Tomasz Rodowicz
Dyskusja Stanisława Ignacego
Witkiewicza ze współczesną mu
filozofią
Studia Philosophiae Christianae 12/2, 43-74
1976
Studia Philosophiae Christianae ATK
12/1976/2
TOMASZ RODOWICZ
DYSKUSJA STANISŁAW A IGNACEGO WITKIEWICZA
ZE WSPÓŁCZESNĄ MU FILOZOFIĄ 1
Uwagi w stępne. 1. Perspektyw a historiozoficzna, a) Teoria rozwoju społecznego, b) Krytyka pragmatyzmu, c) K rytyka irracjonalizmu Berg sona. 2. Perspektyw a ontologiczina a) Koncepcja nauki i rola filozofii w nauce, b) Krytyka fizykalizm u, c) Krytyka psychologizmu, d) K ryty
ka fenom enologii, e) Krytyka logistyki. 3. Zakończenie. Uwagi wstępne
Przy w n ikliw ym czytan iu S. I. W itkiew icza (1885— 1939, pseudonim W itkacy), szczególnie jego p rac teoretycznych, w i dać w y raźnie n iero zerw aln y zw iązek jego teo rii rozw oju spo łecznego — historiozofii — z teo rią sz tu k i i filozofią. N ie są to odrębne dziedziny w k tó ry c h się w ypow iadał on jako m alarz, dram aturg czy filozof sam ouk, ale jed n a dziedzina, jed e n obszar poszukiwań w różny sposób odpowiedzi na py tan ie o ostatecz ny sens i cel ludzkiego tw orzenia i o ostateczną p raw d ę o rze czywistości. T ym obszarem poszukiw ań i p y ta ń staw ianych przez W itkiew icza współczesności i historii, zająłem się w tej pracy. O ryginalność jego poglądów i osam otnienie w walce o te w arto ści w filozofii, k tó re były obce jem u w spółczesnym , świadczą o w ielkiej indyw idualności i bezkom prom isow ości dociekań W itkiew icza.
Bardziej w artościow e i ciekaw e w y d ają się być jego p y ta nia, jakie postaw ił filozofii i epoce, oraz cele i zadania, jakie stawiał przed filozofią, niż sam a odpowiedź w postaci sy ste mu filozoficznego, zaw arta w głównej p rac y filozoficznej pt. 1 Arytkuł ten jest przeredagowaną (pracą m agisterską pisaną pod k ie runkiem ks. doc. dr hab. B. Dem bowskiego na wydziale Filozofii Chrześ cijańskiej ATK w Warszawie.
„Pojęcia i tw ierdzenia im plikow ane przez pojęcie istn ien ia”, W arszaw a 1935, zw anej przez niego „głów niakiem ”.
J e st w iele przyczyn, k tó re złożyły się na to, że system filo zoficzny W itkacego, owoc jego 15-letnich dociekań, nie w y w ołał większego oddźw ięku w filozofii polskiej. Głów ną w inę ponosi jed n a k za ten fak t sam W itkiewicz. Chcąc uściślić i w jak im ś sto p n iu sform ułow ać sw oją koncepcję, użył zapisu sym bolicznego, co p rzy jego w y szukanym i skom plikow anym sty lu nadało zupełnie nieczy teln y c h a ra k te r tej ogromnie ory- genialnej i głębokiej m yśli filozoficznej Polski lat m iędzyw o jen n ej. Z jego w spółczesnych ty lk o Tadeusz K otarbiński, J a n Leszczyński i Bolesław Sobociński próbow ali odczytać w łaści w ie m yśli W itkiew icza i naw iązać z nim dyskusję. Do dziś opracow ań filozofii W itkiew icza pow stało zaledw ie kilka, z cze go n ajcenniejsze są p race K rzysztofa Pom iana 2 i Bogdana K a rola M ich alsk ieg o 3, a także w spom nianych w yżej K o ta rb iń s k ie g o 4, L eszczyń sk ieg o 5, oraz opracow anie E. W olickiej 6 i n a j nowsza dy sk u sja J. W. S a r n y 7. O grom na natom iast lite ra tu ra pow stała w zw iązku z jego tw órczością arty sty czn ą: literacką, dram aty czną i m ala rsk ą oraz w zw iązku z jego teo rią sztuki — Teorią Czystej Form y.
W ydaje się jednak, że nie sposób w pełn i zrozum ieć a r ty stycznej twórczości W itkiew icza, czy jego p rac teoretycznych bez znajom ości filozoficznych założeń i zasad, na k tó ry ch oparł swój system . D opracow yw ał je przez w iele lat i one im pliko
2 K. Pomian: Człowiek pośród rzeczy, Warszawa 1973, 181— 197. 3 В. K. Michalski: System „Ontologii Ogólnej....” Studia o Stanisławie W itkiew iczu, Ossolineum 1972, 199—227.
4 T. Kotarbiński: Recenzja...” Przegląd Filozoficzny” 39 (1936) z. 2. 168—177; tenże: Filozofia St. I. W itkiewicza, w: Stanisław Ignacy W it kiew icz człowiek i twórca, W arszawa 1957, 11—21.
5 J. Leszczyński: Filozof m etafizycznego niepokoju, w: Stanisław Igna cy W itkiew icz człowiek i twórca, 93—119.
6 E. Wolicka: E stetyka m etafizyczna St. I. W itkiewicza, „Studia P hilo sophiae Christianae”, 5/1969/2, 159—177.
7 J. W. Sarna: O obiektyw ną interpretację filozofii Stanisława Ignace go W itkiewicza, „Studia filozoficzne”, 8 (1974), 79—91.
wały w szystkie inrne jego rozw ażania, p rzen ik ały przez całą jego twórczość.
We w spom nianych opracow aniach filozofii W itkacego, a u to rzy k o n centru ją się na w y n ik u jego poszukiw ań, na jego sy stemie Ontologii Ogólnej. N ie znalazłem w całej ogrom nej li teraturze poświęconej W itkiew iczow i pracy, k tó ra om aw iałaby jego dyskusje z filozofią m u współczesną, oraz określała w imię czego, w imię jakiej filozofii walczył. W yjątkiem je s t praca K. Pomiana, w k tó rej sam a u to r jed n a k określa to opracow anie jako w stęp n y p rzegląd problem atyki. K. Pom ian om aw ia filo zofię W itkiew icza w p erspektyw ie, k tó rą określiłem w tej pracy jako persp ek ty w ę ontologiczną, nie zajm u je się zaś p e rsp e k ty wą historiofizyczmą. W sw ojej filozofii społecznej W itkiew icz ukazał ścisłą zależność m iędzy rozw ojem społecznym ludzkości a myślą filozoficzną danej epoki. Tak określa prag m aty zm i ir racjonalizm Bergsona. O stra k ry ty k a obu ty ch kierun kó w m a bardzo duże znaczenie w bojach W itkiew icza o filozofię (m e tafizykę). Je st ona przeprow adzona wcześniej niż późniejsze dyskusje, k tó re tk w iły ju ż nie tylko w p ersp ekty w ie omtolo- gicznej. Nazwa, k tórej tu użyłem określa argum en tow an ie i od woływanie się w yłącznie do pojęć z obszaru antologii (filozofii). Wydaje się że dla pełnego o brazu polem ik W itkiew icza, nie sposób je s t pom inąć także tej w sześniejszej p e rsp e k ty w y hi- storiofizycznej.
Ta p raca zaś m a za zadanie przedstaw ić k ry ty k ę filozofii, jakiej dokonał W itkiewicz, filozofii jak ą czytał i z jak ą się zetknął w sw oim środow isku.
Będę sta ra ł się przedstaw ić dy skusje i spory W itkiew icza, aby ukazać w im ię czego k ry ty k o w ał on znaną m u filozofię. Jakie sam w idział p e rsp e k ty w y p rzed filozofią, jak ie w edług niego spełniać m iała zadanie. D yskusję tę podzieliłem na dwie części: w pierw szej przed staw iam k ry ty k ę filozofii X X w ieku dokonaną przez W itkacego z p e rsp e k ty w y historiozoficznej, w drugiej d y sk u sję czysto filozoficzną przeprow adzoną z po szczególnymi n u rta m i filozoficznym i, persp ektyw ie, któ rą okre śliłem jako p ersp e k ty w ę ontologiczną.
Duże tru d n o ści w y n ik ły z term inologii używ anej przez W it kiewicza. Ju ż sty l jego w ypow iedzi je s t bardzo zawiły, często jed n a m yśl rozbita je s t na całej stro n ie d ru k u i p rze p lata się z w trętam i, w y jaśn ien iam i i uzupełn ieniam i au to ra. T erm i nologia zaś je s t też bardzo niejasna. W itkiew ciz sam w p ro w adził szereg term inów now ych, przez siebie skonstruow anych. W ielu term in om nadał now e znaczenie, m iędzy innym i term in „jakość” oznacza u niego p ro sty elem ent doznania zmysłowego. W ielu term in ów now ych nie w y jaśn ia i należy dopiero z kon tek stu w yłaniać ich w łaściw e znaczenie. Term inów „filozofia”, „ontologia” , „m etafizy k a” używ a często zam iennie, lecz zakre- nowo n ajszersze je st pojęcie „filozofii”, w jego obszarze m ie szczą się w szystkie n u rty i cała p ro b lem aty k a filozoficzna. W it kiew icz w pierw szym okresie sw ojej tw órczości częściej używ a te rm in u „m etafizyka” postu lu jącej jej upraw ianie i staw iając ją obok sztuki jako najw yższą form ę ludzkiej działalności. W lata ch 30-ych W itkacy rzadziej używ a ju ż tego term in u zastępując go słow em — bardziej n e u tra ln y m — „ontologia”. S ystem swój, dzieło życia, określa jako „System Ontologii Ogól n e j”. Można przypuszczać, że w ty m późniejszym okresie przez m etafizykę rozum ie W itkiew icz naukę, k tó ra w sposób całko w ity (absolutny) sta ra się w ytłum aczyć rzeczywistość. I tak fizykalizm głoszący tezę o w yłączności swoich tw ierdzeń staje się nieup raw nio n ą m etafizyką, p rzy czym problem co jest u p ra w nione, a co nie, je st ju ż innym problem em . W edług W itkiew i cza up raw nio n ą m etafizy k ą je s t w łaśnie jego system Ontologii Ogólnej.
