• Nie Znaleziono Wyników

L. Domenichi w "Facecjach Polskich" : (Paralele III)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "L. Domenichi w "Facecjach Polskich" : (Paralele III)"

Copied!
12
0
0

Pełen tekst

(1)

Julian Krzyżanowski

L. Domenichi w "Facecjach Polskich"

: (Paralele III)

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 28/1/4, 275-285

(2)

II. MISCELLANEA. 2 7 5

„jedno chcenie rzeczy poczciw ych, „se due insiem e si amano... sem - [jedno n iechcenie rzeczy obrzydłych] pre si quardano dalle disoneste co se “ 2 u obojga będzie“ 1

„ta piękność,... która ani tego [przy- „lasci una sem plice e pura luce równania doszła, jakie jest św iece do a sim ilitudine di quella luce, che si słońca]... jest prosto cień jakiś pięk- sta nella ruota del Sole* s.

n o śc i4

Drobiazgow a analiza porów naw cza wszelkich odchyleń polskiej p arafrazy od ory g inału Castiglionow ego, zestaw ionych z odpow iedniem i m iejscam i w tek sta ch P lato n a i pism ach Fi- cina — pozwoliłaby zapew ne stw ierdzić niejedną jeszcze zbież­ ność i zależność m yśli, poglądów i m otyw ów. Przytoczone tu na ten tem at uwagi w ystarczą chyba, aby przyznać, że D w o ­ rzanin polski je st w naszej k u ltu rze złotego w ieku bardzo w y­ bitnym przejaw em k u ltu Platona, opartym na rozległem s tu ­ djum pokaźnego szeregu platońskich i platonizujących tekstów . W racając zaś do tego, co się powiedziało na w stępie, należy na podstaw ie pow yższych uw ag włączyć D w orzanina naszego do tej drugiej, wyższej sfery hum anizm u, o której pisze Burck- h a rd t w swej m onum entalnej pracy. R o m an Pollak.

L. Domenichi w „Facecjach Polskich“.

(Paralele III)5.

1.

Staropolska lite ra tu ra facecjonistyczna, m ogąca pochlubić się pozycjami takiem i ja k „F raszk i“ Kochanowskiego, jak „Ogród F ra sz e k “ Potockiego, jak zbiory i zbiorki Reja, Szarzyńskiego, Pudłow skiego, K ochow skiego, N aborow skiego i wielu innych, nie doczekała się dotąd w yczerpującego studjum , na jakie w ca­ łej pełni zasługuje. A przecież dziedzina to napraw d ę in te re ­ sująca i dla sw ych w alorów estetycznych i dla swego osobli­ wego znaczenia kulturalnego. Gdzie jak gdzie, ale w fraszkach polskich w ierszow anych i prozaicznych, to w ar przyw oźny, n ie­ jedno kro tn ie ogólno - europejski, otrzym yw ał plom bę czy w prost pieczątkę swojskości, staw ał się w yrobem krajow ym do tego stopnia, iż w tej czy owej anegdocie, praw iącej o dobrze z n a­ nym królu, hetm anie, biskupie, trefnisiu, niepodobna nam bez specjalnych poszukiw ań dostrzec n alotu obcego, jakkolw iek an egdota ta na króla Z ygm unta lub S tańczyka przenosi to, co gdzieindziej do Alfonsa A rragońskiego czy Gonelli przyrosło.

1 Str. 414, w. 7 —8.

2 Cytuję w przekładzie w łoskim tegoż Ficina ed. di R ensi Lanciano, Carabba 1914, str. 23—4.

3 Str. 417, w. 22—24.

4 Ficino Sopra lo Amore, ed. R eusi VI, 17.

(3)

Klasycznym przykładem tych zjaw isk są an egdo ty u G órnic­ kiego rzekom o czy napraw dę k rakow skie o k ró lu Starym i p ier­ ścieniach, o dw orzaninie - czarnoksiężniku, o h etm an ie T arnow ­ skim i gospodyni głuszce, z któ ry ch druga z „Sow izrzała“ się wywodzi, trzecia zaś na odpow iednik w „H ansie C law ercie“ B. K ruegera, „N arren bu chu “ od „D w orzanina“ późniejszym a czer­ piącym ze w spólnego z nim źródła. A negdotę tę, jako w ypa­ dek, któ ry u L ourse’a się m iał w ydarzyć, słyszałem przed paru laty z u st człowieka, k tó ry ze zdziw ieniem dow iedział się, iż jego „kaw ał“ opow iadano sobie u nas już w czasach jagiel­ lońskich.

I w łaśnie ze w zględu na to, że facecja staropolska opero w ała chętnie im ionam i dobrze znanych osobistości, i że prze­ trw ała po dzień dzisiejszy, studjum jej zapow iada niezw ykle in teresu jące rezultaty. W orbitę swych rozw ażań wciąga ono nietylko litera tu rę pisaną, ale rów nież trad y cję u stn ą , co w ięk­ sza, pozwala dotrzeć do tego, co m ożnaby nazw ać atm osferą k u ltu raln ą czy literack ą w. 16 i 17., do tego, co w kołach „do­ brych tow arzyszów “ epoki Rejowskiej, lub w g ronie w esołych sąsiadów Kochowskiego czy Potockiego opow iadano sobie o w ybitnych osobistościach, wokół których krystalizo w ały się przyw ożone z W łoch czy Niemiec h u m orystyczne szczegóły. Jednein słowem studjum o staropolskiej literatu rze facecjoni- stycznej stać się może przepysznym rozdziałem z dziejów da­ w nego obyczaju, ukazującym , w jaki sposób absorbow ał on elem enty obce i przetw arzał je na rodzim e.

