Trepiński, Antoni
Cenzura w prasie warszawskiej
przed drugą wojną światową
Rocznik Historii Czasopiśmiennictwa Polskiego 11/1, 117-147
M
A
T
E
R
I
A
Ł
Y
R ocznik H istorii C zasop iśm ien n ictw a P olsk iego, X I 1
A N T O N I T R E P IŃ SK I
CENZURA W PRASIE WARSZAWSKIEJ
PRZED DRUGĄ WOJNĄ ŚWIATOWĄ
Nie wiem, czy przestrzegano tak rygorystycznie zakazów i zaleceń
cenzury w latach międzywojennych w innych redakcjach warszawskich
i czy w ogóle gdzie indziej notowano w podobny sposób te ingerencje
cenzuralne do użytku wewnętrznego w bieżącej pracy redakcyjnej. Mogę
ręczyć tylko za redakcję „Expressu Porannego”, reprezentacyjnego
dziennika, wchodzącego w skład „prasy czerwonej”, zwanej tak od czer
wieni tytułów, w jakiej się ukazywała od roku 1922 do 1939, odmiennie
od żółtego prototypu zagranicznego.
Pracowałem w tym warszawskim koncernie prasowym osiem lat do
wybuchu wojny światowej, dokładnie do dnia 7 września 1939 r„ w któ
rym dziennikarze wyznaczeni do zadań specjalnych przez swe redakcje
mieli polecenie ewakuować się z Warszawy pociągami nadzwyczajnymi
do Lublina. Inni, zdolni do noszenia broni lub gotowi do służby praso
wej, mieli opuścić Warszawę tegoż dnia grupami, by zgłosić się również
w Lublinie. Takich wskazówek udzielono przedstawicielom redakcji
warszawskich w czwartym dniu wojny na konferencji prasowej w P re
zydium Rady Ministrów i na tym urw ały się wszelkie kontakty z insty
tucjami państwowymi, m.in. z Komisariatem Rządu, funkcjonującym ,
w gmachu Ratusza (ul. Senatorska 16) na Placu Teatralnym.
Mam dziś wrażenie, że ów zwyczaj pilnowania zakazów urzędowych
w zakresie publikacji wiadomości bieżących — o którym opowiem —
praktykow any był do czasu wojny tylko w gmachu przy ul. Marszałkow
skiej 3/5/7 i że w ynikał wyłącznie ze specyficznych warunków pracy
redakcyjnej.
W „czerwoniakach” pracowało mnóstwo ludzi. Same redakcje zatrud
niały około 100 pracowników etatowych, rozlokowanych na pierwszym
piętrze w siedzibach dzienników: „Express P oranny”, „K urier Czerwo
ny — Dobry wieczór” i „Dzień dobry”. Na trzecim piętrze w
„Przeglą-dzie Sportowym” , wychodzącym dwa razy tygodniowo, oraz w tygodni
kach „Cyrulik Warszawski” i „Kino”. Ogólna liczba osób zatrudnionych
w Domu Prasy S. A., z armią drukarzy, pracujących dniem i nocą, m ię
dzy innymi przy 11 lino typach, z administracją na drugim piętrze i che-
migrafią na czwartym, z liczną służbą na wszystkich piętrach, z maszy
nistami i mechanikami w hali maszyn, zajętymi również na trzy zmiany,
aż do obsługi zasobnych-magazynów papieru rotacyjnego w suterenie —■
dochodziła do siedmiuset. Nie wliczając w to setek akwizytorów i kol
porterów, utrzym ujących się z prowizji, ani korespondentów prasowych,
będących „na wierszówce”, a nadsyłających codziennie listy dworcowe
do mnogiej ilości w ydań prowincjonalnych dzienników.
Tak było w przededniu września i z różnymi odmianami także w .cza
sach wcześniejszych. Sama spółka zmieniła również swoją pierwotną,
nazwę Prasa Polska S.A. na Nowoczesna Spółka Wydawnicza S.A. Mie
ściła się V/ gmachu wybudowanym i urządzonym
V/latach 1928—1929
według wzorów amerykańskich na miejscu dawnej fabryki dywanów
Bogusława Hersego, tam gdzie dziś po odbudowie gmachu ograbionego
i spalonego przez hitlerowców po powstaniu warszawskim ukazuje się
„Życie Warszawy”.
.
Spółka prasowo-wydawnicza mieściła się pierwotnie na Nowym Swie-
cie, korzystając z usług obcych, podrzędnych drukarni. Kłopoty poligra
ficzne, spowodowane fenomenalnym rozwojem pierwszych 10-groszo-
wych bliźniąt:. „Expressu Porannego” i „K uriera Czerwonego”, ukazały
potrzebę stworzenia własnej bazy poligraficznej. Powstała ona dzięki po
mocy finansowej Banku Gospodarstwa Krajowego. Koncern wpadł jed
nak w całkowitą zależność od poręczyciela milionowych pożyczek za
ciągniętych na inwestycje, w tym uciążliwego kredytu zagranicznego.
Po m aju 1926 r. było to jednoznaczne. „Czerwoniaki” zostały tą drogą
zjednane, a właściwie wprost kupione dla obozu prorządowego.
Długi z tytułu nabytych maszyn drukarskich spłacał bank, i w ten spo
sób rosło w nim zadłużenie bezpośrednie; jednocześnie zwiększał się nad
zór państwowy nad działalnością i gospodarką spółki akcyjnej. Główni
akcjonariusze pozostawali zawsze ci sami, zmieniała się tylko — po upad
łości Prasy Polskiej S. A. — dw ukrotnie nazwa firmy. Dla pokrycia
swych wierzytelności bank partycypował następnie w dochodach Domu
Prasy i był reprezentowany w jego radzie nadzorczej.
Łańcuch tarapatów finansowych zacieśnił się po okresie dobrej ko
niunktury gospodarczej, która minęła już w roku 1930. Rychło okazało
się, że nowoczesny gmach w pobliżu placu Unii Lubelskiej został prze-
inwestowany. Była tam na parterze między innymi maszyna rotacyjna
sprowadzona z Niemiec wraz z załogą do stałej jej obsługi — kosztem
przeszło miliona złbtych. Mogła ona wypuścić od razu 64-stronicowy n u
C E N Z U R A W P R A S I E , W A R S Z A W S K I E J P R Z E D D R U G Ą W O J N Ą Ś W I A T O W Ą Ц 9
m er gazety w siedmiu kolorach, w paryskim formacie (większym od b er
lińskiego, w którym drukował się tradycyjnie we własnej drukarni „K u
rier Warszawski”, najbogatszy wówczas dziennik w Warszawie).
Nigdy te możliwości techniczne zakładów’ nie były w pełni wyko
rzystywane. Toteż drukowały się tam zarówno na praw ach mariażu k a
pitału z polityką, jak i w imię opłacalności przedsiębiorstwa liczne p i
sma obce. Spod maszyny rotacyjnej wychodził „Gospodarz Polski”, zle
cony przez Bezpartyjny Blok Współpracy z Rządem, ukazywały się:
„Walka”, organ P P S — dawniej Frakcji Rewolucyjnej Rajmunda J a
worowskiego, „Nowa Polska” Tadeusza Konczyńskiego, gazety lokalne
dla Lublina, Białegostoku i Wilna, z ostatnią stronicą wolną — do za
drukow ania na miejscu. Drukowały się wielonakładowe druki akcyden
sowe, jak formularze Powszechnego Spisu Ludności i ...ulotki wyborcze
BBWR, a po jego likwidacji od 1937 r. literatura propagandowa ONZ
(Obozu Zjednoczenia Narodowego). Zakłady graficzne były do dyspozy
cji tych organizacji politycznych, powołanych do „zjednoczenia narodu
poza stronnictw am i”. O ogromnych możliwościach technicznych Domu
P rasy świadczyły stutysięczne nakłady wielobarwnego pisma dla dzieci
„Płomyk” i „Płomyczek”, wykonywane co tydzień na maszynie offseto
wej, wielpnakładowy miesięcznik Ligi Morskiej i Kolonialnej „Morze”,
drukowany na maszynie rotacyjnej wklęsłodrukowej, książka telefoniczna
PAST-y, wychodząca corocznie spod maszyny rotacyjnej, oraz pierwsza
książka Wiecha: Znakiem tego, wytłoczona typograficznie w dwutysięcz
nym nakładzie na maszynie płaskiej.
Trzeba przyznać, że koncern warszawski uczynił duży krok naprzód
na polu techniki prasowej. Jego liczne własne wydawnictwa konkurowa
ły przede wszystkim z Pałacem Prasy w Krakowie, który wyprzedził
prasę warszawską pod względem' zasięgu ogólnokrajowego już w pierw
szym dziesięcioleciu międzywojennym swoim „Ilustrowanym K urierem
Codziennym” z dodatkiem ilustracyjnym i literacko-naukowym oraz ty
godnikiem ilustrowanym „Światowid”, z czasem wielobarwnym. Na cały
kraj szły krzykliwie z Wielopola „As”, „D etektyw ”, „Tempo Dnia”, „Na
szerokim świecie” i „Wróble na dachu”, gdy tymczasem nie chwycił
wcale w Warszawie magazyn ilustrowany „Panoram a 7 dni” (założony
z myślą o wyparciu krakowskiego „Światowida’') i z deficytem borykał
się aż do likwidacji w 1934 r. tygodnik humorystyczny „Cyrulik W ar
szawski”. Nie opłaciła się „K ultura”, powołana do życia specjalnie dla
Kazimierza Wierzyńskiego w roku 1932 jako dodatek „Expressu P o ran
nego” (na pół roku) i zawiodła w rachubach popołudniówka. „Dobry wie
czór”, połączona potem na stałe z „K urierem Czerwonym”, dla którego
okazała się sama niepożądaną konkurencją. Nowe gazety powstawały
masowo dla celów politycznych przed wyborami , do parlam entu (1922,
1928, 1930, 1935, 1938) i likwidowały się z deficytem po wyborach lub
ostawały się z gospodarką osłoniętą tajemnicą.
