Piotr Borucki
"Ocalony w gmachu wiersza" :
Stanisława Barańczaka
hermeneutyka ocalenia
Teksty Drugie : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 1/2 (121-122),
226-234
2
2
6
Stanisława Barańczaka hermeneutyka ocalenia
Odsłonić aby ocalić.
Stanisława Barańczaka hermeneutyka ocalenia
S pośród w ielu interesu jący ch w ątków obszernego przygotow anego przez Je rzego K andziorę opracow ania poezji S tanisław a B ara ń cz ak a1 na p la n pierw szy w ybijają się dwie kw estie. C zytając tę m onografię, m a się w rażenie, że głów nym rysem spajającym prow adzone tu in te rp re tac je, oprócz tytułow ego i w ieloznacz nego w swej istocie ocalenia, jest odkrycie przez poznańskiego badacza „podskór nego” n iejako z a m ia ru B arańczakow ej poezji. Choć jego eksplikacje pow tarzają się w każdym z rozdziałów tej cennej pod w ielom a w zględam i m onografii, n ajd o b itn iej jego form ę i treść au to r uchw ycił, jak się zdaje, w części pośw ięconej an a li zie tekstów z Widokówki z tego świata.
Z apytajm y więc, w czym zaw iera się istota owego zam iaru? Otóż, jak się w yda je, zaw iera się ona p rzede w szystkim w (n ieu stan n ie odczytyw anym i w ielokrotnie przez badacza p o d k reśla n y m w to k u jego argum entacji) w ew nętrznym d ążeniu poezji Stanisław a B arańczaka do przyw rócenia w łaściw ych p ro p o rc ji lu d z k iem u p o zn an iu , do im m an e n tn ie w pisanej w tę poezję ozdrow ieńczej te ra p ii p rz e p ro w adzanej za jej pom ocą. Byłaby to zatem twórczość obierająca za swój głów ny cel
J. K andziora Ocalony w gm achu wiersza. O p o ezji S ta n isła w a B a ra ń c za k a , Fundacja A k ad em ia H u m a n isty cz n a -W y d a w n ictw o IBL PA N , W arszawa 2007. C ytaty lo k a lizu ję w tekście.
Borucki
Ocalony w gmachu wiersza
oczyszczenie lu d zk ich w ładz poznaw czych, poezja pozw alająca człowiekowi w spół czesnem u ocalić jego całościowe spojrzenie na świat. A także przyw rócić owem u spojrzeniu, poprzez poetycką i po m istrzow sku zarazem prow adzoną epistem olo gię, pierw otną czystość. P ostrzeganiu, które było kiedyś, in illo tempore, z a d z i w i o n e otaczającą nas rzeczyw istością. I w reszcie twórczość ta - arg u m en tu je K andziora - w ta k ro zu m ian y m p a trz e n iu na całą nieobjętość św iata (kryje się w tym jednak jakiś zastanaw iający paradoks) p rag n ie odzyskać u traco n ą już przez człowieka w spółczesnego zdolność postrzegania sfery sacrum.
O czywiście, sp o jrzen ie ta k ie nie m a w sobie nic z owej p różnej pew ności. N ie stanow i za ch ę ty do kolejnego, dokładniejszego jeszcze p o zn a n ia prow adzonego w celu zaw łaszczenia przez człow ieka w szelkich m ożliw ych sfer egzystencji, p o d porząd k o w an y ch od tej po ry jedynej, lu d z k iej, skończonej m ierze. N ie jest więc za te m ów akt odnow ienia p erc ep cji jakąś ponow ną, k o le jn ą d estru k c ją św iata w im ię w zniosłych ideałów. Jest raczej ta k - jak pow iada K andziora - że poezja B arańczaka przyw raca św iadom ość u sta lo n y c h g ranic. U czy n ie p rz ek rac za ln o - ści odległych czy też n iesp ra w d za ln y ch , n ie p rz y sta jąc y ch do siebie porządków . S zanuje neutrum n a tu ry i w łaściw ie, bo apofatycznie, z w ielką ostrożnością p o ję tą sferę sacrum.
