• Nie Znaleziono Wyników

Uwagi do poetyki nastrojowego symbolizmu

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Uwagi do poetyki nastrojowego symbolizmu"

Copied!
13
0
0

Pełen tekst

(1)

Jan Prokop

Uwagi do poetyki nastrojowego

symbolizmu

Teksty : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 2 (20), 102-113

(2)

Jan Prokop

Zasada podobieństw a i ciągłości

Uwagi do poetyki

nastrojowego symbolizmu *

W yraźną ten d e n c ją po ety k i m ło­ dopolskiej w y d a je się ak cep tacja reg u ły m onotonii tek stu . W ielokrotnie zasadą s ta je się dobór słów w e­ d łu g — dość szeroko rozum ianego — podobieństw a. J a k gdyby iparadygm atyczna synonim iczność, a w

każdym razie bliskoznaczność czy pokrew ieństw o

znaczeniow e, rzuto w ała na oś sy n tag m atyczn ą, na li­ n e a rn y przebieg tek stu . P row adzi to do pow tórzeń, sw oistej jednostajności, k tó rą „poeta może (...) zu ży t­ kow ać w specjalnych celach a rty sty c z n y c h ” , jak po­ w iada K. W ójcicki a n a lizu ją c Przygnębienie S taffa 1. Szereg składa się z elem entów „nieskłóconych” z so­ bą, potw ierd zających się; je st w y raźn y m continuum , n ied ram aty czn ą ciągłością. O kreślone to jest nie tylko podobieństw em n iesk o n trasto w an y ch sem ów , ale często i dźw iękow ym po krew ieństw em słów n a s tę ­ p u jących po sobie, po tych sam ych w y d ep tan y ch śladach. R egule niespodzianki, zaskoczenia przeciw ­ 1 Forma d źw ię k o w a p ro zy polskiej i wiersza polskiego. War­ szawa 1960, s. 158.

* A rtykuł jest fragm entem w iększej pracy poświęconej poezji M idńskiego.

(3)

103

staw ia się tu reg u ła sw oistej red u n d an cji. Poetyckość tek stu zd aje się polegać na p ew n y m nadm iarze, na spotęgow anej tożsamości elem entów szeregu, co mo­ że m ieć w a lo ry ekspresyw ne, ale m oże także p ro w a ­ dzić w im p as pustosłow ia, o ile „tożsam ość” n a stę p u ­ jących po sobie „synonim ów ” nie zostanie subtelnie w ycieniow ana. Oto T etm ajer:

Wolno i sennie chodzą Po jasnym tle błękitu Złocisto b iałe chmurki Z połyskiem aksamitu. N iekiedy siie zasrebrzy Pod słońca blask z ukosa Jaskółka śm igła, czarna, Sunąca przez niebiosa. Po łące cichej, jasnej, W srebrnej objętej ramy, Przez opalow y strum ień Złote się kładą plamy. Szm aragdem słońce błyska Na ciem nej drzew zieleni Lub przez konary rzuca Ognistych pęk promieni. Po n ieb ie i po lesie, Po łąk zielonym łanie, Przejrzyste, zw iew ne idzie Błękitne zadumanie.

(K . T e t m a j e r : w le s ie )

Oto w iec chm urki, k tó re idą „wolno i sen n ie” , oto „ ja ­ sne tło b łę k itu ” , „łąka cicha, ja s n a ” , „błęk itne zadu­ m an ie ” (nb. „przejrzy ste, zw iew ne”), „złocisto białe c h m u rk i”, „złote się k ład ą p lam y ” , „na ciem nej drzew zielen i” , „po łąk zielonym łan ie ” . Z resztą nie w szy­ stk o w yliczyliśm y w tym k ró tk im w ierszu, którego jed n o stajn o ść p o d trz y m u je trzyak cento w y, z rzad k i­ m i w y ją tk a m i, siedm iozgłosk owiec.

