• Nie Znaleziono Wyników

Gazeta Rybnicka, 1992, nr 51 (103)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Gazeta Rybnicka, 1992, nr 51 (103)"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

ROK ZAŁOŻENIA - 1 9 1 9

G A

RYBNICKA ZETA

T Y G O D N I K S A M O R Z Ą D O W Y

NR 51 /1 0 3 , ŚRODA 23 GRUDNIA 1992 CENA: 3000, - zł

Z okazji

Świąt Bożego Narodzenia

i N o w e g o R o k u 1 9 9 3 ,

pragniemy złożyć naszym Czytelnikom najlepsze życzenia

wspaniałego świątecznego nastroju, zdrowia, pomyślności, szczęścia w życiu codziennym,

milej atmosfery w pracy, wielu sukcesów oraz życzliwości na codzień dla wszystkich

i od wszystkich, a także otwarcia na to, co w życiu dobre i piękne.

REDAKCJA

JÓZEF MAKOSZ - prezy dent miasta

Życzyłbym sobie, żeby wszyscy ludzie, którzy mają wpływ na postęp prac przy budowie i wyposażeniu szpitala przy Orzepowickiej zrozumieli, jak ważna dla miasta jest ta inwestycja.

Chciałbym też zrozumienia wszystkich mieszkańców Rybnika w tym względzie.

Marzyłbym, żeby zaangażo­

wanie ich wszystkich sprawiło, by rok 1993 stał się dla tej inwestycji przeło­

mowym i oby w następnym, 1994 roku, można tam było wstawić ju ż łóżka...

KRYSTYNA STOKŁO SA - przewodnicząca Komisji Finansów Rady Miasta

Życzyłabym sobie, by w przyszłym roku płatnicy podatków nie mieli kłopotów finansowych, przez co i nam, czyli odpowiadającym za finanse miasta, będzie o wiele

łatwiej realizować budżet.

JANINA WYSTUB - dy­

rektor I LO im. Powstańców Śląskich

Chciałabym w nowym roku, aby nasze miasto nadal piękniało oraz żeby na wszystkie inwestycje wystar czyło pieniędzy. Sobie życzyłabym więcej wolnego czasu, wszystkim rybnicza­

nom - zdrowia, a szkole - wspaniałych uczniów.

RYSZARD KUFEL - dy­

rektor Zespołu Opieki Zdro­

wotnej

Sobie i innym

mieszkańcom Rybnika życzę, by w roku 1993 wszyscy obywatele widzieli sens swojej pracy. Pragnę, by Rybnik jeszcze bardziej piękniał, a służba zdrowia miała może nie nadmierną, ale dostateczną ilość pieniędzy na swoje potrzeby.

Wszystkim nam życzę zdrowia oraz do siego roku.

MARIAN GRYCZUK - dyrektor rybnickiego browa­

ru

Chciałbym żeby w przy­

szłym roku nasz browar pasował do swojego otoczenia. Myślę, że już na wiosnę uda nam się to osiągnąć. Mieszkam w Orzepowicach, gdzie przydałoby się wyasfal­

towanie bocznych ulic, żeby ludzie nie musieli przy złej pogodzie brodzić w błocie i żeby wreszcie dotarł gaz do tej dzielnicy. Sobie życzyłbym w nowym roku więcej pieniędzy...

ro botnik

Przydałaby się w Rybniku piwiarnia, gazie przy dobrej muzyce i w sposób kulturalny możnaby wypić piwo i nie stracić przy tym całej wypłaty.

MARIA KUFA-SKORU- PA - przewodnicząca Komisji Pomocy Społecznej Rady Miasta

Żeby rybniczanie byli dla siebie życzliwi, serdeczni i uśmiechnięci. Żeby bezdomni znaleźli schronienie na terenie miasta, a także zrozumienie, pomoc wśród jego mieszkańców. Żeby ludzie przedłużyli świąteczny nastrój miłości i życzliwości oraz dobroci dla ludzi i zwierząt na cały rok i bez narzekania wytrzymali do następnych świąt.

Chciałabym żeby znalazło się więcej pieniędzy na sport i sponsorów wspierających jego rozwój.

KAZIMIERA DREW­

NIOK - autorka rysunków przedstawiających Rybnik i okolice, współpracowniczka naszej gazety

Chciałabym, żeby w Ryb­

niku było czyste powietrze i czysta woda, żebym mogła chodzić bez obawy z wnuczką

na spacery. Mogłaby również powstać kawiarenka lub cukiernia, w której mogła­

bym się spotykać

z rówieśnicami, by poplotkować w milej atmo­

sferze.

ELŻBIETA SOJKA - kie rowniczka USC

Oby w Nowym Roku doszło do wprowadzenia się

naszego Urzędu Stanu Cywilnego do budynku rybni­

ckiego Ratusza w Rybniku.

Będzie to znaczące i prestiżowe wydarzenie dla naszego miasta. Mam również nadzieję ukończyć budowę mojego domu i wreszcie się do niego wprowadzić!

ANDRZEJ SKULSKI - członek zarządu KS ROW Rybnik

Chciałbym żeby miasto, w którym mieszkam od 44 lat było coraz piękniejsze. Żeby tak jak nowy Rynek wyglądała każda ulica.

Życzyłbym sobie, żeby żyło się wreszcie normalnie i żebym za normalną pracę otrzymywał normalne wynagrodzenie. Chciałbym żeby mieszkańcy Rybnika nawzajem się szanowali, byli życzliwi i nie plotkowali jeden

Wszystkim mieszkańcom Rybnika

Życzę wiele pokoju, radości i nadziei rodzących się w nas wraz

Z

nadchodzącymi świętami Bożego Narodzenia.

W Nowym Roku życzę zaś, aby wszyscy mogli cieszyć się swoimi osiągnięciami, aby swoją pracę mogli wykonywać z sercem dla dobra swego, swych najbliższych, ja k i całego miasta.

By nadchodzący rok wszyscy przeżyli w naszym mieście twórczo i szczęśliwie.

PREZYDENT JÓZEF MAKOSZ

Przed Nowym Rokiem

Czego życzymy sami sobie?

ADAM STOLAREK robotnik

Nowy Rok 1993, taki młody i niewinny, gdy go beztrosko przywitamy wystrzałem z sylwestrowego,, szampana. A ile przyniesie nam radości i kłopotów? Któż to wie? Foto: wack

Motto:

Daj odejść od rzeczy okrągłych zamieszanych uprzejmie kilka razy - od tresury uśmiechu

od Rękawiczek rozdających kwiaty

od ludzkiego rozumu, który Kopnął sam siebie

od oficjalnej mądrości, która preparuje, zestawia, wiesza na tabelce i robi każdego na szaro

od przesolonej prawdy od wygodnej czystości od luźnego sumienia

od tylko ludzkiej odpowiedzi na szczęście

i daj samego Siebie co jesteś stały i nie uparty

/J a n Twardowski/

Są przechodniami, którzy tylko na chwilę zatrzymują się, by w większym lub mniejszym stopniu zaistnieć w naszym życiu. Taki już ich żywot, na który zgodzili się, przyjmując kapłańskie święcenia.

Najczęściej trafiają do p a­

rafii na trzy lata, by w nich zostawić prawie wszystko i udać się na kolejną dusz­

pasterską placówkę. Są

Misja w

różni: nerwowi i spokojni, krewcy i łagodni, skromni i pyszałkowaci, tacy co spec­

jalizują się w nudnawych ka­

zaniach i ci, którzy śpiewają źle, ale z zamiłowaniem; pra­

wdziwe bogactwo bożej trzódki... Pojawiają się wśród nich osoby, które po­

trafią dotrzeć do człowieka nie krzycząc z ambony i wy­

myślając od heretyków, ale właśnie poprzez własną ot­

wartość i dobroć. Nie prze­

bierają w ludziach, nie dzielą ich na lepszych i gorszych;

interesuje ich opowieść każdego człowieka, każdy ludzki dramat wyszeptany w konfesjonale, potrafią się cieszyć szczęściem innych i dostrzec człowiecze niepo­

koje i poszukiwania, a co więcej chcą i potrafią pomóc.

