• Nie Znaleziono Wyników

Ruiny pamięci : fragmenty archeologiczne i artefakty tekstowe

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Ruiny pamięci : fragmenty archeologiczne i artefakty tekstowe"

Copied!
22
0
0

Pełen tekst

(1)

Eugenio Donato

Ruiny pamięci : fragmenty

archeologiczne i artefakty tekstowe

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 77/3, 319-339

(2)

P a m ię t n ik L ite r a c k i L X X V II, 1966, z. 3 P L I S S N 0031-0514

EUG EN IO D ON ATO

RUINY PAMIĘCI:

FRAGMENTY ARCHEOLOGICZNE I ARTEFAKTY TEKSTOWE Pamięci Earla J. Wassermana

K ażde ży ją c e stw o rzen ie jest t a k ż e zw ierzęciem w y ­ k o p a lisk o w y m . [J. Monodj]

N atu ra n ie jest p oczątkiem , lecz w y czerp a n y m tropem .

[J. R iddel] 4

Z nak, p o m n ik -ż y c ia -w -śm ie r c i, p o m n ik -śm ie r c i-w -ż y c iu , g ro b o w iec tc h n ie n ia lu b sam o ciało zab alsam ow an e, w y ­ n io sło ść ch ow ająca w sw y c h g łęb in a ch h egem on ię d u szy i o p ierająca się trw a n iu , tw a rd y tek st z k a m ien i p ok rytych in sk ry p cja m i, to p i r a m i d a . [J. D errida]

F reud niejednokrotnie prów nyw ał pracę psychoanalityka do pracy archeologa. W arty k ule Construction in Analysis pisał пр.:

Jego (p sy c h o a n a lity k a ) praca k o n stru k cy jn a czy, jak k to w oli, rek o n stru k ­ cyjn a, w znacznej m ierze przypom ina p racę arch eologa nad starożytn ą b u ­ dow lą lu b osadą, która u leg ła zn iszczen iu i sp oczęła w ziem i. Oba p rocesy są zgoła id en tyczn e, w y ją w s z y lep sze w a ru n k i p racy p sych oan alityk a. (...) P s y ­ ch oan alityk , w n io sk u ją c na p o d sta w ie fra g m en tó w w sp om n ień , postęp u je ta k jak archeolog, k tóry odtw arza m u ry b u d o w li na p o d sta w ie zach ow an ych fu n ­ d a m en tó w I.

Świadomość zatem nie jest sama w sobie ciągła ani w czasie, ani w przestrzeni. Przeszłość jednostki nie daje się pojmować jako obecność prosta, bezpośrednia, przezroczysta i totalna. Przeszłość jako pamięć jest

[Eugenio D o n a t o (1937— 1983), a m ery k a ń sk i teo rety k i h istoryk literatu ry, w y k ła d a ł na k ilk u u n iw ersy teta ch , m . in. na T he Johns H op k in s U n iv ersity w B a l­ tim ore, b y ł z w ią za n y z p ism a m i „M odern L an gu age N o te s” i „G lyp h ”. O głosił w ie le rozpraw , b y ł w sp ó łred a k to rem — w raz z R. M ack seyem — głośn ej k sią żk i zbiorow ej The L a n g u a g es of C r i t i c i s m a n d th e Scie nces of M an (1970). P o śm iert­ n ie uk azała się k sią żk a T he S p i r i t of D ecadence: E ssays on th e Fictions of F la u ­

bert.

Przek ład w ed łu g: E. D o n a t o , The R u in s of M e m o r y : A rcheolo gical F r a g m e n ts

an d T e x tu a l A r t i f a c t s . „M odern L a n g u a g e N o te s” 93 (1978), s. 575— 596.]

(3)

pogrzebana i zrujnow ana, jest studnią, w której spoczywają fragm enty niezdolne ukazać się św iatłu pamięci bez skomplikowanej m aszynerii kon­ stru k cji językowych i przedstawień [representations].

Ponadto natu ra elementów pogrzebanych w przeszłości pamięci różni się od n a tu ry w ywoływanych przez nie późniejszych przedstawień. Jak fragm enty archeologiczne będą one zawsze różne i nieciągłe w stosunku do ich rekonstrukcji percepcyjnych czy językowych. Nawet przy założe­ niu, że fragm enty archeologiczne pogrzebane w przeszłości to nic innego, tylko przedstawienia, porządek tego, co w postaci ruin spoczywa w pa­ mięci, różni się od porządku późniejszych rekonstrukcji. W rzeczywistości w tożsamościach i ciągłościach generowanych przez pow tarzalny mecha­ nizm przypominania, odtw arzania i przedstaw iania k ry je się niemożli­ wa do określenia różnica między elem entam i pogrzebanymi w przeszło­ ści pamięci a ich późniejszym przypomnieniem w teraźniejszości przed­ stawienia.

W psychoanalizie to, co nieświadome, jest tyleż przestrzenią, w której spoczywają fragm enty pamięci, co i tw orem pamięci nie poddającym się bezpośrednio percepcji, przywodzącym, w dosłownym sensie, do ruiny przedm ioty, które przybyw ają, by tę przestrzeń wypełnić, oraz przedsta­ wienia, które ją wypełniają. Pamięć nie jest zwyczajną przeszłością, któ­ rą można powołać do istnienia aktem woli, ani też jej przedm ioty nie są pospolitymi przedmiotami, których tożsamość daje się ustalić percep- cyjnie. Aby mogły stać się obiektami zwyczajnej percepcji, należy je zrekonstruować: w tedy i tylko w tedy będą istnieć jako przedstawienia językowe lub obrazowe.

Gest F reuda wyznaczający pamięci pozycję tak wieloznaczną nie był nowatorski, w ynikał natom iast z dobrze ugruntow anej tradycji, przyw o­ dząc do logicznej konkluzji proces, który nurtow ał całą XVIII-wieczną epistemologię.

W niniejszym szkicu chciałbym rozważyć pewne aspekty problemów pamięci oraz odnotować niektóre z ich następstw dla zagadnień przed­ staw ienia, zwłaszcza zaś — dla zagadnień przedstawienia literackiego.

*

A nalityka przedstawienia, która stała się kierunkiem dominującym we współczesnej krytyce literackiej, zakwestionowała związek „przed­ m iotu” literackiego z jego przedstawieniem językowym, podważając tym sam ym zasadniczą dla potwierdzenia ich tożsamości pozycję podmiotu działającego jako „intencja” lub miejsce percepcji. W niniejszym artykule zadaniem naszym jest ponowne przebadanie przynajm niej tej części na­ szego kanonu literackiego, k tó ry jak można, przypuszczać, zakładał, na początku bądź w zakończeniu wypowiedzi literackiej, tożsamość przed­ m iotu i przedstawienia lub wyznaczał wypowiedzi funkcję świadectwa takiego doznania całkowitej ich zgodności.

(4)

RUINY PAMIĘCI 3 2 1

Odnowienie zainteresow ania poetami rom antycznym i zawdzięczamy w dużej mierze tem u właśnie nowemu kontekstowi krytycznem u, albo­ w iem niełatwo byłoby wskazać kanon literacki inny niż rom antyzm , w rów nym stopniu m otywowany czy zajm ujący się w sposób równie system atyczny zagadnieniem przedstawienia literackiego i problem atycz­ ną rolę, którą odgryw a przedm iot w związku z przedstawieniem.

A rtykuł Paula de Mana poświęcony stru k tu rze intencjonalnej obra­ zu romantycznego 2 mógłby, ze względu na swój zakres, znaczenie i zwięz­ łość, posłużyć nam za dogodny punkt wyjścia. De Man charakteryzuje krótko właściwości języka poezji romantycznej:

P o d sta w o w a w ielo zn a cz n o ść ch arak teryzu jąca p o ety k ę rom antyczną to ob­ fito ść obrazów w sp ó łistn ie ją c a z rów n ą obfitością p rzed m iotów n a tu ra ln y ch •oraz tem at w yob raźn i ściśle zw iązan y z tem a tem n atu ry (s . 66),

podnosząc następnie kw estię pozycji przede wszystkim „Przedm iotu Na­ turaln eg o ” oraz ogólnie — „N atury” w poezji romantycznej. Założyw­ szy, że „Obraz inspiruje tęsknota do przedm iotu naturalnego, rozrasta­ jąca się tak, iż staje się tęsknotą do początku tego przedm iotu” (s. 69), de Man pisze dalej:

O w a tęsk n ota m oże istn ieć ty lk o w ted y , gdy zapom ina się o tra n scen d en ­ ta ln ej obecności. (...) Istn ien ie obrazu p o ety ck ieg o jest sa m o w sobie p rzeja ­ w em bosk iej nieob ecn ości, zaś św ia d o m e p o słu g iw a n ie się obrazam i p o e ty c k i­ m i jest tej n ieob ecn ości p o tw ierd zen iem (s . 76).