Jak i jest m ech an izm takiej ta k ty k i poetyckiego ocalenia? O calenia, które, jak już o tym w spom nieliśm y, w ykracza poza ram y samej poezji czy organizującego ją w określony b y t-k o m u n ik a t języka?2 W ydaje się, że jest to w istocie strategia, k tó rą opisyw ali już tacy badacze, jak G adam er czy Ricoeur, polegająca, m ów iąc ogól nie, na p ara d o k saln y m odsłonięciu, o b n ażen iu rzeczyw istości po to, aby to, co w niej n ajcenniejsze, ocalić. O calenie w poezji B arańczaka osiągane jest więc - w w arstw ie form alnej te k stu - m .in. poprzez m istrzow skie stosow anie przez a u to ra p rz e rz u tn i czy przez dwukodowość języka te k stu poetyckiego. A także, w w ar stwie in ten cjo n aln ej, poprzez N orw idow ski p o stu lat twórczej (i czytelniczej zara zem ) nieufności w pisanej w utw ory B arańczaka. To w łaśnie w nikliw ie w ykazuje w swojej pracy K andziora. Taką też wymowę, tj. pozornie d estrukcyjną, a w isto cie przecież ocalającą swój głęboki sens (także w w ym iarze personalistycznym czy sakralnym ), m a na przy k ład analizow any przez badacza w iersz B arańczaka Nigdy
bym nie przypuścił. O calającą także dlatego, że jak pisze K andziora, najw cześniej
sza poezja B arańczaka, antycypując pew ne w ątki jego tw órczości - pozw alające lepiej zrozum ieć zarysow aną wyżej taktykę - jednocześnie zapow iada przezw ycię żenie, ocalenie w łaśnie, języka sam ego poety od odczuw anego już przezeń d ram a tu zniew olenia:
Tak oto d o ta r liśm y do owej fe n o m en o lo g iczn ej k on cep cji sacrum , zam ykającej pierw szy, krajow y ok res tw órczości B arańczaka. Jest p ew nym ożyw czym i w yzw alającym
paradok-Taki jest, jak rozu m iem , m .in. pow ód, dla którego Jerzy K andziora p o lem iz u je także w pierw szej części swojej pracy z d ość sch em atyczn ym i arbitralnie
2
2
8
sem , że p oezja ta [...] zaw iera rów n ocześn ie za p o w ied ź p rzezw y ciężen ia ow ego dram atu języka „k aleczon ego o p ęk n iętą szybę jaw y” (Śnieg I , „Z u st m i w y j ą ł e ś . ”), który z tego zaan gażow an ia, an tytotalitarn ej m isji p o ezji w yn ik n ął. (s. 122-123)3
W zasadzie w tym m iejscu najlepiej byłoby wskazać na jednostkow y i zarazem n ajb ard ziej czytelny p rzy k ład ta k rozum ianego ocalenia, w yjęty z to k u prow adzo nych przez K andziorę analiz. P rzykład z jednej strony dobrze opisujący ów m e ch a n iz m ocalania przez obnażenie, odsłonięcie rzeczyw istości (czy też jakiegoś jej fra g m en tu - na przy k ład m itu ). Z drugiej zaś, b ędący na tyle dla om awianej poezji oraz opisującej ją m onografii reprezentatyw ny, że bez w iększych tru d n o ści p o tra filibyśm y wykazać jego pow tarzającą się obecność - w coraz to nowych odcieniach - w każdej z sześciu części om aw ianego opracow ania. Za ta k i zaś, jak się wydaje, należy uznać szczegółowo om aw iany przez K andziorę w ątek przyw racania przez poezję Stanisław a B arańczaka człowiekowi w spółczesnem u zdolności postrzega n ia sacrum.