Od początku chodziło w Warszawie o stworzenie przeciwwagi w p ły
wom koncernu krakowskiego, który przed majem 1926 r., zanim zaczął
przechodzić także na pozycje rządu zwycięskiego i aktualnego, angażo
wał się po stronie „Piasta”, mającego niemałe sukcesy w walce o władzę.
„Ilustrowany K urier Codzienny” przejawiał w ogóle własną siłę opinio
dawczą i stanowił ·— mniej więcej do wydania głośnej księgi pam iątko
wej Dziesięciolecie Polski Odrodzonej 1918— 1928 — jedyną potęgę pra
sową w kraju, gdy tymczasem bogate i poczytne dzienniki nie wychodzi
ły przeważnie poza obręb własnej dzielnicy; na przykład zasięg „K urie
ra Warszawskiego” i „Robotnika” ograniczał się do Warszawy i tak zwa
nego Królestwa, „Republika” z dodatkiem „Panoram a” miała swych czy
telników na terenie Łodzi, „Wiek Nowy” we Lwowie, „K urier Poznań
ski”, „Dziennik Poznański” i „Postęp” w Wielkopoisce, „Polonia” na Ślą
sku, „Dziennik Bydgoski” na Kujaw ach i Pomorzu itp. Organy oficjalne:
„Głos Praw dy” czy „Gazeta Polska”, szukały i potrzebowały przy tym
wyraźnie silniejszego zaplecza „na prowincji”, nie mogły bowiem obejść
się bez niego dla zdobycia „większości rządowej”.
W tym kierunku zaczęła oddziaływać stopniowo coraz silniej prasa
czerwona. Od 1935 r. powiększono ilość m utacji prowincjonalnych „Ex
pressu Porannego” z jednej do sześciu: na Małopolskę, na Śląsk i Czę
stochowę oraz Zagłębie Dąbrowskie, na Wielkopolską i Pomorze, na
Łódzkie, na Polskę środkowo-wschodnią (tzw. wydanie ogólne), na R a
dom i Kielce. Jako wydania samoistne rozumiało się tylko dwa, związa
ne z przebudową wszystkich kolumn: przeznaczone dla stolicy i miejsco
wości podmiejskich oraz zespół m utacji prowincjonalnych, przebudowy
wanych, ale częściowo, według kolejności w czasie.
Wiedzieliśmy, że wydanie stołeczne „Expressu Porannego” było ulu
bionym dziennikiem Józefa Piłsudskiego i że codziennie kładło się świeży
num er na nocnym stoliku gospodarza w Belwederze również po jego
śmierci, co zobowiązywało... Nie'przeszkodziło jednak bynajmniej temu,
żeby właśnie w roku 1935 zdjąć ze stanowiska na żądanie władz nadzor
czych — jak mówiono, Bogusława Miedzińskiego — kierownika tegoż w y
dania, Stefana Grosterna, znanego z poglądów lewicowych, bardzo popu
larnego prezesa Syndykatu Dziennikarzy Warszawskich. Zresztą i na tym
stanowisku ustąpił on niebawem miejsca dyrektorowi agencji „Iskra”,
pułkownikowi Mieczysławowi Wyżeł-Scieżyńskiemu.
Koncern warszawski konkurował ceną dzienników: 10 groszy, poza
tym wieloma formami dziennikarskimi: usprawnieniem służby rep o rter
skiej, zwłaszcza szybkością dostarczania depesz i reportaży, własną służbą
telefoniczną krajow ą i zagraniczną, odbiorem informacji radiowych z
ca-C E N Z U R A W P R A S I E W A R S Z A W S K I E J P R Z E D D R U G Ą W O J N Ą Ś W I A T O W Ą } 2 1
łego świata, organizacją wielostronną reportażu dużego i małego. Pod da
chem „Prasy Polskiej” powstała sprawna szkoła dziennikarstwa sporto
wego pod kierunkiem Mariana Strzeleckiego. Nabyty przez spółkę akcyj
ną „Przegląd Sportowy” firmował przez jakiś czas laureat olimpijski,
Kazimierz Wierzyński, który był poza tym także krótko specjalistą od
podnoszenia stylu i wydźwięku sensacyjnych tytułów w dziennikach.
Ściągano do współpracy w ytraw ne pióra literackie dla podniesienia re
nomy „prasy brukow ej”. Redaktorem „Cyrulika Warszawskiego” był na
przykład Jan Lechoń od czasu pójścia „w dyplom aty” i przygotowania
sobie następcy w osobie Jerzego Paczkowskiego. W dziale artykułów li
terackich pisywali latam i Stanisław Brucz, Stanisław Czosnowski, Stani
sław Dzikowski, Wacław Syruczek i Roman Zrębowicz. Odcinek powieś
ciowy ciągnęli m.in. dr Karolina Beylin, Stanisław Dzikowski, Irena
Krzywicka i Tadeusz Dołęga Mostowicz. Częściej co praw da o wiele
mniej w ytraw ny Kamil Norden (Jadwiga Migowa) i wielu innych
dziennikarzy pod pseudonimami. Według opowiadań Janusza Kusociń-
skiego i Franciszka Żwirki pisał pamiętniki J a n Wielowiejski. Z olimpia
dy w Los Angeles telefonował codziennie Jan Erdman. Proces Rity Gor-
gonowej przed Sądem Apelacyjnym w Krakowie referował przez bity
miesiąc telefonicznie do późnej nocy zastępca naczelnego redaktora kon
cernu Wacław Syruczek. Proces poszlakowy Grzeszolskiego i tysiąc in
nych procesów warszawskich obsługiwał adwokat J a n Drobniewski.
Mówiło się, że wszyscy dziennikarze warszawscy przechodzili przez
„prasę czerwoną”, co z pewnością nie było przesadą w odniesieniu do po~^
łowy ogółu. Niektórzy tkwili latam i w jarzmie, jak poeta Stanisław Cie-
sielczuk w charakterze korektora „K uriera Czerwonego” lub Stanisław
Maria Saliński jako redaktor techniczny „Ilustracji Świątecznej”, dodat
ku niedzielnego do dzienników. Inni wybijali się tutaj właśnie i błysz
czeli talentami, zaczynając od Stefana Wiecheckiego (Wiecha), a kończąc
na Sławomirze Dunin-Borkowskim, który był potem autorem reportaży
w „Biuletynie Inform acyjnym ” i zbiorze Polska karząca podczas oku
pacji. Jeszcze inni szybko odchodzili stąd gdzie indziej po czasowym p re
parowaniu drobiazgów z prasy zagranicznej, jak Józef Szpecht, tłumacz
powieści biograficznej Duff Coopera Talleyrand, A. J. Cronina Cytadeli
i Gwiazdy patrzą na nas, albo Aleksander Medres vel Aleksander Do-
brot, czyli późniejszy generał Wiktor Grosz, tłumacz Reeda Dziesięciu
dni, które wstrząsnęły światem oraz Grey Owla Pielgrzymów puszczy
i Sejdżio i jej bobry. „Prasa czerwona” była w każdym razie szkołą pi
sania atrakcyjnego.
Naczelnym redaktorem wszystkich pism był niezmiennie H enryk
Butkiewicz, b rat rodzony ministra komunikacji, w ytw orny pan w monoklu,
rodem z Suwalszczyzny, świetny dziennikarz organizator. Wtrącał się
do wszelkich szczegółów w redagowaniu poszczególnych pism, czepiał się
drobiazgów, ale zostawiał idealnie także wolną rękę pracownikom pro
wadzącym numer, dyżurnym redaktorom, szefom i ich zastępcom, odpo
wiedzialnym kierownikom działów, sekretarzom redakcji. Był mistrzem
w urabianiu sobie młodych dziennikarzy, wyławianiu talentów i stopnio
wym usamodzielnianiu ludzi, zawsze jednak w kontrowersjach z wielo
m a starszymi i odpowiedzialnymi pracownikami w w yniku wyrywkowej
analizy ich roboty, potknięć, gaf i błędów w druku. Dawał możność pły
w ania na głębi aż do powinięcia się komuś nogi na czymś wyjątkowym
albo byle czym — wagi politycznej — często jednak o igłę, z której
robił widły. Cofał wówczas z nagła kredyt zaufania dziennikarzowi i —
jak mówili pokątnie koledzy, odpłacając szefowi pięknym za nadob
n e — histeryzował.
