• Nie Znaleziono Wyników

Gazeta Narodowa. R. 13 (1874), nr 14 (19 stycznia)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Gazeta Narodowa. R. 13 (1874), nr 14 (19 stycznia)"

Copied!
4
0
0

Pełen tekst

(1)

N r . 1 4

Wychodzi codziennie o godzinie 7. rano, z wyjątkiem poniedziałków i dni poświą-

tecznych.

Przedpłat* wynosi:

MIEJSCOWA kwartalnie . . . 3 ałr. 75 cent.

B miesięcznie . . . 1 „ 30 „

Z przesyłką pocztową:

w państwie aaatrjackiem . 5 złr. — ct.

do Prus i Rzeszy niemieckiej . »

• • • • (po 7 złr.

U T ; V t **• fSOcnt.

Włoch, Tnrcji i k się t N**ddu. J S e rb ii... A t

" w

1 1 / Y , r

Numer pojedynczy kosz' ? . \ * ó w

£ ► W

L w ów d 8. stycznia, j

(Sprawa domów zastawniczych. — Ustawa kla­

sztorna. — Położenie gabinetu Auersperga. — Au-

■trjaeka pożyczka 40milionowa. W sprawie wtehodaiej. — Pruska mowa tronowa.)

Podnieśliśmy przed rokiem w (rozecie Xa- rodowej potrzebę zakładania d o m ó w z a s t a ­ w n i c z y c h , które wyrwałyby z rąk lichwia­

rzy monopol wypożyczania pieniędzy obogim lu­

dziom na fanty; wskazaliśmy też możność za­

stosowania organizacji tych zakładów w ramy ustawy o spółkach zarobkowych i gospodar czych z d. 9. kwietnia 1S73 Dz. <i. p. nr. 70.

Myśl nasza znalazła odgłos w opinii publicznej, a urzeczywistnienie jej dojrzało do tego stop­

nia, że poczyniono już wszelkie przygotowania, aby wprowadzić w życie we Lwowie dwa za­

kłady zastawnicze na zasadzie owej ustawy.

Mianowicie Towarzystwo galicyjskiej kasy za- liezkcwej uchwaliło urządzić Oddział zastawni­

czy, i zawiązało się też osobne stowarzyszenie

> nieograniczoną poręką pod nazwą .Dom za- stawowy we Lwowie? Zakłady te nie mogą je ­ dnak wejść w życie z tego powodu, że podług istniejących przepisów potrzeba uzyskać mini­

sterialną koncesję na rozpoczęcie podobnego przedsiębiorstwa — podanie przechodzi mani­

pulację aż czterech ministerjów specjalnych, a w końca przez biuro dr. Ziemiałkowskiego.

Otóż w tej wędrówce po biurach ministe­

rialnych ugrzęzły podania o koncesję obn na­

szych projektowanych zakładów zastawniczych:

Galicyjskiej kasy zaliczkowej, i Domu zastawo- wego. Odzywamy się przeto do delegacji naszej wa Wiedniu, w szczególności zaś do posłów miasta Lwowa, aby raczyli przypomnieć pp.

ministrom tę sprawę, tak ważną wobec naszych stosunków ekonomicznych dla uboższych warstw ludności naszego krajn.

W chwili gdy pp. Anerspeig i Lasser na­

wołują frakcje centralistyczne do jak najści­

ślejszej łączności ich między sobą jako i z gabinetem, zdawałoby się, źe w samymże gabi­

necie łączność panuje zupełna, zwłaszcza gdy ten gabinet nadał był sobie miano „harmonij­

nego". Tymczasem tak nie jest, jak widzimy z telegramu, jaki półnrzędowe Biuro korespon­

dencyjne wysłało do niektórych centralisty­

cznych dzienników prowincjonalnych, że .odby­

ła się narada ministrów, na której p r z y s z ł o do zgody i wszelka zmiana w gabinecie z d a- j e s i ę uchyloną? A zatem zgody nie było, a chociaż do niej przyszło, z m i a n a g a b i n e ­ t o w a jest możliwa!

Rozprawy przedlitawskiej Izby panów nad

■ s t a w ą k l a s z t o r n ą skończyły się oneg- daj. Podamy ich przebieg, skoro nadejdą spra­

wozdania z posiedzenia poniedziałkowego. Dzi­

siaj podnosimy tylko, że rząd nie zdołał uchy­

lić zmian, w projekcie rządowym peczynionych, a sięgających poniekąd dalej, niż uchwały od­

nośne Izby posłów; napróżno minister Stre- majer oświadczał o niektórych z tych zmian, że są „niepodobne prawie do przyjęcia", tj. za­

pewne, że korona ich nie przyjmie, a więc cała upaść może. Napróżno br. Holzgetban, wspólny minister skarbu, głosował po stronie rządn, a p. Schmerling zgorszony wyszedł z Izby; na­

próżno opat, ks. Helferstorfer, marszałek sejmn dolno anstrjackiego i ulubieniec centralistów,

Polska, Sybir, Francja,*

przez

FELIKSA LEWICKIEGO.

