Anna Wierzbicka
Okres retoryczny a ogólne tendencje
składni szesnastowiecznej
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 52/1, 125-138
Z A G A D N I E N I A J Ę Z Y K A A R T Y S T Y C Z N E G O
AN NA WIERZBICKA
OKRES RETORYCZNY
A OGÖLNE TEN DEN CJE SKŁADNI SZESNASTOW IECZNEJ N ieb y w ały ro zkw it języka polskiego w XV I w. jest zjaw iskiem po w szechn ie znanym i w ielokrotnie stw ierdzanym . W iadom o rów nież, że p rze w ró t w dziejach literack iej polszczyzny dokonał się w znacznej m ierze dzięki oddziaływ aniu klasycznej łaciny, pod któ rej w pływ em kształto w ało się słow nictw o, frazeologia, a przede w szystkim składnia polska. Jed n ak że drogi tego oddziaływ ania są jeszcze w m ałym stop n iu zbadan e — m im o w ielu cennych studiów poświęconych polszczyźnie zło tego w iek u , spośród k tó ry c h w ym ienić trzeba zwłaszcza prace K o n ra da G órskiego o języ ku W ujka i S tanisław a Rosponda o języku K ocha nowskiego.
W pracach ty c h w ielokrotnie padał term in „okres reto ry cz n y “ , w ska zujący n a jedno ze zjaw isk szczególnie znam iennych d la sk ład ni i sty lu a u to ró w epoki zygm untow skiej. W ydaje się jednak, że c h a ra k te r tego zjaw iska i jego znaczenie dla k sz ta łtu prozy — zwłaszcza prozy — sze- snastow iecznej b yw ały dotąd naśw ietlane w sposób jed n o stro n n y i nie w y starczający.
W yn ik a to zapew ne z dużej niejednoznaczności i niesprecyzow ania term in u „okres“ , k tó ry m posługiw ano się dla oznaczania rozm aitych s tr u k tu r; często używ ano tego term in u zam iennie ze „zdaniem “ , czasem — z w y raźn ą in te n c ją w skazania na jakąś s tru k tu rę szczególną, ale bez określenia, o ja k ą s tru k tu rę chodzi, jak by to było ustalone i powszechnie w iadom e (tak p o stęp u ją np. auto rzy S ty lis ty k i polskiej x). N iejednoznacz ność te rm in u „okres“ m a za sobą tra d y c ję bardzo starą, d a tu je się od czasu sta ro ż y tn y c h reto ry k , k tó re to pojęcie stw orzyły i w yznaczyły m u ta k w ażn ą rolę w kształto w aniu sty listyczn ym m owy. Cała rozbudow ana teo ria okresu, k tó rą stw o rzy ł Cycero, jest w łaściw ie ogólnikow a i w ielo znaczna i m ogłaby służyć za p u n k t w yjścia do rozm aitych sądów o tym , czym jest okres.
W obec w pły w u łaciny i staroży tn ych poetyk n a kształto w anie prozy renesansow ej w Polsce jest rzeczą n a tu ra ln ą analizow anie tej prozy pod k ątem w skazań daw n ej reto ry k i, a także jej centralnego pojęcia — okresu.
Jed n ak w skutek niew yraźności tego pojęcia oznacza się nim różne cechy szesnastow iecznej składn i i stylu.
Najczęściej badacze odnoszą ten te rm in do kunsztow nych, obfitujących w figury retoryczne s tru k tu r wysoko ukształto w anej prozy artystycznej iub poesia docta. S tu dia historycznoliterackie pośw ięcone autorom XVI w. k ład ą nacisk głównie n a takie cechy ich prozy, ja k sy m e tria elem entów , paralelizm członów, ten d encja do an ty tez, częste w ystępow anie układów dw ójkow ych, trójkow ych lub czw órkow ych, ry tm ik a odcinków rów nej długości, zam iłow anie do stopniow ań, pow tórzeń, anafory, chiazm u.
W ydaje się jednak, że isto ta o kresu leży gdzie indziej; różne, ta k zu pełnie nie pokryw ające się ze sobą sąd y na te m a t o k resu w polszczyźnie renesansow ej, w skazują na pew ne isto tn e zjaw isko skład ni szasnasto- w iecznej, szczególnie dla niej charak tery sty czn e, ale — choć u jm u ją jego cechy w ażne — pom ijają, czy niedostatecznie ak cen tują, najw ażniejsze.
Dotyczy to zwłaszcza ty ch sądów o okresie, k tó re w ypow iadali w swo ich studiach o litera tu rz e XVI w. h isto ry cy lite ra tu ry . Z dają się oni nie brać pod uw agę w ypow iedzi „teoretyków o k resu “ , a w ięc autorów daw nych reto ry k oraz niek tó ry ch dw udziestow iecznych sty listy k. W ypowie dzi te różnią się w praw dzie m iędzy sobą, nieraz są w ręcz sprzeczne, wska z u ją jednak na cechy, k tóre zdają się być dla budow y o kresu najw ażniej sze. Nie są one o ryginalne — m ają za podstaw ę pew ne zdania retory ki antycznej (mogła ona stanow ić p u n k t w yjścia dla rozm aitych sposobów rozum ienia okresu; por. niżej). Sform ułow ania te dadzą się zastosować rów nież do prozy renesansow ej i mogą stanow ić pew ien klucz do zrozu m ienia jej odrębności syntaktycznych. Tak np. S tanisław Potocki w dziele sw oim O w ym o w ie i sty lu pisze:
Styl periodyczny jest ten, którego okresy są złożone z kilku członków wraz połączonych i od siebie zawisłych tak, iż dopiero na końcu zupełnie znaj dujemy znaczenie. Ten styl jest n ajszlachetniejszym 2.
W parę dziesiątków lat później S tanisław G ruszczyński w św ietnej książce Nauka o zdaniu ta k fo rm u łuje defin icję okresu:
W ściślejszym [...] znaczeniu nazywam y okresem tylko zdanie złożone, z w a r t e t y m s p o s o b e m w j e d n ę o r g a n i c z n ą , c z y l i n i e r o z e r w a l n ą i n i e r o z ł ą c z n ą c a ł o ś ć , ż e d o p i e r o p o w y m ó w i e n i u o s t a t n i e g o c z ł o n k a z u p e ł n ą m y ś l o t r z y m u j e m y 3.
