• Nie Znaleziono Wyników

Kosmopolityczny lokalizm : doświadczenie przestrzeni w literaturze polskiej po 2000 roku

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Kosmopolityczny lokalizm : doświadczenie przestrzeni w literaturze polskiej po 2000 roku"

Copied!
10
0
0

Pełen tekst

(1)

Uniwersytet Jagielloński

Kosmopolityczny lokalizm.

Doświadczenie przestrzeni w literaturze polskiej po 2000 roku

Nowa kartografia

Myślenie o przestrzeni w literaturze polskiej po 1989 roku przeszło znaczącą ewo- lucję, a jej pierwszą fazę, jeszcze w latach dziewięćdziesiątych, można opisać jako odkrywanie nowej mapy. Nie była to już dawna mapa polityczna, w której cały kraj zaznaczony jest tylko jedną barwą, ale mapa wieloetniczna i wielonarodowa, w której różne kolory nakładały się na siebie w poszczególnych obszarach, tworząc wielobarwne plamy. Drugim znaczącym procesem w latach dziewięćdziesiątych było stworzenie nowej geografii symbolicznej – zdecentralizowanej i wyraźnie nobilitującej przestrzenie pogranicza. Wraz z nową kartografią pojawiły się nowe idee, z których może najważniejsza wydaje się koncepcja otwartego regionalizmu zaproponowana w środowisku olsztyńskiej Wspólnoty Kulturowej „Borussia”.

Wskazywała ona przede wszystkim na nowy model przestrzeni i związanej z nią tożsamości – nie narodowej, lecz wielonarodowej, a zarazem kładącej nacisk na związki pomiędzy poszczególnymi nacjami. W literaturze tego okresu procesom decentralizacji i nobilitacji lokalności odpowiadała tak zwana literatura „małych ojczyzn”. Miała ona – jak zauważa Teresa Walas – uzasadnienie polityczne, wy- rastała bowiem z „nacjonalistycznego urazu”1 i prowadziła do przemodelowania wizji kultury narodowej:

Widziana zaś z perspektywy małych ojczyzn kultura narodowa nie ma charakteru ujednoli- cającego ani hierarchizującego; da się raczej opisać jako wspólny obszar niekonfliktowej gry

1 T. Walas, Zrozumieć swój czas. Kultura polska po komunizmie – rekonesans, Kraków 2003, s. 208.

(2)

różnic opartej na „niezagrażającym” poczuciu tożsamości i jakościowo podobnym doświad- czeniu innego2.

Następna dekada przyniosła jednak istotne przeobrażenia. Kluczowym i decy- dującym faktem wydaje się tutaj poddanie gruntownej krytyce literatury „małych ojczyzn”, zarówno przez pisarzy, jak i krytyków. Za co ją krytykowano? Przede wszystkim za eskapizm – ucieczkę od chaotycznej i niezrozumiałej teraźniejszości w nostalgicznie ewokowaną przeszłość, ale też za mitologizacje wspólnoty „są- siedzkiej”, a wreszcie za przyjęcie założenia, iż miejsce pochodzenia determinuje tożsamość człowieka i decyduje o jej stabilności. We współczesnej świadomości literackiej i krytycznoliterackiej kategoria „małej ojczyzny” została więc trwale skojarzona z lokalizmem regresywnym, zamkniętym, opartym na esencjalistycz- nej tożsamości, przywiązaniu do ziemi i zakorzenieniu.

Zmiana w myśleniu o przestrzeni związana była jednak także z wejściem do obiegu literackiego nowych roczników pisarzy, urodzonych w latach siedemdzie- siątych. Doświadczenie miejsca miało bowiem dla młodych twórców odmienny charakter, opowiadali się oni raczej za uniwersalnością niż za lokalnością literatu- ry i zdecydowanie przeciw „małym ojczyznom” oraz idei zakorzenienia. Wszyst- kie te pojęcia zaczęto kojarzyć z prowincjonalizmem, a przede wszystkim z ana- chronicznym modelem i literatury, i tożsamości. Najmocniej szyderczym głosem zabrzmiała tutaj wydana w 2006 roku powieść Niehalo Ignacego Karpowicza, przynosząc groteskowy obraz Białegostoku, który już nie jest widziany jako prze- strzeń wielokulturowego pogranicza, ale jako pole bitwy między bojówką „kato- polo” a euroentuzjastami.