S u b te ln iejsz ą „tożsam ość” osi sy n tag m aty czn ej p re ­ z e n tu je O strow ska, p rze p lata ją c a szereg słów p o w ra ­ cającym i g ru p am i głosek i u sta n a w ia ją c a ta k zróżni­ cow ane podobieństw a:

Tożsamość osi syntagm a­ tycznej

(4)

104

Szereg

bezkonfliktow y

Magdaleno, ciszo polna, Magdaleno, ciszo leśna, Która zlew asz m i pod nogi M iłosierny balsam drogi I ocierasz w łosy sw em i Stopy, pylne kurzem ziemi — Z w szechboleści — bezbolesna, Z w szechniew oli — siostro wolna, Dzięki tobie — ciszo leśna... D zięki tobie — ciszo polna...

B . O s tr o w s k a : M agdalen o...

W iersz opiera się nie ty lk o n a p o w tarzan iu słów i p a ralelizm ach (M agdaleno, ciszo), ale także na w a ­ ria c ja c h m otyw ów głoskow ych, danych w słow ie „m agdaleno” — g, 1 — lu b 1, n, o lub ol: bezbolesna, polna itp.

Jeśli m ów i się, że Młoda Polska dąży do m uzyczności (zgodnie ze znan y m Y e rla in e ’ow skim „de la m usique avant toute chose”), to m uzyczność w ynik a w dużej m ierze z zatarcia, zam azania w yrazistości w a rs tw y znaczeniow ej. Szereg znaczeniow y u k ład a się „bez­ konfliktow o” , w b re w zasadzie k o n trasto w an ia słów, któ re „dziw ią się sobie” . T u taj w łaśnie słowa nie dzi­ w ią się sobie w zajem nie, w y stę p u ją w tow arzystw ie sw oich „b liskich” . S tonow anie napięć znaczeniow ych m iędzy słow am i sp raw ia, że w a rstw a znaczeniow a „cichnie” , staje się m niej zauw ażalna, nato m iast n a pierw szy p lan w y su w a się m elodia dźwięków. T łum i ona sam odzielność znaczeń, n arzu ca im sw oje praw a, podporządkow uje, zaciera różnice. Szereg „M agdale­ no, ciszo p o ln a ” sta je się „n iew ażny ” znaczeniowo, w y razy up o d ab n iają się do siebie znaczeniowo (obo­ ję tn ie ją znaczeniowo). Słowo s ta je się p rzed e w szy­ stk im dźw iękiem . Sygnans do m in u je n a d sygnatem . D oskonałym p rzy k ła d em je st c y to w an y przez W ójcic­ kiego w iersz Staffa:

Zmierzch m elancholią szarą spływa... Senność powieki m oje klei,

(5)

Chcę spać bez m arzeń i rojenia... Gdzieś płacz sierocy się odzywa... Chcę spać... M yśl jakaś pośród cienia Błądzi, sen m ąci mi, przeryw a, Ciągła, natrętna, uporczywa... Światłość dnia blada dogorywa, Światłość om dlała i znużona... Zraniona łania kędyś kona

W śm iertelnej ciszy m rocznej kniei... Litości iniemym okiem wzywa... Jestem znużony, bez nadziei... Chcę spać... Sen m ąci mi, przerywa Wciąż m yśl natrętna, uporczywa... Zmierzch m elancholią szarą spływa... Senność p ow ieki m oje klei...

Znużony trudem, bez nadziei Błądzi w ędrow iec m roźną nocą, Pustka bezludna w krąg, nieżywa... Mróz zgnębi go swą twardą mocą... Chcę spać... Sen mąci m i, przerywa Wciąż m yśl natrętna, uporczywa...

( J . S t a f f : P rzy gn ęb ien ie)

U derza tu ciążenie 'ku tautologii („zm ierzch m elan ­ cholią szarą (...), p e łe n znużenia, bez nadziei, chcę spać bez m arzeń i ro je n ia (...)> sen m ąci mi, przery w a, ciągła, n a trę tn a , u porczyw a (...), św iatłość om dlała i zhużona (...), je ste m znużony, bez n adziei (...), p u stk a bezludna (...), n ieży w a (...)” •