Ale chociażby tylko ograniczyć się do dziedziny w yłącznie literackiej, gra tutaj w arta je st świecy, w szak w śród fraszkopi­ sów spotykam y nazw iska najw iększych lum inarzy, Rejów, Ko­ chanow skich, Potockich, przyczem fraszki, figliki, facecje, apoftegm aty należą niejed no k rotnie do najlepszych ich utw o­ rów. Odpowiedź na pytanie, co przejęli oni od obcych i co z tego zrobili, decyduje n iejednokrotnie o ich oryginalności, u kazuje ich fizjognom ję pisarsk ą, określa ich pozycję w roz­ woju piśm iennictw a polskiego. Racje te są tak jasne i oczy­ w iste. że tru d n o o nich mówić bez obawy praw ien ia kom una­ łów, a jednak przem ilczeć ich niepodobna, dziedzina bowiem studjów n ad facecją staropolską od lat leży odłogiem .

2.

Refleksje te uporczyw ie n arzu cają się zarów no przy lek­ tu rz e „D w orzanina“ jak — i to w stopniu jeszcze w yższym — p rzy czytaniu najdaw niejszych, obok G órnickiego, prozaicznych „Facecyj P olskich“. Spory ten tomik, w ielokrotnie tłoczony w ciągu w. XVII i XVIII przed ru ko w ał z najw cześniejszej za­ chow anej edycji z r. 1624 A. B rückner, p rze d ru k ten jednak, obfitujący w n ieu su nięte przez wydaw cę błędy, rychło został

(4)

11. MISCELLANEA. 2 7 7

w yczerpany, czem może tłum aczy się okoliczność, że jego po­ jaw ienie się nie ożywiło zainteresow ania się fraszkopisarstw em staropolskiem '. Co osobliwsza, naw et o sam ych „Facecjach polskich" wiemy dzisiaj niew iele więcej ponad to, co w ydaw ca o nich przed laty trzy dziestu powiedział, nie znam y więc ani 1° daty zaginionego w ydania pierw szego, ani 2° autorstw a, ani 3° źródeł, ani 4° sto su nk u do innych zbiorów fraszek czasów jagiellońskich i późniejszych, ani w reszcie 5° walorów estetycz­ nych rozpatryw anego dziełka. Oczywiście, o każdem z tych za­ gadnień pisano cośkolw iek, do w yczerpującego ich jed n ak wy­ św ietlenia bardzo jeszcze daleko. O dsyłając czytelnika do s ta ­ rannej bibljografji tej spraw y w książce K. Badeckiego % za­ znaczyć m uszę, że w n o tatce obecnej nie chodzi mi o roztrzą­ sanie w szystkich pięciu w ym ienionych problem ów , pragnę w niej natom iast zająć się tylko częścią trzeciego z nich, kwe- stją źródeł, przyczem z konieczności w ypadnie potrącić rów nież 0 w alory „F acecy j“ arty sty czn e.

Źródła „Facecyj“ z resztą są lepiej znane aniżeli zagadnie­ nia ościenne. Zajął się niem i, z racji p okrew ieństw a tem atycz­ nego „Facecyj“ z „F iglikam i“ Reja J. Chrzanow ski i w ykazał, iż kilkadziesiąt pozycyj naszego zbioru poszło z ulubionych w w. XVI dzieł Poggia, Bebela, G asta i H ulsb u sch a8. W yw ody te zaakceptow ał B rückner, zaznaczając we w stępie do p rze­ druku, iż około 80 facecyj a u to r ich p rzejął z G asta „Convi­ valium serm onum lib e r“ (1543), około 40 z H ulsbuscha „Silva serm onum iucundissim orum “ (1568), 10 z „D ekam eronu“, kilka w reszcie z „D irectorium vitae h u m an a e “ J a n a z Kapri. Nie zdając sobie jeszcze podów czas spraw y z tego, że „Facecje“ pow stały w siódm em dziesięcioleciu w. XVI, odwołał się nadto do zbiorków takich, jak F rischlina „Facetiae selectio res“ (1602) 1 Som m era „Em plastrum C ornelianum “ (1609). Jeśli do tego dodać pokrew ieństw o dw u facecyj (Nr. 30 i 39) z analogicznem i anegdotam i w „D w orzaninie“, oto będzie w szystko, co o ge- nealogji „Facecyj Polskich “ wiemy. Na podstaw ie tych ze sta ­ wień u ta rł się pogląd, ostatnio sform ułow any w B rücknera „Dziejach k u ltu ry p o lsk iej“, że zbiorek nasz je st produktem

1 Facecje Polskie z roku 1624. Wydał A. Briickner, BPP. Nr. 41, Kra­ ków 1903. W ydawca zachow ał błędy pierwodruku, nie ostrzegłszy czytelnika o trudnościach, które tekst nastręcza. Najwięcej zawiera ich Nr. 2, jak w i­ dać z przytoczonego dalej tekstu, w którym niezbędne uzupełnienia ujmuję w klamry. Zdanie na str. 40 pow inno brzmieć „o zakład idzie... kto kogo (Br: go) nie ścignie“ ; na str, 49, żołądek żyw ność u w a rzy (nie: u w a ży); str. 61. „quaestus szkarady“ (nie s z a r a d y ); str. 110 „nie leczysz“ (nie u le­ c z y s z ); str. 120 „mędrszabyś ty nad (nie: na) tego pana b yła“ ; str. 133 ow a (n ie: owi) w oleli szw ankow ać“ ; str. 185 „zje kusik“ (nie kucik, co w y ­ dawca podaje jako kocik), itd.