Skoro zatem model narracji korzennej wyczerpał swą formułę, a miejsca ro- dzinne okazały się nie tyle utopią wielokulturowości, ile opresywnym ogranicze- niem, to sytuacja wymagała kolejnych poszukiwań. Nowa dekada przyniosła kil- ka opowieści – Joanny Bator, Grzegorza Kopaczewskiego, Ignacego Karpowicza, Huberta Klimko-Dobrzanieckiego – pisanych z wyraźnie odmiennej perspekty- wy. Młodzi pisarze ruszyli bowiem w świat.

Kosmopolis

Bohaterka Kobiety Joanny Bator żyje w kosmopolis. Niezależnie od tego, czy przebywa w Nowym Jorku, czy w Warszawie, jej świat jest wypełniony rekwi- zytami intelektualistki: Fragmentami dyskursu miłosnego, écriture féminine, me- lancholią i psychoanalizą. Jej przestrzeń życiowa pozbawiona została wyraźnego lokalnego nacechowania, opisy Nowego Jorku niemal nie różnią się od opisów Warszawy. Nie miejsca są tu bowiem najważniejsze, ale sama potencjalność swo-

2 Tamże, s. 210.

(3)

bodnego przemieszczania i podróżowania. Przyjaciółka bohaterki na wieść o jej kolejnym wyjeździe stawia znamienną diagnozę: „Ty nie masz korzeni, (...) tylko taką duchową niby-nóżkę, jak ameba, za pomocą której na chwilę przyczepiasz się do podłoża”3. Metafora tymczasowych „niby-nóżek” zastępujących dawne ko- rzenie chyba najtrafniej uzmysławia nowy stosunek do przestrzeni, gdyż nie łączy się z poczuciem przynależności, lecz z chwilowym miejscem pobytu. Co istotne, wykorzenienie nie jest tutaj w żaden sposób powiązane ze świadomością utraty, nie jest wpisywane w kody melancholii czy nostalgii.

Bohaterowie powieści Grzegorza Kopaczewskiego Global Nation. Obrazki z czasów popkultury żyją w podobnym świecie, Londyn stanowi bowiem kosmo- polis, w którym spotykają się niemal tacy sami młodzi ludzie, słuchający tej samej muzyki, oglądający te same seriale. Miasto jest tu przede wszystkim przestrzenią przepływów, dwudziestoparolatkowie z całego świata wpadają tu przejazdem, bądź uciekając przed korporacyjną pracą, bądź odraczając zdefiniowanie projektu życiowego. Młodzi ludzie przyjeżdżają do Londynu na rok lub dłużej i wyruszają dalej, nie są turystami, nie podejmują rytuałów zwiedzania, żyją naprzemiennym rytmem fastfoodowej pracy i odreagowania.

Z kolei Hubert Klimko-Dobrzaniecki, który debiutował w 2003 roku zbio- rem opowiadań Stacja Bielawa Zachodnia, podejmującym problem specyfiki dolno śląskiego, poniemieckiego miasteczka, przeniósł się w swej następnej książ- ce, dyptyku Dom Róży. Krýsuvík do Islandii. Narrator opowieści nie dostrzega jednak większej różnicy pomiędzy północnym Reykjavíkiem a dolnośląskim mia- steczkiem, w obu dominuje ta sama betonowa architektura.

Przestrzenie kosmopolis pojawiające się w powieściach to nie tylko globalne miasta, ale w głównej mierze przestrzenie tranzytywne, terytoria przepływów lu- dzi, zjawisk kulturowych, rzeczy i towarów, idei oraz wyobrażeń. Co znamienne bowiem, bohaterowie powieści egzystują przede wszystkim w przestrzeni kultury.

W przypadku Bator jest to nowy słownik kultury intelektualnej: Freud, Lacan, Kristeva, Barthes, Irigaray, a więc kanon ponowoczesności. Bohaterka nie ma swojego własnego języka, jej mową jest transnarodowy, choć sfeminizowany, pid- gin. W Global Nation będzie to kultura popularna, seriale, muzyka, teledyski, MTV, wspólny, transnarodowy idiom świata globalizacji. Nie oznacza to oczy- wiście jego akceptacji, gdyż powieść ma wyraźne ostrze krytyczne, nawet alter- globalistyczne. Niemniej dowodzi, iż najbardziej kosmopolityczną przestrzenią staje się obecnie popkultura, wywołująca te same efekty u odbiorców na całym świecie – bezrefleksyjnego przyswojenia bądź świadomego oporu.

