ROK ZAŁOŻENIA - 1 9 1 9
G A
RYBNICKA ZETA
T Y G O D N I K S A M O R Z Ą D O W Y
NR 51 /1 0 3 , ŚRODA 23 GRUDNIA 1992 CENA: 3000, - zł
Z okazji
Świąt Bożego Narodzenia
i N o w e g o R o k u 1 9 9 3 ,
pragniemy złożyć naszym Czytelnikom najlepsze życzenia
wspaniałego świątecznego nastroju, zdrowia, pomyślności, szczęścia w życiu codziennym,
milej atmosfery w pracy, wielu sukcesów oraz życzliwości na codzień dla wszystkich
i od wszystkich, a także otwarcia na to, co w życiu dobre i piękne.
REDAKCJA
JÓZEF MAKOSZ - prezy dent miasta
Życzyłbym sobie, żeby wszyscy ludzie, którzy mają wpływ na postęp prac przy budowie i wyposażeniu szpitala przy Orzepowickiej zrozumieli, jak ważna dla miasta jest ta inwestycja.
Chciałbym też zrozumienia wszystkich mieszkańców Rybnika w tym względzie.
Marzyłbym, żeby zaangażo
wanie ich wszystkich sprawiło, by rok 1993 stał się dla tej inwestycji przeło
mowym i oby w następnym, 1994 roku, można tam było wstawić ju ż łóżka...
KRYSTYNA STOKŁO SA - przewodnicząca Komisji Finansów Rady Miasta
Życzyłabym sobie, by w przyszłym roku płatnicy podatków nie mieli kłopotów finansowych, przez co i nam, czyli odpowiadającym za finanse miasta, będzie o wiele
łatwiej realizować budżet.
JANINA WYSTUB - dy
rektor I LO im. Powstańców Śląskich
Chciałabym w nowym roku, aby nasze miasto nadal piękniało oraz żeby na wszystkie inwestycje wystar czyło pieniędzy. Sobie życzyłabym więcej wolnego czasu, wszystkim rybnicza
nom - zdrowia, a szkole - wspaniałych uczniów.
RYSZARD KUFEL - dy
rektor Zespołu Opieki Zdro
wotnej
Sobie i innym
mieszkańcom Rybnika życzę, by w roku 1993 wszyscy obywatele widzieli sens swojej pracy. Pragnę, by Rybnik jeszcze bardziej piękniał, a służba zdrowia miała może nie nadmierną, ale dostateczną ilość pieniędzy na swoje potrzeby.
Wszystkim nam życzę zdrowia oraz do siego roku.
MARIAN GRYCZUK - dyrektor rybnickiego browa
ru
Chciałbym żeby w przy
szłym roku nasz browar pasował do swojego otoczenia. Myślę, że już na wiosnę uda nam się to osiągnąć. Mieszkam w Orzepowicach, gdzie przydałoby się wyasfal
towanie bocznych ulic, żeby ludzie nie musieli przy złej pogodzie brodzić w błocie i żeby wreszcie dotarł gaz do tej dzielnicy. Sobie życzyłbym w nowym roku więcej pieniędzy...
ro botnik
Przydałaby się w Rybniku piwiarnia, gazie przy dobrej muzyce i w sposób kulturalny możnaby wypić piwo i nie stracić przy tym całej wypłaty.
MARIA KUFA-SKORU- PA - przewodnicząca Komisji Pomocy Społecznej Rady Miasta
Żeby rybniczanie byli dla siebie życzliwi, serdeczni i uśmiechnięci. Żeby bezdomni znaleźli schronienie na terenie miasta, a także zrozumienie, pomoc wśród jego mieszkańców. Żeby ludzie przedłużyli świąteczny nastrój miłości i życzliwości oraz dobroci dla ludzi i zwierząt na cały rok i bez narzekania wytrzymali do następnych świąt.
Chciałabym żeby znalazło się więcej pieniędzy na sport i sponsorów wspierających jego rozwój.
KAZIMIERA DREW
NIOK - autorka rysunków przedstawiających Rybnik i okolice, współpracowniczka naszej gazety
Chciałabym, żeby w Ryb
niku było czyste powietrze i czysta woda, żebym mogła chodzić bez obawy z wnuczką
na spacery. Mogłaby również powstać kawiarenka lub cukiernia, w której mogła
bym się spotykać
z rówieśnicami, by poplotkować w milej atmo
sferze.
ELŻBIETA SOJKA - kie rowniczka USC
Oby w Nowym Roku doszło do wprowadzenia się
naszego Urzędu Stanu Cywilnego do budynku rybni
ckiego Ratusza w Rybniku.
Będzie to znaczące i prestiżowe wydarzenie dla naszego miasta. Mam również nadzieję ukończyć budowę mojego domu i wreszcie się do niego wprowadzić!
ANDRZEJ SKULSKI - członek zarządu KS ROW Rybnik
Chciałbym żeby miasto, w którym mieszkam od 44 lat było coraz piękniejsze. Żeby tak jak nowy Rynek wyglądała każda ulica.
Życzyłbym sobie, żeby żyło się wreszcie normalnie i żebym za normalną pracę otrzymywał normalne wynagrodzenie. Chciałbym żeby mieszkańcy Rybnika nawzajem się szanowali, byli życzliwi i nie plotkowali jeden
Wszystkim mieszkańcom Rybnika
Życzę wiele pokoju, radości i nadziei rodzących się w nas wraz
Z
nadchodzącymi świętami Bożego Narodzenia.
W Nowym Roku życzę zaś, aby wszyscy mogli cieszyć się swoimi osiągnięciami, aby swoją pracę mogli wykonywać z sercem dla dobra swego, swych najbliższych, ja k i całego miasta.
By nadchodzący rok wszyscy przeżyli w naszym mieście twórczo i szczęśliwie.
PREZYDENT JÓZEF MAKOSZ
Przed Nowym Rokiem
Czego życzymy sami sobie?
ADAM STOLAREK robotnik
Nowy Rok 1993, taki młody i niewinny, gdy go beztrosko przywitamy wystrzałem z sylwestrowego,, szampana. A ile przyniesie nam radości i kłopotów? Któż to wie? Foto: wack
Motto:
Daj odejść od rzeczy okrągłych zamieszanych uprzejmie kilka razy - od tresury uśmiechu
od Rękawiczek rozdających kwiaty
od ludzkiego rozumu, który Kopnął sam siebie
od oficjalnej mądrości, która preparuje, zestawia, wiesza na tabelce i robi każdego na szaro
od przesolonej prawdy od wygodnej czystości od luźnego sumienia
od tylko ludzkiej odpowiedzi na szczęście
i daj samego Siebie co jesteś stały i nie uparty
/J a n Twardowski/
Są przechodniami, którzy tylko na chwilę zatrzymują się, by w większym lub mniejszym stopniu zaistnieć w naszym życiu. Taki już ich żywot, na który zgodzili się, przyjmując kapłańskie święcenia.
Najczęściej trafiają do p a
rafii na trzy lata, by w nich zostawić prawie wszystko i udać się na kolejną dusz
pasterską placówkę. Są
Misja w
różni: nerwowi i spokojni, krewcy i łagodni, skromni i pyszałkowaci, tacy co spec
jalizują się w nudnawych ka
zaniach i ci, którzy śpiewają źle, ale z zamiłowaniem; pra
wdziwe bogactwo bożej trzódki... Pojawiają się wśród nich osoby, które po
trafią dotrzeć do człowieka nie krzycząc z ambony i wy
myślając od heretyków, ale właśnie poprzez własną ot
wartość i dobroć. Nie prze
bierają w ludziach, nie dzielą ich na lepszych i gorszych;
interesuje ich opowieść każdego człowieka, każdy ludzki dramat wyszeptany w konfesjonale, potrafią się cieszyć szczęściem innych i dostrzec człowiecze niepo
koje i poszukiwania, a co więcej chcą i potrafią pomóc.