O dchylenie od n o rm y polega tu ta j nie n a n ad m ia­ rze znaczenia, n a b u d o w an iu d o datk o w ych napięć m iędzysłow nych, n a w zbogacaniu znaczeń, u ja w n ia ­ n iu — poprzez spięcia i k o n tra s t — znaczeń u k ry ty c h , zapom nianych, z a ta rty c h . Raczej — na czym ś cał­ kiem przeciw nym . Na n iedom iarze znaczenia, n a tym , że p rzestrzeń znaczeniow a słów je st ja k b y niedopeł­ niona, o tw a rta na w szy stk ie możliwości, oczekująca dopow iedzenia, zapraszająca do w spółtw orzenia. Sło­ wo o tw arte jest o w ym jak że często u ży w an y m w ielo­ kropkiem . O czekiw anie znaczenia — ta n a tu ra ln a p o staw a wobec słow a — zostaje zaspokojone zaledw ie w części. S tąd to „zasy san ie” w ciągające czytelnika w niejasno ośw ietloną p rze strz e ń i zapraszające do

Senne tautologie

(6)

106 S łow o wciąga w Tajem nicę O w alce w ielokropka z pointą

jej w ypełnienia. Znaczenie nie je st dane jak o gotowe, ale jako o tw a rta możliwość, jako biała p lam a, w k tó ­ rej m usi się 'kryć tajem niczy zapis. Słowo je s t ja k b łędny ognik, w ciągający w bezdenne o tchłanie T a­ jem nicy. A lbow iem każdy niedosyt znaczenia n iejako en c reu x w y w o łuje jego „dotw orzenie” , a le owo „do- tw orzone” znaczenie ląd u je w nieok reślon ej poza- słow nej p rzestrzen i w ielokropka. Słowo tra c i swą sem antyczn ą indyw idualność, cierpi na n ied o k rw i­ stość. Ale za to — w ypełnia swą próżnię „pozasłow - n y m ” , „w szechogarniającym ” znaczeniem . T aki w y ­ d a je się być m odel p o ety k i sym bolizm u polskiego. Je śli poety k a sym bolizm u unika pointy, to w łaśnie dlatego, że p o in ta skupia i u w y raźnia znaczenie, jest ową k ro p k ą n a d i, podczas gdy n a stro jo w y sym bolizm w oli rozm azujący, rozw adniający znaczenie w ielokro­ pek. P o in ta zam yka tekst, zatrzask u je drzw i, k tóre sym bolizm w oli zostawić o tw a rte w n ie ja sn ą p rze­

strz e ń nieskończonego W szechznaczenia. N iezakoń-

czenie, w ielokropek, k tó ry pozw ala, a n a w e t zmusza, aby w y p ełn ić niedosyt znaczenia szarą m głą oczeki­ w ania n iejasn ych objaw ień — oto reg u ła te j poetyki. Ale nie ty lk o p o in ta — finał utw oru, k tó ry podkreśla i u w y raźn ia znaczenie często przez d ram a ty c z n y kon­ tra s t (antytezę) — byw a w poezji sym bolizm u pom i­ jan a. Podobnie rzadkie je st ak centow anie znacze­ niow e słowa w pozycji ry m u na końcu w iersza. Po­ zycję ry m u w ielokrotnie w yko rzysty w ano dla pod­ kreślen ia ważności słowa, rezerw ow ano ją dla tego, co nowe, zaskakujące, dla tego, co m iało być rozw ią­ zaniem i rew elacją:

... Wiatr wam zaw yje grobowemi usty Tę sm ętną klątwę: Otóż dom wasz — pusty!

( J . S ło w a c k i: K ró l Duch)

Tę sam ą fu n kcję pełniła p rzerzu tn ia, rów nież uw y­ d atn ia ją c a słowo, dodająca m u n iejak o znaczenia: Że ojcu rzekła, — a ojciec zasmucił

(7)

107

Sny tłum aczące: — gdym ja nagle w rócił Skrzydlaty orzeł — i m oje husarze Przed zam kiem rzędy długimi ustawił...

( K r ó l D uch)

Młoda P olska zan iedb u je i pointę, i przerzu tn ię, bo­ w iem d y re k ty w ą jej poetyki jest zacieranie znacze­ nia. U podobanie do w iersza wolnego, op arteg o na w y ­ o drębnionych segm entach składniow ych, pozbaw io­ nego ry m u , w y n ik a praw dopodobnie w łaśn ie z te j d y rek ty w y . W iersz w olny (zdaniowy) d a je m niejsze m ożliwości g ran ia n a opozycji m iędzy szeregiem w ierszow ym a szeregiem składniow ym (przerzutnia), ale ta o p ozycja w fu n k cji u w y d a tn ia n ia znaczenia p rze staje ł>yć p o trzeb n a — ba, odczuw ana je s t jako n a d m ia r reto ry k i!