Wydawać by się więc mogło, że nowa generacja pisarzy to pokolenie, dla którego problem zakorzenienia nie istnieje. Przestrzenią, dzięki której budują

„tożsamość”, są kosmopolityczne, wielokulturowe, globalne miasta lub samo

3 J. Bator, Kobieta, Warszawa 2002, s. 232.

(4)

doświadczenie podróży i mobilności. Warto jednak zapytać: jaka to „tożsa- mość”? Cudzysłów oznacza tu wątpliwość i nowe zasady autokreacji. Jeśli prze- strzenią życiową pisarzy i bohaterów jest kosmopolis, miasto przepływów, to fakt ten ma istotne konsekwencje dla zmiany sposobu myślenia o tożsamo- ści. Nie jest już ona nastawiona na genealogię, miejsce pochodzenia, szukanie tego samego i ciągłość. Powiedziałabym, że zarys „tożsamości”, jaki się wyłania w tym przypadku, przypomina bardziej nie-miejsce, przestrzeń przepływów Marca Augé4. Ma w większym stopniu charakter tranzytywny niż związany z osiadłością, spotykają się w niej i mieszają różnorodne języki, kultury i miej- sca. W kosmopolis wykształca się więc nowy rodzaj tożsamości tranzytywnej, a w miejsce narodowości pojawia się global nation, nowy kosmopolityzm. Fast- foodowy lub krytyczny.

O ile zatem pierwszy etap przeformułowania tożsamości odbywał się pod znakiem odkrycia wielonarodowości w pozornie homogenicznych przestrzeniach narodowych, o tyle drugi – znamienny dla młodego pokolenia pisarzy – charak- teryzował otwarcie przestrzeni właściwe dla doświadczenia podróży oraz odkrycie transnarodowości.

Powroty?

A jednak lata następne przyniosły kilka zaskakujących powrotów. Joanna Bator w Piaskowej Górze powróciła do rodzinnego Wałbrzycha, miasta przesiedleńców, ludzi przyjeżdżających dobrowolnie z całej Polski, greckich emigrantów, którzy uzyskali w Polsce azyl polityczny, a wreszcie śladów po niemieckich mieszkań- cach. Powróciła, by stworzyć epicką, nieco groteskową sagę o splątanych losach ludzi w tym mieście. Grzegorz Kopaczewski po kosmopolitycznym Londynie przenosi się w swej drugiej powieści Huta do Katowic, by opisać futurystyczną społeczną dystopię, osadzoną jednak w realiach śląskich. Ignacy Karpowicz po szyderczej satyrze na rodzinny Białystok w Niehalo i postturystycznej opowieści o wyprawie do Etiopii wraca w powieści Gesty do Białegostoku, by rozliczać ży- cie swego bohatera, a w kolejnej, Sońce, rusza jeszcze dalej, na podlaski kraniec świata. Hubert Klimko-Dobrzaniecki po islandzkim Domu Róży wydaje auto- fikcję Rzeczy pierwsze, wracając do miejsca ucieczki, a w powieści Grecy umierają w domu opowiada o greckiej społeczności uchodźców w powojennej Bielawie.

Inga Iwasiów tworzy w Bambino wielowymiarową narrację lokalną, opowiadając o traumach wypędzeń i przesiedleń w powojennym Szczecinie. Niemal wszyst-

4 M. Augé, Nie-miejsca. Wprowadzenie do antropologii hipernowoczesności, przeł. R. Chymkowski, War- szawa 2010. W sprawie ujęcia podmiotu jako nie-miejsca zob.: E. Rewers, Więźniowie transkulturowej wyob- raźni, „Teksty Drugie” 2004, nr 4, s. 37.

(5)

kie te książki mówią o osobliwym doświadczeniu atopicznym – jednoczesnym poczuciu bycia-nie-na-miejscu i nie u siebie, a zarazem o niemożliwości opusz- czenia owego miejsca. Miasta rodzinne, Wałbrzych, Białystok, Bielawa, Szczecin, a zarazem Polska, wymagają z tej nowej perspektywy, już zewnętrznej, ponowne- go rozliczenia, rozrachunku i weryfikacji. Uświadamiają dystans, a zarazem nie pozwalają zapomnieć o punkcie wyjścia. Najdobitniej ujawniła to może Joanna Bator, która w jednej z rozmów przyznała:

