• Nie Znaleziono Wyników

"Posłannicy słowa. Hoene-Wroński. Towiański. Mickiewicz", Adam Sikora, Warszawa 1967, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, ss. 352 + 3 wklejki ilustr. : [recenzja]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Posłannicy słowa. Hoene-Wroński. Towiański. Mickiewicz", Adam Sikora, Warszawa 1967, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, ss. 352 + 3 wklejki ilustr. : [recenzja]"

Copied!
9
0
0

Pełen tekst

(1)

Maria Janion

"Posłannicy słowa. Hoene-Wroński.

Towiański. Mickiewicz", Adam

Sikora, Warszawa 1967, Państwowe

Wydawnictwo Naukowe, ss. 352 + 3

wklejki ilustr. : [recenzja]

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 59/4, 370-377

(2)

doznają klęski, a Resurrecturi odnoszą moralne zw ycięstw o. Z historycznego punktu w idzenia zarówno Brühl jak i Sułkow ski są dla K raszewskiego postaciam i negatyw nym i. Mimo to autor decyduje się na sform ułow anie pozytywnej racji m oralnej, czyniąc jej rzecznikiem Sułkow skiego. Podobną rację moralną zawiera

Banita (1885). Jedyną grupą społeczną, w obec której pisarz rzeczyw iście zajmuje

„niedwuznacznie w rogą” postaw ę, są dorobkiewicze. Ale też fakt ten ma w X IX w. określoną w ym ow ę.

R efleksje te nie są w yrazem lekcew ażenia niew ątpliw ych zasług K raszew ­ skiego, lecz sform ułowano je w intencji nadania tym zasługom w łaściw ej rangi, mocno zawyżonej pod piórem W incentego Danka.

Na zakończenie dwa uzupełnienia. Jednym z najistotniejszych problemów warsztatu K raszewskiego jest spraw a prawdy historycznej i prawdy artystycznej naukowego i literackiego sposobu ukazywania dziejów. Danek poświęca tym za­ gadnieniom w iele m iejsca, głów nie w e w stęp ie do Zygm un tow skich czasów, ale i na kartach om awianej pracy. Do ciekaw ych konkluzji badacza warto dodać uwagę, iż dręczący pisarza problem „ożenku romansu z historią” został pom yślnie rozstrzygnięty — być m oże nie bez pomocy rom antycznej historiografii fran­ cuskiej. Jej przedstaw iciele (m. in. A. Thierry) sądzili, iż w łaśnie twórczość lite ­ racka jest najw łaściw szą formą naukowego poznania przeszłości. W św ietle ta ­ kiego poglądu stanie się zrozum iały sens oświadczenia pisarza w przedmowie do Zygm un tow skich czasów: „Było to studium historyczne z XVI w ieku w p le­ cione w pow ieść [...]” п . I w reszcie drobna uwaga do s. 19: drukowana w r. 1843 powieść Banita, n ie dokończona, tyczyła wydarzeń dziejących się na początku w. XVII i oprócz tytu łu nie m iała nic wspólnego z pow ieścią wydaną w r. 1885 i opisującą czasy B atorego12.

Mieczysław Inglot

A d a m S i k o r a , POSŁANNICY SŁOWA. HOENE-WROŃSKI. TOWIAŃ- SKI. MICKIEWICZ. W arszawa 1967. Państw ow e W ydawnictwo Naukowe, ss. 352 + 3 w k lejk i ilustr.

Ta książka m usi przede w szystkim nastręczać uwagi o sztuce interpretacji. Chociaż autor w w iększości w ypadków m iał do czynienia z tekstam i, które w ie ­ lokrotnie traktowano jako dokumenty rom antyczno-m istycznych aberacji, i był poddany z pew nością ciśnieniu takiej tradycji, to jednak um iał zastosować wobec nich postępow anie m etodologicznie najtrafniejsze: ujął je jako teksty sensow ne, znaczące, spójne i — w ramach w łaściw ych im założeń — konsekwentne.

Tow iański — pisze Adam Sikora — był „w oczach sw oich zwolenników tv/órcą całościowej w izji, integralnego światopoglądu o nieprzem ijających w ar­ tościach teoretycznych i praktycznych” (s. 160). Dla przeciwników towianizm u zaś była to m ętna, jeśli nie obłąkańcza zgoła — gadanina bez ładu i składu. Podążając tym tropem, późniejsi badacze „w zażenowaniu pomijali teoretyczną w arstw ę przekonań T ow iańskiego, a jego zw olenników czuli się w obowiązku rozm aitym i okolicznościam i uspraw iedliw ić” (s. 161). Autor zrywa z podobnymi praktykami. Pyta o strukturę „całościowej doktryny” Mistrza. Analizuje m yśl Towiańskiego.

