• Nie Znaleziono Wyników

Sokrates i pierwsi oskarżyciele

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Sokrates i pierwsi oskarżyciele"

Copied!
10
0
0

Pełen tekst

(1)

Kraków

SOKRATES I PIERWSI OSKARŻYCIELE*

W Obronie

Sokrates

odróżnia

dwie

kategorie

swoich oskarżycieli:

dawnych

i

nowych, zwanych także odpowiednio:

pierwszymi

i

drugimi.

Ci

drudzy wnieśliformalneoskarżenie

do

sądu;ci pierwsiniemielikon

­ kretnej tożsamości, lecz istnieli

przede wszystkim poprzez utrwaloną

w

społeczeństwie

nieprzychylną

filozofowi

opinię.

Oskarżycielepierwsi

ważniejsi

od drugich, gdyż bez

nichcidrudzyniemoglibyzdobyćdla siebie szerokiego

poparcia.

Kluczowe zatem dla Sokratesa staje się

usto­

sunkowanie do

oskarżycieli

dawnych. Dzięki temu,

copowiedziało

nich,

możemy zrozumieć nie

tylko źródła

oskarżenia,

ale także

ostateczny

wy­

nik

sądu

ateńskiego. Tekst

niniejszy stanowi komentarzdo stosownego

fragmentu Obrony.

Analizę opieram

na

własnymtłumaczeniu

dialogu.

Zaprzysiężoneoświadczenie

Utrwalona

opinia

o

Sokratesie - oszczercza, jak

wielokrotnie

kwal ifikujePlaton

- dawałby się wyrazić w

j ednymzdaniu:

„Sokrates

j est

winny, gdyż

robi

to,

co

do

niego nie

należy,

badając

rzeczy pod

ziemią i na niebie,

czyniąc twierdzenie słabsze mocniejszym

oraz

innych

tych samych rzeczy nauczając

” (1

9b4-c2).

Gdyby

oskarżycielechcieli

złożyć formal-

'Tekstniniejszyjest fragmentem przygotowywanej książki będącej tłumaczeniem i ob­

szernym komentarzem do ApologiiSokratesa. Wersja obszerniejsza tekstu ukażesię w księ­

dze pamiątkowej ku czci Profesora Jerzego Gałkowskiego.

(2)

ny

wniosek,tak

mniej więcej

brzmiałoby ich zaprzysiężone doświadcze

­

nie

(antomosia). Trudno

niezauważyć, iż stwierdzenie „robi to, co

do

nie

­ go

nienależy

-

periergazeitai -

niema

zbyt

mocnego

sensu

prawnego i

stanowi

ledwie

odwołanie

się do

odczuć

społecznych,wedle

których pewnych

ludziom

pewnych

rzeczynie

uchodzi

robić,

gdyż

wprowadza to

zamieszanie. Słowo

periergazeitaima

tu chyba znaczenie

kluczowe;

oszczerczy

charakter

utrwalonej

opiniinie polegaani

na

tym,

że Sokrates

jestkosmologiem,aniże jest

sofistą,

ani

że

naucza

innych sofistyki,

lecz

że wszystkie te rzeczy - o ile je

robi

-

wykraczają

poza

to,

do

czegoma kwalifikację. Innymisłowy,

niechęć do Sokratesa

brałasię

stąd,

iż Ateń-

czycy uznali go

za aroganta,

który

roszcząc

sobie pretensję do

wiedzy,

wypowiadał opinie,

do

których

niemiał

podstaw.

Niejest

powiedziane,

jakie

sąowe granice,

ani

kto je ustala,

anico

Sokrates powinien

był robić,

by

sięich

trzymać. Wiemy ty lko tyle,

iż oskarżyciele

sugerujątakie

przekro

­ czenie

granic,

najpewniej

w

mniemaniu, iż

podobnasugestia

okazać

się może w odczuciachspołecznychwiarygodna.

