Bogusław Szmygin
Doktryny i zasady konserwatorskie a
współczesne możliwości ich
realizacji
Ochrona Zabytków 49/4 (195), 347-350
1996
ARTYKUŁY
Bogusław Szmygin
DOKTRYNY I ZASADY KONSERWATORSKIE A WSPÓŁCZESNE
MOŻLIWOŚCI ICH REALIZACJI
D yskusja o podstaw ach teoretycznych ochrony za bytków, o zgodności doktryn konserw atorskich z rea lizow anym i w praktyce działaniam i ko n serw ato rsk i mi, w in n a być prow adzona zawsze. Tylko w tedy b o w iem , gdy istnieje rzeczywisty związek pom iędzy te o rią a praktyką, możliwe jest norm ow anie i w eryfikacja działalności konserw atorskiej. O tym , jak w ażne są to spraw y w konserwacji zabytków nie trzeba nikogo przekonyw ać, a obecnie co najmniej trzy w ażne przy czyny d o d atk o w o uzasadniają podjęcie takiej dyskusji. Pierw sza z nich wiąże się z 11 Z grom adzeniem G e neralnym IC O M O S -u w Sofii1. Jednym z p o d staw o wych zadań tego Z grom adzenia jest pono w n e rozw a żenie p roblem u „autentyczności”. Pojęcie „autentycz n ości” jest jednym z najistotniejszych w zabytkoznaw - stwie — na jego definicji i jej rozum ieniu budow ane są zasady działalności konserw atorskiej. D o tej pory posługiw aliśm y się pojęciem „autentyczności”, które ukształtow ało się w kręgu tradycji m urow anej archi tek tu ry europejskiej; konserw atorzy w krajach poza europejskich pozostali pod presją takiego właśnie ro zum ienia tego pojęcia. Tymczasem w kręgach tradycji innych k u ltu r może ono być inaczej in terp reto w an e i w konsekw encji inaczej mogą być określane zasady działania konserw atorskiego.
N arastanie tego problem u uw idoczniło się szczegól nie w ostatnim czasie. W 1994 r. odbyła się w N ara w Jap o n ii pierwsza z konferencji „ kontynentalnych” . Pośw ięcona była właśnie takiem u zdefiniow aniu poję cia „autentyczności”, które uw zględniałoby specyficz ne uw arunkow ania i tradycję tamtego obszaru. Jej efek tem było przyjęcie stosownej D eklaracji2. W 1995 r. odbyło się w Ćeskim Krum lovie kolejne spotkanie, k tó re zgrom adziło przedstaw icieli N arodow ych Ko m itetó w IC O M O S -u z E uropy2. W tym samym ro ku w Zim babw e zebrali się przedstaw iciele Afryki.
W końcu m arca 1996 r. w San A ntonio w Teksasie odbyła się w spólna konferencja przedstaw icieli IC O - M O S -u z obydw óch A m eryk4. W spólnym celem wszystkich tych zgrom adzeń było w ypracow anie sta now iska właśnie w kwestii „autentyczności” w k o n tekście ochrony i konserw acji zabytków. Z grom adze nie G eneralne w Sofii jest forum , które podsum uje owe „kon ty n en taln e” ustalenia.
W ym ienione konferencje dow odzą, że narastający już od lat rozdźw ięk pom iędzy uznaw anym i za uniw er salne zasadam i Karty Weneckiej a m ożliwościam i ich realizacji osiąga p u n k t krytyczny. Problem dojrzał do postaw ienia go na forum m iędzynarodow ym , a jego rozw iązanie musi znaleźć w yraz w dokum entach i deklaracjach najwyższej rangi. W praktyce m oże to oznaczać pew ne osłabienie rygorystycznych zapisów Karty oraz sform ułow anie ich w sposób um ożliwiający adaptację do lokalnych potrzeb i tradycji. N a taką ocenę pozw ala analiza dokum entów , k tó re zostały ostatnio zaakceptow ane przez IC O M O S 5.