Jak już w spom nieliśm y, w ątek te n n a jd o b itn ie j został w yartykułow any przez badacza w części pośw ięconej w ierszom z Widokówki z tego świata. Teksty te, słusz n ie uznaw ane przez krytykę (J. Z ie liń sk i, B. L ataw iec, J. D em bińska-Paw elec, K. Biedrzycki) za m etafizyczne, co szczegółowo d o k u m en tu je K andziora, stały się dla niego nie tylko przyczynkiem do k ilk u n a stu błyskotliw ych in te rp re tac ji. Rów n ie w ażne są dla autora w nioski n a tu ry ogólniejszej, jakie z owych analiz płyną. A te fo rm u łu je badacz szczególnie ostro, wyraźnie:
Pod ow ą p ow ierzch n ią w iersza zostają w W idokówce z tego św ia ta o d sło n ię te n ie tylko w ar tości tran scen d en tn e, z m y sło m n ied o stęp n e. A z drugiej strony p oeta p rzecież całk iem jaw nie w prow adza do niek tórych w ierszy g ło s sam ego Boga. „ N ie w id z ia ln o ść ” nie jest tu w ięc k w estią b e z c ie le s n o śc i sacrum , ale raczej spraw ą u t r a t y z d o l n o ś c i w ł ą c z a n i a o w e g o s a c r u m w c a ł o ś c i o w e w i d z e n i e ś w i a t a , którą d o tk n ięty jest c z ło w ie k w spółczesn y. W arto d ostrzec B arańczakow ą d w u k od ow ość w tym z n a czn ie szerszym asp ek cie - jako p od jęcie p rzez poetę m isji m e d i o w a n i a m ięd zy różnym i obszaram i d o św ia d cze n ia , u jm ow an ia tego sam ego w ycin k a św iata rów n ocze śn ie w k ilk u porządkach p ozn aw czych i em o cjo n a ln y ch . (s. 234-235)
O czywiście B arańczakow i - jak a rg u m e n tu je K andziora - chodzi rów nież o coś w ięcej, to znaczy: o „przedefiniow anie i dokonanie nowej integracji ratio, sacrum
W arto zau w ażyć, że pojaw iający się w tek ście Śniegu I obraz p ęk n iętej szyby jest m oże być także czy teln y m n aw iązan iem Barańczaka do in n eg o tek stu - listu p o ety ck ieg o autorstw a N orw id a - D o B ronisław a Z . R om an tyczn y poeta p isa ł w nim: „M aleń k ich dw oje d z ie c i pod ubogiej ch a ty p rogam i / Z ab aw iało się w zajem zła m k a m i rozbitej szyby / Szyby, której rozłam sta n o w ił ep ok ę na w s i”. D o N orw id a, jak kon statu je Jerzy K andziora, naw iązuje zresztą osob n a grupa tek stów om aw ianych p rzez badacza w rozd ziale o to m ie Chirurgiczna precyzja (1998). N a plan pierw szy ow ego N o rw id o w sk ie g o tropu w y ch o d zi p rzede w szy stk im m etafora „pyłku, rysy sz k ła ” (w w ierszu Pow iedz, że w krótce) - „sw oiste id io m y N ieo b jęte g o Św iata, w których jest zap isan a głęb sza prawda o Ś w ie c ie ” (s. 378).
Borucki
Ocalony w gmachu wiersza
i profanum ” (s. 236), w której szansę swego ocalającego zaistn ien ia m iałaby także inna, b ardziej w artościow a poznaw czo propozycja odczytania świata. N ie wdając się jed n ak w szczegóły tej zawiłej in te rp re tac y jn ie pro b lem aty k i W idokówki..., za pytajm y, w jaki sposób było w ogóle m ożliw e podjęcie się przez B arańczaka owej m ediacji, o której w spom ina Jerzy K andziora? M iejm y zarazem świadom ość, że odpow iedź na to p y tan ie prow adzi w prost do ch arak tery sty k i B arańczakow ej stra tegii ocalenia.