Jego alter ego i mężem zaufania czynników zakulisowych, tym sa
mym i szarą eminencją „czerwoniaków” był Wacław Syruczek, prawnik
z wykształcenia i literat, antyklerykał, wielostronnie uzdolniony, z ta
lentem publicystycznym i swadą językową, parający się sprawami spo
łecznymi i sztuką, a także polityką (np. inspirowanymi wypadami anty-
■czeskimi), inicjator felietonu Co w trawie piszczy. Na straży linii poli
tycznej MSZ stał dodatkowo oficjalnie Aleksander Bregman.
Zmieniali się często redaktorzy dyżurujący w tak zwanym pokoju
sztabowym. Przylegał on bezpośrednio do drukarni, w sąsiedztwie dale
kopisu, który był czynny na terenie hali, tuż za szklaną ścianą, wyposa
żoną w okienko, co umożliwiło ciągły kontakt z zecernią. Dalekopisy
istniały przed 1939 r. w czterech redakcjach warszawskich: „u nas” od
roku 1932 i w „Gazecie Polskiej”, Szpitalna 1, w Oddziale IKC i „K u
rierze T\¥arszawskim”, Krakowskie Przedmieście 9 i 40. Kable łączyły re
dakcje z Polską Agencją Telegraficzną, Królewska 5.
W tym samym pokoju pracował na przem ian sztab „K uriera Czerwo
nego” i „Expressu Porannego”, przejściowo także wydania stołecznego
„Dzień dobry”. Na przemian — to jest w godzinach rannych od 7 do 13,
popołudniowych od 14 do 20, w wieczornych od 20—21 do 1—3 w nocy.
Od lat 1935—1936 wydanie stołeczno-podmiejskie czerwonego „poran-
niaka” zaczynało się przygotowywać systematycznie od godziny 17. Roz
budowane wydania prowincjonalne otrzymały gabinet oddzielny, jak
wszystkie obszerne pokoje na pierwszym piętrze posiadający w całości
ściany w ew nętrzne ze szkła, co ułatwiało niezwykle kontakt redakcji
dzienników między sobą i wpływało ożywczo na tempo pracy.
Odchodzili i przetasowywali się jedni kierownicy, przychodzili drudzy
i nowi. Na przykład z „Gońca Warszawskiego” przybył bardzo pracowi
ty adiustator i reform ator techniczny Witold Wolff, z „Dnia Polskiego”
zawinął w charakterze niezbyt dotartego „omnibusa” Ludomił
Lewen-C E N Z U R A W P R A S I E W A R S Z A W S K I E J P R Z E D D R U G Ą W O J N Ą Ś W I A T O W Ą ] 2 3
stam. Nie sposób scharakteryzować ani wymienić redaktorów wszystkich,
choćby jeno najczynniejszych, najważniejszych, najdłużej tu pracują
cych i ustabilizowanych. Nie o to zresztą chodzi, by kogoś nie pominąć
i udziału czyjegoś istotnego w życiu „Domu P rasy ” nie zaznaczyć, lecz
o odmalowanie płynności kadr i zmienności stosunków.
Ta płynność stosunków właśnie- przyczyniła się do założenia Księgi
ingerencji cenzuralnych za rządów redaktora naczelnego Bolesława Hen-
sla (1902—1939), który odkomenderowany został w r. 1935 do reorga
nizacji „Expressu Porannego” z miniaturowego pisma sensacyjnego
„Dzień dobry”. Inteligentny i utalentow any dziennikarz, były wach
mistrz wzorcowy, zwolennik porządku i łagodnego drylu wojskowego,
świecący wzorem punktualności i ładu na swoim podwórku, postanowił
walczyć na szerszą skalę z niesystematycznością w pracy dziennikarzy.
Przedtem ingerencje cenzuralne przyjmowane były przez kogokol
wiek redagującego bieżący num er i pełniącego dyżur w pokoju sztabo
wym. Telefonowano przeważnie z Komisariatu Rządu, dokonującego kon
fiskat na terenie m. st. Warszawy — z ostrzeżeniami: za co grozić może
dziennikom konfiskata. Odbierający telefon brał na siebie hmiennie odpo
wiedzialność za przekazanie ostrzeżeń wszystkim zainteresowanym
w koncernie.
Porządek rzeczy w tym względzie pozostawiał jednak dużo do życze
nia. Dziennikarze notowali zalecenia urzędowe przeważnie na świstkach
papieru albo przekazywali je kolegom redakcyjnym ustnie, bez pokwito
wania, nieraz i złośliwie, ze swoistymi komentarzami. Ci koledzy znów
puszczali je czasami w niepamięć, niczego bynajmniej nie sabotując, lecz
nie doceniając doraźnej noty lub gubiąc coś mimo woli w pośpiechu p ra
cy dziennikarskiej w morzu papierów kwalifikowanych pochopnie do ko
sza. Nie każdy miał sekundę czasu na myślenie ani na dodatkowe obciąże
nie pamięci — najmniej zaś prowadzący numer, pełniący także obowiąz
ki redaktorów technicznych.
/
.
'
Ustalony został porządek następujący: telefonogramy przyjmować bę
dzie sekretariat generalny redakcji w osobie Stefana Kopera, a podczas
jego nieobecności dopiero pokój sztabowy, w którym „Express P oranny”
mieć będzie w godzinach popołudniowych swego własnego sekretarza.
Wprowadzono obowiązek notowania daty i godziny przyjęcia telefo-
nogramu, następnie przyjęcia ingerencji przez poszczególne zespoły re
dakcyjne do wiadomości i potwierdzenia tego podpisami przez ich przed
stawicieli w specjalnym zeszycie ze sztywną okładką.
W ten sposób podpisy w brulionie, dla którego przyjęła się szybko
nazwa „czarnej księgi”, zajmowały z reguły więcej miejsca, aniżeli teksty
samych ostrzeżeń urzędowych. Doszły jednak do nich zarządzenia
we-wnętrzne, instrukcje poufne i adnotacje naczelnego redaktora H. Butkie
wicza.
.
Chodziło z jednej strony o zwiększenie czujności redaktorów z tytułu
konfiskat i o honorowanie szczególnych zakazów i życzeń władz central
nych, z drugiej strony o podołanie częstotliwości ingerencji. Cenzura
prew encyjna zaostrzyła się na rozkaz prem iera generała Felicjana Sła
woja Składkowskiego, za czym wzmogła się również jej egzekucja w p ra
sie prorządowej.
Obowiązek notowania i przestrzegania zaleceń Komisariatu Rządu był
odtąd niejednokrotnie przez naczelnych redaktorów przypominany. In
teresowali się oni najbardziej nowymi wpisami. Łatwo się domyślić, że
byli za ich egzekwowanie osobiście odpowiedzialni.
Wypisy z księgi kontrolnej, z której zdajemy tutaj bliżej sprawę,
obejmują zawartość dwóch brulionów z notami od końca kwietnia 1935
do pierwszych dni września 1939 r. Lukę 16-miesięczną w tym okresie,
trw ającym przeszło cztery lata, stanowi jednak brak zeszytu od lutego
1937 do czerwca 1938 r., w którym zapisy były na pewno także ko nty
nuowane. Ocalały do powstania warszawskiego tylko zeszyt pierwszy
i trzeci w porządku chronologicznym, drugi natomiast zaginął lub raczej
uległ rozmyślnie zniszczeniu już przed październikiem 1939 r. Te dwa
bruliony miały swoją oddzielną historię.
Rozumie się, że można by (i należałoby) zaopatrzyć prawie każdy za
pis komentarzami w yjaśniającym i ówczesne sytuacje polityczne i sprawy
wewnętrzne kraju. Jest to jednak niepodobieństwem, gdyż odpowiednie
odsyłacze przekroczyłyby znacznie rozmiary owych wpisów cenzuralno-
-redakcyjnych. Dlatego uwagi do nich ograniczone są do objaśnień, jak
się wydaje niezbędnych, niektórych w ybranych tematów. Chodzi bowiem
o ogólne zorientowanie czytelnika w kwestii zakazów cenzury przedwo
jennej, a nie o pełne, naukowe opracowanie rzeczy.
Bądź co bądź jednak obraz ingerencji cenzuralnych w prasie czerwo
nej· daje w przybliżeniu pojęcie o cenzurze w całej prasie w arszaw
skiej lat 1935— 1939.
*
*
Pod koniec października 1939 r. spotkałem na ulicy kolegę Stefana
Kopera, który zdążył przeżyć oblężenie Lwowa i wrócić rychło jak ja
z Wołynia i dwutygodniowej niewoli niemieckiej na ukochane warszaw
skie śmiecie. Któż z nas byłby przypuszczał w chwili uchodzenia z W ar
szawy, że front najgorętszy rozwinie się właśnie na miejscu w stolicy
i że wojenna kw atera prasowa utrzym a się najdłużej w gmachu koło
C E N Z U R A W P R A S I E W A R S Z A W S K I E J P R Z E D D R U G Ą W O J N Ą Ś W I A T O W Ą
[ 25
placu Unii Lubelskiej. Tutaj wychodziła d-o 28 września 1939 r. „Ga
zeta Wspólna”.