11 K r a s z e w s k i , op. cit., s. 3. 12 Zob. też N o w y Korbut, t. 12.

(3)

Pisze studium z zakresu historii idei. W tym zadaniu przyświeca mu dewiza 0 „współodczuwamu, bez którego wszak pełne rozumienie nie jest m ożliw e” (s. 143).

Sikora dokonał w ięc tego, co proponuje w ybitny interpretator i teoretyk in ter­ pretacji, Karol Kerényi: „Interpretacja w kręgu herm eneutycznym to stworzenie sobie duchowego domostwa” к A jest to przecież parafraza sądu W ilhelma D il- theya — tw órcy „hum anistyki rozum iejącej”: „W ogóle w tym historycznym i pod­ dającym się rozumieniu św iecie jesteśm y jak w domu, rozumiemy sens i znacze­ nie w szystkiego, jesteśm y w pleceni w e w spólnoty” 2.

Oczywiście, ktoś m ógłby uważać takie „duchowe domostwo”, z Hoene-W roń- skim, Towiańskim i M ickiewiczem — towiańczykiem , za nieco paradoksalne w działalności naukowej człowieka współczesnego i do tego jeszcze — marksisty. A le to są konieczne konsekw encje przyjętej postawy, postaw y „hum anistyki rozum iejącej”.

Powtórzm y jeszcze pytanie Kerényiégo — czy stworzenie tego rodzaju stosun­ ków „rozum iejących” pomiędzy tekstem a interpretatorem (podkreślam: inter­ pretatorem, nie interpretacją) da się jeszcze kw alifikow ać jako naukowe? Tu oczyw iście paść mogą tylko cytaty z w ielkiego fizyka, Wernera Heisenberga: „Musimy w ięc pamiętać, że tym, co obserwujem y, nie jest przyroda sama w sobie, lecz przyroda, jaka nam się jawi, gdy zadajemy jej pytania w e w łaściw y nam sposób” 3. A w ięc, jak przypomina K erényi, nauki przyrodnicze ukazują przecież nie obraz natury, lecz obraz naszego stosunku do natury. „Nie możemy pomijać faktu, że twórcam i nauk przyrodniczych są ludzie. Nauki przyrodnicze nie opisują »po prostu« przyrody, nie opisują one przyrody »samej w sobie« i nie w yjaśniają, jaka ona jest »sama w sobie«. Są one raczej pewną komponentą wzajem nego oddziaływania między przyrodą a nami; opisują przyrodę poddaną badaniom, które prowadzimy w e w łaściw y nam sposób, posługując się sw oistą m etodą” 4. Jeśli tak m ówi Heisenberg o naukach przyrodniczych, to tym bardziej nauki hum anistyczne mogą i muszą siebie traktować jako „komponentę w zajem ­ nego oddziaływ ania” m iędzy człowiekiem w spółczesnym a przeszłością; tym bar­ dziej zatem mogą i muszą uprawiać tem atyzację narzuconą przez tę w spółczes­ ność — z całą zresztą świadomością tego, co „nasze”, współczesne, i teg o ,/ co pochodzi z badanej, minionej epoki. Z całą „nadświadomością” w ięc również 1 w łasnych determinizmów, w pływających na kąt patrzenia.

Tak w łaśnie postępuje Sikora w najlepszym z zam ieszczonych w tomie trzech studiów, w rozprawie o Towiańskim jako „rewelatorze nowego objaw ienia”. Krzyżuje tu autor um iejętnie kilka punktów widzenia (punkt widzenia w ro­ gów, punkt widzenia zwolenników, punkt widzenia współczesnego badacza), sta­ rając się utrzymać rów nowagę m iędzy świadomością tam tej epoki a współczesnym i nam kategoriam i interpretacji naukowej. Zdaje sobie sprawę jednocześnie z tego, że tamta świadomość nie jest do końca przekładalna i nie .może być przełożona na nasz język i że w odsłanianiu zderzeń „języków” dwóch epok tkwi w łaśn ie cała sztuka interpretacji.

1 K. K e r é n y i , Pochodzenie i zastosowanie herm eneutyki w kontekstach

religii antycznej. Przekład: M. K u r e c k a . „Poezja” 1967, nr 9, s. 91.