(Ciąg dalszy.)

Rada wojenna została natychmiast zwoła­

ną, i na niej plan następujący został przyjęty:

„Las gęsty po obn stronach będzie miej­

scem zasadzki z naszej strony. Kosynierzy n- kryją się w gąszczu, przed nimi staną strzel­

cy, którzy zaatakują przechodzących Moskali.

Gdy popłoch zrobi się w ich szeregach, wypa- dną na nich kosynierzy, i dokonają reszty?

Wszystko sprzyjało naszemn planowi, za­

stosowanemu do pozycji i praktycznemu.

— Na koń — wrzasnął Jankowski wstając od stołu obrad — na rekonesans!

Wyszliśmy szybko ze stancji, i zaraz po­

tem sam z wybranymi na rekonesans wyrnszył.

Towarzyszył Jankowskiemu na tych zwia­

dach Rudolf, który norganizowawszy kawalerję, nazwaną sznmnie Krakusami jeszcze w Blatko- wie, ze zręcznością swoją się popisywał. Po­

kazało się później, że mała liczba tych Kraku­

sów tylko de służby obozowej zdać się mogła, z małą bowiem garstką atakować nieprzyjaciela było niepodobnem.

Nasz oddział począł się szybko szykować do boja. Kwadrans zaledwie minął po wyjściu rekonesansu, gdy nagle rozruch wielki zrobił się obozie. Teutent końskich kopyt dał się słyszeć, i ujrzeliśmy Jankowskiego galopem po­

wracającego wraz z towarzyszami, obryzganego błotem.

— Do broni — zawołał — Moskale idą!

Zaraz potem padły pierwsze strzały.

Kozacy, tworzący awangardę nieprzyjaciel­

ską, już ostro na naszych nacierali.

Rozległy się rozkazy, i każdy pospieszył do oznaczonego miejsca.

Oddział cały pod strzałami zaczął się plu­

tonami formować.

Jankowski przebiegł front oddziała, i rzek ł:

— To są Kozacy, piechota jeszcze daleko!

Wiadomo, że Kozacy nie wzniecali wcale obawy pomiędzy powstańcami. Więcej bandyci niż żołnierze, w rąbanka straszni, w boju łatwi byli do przeparcia, nasi też z wielką Zawsze ochotą ścierali się z nimi.

Tymczasem kosynierzy nadbiegli, i zostali )

• ) Zobacz nr. 259, 260, 261, 265, 266, 267, 272, 273, 280, 282 i 13.

We Lwowie, Środa dnia 19. Stycznia 1876

jedyny też duchowny, który pozostał w Izbie podczas rozprawy szczegółowej — wytykał już podczas rozprawy ogólnej, iż w sprawie tak ważnej decydują ludzie, którzy »ie mają wyo brażenia o stosunkach klasztornych, a pełni są uprzedzenia, i to uprzedzenia złośliwego; że kiedy ślepy rozprawia o kolorach, może to być rzeczą zabawną, ale kiedy nieświadomy stosun­

ków uietylko o nich iozprawia, ale o nich i de­

cyduje, przestaje to już być igraszką, ą staje się ubolewania godnem; a następnie w rozprawie szczegółowej starał się przeprowadzić niektóre sumienne zmiany w projekcie komisyjnym. Sta- roaustrjak, br. Licbtenfels, i były biirgermioi- ster, p. Hasner, z tem większą zaciekłością przemawiali przeciw intencjom rządu. Gdy tak kluby centralistyczne Izby posłów odrzuciły wiadome żądania ministrów, na konferencji w klubie postępowym postawioue, niemniej też Iz­

ba panów, do której z tem samem żądaniem mieli, według swej zapowiedzi w owym klubie, udać się ministrowie, odmawia im swego popar­

cia w sposób wcale drażliwy. Nietylko odmó­

wiono gabinetowi dyktatury, na te „pięć lub sześć tygodni' żądanej; nietylko nie zwolniono go od odpowiedzialności przez żądane utworze­

nie klubu mężów zaufania nawet na ezas nieo becności Rady państwa — ale zadano mu je ­ szcze dojmującą klęskę parlamentarną.

Po tych klęskach położenie gabinetu przed litawskiego musiało stać się gorszem, kryty- czniejszem, niż było po powrocie czterech mini­

strów z Pesztu — a to z własnej jego winy.

