• Nie Znaleziono Wyników

A. Frycza Modrzewskiego "De Republica emendanda" a cenzura kościelna

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "A. Frycza Modrzewskiego "De Republica emendanda" a cenzura kościelna"

Copied!
24
0
0

Pełen tekst

(1)

Kazimierz Mężyński

A. Frycza Modrzewskiego "De

Republica emendanda" a cenzura

kościelna

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 43/1-2, 171-193

(2)

K A Z I M I E R Z M Ę Ż Y Ń S K I

A. FRYCZA M ODRZEW SKIEGO

„D E K EPUBLICA EMEND AND A’ ’ A CENZURA KOŚCIELNA Smutne a symboliczne są dzieje De Republica emendanda w Pol­ sce. Księgę o Kościele tuż przed ukończeniem druku zniszczyła cenzura kościelna w 1651 roku, ta k że ocalało zaledwie kilka egzem­ plarzy, które jakoś cudem umknęły z oficyny drukarskiej, przele­ żały wieki w ukryciu, nie znane najwybitniejszym badaczom 1. Wyszła w końcu De Republica w tymże roku w Krakowie, ale bez ksiąg o Kościele i o szkole, a więc okaleczona, w skromnej szacie. Za to wspaniale wydała ją Bazyleja, i to dwukrotnie (1554, 1559), przy czym ostatnie wydanie, to właściwie — wbrew karcie ty tu ­ łowej — wydanie zbiorowe dzieł Modrzewskiego. Od tego czasu

De Republica nie została przedrukowana. Wspaniałe dzieło, jedno

z niewielu dzieł polskich, które odbiły się szerokim echem w świę­ cie, zostało zapomniane przez długie wieki zupełnie, jeśli nie liczyć tłumaczenia Bazylika, nie mającego za sobą zresztą wielu edycji i nie obejmującego całości utworu.

J a k po macoszemu potraktowaliśm y dzieło Modrzewskiego, niech dowiodą cyfry: z zachowanych .12 egzemplarzy wydania k ra ­ kowskiego na Polskę przypada 6, z 59 bazylejskiego pierwszego — w Polsce tylko 14, z 56 drugiego — u nas 162.

Polska nauka mało zajmowała się Modrzewskim, choć jeśh chodzi o nasz wkład w rozwój postępowej myśU ludzkości dawnych

1 W roku 1908 w e W rocław iu odnaleziono jeden egzem plarz krakow skiego w yd an ia D e E cclesia, zaw ierający arkusze od A do H w łączn ie — teraz n ie b ę­ d ziem y go uw ażać za u n ik at. P iekarski w R e f o r m a c j i w P o l s c e , I I I , 1924 w zm iankuje o in n y m egzem plarzu, m ającym arkusz w ięcej (B ibl. Jagiell.). W B ib l. N ar. zn aleźliśm y jeszcze jed en egzem plarz, p rzy w iezio n y tu z K rze­ szow ic, jed n ak zaw iera on m niej arkuszy.

(3)

wieków, była to pozycja bodajże największa, ustępująca chyba jednem u Kopernikowi. M e było monografii o Modrzewskim, nie zatroszczono się naw et o wydanie De Bepublica emendanda. W y­ godniej w tedy było wygłaszać ogólnikowe pochwały Frycza, niż dać do rąk badacza pełny, krytycznie opracowany tekst. Dziś, gdy przebudowujem y od g runtu k ulturę polską, gdy na Modrzew­ skiego wskazuje się jako na czołową postać demokracji polskiej dawnych wieków, wiedza o Modrzewskim nie może zostać nadal wiedzą ezoteryczną, dla garstki wtajemniczonych. Przede wszy­ stkim teksty muszą być dostępne dla wszystkich, którzy się Modrzewskim zajm ują, i to w ich brzmieniu źródłowym, ła ­ cińskim.

Zagadnienie ustalenia autentyczności tek stu jest znacznie ułatwione przez fakt, iż wszystkie wydania De Bepublica wyszły za życia autora, za jego zgodą i wiedzą, wszystkie więc właściwie są autentyczne. Mało jest miejsc zepsutych czy zniekształconych tak, żeby wymagały one rekonstrukcji tekstu. Jednakże nie n a ­ leży zapominać, że chodzi tu o wiek XYI, a w tedy — jak słu­ sznie zaznacza P aul H erm an (Methodïklebre, G r u n d r i s s d e r g e r m. P h i l o l o g i e t. 1.) — druk trzeba traktow ać jako pierwszy odpis. A utor nie robił korekty, z tekstem działo się często to samo, co przy przepisywaniu.

Jeśli chodzi o De Bepublica, to wchodzą tu w grę dwa rodzaje cenzury : katolickiej w Krakowie, a może kalwińskiej w Bazylei, sprawę rozstrzygnęłyby rękopisy, lecz — niestety — nie dochowały się one. M e ulega wątpliwości, że wydanie krakowskie De Bepu­

blica ulegało cenzurze katolickiej; jeśli naw et nie przeprowadzała

ona zmian w tekście bezpośrednio, to z całą pewnością zmusiła Modrzewskiego do jak najostrożniejszego w yrażania swych myśli, do tuszowania ostrości ataku.

Co wiemy o druku De Bepublica w Krakowie?

W edług intencji autora, miała ona pierwotnie liczyć 3 księgi: o obyczajach, o praw ach i o wojnie. M ezależnie od niej i wcześniej m iała się ukazać osobna książka: księga o Kościele wraz z księgą 0 szkole. Księga o Kościele miała wyjść przed 1 m aja 1551 roku. Tymczasem przed ukazaniem się jej wkroczyła cenzura katolicka 1 w strzym ała jej druk, mimo że rzecz była już prawie n a ukoń­ czeniu. O fakcie ty m lakonicznie a ostrożnie inform uje Modrzew­ ski na karcie dodanej na końcu krakowskiej De Bepublica (po księdze o wojnie). Czytam y tam jeszcze, że złe losy nie pozwoliły

(4)

D E r e p u b l iCa e m e n d a n d a a c e n z u r a k o ś c i e l n a 173

wydrukować tych dwóch ksiąg, że jednak ukażą się one, gdy losy te się odmienią. Na odmienienie się ich w trakcie druku liczył za­ pewne Modrzewski, skoro na karcie tytułowej wymienił wszystkie 5 ksiąg. Okładki nie zmienił chyba dlatego, by w ten sposób zapo­ wiedzieć czytelnikom zamiar wydania obu skonfiskowanych ksiąg.

Więcej nieco powie Modrzewski w przedmowie do posłów na sobór w księdze o Kościele, zamieszczonej w wydaniach bazy- lejskich.

K sięgę m oją o K ościele w am p osyłam , tę sam ą, którą trzy la ta tem u drukarzow i w K rakow ie do rozpow szechnienia oddałem . A le księd ze tej w y jść na św iatło dzienne nie pozw olono i dopiero teraz, w yk oń czon a i po-, w ięk szon a, z lich w ą niejako się ukazuje [...] zob ow iązaw szy się w yd ać na św iatło dzienne m oje dzieło w 5 księgach, w yd ałem ty lk o trzy , p o zo sta łe zaś w ty tu le zapow iedziałem , ale w dziele sam ym w y d a ć ich n ie m ogłem . B y ły one przecież rozpoczęte, jed n ak tem u , ab y spraw a z n im i d oszła do k ońca, p rzeszkodzili pew ni lu d zie, sam i n a w et zacni i w y k szta łcen i, ale zb y tn io lękliw i, k tórzy się obaw iali, aby w y d a n ie m ego dzieła nie stało się jakąś-urazą dla w iary w B oga nieśm iertelnego. A im coś tak iego dalsze było od mej ch ęci i w oli, ty m bardziej m nie b olało, gd y p o w szech n ie ta k a w ieść się szerzyła i rozchodziła, iż d latego księgi F rycza zakazano, ab y religia przez n ie szk od y n ie doznała.

(tłu m . E . Jędrkiew icza) Taka opinia o Fryczu stwarzała bardzo tru d n ą sytuację dla drukujących się trzech ksiąg De Bepubliea.

W arto tu przypomnieć, że właśnie wtedy postanowiono za­ ostrzyć kurs wobec różnowierców w Polsce. Zaniepokojone postę­ pam i reformacji duchowieństwo za cenę poparcia koronacji B ar­ bary wyjednało od króla 12 grudnia 1550 roku przywilej, przewi­ dujący między innym i surowe kary na odstępców. Z wielu wzglę­ dów przywilej ten wkrótce stracił swą ostrość i przestał być sto­ sowany w praktyce, jednak na wiosnę 1551 roku ostrze jego ude­ rzyło jeszcze w Modrzewskiego, gdyż księga o Kościele była pierw­ szym w Polsce otw artym i obszernym sformułowaniem program u reformy. Cenzurę sprawowała od roku 1523 Akademia Krakowska. Modrzewski cytuje słowa Orzechowskiego, że jej profesorowie jak i kanonicy krakowscy, homines impuri, wstrzymali druk księgi.

Jasne jest, że w tych warunkach, po konfiskacie De Ecclesia, Modrzewski musi lękać się o los drukującej się De Bepubliea. Jeśli wysyła księgę o Kościele pod ocenę synodu piotrkowskiego (7—15 czerwca 1551 r.), to nie tyle dlatego, żeby spodziewał się uchylenia konfiskaty, lecz aby przez to rozbroić cenzurę. Jeśli można wie­

(5)

rzyć Hozjuszowi, upokarza się ta k dalece, że obiecuje poprawić, jeśli w czym zbłądził. Synod konfiskaty nie cofnął, ale tym czasem

De Republica wyszła. W kilka miesięcy potem Modrzewski, m ając

już rozwiązane ręce, będzie mógł ostro atakow ać synod pio tr­ kowski.