Ju ż w X X w. pisze K azim ierz W ójcicki:
Spośród zdań złożonych obszerniejszych należy wyróżnić okresy albo pe riody. Odrębność ich polega na tym, że każdy z nich tworzy całość powiązaną 2 S. P o t o c k i , O w ym o w ie i stylu. Cz. 2, t. 3. Warszawa 1815, s. 230. 3 S. G r u s z c z y ń s k i , Nauka o zdaniu, zaw ierająca rozbiór zdania p o je dynczego, złożonego i okresu oraz p raw ideł szyku. Poznań 1861, s. 52.
O K R E S R E T O R Y C Z N Y A T E N D E N C J E S K Ł A D N I X V I W. 127
ściśle w e w szystkich częściach zarówno myślowo, jak formalnie. Zdania są tu tak uzależnione w zajem od siebie i od zdania głównego, że m yśl uzyskuje jas ność i całkowitość dopiero z końcem ok resu 4.
A w reszcie zd anie sam ego A rystotelesa:
Język prozy powinien albo swobodnie płynąć, wiążąc się w jedność tylko dzięki wyrazom spajającym, jak preludia dytyrambów; albo powinien być zw ar ty i przeciwstaw ny, jak zwrotki dawnych poetów. [...] Przez styl swobodnie płynący rozumiem styl, który sam w sobie nie ma przystanków i ustaje do piero wtedy, gdy wyczerpuje się przedmiot mowy. Jest to styl nieprzyjem ny w łaśn ie dlatego, że ciągnie się w nieskończoność, a wszyscy chcą w idzieć przed sobą jakiś przystanek; [...] zwarty zaś styl jest to styl ujęty w okresy. [...] Tego rodzaju język jest przyjemny [...]5.
P rzytoczone t u zdania k ład ą nacisk n a jed n ą zasadę budowy o k resu jako n a jego cechę n ajisto tn iejszą: n a zw artość jego s tru k tu ry tak ą, że dopiero o statn ie słow o okresu pozw ala zrozum ieć całość, że człony k o ń cow e są koniecznym dopełnieniem członów poprzednich, że usunięcie któregokolw iek z elem entów w yw ołałoby zaw alenie się całej stru k tu ry . Żadne ze zdań składow ych okresu nie może być dołączone do poprzed n ich w sposób luźny, swobodny, niekonieczny — następ ne pow inny być zdeterm inow ane przez poprzednie, w edług w yrażenia W ojciecha G ór nego „jedne człony o tw iera ją m iejsce dla d ru g ich“ 6.
P rz y pomocy jak ich środków językow ych uzyskują pisarze doby r e n esansu ow ą zw artość, ow ą jedność architektoniczną okresu — oto pytan ie, nad k tó ry m trzeba się z kolei zastanow ić. Środków ty ch jest w iele — nie stanow ią one jak iejś specjalności w. XVI, są zaczerpnięte po p ro stu z bogatych m ożliwości języka. O specyfice okresu decyduje ty lk o w ybór, układ i nasilenie tych zw ykłych elem entów językow ych. W yborem ty m kierow ał zresztą najczęściej przykład klasycznej łaciny i jej sposoby k o n struo w an ia o kresu retorycznego.
Do arsenału ty ch środków należy przede w szystkim szyk zdań w o k re sie, którego ten d e n c ją jest, ab y zdania poboczne poprzedzały zdania głów ne; bogactwo różnego ty p u zapow iedników zespolenia (dlatego — że), i o d pow iedników zespolenia (ten — k tóry); w ielokrotne rozryw anie zdań po łączone z ich w ielostopniow ym „zaszufladkow yw aniem “ (schem at щ bj с b2 a2); um ieszczanie orzeczenia na końcu zdania, zwłaszcza orzeczenia zdania głównego na końcu okresu; w ysuw anie wspólnego podm iotu zda nia pobocznego i głównego n a początek okresu, przed to zdanie pobocz ne, i inne.
4 K. W ó j c i c k i , S tylisty k a i ry tm ik a polska. Warszawa 1917, s. 135.
5 T rzy sty listy k i greckie. Przełożył i opracował W. M a d y d a. W rocław 1953, s. 29—30. B i b l i o t e k a N a r o d o w a . Seria II, nr 75.
8 W. G ó r n у, O sty listyc zn e j in terpretacji składni. P ą m i ę t n i k L i t e r a c ki , 1960, z. 2, s. 485.
Połączenie w szystkich ty ch cech, lub p rzy n ajm n iej w ielu z nich, w jed n y m okresie n ad aje m u rzeczywiście zw artość i „nierozerw alność“ , sp raw ia, że sk ład n ik i m yśli dopełniają się w zajem nie i pozw alają odczy ta ć sens zdania dopiero z chw ilą jego zakończenia. S pełnia się w ten sposób cy to w an y postulat A rystotelesa, k tó ry czynił w a ru n k ie m przy jem nego s ty lu w prozie w yraźne granice okresów .
A te ra z k ilk a przykładów tak ich typow ych okresów , zaczerpniętych z prozy szesnastow iecznej. Zdanie z P ostylli R eja:
A iż sie ludzie poczęli byli trwożyć z onych straszliw ych słów jego, które już były pełny Ducha Świętego, który dziwnie wzrusza serca człowiecze, Herod, który natenczas był przełożonym w żydostwie, obawiając się zamiesza nia jakiego, m ając też waśń na Jana świętego, iż go karał, iż był wziął żonę bliźniem u swemu, kazał go wsadzić do w ięzienia 7.