Pochodzący z Chorzowa Mirosław JANIAK po święceniach w maju ’88 ro
ku, dekretem ordynariusza trafił do rybnickiej parafii
Opawie
św. Antoniego. Parafianie bywający tu tylko na nie
dzielnych mszach poznali go jako kaznodzieję - poetę, nie wyrzucającego z siebie pęczków przykładów po
wiązanych w retoryczne wy gibasy. Opowiadał naj
częściej o swoim własnym życiu, o swym domu rodzin
nym i o matce, która w jego świecie jest ze wszech miar osobą szczególną. Skła
małbym, gdybym stwierdził, że ludzie słuchali jego kazań;
to zbyt mało, oni je po pro
stu przeżywali. Możnaby powiedzieć, że zrewolucjoni
zował parafialne kazno
dziejstwo, gdyby to stwier
dzenie nie było tak mało przystające do jego łagodne
go usposobienia. Kiedy po skończonym kazaniu wracał do zakrystii, proboszcz su
gerował mu, że styl jego ka
zań jest niezgodny z ustale
niami synodu diecezjalnego, w tym samym czasie c. d. na str. 3 na drugiego.
Jako członek zarządu klubu życzyłbym sobie również, by ten przy pomocy miasta wyszedł z kryzysu i uporał się z długami, by w drużynie żużlowej zapanowały normalne zdrowe zasady jej funkcjonowania, by na żużlowe mecze przychodziło osiem, dziesięć tysięcy ludzi i dzięki temu poprawiła się sytuacja klubu, który oby nawiązał do tradycji z lat świetności, gdy występowali w nim Maj,
Wyględa czy Woryna.
KLAUDIA MICHALAK - dziennikarka „GR„
Najbardziej mi brakuje sklepu ze zdrową żywnością,, takiego jakich coraz więcej w dużych miastach. Pszenicę do kutii musiałam przywieźć z Łodzi. W takim sklepie przydałyby się egzotyczne przyprawy - jest tyle książek kucharskich z niezwykłymi przepisami, do których brakuje ingrediencji.
Zebrali: gw, róż., A. L., wack
Rynek w świątecznej szacie
Foto: Wacław Troszka
ZARZĄD MIASTA INFORMUJE
Zarząd Miasta Rybnika o g ł a s z a
ustny przetarg nieograniczony na miejsce pod pawilony handlowe usytuowane na targowisku miejskim przy ul. Hallera
1. Nabywca miejsca nabywa prawo do dzierżawy gruntu oraz zobowiązany jest zakupić pawilon wartości ok. 130 mln zł.
2. Cena wywoławcza 1 m kw. miejsca pod pawilon wynosi 100. 000. -zł /dotyczy jednorazowej opłaty za wylicytowane miejsce/
3. Opłatę dzierżawną ustala się w wysokości opłaty targowej obowiązującej zgodnie z każdorazową Uchwałą Rady Miasta.
Bliższych informacji udziela Naczelnik Wydziału Geodezji i Gospodarki Gruntami Urzędu Miasta Rybnika - tel. 22364.
Przetarg odbędzie się w dniu 5. 01. 1993 r. o godz. 10. 00 w sali nr 37 I piętro budynku Urzędu Miasta Rybnika przy ul.
B. Chrobrego.
Wadium wynosi 30 mln /d la wygrywającego przetarg zostaje zaliczone na poczet ceny pawilonu/. Wadium należy wpłacić najpóźniej w dniu przetargu do godz. 9. 30 w kasie Urzędu Miasta Rybnika. Dodatkowo należy wpłacić koszt organizacyjny przetargu w wysokości 50. 000. -zł.
Zarząd Miasta zastrzega sobie prawo odstąpienia w każdej chwili od przetargu bez podania przyczyn.
Zarząd Miasta Rybnik o g ł a s z a
ustny przetarg nieograniczony na sprzedaż nieruchomości zabudowanej budynkiem b. Kina „Górnik,, , położonego w Centrum m. Rybnika przy ul. Miejskiej 6 na działce o pow.
794 m2, zap. w KW T . II-82 Zamek i KW 7660.
Kubatura budynku wynosi 3. 880. 0 m3.
Cena wywoławcza: l . 100. 000. -zł
Bliższych informacji udziela Naczelnik Wydziału Geo
dezji i Gospodarki Gruntami Urzędu Miasta Rybnika - tel.
22364.
Wizja nieruchomości w dniu 5. 01. 1993 r. o godz. 10. 00.
Przetarg odbędzie się w dniu 7 stycznia 1993 r. o godz. 11. 00 w sali nr 37 i piętro budynku Urzędu Miasta w Rybniku ul.
B. Chrobrego 2.
Wadium wynosi 10 procent ceny wywoławczej, które należy wpłacić w kasie Urzędu Miasta Rybnika najpóźniej do dnia przetargu godz. 10. 00.
Dodatkowo należy wpłacić koszt organizacyjny przetargu w wysokości 50. 000. - zł.
W przypadku nie zawarcia umowy przez wygrywającego przetarg, wadium nie podlega zwrotowi.
Zarząd Miasta Rybnika zastrzega sobie prawo odstąpie
nia w każdej chwili od przetargu bez podania przyczyn.
RYBNICKIE SŁUŻBY KOMUNALNE zatrudnią od natychmiast:
- Technika budowlanego - specjalność drogi na stanowisko mistrza
- 4 brukarzy z kwalifikacjami
-elektryka do synchronizacji ulicznych sygnalizacji świetl
nych
- operatora spycho-ładowarki „Ostrówek,,
Warunki pracy i płacy do umówienia w dziale kadr siedziby przedsiębiorstwa ul. Jankowicka 41.
Rok
w statystyce
Jak poinformowała nas ELŻBIETA SOJKA, kiero
wniczka Urzędu Stanu Cy
wilnego w Rybniku, po
między 1 stycznia, a 15 grud nia 1992 r. w naszym mieście przyszło na świat 2103 dzieci, zaś w związek małżeński wstąpiło 706 par. Jeżeli cho
dzi zaś o tę mniej przyjemną, ale jakże ludzką rzeczywis
tość, to w tym samym czasie
zmarło w Rybniku 1417 osób, zaś rozwiodło się 78 par.
E. Sojka, komentując te dane liczbowe stwierdziła, że bardzo przypominają one rezultaty lat poprzednich.
Jak sama zaobserwowała, rozwody stanowią w mieście ok. 10 procent ilości zawar
tych małżeństw.
Podobnie jest w pozos
tałych przypadkach. I tak w analogicznym okresie ro
ku 1991 urodziło się u nas 2177 dzieci, zmarło 1556 osób, zaś w związek małżeński wstąpiło 756 par.
/ s z o ł /
NASZE PROPOZYCJE
Mała Scena Rybnicka 31 grudzień, ZABAWA SYLWESTROWA, wstęp 900. 000. - zł /o d pary - łącznie z konsumpcją/
Kino Premierowe przy TZR 29 i 30 grudnia, godz.