Stąd, zdaniem de Mana, „Tęsknota do przedm iotu staje się tęsknotą do bytu, któ ry nigdy, z samej swej natury, nie stanie się jednostkową obecnością” (s. 76). Według de Mana właśnie owa tęsknota tw orzy w pew nych przypadkach złudzenie bezpośredniego obcowania [immedia­ cy] z „Przedm iotem N aturalnym ”. Mówiąc słowami de Mana:

C zasam i m yśl i p oezja rom an tyczn a w y d a ją się tak b lisk ie ca łk o w item u poddaniu się tęsk n ocie do przedm iotu, że trudne sta je się odróżnienie p rzed ­ m iotu od obrazu, w y o b ra źn i od p ercp ecji, m ow y e k sp resy w n ej, czy li tw o rzą ­ cej, od m im etyczn ej, czy li d o sło w n ej (s. 70).

i

Dlatego de Man ostrzega przed „K rytykam i, którzy mówią o »szczę­ śliw ym związku« m aterii i świadomości”, ponieważ „nie rozumieją, że sama konieczność ustanowienia tego związku w medium języka w skazu­ je na to, że nie istnieje on w rzeczywistości” (s. 70), i wnosi, że poeci ro­ m antyczni są „pisarzami współczesnymi, którzy jako pierwsi zakwestio­ nowali, w języku poezji, ontologiczną pierwotność przedm iotu zmysło­ wego” (s. 77).

* P . d e M a n , In te n tio n a l S tr u c tu r e of th e R o m a n tic Im age. W: R o m a n tic ism

and. C on sciou sn ess. Ed. H. B l o o m . N ew Y ork 1970. A rty k u ł u k azał się po p olsk u

w w e r sji p ierw otn ej z 1960 r.: P. d e M a n , S tr u k tu r a in ten cjo n a ln a o b ra zu r o ­

m a n ty c zn e g o . P rzełożyła A . L a b u d a . „P am iętn ik L itera c k i” 1978, z. 3, s. 307—

319.]

(5)

Cytowałem arty k u ł de Mana tak obszernie, ponieważ zostały w nim wyraziście zarysowane liczne zagadnienia, które współczesna kry ty k a li­ teracka podejm uje nader często. Przedstaw ienie „Przedm iotu N aturalne­ go” rozstrzyga o ontologicznym m orderstw ie tegoż przedm iotu; tęsknota do przedm iotu jest przede wszystkim poetycką alegoryzacją owego m or­ derstw a; wreszcie — co jest raczej przypuszczalnym punktem oparcia,, nie zaś otw artym argum entem de Mana — jeżeli za niemożliwość związ­ ku stanowiącego o przedmiocie jako o obecności transcendentalnej odpo­ wiada głównie język, ów związek nie istnieje naw et w percepcji uprzy­ wilejowanej, którą można by później wskrzesić przez tęsknotę w przed­ staw ieniu językowym.

O ile stwierdzenie pierwsze, że język uniemożliwia „szczęśliwy zwią­ zek”, jest obecnie, po Derridzie, rodzajem kom unału, o tyle implikowa­ ne przez nie stwierdzenie drugie, że „ontologiczna pierwotność przed­ m iotu zmysłowego” daje się zakwestionować, jest chyba bardziej w ątpli­ we. Także i tym razem można powołać się na Derridę, kiedy np. pisze:

T w ierdząc, że p ercep cja n ie istn ieje lub że to, co się n a z y w a p ercep cją , n ie jest p ierw otn e, i że w p e w ie n sposób w szy stk o „zaczyna s ię ” przez „po­ n o w n e p rzed staw ien ie [ r e - p r é s e n t a ti o n ] ” (propozycja, która o czy w iście daje się utrzym ać ty lk o przez p rzek reślen ie tych dw óch ostatn ich pojęć: oznacza ona, że n ie m a „początku”, a ponow ne p rzed sta w ien ie, o k tórym m ów im y, n ie je s t m od y fik a cją ow ego „p on ow n ego”, będącego n a stęp stw em p rzed sta w ien ia p o­ czątk ow ego, w p row ad zając [r é i n tr o d u i s a n t] różn icę „zn ak u ” w sam ą istotę teg o , co „początkow e [o rig in aire ]”), n ie chodzi o w y jśc ie poza fen o m en o lo g ię tra n s­ cen d en taln ą, czy to w k ieru n k u „em p iryzm u ”, czy to w k ieru n k u „ K a n to w - s k ie j” k ry ty k i roszczeń in tu icji p ierw otn ej 8.

Posługując się zasadniczym rozróżnieniem wprowadzonym przez Sai­ da 4, możemy inaczej wyrazić powyższe stwierdzenie, mówiąc, że percep­ cja jest dla D erridy początkiem [beginning], a nie źródłem [origin]. Teza D erridy wspiera się na dekonstrukcjonistycznej in terp retacji H usserla i jest co najm niej wątpliwe, czy daje się ona przystosować bez nowej strategii odczytania do tekstów romantycznych, które bodaj powierzchow­ nie w ydają się często waloryzować moment percepcyjny doświadczenia, mimo iż tenże mom ent traktow any jest nierzadko jako różny i odległy w stosunku do upam iętniającej go instancji piszącej.

8 J. D e r r i d a , L a V o i x e t le p h é n o m è n e . P aris 1972, s. 50. G odny odnoto­ w an ia jest fakt, że a rty k u ł de M ana został op u b lik o w a n y w p ierw otn ej w e r sji w 1960 r., w yp rzed zając prace D erridy. M ożna zatem sądzić, że przyczyną św ie ż e j d aty za in tereso w a n ia p racam i D errid y n ie jest p o w o d o w a n y m odą im port ob cej m etod y k rytyczn ej, lecz b lisk ie, w y m a g a ją ce jeszcze zbadania, p o w in o w a ctw o n a j­ n o w szy ch osiągn ięć k on tyn u atorów N ow ej K ry ty k i w a n g lo -a m ery k a ń sk ich b ad a­ n iach litera ck ich z filo zo fią k o n ty n en tu eu rop ejsk iego.

4 [E dw ard W. S a i d — zn aw ca litera tu ry a n g ielsk iej, k om p aratysta i k ry ty k literatu ry, profesor C olum bia U n iv ersity . D onato p o w o łu je się praw dopodobnie n a pracę S a id a Beginnings. I n t e n ti o n and M e t h o d (1975), p o św ięco n ą p rob lem ow i rze­ czy w isteg o początku dzieła litera ck ieg o . — P rzyp is tłum .]

(6)

R U IN Y PA M IĘ C I 323

Zajm ijm y się pokrótce tekstem tak znanym, jak Opactwo w Tintern W illiama W ordswortha, w nadziei nie przedstawienia nowej in terp retacji utw oru, lecz umiejscowienia problemu. Zrazu w ydaje się, że Opactwo w Tintern nie problem atyzuje związku elem entu percepcyjnego utw oru z jego zapisem językowym. Poeta powraca do miejsca, które odwiedził w przeszłości i ponownie doświadcza, percepcyjnie oraz emocjonalnie, w pływ u oglądanego krajobrazu:

(...) I p on ow n ie O glądam strom e u rw isk a w y n io słe, Co na ten w id ok od lu d n y i dzik i R zucają m y ś li o głęb szy m odludziu, Ł ącząc krajobraz ze sp ok ojem n ieb a 5.

(w . 4—8, s. 1 0)

Mimo to, schem at czasowy, w k tóry ujęte zostały poprzedzające w er­ sy i następujący opis, jest daleki od prostoty. Opisu nie inspiruje wizja pierw otna czy pierwsze wrażenie, lecz drugie, ponowne odwiedziny m iej­ sca, które poeta nawiedził był niegdyś:

P ięć la t m inęło; p ięć w iosen , i przeciąg P ięciu zim długich! I sły sz ę p on ow n ie W ody, co z górsk ich źród eł tu się toczą Z c ich y m lą d o w y m szum em .

<w. 1—4, s. 1 0)

Jednakże podczas pow tórnych odwiedzin poeta nie jest w stanie wskrzesić pierwotnego doznania. Ponieważ jego „ja” obecne jest nieciągłe w czasie wobec „ja” dawnego, nie może on odzyskać ani dawnego „ ja”, ani pierw otnej percepcji, k tó ra w swojej bezpośredniości nie była ska­ żona refleksją:

<„.) N ie u m iem M alow ać tego, czym b yłem . W odospad M nie jak n a m iętn o ść n a w ied za ł; szczyt skały, G óry i la sy , głęb ok ie, posępne,

Ich b arw y, k szta łty , b y ły dla m nie w ted y Ł ak n ien iem ; b y ły uczuciem , m iłością, K tó ry m n ie trzeba w d zięk ó w od leglejszych, Jak ich d ostarcza m yśl, n i ciek aw ości, N ie pożyczonej od oka. Czas m inął, I ob o la ły ch jego uciech n ie ma, A n i u n iesień zaw rotnych.

(w . 75—85, s. 13)

Percepcja dawna, choć nie poddaje się opisowi ani przedstawieniu, istnieje wszakże jako przedstawienie za spraw ą mechanizmu pamięci, któ­

ry można dowolnie przywrócić. Tak więc pamięć dostarcza środków po­

6 W. W o r d s w o r t h , O p a c t w o w T in tern. W zbiorze: A n g ie l s c y „Poeci J e ­

z i o r ”. W. W o r d s w o r t h , S. T. C o lerid g e, R. S o u th e y . W ybrał, przełożył, w stę p e m

(7)

zwalających utrw alić przedstawienie pierw otnej, nie dającej się przed­ stawić percepcji, i tw orzy złudzenie czasowej ciągłości.

Odwiedzając ponownie brzegi rzeki Why, poeta konfrontuje nie wizję czy percepcję pierw otną, lecz późniejszą pamięciową percepcję przedsta­ wieniową, która z kolei pozwoli na przedstawienie językowej. U tw ór jest możliwy dzięki zapisanemu w pamięci obrazowi: „Obraz um ysłu ożywa ponownie” (w. 61, s. 12).