Pochodzący z Chorzowa Mirosław JANIAK po święceniach w maju ’88 ro­

ku, dekretem ordynariusza trafił do rybnickiej parafii

Opawie

św. Antoniego. Parafianie bywający tu tylko na nie­

dzielnych mszach poznali go jako kaznodzieję - poetę, nie wyrzucającego z siebie pęczków przykładów po­

wiązanych w retoryczne wy gibasy. Opowiadał naj­

częściej o swoim własnym życiu, o swym domu rodzin­

nym i o matce, która w jego świecie jest ze wszech miar osobą szczególną. Skła­

małbym, gdybym stwierdził, że ludzie słuchali jego kazań;

to zbyt mało, oni je po pro­

stu przeżywali. Możnaby powiedzieć, że zrewolucjoni­

zował parafialne kazno­

dziejstwo, gdyby to stwier­

dzenie nie było tak mało przystające do jego łagodne­

go usposobienia. Kiedy po skończonym kazaniu wracał do zakrystii, proboszcz su­

gerował mu, że styl jego ka­

zań jest niezgodny z ustale­

niami synodu diecezjalnego, w tym samym czasie c. d. na str. 3 na drugiego.

Jako członek zarządu klubu życzyłbym sobie również, by ten przy pomocy miasta wyszedł z kryzysu i uporał się z długami, by w drużynie żużlowej zapanowały normalne zdrowe zasady jej funkcjonowania, by na żużlowe mecze przychodziło osiem, dziesięć tysięcy ludzi i dzięki temu poprawiła się sytuacja klubu, który oby nawiązał do tradycji z lat świetności, gdy występowali w nim Maj,

Wyględa czy Woryna.

KLAUDIA MICHALAK - dziennikarka „GR„

Najbardziej mi brakuje sklepu ze zdrową żywnością,, takiego jakich coraz więcej w dużych miastach. Pszenicę do kutii musiałam przywieźć z Łodzi. W takim sklepie przydałyby się egzotyczne przyprawy - jest tyle książek kucharskich z niezwykłymi przepisami, do których brakuje ingrediencji.

Zebrali: gw, róż., A. L., wack

Rynek w świątecznej szacie

Foto: Wacław Troszka

(2)

ZARZĄD MIASTA INFORMUJE

Zarząd Miasta Rybnika o g ł a s z a

ustny przetarg nieograniczony na miejsce pod pawilony handlowe usytuowane na targowisku miejskim przy ul. Hallera

1. Nabywca miejsca nabywa prawo do dzierżawy gruntu oraz zobowiązany jest zakupić pawilon wartości ok. 130 mln zł.

2. Cena wywoławcza 1 m kw. miejsca pod pawilon wynosi 100. 000. -zł /dotyczy jednorazowej opłaty za wylicytowane miejsce/

3. Opłatę dzierżawną ustala się w wysokości opłaty targowej obowiązującej zgodnie z każdorazową Uchwałą Rady Miasta.

Bliższych informacji udziela Naczelnik Wydziału Geodezji i Gospodarki Gruntami Urzędu Miasta Rybnika - tel. 22364.

Przetarg odbędzie się w dniu 5. 01. 1993 r. o godz. 10. 00 w sali nr 37 I piętro budynku Urzędu Miasta Rybnika przy ul.

B. Chrobrego.

Wadium wynosi 30 mln /d la wygrywającego przetarg zostaje zaliczone na poczet ceny pawilonu/. Wadium należy wpłacić najpóźniej w dniu przetargu do godz. 9. 30 w kasie Urzędu Miasta Rybnika. Dodatkowo należy wpłacić koszt organizacyjny przetargu w wysokości 50. 000. -zł.

Zarząd Miasta zastrzega sobie prawo odstąpienia w każdej chwili od przetargu bez podania przyczyn.

Zarząd Miasta Rybnik o g ł a s z a

ustny przetarg nieograniczony na sprzedaż nieruchomości zabudowanej budynkiem b. Kina „Górnik,, , położonego w Centrum m. Rybnika przy ul. Miejskiej 6 na działce o pow.

794 m2, zap. w KW T . II-82 Zamek i KW 7660.

Kubatura budynku wynosi 3. 880. 0 m3.

Cena wywoławcza: l . 100. 000. -zł

Bliższych informacji udziela Naczelnik Wydziału Geo­

dezji i Gospodarki Gruntami Urzędu Miasta Rybnika - tel.

22364.

Wizja nieruchomości w dniu 5. 01. 1993 r. o godz. 10. 00.

Przetarg odbędzie się w dniu 7 stycznia 1993 r. o godz. 11. 00 w sali nr 37 i piętro budynku Urzędu Miasta w Rybniku ul.

B. Chrobrego 2.

Wadium wynosi 10 procent ceny wywoławczej, które należy wpłacić w kasie Urzędu Miasta Rybnika najpóźniej do dnia przetargu godz. 10. 00.

Dodatkowo należy wpłacić koszt organizacyjny przetargu w wysokości 50. 000. - zł.

W przypadku nie zawarcia umowy przez wygrywającego przetarg, wadium nie podlega zwrotowi.

Zarząd Miasta Rybnika zastrzega sobie prawo odstąpie­

nia w każdej chwili od przetargu bez podania przyczyn.

RYBNICKIE SŁUŻBY KOMUNALNE zatrudnią od natychmiast:

- Technika budowlanego - specjalność drogi na stanowisko mistrza

- 4 brukarzy z kwalifikacjami

-elektryka do synchronizacji ulicznych sygnalizacji świetl­

nych

- operatora spycho-ładowarki „Ostrówek,,

Warunki pracy i płacy do umówienia w dziale kadr siedziby przedsiębiorstwa ul. Jankowicka 41.

Rok

w statystyce

Jak poinformowała nas ELŻBIETA SOJKA, kiero­

wniczka Urzędu Stanu Cy­

wilnego w Rybniku, po­

między 1 stycznia, a 15 grud nia 1992 r. w naszym mieście przyszło na świat 2103 dzieci, zaś w związek małżeński wstąpiło 706 par. Jeżeli cho­

dzi zaś o tę mniej przyjemną, ale jakże ludzką rzeczywis­

tość, to w tym samym czasie

zmarło w Rybniku 1417 osób, zaś rozwiodło się 78 par.

E. Sojka, komentując te dane liczbowe stwierdziła, że bardzo przypominają one rezultaty lat poprzednich.

Jak sama zaobserwowała, rozwody stanowią w mieście ok. 10 procent ilości zawar­

tych małżeństw.

Podobnie jest w pozos­

tałych przypadkach. I tak w analogicznym okresie ro­

ku 1991 urodziło się u nas 2177 dzieci, zmarło 1556 osób, zaś w związek małżeński wstąpiło 756 par.

/ s z o ł /

NASZE PROPOZYCJE

Mała Scena Rybnicka 31 grudzień, ZABAWA SYLWESTROWA, wstęp 900. 000. - zł /o d pary - łącznie z konsumpcją/

Kino Premierowe przy TZR 29 i 30 grudnia, godz.

17. 00 i 19. 00, „STÓJ, MA­

MUŚKA STRZELA,,, ko­

media prod. USA z Sylwest­

rem Stallone i Tutti Bomows- kim w rolach głównych, cena biletów 15. 000. - i 12. 000. -zł W programie na styczeń 1993 r. m. in. „BESTIA,,,

„ŚWIAT WAYNE’A, „ „ZA

HORYZONTEM,,!