17. 00 i 19. 00, „STÓJ, MA
MUŚKA STRZELA,,, ko
media prod. USA z Sylwest
rem Stallone i Tutti Bomows- kim w rolach głównych, cena biletów 15. 000. - i 12. 000. -zł W programie na styczeń 1993 r. m. in. „BESTIA,,,
„ŚWIAT WAYNE’A, „ „ZA
HORYZONTEM,,!
Kino „Zefir,, Boguszowicach 23 grudnia, godz. 17. 00 i 19. 00, „GLADIATOR,,, film fab. prod. USA /od lat 15/
27-40 grudnia, godz. 17. 00 i 19. 00, „OBCY 3, „ film fab.
prod. USA /od lat 15/
Kino VEGA w Żorach 23 grudnia, godz. 17. 00 i 19. 00 „NAGI IN
STYNKT,,, film fab. prod.
USA /od lat 18/
27-30 grudnia, godz. 17. 00 i 19. 00, „NAGI IN STYNKT,,, film fab. prod.
USA /od lat 18/
/ g w /
Świąteczne propozycje Kanału F
Rybnicka telewizja kablo
wa przygotowała specjalny program świąteczny. W pie
rwszy dzień świąt, który przypada w piątek, emisja rozpocznie się już od godz.
14. 00. Poza stałymi pozyc
jami, „Kanał F„ pokaże film
fabularny „Hallo
Szpicbródka,,, specjalny program sportowy, a dla pań „Video - Fashion,, - przegląd mody w bieżącym
roku, z pokazami najlep
szych dyktatorów. Będą też porady jak być piękną.
Poza tym czeka nas powtórka uroczystego pro
gramu świątecznego z 1990r.
Gwiazdą będzie Agnieszka Fatyga, w programie znajdą się też rozmowy ze znanymi mieszkańcami Rybnika - np.
z państwem Worynami i z księdzem Jośko.
____________________K. M.
R e k la m a dźw ign ią
handlu
W krajobrazie Rybnika poza świąteczno-noworoczną dekoracją pojawiło się coś je szcze: reklamowe stojaki Z barwnymi planszami.
W czasie bezbarwnych mie
sięcy, kiedy nie można liczyć na tulipany i inne bratki, wprowadzają one w nasze otoczenie nieco koloru...
f oto: / w ack/
P rz y je c h a li...
UWAGA!
KOMUNIKAT OD REDAKCJI!
Następny numer „Gazety Rybnickiej,, ukaże się 8 sty
cznia 1993 roku.
W okresie świątecznym /o d 23 grudnia do 31 grud
n ia / redakcja pracuje w go
dzinach od 9. 00 do 14. 00.
Ze względu na zamieszczo
ny w „GR,, kalendarz, pod
nosimy jednorazowo jej cenę do 3. 000 zł.
Przyjechali, już są... Spec
jaliści od kupowanych na raty dobrych zachodnich wozów i kuszenia nimi nie
dawnych współobywateli.
Polscy Niemcy. Zjeżdżają się na święta do starej dobrej Polski, by się najeść, nacie
szyć swojskością i pobyć trochę u siebie. Bo przecież tam różnie z tym bywa, zwłaszcza ostatnio. Słynie
my w świecie z gościnności, postarajmy się więc być i gościnni dla nich, co to ani nasi, ani obcy. Nie jest to łatwe, gdyż często zacho
wują się bardzo prowo
kująco, tak jakby wykupili sobie na własność całe mias
ta. Bądźmy jednak wyrozu
miali, są to przecież często ludzie rozdarci, nie mogący znaleźć sobie swojego miejs
ca na bożym świecie. Tam czują się niedowartościowa
ni, więc tu chcą się poczuć panami sytuacji i ulicznymi idolami. Pozwólmy im na to.
Po „Trzech Królach,, znów wszystko wróci do normal
ności i będziemy sami ze sobą.
/w a c k /
OGŁOSZENIA DROBNE
Sprzedam: opla - omegę 2, 0, 1988 r. Tel. 341338
Autobusy kursują krócej
Pamiętajmy, że jutro, w wigilię 24 grudnia, czer
wone autobusy wyjeżdżają w ostatnie kursy ok. godz.
15. 30, by do 17. 00 zjechać do baz.
W ’’sylwestra” można li
czyć na ’’czerwone” naj
wyżej do 18. 00, później po
zostają taksówki...
Dziecięca wigilia w PCK
W budynku Zarządu Re
jonowego PCK przy ul.
Chrobrego działa świetlica dla dzieci z rodzin o niskich dochodach. Codziennie od 14. 00 do 16. 00, a nawet dłużej dzieci mogą spędzić czas pod opieką pracownic PCK, które pełnią na zmianę dyżury w świetlicy po za
kończeniu swojej pracy.
Pomocą w zajmowaniu się dziećmi służy młodzież z ry
bnickich szkół średnich - li
ceum sióstr Urszlanek oraz dwóch liceów ogólnoksz
tałcących.
Do pracy włączyła się także pewna emerytka.
Z zajęć w świetlicy korzysta od 15 do 20 dzieci. Są to głównie uczniowie ze szkół podstawowych nr 1 i 9, którzy przychodzą tu po lek
cjach.
Mogą odrobić lekcje, obejrzeć filmy wideo, poba
wić się i wspólnie spędzić czas. Otrzymują także ciepły posiłek. Bardzo często są to osoby z rodzin wielodziet
nych.
Koszty związane
z działalnością świetlicy po
krywane są z funduszy PCK.
Pewną pomocą służą także rybnickie zakłady pracy.
Elektrownia Rybnik prze
kazała na ten cel 1, 2 mln zł, a piekarnia z Wielopola do
starcza bezpłatnie chleb i bułki. Każda pomoc będzie chętnie widziana, gdyż dal
sze istnienie świetlicy jest uzależnione między innymi od pomocy różnych przed
siębiorstw, firm i osób pry
watnych. Kiedyś w budynku Zarządu Rejonowego PCK
działała świetlica dla dzieci pod opieką kuratorską, pro
wadzona przez zawodowych kuratorów. Obecna inicjaty
wa jest jakby jej przedłuże
niem, choć dzieci, które obe
cnie z niej korzystają nie podlegają opiece kurators
kiej. Zdarza się jednak, że są zaniedbane przez rodziców.
Wiele radości sprawiły dzie
ciom paczki, które otrzy
mały z okazji świętego Mi
kołaja. Były to głównie słodycze, zakupione z fun
duszy PCK. Osoby pro
wadzące świetlicę postano
wiły także zorganizować dla dzieci wieczerzę wigilijną.
Odbyła się ona w ponie
działek 21 grudnia o godz.
15. 00. Opiekunowie starali się, aby miała ona jak naj
bardziej tradycyjną oprawę i przebiegała w rodzinnej at
mosferze. Nie wszystkie dzieci będą mogły przeżyć wigilię w swych domach w podobny sposób. Zdarza się często, że po zajęciach w świetlicy nie mają ochoty wracać do domu i chętnie spędziłyby w niej więcej cza
su.
Łamanie się opłatkiem, wspólne spożycie tradycyj
nych wiglijnych potraw, śpiewanie kolęd oraz skrom
ne podarunki pod choinką to wzruszające chwile dla dzieci i ich opiekunów.
Wiele pomocy w przygo
towaniu wigilii i codziennej działalności świetlicy oka
zują pracownicy Ośrodka Szkolenia PCK. Robią wszystkie konieczne zakupy oraz gotują dzieciom posiłki.