2 Cyt. za: Z. K u d e r o w i c z , Dilthey. Warszawa 1967, s. 92.

3 W. H e i s e n b e r g , Fizyka a filozofia. Tłumaczył S. A m s t e r d a m s k i . Warszawa 1965, s. 41.

(4)

Godne najwyższej uwagi jest to, że tak znakomicie uporał się autor z Towiań- skim. To pierwsze studium tej klasy w naszej literaturze przedmiotu, w której przecież nie brakło aini pisanych na klęczkach w yznaw czych apologii, ani szy­ derczych prześm iew ek z „szarlatana”. W ielcy znawcy epoki — jak Juliusz K lei­ ner — utopili Towiańskiego w oceanie popisow ych w yw odów z zakresu genea­ logii i filiacji. Jest przecież w spraw ie „mistrza Andrzeja” jakaś „tragedia pol­ skiego życia duchowego”, którą tak genialnie w yczuł Stanisław Brzozowski. W swej pow ieści Sam w śród ludzi tak każe przem awiać niem ieckiem u profesorowi filozofii do młodego Polaka: „Wy nie um iecie przyjm ować rzeczywistości; w y mówicie: pośw ięciliśm y się za was. My nie przeczymy; m y odpowiadamy: przyj­ m ujem y waszą ofiarę. Rozbiór Polski był usankcjonowaniem jej rzeczywistej ofiary i służby. [...] Wy mówicie: oddaliśmy wam nasze życie, bo uwierzyliśmy, że tak było trzeba. My odpowiadamy: tak jest, oddaliście nam wasze życie i my m ieliśm y obowiązek i m ieliśm y także odwagę i m ęstwo wziąć je. W yście dali, m yśm y przyjęli; nie m a w ięc w as, w edług tego w łaśnie prawa, na które powo­ łujecie się, ale w y chcecie mieć prawa jako ci, co oddali życie, jednocześnie chcecie życie zachować. Oddaliście sw e istnienie za Europę, ale w łaśnie dlatego sam i przestaliście być Europą [...]. Chrystus nie mógł jednocześnie u m rzeć-i być gościem zaproszonym na dwór Cezara, który wynagrodzić m u m iał jego ofiarę” 5. Oto paradoks polskiego mesjanizmu. Sform ułowany on został w języku tej filozofii niem ieckiej, która doszła do przekonania, że to, co rzeczywiste, jest ro­ zumne. Rozumna rzeczyw istość w chłonęła w ięc polską ofiarę — bez reszty. Ale i wtedy, kiedy znamy pułapkę owego paradoksu, pozostaje w nim przecież błysk zjadliwej przenikliwości: jak jednocześnie umrzeć z poświęcenia i żyć w triumfie?

Autor Posłanników S łow a uchw ycił ten paradoks w swoich kategoriach inter­ pretacyjnych — w antynomii: „Otóż naturalną tendencją m esjanizm u jest dążenie do totalizacji, w ynikające z założenia, iż każdy fragm ent rzeczywistości może być w yjaśniony i usensow niony jedynie przez odniesienie do absolutu; zarazem jednak odwołanie się do historycznej rzeczyw istości i w ysiłek jej konceptualizacji w konsekw encji m odyfikuje, a niekiedy dezintegruje samą w izję absolutu” (s. 9).

Czy autorowi udało się do końca uniknąć dwóch niebezpieczeństw, jakie może nasuwać tzw. przeżywająca interpretacja herm eneutyczna, tj.: m odernizacji i im - manentyzm u? Jeśli niek ied y w t e zagrożenia się uwikłał, to z pełną świadomością ich nieuchronności.

W którym punkcie m ianow icie interpretacja Sikory zbyt trąci modernizacją? Moim zdaniem autor trafnie w ydobył antynomię historii i wieczności jako jedną z podstaw owych antynom ii mesjanizm u. A le jednocześnie biegun historii w tej antynom ii potraktował niekiedy zbyt m oże abstrakcyjnie, zbyt podrzędnie. Toteż mimo w stępnych zastrzeżeń przeciw nieprecyzyjności i ahistoryczności definio­ w ania m esjanizm u w perspektyw ie eschatologicznej, autor nie uniknął w yłącz­ ności tej perspektyw y, zwłaszcza że nie dopełnił rzuconej na wstępie obietnicy przedstawienia po dokonaniu analiz historycznych „pewnego generalnego modelu m esjanizm u”.

Indyw iw idualności polskich m esjanistów ujął Sikora w gruncie rzeczy z pun- ^ktu widzenia ciągle tej samej opozycji, która w jego przekonaniu, jak można sądzić, stanow ić ma zasadniczy rys strukturalny romantycznego m esjanizmu.

(5)

W tym zakresie .słuszniejsze w ydają mi się sądy Andrzeja Walickiego; prag­ n ie on stworzyć „taki model mesjanizmu, który uwzględniając w całej pełni jego podobieństwa strukturalne i m ożliwości związków genetycznych z m illenaryzm em , uwydatniałby zarazem, że dziewiętnastowieczny mesjanizm nie jest w yłącznie, ani nawet przede w szystkim , formą świadomości religijnej”. Dla W alickiego m esja­ nizm ten jest „pewną odmianą utopizmu”, a świadomość m esjanistyczna — p ew ­ nym typem „świadomości utopijnej”, w jakiej „wizja ideału łączy się z poczu­ ciem m isji, a w ięc zadania, które wyższa wola każe ludziom w ykonać dla sp eł­ nienia sw ych planów ”. A zatem „poczucie m isji, [...] w yraźnie odróżniające m e- sjanistów od zwyczajnych utopistów, było poczuciem spełniania w y ż s z e j w o l i realizującej się w p r o c e s i e h i s t o r y c z n y m . Stąd historiozoficzność m esja­ nizm u” 6. Historiozoficzność owa została nieco przez Sikorę zaniedbana.