Virginia Woolf powiedziała gdzieś, że jako kobieta nie chce ojczyzny – ojczyzną może być cały świat. Nie miałam żadnego problemu, by zadomowić się w świecie, a ta pierwsza ojczy- zna: Piaskowa Góra, Wałbrzych, Polska – to mnie uwierało. (...) Ojczyzna jest dla mnie wy- zwaniem, myślę o niej z miłościo-nienawiścią. Trzeba było mieszkać siedem lat poza Polską, żeby tak bardzo poczuć, że ja jestem stąd. Mężczyźni są z Marsa, kobiety z Wenus, a ja jestem z Wałbrzycha. To mój początek, stamtąd mój ród5.

Ten fundamentalny antagonizm i „uwieranie” wydobywa może najmocniej Ignacy Karpowicz w wydanej w 2014 roku Sońce. Oś przestrzenna powieści – rozpięta pomiędzy osadą Królowe Stojło na Podlasiu a Warszawą – jest zarazem biograficzną trajektorią jednego z głównych bohaterów, Igora Grycowskiego, modnego warszawskiego reżysera, który niegdyś był Ignacym Gryką z podlaskiej wsi i którego wywołała z niebytu (wstydu i wyparcia) opowieść Sońki. Igor/Igna- cy jako postać o dwoistej przynależności, przypisana do dwu przestrzeni jedno- cześnie, centralnej/warszawskiej i peryferyjnej/podlaskiej, nadaje dwubiegunowy wymiar opowiadanej przez Sońkę historii o miłości w czasach wojny. Warszawski Igor, reżyser, inscenizuje i koduje opowieść – włącza w system kultury uniwersal- nej i przekłada na kody ponadlokalne, mitologiczne i biblijne („Ach, wzruszył się Igor, Antygona i Polinejkes!”6). Ignacy wchodzi w relację symbiotyczną, cielesną, i niemal niemą. O ile Igor inscenizuje, przekształca opowieść w spektakl, o tyle Ignacy jest „inscenizowany”, przekształcany przez historię Sońki. Inni a tożsami, współtworzą wyraźne linie napięć pomiędzy lokalnością a jej translacją na język uniwersalny (pytając zarazem o warunki i ograniczenia takiej translacji) oraz po- między lokalnością a identyfikacjami narodowymi.

Współuzależnienie Igora/Ignacego wchodzi zarazem w rezonans z dwoistą, dwubiegunową przestrzenią powieści – Karpowicz rozgrywa bowiem relacje cen- trum–peryferie w złożonej i niejednoznacznej optyce dominacji, wykluczenia, dyskryminacji, a zarazem emocjonalnego urzeczenia. To centrum, w wydaniu katolicko-narodowym, wywłaszcza Igora/Ignacego z pierwszego lokalnego języka

„pa prostu”, języka pozbawionego wyraźnej atrybucji narodowej, oraz stygmaty- zuje jako gorszego:

5 Zob. http://www.repka.pl/Czytelnia/Kultura/-Piaskowa-Gora-.aspx (dostęp: 8.04.2010).

6 I. Karpowicz, Sońka, Kraków 2014, s. 170.

(6)

Igor szybko się nauczył, że jeśli chce mieć przyjaciół w szkole i na podwórku, to nie wolno mu mówić tak, jak mówią dziadkowie. (...) W pierwszych klasach wyszło na jaw, iż Ignacy otrzymał inny niż jego rówieśnicy przydział. Ignacy – przez chrzest i bierzmowanie razem w pakiecie, na dzień dobry w świecie – dostał się mniejszemu Bogu.

Nie temu wielkiemu i czystemu, katolickiemu i polskiemu, nie temu, który wywoływał i przegrywał powstanie za powstaniem, upuszczał krew, że aż pisano wspaniałe wiersze, lecz tamtemu pomarszczonemu, starocerkiewnosłowiańskiemu, bełkoczącemu głosami wiosko- wych bab i mużyków w słodkim kadzidle i pociemniałych ikonach. Ten jego Bóg, karłowaty i wsiowy, prawosławny i złocony – sprawiał, iż koledzy i kolegów matki patrzyli na Ignace- go z wysokości swej wykrochmalonej, antykomunistycznej wiary (...). A z takiej wysokości Ignacy wydawał się podobny swemu Bogu, to jest: wybrakowany, kolaborujący z Ruskimi, niepewny i gorszy7.