Takie żądania stawiać mógł rozsądny gabiuet jedynie będąc zupełnie pewnym ich przyjęcia

bądź to że centralizm musiałby uledz powadze rządu, bądź też okolicznościom. Z tego to po wodu przyszło do scysyj w samymże gabinecie, które tylko na razie zażegnać zdołano, jak do­

nosi przytoczony powyżej telegram Biura ko- resp.; stanowisko gabinetu przeto po powrocie czterech ministrów z Pesztu nietylko się nie wzmocniło wobec stronnictwa, i pośrednio wo bec Węgrów, ale nawet w łonie gabinetu na­

stąpiło rozprzężenie.

Dyktatorskie zachcenia gabinetu skłoniły go do gadatliwości w klubie postępowym, która osłabiła stanowisko jego oraz bezpośrednio wo­

bec Węgier. Dzienniki peszteńskie wszelkiej barwy jeszcze i dnia 15. podnoszą oświadczenia pp. Auersperga i Lassera w klubie postępo­

wym, i tymrazem miarkując się w wyrazach, tem dobitniej przemawiają co do istoty rzeczy.

Petti Napło przypomina, że półurzędowy au- stro-węgierski komunikat, wydany po konferen­

cjach buda peszteńskieb, zaręczał, iż sprawa pomyślnie będzie załatwioną, gdyż obustronnie panuje „duch słuszności"; idodaje: „Znamy te raz austrjackiego ducha słuszności; polega on na tem, że ministrowie żadnych zgoła ustępstw nie chcą poczynić. Ellenar podnosi inny ustęp owych oświadczeń, i powiada: „Węgry nie mają o co prosić ks. Auersperga, który zatem nie może wpaść w przykre położenie odmawiać nam, my zaś wydzierać przemocą to, co się nam i tak nie należy. Niema tu więc podstaw do wojny; niema strony zaczepnej, ani też obron­

nej. Jesteśmy stronami paktującemi na pod­

stawie międzynarodowej. Jeżeli nie nastąpi wza­

jemna wymiana ustępstw, to wyniknie ztąd nie wojna, ale poprostu fakt, że nie będzie wy­

miany. Austrja nie uwzględni nas co do ceł, a my jej przemysłu nie uwzględniany. Austrja nie

postawieni na trakcie. Kule moskiewskie gwi­

zdały zewsząd. Ustawienie kosynierów na dro­

dze, było głównym błędem w tej utarczce.

Zawsze, jakkolwiek zadaniem naszem była partyzantka, staczaliśmy regularne bitwy. Na­

sze miejsce właściwe było w lesie, w ukryciu;

celem zaś powinno być napaść na Moskwę, za­

nim się spostrzeże, tymczasem występowaliśmy w czystem polu, i oczekiwaliśmy napadu. Był to dość powszechny, przez wielu dowódców po­

wtarzany błąd w wojnie 1863 r., jednej z naj­

krwawszych, jakie historja nowoczesna Polski zapisała.

Pokazało się też pod Fidestami, iż posta­

wienie kosynierów w miejscu zupełnie odkry- tem, stało się powodem klęski.

Jankowski spostrzegł nareszcie, ale zapó- źno, że kosynierzy zostali zanadto odsłonięci, i kazał się im schować w gęstwinie lasu. Roz­

kaz ten jednak źle został podanym.

— Cofnąć się do lasu! — zakomenderował Jankowski.

Zle rozumiejąc zamiar dowódzcy, kosynie­

rzy wykonywując rozkaz, poczęli cofać się bie­

giem. Dało to powód do popłochu i ucieczki.

— Stać! stać! — rozległo się zewsząd.

Lecz jak wiatr niepohamowanej nawałnicy pędzili kosynierzy, niesłysząc nikogo, wywra­

cając wszystko, co było na drodze. Nakoniec zmordowani, opamiętawszy się cokolwiek, sta­

nęli, a z nimi i cały obóz.

Wtedy strzelcy z własnej inicjatywy posu­

nęli się naprzód ku Moskalom, Rozkazu żadne­

go nie było. Jankowski, Sokół i inni stali nia- ruchomie, konno, za szeregami.

Strzelcy rozrzuceni po za drzewami lasu zaczęli się odstrzeliwać. Utarczka ta trwała blisko godziny.

Jankowski był w ogniu, lecz niedoświad­

czony nie wiedział, jak komenderować.

Tęgi to był żołnierz; z początku atoli do­

brym byłby wykonawcą, ale nie wodzem. Póź­

niej nauczył się i komenderować i należał do najlepszych dowódzców partyzanckich. Blondyn jasny, miał wyraz twarzy ujmujący i sympaty­

czny. Uprzejmy dla wszystkich, mało mówiący jak ludzie czynu, stopniowo dopiero rozwijał w sobie energię. Gorliwy w spełnianiu swego obo­

wiązku, w raporcie do Rządu narodowego ó tej pierwszej bitwie, ze szczerością niezwykłą przyznał się do błędu, a pisał go ze łzami.