Modrzewski widocznie przewidywał ingerencję cenzury, skoro pierwotnie drukował De Reelesia osobno. Musiał więc, zwłaszcza po jej konfiskacie, zrobić wszystko, aby uczynić De Republica w oczach cenzury niewinną. A przecież jasne jest, że musiały być w jej pier­ wotnej koncepcji pierw iastki reformatorskie, gdyż pisana była równocześnie z De Dcclesia i wychodziła z tych samych założeń.

Należy więc przypuszczać, że krakowskie wydanie nie odpo­ wiadało intencjom autora.

N a ogół panuje przekonanie, że w wydaniach bazyłejskich Mo­ drzewski mógł wypowiedzieć się swobodnie. Pietyzm , z jakim Oporyn odnosił się do naszego autora, piękna szata graficzna De

Republica sugeruje takie przypuszczenie. Może jest w nim trochę

sentym entu dla ,,ziemi wolnych Szwajcarów” . Lecz, jak wspomnie­ liśmy, musimy uznać sprawę za otw artą, skoro nie mamy autografu, a dru k pochodzi z X Y I w. Nie możemy też większego znaczenia przywiązywać do słów na karcie tytułow ej drugiego bazylejskiego w ydania: Libri quinque recogniti et aueti. Należy się więc przyjrzeć nieco i wydawcy Oporynowi, i jego bazylejskiemu otoczeniu.

N a wiele la t przed drukiem De Republica nawiązał Modrzewski k o n ta k t z Bazyleją, gdyż w swych ciągłych wędrówkach nie omi­ nął i tego m iasta. J a k zresztą zwykle, ta k i tu sprowadziły go ważne sprawy. Oto zm arł wielki Erazm , a J a n Łaski, reform ator i mecenas, wysłał Modrzewskiego, aby przejął bibliotekę słynnego hum anisty i przewiózł ją do Polski. M agnat polski zakupił ją za życia Erazm a, z tym że odbierze ją dopiero po śmierci właściciela. Nie jest Modrzewski jeszcze u szczytu sławy, ale m a już za sobą uznanie wielu uczonych i teologów: już w tedy łączą go bliskie stosunki z Melanchtonem, a jak wysoko cenił on Prycza i jego rady, dowiadujemy się z listu (pisanego co praw da w roku następ­ nym 1537) do W ita D ietricha w Norymberdze. Opinia drugiego wielkiego hum anisty wiele znaczyła w kręgu ludzi wzrosłych w kul­ cie dla Erazm a. Toteż zadzierżgnął już w tedy Modrzewski węzły przyjaźni z w ybitnym i miłośnikami starożytności, jakim i byh przede wszystkim wykonawcy testam entu E razm a: profesor prawa Bonifacy Amerbach, drukarz Hieronim Froben (1501—1563)

(6)

D E R E P U B L I C S É M E N D A N D A A C E N Z U R A K O Ś C IE L N A 175

i Episcopius. Tych trzech ludzi łączyły ścisłe więzy przyjaźni: kiedy Amerbachowie prowadzili jeszcze sami drukarnię, w oficynie ich Eroben uczył się tej sztuki, zanim został ich wspólnikiem.

Froben zasłynął z pięknego wydawnictwa dzieł Erazma. K ult ten łączył go z Amerbachem i wyraził się między innymi w pięk­ nym geście: Hieronim Froben łącznie ze swoim ojczymem Herwa- genem i szwagrem Episcopiusem zakupili dom Erazm a po jego śmierci. Ich wszystkich poznał Modrzewski, a serdeczny ton kores­ pondencji z Amerbachem, jaki widzimy nawet w ta k suchej m a­ terii, ja k sprawa uregulowania długu za bibliotekę świadczy, jak bhscy byh sobie ci ludzie, skoro krótki k o n tak t ich sprawił, iż pi­ sali do siebie jak przyjaciele, jeśli naw et weźmiemy pod uwagę pewną przesadę listów renesansowych3.

W Bazylei poznał też Modrzewski Andrzeja C ratandra. Znajo­ mość Modrzewskiego z nim będzie dla nas bodajże najważniejsza: wszak to jego oficynę kupuje potem Oporyn, prawdopodobnie więc k o n tak t Modrzewskiego z Oporynem został nawiązany przez Cratandrów. Andrzej, co prawda, umiera w roku 1540, ale wT B a­ zylei poznał Modrzewski również jego syna, Polikarpa. Widocznie czuł doń sympatię, skoro za jego namową zmienia plany podróży i jedzie z nim do Paryża, gdzie bawi 6 tygodni. Pożycza naw et pie­ niędzy u Cratandra, gdy zbrakło mu ich podczas nadprogramowej wycieczki do Paryża.

Modrzewski — jak się zdaje — nie odwiedził już więcej Bazylei, nie kontaktow ał się więc osobiście z Oporynem podczas druku

De Bepublica.

W tym czasie Bazyleja rozwija się nadal w blasku tradycji Erazm a, dla którego wolność myśli królowała nie tylko w dzie­ dzinie nauki i poezji, lecz i w dziedzinie religii. Daleki od wszel­ kiego dogm atu, cenił on przede wszystkim harm onijny rozwój

3 Clariss viro dom ino B on ifatio A m erbachio L egum D o cto ri: am ico suo inprim is colendo [13 I 1537]. Te quaeso, m i A m erbacbi, u t qua m e b en evolen - tia praesen tem prosequi coep isti, eam retineas in ab sen tem : ego enim n u nquam patiar in m e desyderari quicquam , quod ad te colendum ob servan d u m q ue in tellexero pertinere. Id enim a m e ex ig u n t v irtu s et singularis eruditio tu a , ad haec etiam liberalitas m in im e vulgaris, quam facio quidem ta n ti, q u an ti m erito debet fieri sed tarnen b en ev o len tia tu a nihil m ib i gratiu s, quam ego, dum viv a m , praeferam rebus om nibus, quas vel h ab eo, vel u m quani sum liabi- turus. (К . M i a s k o w s k i , P iąć listów M odrzewskiego. P a m . L i t . 1904, s. 5 1 2 - 5 1 3 ) .

(7)

człowieka. Eównież uczniom jego obcy był fanatyzm : zapatrzeni w mądrość grecką, z przerażeniem widzieli, jak wzbiera fala nie­ tolerancji religijnej, której najboleśniejszym symbolem stał się stos Serweta ay pobliskiej Genewie w roku 1553. Ile mogli, s ta ­

rali się pow strzym ać falę fanatyzm u i doktrynerstw a kalwińskiego, które jakby się starało prześcignąć najgorsze tradycje Ezym u.

Celio Secundo Curione, profesor greki, był duszą tego grona. Znane było jego współautorstwo ay książeczce, potajem nie Avy-

danej w Bazylei, De Jiaeretieis quid sit cum eis agendum (początek .1554 r.), k tó ra potępiła m etody terroru w dziedzinie religii. Dzieło

O szerokości Królestwa Bożego uderza ujęciem racjonalisty, na swój

czas bardzo śmiałym, a naAvet niespodziewanym. Ciągle atakow any, Curione długie lata utrzymyAval jednak swą pozycję; pozAYoliło to m u zaopinioAYać przychylnie, jako cenzorowi Oporyna w roku 1554, dzieło Modrzewskiego.

Curione był w bliskich stosunkach z Polakami. Widzimy to z jego listów4. 1 grudnia 1552 roku w liście do Zbąskiego zapy­ tuje o ty tu ł króla polskiego, gdyż zamierza dedykoAYać mu swą książkę. K siążką tą będzie właśnie rzecz De amplitudine regni

Dei, dedykoAvana we wrześniu 1554 r. Jeszcze w roku 1560 prze­

syła królowi Zygmuntowi AugustoAvi historię włoską Antoniego Cociusa Sabellicusa. Interesują go spraAYy reformacji w Polsce. Stąd ta k cieszy się z przyjazdu Lismanino. Koresponduje z J. Tęczyńskim i Lutomirskim . Jest av bliskich stosunkach z Janem

Tarnowskim, gości jego syna, J a n a K rzysztofa, którem u dedy­ kuje SAYą książkę Schola sive de perfecto grammatico libri tres. Z po­ lecenia Tarnowskiego w domu Curione mieszkają Polacy. Są to ludzie ciekaAvi, musieli AYięc jak najprzychylniej nastaw ić Curione do Polaków.

W idzimy to najlepiej z listu Curione do StarzechoAvskiego z dnia 5 sierpnia 1562 r., napisanego w związku z Avydaniem mów Cycerona, dedykowanych StarzechoAVskiemu :

Z w aż, n ajd roższy S ta rzech o w sk i, jak w y so k o cen ię w asz naród, to je s t P o la k ó w i S arm atów , iż cok olw iek w jak im bądź rod zaju nap iszę, zaw sze część jak ąś, i to n a jp o w a żn iejszą , w y sy ła m w św ia t p od im ien iem k tóregoś z w as. I słu szn ie. A lb o w iem ani ta le n tó w nie brak P olak om do

4 T. W o t s c h k e , D er Briefwechsel der Schweizer m i t den Polen. A r c h i v f ü r R e f o r m a t i o n s g e s c h i c h t e . E rgän zu n gsb an d 3. L ip sk 1908, poz. 1, 18, 18a, 18b, 62, 107, 107a, 182.

(8)

D E R E P U B L I C A E J I E N D A N D A A C E N Z U R A K O Ś C I E L N A

177

pojm ow an ia żadnych sztu k , ani uprzejm ości w zjed n y w a n iu sobie lu d zi, ani clięci od w dzięczenia s ię 5.