G dyby przepadł poeta, i wówczas pamięć, a nie jej utw ór, zapewni przyszłość owemu przedstawieniu przez ten sam mechanizm zapisu p a­ mięciowego, ponieważ to samo przedstawienie będzie nadal istnieć dzięki pamięci siostry poety:

N iech aj tw a p am ięć b ęd zie jak m ieszk a n ie W szech słod k ich d źw ięk ó w i harm onii;

<w. 141— 142, s. 15) «

Powyższe powierzchowne uwagi o Opactwie w Tintern nie powstały z zam iarem zaproponowania szkicowego planu interp retacji utw oru, nie była to także próba objaśnienia W ordswortha złożonej m etafizyki przy­ rody. Chciałem po prostu, w ybierając jeden z wielu przykładów, poddać myśl, że problem atyka percepcji i przedstawienia jest w rom antyzm ie nierozerw alnie związana z problem atyką pamięci. Jeśli przedstawienie wyklucza obecność lub jeśli epifania przedm iotu naturalnego uniemożli­ wia przedstawienie, percepcja utrzym uje „Przedm iot N atu raln y ” w sta­ nie zawieszenia w czasie właśnie dzięki pamięci. Takie przedstaw ienie można następnie przywrócić przez wspomnienie bądź ponowne przypom ­ nienie w mowie poetyckiej.

*

Chciałbym obecnie zająć się na krótko Heglem, jako że właśnie u Hegla znajdujem y najbardziej systematyczne opracowanie funkcji pa­ mięci w relacji do percepcji i przedstawienia.

Heglowski Geist, objaśniany jako „praw da duszy i świadomości” 7 (s. 179) k ry je w swojej ogólności wiele rom antycznych grzechów. Jed ­ nakże — i to właśnie interesuje mnie w tym miejscu — nie może on nabrać treści obiektywnej bez świadomości, a zatem i percepcji. Geist musi objawić się obiektywnie, oddalając dane percepcji przez

przedsta-e [D orothy W ordsw orth (1771— 1855), sio stra p oprzedsta-ety, to w a rzy szy ła m u w w y ­ cieczce do ru in op actw a c y stersó w w T intern w lip cu 1798 r. — P rzyp is tłum .]

7 W szystk ie cy ta ty z H egla pochodzą z trzeciej części E n z y k lo p ä d i e d e r p h il o ­

s o p h isc h e n W i s s e n s c h a fte n i m G r u n d risse (1816), która u k a za ła się w przek ład zie

W. W a l l a c e ’a pod ty tu łem H e g e l’s P h il o s o p h y of M ind. O xford 1971. C ytując H egla, n ie zazn aczam różn icy m ięd zy tek stem g łó w n y m i Z u sä tz e , lecz tra k tu ję je łączn ie, jako jeden tek st. P o zo sta ję przy n iem ieck im sło w ie G eist, za m ia st — w zo ­ rem W a lla ce’a — tłu m aczyć je jako m ind.

(8)

R U IN Y P A M IĘ C I 325

wienie: „Geist jest właśnie owym wzniesieniem ponad naturę i fizycz- ność, ponad zespolenie z przedm iotem w ew nętrznym ”.

Dają się tu zauważyć dwa problem y, jeden wyraźny, drugi u kryty, które Hegel m usi rozstrzygnąć z pomocą swojej metody dialektycznej. Po pierwsze świadomość i percepcja dostarczają elementów fragm enta­ rycznych, nie powiązanych. Percepcja jest z definicji metonimiczna i sy- nekdochiczna. W swojej bezpośredniości treść percepcji nie uwzględnia realizacji ani totalnego „ja”, ani totalnej natury. Po drugie, bezpośred­ niość percepcji musi ulec oddaleniu przez przedstawienie, w przeciw nym razie bezpośredniość nie dozwoli kognitywnie ogarnąć ani podmiotu, ani przedm iotu. Te dwa problem y stanowią w rzeczy samej podłoże całej rom antycznej epistemologii „Przedm iotu N aturalnego”. Poezję rom an­ tyczną ustawicznie n u rtu ją kwestie, jak przejść od fragm entaryczności percepcji do jej totalności, jak dotrzeć do n a tu ry „Przedm iotu”, nie tr a ­ cąc przyw ileju bezpośredniości percepcji.

Powróćm y jednak do Hegla. Można by przypuszczać, że to, co Hegel nazywa „oglądem” [intuition] (Anschauung), jest pierwszą bezpośrednią percepcją przedm iotu przez podmiot:

G dy rozu m osiąga kon k retn ą jed n ię obu m om en tów , tzn. gd y je st jed ­ n ocześn ie w o w ej zew n ętrzn ie istn ieją cej su b stan cji w sobie za p a m ięta ły , a przy ty m w o w y m zap am iętan iu p ogrążony poza sw o ją jaźnią, to w ła śn ie jest O g l ą d e m , czy li W izją D u ch ow ą (s . 155).

Wszelako ów „ogląd” to percepcja więcej niż zwyczajna: to w rzeczy­ wistości percepcja uprzywilejowana, która ogarnia istotę przedm iotu, p er­ cepcja, która nie poprzestaje na samej przedm iotu zewnętrzności, lecz osiąga swój cel, pojm ując jego istotę u k ry tą za wyglądami. Tak więc nie percepcje zwyczajne, lecz „ogląd” jest nieodzowny i w filozofii, i w p o e z ji8. Jednakże ów ogląd zostaje przeniesiony bezpośrednio na przedstawienie, które będzie z kolei przechowane w pamięci:

duch o b ejm u je ogląd w posiad an ie, p rzen ik a go, u w ew n ętrzn ia , o d n a jd u je się (u w ew n ętrzn ia ) w nim , u ob ecn ia się i przez to się u w a ln ia . Z am yk ając się w sobie, rozum w zn osi się do sta d iu m d u ch ow ego p rzed staw ien ia. W p rzed ­ sta w ien iu duch p o s i a d a ogląd: ogląd jest w duchu i d e a l n i e o b e c n y , ni e z n i k n ą ł , an i też po p rostu p r z e m i n ą ł . Tak w ię c m ów iąc o o g lą d zie pod n iesion ym do p rzed staw ien ia, język zgoła słu szn ie pow iada: z o b a c z y

-8 Np. w Z u s a t z u do § 449 H eg el p isze: „Z azw yczaj w ła śn ie czło w ie k w y k s z ta ł­ co n y p osiad a in tu ic ję w oln ą od m n ó stw a p rzyp ad k ow ych o g lą d ó w ( in s ig h t s ) rozu ­ m ow ych . C złow iek rozum ny, w y k szta łco n y , n a w e t je ś li n ie para się filo zo fią , zd o l­ n y jest sięgn ąć is to ty rzeczy, sed n a treści w jej prostej n atu rze ja k o ścio w ej. J e d ­ n ak że aby to osiągnąć, zaw sze n iezb ęd n a jest m y śl. L u dzie w yob rażają sobie często, że poeta, jak w ogóle artysta, p rzystęp u je do d zieła w sposób czy sto in tu ic y jn y . W cale n ie tak rzecz się przed staw ia. P rzeciw n ie, p raw d ziw y poeta przed ro zp oczę­ ciem sw ej pracy i podczas jej w y k o n y w a n ia m u si za sta n a w ia ć się i m y śleć.

(9)

ł e m to [I h a v e seen this]. W ten sposób w yrażona zostaje n ie sam a p rze­ szło ść (le c z ) zaiste tak że t e r a ź n i e j s z o ś ć : p rzeszłość je s t tu czysto w z g l ę d n a i istn ieje jed yn ie w zesta w ien iu b e z p o ś r e d n i e g o oglądu z tym , co jest o b ecn ie w p rzed sta w ien iu . S ło w o „posiadać [ h a v e ] ” za sto so w a ­ n e w czasie [przeszłym ] dokonanym m a jednak, zgoła o so b liw ie, znaczenie t e ­ raźn iejszości: to, co zob aczyłem [have seen], to n ie to, co z a le d w ie p o s i a d ­ ł e m [had], lecz i p o s i a d a m nadal [still have], to zatem coś, co jest w e m n ie obecne. W ty m zastosow an iu sło w a „p osiad ać” m ożna dostrzec ogólną oznakę isto ty ducha n ow oczesn ego, który w yraża n ie ty lk o to, że p rzeszłość w sw o jej b ezp ośred n iości przem inęła, lecz i to, że w duchu jest przeszłość n ad al obecna (s. 2 0 1).

„Ogląd” jest więc jedynie „idealnie obecny”, ponieważ pierwsze przed­ stawienie przedm iotu w postaci obrazu oddala go w bezpowrotną prze­ szłość — „zobaczyłem to”. W brew Heglowi, pragnącem u ocalić przed w łasnym argum entem pewną formę obecności dla oglądu, to oczywiste, że ogląd jest zawsze pogrzebany w przeszłości, która nie może być bez­ pośrednio obecna. Przedstaw ienie przywłaszcza sobie teraźniejszość oglą­ du i usuwa go do bezpowrotnie minionej pamięci. W brew Heglowi pierw ­ szy obraz, pierwsze przedstawienie stanowi „m orderstw o” „Przedm iotu N aturalnego”. „Przedm iot N aturalny” to zaledwie nieobecność wpisana w obraz lub przedstawienie.