Oto fra g m e n t M ojej pieśni wieczornej: Dzień m ój przygasa —

za w ielkim , niebotycznym przygasa mi szczytem, krw aw ą za sobą zostawiając zorzę,

która się czepia ogniami

tych oto sm reczyn i ścian poszarpanych, zatartych śladów moich stóp.

Dzień mój przygasa, ten złoty, ten lazurowy, ten słoneczny dzień,

w b łogosław ieństw ie swych drogich prom ieni w iężący klątw ę dla człeka,

dla zbłąkanego pielgrzym a. N iech gaśnie! niech ginie!

Niech upragniony nadejdzie już wieczór ze sw oją ciszą w ieczystą,

która ci m głam i szepcze m iesięcznem i, że zanim m iłość i spokój

stały się ogniem trawiącym, zanim się stały zabójczą tęsknicą i tym kam iennym , ślepym przerażeniem, On był i m yśm y byli przed początkiem.

K asprow icz nie boi się pow tórzeń, grom adzi synoni­ m y, n aw lek a ja k na n itk ę w y razy o przen ik ający ch się polach znaczeniow ych (niech gaśnie, niech ginie). J a k g d y by zawiesza w y b ó r synonim ów czy p raw ie synonim ów — to znaczy, że bez selekcji, re d u n d a n

t-Funkcja w iersza wolnego Przenikanie pól znacze­ niow ych

(8)

108

Inaczej niż w dziele otwartym

nie, w ylicza w szystkie (wielki, n ieb o ty czn y szczyt, miłość i spokój, kam ienne, ślepe przerażenie). W y ra ­ zistość znaczeniow a rozw adnia się, to nie w poto ku n ie w yodręb nio n ych (szczególną pozycją) słów -dźw ię- ków. Jeśli zary su je się p rzeciw ieństw o, to zostaje stłum ione, pojaw ia się w „sła b e j” pozycji w e w n ą trz w iersza, a nie na końcu:

w błogosław ieństw ie sw ych drogich p ro m ien i. .

w iężący klątw ę dla człeka, dla zbłąkanego pielgrzym a.

R eguła rozw adniania znaczenia, a nie sk u p ian ia go w jed n y m pu nkcie realizu je się tak że przez p ow tó rze­ nia (dla człeka, d la zbłąkanego pielgrzym a). Ten sam ład u n ek rozkłada się na w iększy obszar. J e s t to od­ w rotność dobitności stylu. Na p ierw szy p lan w y stę ­ p u je m uzyczność słow a a znaczenie zostaje z a ta rte — pozostaje ty lk o jego potencjalność, o tw a rta m ożli­ wość, oczekiw anie znaczenia, k tó re w y p ełn ia się n ie - zróżnicow anym „w szechznaczeniem ” .

Nie m a to w iele w spólnego z dziełem o tw a rty m (w rozum ieniu U m b erta Eco). Dzieło o tw a rte jest bo­ w iem zagęszczeniem znaczeń, k tó re n a k ła d a ją się na siebie jak kilka odrębnych ry su n k ó w na tej sam ej kartce. Dzieło o tw a rte je s t w ieloznaczne, może mieć k ilk a różnych znaczeń, pozostających ze sobą w n a ­ pięciu. Ale każde z nich je st w yodrębnione, w yraźn ie zarysow ane, pod k reślone poprzez opozycję w zględem znaczenia ryw alizującego. J e st to zasada gry znaczeń. P ré v e rt pisze:

Une reine de peine avec un homme d’A ngleterre

Et des travailleurs de la paix avec des gardiens de la mer Un hussard de la farce avec un dindon de la mort

Un serpent à café avec un m oulin à lunettes Un chasseur de corde avec un danseur de têtes Un m aréchal d’écum e avec une pipe en retraite

(9)