Wskazanie

na dwie

rzeczy,które

takiego

przekroczenia miały

dowo­

dzić -

uprawiania

kosmologii

(„badanierzeczy

pod ziemią

ina

niebie

”)

oraz

sofistyki

(„czynienie

twierdzenia

słabszego

mocniejszymi

naucza­

nie

innych

tego

samego

) -

pozwala

domniemywać,

iż obiete

rzeczy

mogły

uchodzić

w oczachAteńczyków zapotencjalnie

podejrzane, choć związ­

ku międzynimi

niełatwo

się

doszukać.

Najbardziejoczywisty

związek

to łatwość,

z jaką

ci,którzy

obie

rzeczy uprawiają,uzurpują

sobie

wiedzę- w

jednym przypadku dotyczącą przyrody

i

kosmosu,

wdrugim,ładu

moralnego

i politycznego

-

nietylkoznacznieprzekraczającą to,cotra

­ dycyjnie

pozostajew

zasięgu

człowieka, alełatwoprzeradzającąsięw

po­

znawczą

pychęze wszystkimi

jej

konsekwencjami.

Zarówno

pewnego

rodzaju uprawianie kosmologii jak

i

sofistyki

może zatem

owocować

- i niekiedyfaktycznieowocowało -swoistą

arogancją, a nawet

radykali

­ zmem, przejawiającym się w

pogardziedla ustalonych

prawd,

zdrowego

rozsądku

i

oczywistości poznawczej.

W

świetletego,

zrozumiała

stajesię

cała

dalsza częśćwywodów

Sokratesa. Będzie on więc

konsekwentniezmierzał

do

tego,

by

nie

tylko

wybronićsięzzarzutowi

wyjaśnić swoje motywy postępowania, ale

sfor

­

mułowany zarzut skierować przeciw

oskarżycielom.

Okaże się, że według

Sokratesa

to właśnie

oskarżyciele

-

autorzyrozpowszechnianegoo

nim

oszczerstwa-

wykazywali

arogancję, pogardęi

pychę.

To

oni

właśnie

(3)

przekraczali granice

tego,co

dozwolone, oni „robili

to, co

do

nich nie

na­

leży”

.W

porównaniuz nimiSokrates-jaksampokaże-będziekierował

się

wstrzemięźliwością, wykazywał umiar

i

ostrożność. Co więcej,

nie

­

ostry

zarzut

oskarżycieli

- odwołujący

się

raczej do podejrzeń

i

złych emocji-zmieniasięw

wypowiedziSokratesaw zarzutprecyzyjny,

który

można sformułować

tak.

Granicetego,co

wolno robić, a

czego

robić

nie

należy wyznacza wiedza. Sokrates

trzymasię

tej granicy,

pozostającna obszarze

wiedzy, natomiast

przekraczająją jegoprzeciwnicyuzurpując

sobie wiedzę,

jakiejnie posiedli.

Kierunekobrony Sokratesa jestdobrze

przyjęty. Zauważmy,

iż „za

­

przysiężone oświadczenie

oszczerców- sformułowane

przez samego filozofa,

ale

najpewniej

trafnie oddające

intencje

jego

wrogów -

pozosta

­

je

wyłącznie na poziomie

teoretycznym.

Nie mówi

się

tu

nicna

temat prak­

tycznych

skutków kosmologii i

sofistyki;

odwołanie

siędo

takich

prak

­

tycznych

skutków

dokona się

dopiero

wrzeczywistej skardzewniesionej

przez

„oskarżycieli

drugich”, wyjaśnionej przez

Meletosa(24b3-28al

).

Obecnie rzucona

jest

jedynie

sugestia, iżw rozważaniach,

jakim się od­

daje Sokrates,

jestcoś

podejrzanego.

Warto

odnotować,

treść, jaką

zawiera wyimaginowanaprzezSo- kratesaantowoiiaznajdujepotwierdzeniewChmurach.

