• Nie Znaleziono Wyników

Wileński Okręg Naukowy - próba nowej interpretacji : (na marginesie książki Daniela Beauvois, Lumiéres et société en Europe de l'Est. L'Université de Vilna et les écoles polonaise de l'Empire Russe (1803-1832) t. 1-2, Paris 1977)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Wileński Okręg Naukowy - próba nowej interpretacji : (na marginesie książki Daniela Beauvois, Lumiéres et société en Europe de l'Est. L'Université de Vilna et les écoles polonaise de l'Empire Russe (1803-1832) t. 1-2, Paris 1977)"

Copied!
15
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

JERZY SKOWRONEK

Wileński Okręg N aukow y—próba nowej interpretacji

(na m arginesie książki D aniela B e a u v o i s : Lum ières et société en Europe de l’Est.

L’U niversité de Vilna et les écoles polonaise de l ’E m pire Kusse (1803—1832) t. I, II, Thèse Univ. Paris, Paris 1977, s. 418, 494)

Szkolnictw o polskie u schyłku szlacheckiej R zeczypospolitej i w początkach epoki rozbiorów należy od daw na do istotnych tem atów badawczych. W nim m ieści się n ie tylko w ielk ie bogactw o dokonań i słabości Komisji Edukacji Narodowej, ale też polskie inicjatyw y ośw iatow e pierw szych dziesięcioleci p o rozbiorach, kontynuacje i m odyfikacje m odelu szkolnictw a w ypracow anego przez K om isję Edukacji Narodo­

w ej. Coraz częściej w badaniach uw zględnia się związki problem atyki ośw iatow ej z m odyfikacjam i struktury i funkcjonow ania państwa, a nade w szystko — z w alką różnych ideologii i św iatopoglądów , z rozwojem i obum ieraniem w ielkiego kompleksu zjawisk z dziedziny świadom ości i życia społeczeństw a, które obejm uje się m ianem Oświecenia. Publikacje z ostatnich dziesięciu lat wkraczają w t e dziedziny, ale czy­

nią to jeszcze dorywczo, w sposób niepełny i w zaw ężonym zakresie m onograficz­

nych mikroanaliz.

C ałkow icie inaczej potraktow ał ten problem badaw czy francuski historyk — Da­

niel B e a u v o i s — b yły dyrektor Ośrodka Kultury Francuskiej przy U niw ersyte­

cie W arszawskim. P oku sił się o kom pleksow e przedstaw ienie p olskiego szkolnictw a w Rosji w latach 1803— 1832 w pow iązaniu ze spraw am i praw no-adm inistracyjny­

mi, z p elityką w ew nętrzną caratu, m entalnością i twórczością środow iska u niw ersy­

teckiego. W brew ty tu ło w i książki poddał w n ik liw ej analizie jedynie szkolnictw o okręgu naukow ego w ileńsk iego, pom ijając obszary, które pozostaw ały poza tym ok rę­

giem lub oderw ane zostały odeń w 1818 i 1824 r. (o czym w spom ina na s. 441), ale i tak zam ierzył i w ykon ał pracę ogromną.

Wymagała ona tawerendy bardzo szerokiej i taką w ciągu kilku la t — 2 dużym rozmachem — w ykonał, zarówno w zakresie publikacji i źródeł drukowanych, jak też rękopiśm iennych. P oszukiw ania objęły Centralne P aństw ow e Archiwum H isto­

ryczne w Leningradzie (OGIAL) i Oentrailne P aństw ow e Archiw um Ak)t D awnych w M oekwie (CGADA) oraz rękopiśm ienne zbiory bibliotek uniw ersytetu i A kadem ii Nauk L itew skiej SRR w W ilnie, 9 oddziałów rękopisów i archiw ów polskich (łącz­

nie z A rchiw um Małopolskiej P row incji Zakonu Jezuitów w K rakowie). Drobne uzupełnienia znalazły się w B ibliotece Polskiej w Paryżu i H aus-H of, und Staats­

archiv w Wiedniu. O czywiście, przy takim zakresie tem atu można bez trudu w ska­

zać m ożliw ości dalszych uzupełnień. W archiwach radzieckich w arto dokładniej prze- wertow ać papiery M inisterstwa O św iecenia Publicznego (zwłaszcza w odniesieniu do gubernii, które znalazły się poza zasięgiem okręgu w ileńskiego) i G łównego Za­

rządu Szkół, rozszerzyć kw erendę na rękopisy B iblioteki Publicznej im. Lenina i Państw ow ego Muzeum H istorycznego w Moskrwie, gdzie znajdują się bogate zespo­