Curione z Gporynem łączyły przyjacielskie stosunki: był p ra­ cownikiem w jego wydawnictwie, jego doradcą, a często i protek­ torem.

J a n Oporyn (1507 — 1568) był postacią ta k niepospolitą, że do dziś jeszcze ukazują się o nim prace, gdyż jest on kluczem do wielu spraw z burzliwego okresu Bazylei. Ju ż ojciec jego był wy­ bitną indywidualnością. Został malarzem wbrew woli rodziców, a gdy osiągnął znaczne sukcesy w dziedzinie m alarstw a religij­ nego, zrywa z nim, gdyż został protestantem . W ywierał wielki wpływ na syna, ~gdyż gorliwie zajmował się jego wychowaniem-, między innym i uczył go malarstwa. Chłopiec wyróżniał się ли szkole zdolnościami do greki, ta k uwielbianej w tych czasach. Ojciec jed­ nak nie mógł mu zabezpieczyć odpowiednich warunków m aterial­ nych, ta k że syn wcześnie skazany jest sam na siebie. Zostaje n au ­ czycielem, jednak wkrótce rzuca szkołę, gdyż nie chce ona oświad­ czyć się za protestantyzm em . Od roku 1526 pracuje ли drukam i Frobena, przepisując między innym i dzieła Erazm a. Erazm ocenił młodego chłopca i przychodził mu nieraz z pomocą. Oporyn zetknął się w drukarni Frobena z najlepszymi klasykam i humanizmu, przepisywał ich dla siebie i za ich przykładem zaczął pisywać wier­ sze, idąc za modą czasu. Zanim poświęci się książkom całkowicie, przejdzie jeszcze szereg metamorfoz. Pewien czas znów jest n a u ­ czycielem. Od pracy w szkole odrywa go genialny szarlatan, P a ra ­ celsus. Ten cudowny lekarz, którego vis vitalis m a do dziś dnia najgorętszych zwolenników i najzaciętszych wrogów, ta k opano­ wał Oporyna, że porzuca żonę6 i wędruje z m istrzem jako jego sługa. Po dwóch latach wędrówek ma dość przygód i wraca do Bazylei7. W krótce Oporyn zostaje profesorem (1533) — nie m e­ dycyny, lecz greki. Idąc za duchem Renesansu, zmienia swoje

na-5 Stan isław K o t , Polacy w Bazylei- za czasów Z ygm unta Augusta . R e f o r ­ m a c j a w P o l s c e . R. I, 1921.

e N ie przyszło m u to z b y t tru d n o: b yła leciw a, a w sp ółcześn i określają ją p rzydom kiem ,,K s a n ty p a ” .

7 P aracelsus nie odkrył m u ta jem n icy laudanum , ale ok azał się ta k w sp a ­ n ia ło m y śln y , że dał m u pew ną ilość tego lek arstw a, co podobno raz uratow ało m u życie.

(9)

ztvisko H erbster na O poryn8. W roku 1535 m a zaszczyt, jako przed­ stawiciel U niw ersytetu, przyw itać Erazm a, gdy ten wraca do m iasta, aby tn życia dokonać9. W krótce znów zerwie ze szkołą, z pobudek religijnych10. Współcześni nazyw ają ten fak t zrządze­ niem Opatrzności, gdyż on właśnie skłonił Oporyna do zmiany zawodu, a w konsekwencji do zajęcia się drukarstw em . Może wspo­ mnienie pracy n Erobena i jego pięknych książek podsunęło m u ten pomysł. O dtąd aż do śmierci wydaje książki, chwalony i łu ­ biany przez czytelników, mniej przez wierzycieli, których miał bardzo wielu.

Oporyn zostaje drukarzem w roku 1539. W przód wspólnie ze swoim szwagrem W interem , drukarzem Thomasem P latterem i ze- cerem B althem prowadzi drukarnię zakupioną od Cratandrów po śmierci Andrzeja. Od roku 1554 Oporyn sam prowadzi drukarnię do roku 1564. W7 roku 1567 sprzedaje ją, a w rok później umiera. WTedług S treubera11, od roku 1557 do 1565 firm a wydawnicza brzm i: per Oporinum et heredes Jo. Hervagii (senior), między 1564-66:

per Jo. Oporinum et Nic. Episcopium lub Jo. Oporinum et Episco- pios fratres. Jed nak jeśli chodzi o De Bepublica emendanda, to jej

w ydania m ają tylko nazwisko Oporyna. Widocznie Oporyn równo­ cześnie pewme dzieła wydawał sam, a inne ze wspólnikam i12. Czę-8 O poryn p rzezw ał się ta k tłu m a czą c sw e nazw isk o n a języ k grecki. P o m y sł n a su n ą ł m u n a stę p u ją c y ep igram at M arcjalisa:

Si daret a u to m n u s m iki n om en órrcopwóę essem , H orrida si bruniae sidera ysi[Lspiwóę.

P od ob n o te n sam d y sty c k n asu n ął p o m y sł p rzy szłem u szw agrow i O po­ ryn a, a b y zm ien ić sw e n azw isk o W in ter n a greckie. G dy w ięc z a ło ży li razem drukarnię, tra k to w a n o to jak o o so b liw y om en.

9 O poryn m iał m u p od ać w ino i w y g ło sić p rzem ów ien ie. P r z e ję ty sw ą m i­ sją, z ta k im zap ałem ścisn ął dłoń starca, że ten krzyknął: „P arce, parce, arti- cularis dolor m e in f e s tâ t” . O poryn zm ieszał się, stracił w ą tek i w żad en sposób n ie m ógł sobie p rzy p o m n ieć dalszego ciągu ułożonej oracji.

10 U n iw e r sy te t w alcząc z K ościołem n akazał sw oim profesorom u b iegać się o sto p n ie ak ad em ick ie. N iek tó rzy z n ick u w ażali, że p rzy jm o w a n ie g o d n o ­ ści sprzeczne je s t z ew an gelią. N a ty m sta n o w isk u sta n ą ł i O poryn; m usiał w ięc op u ścić U n iw e r sy te t.

11 S t r e u b e r , N eue Beiträge zu r Basle r Buchdrucker-Geschichte. B e i ­ t r ä g e z u r v a t e r l ä n d i s c h e n G e s c h i c k t e . B a se l 1846.

12 N ie p o tw ierd za się zd an ie K ota, że O poryn b y ł sp ad k ob iercą oficyn F rob en ow sk ich . F rob en ow ie sam i p row ad zili sw ą drukarnię przez ca ły w iek X V I . Skąd m ogło w y n ik n ą ć tw ierd zen ie K o ta ? G dy m ó w im y o F rob en ack , m y ­ ślim y o k sięciu d rukarzy, J a n ie. P o n im objął drukarnię H ieronim Froben (1501 — 1563), o cz y m w sp o m in a liśm y , m ów iąc o jego k o n ta k ta ch z M odrzew ­

(10)

D E R E P U B L I C A E M E N D A N D A A C E N Z U R A K O Ś C I E L N A 179

sto nie starczała własna drukarnia, drukował w tedy u innych,, czasem sam drukował dzieła innych nakładców. Swoje dzieła opa­ tryw ał znakiem: Arion siedzący na delfinie i grający na harfie,, potem : stojący na delfinie i grający na skrzypcach.

Postać Oporyna zdumiewa swą dynam iką: wciąż dąży naprzód,, chwyta rzeczy dziwne, które burzą spokój mieszczan Bazylei. Jego siostrzeniec, Teodor Zwinger, postępuje podobnie: w ydając swą dwudziesto tomową encyklopedię stanął w obronie Paracelsa,. wywołując powszechne oburzenie. Śmiałym przedsięwzięciem Opo­ ryna było wydanie Koranu. W mieście zawrzało. Odważniejszym umysłom podobała się ta pierwsza w świecie próba. Lecz zwycię­ żyła opinia przeciętności. ,,Toż to hańba dla chrzęścijaństwa!-” — лто1аИ ludzie takiej naw et miary, jak Bonifacy Amerbach. „Będzie wojna z T urcją” — skrzeczał sklepikarz. Ostatecznie Oporyn zna­ lazł się w więzieniu. Potem robi się ostrożniejszy, ale nie rezygnuje: co chwila to jakiś paszkwil, to jakieś wydanie bez cenzury, to znów wydanie potajemne. Bo — jak wiemy — Oporyn związany jest z grupą ludzi, którzy nie chcą się poddać tyranii — ani k a l­ wińskiej, ani katolickiej. Oporyn idzie razem z grupą wolnomy- ślicieh-łramanistów, ja k Curione czy Casfellione, naraża się razem z nimi, walcząc w obronie swobody myśli. Kie jest więc zwykłym drukarzem, lecz bojownikiem o swobodną myśl Renesansu. Przecież drukarzy uważa za publicos M usarum Dei op. max. Notaries13.