W itkacy bardzo często używ a te rm in u „P raw d a A b solu tna”. M ianem ty m określa on o biektyw ną i p ełną w iedzę o rzeczyw i stości, k tó ra zasadza się na w yró żn ien iu dwoistości istnienia. T erm in u „Istnienie Poszczególne” W itkiew icz używ a dla ok re ślenia „Ind y w idu u m czasow o-przestrzennego” czyli w szelkie go „stw o ru żyw ego”. Pojęcie „Istnienia Poszczególnego” p rze ciw staw ia W itkiew icz pojęciu „istn ien ia” lub „Całego istn ien ia” jako sum y Istn ień Poszczególnych. T erm inu „uczucia m eta fizyczne” używ ał W itkiew icz bardzo często w pierw szych o k re
sach sw ojej twórczości. Uczucia te p ch ały zawsze człowieka ku W ielkiej T ajem nicy Istn ien ia i to one są w aru n k iem ko niecznym w szelkiej praw dziw ej tw órczości a rty sty czn ej, reli gijnej czy filozoficznej. W ro k u 1931 W itkacy określa w yraże nie „uczucia m etafizyczne” jako n iefo rtu n n e zm ieniając je na „uczucia” lub „bezpośrednio d an a jedność osobowości” 8.
1. PERSPEKTYWA HISTORIOZOFICZNA
a) T eoria rozw oju społecznego
Badając dzieje ludzkości St. I. W itkiew icz analizow ał w k aż dej epoce h istorycznej dw a zasadnicze, w edług niego, p rob le my: stopień uzależnienia m as od władców i w y n ik ający z tego stopień uspołecznienia ludzkości oraz drugi problem : w ystępo wanie w d anej epoce tzw . uczuć m etafizycznych, będących źró dłem i podstaw ą trzech, jed y n ie w artościow ych, dziedzin ludz kiego działania: religii, filozofii i sztuki. W itkacy sta ra się znaleźć stałe pow iązania m iędzy ty m i dwom a obliczam i epoki i wykazuje, że zachodzi zw iązek o dw rotnie p ro p o rcjo n aln y po między stopniem uspołecznienia ludzkości a intensyw nością w y stępowania uczuć m etafizycznych. Im bardziej w danej epoce interesy jed n o stk i są podporządkow ane interesom ogółu, tym słabsza je s t wg W itkiew icza w szelka tw órczość relig ijn a, a rty styczna i filozoficzna.
Rozwój społeczny bada więc W itkacy w aspekcie w ystęp o wania intensyw ności uczuć m etafizycznych w d an y ch społe czeństwach. Cała jego teorią rozw oju społecznego służy w łaś ciwie do udow odnienia jednej tezy; rozwój w artości, jak ą je s t dążenie do ogólnego szczęścia całej ludzkości, pow oduje zanik motoru w szelkiej ludzkiej twórczości, jak i stanow ią uczucia metafizyczne. In ny m i słow y dążenia do ogólnego szczęścia wszystkich jed n o stek jest odw rotnie p ro p o rcjo n aln e do ro z woju uczuć m etafizycznych. P rz y czym rozwój zachodzi ty l-8 St. I. W tkiewicz: U czucia m e t a f i z y c z n e , „Ilustrowany Kurier Codzien ny”, (1931'345), 11.
ко w jed n y m k ieru n k u : ku ogólnem u szczęściu w szystkich ludzi. A nalizy W itkiew icza przeprow adzane są zawsze na dwóch płaszczyznach; płaszczyźnie stosunków społecznych czyli stopnia zależności tłum ów wobec władców i na płaszczyźnie w aru n ko w an ej przez stosunki społeczne, płaszczyźnie in ten sy w ności uczuć m etafizycznych stanow iących o k u ltu rz e danej epoki.
Pokrótce dzieje nasze począw szy od starożytnego E giptu p rzed staw iają się następująco: Człowiek stojąc wobec T ajem n i cy Istnien ia i wobec nieobjaśnionych naukow o sił p rzy ro d y czu je grozę i sam otność swego Istnienia w e wszechświecie. Dążąc do uspokojenia tych uczuć antropom orfizuje te tajem nicze si ły i przekształca je w bóstw a, sta ra się w ja k najw iększej m ie rze przybliżyć je sobie, nadać im sw oje w łasne cechy, aby były one czymś półznanym , stojącym m iędzy człow iekiem a T ajem nicą. Na granicy tej w ielkiej T ajem nicy Istnienia tw orzy się religia, a m etafizy k a na ty m etapie rozw ija się w form ie w iary religijn ej. A bsolutna w ładza faraonów , cesarzy i królów m o gła k w itn ąć nie tylko w oparciu o siłę 9. U strój taki zachować się mógł tylko dlatego, że w ładcy staw iali siebie w rzędzie bóstw na granicy W ielkiej Tajem nicy, byli pośrednikam i m ię dzy straszliw ą Tajem nicą Istnienia a szarym tłum em , dzięki czem u w ładali nim, jednocześnie nad ając m u sens istnienia, si łę i organizację. W drogę w ładcy w chodzą jed n a k kapłani m a jący w swoich ręk ach religię i w ładzę naw et nad panującym , gdyż to oni n ad ają m u boską moc, jako ci „którzy bezpośred nio z bogiem obcują i przew yższają go stopniem w tajem n icze nia. Dążą do podporządkow ania sobie w ładcy, z któ ry m i to czyć będą w alkę o panow anie n ad św iatem . W alka toczy się
9 Mówiąc o niesprawiedliwości i potw ornym w yzysku mas — dziś ze
zdum ieniem prawdziwych dem okratów nie m ożem y pojąć, że tłum ten mógł znieść tyle cierpień i znęcań nad „godnością człowieka,, bez pro testu i buntu, że nie zm iótł dręczących go potężnych panów i nie za prowadził jakiegoś komunistycznego ustroju. (Nowe form y w m alarst w ie i inne pisma estetyczne, W arszawa 1959, 124)
w oparciu o m asy, każda ze stro n w yn ag rad za tłu m coraz w ięk szymi sw obodam i i oświeceniem . W w alce tej w ładca przeciw stawiając się k apłanom siłą rzeczy św ietczeje, znika jego bo ska moc, a zarazem osłabia się w ładza przez nad ane swobody, przez podw ażanie jego potęgi z jed n ej stro n y przez kapłanów , z drugiej przez grono otaczających go w ysokich urzędników , których znaczenie rośnie z każdą w y g ran ą w ojną.
Zamyka ten pierw szy eta p dziejów ludzkości W ielka Rew o lucja F rancuska. P rzełom w histo rii ludzkości polega na uśw ia domieniu sobie przez m asy w łasnej siły, n a uśw iadom ieniu sobie po raz pierw szy p raw a do w ładzy. O dtąd h isto ria o d w ra ca się w d ru g ą stronę, m asy dążą do w ładzy, ru ch ich zaczyna ogarniać całą k u lę ziem ską 10. Nie znaczy to, że w ład cy zanikną. Będą oni istnieć i n a ty m etapie rozw oju społecznego, ale nigdy nie będą oni w ładcam i na m iarę daw nych, sam ych dla siebie, lecz będą jed y n ie narzędziam i w ręk ach m as, będą im zawsze, przynajm niej w edług głoszonych przez nich zasad, służyli (w praktyce zależnie od ich sprytu). Tw orzy się, ja k sądzi W itkie
wicz, now a reliigia, now y fetysz — społeczeństw o, k tó re należy czcić, jem u w szystko podporządkow ać.
Masy dążą do osiągnięcia tego co im było do te j p o ry zaw sze zakazyw ane i nieosiągalne: użycie m aterialne. S ta je się to prawem istnienia. Ta now a k u ltu ra tw o rzy sobie p otrzebną filozofię. K ry te riu m praw dziw ości sta je się więc użyteczność: to jest p raw d ziw e i o ty le, o ile je s t użyteczne dla społeczeń stwa. Dążenie do ogólnej szczęśliwości ludzkości pow oduje w ię cej: użyteczność sta je się k ry te riu m w szechw artośei. Moż na powiedzieć, że determ inizm i k atastro fizm p rzeb ija u W it kacego z jego zasady nieodw racalności zjaw isk społecznych. Je st to to, od czego n ie jesteśm y w sta n ie uciec ani się odżeg nać. Świat dąży do m aksym alnej szczęśliwości ludzi i do up ad k u najwyższych w artości: filozofii, religii i s z tu k i11.