O brazy i przedstawienia tworzą magazyn pamięci. Owe obiekty pa­ mięci są bytam i niezwykłymi, zważywszy, że nie posiadają odrębnego statusu ontologicznego — „o przedstawieniu jako takim nie można po­ wiedzieć, że j e s t ” (s. 201), ani też nie udaje im się mimetycznie pod­ trzym ać złudzenia obecności przedmiotu;

to, co p rzed sta w io n e w postaci obrazu, zysk u je n iezn iszczaln ość jed y n ie k osztem ja sn o ści i św ieżo ści b ezp ośredniej odrębnej natu ry [i n d iv i d u a li ty ] tego, co in ­ tu icy jn ie [in tu itively] p ostrzegane w e w szy stk ich sw o ich trw a le ok reślon ych p rzejaw ach ; ogląd, stając się obrazem , ciem n ieje i tra ci w y ra zisto ść (s. 203).

Jak opisuje Hegel, nagromadzenie obrazów tw orzy osobliwą mroczną czeluść odciętą od świadomości w czasie i w przestrzeni, niezbędną jednak do zrozumienia późniejszego przedstawienia przedm iotu w świadomości lub mowie:

O braz, je ś li n ie został w ten sposób zatrzym an y w pam ięci, już n ie ist­ n ieje, le c z jest p rzech o w y w a n y poza św iad om ością (...) rozum jako tę nocy podobną szto ln ię albo czeluść (...) n a leży p ojm ow ać jako sztoln ię p o d św ia d o ­ m ą. (...) N ik t n ie w ie, jak a m nogość n iep rzeb ran a ob razów p rzeszłości w niej drzem ie; czasam i budzą się przypadkiem , lecz n ie m ożna ich, jak to się m ów i, p rzy w o ła ć na pam ięć (s. 204— 205).

Z tejże osobliwej mrocznej otchłani wypełnionej zaciemnionymi obra­ zami stw orzy rozum, przez pow tórne oddalenie, jeszcze jeden zbiór przed­ stawień, które Hegel rozważać będzie jako przedstawienia „właściwe”:

obraz zo sta je oddany jako różny od oglądu i zarazem oddzielony od p u stk i nocy, ( w k tó rej) p ierw otn ie b y ł pogrążony. R ozum jest zatem siłą zd oln ą zro­

(10)

R U IN Y P A M IĘ C I 327

dzić sw ó j przed m iot p osiad an ia i obyć się bez zew n ętrzn ego oglądu d la sw o ­ jego w n im istn ien ia . „ S y n teza ” w ew n ętrzn eg o obrazu i przyp om n ian ego is tn ie ­ n ia je st p r z e d s t a w i e n i e m w ła śc iw y m (s. 205).

Przedstaw ienia „właściwe” nie tylko są co najm niej dw ukrotnie odda­ lone od „Przedm iotu”, lecz i tworzą się jedynie przez podwojony m e­ chanizm repetycji. Z jednej strony są one świadomymi wspomnieniami wspom nień nieświadomych, z drugiej zaś, aby ogląd można było przy­ pomnieć, on sam musi zostać powtórzony: „Przeto jeśli mam zachować coś w pamięci, muszę posiadać powtórzone oglądy tego” (s. 205). Bez powtórnego przypom nienia nie ma gwarancji, że kiedykolwiek zdołam odczytać to, co zostało złożone w pamięci. Zdolny jestem wspominać, ponieważ ogląd pow tórny pozwala na odczytanie tego, co do tej pory było może zapisane, lecz nieczytelne. Zaiste jedynie dzięki możliwości przy­ wrócenia oglądu przez mechanizm repetycji zyskuje się pewność, że dany ogląd istniał na początku.

Funkcję nadaw ania form y tego typu przedstawieniom wyznacza Hegel w yobraźni: „Rozum, czynny w owym posiadaniu (przedstaw ienia) to w y o b r a ź n i a o d t w ó r c z a , gdzie obrazy wywodzą się z w ew nętrz­ nego świata należącego do jaźni, która teraz nimi w łada” (s. 206). Wyo­ braźni udaje się ostatecznie wytworzyć obraz trw ały, za którym pozostają półmroczne obrazy intuicji i w yblakłe przedstawienia wspomnień. Nie na­ leży jednak nigdy tracić z oczu przepastnej stru k tu ry rozciągającej się pierw otnie pod kreow anym i przez wyobraźnię przedstawieniami, które w edług Hegla staną się pierwszymi znaczącymi przedstawieniam i przez ich ukonstytuow anie się w postaci symboli, tworzących z kolei m aterię poezji.

Nie ma potrzeby zagłębiać się w Heglowską analizę sposobu, w jaki przedstawienia stają się symbolami oraz znakami i jak odróżnienie tak symboli tworzących uprzyw ilejow any język poezji, jak i znaków — uprzywilejowanego języka filozofii jest równie niezbędne, co i nie dające się utrzymać. W arty k u le Le Puits et la pyramide 9 D errida przedsta­ wił nam analizę tak precyzyjną, na jaką tylko pozwala metoda semiolo- giczna Hegla.

Dla własnych celów chciałbym jedynie dodać dwie uwagi. Stw orzyw ­ szy królestwo obrazów, Hegel przystępuje do tworzenia świata mowy, który konstytuują przeciw stawne symbolom znaki. Według Hegla znaki stanowią system, w którym związek przedstawienia i przedm iotu jest arbitralny. Język jest więc m etaforycznie raz jeszcze oddalony od przed­ staw ianych przezeń „Przedm iotów N aturalnych”. Posługując się daw niej­ szą terminologią, można powiedzieć, że podczas gdy przedstawienia obra­ zowe to m etafory motywowane, język jest konstytuow any przez zbiór

9 J. D e r r i d a , Le P u it s e t la p y r a m i d e . W: M arges d e la p hilosophie. P a ris 1972.

(11)

m etafor nie umotywowanych. W niezwykłej m etaforze, udram atyzow a- nej w tytule Derridy, Hegel porównuje znak językowy do piramidy:

Znak to p ew ien ogląd b ezpośredni, p rzed sta w ia ją cy zn aczen ie ca łk o w icie o d m ienne od tego, które do n iego n a leży w sposób n a tu ra ln y ; to p iram id a, w której p rzech ow u je się p rzen iesion ą tam obcą d uszę <s. 213).

Dysponujemy własnym kom entarzem Hegla danym w Wykładach 0 estetyce 10, iż w piramidzie utrw alona została i zachowana sama śmierć. W istocie, piram ida stanowi symbol śmierci „Przedm iotu N aturalnego” w znaku. W analizie końcowej kreow ana przez język Heglowska pamięć w tórna (Gedächtnis) to nic innego, tylko cm entarzysko archeologiczne pełne nagrobnych pomników. W innym miejscu starałem się wykazać, jak owa m etafora stanowi w rzeczywistości alegoryczny em blem at sposobu

znaczenia romantycznego tekstu literackiego w ogóle.

Po drugie, stworzone przez wyobraźnię przedstawienie obrazowe jest stru k tu rą tropologiczną. Obraz konstruuje synekdocha metonimicznie przeniesiona na przedstawienie metaforyczne. W tym zakresie epistemo­ logia Hegla jest epistemologią krytyczną. Hegel, jak wszyscy rom antycy, usiłuje przezwyciężyć jej ograniczoność drogą dociekań filozoficznych 1 metafizycznych. Dla nas wszakże znaczenie Heglowskiej, jakby w yraził to Nietzsche —* „mitologii filozoficznej” oraz p rak ty k i poetyckiej rom an­ tyzm u polega na radykalizacji problemów postawionych przez ówczesną epistemologię miast po prostu ich poniechania, do czego mogłyby upo­ ważniać wyznawane przez rom antyków poglądy estetyczne i m etafi­

zyczne.

Na marginesie chciałbym w tym miejscu zwięźle przedstawić tekst, któ ry choć pośrednio tylko związany z naszymi rozważaniami mógłby dopomóc w koncentracji nad zagadnieniem przedstawienia „Przedm iotu N aturalnego” w romantyzmie. W rozdziale X księgi II Rozważań doty­ czących rozumu ludzkiego pisze Locke:

N ie w ą tp liw ie są ludzie, u których pam ięć jest tak trw ała, że na cud to n iem a l zakraw a; a le m im o to, jak się w y d a je, id ee n asze słabną stale, n a w e t n a jg łęb iej w rażone i u lu d zi o n a jlep szej pam ięci; je ż e li w ięc n ie o ży w ia ich co p ew ien czas n o w e d zia ła n ie zm y słó w i r eflek sja dotycząca tych ro d za jó w rzeczy, jakie po raz p ierw szy w y w o ła ły w u m y śle te idee, to ich ślad y, w ra ­ żon e w um ysł, zacierają się i o stateczn ie n ic zgoła po n ich nie pozostaje. T ak w ię c id ee n ab yte w m łod ości, podobnie jak dzieci, często um ierają przed n a ­ m i; i u m y sły n asze są n ib y grobow ce, do których się zbliżam y, gdzie, ch o cia ż

10 G. W. F. H e g e l , W y k ł a d y o e s t e ty c e . P rzek ład J. G r a b o w s k i e g o i A. L a n d m a n a . O b jaśn ien iam i op atrzył A . L a n d m a n . T. 1. W arszaw a 1964, s. 556.

(12)

R U I N Y P A M I Ę C I 329'

spiż lu b m arm ur za ch o w a ł się jeszcze, to p rzecież czas zatarł napisy, a r z e ź b y p o k ry ł p leśn ią 11.