ły pryw atne, m.in. papiery A nastasiew icza, Uiwarowów (nie jest to w żadnym w y ­ padku zarzut pod adresem autora, który w ykorzystał w szelk ie m ożliw ości dla w zbo­

gacenia kwerendy). M ożna także trochę rozszerzyć poszukiwania w rękopisach Biblio­

teki Czartoryskich w K rakow ie (jest n ieco informacji w listach A . J. Czartoryskie-

P R Z E G L Ą D H IS T O R Y C Z N Y , T O M LX X X , 1978, Z E S Z . 3.

(3)

go do żony, o czym niżej) i B iblioteki PAN w Kórniku {zwłaszcza vol. 945 — listy H. Strojnow skiego d o T. C zackiego i voü. 1851 — listy T. Czackiego i A. Czartory­

skiego).

Książka napisana jest z w ielk im polotem , tezy — zazwyczaj polem iczne — for­

m ułow ane jasno, z rozm achem i tem peram entem , a zarazem cw sposób udokum en­

tow any. Całość odznacza się w artkim , żyw ym w ykładem i n ie nużącą kompozycją.

Tom I (418 stron) pośw ięcony jest spraw om U niw ersytetu W ileńskiego — charakte­

rystyce zw ierzchników (od m inistra poczynając, a n a rektorze kończąc), w szechstron­

nej analizie kadry profesorskiej, działalności intelektualnej u czeln i — zarówno ze­

w nętrznej (w zakresie cenzury, druków, .księgarni i periodyków), jak w ew nątrzuni- w ersyteckiej (w ramach poszczególnych wydziałów); kończy go rozdział poświęcony środowisku studenckiem u. W tom ie II (o 100 stron obszerniejszym ) autor przedsta­

w ia obraz szkolnictw a średniego i niższego skupiając głów nie uw agę na stronie budżetow o-m aterialnej i infrastrukturze szkolnictw a oraz zw iązkach m iędzy religią a .tworzeniem się poczucia narodowego.

W ciągnięci w tok św ietn ych w yw odów autora akceptujem y .bez reszty powyższą strukturę. Na uznanie zasługuje zwłaszcza decyzja w ysunięcia na czoło (właśnie spraw uniw ersyteckich; za ty m rozw iązaniem przemawia jego zgodność z ośw ieceniow ą teorią i praktyką szkolnictw a, z e strukturą i izwiązkami jego poszczególnych ogniw.

Można by rozpatrywać ew entualność niew ielkich zmian w kom pozycji całego dzieła dla ułatw ienia lektury poprzez um ocnienie w ięzi m iędzy I i II tomem, które przed­

staw iają .przecież elem enty tego sam ego, w m iarę jednolitego system u szkolnego.

Oczywiście, n ie sposób zapew nić pełną paralelę problem atyki obydw u tom ów — ze w zględu na odmienność źródeł i itreści na szczeblu uniw ersyteckim oraz szkol­

nictw a średniego i niższego, aile można by pokusić się o rozszerzenie paralelizmu np. na działalność intelektualną środowisk szikolnych, na infrastrukturę materialną, m odele m entalności, szersze porów nanie szkół średnich i parafialnych.

Ogólna charakterystyka kierowniczych ogniw administracji ośw iatow ej (minister­

stw o, Główny .Zarząd Szkół, kurator itd., i ich aparat biurokratyczny) a także zm ie­

niające się zasady p olityki ośw iatow ej można było skom asow ać w pierwszych d w j rozdziałach (drobne inform acje o tej polityce rozrzucone są w wielu miejscach).

U łatw iłoby to czytelnikow i zrozumienie zmian sytuacji szkolnictw a i p ełniejsze uka­

zanie w łaściw ych czynników sprawczych. .Nie powinno tu także zabraknąć choćby najbardziej lakonicznej charakterystyki stanow iska w ładz K rólestwa Polskiego w sprawach oświaty i młodzieży. Teren Królestwa spełniał podwójną, w ażną rolę

„dróg tranzytowych” dla now inek z Zachodu i najbardziej w ysun iętego posterunku m ającego ostrzegać carat o niebezpieczeństwie „dem oralizacji” i „fatalnych w p ły ­ w ów ” w środowiskach m łodzieży. Bez tych elem entów zmiany .sytuacji uniwersytetu (a naw et innych ogniw szkolnictw a) mogą w ydaw ać się konsekw encją przypadków, a zwłaszcza działań personalnych.

