D Y A R Y U S Z E
o wyprawie cara D y mitra.
S. p. H irschberg należał niew ątpliw ie do najlepszych znaw
ców stosunków polsko-m oskiewskich w początkach w ieku XVII, oraz literatury, do nich się odnoszącej. O kazał to, wydając w r. 1899 „Pam iętnik S tanisław a N iem ojew skiego“, oraz w r. 1901 „Pol ska a M oskwa w pierw szej połow ie wieku XVII-go", który to zbiór zaw iera „D yaryusz W acław a D yam entow skiego o Dymitrze Iwa- nowiczu, carze i wielkim kniaziu moskiewskim (1605— 1609“,) i nad którym to dyaryuszem zam ierzamy tutaj się zastanow ić, oraz „Dzien nik Jana P iotra S apiehy (1608— 1611). Nadto ogłosił jeszcze dwa w łasne obrazy owej epoki, a mianowicie r. 1898 dzieło p. t. „D y m itr S am ozw aniec“ i w r. 1906 „Marynę Mniszchównę."
Uznając niezwykłe oczytanie autora w źródłach i literaturze współczesnej i późniejszej, z których z pilnością niezm ordow aną korzystał, mamy je d n ak pew ien żal do niego, raz że w swoich sa modzielnych studyach o Dym itrze i Marynie nie podał nam obrazu tej bogatej literatury w raz z krytyczną jej oceną, oraz że w swych w ydaw nictw ach nie raczył obznajmić nas bliżej z rękopisam i, które służyły mu za podstaw ę wydania. T ak np. ze w stępu do Pam ię tnika Stanisław a Niem ojewskiego dow iadujem y się, że istnieje ja kaś pierw sza tegoż redakcya, czytamy naw et tu i owdzie ustępy zupełnie odmienne od głów nego tekstu, ale niestety nic a nic nie wiemy, dlaczego to je st pierw sza redakcya: nie rozumiemy także, dlaczego autor nie w ydrukow ał w swem w ydaniu w stępu o Ros- syi, który się mieści w pierwszej redakcyi i obejmuje rozdziały „o rozszerzeniu państw a moskiewskiego za opanow aniem kazań skiej i astrachańskiej hordy; o ustaw ie szkoły rycerskiej; o
mia-266 D Y A R Y U S Z E O W Y P R A W IE C A RA D Y M IT R A .
stach głównych; o obronie miast w państw ie tern; o dostatkach m onarchy tego; o odpraw ie rządów i rządcach główmych; o wła- dyctwie albo biskupstw ie państw a tego.“
Obrazy te państw a rossyjskiego, wyszłe z pod pióra tak w ytra wnego człowieka, jakim był Niemojewski, wzbudziłyby niewątpliwie wielkie zainteresow anie nietylko u Polaków, ale przedewszystkiem u naszych sąsiadów.
Żałujemy także, że autor, wydając dyaryusz W acław a Dya- m entowskiego, nie podał nam dokładnego opisu tekstów, z których korzystał i wogóle rękopisów , które miał pod ręką; że nie w yja śnia nam wcale, w jakim stosunku stoją do siebie rozmaite ręko pisy, że nie skreśla nam filiacyi naw et tych trz e c h 1), które, jak sam mówi, stanow ią podstaw ę jego w ydaw nictw a; że nie porów nał dokładnie jednego z drugim , i to, jak zobaczymy, ku wielkiej szko dzie całego w ydaw nictw a.
G dyby dr. H irschberg był to uczynił, byłby przedew szystkiem przekonał się, że autorem D yaryusza nie jest W acław Dyamento- wski i że główne poszlaki, na których się przy tem opierał, błęd nie zupełnie tłumaczył.
Zanim przystąpim y do głównego celu niniejszej pracy, musi my przedewszystkiem zająć się innym jeszcze rękopisem , D-rowi H irschbergow i dobrze znanym, bo cytowanym przez niego nieraz jako „Dyaryusz M arcina Stadnickiego."
Marcin Stadnicki był ochmistrzem carowej Maryny, a jego dyaryusz, gdyby istniał, byłby niewątpliw ie dziełem pierw szorzęd nej wartości; tymczasem sam H irschberg ma o nim niezbyt dobre mniemanie i sądzi naw et, że autor posiłkow ał się Dyamentowskim.