O znacza to , że poszczególne regiony, a naw et kraje, pow inny przygotow ać się do przem yślenia i p o n o w n e go opracow ania podstaw doktrynalnych oraz zasad ochrony i konserwacji dziedzictw a. Kraje aktyw ne m a ją p o n ad to szansę — podobnie jak trzydzieści lat tem u w Wenecji — na w niesienie swojego w kładu i d o świadczeń w tw orzenie najważniejszych w tej dziedzi nie aktów m iędzynarodow ych6. W w ym iarze p rak tycznym natom iast, każdy kraj ma okazję do zestroje nia podstaw doktrynalnych ze swoim i potrzebam i, m ożliwościam i i tradycjam i w ypracow anym i w o c h ro nie dziedzictw a. W ydaje się, że już te okoliczności wystarczają do podjęcia stosow nej dyskusji.
Drugim elem entem , który zm usza do podjęcia d e baty są zmiany, jakie obecnie zachodzą w rozum ieniu i trak to w an iu dziedzictw a. N ajogólniej m ożna stwier-1. 11 Z g ro m a d z en ie G en eraln e IC O M O S — T h e H er ita g e and
So cia l C h a n g e s, Sofia 5 - 9 X 1 9 9 6 .
2 . N a r a C o n fe r e n c e o n A u th en ticity , N a ra 1 - 6 X I 1 9 9 4 ; p rzyjęto d eklarację „N ara D o c u m e n t o n A u th en tic ity ” .
3 . IC O M O S E uropean C on feren ce, Ćesky K rum lov 1 6 - 2 1 X 1 9 9 5 , „ P ro b lem s o f Interpreting th e A u th en ticity in th e P ro cess o f R e sto r a tio n ”.
4 . „Interam erican Sy m p o siu m o n A u th en ticity in th e C o n ser v a tio n and M a n a g em en t o f Cultural H eritage”, San A n to n io 2 7 - 3 0 III 1 9 9 6 .
5 . „C harter o n th e C o n ser v a tio n o f H isto r ic T o w n s a nd U rban A reas (T he W a sh in g to n C h a rter)”, W a sh in g to n 1 9 8 7 ; „ G u id e lin e s for E d u ca tio n and T ra in in g in th e C o n ser v a tio n o f M o n u m e n ts, E n sem bles and S ites”, C o lo m b o 1 9 9 3 .
6 . Przykład em m o g ą być d o k u m e n ty N a r o d o w y c h K o m ite tó w IC O M O S: „C harter for th e C o n ser v a tio n o f P laces o f C ultural H aritage V a lu e ”, IC O M O S N e w Z ela n d 1 9 9 2 ; „A Preservatin C harter for the H isto r ic T o w n s a n d A reas o f th e U n itet States o f A m erica ”, U S /IC O M O S 1 9 9 2 .
dzić, że pew nym zm ianom ulega ocena praw obecnych pokoleń do przekształcania i adaptow ania zastanego dziedzictw a do współczesnych potrzeb.
W ujęciu tradycyjnym zabytki były częścią przeszło ści, k tó rą współcześni mają jedynie z pietyzm em prze kazać przyszłości. Takie ujęcie m inim alizow ało nasze praw o do ingerencji w zabytki i czyniło je uzasadnio nym jedynie o tyle, o ile służyły ich przetrw aniu. W efekcie zabytek był ujm ow any w sposób zabsoluty- zow any i wyizolowany. D latego też problem relacji pom iędzy dziedzictw em a w spółczesnością nie był naj istotniejszy. A daptacja zabytków do w spółczesnych funkcji była traktow ana raczej jako środek, a nie cel. W konsekw encji już ponad 20 lat tem u m ogła zostać sform ułow ana — do dzisiaj aktualna — teza, że „hi storia ochrony zabytków stała się historią konfliktu w yobcow anego przedm iotu z rzeczywistością”7.