Nie kw estionuję w m esjanizm ie ważności antynomii historii i w ieczności, która jest w moim przekonaniu charakterystyczna dla w szystkich doktryn n ow o­ żytnych sytuujących się na pograniczu chrystianizmu i historyzmu, a w ięc musi być obecna w romantyzmie. (Sam autor na s. 239.—240 dowodzi, że antynomia ta jest „stara, jak stare jest filozoficzne m yślenie i w szelka refleksja nad kondycją ludzką”.) W naszym dwudziestowiecznym m yśleniu jest to konflikt między h is­ torycznym relatyw izm em a poszukiwaniem „absolutnego” punktu oparcia. Czy jednak dla m esjanizm u polskiego — tak zresztą jak konsekw entnie dla całego n a ­ szego romantyzmu — nie jest sprawą najdonioślejszą, że ta ogólna kategoria przybiera charakter antynomii jednostki i zbiorowości, a m ówiąc ściślej: wolności jednostki i wolności narodu? Mesjanizm polski był w łaśn ie drogą dziwacznego pogodzenia tych sprzecznych tendencji.

W tym momencie potrzebny mi ekskurs na temat III części Dziadów. Ale musi go poprzedzić krótka polemika z Sikorą. Konstruuje on m niej w ięcej taką ewolucję poglądów M ickiewicza: próba syntezy historii i eschatologii w III części Dziadów oraz w Księgach, potem następuje niejako dezintegracja planów historii i wieczności. (Nb. autor sądzi, iż M ickiewicz zam ilkł jako poeta w łaśnie w skutek niemożności ^przezwyciężenia antynomii, w którą się u w ikłał” (s. 294). Nie bierze tu zupełnie pod uwagę rozprawki Wiktora W eintrauba pt. Dlaczego

Mickiewicz przestał pisać? Weintraub suponuje, iż dlatego, że „nagle utracił ta ­

len t”, co rzuca światło na „arcyludzki w ybieg instynktu poety, który zaniem ów ił” i usiłow ał dopracować się „innych legitym acji w odzostwa” — w łaśn ie poprzez tzw. życie c z y n n e7.) Jednym z istotnych czynników akcesu M ickiewicza do to- wianizm u ma stać się nadzieja odnalezienia w nim utraconej syntetyzującej for­ muły. Towiański, czyli obietnica sy n te zy — brzmi tytuł jednego z rozdziałów. „Dwie istotne dla światopoglądu poety sfery — porządek wieczności i porządek historii — mimo w ysiłk ów zjednoczenia w ystępow ały rozdzielnie, prezentując swoją wzajem ną obcość. Otóż Towiański otworzył przed M ickiewiczem szansę »wielkiego uzgodnienia«, wzbudził nadzieję, które rychło przem ieniły się w ra­ dosną pew ność” (s. 296—297). Prelekcje paryskie — to w łaśnie próba syntezy. Potem jednak następuje „krach syntezy” i „dezintegracja m esjanistycznej w izji”. Otóż podkreślam: nie uważając antynomii czasu i wieczności za m ało istotną w polskim m esjanizm ie i uznając ewolucję przekonań Mickiewicza, sądzę jednak,

6 A. W a l i c k i , Mickiewicz a Cieszkowski. „Archiwum iHstorii Filozofii

i Myśli Społecznej” t. 13 (1967), s. 179— 180.

7 W. W e i n t r a u b , Dlaczego Mickiewicz przestał pisać? W zbiorze: Mickie­

(6)

że w III części D ziadów zawarte zostały głów ne w ątki m esjanistyczne. Doszło potem oczyw iście do pew nych przesunięć, wyostrzeń, m odyfikacji, ale model m ickiew iczow ski w zasadzie jest ciągle ten sam.

Rozpatrzmy zatem III część Dziadów jako podstawową „strukturę m esja- nistyczną”. Owszem, czas historyczny i w ieczność są tu jak najbardziej obecne. A le są w końcu podporządkowane problem atyce, która pojawia się w dwóch naj­ w ażniejszych członach utworu: w W ielkiej Im prow izacji i w Widzeniu księdza

Piotra. W Im prow izac ji wybuch indyw idualizm u i całkow ita klęska tak pojętej

pychy jednostki. W W id zeniu trium f idei ponadindywidualnej, trium f mesjanizm u i zapowiedź zw ycięskiego pochodu „nam iestnika w olności na ziemi w idom ego”. Triumf Polski jako Chrystusa narodów. Problem, który nurtował Mickiewicza w IV części Dziadów, w Konradzie Wallenrodzie, problem jednostki i zbiorowości, wolności indywiduum i w olności narodu — tu znajduje swoje rozwiązanie, i to takie, które zostanie przez poetę p rzyjęte jako obowiązujące już do końca.