Do Domu Prasy wkroczyli Niemcy niemal natychmiast po poddaniu
się Warszawy. Od huku bomb, gradu kul i pocisków arm atnich wylecia
ły kompletnie szyby frontowe i w ewnętrzne w całym gmachu. Liczne
pożary zdołano zlokalizować we wrześniu niezwykle ofiarnie pod czujną
opieką najtroskliwszego gospodarza, dyrektora Antoniego Lewandowskie
go, który trw ał na posterunku dniem i nocą do ostatniej chwili1. Maszyny
prawie że nie ucierpiały. Zaczęły się wkrótce kręcić na użytek W ehr
machtu, jak również dla prasy gadzinowej, czyli „Nowego K uriera W ar
szawskiego”. Poziom jej zrównany z umysłowością führera był przeraża
jący. „Aber die Räder mussten rollen fü r den Sieg” — w brew pędzeniu
okupanta ku przepaści, kopanej przezeń w pocie czoła.
Długo jeszcze starczyły zapasy- papieru rotacyjnego, zmagazynowane
w suterenie. Miał tam przed wojną swą kabinę obwieszoną fotosami
elektrom onter Anton Hergl, którego wzywało się na górę wówczas, gdy
trzeba było założyć nową żarówkę albo zreperować jakieś kontakty
elektryczne.
'.
.
Hardy Niemiec, który okazał się niebawem typowym butn ym hitle
rowcem, mówił niechętnie po polsku i jeździł sporadycznie na niedziele
„do rodziny” do Łodzi. Krótko przed wybuchem w ojny zniknął jak
kamfora. Natychmiast jednak po kapitulacji Warszawy objął posterunek
naczelny w gmachu przy Marszałkowskiej 3/5 w charakterze męża za
ufania NSDAP, mianowany szefem dystryktu warszawskiego w zakresie
przemysłu graficznego. Stał się panem życia i śmierci drukarzy warszaw
skich w okresie okupacji. Współdziałał w demontowaniu i wywozie m a
szyn drukarskich do Rzeszy, sprowadzonych stam tąd przed dziesięciu
laty za dolary w okresie szalejącego tam bezrobocia i ekspansji niemiec
kiej siły roboczej, przeważnie techników, do których i Hergl należał.
Tak bez przeszkód przenikali hitlerowscy dywersanci do czołowych
1 A n ton i L e w a n d o w s k i (1890— 1946), naczeln y dyrektor, w sp ó łw ła ś c ic ie l i g łó w n y organizator p rasy czerw on ej — obok rów n orzęd n ego w sp óln ik a, n a c z e l nego redaktora H en ry k a B utk iew icza, k tóry sp ęd ził okres ok u p acji za granicą. L ew a n d o w sk i n atom iast zapisał się chlu b n ie sw o ją działalnością w ok u p ow anej W arszaw ie od w r z e śn ia 1939 r. do p o w sta n ia w a rszaw sk iego. W sp om agał rzeszę byłych p r a co w n ik ó w prasy, brał czy n n y u d ział w R u ch u Oporu, z w ie lk ą od w a g ą i u ż y w a ją c w ła sn y ch środ k ów fin a n so w y c h przyczyn iał się do r a to w a n ia życia w ięźn ió w , jeń có w w o jen n y ch , m ie sz k a ń c ó w getta, czło n k ó w organ izacji d zien n ik a r skiej itp. P la n o w a ł obrócenie po w o jn ie D om u P r a sy w sp ó łd zieln ię dziennikarską. S k u tk iem utraty zdrow ia w obozie k o n c en tra cy jn y m nie p o w ró cił już do pracy w yd aw n iczej. N ie p rzyjął też w r. 1945 zaproszenia Jerzego B orejszy, prezesa S p ó ł dzielni W y a a w n ic z o -O św ia to w e j „C zyteln ik ”, do zorgan izow an ia z a k ła d ó w g ra ficz nych, objętych później przez P ra so w e Z akłady G raficzne R SW „Prasa”. Z m arł dn. 19 VIII 1946 r.instytucji Polski przedwrześniowej i prowadzili w nich swoją działalność
na szkodę naszego społeczeństwa :— z początku skrycie i z pewną ostroż
nością, potem na coraz większą skalę, choć obydwa państwa obowiązywał
zaw arty w 1935 roku pakt o nieagresji.
Dzieląc się rewelacjami na tèm at szpiega ukrytego latami na stałym
etacie w Domu P rasy (pytanie nawet, czy dość zamaskowanego), doszliś
m y do wniosku, że nie można dopuścić do tego, by „Księga ingerencji
cenzuralnych” dostała się w ręce Treuhändera Antona Hergla. Przecież
tam są tajemnice służbowe, mogące służyć za m ateriał propagandowy
dla samego Goebbelsa. Figurują tam nadto niezliczone podpisy członków
Redakcji. Może się do nich dobrać gestapo. Te dokumenty muszą zniknąć
sprzed przenikliwych oczu byłego elektromontera. Zrozumieliśmy, że
w tym stanie rzeczy, kiedy i były dyrektor techniczny zakładów graficz
nych i były kierownik administracji zadeklarowali się jako Reichsdeut
sche, o czym dowiedzieliśmy się zawczasu od długoletniego portiera
Henryka Pohla —· sprawa zażegnania na wszelki wypadek niebezpieczeń
stwa stała się koniecznością i nie cierpiała zwłoki.
Stefan Koper wszedł w porozumienie z portierem, który zachował
zresztą swą funkcję przedwojenną przez cały czas okupacji. Bardzo
usłużny, operatywny, w liberii, za pan brat z każdym redaktorem (także
przez nas bardzo łubiany), sprzedawał on za gotówkę szarmanckie ukłony
przed wojną, jak i podczas wojny w tym samym charakterze, czy też
bez charakteru. Z pewnością nie bez- zasług również wobec Hergla. Nie
zdziwiłbym się, gdybym się kiedy dowiedział, że był on zdolny pracować
nawet dla Polski Podziemnej i czynić przysługi prawdziwym patriotom,
okupując tym na przyszłość przemilczenie mniej chlubnej strony jego
działalności. Gotów był iść na przestępstwa polityczne, jeśli tylko to zo
stało opłacone z góry gotówką — pewny, że potrafi w razie potrzeby
wyprzeć się w żywe oczy. Byli tacy ludzie nie w ahający się pracować
na dwa fronty tak że warci byli naw et obdarzania ich zaufaniem, jakie
usiłowali sobie zaskarbić dosłownie „za wszelką cenę”. Przy tym — to
całe ich szczęście — potrafili być sympatyczni.
— Niech pan stąd ucieka, panie redaktorze, jeżeli panu życie miłe
i niech się pan więcej tutaj nie pokazuje! — rzucił się zrazu Pohl na
byłego sekretarza redakcji „czerwoniaków”.
Opowiedział mi to na nowo Stefan Koper w roku 1962 podczas po
bytu w Polsce, tym razem przybyły ze Stanów Zjednoczonych jako.ucze
stnik kursu lektorów języka polskiego, zorganizowanego przez Uniwersy
tet Warszawski. Swoją relację powtórzył następnie na moje życzenie na
piśmie.
C E N Z U R A W P R A S I E W A R S Z A W S K I E J P R Z E D D R U G Ą W O J N Ą Ś W I A T O W Ą p 2 7
— Hergl wszędzie myszkuje. Wszystko trak tu je jako mienie niemiec
kie. Do mnie nie m ają jeszcze pełnego zaufania. Patrzą mi na palce.
Niech się pan ma na baczności!
Była to prawda. Portiernia na moich oczach wzmocniona została ja
kimś dodatkowym Aufseherem i nic tu odtąd nie mogło uchodzić uw a
gi wartowników niemieckich.
Na widok robót remontowych i dużego ruchu około szklenia okien
zacząłem jednak przekonywać Pohla, że może mnie wpuścić na I pię
tro z ekipą rzemieślników i że ja się odpowiednio do tej roli przygo
tuję.
Mam tam w swoim byłym gabinecie pilny interes: opróżnić biurko
z moich pam iątek osobistych, nic nikogo nie obchodzących, jak listy i fo
tografie moich babek, nie należące w żadnym w ypadku do dobra zdo
bycznego Reichu. Poparłem me argum enty butelką spirytusu.
„Stanęło na tym, że przyjdę innym razem o ściśle oznaczonej godzi
nie i przyłączę się do grupki szklarzy i ich pomocników, którzy sprzątać
będą rozbite szyby i wprawiać nowe, w ramach przygotowywania gabi
netów redakcyjnych do „normalnej pracy” . Miałem wśliznąć się nie za
uważony przez Pohla, i na własną odpowiedzialność. Przyszedłem o wcze
snej rannej godzinie. Bał się więcej niż ja, ale miałem szczęście. Hergl był
akurat w Berlinie. Pełnomocnik jego również były pracownik Domu P ra
sy, zdeklarowany Reichsdeutsch E.R. nie 'nawinął się i nikt mnie nie po
znał. Powiększyłem tylko drużynę roboczą o jednego szklarza i bez prze
szkód dokonałem inspekcji mego przedwrześniowego pokoju pracy redak
cyjnej. Biurka już były opróżnione, sterty książek i papierów odłożone
do skontrolowania przez Hergla, który miał coś wyeliminować i osobiście
decydować o skierowaniu reszty na m akulaturę. Przyszedłem w sam raz!