Charakterystyki osób odznaczają się dużym rozmachem i zaangażowaniem , um ie­

jętnością dostrzegania różnych aspektów działalności ludzi. W ywołują też żyw e za­

interesow anie, ale i skłonność d o odm iennych ocen i interpretacji. Najbardziej pla­

stycznych przykładów dostarcza ocena działalności i osobowości kuratorów i rekto­

rów. Interesująco, przekonyw ająco autor udowadnia istotną w ielkość i drobne sła ­ bości Jana Śniadeckiego ja^o rektora, faktyczne podw ażanie, a potem przekreślenie statutowej zasady obieralności rektora, przesadę w spółczesnych i potom nych w ne­

gatywnej ocenie działalności N ow osilcow a jako kuratora w ileńskiego.

Można zgodzić się generalnie, iż polscy h istorycy oceniają inicjatyw y Czarto­

ryskiego w okręgu w ileń sk im nazbyt laurkowo, hagiograficznie (chociaż dyskretni?

protestuję przeciw zaliczaniu m n ie d olfiron a ap ologetów 1). Natom iast kontrpropo­

zycja odbrązowienia księcia Adama idzie chyba nazbyt daleko i m otywow ana jest

(4)

W I L E Ń S K I O K B Ę G N A U K O W Y 525

opiniami jednej tyiliko strony, z pom inięciem argum entów drugiej i — co w ażn iej­

sza — miejsca spraw kuratorium w „politycznych m arzeniach” jednego z głów nych tw órców liberalizującego programu trzeciej koalicji. Czartoryski, jako nieodrodne dziecko epoki Oświecenia, n ie lubił się przemęczać pracą adm inistracyjną, lecz spra­

w y kuratorium po 1815 r. traktow ał n iezw yk le serio. Zabiegał o form alne przywró­

cenie czy potw ierdzenie siebie n a stanow isku kuratora, chociaż po prośbach o pełną d ym isję w połow ie 1812 r. położenie jego było dosyć dwuznaczne. W ydaje się, że w Petersburgu w idziano by bez żalu definityw ne usunięcie się Czartoryskiego. Dla obydwu stron istotne b y ło tu chyba nie tyle sam o szkolnictwo, ile raczej ugrunto­

w anie lub osłabienie w pływ ów polskich w zaborze rosyjskim . W ładze n ie w alczyły z językiem , kulturą czy polską świadomością m iejscowej społeczności, ale z pew no­

ścią były przeciwne politycznem u zw iązkow i tych ziem z K rólestwem Polskim. Mo­

gło w ięc niepokoić je, że w ych ow anie młodego pokolenia spoczywa na tych ziemiach w ręku autora i tw órcy projektu odtworzenia państwa polskiego zw iązanego z Rosją, ale obejm ującego także tzw. „Ziem ie Zabrane”. Oczywiście, pełna ocena wiar ©god­

ności tej (hipotezy w ym agałaby żm udnych kwerend w archiwach radzieckich, ale i sporo w ażkich argumentów m ożna odazukać i w papierach Czartoryskiego. Zapiski

w jego „Dzienniku” <z la t 1813— 1814 ((przygotowywanym w ła śn ie do publikacji) i nie- I które jego pism a do Aleksandra I świadczą, że książę uważał się иа moralnego i czyn­

ił' . n ego reprezentanta spraw polskich w zakresie znacznie szerszym , aniżeli ten, który

! w yznaczały granice K sięstw a W arszawskiego czy Królestwa Polskiego. I zgodnie z tym postępował. Oto w obszernym liście do cara z okazji w izyty w U niwersytecie W ileńskim latem 1817 r. naw et n ie w zm iankow ał o uczelni, a rozpisyw ał się o fa ­ talnej sytuacji ekonomicznej kraju, bardzo złym doborze oraz nadużyciach kadry urzędniczej, a nade w szystko — o pilnej potrzebie nadania w oln ości osobistej chło­

pom i zrealizowania pięknych obietnic o zmianie sytuacji politycznej tych ziem (ten.

przyznania im autonom ii lub połączenia z K rólestw em P o lsk im г). B yło aż nadto przyczyn, by aktualni w spółpracow nicy cara starali się usunąć Czartoryskiego z tego niebagatelnego urzędu. A nasilający się p o r. 1820 kurs reakcyjny n ie był też pre­

tekstem lub wym ysłem .