Z aistniała sytuacja w ynika w znacznej m ierze z obecnego stanu podstaw teoretycznych zabytko- znaw stw a i konserw atorstw a. Rozwojowi technik i technologii konserw atorskich nie towarzyszy rów nie aktyw ny rozwój doktryn konserw atorskich. D oktryny te nadal w dużym stopniu tkw ią w teoriach konserw a torskich wyw odzących się jeszcze z przełom u wieków. Sytuacja w Polsce nie zm ieniła się aż tak wiele od czasu, gdy J. D utkiew icz napisał, „że w rzeczywistości ob o wiązują zasady ustalone przed 1914 r.”8 Stwierdzenie to m oże brzmieć dziwnie, ale przecież do chwili obec nej praktycznie wszystkie najważniejsze deklaracje i dokum enty w konserwacji zabytków pow ołują się na Kartę W enecką (a więc na Riegla). Oczywiście d o k u m enty te zawierają coraz więcej zapisów pozw alają cych na odchodzenie od dekalogu Karty, ale w gruncie rzeczy w inno to być odczytane jako dow ód pogłębia jącej się niespójności.
Oczywiście życie nie czeka aż konserw atorzy uak tualnią swoje teorie. Petryfikacji m ogą ulec zasady konserw atorskie, ale nie praktyczne działania w yko nyw ane przy zabytkach. N astąpił w praw dzie ogrom ny rozwój m etod badawczych i technicznych możliwości konserw atorskich, które czynią m ożliw ą realizację wszelkich koncepcji konserw atorskich — rów nież tych klasycznych — nie wpływ a to jednak wcale na ich upow szechnienie.
Z abytków jest zbyt wiele, kosztują zbyt drogo, peł nią zbyt wiele przeróżnych funkcji we w spółczesnym świecie, by o sposobach ich istnienia mogli decydow ać przede wszystkim konserwatorzy. D latego niereform o- w ana doktryna Karty Weneckiej w praktyce staje się m artw ym zapisem, a o sposobach i zakresie prac przy 7. A. B illert, S p o łe c zn e i k u ltu ro w e a s p e k ty n o w o c ze s n e j d o k tr y n y
k o n s e rw a to r sk ie j [w :] R o la z a b y tk ó w w k s z ta łto w a n iu ś w ia d o m o ś c i sp o łe c z n e j, Lublin 1 9 7 5 , cz. II.
8. J. D u tk ie w icz , S e n ty m e n ta lizm , a u te n ty z m , a u to m a ty z m , „ O c h rona Z a b y tk ó w ” 1 9 6 1 , nr 1 - 2 , s. 3 - 1 6 .
zabytkach decydują w największym stopniu w sp ó ł cześni inwestorzy.
N a m arginesie w arto podkreślić, że w p o ró w n an iu z w ielom a innymi krajam i Polska była dotychczas m iej scem stosunkow o purystycznie traktow anych zasad konserw atorskich. U nas najczęstszy był grzech zanie chania, ale nie stosow ano w konserw acji zabytków p refabrykatów żelbetow ych (N RD ), nie tw o rzo n o składów z drew nem z rozbieranych obiektów, g ro m a dząc w ten sposób m ateriał na now e zabytki w k o n strukcji m uru pruskiego (RFN), nikom u nie przy ch o dziło do głowy zgrabne odcinanie fasad budynków , by dobudow ać do nich nowe obiekty (RPA). Do tej pory...!