Kino „Zefir,, Boguszowicach 23 grudnia, godz. 17. 00 i 19. 00, „GLADIATOR,,, film fab. prod. USA /od lat 15/

27-40 grudnia, godz. 17. 00 i 19. 00, „OBCY 3, „ film fab.

prod. USA /od lat 15/

Kino VEGA w Żorach 23 grudnia, godz. 17. 00 i 19. 00 „NAGI IN­

STYNKT,,, film fab. prod.

USA /od lat 18/

27-30 grudnia, godz. 17. 00 i 19. 00, „NAGI IN ­ STYNKT,,, film fab. prod.

USA /od lat 18/

/ g w /

Świąteczne propozycje Kanału F

Rybnicka telewizja kablo­

wa przygotowała specjalny program świąteczny. W pie­

rwszy dzień świąt, który przypada w piątek, emisja rozpocznie się już od godz.

14. 00. Poza stałymi pozyc­

jami, „Kanał F„ pokaże film

fabularny „Hallo

Szpicbródka,,, specjalny program sportowy, a dla pań „Video - Fashion,, - przegląd mody w bieżącym

roku, z pokazami najlep­

szych dyktatorów. Będą też porady jak być piękną.

Poza tym czeka nas powtórka uroczystego pro­

gramu świątecznego z 1990r.

Gwiazdą będzie Agnieszka Fatyga, w programie znajdą się też rozmowy ze znanymi mieszkańcami Rybnika - np.

z państwem Worynami i z księdzem Jośko.

____________________K. M.

R e k la m a dźw ign ią

handlu

W krajobrazie Rybnika poza świąteczno-noworoczną dekoracją pojawiło się coś je szcze: reklamowe stojaki Z barwnymi planszami.

W czasie bezbarwnych mie­

sięcy, kiedy nie można liczyć na tulipany i inne bratki, wprowadzają one w nasze otoczenie nieco koloru...

f oto: / w ack/

P rz y je c h a li...

UWAGA!

KOMUNIKAT OD REDAKCJI!

Następny numer „Gazety Rybnickiej,, ukaże się 8 sty­

cznia 1993 roku.

W okresie świątecznym /o d 23 grudnia do 31 grud­

n ia / redakcja pracuje w go­

dzinach od 9. 00 do 14. 00.

Ze względu na zamieszczo­

ny w „GR,, kalendarz, pod­

nosimy jednorazowo jej cenę do 3. 000 zł.

Przyjechali, już są... Spec­

jaliści od kupowanych na raty dobrych zachodnich wozów i kuszenia nimi nie­

dawnych współobywateli.

Polscy Niemcy. Zjeżdżają się na święta do starej dobrej Polski, by się najeść, nacie­

szyć swojskością i pobyć trochę u siebie. Bo przecież tam różnie z tym bywa, zwłaszcza ostatnio. Słynie­

my w świecie z gościnności, postarajmy się więc być i gościnni dla nich, co to ani nasi, ani obcy. Nie jest to łatwe, gdyż często zacho­

wują się bardzo prowo­

kująco, tak jakby wykupili sobie na własność całe mias­

ta. Bądźmy jednak wyrozu­

miali, są to przecież często ludzie rozdarci, nie mogący znaleźć sobie swojego miejs­

ca na bożym świecie. Tam czują się niedowartościowa­

ni, więc tu chcą się poczuć panami sytuacji i ulicznymi idolami. Pozwólmy im na to.

Po „Trzech Królach,, znów wszystko wróci do normal­

ności i będziemy sami ze sobą.

/w a c k /

OGŁOSZENIA DROBNE

Sprzedam: opla - omegę 2, 0, 1988 r. Tel. 341338

Autobusy kursują krócej

Pamiętajmy, że jutro, w wigilię 24 grudnia, czer­

wone autobusy wyjeżdżają w ostatnie kursy ok. godz.

15. 30, by do 17. 00 zjechać do baz.

W ’’sylwestra” można li­

czyć na ’’czerwone” naj­

wyżej do 18. 00, później po­

zostają taksówki...

Dziecięca wigilia w PCK

W budynku Zarządu Re­

jonowego PCK przy ul.

Chrobrego działa świetlica dla dzieci z rodzin o niskich dochodach. Codziennie od 14. 00 do 16. 00, a nawet dłużej dzieci mogą spędzić czas pod opieką pracownic PCK, które pełnią na zmianę dyżury w świetlicy po za­

kończeniu swojej pracy.

Pomocą w zajmowaniu się dziećmi służy młodzież z ry­

bnickich szkół średnich - li­

ceum sióstr Urszlanek oraz dwóch liceów ogólnoksz­

tałcących.

Do pracy włączyła się także pewna emerytka.

Z zajęć w świetlicy korzysta od 15 do 20 dzieci. Są to głównie uczniowie ze szkół podstawowych nr 1 i 9, którzy przychodzą tu po lek­

cjach.

Mogą odrobić lekcje, obejrzeć filmy wideo, poba­

wić się i wspólnie spędzić czas. Otrzymują także ciepły posiłek. Bardzo często są to osoby z rodzin wielodziet­

nych.

Koszty związane

z działalnością świetlicy po­

krywane są z funduszy PCK.

Pewną pomocą służą także rybnickie zakłady pracy.

Elektrownia Rybnik prze­

kazała na ten cel 1, 2 mln zł, a piekarnia z Wielopola do­

starcza bezpłatnie chleb i bułki. Każda pomoc będzie chętnie widziana, gdyż dal­

sze istnienie świetlicy jest uzależnione między innymi od pomocy różnych przed­

siębiorstw, firm i osób pry­

watnych. Kiedyś w budynku Zarządu Rejonowego PCK

działała świetlica dla dzieci pod opieką kuratorską, pro­

wadzona przez zawodowych kuratorów. Obecna inicjaty­

wa jest jakby jej przedłuże­

niem, choć dzieci, które obe­

cnie z niej korzystają nie podlegają opiece kurators­

kiej. Zdarza się jednak, że są zaniedbane przez rodziców.

Wiele radości sprawiły dzie­

ciom paczki, które otrzy­

mały z okazji świętego Mi­

kołaja. Były to głównie słodycze, zakupione z fun­

duszy PCK. Osoby pro­

wadzące świetlicę postano­

wiły także zorganizować dla dzieci wieczerzę wigilijną.

Odbyła się ona w ponie­

działek 21 grudnia o godz.

15. 00. Opiekunowie starali się, aby miała ona jak naj­

bardziej tradycyjną oprawę i przebiegała w rodzinnej at­

mosferze. Nie wszystkie dzieci będą mogły przeżyć wigilię w swych domach w podobny sposób. Zdarza się często, że po zajęciach w świetlicy nie mają ochoty wracać do domu i chętnie spędziłyby w niej więcej cza­

su.

Łamanie się opłatkiem, wspólne spożycie tradycyj­

nych wiglijnych potraw, śpiewanie kolęd oraz skrom­

ne podarunki pod choinką to wzruszające chwile dla dzieci i ich opiekunów.

Wiele pomocy w przygo­

towaniu wigilii i codziennej działalności świetlicy oka­

zują pracownicy Ośrodka Szkolenia PCK. Robią wszystkie konieczne zakupy oraz gotują dzieciom posiłki.

/ j a k /

Firma Oświatowa „ATENA,, oferuje kursy:

* przygotowawcze do egzaminów do szkół średnich - j.

polski, matematyka

przygotowawcze do egzaminów na wyższe studia - matematyka, fizyka i j. angielski

* angielski, niemiecki, francuski, włoski - I, II i III stopnia

* podstaw księgowości - księga przychodów i rozchodów

* eksternistyczne liceum ogólnokształcące Organizujemy na zlecenie kursy języków obcych w zakładach pracy.