10 Tamże, 126.
u Ten cień s t r a s z liw y , p r z e d k t ó r y m d rżą w ł a d c y ś w ia t a ,k t ó r y grozi
zgubą p o jm o w a n iu T a j e m n i c y Is tn ie n ia c z y n i ą c z f i lo z o f ó w sługi sw o ic h
Zdaniem W itkiew icza m asy w swoim dążeniu do w ładzy zanegow ały całkow icie dziedziny o najw yższych w artościach w dotychczasow ych układach społecznych, a przede w szystkim religię i m etafizykę. Dążąc do uspokojenia uczucia sam otności indy w id u u m w nieskończoności istnienia, w prow adziły na m iejsce religii, m etafizyki i sztuki nowego fetysza — społe czeństwo. Stało się ono najw y ższą w artością dla człowieka. Po jęcie społeczeństw a z istoty swojej zanegow ało najw yższe w e dług W itkiew icza praw o Istnienia; ograniczoność i jedyność każ dego Istn ien ia Poszczególnego.
Cel ogólnej szczęśliwości i najw yższa w artość — społeczeń stw o — w konsekw encji zm uszają do przyjęcia nowego k ry te riu m oceny działalności człowieka w tym że społeczeństwie. K ażda działalność człowieka będzie zaakceptow ana, o ile będzie ona pożyteczną dla społeczeństw a. K o nsekw entnie to le ru je się każdą praw dę, o ile je s t użyteczną, lub co najm niej nieszkodli wą. Takie stanow isko je s t w yrazem b ra k u potrzeby w uspołecz n ionych m asach poznania P ra w d y A bsolutnej; je s t to więc sta nowisko całkow icie antym etafizy czn e . W itkiew icz nie w idzi możliwości odw rócenia biegu historii, bow iem n aw ró t uczuć m etafizycznych jest przeciw ny w ygodzie społecznej, p raw d y m etafizyczne są bowiem o k ru tn e i n ik t nie chciałby dośw iad czać potw orności istnienia w zam ian za używ anie dóbr m ate rialny ch , ty m bardziej, że w edług W itkacego takie w ygodne zw ierzęce w egetow anie sp rz y ja n a jb a rd zie j zanikow i uczuć m etafizycznych. W ykazał więc W itkacy, że uczucia m etafizycz ne uleg ają zanikow i ,że człow iek w spółczesny s ta r a się ich u n i kać, oddalić je od siebie, zastąpić fetyszem społeczeństw a. Czło w iek dąży do zautom atyzow ania, zm echanizow ania sw ojego ży cia, jego celem jest jedynie coraz lepsza pozycja m ate ria ln a spo
w y m a g a ń , i k t ó r y a r t y s t ó w strą ca na dn o obłędu , to o rg a n izu ją ca się m a s a d a w n y c h n i e w o l n i k ó w , k t ó r e j o l b r z y m i ż o ł ą d e k i żą d z a u ż y c ia w s z y s t k i e g o , co d o tą d b y ło j e j o d ję t e , s t a je się p r a w e m is tn ien ia na n a s z e j pla necie. W a l c z y ć z t y m n ie p o d o b n a i ś m ie s z n i są t y l k o w ł a d c y dzisiejsi, k t ó r z y z ch ęci u t r z y m a n i a p o z o r ó w s w o j e j p o tę g i p o s t ę p u j ą j a k lu d z ie r z u c a j ą c y się p od p o c ią g w celu j e g o z a t r z y m a n ia , (tamże, 125).
łeczeństwa, a uczucia m etafizyczne jed y n ie m u w ty m przesz kadzają. Filozofia i sztu ka każdej epoki jest zdeterm inow ana i określona przez k u ltu rę , k tó ra z kolei w yznaczona je s t sto sunkami społecznym i, a raczej stopniem uspołecznienia ludzi danej epoki. K ażda epoka, m ówi W itkiew icz, m a tak ą filozofię, na jak ą zasługuje. W itkiew icz zastrzega się jed nak , że nie jest w stanie określić, czy zm iany społeczne są bezpóśrednią p rzy czyną p o w stania ty c h „ u sp ak a jają c y ch ” św iatopoglądów i sto jącej za n im i filozofii, ale stw ierd za fu n k cjo n aln y zw iązek m ię dzy przem ianam i a zjaw iskiem w dziedzinie filozofii i sztuki.
b) K ry ty k a p rag m aty zm u
Geneza. W rozw oju społecznym widzi więc W itkacy genezę filozofii, jak a pojaw iła się n a przełom ie X IX i X X w ieku, i k tó rą określono jak o pragm atyzm . P ra k ty c z n e w artości były w e dług W itkiew icza naczelną p raw d ą u zaran ia dziejów ludzkoś ci i były m o to rem jej pierw szego ro zw o ju .Lecz w b ardzo n ie długim czasie duch ludzki oderw ał się od tego „błędnego koła prawd w zg lęd n y ch ” i skierow ał się ku poznaniu P ra w d y Abso lutnej. W w ielow iekow ej w alce o tę P raw d ę, w w alce, któ ra spłodziła n ajw spanialsze dzieła m yśli ludzkiej, zagubił się sens tej wartości, ja k ą je s t sam a P ra w d a A bsolutna. Zaczęto m ówić o nieefektyw ności tak ich poszukiw ań i b ra k u p rak ty czn y ch korzyści. Jednocześnie rozwój społeczny doprow adził do tak ie go osłabienia uczuć m etafizycznych, że zaniechano poszukiw ań stricte filozoficznych. Ludzkość w sw o jej filozofii pow róciła do wartości p rak ty c zn y c h nad ając im c h a ra k te r zasad i idei programowych. P rag m aty zm w edług W itkiew icza istniał zaw sze w m yśli ludzkiej, bow iem życie człow ieka zawsze w okre ślony sposób je s t zw iązane z całym szeregiem w artości p ra k ty cznych. N atom iast na początku X X w iek u uczyniono z p rag m a tyzmu do k try n ę. S tało się ta k po p ierw sze dlatego, że lu dz kość na ty m etapie rozw oju dążyła do stw orzenia tak iej filo zofii, k tó ra służyłaby now ej najw yższej w artości. Tą w artością uczyniło siebie s p o ł e c z e ń s t w o . J e st to w edług W itka cego „now y fety sz ”, k tó ry pojaw ił się n a m iejsce s ta re j religii.
K ażde działanie każdej jed n ostk i m a społeczeństw u służyć i je m u m a być podporządkow ane. Z m ieniają się k ry te ria oceny działań i k ry te ria praw dy. To, z czego m ożna zrobić użytek społeczny, staje się praw dziw e. I w łaśnie w ty m m iejscu n ale ży w edług W itkiew icza szukać źródeł p ragm atyzm u. Ponadto genezy p rag m aty zm u należy dopatryw ać się w złej sytuacji, w jak iej znalazła się filozofia końca X IX w iek u .W dziejach f i lozofii dążenie do p raw d y m iało cel sam w sobie, ale, ponie waż filozofowie sta n ę li przed problem am i do końca nierozw ią- zalnym i, zaniechano zdaniem W itkacego „p raw dziw ej” filozo fii jako bezcelowej i bezpłodnej zapom inając, że w filozofii chodzi nie o rozw iązanie tych problem ów , ale o ich rozw iązy wanie. M etafizyka poniosła klęskę, p rag m atyzm z w y c ięż y ł12.
P rzedm iot, zadania i cele pragm atyzm u. Filozofia przestała dążyć do poznania p raw d y o rzeczyw istości, tej jed yn ej m ożli w ej p raw d y, k tó rej n ieprzyjęcie rów nałoby się absurdow i.
P ra w d ę tę orzekającą o rzeczyw istości w jej najgłębszych u w a ru n ko w an iach w o b iek ty w ny i pojęciow y sposób, określił W it kiew icz jak o P ra w d ę A bsolutną.
Cel ja k i postaw ili sobie filozofowie w spółcześni W itkiew i czowi, niezależnie czy są to pragm atyści czy irracjonaliści jest w edług niego jeden: całkow ite odw rócenie się od Tajem nicy Istnienia. W ykazanie nie ty lk o niem ożności poznania P raw d y A bsolutnej, ale także tego, że takiej p raw d y w ogóle nie ma. W szelkie dążenia w jej k ieru n k u są bezw artościow e. W itkie w icz określa to zadanie, jak ie postaw iła sobie w spółczesna m u filozofia, jako odw artościow anie T ajem nicy Istnienia. P roblem najb ardziej zasadniczych i p ierw o tn y ch p raw rządzących rze czyw istością je st w edług p rag m aty stó w i bergsonistów proble m em byłym , nad którego rozw iązyw aniem filozofowie stracili stulecia zupełnie niepotrzebnie. N ależy zdaniem p ragm aty stów przejść w reszcie do spraw o w iele w ażniejszych, do sp raw ży cia praiktycztnego ł3.
12 Tamże, 146.
13 ...na p i e r w s z y p la n w y s u n ę ła się k w e s t i a s a m o rzą d z ą c e g o się s p o łe
P rzedm iotem filozofii p rag m a ty z m u s ta ją się w szelkie teorie, koncepcje i m odele rzeczyw istości, k tó re mogą przynieść ja k i kolwiek pożytek, k tó re w jakim kolw iek stopniu znajdą zastoso wanie w prak ty ce.
K ry teriu m praw dy. P ra k ty k a w yznacza tylko jedno jed yn e kryterium : użyteczność. K ażda więc p raw d a je s t m ożliw a do przyjęcia, o ile je s t użyteczna, o ile w życiu prak ty czn y m z n a j duje zastosow anie .O czyw istym jest, że o ta k ie j praw dzie nie można mówić w odniesieniu do jednostki. P ra k ty k a bowiem nakazuje powszechność stosow alności tej p raw dy. W itkiew icz łączy to ze sw oją teo rią rozw oju społecznego tw ierdząc, że na tym stopniu uspołecznienia ludzkości, p rzy tak im zdegradow a niu jed no stk i jako indyw iduum , praw dziw e może być jed yn ie to, co je s t społecznie użyteczne u .