Bez trudu znalazłem poszukiwany brulion, jeden świeższej daty i niespo
dziewanie drugi, dawniejszy, uważany już za nie istniejący. Ale co waż
niejsze, i o czym się zapomniało, wpadły mi w ręce — przechowywane do
niedawna w moim biurku — liczne oferty kandydatów na żywe torpedy,
czyli własnoręczne zgłoszenia ochotników do walki zbrojnej z Niemcami,
z nazwiskami i adresami z całego kraju. Uważałem za najważniejsze n a
tychmiastowe zniszczenie tych dokumentów. Zniszczyłem, ile się dało li
stów i papierów prywatnych, bez względu na to, czyje były, w kilku po
kojach. Przekonany o bezwzględnej celowości odwiedzin, byłem tam jesz
cze dwu lub trzykrotnie, niszcząc mnóstwo na miejscu i wyrzucając m a
ksymalną ilość koleżeńskich papierów do koszów, po prostu po to, by nie
dostały się w niepowołane ręce. Bruliony w sztywnych okładkach u k ry
łem niepostrzeżenie pod koszulą i przycisnąłem je „do łona” za pomocą
paska. Opuszczałem gmach z duszą na ramieniu. Za takie uszczuplenie
zdobyczy wojennych Reichu mogłem sobie łatwo życie skrócić. Ale Pohl
udawał doskonale, że mnie nie zna i odwrócił tym uwagę wartowników,
choć mogło być zupełnie inaczej; brali mnie spokojnie za szklarza, który
przecież szyby w rękawie nie ukrył. Nie przeszkadzał mi — i tym właś
nie dopomógł. Kosztowało mnie to parę litrów alkoholu, kilogram boczkü
i nie pamiętam już, ile gotówki.
Zeszyty przetrw ały aż do września roku 1944. Mam w oczach jeden
dość gruby, w czerwonej oprawie, choć zwano go paradoksalnie „Czarną
księgą”, drugi rzeczywiście koloru czarnego, cieńszy znacznie. Wyszły
z opresji mimo dwóch w izyt gestapo przy ul. Śliskiej 12 oraz dwóch
rewizji domowych, które nie miały z nimi naturalnie nic wspólnego”.
— W pierwszych dniach września — opowiadał dalej Koper — dom
nasz jeszcze stał. Dziwnym przypadkiem, bo wszystko dookoła niego legło
wcześniej w ruinie. Ostatniego dnia walk w tym rejonie pocisk z działa
kolejowego padł na ulicę Śliską, tuż przed num erem 12. Nasza kam ieni
ca i sąsiednia z przeciwka zniknęły w olbrzymim leju, zamienione
w proch. Tam przepadły owe dwa bruliony z biblioteczką prasową i ogól
ną, humanistyczną, z obrazami i pamiątkami kulturalnym i, bez żadnego
śladu.
Relację tę możemy sobie obaj potwierdzić i uzupełnić z dawnym to
warzyszem pracy, będącym dziś nadal w iernym czytelnikiem prasy w ar
szawskiej w Arlington, Virginia, USA.
Otóż podczas okupacji — jak świadczy bliżej data odpisu, dokona
nego przeze mnie w kw ietniu 1944 r. — wypożyczyłem od kolegi Ko
pera oba zeszyty, zawierające cytowane ingerencje cenzuralne. Zrobiłem
z nich wyciąg wierny, całkowity czy częściowy (tego już, niestety, nie
pamiętam: dziś bym skrótów żadnych nie poczynił, zdając sobie bardziej
sprawę z wagi dokum entu archiwalnego). Mam wrażenie, że wówczas go
nie doceniłem dostatecznie pod względem politycznym i mogłem zasto
sować skróty z wiecznego przyzwyczajenia do skracania wszystkiego
w dziennikarstwie lub pod kątem specjalnego zainteresowania dla te m a
ty k i niemieckiej. Ta została tu napewno wyeksploatowana bez żadnych
opustek. Oryginały zwróciłem właścicielowi. Stefan Koper był wówczas
prześladowany donosami, rewizjami, szantażami, żądaniami okupów, gra
bieżami i rabunkam i ze strony Kripo i Gestapo na tle pomocy udzielanej
współziomkom — Żydom. W latach 1934—1944, w pobliżu getta, takie
tam zeszyty nie zwracały już uwagi tropicieli innych „zbrodni politycz
nych”. Dokonany odpis jest tedy jedynym śladem czasowego istnienia
osobliwego dokumentu.
Wydało mi się obowiązkiem zarówno ogłoszenie go, jak i podanie
okoliczności jego powstania i wojennych dziejów, zgodnie z faktami, któ
re jeszcze po trzydziestu latach dało się wystarczająco sprawdzić.
K om p lek s b u d y n k ó w k on cern u D om P ra sy S.A. przy ul. M a rszałk ow sk iej 3/5/7, łą czn ie z b u d y n k iem w id oczn ym na praw o za drzew am i. N a le w o w e jśc ie g łó w n e do portierni i hallu, za n isk im m urem , na p ierw szy m planie, p ark in g sam o ch o d o w y i r o w ero w y . Tutaj, bezpośrednio z ek sp ed y cji przy m a szyn ach r o ta cy jn y ch na
ren cji cen zu raln ych dla w szy stk ich zesp o łó w red a k cy jn y ch na t y m piętrze.
C E N Z U R A W P R A S I E W A R S Z A W S K I E J P R Z E D D R U G Ą W O J N Ą Ś W I A T O W Ą ^ 2 9
A N E K S ' Rok 1935
23 IV — P rośb y MSZ: 1. N ie k o m en to w a ć protestu N ie m ie c 1. 2. N ie cieszyć się z zerw a n ia rozm ów fr a n c u s k o -so w ie c k ic h . 3. T em a t w iz y ty S u v ic h a u B eck a o g ra niczyć też tylko do in form acji bez k o m en ta rzy 2. .
I V — W yk ryta z o sta ła banda fa łszerzy p ien ięd zy p o lsk ich i ru m u ń sk ich . Do czasu w y d a n ia oficja ln eg o k o m u n ik a tu nie w o ln o p o d a w a ć żad n y ch w ia d o m o ści pod groźbą konfisk aty.
9 VII — K o m isariat R ządu ostrzega, aby nie pisać nic o w y b u ch u w C h em icz n y m In stytu cie B a d a w czy m na Żoliborzu. P o p o łudniu m a być w y d a n y k o m u n ik at o fic ja ln y 3.
2 VIII —■ K om isa ria t R ządu uprzedza, że będzie k o n fisk o w a ł p ism a za w ia d o m o ści o za m ord ow an iu p o licjan ta przed K artuską Berezą.
6 I X — K om isa ria t R ządu uprzedza, że będzie k o n fisk o w a ł w ia d o m o ść o a r e szto w a n iu d w u d y rek to ró w „F irłeya” za n ad u życia p o d a tk o w e 4.
21 IX — W p o w ie c ie o p oczyń sk im b y ły zajścia a n ty ży d o w sk ie. W olno pisać tylk o na p o d sta w ie k om u n ik a tu a g en cji „Iskra”.
— W d alszym ciągu nie w o ln o p o d a w a ć fo to g ra fii oskarżonych w p rocesie u kraińskim . M ożna n a to m ia st d a w a ć ry su n k i (ew ent. k a ry k atu ry)5.
1 24" IV 1935 r. rząd III R zeszy ogło sił protest przeciw k o rezolucji L igi N a ro d ó w z 17 IV, p o tęp iającej N ie m c y za zerw a n ie zobow iązań tra k ta to w y ch przez w p ro w a d zen ie p o w szech n ej służby w o jsk o w e j. O św iad czył, że p a ń stw a , k tóre p od p isa ły rezolucję, g en ew sk ą , n ie m ają praw a sp ra w o w a n ia sąd u nad N iem cam i: „jest to p o n o w n e dążenie do d ysk ry m in a cji N iem iec, p rzeciw k o czem u rząd R zeszy z a strzega s ię jak n a jk a teg o ry czn iej”. W n a stę p stw ie N ie m c y h itlero w sk ie w y stą p iły z L igi N arodów . M Z S zw róciło się do prasy, by ogran iczy ła się tylk o do p r zy to cze nia k o m en tarzy obcych, tj. o d g ło s ó w z W iednia, Paryża, M o sk w y i in n y ch stolic europ ejsk ich . M. in. „ Izw iestija ” n a w o ły w a ły w sz y stk ie pań stw a, b y energiczn ie p rz e c iw sta w ia ły się N ie m c o m i z a sto so w a ły sk u teczn e środki zaradcze.
2 F u lv io S u v i c h (1887— 1956), p odsekretarz stan u w e w ło sk im MSZ, później am basador w ło sk i w U S A .
8 G roźny pożar w In sty tu cie C hem icznym na Żoliborzu s p o w o d o w a n y b y ł — jak w ie ść niosła — a k tem sabotażu i zarządzone zostało n a ty c h m ia st śled ztw o w tej spraw ie. K o m u n ik a t P A T sp row ad ził ją jednak dla b łah ego incydentu: „Dnia 9 bm w god zin ach p rzed p o łu d n io w y ch [...] n astą p ił w y b u c h n iezn aczn y [!] m a te r ia łó w ła tw o p a ln y c h w sk u te k nieostrożności jednego z p r a c o w n ik ó w Instytutu. P o w s ta ły stąd pożar zo sta ł ugaszon y z ła tw o ścią w ciągu k ilk u m in u t przez m ie j ską straż ogniow ą. S tra ty w y rząd zon e przez w yb u ch i pożar są n iezn aczn e i ogra niczają się w y łą c z n ie do pokoju, w k tórym n astą p ił w y b u ch . Z p r a c o w n ik ó w I n sty tu tu u le g ł poparzen iu jed y n ie n ieostrożn y sp ra w ca w y b u c h u ”.