Tego okresu pew nie by n ik t nie przytoczył jako w zoru osiągnięć re nesansow ej prozy arty sty czn ej, choćby ze w zględu n a niezręczne nagro m adzenie trzech zdań w zględnych i sk upienie dwóch zd ań przyczynow ych, z k tó ry c h drugie jest podrzędne wobec pierw szego, a oba w prow adzone sp ó jnik iem „iż“ . A jed n ak jest to zw arta s tru k tu ra — okres. Poprzed nik, złożony z trzech zdań, w ystępuje przed następn ikiem , u jęty m w klam rę zdania głównego, rozerw anego przez pięć zdań pobocznych. P odm iot tego zdania głównego, w spólny rów nież n astęp n y m trzem zda-, niom podrzędnym , rozpoczyna ten następnik, orzeczenie w ystęp uje w członie o statnim , k tó ry jest zarazem najw ażniejszy dla treści okresu. A oto w yk res tego zdania:
4a 4b
J _ _5_ _6_ _7_
_2 _8_
_3_ _9_
Inne zdanie z tejże Postylli:
A ci, którzy już byli przeźrzeni od Pana a zawołani do tego im z dawna obiecanego królestwa im otworzonego, przez tego Pana, który im dawno obiecan był, którzy wspom niawszy na trudność zakona swojego, w spom niawszy też na on trudny obowiązek, który uczynili przodkowie ich, iż to m iał być przeklęty, który by mu dosyć nie uczynił, rozumiejąc temu, iż zawdży chodzili w gn iew ie a w przeklęciu, bo mu żaden dosyć uczynić nie mógł, uciekali sie do tego s. nowo zjawionego miłosierdzia, o którym im A postołow ie szeroce po- w iedali, iż już im było sprawiono, tak jako im obiecano było, a iż już im był przejednan ten gniew Boga wszechmogącego, a serca ich i m yśli ich, tak jako o tym świadczą historie, były przejednoczony ku tym naukam Apostol skim 8.
7 M. R e j , Postilla. Kraków 1557, s. 7. 8 Tam że, s. 19.
O K R E S R E T O R Y C Z N Y A T E N D E N C J E S K Ł A D N I X V I W. 129
I te n okres je s t zw a rty — rozpoczynający go podm iot zdania głów nego oddzielony je s t od orzeczenia jedenastom a zdaniam i podrzędnym i; w spółrzędn e do głów nego zdanie o statn ie znów jest rozerw ane; dla praw ie w szy stk ich zdań p odrzędnych są z góry „pootw ierane“ m iejsca przez za- pow iednik i i odpow iedniki zespolenia (ci — którzy, tego — k tó ry , on — k tó ry , te m u — iż, tego — o k tó ry m , ta k — jako, ta k — jako).
W ykres tego zdania:
la lb 17a 17b 2 4a _13 18 _ _3__ _5_ _6_ 2 £ — — _7_ 11 _8 12 _9_
(W zdan iu ty m nie je st zresztą zupełnie jasne, czy orzeczenie „ucie k a li“ odnosi się do pierw szego „ci“ , czy do dalszego „k tó rzy “ — w ty m w ykresie zin terpretow an eg o jako anakolutycznie nie zam knięte.)
O kres z P ostylli W ujka:
A czkolw iek ta św ięta Ew angelia w edle litery a w edle prostego wykładu sw ego historię w szem wiadom ą nam kładzie przed oczy, jako Chrystus Pan i król nasz do Jeruzalem miasta swego na osiełku wjechać i od ludu ży dowskiego za króla przyj ęt być raczył, a wszakże, gdy się i przyczynie tego wjazdu jego, i tajemnicom, i przykładom, które stąd brać mamy, p iln ie przy patrzymy, najdziem y tu zacne a bardzo pożyteczne n a u k i9.
J e st to okres dw udzielny, n a jp ie rw poprzednik, potem następ nik , dw udzielność podkreślona p a rą spójników : „aczkolw iek“ — „a w szak że“ , n astęp n ik d w u k ro tn ie „zaszufladkow any“ :
За 3b
1 4a 4b
_ ł Ü . I jeszcze jeden o kres z P o stylli R eja:
A tak, gdy już, jako słyszysz, ty rzeczy były do tej społeczności św iętej dobrowolnie znoszony, A postołow ie święci, nie chcąc sie bawić tym gospodar stw em i żadnym szafarstwem , widząc, iże to była rzecz potrzebniejsza, aby byli baw ili ludzi gospodarstwem a szafarstwem onych wiecznych a nieskończonych skarbów królestw a niebieskiego im już otworzonego, widząc, że to była na- wdzięczniejsza służba od nich Panu Bogu swem u, zebrali do siebie ono zgro madzenie św ięte, upominając je a m ówiąc к n im 10.
За 3b
lb_ _4_ _5_ _L JL2 i i
2
JL
JL
_7_
* J. W u j e k , P ostilla catholica. Т. 1. Kraków 1868—1870, s. 6. 10 R e j , op. cit., s. 19.
Z danie to praw ie w całości u ję te jest w k lam rę podm iot-orzeczenie, nad ającą m u jedność, robi ono klasyczny okrąg — koło — circuitus — okres. N ie jest on dw udzielny. D w udzielność nie jest, ja k w idać, cechą n ajisto tn iejszą okresu, choć u k ład po przed n ik -n astęp n ik szczególnie łatwo zapew nia zdaniom ow ą zw artość po trzebną dla o k resu i dlatego często byw a uw ażan y za jego isto tę 11.
P rzy p o m ina się tu znane tw ierdzen ie Ju les M arouzeau dotyczące ten d en cji sy n tak ty czny ch łaciny:
Łacina bardzo lubi konstrukcję polegającą na krzyżowaniu w ielu zdań tak, że każde z nich znajduje sw oje dopełnienie dopiero po przekroczeniu prze szkód — innych zdań. [...] Prowadzi to często do sąsiedztw a kilku wskaźników upodrzędnienia. [...] Łacina lubi rozłączać składniow e związki, zdanie jej po stępuje skokami przez przerzutnie, nagłe awanse, zakręty i powroty. [...] Zdanie staw ia serię pytań, z których żadne nie jest od razu rozwiązane. [...] Zdanie posuwa się dalej w ten sposób, mnożąc niewiadom e, tak że trzeba by czasem iść daleko naprzód, poprzez w szystk ie niejasności i labirynty, by w reszcie do strzec, po długich przerwach nieraz, słowa przynoszące rozwiązania. Zdanie ła cińskie jest szaradą, a raczej kom binacją szarad pom ieszanych i pokrzyżo w anych, co każe um ysłowi obciążać się bez przerwy nowym i d a n y m i12.