Teorie m ogą być w zajem nie sprzeczne, m ogą się w zajem nie wykluczać, ale jeśli m ożna z nich zrobić bezpośredni u żytek społeczny — będą one rów nie praw dziw e.
Podsum ow anie. Z arzuty , k tó re staw ia W itkiew icz p rag m aty z mowi m ożna sform ułow ać w pięciu pu n k tach :
1. P rag m aty zm „odw artościow uje Tajem nicę Istn ien ia ” czyli odrzuca jak o bezcelowe i bezw artościow e dociekanie n ajg łęb szych, n ajb ardziej p ierw o tn ych i zasadniczych p raw istnienia. 2. P ra g m a ty zm je s t filozofią „u sp o k ajającą”. O dw raca m yśl ludzką od sp raw zasadniczych, k ieru jąc ją na sp raw y życia praktycznego, w ygody społecznej i użycia m aterialn ego s ta rając się uśpić w człow ieku jego uczucia m etafizyczne, uśpić jego prag n ien ie poznania praw dziw ej rzeczywistości.
szczęśliwi, a d ą ż e n i e do p r a w d y , nie m a j ą c e ż a d n e g o w k ie r u n k u u s z częśliwiania zn a cz en ia , stało się sp o łeczn ie b e z w a r t o ś c i o w y m , a n a w e t szkodłiw ym . (Tamże, 148).
14 ...doprow adziło nas do uznania c z y s to p r a k t y c z n e j filozofii życia, w
której (....) p o z w a l a m y na k a ż d ą w ia rę, b y l e b y ona b y ła u żyteczn ą . A
ponieważ nie m o ż e tu ch odzić o p o ż y t e c z n o ś ć j e d y n i e o so b istą d a n e g o s y stemu p o ję ć , w ię c k r y t e r i u m d la ocenia nia p r a w d y s ta je się p o ż y t e c z ność społeczna, k tó r a j e s t w z g l ę d n a z a l e ż n ie od tego, z p u n k t u ja k i e j klasy b ę d z i e m y ją r o z p a t r y w a ć . (Tamże, 146).
P rag m aty zm jest filozofią szczęścia, nie jest filozofią praw dy. C elem tej filozofii nie je st poznanie rzeczyw istości, ale celem jej, w edług W itkiew icza, je s t służenie społeczeństw u w p ro cesie jego rozw oju k u zapew nieniu m u dobrobytu. Są to dwie drogi, zdaniem W itkiew icza, w ykluczające się w zajem nie: droga do szczęścia i droga do praw dy. Dążąc do szczęścia i dobrobytu ludzkość zam yka oczy, o kłam uje się w y rzek ając się praw dy. Ten, kto zdecydow ał się iść k u praw dzie, naraża się na cier pienia w ynikające z błądzenia i ogrom nej drogi, jak a jest jesz cze do przebycia ku Praw dzie A bsolutnej.
4. P rag m aty zm d eg rad u je absolutne znaczenie p raw d y ne gując jej niezm ienność i bezwzględność. W ynika to z p rz y ję tego przez p rag m aty stó w k ry te riu m praw d y. To co jest p ra w dziw e w d anym m om encie w innej sy tu acji i czasie może być ju ż nieużyteczne, n atom iast użyteczna może być każda inna praw da. W artość każdej idei i jej praw dziw ość sta je się w prost prop o rcjo n aln a do jej użyteczności.
5. To sam o pragm aty czn e k ry te riu m p raw d y w yznacza więc jeszcze jed n ą konsekw encję: uzn aje wielość p raw d — negu je jed y n ą p raw d ę o rzeczywistości.
c) K ry ty k a irracjo n alizm u Bergsona
K ry ty k ę drugiego silnego p ręd u filozoficznego początku X X w iek u zapoczątkow anego przez H enri B ergsona W itkiew icz przeprow adza rów nolegle do k ry ty k i p ragm aty zm u także w od niesieniu do swojej filozofii społecznej. D latego ty ch sam ych argu m entó w nie będę tu przy taczał zarysow ując jed ynie ogól nie k ry ty k ę bergsonizm u doko n an ą przez W itkacego. T ym b a r dziej, że p rzeprow adza ją ju ż nie ta k dokładnie ja k k ry ty k ę pragm aty zm u ; i n u r t te n jest dla niego jed y n ie uzupełnieniem obrazu epoki początku X X w ieku.
Geneza. Podobnie ja k prag m aty zm , irracjonalizm Bergsona je s t w edług W itkiew icza w ynikiem ew olucji ro d zaju ludzkie go i mógł on pojaw ić się jed yn ie na ty m etapie tego rozw oju. W itkiew icz w idzi dla ty ch dwóch n u rtó w filozoficznych sto ją
cych na przeciw ległych biegunach tej epoki w spólne źródło. Jest nim now y fetysz, now e bóstw o wchodzące na m iejsce u p a dłych religii — społeczeństw o 15.
Przedm iot, zadania i cele. P rag m aty zm je s t filozofią będącą na usługach tego nowego bóstw a, je s t konsekw encją ta k w yso kiego stopnia uspołecznienia ludzkości X X w. Irracjon alizm Bergsona je s t n atom iast zdaniem W itkacego rea k c ją i ucieczką od tych konsekw encji. Ucieczką ludzi, k tórzy w odróżnieniu od pragm atystów nie chcą zgodzić się z faktycznym stan em i dla tego rezy g n u ją z rozum ow ego w ytłum aczenia rzeczywistości. Właśnie ze w zględu na tę rolę W itkacy k ilk ak ro tn ie nazyw a bergsonizm n ark o ty k iem , co w jego u stach n ab iera znam ien nego znaczenia.
Bergson nie ty lk o rezy gn u je z racjo naln ej in te rp re ta c ji św ia ta, ale wręcz n eg u je m ożliwość takow ej. O parcie całego p ra w dziwego poznania o in tu icję jest w edług W itkiew icza cofnię ciem się do p ierw otn y ch prób in te rp re ta c ji rzeczyw istości. Je st to jed n a k jeszcze k ro k wstecz, bow iem plem iona pierw otn e czy starożytni G recy n ie d ysponując żadną a p a ra tu rą pojęciową, za czynali „od początku”, próbow ali w yjaśnić rzeczyw istość tw o rząc religie i pierw ociny filozofii. B yły to zabiegi w pełni tw ó r cze. N atom iast poczynania B ergsona są zdaniem W itkiew icza całkowicie nieu p raw n io n ą naukow o rezyg n acja ze ścisłości po jęciowego filozofow ania. J e s t to rezyg n acja z w ielow iekow ego dopracow yw ania i uściślania pojęć, którego celem było w y ra żenie obiektyw nej p raw d y o rzeczyw istości 16.
P ro b lem p raw d y . To co n ajo strz e j k ry ty k u je w bergsoniźm ie W itkacy to całkow itą to leran cję dla błędów popełnionych przez innych, w y n ik ającą z p rzy jęcia nieokreślonej ściśle in tu icji j a ko czynnika w yznaczającego k ry te riu m praw dy. Intuicjonizm im plikuje także wielość p raw d i ich w zględność, co ju ż w p rag
-15 Tamże, 144— 145.
16 C z y ż na to o s t r z y l i ś m y nasz u m y s ł p r z e z t y l e w i e k ó w , a b y oddać
w s z y s tk o co j u ż j e s t z d o b y t e , z a n ę d z n y m a j a k p r a w d y , za in t u ic y j n e bredzenie, k tó r e g o n a w e t w c z y s t e j fo r m ie s w o j e j B erg so n p r z y k ł a d u w pismach sw o ic h nie p o d a je . (Tamże, 142).
m atyźm ie atakow ał W itkiewicz. J e st to w edług niego jed n ak nieuniknione, jeśli p rzy jm u je się poznanie na zupełnie innej drodze niż droga rozum u, na drodze in tu icji czy uśw iadom io nego in sty n k tu . W itkiew icz tw ierdzi, że to poznanie jest przed staw ione przez Bergsona tak niejasno i z isto ty swojej tak n ie w yraźne, w zględne i niepew ne, że nie może posiadać w iększej w artości. T olerancja dla każdej p raw d y zaw iera u k ry te p rze konanie o bezw artościow ości w szystkich.
Podsum ow anie .W itkiew icza k ry ty k a filozofii B ergsona nie je s t już ta k dokładna, ja k p rag m aty zm u 17. P ragm atyzm dosko nale znajdow ał m iejsce w historiozofii W itkiew icza. Był on św iadectw em bliskości k resu drogi jak ą ludzkość przeby ła ucie kając od p raw d y ku ogólnej szczęśliwości. N atom iast irra cio - nalizm i intuicjonalizm B ergsona W itikew icz może już tylko w idzieć jako n ark o ty k , jako rozpaczliw ą ucieczkę ludzi przed rzeczyw istością z jedn ej strony, a z drugiej jako degradację m yśli ludzkiej. Z arzu ty staw ian e filozofii B ergsona przez W it kacego m ożna sform ułow ać w pięciu p u n k tach :
1. Irracjo n alizm B ergsona staw ia sobie za cel podobnie jak prag m aty zm „odw artościow anie T ajem nicy Istn ien ia” — czyli zanegow anie sensu poszukiw ań obiektyw nej p raw d y o n a jisto t niejszych zasadach rzeczyw istości w im ię subiektyw nego p rze życia świata.
2. Bergsonizm , bez naukow ego uzasadnienia zupełnie dowol nie rezy g n u je z precyzyjnego ścisłego i obiektyw nego pojęcio
w e g o ujm ow ania rzeczywistości.