3 Literatura m ieszczańska, Lwów 1925, str. 97— 118.

3 Facecje Mikołaja Reja (odb. z Rozpr. A. ü ., Wydz. filol. XXIII), Kraków 1894.

(5)

lite ra tu ry niem iecko -łaciń sk iej, n a g ru n t polski w epoce jagiel­ lońskiej przeszczepionym . By rzecz całą w yśw ietlić, trz e b ab y napisać o niej osobne, i to spore, studjum o parte n a znajo­ m ości dziejów facecji łacińskiej w epoce re n e s a n s u 1 już teraz jed n a k pogląd u ta rty m ożna znacznie zm odyfikować.

Przy innej m ianow icie sposobności w ykazałem , że 14 fa- cecyj pochodzi z „D ekam eronu“, przyczem ze sposobu spol­ szczenia now el Boccaccia widać, iż Anonim, jak a u to ra będę nazyw ał, znać je m usiał w o ry g in a le 8. Ale to bynajm niej nie w szystko, już bowiem pobieżne p rzejrzenie jego dzieła dowodzi, że z językiem w łoskim i życiem w łoskiem b y ł on spoufalony. W tekście tedy „F acecyj“ spoty ka się w yrażen ia w łoskie w ro­ dzaju „kazał ono dziecię alikanto ( a l i ’ i n c a n t o , z licytacji), jako W łoszy zowią, p rzed ać“ (str. 104), im iona w łoskie (w fa­

cecji o „potestacie“ (podesta) i m adonnie Biance, str. 127), dziwiącą wydaw cę (str. 13) w zm iankę o Sannazaro, facecje w reszcie o Polakach we W łoszech, k u zdum ieniu uczonych lekarzy zdrow iejących od grochu (str. 113) itd. itd. Na szcze­ góły te dotychczasow i badacze źródeł „Facecyj“ nie zwrócili uwagi, opierając się zaś głów nie n a m aterjałach, zebranych przez H. O sterley’a (w cennych przypisach do „G esta Rom a­ n o ru m “, do Paulego „Schim pf un d E rn s t“ i K irchhofa „W en- d u n m u th “), który zbiorów w łoskich dziw nym trafem nie w y­ zyskał, przeoczyli fakt, iż „F acecje“ zw iązane są z literatu rą w łoską silniej, niżby się to mogło wydaw ać.

W iązadeł ty ch prócz „D ekam eronu“ było kilka — jednem u z nich przyjrzeć się w arto nieco uw ażniej.

3.

Je st niem oczywiście Dom enichi. N azw isko tego dw orza­ nina M edyceuszów i Gonzagów (1515—1564) spotyka się nie­ kiedy w historjach litera tu ry włoskiej, po bliższe jednak o niir. wiadomości sięgnąć należy do Tiraboschiego lub specjalnych bibljografij now elistyki włoskiej. Pierw szy praw i o zdum iew a­ jącej płodności Dom enichiego jako tłum acza pisarzy antycznych i renesansow ych (Ksenofont, Polybios, Paw eł D iakon, Lukian, Boecjusz, św. A ugustyn, Grovio, A lberti etc. etc.), z drugich przekonać się m ożna o niesłychanej popularności Domenichiego jako autora fa c e c y j3. Pojaw iły się one w r. 1548 jako Facetie

1 Por. K. Votiert: Zur G eschichte der lateinischen Facetiensam m lungei des XV u. XVI Jahrhrds. (Palaestra 113), Berlin 1912.

2 „Pogłosy Dekam eronu“ (w książce zbiorowej: Szym onow icz i jeg» czasy, Zamość 1929.).

3 T i r a b o s c h i ; Storia del la letteratura, V enezia 18242, VII. 4. pp. 1397—1404. — G. Passano: I novellier! italiani in prosa... Torino 18722, 1 245.39. — Ostatniemi czasy pojaw iły się : A. W esselsky: Italienischer Volks und Narrenwitz. Fazetien und Schw änke aus 3 Jahrhunderten, München 1912;

(6)

II. MISCELLANEA.

279

e t m o tti arguti d i alcuni eccelientissim i ingegni et nobilissim i signori i, od d aty tej począw szy, pojaw iały się co lat parę, n ieraz w tym sam ym roku kilkakrotnie, aż do końca stulecia a n aw et i dalej (1550, 1562, 1563, 1564, 1565, 1574, 1584, 1588, 1593, 1599, 1609 itd.), przyczem już w r. 1566 doczekały się, w L yonie, w ydania fran cu sk o -w ło sk ieg o . Po śm ierci a u to ra p rzed ru k am i zajm ow ał się Tom aso Porcacchi, obok zaś prze­ druków całego dzieła pojaw iały się rów nocześnie w ybory, obej­ m ujące po kilkadziesiąt fraszek.