Tak szczytną rolę mógł pełnić dlatego, że był nie tylko d ru k a­ rzem, lecz i naukowcem14. Pozwoliło to m u należycie oceniać d ru ­ kowane utw ory.

skim . N a stęp n ie prow adzi ją A m brosius (1537 — 1695). A le po J a n ie F ro b en ie p o zo sta ła w dow a. W yszła ona za m ąż za H erw agena (1528). Przez p ew ien czas H ieronim w raz z ojczym em prow adzą w sp óln ie drukarnię F rob en ów , p o te m drogi ich się rozch od zą: od 1531 drukarnię p rzejm uje syn . Z apew ne i H erw ägen otrzym ał część spad k u , lecz n ie b y ła to ju ż o ficyn a F rob en ow sk a. Syn J a n a H erw agena, rów nież J a n , prow adzi po ojcu drukarnię H erw agenów . Z w d o w ą po nim żen i się Oporyn w roku 1564, a w ięc w trzy la ta przed sprzedażą w łasn ej drukarni; w ob ec teg o ta spraw a n ie w ch o d zi w rachubę. T ak sam o fa k t, że od 1557 do 1566 istn ieje sp ó łk a O poryn-H erw ägen, niczego n ie d ow od zi: H e rw ä ­ gen — to n ie F roben (zresztą to drugie p ok olen ie), spółka — to n ie sp a d ek . Spółka ta nie w yk lu czała druku na w łasn e konto : w ty c h la ta ch w yd ru k o w a n a

D e Bepubliea m a jak o firm ę ty lk o O poryna. B y ła w ięc to ty lk o spółka częściowa.*

13 O porinus ad Schillingum (De Bepubl., w yd . 2 b a zy l.).

14 W y m ien im y tu k ilk a jego d zieł: Onomasticon propr ioru m n o m in u m ,

Ann ota tio nes in questiones Tusculanas, tłu m a czen ie T eok ryta, in d ek sy do P la ­

to n a , P lin iu sza i w ielu au torów greckich i rzym sk ich .

(11)

Sprawa Koranu była najgłośniejszą, lecz nie ona jest tytułem do jego słaAYy. Tylko człowiek znający i medycynę, i malarstwo mógł ta k pięknie wydać dzieło Yesaliusa De humani corporis fa-

hrica. W idzim y tu ciekawą pionierską próbę ilustrowania dzieł

naukow ych przez w ybitnych artystów . W szystkie druki Oporyna cechowała dbałość o stronę estetyczną i dokładność. Ilość druko­ wanych dzieł była ogromna. W ydany przez niego Catalogue librorum

excusorum (a jest to spis niekompletny) podaje 750 pozycji w ciągu

la t 28. W sumie Oporyn wydrukował dwa razy więcej niż słynny J a n Froben. Jego potężna oficyna (50 pracowników) drukowała tylko najlepszych autorów.

Gdy się przegląda listy Oporyna, zdumiewa, jak mógł jeden człowiek załatwiać tyle spraw: śledzi on rynki wydawnicze, wciąż sprowadza nowe książki, prowadzi sam studia choćby po to, aby przeprowadzić dobrze korektę, handluje wszystkim — książkami, naw et papierem. Ale handlowcem nie był i tylko niezwykłym swym zdolnościom drukarskim zawdzięcza, że potrafił brnąć między spłatą jednego długu a zaciągnięciem nowej pożyczki. Powód kło­ potów finansowych dość prosty: Ojioryn należał duchowo — rzec by można — do cyganerii. Sprawy gospodarcze, finansowe jego przedsiębiorstwa mało go obchodziły. Xigdy nie wiedział, kto mu je st dłużny, nie wiedział, komu sam co winien. Toteż gdyby jego jedyny synek nie um arł лу d\\Ta lata po śmierci ojca, miałby w spadku same długi.

J a k naAAriązał Modrzewski k o n tak t z Oporynem? PeAAiiego tu nic nie można poAAriedzieć. Wspomnieliśmy, że mogło się to stać dzięki rodzinie Cratandrów, z k tó rą iniwiązat ModrzeAVski stosunki

a y roku 1536.

Do Bazylei zresztą AAdodło AYtedy wiele innych dróg.

T eolodzy k alw iń scy nie m ogli lekceAArażyć sprawy reform reli­

gijn ych ay P olsce, to też AAddzimy, że prow adzą oni ży\Arą k orespon­

den cję z луу b itnie jszy m i P olak am i, i to n ie tylk o z działaczam i reform acji, lecz i z m ężam i stanu, k tórych chcą p ozysk ać dla n o ­ wej Aviary. Sam K alw in, choć m oże najm niej m a nadziei co do P olsk i, znajduje jednak czas na korespondencję ze Stanishiw em MyszkoAYskim, a naAvet z TarnoAvskim15. B ullinger patronoAval kalwinizmoAvi polskiem u na голлтй z B ezą, o k tórym poAviemy n iż ej.

(12)

D E K E P U B L I C A E 1 I E X D A X D A A CE AZ U D A K O Ś C I E L N A

181

Osobiste k o n tak ty Polaków z Bazyleją były zresztą w tedy b a r­ dzo częste i żywe. Od połowy wieku dążą tam polscy studenci i o Polakach tu głośno. Znają ich tu z dobrej strony jako zdolnych studentów, a czasem i mecenasów, bo лу okresie notvinek religij­ nych przyjeżdża tu nie tylko młodzież. Tak np. A braham a Zbą- skiego łączyły z Curionem bliskie stosunki, a natvet rodzina Cu-

п о п о л у korzystała z hojności rodziny Zbąskich. Zbąski był sios­

trzeńcem Ja n a Lutomirskiego, przyjaciela Frycza. Przypuszcza się, że tą drogą mógł Modrzetyski rÓ5ynież skontaktotyać się z Opory­ nem. Dom Oporyna był oparciem dla Polakó\y, przebytyających

л у Bazylei. Miał on dla nich dużo sym patii i drukował dzieła Po-

1аколу już przed Modrzewskim. Tu tyyszły dлvie mowy Orzechotv- skiego ли roku 1551.

5,'iewiele ллйету o druku bazylejskich w ydań De Bepublica. W ydaje się, że cała postać Oporyna, jego z aint er e s otvania паиколуе, odлyaga л у obronie prawdy, wreszcie głęboki k u lt dla Modrzewskiego,

są gtyarancją, że p otraktuje on z całym pietyzmem powierzony mu m anuskrypt. Niestety, nie m amy bezpośrednich danych, jak postępotcał Oporyn z tekstem Frycza. Wiemy jednak skądinąd, jak liczył się on z wolą autora. Oporyn nie otkważy się przeprotvadzic nieistotnej zmiany лу dziele Bullingéra I n Apocalypsin Jesu Christi...

contiones, po żm udnych badaniach zostaлvia ostatecznie tek st a u ­

tora bez zmian:

D ab o eerte operam , u t bona fide exem plar im iter, a quo tarnen h o - die parum a b fu it, quin discederem unieo saltem verbo m u tan d o, dum in pag. 4. prim i tern io n is, quem hic etiam m itto , E p ip lian iu m a te S alam in e < pri E p iscop u m vo ea ri legerem , ubi, quuin n on auderem S alam inae per d ip h th on gu m seribere, lib en tiu s C onstantiae C ypri episcopum p o su issem ; ita enim E p ip h an ii Graeca in scriptio h a b et, lic e t n on ignorem apud Suidam esse „emcpcmop y.wvcT a v T S Î a ç t % Ku7ipov è t c i o x o t t o ç t t j p 7tpÓT£pov SaXagtvoç” . Н а reliqui Salam ine, u t autographum tu u m liab eb at, id q u e deinceps fa c ­ tu ras su m , ubiq u n q u e tolerabile esse, quod forte n im iu s in ep te curiosam offendere ne p o sset, d ep relien d ero 16.

Ody cenzura poleci mu zmienić jakiś ustęp, stara się, aby zrobił to sam au to r17, t5rielokrotnie zachęca natvet przy korektach autoróty do przeprowadzenia роргалуек, jakie im się w ydają stosow ne18 16 S t r e u b e r , Neue 1 Beiträge zu r Basler Buchdrucker-Geschichte. B e i ­ t r ä g e z u r v a t e r l ä n d i s c h e n G e s c h i c h t e . B a sel 1846, s. 109.

17 ibid., s. 116.

(13)

Jeśli nie w ątpim y w dobrą wolę O poryna i w jego znajomość rzeczy, to nie znaczy to, ab y mógł gwarantować wierność tekstu, skoro cenzura z każdym rokiem staw ała się dokuczliwsza.

A interesowały Bazyleję obie cenzury: nie tylko kalwińska, ale i katolicka, choć oczywiście cenzura katolicka nie działała na terenie Bazylei.

W walce z reformą cenzura katolicka zwróciła baczną uwagę na książkę drukow aną, ten nowy w X V I wieku, a ta k niebezpieczny środek w ym iany myśli. Za pierwszy indeks uważa się katalog w y­ d an y przez Sorbonę w r. 1544. Pierwszy rzymski indeks wydał papież Paw eł IV (Caraffa) w roku 1559. Indeks ten bezpośrednio uderza w Oporyna, gdyż wymienia nie tylko autorów, lecz i księgarzy, a między innym i C ratandra i Oporyna. Xic też dziwnego, że na ten indeks skarży się Oporyn, o czym po­ wiemy niżej.

Xie we w szystkich krajach martwiono się wymienieniem dzieła w indeksie: H olandia np. bacznie śledziła indeksy właśnie j>o to, u b y natychm iast лу ziyiększonym nakładzie wydać dane dzieło, bo stawało się ono bardziej poczytne. Jed n ak oficyna Oporyna, k tó ra obejrmnvala szerokie rynki, odczuła boleśnie uderzenie z Bzym u.