3. In tu icja jako m etoda poznawcza im p lik u je to leran cję błę dów w poznaw aniu rzeczyw istości (W itkiewicz zaznacza przy tym , iż to, że m ożem y w ykazać błęd y naszych poprzedników w histo rii filozofii, nie deprecjo n u je ich filozofii, bow iem oni w swoich zam ierzenach starali się unikać będów i nie tolero
17 Prawdopodobnie w 1919 roku W itkiewicz dokonał szerszej analizy tego prądu filozoficznego w pracy pt. Krytyka Bergsonizmu. N iestety praca ta nigdy drukiem nie ogłoszona, zaginęła. (St. I. W i t k i e w i c z c z ło
wali ich u innych m yślicieli w im ię Praw d y . Nasza w iedza jest już w iększa i dlatego jesteśm y w stan ie dojrzeć błędy, k tó ry ch nasi poprzednicy dostrzec nie mogli).
4. Intuicjonizm w m etodzie poznawczej im plik uje w edług Witkiewicza wielość i w zględność p raw d w su biek ty w n y m p rze żywaniu św iata godząc w jed n ą, niezm ienną i obiektyw ną p ra wdę o rzeczyw istości.
5. Irracjo nalizm Bergsona je s t reg resem m yśli ludzkiej, bo wiem to co w yróżnia człow ieka od w szystkich pozostałych zw ie rząt to pojęciow e m yślenie, którego Bergson się w yrzeka i k tó rego w artość neguje. Jednocześnie je s t to uzasadniona rez y g n a cja z w ielow iekow ych poszukiw ań najw ażniejszych p raw d I?' nienia.
2. PERSPEKTYWA ONTOLOGICZNA
a) K oncepcja n au k i i rola filozofii w nauce
W lata ch 30-tych X X w ieku St. I. W itkiew icz jest już filo zoficznie w pełn i dojrzały. D y sk u tu je nie z pragm aty zm em i bergsonizmem — w ty ch latach ju ż przeb rzm iały m i — ale z tym co w filozofii najbard ziej ak tu aln e: z neopozytyw istycz- nym fizykalizm em , psychologizm em (em piriokrytycyzm em ) 1 logistyką a także z fenom enologią i reizm em . Z jed n ej stron y ostro k ry ty k u je W hiteheada, W ittgensteina, C arnapa a także Husserla, R ussela i K otarb iń sk iego z d ru g ie j stro n y w cale nie mniej ostro B erkeleya, M acha, A venariusa i C ornelliusa.
Błąd ty ch w szystkich filozofów i nie tylko ich, w opisie i w y jaśnieniu św iata polegał — zdaniem W itkiew icza — na tym . że każdy z nich podejm ow ał się opisu całej rzeczyw istości („ca łego istnienia”) przez jed n ą ty lk o ze stro n jego dwoistości. D u alizm ten nieuw zględniony przez ty ch filozofów, form uje W it kiewicz w dw uczłonow ym w yrażeniu: 1 — ja , cielesny, czujący, 2 — św iat (zew nętrzny wobec m nie) inn y ch jaźn i cielesnych n a tle m ate rii nieożyw ionej.
czaso-przestrzen-noc i całej rzeczy w isto ści18. P rogram em St. I. W itkiew icza jest stw orzenie pełnego i praw dziw ego obrazu rzeczyw istości po przez znalezienie oparcia dla w szystkich n a u k w Ontologii, ale w iąże się to z bardzo rad y k aln y m w yznaczeniem zakresu i kom p eten cji każdej z n a u k (jej przed m iotu i obszaru oddziaływań) tak , aby realn ie orzekły o rzeczyw istości nie uciekając w do skonałe, ale ty lko czysto w erb aln e k o n stru k cje i system y. O n- tologia ogólna w ychodząc z poglądu życiowego, a więc ze zdro- w o-rozsądkow ego dośw iadczenia rzeczyw istości nie może po padać w sprzeczność z w ynikam i n a u k szczegółowych, jedy nie b ad ając na innym poziom ie ogólności, szukać m a p raw rządzą cych całą rzeczyw istością, dążyć do P ra w d y A bsolutnej. Ale b y n ajm n iej zadaniem filozofii nie je s t uogólnianie w yników nau k szczegółowych, ta k ja k chciał tego pozytyw izm . Wg W it kiew icza filozofia m a być także p u n k tem w yjścia dla w szyst k ich nauk, ustalając niedefiniow alne pojęcia pierw otne i pierw sze tw ierdzenie zbudow ane na ty ch pojęciach. N astępnie, u sta lając relację m iędzy ty m i tw ierdzeniam i czy grupam i tw ie r dzeń m a filozofia określić i w yodrębnić (poszczególne p rob le m aty ki, ich zakresy, w zajem ną sprow adzalność, oraz ustalić ko m p eten cje poszczególnych nauk. Języ k nauki bow iem jest zdaniem W itkiew icza ty lko jed en — adekw atnie opisujący rze czywistość. Istn ieją n ato m iast różne term inologie, k tó re zależą od różnych dziedzin n a u k i ł9. Zasadniczo k ry ty k i W itkiew icza są dw ojakiego rodzaju. P ierw sza to k ry ty k a im m anentna, w k tó rej a u to r sta ra się w ykazać w ew n ętrzne sprzeczności i nie spójność sy stem u — głów nie odchodzenie od p rzy ję ty c h za łożeń (np. przem ycanie pojęć i problem atyki, k tórej w punkcie w yjścia całkow icie się wyrzeczono). D rugi rodzaj k ry ty k i to u kazyw anie ontołogicznych sprzeczności bądź założeń
episte-18 St. I. Witkiewicz: O o ntologicznej be zn a d z ie jn o ś c i lo g i s t y k i f i z y k a -
li z m u i p s e u d o - n a u k o w e g o m o n i z m u w ogóle i p e r s p e k t y w a c h k o n c e p c ji m o n o d y s t y c z n e j , „Przegląd Filozoficzny”, 40 1937) z. 1. 19—31
urologicznych system u, bądź konsekw encji tego sy stemu 20.
Przy ty m W itkacem u nie chodzi o bezpośrednią sprzeczność z jego system u ontologii, ale o niezgodność danego stanow iska filozoficznego z rzeczyw istością. Bow iem nauki, zdaniem jego, deform ują obraz św iata p rzed staw iając go w k rzy w y m zw ier ciadle doskonałych ,ale ty lk o czysto w erb alnie, system ów . Przez zgodność z rzeczyw istością W itkiew icz rozum ie zgodność z potocznym, bezpośrednim przeżyw aniem św iata przez człowie ka. Określa to jako zgodność z po glądem życiow ym , w k tó ry m ten w yróżniony przez niego dualizm narzu ca się bezpośrednio: ja czujący, cielesny oraz św iat zew nętrzny, przedm iotów i po dobnych do m nie isto t żywych.
b) K ry ty k a fizykalizm u
Witkiewicz nie a ta k u je zasadniczo sam ej fizyki p o d ejm u je z nią je d n a k dyskusję. In te re su ją go jej najnow sze odkrycia. Uważa, że w dużej m ierze orzeka ona adek w atn ie o rzeczyw i stości i jako n a u k a posiada n ajw ięk sze p e rsp e k ty w y rozw ojow e. Należy jed n a k zdaniem W itkiew icza oprzeć fizykę i inn e nau ki n a koniecznych danych, niepodw ażalnych, ontologicznych. K ry tykuje on nie zdobycze tej nau k i, ale u zurpow anie sobie przez fizykę p raw a w yłączności w opisie i w y jaśn ian iu rzeczyw istoś ci. D yskutuje w ięc W itkiew icz z fizykalizm em 21, stanow iskiem głoszącym, że całą rzeczyw istość m ożna w y jaśn ić językiem fi zyki, a n aw et, że je s t to jed y n y u p raw n ia n y jęz y k do orzeka nia o św iecie (Koło W iedeńskie).
Z fizyką d y sk u tu je W itkiew icz n a w ielu płaszczyznach. Za rzuty staw ia zarów no zadaniom i celom, jak ie ta n a u k a sobie
20 Wartość d a n y c h s y s t e m ó w w filozofii p o zn a je się p o o s ta te c zn y c h
konsekw encja ch, r o z c ią g n ię t y c h na w s z y s t k i e m o ż l i w e p r o b l e m y , k o n sekw en cjach, k t ó r e w w i ę k s z o ś c i w y p a d k ó w nie są do o s ta teczn o ś ci właśnie r o z w i ja n e . (Tamże, 30).
21 St. I. W itkiewicz: O p o g lą d z ie f i z y k a l n y m „Droga” 13 (1934) 12, 1121—1139; tenże: Ogóln a k r y t y k a m a t e r i a li z m u f iz y k a ln e g o , „Zet", 5 (1936) 12, 16— 18.
postaw iła, a także m etodom fizyki ja k i jej językow i. Nas in teresow ać będą ty lk o te fra g m en ty polem iki W itkiew icza, k tó re w yznaczają p ro b lem aty k ę ściśle filozoficzną.