W podobny sposób rozgrywa Karpowicz polaryzację pomiędzy historią i pa- mięcią lokalną a zbiorową. Jak wiadomo, polska pamięć o II wojnie światowej w ostatnich latach została zdominowana przez jedną martyrologiczną, narodową i centralną (warszawską) narrację. Recenzje krytyków z przedstawienia Królowe Stojło wystawionego przez Igora w Teatrze Narodowym, co istotne w sierpniu, a więc miesiącu szczególnie naznaczonym pamięcią narodową, w szyderczej rela- cji Karpowicza są właśnie głosem centralnej polityki historycznej:

Królowe Stojło zostało przez krytyków przyjęte lodowato, żadnego ocieplenia klimatu. (...) Konserwatyści, także ci z neonem neo- na przedzie, nie potrafili pogodzić się z wizją historii:

historia to nie jest garb, to nie jest parch ani skurwysyństwo uczynione ludziom przez ludzi, lecz wartość tutaj deptana i zohydzana, wartość nad wartościami, alleluja, Bitwa Warszawska i promieniowanie laserowe Matki Boskiej, pokonującej bolszewików na okoliczność później- szego ściągania środków finansowych od wiernych. (...) Dla Polaków spod znaku promie- niowania planety Krypton i ultrafioletu Gorejącego Serca Jezusowego ogólnie koszmar, ani słowa o powstaniu warszawskim i Bożej Łasce8.

W takiej perspektywie nie ma miejsca na jednostkową historię miłości podla- skiej dziewczyny do Niemca oraz na lokalną historię miejsca, które nie należy do porządku narodowego. Królowe Stojło stanowi bowiem przestrzeń na swój spo- sób eksterytorialną, „tutejszą”, w gruncie rzeczy przednarodową, jego mieszkańcy nie identyfikują się z żadnym narodem, dlatego wojna będzie dla nich czymś, co jest obce.

Z drugiej wszakże strony również lokalność nie podlega mityzacji, zwłaszcza wspólnotowej – Królowe Stojło to przestrzeń „sąsiadów”, grabiących, zabijają- cych siebie wzajemnie, to strefa brutalnej przemocy, w której miłość Sońki do Niemca karana jest zwierzęcym gwałtem:

7 Tamże, s. 72–73.

8 Tamże, s. 76–77.

(7)

Nie mogłam się poruszyć. Ciepła ciecz wypełniła moje ucho, by spłynąć do ust. To był jego mocz. Krew, kał, sperma, mocz.

(Mała ojczyzna, pomyślał Igor)9.

Paradoks uzależnienia, bezlitośnie obnażany przez Karpowicza, polega jednak na tym, iż to warszawskie centrum (jako dyspozytor wartościowania) dokonuje ostatecznie, pod wpływem popularności spektaklu aktu konsekracji:

Już po roku opiniotwórcze dzienniki i tygodniki uznały, że skoro ich negatywna opinia nie zniechęca widzów, to trzeba opinię dostosować do opinii czytelników. Królowe Stojło awan- sowało do rangi dzieła wiekopomnego: stało się polskie, białoruskie, niemieckie i żydowskie;

też humanizm, nie zapominajmy zbyt łatwo tego słowa; a także awangardowe i klasyczne;

wzruszające, choć nie sentymentalne. Zamiast kiczu widziano świadome produkowanie ki- czu, kamp nosy i pióra krytyków zwietrzyły, z czego Igor z Ignacym, już pogodzeni, sztama, się chichrali10.

Paradoks uzależnienia polega też na tym, że lokalna jednostkowa historia, by stać się wspólnym doświadczeniem, musi zostać przetłumaczona na język – nie- kiedy balansujący na krawędzi kiczu. Powieść Karpowicza ma jednak precyzyjnie wbudowany mechanizm zabezpieczający: przed mityzacją lokalności i peryferii, przed czysto afektywnym odbiorem, a zarazem przed ideologiami interpretacyj- nymi. Gra afektem, ale z pełną świadomością, iż afektywne egzaltacje redukują krytyczny namysł, dlatego niezbędny jest gest demistyfikacji, ironicznie dystansu- jący wobec naszych własnych emocji. Niemniej, choć powieść staje się maszyną do wytwarzania wzruszeń, to zarazem owych emocjonalnych reakcji nie unieważnia.