Zapisy i informacje - Rybnik ul. Korfantego 6 tel. 229-69.

Wszystkim Klientom i Współpracownikom życzymy spokojnych świąt i pomyślności w 1993 roku.

P U H „ U L E X ,,

tel. 392-134tel/fax 20-278 Os. Południe 3744-253 Boguszowice

prowadzi sprzedaż ratalną bez poręczycieli i bez pierwszej wpłaty,

sprzętu RTV, AGD, zestawów do odbioru telewizji satelitarnej, kamer video wszystkich typów, wykonuje usługi kserograficzne.

Linię kredytową obsługuje Górnośląski Bank Gos­

podarczy SA - filia Boguszowice.

Również sprzedaż w leasingu

FUJICOLOR EKSPRES Rybnik,

Reja 2

Wywoływanie negatywów i wykonywanie odbitek w dwóch formatach, również typu POCKET.

Terminy od 1 do 24 godzin. Ceny konkurencyjne.

„Dziś fotografujesz - dziś masz zdjęcie,,

NASZ ADRES:

44-200 Rybnik, ul. Kościuszki 54, pokój 16 tel/fax 28-825, tel. 23-195

Biuro czynne od 9. 00 do 17. 00

2

GAZETA RYBNICKA. Ukazuje się od 17 sierpnia 1919 roku, wydawana w okresie międzywojennym przez MICHAŁA FRANCISZKA KWIATKOWS­

KIEGO, a redagowana od 1927 do 1939 przez IGNACEGO KNAPCZYKA. OBECNIE: tygodnik samorządowy. Nr indeksu 359-823. Redaguje zespół w składzie: p. o. red. naczelnego, sekretarz redakcji- Wiesława RÓŻAŃSKA, fotoreporter - Wacław TROSZKA, korekta - Klaudia MICHALAK. Skład komputerowy: ’’PLASTOGRAF”, ul. Ogródki 6a, Rybnik. Druk: Zakład Poligraficzny ’’OLDPRINT”, Żory. Wydawana na zlecenie Zarządu Miasta.

Zastrzegamy sobie prawo skracania tekstów i zmiany tytułów. Za treść ogłoszeń redakcja nie odpowiada.

(3)

R y b n ic z a n k a w J a p o n ii

Zamek Himeji

Japonia jest krajem bar­

dzo dalekim i nadal niezwy­

kle egzotycznym. Rybni­

czanka Iwona KORBASIE WICZ, z zawodu elektronik, spędziła tam rok z dziećmi i z mężem, którego zatru­

dniła japońska firma. Miesz­

kali w Kobe, niedaleko od Osaki, na usypanej na ocea­

nie sztucznej wyspie. Oto, co opowiedziała.

- Przede wszystkim, co­

dziennie rano musiałam nasłuchiwać, czy w progno­

zie pogody nie padną słowa, które nauczycielka dzieci wypisała dla mnie, a które oznaczały, że z powodu taj­

funu szkoła będzie za­

mknięta. Zdarza się to w cze­

rwcu, październiku i listopa­

dzie, kiedy burze i wichury mogą uniemożliwić wyjście z domu. Dzieci mają być w szkole o 8. 00, o 8. 20 sie­

siedzieć w ławkach, o 8. 25 za­

czynają się lekcje. Szkoły są prywatne lub państwowe - w prywatnych wewnętrzny regulamin może wymagać nawet określonego rodzaju bielizny dla dzieci - jednako­

wej dla wszystkich. Jedna­

kowość i życie „w stadzie,, towarzyszą Japończykom przez całe życie. Później, ja ­ ko dorośli, z wielkim upodo­

baniem odwiedzają najbar­

dziej zatłoczone kurorty - byle być w tłumie. Każda japońska szkoła ma basen, uprawia się dużo sportu.

Przed zawodami dzieci co­

dziennie zostają po kilka go­

dzin i ćwiczą musztrę! Uczą się też grać na organkach, flecie i pianinie - muzykę uprawia każdy Japończyk

„na poziomie,,. Córka sąsiadów Iwony pracowała od piątej rano. Najpierw c. d. ze str. 1

ludzie dysktretnie wycią- ając chusteczki wycierali wil­

gotne oczy. Ci, którzy po­

znali go bliżej, wiedzieli, że pisał wiersze, że kiedyś jeździł do matki Edwarda Stachury, pani Jadwigi i od­

wiedzał ks. Jana Twardows­

kiego. Jest też zapalonym piłkarzem. Część swego ży­

cia spędził na stadionie „R u­

chu,, Chorzów, który, jak sam mówi, jest w jego własnej hierarchii ważności na trzecim miejscu po Bogu i Matce. Sam i to nieźle, kopie footbolówkę, o czym mogli się przekonać ci, którzy oglądali dwa piłkars­

kie mecze rybnickich ducho­

wnych z naszymi medykami.

Wprawdzie w tym drugim nie strzelił karnego, ale prze­

cież nawet Argentyńczykowi Maradonie takie potknięcia się zdarzały.

Jest prawdziwym entuz­

jastą, z którego zapału i ene­

rgii mogą czerpać inni. Ma w sobie ten szczególny ro­

dzaj prostoty, który wręcz zachęca do tego, żeby po­

dejść choć na chwilę i poroz­

mawiać, a przy okazji uszczknąć część tego entuz­

jazmu, wewnętrznego spo­

koju i pogody ducha dla sie­

bie.

Rybniczanie, którzy zdążyli się z nim zaprzy­

jaźnić, odwiedzają go teraz często na nowej, misyjnej tym razem, placówce. Nie, nie w dalekiej Ameryce Południowej, Afryce czy Azji, ale w leżącej kilkadzie­

siąt kilometrów od naszej południowej granicy czeskiej Opawie. Kiedyś spotkał się w Rybniku z czecho-słowac- kim arcybiskupem Francisz­

kiem VANIAKIEM, który przejeżdżając przez nasze miasto, odwiedził plac budo­

wy kościoła pod wezwaniem błogosławionego Jana Sar kandra na Paruszowcu. Efe­

ktem dłuższej rozmowy było imienne zaproszenie dla ryb­

nickiego wikarego, wysłane przez arcybiskupa do kato­

wickiego ordynariusza. Gdy 2 lipca 1991 roku przyjechał do OPAWY umiał po czesku dwa zdania: „Pozor vlak„, którego nauczył się po dro­

dze ze znaków drogowych i „Ne vim, zda vim co je zazrak,, /N ie wiem, czy wiem co to jest cud/, którym Vaclav Havel powitał pa-

Misja w Opawie

p

apieża Jana Pawła II. N ie uczył się języka z podręcz­

ników, robił to rozmawiając z ludźmi. Tak jest do dziś.

Trafił na farę /po czesku wyraz ten brzmi tak sam o/

przy kościele Panny Maryi, wzniesionym na przełomie XIII i XIV wieku przez Braci Szpitalnych Najświę tszej Marii Panny czyli Krzy­

żaków, kórzy w Opawie obe­

cni byli do ostatniej wojny.

Nic więc dziwnego, że do dziś zachowały się meble, fi­

gury świętych, a nawet na­

czynia z krzyżackim godłem.

Może to tylko zbieg okolicz­

ności, ale kiedyś probosz­

czem tego kościoła był brat Jana Sarkandra, a i on sam odprawiał tu msze. Pro­

boszcz ks. Janiaka, sympa­

tyczny poczciwy księżyna, ma prawdziwie komba­

tancką przeszłość. Pisze również wiersze, których wydał już trzy tomiki. Sama parafia liczy pięć kościołów, w których odprawiają msze na zmianę.