/ j a k /
Firma Oświatowa „ATENA,, oferuje kursy:
* przygotowawcze do egzaminów do szkół średnich - j.
polski, matematyka
przygotowawcze do egzaminów na wyższe studia - matematyka, fizyka i j. angielski
* angielski, niemiecki, francuski, włoski - I, II i III stopnia
* podstaw księgowości - księga przychodów i rozchodów
* eksternistyczne liceum ogólnokształcące Organizujemy na zlecenie kursy języków obcych w zakładach pracy.
Zapisy i informacje - Rybnik ul. Korfantego 6 tel. 229-69.
Wszystkim Klientom i Współpracownikom życzymy spokojnych świąt i pomyślności w 1993 roku.
P U H „ U L E X ,,
tel. 392-134tel/fax 20-278 Os. Południe 3744-253 Boguszowice
prowadzi sprzedaż ratalną bez poręczycieli i bez pierwszej wpłaty,
sprzętu RTV, AGD, zestawów do odbioru telewizji satelitarnej, kamer video wszystkich typów, wykonuje usługi kserograficzne.
Linię kredytową obsługuje Górnośląski Bank Gos
podarczy SA - filia Boguszowice.
Również sprzedaż w leasingu
FUJICOLOR EKSPRES Rybnik,
Reja 2
Wywoływanie negatywów i wykonywanie odbitek w dwóch formatach, również typu POCKET.
Terminy od 1 do 24 godzin. Ceny konkurencyjne.
„Dziś fotografujesz - dziś masz zdjęcie,,
NASZ ADRES:
44-200 Rybnik, ul. Kościuszki 54, pokój 16 tel/fax 28-825, tel. 23-195
Biuro czynne od 9. 00 do 17. 00
2
GAZETA RYBNICKA. Ukazuje się od 17 sierpnia 1919 roku, wydawana w okresie międzywojennym przez MICHAŁA FRANCISZKA KWIATKOWS
KIEGO, a redagowana od 1927 do 1939 przez IGNACEGO KNAPCZYKA. OBECNIE: tygodnik samorządowy. Nr indeksu 359-823. Redaguje zespół w składzie: p. o. red. naczelnego, sekretarz redakcji- Wiesława RÓŻAŃSKA, fotoreporter - Wacław TROSZKA, korekta - Klaudia MICHALAK. Skład komputerowy: ’’PLASTOGRAF”, ul. Ogródki 6a, Rybnik. Druk: Zakład Poligraficzny ’’OLDPRINT”, Żory. Wydawana na zlecenie Zarządu Miasta.
Zastrzegamy sobie prawo skracania tekstów i zmiany tytułów. Za treść ogłoszeń redakcja nie odpowiada.
R y b n ic z a n k a w J a p o n ii
Zamek Himeji
Japonia jest krajem bar
dzo dalekim i nadal niezwy
kle egzotycznym. Rybni
czanka Iwona KORBASIE WICZ, z zawodu elektronik, spędziła tam rok z dziećmi i z mężem, którego zatru
dniła japońska firma. Miesz
kali w Kobe, niedaleko od Osaki, na usypanej na ocea
nie sztucznej wyspie. Oto, co opowiedziała.
- Przede wszystkim, co
dziennie rano musiałam nasłuchiwać, czy w progno
zie pogody nie padną słowa, które nauczycielka dzieci wypisała dla mnie, a które oznaczały, że z powodu taj
funu szkoła będzie za
mknięta. Zdarza się to w cze
rwcu, październiku i listopa
dzie, kiedy burze i wichury mogą uniemożliwić wyjście z domu. Dzieci mają być w szkole o 8. 00, o 8. 20 sie
siedzieć w ławkach, o 8. 25 za
czynają się lekcje. Szkoły są prywatne lub państwowe - w prywatnych wewnętrzny regulamin może wymagać nawet określonego rodzaju bielizny dla dzieci - jednako
wej dla wszystkich. Jedna
kowość i życie „w stadzie,, towarzyszą Japończykom przez całe życie. Później, ja ko dorośli, z wielkim upodo
baniem odwiedzają najbar
dziej zatłoczone kurorty - byle być w tłumie. Każda japońska szkoła ma basen, uprawia się dużo sportu.
Przed zawodami dzieci co
dziennie zostają po kilka go
dzin i ćwiczą musztrę! Uczą się też grać na organkach, flecie i pianinie - muzykę uprawia każdy Japończyk
„na poziomie,,. Córka sąsiadów Iwony pracowała od piątej rano. Najpierw c. d. ze str. 1
ludzie dysktretnie wycią- ając chusteczki wycierali wil
gotne oczy. Ci, którzy po
znali go bliżej, wiedzieli, że pisał wiersze, że kiedyś jeździł do matki Edwarda Stachury, pani Jadwigi i od
wiedzał ks. Jana Twardows
kiego. Jest też zapalonym piłkarzem. Część swego ży
cia spędził na stadionie „R u
chu,, Chorzów, który, jak sam mówi, jest w jego własnej hierarchii ważności na trzecim miejscu po Bogu i Matce. Sam i to nieźle, kopie footbolówkę, o czym mogli się przekonać ci, którzy oglądali dwa piłkars
kie mecze rybnickich ducho
wnych z naszymi medykami.
Wprawdzie w tym drugim nie strzelił karnego, ale prze
cież nawet Argentyńczykowi Maradonie takie potknięcia się zdarzały.
Jest prawdziwym entuz
jastą, z którego zapału i ene
rgii mogą czerpać inni. Ma w sobie ten szczególny ro
dzaj prostoty, który wręcz zachęca do tego, żeby po
dejść choć na chwilę i poroz
mawiać, a przy okazji uszczknąć część tego entuz
jazmu, wewnętrznego spo
koju i pogody ducha dla sie
bie.
Rybniczanie, którzy zdążyli się z nim zaprzy
jaźnić, odwiedzają go teraz często na nowej, misyjnej tym razem, placówce. Nie, nie w dalekiej Ameryce Południowej, Afryce czy Azji, ale w leżącej kilkadzie
siąt kilometrów od naszej południowej granicy czeskiej Opawie. Kiedyś spotkał się w Rybniku z czecho-słowac- kim arcybiskupem Francisz
kiem VANIAKIEM, który przejeżdżając przez nasze miasto, odwiedził plac budo
wy kościoła pod wezwaniem błogosławionego Jana Sar kandra na Paruszowcu. Efe
ktem dłuższej rozmowy było imienne zaproszenie dla ryb
nickiego wikarego, wysłane przez arcybiskupa do kato
wickiego ordynariusza. Gdy 2 lipca 1991 roku przyjechał do OPAWY umiał po czesku dwa zdania: „Pozor vlak„, którego nauczył się po dro
dze ze znaków drogowych i „Ne vim, zda vim co je zazrak,, /N ie wiem, czy wiem co to jest cud/, którym Vaclav Havel powitał pa-
Misja w Opawie
p
apieża Jana Pawła II. N ie uczył się języka z podręcz
ników, robił to rozmawiając z ludźmi. Tak jest do dziś.
Trafił na farę /po czesku wyraz ten brzmi tak sam o/
przy kościele Panny Maryi, wzniesionym na przełomie XIII i XIV wieku przez Braci Szpitalnych Najświę tszej Marii Panny czyli Krzy
żaków, kórzy w Opawie obe
cni byli do ostatniej wojny.