Dzieło

to, jak i je

­

goautor, Arysto fanes,

zresztą

wymieni explicite przez

Sokratesa

(

19c2).

W

Chmurach szkoła prowadzona

przezSokratesa

uczy

dwóch

rzeczy:

kosmologii

orazsofistyki. Tapierwszastanowi

parodię filozofii przyrody

oraz

teologii

jońskiej(Diogenesa

z

Apolonii,Archelaosa),

gdzie

Chmu

­ ry, Eter,

Powietrzeodgrywająrolębogów, gdzie uprawienie

astronomii służy do

tego,

by

poznać„to

na

czymspoczywa księżyc

” (

1507),a zada

­ niem

geometrii jest poznać

„całość ziemi” (204),

i gdzieuczniowie

szu- kają„rzeczy pod ziemią” (188). Sofistyka natomiast

sprowadzasię dotego, że

znając

oba

zdania -

mocniej szei

słabsze - wybieramy

to

ostatnie po

to, by

pokonać

przeciwnika w

sądowej

dyskusj i.

(W szystkie cytaty

z Arysto-

fanesa

w przekładzie

Janiny

Ławińskiej-Tyszkowskiej.)

Formułasofistycznaprzypisywana

Protagorasowi

„uczynić słabsze

twierdzenie mocniejszym”, odnotowana

zostałaprzez

Arystotelesa w Re­

toryce

(1402a23),

gdzie

została zinterpretowana jako

chwyt erystyczny

stosowany

w

procesach

sądowych i polegający

na uwiarygodnianiupraw

­

dopodobieństwa

pozornego.

PodobnierozumiałjąArystofanes

w Chmu­

rach,gdzie

zdanie słabsze

utożsamionej est

ze „zdaniem niesprawiedliwym

(4)

(116). Innymi słowy

oskarżanie Sokratesa,

iżczynił twierdzenie słabsze

mocniejszym

oznaczało,

że

czyniłwiarygodnymi

sądy

niesprawiedliwe, a

więc

takie,

które

pozwalały

w

procesiesądowym

obronić

się

stronie.

lnteresującejestjednak,żejakkolwiekw

Chmurach

widzimy Sokra

­ tesa uprawiającego

filozofię

przyrody

i

blużnierczą

teologię, to nie

widzi­

my go

nauczającegosofistyki.

Jeśli więc istnieje

jakiśprzyjęty

implicite przez Arystofanesa związek

między

szczególnie

uprawianąkosmologią asofistyką, tobędzie onsię sprowadzał

do tego,

że

jedno

i

drugie

jest

moralnie neutralne.

Jedno i

drugie

otwiera

pole

dlamoralnej

arbitralno­

ści.

SokratesuArystofanesanie

uczył zła, ale

nie

uczył też

dobra.

Ucznio­

wie wychowanina jegofilozoficznychrozważaniachotym cokryje

zie­

mia

i

niebo, będąc

postawieni

wobec wyboru moralnego, a więc

między

logosem

sprawiedliwymi logosemniesprawiedliwym-jakpokazujejedna z

najważniejszych scen

sztuki

-

wybieralizawsze tendrugi,

mimo że nikt

ichdo

tego

nie

nakłaniał. Oskarżenie

brzmiałoby więc,iż

naturalizm

przy

­ pisywany

Sokratesowi stał

się

samorzutnie sprzymierzeńcem logosunie

­ sprawiedliwego,

któryjestintelektualniełatwiejszy,pozornieatrakcyjniej

­

szy

i

lepiej

trafiający do

ludzinieobytych

w kwestiach

dobra.