Jak sam opowiada ks. Ja­

niak, wszystko tak na­

prawdę rozpoczęło się od katechezy, którą po dwóch miesiącach jego pobytu za­

powiedział w czasie jednej z niedzielnych mszy pro­

boszcz, mówiąc o kapłanie z POLSKI. Przyszło osiem­

nastu młodych ludzi, którym opowiedział, jak przez dwa miesiące czekał na nich w oknie fary, będącym, jak im wyjaśnił, okiem tego domu... Opowiedział im o swojej samotności i o swych obawach, po pro­

stu o sobie. Wie, że intym­

ność stwarza głębię w dru­

gim człowieku. Jest ryzy­

kiem, ale tym dającym dru­

giemu człowiekowi olbrzy­

mią szansę. Młodzi Czesi by­

li zupełnie zaskoczeni i zdu­

mieni. Zaczęła się rozmowa, dialog i zaczęły padać pyta­

nia; zupełnie proste: skąd wie, że istnieje Bóg? Czy go widział? Jak żyje Bóg i jak wygląda? W Polsce coraz częściej spotykał się z pyta­

niami, które atakują, po których trzeba było bronić chrześcijaństwa przed kato­

likami. Tam pytania są wy­

nikiem poszukiwań, efektem niewiedzy; są szczere. Tak się zaczęło, a dziś młodzież nie mieści się w małej salce.

Stoją na korytarzu, siedzą na ziemi. Nagrywają nawet bardzo spontaniczne kate­

chezy.

U czy ich w ielu zupełnie now ych rzeczy. Przed r o ­ kiem w p r o w d z ił d o p arafial­

nego życia roraty, które sprzed w ojny pam iętały tyl -

N a razie na 800 uczniów zg ło siło się 17, jak będzie na koniec roku szk oln ego - B óg jeden wie. O stanio coraz częściej zapraszają go w y ­ chow aw cy i m łodzież na lek ­ cje w y ch ow aw cze, na których znów zasypyw any jest prostym i p ytaniam i

o B oga i wiarę.

T eraz przygotow uje się d o św iąt B ożego N arod zen ia i pasterki, którą odpraw i

K S . Mirosław Janiak przed opawską farą

ko staruszki. Jedna z nich, w kościele św. Wojciecha na widząc młodzież idącą

o szóstej rano do kościoła, wypłakała mu się do rękawa.

Powodów do wzruszeń jest więcej. W tym roku na rora­

ty chodzi już spora grupa młodych ludzi; najwięcej w piątki i soboty, gdy wra­

cają z uczelni i akademików na weekend. Kiedyś powie­

dział im, że nie chce być w kościele sam, więc teraz przychodzą nieraz na dwie msze dziennie, tę roratnią i wieczorną, po której spoty­

kają się na farze. Gdzieś w międzyczasie jest miejsce na konfesjonał, w którym tyle trzeba rozwikłać i wytłumaczyć, oraz na para­

fialną codzienność, pogrze­

by kończące się bezduszną dla nas kremacją czy śluby zawierane częto w kościele tylko dla uwznioślenia na­

stroju. Prowadzi też indywi­

dualne katechezy przygoto­

wując ludzi do chrztu, pierw­

szej komunii czy bierzmowa­

nia. Często zdarza się, że młody człowiek, który do niego przychodzi, nie ma w swoim otoczeniu nikogo wierzącego. Niektórzy w ogóle nie wiedzą, kim był Chrystus... Od stycznia w opawskim ogólniaku będzie miał dwie lekcje kate­

chezy tygodniowo. W kla­

sach tylko pojedyncze osoby deklarują się jako wierzące.

tzw. Dolnym Mieście. Na 37 parafii jest tylko 14 księży, w wielu przypadkach sędzi­

wych staruszków, którym sytuacja nie pozwala odejść na emeryturę. Przed rokiem nauczył swych parafian dzie­

lić się opłatkiem, więc w tym roku również po pasterce będą w kościele łamać biały opłatek i ze łzami w oczach składać sobie życzenia.

W pokoju ks. Janiaka obecne są wszędzie ślady

obecności młodych

Czechów; zdjęcia, kartki, dowcipne inskrypcje. Od­

krył dla nich wiersze księdza Twardowskiego, a z młodą farmaceutką - poetką Katką szesnaście z nich przełożył na język czeski i wkrótce ukażą się w czasopiśmie ka talickim dla młodzieży „VE- LEHRAD,,. Później przy­

jdzie kolej na Brandstaettera i Kamieńską.

Gdy zapukałem do drzwi jego pokoju w Opawie, był w trakcie pisania jednego z 11 świątecznych kazań, które wygłosi parafianom w kilku kościołach. Otwo­

rzył drzwi, a potem było tak jak zawsze... I tylko trochę ciężko odjeżdżało się z Opa­

wy, która szybko stała się taka bliska...

Tekst i foto:

WACŁAW TROSZKA

miała lekcję muzyki, potem pływania, potem szła do szkoły /dzieci przebywają w szkole od godz. 8. 00 do 17. 00/, późnie biegła uczyć się rysunku, na koniec była jeszcze lekcja chińskich znaków. Dziewczynka wra­

cała do domu o godz. 20. 00.

Taka harówka jest powsze­

chna wśród dzieci do 12 ro­

ku życia. Chodzi o to, by zdobyć jak najwięcej umiejętności i świadectw, z którymi dwunastolatek próbuje się dostać do dob­

rego college’u. Dziecko pra­

cuje, by przy egzaminach można było przedstawić kil­

ka kilogramów zaświad­

czeń. Przy tym za postępy odpowida nauczyciel - jeśli uczeń czegoś nie umie, to jest to wina tego, kto go nie potrafił nauczyć.

W Japonii są używane 3 alfabety, których nauka trwa przez całą szkołę od 8 do 17 roku życia. N ajtrud­

niejszy jest alfabet chiński, każdy jego znak odpowiada określonemu pojęciu. Ilość poznanych chińskich znaków wyraża erudycję człowieka. Używa się cyfr arabskich, ale znaki działań są japońskie.

W szkole podstawowej dzieci w klasie jest około czterdziestu. Nie wolno im brać jedzenia z domu, o godz. 12. 00 jedzą obiad /ryż, pikle, mleko/. Syn Iwony, o wiele wyższy i roślejszy od rówieśników był wciąż głodny i zabierał Japończykom jedzenie z ich porcji. Ale ponieważ w kla­

sie pierwszej wyglądał jak japońscy szóstoklasiści, zo­

stał obrońcą swojej klasy i wkrótce japońskie dzieci podkarmiały go za tę ochronę. Tak rodzi się feu dalizm. Oprócz śniadania, nie wolno też brać do szkoły zegarka. W klasach są ścia­

ny, które w czasie największych upałów można rozsunąć. Co tydzień spraw­

dza się uczniom zęby, włosy, paznokcie, w razie niepra­

widłowości, rodzice muszą sami zadbać o leczenie.

W szkole państwowej płaci się za obiady i wycie­

czki szkolne. Japońskie dzieci

czek do zagrody, bo robili to energicznej niż ich japońscy rówieśnicy. Dzieciaki w Ja­

ponii pracują bardzo ciężko, ale tylko żeby dostać się do dobrej szkoły średniej, bo potem poziom nauczania jest słaby, także na studiach.

Kiedy Japończyk kończy naukę, przez dwa lata prak­

tykuje w firmie, w której będzie pracował /zwykle przez całe życie/, i tam na­

prawdę uczy się zawodu.

Pracę inżyniera może wy­

konywać pani po AWF, bo każdy pracownik ma swoją malutką „działkę,, i latami powtarza tę samą czynność.