Stosow anie przez fizyków m etody analitycznej doprow adzi ło ich do w ytw o rzen ia pojęć nieuw zględniających dwoistości b ytu , pojęć, k tó re określił W itkiew icz jako „jed no ro dn e”. Te pojęcia będące pojęciam i pierw o tn y m i d e te rm in u ją podejście badaw cze do św iata. Te jed n o stro n n e i ograniczające pojęcia w fi zyce to: pojęcie rozciągłości w ru ch u i pojęcie siły działają cej pom iędzy rozciągłościamd czyli pojęcie e n e rg ii22. Pojęcie energii odgryw ające w fizyce bardzo w ażną rolę, je s t wg. W it kiew icza w yrazem ten d en cji unifik acy jnej w nauce. J e st to dążenie do opisania św iata w j eden sposób, do stw orzenia m o nolitycznego obrazu rzeczywistości. Takie system y określa W it kiewicz jako „zasadniczo jednopojęciow e” , k tó ry ch ko nsekw en cją je s t m onizm. Dążą one bow iem do opisania dwoistej rze czywistości jako składającej się z elem entów je d n o ro d n y c h 23. Z arzu t te n dotyczy zarów no fizykalizm u, ja k psychologizm u, czy fenom enologii. K ie ru je go W itkiew icz przeciw W hiteh ea- dowi, W ittgensteinow i i C arnapow i a także Russellowi i K o tarb iń sk iem u 2i. Z asadniczy błąd ty ch filozofów polegał, zda niem W itkiew icza, na m niej lu b bardziej św iadom ym lekcew a żeniu czy p om ijaniu p roblem u o s o b o w o ś c i p rzy tłu m a czeniu św iata na w zór fizyki i logiki przez posługiw anie się pojęciow ą jednorodnością. J e st to u W itkacego n ajw ażniejszy p u n k t jego k ry ty k i fizykalizm u i logistyki.
Inną konsekw encją stosow ania m eto d y an alitycznej, je st p rze konanie w poglądzie fizykalnym , iż każda całość daje rozło żyć się na części. Fizykalistyczna biologia tra k tu je w zw iązku z ty m organizm żyw y jak o sum ę elem entów prostych, ja k o je
22 St. I. W itkiewicz: O o ntologicznej b e z n a d z ie jn o ś c i , 22.
23 W s z y s t k o są to k o n cep cje zrobion e na w z ó r f i z y k i i lo giki i d la t e g o ,
p r z e z s w ą p o j ę c i o w ą je d n o r o d n o ść nie są one zd o l n e do pis ania ś w ia t a ta k i m , j a k i m j e s t tj. o c z y w i ś c i e d o i s t y m , ale p r z e z to b y n a j m n i e j nie i r r a c j o n a l n y m ’’. (Tamże 23).
dynie całość sprow adzalną do ty ch najp rostszy ch elem entów jakimi są elektrony. Zasadnicze zagadnienie przy ro d y ożywio nej — celowości i k ieru n k u rozw oju organizm ów żyw ych — nie może być na ty m gruncie n aw et podjęte. Wg. W itkiew icza wszelkie procesy życiowe i jakiekolw iek czynności organizm u opisywane w kateg o riach fizyki są czym ś z g ru n tu fałszyw ym . Bowiem fizyka, czy u p raw ian a na w zór fizyki biologia posłu guje się koncepcją i pojęciem ^niezdeterm inow anym m artw y ch rozciągłości w ru c h u ” . O pisując organizm m ówi więc nie o isto cie żywej ale o rzeczy, przedm iocie. D latego u p raw nienia fizyki jako nauk i kończą się na obszarze p rzy ro d y nieożyw ionej. K lęs ką fizykalistów są próby opisu całej rzeczywistości.
K olejnym zagadnieniem w dyskusji W itkiew icza z fizyka- lizmem jest kw estia indeterm inizim u fizykalnego i d eterm in iz- mu biologicznego. Mówiąc o „niezdeterm inow anej m artw ej roz ciągłości” W itkiew icz nie m a zam iaru kw estionow ać jakiegokol wiek praw a fizycznego dotyczącego „m artw ej rozciągłości”
(przedmiotu) k tó re o dkryła i sform ułow ała fizyka. To niezde term inow anie p rzy ro d y nieożyw ionej należy rozum ieć w kon- teście zd eterm inow anych organizm ów żyw ych. Z determ inow a nych sw oim rozw ojem , procesam i życiow ym i i celowością. Bo wiem wg W itkiew icza synonim em życia każdego organizm u
żywego jest celowość jego k o n stru k c ji i procesów w nim za chodzących 25. W fizykalnym opisie organizm ów żyw ych je s t niemożliwe w y tłum aczenie celowości k o n stru k cji i procesów życiowych oraz k ie ru n k u rozw oju organizm u, a więc w końcu tego, co decyd u je o ty m , że są one żywe.
Tą częścią św iata, w k tórej m am y do czynienia z istotam i żywymi, rządzi zdaniem W itkiew icza praw ie p ełn y determ inizm (prawie tzn. że każd y organizm posiada pew ien zakres dowol ności w swoich ruchach, czynnościach i procesach) i dlatego
25 ....nasze d la nas (....) o b s e r w o w a n e „z b o k u ”(....) p r z e d s t a w i a się
nam j a k o c e l o w o s k o n s t r u o w a n y org a n izm . C e lo w o ś ć j e s t p o p r o s tu s y nonimem ż y c ia , a nie ja k o j a k ą ś p d w ó j n i e ta j e m n i c z ą w ła ś c i w o ś c ią , k t ó rą s t w a r z a m y na w z ó r c e lo w o ś c i n a s z y c h w y t w o r ó w . (Tamże, 30).
indeterm in izm fizykalny jest n iead ekw atny w opisie tej częś ci rzeczy w isto ści26.
O drębnym problem em w tej k ry ty c e fizykalizm u je s t u W it kiew icza rola obserw atora — o p eratora w badaniach n au k o w ych. W itkiew icz stw ierdza, że w czystym oglądzie fizykal n y m chcąc zachować pozory obiektyw ności i naukow ości po m ija się całkow icie rolę ob serw atora — o p erato ra jako orga nizm u żywego w badaniach i opisie. O biektyw ną naukę, p ra w dę o rzeczyw istości tw o rzy stw ór żyw y o tak iej a nie innej k o n stru k c ji cielesnej w oparciu o określoną a p a ra tu rę pojęcio w ą i sw oje doznania zm ysłow e nazy w ane przez W itkiew icza „jakościam i”. Jego zdaniem cała fizyka d aje się w yrazić w term in ach przeżyć człow ieka ją budującego 27. Można tra k to wać w szelkie e k sp ery m en ty jako szereg n astęp stw całych układów doznań zm ysłowych. Taki pogląd W itkiew icz określa jako idealizm fizyk aln y i w g niego jest to stanow isko p rz y j m ow ane przez większość fizyków w tam ty ch czasach (w yłą czając zw olenników koła W iedeńskiego).
Podsum ow anie. Cała pro b lem aty k a tej obszernej k ry ty k i da je sprow adzić się do trz e ch tez:
1. Fizykalizm w opisie rzeczyw istości posługując się p o ję ciam i jedn orod ny m i i stosując m etodę analityczną s p r o w a d z i ł m a t e r i ę ż y w ą d o m a t e r i i m a r t w e j fałszując rzeczyw istość w imię doskonałego m onistycznego obrazu św iata tw orząc w efekcie system tylko w erb aln y , z rzeczyw istością m ający połow iczny związek. Teza ta jest podsum ow aniem tych w szystkich szczegółowych zagadnień:
26 Ż a d e n i n d e t e r m in i z m fi z y k a ln y , tr a k t o w a n y ja k o o b i e k t y w n y , n ie
m o ż e z d a ć s p r a w y p r z y p o m o c y sam ego n ie o k r e śle n ia s z y b k o ś c i i p o ło żenia , c z y czasu i im p u ls u , z o k reś lo n eg o zu p e łn ie , j a k k o l w i e k n ie- a b s o l u tn i e do k ła d n e g o , z d e t e r m i n o w a n i a bio logic znego o r g a n i z m u ż y w e go. ( O d p o w i e d ź T a d e u s z o w i K o ta r b i ń s k i e g o , „ P r z e g l ą d F ilo zo fic zn y ”, 39
(1936) z. 2, 179).
27 W ia d o m o , ż e ca ły p ogląd f i z y k a l n y , d a je się b e z r e s z t y w y r a z i ć w
te r m i n a c h p r z e ż y ć , c z y l i n a s t ę p s t w k o m p l e k s ó w ja k o ś c i: na tern p olega i d e a l iz m f i z y k a l n y , w y z n a w a n y d z i ś p r z e z w i ę k s z o ś ć f i z y k ó w . (O onto- loigicznej beznadziej naści..., 24.)
a) rozum ienie organizm u żywego jako sum y elem entów p ro stych b) operow anie pojęciam i jednorodnym i, c) konsekw en cje stosow ania w yłącznie m etody anality cznej, d) p o m i j a n i e z a g a d n i e n i a o s o b o w o ś c i i roli obserw atora-ope- ratora.
2. P ra w a fizyki posiadają jed y n ie w artość statystyczn ą, a jej twierdzenia nie spełn iają a try b u tu pewności i konieczności. Jest to spow odow ane in determ m izm em p an u jący m w p rzy ro dzie nieożyw ionej i dlatego m ożna jedynie m ówić o p raw do podobieństwie zachodzenia określonych zjaw isk opierając się
0 staty sty k ę (praw o W ielkich Liczb).