Czy

podobnysens tkwi

w „zaprzysiężonym

oświadczeniu”

,

jakie dawnioskarżycielemoglibysformułować,

trudno

powiedzieć.Do

pozy­

tywnejodpowiedziskłaniałbytaki

oto

wzgląd:ponieważ nic nie

wskazu­

je,by

Sokrates

kiedykolwiek

oddawał

się

sofistyce rozumianej

jako

ery-

styczna

umiejętność wzmacniania

zdań

słabych

w

sensie

powyżej

opisa­

nym, bardziej

wiarygodne

byłoby

zarzucanie

mu,

iż uprawianieodpowie-

dzialnąfilozofięprzyrody

i

teologię w

ten

sposób, że umysł

na

nich

ukształ

­ towany-nie obeznany

z

kategoriami

dobra izła-sampóźniejskłaniasię

do wyboru

logosu niesprawiedliwego.

Słabościątakiej odpowiedzi było­

by

jednak

to,

żeniemapewności,czy

Sokrates kiedykolwiek zajmował

się kosmologią,filozofiąprzyrodyoraz

teologią

na

takiej filozofii zbudo­

waną.

Replika Sokratesa

CharakterystycznajestreplikaSokratesana

dwa

zarzutykonstytu

­

ujące

treść „zaprzysiężonego oświadczenia

. Zarzut pierwszy

dotyczący

nieodpowiedzialnego uprawiania filozofii przyrody

zbywa kilkoma

zda­

niami,

których sens jestprosty:scenyz Chmursą zupełną fikcją, a

Sokra­

tesa

ta problematyka

nie

interesuje. Na zarzut

drugidotyczącysofistyki

(5)

odpowiada,

że nie bierzepieniędzy

za nauczanie. Tę

ostatniąodpowiedź pominę

w niniejszym komentarzu.

Odpowiedź pierwsza wydaje

się oczywista,

choć można

wobec

niej

mieć niejakiewątpliwości.

Przypomnijmy,

sugestie

wczesnych

związ­

kówfilozofa

z teorią przyrody biorą

sięnie tylko

z

karykatury zawartej

w Chmurach, ale

także zPlatońskiego Fedona,

gdzie tenże Sokrates wspo­

mina

o

młodzieńczych zainteresowaniach

tą problematyką

(96a-99d).

Również u Ksenofonta znajdujemy coś

w

rodzaju argumentu

zaistnieniem boga

z porządku

w

świecie,

cooznaczać

może,

podobne zagadnienia

niebyłySokratesowi

całkowicie

obce.

Poza

wszystkim

wydaje

się

mało

prawdopodobne,że

niechętni mu ludzie powoływaliby

się

na coś,

coby

­

łoby

od początku do końca

fikcjąi co każdy

Ateńczyk

mógłby

z

łatwo

­

ścią

zdemaskować

jakoniemający jakichkolwiekpodstaw

w

rzeczywi

­

stości

fałsz. Bardziej prawdopodobne jest, że

wrogowie

Sokratesa powo­

ływali

się

na

coś,cobrzmieć

mogło

chociażbyczęściowo

prawdziwie.

WypowiedźSokratesanieunieważniacałkowicie

tych

świadectw,

jakie mamy u

Arystofanesa,

u

Ksenofonta i

w Fedonie. Zwróćmy

uwagę, iż

filozof dość

ostrożnie

się wypowiada. W

odniesieniu

do Chmur mówi jedynie,

żenie rozumie owych

„głupstw

,

jakiewygaduje jego sceniczna

karykatura (

1

9c4),

co

w żadnym razie

nie

wyklucza

młodzieńczych fascy

­ nacji teoriami

przyrodniczymi.