Dla polskiej m entalności rom antyczno-m esjanistycznej jest to kw estia zasad­ nicza. Sikora natom iast jakby leciutko tę mentalność odbarwił, wyeksponow ał problem atykę, która niew ątpliw ie bardziej łączy „nas” dzisiejszych z tamtymi m esjanistam i. Może to i słuszna droga przełam ywania uprzedzeń ideologicznych i elim inowania poczucia obcości, znoszenia dystansu historycznego i stwarzania w spólnoty problem atyki. Bo oczyw iste jest, że pod w ezw aniem „Polska Chrystu­ sem N arodów” gorzej już m oglibyśm y się z naszym i m esjanistam i porozumieć. Niem niej, jeśli uznać przedstawioną pracę za tzw . przetarcie dróg, to problem, o którym mowa, pozostaje otwarty. W ystarczy nań spojrzeć od strony kolizji in­ dywidualizm u rom antycznego i m esjanizm u rom antycznego, kolizji tak wyostrzo­ nej w D zia dów części III.

Interpretacja Sikory bywa niekiedy nazbyt jednak im manentna — i to im­ m anentna pod naciskiem narzuconego sobie rygoru metodologicznego, a nie w sk u ­ tek nieznajom ości kontekstu (o św ietnej znajomości epoki świadczą erudycyjne przypisy — w łaśn ie przypisy! — uwypuklające związki badanych zjawisk z głów ­ nymi w ątkam i ideow ym i okresu). Obecnie postaram się skoncentrować na prowo­ kujących do dyskusji przejawach owego im manentyzmu.

Autor podjął się trudnego zadania: ukazać realizację „generalnego modelu m esjanizm u” w trzech w ersjach indyw idualnych (Hoene-W roński, Towiański, Mic­ kiewicz). W ybrane przez Sikorę ujęcie jest w ięc ujęciem „według indyw idualno­ śc i”. W ten sposób otrzym aliśm y trzy portrety, które jednocześnie mają stwarzać podstawę sw oistej „monografii polskiego m esjanizm u”. Przypuszczam, że na w y ­ borze takiego ujęcia zaważyło w łaśn ie dążenie do m aksym alnego wniknięcia w „materię historyczną”, w subiektyw ne konkretyzacje idei m esjanizmu. N ie­ m niej w tych trzech portretach — zgodnie z założeniem autora — w inien się ujawnić „generalny m odel m esjanizm u” i wobec tego za każdym razem w in ­ niśm y otrzym ywać w ytłum aczenie w szelkich składników tego modelu, jego in dy­ w idualnej artykulacji, jego w ew nętrznego rozwoju. Tak też Sikora starał się po­ stępow ać, i na ogół z dużym powodzeniem. Kilka jednak spraw niedostatecznie się w yjaśnia. Pozw olę sobie postawić trzy pytania:

1. Jak z system u Hoene-W rońskiego „w yw ija się” — żeby użyć ulubionego w yrażenia epoki — idea narodów słow iańskich i ich posłannictwa? Oczywiście tłum aczenia „w pływ ologiczne” niew iele tu mogą wyjaśnić. Autor ukazuje nam H oene-W rońskiego jako filozofa o rozmachu ośw ieceniow o-uniw ersalistycznym , który u progu lat trzydziestych dokonuje rehabilitacji idei narodowości, i pisze: „Nie trzeba chyba dodawać, iż ów zwrot do narodowości znakomicie korespondo­

(7)

w ał z ogólnym klim atem intelektualnym romantycznej epoki” (s. 94). Wprawdzie w toku w cześniejszych w yw odów Sikora nie wspom inał o związkach filozofii Hoene-W rońskiego z romantyzmem, w ięc to zestawienie trochę nas zaskakuje. Ale zarazem prowokuje do pytania: skąd ta „korespondencja”? I dlaczego ów m esja- nizm tak niebezpiecznie utożsamia się z panslawizmem? Autor pisze, że dla H oe­ ne-W rońskiego pojednanie Rosji i Polski jest rozwiązaniem antynomii „praw ■człowieka” i „prawa boskiego”. Zostało to powiedziane w języku Hoene-W roń­ skiego i owszem, wskazuje na koherencję tej doktryny, na spójność jej podsta­ wow ych kategorii. A le m usi nas interesować owa szczególna w izja Rosji — i u Hoene-W rońskiego, i u Towiańskiego (wszak posądzanego w spółcześnie o kom ­ pletne „zmoskalenie się”), a i M ickiewicz był oskarżony na podstawie prelekcji paryskich o zbytnią fascynację Rosją. Więc czy to u Hoene-W rońskiego ułom ­

