• Nie Znaleziono Wyników

Powstanie styczniowe : (na marginesie pracy S. Kieniewicza, Powstanie styczniowe, Warszawa 1972)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Powstanie styczniowe : (na marginesie pracy S. Kieniewicza, Powstanie styczniowe, Warszawa 1972)"

Copied!
15
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

P o w sta n ie sty czn io w e

(na m arginesie pracy S. K i e n i e w i c z a , Powstanie styczniowe, PWN, Warszawa 1972, s. 801, ilustracje, m apy)

„№e otrzym aliśm y w setną rocznicę ani now ej w ielkiej 'syntezy, ani też zw ięzłej popularnej historii powstania styczniowego.. Każdy wiedział, że rcnk jubileuszowy przyniesie obfite żniw o przyczynków, których książka napisana zawczasu już n ie p o­

trafi uwzględnić. Historyk zaw odow y n ie chciał ryzykować, że now a praca m u się zdeafctualiizuje w ciągu roku. Można w yrozum ieć historyka zawodowego, ale trudno nie przyznać, że szerszą publiczność spotykał w punkcie tym jakiś zaw ód” 1.

Przypominam w ydrukowane na tych łamach przed dziewięciu laty słow a Stefana K i e n i e w i c z a z tym sam ym uczuciem, z jakim już wtedy czytałem te rozważania:

n ie sposób zakw estionow ać słuszności i argum entacji autora, brudno jednak n ie do­

strzec w tych słow ach jakiejś nuty niezadow olenia z sam ego siebie. Mogłoby się w y ­ dawać, że jest to w rażenie nieuzasadnione. Zaledwie przed rokiem nakreślił prof.

K ieniew icz długą listę jeszcze niew yjaśnionych punktów , których rozstrzygnięcie u w a­

żał za niezbędne dla opracow ania wszechstronnej syn tezy dziejów p ow stan ia2. Od razu zaznaczał, że narodziny takiej syntezy nastąpić mogą „spokojnie, już po jubi­

leuszu” 3. N ie było przeto żadnego zawodu, że w pokłosiu roczjnicy n ie znalazła się now a synteza. Skąd. w ięc ta potrzeba usprawiedliw ienia się, którą odczuwamy w cy­

towanym artykule? Bocznica powstania n ie tylko przyniosła stosunkowo obfite żniwo przyczynków w ielce przydatnych dla przyszłej pracy syntetycznej. U jaw niła także istn ien ie naukowego i społecznego zapotrzebowania n a nowe, pełnow artościowe opra­

cow anie dziejów powstania. Od kogóż przede w szystkim można było owej w ielkiej syntezy oczekiwać, jeśli n ie od Stefana Kieniewióaa?

Chyba w łaśnie ten artykuł, podsum owujący plon naukow y rocznicy, był św iad ec­

twem , że sprawa podjęcia w iększej pracy na tem at pow stania styczmiowego nabrała dla Stefana K ieniew icza zasadniczego znaczenia, już n ie ewentualności, ale n iezbęd­

nego zobowiązania, najw ażniejszego celu pracy naukowej na lata najbliższe. W łaśnie tak odczytujem y końcowy akapit tego artykułu: „Przekonać społeczeństw o o sw ojej słusznej racji m oże hii'storyk nie artykułem zam ówionym »pod rocznicę«, n ie fach o­

w ym przyczynkiem i nie popularną broszurą; może to uczynić nową syntezą — solidną i czytelną. Setna rocznica zgrom adziła d la tej syntezy stosunkowo obfity i różnorodny maiteriał. Trzeba tylko z n iego skorzystać” 4.

I oto przed nam i „Powstanie styczniow e” Stefana Kieniiéwicza. Wagę tego dzieła pierwsze oceniło W ydawnictwo; od dawna nie przypominam sobie m onografii tak starannie i pięknie w ydanej: obwoluta, szata graficzna, dobór ilustracji, papier, w szy ­ stko wyróżnia tę pozycję drukarską wśród innych w ydaw nictw n aw et w M iędzynaro­

1 S. K i e n i e w i c z , Pokłosie rocznicy powstania styczniowego, PH t. LV, 1964, z ..1. s. 47.

2 Por. S. K i e n i e w i c z , W przededniu setnej rocznicy powstania styczniowego, KH r. LXIX, 1962, z. 4, s. 812—815.

3 Tamże, s. 815.

•i S. K i e n i e w i c z , Pokłosie..., s. 60.

PRZEGLĄD HISTORYCZNY, TOM LXIV, 1973, zesz. 2

(3)

404

I L J A S . M IL L E R

dowym Roku Książki. A przeaież n ie jest rzeczą Obojętną, w jakiej postaci otrzym uje czytelnik książkę naukową, .niech m i będzie w olno przeto w jego im ieniu podzięko­

wać i złożyć gratulacje tym w szystkim , których nazw iska znajduj.emy na odwrocie karty "tytułowej — Krzysztofowi R a c i n o w-s к i e m u za opracowanie graficzne, Barbarze Z y g m u n t o w i c z za opracowanie kartograficzne, Marii S k o w r o n e k za pracę redaktorską, Teresie S k r z у. p k o w sik i e j za redakcję techniczną, Marii P l u c i e za korektę.

Ukazanie się książki profesora K ieniew icza sitanow.i wydarzenie dla oałej nauki historycznej, ma odcinku zaś dziejów nowożytnych jest to chyba w ydarzenie n aj­

w iększe od w ielu lat. Zapewne praca .fca doczeka się jeszcze oceny w szerszym k on ­ tekście współczesnej historiografii polskiej w ogóle i badań nad dziejam i w iek u X IX w szczególności. Ocena taka w ym aga w iększego dystansu, by móc uświadom ić sobie, w jakiej m ierze dzieło to w płynie na rozwój dalszych badań oraz na kształtow anie się świadom ości historycznej s z e r s z e g o ogółu, zwłaszcza zaś sądów obiegowych o po­

wstaniu styczniowym .

Książka ta stanowi rów nież w ielk ie w ydarzenie, słup m ilow y w biografii .nauko­

wej jej autora, jednego z tych, którzy kształtują dzisiejsze oblicze polskiej nauki h is­

torycznej. W jego dorobku powstanie styczniow e zajm uje nie od dziś poważne m iej­

sce. Synteza pow stania styczniow ego jest w twórczości Stefana K ieniew icza w pew nym sensie ukoronowaniem jego rozległych w ielokierunkow ych badań obejmujących ko­

lejno dzieje polityczne w szystkich trzech zaborów i em igracji w okresie miiędzypow- staniowym , tzn. w latach trzydziiestych-sześćdziesiątych X IX w ieku. Byłoby rzeczą ciekawą i pożyteczną poddać analizie, w jaki sposób w „Powstaniu styczniow ym ” odbiło się dośw iadczenie autora „Społeczeństwa polskiego w pow staniu poznańskim 1848 rok u ”, „Konspiracji galicyjskich 1831—1845”, „Ruchu chłopskiego w Galicji w 1846 r.”. Pozostańm y przy stw ierdzeniu oczyw istego faktu, że unikalna erudycja autora, niezrównanego znawcy całokształtu dziejów Polski X lX -w ieczn ej oraz jego kunszt badacza — wypracowany' i utrwalony w kilkunastu monografiach, kilk ud zie­

sięciu w ydaw nictw ach źródłowych, w niezliczonych artykułach .zdecydowały 0 kształcie dzieła o powstaniu styczniow ym .

Rok 1863 .przewijał się p raw ie przez całe życie naukowe Stefana K ieniew icza.

W latach przedwojennych znalazło to wyraz w kilku pracach związanych iprzede w szystkim z lasam i .zaboru austriackiego w dobie powstania styczniowego. W p ierw ­ szych latach po'wojennych w ydaw ało się, że autor jest całkow icie pochłonięty pro­

blem atyką la t czterdziestych —■ jego w kład w iliczne przedsięw zięcia naukow e zw ią­

zane z rocznicą W iosny Ludów oraz w ydane rok po roku dwie w spom niane w yżej m onografie galicyjskie 'Uzasadniały takie przypuszczenie. A le oto nadchodzi rok 1953 1 Stefan K ieniew icz w ystęp uje w dziew ięćdziesiątą rocznicę styczniow ą z ważkim artykułem „Historiografia polska wobec powstania styczniow ego” oraz w ielk ą m o­

nografią „Sprawa w łościańska w powstaniu styczniow ym ”. Od tego ozasu o stałym zainteresow aniu Stefana K ieniew icza powstaniem styczniow ym świadczą liczne arty­

kuły, recenzje, w ydaw nictw a źródłowe. Odtąd problem atyka ta nigdy n ie schodzi na plan dalszy jego zainteresowań twórczych.