Skoro „mała ojczyzna” jest projektem, który całkowicie zbankrutował i może być tylko negatywnym polem odniesienia, to powstaje oczywiście problem, jak określać ten rodzaj literatury, który związku z lokalnością nie chce zrywać, a z dru- giej strony wyrasta ze świadomości, że nie wszystko zostało powiedziane, że po- zostają całe sfery wypartych lub niewyartykułowanych lokalnych doświadczeń.

Zwróciła na ten fakt uwagę Inga Iwasiów, konstatując na przykładzie literatury szczecińskiej, iż „lokalność jako doświadczenie istnieje w postaci luki” wynika- jącej z uległości wobec „wielkich narracji”, które uniemożliwiają opowiedzenie jednostkowości, zwłaszcza sprofilowanej genderowo11. Jak się wydaje, nowe nar- racje lokalne zmierzają głównie w tę stronę, są to bowiem nader często narracje historyczne. Jak pamiętamy, tak było również w przypadku nurtu „małych oj- czyzn” oskarżanego o dezercję z teraźniejszości. W opowieściach Bator, Iwasiów, Karpowicza, Zyty Oryszyn (Ocalenie Atlantydy) czy Radosława Kobierskiego (Ziemia Nod) historia powraca po raz kolejny – przede wszystkim jednak jako

9 Tamże, s. 65.

10 Tamże, s. 78.

11 I. Iwasiów, Inna uległość. Trudne początki szczecińskiej lokalności [w:] Narracje po końcu (wielkich) nar- racji, red. H. Gosk, Warszawa 2007, s. 356.

(8)

problem wypartych lub pominiętych opowieści, „przeszłości podrzędnych”, które w ramach profesjonalnego dyskursu historycznego nie mają swojego miejsca12. I druga sprawa z tym związana: nowe narracje lokalne operują strategiami post- mitycznymi, wykorzystują niekiedy resztki i szczątki dawnego słownika „mało- ojczyźnianego” – częściej jednak w celach krytycznych, obnażających tryby wy- twarzania mitu. Niekiedy sięgają po konwencje horroru, tworząc lokalne, chcia- łoby się rzec, „widmoontologie” – jak Daniel Odija w Kronice umarłych, gdy do prowincjonalnego poniemieckiego miasta powracają duchy niemieckich miesz- kańców. W każdym razie owe „podrzędne przeszłości” opowiadane w narracjach lokalnych mają zazwyczaj wbudowany mechanizm zabezpieczający przed mito- logizacją.

Co zatem dzieje się z doświadczeniem przestrzeni w prozie najnowszej? Przede wszystkim lokalność zostaje wpleciona w gęstą i złożoną sieć relacji: centrum–

peryferie, lokalne–kosmopolityczne, lokalne–narodowe. Po drugie, zmienia się rama pojęciowa. O ile w latach dziewięćdziesiątych dominował w ujęciach hi- storycznoliterackich i krytycznoliterackich kod nostalgii, o tyle obecnie coraz aktywniej wchodzi w obieg słownik postkolonialny czy postzależnościowy, kieru- jący uwagę nie tyle na neutralnie pojmowaną wielokulturowość, ile na fakt nie- uniknionych konfliktów, dominacji, wywłaszczania na linii lokalne–narodowe, centralne–peryferyjne13.

Te ambiwalentne doświadczenia rodzą ponowne pytanie o formułę związku tożsamości i przestrzeni, tym bardziej że powrót do miejsca rodzinnego był jed- nak tylko chwilowy – i pisarze, i bohaterowie ich powieści wyruszyli niebawem w kolejną podróż. Joanna Bator w wydanej w 2010 roku Chmurdalii tworzy współczesną kobiecą reinterpretację Odysei, jej bohaterki: Dominika z Piasko- wej Góry i Sara, kolejne wcielenie hotentockiej Wenus, żyją bowiem w ciągłej wędrówce. Bator w znamienny sposób dokonuje jednak aktu inwersji wo- bec homeryckiej wersji – kobiety nie pragną powrócić do symbolicznej Itaki, ich energią wędrowną kieruje jedynie pragnienie ucieczki z domu rodzinnego, a więc wyraźnie zarysowanych projektów życiowych i determinacji związanych z pochodzeniem. Powieść Bator przynosi zresztą całą kolekcję rozmaitych typów dwudziestowiecznego wędrowania – od żydowskich uchodźców, żyjących w No- wym Jorku tylko pamięcią o przeszłości, po polskich emigrantów zarobkowych.