Pow yższą ch arak tery sty k ę m ożna by bez zm ian niem al pow tórzyć dla s ty lu periodycznego. N asuw a się więc w niosek o tak im ro zp rzestrze n ien iu i tak iej ekspansyw nośoi tego s ty lu lub pew nych jego elem entów w łacinie, że jego zasady składniow e stanow ią zarazem głów ne tend encje sy n tak ty czn e języka łacińskiego w ogóle.
Otóż podobne zjaw isko d a je się zaobserw ow ać w polszczyźnie sze- snastow iecznej. Ta anty cypacyjność składni, o k tó rej pisze M arouzeau, jest cechą ogólną polskiego język a literackiego XV I w ieku. Właśnie* dla tego o kres reto ryczn y jest dla składni stylistycznej X V I w. sp raw ą cen traln ą, że pew ne elem en ty jego budow y w y k azu ją ten d en cje ek sp an syw ne i stanow ią o sk ład ni tej epoki w ogóle, n ad ając to n rów nież ty m tekstom , k tó ry m dość obce są ten d en cje reto ryczn e i św iadom e kształto w anie tec h n ik i prozy artystyczn ej n a w zór staro ży tn y ch poetyk. Pozostaje to niew ątpliw ie w zw iązku ze w skazanym przez M arię R enatę M ayenow ą faktem , że w iek X V I jest w Polsce w iekiem ogrom nej ekspansji styló w retorycznych.
A naliza sporych frag m en tó w (170-zdaniowych) k ilk u n a stu różno ro dn ych tekstó w szesnastow iecznych (P ostylli i Zw ierciadła Reja, P o stylli W ujka, K ro n ik i Bielskiego i K ro n ik i Stryjkow skiego, H istorii rzym skic h
11 Por. S. S z o b e r , G ram atyka ję z y k a polskiego. Wyd. 3. Warszawa 1953, s. 384: „Okresy są to zdania w ieloczłonow e złożone w spółrzędnie lub podrzędnie, które bez względu na liczbę tworzących je zdań rozkładają się zawsze na dwie części“.
12 J. M a r o u z e a u , T raité de sty listiq u e latine. Paris 1946, s. 238—240. Prze kład w łasny A. W.
O K R E S R E T O R Y C Z N Y A T E N D E N C J E S K Ł A D N I X V I W. 131
i K a za ń sejm o w y c h Skargi), w skazuje n a w ystępow anie w nich w ysokiego pro cen tu ty ch elem entów składniow ych, k tó re decydują o owej a n ty c y - pacyjności skład n i, a w ięc przede w szystkim zdań ro zerw anych i krzy żujących się, in w ersyjn ego szyku zdań (poboczne — główne), zapow ied- ników i odpow iedników zespolenia.
Żeby m ów ić o „w ysokim procencie“ pew nych s tru k tu r, trz e b a znaleźć jak iś człon opozycyjny, um ożliw iający porów nanie. Za człon tak i posłu żyło tu ta j kilka tek stó w (ich frag m en tó w 170-zdaniowych) z w. X IX i XX, ogólnie biorąc jed no ro d n ych wobec ow ych tekstów z XV I w. (Barbara R adziw iłłów na Szajnochy, odczyt Św iętochow skiego O prawach człow ieka i obyw atela i A lch em ia słowa Parandow skiego). A oto w ynik tego po rów nania: Teksty z wieku Rodzaj struktury --- ---XVI X IX i XX Zdania rozerwane 28* 8,5 Zapowiedniki i odpowiedniki zespolenia 52 16,0
Inwersyjny szyk zdania 37 13,0
* L iczby ozn aczają procen t w sto su n k u do o g ó łu zdań.
Rzecz jasna, poszerzenie listy analizow anych tekstów zm ieniłoby m niej lub więcej te liczby, m ają one tylko znaczenie o rien tacy jn e, m im o to w y m owa powyższego zestaw ienia zdaje się być w pełni przekonyw ająca.
Z om aw ianym obecnie ty pem ten d en cji składniow ych w iąże się ściśle jedno jeszcze zagadnienie — sp raw a orzeczenia n a końcu zdania. Że tek sty staropolskie, w szczególności szesnastow ieczne, w ykazują ten d en cje do takiego w łaśnie szyku — w iadom o nie od dziś. T radycyjnie in te rp re towano ten szyk jako latyn izm (B rückner, Kot, L ehr-Spław iński). In te r pretacja ta nie je s t jed n a k pow szechnie przy jęta. Na przykład S tefania Skw arczyńska w e W stępie do n auki o literaturze sugeruje, że m am y tu do czynienia z innow acją stylistyczną R eja, u g run tow aną n astępn ie na teren ie szkoły R ejow skiej:
charakterystyczna, szczególnie dla Reja, tendencja lokowania orzeczenia na końcu zdania, m oże być jedną z w łaściw ości syn taktyki polszczyzny na ówczes nym etapie rozwojowym , m oże być znamienna dla ów czesnego języka literac kiego, a może być chw ytem stylistycznym Reja, chwytem, którego tradycja utrwaliła się na gruncie „szkoły R ejow skiej“, a m oże nawet weszła w ogólny arsenał środków językow o-stylistycznych epoki. [••• ]
U stalenie ostateczne, czy w tym zjawisku syn taktycznym m am y do czynie nia z dawną językową formą, czy też z chwytem stylistycznym — w aln ie by się przyczyniło do oceny M. Reja jako a rty sty łS.
H ipoteza Skw arczyńskiej nie m oże się jed n ak ostać w obec fak tu , ze rezerw ow anie dla orzeczenia ostatniego m iejsca w zd an iu jest ogólną te n d e n c ją składni szesnastow iecznej i w y stęp u je u R eja n ie częściej niż u jego współczesnych.