Nic więc dziwnego, że do dziś zachowały się meble, fi
gury świętych, a nawet na
czynia z krzyżackim godłem.
Może to tylko zbieg okolicz
ności, ale kiedyś probosz
czem tego kościoła był brat Jana Sarkandra, a i on sam odprawiał tu msze. Pro
boszcz ks. Janiaka, sympa
tyczny poczciwy księżyna, ma prawdziwie komba
tancką przeszłość. Pisze również wiersze, których wydał już trzy tomiki. Sama parafia liczy pięć kościołów, w których odprawiają msze na zmianę.
Jak sam opowiada ks. Ja
niak, wszystko tak na
prawdę rozpoczęło się od katechezy, którą po dwóch miesiącach jego pobytu za
powiedział w czasie jednej z niedzielnych mszy pro
boszcz, mówiąc o kapłanie z POLSKI. Przyszło osiem
nastu młodych ludzi, którym opowiedział, jak przez dwa miesiące czekał na nich w oknie fary, będącym, jak im wyjaśnił, okiem tego domu... Opowiedział im o swojej samotności i o swych obawach, po pro
stu o sobie. Wie, że intym
ność stwarza głębię w dru
gim człowieku. Jest ryzy
kiem, ale tym dającym dru
giemu człowiekowi olbrzy
mią szansę. Młodzi Czesi by
li zupełnie zaskoczeni i zdu
mieni. Zaczęła się rozmowa, dialog i zaczęły padać pyta
nia; zupełnie proste: skąd wie, że istnieje Bóg? Czy go widział? Jak żyje Bóg i jak wygląda? W Polsce coraz częściej spotykał się z pyta
niami, które atakują, po których trzeba było bronić chrześcijaństwa przed kato
likami. Tam pytania są wy
nikiem poszukiwań, efektem niewiedzy; są szczere. Tak się zaczęło, a dziś młodzież nie mieści się w małej salce.
Stoją na korytarzu, siedzą na ziemi. Nagrywają nawet bardzo spontaniczne kate
chezy.
U czy ich w ielu zupełnie now ych rzeczy. Przed r o kiem w p r o w d z ił d o p arafial
nego życia roraty, które sprzed w ojny pam iętały tyl -
N a razie na 800 uczniów zg ło siło się 17, jak będzie na koniec roku szk oln ego - B óg jeden wie. O stanio coraz częściej zapraszają go w y chow aw cy i m łodzież na lek cje w y ch ow aw cze, na których znów zasypyw any jest prostym i p ytaniam i
o B oga i wiarę.
T eraz przygotow uje się d o św iąt B ożego N arod zen ia i pasterki, którą odpraw i
K S . Mirosław Janiak przed opawską farą
ko staruszki. Jedna z nich, w kościele św. Wojciecha na widząc młodzież idącą
o szóstej rano do kościoła, wypłakała mu się do rękawa.
Powodów do wzruszeń jest więcej. W tym roku na rora
ty chodzi już spora grupa młodych ludzi; najwięcej w piątki i soboty, gdy wra
cają z uczelni i akademików na weekend. Kiedyś powie
dział im, że nie chce być w kościele sam, więc teraz przychodzą nieraz na dwie msze dziennie, tę roratnią i wieczorną, po której spoty
kają się na farze. Gdzieś w międzyczasie jest miejsce na konfesjonał, w którym tyle trzeba rozwikłać i wytłumaczyć, oraz na para
fialną codzienność, pogrze
by kończące się bezduszną dla nas kremacją czy śluby zawierane częto w kościele tylko dla uwznioślenia na
stroju. Prowadzi też indywi
dualne katechezy przygoto
wując ludzi do chrztu, pierw
szej komunii czy bierzmowa
nia. Często zdarza się, że młody człowiek, który do niego przychodzi, nie ma w swoim otoczeniu nikogo wierzącego. Niektórzy w ogóle nie wiedzą, kim był Chrystus... Od stycznia w opawskim ogólniaku będzie miał dwie lekcje kate
chezy tygodniowo. W kla
sach tylko pojedyncze osoby deklarują się jako wierzące.
tzw. Dolnym Mieście. Na 37 parafii jest tylko 14 księży, w wielu przypadkach sędzi
wych staruszków, którym sytuacja nie pozwala odejść na emeryturę. Przed rokiem nauczył swych parafian dzie
lić się opłatkiem, więc w tym roku również po pasterce będą w kościele łamać biały opłatek i ze łzami w oczach składać sobie życzenia.
W pokoju ks. Janiaka obecne są wszędzie ślady
obecności młodych
Czechów; zdjęcia, kartki, dowcipne inskrypcje. Od
krył dla nich wiersze księdza Twardowskiego, a z młodą farmaceutką - poetką Katką szesnaście z nich przełożył na język czeski i wkrótce ukażą się w czasopiśmie ka talickim dla młodzieży „VE- LEHRAD,,. Później przy
jdzie kolej na Brandstaettera i Kamieńską.
Gdy zapukałem do drzwi jego pokoju w Opawie, był w trakcie pisania jednego z 11 świątecznych kazań, które wygłosi parafianom w kilku kościołach. Otwo
rzył drzwi, a potem było tak jak zawsze... I tylko trochę ciężko odjeżdżało się z Opa
wy, która szybko stała się taka bliska...
Tekst i foto:
WACŁAW TROSZKA
miała lekcję muzyki, potem pływania, potem szła do szkoły /dzieci przebywają w szkole od godz. 8. 00 do 17. 00/, późnie biegła uczyć się rysunku, na koniec była jeszcze lekcja chińskich znaków. Dziewczynka wra
cała do domu o godz. 20. 00.
Taka harówka jest powsze
chna wśród dzieci do 12 ro
ku życia. Chodzi o to, by zdobyć jak najwięcej umiejętności i świadectw, z którymi dwunastolatek próbuje się dostać do dob
rego college’u. Dziecko pra
cuje, by przy egzaminach można było przedstawić kil
ka kilogramów zaświad
czeń. Przy tym za postępy odpowida nauczyciel - jeśli uczeń czegoś nie umie, to jest to wina tego, kto go nie potrafił nauczyć.
W Japonii są używane 3 alfabety, których nauka trwa przez całą szkołę od 8 do 17 roku życia. N ajtrud
niejszy jest alfabet chiński, każdy jego znak odpowiada określonemu pojęciu. Ilość poznanych chińskich znaków wyraża erudycję człowieka. Używa się cyfr arabskich, ale znaki działań są japońskie.
W szkole podstawowej dzieci w klasie jest około czterdziestu. Nie wolno im brać jedzenia z domu, o godz. 12. 00 jedzą obiad /ryż, pikle, mleko/. Syn Iwony, o wiele wyższy i roślejszy od rówieśników był wciąż głodny i zabierał Japończykom jedzenie z ich porcji. Ale ponieważ w kla
sie pierwszej wyglądał jak japońscy szóstoklasiści, zo
stał obrońcą swojej klasy i wkrótce japońskie dzieci podkarmiały go za tę ochronę. Tak rodzi się feu dalizm. Oprócz śniadania, nie wolno też brać do szkoły zegarka. W klasach są ścia
ny, które w czasie największych upałów można rozsunąć. Co tydzień spraw
dza się uczniom zęby, włosy, paznokcie, w razie niepra
widłowości, rodzice muszą sami zadbać o leczenie.