Toteż wypadnie zakw estionow ać pierwsze słow a om awianej 'książki, stwierdzające, że „Ostatnie całościowe opracowanie dziejów pow stania styczniow ego w yszło spod pióra Adama Szelągowskiego lat tem u już blisko czterdzieści” (s. 5). Nikomiu bowiem, poza samym Stefanem 'Kieniewiczem, n ie w olno przeoczyć ważkiego dla historiografii faktu, że już w latach pięćdziesiątych pow stał zarys historii powstania styczniowego jego pióra dla tomu II „Historii P olsk i” (dodajmy, że opracowanie S z e 1 ą g o w s к i e- g o tak sam o m ieściło się w większej całości, m ianow icie w tomie III w ydaw nictw a

„Polska, jej d zieje i kultura”). We w spom nianym .zarysie Stefan K ieniew icz sy ste ­ m atyzował w yn ik i w łasnych badań i przem yśleń oraz uw zględnił szereg w artościo­

w ych prac, jakie ukazały się w 'ciągu dwudziestu lat po Szelągowskim — a w ięc pra-

(4)

ce H. G r y n w a s ex.a, H. J a b ł o ń s k i e g o , E. P r z y b y s z e w s k i e g o . Był to poważny krok w kierunku dzisiejszej syntezy. Tezy podówczas form ułow ane 'były bro­

nione i zostały obronione w ostrej dyskusji, która sam a stała się już n ie tylko ele­

m entem historiografii, a le i legendy. Miał ten zarys jeszcze to znaczenie, że s:tał się p u n k ten w yjściow ym dla 'dalszych .prac sam ego autora i zbliżonych do niego badaczy.

W okresie jaki m inął od napisania rozdziału o powstaniu styczniow ym w „Historii P olsk i” do setnej rocznicy powstania K ieniew icz ogłosił dwa w ydania popularnej

„Warszawy w powstaniu styczniow ym ” oraz k ilk a artykułów m ateriałowych. N aj­

w iększe znaczenie m iały jednak w ydaw nictw a źródłowe — rew elacyjne „Listy L eo­

polda Kronenberga do M ieczysław a W aligórskiego z 1863 roku” (1955), „Zeznania śledcze o powstaniu styczniow ym ” (1956), a także rozpoczęta podówczas praca nad w ielkim w spólnym w ydaw nictw em źródłowym.

W spomnieliśm y już w yżej o artykule, w którym Stefan K ieniew icz dokonał pod­

sumowania dorobku historiografii w przededniu setnej rocznicy powstania oraz n a ­ kreślił iplan dalszych badań niezbędnych d la opracowania nowej syntezy. Warto przyjrzeć się bliżej tej propozycji badawczej. Z łatw ością m ożem y dostrzec, że szereg skom plikowanych i bardzo pracochłonnych tem atów w zią ł n a w arsztat sam autor.

P isał więc: „Istnieje w ielkie dzieło Grabskiego o Tow. Rolniczym, ale przydałaby się historia polityczna tego Towarzystwa, a ściślej, jego grupy kierowniczej” 3. W chw ili ukazania się tego artykułu, oddana została do druku m onografia „Między ugodą a rewolucją. Andrzej Zam oyski w latach 1861—1862”, która tę w łaśnie lukę w yp ełn ia­

ła. Dtrugim przykładem m oże służyć określony jako zagadnienie kluczowe problem stosunku różnych grup społeczeństw a do ruchu. I tu również zaledw ie po upływ ie kilku m iesięcy IX Pow szechny Zjazd Historyków polskich przyniósł .poważne w yniki, co było zasługą przede w szystkim 'profesora K ieniewicza, organizatora prac sekcji

„Pow stanie styczniow e”, autora podstaw owego referatu „Społeczeństw o K rólestwa Polskiego w powstaniu styczniow ym ”. Nie pretendując do w yczerpania tem atu posłu­

żę się jeszcze jednym przykładem. Jako bardzo potrzebną w ym ien ił Stefan K ienie­

wicz pracę, która „dotyczyłaby genezy organizacji czerwonej w W arszawie i na pro­

w incji. Znamy tę organizację jako 'tako od p ołow y 1862 roku. Co było pierw ej?” 5 I ma to .pytanie odpowiedział szeregiem własnych prac, takich jak: „«Komitet M iej­

ski» z 1661 r. Skład osobowy i nazw a” (1965), przedm owa do tomu „Dokumenty K o­

m itetu Centralnego Narodowego i Rządu Narodowego·” (1968), „Geneza K om itetu Centralnego Narodowego w 1862 ir.” (1969). Zapewne w pracy sw ej autor nie był osam otniony — w w ykonaniu nakreślonego przez n iego programu w spółuczestniczyło niezinstytucjomalizowanie formalinie grono starszych i m łodszych badaczy, których do zajęcia się tą w łaśn ie problem atyką natchn ął prof. K ieniew icz, ale trzeba podkreślić, że w realizacji tego programu studiów potrzebnych d la przyszłej syntezy S tefan K ie­

n iew icz najw ięcej zaw dzięcza sam em u sobie.

Autor izaznacza, że opracowanie syntezy .uważał za m ożliw e „oczywiście za cenę daleko idącej selekcji m ateriału” (s. 5). Taka uwaga odnośnie tomu, liczącego 800 stron druku, m oże się w ydać .przesadną. Niesłusznie. Lektura potw ierdza prawdziwość zastrzeżenia aultora. Bez trudu w skazać można m nóstwo faktów m niejszej i w iększej w agi św iadom ie przez autora .pominiętych i zapew ne ten czy ów recenzent (piszący te słow a nie stanowi wyjątku) będzie w ytyk ał autorowi to lub owo przeOczenie. Aby takie pretensje b yły uzasadnione, trzeba najpierw zrozum ieć (aprobując je lub nie) zasady 'przeprowadzonej .selekcji. Są on e dokładnie przez autora określone, toteż'n ie w idzę potrzeby powtarzania tutaj odnośnych akapitów przedmowy. Pragnę natom iast zwrócić uwagę n a niektóre, w ynikające z założeń autora, specyficzne cechy tej książki.

з S. K i e n i e w i c z , W przededniu..., s. 813.

6 Tamže.

(5)

406 ІШЛА S . M IL L E R

„Rzecz jasnia — w skazuje autor — że problem genezy powstania, tym bardziej zaś jego skutków, w ym agał powiązania z problem atyką gospodarczą i 'społeczną...

0 tych w szystkich rozległych problem ach pisałem m niej d robiazgow o...” (s. 5—6).

1 tak oto do niezbędnego m inim um doprowadził tem atykę społeczno-gospodarczych przesłanek ruchu najlepszy znawca tego temaltu, autor „Sprawy w łościańskiej”! Ale w łaśnie dlatego ta ryzykow na selekcja m ateriału została przeprowadzona z dosko­

nałym poczuciem miary, w łaśn ie dlatego n ie budzi ona sprzeciwu.

Autor uzasadnia rezygnację ze szczegółowego opisania m ilitarnej historii roku 1863. Można m ieć w ątpliw ości, czy nie poszedł w tym kierunku za daleko, brak w książce n aw et w zm ianki o takich znanych -epizodach powstania, jak napad n-а Rawę 4 lutego, podczas którego poległ Godlewski, ozy potyczka w puszczy Kampinoskiej :14 kwietnia, lub pogrom oddziału Borelowskiego—„Lelewela” pod Batorzem 6 w rze­

śnia. A le autor jest z góry przygotowany n a takie obiekcje, -swój stosunek do proble­

m atyki m ilitarnej m anifestuje stwierdzając np.: „Przykładowo zacytowane tu k am ­ panie bardziej znanych dow ód ców ...” (s. 538). Przeto pretensje o niedostateczne roz­

budowanie w tej syn tezie problem atyki m ilitarnej mogą być uznane za uzasadnione jedynie wówozas, gdy w ysuw ający je n ie zgadza się z w nioskiem na tem at ogól­

nego charakteru przebiegu w alk i zbrojnej, braku szerszej m yśli strategicznej i kon­

cepcji w ojny w yzw oleńczej, braku centralnego kierow nictw a i koordynacji. Zastrzeżeń takich nie mam, sądzę więc, że w zasadzie w szelkie poważne problem y m ilitarne i przebieg w ażniejszych działań wojennych znalazły w książce zupełnie dostateczne .oświetlenie.