In n ą hipotezę w ysunął S tanisław Respond u . Tw ierdzi on, że szyk w y razów w zdaniu z orzeczeniem na końcu był cechą m ów ionego, potoczne go języka w XV I w. i w cześniej, i że szyk te n ustępow ał przed książko w ym szykiem z orzeczeniem w śro d k u zdania, w pobliżu podm iotu.
W moich Studiach [...] zasygnalizowałem u Murzynowskiego orzeczenie na końcu w odróżnieniu od Małeckiego i Orszaka [...]. Tak pisał Rej i ci autorzy XVI w., którzy trzymali szyk potocznego języka. [...]
Inaczej jest w klasycznej prozie religijnej, naginającej, a w łaściw ie w śred niowieczu kalkującej w iernie szyk łacińskiego czy staroczeskiego wzorca [...]. Nad tym książkowym szykiem: podm iot-orzeczenie-przedmiot czuwał pedant Małecki [...].
M. Bielski, nie m ówiąc o Kochanowskim, Górnickim, Orzechowskim, Skar dze, ulegając temu książkowem u szykowi, formułującemu się w średniowieczu pod w pływem łacińskiego wzorca, pisał zręczniej i przejrzyściej [...].
Renesans zatem w ten sposób polerował składnię polską, przesuwając orze czenie do środka, bliżej podmiotu. Szło to zresztą po linii ogólnej tendencji in- telektualizacji języka, tj. zbliżenia określnika (orzeczenia) do wyrazu określa nego (podm iotu)ł5.
I ta teza w yd aje się jed n ak nie uzasadniona. Oczywiście dopiero g ru n tow ne badania m ogłyby ostatecznie rozstrzygnąć sp raw ę om aw ianego szyku. Tym niem niej n aw et cząstkow e, fragm entaryczn e obserw acje prze czą tezie Rosponda.
N a 100 analizow anych zdań z K azań sejm o w ych Skargi orzeczenie na k ońcu posiada 69, w D w orzaninie G órnickiego — 60, w Q uincunxie Orzechow skiego — 57, a w Dialogu o egzekucji — 58, w szesnastow iecz- n y m przekładzie T u rc y k (przypisyw anym rów nież Orzechow skiem u) — 58, podczas gdy w R ozm yśla n iu p r z e m y sk im — 18, a w Kazaniach gnieź n ień skich — 45. W obec stosunkow o niew ielkich próbek analizow anych liczby te m ogą m ieć tylko znaczenie orientacy jne, niem niej są one w y m ow ne.
A rgu m en t Rosponda o p a rty n a ew olucji szyku w łacinie rów nież nie m oże być przekonyw ający, poniew aż w zór dla hum anistów stanow iła
13 S. S k w a r c z y ń s k a , W stęp do nauki o literaturze. T. 2. Warszawa 1954, s. 367—368.
14 S. R o s p o n d, Język średn iow ieczn y a renesansow y w polskiej literatu rze
p salterzo w o-biblijn ej. W arszawa 1953.
O K R E S R E T O R Y C Z N Y A T E N D E N C J E S K Ł A D N I X V I W. 1 3 3
nie łacina późna, ale w łaśnie klasyczna, w k tórej n a tu ra ln ą ten d en cją szy k u w yrazów było odsuw anie orzeczenia na koniec zdania, zgodnie z ogólną zasadą, że w pierw szej części zdania w y stępuje podm iot, w d r u giej orzeczenie, określniki podm iotu — po podmiocie, a określniki o rze czenia — przed nim .
P ozycja orzeczenia n a końcu zdania jest natom iast zrozum iała na gru ncie ten d en cji składniow ych szesnastow iecznej polszczyzny, w y n ik a ją cych z ekspansji sty lu periodycznego. Orzeczenie n a końcu zdania było n ajp ew n iejszy m i n ajłatw iejszy m środkiem dla osiągnięcia owej jedności i zw artości okresu, k tó ra jest jego podstaw ow ą cechą. Dopóki bow iem orzeczenie nie zostało w ypow iedziane, m yśl, k tó rą w yraża zdanie, jest n iezup ełna i trzy m a uw agę słuchacza (czytelnika) w napięciu, każąc m u oczekiw ać aż do końca na to najw ażniejsze w zdaniu słowo. Takie poło żenie czasow nika było zasadą budow y periodycznej. Polskie reto ry k i osiem nastow ieczne dobrze zdaw ały sobie z tego spraw ę.
Słowo (verb u m ) w każdym sensie, a osobliw ie na końcu periodu ostatnie trzyma m iejsce. W yłączywszy jednosylabne i sposób m ówienia rozkazujący16. Można się po większej części w m owie ustyrków (że tak powiem) i nie m iłego brzm ienia uchronić, kiedy w m iejscach przestawania, zwłaszcza na okresie, schodzić się nie będą jednozgłoskowe wyrazy ani żadnym z nich okres zakończony nie będzie, ale gdy tak wszystkie szykowane zostaną, żeby się słow o na końcu każdego przestanku znajdowało, albo przynajmniej (ile dla zejścia się z sobą nieharm onijnych wyrazów) w bliskości położone sens k oń czyło17.
P o stu la t to zresztą n ie oryginalny, lecz zaczerpnięty z reto ry k i an ty c z nej 18.
T ak więc przypisyw anie om aw ianem u szykow i prow eniencji potocznej i m ów ionej, a pisarzom -hum anistom — G órnickiem u, O rzechow skiem u, S kardze i inn ym — zasługi jego przezw yciężenia jest szczególnym niepo rozum ieniem .
W ażną cechą budow y o kresu je st jego zasadnicza hipotaktyczność. W iele definicyj o kresu w idzi jego isto tę w silnym upodrzędnieniu, o ile nie przetw arza się ono w gm atw aninę członków o n iezbyt precyzy jn ie określonych zależnościach. Z pojęciem okresu w iąże się „rozległa budow a zd a ń “ 19, wieloczłonowość, precy zyjn e uw ypuklenie w szystkich stosunków logicznych przy pom ocy spójników , kunsztow ność w ielopiętrow ych, a je d n ak p rzejrzy sty ch upodrzędnień.