Jest zresztą rzeczą niezw ykle interesu jącą, w jaki sposób język sam ego b a d a cza podążającego, poprzez prow adzone analizy i k ry tycznoliteracki opis, za p o ezją B arańczaka, rów nocześnie z nią także wychyla się, na przy k ład poprzez spe cyficzny dobór słów, jakby k u sferze i poetyce sacrum - rów nież w innych m ie j scach niż ta pośw ięcona Widokówce... część m onografii. Poczynając więc od w stę pu, w któ ry m pisze K andziora o „figurach, ikonach u n iw ersalnych dośw iadczeń człowieka [...] X X w ieku” (s. 9), poprzez tę część pracy, w której opisuje „som a tyczne n a rra c je ” krajow ego okresu tw órczości B arańczaka („Ciało to nosi stygm a- ty, ran y nie n a tu ra ln ej śm ierci, lecz śm ierci zbiorow ej i gw ałtow nej”, s. 44), aż do tego m o m e n tu książki, gdzie bez ogródek stw ierdza: „Ta [Barańczaka] poezja, k tó ra jako ostatnia zachow ała zdolność kom unikow ania się z sacrum” (s. 360).
Jak się bow iem w ydaje, p o d ję ta przez au to ra Widokówki z tego świata próba „m ediacji m iędzy różnym i obszaram i dośw iadczenia” na tym w łaśnie polega, że za spraw ą odnow ionego przez swoją poezję spojrzenia na świat p o trafił Stanisław B arańczak odkryć niezbyw alną i ocalającą zarazem ciągłość rzeczyw istości, jej p o rządek i ukazującą się przez ów ła d w ew nętrzną h arm o n ię w szechśw iata. Cechy te n ajp ełn iej przecież objaw iają się lu d z k ie m u p o z n a n iu p oprzez sferę sacrum. W jaki więc sposób poeta był w stanie to osiągnąć? W ydaje się, że najprościej jak to tylko m ożliw e. W szystkie bow iem zdobycze tej niezw ykłej z w ielu powodów poezji w ydają się jedynie g enialnie p rostą k o n s e k w e n c ją . dziecinnego w istocie p rzyglądania się św iatu. Chyba to p rzede w szystkim m iał na m yśli Jerzy K andzio ra pisząc o „epistem ologicznym akcie odnow ienia p erc ep cji” (s. 405) w tw órczości B arańczaka. A stąd n ied alek a już droga do odśw ieżonej i na nowo zin terp reto w a nej przez G adam era koncepcji klasycznego mimesis w jej filozoficznej, pow iedzie libyśmy, czy też epistem ologicznej odm ianie. W tę także, choć nie expressis verbis w yrażoną stronę, podążać będzie in tu icja Jerzego K andziory.
C enną cechą om aw ianej tu m onografii jest żelazna konsekw encja, z jaką autor prow adzi swój wywód. Skoro bow iem w pierw szej części k siążki zapow iedział u k a zanie w dalszych jej rozd ziałach tych m om entów tw órczości B arańczaka, które św iadcząc o „przezw yciężeniu [przez poetę] owego d ra m a tu języka «kaleczonego o p ęk n iętą szybę jawy»”, to za m ia r te n sk ru p u la tn ie realizuje. Je d n ak dla p raw i dłowego zro zu m ien ia owej pieczołow itości w o d tw arzan iu ocalającego w istocie odnow ienia, p rzeobrażenia B arańczakow ej poezji w ażne jest m ocne zaakcentow a nie k ie ru n k u , w jakim odbywa się owo przekroczenie. A jest n im , począwszy od pierw szych em igracyjnych tom ów poetyckich (tj. A tlantydy, Widokówki z tego świa
2
30
A n ty u to p ijn a p o lem ik a , burząca zap ory z „b etonu , zm ęczen ia i śn ie g u ” [...] w n io sła b o w iem do p oezji Barańczaka pod k o n iec lat 70. ożyw czy p ierw ia stek w zm ożon ej realności św iata, p ercyp ow an ego pon ad to już b ez ow ych n a tych m iastow ych im peratyw ów m oral n ych - jako w ła śn ie św iata „ n iep rzeb ran ego” [ ...] . (s. 123)
W odkryciu tym w idać już w yraźnie zalążki nowej poetyki. A także - odnow ionej, choć zapew ne znanej w nikliw em u czytelnikow i B arańczaka strateg ii ocalającej: oczyścić postrzeganie świata z niep o trzeb n y ch naleciałości poznaw czych zam azu jących jego wyraźny, p ierw otny obraz; w pozornym tylko chaosie i n ie p rz eb ran iu otaczającej nas rzeczyw istości ukazać u k ry tą ciągłość oraz porządek, zw iastujące istn ien ie innych jeszcze, nieoczyw istych w ym iarów w szechśw iata - w tym także p rzen ik ającą lu d zk ą egzystencję sferę sacrum - oto B arańczakow a strategia odsła niającego ocalenia. Podążający za poetą badacz niesłychanie w praw nie ją odczytuje.