Dom enichi, który nadm iernem poszanow aniem w łasności literackiej nie grzeszył (prow adził o to głośny spór z Donim), przyznał się już w w ydaniu pierw szem , iż dzieło swe oparł na rękopiśm iennej kollekcji, otrzym anej od przyjaciela florenckiego (zapew ne chodzi tu o „codice M agliabechiano“, znany Castiglio- nowi, dru k iem ogłoszony w „Scelta di Curiosità L e tte ra rie “1 Nr. 138), uzupełnił ją zaś „eon alcune facetie p arte p er me raccolte da diversi autori, et parte udite da alcuni amici m iei“. Owi „diversi a u to ri“, to facecjoniści łacińscy, Poggio, Bebel, G ast i w ielu innych, dzięki czem u facecja niem iecka, między innem i sow izrzalska, zdobyły we W łoszech praw o obyw atelstw a.

Z biegiem lat skrom na edycja z r. 1548 poczęła rozrastać się stopniow o i nieco przekształcać zew nętrznie. Autor, który przek ład Kalwina odpokutow ał zatargiem z św. inkw izycją i w ięzieniem , odrzucił, jak się zdaje, facecje o zabarw ieniu antykościelnem , dodając wzam ian nowe, mniej podejrzane. W r. 1564 zbiór w zrósł o now ą księgę siódm ą, n astęp n ie o zbiór facecyj Porcacchiego. O m etam orfozach tych zresztą, jakkolw iek nie są one, jak się okaże, obojętne z punktu w idzenia „Face- cyj po lsk ich “, nic bliższego pew iedzieć nie um iem, za punk t w yjścia obieram jedynie dostępny mi pękaty tom ik o czterystu przeszło stronicach, dość niedbale tłoczony. „In Fano, appresso P ietro F arri, 1593“, obejm ujący kilka tysięcy przeróżnych fa­ cecyj, żartów , krótkich now elek itp. Nosi on długi ty tu ł: „F a ­ cetie, m otti et burle de diversi signori et perso ne private. Racolte per M. Lodovico Domenichi. Con u na nuova aggiunta di Motti, racolti da M. Tom aso Percacchi“...

Po przejrzeniu owego tom u okazało się, iż zaw iera on 38 facecyj, zgodnych z w ersją polską. Są to :

tom ik w serji “Classici del ridere“, w reszcie E. Storera: The Facetiae of Poggio and Other M edieval Story - tellers, London, R outledge. Z w ydaw nictw tych tylko ostatnie było mi dostępne.

Przy sposobności m iło mi w yrazić serdeczną w dzięczność PP. Dr. W. Borowem u, Dr. M. Brahm erow i i X. Dr. L. Zalew skiem u. Gdy ostatni uży­ czył m i ze sw ych cennych zbiorów egzemplarza „Facecyj“ D om enichiego, dwaj pierw si dostarczyli mi, z Londynu i Rzymu, cennych inform асу j biblio­ graficznych, o które zdała od ośrodków pracy naukowej niesłychanie trudno.

(7)

Nr. 2. Jakich ludzi na św iecie najwięcej Dom pp. 92

11. 0 żydzie, co czekał ogolenia brody 47

16. 0 żaku co kaszę zjadł 307 » 20. Który członek u człow ieka najzacniejszy 44

27. Fortel na złą żonę 165

Я 34. Łakomca oszukanie 112

45. 0 dwu w ędrow nych W łochach 45

n 47. Złej żen ie pokuta 47

49. 0 w eneckim książęciu 266

50. Na chełpliw ego 176

11 52. 0 astrologach 257

63. Co opończe pożyczał 184

68. 0 Sokratesie 90

11 69. 0 Stańczyku co przed pannami plugaw ie rzekł 89 11 73. 0 złodzieju co w lazł do pijanice 59 » 74. 0 dwu co się na rękę w yzw ali 418 75. 0 ziem ianinie co króla prosił o starostw o 76 11 76. 0 niezgodzie piękny przykład 402 77. 0 babie co na pana złego Boga prosiła ?

11 79. Żona kłopot 33

11 81. 0 prokuratorze co m nichem został 98 я 84. 0 Hiszpanie co się do dziecięcia przyznać nie chciał 183 11 86. 0 Polaku co się w okręcie wiózł 85 >1 88. 0 studencie co m nichem został 28 11 92. Na m edyka nieuczonego 152 » 108. Co wzrok nalepiej naprawia 83 11 114. 0 złodziejach co kram w yłupili 177 >1 122. 0 Włochu bezpiecznym 268

124. 0 dwu profesorach 421

V 127. 0 jednym co przedeń kości nakładziono 103 » 132. 0 jednym co stękał 76 11 133. Która kupią nacięższa 54

139. Co żony przeciw w odzie szukał 54

141. Jako żona męża w pole w yw iodła 107

151. 0 paniej co na odpust chodziła 228 я 163. Co w ilka ożenić radził 163 11 168. 0 błaźnie co za piecem spał 173 11 177 0 błaźnie co opatow i dał w gębę 286

4.

W w ykazie tym podałem te w szystkie facecje ze zbioru naszego anonim a, k tórych pierw ow zory d ały się odnaleźć w Do- m enichim . Obecnie rzecz całą należy nieco sprecyzow ać, biorąc pod uw agę z jednej stro n y to, co wyżej powiedziałem o hi- storji w zrostu kolekcji włoskiej, z drugiej zaś pew ne podsta­ wowe cechy facecji jako rodzaju literackiego.