18 T. N o w a c z y ń s k i , O prozodii i harm onii ję zy k a polskiego. W arszawa 1781, s. 111.
17 F. N. G o 1 a ń s к i, O w y m o w ie i poezji. Wilno 1788, s. 220 i n.
18 „Kończyć zdanie czasownikiem jest najlepiej, jeśli pozwala na to harmonia, bo czasownik podtrzymuje cały sens zdania“ - Q u i n t i l i e n , Institution orc.toire. Traduit par H. В о r n e с q u e. T. 3. Paris 1934, s. 373. Przekład w łasny A. W.
Z w ielu ogniw zdaniowych złożone zdanie rów nież w zasadzie przytłumia w ym ow ę zdania głównego. Dopiero niesłychanie precyzyjne ustalenie zależności zdań i uwypuklenie tej zależności odpowiednim i spójnikami daje mu przejrzy stość logiczną, a przedmiotowi, do którego się odnosi — wyrazistość, a to przez zhierarchizowanie elem entów przedstawienia. [...] W ten sposób rozbudowane zdanie złożone, nazw ane o k r e s e m czy p e r i o d e m , uchodziło według dawnej retoryki za najw iększe osiągnięcie prozatora; było jego chlubą jako retoryk a20.
W praw dzie niek tó rzy spośród b a d a c z y 21 zajm u jących się okresem odżeg n u ją się w yraźnie od p rzy jm o w ania długości i w ielokrotności złoże n ia jako k ry te riu m m ającego decydow ać, czy dane zdanie jest okresem , czy też nie. T ru d n o jed n ak nie zauw ażyć, że om ów iona poprzednio specy fik a budow y o k resu jest szczególnie w idoczna i u d erzająca w zdaniu w ieloczłonow ym , podczas gdy jedność i zw artość k rótkiego zdania dw u członowego jest czym ś znacznie prostszym , n a tu ra ln ie jsz y m i niezauw a żalnym . Poza ty m , choć o kresem m oże być zdanie złożone w spółrzędnie (np. u ję te w ram ę spójników „nie ty lk o — lecz ta k ż e “), to jed n ak zw ar tość je s t udziałem zwłaszcza zdań złożonych podrzędnie. W iadom o, że zdanie podrzędne nie może istn ieć bez nadrzędnego, nie m a bez niego rac ji b y tu ; zatem uk ład : zd an ie podrzędne — zd anie nadrzędne jest n a jb a rd zie j n a tu ra ln ą podstaw ą okresu. N atom iast zdania w spółrzędne są z n a tu ry niezależne od siebie, więc m niej n a d a ją się jako elem enty b udo w y periodycznej.
Chociaż w ięc w ieloczłonow e i w ielostopniow e upodrzędnienie nie s ta now i isto ty okresu, jest jed n ak jego n a tu ra ln ą ten d en cją. Ta cecha budow y periodycznej była zresztą n iejed n o k ro tn ie w skazyw ana. Rospond w śród ozdobników , jakim i rozporządzała n a w zór łaciny sk ładn ia renesansow a, w y m ien ia „kunsztow ne zw ielokrotnienie upodrzędnionych periodów, stąd dosyć w ysoki procent połączeń p aratak ty czn o -h ip o tak ty czn y ch oraz zło żona arch itek to n ik a sy n ta k ty c zn a “ 22.
Z n ane jest tw ierdzenie M arouzeau, w edług któ reg o „ n atu raln ą te n dencją łacin y jest porządkow anie elem entów w ypow iedzenia h ipotaktycz- n ie “ 23. W zw iązku z ty m znów n asuw a się przypuszczenie, że tę n a tu ra ln ą skłonność do hipo tak sy zaw dzięcza łacina sw em u zam iłow aniu do s ty lu periodycznego i jego ekspansyw ności w ty m języku.
Podobnie rzecz się m a z polszczyzną szesnastow ieczną. Można by pow iedzieć, że jej n a tu ra ln ą ten d e n c ją je st hipotaksa. P ro cent zdań zło żonych p odrzędnie je st w tek sta ch szesnastow iecznych bardzo wysoki, n iezm iern ie w ysokie są także liczby, któ ry m i w yraża się wieloczłonowość
1(1 S k w a r c z y ń s k a , op. cit., s. 349. й G r u s z c z y ń s k i , op. cit., s. 55.
“ S. R o s p o n d , Język Jana K ochanow skiego. Cz. 2. Warszawa 1953, s. 85. й M a r o u z e a u , op. cit., s. 233.
O K R E S R E T O R Y C Z N Y A T E N D E N C J E S K Ł A D N I X V I W. L35
i w ielostopniow ość upodrzędnienia. Z jaw iskiem uderzającym je st więc rzadkość zdań pojedynczych i w spółrzędnie złożonych w prozie sze- sn asto w ieczn ej.
A naliza 170-zdaniow ych frag m en tó w prozy W ujka, R eja i innych (por. s. 130) w yk azu je, że zdania pojedyncze stanow ią w nich średnio 7,5% ogółu zdań, podczas gdy w e frag m en tach prozy z X IX i X X w. — 39,5%. (W ynikiem cząstkow ych badań K lem ensiew icza była liczba 30 jako średni p ro cent zd ań pojedynczych w e w spółczesnej polszczyźnie24.)
S to sun ek zdań złożonych w spółrzędnie w obu epokach w ynosi odpo w iednio: 6,5% — w . X V I, 15,5% — w. X IX i XX.
W zdan iu złożonym podrzędnie ud erzającą cechą składni szesnasto- w iecznej je st wieloczłonowość. W analizow anych tek stach zdań powyżej trz e ch członów, a w ięc przyn ajm niej czterok rotn ie złożonych jest średnio 56,5% , podczas gdy w te k sta ch z X IX i X X w. — 35% , w edług analizy K lem ensiew icza 32,5% 25.