W po ety ce sy m b o lizm u rów now aga m iędzy sy g n an - sem a sy g n atem je s t o ty le zachw iana, że rozrosłem u sygnansow i odpow iada niezróżnicow ane m orze syg- na tu . J e s t ja k b y tak, że a rty k u la c ji po stronie dźw ię­ ku (sygnans) n ie odpow iada ró w n ie d alek o posunięta a rty k u la c ja sy g n a tu . A w każdym razie opozycje w w a rstw ie sy g n a n su nie pociągają za sobą — albo le­ piej, czynią to ty lk o w niew ielk im sto p n iu — opo­ zycji po stro n ie sy g n a tu .

Tym czasem sty l ro m an ty czn y , któ reg o odw rotnością je s t po ety k a sym bolizm u, opierał się n a opozycjach znaczeniow ych. N a ty m polegała jego „retoryczność”. 0 ile sym boliści akcen to w ali sy gnans (de la musique avant to ute chose), to ro m an ty cy rozbudow yw ali syg- nat. S ty l ro m a n ty cz n y polega n a d o b itn y m roz­ członkow aniu sy g n atu , na dążeniu do jego a rty k u la ­ cji. S tą d upodobanie do point, w y k o rzy sty w an ie po ­ zycji szczególnie eksponow anych dla słów zn am ien ­ n y ch (rym , p rze rz u tn ia). Ale p rzed e w szystkim stą d w łaśn ie częstość a n ty te zy , przeciw staw iającej sło­ wa, a w ięc w y o strz a jąc e j, a k tu a liz u jąc e j, potęgującej ład u n e k znaczeniow y. Z a jrz y jm y do V ictora Hugo: A llez, m es vieu x soldats, m es généraux imberbes,

Et l’on voyait m archer ces va-nu -p ieds superbes Sur le m onde ébloui ...

Ils allaient, ils chantaient, l ’âme sans épouvante Et les pieds sans souliers

(S o ld a ts de l ’an II)

Szereg słow ny isk rz y t u przeciw staw ien iam i a k tu a li­ zu jący m i znaczenia słów (v ie u x soldats — généraux imberbes, v a-n u -pieds superbes, podczas gdy sym ­ boliści u p odab n iali n a stę p u jąc e po sobie seg m en ty znaczeniow e. „Les sanglots longs des violons de Vau- t o m n e ” to nie szereg odrębnych „w alczących” z sobą 1 dziw iących się sobie znaczeń, ale jed n o znaczenie — upodobnione, nie w y a rty k u ło w a n e , niesione przez w szy stk ie k o lejn e słow a. Dla ro m a n ty k ó w pozycja p rze d cezurą i pozy cja ry m u to m iejsca eksponow ane, w y k o rz y sty w an e dla znaczeń przeciw staw nych :

Styl

rom antyczny odwrotnością

(10)

M iciński bliski rom antyzm ow i

Le navire était noir, m ais la voile était blanche

(V. H u g o : S te lla . L e s C h âtim en ts) Podobnie M ickiewiczowski K o n rad wołał:

Żeś ty nie Ojcem świata, ale Carem...

W iersz rozpadał się na dw ie znaczeniow o przeciw ­ staw ne części przedzielone cezurą:

A n ie dbam o to, co m ię dalej czeka: Żywoty ducha — czy m ęki człowieka!

( S ło w a c k i: K ró l D u ch) W śród poetów Młodej P olski M iciński bliższy je st poetyce rom antycznej. Jeśli u sym bolistów tek st w dużej m ierze staw ał się stru m ie n ie m dźwięków, utożsam iał się z jego ciągłością, to ro m an ty cy a k c en ­ tow ali segm entow y c h a ra k te r w ypow iedzi, izolację

w yodrębnionych słów. Poprzez rozczłonkow anie

i opozycję dążyli do w y ra ź n ej a rty k u la c ji znaczenia. A nty teza staw ała się ulubioną figurą. W iersz ro m a n ­ tyczny jakże często w y k o rz y tu je cezurę dla w p ro ­ w adzenia a n te tez y — rozpada się na przeciw staw ­ ne, a n ty te ty c z n e części, Podobnie M iciński napisze: A Bóg m nie przeklął. Ja przekląłem Boga.