Oczywiście proces zestrajania praktyki i teorii był w pew nym zakresie prow adzony już wcześniej. O b ec nie jednak jest on coraz intensywniejszy i coraz b a r dziej ukierunkow any na osadzenie ochrony dziedzic tw a we w spółczesności — stosow nie do praktycznych możliwości działania. W konsekw encji coraz większej wagi nabierają następujące pytania: w jaki sposób n a leży uzasadniać i przekonyw ać w spółczesne społeczeń stwa do ochrony dziedzictw a?; w jaki sposób należy określać i budow ać związki w spółczesnych sp o łe czeństw z dziedzictw em ?; w jaki sposób należy uwzględniać o chronę dziedzictw a w planow aniu i za rządzaniu rozw ojem współczesnych miast? W ym ienio ne tu pytania łączy w spólny m ianow nik. Jest nim znacznie szersze niż dotychczas uw zględnienie p otrzeb i w ym agań w spółczesnych właścicieli, użytkow ników i odbiorców obiektów zabytkow ych.
K onieczność zestrojenia teorii z m ożliw ościam i praktycznym i najwyraźniej uw idoczniła się w p la n o w aniu i zarządzaniu m iastam i zabytkow ym i — tu było najwięcej problem ów . Tutaj też jest największa presja współczesności. D latego w łaśnie to teoretycy związani z planow aniem m iast p ro p o n u ją now e ujęcia p ro b le m u. N a przykład G. Burkę zaproponow ał, by k o n se r wację traktow ać jako o chronę m ającą na celu u trz y m anie użytkow ania w nie mniejszym stopniu niż utrzym anie istnienia9. In terp retu jąc takie podejście G. J. A shw orth napisał z kolei, że funkcję m ożna tr a k tow ać jako elem ent rów n o p raw n y form ie, w efekcie utrzym anie zastanej m orfologii zabytku nie jest celem najw ażniejszym 10.
Takie stw ierdzenia, jeżeli w pełni uśw iadom im y so bie ich sens i konsekw encje, rew olucjonizują nasze d o tychczasow e myślenie. O znaczają, że relacja pom iędzy dziedzictw em a nam i, jego w spółczesnym i „użytkow n ikam i”, nie jest relacją jednoznacznego przy p o rząd kow ania. Jak to określił przyw ołany już G. J. Ash-9 . G. B urke, T o w n sc a p e s, P en g u in 1 Ash-9 7 6 , cyt. za G . J. A sh w o rth e m — por. przyp. 1 0 .
1 0 . G. J. A sh w o rth , H e rita g e P lan n in g: C o n s e r v a tio n a s th e M a n a -
g e m a n t o f C h a n g e [w :] H e rita g e L a n d sc a p e , I n te rn a tio n a l C u ltu r a l C en tre , K raków 1 9 9 3 .
w o rth , rozw ażaniu muszą podlegać dw a elementy: spa dek i spadkobiercy.
Jeżeli powyższy kierunek myślenia zostanie pow sze chnie zaakceptow any i uzyska nobilitację w postaci odpow iednich zapisów form alnych, to musimy się li czyć z bardzo daleko sięgającymi konsekw encjam i. N asza cywilizacja dysponuje bow iem możliwościam i technicznym i, które pozwalają na przekształcenie w skali jednego tylko pokolenia całego dziedzictwa przeszłości. Egipskie piram idy próbow ano k ilkakrot nie rozebrać, ale przekraczało to ówczesne możliwości techniczne. Teraz jest to oczywiście możliwe, kwestia leży jedynie w odpow iednich decyzjach. Takie p er spektyw y wielu ludziom wydają się zachwycające, ale konserw atorów muszą one porażać.
K onkludując trzeba stw ierdzić, że nieuchronne jest u aktualnienie podstaw teoretycznych ochrony i k o n serwacji zabytków. Jednak now e rozw iązania muszą być podjęte z najwyższą rozwagą. M uszą uw zględnić presję w spółczesności, ale nie m ogą w zbyt w ielkim zakresie jej ulec. Poszukiwanie i określenie ow ego zło tego środka jest drugą przyczyną, dla której należy podjąć stosow ną dyskusję.
Trzecim czynnikiem prow okującym dyskusję są zm iany polityczno-społeczno-gospodarcze, jakie d o konały się w Polsce na przestrzeni ostatniej dekady.