Podobnie

nie

wyklucza

tego stwierdzenie

emoi touton...

ouden

metestin

(

19c8), które należy

rozumieć nie

ty

le

kom­

pletny brak jakiegokolwiek

kontaktu

z

owymi teoriami,ale raczej

brak jakichkolwiek

wobec nich

zainteresowań

i aspiracji.Świadectwo zatem, jakie

przywołuje polega

na tym,żenigdy na te tematy nie

prowadził

dys

­ put, a więc

nigdyniebyłyone jegoprzedmiotem

dociekań,

w

który

anga

­

żowałby

innych

ludzi.Zteoriami przyrodniczymi

był

chyba jednak obzna-

jomiony, na

co

wskazuje

fragment

26d6-e4, gdzie powołuje

się na

teorie

Anaksagorasa (na które to

teorie

- choć

inne ich

aspekty -

teżpowołuje się

we

wzmiankowanym

fragmencie Fedona). Wszystko to

oczywiście poszlaki,

i

to

raczej wątłe,ale

sądzę,

że

wystarczające do

nadania

wiary­

godności

wnioskowi,że

zamiar przypisania Sokratesowi udziału

w nie

­

bezpiecznych koncepcjachkosmologiczno-teologicznych

miał

pewne podstawyempiryczne,

jakkolwiek

błędnie

i

złośliwiezinterpretowane.

U KsenofontawMemorabiliach

Sokrates

buduje

w

rozmowie

z Ary-

stodemosem coś

w

rodzajukosmologicznego

dowodu

naistnienie boga, mimo

że wcześniej

sam niezbyt

dobrze

wypowiadał się o podejmowaniu

(6)

problemów

kosmologicznych.

Skonstruowanie

takiego

dowodu wyma­

ga

oczywiście pewnego

obycia

w filozofii

przyrody.

Z

tezyo

takim bogu

jakotwórcy porządku

- jak słusznie

podkreśla

rozmówca Sokratesa

- wynikajego

obojętność

nasprawy ludzkie,co

podważałoby

grecki

kult

bogów.

Innymi

słowy,tezata

ilustruje raczej

umysłowość

zainteresowa­

problemamikosmologicznymi, a nie

problemami etycznymi

iantro

­

pologicznymi.

Sokrates jednak

niechce

przyjąć wniosku podważającego

kulty

i

rytuały dowodząc,iż

bóg

jako

twórca porządku „miłuje żywe

isto

­ ty”

,

a

więc

składanie mu ofiar

i modleniesię

do niego

ma sens.

Intelektualnie intencja

Sokratesa jestzrozumiała i czytelna. Można

jednak sobie wyobrazić,

iż jej

odbiór społeczny mógłby być

jednostronny.

Nie byłoby dziwne,

gdyby

niektórzy

odbieraliową

teologiczno-kosmolo- giczną

koncepcję

boga w

izolacjiod

drugiej

częściargumentacji mówią

­

cej o

potrzebie kultu, przez

co otwieraliby pole dopodejrzeń,

zwłaszcza w

przypadku

tych,

którzy

do

podobnych śmiałych

rozważań

nadporząd

­

kiem

świata

nastawieni sąnieprzychylnie.

Sokrates

jawiłbysię

w

ichoczach jako

ten, kto buduje obraz

świata,

w

którym nie ma bogów,a

więc

również niemaichzaangażowania

w

dzieło

sprawiedliwości oraz w

którym

dzia­

łanialudzkich

jednostek

nie

pozbawione by były moralnego

sensu.

Jeśli prawdąjest, że

Sokrates

zajmował się

teoriami

przyrodniczy- miwmłodościi

późniejjezarzucił,towydajesięzrozumiałe,iżw

swo

­ jej obronie poprzestaje wyłącznie na

konstatacji, żenimi

się

niezajmuje i onichnie rozmawia.

Pogląd

pierwszych oskarżycieli jest tym bardziej niesprawiedliwy,

iż Sokrates

zarzucił

owe

teorie

-

o

ile

mamywierzyć Fedonowi-

między

innymi dlatego, żenieniosłyone

żadnego

przekazu moralnego.

Niezależnie więc od tego, czy Sokrates

nigdy nie zajmował siętymi naukami

lub, czy

też

po

młodzieńczej

krótkiej fascynacj

i

zerwał

z

nimi,

wniosek

w

obu

przypadkach jest

praktycznie takisam:wbrew

temu, co twierdzili pierwsi

oskarżyciele,

Sokrates

nie

robi

tego, codo

niego

nie

należy.