Dyaryusz, t. z. Stadnickiego, znajduje się w bibliotece Baworo- wskich we Lwowie, pochodzi ze zbiorów Ambrożego G rabow skiego i ma tytuł następujący:
Dyaryusz legacyi od Dymitra, cara m oskiewskiego, o przy jaźń IM Panny M nischówny, wojewodzianki sandom ierskiej, konku rującego, także ślub, ceremonie, prezenta, wesele, podróż w szystką z Polski na stolicę; na samej zaś stolicy wjazd solenny panny mło dej carowej JMci, ceremonie ślubne i inne, wesele, traktam enta, audyencye, na ostatek rebelię, tum ult Moskwy i zam ordowanie D y mitra, cara moskiewskiego, w sobie zawierający, konotow any zaś od tych osób, które na te w szystkie tranzakcye patrzyły i na
sto->) S ą to rę k o p isy nr. 1бЬ4 M uzeum ks. C zartoryskich w K rak ow ie i r ę k o p isy b ib liotek i O sso liń sk ich 1. 196 i 2414.
licy natenczas były, a z o r y g i n a l n e g o m a n u s k r y p t u p a n a M a r c i n a S t a d n i c k i e g o w y j ę t y i p r z e p i s a n y 1).
Rękopis ten je st kopią lichą, pochodzącą z w ieku XIX; kopi sta miał przed sobą egzemplarz n ader uszkodzony, czego sam po większej części nie spostrzegł, bo przepisuje, nie pytając się ani 0 sens ani o w ątek opowiadania; brak w nim przynajmniej 20 kart; takie opuszczenia zauw ażyłem na k. 7, 17, 20, 23 v, 26 v, 39 v, 43, 47 v itd. Stw ierdziłem to na podstaw ie innego rękopisu, D-rowi H irschbergow i nieznanego, który się znajduje w Rusku, w bibliotece ś. p. Zygm unta Czarneckiego w Księstwie Poznańskiem .
T en rękopis zachow ał się w całości, zaw iera to w szystko co m anuskrypt biblioteki Baw orow skich nietylko ma ale i opuścił,' posiada jednak jeszcze w stęp z osobnym tytułem , którego brak w egzemplarzu lwowskim, a mianowicie:
„H istorya D ym itra IH-go, cara m oskiewskiego, i Maryny Mniszchówny, wojew odzianki sandom ierskiej, carow ej moskiewskiej, wielce ciekawa i z m anuskryptu in 4° pod temi literami J. K. D. R. K. pod rokiem 1744 a w tę tu książkę przezemnie XÍ А. В. E. roku 1770 przepisana.“ Z okazyi w esela w ojewodzianki sandomier skiej z carem Polacy tak zawojowali całą m onarchią moskiewską, że sama Moskwa naparła się królewicza polskiego W ładysław a 1 carem obrany W ładysław , królewicz polski. T a „H istorya" pisze 0 tem, („H istorya moskiewska" str. 398—514). W tej historyi sta nowi dyaryusz środkow ą część, pod tytułem powyżej wypisanym 1 obejmuje str. 406—466; na stronicy 466 w yraźnie zaznaczono, że tu „koniec dyaryuszu.“
Choć rękopis Baw orow skiego tego oznaczenia nie ma, to j e dnak nie ulega żadnej wątpliwości, że je st kopią tegoż samego rę kopisu, z którego w ypłynął tekst biblioteki Czarneckich, t. j. jeden i drugi został w ypisany z odpisu, sporządzonego r. 1744, albo wiem tekst dalszego ciągu historyi moskiewskiej, następujący po końcu dyaryusza, je st tu i tam dosłownie ten sam. Roku 1770 był ów egzemplarz jeszcze kompletny; w wieku X IX zaś był już zna cznie uszkodzony, bo brak mu było początku, jak i wielu kart w środku.
D yaryusz ten, o ktôrçon mowa, je st niew ątpliw ie dziełem uczestnika w ypraw y, lecz nie Marcina Stadnickiego, co H irschberg przypuszcza, opierając się na w yrazach k arty tytułow ej „z
orygi-D Y A R Y U S Z E O W Y P R A W IE C A R A orygi-D Y M IT R A . 267
') T ytu ł n ie c o p o p ra w io n y w e d łu g eg zem p la rza b ib liotek i w R usku, o którym n ieco n iżej.