Bardziej uprzykrzoną, bo o szerokich kom petencjach, była cen­ zura miejsco\ya, bazylejska. Cenzurę naczelną sprawoival rektor, k tó ry mógł zlecać ją dziekanom, zależnie od specjalności. Tak było w Bazylei. B ^ m ie ż Genewa m iała komisję cenzorską (Seigneurs

députés ou commis sur Vimprimerie). W zagadnieniu najlepiej nas

zorientują przepisy cenzury z 23 lutego 1558 r. Były one tylko skodyfikowaniem dotychczas istniejących postanowień. W myśl ich każda książka miała być przedłożona cenzurze przed oddaniem jej do druku. Gdyby to się nie stato lub gdyby лу ciągu druku

poczyniono zm iany, należało oddać książkę do oceny rektora lub dziekana. Eine Übertretung der СenzurvorSchriften, der Druck eines

Buches ohne Erlaubnisse konnte von sehr ernstlichen Folgen sein und selbst Ausweisung aus der Stadt an sich ziehen — nuVwi S treuber19.

Jakież były stosunki O poryna z cenzurą? Miał on z nią л\1е1е kłopotćny:

Oporin m a ch t in sein en B riefen öfters darauf aufm erksam und w ärm t die ih m b efreu n d eten G elehrten A m p elan d er, M usculus, B u llin ger ihm und 19 ib id., s. 91.

(14)

D E R E P U B L I C A E M E N D A N D A A C E N Z U R A K O Ś C I E L N A 183

ihnen durch N ich tb ea ch tu n g der V orschriften n ich t b öses Spiel zu m ach en . M ochte er die Censoren auch in scherzhafter Satire A ristarchi und V ejo v es n en n en , so heissen sie doch ein anderm al w ieder D o m in i Censores, vor denen m an g ev a ltig en R esp ek t h a t t e 20.

Bespektu dla cenzorów nauczył się przede wszystkim ли wię­

zieniu. Siedział tam dAvukrotnie: raz — jak już triem y — za druk Koranu. Oporyn ли ogóle miał opinię wolnomyśliciela, dlatego rząd

uAArażnie go obserwował i ta k energicznie zareagoллrał na лviadomość o druku.

Mniej spodziewane było więzienie za wiersz satyryczny prze- cш conciliabulum tridentinum. List przyjaciela jego, H uberta, ostrzegający go przed drukiem tego лviersza, nie zdążył na czas. Z więzienia wydobył go Bonifacy Amerbach, za którego radą Opo­ ryn zdecydował się na druk. Ironia losu chciała, że był to ten sam Amerbach, który przyczynił się do mArięzienia Oporyna za K oran21. Więzienie tnvało tylko 3 dni.

Z nacznie poAvażniejszą b yła sprawa druku teologicznego tra k ­ ta tu o p red estynacji i kielichu. A utorem b y ł Zanchi ze Strassburga. Oporyn drukoAval trak tat, nie p rzedłożyw szy go cenzurze. P od naciskiem Strassburga zrobiono z tego w ielką sprawę, Avypomniano Орогуполлй Aviele inn ych grzeszkÔAv. W listach SAvycli ZAAÛerza się z SAvego bólu — nie ty le z p rzyczyn m aterialnych, ile z pow odu

upokorzeń, k tórych doznał, g d y zm uszono go do przeprosin; av p rze­

ciw n ym w yp ad ku m iał pójść do w ięzienia albo zap łacić 100 d u k a­

tów i b y łb y n apiętnow any jako publicae tranquilitatis pertur­

bai or22.

Po ty m Avypadku nigdy już nie budził zaufania u cenzorów

kalAAdńskich, co m u bardzo szkodziło.

Aaj charakterystyczniej sza jest zm ienność kryteriÓAr, która

n igd y nie pozAAralała przeAuidzieć, kto jest w ystarczająco ргалио- m yśln y. M żej b ęd ziem y om aw iać sprawę Avydania ModrzeAvskiego De Mediatore i Sylw, k tórych n ieub łagan ym cenzorem będzie B ul- linger. WydaAvałoby się, że jego praw om yślność nie m ogła b y ć n igd y luwestionowana. Tak sądził rÓAAUiież O poryn nie przedkła­

20 ibid.

21 K arl S c h m i d t , D ie Briefe Joli. Oporinus an den strassburger Prediger,

Conrad Hubert. B e i t r ä g e z u r v a t e r l ä n d i s c h e n G e s c h i c h t e . N eu e F o lg e,

B an d 3. B asel 1893, s. 412. Z córką A m erbacha ożenił się O porvn na rok przed śm iercią ( S t r e u b e r , s. 79).

(15)

dając cenzurze przed rozpoczęciem druku jego Apokalipsy (o k tó ­ rej już wspominaliśmy). Jed n ak zainteresował się ty m Zurych, przypom inając, że dzieło odrzuciła cenzura w Zurychu i Bernie, i radził nie drukować. Ostrzeżony przez przyjaciela Sulzera, Opo­ ryn przesłał książkę do oceny rektora, którym był Wolfgang Wis- senburg (tłumacz niemiecki De Bepubliea). Ten skierował Apoka­

lipsę do jednego z profesorów, zdaje się dziekana. Ostatecznie

książkę dostał do oceny Zulcer, ta k że sprawa była na dobrej dro­ dze, jednak Oporyn radził, aby Bullinger napisał do cenzorów i ty m ich rozbroił23.

Cenzura zaostrzała się z roku na rok. Gdy na skutek śmierci Musculusa sen. dzieło jego odleżało się nieco w drukarni, nadeszły ostrzeżenia, że należy je przedłożyć po raz drugi. Cenzura poczy­ niła szereg poprawek, a przede wszystkim kazała wyrzucić diva arkusze. Co gorsza — skarżył się Oporyn:

D ie w y l aber in den 2 getru ck ten B ögen n itt w o l m ag e ttw a s u sp ly b e n , m an w elle d ann a n s ta tt d esselben e ttw a s anders liin y n setzen , w elch es z u th u n die Censores sch on begeb en , aber n och n it t b esch elien : h a t u n s für g u t an geseh en , ü ch hierob zu sch ryb en , ob ir üch v illic h t selb st herab v erfü g en , u n d h elfen w eiten .

O poryn radzi napisać do cenzorów pokorny list, aby ich udo­ bruchać, ja k to czynił ojciec Musculus24. Syn niechętnie przystaje na tę koncepcję, toteż w następnych listach Oporyn w imię bardzo wzniosłych idei — zgody ewangelików — zachęca go do ustępstw . Wie on bowiem, że Placari enim Vejowes, non irritari volunt25. J e s t zupełnie bezradny wobec samowoli cenzorów. ]STa zarzuty Musculusa, że jego drukarnia (a właściwie Herwagena, bo jego drukarnię wraz z żoną odziedziczył Oporyn po śmierci przyjaciela) nie broni te k stu przed cenzorami, Oporyn odpowiada, że wdowa jest bezsilna (... dero sich in solcher Sach gegen den Gensoren nie­

mand gern annimpt). O sobie zaś mówi Oporyn: Ich in diser Sach nur ein spottknecht und diener bin2ß. Doskonałe jest ogólne naświe­

tlenie tej sprawy w liście do Am pelandra z roku 1565:

P ro fecto n ob is h ic n on lu d itu r de cassa n u ce, dum ab istis A ristarcliis p en d en d u m a u t p a sto ra tu s fu n ctio n e n ostra, cessan d u m a u t urbe

ceden-23 L ist z 30 m aja 1557 r., S t r e u b e r , s. 1 1 0 — 112. 24 S t r e u b e r , op. cit., s. 1 1 3 — 117.

25 O poryn do A m p elan d ra, S t r e u b e r , op. cit., s. 120. 26 S t r e u b e r , op. cit., s. 1 1 6 — 117.

(16)

D E K E P U B L I C A E M E N LANDA . A C E N Z U R A K O Ś C I E L N A 185

dum est (der Tüfel hat uns m it dem nüwen Babstumb beschissen, q uod lib e r - ta te m evan gelli r en o v a ti doctrina prim um v ix p artam p a sto ra tu s e v e r tit; u t in v eteri p a p a tu iam plus lib erta tis sit, quam in rebus p u b licis ev a n - gelica doctrina r e stitu tis), quae postrem a duo ita n ob is in co m o d a e ssen t futu ra, u t quidvis p o tiu s quam h oc accipiendum esse n ob is fa c ile sta tu - e r a m u s27.

Obie te cenzury dawały się tym bardziej we znaki, że dotykały one również życia prywatnego, a przede wszystkim koresponden­ cji. Z jaką trwogą pisze Oporyn do Bullingéra:

P o stq u a m nup er coepi ad te scribere, e t obiter sig n ifica v i, vereri m e, ne diabolus tragoed iain aliquam e x c ite t, v isu m est, ap ertiu s tib i ia m ex- ponere sed in aurem , quod dici so let, ne et sibi et m ih i e t illi ip si, qui m ih i in d ica v it, qui et p roliib u it, ne cuiquam dicerem , frau d i s it .

Cały list, pełen błagania o dyskrecję, kończy się ta k :

R escribe an acceperis literas liasce et tu ta s. Y ulcano eo n festim tra d e, n u sq u am en im tu t a f id e s 28.

Nie można więc mówić o wolności druku ли Bazylei X V I лу.

Musimy \yziąć pod uwagę obie cenzury: kalwińską i katolicką. Czy jednak лу naszym лvypadku, jeśli chodzi o druk De Bepublica,

m amy doлyody lub przynajmniej domniemanie, że cenzura znie­ kształciła tek st Modrzeлvskiego ? Nie bez znaczenia będzie tu Ust Oporyna do Scliillinga, itmieszczony лу wydaniu z r. 1559.

Czytamy tam miammdcie :

C aeterum quod in eo [opere] excu d en d o lia cten u s aliq u an tu m cessa- tu in est (qua quidem re desiderium eius apud com plures m agis etia m est au ctu m ) non tarn m ea culpa, quain fortu n ae ( s ic e n i m a p p e l l a r e in p r a e s e n t i a l i c e a t — [P odkreślenia m oje, K .M .] ) in v id ia e fa c tu m : quae m e superiori anno ita vexare coeperat, ut parum ab fu erit, quin de ed en d is in p osteru m libris om nem spem abiecerim .