ność charakteru (przecież w łaśnie ten filozof „sprzedał absolut” nieszczęsnem u nicejskiem u kapitaliście; Józef Ujejski sądził, że Hoene-W roński lubił się płasz­ czyć, schlebiać „wszystkim monarchom i rządom”, ze szczególnym w yróżnieniem rosyjskiego, by być doradcą cesarzy i papieży, bo to „mogło być zupełnie przyjem ­ ne, pomijając już rentow ność” 8), czy też jakaś głębiej sięgająca, powszechniejsza konsekwencja system u m esjanistycznego? A jeśli tak, to w jakim punkcie syste­ mu konsekwencja ta pojawić się musi? Może przykład Hoene-W rońskiego byłby szczególnie dogodny, by sformułować odpowiedź na tak postawione pytanie.

Podobne kw estie nasuw a interpretacja doktryny Towiańskiego. „W historio- zoficfnej w izji Towiańskiego pojawiło się w i ę c pojęcie »naród« ” (s. 224). Ale jak się pojawiło, na mocy jakiej konsekwencji system owej — tego nam autor nie tłum aczy.

2. W yjaśnienia w ym aga również kwestia, jak sekta oddziałała na poglądy M ickiewicza, tzn. jak „sekciarstwo”, „sektowość” określa również strukturę tych poglądów. Sikora problem sekty omówił w portrecie Towiańskiego, ale nie pod­ jął sprawy socjologicznego uwarunkowania przez „sektowość” poglądów M ickie­ wicza. A przecież sytuacja (i to w łaśnie sytuacja M ickiewicza, który b y ł poetą, M ickiewicza walczącego w dalszym ciągu o pozycję przywódcy narodu) mogła się tutaj kształtować w m yśl form uły Wacha: „Prestiż przywódcy religijnego może spowodować nawet zmiany jego samoświadomości (autointerpretacji) i roszczenia. Można tutaj ująć rzecz paradoksalnie, stwierdzając, że z socjologicznego punktu widzenia skutek w yw ołuje przyczynę” 9. Sądzę, że „sektowość”, w yw ołująca stałą oscylację między „form alizacją” a „interioryzacją”, stanowi istotny składnik po­ glądów M ickiewicza w latach czterdziestych.

3. Ostatni krąg problemów, którymi chciałabym się zająć, dotyczy w zajem ­ nych związków m esjanizm u i romantyzmu. Autor kw estię tę porusza w rozwa­ żaniach w stępnych, potem powraca do niej sporadycznie — jednak niew ątpliw ie w sposób nadto immanentny, ograniczony do interpretacji w ewnętrznych pro­ blem ów mesjanizmu, a nie wskazujący na charakter osadzenia m esjanizm u w św iatopoglądzie romantycznym. Owszem, na początku rozprawy postawił tezę następującą: „Mesjanizm pojawia się w tedy, g d y j u ż u k o n s t y t u o w a ł s i ę r o m a n t y c z n y ś w i a t i gdy ujaw niły się jego wew nętrzne konflikty, stając się odpowiedzią na opozycyjność i w ew nętrzne rozdarcie romantycznych św iato­

8 J. U j e j s k i , O ceną absolutu. Rzecz o Hoene-Wrońskim. W arszawa 1925, s. 147.

9 J. W a c h , Socjologia religii. Tłumaczyli z angielskiego Z. P o n i a t o w s k i i B. W o l n i e w i c z . W arszawa 1961, s. 318.

(8)

poglądów” (s. 10; podkreślenie M. J.). Tezy tej autor w toku dalszych w yw odów już nie rozwija, a budzi ona w podanym sform ułowaniu pew ne zastrzeżenia. Np. jak w takim ujęciu traktować to wszystko, o czym pisał U jejski w Dziejach m e ­

sjanizmu polskiego (do 1830 r. przecież), a zwłaszcza m esjanizm Woroniczowski?

To jedno. A drugie: jak w ytłum aczyć m esjanizm Hoene-W rońskiego? W sposobie zaprezentowanym przez Sikorę tego m esjanizm u w yjaśnić się nie da. Bo prze­ cież w r. 1803 (w którym Hoene w ydał Philosophie critique, découverte par Kant,

et fondée sur le dernier principe du savoir) „świat rom antyczny” jeszcze się w P ol­

sce nie ukonstytuował. Istnieje, jak sądzę, m ożliwość rozwiązania tej kw estii, ale odbiega ona nieco od toku interpretacji Sikory. Można Hoene-W rońskiego trakto­ wać jako rom antyka (zwłaszcza ze w zględu na ideę „tworzenia”, tak istotną w je­ go poglądach), ale chyba nie w porządku polskiego romantyzmu, lecz romantyzmu niem ieckiego. Bo to w ygląda na jenajski okres romantyzmu niem ieckiego.