268 D Y A R Y U S Z E O W Y P R A W IE C A R A D Y M IT R A .
nalnego m anuskryptu pan a Marcina Stadnickiego w yjęty i przepi san y .“
Przyznaję, że te w yrazy są dwuznaczne, ale kopista, który je r. 1744 położył, nie chciał bynajmniej utrzj^mywać, jakoby Mar
cin Stadnicki był autorem dyaryusza; gdyby takiego był zdania, nie mówiłby, że dyaryusz „był konotow any od tych osób, które na te wszystkie tranzakcye patrzyły i na stolicy natenczas były."
Nie Stadnicki zatem był autorem Dyaryusza, lecz oryginalny rękopis D yaryusza znajdow ał się niegdyś w jego posiadaniu.
Że tak· a nie inaczej rozumieć należy te w yrazy, o tem Dr. H irschberg byłby się mógł przekonać, gdyby był zwrócił więcej uwagi na sam tekst rękopisu.
W iemy, że Stadnicki był wielkim panem, ochm istrzem caro wej i krew nym Mniszchów, autor zaś D yaryusza był dworzaninem p. Mniszcha i zarazem dow ódzcą jednej chorągw i p. wojewody, złożonej z 300 ludzi. W y nika to wszystko z samego tekstu; opo w iada bowiem autor, mówiąc o uczcie, danej przez cara dla p. wo jew ody: „trzeci zaś stół był, za którym n a s d w o r z a n ó w posa
dzono, przeplatając Moskwą, którzy nas częstowali."
Opisując nocny tum ult moskiewski, mówi autor dalej: „Jednak wszyscy ludzie m o i , których było 300, widząc, że źle, ruszyli do dw oru p. wojewody, aby go b ron ić“; nie doszli jed n ak tak daleko, w skutek czego „tylko ze s ł u g a m i i z drobną czeladzią został
p. wojewroda w swym dworze; b y l i ś m y jednak gotow i do upa
dłej bronić się" itd. W dalszym ciągu znów pisze: „Na panów
Stadnickich rzucili się buntownicy, ale tam nic nie w skórali.“ Zdaje mi się, że te cytaty w ystarczają, aby udow odnić, że Marcin Stadnicki nie był autorem Dyarj^uszu.
Możemy jednak wskazać rzeczywistego autora; pod dniem 21 kw ietnia bowiem opow iada autor następujące zdarzenie:
„Dwa kroć n a s tam ogniem strwożono; pierw szy raz zapa liła się kuchnia carowej; drugi raz w m o j e j g o s p o d z i e zapalił m ó j pachołek prochu kilka funtów; oczy i tw arz sobie wypalił, a to znać pierwsze złe omen było przyszłego nieszczęścia iego, bo potym w Moskwie zginął.“
Dyaryusz zaś D yam entowskiego opisuje ten fakt takiemi sło
wy: „Dwa kroć n a s tam ogień straszył; pierw szy raz zapaliła się
kuchnia carowej, drugi raz w g o s p o d z i e p a n a A b r a h a m a R o ź n i a t o w s k i e g o zapalił pacholík jego kilka funtów prochu, oczy i tw arz sobie w ypalił, a co snać pierw sze złe omen było dal szego nieszczęścia jego, bo potem w Moskwie zginął, a nas Pan Bóg strzegł.“
D Y A R Y U S Z E O W Y P R A W IE C A R A D Y M IT R A . 269
W ynika stąd, że nikt inny, jeno A braham Roźniatowski mo że być autorem D yaryusza. A braham Roźniatow ski znany je st w bibliografii jako pisarz, choć dziś należy do zapom nianych nieomal poetów XVII wieku. Biblioteka Ossolińskich posiada kilka z jego dziełek, z których jedno dla nas je st ważne, bo wskazuje, że p. A braham rzeczywiście był w stolicy moskiewskiej i w niewoli
w Jarosław iu (jak autor dyaryusza). T y tu ł tego dziełka je st taki:
„Lament |Nad grobem zmar|łego O ycá Benedykta Anseriná,[ Za konu S. Franciszka B ernardynów ,| naznaczonego Commissarzá |do Moskwy|. W Járosláw iu Moskiewskim (Roku Pánsk: 1607. dniá 6. Sier-| pniá, w dzień zeszcia iego| przez (Abrahama Rozniatow- skiego) nápisány. Circum dederunt me gem itus m ortis (Dolores Inferni circum dederunt me.j W Krakowie, |W D rukarni W oycie- chá Kobylińskiego,! Roku Pańskiego 1609.“ (4°. K art 6.)