Jeśli chodzi o profil pionow y złożenia, o jego rzędność, proza ren e sansow a w y k azu je bardzo w ysoki pro cen t — średnio 44 — zdań pow y żej dw óch sto p n i upodrzędnienia, podczas gdy proza X IX i XX w. tylko — 21,5% .
I znów w y p ada się zastrzec, że w szystkie te liczby m ają ty lk o znacze nie w zględne, przybliżone, istotne są w nich jedynie proporcje. W skazu ją one n a siln ą ten d e n c ję do upodrzędnienia, znam ienną d la składni XVI w ieku.
P rz y ję ło się sądzić, że rozw ój języ k a postępuje od p aratak sy k u hipo- tak sie i że te dw ie zasadnicze tendencje — do luźnego w spółrzędnego lub ścisłego podrzędnego porządkow ania elem entów w ypow iedzi — w yznacza ją k ieru n e k doskonalenia się języka, jego u sp raw nian ia jako narzędzia m yśli. Z am iłow anie do p a ratak sy byłoby więc w yrazem pewnego p ry m ity w izm u językow ego, skłonność zaś do hipotaktycznego w yrażania m yśli cechow ałaby prozę in tele k tu a ln ą , w ysoko rozw iniętą, precyzyjnie ukształ tow aną. Rzecz jasn a, chodzi tu ty lko o w ytyczenie najbardziej ogólnego k ieru n k u rozw ojow ego, niezależnie od 'bogactwa m ożliw ych funkcyj pa rataksy .
„Rozwój i postęp stylistycznego kształtow ania idzie od p aratak sy do h ip o tak sy “ — pisze K lem ensiew icz 26. Podobnie Rospond m ówi o „ogólnej
24 Z. K l e m e n s i e w i c z , P roblem atyka składn iow ej in terpretacji stylu . Pa - m i ę t n i k L i t e r a c k i , 1951, z. 1, s. 115.
25 K l e m e n s i e w i c z podaje tylko dane procentowe w stosunku do po szczególnych autorów, nie obliczając przeciętnej.
ten d en cji rozw ojow ej językow ej, prow adzącej d o zastępow ania parataksy i asyndetikon przez hipotaksę i Syndetikon“ 27.
Ponieważ hipotaksa, połączenia spójnikowe, o ratio obliqua idą w parze z rozwojem literackich języków pisanych, czyli przez to ich intelektualizowa- niem, dlatego im dalej cofam y się wstecz, czyli w naszym wypadku do pierwo cin języka literackiego w średniowieczu, tym częściej spotykamy się z asynde- tycznym połączeniem zdań współrzędnych Д p odrzęd n ych 28.
Przytoczone poprzednio dane liczbowe ilu s tru ją c e stosu nek udziału h ipotaksy w sk ład n i szesnastow iecznej wobec d ziew iętn asto - i dw udziesto w iecznej zdają się być w niezgodzie z tą tezą. N ikom u nie przyjdzie na m y śl tw ierdzić, że w spółczesny polski język litera c k i je s t m niej zintelek- tualizow any, m niej precy zy jn y w sposobie w y ra ż an ia m yśli, słow em , pry m ityw niejszy od ledw ie narodzonego szesnastow iecznego języka literac kiego. Skąd w ięc pochodzi ow a w iększa hipo takty czno ść składni szesna stow iecznej?
A naliza dwóch przekładów D ziejów A p osto lskich — pióra księży J a k u b a W u jk a 29 i E ugeniusza D ąb row skiego 30 — pozw ala, przynajm niej w części, odpowiedzieć na to pytanie. N ajpierw tro ch ę przykładów :
Wujek Dąbrowski
gdy przyszli po swym przybyciu [VIII 15]
gdy wstał od umarłych po jego zm artw ychw staniu [X 41]
gdy opowiedzieli Ewangelię [...] i nau- po głoszeniu Ew angelii i pozyskaniu
czyli w ielu uczniów [XIV 20]
gdy się spełniły dwie lecie po upływ ie dwóch lat [XXIV 27]
gdyśmy w yszli zdrowo po ocaleniu [XXVIII 1]
gdy przyszli słudzy za nadejściem [...] służby [V 22]
w róciw szy się oznajm ili wrócono z oznajm ieniem [V 22]
niektórzy [...], którymeśmy nie rożka- niektórzy bez naszego upoważnienia
zali [XV 24]
iż nam nie dopuszczał wiatr z powodu przeciwnego wiatru [XXVII 7]
w ziąw szy słuszną sprawę od Jazona za poręką Jazona [XVII 9]
opowiedział [...] o Judaszu, który był zapowiedział [...] o Judaszu, przywódcy
wodzem [I 16]
nam ówiw szy Blasta, który był podko- pozyskawszy Blasta, podkomorzego
kró-morzym królewskim lew skiego [XII 20]
ten, na którego w in ę kładą oskarżony [XXV 16]
wszyscy, którzy m ieszkacie w Jeruzalem wszyscy m ieszkańcy Jerozolimy [II 14]
Paw eł i ci, co z nim byli Paweł i towarzysze jego [XIII 13]
27 R o s p o n d, Język średniow ieczn y a renesansow y w polskiej literaturze psałterzow o-biblijn ej, s. 113.
28 Tamże, s. 114.
2# N ow y Testam ent. Przełożony przez ks. J. W u j к a. Lipsk 1898.