Dladowodu

niewinności

powyższe

powinno było

być

wystarczające.

Sokrates iAteńczycy

Najdłuższa

część odpowiedzi pierwszym oskarżycielom

nie

jestjed-

nak

poświęcona bezpośredniej

replicenasformułowane w „zaprzysiężo

­

nym

oświadczeniu”

zarzuty,

ale raczej wyjaśnieniu

powodów,dla

których

(7)

tacy

oskarżyciele

w ogóle się pojawili.

Jeśli bowiem oskarżenia

nie

mają

żadnych

podstaw

-

Sokrates poza

okresemmłodości nie zajmował

się

kosmologią i nie uprawiałsofistyki

- to skąd wzięła

sięniechęć,

której ono było wyrazem?

Gdybyśmy poprzestalitylko na

treści „oświadczenia” i odpowiedzi

nanie,tonarzucałby

się zadziwiający wniosek

o

zasadniczej zgodności

międzySokratesema

jego

pierwszymi oskarżycielami,co

z

kolei upoważ

­ niało do postawienia tezy,

iż oskarżenia były

oparte na

zwykłych

nieporo­

zumieniach. Sokrates

wszak nie

tylko

nie

oddaje

się

kosmologicznym spekulacjom, ale

jegozerwanie

z

młodzieńczymifascynacjami podykto

­ wane

było

podobnymi

obawami, jakie

podnosili wobec

takich

spekulacji

Ateńczycy.

Sokrates

nie tylkonie

uprawia sofistyki, ale -

podobniejak wielu

jego pobratymców-

masofistów

za

intelektualnych

arogantów i de­

moralizatorów. Nic

niestałobynaprzeszkodzie,

gdyby

-mając nawzglę

­ dzie

skuteczność obrony

- filozof

uwydatniłowe

zbieżności opinii, przez

cozyskałby

przychylność

sędziów

i

miałby

szansę zmarginalizowania oskarżycieli

drugich.

Sokrates

jednakniczegotakiegonieuczynił.Niezaznaczył

swoich

zastrzeżeń

wobec

rozważańkosmologiczno-teologicznych,aninie

zdy­

stansował się

od

sofistów,stawiającsię

po stronie

ichateńskich przeciw

­

ników.

Najwidoczniej

Sokratesowi nie chodziło

tutaj o

uzyskanie

werdyktu

uniewinniającego zawszelkącenę,

ale o

wyjaśnienieswojego

stanowi­

ska. Dalsząwięc

część

swojej wypowiedzi

na tematpierwszych

oskarży­

cieli

poświęcił

krytyceAteńczyków,czyli eliminowaniu jakichkolwiek argumentówmogącychsugerowaćwspólnotę

poglądów.

Nie

tylko

więc nie skorzystałz tejokoliczności, jaką

była pewna

zbieżność

ocen kosmo­

logii

oraz sofistyki,nie

tylko

poddał myślenie ateńskie

krytyce, ale

nadto sformułował wobec nichpodobneoskarżenie,

jakie oni

sformułowali prze

­

ciw

niemu

w

„zaprzysiężonym oświadczeniu”.

Starałsię

pokazać, że

to nie

on, ale

Ateńczycy

robią

zamieszanie,

wykraczając

poza swoje

kwali­

fikacjei kompetencje; to

oni wykazują

arogancjęipychę,

rosząc

sobie pretensje

do wiedzy

i umiejętności,jakie nie sąich

udziałem.

Nieznaczy to

wcale, iż Sokrates

od

początku narażałswojeżycieilek

­

ceważył

wymogi obrony.

Bardziejprawdopodobne

wydaje

się,

dosko

­

nale

wiedział,że

przyczyny sporu

międzynim

a

miastemsądalekogłęb

­

sze,niż

to

wynika

z

„zaprzysiężonego

oświadczenia”.