Zrezygnował też autor z zarysu hisitoriograficznego uważanego za niezbędny sk ład ­ nik każdej syntezy. T-u znow u można byłoby podać jako uzasadnienie istn ien ie spec­

jalnego studium n a 'ten, -temat pióra autora, na które pow ołuje się już w pierwszym odsyłaczu. W ydaje się jednak, że n ie ten -artykuł, który po upływ ie dwudziestu lat .autor zapew ne uznałby .za w ym agający i przebudowy i rozw inięcia, legł u podstaw takiej decyzji. Przypuszczam, że w poszukiw aniu rozwiązań, które pom ogłyby -ująć olbrzymie dzieło w jakieś bardziej przystępne w ym iary, autor uznał (i chyba słu sz­

nie) z a m ożliw e w yelim inow ać ten w łaśnie temat, interesujący głów n ie zawodowych historyków, n ie zaś szersze grono czytelników, ograniczając się do przem yślanego i u m iejętnie rozbudowanego apasra'tu erudycyjn-ego, w którym orientację u łatw ia n ie­

zawodny indeks. Zasady uw zględnienia literaitury w przypisach (tylko nowszej, star­

szej zaś o tyle, o і-le w nosiła fakty skądinąd nieznane albo w ym agające polem iki) nie sposób kw estionow ać, -ale — czy chce tego autor czy też n ie — sam o przytoczenie tego lub innego nazw iska .posiada jednak swioją w ym owę. D okładniejsze przejrzenie pod tym kątem wi-dizenia indeksu m ogłoby nasunąć autorowi niejedno pożyteczne uzupeł­

nienie. Upom niałbym się np. o Jana W i t k o w s k i e g o , którego „Powstanie 1863 r.

i -rosyjski ruch rew olucyjny początku 1860-ch lat” m iało w swoim czasie pionierskie znaczenie. Losy autora zaciążyły na lasach jego książki, spowodow ały niezasłużone jej zapom nienie, do tego stopnia, że zabrakło jej n aw et w bibliografii K o z ł o w ­ s k i e g o ! Szkoda, że w zm ianka -o 'Witkowskim n ie znalazła się w w ielkiej syntezie wydanej w roku 1972.

Wracając do zasadniczego temaitu pragnę podkreślić, że przyjęta przez autora w jego d ziele hierarchia tem atyki n ie budzi zastrzeżeń, realizacja zaś przyjętych w y ­ tycznych w samej książce przekonuje co do tych założeń całkowicie. D la ruch-u p oli­

tycznego, dla konspiracji, dla powstania narodowego obranie historii politycznej jako centralnej dziedziny oraz historii organizacji, która to powstanie -przygotowywała i w yw ołała, jako centralnego tem atu — w ydaje się decyzją słuszną, wręcz oczywistą.

Rzecz polega na tym, jak to słuszne założenie przeprowadzone zostanie w samej pra­

cy, by n ie zgubić tego w ątku wśród w ielu innych, bynajmniej -nie błahych tematów.

Dzięki trafnemu doborowi problem atyki centralnej, trzym ania się nici przew od­

niej, dzięki umiejętnej selekcji m ateriału pow stała książka o zadziwiająco przejrzy

(6)

stej i m isternej kompozycji. Podział książki na dw ie prawiie rów ne części, podział tych części n a rozdziały i w ew nętrzna budow a tych rozdziałów, w szystko to całko­

w icie odpowiada biegow i wydarzeń historycznych, zgodne jest z historyczną i logiczną ciągłością, równocześnie zaś posiada głęboko przem yślaną konstrukcję architekto­

niczną, osiągając ów najw yższy stopień kumsatu, kiedy w szystko w ydaje się zupełnie proste, naturalne, sam o pirzez się zrozumiałe. A przecież wszystko to nie jest ani pro­

ste, ani łatwo osiągalne.

Oto np. w cytowanym już parokrotnie przeze m nie artykule zawierającym pro­

gram dalszych badań nad dziejam i powstania styczniow ego prof. K ieniew icz w ska­

zyw ał n a potrzebę opracowania m .in . problemu w ydatków na potrzeby insurekcji, zaopatrzenia powstania w broń, stopnia zniszczenia gospodarki kraju wskutek dzia­

ła ń w ojenych, kontrybucji it d .7. Do oza-su ukazania się om awianej syntezy żadne pra­

w ie poważniejsze prace dotyczące tego kręgu zagadnień w druku się n ie u k a z a ły 8, n ie zabierał na ten tem at głosu rów nież protfesor Kieniewicz. A le sprawy te znalazły w jego książce om ówienie i to w cale n ie pobieżne. W oparciu o now e archiwalia, przede wszystkim papiery Izby Obrachunkowej 'przechowywane w Bibliotece Polskiej w Paryżu, autor zbadał problem powstańczych finansów i zaopatrzenia w broń i p o ­ trafił do sw ojej syntezy w m ontow ać m ikrom onografię na ten tem at (por. s. 567—577) w taki sposób, że n ie naruszyło to w najm niejszym stopniu konstrukcji pracy. Jest to — w m oim m niem aniu — najjaskraw szy, ale bynajm niej nie w yjątkow y przykład w prow adzenia do syntezy „na bieżąco” zupełnie nowych elem entów badawczych;

przykłady analogiczne znajdujem y w rozdziale o przewrotach w Rządzie Narodowym i w innych. N ie jest w ięc ta książka — mimo daleko posuniętej selekcji m ateriału — jed ynie zestaw ieniem w yników w cześniejszych opracowań, ich podsumowaniem, za ­ w iera również Wiele now ych, konstruktyw nych propozycji, przynosi niebagatelny za­

sób now ych faktów, now ych ustaleń źródłowych, po raz pierwszy w ykorzystanych przez autora w toku tworzenia syntezy.

W „Powstaniu styczniow ym ” znalazła w całej pełni odzw ierciedlenie cecha w łaści­

w a całej twórczości Stefana K ieniew icza — m ianow icie n iezw yk ła klarowność i przy- stępność jego stylu. Nie m nie — cudzoziem cowi — o tym, rzecz jasna, sądzić. Wiąże się to jednak z problemem, który dotyczy literatury w różnych językach, ma zasięg — powiedzm y — eksterytorialny. S tefan K ieniew icz obdarzony jest szczęśliw ym darem, n iestety nader rzadko spotykanym w e w spółczesnym dziejopisarstw ie, potrafi bowiem pisać tak, że czytełnik-fachow iec otrzym a adresowaną doń całą — jak się to m ówi — inform ację, dla zwyczajnego zaś czytelnika tekst pozostaje zrozum iały i ciekawy.

W czasie kiedy pisarstw o historyczne coraz bardziej u lega atakującej całą twórczość pladze herm etyzacji term inologii, słow nictw a, stylu, takie książki, jak „Powstanie styczniow e” są podwójnie cenne. O czyw iście n ie w szystko zależy od dobrej czy złej w oli autorów, w iele ma tu do pow iedzenia sam a problematyka: inną rzeczą jest w szakże historia polityczna, a Staną np. historia gospodarcza, ozy historia m yśli sp o­

łecznej, a tym bardziej metodologia.

Mówiąc o przystępności stylu Stefan a K ieniew icza, podkreślić należy, że nigdy n ie m a to nic w spólnego ze schlebianiem gustom czytelników. O pow staniu stycznio­

w ym, tem acie tyle razy opiew anym w tonacji patetycznej .i m elodram atycznej, K ie­

n iew icz pisze unikając taniego efekciarstwa. U ważny czytelnik dostrzeże w tej spo­

kojnej narracji ironię, i sm utek, i zadumę, ale sw oje uczucia i doznania autor adresuje rozwadze czytelnika, n ie zaś emocjom.

Oszczędnie korzysta autor z takiego zw ykłego zabiegu popularyzacyjnego, jakim jest kreślenie sylw etek bohaterów. Stosunkow o nieliczne, pozostają w pam ięci jako

7 Tamże, s. 812.

8 Jedyny w yjątek, zresztą nieuwzględniony w odsyłaczach książki S. Kieniewicza, stanowi artykuł J. i. S z t a k e l b e r g a , Finansowyje projekty powstanczeskogo nacionalnogo pra- witlelstwa, „Uczonyje Zapiski Instituta Sławianowiedienija AN SSSR” t. XXIX, 1965, s. 115—13(3.

(7)

408

I L J A .S. M IL L E R

psychologiczne przekonywające i niebanalne: do takich należą sylw etki Sierakow skie­

go <s. 43 n.), Dąbrowskiego (s. 216), Bobrowskiego (s. 346), Ignacego Chm ieleńskiego (s. 643), Traugutta (s. 711 m., 734) oraz portret zbiorowy członków K om itetu Central­

nego Narodo-wego pod koniec 1862 r. — Padlewskiego, Szwarcego, Gillera, A w ejdego (s. 285 n.).