Loiczny, zawsze ze zdrowym rozumem, bardzo wstrzemięźliwy, dobry patrjot*, nie szczędził nigdy siebie, a chociaż flegmatyk, skorym był do poświęceń dla sprawy i wyrobił się w koń­

cu na bohatera. Stoczywszy w ciągu tej wojny mnóstwo bitew, po każdej klęsce, zbierał się

będzie nam restytuowała naszego podatku kon- sumcyjnego, a my ją uwoluimy ód kłopotów manipulowania tym podatkiem. Austrja nie da nam pieniędzy na nasz bank, a my o to pra­

wnie domagać się nie będziemy.

We wszystkich z a / pisma... .. w ____

napotykamy jednogłośny okrzyk, że rząd obe cny przyrzekał krajowi dość często osobny bank

węgierski i restytucję podatków konsumcyj- nych, i że nie ostał by się ani 24 godzin, gdy­

by zawiódł w tej mierze. A następnie pod­

noszą, że gabinet Tiszy natychmiast podałby się do dymisji, gdyby rokowania z Austrją gro­

ziły zwrotem, ogólnemu żądaniu kraju i przy­

rzeczeniu gabinetu przeciwnym. Piszą one: „P.

Lasser uczciwe postawił kwestję gabinetową (w klubie postępowym). Tosamo uczynił p. Ti- sza, oświadczając onegdaj (d. 13. przy rozpra­

wie nad ustawą o zarządzie politycznym), że nanowo może stać się prostym deputowanym, gdyż zmienność życia parlamentarnego snadnie mu to w czasie najkrótszym umożliwi. Otóż, to „w czasie najkrótszym." może się odnosić tylko do rokowań we Wiedniu, które niezadłu­

go skończyć się mają. Mamy jednak otuchę, że gabinet Tiszy zachowany będzie ojczyźnie, tak, aby ani on ani żaden inny piemiał już nic do czynienia z żadnym gabinetem austrjackim, ani

w sprawie bankowej, ani też w cłowej?

Jeszcze rząd nie przedłożył Radzie pań­

stwa projektu ustawy o pokfyciu niedoboru 40 mil. złr. na r. b. — a już zawarł z grupą Za­

kładu kredytowego i Rotszyldem p o ż y c z k ę dotyczącą, po 67.50, która w czterech ratach do lipca ma być uiszczoną. Wiedeński korespon­

dent Czatu p isz e : „Podstawą kursu przyjęcia miał być kurs renty papierowej we czwartek w południe d, 13. bm. Otóż tego dnia w połu­

dnie kurs był najniższym. Ciekawy to przypa­

dek, zrządzony znanemi manewrami giełdowemi.

Zdąje się, że spółka otrzymała rentę po kursie 67.50, a jeśli ją sprzeda o 2’/u wyżej — o co uie będzie trudno, zarobi około 800.000 złr., pomijając należytość za zawarcie tego interesu, tj. komisowe. Dzienniki ogromnie chwalą tę o- perację. Prawda jest, iż minister skarbu, wobec potęgi wielkich bankierów, nie mógłby nigdy lepszego osiągnąć kursu. Owszem, zważając na okoliczności, których nikt zmienić nie może — operacja wspomniana stosunkowo wypadła je szcze dość korzystnie?

W s p r a w i e w s c h o d n i e j oprócz paru drobiazgowych wiadomostek nic niema nowego.

Z Konstantynopola telegrafują, że wkrótce je- dzie ztamtąd do Cettyni komisarz specjalny, aby się porozumieć z rządem czarnogórskim nad obu- stronnemi stosunkami w przyszłości. Wobec dotychczasowych wiadomości o nie bardzo przy­

jacielskich stosunkach między Portą a Czarno­

górą, telegram powyższy wygląda bardzo za­

gadkowo.

Z Berlina donoszą d. 16. bm.: S e j m p r u ­ s k i zagajony dziś o godzinie 11 w białej sali zamku królewskiego przez wiceprezesa mini­

sterstwa stanu Camphausena. Obecnych było około 80 posłów. Mowa tronowa ubolewa na- samprzód nad zmorą ciążącą na handlu i prze­

myśle i wyraża nadzieję, że sile czynu, spo­

czywającej w ludzie pruskim, powiedzie się przezwyciężyć trudności położenia. Dochody P ^ t ^ a ^ ^ ^ ^ s z ł^ H c z b ^ p r e lim in o w a n ę ^ a na nowo; w końca, ujęty przez Moskali, mę­

czony w cytadeli warszawskiej, w grudniu 1864 został powieszonym przez Moskwę. Cześć jemu jak wszystkim za sprawę dla Polski po­

wieszonym !