Pom ieściłem ted y tu taj facecję Nr. 77, jakkolw iek odpo­ w iednika włoskiego w edycji z r. 1593 nie odnalazłem , dlatego że przekład jej z Dom enichiego w ydrukow ał Storer, z w ydania r. 1562 m nie niedostępnego. Praw dopodobnie je st to jedna z pozycyj, k tó re figurują nie we w szystkich przedruk ach. Fa- cecja ta, iak wiadomo, należy do k ręg u anegdot bardzo popu­ larn y ch w średniow ieczu; wywodzi się ona z V aleriusa Maxi- m usa (6. 2. extr. 2) a pow tarza we w szystkich zbiorach „przy­

(8)

Π. MISCELLANEA. 281

k ład ó w “ średniow iecznych, w „G esta R om anorum “ (с. 53), u W incentego z B eauvais itd. itd. To sam o zaś da się pow ie­ dzieć o facecjach 73, 133, 139 i paru innych, należących do żelaznego re p e rtu a ru „przykładów “, cytow anych z u po d o b a­ niem przez kaznodziejów średniow iecznych, od czasów zaś Poggia czy Bebela pow tarzanych przez w szystkich faeecjo- nistów . Poniew aż, jak w spom niałem , Dom enichi bez cerem onji czerpał ze zbiorów sw ych poprzedników , tłum acząc ich do­ słow nie, A nonim zaś polski częściej sw obodnie parafrazow ał lub przerab iał niż tłum aczył, stąd w w ypadkach przytoczonych i in nych niepodobna rozstrzygnąć, czy w ersja jego idzie za tekstem w łoskim czy łacińskim .

Zjawisko to m ożna zilustrow ać dow olną ilością p rzy k ła­ dów. Prof. B rückner przytoczył jako pierw ow zór, z którego facecja 16 została „dosłow nie p rzetłu m aczo n a“, h istoryjkę Som ­ m era “v on einem d er dem Kind das Musz g efressen “. Pom i­ ja ją c już to, że zbiór Som m era pojaw ił się dopiero w r. 1609,

z poglądem tym trudno się zgodzić poprostu dlatego, że facecję 0 żebraku, poryw ającym k aszę z rąk karm iącej k ap ry śne dziecko w ieśniaczki, m a rów nież Dom enichi, przyczem w ersje w łoska 1 niem iecka pok ry w ają się z sobą dosłow nie, polska zaś od obydw u się różni b rak iem inscenizacji, opisu podróży przez wieś, gdzie d an y w ypadek zaszedł. Przypuszczam zresztą, że Niemiec przełożył tu W łocha, tylko D om enichi bowiem opo­ w iada, iż facecję zawdzięcza Pontanow i, k tó ry był św iadkiem zdarzenia. To sam o dotyczy facecji 34, w w ersjach identycz­ nych pojaw iającej się u Dom enichiego i H ulsbuscha, u których sp ry tn y o szust podrzuca liczm any n a jarm ark u frankfurckim , od oszukanego zaś kupca uw alnia się pogróżką, że zwróci się do sędziego, gdy Polak obydw a te szczegóły pomija. „Silva serm on u m “ H ulsbuscha w yszła drukiem dopiero w r. 1568, nie um iem więc powiedzieć, czy d aną facecję włączono do zb ioru D om enichiego po tej dacie, czy też odw rotnie Niemiec zapożyczył ją u W łocha, czy w reszcie obaj czerpali z trzeciego, w spólnego źródła. Problem to zresztą z p u n k tu widzenia „Fa- ■cecyj polskich“ dość obojętny, przecież anonim był oczytany rów nie dobrze w Dom enichim jak niem ieckich latynistach, czer­ pał z zasobu ogólnej hum anistycznej lite ra tu ry hum orystycznej, związanie więc jego facecyj z Dom enichim je st wciągnięciem ich do sy stem aty k i całego danego rodzaju literackiego.

I z tego w łaśnie w zględu nie w ahałem się pomieścić w w ykazie facecji 92 „Na m edyka nieuczonego“, w spólnej Gastowi i Dom enichi emu, jakkolw iek w ersja polska, gdzie zło­ śliw ą odpraw ę daje lekarzow i P au san ias, idzie za G astem , u W łocha bowiem m owa o Ser A ntonio Cam bia. Inna n a to ­ m iast facecja 108, „Co w zrok nalepiej n a p ra w ia “, znana zre­ sztą z Potockiego (Jovial. 1.204 „N ajw iększy boi z oczu za­ zdrość“), której źródło u n as widziano, jak wyżej w spom niałem ,

(9)

w zbiorze G asta, idzie w yraźnie za Dom enichim, k tó ry za Pon- tan e m koncept o zazdrości oczy leczącej w kłada w u s ta San- n azara.

5.

Zkolei zająć się trzeb a u staleniem sto su n ku A nonim a do Dom enichiego w zakresie facecyj, k tó rych w łoskie pochodzenie nie n asu w a żadnych wątpliwości. Porów nań szczegółow ych nie będę tu przeprow adzał, zrobić je w ypadnie w osobnem stu ­ djum o „Facecjach P o lskich“, system atycznie analizującem w szystkie ich źródła, ograniczę się n atom iast do p a ru w yp ad ­ ków typow ych, ukazujących m etodę adaptacji pom ysłów wło­ skich przez anonim a.