W e w stąpię do tomu autor jasno określił sw oją postawę ideowo-badawczą. Sam ton tej w ypow iedzi, która została — chyba za zgodą autora — zam ieszczona na

„skrzydełku” obwoluty, nadaje jej znaczenie uroczystej deklaracji: „Świadom ie lub nie, p raw ie zaw sze jednak milcząco, każdy historyk stosuje w swojej narracji kryteria wartościujące. N ie będzie to 'chyba ze szkodą dla przedm iotu, jeżeli tym razem odważę się postaw ić tę sprawę otwarcie. Żyjąc w Polsce i pracując dla P olsk i w drugiej po­

łow ie X X w ieku, zajm ując się jej historią okres/u .niewoili, w toku 'swej pracy odnoszę się pozytyw nie d'o tych w szystkich zjaw isk, które w mym przekonaniu słu żyły sprawie niepodległości narodowej, usam odzielnieniu i w iększej pom yślności m as ludowych oraz rozw ojow i przyjaźni pomiędzy Polską a innym i, szczególnie zaś, sąsiednim i n a ­ rodami. Postaw a taka rzutuje w jakiejś m ierze na mój stosunek do trzech rządów zaborczych, do polskich klas posiadających oraz do w szelkich przejawów szowinizmu w społeczeństw ie polskim. W ydaje mii się niem niej, że n ie krępuje m n ie ona w dąże­

niu do odtwarzania przeszłości w sposób m ożliwie zgodny z w ym ow ą źródeł i z rze­

czyw istym przebiegiem wydarzeń” (s. 6).

Przeczytałem tę w ypow iedź i teraz przytaczam ją z pełnym uznaniem jej słuszno­

ści i z w ielkim szacunkiem dla autora. Odczuwam w tyc-h słow ach jakąś nutę przekor­

ną, choć n ie potrafię określić, pod czyim adresem skierow ana jest jej polemiczmość. N ie wiem , jak będzie odczytana przez innych czytelników. W moim przekonaniu zaw ar­

tość dzieła prof. K ieniew icza św iadczy o tym, że postawa patriotyczna i dem okra­

tyczna badaoza n ie koliduje z założeniam i m etodologii m arksistowskiej, że służy tej sam ej zasadzie, tem u sam em u celow i — poszukiw aniu prawdy historycznej.

W ydaje m i się, że porównanie niniejszej syntezy dziejów powstania styczniow ego z poprzednim i pracami protf. K ieniew icza świadczy o tym , że w podstawowych zrębach jego koncepcja n ie uległa zm ianie. Jednak w cześniej punkt ciężkości, np. w „Historii P olsk i” z 1957 r., położony został n a ustaleniu ogólnego poglądu na daieje powstania styczniow ego z pozycji m arksistow skiej nauki historycznej, n a uwypukleniu tego w tej koncepcji, co wym agało uzasadnienia i utrwalenia w polem ice z poglądami p rzesta­

rzałym i, ale m ającym i za sobą m oc tradycji. Teraz nadszedł czas gruntowniejszego opracowania tej koncepcji oraz przezw yciężenia pewnych, nieuniknionych chyba na poprzednim etapie ‘uproszczeń. Przykładem m oże służyć np. rozw ażanie autora na tem at oceny czerwonych i białych w okresie dojrzewania powstania >(s. 224). Wysoko ceniłem sobie i cenię nadal tę dawną syntezę, ale uznaję wyższość naukową now ego opracowania. W ydaje m i się również, że w tak poważnej pracy, jaką jest 'ta synteza, słusznie unikająca n a ogół niepotrzebnych polem ik, m ożna byłoby oszczędzić sobie odpowiedzi na głosy dalekie od nauki historycznej (s. 358).

W roku 1962 Stefan K ieniew icz pisał: „Każda godna tego im ienia synteza d zie­

jów powstania będzie m usiała znaleźć przekonywającą odpow iedź na cztery p odsta­

w ow e zapytania: Jakie przyczyny doprowadziły w tedy do wybuchu w alki o n iepod­

ległość? Jakie m ieliśm y szanse w ygranej? Gdzie leżały źródła klęski? Jak oszacować bilans strat i osiągnięć tego w ielkiego zdarzenia dziejowego? Każdy z nas, badaczy- -specjalistów , ma jakiś pogląd na te zagadnienia: ma zresztą sw oje poglądy, nieraz jeszcze bardzo tradycyjne, szeroka rzesza m iłośników historii. Pokierowanie1 tą rzeszą, przekazanie jej naszych zdobyczy, przekonanie jej o słuszności nowych tez, do których doszliśm y wspólnym w ysiłkiem , należy chyba do istotnych obowiązków m arksistowskiej nauki historycznej” 9.

9 S. K i e n i e w i c z , W przededniu..., s. S15.

(8)

M ówiłem już w yżej ю tym, jak w ydana po dziesięciu latach w ielk a synteza s p e ł­

nia postaw ione ;pr.z©z autora zasadnicze zadanie. Odpowiada «n a również i na sfor­

m ułowane podówczas zapytania zasadnicze. N iektóre и itych odpowiedizii b yły już znane z poprzednich prac autora i dminych historyków-m arksistów. W nowej książce pozo­

stały iw zasadzie bez istotnych zmian. Jedno w szakże pytanie — jakie szanse wygranej mietli Polacy w dobie powstania · styczniow ego? — doczekało się w nowej pracy przeanalizowania i uw ypuklenia. Rozważania na tem at nieurzeczyw ietnionych m ożli­

w ości należą do najbardziej skom plikow anych i kontrowersyjnych w nauce h isto­

rycznej. A le bez oceny tego: „co toy było, gd yby” niie m oże się ona obejść, jeżeli ma być naprawdę nauką, a n ie li tylk o annalistyką, rejestratorką faktów. Prof. K ien ie­

w icz kilkakrotnie powraca do tego zagadnienia, analizując szanse powstania w lutym 1861 roku (s. 97), w połowie 1862 roku (s. 240), w toku sam ego powstania w 1863 roku.

Zapewne ostatnie słowo w tej sprawie nie zostało jeszcze w ypowiedziane. Warto w szelako odnotować trafność sam ej m etodyki postaw ienia sprawy przez autora:

szanse „gdyby” rozważa on poprzez porównanie ow ych niezrealizowanych w ariantów rozwoju wydanzeń z ich rzeczyw istym przebiegiem . W ten sposób takie w yk lęte przez niektórych „pozytywiizujących” m arksistów „ahistaryczne” konstrukcje zostały mocno osadzione w gleb ie historii.

Problem „Polska i Rosja” należy do podstaw owych zagadnień tej syntezy. P ro­

blem to tak stary w nauce historycznej, jak długo istnieje literatura o powstaniu.

Nie będę w yw oływ ał cierni tych w szytkich — z jednej i drugiej strony — dla których zagadnienie to sprowadzało siię do w alk i dwóoh narodów. Książka Stefana K ien ie­

w icza n ie jest pierwszą pracą, w której zagadnienie to postaw ione izostało w sposób naukowy i w yzbyty z przesądów nacjonalistycznych. A le w żadnej z dotychczasowych prac problem n ie został zbadany tak gruntownie, tak wszechstronnie.

W aiągu kilkunastu ostatnich lat w nauce radzieckiej poświęcono stosunkowo dużo uwagi problem atyce rew olucyjnych zw iązków polsko-rosyjskich w epoce powstania styczniowego, odszukano i wydano w iele św iadectw źródłowych, ogłosizono w iele przyczynków itp. Z przyjem nością stw ierdzam y, że praca ta została potraktowana życzliw ie, że naprawdę przydała się w opracowaniu w ielkiej syntezy. Rosja rew olu ­ cyjna lat sześćdziesiątych X IX w iek u znalazła w tej książce praw dziw e odzw iercie­

dlenie, bez sztucznego w yolbrzym iania, lecz i bez sprow adzania problemu do funkcji

„tła”. A le sprawa to szersza i n ie sprowadza się tylko do w spółdziałania sił rew o ­ lucyjnych. Dla nas, tych historyków radzieckich, których prace w iążą się z proble­

m atyką pow stania styczniowego, synteza Stefaina K ieniew icza przynosi potw ierdzenie tezy zasadniczej: że n ie sposób zrozumieć okoliczności pow stania i rozwoju ruchu, którego w ynikiem była insurekcja styczniowa, bez uwzględnienia całokształtu zjaw isk określanych zw ięźle m ianem „sytuacji rew olucyjnej w Rosji”, podobnie jak nie sp o ­ sób wyodrębnić ruchu polskiego lat 1860— 1862 i pow stania styczniowego z przebiegu i załam ania się całokształtu sytuacji rew olucyjnej w Cesarstwie. N aw et w ówczas gdy autor relacjonuje dobrze nam znane w ydarzenia rozgrywające się w Rosji, jego ocena ich znaczenia pod kątem w idzenia rozw oju sytuacji w Polsce jest niezm iernie cie­

kaw a i owocna. Zapewne ukazanie się dzieła Stefana K ieniew icza o powstaniu sty cz­

niowym stanie się w ielką pomocą i zachętą do daibzych prac nad całokształtem za ­ gadnień tej przełomowej epoki, odegra znaczną rolę m.in. w postępie prac historyków radzieckich. I za to należą się autorowi słow a wdzięczności.