D yaryusz p. A braham a Rożniatow skiego w swym kształcie dzisiejszym je st jednak pod pew nym względem zagadką, którą roz wiązać będziemy mogli, gdy tekst jego porów nam y z tekstem , po danym w druku przez D -ra H irschberga. Jeżeli to uczynimy, prze konam y się, że dyaryusz Roźniatowskiego, ja k daleko sięga, został w cielony do tekstu, ogłoszonego przez H irschberga, albo dosłownie albo w postaci stylistycznie nieco przerobionej; szereg zaś w iado mości, które posiada dziś Roźniatowski, a nie ma Dyamentowski, zostały opuszczone ze w zględów i przyczyn, o których poniżej jeszcze będzie mowa.
T a zgodność tekstów zaczyna się już na str. 1 druku Hirsch- bergowskiego i ciągnie się aż do str. 94, a w luźnych wzmiankach jeszcze do str. 158.
Rozważając wszelkie okoliczności, dochodzę do rezultatu, że A braham Roźniatowski współcześnie prow adził dyaryusz swój mniej więcej do dnia 4-go w rześnia r. 1606, t. j. aż do przybycia na w ygnanie do Jarosław ia. T u ustaje w łaściw y dyaryusz, bo na stępne wiadomości nie idą już po sobie w porządku chronologi cznym i są bez daty. Ustaliwszy daty w edług dyaryusza, w yda nego przez H irschberga, widzimy, że następują jed n a po drugiej w takim porządku od dnia 4 w rześnia począwszy: a więc naprzód 28 paźdz., 16 list., 11 list., 29 list. r. 1606; dalej 12 stycz. 1607, 1 1 mar., 14 mar., 13 stycz., 4 lut., 21 lut., 23 lut., 17 marca, poczem w rękopisie zapisano „koniec dyaryuszu.“
Pomimo to, w tak zwanej „drugiej części H istoryi" czytamy dalszy ciąg tych zapisków, zaczynający się od słów: „Już mijały dw a lata, jakośmy, zatrzym ani pod strażą, w Moskwie przemiesz- kali, aż też doczekaliśmy się usłyszeć w esołą now inę uwolnienia
naszego i wolnego wyjazdu do ojczyzny, a to za staraniem JKMci pana naszego miłościwego, który posłów w ypraw ił do cara trak tow ać o wolność n aszą“ etc., poczem następują wiadomości, miesz czące się w w ydaniu H irschberga pod datą. 19 w rześnia r. 1608, 9 grudnia 1607, 7 lutego 1608, 9 lutego, 25 lutego, 31 stycznia 1608 r. i 22 listopada 1608.
Jak to sobie w szystko wytłumaczyć? Przypuszczam , że po przyjeździe do Jarosław ia, kajet lub kalendarz p, Roźniatow skiego był w całości zapisany, co uniemożliwiło mu system atyczne p ro wadzenie dyaryusza; now iny i zdarzenia ciekawsze umieścił on potem na marginesach, lub okładce, aż do 17 m arca r. 1607; potem nastąpiła przerw a, spow odow ana, zdaje się, brakiem papieru; parę
miesięcy później znów posiadł jakieś arkusze, i na nich w3Tpisał
niektóre zdarzenia, sięgające do 22 listopada r. 1608, oraz swój poem at o śmierci B ernardyna Gąsiorka, czyli A nserina.
W spomnieliśm y już, że wiadomości wszystkie robią w rażenie, jako by były spisane w spółcześnie, to znaczy w krótkim czasie po
opowiedzianych zdarzeniach.
Jest jednak pew na wiadomość, która wskazuje na czas nieco późniejszy: „Otóż ten Bazyli Szujski zawziął się na zgubę Dymi tra,. aby sam opanow ał tron, nigdy nie myśląc, że i on srom otnie spadnie z tronu, w niew olę polską pójdzie i w Polsce więźniem um rze.“
Poniew aż car Szujski um arł dnia 26 lutego r. 1612, słowa te zatem zostały dodane dopiero nieco później.