W szkole państwowej płaci się za obiady i wycie
czki szkolne. Japońskie dzieci
czek do zagrody, bo robili to energicznej niż ich japońscy rówieśnicy. Dzieciaki w Ja
ponii pracują bardzo ciężko, ale tylko żeby dostać się do dobrej szkoły średniej, bo potem poziom nauczania jest słaby, także na studiach.
Kiedy Japończyk kończy naukę, przez dwa lata prak
tykuje w firmie, w której będzie pracował /zwykle przez całe życie/, i tam na
prawdę uczy się zawodu.
Pracę inżyniera może wy
konywać pani po AWF, bo każdy pracownik ma swoją malutką „działkę,, i latami powtarza tę samą czynność.
Pracuje się codziennie od 7 do 21 /tak przynajmniej pracował Maciej Korbasie- wicz/, ale w maju i sierpniu przypada po 2 tygodnie świąt. Panowie często muszą zostać w pracy do późnej nocy, żeby pić z klientami firmy w dzielnicach erotycz
nych rozrywek, w towarzyst
wie odpowiednich pań. Ty
mczasem japońska żona po
winna czekać na męża z ko
lacją /nieraz do trzeciej w nocy/. Do pracy chodzi się w kostiumach i garniturach z krawatem, ale w biurze obie płci przebierają się w kapcie i firmowe mundu
rki. Kimona widuje się w święta, a dżinsy są eks
trawagancją. Są również drogie, a na japońskich uli
cach można spotkać Amery
kanów, którzy handlują używanymi spodniami w ce
nie nowych. Kostiumy i to
rebki Japonek są eleganckie, ale obwieszone perełkami, z naszytymi złotymi misiami i kwiatuszkami. W dodatku Japoneczki są niezbyt zgrab
ne, mają krótkie okrągłe nóżki. Bardzo wiele osób cierpi na wady zgryzu i po
stawy /czyżby od ciągłych ukłonów? /. Wiele kobiet ma chore stopy i kolana. Za le
czenie płaci się rozmaicie, zależnie od tego, jak kto jest ubezpieczony /n a przykład Maciej Korbasiewicz płacił 10 procent, a jego rodzina 50 procent, resztę dopłacała fir
m a/. U dentysty pacjentem / k tóry leży! / zajmują się 3 osoby, zabieg odbywa się w znieczuleniu.
Córka naszej rozmówczyni pod kwitnącą wiśnią - symbolem Japonii
ci bardzo często chodzą do muzeów, można w nich ro
bić olbrzymie bańki mydla
ne, uczyć się anatomii w labi
ryncie, który ma kształt ogromnych ludzkich jelit, wykonywać różne doświad
czenia chemiczne, bawić się olbrzymim przeźroczystym komputerem, w którego wnętrzu widać impulsy elek
tryczne, gdy pracuje. A kon
takt z przyrodą dzieci mają na specjalnych farmach, gdzie można dotknąć owcy albo krowy. Zosia i Marcin Korbasiewiczowie wygrali konkurs zaganiania owieczek
Zapytałam Iwonę, co Ja
pończycy jadają?
Opowiedziała mi, że jedzą paprykę razem z nasionami.
Oczywiście ryż, dużo ryb.
Na wycieczki zabiera się ku
le z ryżu, w restauracjach jedzenie robi się na stole, piecze się samemu albo smaży w oleju to, na co się ma ochotę. Chleb w Japonii jest tylko bułowaty, ciągnący się, a mięso Ja
pończycy podają bardzo tłuste i półsurowe. Jedzenie słodyczy po posiłku jest c. d. na str. 4
Rozmowa z Jackiem Kamińskim, w łaścicielem GALERII POD M A N E K IN E M
Ino
Wszyscy handlujący na
rzekają na brak klientów. Po
dobno Ciebie ten kryzys nie dotyka, ponieważ „Niemcy„, czyli ci, którzy niedawno wy
jechali, i teraz nas odwie
dzają, wykupują wszystko, jako ze antyki i starocie, które sprzedajesz, są dla nich bardzo tanie?
Rzeczywiście. Na brak klientów, którzy chcą coś sprzedać narzekać nie mogę, natomiast kupujących jest znacznie mniej. Lecz pro
blem nie leży w ilości, a ja kości - oferowane towary są słabe, a klienci szukają dob
rych. Szczególnie reemigran
ci z Niemiec, których coraz więcej osiedla się tu na nowo i mebluje mieszkania staro
ciami. W porównaniu z ich- cenami, nasze są rzeczy
wiście bardzo atrakcyjne.
Przyzwyczaili się oni do pe
wnego standardu, który mogą zaspokoić albo bardzo drogimi meblami współczes
nymi, albo antykami, co jest rozwiązaniem tańszym.
Czyżby?
W Polsce tak. W jednym z rybnickich sklepów wi
działem szafy ubraniowe ty
pu stylizowana okleina dębowa na płycie wiórowej.
Cena 6, 5 miliona. Taniej można kupić piękną szafę ludwikowską z połowy XIX wieku po renowacji. A war
tość jej w trakcie eksploata
cji rośnie w przeciwieństwie do wyrobów współczesnych.
Czy masz stałych klientów?
Tak i grupa ta stale się poszerza. Jeżeli ktoś zdecy
duje się na kupno stołu, to wkrótce przychodzi po fotel, następnie serwetę, porcelanę i sztućce. Te przedmioty mają taki urok, że trudno im się oprzeć. One kuszą. Ale i względy racjonalne za nimi przemawiają: trwałość, dos
konała jakość i ponadczaso wość, to znaczy niezależność od przemijających mód. One zawsze są dobre. Większość klientów pochodzi z naszego miasta, lecz zdarzają się i in
ni - praktycznie z całego kra
ju, nie mówiąc już o tych zza granicy... Dla nich „Gale
ria,, jest atrakcją turys
tyczną. Niektórzy zmieniają nawet trasę przejazdu, aby nas i nam podobnych
placówki odwiedzić.
A czy dużo takich jest w najbliższej okolicy?
Do niedawna na terenie województwa działały jedy
nie państwowe „Desy,, w Katowicach, Gliwicach i Raciborzu. Obecnie mono
pol został przełamany i ist
nieje ponad 20 placówek prywatnych. Jest to ogrom
ny przyrost, lecz do osiągnięcia poziomu zacho
dnioeuropejskiego jeszcze daleko. W Krakowie działa sporo takich sklepów - nie sklepów. Nie są to bowiem typowe placówki handlowe, ale i kulturalne, towarzyskie;
punkty informacji i spotkań kolekcjonerów. Skoro tyle ich funkcjonuje - znaczy, że takie jest zapotrzebowanie, lecz Kraków posiada inne tradycje, aspiracje, a przede wszystkim inną strukturę społeczną niż nasz region.
Większość moich klientów to inteligencja: nauczyciele, lekarze, wolne zawody. Są także biznesmeni, niektórzy z nich lokują pieniądze właśnie w antykach. Ogólnie na brak zainteresowania na
rzekać nie można, natomiast na brak środków finanso
wych - tak.
A co ludzie proponują Ci do sprzedaży?
Wszystko. Od monet po wąskotorowy parowóz.
Ktoś nawet zaproponował przedwojenny fotel gineko
logiczny. Oby nie trzeba było go wykorzystywać w działalności podziemnej!
A po co kupujesz stare za
rdzewiałe kłódki?
Komuś się przydadzą.
A te butelki z charakterys
tycznym zamknięciem? Jesz
cze nie tak dawno piliśmy Z nich oranżady.