Powyższy fragm ent można by interpretow ać jako bezpośrednie oba­ lenie (wyprzedzające fakt) Heglowskiej analizy wspomnienia i pamięci. Pamięć jako system nie jest w stanie utrzym ać się w postaci ogólnej ca­ łości, nie m a także żadnej pewności, że pod naporem czasu czy historii poszczególne elem enty system u pozostaną nie zmienione. Elementy pa­ mięci same stają się funeralnym i alegoriam i nieuchronnego zaniku całe­ go system u przedstawień.

Locke rzecz jasna mówi o pamięci indyw idualnej. Jednakże w rom an­ tyzmie konieczne było umocnienie system u pamięci, jako że potrzebowano owego system u, aby ocalić, w brew przedstawieniu, pozycję „Przedm iotu N aturalnego”. Strategia jest tu w m iarę niezmienna i polega na przypi­ saniu pamięci lub równoważnej jej percepcji podmiotowi transcendental­ nemu. Hegel nadaje podmiotowi transcendentalnem u, wszechobecnemu w historii nazwę Geist. Ze swojej strony Coleridge wyposaża transcen­ dentalny podmiot w percepcję uprzywilejowaną:

W y o b r a ź n i ę ro zw ażam za tem jako p ierw otn ą lub w tórną. W y o b r a ź - n i ę p ierw o tn ą u zn aję za S iłę ży w o tn ą i p ierw szą P rzyczyn ę w szelk iej p er­ cep cji lu d zk iej, za p ow tórzen ie w ograniczonym u m y śle od w ieczn ego a k tu stw o rzen ia w n ieogran iczon ym j e s t e m 12.

Coleridge czyni więc percepcję indyw idualną, jak powiada, „echem minionego”. Bez transcendentalnego podmiotu, mówiąc słowami Coleri- dge’a, „wszystkie przedm ioty ( j a k o przedmioty) są w istocie niezm ienne i m artw e”. Zbyteczne jest wszakże rozważanie w tym miejscu owych strategii indyw idualnych równie szczegółowo jak powszechnego i ciągłe­ go pragnienia stabilizacji systemów przedstaw ień zagrażających uprzy­ w ilejow anej pozycji „Przedm iotu N aturalnego”, który w brew wszelkim możliwym porękom metafizycznym zostaje przedstawiony m etaforycznie pod postacią pamięci lub emblematycznie — jako mroczna czeluść alb a pomnik nagrobny.

*

Powróćm y do arty ku łu de Mana, k tó ry stanowił nasz punkt w yjścia. W drugiej jego części de Man dowodzi, cytując teksty Rousseau, H ölder- lina i W ordswortha, że w rom antyzm ie u trata przyw ileju „Przedm iotu N aturalnego” w stosunku do przedstaw ienia literackiego przejawia się przez tęsknotę do innej, odmiennej natury: „tęsknota do przedm iotu

sta-11 J. L o c k e , R o z w a ż a n ia d o ty c z ą c e r o z u m u lu dzkie go. P rzeło ży ł z o ry g in a łu an g ielsk ieg o B. J. G a w ę c k i . P rzejrzał C. Z n a m i e r o w s k i . T. 1. W arszaw a 1955, s. 190— 191.

(13)

je się tęsknotą do bytu, który nigdy, z samej swej n atu ry , nie stanie się jednostkową obecnością” (s. 76). W yobraźnia pozwala w ten byt wnik­ nąć. De Man dodaje jednak:

ow a w yob raźn ia m a n ie w ie le w sp ó ln eg o ze zdolnością, która w y tw a r z a obra­ zy natu raln e. (...) O znacza ona n atom iast p ew n ą m o żliw o ść w p e łn i sam o­ w ystarczaln ej e g zy sten cji św iad om ości, n ieza leżn ie od w sz e lk ic h zw iązk ów ze św ia te m zew n ętrzn ym (s. 76).

Nie będąc całkowicie odmiennego zdania, chciałbym przez zwięzłą -analizę tekstów W ordswortha, które cytuje de Man, podsunąć myśl, że z tem poralnym oddaleniem „Przedm iotu N aturalnego” przez przedstaw ie­ nie wiąże się w istocie jego oddalenie w przestrzeni. W obliczu podwój­ nej u tra ty bytu, który nie może nigdy ziścić się .tu i teraz, poeta zaiste silnie pragnie transcendentalnej obecności, lecz wyobraźnia nie jest zdol­ n a poddać mu niczego prócz przedstawieniowej fikcji:

(...) n a zw rzeczy, Pokarm , co u m y sł dla sieb ie go stw orzył, P ozb aw ion ży w y ch obrazów P rzyrody, Z m uszony sobie sam em u być życiem I n ieu sta n n ie zżerany pragn ien iem W ielkości, p ięk n a i m iło ś c i.13

(k s. VI, w . 300— 305)

Obok w yjątków z Nowej Heloizy i Heim K u n f t H ölderlina cytuje de Man znany fragm ent ks. VI Preludium opisujący dolinę na przełęczy Sim plon, gdzie:

W ysoko, b ezm iern ie w ysok o, I n ieruchom e w ich ry w odospadów ,

Bór, co, b u tw iejąc, n ig d y n ie zb u tw ieje, I h u la ją cy w szęd zie, w zd łu ż szczelin y,

W iatr p rzeciw w iatrom , obłędnym , zgubionym ; Z b łęk itu n ieb a b ijące potoki,

S k a ły , szep czące nam coś w p rost do ucha, G łaz czarny, m okry, co gada przy drodze, J ak b y w nim głos był; ten m ącący w g ło w ie, Z aw rotn y w id ok stru m ien ia, co szalał,

N ieok iełzn an e chm ury i kraj niebios, W rzaw a i spokój, ciem n o ści i św ia tło — B y ły jak tw o ry u m ysłu jednego,

J a k r y sy jednej tw arzy, k w ie c ie drzew a Jed n ego, p ism o w ie lk ie O bjaw ienia, Jako sym b ole i ty p y w ieczn ości,

P ierw szy ch , ostatnich, środka i bez końca. (k s. VI, w . 556— 572, s. 179)

18 F ra g m en ty P r e l u d i u m c y tu ję w e d łu g w y d a n ia z 1850 r. [W. W o r d s w o r t h ,

P r e lu d i u m . W zbiorze: A n g ie l s c y „Poeci J e z i o r ”, s. 174. Z nane są d w a w a ria n ty

te k s tu P r e l u d i u m : tek st p ierw o tn y z 1805 r., od n alezion y w 1926 r., oraz m ie jsc a ­ m i zm ien ion y i u zu p ełn ion y przez poetę tek st p ierw szej e d y c ji z 1850 r. P o d sta w ę p rzek ła d u K ryń sk iego sta n o w i tek st z 1805 r. — P rzyp is tłum .]

(14)

R U IN Y P A M IĘ C I 331

O pisywana we fragmencie przyroda odznacza się w istocie niezwykło­ ścią, przeciwstawnością i uprzywilejowaniem. Na jej szczególny charakter w skazuje wyznacznik czasowy. Nie jest to n atu ra podporządkowana do­ czesności przedstawienia. Trw a ona w bezpośredniości absolutnej, ponie­

waż jest niezmienna w czasie, stała, zawsze obecna.

Powyższy fragm ent stanowi jednak źródło licznych problemów. Za­ nim je omówię, pozwolę sobie uczynić niezbyt odkrywcze uogólnienie.

W szystkie cytowane przez de Mana teksty dotyczą tego samego obszaru geograficznego i tra k tu ją o górach oraz wysokości. Jest to fakt znaczący, albowiem począwszy od poetów romantycznych, przez cały wiek XIX, wysokość stanowi em blem at przestrzenny różnicy i odległości wobec ab­ solutnego źródła [origin]. Dlatego np. uprzyw ilejow aną przyrodę pierw ot­ n ą lub „Przedm iot N atu raln y” umieszcza się często na niedostępnej w y­ sokości, zestawiając ją z przyrodą dolin poddaną przedstawieniow em u działaniu czasu. Nierzadko zakłada się związek bezpośredniości i epifanii z górami. Wysokość staje się obiegową m etaforą różnicy w stosunku do źródła.

Opis przejścia przez Alpy w ks. VI Preludium W ordswortha jest więc szczególnie znaczący, jako że w pew nym sensie alegoryzuje poetycką w ypraw ę po „Przedm iot N aturalny”. Na początek znów pozwolę sobie stw ierdzić rzecz oczywistą. Opis Alp stanowi uryw ek poematu stworzo­ nego przez pamięć. Podobnie jak pozostała część poem atu w yjątek po­ święcony przepraw ie przez Alpy zbudowany jest z fragm entów pamięci. W istocie nie jest to próba odtworzenia ciągłości narracyjnej, lecz po pro stu wyliczenie waloryzowanych przez pamięć szczególnie ch arak tery ­ stycznych momentów — widoku Mont Blanc, doliny Chamonix, przełę­

czy Simplon, jezior.

Na epizod pierw szy składa się przedstawiony przez W ordswortha wi­ dok Mont Blanc. Mont Blanc symbolizuje najwyższe wzniesienie, w ska­ zując jednocześnie możliwość największej różnicy przedstawieniowej. Nie dziwi zatem fakt, że Mont Blanc pozostaje poza zasięgiem mowy, a także

w pewien sposób nie podlega naw et pełnej percepcji.