Po długiej praktyce petersburskiej książę dobrze orientow ał się w jawnych i ukrytych sprężynach now ej sytuacji. Z ogromną jak n a n iego gorliw ością w ypełn iał obowiązki kuratora byw ając w W ilnie w 1817, 1821 i 1822 r. (poprzednia przerwa w ynosiła 7 lat!). D o działania dopingowała go rodzina: m łodszy brait Konstanty p isał w 1820 r. d o 'księcia Adam a podróżującego г żoną p o zachodniej Europie, że spo­

śród spraw, które w in ny sk łaniać g o do powrotu najm niej w ażny jest zbliżający się sejm K rólestw a Polskiego, (który przyniósł generalne starcie opozycji z rządem:), a najw ażniejsze są „sprawy edukacji” *. W 1822 r. p ośw ięcił tym spraw om całą w iosnę, pozostaw iając m łodą żonę tuż przed połogiem , porzucając sędziw ego ojca, który umrzeć m ógł lata chw ila. Chyba słu sznie w yczuw ał ważność ch w ili, gdy c e ­ sarz spotykał się w W ilnie z w .k s. Konstantym i N ow osilcow em (m.in. dla ustale­

nia spraw polskich i litew skich), a przejazdem bawił tam ich m łodszy brat Mikołaj.

Być m oże w łaśn ie ówczesne rozszerzenie w ładzy K onstantego na L itw ę stało się

1 P o r . J . S k o w r o n e k , A n ty napoleońskie koncepcje C zartoryskiego, W a r s z a w a 1969, s.

192 n . : „ J e g o p r o j e k t o m a n i a , p o w o ln o ś ć w p o d e j m o w a n i u d e c y z j i n i e u ł a t w i a ł y f u n k c j o n o w a ­ n i a a d m i n i s t r a c j i o k r ę g u — — N i e n e g u j ą c z n a c z n e j r o l i k s i ę c i a ( z w ła s z c z a w p o c z ą t k o w y m o k r e s i e ) t r z e b a s c e p t y c z n i e o d n i e ś ć s i ę d o p o c h w a l n y c h h y m n ó w , J a k i e n a t e n t e m a t w y g ł a ­ s z a n o p ó ź n i e j ---S p r a w y s z k o l n i c t w a z r e s z t ą n i e z b y t g o a b s o r b o w a ł y --- D u ż ą c z ę ś ć s u k ­ c e s ó w n a l e ż y p r z y p i s a ć g o r l i w y m , ś w i e t n y m w s p ó ł p r a c o w n i k o m k s i ę c i a ” .

* A . J . C z a r t o r y s k i d o A l e k s a n d r a I, W iln o 12/24 lip c a H817, k o p i a , B i b l i o t e k a C z a r t o r y s k i c h ( d a l e j c y t .: B . C z a r t .) w K r a k o w i e , r ę k o p i s E w i d e n c j a 1180.

* K o n s t a n t y C z a r t o r y s k i d o A d a m a J e r z e g o C z a r t o r y s k i e g o , P u ł a w y 13 c z e r w c a 1820, B . C z a r t . E w id . 8Î2, s . S75.

(5)

czynnikiem przesądzającym sprawę. Konstanty wiedział, że Czartoryski oskarża go w listach do cesarza, a sam z k olei nienaw idził inteligentów i studentów ; m usiał pragnąć usunięcia C zartoryskiego z W iln a 4.

Kurator przyjął w yzw anie. W ciągu dwu m iesięcy o sprawach uniw ersyteckich pisał św iadom ie niejasno do żony*: „Zajęty jestem i nieprzyjem nie, bo jak z ka­

m ienia idzie. W iele mam niesm aków i byłoby z czego żółtaczki dostać” (9 kw ietnia 1822); „Jak w rócę — znajdziesz m nie o kilkanaście lat starszym ” (22 kw ietnia 1822).