O nie. Te są znacznie star
sze. Mają napisy odlane w szkle. Wśród nich zna
lazłem kiedyś jedną z napi
sem „Eigentum der Roemer- grube 0 /S „ czyli własność obecnej kopalni „Rymer,, na Górnym Śląsku. Pochodzi z lat 1903-1936. Z tymi bute
lkami wiąże się zabawna his
toria. Kupiłem kiedyś całą torbę. Gdy niosłem je do samochodu - bardzo brzęczały. Usłyszał to sąsiad
Rybniczanka w Japonii
c. d. ze str. 3
w bardzo złym tonie, za
miast tego podaje się na de
ser zwykły lód posypany he
rbatą. Próbowałam tej her
baty -jest przedziwna: zielo
na i słodka jak cukier. Ja
pońskiemu chłopcu nie wol
no wejść do kuchni, to byłby dyshonor. Zresztą za powód do hańby uważają też np.
naszą historię pełną klęsk.
Sami nie interesują się ani historią, ani geografią. Ja
pońskim studentom w K ra
kowie najbardziej podobał się ziejący ogniem smok, a od własnych zabytków w olą delfinarium. Czczą jed
nak przodków, w domach są kapliczki ze świecami, żarówkami, miseczkami zje
dzeniem. Nie chodzą na cmentarze, a zmarłych czczą 16 sierpnia, wtedy na pięciu wzgórzach zapalają się po
chodnie, ułożone w starożyt
ne znaki.
KLAUDIA MICHALAK c. d. w następnym numerze
GR
4
Zwykle sportowa strona naszej gazety wypada dość ponuro, bo chyba taki jest też nasz sport, wciąż wo
jujący o przetrwanie. A prze
cież nadchodzą święta i trze
ba choć na chwilę zapomnieć o kłopotach, by pomyśleć o czymś przyjemniejszym.
Zgoda, dziś zamiast wytykać jednym i drugim, zamiast wtykać kij w mrowiska na
piszę coś o sobie, a raczej o tym, co przytrafiło mi się kiedyś w czasie kariery sta
dionowego spikera, do której pewnie jeszcze kiedyś powrócę.
Wszystko rozpoczęło się oczywiście od żużla, dzięki czemu trafiłem za stadiono
wy mikrofon. Początkowo jednak częściej prowadziłem mecze piłkarskie ROW-u Rybnik. Na jeden z nich wy
brała się ekipa katowickiej telewizji. Pan redaktor za
szczycił mnie nawet swą obe
cnością i usiadł na krześle obok mnie w budce sędziow
skiej. Trzecioligowe mecze nie były ciekawymi widowis
kami i po chwili kątem oka zobaczyłem jak redaktor za
czyna się pogrążać w głębo
kim śnie. Jeszcze chwila i głowa opadła mu swobodnie
na klatkę piersiową. Gdy
s t a r e
szrank i
sprzedającego i spytał czy skupuję stare butelki. Po chwili wróciłem do niego.
Zaproponował cały transpo
rter butelek po piwie. Sądząc p
o zakurzeniu rzeczywiście b
yły stare. Miały może 5 lat.
A co masz charakterysty
cznego dla regionu Górnego Śląska?
Lampy górnicze karbido
we, akumulatorowe i benzy
nowe oraz tradycyjne chusty noszone aż do połowy wieku przez starsze kobiety. Spy
tałem kiedyś o taką i usłyszałem odpowiedź:
„Tuchy poszły furt,,. Rzeczy
wiście przedmioty te używa
ne codziennie ulegały szyb
kiemu zużyciu, niewiele przetrwało w dobrym stanie.
A przydałyby się, gdyż wiele młodych elegantek chce je nosić. Nie zrażają ich do tego nawet komentarze typu
„Oma ci umrzyła?,,.
Jesteś z wykształcenia ar
chitektem - skąd u Ciebie ta wiedza na temat przedmiotu, jego historii, wartości?
Od najmłodszych lat in
teresowałem się historią, fas
cynowały mnie zabytki, na
tomiast pięcioletni pobyt w Krakowie wykorzystałem na zwiedzanie muzeów, gale
rii, antykwariatów, salonów
„Desy,,. To dało mi przygo
towanie teoretyczne. Teraz nabywam umiejętności pra
ktycznych.
Przed chwilą sprzedałeś rzeźbiony krzyż za 50 tysięcy złotych. Wydało mi się to bardzo tanio.
To rynek ustala cenę. Za
interesowanie dewocjonalia
mi jest niewielkie, a że przed miotów tych nie wyrzucano ani nie palono - pozostało ich bardzo dużo. I stąd taka cena. Także duże meble są relatywnie tanie...
Zwróć uwagę, że aby ume
blować nimi mieszkanie, musi być ono bardzo duże.
Ale przede wszystkim trzeba fantazji. Przecież tych przedmiotów nie trzeba wcale używać zgodnie z pier
wotnym przeznaczeniem.
Bieliźniarka /w ertiko/ może służyć do przechowywania butów w przedpokoju, a gra
nat obronny być rączką spłuczki w WC. Niestety, na
szemu społeczeństwu braku-
je i wyczucia estetycznego i polotu. Ale to wina otocze
nia. Brudna klatka schodo
wa, drzwi z tektury, podłogi z szarego PCV, meblościan ki na wysoki połysk ozdo
bione kryształami, plastiko
wymi kwiatami i butelkami po koniaku. Stół jamnik i komplet wypoczynkowy, na ścianie „Słoneczniki,,.
Dopiero teraz zaczyna u nas tworzyć się rynek sztuki i po
jawiać dobre wzornictwo przemysłowe. Nim owoce tych przemian trafią do większości domów, muszą minąć lata. I nie chodzi tu wcale o sztukę przez wielkie
„S„, ale o to aby przedmioty miały pewną wartość, aby nie straszyły. Dobrym przykładem są przemiany w centrum naszego miasta.
Pomijając drobne błędy, cie
szy to co się na naszych oczach dzieje: Rynek, Plac Wolności, wnętrza niektórych sklepów, biur i banków, odnawianie ele
wacji. Gdyby tylko bardziej chronić zabytki, to tą drogą wkrótce osiągniemy poziom europejski.
Co najbardziej oryginalne
go masz „na składzie„?
Chyba epitafium niemiec
kiego żołnierza poległego ,,"dla cesarza i Rzeszy,, w cza
sie pierwszej wojny świato
wej. Rzeźbione drewno, olej, złocenia.
A ten płaszczyk?
To kompletny mundur górniczy. Za 680. 000 zł. Nie
stety, małego rozmiaru.
Masz do czynienia z różny
mi ludźmi. Czy zdarzyły Ci się jakieś nieprzyjemne his
torie?
Zakupiliśmy niedawno mosiężny krzyż. Po paru dniach zwróciły na niego uwagę trzy kobiety. Popro
siły o odłożenie na zaplecze.
Miały przyjść wkrótce z pełną sumą. Zamiast nich zjawiła się policja. Okazało się, że krzyż został skradzio
ny z kościoła. I zamiast sprawę wyjaśnić ze mną - nasłały funkcjonariuszy jak na przestępcę. Nawet nie zja
wiły się przeprosić. Myślę, że zostało im odpuszczone.
Przecież chciały dobrze.