Z tego widać, że po pow rocie z niewoli, Roźniatow ski czyty w ał swój pam iętnik i tu i owdzie robił uwagi; taką uw agą jest niew ątpliw ie także zdanie, znajdujące się w tekście po obelżywej odpowiedzi, posłom polskim przez dumnych panów danej, którą w całości po rossyjsku przytacza. „Takie poszanow anie odebraw szy, wyszli panowie posłowie, długo potym w areszcie pod strażą trzymani, bo praw ie przez d w a l a t a w Moskwie baw ili.“
Za takie późniejsze dodatki lub zmiany uważam także te ustępy, w których krótko oświadcza, że nie uznaje D ym itra za sy na cara Iwana, lecz za samozwańca; nie mogę bowiem przypuścić, aby takie zdanie znajdowało się w pierw otnej redakcyi w spół czesnej.
O ustępach większych, znajdujących się w dyaryuszu Roźnia towskiego, a brakujących w w ydaniu D-ra H irschberga, można tylko tyle powiedzieć, że praw dopodobnie zostały one później dodane, bo zaw ierają opisy, które niew ątpliw ie kursow ały w formie pisemek ulotnych, jak np. opis wesela M aryny w K rakowie, choć autor
D Y A R ť U S Z E O W Y P R A W IE C A R A D Y M IT R A . 271
i w nich samodzielnie w ystępuje, przerabiając je i dodając to i owo w edług własnej obserw acyi, bo był owych zdarzeń świadkiem na ocznym; inne rzeczy opuszczano przy redagow aniu dyaryusza, t. z. Dyam entowskiego, ze względu może na w ojew odę Mniszcha, lub z przyczyn dla nas niewyjaśnionych.
A utograf Roźniatowskiego znalazł ktoś z otoczenia praw do podobnie Marcina Stadnickiego, lub jego rodziny; chcąc opisać ko leje D ym itra i stosunki ich do Polski i Moskwy, w cielił go dosło wnie, naw et z kartą tytułow ą, do swego dzieła, jako osobny dya ryusz; oddzielne kartki zaś z niektóremi dalszemi notatkam i przy łączył do swej własnej pracy.
Kto był tym autorem , niewiadomo. W swem dziele w spo mina on, że hetm an Żółkiewski, spiesząc ku Kłuszynowi „miał z so bą Stanisław a Koniecpolskiego, krajczego koronnego, zięcia swego, który był po nim hetm anem wielkim koronnym i kasztelanem k ra kow skim .“
Ponieważ Stanisław Koniecpolski r. 1632 został hetmanem wielkim koronnym a r. 1633 kasztelanem krakowskim, więc autor H istoryi moskiewskiej mógł pisać dopiero w r. 1633; stw ierdza to także okoliczność, że nieznany autor w swem dziele nigdy nie wy stępuje jako świadek współczesny.
Styi autora Historyi miejscami je st bardzo górnolotny i w y muszony, np: „Ledwo co zmoczony świeżą krwią, tron moskiewski osiadł tej krwawej tragedyi sztuczny fabrykant, Bazyli Szujski i z kloca katowskiego pow stał do purpury, aliści straszna burza na niego p o w stała“ lub „Zatrząsł nieladajako okrutny Mars półno cną monarchią, poruszyły się fundam enta północnego państw a, aby S eptentrio chronił się pod berło polskie i, aby więcej nie pano w ał na północy naród moskiewski, zapraszał życzliwy narodowi polskiemu Mars króla Zygm unta na tron moskiewski, za prace wo jenne w nadgrodę berło i koronę ofiarując“ etc.
Pamiętnik R oźniatow skiego należy uważać za jedno ze źródeł t. z. dyaryusza D yam entowskiego, wydanego przez H irschberga, ale nie za jedyne; autor miał pod ręką przynajmniej jeszcze jeden dyaryusz obszerniejszy i rozm aite inne wiadomości luźne, relacye urzędowe, listy i t. p . x).
‘) P o lsk a a M oskw a str lć>7: T en (słu g a w o jew o d zin y ) o w szy stk iem dał nam sp r a w ę , co się działo i d zieje pod M oskw ą i jako pan w ojew oda z ca r o w ą Jejm ością z a w z ię ty do p u łk ó w Cara JMci. czeg o się tu nie w sp om in a, p o n ie w a ż na sw y ch m iejscach s ą o t e m p e w n e d y a r y u s z e . z czasem sw y m p isane.