Powołaniesięna zbieżność

sądów odnośnie kosmologii i sofistyki

nie

odniosłoby

najpew

­

(8)

niej skutku,

bo ta zbieżność była

powierzchownawobec zasadniczych różnic.

Jeśli pragnął coś

wyjaśnićAteńczykom,

to

nieteaspektyichnie

­ chęci

wobec

pewnego

typu

rozważań

kosmologiczno-teologicznychoraz wobecsofistyki,

które uważał

za

słuszne, ale odkryć przed nimi

ichwła-

snąspecyfikę

myślenia,

którą uważał

zafundamentalnie

błędną. Dlatego jego wypowiedź wyjaśniająca

źródła

niechęci wobec siebie

przekształcił

w oskarżenie społeczeństwa

ateńskiego

o

notoryczne

przekraczanie gra­

nic

wyznaczonych własną

wiedzą.

Sokrates

niemógł więc powoływaćsięnazbieżność

poglądów

z

Ateń-

czykami,

bo według niego „zaprzysiężone oświadczenie

” nie było

wyra­

zem

przemyśleń,

leczarogancji

zbudowanej

naniewiedzy.Zastrzeżenia

wobec

kosmologiii

sofistyki

niemiały oparcia w namyśle nad

tymi

pro

­

blemami,

a

zgłaszanie tychzastrzeżeń

stanowiło ledwie

sposóbzamasko

­

wania

ignorancji. Sokrates

tutaj

był jednoznaczny:

„Abynie

okazać swo­

jego

zakłopotania

(własną niewiedzą

-

R.L.) mówią to,co

zwykle

opo

­ wiada

sięo

wszystkich

filozofach

-

żebadająrzeczyna niebiei

pod

zie

­

mią, żenie

uznająbogów,

że ze zdania

słabszego

robiąmocniejsze

” (23d4- 7).

Owe

twierdzenia mające wyrażać wątpliwości

wobec

kosmologii

iso

­ fistyki

nie są

więc

tak

naprawdę

twierdzeniamii nie ma

sensu

oceniać ich w

kategoriach

prawdy

lub fałszu,

popierać, modyfikować,

czy z nimi

po

­

lemizować. Nie

kwalifikująsięone

do

takiego

postępowania,

bo

nienale- żądodziedziny

wiedzy,

lecz

zachowań psychologiczno-społecznych. Nie powołał je do

istnienia świadomyprocespoznawczy,

a

więc nie

można

ichtraktować

w

kategoriach

intelektualnych.

Sokrates

od

samegopoczątku swojegowystąpienia

jawi

się

zatem

jakoktoś,

kto

stawia się

wyżej od

społeczeństwaateńskiego, niż jakoobroń

­

ca

próbujący

odeprzeć

zarzut

i wykazać

swoją niewinność.

Topokazuje

wielką

trudnośćtakiego

przeprowadzenia

obrony. Jej powodzenie

zale­

żało

bowiem

nie

od

tego,

czy Sokrates

obaliłby aktoskarżenia,ani

nawet od

tego,

czy

dostarczyłby materialny

dowód

swojej

niewinności. Jeśli oskarżyciele drudzy

byli wtórni

wobec

oskarżycieli

pierwszych

izaich sprawąw

ogóle

się

pojawili, to filozof osiągnąłby

sukces

przed

sądem

dopiero wówczas, gdy

uporałbysię

z

oskarżycielami

pierwszymi.

Wprak

­

tyce

oznaczać to

musiałozrozumienie

przez

Ateńczykówfaktu,

że

rozpo

­ wszechnione wśród

nich sympatiei antypatie nie

wypływająz rozpozna­

nia

rzeczywistości

i dlatego nie majążadnej

wartości.