Facecja tedy 122, „O W łochu bezpiecznym “ je st niem al dosłow nym przekładem z Dom enichiego :

W łoch jeden, będąc potestatem w Luce, w ziął był przez listy znajo­ m ość z jedną panią, która m ieszkała w Pizie. Zwano ją madona Bianka. D okończyw szy urzędu sw ego, jechał tam tędy, aby ją w idział. Idąc do jej kom naty, a był w zrostu w ysokiego, zabił się w łeb o podwoj. Rzekszy „dobry dzień “, jako W łoch przes- pieczny, pyta onej paniej: „Co się to dzieje, madona Bianka, że inszy zabijają się w ogon a ja w g ło w ę ? “ Na jego tak niebaczne pytanie rzekła: „D awno to jest: „Kto ma rogi, prę­ dzej się w nie zabije niźli w ogon “. Oddała mu a skrycie. A bow iem śnadź W łoszy beko kornuto zowią, który ma uxorem nobile scortum.

M. Arrigo Mainardi Podesta di Luc­ ca hauea per lettere contratta am i­ citia con Madonna Bianca, che rise- dena a Pisa e finito l ’ufficio, andando a vederla, et entrando in camera (perche era huomo grande), percos- sa col capo nel cardine del uscio. Et entrö dentro, dicendo: „la ben trouata; gli altri ci soglion percuo- tere la coda; e io ci ho percosso il capo; ehe vuol dire, M adonna B ianca“. R ispose : perche chi ha le com a piu facilm ente percuote con esse, ehe con la coda. (Tanto fu piu savia la donna, quanto il giu d ice fu m anco discretto). p. 268.

F acecja n astęp n a, 124, „O dw u profeso rach“ przedstaw ia się nieco gorzej, niew iadom o dlaczego, czy że tłum acz tek stu w łoskiego nie zrozum iał, czy że w edycji z r. 1624 te k s t polski w ydrukow ano z błędam i. Tak czy inaczej, sen su n ab iera ona dopiero w zestaw ieniu z o ryg in ałem :

Trafiło się w Padwi na dysputa- cyej, że się dwa filozofow ie zacni za­ m ów ili. Jeden rozgniew aw szy się rze­ cze: „Milcz“, fuknie, aza ja n ie w iem , że tw ój ojciec b ył zęb a ty ? “ In res­ ponsione zaraz ex im proviso oddał m u oboje, i to, co go m ikstatnikiem nazw ał, i to, co m ularskim synem . R zecze: „Prawda! żaden tego lepiej n ie m oże w iedzieć, jako tw ój ociec, bo w apno u m ego ojca m ieszał i ce­ głę na grzbiecie nosząc, jako osieł, m em u ojcu podaw ał“. Tak to bywa : w et za w et.

Il m edesim o Tosetto diede un altra uolta un risposta al Medico Zerboico, ilquale era sdegnato, percioche dicen- dogli il Zerbo. „Taci facchino, non so io, che tuo padre fu m uratore?“ Egli prontam ente subito rispose: „N iun’ altro te lo puo hauer detto, che tu o padre, ilquale portaua la calcina e t le pietre al mio.

(10)

II. MISCELLANEA. 2 8 3

W obydw u przytoczonych facecjach anonim zachow ał ko­ lo ryt włoski, odrazu zdradzający ich pochodzenie. Inne spolo­ nizow ał częściow o lub n aw et całkowicie. W pierw szych, przez sk o ntrasto w anie W łochów i Polaków, co w dawne] facecjoni- styce dość pospolite, udało mu się osiągnąć naw et w cale p o ­ m ysłow e efekty kom iczne. Tak więc w facecji 20 „K tóry członek u człow ieka n a z ac n iejsz y “, pow tórzonej przez Potockiego (Jov. II. 37) d y sk u sję n a tem a t tw arz czy nie - tw arz, u D om enichiego p. 44) toczącą się w kółku literackiem , rozdzielił m iędzy dw u błaznów W łocha G uzm ana i Polaka W ojtaszka, każąc być górą tem u ostatn iem u . P odobnie w facecji 74 „O dw u co się n a ręk ę w yzw ali“ przeniósł pojedynek w enecki dw u W łochów na W łocha i P o la k a; Polak zw yciężył, spóźniw szy się bow iem ośw iadczył, iż pakow ał rzeczy, by po zabiciu przeciw nika ujść coprędzej, czem przeciw nika tego zastraszy ł i zm usił do zgody.