3. Stanow isko fizykalne d aje się sprow adzić do stanow iska psychologicznego gdyż w szelkie p raw a fizyki m ożna sform uło wać w k ateg o riach przeżyć (doznań i w rażeń) człow ieka w y ra żającego te praw a. (Jest to dokładne przeciw ieństw o tezy gło szonej przez Koło W iedeńskie).
c) K ry ty k a psychologizm u
W itkiewicz m ianem psychologizm u określał ten n u rt pozy tywizmu, k tó ry rep rezen to w ali głów nie R. A venarius, E. M ach 1 H. C ornellius. Był to pozytyw izm epistem ologiczny ( w hi storii filozofii n azw an y d ru g im pozytyw izm em ), k tó ry rozw i nął się na przełom ie X IX i X X w ieku. M ach i A venarius ok re ślali swój p ro g ra m jako em pirrio kry ty cy zm . W itkiew icz św ia domie odchodzi od tego określenia. N azyw a ich psychologista- mi m ając n a m yśli podm iotow y p u n k t w yjścia w ich teorii po znania, a także zaw ężenie przez em p irio k ry ty kó w obszaru re alności św iata do szeroko p o jętej świadom ości człow ieka po znającego. D latego W itkiew icz staw ia ta k blisko em p iriok ry tycyzmu fenom enologię, ok reślając ją jak o pew nego rodzaju psychologizm, a dającą się w k ażdym razie do psychologizm u sprowadzić. A le to czym różni się te n w łaściw y psychologizm od fenom enologii i w szystkich innych n u rtó w w filozofii i to co stanowi dla W itkiew icza o jego w artości je s t oparcie się w punkcie w y jścia o bezpośrednie dane. D la M acha i A v e rn a riu
-sa są to „bezpośrednio dane elem en ty w rażeniow e”, a W itkie wicz określa je, praw dopodobnie za Corneliusem , jako „jakoś c i”. Te elem enty czy jakości są to w szelkie doznania zmysłowe, czucia i uczucia. Zdaniem psychologistów , chcąc uniknąć m e tafizyki, należy w opisie rzeczyw istości, w opisie procesu jej poznaw ania, oprzeć się w yłącznie na ty ch bezpośrednio danych elem entach w rażeniow ych, na tzw. czystym doświadczeniu. W ty m sensie psychologistam i dla W itkiew icza są B erkeley, A venarius, M ach i Cornelius. D yskusję z psychologizm em St. I. W itkiew icz rozpoczyna od w ykazania w ew n ętrzn y ch sprzecz ności tego sy stem u polegających głów nie na nietrzy m an iu się p rz y ję ty c h założeń. W im m an en tn ej k ry ty c e poglądow Ma c h a 28 (poglądy A venariusa przed staw iam tu jako zbieżne z po glądam i M acha) W itkacy w y stęp u je przeciw ko pojęciu związ ku. J a k zostało już pow iedziane, p u n k tem w yjścia dla M acha są bezpośrednio dane elem en ty w rażeniow e ja k dźwięki, b a r wy, dotyki, czucia w ew n ętrzn e. M ach tw ierdząc, że św iat jest m asą ty ch elem entów bezpośrednio danych dodaje, że jest on m asą elem entów ze sobą zw iązanych .W ty m w łaśnie m iejscu, zdaniem W itkiew icza, zaprzecza Mach sw ojem u założeniu, bo w ie m w prow adza do opisu św iata pojęcie związku, a związek
nie je st nam nigdy bezpośrednio dany. A utorow i Pojęć i tw ie r
dzeń chodzi tu praw dopodobnie o sprzeczność z naczelnym h a
słem em pirokrytyków , hasłem czystego doświadczenia. Hasło to każe odrzucać w szystko to, co jest dodatkiem um ysłu do bezpośredniego dośw iadczenia, a więc w szystko to, co nie jest bezpośrednio daną treścią w rażeniow ą. D la em piriokrytyków to, co nie je s t tą treścią w rażeniow ą, je s t ju ż m etafizyką. Z da niem W itkiew icza to, co Mach określa pow iązaniem , zw iązkiem elem entów w rażeniow ych, p ły n ie z naszego um ysłu, a tylko pozornie n arzuca się n am w postaci zw iązania ze sobą jakości (św iata zew nętrznego). W szystkie inne związki są wg W itka cego pochodne od tego zw iązku pierw otnego. P rzedm io ty św ia ta zew nętrznego są zatem praw idłow ym i następ stw am i doznań
zmysłowych (w szerokim znaczeniu) czyli W itkiew iczow skim i jakościami. Te jakości są elem entam i „w ielości” każdej osobo wości. W te n w łaśnie sposób n aw et p raw a fizyki czy logiki dadzą się w yrazić w k ategoriach psychologistycznych.
W itkiewicz św iadom y je s t niebezpieczeństw a idealizm u ja ko konsekw encji takiego stanow iska i od razu czyni dw a za strzeżenia: po pierw sze należy p rzy jąć, że tak ich doznających osobowości je s t wielość, a po drugie, m usim y założyć realność świata zew nętrznego, tego wyznaczonego przez jakości (ele menty w rażeniow e) w naszej świadomości. Realność tego św ia ta m usim y p rzy jąć, ja k p rz y jm u je m y realność naszego ciała, drogą nie racjo n aln y ch spekulacji, ale dzięki bezpośrednio da nym elem entom w rażeniow ym ja k np. czucia w e w n ętrzn e (ból, głód). P orządek tego św iata jest więc bardziej biologiczny niż fizykalny. Z drugiej stro n y uznanie realności św iata je s t d y k towane nam przez zdrow o-rozsądkow y pogląd życiowy, k tó ry wg W itkacego b y ł bazą i p u n k tem w yjścia dla całej filozofii.
Nie p rzyjęcie ty c h w yżej w ym ienionych dw óch założeń, p ro wadzi do absurdalnego wg. W itkiew icza, solipsyzm u — stan o wiska sk rajn eg o id ealisty subiektyw nego uznającego za je d y ną rzeczywistość siebie sam ego i sw oje doznania. Po raz w tó ry Mach, zdaniem W itkiew icza, zaprzecza w łasnem u hasłu czystego dośw iadczenia i niew ychodzenia poza bezpośrednio dane p rzy przep ro w ad zen iu podziału jakości na: 1) jakości ze wnętrzne (doznania dotyczące św iata zew nętrznego), 2) jak oś ci w ew nętrzne (doznania p łynące z ciała), 3) uczucia.
Taki podział zakłada ju ż określoną filozofię, k tó rą W itkie wicz fo rm u łu je m niej więcej tak : jesteśm y istotam i cielesno- duchowymi, p rzestrzen n ie odgraniczonym i od reszty św iata m a terialnego tj. wyznaczonego przez te sam e jakości (elem enty wrażeniowe), k tó re sk ład ają się na nasze ciało. Nie znaczy to, że W itkiewicz w y stę p u je przeciw ko tak iem u poglądow i. K ry tykuje n ato m iast u psychologistów przem ycanie takiego po glądu p rzy jednoczesnym odżegnyw aniu się od jakiejk o lw iek metafizyki.
Kolejną niekonsekw encją Macha, popadnięciem w
ność z p o stu latem zachow ania naukow ości przez niew ychodze- nie poza bezpośrednio dane, je s t — wg. W itkacego — w p ro w adzenie przez niego pojęcia „ ja ”. M ach w prow adza to p oję cie do sw ojej teorii poznania jako „p rak ty czna jed n o stk a”. D la W itkiew icza „ ja ” — u M acha wogóle nie istnieje, bow iem owe „ ja ” stanow ią jed y n ie jakości (elem enty w rażeniow e) bardziej związane. A w ięc „ ja ” różni się od elem entów św iata zew nę trznego w yłącznie różnicą stopnia ścisłości ty ch elem entów . To tak że W itkiew icz atak u je, gdyż w yróżnienie przez M acha tych stopni ścisłości je st nieupraw nione, ta k sam o ja k n ieu p ra w nione i n iekonsekw entne je s t w prow adzenie pojęcia p rak ty cz- ności („ja” jako jedn o stk a praktyczna). To ostatnie pojęcie mo głoby być dopiero w yznaczone przez pojęcie „ ja ”.
Trzecim rep re z en ta n te m psychologizm u b ył później żyjący H ans C ornelius (1863— 1947). R ep rezen tow ał i on idealistyczną odm ianę drugiego pozytyw izm u, rozw inął i pogłębił pogląd psychologistyczny em piriokrytyków .
Ze w szystkich filozofów w y w arł on bodajże najw iększy w pływ n a poglądy filozoficzne W itkiew icza (Już w 1906 ro k u S tanisław W itkiew icz zw raca się w liście do syna z prośbą, by te n porzucił studiow anie pism C o rn e liu sa )29. W ro k u 1937 W it kiew icz poznał i zaprzyjaźnił się z C orneliusem w tra k c ie po dróży niem ieckiego filozofa po Polsce. B ogata korespondencja m iędzy obu m yślicielam i zaginęła w czasie działań w o jen n y c h 30. Jeśli W itkiew icz św iadom ie czerpał z pozytyw izm u, to chyba jed y n ie poprzez Corneliusa.
Z daniem zakopiańskiego filozofa H ans C ornelius b y ł b. b li ski P ra w d y A bsolutnej w jej określonym w ycinku, ale głów ny m brak iem jego sy stem u było n i e p r z y j ę c i e b e z p o ś r e d n i o d a n e j j e d n o ś c i o s o b o w o ś c i . Cornelius tę jedność osobowości przed staw ił jak o „jakość postaciow ą”
(Ge-29 H. Kunstmann: Filozoficzna p o d r ó ż do Polski, „Twórczość” 11 (1974) 72—73.
30 Ostatni list Coneliusa był pisany do, nieżyjącego już wtedy, W itkie w icza w zimie 1939/40. (Tamże, 73).
staltqualität) naszego istn ien ia (trw ania), jako całości w danym momencie.
D rugim b łęd em C om eliusa było, zdaniem W itkiew icza, n ie uwzględnienie p rob lem u istnienia in n y ch osobowości w znacze niu ich realności p rzestrzen n ej.