272 D Y A R Y U S Z E O W Y P R A W IE C A R A D Y M IT R A .
Pam iętnik Roźniatow skiego posiadał autor jeszcze w kształcie pierw otnym , bez zmian po roku 1612 uczynionych.
W szystkie wiadomości, nie pochodzące od Roźniatowskiego, zdradzają we wszystkiem charakter współczesny; i tak pisze dyaryusz pod d n iem 2 7 m ajar. 1606 o carze d z is ie js z y m W a s ilu I w a n o w ic z u , że był głow ą spisku przeciw Dymitrowi x); dnia zaś 7 grudnia m ó wi o wieściach: „Praw dziw e li to wieści bywały, tego nie wiem, tylko się t o w s z y s t k o , n a c o s i ę z w ł a s z c z a p o w i a d a ć ze z g a d z a l i , p i s a ł o , c i e s z ą c b i e d ę s w o j ą . “
Nic nie wskazuje, aby ten dyaryusz pomocniczy nie pow stał w śród zdarzeń moskiewskich, lub bezpośrednio po nich.
Kto był autorem dyaryusza, w ydanego przez d-ra H irschberga? H irschberg mianuje nim W acław a Dyam entowskiego, podsto- lego różańskiego, opierając się na następujących dowodach:
W rękopisie biblioteki Czartoryskich 1. 1654, na końcu tekstu, który był głów ną podstaw ą wydaw cy, znajduje się taki przypisek: „Przepisał Wojciech Dobiecki, cliorążyc chęciński, w roku 1774 w maju w W arszaw ie, w konwikcie exjezuickim, z m anuskryptu starego, oryginalnego, pisanego od D yam entow skiego, który był tej rew olucyi przytom nym .“
Czy to św iadectw o je st dowodem w ystarczającym ? S kąd cho- rążyc chęciński wie, że w łaśnie p. D yam entowski pisał ów ręk o pis, choć mógł być w spółczesnym Marynie i Dymitrowi? Czy to czasem nie je st tylko jego osobiste przypuszczenie? Nareszcie rę kopis mógł być pisanym ręką p. D yam entowskiego, z czego jednak nie wynika, aby on m usiał być autorem dyaryusza.
Sądzę, że zachodzi tutaj ten sam wypadek, jaki miał miejsce z oryginalnym m anuskryptem M arcina Stadnickiego, o którym po wyżej była mowa. Pan D yam entow ski posiadał rękopis stary dyaryusza; więcej, z absolutną pewnością, nie da się stąd w ypro wadzić.
Toż samo sądzić należy o wzmiankach w rękopisach 845 i 2024 biblioteki Ossolińskich, w ystępujących na końcu tegoż dyaryusza: „z m anuskryptu [słowo w słowo] pana S tanisław a Niemojewskie- go, podstolego koronnego, asystenta i pacyenta w r. 1606.“
P. Niemojewski, autor w łasnego pam iętnika, postarał się wi dać także o kopie innych dyaryuszów swoich kolegów w niewoli moskiewskiej, ale stąd bynajmniej nie w ypływ a, aby on w łaśnie tego rękopisu był autorem .
D Y A R Y U S Z E O W Y P R A W IE C A RA D Y M IT R A . 273
Jeżeli D uńczew ski (H erbarz I, str. 476) o Dyam entowskim wspomina, że „tego je st m anuskrypt in 4° maiori pod tytułem: G o d y m o s k i e w s k i e , to iest w esele cara Moskałów D ymitra z Maryną Mniszchówną, sędom irską w ojewodzianką, i inne Polaków transakcye podczas nieszczęśliwego na stolicy przez Szujskich fak- cyą tum ultu, per modum dyaryuszu ab anno 1603 ad annem 1610 succincte opisujący“, to nie ulega wątpliwości, że jego wiadomość opiera się na tym samym lub podobnym tekście, jaki w r. 1774 był w rękach p. W ojciecha D obieckiego.