Oporyn cieszy się jednak, że Bóg pozwolił m u dokonać tego dzieła. Widać, że Bóg specjalnie od\yołat go od jego zatvodu do drukarstw a. Ale musi działać contra tot fortunae insidias, tantis

laboribus atque curis totąue improborum homimim, ne q u id g ra v in s d ic a m [podkreślenie moje, K. М.], insidias liactenus perdurare.

Nie żałuje jednak, że podjął się луупаша dzieł ,,pana ze S p arty ” . W zakończeniu listu znów czytam y:

27 Oporinus V alen tin o A m pelandro, Id. F eb . 1565 ( S t r e u b e r , s. 120). 28 T. O porinus H enr. B ullingero, 30 m aja 1557 ( S t r e u b e r , s. 1 1 0 — 112).

(17)

T ales su n t, qui e d ito nuper in Ita lia C atalogo p raescribunt e t q u a n ­ tu m in ip sis e st, e rerum natu ra to llu n t non solu m o p tim o s a tq u e d octis- sim o s p io sq u e au tores, qui suis lu cu b ration ib u s illu strare h a cten u s R em p. e t gloriam D o m in i pro virili p rom overe su n t co n a ti: sed et p u b lico s Musa- rum ac D ei op. m ax. N o ta rio s T yp ograp h os, illorum m o n u m en tis in lucern ed en d is su m m a fid e ac stu d io v a c a n te s. H ic m ihi m erito ardet anim us in p ecto re et gran d iore oris h ia tu s requirit ad ev o m en d a m hanc iu stissim i fla m m a n doloris.

Cenzorów katolickich Oporyn piętnuje dosadnymi słowami. Z tego listu niewątpliwie widać, że cenzura katolicka dała się we znaki Oporynowi. Chodzi tu mianowicie o wspom niany indeks z roku 1559, potępiający między innym i samego 'O poryna29.

Zastanaw ia ten ostry ton, w jakim Oporyn pisze o cenzurze katolickiej, z k tó rą przecież bezpośrednio się nie stykał, której uderzenia odczuwał tylko jako zamknięcie pewnych rynków księ­ garskich. J a k wspomnieliśmy, nie było to wcale ta k groźne, bo zwiększało poczytność na ry nku protestanckim . W ydaje się, że tu Oporyn myśli raczej o cenzurze kalwińskiej ; z nią jednak musi iść na kom prom isy i otwarcie powiedzieć praw dy nie może. A prze­ cież wiemy, że uważa ją za nielepszą od katolickiej.

Gwałtowne skargi O poryna na cenzorów w liście, k tó ry jest właściwie przedmową do De Bepubliea, pozwala przypuszczać, że właśnie przy jej w ydaniu miał Oporyn kłopoty z cenzurą. N a pewno spodziewał się złego przyjęcia ze strony cenzury katolickiej, ale nie zaważyło to chyba wiele na tekście dzieła F rycza; nie wydaje się, aby Oporyn tuszował tu cokolwiek, gdyż nie idzie on teraz na kom prom isy z Rzymem. Czy jednak nie działała tu cenzura kalwińska? Pewnej odpowiedzi dać tu nie można na razie, gdyż nic prawie nie wiemy o druku w ydań bazylejskich.

Więcej natom iast wiemy o w ydaniu, a raczej o niewydaniu u Oporyna następnych dwóch dzieł Modrzewskiego.

W ydaje się, że przypomnienie losów De Mediatore i Sylw rzuci światło na stosunki edytorskie лу Bazylei również лу okresie druku

De Bepubliea, gdyż лу czasie tych la t kilku czy kilkunastu nie

uległy one większym zmianom.

Wiemy, że po лyydaniu лу .1559 r. De Bepubliea żadne dzieło

Modrzewskiego nie \yyszło u Oporyna. Podobno to on 5vydał Libri 29 In d ek s p a p iesk i w roku 1559 p o tęp ił pism a O poryna, a b y ł to w łaściw ie p ierw szy in d ek s w y d a n y w R zy m ie i k o n tro lo w a n y przez p ap ieża (P a w eł IV C araffa). P op rzed n ie in d ek sy n a z y w a ły się „ k a ta lo g a m i” . P or. s. 12.

(18)

D E R E P U B L I C A E M E N D A N D A A C E N Z U R A K O Ś C I E L N A 187

très De Mediatore, ale ли takim razie wydrukował je potajem nie,

gdyż księga wyszła bez podania miejsca, wydawcy lub drukarni. Wiemy, że teologowie szwajcarscy nie pozwolili na jej druk ze względu na stankarowskie stanowisko Modrzewskiego30.

Jeszcze smutniejszy los spotkał Sylwy. Wiedzieli kalwini polscy o icb pow staniu i śledzili ich losy, aby w odpowiednim cza­ sie udarem nić ich wydanie. Trecy, który, jak wspomnieliśmy, zetknął się już bliżej ze stankaryzującym i pismami Modrzewskiego w roku 1561 i referował je w Zurychu (De Mediatore), interesuje się bardzo Sylwami. Jedzie w ślad za nimi, wioząc z sobą do teo­ logów szwajcarskich listy ministrów kalwińskich i protektorów - magnatów (Stanisław Myszkowski, Andrzej Szadkowski), poparte wymownymi dowodami ich szacunku: podarunkam i, „pam iętny­ m i” , ja k kosztowne klejnoty itd .31

Magnaci polscy od dawna z niepokojem śledzili działalność Mo­ drzewskiego: przecież walczył on nie tyle o sprawy teologiczne, ile moralne, а ли konsekwencji — społeczne. Póki jednak szedł luzem,

30 Zanim n ad szed ł do B a zy lei sk ryp t De Mediatore, już dotarła do S zw aj­ carii w ieść, że F ry cz, k tó ry d o ty ch cza s nie op ow iad ał się w yraźn ie za żad n ym w y zn a n iem , poparł — choć z różn ym i zastrzeżen iam i, ale bardzo u m iejętn ie — sta n o w isk o Stankara. P roblem roli C hrystusa jako p ośrednika sta n ą ł w cen ­ tru m uw agi Zurychu; w ielu w y b itn y c h teo lo g ó w szw ajcarskich zajmow’alo się nim przez n a stęp n y ch la t k ilk an aście, zdaje się w zn a czn y m stop n iu ze w zględ u n a M odrzew skiego (B eza, M artyr, Sim ler). D e Mediatore w y sy ła F rycz do O po­ ryn a przez tego sam ego S eb astian a P ech a, k tó ry w iezie pism o m in istrów piń- czow'skich do teo lo g ó w szw ajcarskich z za p y ta n iem , co sądzić o za łą czo n y ch lista ch F ry cza do syn o d u w K siężu (K ot, s. 198). U W otsch k ego jed n ak c z y ­ ta m y coś, co zdaje się p rzeczyć te m u zdaniu (C hristoph T r e t h i u s , s. 8 — 9). P isze on, że sy n o d w K siężu p ow ierzył zaw iezien ie listó w do Szw ajcarii Tre- cem u w raz z dw om a p ism am i M odrzew skiego (1561, p o czą tek roku). W takim razie m ożna b y p rzy ją ć, że i tu już m ógł p ew n ą rolę odegrać T recy, k tó ry — ja k p o w iem y później — w k ilka la t p otem w y łu d ził i ukrył S y l w y u n iem o żli­ w iając przez to druk. O dpow iedź teologów k alw iń sk ich oczyw dście b y ła z góry przesąd zon a. P rzesąd zon e b y ły lo sy D e Mediatore, skoro O poryn b y ł zm u szo n y d ać je do ocen zu row an ia już n ie k om uś ze sw ego otoczen ia, lecz sam em u B ullin- gerowd. G dzie w y szło dzieło, n ie w iem y . K ot (s. 217) p ow ołu je się na Sandiusa,

Biblioteka A nti-tr in ita rio ru m , 1684, w ta k i sp osób , jak b y jego tw ierd zen ie o w y d a ­

niu De Mediatore u O poryna zn ajd ow ało ta m poparcie. T ym czasem na w sk a ­ zanej przez K o ta s. 36 w id zim y ty lk o ty le , że książka w y szła w B a z y le i w roku 1562. Z azn aczyć n a leży , że bibliografia M odrzew skiego u Sandiusa je s t bardzo n ieścisła: w y sta r c z y n ad m ien ić, że w y d a n ie krakow skie w ed łu g n iego zawiera 5 ksiąg, o b azylejsk im z r. 1559 — ani w zm ianki.

(19)

nie łącząc się z żadną grupą wyznaniową, nie był naprawdę dla nich niebezpieczny. W ystarczyło jednak, aby przynajm niej ay jakimś

szczególe zbliżył się do arian, natychm iast zmobilizował przeciwko sobie m agnatów i biskupów, zwłaszcza że była to już druga połowa wieku, kiedy nadciągały chm ury kontrreform acji. W pierwszym rzędzie m usiała ona rozprawić się z anabaptystam i.