Pracuje się codziennie od 7 do 21 /tak przynajmniej pracował Maciej Korbasie- wicz/, ale w maju i sierpniu przypada po 2 tygodnie świąt. Panowie często muszą zostać w pracy do późnej nocy, żeby pić z klientami firmy w dzielnicach erotycz­

nych rozrywek, w towarzyst­

wie odpowiednich pań. Ty­

mczasem japońska żona po­

winna czekać na męża z ko­

lacją /nieraz do trzeciej w nocy/. Do pracy chodzi się w kostiumach i garniturach z krawatem, ale w biurze obie płci przebierają się w kapcie i firmowe mundu­

rki. Kimona widuje się w święta, a dżinsy są eks­

trawagancją. Są również drogie, a na japońskich uli­

cach można spotkać Amery­

kanów, którzy handlują używanymi spodniami w ce­

nie nowych. Kostiumy i to­

rebki Japonek są eleganckie, ale obwieszone perełkami, z naszytymi złotymi misiami i kwiatuszkami. W dodatku Japoneczki są niezbyt zgrab­

ne, mają krótkie okrągłe nóżki. Bardzo wiele osób cierpi na wady zgryzu i po­

stawy /czyżby od ciągłych ukłonów? /. Wiele kobiet ma chore stopy i kolana. Za le­

czenie płaci się rozmaicie, zależnie od tego, jak kto jest ubezpieczony /n a przykład Maciej Korbasiewicz płacił 10 procent, a jego rodzina 50 procent, resztę dopłacała fir­

m a/. U dentysty pacjentem / k tóry leży! / zajmują się 3 osoby, zabieg odbywa się w znieczuleniu.

Córka naszej rozmówczyni pod kwitnącą wiśnią - symbolem Japonii

ci bardzo często chodzą do muzeów, można w nich ro­

bić olbrzymie bańki mydla­

ne, uczyć się anatomii w labi­

ryncie, który ma kształt ogromnych ludzkich jelit, wykonywać różne doświad­

czenia chemiczne, bawić się olbrzymim przeźroczystym komputerem, w którego wnętrzu widać impulsy elek­

tryczne, gdy pracuje. A kon­

takt z przyrodą dzieci mają na specjalnych farmach, gdzie można dotknąć owcy albo krowy. Zosia i Marcin Korbasiewiczowie wygrali konkurs zaganiania owieczek

Zapytałam Iwonę, co Ja­

pończycy jadają?

Opowiedziała mi, że jedzą paprykę razem z nasionami.

Oczywiście ryż, dużo ryb.

Na wycieczki zabiera się ku­

le z ryżu, w restauracjach jedzenie robi się na stole, piecze się samemu albo smaży w oleju to, na co się ma ochotę. Chleb w Japonii jest tylko bułowaty, ciągnący się, a mięso Ja­

pończycy podają bardzo tłuste i półsurowe. Jedzenie słodyczy po posiłku jest c. d. na str. 4

(4)

Rozmowa z Jackiem Kamińskim, w łaścicielem GALERII POD M A N E K IN E M

Ino

Wszyscy handlujący na­

rzekają na brak klientów. Po­

dobno Ciebie ten kryzys nie dotyka, ponieważ „Niemcy„, czyli ci, którzy niedawno wy­

jechali, i teraz nas odwie­

dzają, wykupują wszystko, jako ze antyki i starocie, które sprzedajesz, są dla nich bardzo tanie?

Rzeczywiście. Na brak klientów, którzy chcą coś sprzedać narzekać nie mogę, natomiast kupujących jest znacznie mniej. Lecz pro­

blem nie leży w ilości, a ja ­ kości - oferowane towary są słabe, a klienci szukają dob­

rych. Szczególnie reemigran­

ci z Niemiec, których coraz więcej osiedla się tu na nowo i mebluje mieszkania staro­

ciami. W porównaniu z ich- cenami, nasze są rzeczy­

wiście bardzo atrakcyjne.

Przyzwyczaili się oni do pe­

wnego standardu, który mogą zaspokoić albo bardzo drogimi meblami współczes­

nymi, albo antykami, co jest rozwiązaniem tańszym.

Czyżby?

W Polsce tak. W jednym z rybnickich sklepów wi­

działem szafy ubraniowe ty­

pu stylizowana okleina dębowa na płycie wiórowej.

Cena 6, 5 miliona. Taniej można kupić piękną szafę ludwikowską z połowy XIX wieku po renowacji. A war­

tość jej w trakcie eksploata­

cji rośnie w przeciwieństwie do wyrobów współczesnych.

Czy masz stałych klientów?

Tak i grupa ta stale się poszerza. Jeżeli ktoś zdecy­

duje się na kupno stołu, to wkrótce przychodzi po fotel, następnie serwetę, porcelanę i sztućce. Te przedmioty mają taki urok, że trudno im się oprzeć. One kuszą. Ale i względy racjonalne za nimi przemawiają: trwałość, dos­

konała jakość i ponadczaso wość, to znaczy niezależność od przemijających mód. One zawsze są dobre. Większość klientów pochodzi z naszego miasta, lecz zdarzają się i in­

ni - praktycznie z całego kra­

ju, nie mówiąc już o tych zza granicy... Dla nich „Gale­

ria,, jest atrakcją turys­

tyczną. Niektórzy zmieniają nawet trasę przejazdu, aby nas i nam podobnych

placówki odwiedzić.

A czy dużo takich jest w najbliższej okolicy?

Do niedawna na terenie województwa działały jedy­

nie państwowe „Desy,, w Katowicach, Gliwicach i Raciborzu. Obecnie mono­

pol został przełamany i ist­

nieje ponad 20 placówek prywatnych. Jest to ogrom­

ny przyrost, lecz do osiągnięcia poziomu zacho­

dnioeuropejskiego jeszcze daleko. W Krakowie działa sporo takich sklepów - nie sklepów. Nie są to bowiem typowe placówki handlowe, ale i kulturalne, towarzyskie;

punkty informacji i spotkań kolekcjonerów. Skoro tyle ich funkcjonuje - znaczy, że takie jest zapotrzebowanie, lecz Kraków posiada inne tradycje, aspiracje, a przede wszystkim inną strukturę społeczną niż nasz region.

Większość moich klientów to inteligencja: nauczyciele, lekarze, wolne zawody. Są także biznesmeni, niektórzy z nich lokują pieniądze właśnie w antykach. Ogólnie na brak zainteresowania na­

rzekać nie można, natomiast na brak środków finanso­

wych - tak.

A co ludzie proponują Ci do sprzedaży?

Wszystko. Od monet po wąskotorowy parowóz.

Ktoś nawet zaproponował przedwojenny fotel gineko­

logiczny. Oby nie trzeba było go wykorzystywać w działalności podziemnej!

A po co kupujesz stare za­

rdzewiałe kłódki?

Komuś się przydadzą.

A te butelki z charakterys­

tycznym zamknięciem? Jesz­

cze nie tak dawno piliśmy Z nich oranżady.

O nie. Te są znacznie star­

sze. Mają napisy odlane w szkle. Wśród nich zna­

lazłem kiedyś jedną z napi­

sem „Eigentum der Roemer- grube 0 /S „ czyli własność obecnej kopalni „Rymer,, na Górnym Śląsku. Pochodzi z lat 1903-1936. Z tymi bute­

lkami wiąże się zabawna his­

toria. Kupiłem kiedyś całą torbę. Gdy niosłem je do samochodu - bardzo brzęczały. Usłyszał to sąsiad

Rybniczanka w Japonii

c. d. ze str. 3

w bardzo złym tonie, za­

miast tego podaje się na de­

ser zwykły lód posypany he­

rbatą. Próbowałam tej her­

baty -jest przedziwna: zielo­

na i słodka jak cukier. Ja­

pońskiemu chłopcu nie wol­

no wejść do kuchni, to byłby dyshonor. Zresztą za powód do hańby uważają też np.

naszą historię pełną klęsk.