W obec mitu
W arto też w ym ienić jeszcze jeden ciekawy w niosek in te rp re tac y jn y K andziory. O to bow iem B arańczakow e teksty, poprzez herm en eu ty czn e w istocie odsłonięcie rzeczyw istości w akcie odnow ionej p ercepcji, oferują nie tylko jakby nowe in illo
tempore przecież znane i właściwe n aszem u p o strzeg an iu spojrzenie na świat. N ie
tylko ocalają poczucie jakiegoś wyższego, wszystko porządkującego sensu egzy stencji, odsłaniając człowiekowi w spółczesnem u sferę sacrum i jednocześnie na nią go uw rażliw iając. Są one rów nież (a m oże i p rzede w szystkim ) cennym św iadec tw em żyw otności m itu oraz ciągłej jego obecność w najnow szej kultu rze.
Jak B arańczakow i udało się ocalić w swej poezji m it? W jaki sposób poeta zak tualizow ał i jednocześnie uw spółcześnił jego rdzeń, jego mowę przekładając, n i czym poezję E m ily D ickinson na język polski, na kody ponow oczesności? O dpo w iedź udzielona przez K andziorę na te p ytania b rz m i rów nie p rzew rotnie i zaska kująco, co praw dziw ie: d e m i t o l o g i z u j ą c .
Jest w Ocalonym w gmachu wiersza część pośw ięcona Wyobraźni traumatycznej
i geometrycznej B arańczaka. W rozdziale tym , w palim psestow ej stru k tu rz e w ier
sza Czas tak cierpliwie znosi, pochodzącego z tom u Chirurgiczna precyzja (1998), wobec „kilku porządków n a rra c ji i zw iązanych z n im i horyzontów sem antycznych w p i - s a n y c h w t e s a m e s ł o w a ” odczytuje badacz zdum iew ającą swą m igo- tliw ością „jednoczesność” - znaczeniow ą przestrzenność tek stu , która na tym w łaś n ie polega, że „wiersz n ad a je tym i sam ym i słow am i k ilka różnych kom unikatów , uw alnia kilka p rze strzen i filozoficznych, k ażdą na innej szerokości poetyckiej fa li” (s. 312). I oto pośród owych filozoficznych przestrzeni, oprócz spajającego je wszyst kie sem antyczną k lam rą m otyw u obalenia R aju, o d n ajd u je K andziora także i tę R icoeurow ską dialektykę m itu poddanego odarciu, dem itologizacji z n ie p o trzeb nych naleciałości uśm iercających jego sens oraz znaczenie4. O to teraz te n sam,
4 Zob. P. R icoeu r Sym bolika zła , przel. S. C ich o w icz, M . O chab, PAX, W arszawa 1986, s. 9.
Borucki
Ocalony w gmachu wiersza
zdaw ałoby się obum arły m it, w budow any przez poetę w tk a n k ę utw oru, staje się znaczącym i co daleko bardziej istotne - żyw otnym - n o śn ik iem nowych sensów. Poezja, obnażając u łu d ę istn ien ia R aju, jednocześnie p o tw ie r d z a . naszą na n ie go nadzieję, potrzebę jego ocalającego istnienia.