Mimo tak w ysokiej oceny ośw ietlenia spraw polsko-rosyjskich w książce do poszczególnych cięć selekcyjnych w tym zakresie wypadnie zgłosić zastrzeżenia,

W tem acie „Polacy w Rosji” — być m oże na skutek samej struktury rozdziału drugiego — zabrakło środowiska petersburskiego, w którym narodziło się czasopismo

„Słowo”, a wraz z nim zniknął epizod zam knięcia „Słowa” i aresztowania Ohryzki, epizod niezm iernie ciekawy z punktu w idzenia charakterystyki całej ówczesnej sy ­ tuacji.

(9)

410

I L J A .S. M IL L E R

Bardzo zw ięźle potraktowany został .tzw. spisek kazański. A przecież w każdej — a tym bardziej tak obszernej —■ książce o powstaniu styczniow ym winno znaleźć s ię m iejsce dla nazw isk Napoleona Iw anickiego i M aksym iliana Czerniaka.

Dla charakterystyki kryzysu w ładzy 'Carskiej, zw łaszcza dla w ykazania tego, w jakiej m ierze kryzys iten n ie został jeszcze zażegnany w roku 1863, warto byłoby w spom nieć o tzw. projekcie konstytucyjnym W ałujewa.

Na specjalne podkreślenie zasługuje potraktowanie w książce dziejów powstania na Litw ie, Białorusi d Ukrainie. Już n a w stępie w skazał autor na skom plikowany i drażliw y charakter tego problemu. N ie jest to zapew ne sprawa li tylko terminologii,, ale sym ptom atyczne, że w yłan ia się już w sam ej terminologii, naw iasem m ów iąc — zauważę, że operowanie term inem „Litwa i Ruś” w konkretnych warunkach roku 1863 n ie budzi żadnych sprzeciwów, term inem zaś „ziemie zabrane”, który istotnie lepiej byłaby odesłać do lamusa, autor posługuje się bardzo rzadko i w yraźnie z a ­ chowując do niego dystans. Nie m ogę twierdzić <a raczej w iara w postęp nauki pod­

powiada m i twierdzenie odwrotne), że nauka n ie skoryguje ‘i n ie obali poszczególnych ujęć sprawy Litwy, Białorusi i Ukrainy zawartych w książce K ieniewicza. Ale jestem pewien, że żaden sąd autora w tych sprawach n ie będzie odrzucony pod zarzutem hołdowania przesądom nacjonalistycznym . Jaka to 'pochwała, potrafi ocenić każdy, kto zna historigorafię zagadnienia. Autor n ie ituszuje tem atów drażliwych, nie prze­

ślizguje się nad mimi, z w ielk ą uwagą np. odnotowuje nieliczne, ale jakże ciekawe,, św iadectw a rozważań nad sprawam i „Rusi” bądź to białych (list L. Krasińskiego, s. 221), bądź to czerwonych (list J. Czyńskiego, s. 273). Najw ażniejsze jednak w tych sprawach — to postaw a autora. Jej miarą w moim m niem aniu jest ta Okoliczność, że w ielk ie dzieło polskiego badacza o powstaniu narodowym zam ykają słowa Jarosła­

wa Dąbrowskiego o podstaw ie przyszłych stosunków .polsko-ukraińskich, słow a przy­

toczone z aprobatą i z m yślą o dniu dzisiejszym.

W ielka synteza jesit najlepszym sprawdzianem w artości i przydatności w yd aw ­ nictw źródłowych. N ie pOminąłem tej okazji, by uświadom ić sobie, jak w ypadło w tym.

św ietle w ydaw nictw o źródłowe „Powstanie styczniow e. M ateriały 1 dokum enty”, z którym w ciągu piętnastu już lat czuję się moono związany. Z satysfakcją mogę stwierdzić, że w ydaw n ictw o to stanow i poważną ozęść w arsztatu pracy syntetycznej i że ta synteza potwierdza słuszność jego podstawowych asatożeń i planów. Oto garść liczb, które uzasadniają to 'twierdzenie (przy obliczeniach skomasowano odsyłacze takiego typu, jak np. przypis 137 n a s. 184: „Korespondencja nam iestników , s. 214, 247, 249”, które przyjm owałem jako jedną pozycję). Rzecz zrozumiała, że sam a liczba cytatów z poszczególnych tomów w ydaw nictw a ma znaczenie względne.

N ajczęściej, bo aż 238 razy autor powołuje się na m ateriały tom u „Dokumenty Komitatu Centralnego Narodowego i Rządu Narodowego”. Do tego trzeba dodać jeszcze 7 odsyłaczy do dokum entów zam ieszczonych jako aneks w tomie III „Prasy tajnej” oraz 13 do dokumentów, zam ieszczonych rów nież jako aneks w oddanym do druku tomie „Dokumenty W ydziału W ojny Rządu Narodowego”. Sam e dokum enty W ydziału Wojny spotykam y w przypisach 25 razy. W ynikałoby z tego, że dokum en­

tacja KCN i RN figuruje w 283 przypadkach. Do tego dochodzi w ydana w cześniej jako oddzielne w ydaw nictw o dokumentacja dyplomatyczna, opracowana w edług in ­ nych zasad, bo obejmująca korespondencję obustronną, n ie m ożna w ięc sum ow ać tych liczb bezpośrednio. P ow oływ ań na m ateriały tomu I „Polskiej działalności dyplom a­

tycznej” naliczyłem 84, na m ateriały tomu II — 25.

„Prasa 'tajna” figuruje w przypisach 76 razy.

K olejny zbiór m ateriałów — korespondencja nam iestników — został w ykorzysta­

ny następująco: na w ydany w 1964 r. tom „Korespondencja nam iestników Królestwa Polskiego w 1861 r.” powołano się w przypisach 71 razy, m ateriały następnego 'tomu, który znajduje siię w druku i zaw iera korespondencję do w ybuchu powstania, figu-

(10)

rują w 36 przypisach, natom iast m ateriały po 22 stycznia 1863 r., które są dopiero przygotow yw ane do dtruku, w 106 przypisach.

68 razy spotykam y odsyłacze 'do „Współpracy rew olucyjnej polsko-rosyjskiej”. Ma­

teriał tomów regionalnych został uwzględniony w następujących proporcjach: 2 tomy dotyczące Litw y i Białorusi ·— 80 odsyłaczy, 2 tomy ukraińskie — 24, tom „Zabór pruski” — 20. Odsyłaczy do tomu „Ruch rew olucyjny 1861 r. w K rólestwie Polskim . M anifestacje na prow incji” jest 23; do tomu „Chłopi i sprawa chłopska w powstaniu styczniow ym ” — 4.

Szeroko uwzględniono w odsyłaczach kornipíleks znanych zeznań śledczych M ajew ­ skiego, Awejdego, Daniłowskiego, Janczewskiego, Rudnickiego. Tomu w ydaw nictw a zbiorowego „Zbiór zeznań śledczych o przebiegu 'powstania styczniow ego” nie sposób·

traktować odrębnie od w ydanych przez prof. K ieniew icza w 1956 r. „Zeznań śled ­ czych”. Tak w ięc na „Zeznania śledcze” autor pow ołuje się 1'48 frazy, na „Zbiór zeznań” ■— 6'8 razy, na „Zeznania śledcze i zapiski Oskara A w ejde” — 151 razy;

46 odsyłaczy -do „Zarysu ^powstania” Zdzisława Janczew skiego świadczy chyba na rzeoz decyzji redakcji o w łączeniu tego ciekawego źródła do wydaw nictw a.

Jedyne źródło, które m ożna porównać z przytoczonym i liczbami, to „Pam iętniki”·

Józefa K ajetana Janowskiego, na które autor powołuje się 179 (razy.

Przechodzę do uwag szczegółowych, które w yliczam w tej kolejności, w jakiej n a­

sunęły się one podczas lektury. Są tu rzeczy w a g i w iększej, m niejsze i zupełnie błahe, uważam jednak, że należy je w szystk ie 'odnotować. W iele prac prof. K ienie­

w icza doczekało się już w znow ienia: po trzy w ydania m iały „Społeczeństw o polskie w powstaniu poznańskim w 1848 roku” i „Warszawa w powstaniu styczniow ym ”, dwa

„Samotnik brukselski”, n ie m ów iąc już o podręcznikach. Czy 4 'tysiące egzemplarzy

„Powstania styczniow ego” zaspokoi popyt na to dzieło? Rzecz w ydaje się w ątpliw a.