Sami nie interesują się ani historią, ani geografią. Ja­

pońskim studentom w K ra­

kowie najbardziej podobał się ziejący ogniem smok, a od własnych zabytków w olą delfinarium. Czczą jed­

nak przodków, w domach są kapliczki ze świecami, żarówkami, miseczkami zje­

dzeniem. Nie chodzą na cmentarze, a zmarłych czczą 16 sierpnia, wtedy na pięciu wzgórzach zapalają się po­

chodnie, ułożone w starożyt­

ne znaki.

KLAUDIA MICHALAK c. d. w następnym numerze

GR

4

Zwykle sportowa strona naszej gazety wypada dość ponuro, bo chyba taki jest też nasz sport, wciąż wo­

jujący o przetrwanie. A prze­

cież nadchodzą święta i trze­

ba choć na chwilę zapomnieć o kłopotach, by pomyśleć o czymś przyjemniejszym.

Zgoda, dziś zamiast wytykać jednym i drugim, zamiast wtykać kij w mrowiska na­

piszę coś o sobie, a raczej o tym, co przytrafiło mi się kiedyś w czasie kariery sta­

dionowego spikera, do której pewnie jeszcze kiedyś powrócę.

Wszystko rozpoczęło się oczywiście od żużla, dzięki czemu trafiłem za stadiono­

wy mikrofon. Początkowo jednak częściej prowadziłem mecze piłkarskie ROW-u Rybnik. Na jeden z nich wy­

brała się ekipa katowickiej telewizji. Pan redaktor za­

szczycił mnie nawet swą obe­

cnością i usiadł na krześle obok mnie w budce sędziow­

skiej. Trzecioligowe mecze nie były ciekawymi widowis­

kami i po chwili kątem oka zobaczyłem jak redaktor za­

czyna się pogrążać w głębo­

kim śnie. Jeszcze chwila i głowa opadła mu swobodnie

na klatkę piersiową. Gdy

s t a r e

szrank i

sprzedającego i spytał czy skupuję stare butelki. Po chwili wróciłem do niego.

Zaproponował cały transpo­

rter butelek po piwie. Sądząc p

o zakurzeniu rzeczywiście b

yły stare. Miały może 5 lat.

A co masz charakterysty­

cznego dla regionu Górnego Śląska?

Lampy górnicze karbido­

we, akumulatorowe i benzy­

nowe oraz tradycyjne chusty noszone aż do połowy wieku przez starsze kobiety. Spy­

tałem kiedyś o taką i usłyszałem odpowiedź:

„Tuchy poszły furt,,. Rzeczy­

wiście przedmioty te używa­

ne codziennie ulegały szyb­

kiemu zużyciu, niewiele przetrwało w dobrym stanie.

A przydałyby się, gdyż wiele młodych elegantek chce je nosić. Nie zrażają ich do tego nawet komentarze typu

„Oma ci umrzyła?,,.

Jesteś z wykształcenia ar­

chitektem - skąd u Ciebie ta wiedza na temat przedmiotu, jego historii, wartości?

Od najmłodszych lat in­

teresowałem się historią, fas­

cynowały mnie zabytki, na­

tomiast pięcioletni pobyt w Krakowie wykorzystałem na zwiedzanie muzeów, gale­

rii, antykwariatów, salonów

„Desy,,. To dało mi przygo­

towanie teoretyczne. Teraz nabywam umiejętności pra­

ktycznych.

Przed chwilą sprzedałeś rzeźbiony krzyż za 50 tysięcy złotych. Wydało mi się to bardzo tanio.

To rynek ustala cenę. Za­

interesowanie dewocjonalia­

mi jest niewielkie, a że przed miotów tych nie wyrzucano ani nie palono - pozostało ich bardzo dużo. I stąd taka cena. Także duże meble są relatywnie tanie...

Zwróć uwagę, że aby ume­

blować nimi mieszkanie, musi być ono bardzo duże.

Ale przede wszystkim trzeba fantazji. Przecież tych przedmiotów nie trzeba wcale używać zgodnie z pier­

wotnym przeznaczeniem.

Bieliźniarka /w ertiko/ może służyć do przechowywania butów w przedpokoju, a gra­

nat obronny być rączką spłuczki w WC. Niestety, na­

szemu społeczeństwu braku-

je i wyczucia estetycznego i polotu. Ale to wina otocze­

nia. Brudna klatka schodo­

wa, drzwi z tektury, podłogi z szarego PCV, meblościan ki na wysoki połysk ozdo­

bione kryształami, plastiko­

wymi kwiatami i butelkami po koniaku. Stół jamnik i komplet wypoczynkowy, na ścianie „Słoneczniki,,.

Dopiero teraz zaczyna u nas tworzyć się rynek sztuki i po­

jawiać dobre wzornictwo przemysłowe. Nim owoce tych przemian trafią do większości domów, muszą minąć lata. I nie chodzi tu wcale o sztukę przez wielkie

„S„, ale o to aby przedmioty miały pewną wartość, aby nie straszyły. Dobrym przykładem są przemiany w centrum naszego miasta.

Pomijając drobne błędy, cie­

szy to co się na naszych oczach dzieje: Rynek, Plac Wolności, wnętrza niektórych sklepów, biur i banków, odnawianie ele­

wacji. Gdyby tylko bardziej chronić zabytki, to tą drogą wkrótce osiągniemy poziom europejski.

Co najbardziej oryginalne­

go masz „na składzie„?

Chyba epitafium niemiec­

kiego żołnierza poległego ,,"dla cesarza i Rzeszy,, w cza­

sie pierwszej wojny świato­

wej. Rzeźbione drewno, olej, złocenia.

A ten płaszczyk?

To kompletny mundur górniczy. Za 680. 000 zł. Nie­

stety, małego rozmiaru.

Masz do czynienia z różny­

mi ludźmi. Czy zdarzyły Ci się jakieś nieprzyjemne his­

torie?

Zakupiliśmy niedawno mosiężny krzyż. Po paru dniach zwróciły na niego uwagę trzy kobiety. Popro­

siły o odłożenie na zaplecze.

Miały przyjść wkrótce z pełną sumą. Zamiast nich zjawiła się policja. Okazało się, że krzyż został skradzio­

ny z kościoła. I zamiast sprawę wyjaśnić ze mną - nasłały funkcjonariuszy jak na przestępcę. Nawet nie zja­

wiły się przeprosić. Myślę, że zostało im odpuszczone.

Przecież chciały dobrze.

A złodziej dzięki adresowi zawartemu w umowie kup­

na-sprzedaży trafił tam,

„ J a k L eon głupku, ja k

L e o n ...,,

piłkarze grali wszystko było w porządku, ale gdy skończyła się pierwsza połowa, siedzący na trybu­

nie kibice powstawali i gdy zauważyli, że pan redaktor zasnął zaczęli wołać do mnie: „„Obudź chama! „

„Trzepnij go w ucho,, etc.

Zupełnie straciłem głowę i bojąc się głupiej sytuacji po prostu wyszedłem z budki.

Gdy wróciłem na drugą połowę facet był już na no­

gach i ani myślał zasypiać w czasie drugiej połowy, choć dużo go to kosztowało.

Przygryzając wargę i mówiąc coś bez przerwy, jakoś dotrwał do końca me­

czu.