W takiej perspektyw ie jednak inaczej, niż proponuje autor, w inna być ujęta kwestia stosunku H oene-W rońskiego do kantyzmu. W podsum owaniu sw ych roz­ ważań pt. M ię dzy n o w a to rstw e m a epigoniz mem Sikora pisze: „Doktryna Wroń­ skiego była fenom enem epoki przejściowej pomiędzy Kantem a romantyzmem. Fenomen taki jest z natury sw ej paradoksalny” (s. 124). Dlaczegóż paradoksalny? Bo nie należy już do „formacji starej”, ale nie należy jeszcze do „epoki now ej”. Otóż w tym punkcie m usi w yniknąć kw estia kantyzmu i romantyzmu. Wydaje mi się, że autor nie docenia po prostu tego, jak bardzo „kantowski” b ył ro­ mantyzm niem iecki; pokazał to kiedyś Zygmunt Łempicki w oparciu o niemiecką literaturę przedmiotu. Nie była to w ięc bynajm niej „stara form acja”. Zwłaszcza zaś poznanie podm iotowe jako' podstawa subiektywizm u oraz idea sztuki jako m iejsca przezw yciężenia napięcia m iędzy ideałem a rzeczywistością — to są w ąt­ ki kantowskie w rom antyzm ie europejskim. W podobnym ujęciu typologicznym mesjanizm Hoene-W rońskiego m oże być rozważany w związku z romantyzmem.

W każdym z trzech- rozdziałów książka Adam a Sikory posuwa naprzód naszą wiedzę o m esjanizm ie rom antycznym. Analiza pism H oene-W rońskiego przynosi przejrzyście i przekonywająco udowodnioną tezę, iż filozofia autora Prodromu

mesja nizmu „stanowiła dość spoisty am algamat m istycyzm u i racjonalizm u”

(s. 41). Tutaj sform ułowano istotną charakterystykę podstawowej antynom ii ro­ mantycznego indywidualizm u: jednostka wyraża siebie, ale zarazem jest narzę­ dziem sił ponadindywidualnych, które przez nią przem awiają. Znakomicie przed­ staw iony został Towiański, zwłaszcza w podrozdziale Prorok i emigranci, w któ­ rym autor przenikliw ie i trafnie zanalizował socjopsychologiczne uwarunkowania adoracji, a w reszcie i deifikacji Mistrza, nie poddając się łatw iźn ie frazesu o „za­ mąconych głow ach” w ielbicieli Tow iańskiego. Jedna z najbardziej odkrywczych partii książki przekonyw ająco w yjaśnia to, jak kult Towiańskiego spowodowała jego um iejętność w skazania współczesnym w yjścia poza antynom ię tego, co cie­ lesne, i tego, co duchowe, zaspokojenia m arzeń o „koherencji osobowości, tak antynomicznie rozdwojonej w romantycznym św iecie na sferę w zniosłych idea­ łów i pięknych uczuć oraz tryw ialnej, obmierzłej codzienności” (s. 159). Stąd trafna interpretacja funkcji m etem psychozy w tow ianizm ie jako „możliwości przezw y­ ciężenia poczucia obcości w św iecie”, „nawiązania intym nej łączności z całym narodem i całą jego historią” (s. 174, 175). M yśl Towiańskiego, według Sikory, poruszała się m iędzy dwoma biegunami: akceptacją świata i jego totalną negacją, obecnością w św iecie i obcością wobec niego. „W antynom ii tej dochodziła do głosu autentyczna sytuacja ludzi, których Tow iański był w yrazicielem ” (s. 185). Na przykładzie późnego M ickiewicza zaś autor przejmująco ukazał „główne

(9)

antyno-m ie roantyno-mantycznego stylu antyno-m yślenia”. Na uwagę zasługuje zwłaszcza interpretacja

Zdań i uwag.

Ogromną zaletą Adama Sikory jako badacza jest um iejętność porządkowania złożonego materiału, system atycznego i jasnego wykładu. Po raz pierwszy w na­ szej literaturze przedmiotu otrzymaliśmy książkę tak rozważnie, z m aksym alnym szacunkiem i lojalnością, a jednocześnie z koniecznym naukowym krytycyzmem przedstawiającą poglądy polskich mesjanistów.

Maria Janion

W ł a d y s ł a w S ł o d k o w s k i , „SYZYFOWE PRACE” STEFANA ŻE­ ROMSKIEGO. STUDIUM MONOGRAFICZNE. Wrocław—Warszawa—Kraków 1966. Zakład Narodowy im. Ossolińskich — (Wydawnictwo), ss. 334, 2 nlb. „Bi­ blioteka Towarzystwa Literackiego im. Adama M ickiewicza”. Tom VII.