Po niejakim czasie strzały nieprzyjaciel­

skie zaczęły się krzyżować, było to dowodem, że Moskale starają się nas okrążyć i otoczyć.

Maleńka garstka naszych nie mogła mieć nadziei, aby przemódz nieprzyjaciela silniejsze­

go, unikając więc otoczenia, nakazany został odwrót. Przez cały czas bójki nie widzieliśmy wcale nieprzyjaciela. Był on ukryty w krza­

kach.

Przechodząc koło kuchni naszej, to jest koło kotła w lesie ustawionego, usłyszeliśmy narzekania naszego kucharza, z których pomi­

mo przykrego położenia, śmieliśmy się serde­

cznie.

— Nie zostawiajcież dziegciarzom tego mięsa — wołał na nas — za kwadrans będzie rosół gotów.

Gdy tych słów domawiał, karabinowa mo­

skiewska kula przedziurawiwszy kociół, utwo­

rzyła z naszego rosołu fontannę, która try­

snąwszy w górę, rozpłynęła się po ziemi.

Zobaczywszy jak się marnują owoce jego pracy, zdziwiony tym wypadkiem niespodzie­

wanym nieszczęśliwy kucharz pobladł z obu­

rzenia.

— Tegom się wcale nie spodziewał! — zawołał patetycznie.

Rzadko się zdarza napotkać człowieka z tak silnem pojęciem swego obowiązku, jak ten nasz kucharz w oddziale Jankowskiego.

Już ukazywały się szare moskiewskie szy­

nele, a on w przegraną wierzyć nie chciał i jeszcze ogień poprawiał. Był ostatnim na polu bitwy. Zemknął z dziurawym kotłem wtedy,

gdy Moskale byli już bardzo blisko.

My zaś prześliśmy jedno bagno, w którem błoto mieliśmy prawie do piersi, następnie dru­

gie i trzecie. Moskale niemieli odwagi rzucić się za nami przez bagna i tym sposobem um­

knęliśmy przed pościgiem Moskali.

* *

Promienie cudnej wiosny ożywiały dokoła przyrodę. Urok niewymowny panował w powie­

trzu i napełniał nasze piersi odwagą i męzką energią. Po lasach i polach rozsiana była ma jowa krasa wiosny, a z nią i nadziei, która nas

popychała do czynu.

Miesiąc prawie był upłynął od Fidestow- skiej utarczki. Oprócz kilku innych drobnych starć z kozakami nic osobliwego nie zaszło w oddziale naszym, mającem zawsze jedno i to samo zadanie psucia kolei, alarmowania i ata-

r. 1876, wystarczają atoli, aby administrację państwa prowadzić nadal w sposób dotychcza­

sowy, aby nie jedną gałąź bogaciej uposażyć i poprowadzić dalej największe przedsiębior­

stwa budowlane, podjęte kosztem skarbu. Mo­

wa tronowa zapowiada niezwłoczne wniesienie projektu budżetowego, zapowiada również pro­

jekty o uregulowaniu kompetencji nowo stwo­

rzonych władz państwowych, o zmianach w or­

dynacji miejskiej, o uregulowania spraw gminy miasta Berlina co do jej obszaru, dalej projekt ordynacji drogowej i projekt o tworzeniu no­

wych osad, tudzież projekty o stosunkach pra­

wnych w dziedzinie robót leśnych i rolnych, uzupełnienie ustawodawstwa o ochronie lasów, ustawę o sankcji ustawodawczej dla ordynacji synodu jeneralnego, nakoniec uregulowanie praw nadzoru państwowego nad ewangelickim zbo­

rem państwowym. Mowa tronowa wynurza u- fuość w chętne obydwóch Izb sejmowych współ­

działanie ku zapewnieniu zborowi ewangelickie­

mu organizacji samodzielnej. Mowa tronowa nadmienia, że prace wstępne do ostawy o pań­

stwowej Radzie nadzorczej dla zarządu mająt­

kowego dyecezji katolickich są blizkie końca.

Mowa tronowa kończy się życzeniem, aby osta­

tnia w tej kadencji sesja sejmowa przyniosła nowe owoce zgodnego zdążania sejmu z rządem do pomyślności kraju. Po wygłoszeniu mowy tronowej prezes Izby wniósł okrzyk na cześć cesarza i króla, który Izba z zapałem po­

wtarza.

Wewnętrzne sprawy Galicji.

XVII.

M i a 9 t o.