80 Pism o św ięte N ow ego Testam entu. N owy przekład z W ulgaty ks. E. D ą- b r o w s k i e g o . W arszawa 1951.
O K R E S R E T O R Y C Z N Y A T E N D E N C J E S K Ł A D N I X V I W. 137
strzegłem szat tych, którzy go zabijali ci, co skarżyli
ten jest kamień, który jest odrzucony rotm istrz roty, którą zowią włoską eto uszu Kościoła, który był w Jeruza
lem
św iadom [...] tych, które są między Żydy, zw yczajów i gadek
dano znać [...], iż się wzruszyło w szyst ko Jeruzalem
w ołając, że nie ma dłużej żyć
zaw stydzał Żydy, którzy m ieszkali w Damaszku
padł Duch św. na wszystkich, którzy słuchali słowa
strzegłem szat morderców jego [XXII 20]
oskarżyciele [XXV 18]
ten jest onym kamieniem odrzuconym [IV 11]
setnik kohorty zwanej włoską [X 1] do uszu kościoła Jerozolimskiego [XI 22] znasz [...] zwyczaje i spory żydow
skie [XXVI 3]
doniesiono [...] o wzburzeniu całego Jeruzalem [XXI 31]
domagając się jego śm ierci [X X V 24] zawstydzał Żydów m ieszkających w Da
maszku [IX 22]
zstąpił Duch św. na wszystkich słucha jących mowy [X 44]
Zacytow ane p rzy k łady stanow ią tylko cząstkę całego m ateriału. W p ełn ym tekście D ziejó w A p o sto lskich zn ajdu je się analogicznych w y padków 226, podczas gdy w ypadków odw rotnych — zaledw ie 50. Z p rzy k ład ó w ty ch w idać jasno, że tę sam ą treść, k tó rą w yraża W ujek zdaniem podrzędnym , D ąbrow ski zam yka w części rozw iniętego zdania p o jed y n czego, zastępując zdanie przydaw kow e — przy daw ką, okolicznikow e — okolicznikiem , dopełnieniow e — dopełnieniem . Szczególnie uderza dążność do zastępow ania zdań czasow ych, a także przyczynow ych, celow ych i oko- licznikow ych sposobu odpow iednim i okolicznikam i, w yrażonym i przez n o m e n actionis z p rzyim kiem (53 razy). Podobnie w iele jest w ypadków w ystępow ania u D ąbrow skiego n o m en agentis, którem u u W ujka odpo w iada całe zdanie.
Czy polszczyźnie szesnastow iecznej brakło odpow iednich s tru k tu r, czy b y ły one jeszcze zb y t nieliczne, czy też istn iały , ale w ystępow ały rzad ko w sk u tek pred y lek cji p isarzy do om ów ień hipotaktycznych — tru d n o rozstrzygnąć bez szerszych badań.
Szczególnie znam ien n a jest dla W ujka mnogość zdań przydaw kow ych, k tó ry m odpow iadają u D ąbrow skiego przydaw ki dopełniające, okoliczno ściowe, rzeczowne, orzecznikow e, często przydaw ki imiesłowowe.
Nieliczne w y padk i odw rotne (hipotaksa u Dąbrowskiego, zdanie po jedyncze u W ujka) tłu m aczą się użyciem staropolskich s tru k tu r sk ład niow ych, utw orzonych pod w pływ em łaciny, ja k accusativus cu m in fin i- tivo lub podw ójny biernik; w k ilk u n a stu w ypadkach m am y do czy n ienia z infin itiw em u W ujka, a ze zdaniem w prow adzonym spójnikiem „ a b y “ u Dąbrow skiego, ale nie św iadczy to o niczym w obec znacznej licz b y w ypadków przeciw nych.
N iew ątpliw ie większa hipotaktyczność p rzek ładu W ujka jest w yn i kiem w pływ u składni jego w zoru, W u lga ty, i odbiciem „skłonności hipo- tak ty czn y ch “ łaciny. Ale W ujek zdaje się być jeszcze bardziej „hipotak- ty cz n y “ od W ulgaty, np. tłum acząc stale a blativus absolutus przez zdanie podrzędne, czasem rów nież im iesłów w spółczesny p rzez zdanie. Niekiedy zastępuje W ujek zdaniem podrzędnym jakiś te rm in łaciński, np. nom en agentis, rozszerzając w te n sposób te k s t łaciński, co także zwiększa pro c e n t połączeń hipotaktycznych. Na tę ten d e n c ję szesnastow iecznych prze kład ó w zw racano już uw agę (m. in. S te fa n H rabec 31).
Oczywista, k ieru n e k ew olucji językow ej n a jła tw ie j pokazać na p rzy kładach tłum aczeń tego sam ego te k stu , pochodzących z różnych epok. Jedn akże liczby dotyczące udziału h ipo taksy w różny ch tekstach z XVI, X IX i X X w. w skazują, że m am y t u do czynienia z ogólną ten d e n c ją rozw ojow ą, że ta w y b itn a hipotaktyczność jest cechą składni szesnasto- wiecznej w ogóle i choć jej pośrednie źródło stanow i łacina, to cechuje o n a nie tylk o tłum aczen ia z tego języka.
W idać więc w język u dw udziestow iecznym w sto su n k u do szesna- stow iecznego tendencję do skrótow ości, do zastępow ania zdań podrzęd n y ch członam i rozw iniętych zdań pojedynczych, a zatem — zm n iej szoną hipotaktyczność przy co n ajm n iej rów nej precyzji w yrazu jęz y kowego. Poniew aż zaś te nowe środki językow e są ekonom iczniejsze, m n iej skom plikow ane (więc bardziej kom unikaty w n e), a rów nie p recy zyjne, m ożna uznać om aw ianą ten d en cję za p rzejaw postępu w języku, jego u spraw niania się jako narzędzia w y ra z u m yśli.
Tak więc w zrost hipotaktyczności nie zawsze idzie w parze ze w zro ste m intelektu alizacji i precyzji językow ej. Zastępow anie ogólnikow ych paratak ty czn y ch połączeń, znam iennych d la tek stó w średniow iecznych, np. przekładów B iblii i psałterzy, przez ściślejsze, hipotaktyczne połącze n ia w tłum aczeniach szesnastow iecznych świadczyło bez w ątpienia o ro z w oju polskiego języka literackiego w dobie O drodzenia; jednak m niejszy pro cen t hipotaksy w tek sta ch dw udziestow iecznych św iadczy nie o zasto ju ani cofnięciu, tylko — o dalszym rozw oju.
31 S. H r a b e c , Język B azylika w przekładzie A. F. M odrzewskiego. Warszawa 1953, s. 14—15.