Obraz najwyższego szczytu Alp umieszczony na początku epizodu alegoryzuje W ordsw orth jako niezupełnie prawdziwe przedstawienie p er- cepcyjne. Będąc „obrazem pozbawionym duszy”, percepcja pierw otna, percepcja pierw otnej różnicy jest „m artw a”; mówiąc ściślej, śmierć jest nieodłącznie przypisana pierw otnej percepcji źródła, uniemożliwiając przeniesienie owego pierwszego obrazu do percepcji, a tym bardziej do przedstawienia językowego. Wpisanie śmierci w obraz pierw otny nie po­ zwala na jego odzyskanie:

T h a t v e r y d a y F r o m a b are rid g e w e also fi r s t b eh eld

U n v e i l e d th e s u m m i t of M ont Blanc, and g r i e v e d To h a v e a so ulle ss im a g e on th e eye

(15)

T h a t h a d u s u r p e d u p o n a liv in g th o u g h t T h a t n e v e r m o r e could be.

(k s. VI, w . 523— 528)

[W łaśnie dnia ow ego / Z n agiego grzbietu raz p ierw szy ta k że u jr z e liś­ m y / M ont B lan c szczyt od słon ięty, i żal nas p och w ycił, / Że w oczach m a m y obraz p ozb aw ion y duszy, / Co m yślą z a w ła d n ą ł żyw ą, / N a za w sz e już u tr a ­ coną.]

Tak więc Mont Blanc, miast stanowić źródło, z którego bierze począ­ tek percepcja czy przedstawienie, rozwiewa wszelką nadzieję na to, by przez percepcję czy przedstawienie poeta mógł sięgnąć źródła. Poeta po­ zbawiony widoku góry znajduje ukojenie, spoglądając na dolinę, która, zam iast objawić się jako wizja absolutna jaw i się w postaci przedstaw ie­ niowej stru k tu ry tekstowej.

(...) T h e w o n d r o u s V a le

O f C h a m o u n y s t r e tc h e d f a r below...

< )

(...) W i t h su ch a boo k

B efore our ey e s, w e could n ot ch oose b u t r e a d Lessons of genuine broth erh ood, th e plain A n d u n iv e r s a l reason of m a n k i n d ,

T h e t r u t h s of y o u n g and old...

(k s. VI, w . 528—529; 543-^547)

{C udow na K otlin a / C h am on ix rozpostarta w d ole (...) / T ak ą to k się g ę A M ając przed oczym a, n ie czytać n ie m o g liśm y / L ek cyj p ra w d ziw eg o b ra ­ terstw a , jasn ego / I p o w szech n ego lu d zk o ści rozum u, / P ra w d c z ło w ie czeń ­ stw a.]

Poeta nie poddaje się jednak przestrzeni tekstu wytyczonej jako· miejsce o małej wysokości, możliwie najbardziej odległe od pierwotnego- wzniesienia Mont Blanc, którego obrazem rozpoczął się fragm ent. Words­ w orth nie opowie o przejściu przez Alpy przełęczą Simplon. Jeśli epizod wyznacza ważny moment narracji, znacząca jest zatem i m etaforyka w y­ sokości związana z epizodem. Z punktu widzenia topografii przełęcz je st przestrzenią szczególną; znajduje się wyżej od usytuowanej pod nią kot­ liny, lecz poniżej największego wzniesienia. W ten sposób otw iera ona strategiczną możliwość zastąpienia punktem w tórnie wysokim p u n k tu najwyższego, pierw otnie nieosiągalnego, k tó ry nie poddaje się bezpośred­ niem u przedstawieniu percepcyjnem u albo tekstowemu.

To znany epizod: poeta pragnie uchwycić mom ent przejścia szczytu przełęczy, lecz przekracza jej wierzchołek, nie będąc tego świadom. Mo­ m ent świadomości łączy się z późniejszym uprzytom nieniem sobie faktu, że najwyższy punkt przełęczy znajduje się w przeszłości, że um knął p er­ cepcji poety.

W e m u s t d e s c e n d (...)

{ )

{...) our f u t u r e cours e, all p la i n to sight.

(16)

R U IN Y P A M IĘ C I 333

L o th to b e li e v e th a t w e so g r i e v e d to h ea r,

For still w e had hopes t h a t p o in t e d to th e clouds, W e q u e s t io n e d h im again, and y e t again;

B u t e v e r y w o r d t h a t f r o m th e p e a s a n t ’s lips C a m e in r e p l y , t r a n s la t e d b y our feelings, E n d e d in th is, — t h a t w e h a v e c ro s se d th e A lp s.

<ks. VI, w . 581— 591)

[Z stęp ow ać m u sim y / (...) nasza przyszła droga, cała w zro k o w i w id o ­ m a / W d ół w io d ła , z b ieg iem p otoku. / N ie c h ę tn ie w ia r ę d ający tem u , czego słu c h a liśm y w żalu , / B o jeszcze z nadzieją, k u chm urom w zn iesion ą, / P y ta liśm y go po w ielek ro ć ; / L ecz każde słow o, k tóre z ust w ieśn ia k a / N a ­ d eszło w o d p ow ied zi, przez u czu cia n asze przełożone, / W tym się zam k n ę­ ło, — że p rzeszliśm y A lp y. ] 14

Poeta nie jest w stanie zlokalizować w czasie i w przestrzeni m om entu i miejsca najwyższego wzniesienia. Pozostanie ono poza zasięgiem opisu percepcyjnego i tekstowego. Właśnie w obliczu takiego niepowodzenia W ordsw orth odkryw a W yobraźnię czy też ucieka się do Wyobraźni, któ­ ra, jak stwierdziliśm y, poddaje zastępczy, w tórny obraz w miejsce tego, co było pierw otnie nieosiągalne dla percepcji:

I m a g in a t io n — h ere th e P o w e r so called T h ro u g h s a d in c o m p e te n c e of h u m a n speech, T h a t a w f u l P o w e r rose f r o m the m i n d ’s a b y s s L ik e an u n f a t h e r e d v a p o r t h a t e n w r a p s ,

A t once, s o m e lo n e ly t r a v e ll e r . I w a s lost; B u t to m y consc ious soul I n o w can s a y — “I recognize t h y g l o r y ”: in such str e n g th O f u s u r p a tio n , w h e n th e lig h t of sense G o es out...

(k s . VI, w . 581— 591)

[W yobraźnia — oto M oc ta k im im ien iem n a zw a n a / P rzez m o w ę lu d zk ą ża­ łosn ą w sw ej n ieu d oln ości, / O w a Moc stra szliw a z otch ła n i u m y słu p o w sta ­ ła / J a k sam orodna m gła, co otacza, / N agle, sam otn ego w ęd row ca. Z błądzi­ łem ; / L ecz m ogę tera z d u szy m ej św iad om ej rzec — / „U znaję tw ą w sp a n ia ­ ło ś ć ”: w tej sile / U zurp acji, g d y czucia św ia tło / G aśnie...] 18

14 [O dpow iedni fra g m en t w p rzek ład zie K ry ń sk ieg o w ed łu g tek stu z 1805 r.,

ib id em , s. 178— 179:

Sm ętn i, na c h w ilę z w o ln iliśm y kroku, K ied y o zn a jm ił n am ch łop tę n ow in ę, A le na k rótko, krocząc w dół posp ieszn ie, P o led w o w id n ej drodze, w p ierw m in iętej, W eszliśm y w w ą sk ą gardziel...]

15 [W p rzek ład zie K ry ń sk ieg o , s. 177:

O, w yob raźn ia! która się unosi P rzed p ieśn i m ojej ok iem i p odstępem J a k sam orod n y opar; tu ta w ładza, W ca łe j p otęd ze sw o ich darów , drogę

M i zaszła; w n iej się, jak w chm urze zgubiłem : S tałem , n ie czyn iąc próby, by się przedrzeć; L ecz dziś m ej d u szy św iad om ej rzec m ogę „U zn aję św ietn o ść tw o ją ”: W tak iej sile Co s ię narzuca, w tak ich n a w ied zen ia ch G roźnych ob ietn ic, k ied y św ia tło zm y słó w G aśnie...]

(17)

Wyobraźnia więc uzurpuje sobie funkcję tego, co niedostępne poecie. Dzięki odkryciu mocy wyobraźni poeta jest w stanie wyobrazić sobie dosłownie opis niedostępnej przyrody ukrytej w kotlinie przełęczy Sim­ plon. Znowu istotny jest fakt, że wyobrażenie niezwykłej w izji ma zwią­ zek z doliną, w której poeta może, jak mówi w innym miejscu, „be lost within himself / In trepidation, from the blank abyss / (...) look with bodily eyes [zatracić się w sobie / Drżąc, z pustej otchłani / (...) spojrzeć ciała oczyma]” (ks. VI, w. 469—471). Pełniąc funkcję percepcji uprzyw i­ lejowanej, wyobraźnia tw orzy obraz pierwotnego przedm iotu natu raln e­ go, równie nieosiągalnego w przestrzeni, jak i w czasie.

Moment Wyobraźni jest m om entem percepcyjnym, a nie tekstow ym . Ten ostatni nadejdzie dopiero po zstąpieniu z gór i osiągnięciu brzegów jeziora, „Where Tones,of Nature smoothed by learned A r t / May flow in lasting current [Gdzie Tony N atury uczoną Sztuką wygładzone / P ły ­ ną niezmiennym nu rtem ]” (ks. VI, w. 674—675). W w ersji z 1805 r. W ordsworth w sposób znaczący napisał: „Where tones of learned A r t and Nature m ixed / May frame enduring language [Gdzie tony uczonej Sztuki z N aturą złączone / K ształtują wieczny język]” (ks. VI, w. 604— 605).