Miasta stanowią wszędzie owe ogniskowe pnnkta, w których skupiają się, niby w krysta­

liczne gromady, najsilniejsze czynniki społe­

czne. Mocny rozczyn chemiczny daje piękne kryształy, słaby zaś rozczyn, ma miałki i nie­

wyraźny osad. Podobnie dzieje się i w ludzko­

ści: narody potężne tworzą u siebie miejskie gminy zamożne i wielkie, społeczeństwa zaś

wycieńczone, mają liche i nędzne miasta.

Zbytecznem byłoby opisywać, w jakiem po­

łożeniu znajdują się galicyjskie miasteczka, a nawet większe miasta. Ich stan, niepomyślny tak pod względem materjalnym jak niemniej co do oświaty i usposobień ich ludności, jest ogól­

nie wiadomy, a moralne podźwignienie i pod­

niesienie mateijalnego bogactwa miast, stanowi jeden z najważniejszych punktów programu na­

szych prac organicznych.

Ze stanowiska praktycznego przedstawia sprawa podniesienia miast w naszym kraju na stępujące prace do załatwienia:

1. Zaprowadzić ład w pieniężnem ich go­

spodarstwie ;

2. oporządzić je zewnętrznie;

3. pomnożyć zakłady naukowe ;

4. rzemiosła podnieść i starać się o wy­

tworzenie fabrycznego przemysłu;

5. interesa handlu wziąć w opiekę racjo­

nalną ;

6. starać się o mnożenie zakładów, które ułatwiają obrót pieniężny;

7. pracować nad organicznem zespoleniem trzech cdrębnych dotychczas klas ludności kowania z nienacka Moskwy, która wszelkiem sposobami starała się wytępić nas co do nogi.

Trudnem to było jednak do uskutecznienia, oddział bowiem nasz z lekkością niezwykłą szybko przenosił się z jednego miejsća w dra­

gi®, i tym sposobem stawał się nieujętym.

Dnia jednego wychodząc z leśnego gąszczu, z niemałem zdziwieniem ujrzeliśmy się w Miło­

śnie, blizko Warszawy. Była godzina czwarta po południa. Widety i pikiety zostały natych­

miast postawione i oddział zajął okoliczny fol­

wark.

Mieliśmy tu zabawić tylko do wieczora, Miłośna bowiem jako blizko Warszawy i na głównym trakcie do Mińska położona, mogła być bardzo niebezpiecznym punktem dla nas z powodu 40.000, stojących załogą w stolicy.

Jankowski i Sokół zajęli się zaprowianto- waniem oddziała, wiara zaś odpoczywała po chałupach, lub kręciła się po wsi.

Około godziny drugiej fortpoczty nasze przyprowadziły kilku Moskali wziętych do nie­

woli a należących do grenadjerów gwardji an­

strjackiego pułku. Byli to silni ludzie, wielcy i podobni do atletów, takich bowiem tylko u- mieszetają w tym pułku, wyszukując ich w ca­

łym caracie. Przypatrywali się nam ponuro i z niedowierzaniem, mnóstwo bowiem strasznych rzeczy naopowiadali im oficerówie o powstań­

cach. Widać też było, iż uczyniła na nich za­

dziwiające wrażenie ta garstka ludzi bez regu­

larnej organizacji wojskowej, z twarzami ogo- rzałemi, z odzieżą fantastyczną i podartą na­

wet, która ośmieliła się wojnę wypowiedzieć potężnemu carowi. Jankowski wypytawszy się o wiadomości, co do rozlokowania wojsk mo­

skiewskich, kazał im dać wódki. Nie chcieli jej pić, sądząc może, iż wódka jest zatrutą.

7- Pycie, nie bójcie się! rzekł Jankowski.

Dalej panowie —. dodał potem obracając się do powstańców — pijcie do nich i pokażcie im, że ta wódka nie jest zatratą.

Moskale spojrzeli na nas zdziwieni. Poczem chcąc widocznie okazać nam zaufanie za dobre obejście, wzięli ofiarowane kielichy i wypili wódkę do dna.

Twarze ich wypogodziły się i zaufanie za-?

stąpiło dotychczasowe niedowierzanie. Puścili się też w gawędkę z naszymi z otwartością ce­

chującą; prostych ludzi i śmieli się wesoło, wszelka bowiem bojaźń ustąpiła z ich seriC i umysłów. O-dy zaś Jankowski dając każdemu po rublu na drogę uwolnił ich, nie mogli zna­

leźć dość wyrazów na podziękowanie mu i byli do łez wzruszeni.