O b serw ujem y w w ierszu przek ład na w sp ó łcz esn e ob razow an ie i język prob lem atyk i b i b lijn eg o grzechu p ierw orod n ego („Pierw otnie planow anej dw uosobow ej e lic ie / co ś nie w y sz ło ”), u tracon ych p rzez Rodzaj L u d zk i - n ie śm ie r te ln o śc i, n ie w in n o śc i, w ieczn eg o szczęścia oraz słodkiej n ieśw ia d o m o ści dobra i zla. C h oć b ib lijn y Raj zostaje tu, jako się rzekło, obalony, a m oże w ła śn ie d latego, że zostaje obalony, nabyw ając przy okazji d w u znacznej reputacji u to p ii sp ołeczn ej, tracąc n iew in n ość w ślad za sw ym i p ierw szym i m ie sz k ań cam i, to w w yn ik u tych d zia ła ń p o ety ck ich o c a lo n y b ęd zie w utw orze - i na now o p rzep o w ied zia n y jako cią g le żyw y - sam rdzeń zaw arty w b ib lijn y m m icie. Jest to za p ew ne m iarą w ie lk o śc i tego w iersza. W ygn an ie z Raju oraz in n e sk ła d n ik i m itu , tak staro św ieck ie, zd aw ałob y się , i jakby n ied o stęp n e już d zisiejszej w ra żliw o ści, od zysk u ją sm ak now ości i odżyw ają raz jeszcze w naszej - w sp ó łcz esn y ch czy teln ik ó w - w yobraźni. (s. 317)
W obec przedstaw ionych wyżej refleksji w arto byłoby jeszcze zapytać, czy w ta ki sposób pojm ow ane ocalenie - ocalenie organizow ane na obszarach w ielu roz m aity ch sensów poezji Stanisław a B arańczaka i na ró żnorodnych poziom ach jej odczytań - w ierzy sam jego autor? In n y m i słowy: czy w „ocalenie w g m achu w ier sza” (to jest w „koncepcję w iersza jako niepodległej p rze strzen i wzm ożonego sen su ” - jak p isał o tym Jerzy K andziora, s. 411) bezw arunkow o niem al, bez żadnych zastrzeżeń, w ierzy sam tego poetyckiego g m achu liryczny architekt? A jeśli n i e . to jaka jest w istocie ta jego wiara?
O ukłonie pewnej poetki
N ajciekaw szą bodaj częścią om awianej m onografii jest w łaśnie dokonany przez Jerzego K andziorę opis pęknięć tw orzących się na B arańczakow ym „gm achu oca le n ia ” . Pow iedzm y też zu p ełn ie otw arcie, że są to m om enty zu p ełn ie wyjątkowe: zarów no tej poezji, jak i opisującej ją k siążki poznańskiego badacza. Świadczą bow iem nie tylko o w ew nętrznej uczciwości poety, k tó ry b u d u ją c sw oim i te k sta m i ów gm ach, m a jednocześnie p ełn ą świadom ość, w iedzę o tych m o m e n ta ch lu d z kiego życia, w których daw ane przezeń odpow iedzi są po p ro stu niestosow alne. To także w ielka odwaga - uznać p rze d sam ym sobą za niew ystarczające swe poetyc kie i filozoficzne zarazem exegi monumentum.