A n a b ap ty ści — co je st ty p o w e dla w szy stk ich ruchów religij­ n ych — uw ażają się za jed y n y ch k on ty n u a to ró w pierw otnego chrze- ścijań&twa. T ylko że tu n acisk na słowo „ p ierw otn y” jest sp ecjal­ nie silny. W ich w łasn ym p ojęciu w yw od zą się an ab ap tyści w prost

od pierurotnej gm in y chrześcijańskiej, która — zdeform ow ana

w średniow ieczu — odradza się ay epoce reform acji, a Avięc ay X V

i X V I Avieku. R u ch y anabaptystÓAY m iały charakter sp ołeczn y

i pozostaAArały ay zAYiązku z Avojnami chłopskim i w X iem czech , n osiły

jedn ak sp ecy ficzn y charakter. O pierając się na 7 rozdz. piątej księgi

M ojżesza i 24 eAvangelii ś a y . M ateusza, an ab ap tyści w zyw ają do

Avalki z k siążętam i jako sługam i złego na ziem i. ZjaAAdają się refor­ m atorzy, k tórzy podają się za proroków Starego T estam en tu i po- ryAYają za sobą tłu m y ożAwcione h iliastyczn ą nadzieją. W y m ien im y

tu T om asza Munzera, działającego około roku 1525 ay T uryngii,

Melchiora H offm ann a ay SzAYecji i In flan tach , Jan a M atth ysa, p ie­

karza z H aarlem u i Jan a B oekelsohna, kraAYca z Leiden. B y ły to ruchy skrajnie fan a tyczn e, operujące starotestam entoAvym i m e to ­

dam i m iecza, gło siły one w spólność dóbr i poligam ię. Zbrojne А ту -

stąp ien ie a n a b a p ty stó w ay M onasterze dało hasło do ruchÓAY poiY-

stań czych o analogiczn ym charakterze ay AAdelu krajach. PoAYStania

utop ion o a y m orzu krAYi, ale ich idea społeczna żyła dalej.

Jeśli chodzi o anabaptystÓAY ay Polsce, to tylko menonici cieszyli się AArzględną tolerancją, tak że skupiska tych HolendrÓAY posiewając się wzdłuż W isły dotarły do WarszaAvy, dotrwały do dziś. Grupa ta bowiem była ściśle izoloAA-ana od społeczeństAYa polskiego. Choć głosiła komunizm, był to komunizm konsumpcji, nie jirodukcji, co ostatecznie sproAvadzalo się do humanitaryzmu. Obce były ich m entalności Avalki rewolucyjne. Toteż Jan Łaski, synoAAdec prymasa, AYÓdz kalwinÓAY polskich, zapeAvne poradził ich oszczędzać, znał bowiem menonitÓAY dobrze z czasÔAv tAvorzenia się ich Avyznania, gdy spraAYOAYał rządy duchoA\Tne Ave Fryzji.

Inaczej było z arianami. Ci byli zaczynem, który mógł wyA\rołać reiYolucję społeczną, a może naAYet przenieść к rwa лее hasła Mona- steru na grunt polski. Stąd też zdenerAYOAYanie magnatÓAY, nie tylko

(20)

D E R E P U B L I C A E M E N D A N D A A C E N Z U R A K O Ś C I E L N A 189

polskich, na wieść o zbliżeniu się Modrzewskiego do arian. Stąd też misja Trecego.

K tóż to taki był Trecy? Dla kalwinów w Polsce była to postać pierwszoplanowa. Przecież ten ich wysłannik dwa lata spędził na studiach w Szwajcarii, studiował Biblię pod kierownictwem samego Kalwina, a Bullingéra nazywał .swoim ojcem, gdyż rzeczywiście był j°g’° domownikiem. Gdy wrócił do kraju, objął odpowiedzialne stanowisko rektora szkoły kalwińskiej w Polsce. Xiezwykle czynny, wykorzystuje swe stosunki w Szwajcarii; bywa tam niem al rok rocznie, bo przecież Szwajcaria była dla naszych kalwinów o stat­ nią instancją. A i dla teologów szwajcarskich Polska była ważną pozycją. Kalwin co praw da nie bardzo wierzył w powodzenie swej doktryny w Polsce, ale po jego śmierci i Bullinger, i Éeza poświę­ cali sprawie Polski wiele energii. Czasem dopingował ich Trecy prezentam i magnatów polskich, dość że taki np. Beza w Epi-

stolarum theologicamm liber units (Genewa 1575) przeszło dziesięć

procent korespondencji kieruje do Polaków (11 listów na 48, 80 stron na 670). Zagadnienie Chrystusa-mediatora Beza porusza wielokrotnie ; poświęcony jest mu jeden z najdłuższych listów, i to w roku 1568. Właśnie w lecie 1567 roku (12 lipca), kiedy dwo­ rzanin Stanisława Myszkowskiego w ykrada Sylw y32, Beza skiero­

32 M odrzew ski, ja k b y nie zdając sobie spraw y z teg o , że na B a z y le ję nie m oże już liczy ć, w y sy ła je do O poryna. Ze słów M odrzew skiego w przedm ow ie do IV S y l w y d ow iad u jem y się nieco o tej zagadkow ej spraw ie. G dy druk I

S y lw y d obiegał już k oń ca, zaalarm ow ano M odrzew skiego w iad om ością, że jacyś

u czen i N iem cy n ap isali dzieło teo lo g iczn e na in teresu jące go te m a ty . J a k z d a l­ szy ch słów M odrzew skiego w y n ik a , b yła to książka Sim lera D e aeterno D ei

filio J e z u Christo et de sp iritu sancto. M odrzew ski w strzy m a ł druk swej książki,

ch cą c w niej zająć stan ow isk o w ob ec w y w o d ó w Sim lera. P rosił w ięc p rzyjaciela, k tó ry p od ob n o p rzyw iózł w iele egzem plarzy teg o dzieła, ab y m u je w y p o ży czy ł. N ie z b y t b lisk ie jed n ak łą c z y ły go stosu n k i z ty m „ p rzy ja cielem ” , skoro sądził, że ten sp ełn i jego prośbę jeśli nie w im ię p rzyjaźn i, to już ch o ćb y d la teg o , iż M odrzew ski pracuje nad p od ob n ym zagadnieniem . J ed n a k d oznał zaw odu i m usiał szu k ać dzieła Sim lera gd zie indziej. D o sta ł je zn aczn ie późn iej, a dru­ karz n alegał, a b y druk k on tyn u ow ać. Z dążył w ięc ty lk o p ob ieżn ie przejrzeć książk ę. Sp ostrzegł ze zdziw ien iem , że autor c y tu je jego pierw szą Sylw ę, która przecież n ie b y ła jeszcze w yd ru k ow an a, i p olem izu je z nią. M imo to zm ienił m iejsca, k tóre autor a tak ow ał storn,achioribus verbis, gd y ż jego zasadą je s t u s tę ­ p ow ać „lepiej u c z ą c y m ” . P o d okonaniu p opraw ek p olecił prow ad zić dalej druk książki. Okazało się jed n ak , że rękopis w yłu d zon o od O poryna i że n ie m ożna g o o d zy sk a ć: „A ccesserat e t stu d iu m popularis cuiusdam m ei — m ów i dalej M odrzew ski — piurn fortasse illud, sed, u t ex istim o , paru in prudens. Is,

(21)

qui-wuje list z wyrazam i czci do tego m agnata, um acniając go n a dro­ dze, k tó rą kroczy ku zbawieniu według inform acji Trecego. Ostrzega go przed błędami następców Ariusza, chce polskiemu protektorow i kalwinów dostarczyć argum entów, których ta k bardzo Myszkowski potrzebuje w walce z przeciwnikami Trójcy Św. (12 lipca 1567 r.

Epistula X I X . Illustri. et mag. Domino d. Stanislao Nascovio [sic] de M iró w , Palatino et Generali Gracoviensi, Gapitaneo Eatinensi et ScMomnicensi). ЛУ innych listach Bezy również wiele wzmianek

o Trecym. l \ rozi on listy Bezy, inform uje adresatów ustnie, zawsze uczczony w duchu Benesansu różnym i superlatywam i. TVyswiad- cza naw et Bezie różne osobiste usługi, załatw iając mu np. sprawy związane z w ydaniem jego dzieł. Beza poświęca mu trzy listy, tak że stosunek z wielkim reform atorem wydaje się bardzo ścisły. To­ też gdy w lecie 1567 Trecy wyłudził od O poryna rękopis Sylw, natychm iast znalazły się one u Bezy. D nia 15 lipca 1567 г., a więc w trzy dni po w ysłaniu do Myszkowskiego listu, k tó ry był podzię­ kowaniem za przywiezione przez Trecego upominki, pisze Beza do Bullingera: „O książeczce Frycza — zdaniem moim na wskroś, niebezpiecznej — napisałem już nieco do ciebie w ostatnim liście. IV ogóle pragnąłbym , aby nasz pan Simler przeczytał ją i zbił, b y ­ łoby to bardzo pożyteczne dla Kościoła i n ad w yraz^potrzebne”