Podsum ow anie. St. I. W itkiew icz m ając na uw adze znacze nie obu n u rtó w dla filozofii dużo w yżej ceni stanow isko p sy chologiczne od fizykalizm u. Nie ty lko dlatego, że pogląd fizy kalny d a je się ostatecznie sprow adzić do psychologistyeznego, ale także dlatego, że m ów iąc o świecie podm iotu psychologiści starali się w punk cie w yjścia przed staw iać rzeczyw istość taką, jaka jaw i się nam w potocznym dośw iadczeniu w tzw. poglą dzie życiowym. Chcieli oni opisyw ać ją tak ą ja k a bezpośrednio jawi się przedm iotow i. I n ajw iększą ich zasługą, zdaniem W it kiewicza, jest uznanie, że ty m co bezpośrednio się n a m jaw i są elementy w rażeniow e czyli w itkiew iczow skie jakości (dozna nie zmysłowe).
A utor nasz uważa, że to, do czego doszedł C ornelius dzięki Berkeleyowi, A venariusow i i M achowi, je s t bardzo bliskie P ra wdy A bsolutnej i popraw ione może adekw atnie o części tej prawdy orzekać. Ale zatrzym an ie się w ty m punkcie opisu świata w konsekw encji grozi wg. W itkiew icza, idealizm em a n a wet solipsyzm em . N ależy przy jąć stanow isko realistyczne od wołując się do naszego poglądu życiowe, k tó ry d aje nam p rze życie realności św iata zew nętrznego. N ależy także p rzy jąć w ie lość — osobowości (Istnień Poszczególnych) w świecie nas ota czającym. Z a rzu ty staw iane przez W itkiew icza „niepopraw io- nemu” psychologizm ow i m ożna zgrupow ać następująco:
1. Sprzeczności zew nętrzne system u — w prow adzenie po jęć niezgodnych z p rz y ję ty m n a w stępie założeniem :
a) pojęcie „zw iązku” — zw iązek elem entów w rażeniow ych nie jest d an y bezpośrednio, jest on p ro je k c ją podm iotu.
b) pojęcie „ ja ” u M acha jak o p rak ty czn ej jednostki; ja je st wyznaczone przez elem enty bardziej zw iązane — n ieup raw nio ne w yróżnienie dw óch stopni ścisłości (zw iązania elem entów
w rażeniow ych oraz nieupraw nione w prow adzenie pojęcia „praktyczności”,
c) w yróżnienie trzech rodzajów jakości (elem entów w raże niow ych) — n ieu sp raw n io n y podział n a jakości św iata zew nętrzn eg o i jakości św iata w ew nętrznego,
d) w prow adzenie zasady ekonomi m yślenia (m yślenia w szy stkiego p rzy m ożliw ie m ałym wysiłku).
2. P rzedstaw ienie osobowości przez psychologistów w yłącz nie jako su m y i kom binacji elem entów w rażeniow ych. J e s t to w y n ik pozytyw istycznej p ostaw y — absolutyzow ania m etody analitycznej (całość zawsze d aje rozłożyć się na części, których jest sumą).
3. N ieuw zględnienie wielości Istn ień Poszczególnych (innych osobowości),
4. K onsekw encję psychologistycznej w izji św iata (przy p rz e jęciu te j w izji jako jedynego i całkow itego opisu rzeczyw istoś c i je s t idealizm .
d) K ry ty k a fenom enologii
W itkiew icz staw ia fen o m en o lo gię31 bardzo blisko psycholo- gizm u, jak o że oba te k ieru n k i p rz y jm u ją za p u n k t w yjścia podm iot, a raczej to co tem u podm iotow i w poznaw aniu jest dane. W itkiew icz rozum ie fenom enologię jako absolutną an a li zę świadomości, k tó rej celem je s t znalezienie istotnych praw , bez k tó ry c h nie d ałab y się pom yśleć żadna świadom ość w ogó le. I już w ty m m iejscu W itkiew icz rozpoczyna swój atak , bo w iem fenom enologia podobnie ja k psychologizm zakłada w ten sposób jak ą ś jed n ą świadom ość (niekontretną, nieistniejącą, w y abstraho w an ą) nie uw zględniając w całym system ie istnienia in n y ch osobowości w znaczeniu ich realności przestrzennej. W prow adzenie pojęcia „ ja ” przez H u sserla w znaczeniu „czy stej św iadom ości” je s t dla W itkiew icza fałszyw ą konsekw encją powyższego, p rzyjętego na w stępie, z a ło ż e n ia 32. To „ ja ” nie
31 St. I. W itkiewicz: K r y t y k a fenomenologizmu, „Zet” 1 (1932) 6, 3—4. 32 Tamże, 4.
ma c h a ra k te ru realistycznego, to znaczy nie je s t u H usserla przestrzenno-czasow ym indyw iduum , je st jakim ś sztucznym tworem. W yelim inow anie przez H usserla realistycznego „ ja ”, tego, k tó re jest n a m dane w dośw iadczeniu potocznym (w po glądzie życiowym ) pow oduje, zdaniem W itkiew icza, pojaw ienie się w fenom enologii postaci zastępczych, niekoniecznych i kom plikujących do końca zagadnienie. W itkiew icz poddaje także krytyce pojęcie intencjonalności i a k tu u H usserla. Wg. nasze go au to ra, jeśli w szystko, cokolw iek zachodzi w naszej św iado mości je s t intencjo n aln e, to pojęcie intencjonalności przez n ad mierne rozszerzenie tra c i jakikolw iek sens, sta je się bow iem sy nonimem sam ej świadomości.
W itkiew icz odrzuca także H userlow skie pojęcie „ a k tu ” . A l bowiem p rz y d ynam icznym rozum ieniu jaźn i jak o bezpośrednio danej jedności osobowości (czyli ciągłości trw an ia samego dla siebie czasow o-przestrzennego ind y w id u u m żywego), pojęcie „aktu” s ta je się pojęciem zbytecznym . Fenom enologicznem u po jęciu przedm iotu, którego d efinicja wg. W itkiew icza, k o m plik u je sam o rozum ienie przedm iotu, a u to r „Pojęć i T w ierd zeń ” przeciw staw ia określenie p rzed m iotu jako rzeczy m aterialnej wyznaczonej w naszej świadom ości kom pleksam i jakości (ele mentów w rażeniow ych np. dotykow ych) lub ich możliwości, któremi też będą pew ne n astęp stw a ja k o ś c i33. Jeśli nie p rz y j miemy spraw dzalności w szystkiego co zachodzi w naszej jaźni do przebiegu kom binacji elem entów w rażeniow ych (u W itkie wicza — n astęp stw kom pleksów jakości) m usim y, zdaniem W i t kiewicza, p rzy ją ć te dw a rodzaje świadomości, k tó re w yznaczy ła fenom enologia: a) świadom ość k ry ty czn ą (świadomość j a kości czyli elem entów w rażeniow ych), b) świadom ość in te n cjonalną i świadom ość aktu.
Rozbijanie na te dw a rodzaje świadomości w y d aje się W it kiewiczowi nien atu raln e. P ow oduje to tw orzenie całej m asy pojęć pośrednich, k tó ry ch ostatecznym celem jest na pow rót połączenie obu ty ch świadomości. Cała ta o peracja jest dla W it
kiew icza sztuczna i niepotrzebna. Zw iązek ty ch dwóch świado- mści oraz stosunek a k tu do p rzedm iotu u H u sserla jest dla W it kiew icza bardzo niejasny. Te rozróżnienia i pojęcia są dla niego do przy jęcia jed y n ie jako sk róty psychologiczne lecz nie jako pojęcio ostateczne i proste, bow iem d ają się sprow adzić do prostszych.
Podsum ow anie. K ry ty k a fenom enologii je s t w łaściw ie d y s k u sją ja k ą przeprow adza St. I. W itkiew icz ze swojego stano w iska z poglądam i H usserla. Rozum ie on fenom enologię jako odm ianę psychologizm u i zarzuca H userlow i idealizm , ściślej — realizm pojęciowy. Ten idealizm je s t m ożliw y do pokonania b y n ajm n iej nie przez odrzucenie psychologizm u czy fenom enolo gii, ale przez pójście dalej. N ależy, zdaniem W itkiew icza, w y kroczyć poza świadom ość i zbadać, czym to, co jaw i się w n a szej świadomości jako k o rela t przeżyć, je s t sam o w sobie, nie zależne od postrzegania. S y tu a cja fenom enologii jest w tym m iejscu — wg W itkiew icza — o ty le tru d n ie jsz a od psycholo gizmu, że je s t ona ju ż pew nego rodzaju sform ułow aniem id ea listycznej m etafizyki, czyli m ająca p rete n sje do całkow itego tłum aczenia. D la W itkiew icza wzięcie w naw ias całej realności św iata i ro zp atry w an ia stosunków isto tn y ch jak ie zachodzą w czystej świadom ości jest pozbaw ieniem św iata ty c h cech obiek tyw ności, którą, m a on w poglądzie życiowym, w naszym , co dziennym bezpośrednim przeżyw aniu rzeczywistości.
e) K ry ty k a logistyki
Zasadniczo należałoby tę część d y sk u sji St. I . W itkiew icza przedstaw ić obok k ry ty k i fizykalizm u, bow iem będziem y tu mówić głów nie o R. C am ap ie i Kole W iedeńskim gdzie fizyka- lizm i logistyka są ze sobą ściśle związane. Nie stało się ta k dlatego gdyż w ażniejsze było przeciw staw ienie fizykalizm ow i stanow iska psychologicznego i prześledzenia całej, w ynikającej z tego problem atyki. K ry ty k a logistyki je s t ju ż nieco później szą reak cją W itkiew icza na trzeci pozytyw izm jak i rep rezen to w ało sobą Koło W iedeńskie.