O Akadem ii Medyko-Chirurgicznej m ów i autor, że b yła nam iastką „obiecanego zrazu U niw ersytetu” (s. 17). N ie ulega w ątpliw ości, że stanow iła nam iastkę ' o c z e k i ­ w a n e g o przez społeczeństw o U niw ersytetu, m im o że sam Aleksander II o b i e t n i c w znow ienia U niw ersytetu nigdy n ie składał.

Gdy po raz pierw szy n a stronach książki pojaw ia się książę Gorczakow (s. 21), tytułow any jest z rosyjska „kniaź”. Czy taka transliteracja jest celowa?

Sierakowski istotnie docierał również do dygnitarzy, naw et „do sam ego m inistra wojny, Dym itra Milutfina” (s. 45). Z kontekstu m ożna by wysnuć m ylny wniosek, że m iało to m iejsce tuż po powrocie Sierakow skiego do Petersburga, choć w istocie nastąpiło dopiero później, zresztą M ilutki został m inistrem dopiero w koń ­ cu 1861 r.

„Do pierwszych jego [kółka założonego przez Sierakowskiego — I. M.] uczestników należeli: kpt. Jan Staniewicz, .por. Kazim ierz Lew icki, ppor. Mikołaj Nowicki, ppłk W łodzimierz Dobrowolski. Rzecz charakterystyczna, iż żaden z tu w ym ienionych nie brał później udziału w pow staniu styczniow ym ” (s. 45). Z estaw ienie nazwisk pochodzi z zapisków M ichała Domonitowdcza ; jest to źródło tendencyjne, w rogie Sierakow skie­

m u i jego otoczeniu. A przecież do pierwszych w spółtow arzyszy Sierakowskiego w Akadem ii Sztabu Generalnego n ależeli też Ludwik Zwierzdowstoi i Iwan Mecheda, w tym samym czasie w A kadem ii Artyleryjskiej studiow ał Zygm unt Padlew ski, w A kadem ii Inżynieryjnej — Jan K oziełł-Poklewski, o czym w spom ina niżej sam autor. A w ięc nie zabrakło wśród pierwszych uczestników kółka w ybitnych działaczy powstania. Zresztą (pos.tawy W łodzimierza Dobrowolskiego w czasie powsitania nie można określić jednoznacznie: lojalność naczelnika szitabu 7 dywizji, która prow a­

dziła działania przeciwko Zygm untowi Chm ieleńskiem u i Bosakowi, budziła u władz, carskich uzasadnione podejrzenia.

Nic n ie wiadomo·, zaznacza autor, o politycznych kontaktach Zwierzdowskiego w czasie jego podróży w 1859 r., kiedy odw iedził b ył Paryż, Poznań i inne m iasta

(11)

4 1 2 I L J A S. M IL L E R

(s. 47). A le czy tfco nie w tedy w łaśn ie n aw iązał kontakty z Guttrym, które ten 'ostatni datuje w swoich pam iętnikach n a srok 1860 Opór. s. 81)? Na poparcie tego przypusz­

czenia dodam, że o wojażach zagranicznych Zw ierzdowskiego w 1'860 r. brak w zm ia­

nek w źródłach.

Na s. 55 'czytamy: „Weterani dawnych konspiracji: Darasz, Stolzman, Worcell zeszli do grobu w ciągu lat 50-ch, a ich następcy: Bodolecki, Žäbiictói, Bulewski n ie m ieli tego autorytetu”. Jan Kanty Podolecki w yprzedził na tej smutnej drodae W or­

cella: .zmarł 'bowiem w 1855 r.

Mówiąc ό kolportażu odezwy Gromady Londyn w Białostockiein około 1861 r.

(s. 56) wanto m oże w ziąć pod uwagę fakt, że w tam tych okolicach prowadził trochę później (aile Biłgorajski też nie datuje tego wydarzenia zbyt dokładnie) pracę a g ita ­ cyjną H enryk Abicht.

Autor uważa, że odezw a „Wiosna bije nam w oczy” w ydana została na w iosnę 1859 r. (s. 59), dalej zaś niezbyt konsekw entnie stwierdza, że brak dowodu, alby M ie­

rosław ski przed rokiem 1861 w zyw ał m łodzież do powstania (s. 83 n.). Z :tych dwóch tez pew niejszą w ydaje się druga, zw łaszcza że treść odezwy wskazuje, moim zdaniem, w łaśn ie na to, że powstała ona n a przełom ie 1860/61 r. Chyba w cześniej n ie m ogła zrodzić się wzm ianka: „jeszcze n ie nadeszła chwila — pierwej Moskwa cała m usi powstać, a m y dopiero z nią”. N ie przeczą takiem u datowaniu w zm ianki o Włochach i Węgrach, gdyż n a początku 1861 r. ciągle jeszcze 'spodziewano się wybuchu nowej w ojny pom iędzy W łochami a Austrią.

Jeżeli cudzysłów na s. 61 postawiano· poprawnie, w arto może zwrócić uw agę na użycie w źródle w rozum ieniu jak najbardziej dzisiejszym w yrazu „inteligencja”, którego użycie prof. W. D o r o s z e w s k i uważa za zjawisko dość późne 10.

Starcie w W ilnie 18 sierpnia 18Θ1 r. w ynikło, jak zaznacza auitor (s. 189), na skutek pogłoski o nadchodzącej procesji — „od яіш пу K owna”. Zgoda, ale s^k w tym , że uważano ją za nadchodzącą z K rólestw a Polskiego. Niżej przytacza autor cytat z artykułu Hercena: „Z kim jest bitw a? Mogło to 'budzić w ątpliw ość do 5/17 sierp ­ n ia br.” i kom entuje: „Data 5/17 V III jest oczyw iście m ylna”. N ie jest to Wcale oczyw iste. Inform acje Hercena pochodziły bezpośrednio z kół rządowych: 3/15 sierpnia K om itet Specjalny z udziałem cesarza om ów ił środki zwalczania ruchu w guberniach zachodnich, 4/16 protokół a raczej m em oriał z tego poteiedtzenia został zaaprobowany przez Aleksandra II, datę 5/17 noszą poszczególne rozporządzenia w tej sp ra w ie11, które to w łaśn ie Hercen określił dosadnie: „na m ocy najw yższego rozkazu Litw a jest z Polską”.

Na s. 20)1—202 autor cytuje drukowaną w lw ow skim „Tygodniu” recenzję podpi­

saną A. B. S. i rozw iązuje ten podpis — Skotnicki. A przecież w tym sam ym czaso­

piśm ie w 1902 r., a w ięc w pięć lat po śm ierci Skotnickiego, zamieszczono artykuł pt.

„Ruch. Urzędowe pism o K om itetu Centralnego i Rządu Narodowego” 12, opatrzony takim sam ym podpisem. Czy to n ie zastanaw iające? Był jednak taki współpracownik

„Tygodnia”, do którego znakom icie pasują i obydwie publikacje i podpis A. B. S. — m ianow icie A ntoni Bronisław Szwarce.

N astępne zdanie, budzące zastrzeżenie, znajduje się na s. 214. Mowa tu o kolpor­

tażu, począwszy od w iosny 1862 r., ulotek rosyjskich wychodzących z kręgu „Ziemi i W oli”: „Kolportażem ·— czytamy zajm ow ała się w ojskow a organizacja tajna, którą kierow ał K om itet O ficerów I A rm ii”. Przede w szystkim w ojskow a organizacja zaj­

m ow ała się nie tylko kolportażem w ydaw anych gdzie indziej ulotek, ale również opracow yw ała i w ydaw ała (i to od w iosny 1862 r.) w łasne odezw y (o czym będzie

Por. W. D o r o s z e w s k i , O kulturą słowa. Poradnik językowy t. I, Warszawa 19Ö2, s. 286—288.

i* Por. Ruch rewolucyjny na Litwie i Białorusi 1861—1862 r., s. 51—54.

12 Por. E. K o z ł o w s k i , Bibliografia powstania styczniowego, Warszawa 1964, poz.

7930, 8877.