W arto więc zwrócić szczególną uwagę na te fragm enty m onografii, w których K andziora szczegółowo owe pęknięcia analizuje. Tak jest w p rzy p a d k u in te rp re ta cji w iersza Grażynie (z tom u Atlantyda) - te k stu pośw ięconego p am ięci G rażyny K uroniow ej. W utw orze tym , co św ietnie pokazuje au to r Ocalonego..., poeta w ypo w iada „w sferze dyskursu in te le k tu aln eg o ” (s. 142) w łasną niezgodę na śm ierć. Próbuje także, poprzez precyzyjne w znoszenie ze słów g m achu w iersza, jak gdyby przyw rócić b o h aterk ę swego te k stu do św iata żywych, wyrwać - choćby na n a j drobniejszą naw et chw ilę - jej osobę spod pow szechnie obow iązującego d y k ta tu
23
1
23
2
śm ierci i p rzem ijania, unicestw iającej, w ostatecznym rozrachunku, mocy n ie u sta n n ie płynącego czasu. Czy jednak skutecznie? Przecież
śm ierć w kracza [...] do w iersza G rażynie p o z a s ł o w e m , w sferze braku („utracon y” w ers) lub nad m iaru organ izacyjn ego (n ie ch cia n a , m im o w o ln a „ p rzerzu tn ia”). [...] N ie m a w ięc w ątp liw ości: Barańczak n ie żyw i złu d z e ń , że śm ierć m ożn a m ocą p oezji odw ołać i u n iew a żn ić, egzorcyzm u jąc ją ze słó w lub stw arzając w w ierszu n iep rzek raczaln e dla niej zapory. Jest ona zjaw isk iem realnym . [...] M ożn a zatem p o w ied zieć, że w w ierszu
G rażynie su m u je się [...] im p e ra ty w ob ron y p o jed y n czeg o czło w iek a przed an ih ilu ją cy m
d zia ła n iem H isto rii oraz, rów nie im peratyw n e, o d sła n ia n ie gorzkiej praw dy o w ątpliw ej realn ości takiej obrony. (s. 147-149)
Rów nie m ocno jak przyw ołane wyżej refleksje b rzm ią także słowa sam ego p o ety w w ierszu Lot do Seatle z to m u Atlantyda:
N ie , ona jeszcze n ie w ie, że odkryją u niej raka piersi,
N ie , jem u n ik t n ie p o w ied zia ł, że po w yb u ch u na dw orcu w A ten ach B ęd zie na fotografii cia łem turysty, leżącym
K oło p rzech ow aln i bagażu, z w ystającą spod p rześcierad ła d ło n ią .5
S kądinąd utw ór te n opisujący, jak się w ydaje, rozgryw ającą się podczas ty tu ło wego lotu scenę rozm ow y z przypadkow o przez b o h atera lirycznego spo tk an ą p arą, posłużył W isław ie Szym borskiej za podstaw ę poetyckiego w ątku, k tó ry noblistka rozw inęła w w ierszu Identyfikacja (z to m u Tutaj), stanow iącym złowieszczą - ma się w rażenie - quasi-kontynuację, m roczne spełnienie B arańczakow ego proroctw a. C hodzi m ianow icie o znaczące pow tórzenie przez Szym borską jednego obrazu - w idoku ciała m ężczyzny „z w ystającą spod p rześcieradła d ło n ią ”. I chociaż p o w tórka to - jako zapow iadany przez nas w cześniej liryczny u kłon po etk i w stronę B arańczaka - bardzo subtelna, n iem al n ieznaczna, to jej sens nie p ow inien um knąć naszej uwagi. Oba bow iem utw ory świadczą o o dm iennym pojm ow aniu przez ich twórców istoty poetyckiego ocalenia.
W ymowa Lotu do Seatle, co św ietnie zauw aża Jerzy K andziora, św iadczy nie tylko o przygnębiającej b ezradności człowieka wobec n ie u ch ro n n ie zbliżającej się katastrofy: „Tak bard zo chciałbyś pom óc, ta k zup ełn ie nic / n ie m ożesz zrobić, w patrzony b ez rad n ie w obłok”6, lecz także - i co daleko b ardziej istotne - o ro d zą cym się u Barańczakow ego b o h atera w spółczuciu okazyw anym d ru g iem u człow ie kowi wobec n ieubłaganych wyroków losu i o litości, której sam fakt zaistn ien ia wyrywa nas jakoś z bezdusznego k ręgu przeznaczenia. Jed n ak w idać, że B arań czak - m im o św iadom ości realn ie istniejącej śm ierci - p rag n ie w ierzyć, iż pod pew nym i w aru n k am i ocalenie, jakaś drobna, m aleńka chociaż jego część, jest ta k że możliwa. Że ostateczne zwycięstwo śm ierci, bólu oraz ludzkiego cierpienia m ożna - trzeba - próbow ać jakoś osłabić. W ystarczy tylko, co doskonale pokazyw ał w p ro
5 S. B arańczak L o t do Seatle, w: teg o ż A tla n ty d a i inne wiersze z la t 1981-1985, Puls, L on d yn 1986.
Borucki
Ocalony w gmachu wiersza
w adzonych in te rp re ta c ja c h Jerzy K andziora, zdobyć się na odwagę w znoszenia „gm achu w iersza”, w k tó ry m - być m oże - odnajdzie się także jakąś część owego ocalenia.