Przynosi także ważne rozróżnienie pomiędzy bezwolnym dryfowaniem a inten-

12 O przeszłościach podrzędnych zob. D. Chakrabarty, Historie mniejszości, przeszłości podrzędne, przeł.

E. Domańska [w:] Teoria wiedzy o przeszłości na tle współczesnej humanistyki. Antologia, red. E. Domańska, Poznań 2010.

13 Zob. m.in.: B. Bakuła, Kolonialne i postkolonialne aspekty polskiego dyskursu kresoznawczego (zarys prob- lematyki), „Teksty Drugie” 2006, nr 6; Nowy regionalizm w badaniach literackich. Badawczy rekonesans i zarys perspektyw, red. M. Mikołajczak, E. Rybicka, Kraków 2013; J.P. Hudzik, Dyskurs kresowy i kwestia Innego – wokół Chełmszczyzny, „Teksty Drugie” 2013, nr 3.

(9)

cjonalnym wyborem życia w nieustannej podróży. Dominika nie chce domu, po- nieważ nie chce przynależności i wyraźnego zdefiniowania, osadzenia w ramach społecznych i rodzinnych, planowania przyszłości i celu. Pod koniec powieści jest już jednak świadoma, że ucieka się od ojczyzny, „ciągnąc ją za sobą jak kot puszkę przyczepioną do ogona”14.

Nomadyzm

Jak zatem opisywać związek między człowiekiem a miejscem i przestrzenią? Tra- dycyjny wariant mówiłby o nim z perspektywy zakorzenienia, wtedy tożsamość jest ściśle związana z miejscem, z którego się wywodzimy i w którym żyjemy – miejscem rozumianym zarówno geograficznie, jak i socjokulturowo. Ale warto pamiętać, że już kultura nowoczesna, naznaczona modernizacją, migracjami we- wnętrznymi (ze wsi i peryferii do miasta) i zewnętrznymi (politycznymi i ekono- micznymi), podała ten wariant w wątpliwość. Człowiek nowoczesny był przecież człowiekiem nieumiejscowionym. Wiek XX przyniósł więc raczej wariant tożsa- mości wykorzenionej, związanej z wyobcowaniem, nostalgicznie rozpamiętującej utraconą więź z miejscem. Natomiast najnowsze tendencje – obecne w literaturze, ale też w innych dziedzinach – mówiłyby jednak o nowym rodzaju doświadcze- nia miejsc i związanych z nimi tożsamości. Chyba najtrafniejszym określeniem byłby tu podmiot nomadyczny Rosi Braidotti15. Nomadyzm bowiem jest z jed- nej strony sytuacją egzystencjalną, a z drugiej szczególnym rodzajem krytycznej świadomości, która sprzeciwia się zamknięciu w wyraźnie zakreślonych granicach – terytorialnych i społecznych. Tożsamość nomady nie wiąże się z konkretnym usytuowaniem, jest raczej mapą, na której zostały zaznaczone konkretne miejsca podróży, a trajektoria życia przez nie wyznaczana zarysowuje ciąg przemieszczeń i różnic. W konsekwencji doświadczenie nomadyczne tworzy tożsamość w cią- głym stanie przejściowym, nieukończoną, otwartą na zmiany, transgresywną, a więc nastawioną na nieustanne przekraczanie granic, a wreszcie pozbawioną wyraźnie określonego celu.

W odróżnieniu też od nowoczesnego człowieka „bezdomnego”, nomada nosi swój prowizoryczny „dom” z sobą, nie cierpi zatem na syndrom nostalgiczny, tak znamienny dla dawnych doświadczeń migracyjnych czy wygnańczych. Co jednak wydaje się najważniejsze, zwłaszcza w odniesieniu do twórczości młodych polskich pisarzy, to fakt, iż przestrzenie lokalne i globalne nie wykluczają się wza- jemnie. Można być nomadą, nosząc z sobą swe lokalne doświadczenia tak jak namiot koczowników po całym świecie. Lokalność staje się więc komponentem

14 J. Bator, Chmurdalia, Warszawa 2010, s. 406.

15 R. Braidotti, Podmioty nomadyczne. Ucieleśnienie i różnica seksualna w feminizmie współczesnym, przeł.

A. Derra, Warszawa 2009.

(10)

tożsamości kosmopolitycznej. Ważnym, ponieważ wnosi z sobą różnicę niezbęd- ną do tego, by ustanowić alternatywę wobec procesów globalnej unifikacji. I choć tożsamość nomadyczna tworzy się w świecie globalizacji, to nie jest powieleniem homogenizacji – przede wszystkim dlatego, że tworzy szczególny rodzaj napięcia i związku pomiędzy lokalnym i globalnym.