Abywięc

zwycię­

(9)

żyć

przed

sądem,

Sokrates

musiałby

więc

skłonićAteńczyków

do

zasad

­ niczego zanegowania samooceny

i

samo diagnozy. Ateńczycy

musieliby

więc

nie

tylko

wycofaćformalną skargę

wobec

filozofa, ale

uznać

winę oskarżycieli pierwszych, czylisamych

siebie. To

zaśwydawałosięnie

­

malniemożliwe

do uzyskania.

Postawa

Sokratesa

jestznacząca,

i w świetle

tego,czego

będziemy

dowiadywaćsię

o

nim

w

kolejnychdialogach

- wyjątkowa.

Okazujesię bowiem, iż podstawą

do

refleksji nie

musi

byćlogos,

a więc

sąd,

który

rozpatrujemywkategoriach prawdy

lub fałszu.

W następnych dialogach

Sokrates skupi

swojąuwagęna

szczególnej

formie

takich

sądów,jakimi są

definicje.

Tutaj

jednak perspektywa

definicyjna nie

wystarczy: gdyby

wyrazić poglądypierwszychoskarżycielii Sokratesa natemat kosmolo

­

giii

sofistyki

w formie

sądów,

brzmiałyby one

podobnie.

Okazuje się,

że oprócz treści

sądów

liczy

się

także

postawa umysłowa,

która

owe

sądy

warunkujei wyprzedza.

Nie

wiemy

o

niej

narazie wiele,

poza

tym,

ce­

chuje jąnie

tyle

niewiedza,

ile

nieobecnośćpragnienia

wiedzy.

Jeśli

umy­

słowe nastawienie

jestnieodpowiednie,

jeśli

brak jestchęcirozpoznania rzeczywistości,

sądy wypowiadane

nie

mają

wartości,nawetgdybybyły

­ by to - formalnie rzecz uj

muj ąc

-

sądy

prawdziwe.

Możnazatemdomnie

­ mywać,

celem edukacyjnej

misji

Sokratesa wśród

Ateńczyków

-

tak jakrysuje się

ona w Apologii-

nie byłoskłonienieich

do rozważania

sen

­ su

pojęć ogólnych,lecz

raczej zasadnicza zmiana sposobu myślenia.

Nie

sądy

zatem stająsię

przedmiotem

zainteresowania,

ale

nawyki

i skłonno­

ści,

które wszelki logos wyprzedzają.

(10)

Cytaty

Powiązane dokumenty

Stworzenie na­ rodu odzwierciedla się według Rosenzweiga w jego uwolnieniu widocznym już w celebracji Paschy objawienie dotyczące nadania Dekalogu wspomina­ ne

311—312, tekst oryginalnego testamen­ tu, którego przypomnienie ze względu na jego formę zainteresuje z pew­ nością czytelników

Stąd też, ponieważ trze- ba było wprowadzić tego rodzaju poprawkę, żeby całkowicie odseparować się od plemienia owych ojcobójców i morderców Boga, i ponieważ

Wysi³ek zjednoczenia jednak, dokonuj¹cy siê mimowolnie poza samym czytelnikiem, dotyczy w³aœnie nie owego „my”, które w ustach wypo- wiadaj¹cego (pisz¹cego) zdaje siê

Europa, która staje się sobą poprzez odkrycie człowieka człowiekowi, musi nieustannie wracać do tego doświadczenia, które pozwoliło Sokratesowi dostrzec istotę człowieka

oskarżyciele - R.M.] niejednego z was ju ż jako chłopaka brali do siebie, wmawiali w was i skarżyli na mnie, że jest taki jeden Sokrates, człowiek mądry i na

Bo cóż jest słowem, a co czynem, Bo cóż jest dobro, a co zło, Kiedym się złotym upił winem, A mam kosmatą głowę psa I w głowie zamęt obłąkańczy?. Wy patrzcie, jak

Centrum Pediatrii w sposób absolutnie bezpieczny pracuje Oddziały, Poradnie przyszpitalne, Zakład Diagnostyki Obrazowej. i inne pracownie czekają