Całą sytuację przejścia przez Alpy można zatem interpretow ać jako alegorię poetyckiego rozwoju W ordswortha, który pobudziła niezdolność poety do bezpośredniego ujęcia „Przedm iotu N aturalnego” w czasie i przestrzeni. Problem atyka przestrzeni jest oczywiście podporządkowa­ na problem atyce czasu: innym i słowy — jeśli przestrzeń odsyła nas k u przepaści, którą możemy uznać za w ariant mrocznej otchłani pa­ mięci, to w analizie ostatniej proces w ytw arzania tekstu, w którym pojawia się otchłań przestrzenna, w arunkow any jest przez tem poralną

czeluść pamięci.

Pow rót do problem u „otchłani pamięci” poprzedzę istotnym, jak się w ydaje, porównaniem Mont Blanc Shelleya ze sposobem potraktow ania tem atu przejścia przez Alpy w Preludium W ordswortha, choć nie jest moim zamiarem przedstawienie interpretacji całego poem atu Shelleya. Podobnie jak W ordsworth Shelley splata tem aty, przedstawienie i styl poetycki ze swoją wizją krajobrazu. Jednakże w przeciwieństwie do W ordsw ortha Shelley poprzedza opis gór opisem żlebu otw ierającym utw ór. Obrazy poetyckie Shelleya i W ordswortha są do siebie zadziwia­ jąco podobne i z łatwością można w nich rozpoznać owe osobliwe obrazy, w których de Man u p atru je właściwości poezji romantycznej w jej dą­ żeniu do odtworzenia uprzywilejowanego „Przedm iotu N aturalnego”. Tekst poetycki jest generow any przez spojrzenie poety na krajobraz. Wszelako percepcja rodzi osobiste, specyficzne przedstawienie podmio­ towe:

Gdy patrzę na cię, zda m i się, iż życie N urza się m oje w w sp a n ia ły m zach w ycie,

(18)

R U I N Y P A M I Ę C I 33i>

Iż d uch m ój, w d ziw n ej pogrążon zadum ie, U m ie p och łan iać i w y d ziela ć u m ie

J a k ich ś w za jem n y ch od d ziaływ ań siłę . . . 16 <w . 34—38)

Spojrzenie Shelleya to oczywiście uprzyw ilejow ana forma percepcji,, a jednak naw et i w percepcji uprzywilejowanej „Przedm iot N aturalny”· pozostanie nieobecny w swoich językowych przedstawieniach poetyckich. „Przedm iot N atu raln y ” pozostanie nieobecny w swoich językowych przedstaw ieniach poetyckich mimo „thou art there [oto jesteś]”, „Przed­ miot N aturaln y” nie może istnieć w przedstaw ieniu językowym, k tó re jest co najw yżej jego widmowym obrazem:

Z najdą p rzy jęcie ty i tw o je m rocznie W cich y m sch ron isk u P o ezji w yp oczn ie T en h u f ich dziki, zm ęczon sw y m i loty, W p rzep ły w a ją cy ch m g ła w y ch zja w isk rzędzie Ju ż n ieu sta n n ie on ta m szukać b ęd zie

T w ojego cienia, tw o jeg o obrazu, T w ego zjaw isk a... I za n im z rozkazu P iersi, co tu go w y sła ła , zn ów do niej W róci, tw e w id m o z ja w i się w tej schroni.

<w. 43—48, s. 20— 21),

Mont Blanc, skąd kotlina bierze swój początek, wznosi się nad nią,, w jej tle, bardziej niż ona niedostępny przedstawieniu. Wszystkie obrazy związane z górą — „nieziemskie kształty [unearthy forms]”, „zamarzłe powodzie [frozen floods]”, „niezmierzone głębie [unfathomable deeps]”" to w istocie trw ała oznaka niemożności stworzenia obrazów stosownych dla przedstawienia góry. W jej obliczu poeta jest zdolny jedynie do in« terpretacji, możliwej dzięki aktowi wiary:

T a jem n iczy J ęzy k tej pustej, n ied o stęp n ej dziczy U czy w ą tp ie n ia lu b w ia ry . (...)

G łos m y od ciebie, W ielk i W ierchu, m am y,

<

>

(...) J u żcić on p o ch w y tn y

J e st dla n iew ielu : w lu d zk im go li tłu m ie M ądry i dobry, i w ie lk i zrozum ie...

(w . 76—83, s. 22)

Po lekturze tekstów Hegla nie może dziwić, że Mont Blanc jako pier­ w otny „Przedm iot N atu raln y” daje początek „grodowi zm arłych” pełne­ mu piram id, z których każda stanowi symbol śmierci „Przedm iotu Na­ turalnego” w przedstawieniu:

18 P. B. S h e l l e y , M on t Blanc. P rzeło ży ł J. K a s p r o w i c z . W: P o e z je w y ­

brane. W ybrał, o p racow ał i w stę p e m op atrzył J. Ż u ł a w s k i . W arszaw a 1961,.

(19)

...Z daleka, N iby rój w ężó w , co na łup sw ój czeka, P od stęp n ie, z w o ln a p ełzn ą tu lod ow ce; T am m róz i słoń ce, z lu d zk iej szy d zą c siły , N iejed n ą tw ierd zę w zn io sły przepotężną, N iejed en k o śció ł głaźn y, n ieb osiężn ą N iejed n ą w ieżę, patrzcie! w y s ta w iły

Śród ty ch p u stk o w i — gród zm arłych , do góry P n ący się z sw em i lo d o w y m i m ury.

Gród? N ie! G ruzam i zasian e m anow ce, P rzew a la ją ca się od n ieb ios granic F ala w ieczysta! P otrzask an e na nic O lbrzym ie św ierk i zalegają drogi

S w o ich przeznaczeń alb o tłu m ich m n ogi Sterczy p ozbaw ion gałęzi, w porytej, P od artej ziem i... Pod groźn ym i szczyty D rzem ią potw orne, op oczyste zw ały: P o k ła d ły tu się już n a w szy stk ie w ie k i I już na w sz y stk ie w ie k i za sy p a ły O w ą granicę, co św ia t zm arłych d zieli Od św ia ta żyw ych...

<w. 100— 114, s. 23— 24)

W rzeczywistości góra daje początek żlebowi opisywanemu na po­ czątku poematu. O ile przedstawienia należą do dominium żywych, o tyle „Przedm ioty N aturalne” należą do królestw a zm arłych.

Twórczość Flauberta jest pod wieloma względami symptom atyczna dla problemów pamięci. Podłoże jego estetyki stanowi poszukiwanie bez­ pośredniej wizji tego, co nazywa Ideą zdolną stać się podstawą ontolo- giczną dzieła sztuki. Z sobie właściwą, błyskotliwą ironią musi jednak uznać zadanie za niewykonalne. Według Flauberta, wyobraźnia pisarza nowoczesnego pozwala tworzyć jedynie pozbawione podstaw artefakty językowe: „Naturalność — cóż to za mechanizm i ileż trzeba sztuczek, a b y być prawdziwym !” 17

Aby przedstawić bezowocność tego wysiłku, także F laubert przyw ołu­ je obraz góry:

C zyż w sp in a n ie się na w y so k ą górę n ie m a czegoś z życia arty sty lub raczej z d zieła Sztuki, które m a się stw orzyć? K tóż żąda zap am iętałej w o li w podróży! N a jp ierw z dołu dostrzegasz w ierzch o łek . N a tle n ieb a iskrzy się czystością, jest przerażający sw ą w y n io sło ścią , a m im o to i w ła śn ie d latego przyciąga nas ku sobie. J ed ziem y. A le na k ażdej p ła sk iej części drogi szczyt rośnie, horyzont się cofa, id ziem y p rzez p rzep aści p rzyp raw iające o zaw rót głow y, o zn iech ęcen ie. J e st zim no, a n ieu sta ją cy huragan w ła śc iw y dużym w ysok ościom p oryw a z n as ostatn i strzęp ubrania. Z iem ia jest utracona na zaw sze, a celu z p ew n ością n ie osiągn iem y. Oto czas liczen ia sw oich m ozo­ łów , czas p rzygląd an ia się z p rzerażen iem sw o jej p o p ę k a n e j s k ó r z e .

17 G. F l a u b e r t , C orres p o n d a n ce. Ed. C o n r a d . P aris 1927, s. 380. F ragm en ­ t y z F lau b erta w p rzek ład zie J. F l a s i ń s k i e j .

(20)

R U I N Y P A M I Ę C I 3 3 7

M am y ty lk o n iep oh am ow an ą ch ęć w sp in an ia się w y żej, skończyć z tym , um rzeć. (...) U m ierajm y w śniegu, zgińm y w b ia ły ch bólach naszych pragn ień , w szm erze stru m yk a D ucha i z tw a rzą zw róconą ku S łońcu (s. 426).

Niepowodzenie, które w powyższym liście F laubert opisuje w k ate­ goriach przestrzennych, ma naturalnie swój odpowiednik czasowy. Np. w liście do siostrzenicy K aroliny pisze Flaubert: „Teraźniejszość jest n aj­ mniej ważna, ponieważ jest bardzo krótka i nieuchwytna. Prawdziwa jest tylko Przeszłość i Przyszłość” (s. 1620). W liście do Bouilleta pisze: „P rzy­ szłość nas nęka, a przeszłość nas zatrzym uje. Oto dlaczego um yka nam teraźniejszość” (s. 730). Ponieważ przyszłość nie pozwala żywić nadziei, jedyną ucieczką pisarza jest przeszłość z jej zasobem wspomnień: „Nie mogę absolutnie nic robić. Spędzam czas na ożywianiu przeszłości”

<s. 1133).