D orobek polskiego konserw atorstw a w okresie p o w ojennego półw iecza nie został jeszcze poddany pełnej ocenie. Upłynęło zbyt m ało czasu, by zebrać wszystkie fakty i by bilans mógł być obiektywny. Jednak już pierw sze próby ocen wskazują, że nie będzie to p o d sum ow anie jednoznaczne11. N a pew no jednak — co w ykazała konferencja SKZ pośw ięcona ocenie okresu pow ojennego — w ypracow any i realizow any w tym czasie m odel opieki nad zabytkam i pozostaw ał w ści słym związku z realiami polityczno-spoleczno-gospo- darczym i12. O znacza to, że w now ych realiach — p ań stw a dem okratycznego i w w arunkach rynkow ych — trzeba będzie zw eryfikow ać dotychczasow y model polskiego konserw atorstw a. Rodzi się więc pytanie, co należy zmienić, a co pozostaje aktualne?
Powyższe pytanie ma oczywiście wiele aspektów i tru d n o je naw et wyliczyć. D latego też ograniczę się jedynie do zasygnalizowania jednej kwestii, a m iano wicie zm ian, jakie zaszły w układzie stron w spółdecy dujących o obiekcie zabytkowym .
M ożna przyjąć schem at, zgodnie z którym o zaby tku w spółdecydują: właściciel obiektu, użytkow nik, inw estor i konserw ator. W praktyce funkcje te mogą być łączone lub bardziej rozdrobnione, ale dla tych uw ag nie ma to znaczenia. W poprzedniej formacji ustrojow ej generalnie wszystkie te funkcje były „uspo
1 1 . A. M iło b ę d z k i, P o lsk a s zk o ła k o n s e rw a to r sk a , „A rka”, nr 4 9 ; A. T o m a sze w sk i, B a d a n ia i k o n se rw a c ja z a b y t k ó w w P o lsce 1 9 4 5
-łecznione” . Bardzo często służący państw ow ej instytu cji konserw ator — który nierzadko jako inw estor za stępczy nadzorow ał prace projektow e — decydow ał 0 należącym do państw a obiekcie, a koszty prac p o kryw ano ze środków państw ow ych. Taka sytuacja nie sprzyjała nauce bardzo trudnej sztuki kom prom isu, który jest podstaw ą działalności konserw atorskiej w w arunkach dem okratycznych i rynkow ych. N ie oznacza to oczywiście, że była to sytuacja idealna i p o żądana, niem niej był to układ zupełnie inny niż obec nie. Teraz nastąpiło rozdzielenie wszystkich funkcji 1 z całą siłą ujaw nia się naturalny antagonizm pom ię dzy konserw atorem a pozostałym i stronam i w spółde cydującym i o zabytku.
K onserw ator — zgodnie z istotą jego zadań — dąży do m aksym alnego zachow ania zastanej form y i funkcji obiektu. N ajnaturalniejszym rozw iązaniem jest więc m inim alizacja wszelkich ingerencji poprzez zastosow a nie klasycznych zabiegów konserw atorskich (konser wacji, restauracji) lub poprzez bardzo staranny dob ó r takiej form y adaptacji, która w najmniejszym stopniu przekształci obiekt. Tymczasem w przypadku o g ro mnej większości obiektów podstaw ą ich dalszej egzy stencji jest adaptacja na w arunkach kom ercyjnych. O znacza to w prow adzenie now ych funkcji użytko wych zgodnie ze współczesnym i standardam i. W p rak tyce wiąże się to z bardzo znacznymi przekształceniam i form y i substancji zabytku.