4 „ F irley” Spółka A kcyjn a, Z jednoczone F abryki P o rtlan d -C em en tu , W arszaw a, ul. C zackiego 14. Zarząd sta n o w ili dr V. K utten, prof. inż. A. S ch im itzek i F.' B a n kier.
5 18 w rześn ia 1935 r. rozpoczęła się przed S ąd em O k ręg o w y m w W a rszaw ie ro z p ra w a przeciw k o 12 U kraińcom , oskarżon ym o n ależen ie do terrorystycznej org a nizacji n acjo n a listó w u kraińskich (OUN) i w sp ó łu d ział w zam ord o w a n iu m in istra sp r a w w ew n ętrzn y ch , B ron isła w a P ierack iego. Z ginął on 15 VI 1934 na progu K lubu T ow arzy sk ieg o przy ul. Fok sal 3 od k u l zam a ch o w ca Grzegorza M aciejki, k tóry
17 X II — K om isa ria t R ządu oznajm ia, że będ zie k o n fisk o w a ł w sz e lk ie w ia d o m ości o zm ia n ie R ządu około N. Roku.
R ok 1936
4 1 — K [om isariat] R[ządu]: S zczeg ó ły o zab ó jstw ie K o rd y lew sk ieg o w Kunach, w oj. łódzkim , w o ln o p o d a w a ć tylko- na p o d sta w ie k o m u n ik atu a g en cji „Iskra”.
14 IV — (Z alecenie w ew n ętrzn e). P rzy om aw ia n iu te m a tó w m o toryzacyjn ych nie ata k o w a ć k ra jo w ej produkcji sam ochodów ! N a przykład (w y c in e k z dziennika): „Sam ochody krajow e, to w o b ecn y m sta n ie rzeczy d o św iad czen ia lab oratoryjn e — nie produkcja na serio, zarów n o jeśli idzie o ilość produktów , jak i c e n y ”.
16 IV — KR: W zw ią zk u z p o n o w n y m i rozrucham i b ezrobotnych w e L w o w ie n ie um ieszczać żad n ych w ia d o m o ści poza P A T -e m 0.
17 IV — N ie d a w a ć w ia d o m o ści o czw a rtk o w y ch zajściach na ul. D łu giej, m im o że są o p isy w a n e w różnych p ism a ch 7.
N ie daw ać w iad o m o ści o tym , że p. K rzysztof S ied leck i m a objąć stan o w isk o po M elchiorze W ań k ow iczu 8.
o strzeliw ał się, u ciekając. M aciejko zb iegł do C zechosłow acji. P roces w sp ó łu c z e s tn i k ó w zam ach u tr w a ł 4 m iesią ce (już po śm ierci J. Piłsudskiego). 13 I 1936 zapadły trzy w y ro k i śm ierci: na S tefa n a B anderę, M ik ołaja Ł eb ed a i J a ro sła w a K arpynecia, za m ien ion e sk a za n y m na zasadzie a m n estii na w ię z ie n ie b ezterm in ow e, z p o z b a w ie n ie m w szelk ich p r a w na zaw sze, oraz dw a w y r o k i w ięzie n ia dożyw otn iego. A k t terrorystyczn y dał p retek st do za łożenia w czerw cu 1935 r. obozu w B erezie K a r tuskiej.
6 W ślad za ty m zak azem A g en cja P r a so w a i F u b licy sty czn a „Iskra” ogłosiła 22 IV 1936 r. kom unikat: „Po o statn ich za jściach u liczn ych w e L w o w ie w ła d ze b e z p iecze ń stw a areszto w a ły c a ły szereg a g itatorów i działaczy k o m u n istyczn ych . 60 spośród areszto w a n y ch k o m u n istó w o d staw ion o do B erezy ” („Wieczór W a rsza w s k i”, 1936, nr 111).
7 Pod ty tu łem P o li c ja n t o b lę ż o n y p r z e z k o m u n i s t k i, p op o łu d n ió w k a w a r s z a w ska donosiła 17 IV 1936 r. o m a n ife sta c ji urządzonej p op rzedniego w ieczora o godz. 10 przez grupę około 200 osób, k tóre w z n o siły ok rzyki a n ty p a ń stw o w e. P o chód ud ał się w stronę ul. B ielań sk iej. P e łn ią c y tam słu żb ę p o licja n t w szed ł do pobliskiej kaw iarni, aby za m eld o w a ć o p o w y ż sz y m sw ej k o m en d zie i prosić o p o moc. Z apobiegło te m u k ilk a osób z p ochodu i zaata k o w a ło p olicjan ta czynnie. W obronie w ła sn e j w y str z e lił on k ilk ak rotn ie w górę, alarm ując są sied n ie p o ste runki. N a odgłos str z a łó w nad eszła pom oc, która m a n ife sta n tó w rozpędziła i aresz to w a ła najbardziej a g r e sy w n e n iew ia sty . T egoż dnia P A T ogłosił k om u n ik a t o o d sta w ie n iu 17 osób, w tym 7 U k raiń ców , 3 n a ro d o w có w i 7 k o m u n istó w do B erezy K artuskiej („Wieczór W a rsza w sk i”, 1936, nr 106). „ Ilu strow an y K urier C odzienny” doniósł jed n ocześn ie o o b ła w ie na „agitatorów k o m u n isty czn y ch ” w dzieln icy ż y d ow sk iej. Z a w iesza li oni tran sp aren ty p ro p agan d ow e i rozprow adzali ulotki. A resz to w a n o roznosicieli ty ch u lo tek („IKC”, z dn. 18 IV 1936).
8 K rzysztof S i e d l e c k i , późn iejszy p od sekretarz stan u w P rezy d iu m Rady M in istrów (zm arły w W a rszaw ie 1942 r.), m ia n o w a n y został po W a ń k ow iczu — k tóry zrezygn ow ał z teg o in tratn ego stan o w isk a d yrektorem przedsiębiorstw a „R ekla m a P o czto w a ”. P o w s ta ło ono przy M in isterstw ie P oczt i T eleg ra fó w i przy w s p ó ł u d ziale P o lsk ieg o R adia. W yd aw ało m .in. czasopism o „Łącznik P o c z to w y ”, d r u k o w a ne w r o to g r a w iu r z e ,. w n ak ład zie 300 000 egz., p row adziło k am p an ie re k la m o w e na fala ch eteru, k orzystało ze zniżki w opłatach p oczto w y ch w w y so k o ści 75%. Poczta
C E N Z U R A W P R A S I E W A R S Z A W S K I E J P R Z E D D R U G Ą W O J N Ą Ś W I A T O W Ą
(P olecen ie w ew n ętrzn e). N ie w y m ie n ia ć n a zw isk a ad w ok ata S k oczyńskiego! 22 IV — N ie daw ać n iesp ra w d zo n y ch p o głosek o zm ian ach p erson aln ych w Rządzie.
25 IV — M in isterstw o Skarbu prosi, a b y nie zam ieszczać a rty k u łó w in fo r m a cyjn y ch o szk od liw o ści p ap ierosów dla zdrow ia. W m iarę m ożn ości prośb ę tę n a
le ż y uw zględ n iać. ,
25 IV — KR: W iadom ości o zajściach k o m u n isty czn y ch w dzieln icy ży d ow sk iej pod aw ać tylko w w ersji PAT.
28 IV — P rokuratura S ądu O k ręgow ego w W arszaw ie: N ie daw ać w ia d o m o ści 0 w y w ie z ie n iu k o m u n istó w z W arszaw y do Berezy.
30 IV — N ie w o ln o pisać o m a n ife sta c ji U k ra iń có w po o g łoszen iu w yroku. Grozi k o n fisk a ta 9.
U V — KR: N ie p o d aw ać w iad o m o ści o d em onstracji urządzonej przez n ie j a kiego P a w ło w s k ie g o przed gm a ch em P rezy d iu m R ady M inistrów .
24 V — KR: N a stą p i kon fisk ata w y d a w n ic tw , w których znajdą się: a) in fo r m a cje o a resztow an iu b. p u łk o w n ik a rosyjskiego, M ikołaja C zebotarew a, b) 2 i 3 p u n k t k om u n ik atu w y d a n e g o przez S tro n n ictw o L u d o w e o solid aryzacji z e m i g ran tam i p olity czn y m i z W itosem na czele oraz rezolucji potępiającej san a cję za jej działalność w o statn ich 10 latach.
25 V — U rzędnik PK O K ru k o w sk i zastrzelił sw o ją żonę. N ie p odaw ać, że jest urzędnikiem PKO. '
— W szystkie w iad o m o ści o obchodach 10-lecia p rezy d en tu ry M ościckiego m uszą b yć uzgod n ion e z R ed a k torem N aczeln ym .
4 VI — P rokurator Ż eleń sk i prosi o n iezam ieszczan ie szczeg ó łó w w sp ra w ie zajść w M ińsku M a zo w ieck im 10.