(M ic iń sk i: K o r sa r z) V ictor Hugo rozczłonkow uje w e rs jeszcze bardziej, w prow adzając d ram aty czn ą pauzę po cezurze, gdzie zam iast francuskiego gen erała w bitw ie pojaw ia się w róg B lücher:

Soudain joyeux, il dit: Grouchy — c’était Blücher! L’espoir changea de camp, le combat changea d’âme...

' (L'E xpiatio n)

Podobnie n a an ty tezie b u d u je w iersze Słowacki: w y­ k o rzy stu je różnice toku intonacyjneg o i akcentów w ierszow ych:

I w yjść z w yjętym na słońce orężem, Co by się zdawał nie bronią, lecz wężem!...

(11)

1 1 1

Dążenie do a rty k u la c ji tekstu, do m anifestow ania znaczeniow ego zróżnicow ania w yraża się tak że p o ­ przez składniow e w trąc e n ia (dla k lasy k ó w po d sta­ w ow ym zabiegiem była in w ersja u jaw n ia jąc a po­ przez „ u tru d n ie n ie ” zw iązaną jedność tekstu): Gromadą duchów zarządzałem ciemną,

I te — jak sługi m oje — były ze mną.

( K r ó l Duch)

U M icińskiego regułę krańcow ej a rty k u la c ji tek stu rea liz u je w iersz Bądź zdrowa... Słowa w y stę p u ją w nim w w y ra ź n ie podkreślanej izolacji:

— Już nigdy! —

R w ie serce Twój płacz!

— W ydarł się z piersi niespodzianie,

— żegnam Cię — trzeba — i Ty Boże racz — — litości!...

W konie!... Chryste Panie.

A n ty tety c zn y tok w ypow iedzi, po d kreślony cezurą (druga połow a w iersza jest opozycją pierw szej), spo­

ty k am y często u Micińskiego:

Znam w szystko w życiu, co poznać jest warto: puszcze i stepy, wulkany i morza —

znam drogi proste i kręte bezdroża, a na Tarpei mą duszę rozdarto —

znam krw aw e zem sty i proch przed kościołem i bramę piekieł, na którą się wspiąłem.

(W od n e lilie) albo

Ja komet król — a duch się we m nie wichrzy jak pył pustyni w zwiew ną piramidę — ja piorun burz — a od grobowca cichszy m ogił sw ych kryję trupiość i ohydę.

Ja — otchłań tęcz — a płakałbym nad sobą jak zim ny wiatr na zwiędłych stawu trzcinach. Jam blask w ulkanów — a w błotnych nizinach idę, jak pogrzeb, z nudą i żałobą.

(Lucifer)

Reguła krańcowej artykulacji

Na antyteziie o p arta jest A n a n ke, gdzie m ocy p rze­ znaczenia przeciw staw ia się wola jed n ostki. Nie ty lk o

(12)

112 A ntytetyczność i pointa Syntaktyka i w ersyfikacja — opozycyjnie

pierw sza zw rotka przeciw staw ia się d ru g iej, ale i w e ­ w n ą trz n ich w ypow iedź u k ład a się a n ty te ty c z n ie (Mojej w olności dowodem błąd... Poszum y płaczą m o­ gilnych drzew , lecz w barce życia p ły n ie mój śpiew ...). A ntytetyczność łączy się z budow aniem w ypow iedzi zorientow anej na pointę, k tó ra stanow i o sta tn i „za­ k r ę t” i (nieoczekiwane) rozw iązanie w iersza. P a ra le - lizm y słu żą p iętrzen iu napięcia, k tó re zostanie nagle rozładow ane — pointą. T ekst m an ifestu je sw oją w y ­ raźn ą a rty k u la c ję poprzez „zderzenie” p o in ty z po­ przed zającym szeregiem słów. D okonuje się to często także poprzez załam anie sch em atu w ersy fik acy jneg o: Gdybym ja n ie był druid skam ieniały,

bóg bez wieczności i król bez korony — gdybym ja nie był ptak morski szalony — gdybym ja n ie był od m ęki sczerniały, gdybym ja n ie był jak śpiew na m ogile — powiódłbym — na Termopile!

(T ak je ste m sm ętn y ...) Nie ty lk o poprzez oksym oron (król — bez korony), poprzez zderzenie sem u z a n ty se m em (bóg — bez wieczności) a k tu a liz u je się i w yostrza „zanegow ane” znaczenie, u w y raźn io n e przez k o n tra st. W yodrębnia­ n iu słow a zam kniętego w sw oich g ran icach i przez to naładow anego w iększą en erg ią służy in to n acja. Ona bow iem p odkreśla g ran ice słowa, jego izolację poprzez n a trę tn e pauzy:

Lecz w kielichach krople spadają goryczy — w ęża zdeptałem — on zwinął się — syczy.

(W odne lilie)

P o d k reślan iu g ran icy m iędzy słow am i (a w ięc tego, co jest a rty k u la c ją w ypow iedzi, co ją segm en tuje, a nie tego, co jest asym ilacją, co upodabnia do siebie szereg słow ny) służy napięcie m iędzy to k iem w iersza a składnią. W ypow iedź dzieli się nie ty lko w edług jedn ej zasady — np. w edług segm entów w ersow ych, ale jeszcze dodatkow o — w edług celow o z w ierszem nie zharm onizow anych segm entów składniow ych:

(13)

113

Dusza jak płomień biały przez morza leci w dal — ja rycerz Boga — lecz o skały zmiażdżyłem św ięty Gral. W przydrożnej w isiał iw ie skrw aw iony za mnie Mistrz — ja mam ran więcej! — orły żyw ię m em sercem — burzo świszcz!

(N a sz a jiro to e j snów głębinie...)

D odatkow ym zakłóceniem jest zm iana m iary w w er­ sie trzecim i siódm ym i w prow adzenie cezury. J e st zatem jak gdyby tak, że sym boliści p ro je k tu ją synonim y z osi p a rad y g m aty czn ej na sy n tagm atycz- ną, podczas gdy poetyka ro m an ty czn a p ro je k tu je a n ­ tonim y, co zbliża ją do p o ety k i baroku, z upodoba­ niem zestaw iającej w szeregu ja k n ajo strzejsze k on­ tra sty . A tak że do poety k i liry k a, takiego jak M iciń- ski, k tó ry w yraźnie p rze łam u je m łodopolską k o n ­ w en cję w k ieru n k u ek spresjonistycznym .

Cytaty

Powiązane dokumenty

Nagle niewiadomo skąd pojawiły się żaby( dzieci naśladują skakanie żabek), kumkały ( naśladują kumkanie: kum, kum, kum) jakby ostrzegały się przed

dr Beata Rola Redakcja językowa i korekta – Editio Projekt graficzny i projekt okładki – Editio Skład i redakcja techniczna – Editio Warszawa 2019.. Ośrodek Rozwoju Edukacji

Nasz Rada Seniorów Miasta Bielska-Białej jest młodą radą, wszak to nasza pierwsza kadencja, dlatego wszyscy musieliśmy się nauczyć tego nowe- go, szczególnie ja.. Staram

projekt planu przesadzenia drzewa lub krzewu, wykonany w formie rysunku, mapy lub projektu zagospodarowania działki lub terenu, zwierający informacje o liczbie, gatunku lub

PLATER JEST NASZĄ KOMPOZYCJĄ SZESNASTU MINI SANDWICZY PODANYCH W CZTERECH SMAKACH.. BĘDZIE IDEALNY NA: SPOTKANIA BIZNESOWE, KONFERENCJE, SPOTKANIA INTEGRACYJNE, SZKOLENIA

Podczas trwania zwrotek skaczecie po gazetach (motylki fruwają po kwiatkach) gdy pojawi się refren zatrzymujemy się i pokazujemy:.. Skrzydełka, skrzydełka

Tradycją naszej szkoły stał się udział w konkursie organizowanym przez Towarzystwo Przyjaciół Ziemi Dobrzańskiej na najpiękniejszą palmę wielkanocną.. Również w tym

Procesy boloński (w tym ECTS) i kopenhaski (w tym ECVET) oraz Europejska Rama Kwalifikacji, a także walidacja uczenia się pozaformalnego i nieformalnego jako elementy