Słabą stroną młodego spikera sp

ikera było przeliterowywanie wyrazów. Pamiętam jak kie­

dyś będąc jeszcze w liceum musiałem przez telefon ko­

muś obcemu przeliterować własne nazwisko, nie wi­

działem jeszcze wtedy, że ro­

bi się to podając imiona roz­

poczynające się właśnie na konkretną literę. Poda­

wałem więc różne rzeczow­

niki, przymiotniki i co popa­

dnie. Początkowo szło nieźle, problem zaczął się przy literce „s„. Mówię spo­

kojnie do słuchwałki „s„ jak

„sopel,,. Tymczasem w słu­

chwawce usłyszałem potwie­

rdzenie: Mam „o„ jak „o- pel„. Przez najbliższe dwie minuty gadaliśmy sobie co­

raz bardziej nerwowo: ja o soplu, pani o oplu. Kiedyś jednak wydarzyło się coś znacznie gorszego. Na ryb­

nickim stadionie odbywał się żużlowy turniej „Ali Stars,, z udziałem Anglików, Ame­

rykanów, Polaków i innych.

Jednym ze startujących był Dave Mullat. Jego nazwisko wymawiało się jednak malet i chcąc być dobrym spikerem przystąpiłem do przelitero- wywania jego nazwiska:

„M„ jak Maria, „U„ jak Urszula, „L„ jak... Tu po­

mysły się skończyły. Byłem Jazz ? Y

es ! W sobotę 12 bm gościła w Rybniku grupa jazzowa Jana Ptaszyna WRÓBLE WSKIEGO. Koncert odbył się w prywatnym klubie DEX mieszczącym się przy ul. Kard. B. Kominka. Pro gram koncertu opracował Wojciech Groborz, znany pianista krakowski. Złożyły się nań głównie jego kom­

pozycje, klimatem nie odbie­

gające od dobrze znanych jazzowych standardów.

Świetności występowi do­

dawała znakomita konfe­

ransjerka w wykonaniu Mis­

trza Wróblewskiego /świet­

ny dowcip, bardzo szybkie nawiązanie kontaktu z pub­

licznością/.

Koncert zespołu w skła­

dzie: Jan Ptaszyn Wróblew­

ski - sax tenorowy, Wojciech Groborz - piano, Antoni Dębski - kontrabas, Mi­

rosław Sitkowski - perkusja, zakończył wspaniały bis:

„Billy's Bounce,,.

Była to naprawdę jazzowa uczta. Jak zapewniali właści­

ciele klubu p. p. T. Czaja i J.

Zając nie była to ostatnia impreza w DEXIE. Tak trzymać.

/ P .B. /

P. S. Koncert ten nie miałby miejsca, gdyby nie sponsorzy: Sklep Meblowy z ul. Kilińskiego i Firma „Ce rber,, - systemy alarmowe z ul. Orzepowickiej.

gdzie powinien.

Czy wśród tych przed­

miotów trafiają się jakieś nie­

zwykle cenne?

Cenne w sensie historycz­

nym. Na przykład nasze mu­

zeum zakupiło dozownik do musztardy z przedwojennej wytwórni mieszczącej się w oficynach kamienicy Ry­

nek 6. Natomiast muzeum z Mazur zakupiło gorset.

Powiem Ci Jacku na za­

kończenie naszej rozmowy, Że gdy jestem w tym miejscu, to na równi z tym co sprzeda­

jesz interesują mnie ludzie, którzy tutaj przychodzą.

Przychodzą do tego „sklepu- nie sklepu „ aby porozma­

wiać, powspominać, opowie­

dzieć o przedmiotach, które mają w domu.

Lecz zdarzają się i tacy, którzy chcą sprzedać stare video, szukają ubranek dzie­

cięcych czy klocków Lego.

No nie, chyba przesadzasz.

Przecież wchodząc do tego wnętrza nie można się pomy­

lić.

Być może dezorientuje ich manekin wiszący na elewa­

cji, a słowo galeria kojarzy z galanterią. I dlatego są rozczarowni i mówią:

„Tukej nic nie ma, ino stare szranki,,. A że pośród nich dostrzegłaś wiele godnego uwagi, to mnie bardzo cie­

szy. Zapraszam wszystkich czytelników „GR,,. Wierzę, że dla każdego znajdzie się coś dawnego.

Rozmawiała:

EWA PODOLSKA

zrozpaczony... To okropne

„L„ międliłem w ustach bez końca, nie mogąc znaleźć właściwego imienia. „L„, ja... „L, „ jak jak... „LLL... „ I stało się: jeden z krewkich widzów siedzący na trybunie wstał, odwrócił się do mnie stukając się w czoło wy­

buchnął: „Jak Leon g ł u p k u , ja k Leon...,, Najgorsze jednak było to, że cała sytuacja tak mnie rozśmieszyła, że w żaden sposób nie mogłem owego Leona z siebie wykrztusić.

Bywało różnie, kiedyś z mechanika zrobiłem zna­

komitego eksżużlowca, nie mówiąc już o przekręceniu nazwisk. Innym razem nie znająca się na żużlu ko­

leżanka redakcyjna, obok tekstu poświęconego tragi­

cznie zmarłemu Edwardowi Jancarzowi zamiast zdjęcia Jancarza wkleiła zdjęcie też żużlowca, tyle, że cieszącego się niezłym zdrowiem Iwana Maugera. Na szczęście spra­

wa rozeszła się po kościach.

Praca przy mikrofonie to ciężki kawałek chleba, siedzący obok ludzie, ni­

czym się nie przejmując, ga­

dają, kichają i pytają o różne rzeczy wtedy gdy człowiek ma jak to się ładnie mówi

otwarte sitko...

Spiker teoretycznie powi­

nien zwracać uwagę na wszystko. Kiedyś przed tur­

niejem indywidualnym, kie­

rownik zawodów poinfor­

mował mnie, że kwiaty za­

wodnikom wręczać będą dziewczęta w śląskich stro­

jach. Przyjmując to za dobrą monetę, już w czasie prezen­

tacji stwierdzam, że kwiaty wręczają piękne jak zwykle rybniczanki. I tu roz­

począłem nie patrząc na to co się dzieje, swój krótki wywód o urodzie obywate­

lek Rybnika, wcześniej spi­

sany na kartce. Nagle ktoś przez szybę krzyknął w moją stroną: „Co tam pieroński pederasto beblosz! „ Spoj­

rzałem na tor; stroje były istotnie regionalne tyle, że kwiaty wręczały nie zgrabne Ślązaczki, a rośli przyszli górnicy z technikum. Jak tłumaczył mi kierownik za­

wodów, zmiana nastąpiła w ostatniej chwili. Ale co mi nawtykali, to moje. Kiedyś też pomyliłem Wojtka Wyględę z jego ojcem And­

rzejem, który właśnie sie­

dział na trybunie i słuchał jak opowiadałem, że leży w szpitalu i dobrzeje. Tak, tak ciężkie jest życie spike­

ra...

WACŁAW TROSZKA

Cytaty

Powiązane dokumenty

Szybko jednak okazało się, że te instytucje nie bardzo radzą sobie z inkasowaniem opłat. Klienci stali

Można będzie również zapoznać się z ciągle zmieniającym się progra­.. mem produkcyjnym „RY FAMY,, w zakresie nowych konstrukcji przenośników zgrzebłowych,

toria szkoły rozpoczęła się tak naprawdę w roku 1962, kiedy to w Miejskiej Radzie Narodowej zapadła decyzja o utworzeniu Szkoły Rzemiosł Budowlanych w

cy akwen, który mógłby nam wszystkim doskonale służyć, nie nadaje się do kąpieli.. Związki azotu i

Ośrodek organizuje również kurs intensywny, w czasie którego zajęcia odbywać się będą trzy razy w tygodniu po dwie godziny lekcyjne..

Rozpoczął się proces, który potrwa jeszcze wiele lat, ale już gołym okiem / i to nawet malkontenckim/ widać, że Rybnik się zmienia, że kolej­. ne jego ulice i place,

Do akcji włączyły się, oprócz Rybnika, również pozostałe gminy i miasta, a także zakłady pracy. Szczególnie szeroki był zakres działań Elektrowni Rybnik, która

Może okazać się, iż mało będzie w czasie finału pra­.. wdziwej