Teraźniejszość pisarza w ypełniają zatem pochodzące z pamięci frag­ m enty przedstawień. Ta sama pamięć oddziela jego „ja” od n atu ry ist­ niejącej bez pośrednictwa przedstawienia. Wszelako granica, którą pamięć

ustanaw ia między jaźnią a naturą, uniemożliwia przez percepcję „Przed­ m iotu N aturalnego” egzystencję pisarza w bezpośredniej więzi z samym sobą. W desperackim wysiłku F laubert chciałby ocalić Jaźń, N aturę

i Obecność, uwolnić się od pamięci. Zadanie nie jest jednak wykonalne. W szczególnie znaczącym liście do Bouilleta pisze:

W iele m arzyłem o teatrze m oich n am iętn ości. Ż egnam się z n im i już — m a m n ad zieję — na zaw sze. Oto ja w p o ło w ie życia. Czas już pożegnać m ło ­ d zie ń c z e sm u tk i. N ie u k ryw am jednak, że od trzech tygod n i w ró ciły do m n ie c a łą falą. M iałem k ilk a dobrych p op ołu d n i w p ełn y m słońcu, sam na p iasku, g d z ie ze sm u tk iem o d n ajd yw ałem coś innego n iż rozgniecione skorupy. (...) J a k a ż b ezczeln a jest natura! Jak a szelm o w sk a ta tw arz bezw styd n a! W ysilam um ysł, ab y ch cieć zrozum ieć przepaść, która n as od n iej d zieli. A le czym ś jeszcze śm ieszn iejszy m jest przepaść, która n a s d zieli od nas sam ych. K ied y p o m y ślę, że tutaj, na tym m iejscu , patrząc n a ten b ia ły m ur ok olon y z ie le ­ nią, d o zn a w a łem b icia serca i że b y łem w ted y p ełen poezji [Pohésie], zdu­ m ie w a m się, gubię, doznaję zaw rotu g ło w y , jak gd yb ym n agle od k ryw ał pod

sobą prostop ad łą ścianę w ysok ą na d w ieście stóp (s. 420).

Pamięć jest więc przepaścią wypełnioną przedstawieniami, które na­ wiedzają teraźniejszość pisarza, oddzielają go od n atury, odgradzają od samego siebie. Nie jest zaskoczeniem, że w innym znamiennym frag­ mencie F laubert porównuje otchłań pamięci do katakum by, w której spoczywają niezliczone ciała zm arłych tworzące historię. Historia żyje w teraźniejszości pisarza — teraźniejszości, w której jem u samemu żyć nie wolno:

W szystk o u jrzałem na n ow o jak człow iek , który zw ied za k atak u m b y i le ­ n iw ie sp ogląd a n a zm arłych sp o czy w a ją cy ch w szeregu po obu stronach. G d y­ b y jed n ak p oliczyć la ta , nie tak d aw n o się urodziłem , a le m am liczne w ła s ­ ne w sp o m n ien ia , którym i czuję się p rzytłoczony, tak jak starcy są p rzy tło

(21)

czen i w szy stk im i dniam i, jakie przeżyli; zdaje m i s ię czasam i, że trw a łem poprzez w ie k i i że zaw ieram w sobie szczątk i ty sią ca d a w n y ch is t n ie ń 18.

*

Wiersz Baudelaire’a Więcej m am wspomnień, niż g d yb ym żył od stu ­ leci jest alegoryzacją i zarazem kulm inacją problem atyki pamięci zapo­ czątkowanej w romantyzmie. Dla udogodnienia przytoczę utw ór w ca­ łości;

W ięcej m am w sp om n ień , niż gd yb ym ż y ł od stuleci... W ielki grat z szu fla d a m i p ełn y m i ru p ieci,

G dzie w iersze, b ilecik i, procesy, rom an se, W łosy ciężk ie, na k w ity n a w in ięte p asm em , M niej u k ry w a sek retó w n iż m ój m ózg zgn ęb ion y, Ta piram ida, ten g rob ow iec n iezg łęb io n y ,

Co w ięcej tru p ów m ieści n iż w sp ó ln a m ogiła.

J am cm entarz, k tórym św ia tło ść k się ż y c a w zg a rd ziła . G dzie d łu gie czerw ie n ib y w y rzu ty s ię w lo k ą

T ocząc n ajd roższych zm arłych, co leżą głęb o k o . J am jest buduar stary z różam i zw ięd łem i, G dzie m odły zeszłoroczne plączą się na ziem i, G dzie p a stele B ouchera sw ą skargą w y b la k łą N ib y od k ork ow an y fla k o n w pustce pachną. N ic n ie da się p orów nać z dni ch rom ych szeregiem , G dy pod ciężką zam iecią lat sy p ią cy ch śn iegiem N uda, ow oc sm ętn ego braku ciekaW bści,

O bleka się przed n a m i w k szta łt n ieśm ierteln o śc i. — Odtąd jesteś jed yn ie, o, m aterio żyw a!

Ja k granit, k tóry straszn a p u styn ia o p ły w a , U śp io n y w śród zam glon ej od żaru Sahary, N iezn an y b eztrosk iem u św ia tu S fin k s prastary, Z apom niany na m ap ie, on, co śp iew a co dzień P rzez kap rys dziki ty lk o o słoń ca zachodzie 19.

Tak więc n aturę poety konstytuuje zbiór wspomnień, muzeum a r­ cheologiczne niedbale zestawionych fragm entów przeszłości, z których każdy jest synekdochicznym przedstawieniem tekstow ym podporządko­ w anym ubocznemu, metonimicznemu przypadkowi sąsiedztwa — „w ier­ sze”, „bileciki”, „procesy”, „rom anse”. Kolekcja wspomnień jest wszakże mniej istotna niż jej em blemat — piramida, którą można interpretow ać jako symbol przedstawienia językowego. Pamięć w funkcji przedstawienia to grobowiec skryw ający ciało „Przedm iotu N aturalnego”. Poeta, będąc zaledwie zbiorem przedstawień, staje się cmentarzem, na którym nie m a nic prócz pomników nagrobnych.

18 G. F l a u b e r t , O e u v r e s c o m p l è te s . P aris 1972, s. 248.

39 С h. B a u d e l a i r e , S p le e n I. P rzeło ży ł M. J a s t r u n . W w yborze: K w i a ­

(22)

R U IN Y P A M IĘ C I 339

N i e i s t n i e j e już i sama N atura. Żyje ona jedynie w postaci przedstawienia, a zatem — nagrobka: „O dtąd jesteś jedynie, o, m aterio żywa! / Jak granit, k tó ry straszna pustynia opływa, / (...) Sfinks p ra ­ stary, / Zapomniany (...)” . „N atura” może znaczyć wyłącznie dzięki in­ nem u przedstawieniu, dzięki pieśni. Jednakże pieśń rozbrzmiewa tylko w blasku zachodzącego słońca. Wiadomo od czasów Hegla, że zachodzące słońce stanowi em blemat zmierzchu Historii. W późniejszym momencie dziejów, które dobiegły kresu i istnieją jedynie jako pamięć archeologicz­ na, „N atura” przemawia głosem grobowym zrodzonym przez przedsta­ wienie i jako przedstawienie tekstow ych pomników cm entarnych.

*

Nie może więc dziwić, że Nietzsche, poszukując nowego źródła, do­ maga się czynnej niepamięci, zdolności aktywnego zapominania o minio­ nym, i nie omieszka zrzucić stanowczym gestem temporalnego jarzm a doczesności [temporal bondage of temporality]. Ale to już chyba inna historia [story], a na pewno — inna H istoria [History].

Cytaty

Powiązane dokumenty

- analizę procesów przemian, obecności alternatywnych form małżeństwa i rodziny, funkcjonowania jednostki w różnych rolach, przemiany ról, analizę przekazów

&#34;Wagon pamięci&#34;, którym podróżuje grupa młodych osób ma przypomnieć Polakom o wydarzeniach, które zdecydowały o wolności..

 Po określonym czasie (15 minutach) zaprezentujecie swój tekst, nie mówiąc do jakiego gatunku należy. Reszta grup będzie musiała zgadnąć, że przygotowaliście

Reszta klasy, na podstawie przedstawionej wypowiedzi, powinna (na razie intuicyjnie) zgadnąć, jaki to gatunek wypowiedzi. Następnie dana grupa zaznacza i nazywa wszystkie ważne

Lecz rozpatrzmy się naprzód w źródłach.. Niestety, tak jasno nie przedstawiają rzeczy najstarsze dokumenta średniowieczne, bo dłuższy czas piszą nam tylko o jednej

Celem prezentowanego artykułu jest zaproponowanie zmodyfikowanego kryterium doboru zmiennych objaśniających do liniowego modelu ekonometrycznego.e) Idea tego

Jako student uczęszczał na jego wykłady poświęcone między innymi literaturze za Stanisława Augusta, Juliuszowi Słowackiemu, Zygmuntowi Krasińskiemu, poezji

I pod wpływem tych książek, nawet jakieś chyba fragmenty nam odczytywał, przekonał nas, że taka grupa, która istnieje, która się zbiera nie powinna działać „od tak