W facecjach znowuż spolonizow anych Anonim przem ilczał cechy obce, dane zaś koncepty p rzypisał znanym lub niezn a­ nym osobistościom polskim . Tak więc Stańczykow i (fac. 69) kazał się ekskuzow ać, gdy coś „przed pannam i plugaw ie rz e k ł“, że jeśli to panny, to go nie zrozum iały, jeśli zaś zrozum iały, to nie są pannam i, więc niem a o co spraw y wszczynać. Gdzie­ indziej (fac. 75) an eg d otę o Ludw iku XI i szlachcicu fran cu­ skim przeniósł n a te re n rodzim y, każąc ziem ianinowi prosić bezim iennego króla o starostw o. W śród facecyj tego pokroju najciekaw sza je s t niew ątpliw ie 151 „O paniej co na o d p u st chodziła“, rzecz o zacięciu zdecydow anie now elistycznem , jak niem al w szystkje inne pozycje tra k ta tu o „chytrościach nie­ w ieścich“, obficie zasilonego „D ekam eronem “. M ieszczka k ra ­ kow ska, pilnow ana przez m ęża a zakochana w studencie, po­ leca listem kochankow i, by przekupił n a K aźm ierzu szy n karkę Janasow ą. Gdy pani pójdzie na o dpust do św. Jak u b a, Jan a- sowa ma ją niby przypadkiem oblać i pod pozorem w yschnię­ cia ułatw ić jej schadzkę. Podstęp udaje się, pani posyła tow a­ rzyszącą jej św iek rę po now ą suknię, sam a zaś zabaw ia się z am antem . U D om enichiego, który now elką tą otw orzył księgę p iątą sw ych „F acezie“, rzecz dzieje się w Rzym ie, w czasie w ędrów ki zakochanej dam y na odpust do św. Ja n a L a tera ń ­ skiego („finse la g iovane donna di volere an d are p e r 1’indul- gentia San Giovanni L a tera n n o “) i ma ten sam przebieg. W o­ bec tego odpada przypuszczenie, jak ob y now elka polska była rozszerzoną facecją Som m era („von W eiber list“), tem bardziej, że w facecji niem ieckiej ch y tra niew iasta w pada w błoto przed domem, gdzie czeka ją kochanek.

Jednej jeszcze pow iastce A nonim a poświęcić należy chw ilę uwagi, dowodowi, iż n a świecie je st najw ięcej lekarzy, zrosła się ona bowiem u n as trad y cy jnie ze Stańczykiem , nadto zaś tek st jej w „Facecjach Polsk ich “, haniebnie zresztą zepsuty, nasuw a pew ne w nioski o pow staniu zbiorku. Pow iastka ta

(11)

opiera się na sły nn y m kaw ale błazna Gonelli, w ypłataneg o księciu Mikołajowi d’Este. U D om enichiego książę zw raca się do Gonelli z zapytaniem bez żadnych uprzednich przygotow ań : „II G onella molto piacevole et m odesto buffone a i suoi tem pi essen d o u na volta dom andato dal M archese Ni colo di F e r ra r a “... (p. 92), w „Facecjach Polskich“ natom iast opow iadanie rozpo­ czyna się od dyskusji przy stole, przyczem S tańczyk w y stęp u je w roli arbitra. Szczegół to o ty le zastanaw iający, że inn e r e ­ dakcje „Gonelli“ rozpoczynają się w ten sam sposób:

U pana jednego trafiła się przy sto le gadka, jakiego rzemiosła [ludzi] na św iecie nawięcej. Powiada każdy sw e, jedni szew ców , drudzy k raw ­ ców etc. [Widząc Stańczyk], że się zgodzić n ie mogą, [rzecze]: P anow ie, w szyscyście n ie zgadli, lekarzow na św iecie naw ięcej.

Alla ta vola del Duca una mattina si disputava, di quai sorte artefici о quai professione fusse m aggior numero in Ferrara. E dicendosi da diversi diverse cose, il Duca dom an­ do il G onella délia sua openione. Et egli rispose: d e’ m edici è m aggior numero.

T ek st włoski przytoczyłem tutaj w edług zbioru, obejm u ­ jącego kaw ały Gonelli, P iov an e Arlotto, Barlacchii, oraz w ybór facecyj Dom enichiego (Sceltà di Facetie, Motti, Burle et Buffo- nerie del Piovane A rlotto et A ltri Autori, V enezia, D. F arri, 1594, p. 53); n asuw a on uzasad n io n e przypuszczenie, iż anonim mógł posługiw ać się nie facecjam i D om enichiego lecz w łaśnie tego rodzaju zbiorem , w k tó ry m i Dom enichiego nie brakow ało. W spom niane wyżej trudności w zdobyciu odpow iedniego ma- te rja łu włoskiego nie pozw alają mi hipotezy tej bliżej uzasadnić.

6.

Zajm ując się jednem ty lk o ze źródeł „Facecyj Polskich“, niepodobna z rozpatrzo n y ch tu faktów w yciągać wniosków o ich w artości estetycznej, zb y t łatw o bowiem m ożna zboczyć na m anow ce fałszyw ych uogólnień. Rów nocześnie jednak nie- sposób przem ilczeć p aru spostrzeżeń , k tó re się przy ro z p a try ­ w aniu sto su n k u Anonim a do D om enichiego n asuw ają, poprostu dlatego, iż są one ściśle z tym w łaśnie a nie innym m aterja- łem związane. I tak widać w yraźnie, iż Anonim , jakkolw iek z włoszczyzną nieźle o trzask an y , tu i ow dzie nie może sobie dać rad y z jej finezjam i, te czy owe w yrazy lub w yrażenia przekręca, od szczegółów lokalnych stroni, nazw iska pomija, chodzi mu o uchw ycenie podstaw ow ego k o n cep tu facecji, nie o jej precyzję. W idać to zarów no w facecjach przytoczonych, ja k i w innych, takich jak 49 „O weneckim k siążęciu “, gdzie w w ersji polskiej ulotniło się nietylko im ię doży, L eonarda Loredano, ale rów nież całe tło h istoryczne pow iastki. Anonim, praw dopodobnie żak czy b ak ałarz krakow ski, nie potrafi się uporać z subtelnościam i jęz y k a filozoficznego, stąd w fac. 52 cały w ykład o dw uznaczności prognostyków astrologicznych