b u sd a m te c h n is, n e q u id d ica m a liu d , u su s, librum m eiim B a silea a b la tu m , a sp o r ta v it, quo v o le b a t. N eq u e vero d oleo, in m anus T igurinorum T h eologo- rum su m m a eru d itio n e p ra esta n tiu m eu m p e r v e n isse ” . M odrzew ski ch w ali n a ­ w et Sim lera ta k , że w y g lą d a to n ieszczerze i n asu w a p rzy p u szczen ie, że p rzed ­ m ow a m iała b y ć cen ą , ja k ą ch cia ł op łacić w y d a n ie d zieła w B a z y le i, k tóre w i­ d o czn ie zn o w u p la n o w a ł: „ N e q u e d u b ito , q u in Sim lerus, vir d o ctissim u s, it a arg u m en tu m h oc tr a c ta v e r it, u t v ix aliquis q u icq u am desiderari p o s s it” . N a ­ stęp u ją dalej p o c h w a ły p od ad resem O poryna, co k aże p rzy p u szcza ć, że w stęp ten z o sta ł n a p isa n y jeszcze w roku 1568, p rzed jego śm iercią. M odrzew ski n ie w sk a zu je, k im b y ł sp raw ca k ra d zieży . C zy ta m y o ty m jed n ak w w ielu m iej­ scach . S an d iu s {Bibl. A n ti -tr in ., s. 38) ta k p isze: „Tnsidiarium h u ic libro stru cta- rum in a ch in a to r fu it T reciu s” . S ta n isła w L u b ien ieck i w sk azu je na rolę k a l­ w iń sk ich te o lo g ó w w tej spraw ie (H i sto ria reformationis polonicae, 1685, s. 220): ,,ille [scilicet T .] praed am p e tita m in casses suos n a c tü s e t in ib i argu m en ta v e r ita tis resp o n sio n ib u s, e x c e p tio n ib u s e t o b iectio n ib u s T rinitariarum lon ge fortiora a n im a d v e r te n s, B a sile a p rotin u s e x c e ss it, e v a d it e t eru p it, e t librum F rician u m b on a fid e sibi co m m o d a tu m a b stu lit et sic ed itio n em lib ri suffla- m in a v it” . G dy M odrzew ski za żą d a ł od T recego w y d a n ia m a n u sk ry p tu , ten w y p a rł się całej sp ra w y . M odrzew ski zw rócił się do S ta n isła w a M yszkow skiego,, lecz sta ro sta krak ow sk i sta n ą ł po stron ie sw ojego dw orzan in a i w sp ó łw y z ­ n a w cy (ibid., s. 221-222).

(22)

D B R E P U B L I C A E M E N D A N D A A C E N Z U R A K O Ś C I E L N A 191

(Epistulae Theologicae, 1597, s. 267). J a k już wiemy, Simler w roku

następnym uczynił zadość tem u żądaniu, a książkę swą poświęcił... Stanisławowi Myszkowskiemu, staroście krakowskiemu i opieku­ nowi Trecego, oczywiście nie bez jego namowy. Teraz rozumiemy, dlaczego starosta ani przez chwilę nie myślał dopełnić swego obo­ wiązku i sprawiedliwie rozsądzić sprawę.

Listy reformatorów szwajcarskich tch n ą jakim ś średniowiecznym fanatyzm em . Co chwila pada słowo Satanas na głowę oponentów, co chwilę wspomina Beza stos Serveta. W tej atmosferze pomysł w ykradzenia Sylw, zapewne powzięty przez Trecego już w Polsce, znalazł zachętę i uznanie. Teologowie szwaj carscy zdawali sobie chyba sprawę, że jest to czyn nieetyczny, godzący лу dobre imię

samego Trecego. Zapewne do tego czynu odnosi się następujące zdanie :

Quod ad d. T hretium a ttin e t, quod fecim u s, non id eo fecim u s, quod de ip siu s fid e e t in te g r ita te quicquam du b itarem u s, sed u t eius e x istim a - tio n i consulerim us, e t spero illi sa tisfa ctu m iam esse responso, quod F ran- cofu rtu m m isim us [B eza do B ullingera 5 w rześnia 1 567].

W zm ianka o Frankfurcie przypom ina nam zdanie z przedmowy do IV Sylwy, gdzie Modrzewski mówi, że przez targi frankfurckie miał Oporyn rozrzucić po „całym świecie chrześcijańskim” jego

Sylwy. Może tam właśnie oburzono się na zawód, którego doznały

rynki księgarskie, gdy Oporyn poinformo\\Tał je o podstępie kal-

л л п п о л у , może tam trzeba było ratow ać Trecego opinię.

Jeśli naw et teologowie kalwińscy nie byh spra5Ycami czynu Trecego, to sankcjonowali fak t przez chętne w ykorzystanie ллту- kradzionego czy wyłudzonego rękopisu. Zdaje się jednak, że лгукга- dzenie rękopisu nie jest jedynym grzechem Trecego лтоЬес Sylw. D ystych Otwinotvskiego mÓAvi, że Trecy dw ukrotnie przeszkodził Avydaniu dzieła: Bex Augustus iussit, Friez scripsit, Trecius astu

Sub proelio scripta haec bis niger impediit. Sylwy nadeszły do Bazylei

w 1566 roku. W lecie 1567 \vykrada je Trecy i natychm iast od­ daje do dyspozycji teologów” szwaj carskich. Gdy лугаса do kraju

лу jesieni tegoż roku, zapewne on sam inform uje Modrze\yskiego

o planowanym przez Simlera dziele. W ten sposób zyskuje w strzy­ manie przez Modrze5vskiego druku Sylw, przez co podstęp jego wy­ chodzi na ja5v później. Харелгпе jego m a też na myśli Modrze\yski wspominając o „przyjacielu” , któ ry przywiózł ллйе1е egzemplarzy Simlera, ale nie chciał mu ich wypożyczyć (ллиету, że Trecy istotnie

(23)

je przywiózł. W ten sposób przeszło przez rok utrzym ał on sprawę w tajem nicy, co oczywiście było m u na rękę.

J a k w ydobył Trecy rękopis od Oporyna? Zdawałoby się, że wytrawnego wydawcę, świadomego in tryg reformatorów, nie łatwo będzie oszukać. Można snuć różne hipotezy. Zmieniały się w tedy szybko przekonania ludzkie. Miał np. Oporyn dane, aby w roku 1559 uważać za przyjaciela Modrzewskiego — Mikołaja Dłuskiego, siostrzeńca Myszkowskiego, skoro umieścił лу лvydaniu De Bepublica tegoż roku Aviersz na cześć Modrzewskiego napisany przez H erte- liusa, dedykow any Dłuskiemu. Zapewne za przyjaciela Modrze\\T- skiego uważał też i Trecego, k tó ry był ллгус1юллталли^ siostrzeńcóiy Myszkowskiego w Polsce. Jeśli naw et nie osobiście, to przez D łu­ skiego mógł działać Trecy, bo Oporyn mógł nie лл-iedzieć o zmianie przekonań religijnych Dłuskiego. Przypom nieć tu w arto, że Oporyn już od roku 1564 nie prowadzi samodzielnie drukarni, bo właśnie

л у 1567 ją sprzedaje, лу rok zaś później um iera. Może już mniej

orientuje się лу biegu луура0колу i л у ludziach, nie trzym a лу ręku

лvszystkich spraw ; przy ogromnym napięciu nam iętności ludzkich

л у okresie reform acji było to rzeczą niebezpieczną, bo na ta k ą clrwi-

lę czekali tylko fanatycy religijni ty p u Trecego.

SprawTa De Mediatore i Sylw rzuca światło na stosunki p an u ­ jące w Bazylei л у okresie o kilka czy kilkanaście la t późniejszym

niż лл-ydanie bazylejskie De Bepublica. Zdaje się jednak, że'm ożna przyjąć, iż w okresie лууdania De Bepublica sytuacja zasadniczo była podobna. Jeśliby ta k było, to zagadkowe słowa O poryna o przeszkodach losu, o których na razie nie ллго1по толлйс, o zbrodniarzach, których nie л у о 1 п о dokładnie określić, Ayyraźnie

w skazywałyby na rodzaj trudności, z którym i musiał się borykać.

Z niewątplhvego faktu, że cenzura kalwińska często zmieniała te k st utworów- drukow anych u Oporyna, nie лл-ynika jeszcze, że Avłaśnie De Bepublica została zniekształcona przez cenzurę. Zdaje się, że losy były dla niej 1а8калуе. Choć w roku 1555 uderzyła już pierwsza fala fanatyzm u kalwińskiego, jednak — jak лл-spomnie- liśmy — dzieło Modrzewskiego сепгиголуа! jeszcze przyjaciel Opo­ ryna, Curione. Możemy więc przypuszczać, że O poryn m a jeszcze pewną swobodę. Zapewvne jednak O poryn albo doradzał Modrzew­ skiemu pewne zm iany, albo sam je przeąmnvadzał, осгулл1йс1е ghnvnie w księdze o Kościele.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Rola empatii w marketingu relacyjnym i budowaniu lojalności klientów Jakość usług obok marketingu i obsługi klienta stanowią główne obszary, z których wywodzi się

•Prawo Charlesa mówi, że przy stałej objętości gazu stosunek ciśnienia i temperatury danej masy gazu jest stały p/T = const.;.. •Prawo Gay-Lussaca stwierdza, że dla

O kryzysie możemy mówić dopiero wtedy, gdy spełniony jest cały ciąg wymienionych przez nią zależności: duża liczba negatywnych wzmianek w internecie &gt;

–Wprowadzamynowypomocniczyzas´obchessGameorazpredykatybinarne: ref,player1iplayer2 –Mo˙zemyterazwyrazi´creferee(X,Y,Z)jako: Siecisemantyczne—j ֒ezykRDF33

jeśli ubezpieczony 0-latek umrze przed upływem 2 lat, to wypłata 10 jednostek jest płatna na koniec roku śmierci, po upływie 2 lat jest wypłacana renta w wysokości 1 na

Cross sections of the center line of the textured disk together with the result of the Richardson-Lucy algorithm (left) and the ICTM algorithm (right) with and without

Jeżeli byśmy chcieli wykorzystać tę form ułę do zdefiniowania wszech­ mocy Bożej, m usielibyśm y zauważyć, że w stosunku do pojęcia Chris­ tiana tak pojęta

Prezentowane tutaj wykłady przybliżą nam zagadnienie informacji jako tworzywa rzeczywistości, ukażą uwarunkowanie aksjologiczno-antropologiczne badań genetycznych i