23 VI — KR: N ie zam ieszczać w zm ia n ek o zm ianach p erson aln ych w Sąd zie A p ela cy jn y m w K rak ow ie, z w y ją tk ie m w ia d o m o ści P A T -a o p rzen iesien iu prezesa S ądu p. S zy d ło w sk ieg o do W arszaw y.
Polsk a zastrzegła sobie priorytet w tej rek lam ie, dążyła jed n ak do w y łą czn o ści 1 często in g ero w a ła w ty m kierunku. To przyczyniło się do u stąp ien ia inicjatora przedsiębiorstw a, p ełn ego in w e n c ji autora slogan u „Cukier k rzep i”. (N otka oparta g łó w n ie na in form acjach M elchiora W ańkow icza.).
8 30 IV 1936, tj. tuż przed 1 maja, S ąd A p e la c y jn y w W arszaw ie ogło sił w yro k nieco złagodzony na U k ra iń có w oskarżonych o u d ział w za m ord ow an iu m inistra Pierackiego. U c h y lo n y został w yro k S ądu O k ręgow ego w sto su n k u do 3 osk a rżo nych: K atarzyny Z arzyckiej, J a k u b a Czornija i J a rosław a R aka, k tó ry ch skazano p rzedtem na 8 lub 7 lat, a teraz k ażdego z nich na 4 lata w ięzienia.
10 W edług sy jo n istyczn ego „N aszego P rz e g lą d u ” i „ S ło w a ” w ile ń s k ie g o z 4 i 5 VI 1936 przebieg zajść b y ł n astępujący: W garn izon ie 7 pułku u ła n ó w w M iń sk u M a z o w ieck im zam ord ow an y został w ach m istrz Bujak. Z a b ójstw a d okonał z zem sty były rek ru t C haskielew icz, p rześla d o w a n y jakoby przez podoficera podczas służby w o jsk o w ej i „w pędzony w ciężką ch orobę”, która m iała p rzyczynić się do n ie p o w od zeń ż y cio w y ch b ie d n e g o Żyda. W iadom ość o tym rozniosła się po 13-ty sięczn y m m ieście, gdzie B u jak m ieszk a ł w e w ła s n y m dom u przy ul. L eg io n ó w z żoną i 4 -le t- nią córeczką, ciesząc się bardzo dobrą opinią. B rał udział w w o jn ie 1920 r. i s łu ży ł w 7 p u łk u u ła n ó w aż do śm ierci. Prokurator Ż eleń sk i p olecił a resztow ać cz te rech m łod ych ludzi, podejrzan ych o w sp ó łu d zia ł w m ord erstw ie. W p rzeddzień p o grzebu ofiary m ord erstw a w y b u c h ły w M ińsku rozruchy an ty ży d o w sk ie. Po m ie ście k rążyły liczn e patrole p olicji i leg ity m o w a iy p rzech od n iów po god zin ie 21. W sp ra w ie śled ztw a nie u ja w n io n o żadnych szczegółów .
28 VI — (R edaktor N aczelny). Proszę trak tow ać jak n a jży czliw iej O ficerski
Y ach t Klub. .
I V II — Od dzisiaj p is z e m y ’ — nie Str. Naród., lecz Str. „N arod ow e”, e w e n tu a ln ie Str. ta k zw a n e N arodow e. · · ■ ■ ■ · :
19 VIII — N ie zam ieszczać n otatek an i k o m u n ik a tó w o k a ta stro fie lotniczej L ask ow sk iego.
3 I X ■— (W ew nętrzne). Pod ża d n y m pozorem nie w oln o zam ieszczać sta ry ch klisz z p od p isam i p rzed sta w ia ją cy m i je jako o statn ie zdjęcia aktualne. . .
8- I X —· N ie w oln o daw ać żadnych w iad o m o ści o m a n ew ra ch w o jsk o w y ch , d e filad ach , ćw iczen iach , p o w rocie o d d ziałów z ćw iczeń itp. pod groźbą k o n fisk aty. 26 I X — (R edaktor N aczelny). P rzyp om in am , że n a leży p isa ć tzw . Str: naro d ow e lub ten w y ra z „narod ow e” [m ałą literą] w cu dzysłow ie.
3 X — W razie um ieszczan ia n otatek o k szta łto w a n iu się cen uprasza się o uprzednie p o ro zu m ien ie się z k ie r o w n ik ie m R yn ia k iew iczem , tel. 677—84..
X — (W ew nętrzne). W życiorysach nie p o d aw ać daty urodzenia, lecz obliczoną już ilość lat. .
19 X — K R ostrzega przed p o d a w a n ie m w prasie w iad o m o ści o defraudacjach p o p ełn ion ych przez płatn ik a Gila w 21 pp. ...
23 X — KR: N ie p o d aw ać w ia d o m o ści o k apralu K ochu, k tóry rozbił sam olot pod R adością.
3 X I — N ie zam ieszczać r e w e la c ji o p rzem y śle cem en to w y m !
1 3 X 1 — W o d n iesien iu do Marsz. P iłsu d sk ieg o w sz y stk ie n a sze :pisma m ają od dziś u ż y w a ć przydom ka W ielki. Red. nacz. — (W u zu p ełn ien iu zapisu p op rzed niego). T am gdzie m o w a jed n ocześn ie o J ó zefie P iłsu d sk im i M arszałku S m ig ły m - -R ydzu, nie n ależy u ż y w a ć dla P ierw szeg o ty tu łu „W ielki M arszałek ”, lecz pisać po prostu Józef P iłsu d sk i, a to dlatego, żeb y nie w y tw a r z a ć su gestii, że ty tu ł M a r szałk a Ś m ig łeg o pom n iejsza się.
30 X I ·— KR: N ie ogłaszać rezolucji zjazdu lu d o w c ó w w oj. w arszaw sk iego! 9 X II — KR: N ie p o d aw ać w ia d o m o ści o sa m o b ó jstw ie 17-letn iego ucznia S k arżyńskiego, siostrzeńca w o je w o d y Jaroszew icza.
II X I I — KR: W szelkie k o resp on d en cje i w sp o m n ien ia P o la k ó w w alczą cy ch na frontach w H iszpanii b ęd ą 'k o n fisk o w a n e !
R ok 1937
15 I — W iadom ości dotyczące P. P rezy d en ta R zplitej m o g ą b y ć p o d a w a n e tylko w relacji oficjalnej. K ażda w iad om ość p ry w a tn a w in n a b yć u zgodniona z szefem gabinetu, m in. Ł ep k ow sk im .
— KR: W zw iązk u z n a d u życiam i w Tow. U b ezp ieczeń „Europa” nie ogłaszać w y n ik ó w re w iz ji i nie w y m ie n ia ć n a zw isk osób a r eszto w a n y ch 11. ■
23 I —- N ie um ieszczać sp raw ozdania z procesu inż. S ta n isła w a M o ssa k o w sk ie go, dyrektora e lek tro w n i w K ow lu , o n ad u życie w ładzy.
4 II — KR: N ie pisać o sa m o b ó jstw ie syn a w o je w o d y lw o w sk ieg o , B e lin y -
-P ra żm o w sk ieg o . .
11 W sp ra w ie olbrzym ich n adużyć w T o w a rzy stw ie U b ezp ieczeń „Europa”, p o p ełn ion ych na szkodę ubezp ieczon ych i . skarbu P a ń stw a , a resztow an o 9 osób. G łó w n y m a k cjon ariu szem T ow arzy stw a b y ł Ign acy Goldm an, k tó ry rozporządzał n iem a l ca ły m p o rtfelem akcji. N a d u ży cia zostały u ja w n io n e w tok u lik w id a cji „Europy” („Ilustrow any K urier C od zien n y”, 1937, nr 17 i 18).
C E N Z U R A W P R A S I E W A R S Z A W S K I E J P R Z E D D R U G Ą W O J N Ą Ś W I A T O W Ą J 3 3
. R ok 1938
21 VI — KR: D zisiejszy „Kurier W a rsza w sk i” jest sk o n fisk o w a n y za w ia d o m o ść 0 w y jeźd zie M arszałka do Poznania.
' — K o n fisk o w a n e będą w ia d o m o ści o sa m o b ó jstw ie kpt. W ardeyna w W arsza w ie i o u c h w a le S ie w o w c ó w o n ie n a d a w a n ie K rzyżów N ie p o d leg ło ści (zob. se r w is A g en cji A grarnej).
30 VI — K R k o m u n ik u je o zajęciu „R zeczypospolitej” za w iad om ość o szerze niu się chorób w e n ery czn y ch w sierociń cach w arsza w sk ich . '
8 VI —- We w zm ia n k a ch o sa m o b ó jstw ie K u czew sk ieg o n ie podaw ać, że był u rzęd n ik iem PK O czy KKO.
18 VII — N ie pisać o nad u życiach w e F ran cop olu !12. 22 VII — N ie p o d aw ać o d efraudacjach w PK O K atow ice.
27 VII — N ie ogłaszać żadnych w ia d o m o ści o defrau d acjach urzędnika Z en k telera w PKO.
29 V II — D efrau d acja i sam ob ó jstw o urzędnika P K O C udziaka — uw aga! n ie podaw ać.
K om isariat Policji: K om en d an t G łów n y P olicji prosi o n iep o d a w a n ie n azw isk p o licja n tó w biorących udział w akcji przeciw k o b andytom , z u w a g i na o sob iste n ieb ezp ieczeń stw o, grożące im ze stron y św ia ta przestępczego.