(12)

II. MISCELLANEA. 285

odtw arza w term inologji łacińskiej. Mimo tych defektów , je st on p ierw szo rzęd n ym m ajstrem swego rzem iosła, z m aterjału obranego um ie w ydobyć przep y szn e efekty, zgodne z c h a ra k ­ terem ro dzaju literackiego, k tó ry upraw ia, a więc ru b aszn ej facecji. Opow iada żywo i barw nie, posługując się dosadnem i zw rotam i języ k a codziennego, podkreślając te nie inne szcze­ góły rym am i, i n arab iając przysłow iam i. „Bies tam nie dow ie­ dzie, gdzie b aba dojedzie“, „Kto lepiej sm aruje, tem u nie sk rz y p i“, „Czego oczy nie widzą, tego sercu nie ż a l“, to tylk o drobne próbki bogactw a parem jograficznego, które całem u zbiorkow i n ad aje sw oisty ch arak ter. T ekstem w łoskim nie k rę ­ puje się zw ykle, zam iast zw ięzłych, rzeczow ych określeń Do­ m enichiego, daje — folgując sw adzie — w ulgarne ale w yra­ ziste pow iedzenia w łasne. Gdy Dom enichi, nie odznaczający się zre sz tą obcą facecji w ytw ornością, pop rostu stw ierdza, iż pew na k o b ieta popełniła cudzołóstw o i urodziła dziecko („una donna di poco h o n esta vita, hauendo hauuto un figliuolo d ’ a d u lte rio “, p. 107), Anonim to ujm uje w sposób n astęp u jący : „N iew iasta, m ęża m ając, dała się innem u obłapić, że z tego obłapienia u ró sł boi [wol ?], nie w łożyłby go we trzy lata na n ie c k i“ (Nr. 141). G dzieindziej (fac. 88), przenosząc żakow ską facecję z Bolonji do K rakow a, dodaje od siebie znany k aw ał żakowski, gdy sy n h u laka prostakow i ojcu przekłada, że na „com putatis com putandis straw ił tysiąc zło ty ch“. Gdzieindziej w reszcie u w agę D om enichiego, iż lek arstw em na upór niew ieści kij niekiedy byw a, zastęp u je dobitnym dw uw ierszem :

Gdzie fartuszek płochy, Tam trzeba kijochy (str. 79).

W szystkie te elem enty jęz y k o w o -sty lo w e godzą się d o ­ skonale z fryw o lną zazwyczaj treścią facecyj i z rodzim em , w skutek spolonizow ania, ich zabarw ieniem . Ogólna jed n ak cha­ ra k te ry s ty k a arty sty cznej fizjognomji „Facecyj P olsk ich “ będzie możliwa dopiero po dokładnem u sta le n iu ich źródeł, co — jak to już poprzednio zaznaczyłem — w ym aga osobnego s tu ­ djum. Tutaj chodzi mi o coś innego, o stw ierdzenie, że p rze­ szło czw arta część zbiorku pochodzi z hum anistycznej lite ra ­ tu ry włoskiej (liczę razem Dom enichiego i Boccaccia), że więc „Facecje P o lsk ie“ zaw dzięczają w znacznej m ierze pow stan ie swe tej fali, k tó ra przy nio sła do Polski „D w orzanina“, „E qua- n u s a “ i „O rlanda Szalonego“. J. K izyża n o w ski.

Na m arginesie artykułu „Mickiewicz a wolnomularstwo“ 1.

Lata m łodzieńcze A. Mickiewicza m ijają w atm osferze, przesyconej hasłam i i ideam i m asońskiem i. Ow iew ają go swem

S t a n i s ł a w M ałachow ski-Ł em picki, M ickiewicz a w olnom ularstw o. Ruch literacki, Nr. 7, w rzesień 1930.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Changes in the clinical characteristics of women with gestational diabetes mellitus —.. a retrospective decade-long single

Jednocześnie wykazano, że w kiełkach fasoli mung zawartość fenoli wzrastała w czasie kiełkowania z równocze- snym wzrostem zdolności wygaszania rodników [47]..

Głównym instrumentem prawnym ochrony krajobrazów szczególnie cennych przyrodniczo jest tworzenie obszarów i obiektów chronionych na mocy ustawy o ochronie przyrody z 2004

Nie chcąc rozwodzić się nad wielokrotnie omawianym pojęciem „litur- gii”, można ograniczyć się tylko do ważnego dla niniejszego opracowania, stwierdzenia, że liturgia

I ostatecznie, co najbardziej interesujące – z jednej strony możliwość przybliżenia ponownego referendum niepodległościowego nie spowodowa- ła zmiany postawy partii wobec

Witold Sobczak también pone el foco en el sistema verbal español al exponer los cambios producidos entre las formas de posterioridad en el español peninsular y el mexicano en

Ta forma presji na Ukrainę, a także państwa Unii Europejskiej i NATO, sprowadzała się głównie do groźby użycia siły, wpływanie na postrzeganie zamiarów rosyjskich oraz

Wykonano metodą ciągłą badania wpływu temperatury w zakresie 250–600ºC na procesy utleniania następujących substratów: roztworu wodnego wodzianu chloralu o stężeniu