— Ci ludzie w przyszłej z nami bitwie bę­

dą w górę strzelać — rzekł Jankowski widząc

P r z e d p ł a t ę i o g ł o s z e n i a p r z y j m u j ą ? * We LWOWIE bióro administracji „Oaz. S a r / przy ulicy Sobieskiego pod liczby 12. (dawniej no­

wa ulica 1. 201) i ajencja dzienników W. Piątkow­

skiego, plac katedralny 1. 7. W KRAKOWIE: księ­

garnia Adolfa Dygasińskiego. Ogłoszenia w PARYŻU przyjmuje wyłącznie dla „Gazety N a r/ ajencja p.

Adama, Correfour de la Croix, Rouge 2. prenume­

ratę zaś p. pułkownik Raczkowski, Fauboug, Poi- sonniere 33. W WIEDNIU pp. Haasertstein et V ogier, nr. 10 Wallfiscbgasse, A. Oppelik Wołlzeiłe 29. Rotter et Cm. I. Riemergaase 13 i G. L. Daube et Cm. 1.

Maiimilianstrasse 3. W FRANKFURCIE: nad Me­

nem w Hamburga pp. Haasenstein et Vogler.

OGŁOSZENIA przyjmują się za opłatą centów od miejsca objętości jednego wiersza drobnym dru­

kiem. Listy reklamacyjne nieopieczęfcnowane nie ulegają frankowaniu. Manuskrypt* drobne nie zwracają się, lecz bywają niszczone.

miejskiej: mieszczan pierwotnych, t. z. inteli­

gencji i żydów.

Każdy z tych punktów z osobna przedsta­

wia obszerne pole do teoretycznych studjów, a bez porównania truduiejszem jest zadaniem, urzeczywistnić te wszystkie piękne życzenia, jakie w tym względzie roić sobie można. Z go­

ryczą uznaje to teraz nie,eden z burmistrzów zdolnych i ożywionych najlepszemi chęciami, który obejmował urzędowanie z nadzieją, że dawne niedołęstwo i nadużycia wypleni całko­

wicie. Przekonają się jednak ci panowie, że na każdym kroku tyle różnorodnych jawnych i skrytych wpływów systematycznfe krzyżuje ich usiłowania, tyle doznają otwartych szykan i napotykają pokątnych intryg, że istotnie po­

trzeba niezwyczajnego hartu duszy i wytrwa­

łości, aby nie zrazić się tem wszystkiem w wal­

ce przeciwko ignorancji i sobkostwu zwolenni­

ków dawnego porządku, czyli raczej dawnego

„nieporządku*4 w gminach miejskich.

Lecz bądź co bądź, zaznaczyć wypada, że w stosankach miast galicyjskich objawia się teraz widoczny postęp ku lepszemu. Wprawdzie we wielu mniejszych miasteczkach we wscho­

dniej części kraju ster 9praw miejskich dośtał się teraz w ręce obcego żywiołu, któremu nic nie zależy na pomyślnym ich rozwoju, lecz to złe wyszło z tego względu na dobre owym nieszczęsnym miasteczkom, że nasi ludzie ocknęli się z dotychczasowego niedołęstwa i tem czujniej kontrolują teraz tych r co ich wy­

parli z zajmywanego od wieków dominującego

stanowiska w gminie. >

Szkontra rachunkowe Wydziałów powiato­

wych i Wydziału krajowego doprowadziły we wielu miastach do odkryć tego rodzaju, że do ostatecznego ich wyjaśnienia potrzebne było wdanie się sądów, lecz właśnie dlatego może stały się one w ogólności wcale skutecznym bodźcem dla zarządów gminnych, do przestrze­

gania porządku w sprawach pieniężnych.

Co się tyczy zewnętrznego uporządkowa­

nia, t. j. ułożenia planu zabudowania ulic, wy­

konywania policji budowlanej, utrzymywania w dobrym stanie ulic i chodników, oświetlania, a wreszcie zamiatania i usuwania nieczystości

kloacznych, miasta galicyjskie pozostawiają jak wiadomo bardzo wiele do życzenia*) Winno temu głównie niedbalstwo magistratów, lecz potrzeba przyznać i to, że ubóstwo gmin na­

szych także jest jedną z ważnych przyczyn zbyt powolnego zaopatrywania się ich w te urzą­

dzenia, które życie w nich mogłyby uczynić zdrowem, wygodnem i miłem. Nie każde z ga­

licyjskich miast może zdobyć się na takie na­

kłady pieniężne, jakie są potrzebne n. p. na żwirowanie Inb brakowanie ulic, wykładanie chodników, oświetlenie i kanalizację.