Tekst Szym borskiej z pew nością n ie pozostaw ia już ta k ich złudzeń:
P odob n o był na liśc ie pasażerów. N o i co z tego, m oże się rozm yślił. D a li m i jakiś proszek, żebym n ie upadła. P otem m i pok azali kogoś, n ie w iem kogo. C a ły czarny, sp a lo n y op rócz jednej ręki. S trzęp ek k o szu li, zegarek, obrączka. W p ad łam w gniew , bo to na p ew no n ie on. N ie zro b iłb y m i tego, żeb y tak w yglądać. A takich k oszu l p ełn o jest po sklepach. A ten zegarek to zw yk ły zegarek. A n asze im io n a na jego obrączce to są im io n a bardzo p o sp o lite.
D ob rze, że przyszłaś. U sią d ź tu koło m nie. O n rzeczyw iście m ia ł w rócić w e czw artek. A le ile tych czw artków m am y jeszcze w roku. Zaraz n astaw ię cza jn ik na herbatę.
U m yję głow ę, a p otem , co p otem , spróbuję zb u d zić się z tego w szystk iego. D ob rze, że p rzyszłaś, bo tam b yło zim n o , a on tylko w tym takim gu m ow ym śpiw orze, on, to zn a czy ten tam ten n ie sz c z ę śliw y człow iek . Zaraz n astaw ię czw artek, um yję herbatę, bo te n asze im io n a p rzecież p o sp o lite - 7
Barańczakow y w iersz chce więc stać, jak to dobrze ujął w swoich rozw ażaniach o dziele sztuki G adam er, „w środku rozpadającego się zwykłego n am i swojskiego św iata jako ręk o jm ia p o rz ą d k u ”8. W ystarczy przecież m ocno w realność owego oferowanego człow iekowi przez tekst ocalenia uw ierzyć. W ierzy w nie, czy też ra czej p rag n ie uwierzyć, niepozbaw iony jednocześnie złu d zeń Stanisław B arańczak (na tej to tru d n e j am biw alencji, złożoności jego w iary polega, jak się zdaje, istota głoszonej przezeń, a opisanej przez Jerzego K andziorę, poetyckiej h erm e n eu ty k i ocalenia). N ie w ierzy - pew na kłan iająca się m u o statnio z u z n a n i e m . i iro n icz nym uśm iechem poetka.
Piotr BORUCKI
7 W. Szym borska Id en tyfika cja , w: tejże Tutaj, Z nak, K raków 2009.
8 H. G. G adam er S ztu k a i naśladow nictw o, w: tegoż R o zu m , słowo, dzieje, oprac.
K. M ich a lsk i, przeł. M . L u k a sie w icz, K. M ich a lsk i, PIW, W arszawa 1979, s. 141.
23
234
Abstract
Piotr BORUCKI
Institute of Literary Research, Polish Academy of Sciences (Warszawa)
Saved in the Edifice o f a Poem: Stanisław Barańczak’s Hermeneutics
of Survival
Review: Jerzy Kandziora, Ocalony w gmachu wiersza: o poezji Stanisława Barańczaka [‘Saved in the Edifice of a Poem: Stanisław Barańczak's Poetry'].
This interpretation focuses on the essentially ambiguous notion of ‘salvation', while at the same time the author endeavours to point out the sources of such a perspective. These ought to include above all the works and discoveries related to Ricoeurian hermeneutics as well as Gadamer's reinterpretation of the classical concept of mimesis. These invaluable contributions to twentieth-century humanities shed light on Barańczak's concept of erecting the edifice of the poem as a salvaging exercise - and it is a concept that is free neither of drama nor of internal tensions.