S y zy fo w e prace, jedna z najznakomitszych, a bodaj czy nie najlepsza lite ­

racko powieść Żeromskiego, zasługiwały od dawna na odrębną, gruntowną m ono­ grafię. Sugerował konieczność napisania takiego studium już w okresie m iędzy­ w ojennym Wacław Borowy w sw ej znanej próbie nowego odczytania tej powieści „po latach”, domagano się tego wyraźnie w różnych publikacjach krytycznych także po w ojnie. Zdobył się w reszcie na zrealizowanie owego zam ówienia nauko­ wego i społecznego W ładysław Słodkowski, ogłaszając w r. 1966 obszerną rozprawę doktorską, pomyślaną jednocześnie jako hołd osobisty autora dla twórcy S y z y ­

fowych prac w isetną rocznicę urodzin pisarza.

Książka Słodkowskiego dzieli się na dwie, nierówne rozmiarem, części. Pierw ­ sza, obszerniejsza, poświęcona jest historycznoliterackiej i ideologicznej inter­ pretacji dzieła; druga, objętością skromniejsza, jego analizie formalnej. Co w nosi ta książka do w iedzy naszej o Żeromskim, jakie są jej osiągnięcia czy też jakie, ew entualnie budzi zastrzeżenia, o tym pew ne wyobrażenie dać może krótki przegląd krytyczny jej zawartości. Otóż to, co określiliśm y jako interpretację h is­ torycznoliteracką i ideową, obejmuje rozdziały poświęcone genezie powieści, dzie­ jom jej powstawania, jej walorom dokumentarnym, w reszcie określeniu tzw. m yśli przewodniej i idei utworu. Analiza formalna obejmuje problemy kompo­ zycji, kreowania postaci, stylu i języka, narracji i narratora, epickiego kształtu powieści oraz jej m iejsca na tle estetycznych prądów epoki. Przyjrzyjm y się n ie­ co bliżej tym rozdziałom i kwestiom w nich rozpatrzonym.

Rozdział o genezie powieści wprowadza nas w ten św iat doświadczeń i w tę atm osferę ideowo-em ocjonalną, które kształtowały dzieciństwo i w iek m łodzień­ czy pisarza. Rozdział nie wychodzi w zasadzie poza wiadomości na ogół znane, od których rozpoczyna się każda z istniejących biografii pisarza. Raz w ięc jeszcze m ówi się tu o urokach i o urodzie krainy lat dziecinnych Żeromskiego, o pow ­ stańczych tradycjach tego regionu i patriotycznej atmosferze rodzinnego środo­ w iska, o obserwacjach społecznych, jakie na skutek specyficznej sytuacji osobis­ tej m iał Żeromski sposobność poczynić już w e w czesnych latach sw ojej m łodo­ ści. Zapew ne konieczność ponownego przytoczenia znanych powszechnie faktów dałaby się jakoś wybronić, bo ten splot okoliczności towarzyszących najw cześ­ niejszym stadiom biografii Żeromskiego stanow ił jakąś generalną przesłankę działalności twórczej późniejszego pisarza, ale wyczuwa się tu jednocześnie brak wskazania owych przesłanek bardziej wewnętrznych, form ujących niejako bez­

Cytaty

Powiązane dokumenty

muzycznych, przejście od muzyki wykonywanej na żywo i kultu wykonania np. Dziamski, Sztuka po końcu sztuki. Saueracker, Kiedy sztuka toczy się dalej, [w:] Nam June Paik,

Por consequente, a geração em questão não podia exercer a sua faculdade de liguagem , não podia se servir do seu dom biológico a eles inerente, porque os dados

1) This hypothesis locates and identifi es clear churches of Galatia: these churches are the congregations at Derbe, Lystra, Iconium, and Pisidian Antioch, all of which Paul

czterech słów! Uwielbiacie, kiedy chłopcy mówi wam, jak bardzo was kochają i nie może bez nas żyć. Tylko zdecydowanie zbyt rzadko to mówią. To, że facet nie zapewnia Cię

Jako najwa¿niejsze nale¿y wskazaæ - kwestiê bezrobocia (jako zjawiska potêguj¹cego ubo¿enie ludnoœci), wzmo¿enie problemów patologii spo³ecznej, kwestiê mieszkaniow¹,

Predictions of the pressure distribution and free surface elevations during water entry of a wedge with constant vertical velocity V; = deadrise angle:. Contributions to

Полагаем, что в музыкальной деятельности (особенно при восприя- тии музыки) проявление усилий снижает положительный

Po spotkaniu brat wyt³umaczy to co widzia³ siostrze i powie, ¿e skoro ona nie umie zamkn¹æ równoczeœnie drzwi, to nie mo¿e twierdziæ, ¿e tyczka zmieœci³a siê w stodole.. MT: