• Nie Znaleziono Wyników

"Ocalony w gmachu wiersza" : Stanisława Barańczaka hermeneutyka ocalenia

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Ocalony w gmachu wiersza" : Stanisława Barańczaka hermeneutyka ocalenia"

Copied!
10
0
0

Pełen tekst

(1)

Piotr Borucki

"Ocalony w gmachu wiersza" :

Stanisława Barańczaka

hermeneutyka ocalenia

Teksty Drugie : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 1/2 (121-122),

226-234

(2)

2

2

6

Stanisława Barańczaka hermeneutyka ocalenia

Odsłonić aby ocalić.

Stanisława Barańczaka hermeneutyka ocalenia

S pośród w ielu interesu jący ch w ątków obszernego przygotow anego przez Je­ rzego K andziorę opracow ania poezji S tanisław a B ara ń cz ak a1 na p la n pierw szy w ybijają się dwie kw estie. C zytając tę m onografię, m a się w rażenie, że głów nym rysem spajającym prow adzone tu in te rp re tac je, oprócz tytułow ego i w ieloznacz­ nego w swej istocie ocalenia, jest odkrycie przez poznańskiego badacza „podskór­ nego” n iejako z a m ia ru B arańczakow ej poezji. Choć jego eksplikacje pow tarzają się w każdym z rozdziałów tej cennej pod w ielom a w zględam i m onografii, n ajd o ­ b itn iej jego form ę i treść au to r uchw ycił, jak się zdaje, w części pośw ięconej an a li­ zie tekstów z Widokówki z tego świata.

Z apytajm y więc, w czym zaw iera się istota owego zam iaru? Otóż, jak się w yda­ je, zaw iera się ona p rzede w szystkim w (n ieu stan n ie odczytyw anym i w ielokrotnie przez badacza p o d k reśla n y m w to k u jego argum entacji) w ew nętrznym d ążeniu poezji Stanisław a B arańczaka do przyw rócenia w łaściw ych p ro p o rc ji lu d z k iem u p o zn an iu , do im m an e n tn ie w pisanej w tę poezję ozdrow ieńczej te ra p ii p rz e p ro ­ w adzanej za jej pom ocą. Byłaby to zatem twórczość obierająca za swój głów ny cel

J. K andziora Ocalony w gm achu wiersza. O p o ezji S ta n isła w a B a ra ń c za k a , Fundacja A k ad em ia H u m a n isty cz n a -W y d a w n ictw o IBL PA N , W arszawa 2007. C ytaty lo k a lizu ję w tekście.

(3)

Borucki

Ocalony w gmachu wiersza

oczyszczenie lu d zk ich w ładz poznaw czych, poezja pozw alająca człowiekowi w spół­ czesnem u ocalić jego całościowe spojrzenie na świat. A także przyw rócić owem u spojrzeniu, poprzez poetycką i po m istrzow sku zarazem prow adzoną epistem olo­ gię, pierw otną czystość. P ostrzeganiu, które było kiedyś, in illo tempore, z a d z i ­ w i o n e otaczającą nas rzeczyw istością. I w reszcie twórczość ta - arg u m en tu je K andziora - w ta k ro zu m ian y m p a trz e n iu na całą nieobjętość św iata (kryje się w tym jednak jakiś zastanaw iający paradoks) p rag n ie odzyskać u traco n ą już przez człowieka w spółczesnego zdolność postrzegania sfery sacrum.

O czywiście, sp o jrzen ie ta k ie nie m a w sobie nic z owej p różnej pew ności. N ie stanow i za ch ę ty do kolejnego, dokładniejszego jeszcze p o zn a n ia prow adzonego w celu zaw łaszczenia przez człow ieka w szelkich m ożliw ych sfer egzystencji, p o d ­ porząd k o w an y ch od tej po ry jedynej, lu d z k iej, skończonej m ierze. N ie jest więc za te m ów akt odnow ienia p erc ep cji jakąś ponow ną, k o le jn ą d estru k c ją św iata w im ię w zniosłych ideałów. Jest raczej ta k - jak pow iada K andziora - że poezja B arańczaka przyw raca św iadom ość u sta lo n y c h g ranic. U czy n ie p rz ek rac za ln o - ści odległych czy też n iesp ra w d za ln y ch , n ie p rz y sta jąc y ch do siebie porządków . S zanuje neutrum n a tu ry i w łaściw ie, bo apofatycznie, z w ielką ostrożnością p o ję­ tą sferę sacrum.

Jak i jest m ech an izm takiej ta k ty k i poetyckiego ocalenia? O calenia, które, jak już o tym w spom nieliśm y, w ykracza poza ram y samej poezji czy organizującego ją w określony b y t-k o m u n ik a t języka?2 W ydaje się, że jest to w istocie strategia, k tó ­ rą opisyw ali już tacy badacze, jak G adam er czy Ricoeur, polegająca, m ów iąc ogól­ nie, na p ara d o k saln y m odsłonięciu, o b n ażen iu rzeczyw istości po to, aby to, co w niej n ajcenniejsze, ocalić. O calenie w poezji B arańczaka osiągane jest więc - w w arstw ie form alnej te k stu - m .in. poprzez m istrzow skie stosow anie przez a u to ­ ra p rz e rz u tn i czy przez dwukodowość języka te k stu poetyckiego. A także, w w ar­ stwie in ten cjo n aln ej, poprzez N orw idow ski p o stu lat twórczej (i czytelniczej zara­ zem ) nieufności w pisanej w utw ory B arańczaka. To w łaśnie w nikliw ie w ykazuje w swojej pracy K andziora. Taką też wymowę, tj. pozornie d estrukcyjną, a w isto­ cie przecież ocalającą swój głęboki sens (także w w ym iarze personalistycznym czy sakralnym ), m a na przy k ład analizow any przez badacza w iersz B arańczaka Nigdy

bym nie przypuścił. O calającą także dlatego, że jak pisze K andziora, najw cześniej­

sza poezja B arańczaka, antycypując pew ne w ątki jego tw órczości - pozw alające lepiej zrozum ieć zarysow aną wyżej taktykę - jednocześnie zapow iada przezw ycię­ żenie, ocalenie w łaśnie, języka sam ego poety od odczuw anego już przezeń d ram a­ tu zniew olenia:

Tak oto d o ta r liśm y do owej fe n o m en o lo g iczn ej k on cep cji sacrum , zam ykającej pierw szy, krajow y ok res tw órczości B arańczaka. Jest p ew nym ożyw czym i w yzw alającym

paradok-Taki jest, jak rozu m iem , m .in. pow ód, dla którego Jerzy K andziora p o lem iz u je także w pierw szej części swojej pracy z d ość sch em atyczn ym i arbitralnie

(4)

2

2

8

sem , że p oezja ta [...] zaw iera rów n ocześn ie za p o w ied ź p rzezw y ciężen ia ow ego dram atu języka „k aleczon ego o p ęk n iętą szybę jaw y” (Śnieg I , „Z u st m i w y j ą ł e ś . ”), który z tego zaan gażow an ia, an tytotalitarn ej m isji p o ezji w yn ik n ął. (s. 122-123)3

W zasadzie w tym m iejscu najlepiej byłoby wskazać na jednostkow y i zarazem n ajb ard ziej czytelny p rzy k ład ta k rozum ianego ocalenia, w yjęty z to k u prow adzo­ nych przez K andziorę analiz. P rzykład z jednej strony dobrze opisujący ów m e­ ch a n iz m ocalania przez obnażenie, odsłonięcie rzeczyw istości (czy też jakiegoś jej fra g m en tu - na przy k ład m itu ). Z drugiej zaś, b ędący na tyle dla om awianej poezji oraz opisującej ją m onografii reprezentatyw ny, że bez w iększych tru d n o ści p o tra ­ filibyśm y wykazać jego pow tarzającą się obecność - w coraz to nowych odcieniach - w każdej z sześciu części om aw ianego opracow ania. Za ta k i zaś, jak się wydaje, należy uznać szczegółowo om aw iany przez K andziorę w ątek przyw racania przez poezję Stanisław a B arańczaka człowiekowi w spółczesnem u zdolności postrzega­ n ia sacrum.

Jak już w spom nieliśm y, w ątek te n n a jd o b itn ie j został w yartykułow any przez badacza w części pośw ięconej w ierszom z Widokówki z tego świata. Teksty te, słusz­ n ie uznaw ane przez krytykę (J. Z ie liń sk i, B. L ataw iec, J. D em bińska-Paw elec, K. Biedrzycki) za m etafizyczne, co szczegółowo d o k u m en tu je K andziora, stały się dla niego nie tylko przyczynkiem do k ilk u n a stu błyskotliw ych in te rp re tac ji. Rów­ n ie w ażne są dla autora w nioski n a tu ry ogólniejszej, jakie z owych analiz płyną. A te fo rm u łu je badacz szczególnie ostro, wyraźnie:

Pod ow ą p ow ierzch n ią w iersza zostają w W idokówce z tego św ia ta o d sło n ię te n ie tylko w ar­ tości tran scen d en tn e, z m y sło m n ied o stęp n e. A z drugiej strony p oeta p rzecież całk iem jaw nie w prow adza do niek tórych w ierszy g ło s sam ego Boga. „ N ie w id z ia ln o ść ” nie jest tu w ięc k w estią b e z c ie le s n o śc i sacrum , ale raczej spraw ą u t r a t y z d o l n o ś c i w ł ą ­ c z a n i a o w e g o s a c r u m w c a ł o ś c i o w e w i d z e n i e ś w i a t a , którą d o tk n ięty jest c z ło w ie k w spółczesn y. W arto d ostrzec B arańczakow ą d w u k od ow ość w tym z n a czn ie szerszym asp ek cie - jako p od jęcie p rzez poetę m isji m e d i o w a n i a m ięd zy różnym i obszaram i d o św ia d cze n ia , u jm ow an ia tego sam ego w ycin k a św iata rów n ocze­ śn ie w k ilk u porządkach p ozn aw czych i em o cjo n a ln y ch . (s. 234-235)

O czywiście B arańczakow i - jak a rg u m e n tu je K andziora - chodzi rów nież o coś w ięcej, to znaczy: o „przedefiniow anie i dokonanie nowej integracji ratio, sacrum

W arto zau w ażyć, że pojaw iający się w tek ście Śniegu I obraz p ęk n iętej szyby jest m oże być także czy teln y m n aw iązan iem Barańczaka do in n eg o tek stu - listu p o ety ck ieg o autorstw a N orw id a - D o B ronisław a Z . R om an tyczn y poeta p isa ł w nim: „M aleń k ich dw oje d z ie c i pod ubogiej ch a ty p rogam i / Z ab aw iało się w zajem zła m k a m i rozbitej szyby / Szyby, której rozłam sta n o w ił ep ok ę na w s i”. D o N orw id a, jak kon statu je Jerzy K andziora, naw iązuje zresztą osob n a grupa tek stów om aw ianych p rzez badacza w rozd ziale o to m ie Chirurgiczna precyzja (1998). N a plan pierw szy ow ego N o rw id o w sk ie g o tropu w y ch o d zi p rzede w szy stk im m etafora „pyłku, rysy sz k ła ” (w w ierszu Pow iedz, że w krótce) - „sw oiste id io m y N ieo b jęte g o Św iata, w których jest zap isan a głęb sza prawda o Ś w ie c ie ” (s. 378).

(5)

Borucki

Ocalony w gmachu wiersza

i profanum ” (s. 236), w której szansę swego ocalającego zaistn ien ia m iałaby także inna, b ardziej w artościow a poznaw czo propozycja odczytania świata. N ie wdając się jed n ak w szczegóły tej zawiłej in te rp re tac y jn ie pro b lem aty k i W idokówki..., za­ pytajm y, w jaki sposób było w ogóle m ożliw e podjęcie się przez B arańczaka owej m ediacji, o której w spom ina Jerzy K andziora? M iejm y zarazem świadom ość, że odpow iedź na to p y tan ie prow adzi w prost do ch arak tery sty k i B arańczakow ej stra ­ tegii ocalenia.

Jest zresztą rzeczą niezw ykle interesu jącą, w jaki sposób język sam ego b a d a ­ cza podążającego, poprzez prow adzone analizy i k ry tycznoliteracki opis, za p o ­ ezją B arańczaka, rów nocześnie z nią także wychyla się, na przy k ład poprzez spe­ cyficzny dobór słów, jakby k u sferze i poetyce sacrum - rów nież w innych m ie j­ scach niż ta pośw ięcona Widokówce... część m onografii. Poczynając więc od w stę­ pu, w któ ry m pisze K andziora o „figurach, ikonach u n iw ersalnych dośw iadczeń człowieka [...] X X w ieku” (s. 9), poprzez tę część pracy, w której opisuje „som a­ tyczne n a rra c je ” krajow ego okresu tw órczości B arańczaka („Ciało to nosi stygm a- ty, ran y nie n a tu ra ln ej śm ierci, lecz śm ierci zbiorow ej i gw ałtow nej”, s. 44), aż do tego m o m e n tu książki, gdzie bez ogródek stw ierdza: „Ta [Barańczaka] poezja, k tó ­ ra jako ostatnia zachow ała zdolność kom unikow ania się z sacrum” (s. 360).

Jak się bow iem w ydaje, p o d ję ta przez au to ra Widokówki z tego świata próba „m ediacji m iędzy różnym i obszaram i dośw iadczenia” na tym w łaśnie polega, że za spraw ą odnow ionego przez swoją poezję spojrzenia na świat p o trafił Stanisław B arańczak odkryć niezbyw alną i ocalającą zarazem ciągłość rzeczyw istości, jej p o rządek i ukazującą się przez ów ła d w ew nętrzną h arm o n ię w szechśw iata. Cechy te n ajp ełn iej przecież objaw iają się lu d z k ie m u p o z n a n iu p oprzez sferę sacrum. W jaki więc sposób poeta był w stanie to osiągnąć? W ydaje się, że najprościej jak to tylko m ożliw e. W szystkie bow iem zdobycze tej niezw ykłej z w ielu powodów poezji w ydają się jedynie g enialnie p rostą k o n s e k w e n c ją . dziecinnego w istocie p rzyglądania się św iatu. Chyba to p rzede w szystkim m iał na m yśli Jerzy K andzio­ ra pisząc o „epistem ologicznym akcie odnow ienia p erc ep cji” (s. 405) w tw órczości B arańczaka. A stąd n ied alek a już droga do odśw ieżonej i na nowo zin terp reto w a­ nej przez G adam era koncepcji klasycznego mimesis w jej filozoficznej, pow iedzie­ libyśmy, czy też epistem ologicznej odm ianie. W tę także, choć nie expressis verbis w yrażoną stronę, podążać będzie in tu icja Jerzego K andziory.

C enną cechą om aw ianej tu m onografii jest żelazna konsekw encja, z jaką autor prow adzi swój wywód. Skoro bow iem w pierw szej części k siążki zapow iedział u k a­ zanie w dalszych jej rozd ziałach tych m om entów tw órczości B arańczaka, które św iadcząc o „przezw yciężeniu [przez poetę] owego d ra m a tu języka «kaleczonego o p ęk n iętą szybę jawy»”, to za m ia r te n sk ru p u la tn ie realizuje. Je d n ak dla p raw i­ dłowego zro zu m ien ia owej pieczołow itości w o d tw arzan iu ocalającego w istocie odnow ienia, p rzeobrażenia B arańczakow ej poezji w ażne jest m ocne zaakcentow a­ nie k ie ru n k u , w jakim odbywa się owo przekroczenie. A jest n im , począwszy od pierw szych em igracyjnych tom ów poetyckich (tj. A tlantydy, Widokówki z tego świa­

(6)

2

30

A n ty u to p ijn a p o lem ik a , burząca zap ory z „b etonu , zm ęczen ia i śn ie g u ” [...] w n io sła b o ­ w iem do p oezji Barańczaka pod k o n iec lat 70. ożyw czy p ierw ia stek w zm ożon ej realności św iata, p ercyp ow an ego pon ad to już b ez ow ych n a tych m iastow ych im peratyw ów m oral­ n ych - jako w ła śn ie św iata „ n iep rzeb ran ego” [ ...] . (s. 123)

W odkryciu tym w idać już w yraźnie zalążki nowej poetyki. A także - odnow ionej, choć zapew ne znanej w nikliw em u czytelnikow i B arańczaka strateg ii ocalającej: oczyścić postrzeganie świata z niep o trzeb n y ch naleciałości poznaw czych zam azu ­ jących jego wyraźny, p ierw otny obraz; w pozornym tylko chaosie i n ie p rz eb ran iu otaczającej nas rzeczyw istości ukazać u k ry tą ciągłość oraz porządek, zw iastujące istn ien ie innych jeszcze, nieoczyw istych w ym iarów w szechśw iata - w tym także p rzen ik ającą lu d zk ą egzystencję sferę sacrum - oto B arańczakow a strategia odsła­ niającego ocalenia. Podążający za poetą badacz niesłychanie w praw nie ją odczytuje.

W obec mitu

W arto też w ym ienić jeszcze jeden ciekawy w niosek in te rp re tac y jn y K andziory. O to bow iem B arańczakow e teksty, poprzez herm en eu ty czn e w istocie odsłonięcie rzeczyw istości w akcie odnow ionej p ercepcji, oferują nie tylko jakby nowe in illo

tempore przecież znane i właściwe n aszem u p o strzeg an iu spojrzenie na świat. N ie

tylko ocalają poczucie jakiegoś wyższego, wszystko porządkującego sensu egzy­ stencji, odsłaniając człowiekowi w spółczesnem u sferę sacrum i jednocześnie na nią go uw rażliw iając. Są one rów nież (a m oże i p rzede w szystkim ) cennym św iadec­ tw em żyw otności m itu oraz ciągłej jego obecność w najnow szej kultu rze.

Jak B arańczakow i udało się ocalić w swej poezji m it? W jaki sposób poeta zak­ tualizow ał i jednocześnie uw spółcześnił jego rdzeń, jego mowę przekładając, n i­ czym poezję E m ily D ickinson na język polski, na kody ponow oczesności? O dpo­ w iedź udzielona przez K andziorę na te p ytania b rz m i rów nie p rzew rotnie i zaska­ kująco, co praw dziw ie: d e m i t o l o g i z u j ą c .

Jest w Ocalonym w gmachu wiersza część pośw ięcona Wyobraźni traumatycznej

i geometrycznej B arańczaka. W rozdziale tym , w palim psestow ej stru k tu rz e w ier­

sza Czas tak cierpliwie znosi, pochodzącego z tom u Chirurgiczna precyzja (1998), wobec „kilku porządków n a rra c ji i zw iązanych z n im i horyzontów sem antycznych w p i - s a n y c h w t e s a m e s ł o w a ” odczytuje badacz zdum iew ającą swą m igo- tliw ością „jednoczesność” - znaczeniow ą przestrzenność tek stu , która na tym w łaś­ n ie polega, że „wiersz n ad a je tym i sam ym i słow am i k ilka różnych kom unikatów , uw alnia kilka p rze strzen i filozoficznych, k ażdą na innej szerokości poetyckiej fa li” (s. 312). I oto pośród owych filozoficznych przestrzeni, oprócz spajającego je wszyst­ kie sem antyczną k lam rą m otyw u obalenia R aju, o d n ajd u je K andziora także i tę R icoeurow ską dialektykę m itu poddanego odarciu, dem itologizacji z n ie p o trzeb ­ nych naleciałości uśm iercających jego sens oraz znaczenie4. O to teraz te n sam,

4 Zob. P. R icoeu r Sym bolika zła , przel. S. C ich o w icz, M . O chab, PAX, W arszawa 1986, s. 9.

(7)

Borucki

Ocalony w gmachu wiersza

zdaw ałoby się obum arły m it, w budow any przez poetę w tk a n k ę utw oru, staje się znaczącym i co daleko bardziej istotne - żyw otnym - n o śn ik iem nowych sensów. Poezja, obnażając u łu d ę istn ien ia R aju, jednocześnie p o tw ie r d z a . naszą na n ie ­ go nadzieję, potrzebę jego ocalającego istnienia.

O b serw ujem y w w ierszu przek ład na w sp ó łcz esn e ob razow an ie i język prob lem atyk i b i­ b lijn eg o grzechu p ierw orod n ego („Pierw otnie planow anej dw uosobow ej e lic ie / co ś nie w y sz ło ”), u tracon ych p rzez Rodzaj L u d zk i - n ie śm ie r te ln o śc i, n ie w in n o śc i, w ieczn eg o szczęścia oraz słodkiej n ieśw ia d o m o ści dobra i zla. C h oć b ib lijn y Raj zostaje tu, jako się rzekło, obalony, a m oże w ła śn ie d latego, że zostaje obalony, nabyw ając przy okazji d w u ­ znacznej reputacji u to p ii sp ołeczn ej, tracąc n iew in n ość w ślad za sw ym i p ierw szym i m ie sz ­ k ań cam i, to w w yn ik u tych d zia ła ń p o ety ck ich o c a lo n y b ęd zie w utw orze - i na now o p rzep o w ied zia n y jako cią g le żyw y - sam rdzeń zaw arty w b ib lijn y m m icie. Jest to za p ew ­ ne m iarą w ie lk o śc i tego w iersza. W ygn an ie z Raju oraz in n e sk ła d n ik i m itu , tak staro­ św ieck ie, zd aw ałob y się , i jakby n ied o stęp n e już d zisiejszej w ra żliw o ści, od zysk u ją sm ak now ości i odżyw ają raz jeszcze w naszej - w sp ó łcz esn y ch czy teln ik ó w - w yobraźni. (s. 317)

W obec przedstaw ionych wyżej refleksji w arto byłoby jeszcze zapytać, czy w ta ­ ki sposób pojm ow ane ocalenie - ocalenie organizow ane na obszarach w ielu roz­ m aity ch sensów poezji Stanisław a B arańczaka i na ró żnorodnych poziom ach jej odczytań - w ierzy sam jego autor? In n y m i słowy: czy w „ocalenie w g m achu w ier­ sza” (to jest w „koncepcję w iersza jako niepodległej p rze strzen i wzm ożonego sen­ su ” - jak p isał o tym Jerzy K andziora, s. 411) bezw arunkow o niem al, bez żadnych zastrzeżeń, w ierzy sam tego poetyckiego g m achu liryczny architekt? A jeśli n i e . to jaka jest w istocie ta jego wiara?

O ukłonie pewnej poetki

N ajciekaw szą bodaj częścią om awianej m onografii jest w łaśnie dokonany przez Jerzego K andziorę opis pęknięć tw orzących się na B arańczakow ym „gm achu oca­ le n ia ” . Pow iedzm y też zu p ełn ie otw arcie, że są to m om enty zu p ełn ie wyjątkowe: zarów no tej poezji, jak i opisującej ją k siążki poznańskiego badacza. Świadczą bow iem nie tylko o w ew nętrznej uczciwości poety, k tó ry b u d u ją c sw oim i te k sta m i ów gm ach, m a jednocześnie p ełn ą świadom ość, w iedzę o tych m o m e n ta ch lu d z­ kiego życia, w których daw ane przezeń odpow iedzi są po p ro stu niestosow alne. To także w ielka odwaga - uznać p rze d sam ym sobą za niew ystarczające swe poetyc­ kie i filozoficzne zarazem exegi monumentum.

W arto więc zwrócić szczególną uwagę na te fragm enty m onografii, w których K andziora szczegółowo owe pęknięcia analizuje. Tak jest w p rzy p a d k u in te rp re ta ­ cji w iersza Grażynie (z tom u Atlantyda) - te k stu pośw ięconego p am ięci G rażyny K uroniow ej. W utw orze tym , co św ietnie pokazuje au to r Ocalonego..., poeta w ypo­ w iada „w sferze dyskursu in te le k tu aln eg o ” (s. 142) w łasną niezgodę na śm ierć. Próbuje także, poprzez precyzyjne w znoszenie ze słów g m achu w iersza, jak gdyby przyw rócić b o h aterk ę swego te k stu do św iata żywych, wyrwać - choćby na n a j­ drobniejszą naw et chw ilę - jej osobę spod pow szechnie obow iązującego d y k ta tu

23

1

(8)

23

2

śm ierci i p rzem ijania, unicestw iającej, w ostatecznym rozrachunku, mocy n ie u sta n ­ n ie płynącego czasu. Czy jednak skutecznie? Przecież

śm ierć w kracza [...] do w iersza G rażynie p o z a s ł o w e m , w sferze braku („utracon y” w ers) lub nad m iaru organ izacyjn ego (n ie ch cia n a , m im o w o ln a „ p rzerzu tn ia”). [...] N ie m a w ięc w ątp liw ości: Barańczak n ie żyw i złu d z e ń , że śm ierć m ożn a m ocą p oezji odw ołać i u n iew a żn ić, egzorcyzm u jąc ją ze słó w lub stw arzając w w ierszu n iep rzek raczaln e dla niej zapory. Jest ona zjaw isk iem realnym . [...] M ożn a zatem p o w ied zieć, że w w ierszu

G rażynie su m u je się [...] im p e ra ty w ob ron y p o jed y n czeg o czło w iek a przed an ih ilu ją cy m

d zia ła n iem H isto rii oraz, rów nie im peratyw n e, o d sła n ia n ie gorzkiej praw dy o w ątpliw ej realn ości takiej obrony. (s. 147-149)

Rów nie m ocno jak przyw ołane wyżej refleksje b rzm ią także słowa sam ego p o ­ ety w w ierszu Lot do Seatle z to m u Atlantyda:

N ie , ona jeszcze n ie w ie, że odkryją u niej raka piersi,

N ie , jem u n ik t n ie p o w ied zia ł, że po w yb u ch u na dw orcu w A ten ach B ęd zie na fotografii cia łem turysty, leżącym

K oło p rzech ow aln i bagażu, z w ystającą spod p rześcierad ła d ło n ią .5

S kądinąd utw ór te n opisujący, jak się w ydaje, rozgryw ającą się podczas ty tu ło ­ wego lotu scenę rozm ow y z przypadkow o przez b o h atera lirycznego spo tk an ą p arą, posłużył W isław ie Szym borskiej za podstaw ę poetyckiego w ątku, k tó ry noblistka rozw inęła w w ierszu Identyfikacja (z to m u Tutaj), stanow iącym złowieszczą - ma się w rażenie - quasi-kontynuację, m roczne spełnienie B arańczakow ego proroctw a. C hodzi m ianow icie o znaczące pow tórzenie przez Szym borską jednego obrazu - w idoku ciała m ężczyzny „z w ystającą spod p rześcieradła d ło n ią ”. I chociaż p o ­ w tórka to - jako zapow iadany przez nas w cześniej liryczny u kłon po etk i w stronę B arańczaka - bardzo subtelna, n iem al n ieznaczna, to jej sens nie p ow inien um knąć naszej uwagi. Oba bow iem utw ory świadczą o o dm iennym pojm ow aniu przez ich twórców istoty poetyckiego ocalenia.

W ymowa Lotu do Seatle, co św ietnie zauw aża Jerzy K andziora, św iadczy nie tylko o przygnębiającej b ezradności człowieka wobec n ie u ch ro n n ie zbliżającej się katastrofy: „Tak bard zo chciałbyś pom óc, ta k zup ełn ie nic / n ie m ożesz zrobić, w patrzony b ez rad n ie w obłok”6, lecz także - i co daleko b ardziej istotne - o ro d zą­ cym się u Barańczakow ego b o h atera w spółczuciu okazyw anym d ru g iem u człow ie­ kowi wobec n ieubłaganych wyroków losu i o litości, której sam fakt zaistn ien ia wyrywa nas jakoś z bezdusznego k ręgu przeznaczenia. Jed n ak w idać, że B arań­ czak - m im o św iadom ości realn ie istniejącej śm ierci - p rag n ie w ierzyć, iż pod pew nym i w aru n k am i ocalenie, jakaś drobna, m aleńka chociaż jego część, jest ta k ­ że możliwa. Że ostateczne zwycięstwo śm ierci, bólu oraz ludzkiego cierpienia m ożna - trzeba - próbow ać jakoś osłabić. W ystarczy tylko, co doskonale pokazyw ał w p ro ­

5 S. B arańczak L o t do Seatle, w: teg o ż A tla n ty d a i inne wiersze z la t 1981-1985, Puls, L on d yn 1986.

(9)

Borucki

Ocalony w gmachu wiersza

w adzonych in te rp re ta c ja c h Jerzy K andziora, zdobyć się na odwagę w znoszenia „gm achu w iersza”, w k tó ry m - być m oże - odnajdzie się także jakąś część owego ocalenia.

Tekst Szym borskiej z pew nością n ie pozostaw ia już ta k ich złudzeń:

P odob n o był na liśc ie pasażerów. N o i co z tego, m oże się rozm yślił. D a li m i jakiś proszek, żebym n ie upadła. P otem m i pok azali kogoś, n ie w iem kogo. C a ły czarny, sp a lo n y op rócz jednej ręki. S trzęp ek k o szu li, zegarek, obrączka. W p ad łam w gniew , bo to na p ew no n ie on. N ie zro b iłb y m i tego, żeb y tak w yglądać. A takich k oszu l p ełn o jest po sklepach. A ten zegarek to zw yk ły zegarek. A n asze im io n a na jego obrączce to są im io n a bardzo p o sp o lite.

D ob rze, że przyszłaś. U sią d ź tu koło m nie. O n rzeczyw iście m ia ł w rócić w e czw artek. A le ile tych czw artków m am y jeszcze w roku. Zaraz n astaw ię cza jn ik na herbatę.

U m yję głow ę, a p otem , co p otem , spróbuję zb u d zić się z tego w szystk iego. D ob rze, że p rzyszłaś, bo tam b yło zim n o , a on tylko w tym takim gu m ow ym śpiw orze, on, to zn a czy ten tam ten n ie sz c z ę śliw y człow iek . Zaraz n astaw ię czw artek, um yję herbatę, bo te n asze im io n a p rzecież p o sp o lite - 7

Barańczakow y w iersz chce więc stać, jak to dobrze ujął w swoich rozw ażaniach o dziele sztuki G adam er, „w środku rozpadającego się zwykłego n am i swojskiego św iata jako ręk o jm ia p o rz ą d k u ”8. W ystarczy przecież m ocno w realność owego oferowanego człow iekowi przez tekst ocalenia uw ierzyć. W ierzy w nie, czy też ra ­ czej p rag n ie uwierzyć, niepozbaw iony jednocześnie złu d zeń Stanisław B arańczak (na tej to tru d n e j am biw alencji, złożoności jego w iary polega, jak się zdaje, istota głoszonej przezeń, a opisanej przez Jerzego K andziorę, poetyckiej h erm e n eu ty k i ocalenia). N ie w ierzy - pew na kłan iająca się m u o statnio z u z n a n i e m . i iro n icz­ nym uśm iechem poetka.

Piotr BORUCKI

7 W. Szym borska Id en tyfika cja , w: tejże Tutaj, Z nak, K raków 2009.

8 H. G. G adam er S ztu k a i naśladow nictw o, w: tegoż R o zu m , słowo, dzieje, oprac.

K. M ich a lsk i, przeł. M . L u k a sie w icz, K. M ich a lsk i, PIW, W arszawa 1979, s. 141.

23

(10)

234

Abstract

Piotr BORUCKI

Institute of Literary Research, Polish Academy of Sciences (Warszawa)

Saved in the Edifice o f a Poem: Stanisław Barańczak’s Hermeneutics

of Survival

Review: Jerzy Kandziora, Ocalony w gmachu wiersza: o poezji Stanisława Barańczaka [‘Saved in the Edifice of a Poem: Stanisław Barańczak's Poetry'].

This interpretation focuses on the essentially ambiguous notion of ‘salvation', while at the same time the author endeavours to point out the sources of such a perspective. These ought to include above all the works and discoveries related to Ricoeurian hermeneutics as well as Gadamer's reinterpretation of the classical concept of mimesis. These invaluable contributions to twentieth-century humanities shed light on Barańczak's concept of erecting the edifice of the poem as a salvaging exercise - and it is a concept that is free neither of drama nor of internal tensions.

Cytaty

Powiązane dokumenty

4 wynika, z˙e przepis ten nakłada na władze publiczne bezwzgle˛dny obowi ˛ azek zapewnienia obywatelom powszechnego i równego doste˛pu do wykształcenia oraz – dla realizacji

kupcy z Eastland Company mieszkający w Londynie skarżyli się w liście do swych towarzyszy z Yorku, że obserwują wzrost aktywności interlopersów oraz

Aktualnie przedsie*biorstwa krajowe charakteryzuje niski poziom innowacyj- nos´ci, szczególnie w relacji do przedsie*biorstw z krajów wysoko rozwinie*tych gospodarczo (UE, Japonii,

nieznaczny spadek sił działających na rolki, w stosunku do siły na klinie. Ogólnie na pod- stawie obliczeń stwierdzono, Ŝe średnie warto- ści sił działających

A few days later, on June 28, 1902, “The Holy Cross Roman Catholic Church Society of Salamanca, New York”, purchased the deed to the land that at that time was occupied by the

 Pojezierze Sejneńskie, zwane też Pagórkami Sejneńskimi, leży w do- rzeczu rzeki Marychy (lewego dopływu Niemna). Teren jest pagórko- waty, a wzniesienia osiągają wysokość

A zatem  wymieńmy najważniejsze wnioski, jakie można wysnuć 

Prezydium NRA postanowiło poinformować okręgowe rady adwo­ kackie, iż w związku z tym, że Ministerstwo Finansów nie ustosunko­ wało się do pisma