Krzątanie się około zakładania towarzystw ochotniczych straży ogniowych po miastach i miasteczkach naszych należy do objawów nader pomyślnych, zasługujących na najżyczliwsze

*) Nawet w stołecznem mieście Lwowie są pewne ulice, które mają wyraźnie przywilej na brnd i nieporządek, bo gdy inni właściciele domów płacą kary pieniężne, jeżeli nie otrzymują czysto­

ści wewnątrz kamienicy i na ulicytI to właśnie J w owych niecki aj nych dzielnicach organa magistra­

tu starają się być najmniej natrętnymi właścioie- jlom dMiów. j , Wl . ,

__________■

ich odchodzących — rozprószą też baśnie, jaki im o nas opowiadano. Powstańcy bijący się zi welność powinni propagandę wolności szerzy pomiędzy nieprzyjaciółmi.

Cóż mogliśmy bez fortec uczynić z jeńca mi? Wszystkich rozstrzelać lub powiesić? Ry cerskie i szlachetne serce polskie wzdrygab się ua samą myśl o takiem okrucieństwie. Je żeli Moskwa dopuszczała się bezprawi i okru cieństw. nie idzie zatem abyśmy jako narói więcej ucywilizowany, mieli ich śladem postępo wać. Zbrodnia jednych nie uniewinnia bynaj mniej zbrodni drogich. Są oni barbarzyńcy azja tyccy, my nimi nie jesteśmy. Było też najroz sądniejszą rzeczą uwolnić ich, zostawiwszy w Ich umysłach dobre o nas wspomnienie.

Około godziny czwartej przejęliśmy poczty zmierzającą do Warszawy. Listy zostały przej­

rzane, dwóch zaś oficerów moskiewskich znaj dających się w pojeździe aresztowano.

Na listach prywatnych osób przyłożom pieczęcie powstania i wyprawiono dalej z na pisem : .Czytano w obozie polskim.

Jankowski. “ Oficerowie moskiewscy byli na urlopie, zo stali więc wspaniałomyślnie uwoluiepj,

Inaczej jednakowoż postępowaliśmy z .ko żakami, których uważaliśmy za rozbójników Byli nimi w istocie, w calem znaczeniu teg<

słowa. Każdy kozak był więc śmiercią za wy rokiem sądu wojennego karanym.

Około piątej po południu sztafeta szybk<

nadbiegająca ze stolicy od narodowej organi zaeji oznajmiła nam, że Moskale dowiedziaw szy się w Warszawie, iż jesteśmy niedaleko na podwodach co sił ku nam zmierzają. Na t<

wiadomość opuściliśmy Miłośnę i podąiyliśmj do lasu.

Wieczorem przeszedłszy przez Borków Zbojną górę, stanęliśmy na noc w okolicacl

Błota.

Nazajutrz bardzo rano puściliśmy się w drogę ku Ryszycom.

W ijednym dworze gdzieśmy zaszli u* ] pas, spostrzegliśmy na samym wstępie, że bardzo byli nam gospodarze rądzi.

Jeden z naszych podsłuchał pannę, cói gospodarza, jak mówiła do matki swojej:

— Maman, est ce que cette gaerre de quais finira bientot?... v

Nasz towarzysz rozumiejący po fraueus wstrzymać się nie mógł od odpowiedzi: i

— Yons etes nne moscowite — zawołał .oburzeniem — ou tont aa moins une etrange Jmais vous n’etes pas une polonaise. .

Panna zarumieniła się po «szy, oczy s]

I

Cytaty

Powiązane dokumenty

nia miasta jest od robienia porządku, a że go dotąd nie zrobiła, więc bardzo dobrze, że choć niektórym jej członkom ustnie i protokolarnie ten obowiązek

po m - łudniu odbędzie się pierwsze przedstawienie z ko- medji i operetki, w którem wystąpią nie tylko młodsze siły naszego teatru, które już publiczność

Doszedłszy do miejsca gdzie kończyły się krzaki, położyłefn się na brzuch i po cichu przy- czołgałem się do miejsca, z którego można było widzieć

Otóż ten przy każdej okazji tak srodze ganiony ogół, ośmiela się twierdzić, że jeżeli instytucje krajowe mają prawo od niego żądać poparcia, to i on

bliższego źródła, na rozumowanie jego trudńo się zgodzić; bo po za punktem rozciągłości te- rytorjum, na którem mają być wprowadzone reformy, oba projekty,

Benalnk nie był w stanie wykazać nieszczęśliwe wypadki, w skutek których popadł w niemożuość zaspokojenia zupełnego wierzycieli, dalej że pomimo tego, iż

Projekt Pro Patria ustawia cały gmach około czterech podwórzy. Wejście do sejmu po łożone jest w osi głównej i prowadzi do we stibulu, wspólnego w tym

razie komitet oparty na praktyce kilkuletnich ustawy o podiku gruntowym otrzymały sank- swych stosunków z ministerstwem rolnictwa, ci® cesarską. ’o odczytaniu