W now ych w arunkach ko n serw ato r ma bardzo ograniczony w pływ na w ybór i sposób adaptacji zaby tku. N ie jest przecież właścicielem ani też inw estorem . Sytuację natom iast kom plikuje fakt, że na naszym e ta pie rozw oju gospodarczego w obiekty zabytkow e m o że i chce angażow ać się bardzo specyficzna grupa in w estorów. Są to instytucje, których program funkcjo nalny, stan d ard w yposażenia i w ystroju, wymagają przeobrażenia obiektu w sposób dalece przekraczający klasyczne zasady konserw atorskie. Co w ażne, ci inw e storzy — banki, restauracje, sklepy, instytucje finanso we, urzędy — po prostu nie m ogą zrezygnować ze sw oich założeń dotyczących rozw iązań funkcjonal nych, w yposażenia, instalacji, w ystroju. K om prom is jest więc możliwy jedynie za cenę ustępstw konserw a tora. A lternatyw ą jest odstąpienie od prac przy takim obiekcie, który w obecnej sytuacji ma niewielkie szan se na inne rozw iązanie. K onserw ator w ybiera więc pom iędzy bardzo daleko idącymi ustępstw am i albo zaniechaniem i fizyczną destrukcją obiektu.
Sytuację d o d atk o w o kom plikują dw a czynniki. Po pierw sze, ogrom ną większość obiektów uznaw anych za zabytkow e stanow ią budynki, które pow stały by pełnić najprostsze funkcje użytkow e (mieszkalne,
gos-1 9 8 9 . P a ra d o k sy k o m u n iz m u , referat w y g ło s z o n y na sp o tk a n iu
podarcze, usługow e)12. To bardzo ogranicza m ożliw o ści ich przetrw ania w dawnej form ie, natom iast w p e wien sposób uzasadnia ich dostosow anie do stan d ar dów i funkcji współczesnych. Po drugie, współcześni inw estorzy nie potrzebują wcale autentyku — często obiektyw nie nieefektow nego — ale jedynie pew nych standardow ych atrybutów „zabytkow ości”. Problem ten dosyć szczegółowo analizow ał Ch. Jencks, stosując pojęcie ersatzu13.
N aszkicow ana sytuacja jest naturalna w w arunkach rynkow ych i dem okratycznych, gdzie egzystencja za bytków jest generalnie w pisana w reguły kom ercyjne. Problem ten znają i rozwiązują państw a zachodnie, dla nas jednak jest on w obecnej skali nowy. W ydaje się, że nie jesteśmy przygotow ani do jego rozw iązyw ania.
N a koniec m ożna postaw ić pytanie, czy reguły k o m ercyjne muszą się rów nież stosow ać do zabytków. O dpow iedź na to pytanie jest niestety tw ierdząca. W Polsce, podobnie jak i w innych krajach, w osta tnich dziesięcioleciach statusem zabytku objęto bardzo wiele o b iek tó w 14. W skali kraju setki tysięcy obiektów m ogą być lub są przedm iotem zainteresow ań ko n ser w ato ra — w pisane są do Rejestru lub ujęte na tzw. fiszkach adresow ych. Brak natom iast klasyfikacji zaby tków, co praw dopodobnie będzie m usiało ulec zm ia nie, skoro zdecydowaliśm y o form alnie ró w n o p raw nym traktow aniu wszystkich zabytków i skoro te o re tycznie takie same zasady konserw atorskie obow iązują zawsze i wszędzie. M usim y nauczyć się działać w w a runkach kom ercyjnych. I to jest trzeci czynnik, który wymusza podjęcie dyskusji.
W odczuciu au to ra owe scharakteryzow ane tu p o krótce trzy czynniki determ inują podjęcie poważnej debaty. Przedstaw ione problem y zazębiają się oczyw i
ście na wiele sposobów, a ich odrębne potrak to w an ie w artykule służyć ma tylko uczytelnieniu zagadnienia. M ożna je jednak sprow adzić do postaw ionej na p o czą tku tezy, że konieczna jest głęboka analiza podstaw i założeń teoretycznych, na których opiera się polityka i praktyka w ochronie i konserw acji zabytków.