(12)

m owa dalej, s. 235 nn.)· Poza tym nazw a „Kom itet Oficerów I A rm ii’ została podana w cudzysłow ie, co w skazyw ałoby na to, że m am y do czynienia z autentyczną nazwą zaczerpniętą ze źródła. 'Wiadomo jednak, że takiej nazw y sam K om itet n ie używał, źródła dają inną — przytoczoną znacznie później (s. 334) — nazwę: „Komitet Ofice­

rów Rosyjskich w P olsce”. Przeciw ko używaniu (nawet bez cudzysłowu) naizwy K o­

m itet Oficerów I A rm ii przem awia dodatkowo iafct, że w połow ie 1862 r. I Armię skasowano. W książce ta zmiana została potraktowana jako bezpośredni w ynik n o ­ m inacji w. ks. K onstantego i W ielopolskiego (s. 232). Są to zapewne sprawy ze sobą zw iązane, ale, po pierwsze, likw idacja I Arm ii została dokonana w dwa m iesiące późńiej —■ 6/18 lipca, po drugie, wprowadzenie okręgów wojskowych (obszar I Armii podzielono na okręgi kijowski, w ileńsk i i warszawski) było reformą, która m iała znaczenie ogólnopaństwowe, zresztą w łaśnie w arszaw ski okręg w ojskow y został urzą­

dzony stosunkowo później, już po stłum ieniu powstania.

„Dowódcą w ojsk w K rólestw ie Polskim został Rosjanin, gen. Ramsay ... K om isję Spraw W ewnętrznych zastrzeżono dla Rosjanina. Został nim Edward K eller” (s. 234) Jest to słuszne o ityle, że an i jeden, ani drugi n ie b yli Polakami. A le nie byli też Rosjanami. Przecież to w łaśnie w tedy „Kołokoł” narzekał na panoszenie się w Ce­

sarstw ie Bergów, Budbergów i Adlerbergów ... Szwed Ramsay i N iem iec nadbałtycki K eller reprezentowali nie rosyjską narodowość, lecz jedynie cesarsko-rosyjską b iu ­ rokrację.

Na s. 234 n. autor analizuje znaną tezę, jakoby Dąbrowski forsow ał realizację sw ego planu powstania z powodu zapowiadanej translokacji garnizonów. Słusznie zajm ując wobec tej tezy postaw ę sceptyczną, autor podaje jednak, że sytuację konspi­

ratorów m ogło utrudnić pojaw ienie się w W arszawie jednostek 3 dywizji gwar- dyjskiej. Jednakże okoliczność ta w żaden sposób n ie m ogła w płynąć na p l a n Dąbrowskiego, gdyż pom ysł skierow ania do W arszawy oddziału gwardii powstał do­

piero w początku lipca, został zaś zaaprobowany przez cesarza w połowie września, a w ięc w tedy kiedy i sam plan był już od dawna nieaktualny, zaś jego autor zn aj­

dow ał się pod kluczem.

W cytacie z „Ruskiej Praw dy” (czy nie „Rosyjskiej”?), kórej dwa numery, na­

w iasem m ów iąc — noszą daty 15/27 m arca i 15/27 kwietnia, należałoby poprawić tłu ­ m aczenie: „... żaden uczciwy Rosjanin nie zechce odmówić sw ym braciom-sąsiadorn rządzenia się w łasnym i prawami i przez w ybrańców swej ziem i — słowem, życia na w olności” (s. 235), powinno być: „słowem, życia w edług w łasnej w o li”.

Przypis 129 n a s. 242 stwierdza: „Jest też w zeznaniu M ajewskiego ... oczywiście m ylne twierdzenie, że aż do czerw ca 1862 >r. M ajewski nie znał D aniłow skiego”. Jest to chyba nieporozum ienie, bowiem M ajewski w ym ienia w sw oich zeznaniach D ani­

łow skiego jako ew entualnego członka K om itetu Akadem ickiego w 1861 r., a znajo­

m ości ,z tym gronem przecież się nie w y p ie r a ł13.

Uwaga autora, który — polem izując ze m ną — pisze: „Na poparcie tego przy­

puszczenia (że Dąbrowski w jakiejś ch w ili nosił się z rozpaczliwą m yślą o szturm ie na Modlin i odbiciu skazańców] I. Miller przytacza: W. Daniłowskiego ..., T. B u ­ rzyńskiego ... oraz B. Szwarcego ... Św iadectw a te nie stanowią jeszcze dowodu” — (s. 244) — w ydaje m i się nieporozumieniem. Żadne z tych św iadectw samo przez się n ie stanow i w m oim przekonaniu dowodu, za dowód uważam sum ę w zajem nie nieza­

leżnych od siebie źródeł, a pośród nich za dowód najważniejszy ■— odezw ę p ow stań ­ czą skierow aną do żołnierzy i rozpowszechnioną 26 czerwca. Czy jest to argumentacja przekonywająca czy nie, n ie będę się spierał. Sam autor na s. 246 przyjmuje zresztą to zakw estionow ane uprzednio przypuszczenie.

Do analizy przesłanek londyńskiego spotkania pełnom ocników Kom itetu Central­

nego Narodowego i w ydaw ców „Kołokoła” (s. 274) uważałbym za w skazane dodać

Por. Zeznania śledcze..., s. 208.

Przegląd Historyczny — 13

(13)

414

I L J A S . M IL L E R

jeszcze dw ie okoliczności. Po pierwsze, strona polska — n ie w yłączając Gillera — b yła zainteresowania w odnow ieniu kontaktów z organizacją oficerską, mocno nad ­ szarpniętych po zaprzepaszczeniu planu Dąbrowskiego i jego aresztowaniu. W tym sensie droga ze Starego M iasta do obozu na Powązkach w iod ła przez Londyn. Po drugie, K om itet Centralny był dla strony rosyjskiej partnerem 'bardziej pożądanym aniżeli M ierosławski, nie tylko z racji m otyw ów przytoczonych w książce. Stosunek w ydaw ców „Kołokoła” do M ierosławskiego określa niedwuznacznie uwaga Ogariowa pow stała w łaśn ie w tym czasie: „Wtrącanie się M ierosławskego w szędzie było g w a­

rancją przegranej”'14.

S. 290: „Chłopi n a skutek ruchów ... utracili dużo ziem i”, chyba „na skutek rugów ”.

Konstanty K alinow ski 'był n ie abiturientem (s. 292), lecz kandydatem U niw er­

sytetu Petersburskiego..

O koliczności pow stania K om itetu na L itw ie dotychczas pozostają n ie do (końca zbadane. Dużo niejasności w prow adził sw ym i sprzecznym i w szczegółach św iadectw a­

m i Oskar A w ejde 15. Można jednak uznać za rzecz pewną, że Kom itet zaw iązał się nie z in icjatyw y du Lauransa, który m iał do ‘czynienia z już istniejącym Komitetem, oraz że n azw a Prow incjonalny L itew ski K om itet (s. 293) jest wtórna, pierwotnie zaś K o­

m itet w W ilnie podobnie jak w W arszawie, używ ał nazw y K om itet Ruchu (naziwę tę uwzględniono w książce na s. 336).

Przypis 113 na s. 317 zredagowano niezrozum iale: wobec jakiego rządu twierdził biskup Szym ański, że Większość księży opowiadała się przeciw rządowi (jakiemu?).

Budzi w ątpliw ości twierdzenie, jakoby K om itet Centralny Narodowy naw iązał stosunki z K om itetem Centralnym „Ziemi i W oli”, poniew aż stanowisko działaczy londyńskich było d la n iego n iew ygodne (s. 335). Podróż Padlew skiego do Petersburga niie b yła żadnym podstępem z e strony KCN, potrzeba dalszych kontaktów z КС

„Ziemi i W oli” była brana w rachubę podczas rozm ów w Londynie, zresztą Padlew ski w ybierał się do Petersburga opatrzony w listy polecające z Londynu. Z drugiej strony zapatrywanie się petersburskich kontrahentów n a perspektyw ę rychłego powstania n ie odbiegało od opinii wypow iadanych przez Hercena, Ogariowa oraz Bakunina.

Niefortunna w yd aje się redakcja tek stu n a s. 338: „Na drugi plan schodziła k on ­ cepcja »zbuntowania się« wogska, a choćby tylko n iew ielu jednostek wojskow ych, przeciwko carskiem u dowództwu. Teraz m yślało się o przejściu na stronę powstania n iew ielu jednostek, i to przew ażnie P olaków ”. Czy n ie lepiej byłoby w ostatnim w ypadku powiedzieć — poszczególnych osób?

Najwidoczniej n a 'skuitek zabiegów redakcyjnych cytat A w ejdego na s. 342 został pow ażnie zniekształcony: m iast „ku w ielkiej m ojej radości” pisano „ku w ielkiem u

m em u zdziw ieniu”,

W X IX w iek u N ow y Rok w edług starego stylu ,przypadał na noic z 12 n a 13 stycznia, stąd noc z 14 n a 15 sitycznia ito n ie doba po Nowym Roku {s. 352), ale drwię.