Relacya zaś W iszniew skiego w H istoryi literatu ry polskiej (VIII, 98), że um arł r. 1612 w 80-tym roku życia i pozostaw ił w rę kopisie pam iętnik pod tytułem : „G ody m oskiewskie t. j. wesele cara moskiewskiego D ym itra z Maryną M niszchówną, sędomirską w ojew odzianką i inne Polaków transakcye podczas nieszczęśliwego na stolicę przez Szujskich fakcyę tum ultu, p er modum dyaryuszu ab anno 1606 ad annum 1610 opisujący", jest, jak porów nanie dat i tytuł dowodzi, w yjęta z Duńczewskiego.
W acław D yam entow ski um arł r. 1612, mając lat 80; w roku 1606 miał zatem lat 74; będąc zaś podstolim różańskim i na Sko- kowach dziedzicem, czyż m ógł być r. 1606 sługą p. w ojew ody Mni- szcha i dowodzić chorągw ią w w ypraw ie do Moskwy? Mojem zda niem ani wiek, ani stanow isko obyw atelskie nie pozwoliło 74-le- tniem u starcowi być sługą p. wojewody; g d y b y miał udział w w y praw ie, mógłby to uczjmić tylko jako przyjaciel rodziny, a w takim razie w iedzielibyśm y o· nim, skoro ich nazw iska podaje dyaryusz, o p. byam entow skim zaś milczą źródła.
Ale sam dyaryusz sprzeciwia się takiemu tw ierdzeniu, mó
wiąc pod dniem 25 maja 1608 r. !): „W yjechało (z Jarosławia)
człeka wszystkich i z pany nro 110, ale białej płci i chłopiąt n aj więcej, bo wszystkie panny pobrano. Szlachciców i dosuższej czeladzi brać nie pozwolono, prócz pewnej liczby, a z o s t a ł o n a s w s z y s t k i c h in genere nro 162 dobrych m o ł o j c ó w . "
S tąd wynika, że autor sam się zaliczył do ludzi młodych jeszcze; tego nie m ógł powiedzieć o sobie sędziw y starzec, jakim był w ówczas Dyam entowski.
Zdaje mi się, że niema już pow odu dalej rozwodzić się o kwe- styi autorstw a p. D yam entowskiego.
Pew niejszą o autorze wskazówkę podają rękopisy i teksty dyaryusza samego, szkoda tylko, że p. H irschberg jej nie uw zglę
l) H irsch b erg: P olsk a a M oskw a str. 133.
274 D Y A R Y U S Z E O W Y P R A W IE C A RA D Y M IT R A .
dnił. Miejsce, o którem m ów ić będziemy, było mu znane, bo w T ur- geniewie sam podkreślił je ołówkiem niebieskim; nie korzystał je d nak z niego albo dla tego, że swoją hypotezę o D yam entowskim
uważał za tak silną i ugruntow aną, że wszelka dyskussya zdaw ała mu się być zbyteczną, albo, że poprostu o niem zapomniał..
O pożarach, dnia 22 kw ietnia w Sm oleńsku wybuchłych, podają
rękopisy taką relacyę:
Dyarysz Roźniatow skiego:
Dwa kroć nas tam o- gniem strwożono; pier wszy raz zapaliła się kuchnia carowej; drugi raz w m o j e j gospo dzie zapalił mój p a- c h o ł e k prochu kilka funtów, oczy i twarz sobie wypalił, a to znać pierwsze złe omen by ło przyszłego nieszczę ścia jego, bo potem w Moskwie zginął.
R ę k o p is bibl. O s s o liń sk ich 1. 2 4 1 4 i druk T u r g e n ie w a . H ist. R u
s-sia e M on. II, 1 6 1 . D w a k roć n a s tam o g ie ń stra sz y ł, p ie r w s z y raz zap aliła s ię k u ch n ia carow ej; drugi raz w m o j e j g o s p o d zie za p a lił p a c h o ł e k m ój p roch u kilka fu n tów , o c z y i tw arz s o b ie w y p a lił, a to sn adź p ie r w s z e złe o m en b y ło d a lsz e g o n ie s z c z ę ś cia j e g o , bo potym w M o sk w ie zg in ą ł a n a s P a n B ó g s t r z e g ł1). R ęk p s. bibl. ks. C zar to r y sk ic h 1. 1654 i bibl. O ss o liń sk ic h 1. 1 9 6 , oraz w y d a n ie D -ra H irsch b erg a . D w a k roć n a s tam o g ie ń straszył; p ie r w s z y raz zap aliła s ię k u ch n ia ca ro w ej, drugi raz w g o sp o d z ie p a n a A b r a h a m a R o ź n i a t o w s k i e g o zapalił p ach olík j e g o kilka fun tó w p roch u , o c z y i tw arz so b ie w yp alił, a co sn a ć p ie r w s z e złe o m en b y ło d a lsz e g o n ie s z c z ę ś c ia j e g o , bo p o te m w M osk w ie z g i n ął a n a s P a n B ó g s t r z e g ł2).