I jeszcze jedna uwaga. Przez cały wiek X X w p o l skiej myśli konserw atorskiej istniał n u rt rep rezen to w a ny przez teoretyków , którzy postulow ali elastyczne traktow anie zasad konserw atorskich (np. A. Lauter- bach, J. Zachw atow icz, K. Piwocki, J. D utkiew icz). Głosili oni konieczność uw zględniania szczególnych uw arunkow ań i okoliczności, jakie narzucała zm ienia jąca się rzeczywistość. Jednak ich poglądy zachow yw a ły związek z określonym i zasadam i teoretycznym i — głosili kom prom is, ale też to oni określali przyczyny lub granice tego kom prom isu. I to w łaśnie w sposób zasadniczy różni ich działania od tendencji zarysow u jących się w spółcześnie. Teraz bow iem sytuacja się odw róciła, o ile nie wręcz w ym knęła spod k ontroli konserw atorów . O granicach w spółczesnych ingerecji w zabytki, a więc o zasadach działań k o n serw ato r skich decydują inwestorzy, a nie konserwatorzy. W obec braku odpow iedniego zaplecza teoretycznego jest to szczególnie groźne, gdyż granice te będą wciąż posze rzane. Będą w yznaczane kolejnym i, coraz dalej sięga jącymi przekształceniam i zabytków. To nieuchronnie prow adzić m oże do m arginalizacji pozycji, m ożliw ości i zadań konserw atorów . Ich samych zaś — do zniechę cenia i frustracji.
Oczywiście — i to jest najważniejsze — taka sytuacja zagraża lub choćby ogranicza m ożliwości przetrw ania naszego dziedzictw a.
12. K onferencja N a u k o w a SK Z „ O ch ro n a i kon serw acja d ó b r k u l tury w P olsce 1 9 4 5 - 1 9 8 9 ; u w a ru n k o w a n ia p o lity c zn e i s p o łe c z n e ”, K azim ierz D o ln y 1 0 - 1 2 XI 1 9 9 4 .
1 3 . R o zb u d o w a n ą statystykę charakteryzu jącą o b iek ty z a b y tk o w e w P olsce zaw iera praca: M . P aw lick i, S tra teg ia k o n se rw a c ji z a b y
t k ó w a rc h ite k tu ry w P olsce, K raków 1 9 9 3 .
14. C h. J en ck s, A rc h itek tu ra p o s tm o d e r n is ty c z n a , W arszaw a 1 9 8 7 . 1 5 . Rejestr Z a b y tk ó w na p oczątk u lat sied em d z ie sią ty ch u jm o w a ł po n a d 4 0 ty sięcy o b ie k tó w ; o b e c n ie R ejestr i fiszki a d r e so w e o b e j mują p o n a d 4 0 0 ty sięcy o b ie k tó w .
Conservation Doctrines and Principles and Contemporary Possibilities for Their Implementation
T h e concurrence o f theory and practice in the c o n serva tio n o f historical m o n u m en ts is extrem ely im p ortan t since it determ in es the norm s and verification o f con servation w ork. T h is is the source o f the significan ce o f the theoretical bases and con servation doctrin es, on the o n e hand, and the p ossi bility for their practical im p lem en ta tio n , o n the other hand. T h e pu rp ose o f this article is to indicate th e reasons w h ich at present justify a discu ssion abou t the state o f c on servation th eo ries and the possibilities o f their realisation.
Today, a further ex a m in a tio n o f this problem is w arranted by three ph en om en a:
— regional co n feren c es and G eneral IC O M O S C o n v en tio n s d ev o ted to the d efin itio n o f the co n cep t o f „a u th en ticity ”, — changes occu rrin g in the co m p reh en sio n and treatm en t o f heritage as w ell as in the assessm ent o f the right o f present-day gen eration s to the transform ation and a d a p tation o f the cultural heritage to their need s,
— so cio -p o litic a l-e co n o m ic changes taking p lace in P olan d, w h ich create a n ew situation that calls for a verification o f the h ereto fo re m od el o f Polish con servation .