Taki rodzaj doświadczenia miejsca i przestrzeni świadczyłby zarazem o prze- formułowaniu samej idei kosmopolityzmu. O ile tradycyjne ujęcia akcentują wolność od korzeni, ucieczkę od przynależności narodowych czy terytorialnych, o tyle nowy kosmopolityzm, po pierwsze, współgra z lokalizmem, po drugie, ma charakter krytyczny, zwłaszcza wobec globalizacji16. Specyfika polskiego wariantu kosmopolitycznego lokalizmu wynikałaby z krytycznego nastawienia wobec ho- mogenizacji narodowej (wspominany przez Teresę Walas „nacjonalistyczny uraz”

tylko przybrał na sile) i wobec mityzacji lokalności. Warto jeszcze zauważyć, iż podobnie jak nowy kosmopolityzm to kosmopolityzm krytyczny, wyrastający ze sprzeciwu wobec globalnej homogenizacji, tak nowy lokalizm nie jest już loka- lizmem regresywnym, ufundowanym na rdzenności czy micie korzennym, na nostalgii i fantazmacie wielokulturowej wspólnoty, ale lokalizmem krytycznym.

Krytyczne ostrze zwraca się jednak równocześnie w dwie strony – i mitu lokalnej bezkonfliktowej wspólnoty sąsiedzkiej, i mitu narodowego. Kultura narodowa to obecnie nie tyle „niekonfliktowa gra różnic”, ile – w coraz większym stopniu – agon, pole konfliktów pomiędzy centralizującymi siłami, ideologiami, polityka- mi pamięci a lokalnymi aktami krytyki, wskazującymi na alternatywne historie, wyparte pamięci.

16 O sprawie współczesnych reinterpretacji kosmopolityzmu zob.: N.  Lazarus, Kosmopolityzm i lokal- ność w literaturze światowej, przeł. D. Kołodziejczyk, „Porównania” 2013, nr 13 (dostęp w wersji cyfrowej:

http://www.staff.amu.edu.pl/~comparis/attachments/article/283/NEIL%20LAZARUS.pdf); D.  Kołodziej- czyk, Gdzie jest miejsce dla Europy Środkowej i Wschodniej w przestrzeni postkolonialnej? Możliwe trajekto- rie podróży, „Porównania” 2013, nr 13 (dostęp w wersji cyfrowej: http://www.staff.amu.edu.pl/~comparis/

attachments/article/282/DOROTA%20KO%C5%81ODZIEJCZYK.pdf).

Cytaty

Powiązane dokumenty

Tego, że zapewniwszy sobie tym znakomitym koncertem śpiewający początek roku, liczymy na to, że również śpiewająco się on dla nas skończy oraz że dużo prawdy jest w

W tym kontekście rozumiemy, jak ważnym momentem dla początkowego rozwoju powołania jest to, czy alumn dopuści kierownika do świata swojego rzeczywistego myślenia (nie tego,

Przedstawiono nowego wiceministra zdrowia, który zajmie się dialogiem z pracownikami ochrony zdrowia oraz rozwojem kadr.. Jest nim dotychczasowy dyrektor lubuskiego

Strona, którą polubiło 380 osób (stan na 14 listopada 2013 r.), korzysta także z trzech aplikacji: „Mapa”, dzięki czemu w łatwy i przystępny sposób odwiedzający

Organizacja bowiem państw dokonała się najpierw na Zachodzie, następnie w Europie Środkowej, zaś nie objęła jeszcze w góle Europy Wschodniej.. Jest rzeczą oczywistą, źe

Żeby dowiedzieć się więcej na temat tego, co dzieje się w konkretnej grupie, możesz przeprowadzić ćwiczenie – poproś uczniów, żeby wyobrazili sobie hipotetyczną

Na rodzimym rynku wydawniczym w omawianym w ar- tykule okresie, czyli po roku 2000, można zauważyć dwie tendencje: z jednej strony z każdym rokiem zwiększa się ilość

Rozróżnienia te wymagają komentarza. Najpierw kilka uwag ogólnych. Nie ­ które z tych rzeczywistości nakładają warunek, by ich elementy „były widzialne lub dane