A złodziej dzięki adresowi zawartemu w umowie kup
na-sprzedaży trafił tam,
„ J a k L eon głupku, ja k
L e o n ...,,
piłkarze grali wszystko było w porządku, ale gdy skończyła się pierwsza połowa, siedzący na trybu
nie kibice powstawali i gdy zauważyli, że pan redaktor zasnął zaczęli wołać do mnie: „„Obudź chama! „
„Trzepnij go w ucho,, etc.
Zupełnie straciłem głowę i bojąc się głupiej sytuacji po prostu wyszedłem z budki.
Gdy wróciłem na drugą połowę facet był już na no
gach i ani myślał zasypiać w czasie drugiej połowy, choć dużo go to kosztowało.
Przygryzając wargę i mówiąc coś bez przerwy, jakoś dotrwał do końca me
czu.
Słabą stroną młodego spikera sp
ikera było przeliterowywanie wyrazów. Pamiętam jak kie
dyś będąc jeszcze w liceum musiałem przez telefon ko
muś obcemu przeliterować własne nazwisko, nie wi
działem jeszcze wtedy, że ro
bi się to podając imiona roz
poczynające się właśnie na konkretną literę. Poda
wałem więc różne rzeczow
niki, przymiotniki i co popa
dnie. Początkowo szło nieźle, problem zaczął się przy literce „s„. Mówię spo
kojnie do słuchwałki „s„ jak
„sopel,,. Tymczasem w słu
chwawce usłyszałem potwie
rdzenie: Mam „o„ jak „o- pel„. Przez najbliższe dwie minuty gadaliśmy sobie co
raz bardziej nerwowo: ja o soplu, pani o oplu. Kiedyś jednak wydarzyło się coś znacznie gorszego. Na ryb
nickim stadionie odbywał się żużlowy turniej „Ali Stars,, z udziałem Anglików, Ame
rykanów, Polaków i innych.
Jednym ze startujących był Dave Mullat. Jego nazwisko wymawiało się jednak malet i chcąc być dobrym spikerem przystąpiłem do przelitero- wywania jego nazwiska:
„M„ jak Maria, „U„ jak Urszula, „L„ jak... Tu po
mysły się skończyły. Byłem Jazz ? Y
es ! W sobotę 12 bm gościła w Rybniku grupa jazzowa Jana Ptaszyna WRÓBLE WSKIEGO. Koncert odbył się w prywatnym klubie DEX mieszczącym się przy ul. Kard. B. Kominka. Pro gram koncertu opracował Wojciech Groborz, znany pianista krakowski. Złożyły się nań głównie jego kom
pozycje, klimatem nie odbie
gające od dobrze znanych jazzowych standardów.
Świetności występowi do
dawała znakomita konfe
ransjerka w wykonaniu Mis
trza Wróblewskiego /świet
ny dowcip, bardzo szybkie nawiązanie kontaktu z pub
licznością/.
Koncert zespołu w skła
dzie: Jan Ptaszyn Wróblew
ski - sax tenorowy, Wojciech Groborz - piano, Antoni Dębski - kontrabas, Mi
rosław Sitkowski - perkusja, zakończył wspaniały bis:
„Billy's Bounce,,.
Była to naprawdę jazzowa uczta. Jak zapewniali właści
ciele klubu p. p. T. Czaja i J.
Zając nie była to ostatnia impreza w DEXIE. Tak trzymać.
/ P .B. /
P. S. Koncert ten nie miałby miejsca, gdyby nie sponsorzy: Sklep Meblowy z ul. Kilińskiego i Firma „Ce rber,, - systemy alarmowe z ul. Orzepowickiej.
gdzie powinien.
Czy wśród tych przed
miotów trafiają się jakieś nie
zwykle cenne?
Cenne w sensie historycz
nym. Na przykład nasze mu
zeum zakupiło dozownik do musztardy z przedwojennej wytwórni mieszczącej się w oficynach kamienicy Ry
nek 6. Natomiast muzeum z Mazur zakupiło gorset.
Powiem Ci Jacku na za
kończenie naszej rozmowy, Że gdy jestem w tym miejscu, to na równi z tym co sprzeda
jesz interesują mnie ludzie, którzy tutaj przychodzą.
Przychodzą do tego „sklepu- nie sklepu „ aby porozma
wiać, powspominać, opowie
dzieć o przedmiotach, które mają w domu.
Lecz zdarzają się i tacy, którzy chcą sprzedać stare video, szukają ubranek dzie
cięcych czy klocków Lego.
No nie, chyba przesadzasz.
Przecież wchodząc do tego wnętrza nie można się pomy
lić.
Być może dezorientuje ich manekin wiszący na elewa
cji, a słowo galeria kojarzy z galanterią. I dlatego są rozczarowni i mówią:
„Tukej nic nie ma, ino stare szranki,,. A że pośród nich dostrzegłaś wiele godnego uwagi, to mnie bardzo cie
szy. Zapraszam wszystkich czytelników „GR,,. Wierzę, że dla każdego znajdzie się coś dawnego.
Rozmawiała:
EWA PODOLSKA
zrozpaczony... To okropne
„L„ międliłem w ustach bez końca, nie mogąc znaleźć właściwego imienia. „L„, ja... „L, „ jak jak... „LLL... „ I stało się: jeden z krewkich widzów siedzący na trybunie wstał, odwrócił się do mnie stukając się w czoło wy
buchnął: „Jak Leon g ł u p k u , ja k Leon...,, Najgorsze jednak było to, że cała sytuacja tak mnie rozśmieszyła, że w żaden sposób nie mogłem owego Leona z siebie wykrztusić.
Bywało różnie, kiedyś z mechanika zrobiłem zna
komitego eksżużlowca, nie mówiąc już o przekręceniu nazwisk. Innym razem nie znająca się na żużlu ko
leżanka redakcyjna, obok tekstu poświęconego tragi
cznie zmarłemu Edwardowi Jancarzowi zamiast zdjęcia Jancarza wkleiła zdjęcie też żużlowca, tyle, że cieszącego się niezłym zdrowiem Iwana Maugera. Na szczęście spra
wa rozeszła się po kościach.
Praca przy mikrofonie to ciężki kawałek chleba, siedzący obok ludzie, ni
czym się nie przejmując, ga
dają, kichają i pytają o różne rzeczy wtedy gdy człowiek ma jak to się ładnie mówi
otwarte sitko...
Spiker teoretycznie powi
nien zwracać uwagę na wszystko. Kiedyś przed tur
niejem indywidualnym, kie
rownik zawodów poinfor
mował mnie, że kwiaty za
wodnikom wręczać będą dziewczęta w śląskich stro
jach. Przyjmując to za dobrą monetę, już w czasie prezen
tacji stwierdzam, że kwiaty wręczają piękne jak zwykle rybniczanki. I tu roz
począłem nie patrząc na to co się dzieje, swój krótki wywód o urodzie obywate
lek Rybnika, wcześniej spi
sany na kartce. Nagle ktoś przez szybę krzyknął w moją stroną: „Co tam pieroński pederasto beblosz! „ Spoj
rzałem na tor; stroje były istotnie regionalne tyle, że kwiaty wręczały nie zgrabne Ślązaczki, a rośli przyszli górnicy z technikum. Jak tłumaczył mi kierownik za
wodów, zmiana nastąpiła w ostatniej chwili. Ale co mi nawtykali, to moje. Kiedyś też pomyliłem Wojtka Wyględę z jego ojcem And
rzejem, który właśnie sie
dział na trybunie i słuchał jak opowiadałem, że leży w szpitalu i dobrzeje. Tak, tak ciężkie jest życie spike
ra...
WACŁAW TROSZKA