8 I X —■ K R sk on fisk ow ał: 1. „Wieczór W a rsza w sk i” za w ia d o m o ść o nap ad zie Ż y d ó w na żołnierza w Lidzie. 2. IK C za art. P o ls k a b u t a i p o ls k i k o m p l e k s n i ż s z o
ści. 3. „Goniec W a rsza w sk i” i „Kurier C odzienny 5 gro szy ” za n ota tk ę o p orw an iu
o b y w a te lk i polskiej w G dańsku i za op ow ia d a n ie kolejarza w y rzu co n eg o ż pociągu, W innickiego. 4. „N ow ą R zeczp osp olitę” za artykuły: R o z b r o j e n i e k o l e j o w e p o s t ę
p u je , I n s t r u k c j a n ie n a w i ś c i i z d r a d y , K o n g r e s n o r y m b e r s k i w op in ii św ia t a , in fo r
m a cje w ła s n e dotyczące p rzem ó w ien ia p rzed sta w iciela N ie m c ó w polsk ich oraz
D e u ts c h l a n d ü b e r alles. 5. „A BC ” za N i e m i e c k i e p r o w o k a c j e nie usta ją .
20 I X — KR: K o n fisk o w a n e będą w ia d o m o ści o w y b u ch u b om b y w lok alu B n eit Brit w K rakow ie. U c h w a ły S tro n n ictw a L udow ego. W szelkie n o tatk i o D o- boszyńskim , poza P A T - e m 13.
24 I X — KR: N ie p o d aw ać u c h w a ły U N D O o R usi Z a k arp ack iej14.
12 „F rancopol”, P o lsk ie Biuro Podróży, m iało siedzibę przy ul. M azow ieck iej 9. 13 P o lsk a A g en cja T elegraficzn ą i n iektóre d zienniki w teleg ra m a ch w ła sn y c h doniosły o p o n o w n y m osąd zen iu in żyn iera A d a m a D oboszyńskiego, organizatora „m arszu na M y śle n ic e ” w nocy z 22 na 23 czerw ca 1936 r. Grupa u c z e stn ik ó w w y p ra w y pod jego k o m en d ą w ta r g n ę ła na p osteru n ek policji i zabrała stam tąd broń 1 ek w ip u n ek , w ty m 14 karabinów , 4 r e w o lw e r y i am unicję. W sierp n iu 1937 r. Sąd P rzy się g ły ch w e L w o w ie sk azał za to D ob oszyń sk iego na 2 lata aresztu, z z a li czeniem aresztu śledczego i zapob iegaw czego. Z a k w a lifik o w a n o przy ty m czyn jako p rzestępstw o, z ok reślen iem w a rto ści skrad zion ych p rzed m iotów na 2500 zł, jednak z w y łą c z e n ie m tego przym iotn ik a i słó w „w celu p r z y w ła szczen ia ”. Sąd N a jw yższy u znał tę k w a lifik a c ję za w a d liw ą . S ąd y P rzy się g ły ch u le g ły ty m cza sem kasacji. P o p o n o w n y m rozpatrzeniu sp raw y 19 VI 1938 r. S ąd O k ręg o w y w e L w o w ie skazał D oboszyńskiego na 4 lata w ię z ie n ia za n a k ła n ia n ie do rabunku z za liczen iem a resz tu śledczego. Sporo d zien n ik ó w w y sz ło tego dnia z b ia ły m i plam am i.
14 U ND O , u zn a ją ce się w latach m ięd zy w o jen n y ch za jed y n e p r zed sta w icielstw o polityczn e „narodu ru sk ieg o ” M ałop olsk i W schodniej, m iało od r. 1935 w S ejm ie 15 m a n d a tó w poselsk ich , w S en a c ie 4 senatorów , w ty m dw óch z n o m in a cji P r e zyd en ta RP. O bradow ało w dniach 21—24 I X 1938 r. w e L w o w ie nad sytu acją
— „Wieczór W a rsza w sk i” został sk o n fisk o w a n y za a rtyk u ł N o w a k o n s t y t u c j a
W a r s z a w y za c z ę ła się od w z m o c n i e n i a r z ą d ó w k o m i s a r y c z n y c h 13.
— KR: N ie p o d aw ać w ia d o m o ści o m ob ilizacji czterech ro czn ik ów w e Francji oraz o ficerów m aryn ark i an gielsk iej. . '
25 I X — KR, godzina 23. N ie w oln o p o d aw ać żad n ych w iad o m o ści o przelocie sa m o lo tó w sow ieck ich nad Polską.
26 IX, godz. 9,30 rano — KR: D zisiejszy IKC sk o n fisk o w a n y za w iad om ość o przylocie sp ecja ln eg o w y sła n n ik a z P ragi do W a rsza w y 16.
— KR: W szystk ie dzisiejsze p op o łu d n ió w k i zostały sk o n fisk o w a n e za podanie w ia d o m o ści o zarządzeniach obronnych w A n g lii i w e Francji. Za to sam o k o n fisk a ta IK C -a.
26/27 IX , godz. 1,15 rano — N ie p o d aw ać żad n y ch k om en tarzy a n i d o m y słó w co do treści listu prezyd en ta B enesza do P rezy d en ta M ościckiego oraz odpow iedzi czesk iej na notę polską.
27 IX — KR: N ie p o d aw ać n azw isk poszczególn ych k o m en d a n tó w od d ziałów K orp u su Z aolziańskiego, ani m iejsc u tarczek na Ś ląsk u Z aolziańskim , jak rów n ież n a zw isk za b ity ch 17.
28 IX — C odziennie o godzinie 23 o d b yw ać się będą k o n feren cje w w y d zia le p r a so w y m MSZ.
m ięd zyn arod ow ą. P o lity k a rząd ow a starała się odróżniać R u sin ó w i S taroru sin ów od U kraińców , n a sta w ia ją c ich w rogo do tych ostatnich, k tórych u w a ża n o za n a c jo n alistów . W ty m w zg lęd zie U N D O zrobiło tej p olity ce niespodziankę. W p rze ded n iu k on feren cji czterech m o ca rstw w M onachium i od erw an ia S u d e tó w od C ze ch o sło w a cji (29 IX ), pod g w a łto w n y m n acisk iem N ie m ie c h itlerow sk ich , chodziło o losy m n iejszości n a rod ow ych nie tylko w Polsce. Ruś Z akarpacka w ch od ziła do 1919 r. w skład W ęgier, od pok oju w W ersalu do m arca 1939 r. n ależa ła do Cze ch o sło w a cji — teraz m iała zostać przyłączona p o n o w n ie do Węgier.
15 Zarząd M iejski m. st. W arszaw y otrzym ał u sta w ą z dnia 16 V III 1938 r. n o w y ustrój sam orządow y. N aw ią zu ją c do tego, jak i do czw artej rocznicy rządów k o m isaryczn ych w stolicy, „Wieczór W a rsza w sk i” (1938, nr 269) pisał: „Na R atusza fa k ty czn ie nic się nie zm ieniło. R ządzi n adal k o m isarsk i prezydent, p. Starzyński, z 5 w icep rezy d en ta m i i m ia n o w a n y m »bajratem«. T ra m w a je spóźniają się jak d a w niej i w ytrzą sa ją w n ętrzn o ści z p a sa żerów — m iasto jest brudne jak daw niej — w y k o n y w a się niektóre in w esty cje, jeszcze w ięcej się nie robi. A w ięc w szy stk o idzie po d aw nem u, jak to z w y k le w k ażd ym m a g istra cie”. Co do sy tu a cji praw nej: „O rganów m iejsk ich w y n ik a ją c y c h z n o w eg o ustroju jeszcze nie ma, a ty m cza so w e organy, w p ro w a d zo n e w 1934 roku, u tra ciły sw oją p o d sta w ę p r a w n ą ”. K o n fi sk ata m iała u n ieszk o d liw ić „p od k op yw an ie autorytetu w ła d z ”.
16 D nia 27 I X w y d a n o tylko k o m u n ik at urzędow y: „PAT donosi, ż e P. P r e zyd en t R zplitej przyjął w p o n ied ziałek o godz. 15 posła n a d zw yczajn ego i m inistra p ełn om ocn ego C zech osłow acji, dra Ju rija S lavik a, k tóry doręczył m u p ism o od ręcz ne prezyd en ta R ep u b lik i C zechosłow ackiej dra E d w ard a Benesza. P a n P rezyd en t p rzyjął n astęp n ie p. m in istra sp ra w zagr., Józefa B eck a ”.
17 P olsk a zm usiła C zech osłow ację po k o n feren cji m onachijskiej do odstąpienia Ś ląsk a Z aolziańskiego (1 X 1938), odrzucając propozycje ew e n tu a ln e g o u god ow ego za ła tw ien ia spraw y. W zw ią zk u z ty m fo r m o w a ł się „korpus zaolzia ń sk i” o ch o tn i k ó w przy boku W ojska P olsk iego, celem zajęcia p o w ia tó w cieszyń sk ieg o i fr y s z ta c k iego oraz sk r a w k ó w pow . fryd eck iego, z K arw iną, T rzyńcem i B ogum inem . N a p ięcie na pograniczu p o lsk o -czesk im w zrasta ło z dnia na dzień.