Przypuszczam, że 'gdyby Ślepców zabrał do Londynu napisaną w W arszawie odezwę „Leje się krew polska, leje się krew rosyjska” (s. 402), w tedy, po pierwsze, w Londynie by ją też drukował, a po drugie, w żaden sposób odezwa ta (która w spo­

m ina naw et o bitw ie pod Siem iatyczam i) nie m ogłaby się ukazać w Petersburgu już na przełom ie lutego i mairca (starego stylu). Raczej przyjąć należy, że napisaną w W arszawie ulotkę Ślepców przesłał do Petersburga, zaś w K om itecie „Ziemi i W o­

li” uzupełniono ją ositaftnimi w iadom ościam i i oddano do druku.

Przy okazji sprostowania om yłki drukarskiej n a s. 403 — w zdaniu o „w ywołaniu ruchu chłopskiego w głębi Rosji, pom iędzy Rosją i U ralem ” powinno być oczywiście

14 „ L itie ra tu rn o je N aeledstw o” t. 81, 1953, s. SIO.

Por. Zeznania śledcze i zapiski, s. 487 oraz Ruch rewolucyjny na Litwie i Białorusi, s. 166.

(14)

„pomiędzy Wołgą a U ralem ”, gdyż obszar, n a którym prowadzono w iosną 1863 r.

agitację, obejm ow ał rów nież teren n a p r 'a w y m brzegu Wołgi.

Kontakty Marksa z T eofilem Łapińskim m iały m iejsce w drugiej połow ie 1863 r., w przygotowaniach w ypraw y Łapińskiego Marks nie uczestniczył (s. 410).

Trudno zgodzić się и charakterystyką Kurowskiego jako „dobrego organizatora”

(s. 4:13). Do tego pechowego organizatora spod M iechowa i Opatowa pasuje raczej cytow ana opinia Ogariowa o M ierosławskim.

„Agenta” Langiewicza, Górskiego, autor określa zaim kiem nieokreślonym „jakiś”

(s. 433, por. też indeks), zapom inając o zamieszczonej w tom ie „Dokumenty KCN i RN”

(s. 63) nom inacji: „Józef Górski jest mioikn sekretarzem . M. L angiew icz dyktator”.

T ekst o m anifeście carskim na s. 448 m oże spraw iać w rażenie, że m anifest ten był antydatowany. A jednak W ęgleński pisał o nim do Paryża już 13 kw ietnia, Rząd Narodowy datuje 12 k w ietnia sw oją odpowiedź na ogłoszoną w „Dzienniku Pow szech­

nym ” „w dniu dzisiejszym ” a m n e stię 16.

Czy w e w łaściw ym m iejscu znajduje się przypis 273 na s. 506? M ówi o odgłosach pow stania na Śląsku Cieszyńskim, 'aile jest zw iązany ze Śląskiem pruskim i to pod nagłów kiem „Kom itet W ielkopolski”.

Czy w św ietle gruntownej analizy n iedołęstw a kierow nictw a m ilitarnego działal­

ność W ydziału W ojny zasługuje na określenie „słuszne zarządzenia” (s. 562)?

R osyjskie ЪтЪоп (s. 566) przetłum aczyłbym jak gbur, żołdak.

Data stracenia Mitrofana Podhaluzina, ostatniej ofiary represji za udział w pow ­ staniu, podana została w książce dwukrotnie (s. 605 i 738), ale po raz pierwszy z om ył­

ką w dacde rocznej, po raz drugi w edług starego stylu. Podhaluzin zositał rozstrzelany 4 grudnia 1866 r.

Jeszcze raz pro domo sua. N ieco zażenowany m uszę upom nieć się o sw oją w łas­

ność: m ianow icie o spis im ienny niepolskich uczestników powstania, w spom niany na s. 605, ale przypisany W. A. D j а к o w o w i,

Przypuszczam, że pragnienie A leksandra II uchwalenia projektu reform y w Kró­

lestw ie „o ile się da, d o 19 lu tego” tłum aczy się n ie tyle rocznicą reform y w Rosji (s. 717), co rocznicą jego w stąpienia na tron. Z tą datą świadom ie w iązano za jego panowania w szystk ie w iększe wydarzania ·—· n ie tylko obydw ie reform y włościańskie, ale n aw et podpisanie pokoju w San Sterano w 1878 r.

Autotr w skazuje jako najw ażniejszy m otyw w yroku śm ierci na p ięć osób prag­

nienie w m ów ienia opinii publicznej, jakoby stracono w szystkich członków Rządu Narodowego (s. 736—737), A le zwróćm y uwagę .na to, że pięć szubienic towarzyszy chwilom przełom owym w dziejach caratu rosyjskiego w ciągu całego X IX w ieku — od rozprawy z dekabrystami, począwszy, poprzez Stracenie zabójców Aleksandra II aż po zgładzenie niedoszłych zam achow ców Aleksandra III. Jest w tej potworności jakaś prawidłowość, jakięś prawo serii.

Spis straconych opublikowany w w ydaw n ictw ie „Współpraca rew olucyjna” jest źródłem w ielce niedokładnym d pom ija w iele osób. Sześć nazw isk zaznaczonych przy­

kładowo przez w ydawców (s. 737) n ie wyczerpuje w szystkich zauważonych przez nich opuszczeń, lecz dotyczy tylko tych powstańców , n a tem at których w tomie podano szczegółową dokumentację.

I na zakończenie tego 'przydługiego sp isu m ały przytyk pod adresem na ogół doskonałego indeksu. Sygnalizuję, że R udnicka xna na im ię n ie H elena, lecz Eugenia, Koprejewa n ie Tamara, lecz Tatiana, zaś 'aby nikt n ie pomyślał, że źle potraktowano tylko autorów obcych — Romaniukowa z F elicji .przemianowana została na Franciszkę.

Czemu ten afiront spotkał w yłącznie stosunkow o rzadko reprezentow aną w indeksie płeć piękną tego w yjaśnić n ie podobna.

16 Dokumenty Komitetu Centralnego Narodowego i Rządu Narodowego 18621864, s. 99.

(15)

416

I L J A .S. M IL L E R

I tak oto od rzeczy w ażnych doszliśmy do zabawnych drobnostek. N ie w idzę w t y p n ic złego. Drobnostki m ają to do siebie, że dzięki nim w szytko nabiera w łaściw ego wym iaru, pomagają one zrozumieć, że m ówiąc o rzeczach w ażnych po­

w ażnie unikam y przesady, zbędnych koturnów. W ięc na zakończenie jeszcze kilka słów poważnie.

W ielka synteza S tefan a K ieniew icza rozpoczyna sw ą długą w ędrów kę ku czy­

telnikom , czytelnikom różnym — od k olegów po fachu, po tę szeroką rzeszę, o której m yśl przyśw iecała początkom tej pracy. W ędrówkę długą, bowiem dziełu tem u są­

dzony jest długi żywot, bo będzie ono oddziaływało n a w ciąż n ow e kręgi czytelników.

W historiografii od razu zajęło poczesne m iejsce. Jak będzie na n ią oddziaływało?

Trudno orzec. Być m oże stanie się zasadniczym podsumowaniem w iedzy o powstaniu styczniow ym , wzorem opracowania syntetycznego. A m oże odegra rolę mocnego bodź­

ca d la dalszych prac tego sam ego autora i w ychowanej przez niego szkoły historyków?

Każda z tych ew entualności w in na przynieść autorowi zasłużone poczucie dobrze spełnionego obowiązku w obec nauki i społeczeństwa.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Jednakże ja sama do takiej kongregacji – jaka jest teraz we Lwowie – nie kuszę się należeć, bo ona głównie dla osób, które dużo w mieście przebywać mogą… Zdaje mi

Oto historia, o jaką się upominamy, w czym widzieć należy niekoniecznie kolejny „zwrot” w translatologii, lecz wynik prostej obserwacji faktu, że pod- stawowym wymiarem

Awramiuk znajdują się wyniki autorskich badań nad zależno­ ścią między procesem przyswajania umiejętności czytania i pisania a specyfiką systemu językowego, w

Natural capitalism is particularly relevant to urban development, not only regarding natural resources but also human resources and social services, as the present form

Do ściągnfenda się zaś wszytkim, którykolwiek do pospolitego ruszenia z prawa są obowiązani, miejsce i czas na 'dzień 5 miesiąca następującego czerwca pod

Pius XII ogłosił encyklikę Deiparae Virginis Mariae, która zapoczątkowała szeroką konsultację wśród biskupów, kapłanów i całego Ludu Bo­ żego czy jest

Another problem related to calculating the economic size of an order is determining the costs that a single order generates, especially if a given supplier

--- U zd row ien ie opętanego z Gerąjjfijw sztuce staroch rześcijań skiej... Judy i Drugiego listu