Stąd wynika, że i w pierwotnjrch tekstach dyaryusza, wyda nego przez H irschberga, stało „w m o j e j gospodzie“, że dopiero w jednym z tych egzemplarzy ktoś znający się n a rzeczy dodał objaśnienie marginesowe, że to gospoda p. A braham a Roźniato wskiego, a kopista późniejszy wciągnął to do tekstu i zmienił „mój pachołek“ na „pacholík je g o .“
') U T u r g e n ie w a za k o ń c z e n ie brzm i tak: I to je s t, co snadź p ierw szą złą w ró żb ą b y ło d a lszeg o dla n as n ie szczęścia , jako i teg o człek a , bo potym w M oskw ie zg in ą ł, a n as p rzecie P a n B ó g z a c h o w a ł z łask i sw ojej.
2) R ę k o p isy b ib lio te k i O ssolińskich 1, Ь4Ь i 2024, k tóre, p om im o to że tek st ich bardzo sk ró co n y , w y m ien ia ją n a zw isk o R o źn ia to w sk ieg o : „D w a kroć naszych w S m o leń sk u o g ie ń straszył; p ie r w sz y raz zap aliła się kuchnia caro w ej; drugi raz w g o sp o d zie p. R o źn ia to w sk ieg o , ale p ręd k o u g a sz o n o “,—są tylk o przeróbkam i o b sz e r n ie jsz e g o tekstu (1. 1654 lub 196) a zatem d la nauki 1 kry tyki bez zn aczen ia. N iek tó re in n e przerób k i i tę w ia d o m o ść opuszczają.
D Y A R Y U S Z E O W Y P R A W IE C A R A D Y M IT R A . 275 Jeżeli zaś tak było, przypuszczenie zdaje się być uzasadnio- nem, że autorem tego większego dyaryusza je st rów nież A braham Roźniatowski, który z własnej ochoty, lub z polecenia Mniszchów, zebrał rozmaite notatki i dyaryusze swoich kolegów w niewoli i z nich, razem ze swoim dyaryuszem, ułożył dzieło, sięgające aż do samego p o w ro tu swego do kraju.
Za takiem zdaniem przem awia okoliczność, że i te notatki swoje końcowe, nie m ające dat, ani dziennej ani rocznej, umieścił on pod właściw ą datą dosłow nie, co uczynić m ógł tylko pisarz tych że, staw iający swój w łasny m ateryał na pierw szym miejscu; obcy kom pilator byłby się trzym ał swoich danych ścisłych i byłby tam tych raczej nie uwzględnił, aniżeli sobie zadał fatygę wyszukania dla nich miejsca odpow iedniego, tembardziej, że nie w szystkie n a leżą do bardzo w ażnych, a inne znów m iały charakter publiczny, tak, że i innym autorom musiały być znane.
Przeciw tejże hipotezie przytoczyć można to, że i inny czło wiek m ógłby zatrzymać w yrazy „w mojej gospodzie“ przez nie- baczność, choć to nie bardzo praw dopodobne, bo należy przypu ścić, że kom pilator sam był uczestnikiem w ypraw y, oraz niewoli moskiewskiej i doskonale znać m usiał ów czesnych łudzi i stosunki.
O stateczny zatem rezultat tych poszukiw ań przedstaw ia się tak: t. z. dyaryusz M arcina Stadnickiego je st dziełem Abraham a Roźniatowskiego; W acław D yam entowski był niegdyś w posiada niu rękopisu, zawierającego „D yaryusz“, ale nie był jego auto rem; autorem zaś jego był praw dopodobnie także A braham Roź niatowski, który krótko po powrocie z niewoli osobisty swój pa miętnik i dyaryusze innych dw orzan w ojewodzinych, które mu były przystępne, złączył w jednę całość, przedstaw iającą obok Niemo- jew skiego dokładny obraz zdarzeń ów czesnych polsko-moskiew-
skich.