W reszcie dopingowany skargami żony w yjaśnia nieco szerzej: „Długo by to opisywać rozm aite w ypadki i sprawy, które się tu w ykryły i które są tak stanow cze dla bytu uniw ersytetu, szkół i tutejszej młodzieży, że koniecznie dla nich trzeba b yło prze­

ciągnąć m oją <tu przytom ność, trzeba było czekać na odpow iedzi z Petersburga, a teraz już czekać należy na przybycie cesarza. Tu w ięcej jak gdzie indziej są partie, są złe zamiary, są ludzie brudni, którzy n ie chcą, aby ich brudy na jaiw 'w yszły itd.” (15 m aja 1822). Z kontekstu tego polsko-francuskiego listu zdaje się w ynikać, że m ówi tu o pracownikach uczelni i skargach ich do Petersburga. „Rzeczy zaw sze nie rozstrzygnięte, nie w iem jeszcze jaki obrót w ezm ą i czy przyjdzie na miejscu pozostać” (27 m aja 1822). „Jest rzeczą pew ną i oczyw istą, że dzięki m ej obecności mogę przynieść pożytek, a przynajm niej powstrzym ać w ielk ie zło. A jeśli teg o nie zdołam jestem zdecydow any prosić o dym isję. Tu uform ow ała się k lik a w ałk oni i zło­

dziei, którzy pragną zawojować uniw ersytet. Minister jest źle usposobiony [do uniwersytetu] i przeszkadza i p su je tak jak tylk o może. Cesarz ma podejrzenia, a duszą rządu jest nieufność i zazdrość. Niespokojnym okiem patrzy się na nauki i studentów , jednakże m ożna jeszcze znaleźć 'ludzi św iatłych i dobrze usposobionych.

Próbuję zregenerować i odnow ić uniw ersytet. O dprawiłem dużą licztoę osób, w ydałem w ojnę i powaliłem (terrassé) licznych łajdakóiw, tnę na praw o i n a lew o. M alkon­

tenci utrzymują, że pragnie się, aby pracow ali jedynie karbonariusze, ilum inaci, lib e­

rałowie, a którzy (w rzeczywistości) chcą tylk o kraść. Partyzanci .[malkontentów]

piszą do Petersburga. M inister toył zirytow any dlatego, że działałem w łasn ą głow ą nie proszę go o pozw olenie. O becnie idzie itylko o podtrzym anie tego, co zostało rozpoczęte, idzie [o to], b y utrzym ać n ow ego rektora, kilk u profesorów i w szystkie now e urządzenia — —. W spomnienie m ej dawnej łaskaw ości u cesarza im ponuje jeszcze m ym antagonistom . Lecz jeśli cesarz nie poprze m nie przeciw sw em u m ini­

strowi, jeśli n ie zaaprobuje dobrego w yboru {ludzi] i kroków, Które poczyniłem przedłożę mu sw e uszanowanie (reverence). Bardzo prawdopodobne, że w ezm ę urlop”

(28 m aja 1822). W reszcie w trakcie czterodniow ego pobytu cesarza w W ilnie zyskał krótką audiencję, w w yniku której konkludował: „Cesarz n ie jest -najlepiej usposo­

biony dla uniw ersytetu i w ogóle m a 'bardzo zły ihumor. Nie w iem , jak to się jeszcze skończy” (2 czerwca 1822).

Dopiero w tedy cesarz u stalił program działania, a przynajm niej zm odyfikow ał propozycje lub decyzje Czartoryskiego, skoro ten — w b rew w ielokrotnym poprzed­

nim zapew nieniom przedstaw ianym żonie m usiał jeszcze pozostać około tygodnia dla ukończenia spraw (7 czerwca 1822).

Warto te w ypow iedzi uw zględnić przy form ułowaniu w niosków , przynajm niej na rów ni z głosam i przeciwnym i. W ynika z nich, ż e kurator w ca le n ie b ył tak gor­

* p o r . s t a n o w i s k o w .k s . K o n l t a n t e g o w o b e c U n i w e r s y t e t u W a r s z a w s k i e g o w p r z e d d z i e ń N o c y L i s t o p a d o w e j .: „ C a ł y w ię c g n i e w j e g o j e s t n a u n i w e r s y t e t w y d a n y ; c h c e g o a lb o z n ie ś ć , a lb o , c o r ó w n e z lo , r o z r z u c i ć g o f a k u l t e t a m i p o k r a j u ” .

(J. u.

N i e m c e w i c z , Pa­

m iętn ik i z 1830—1831 roku, w y d . M . A . K u r p i e l , K r a k ó w 1909 f . 44). P a m i ę t n i k a r z r e l a c j o ­ n u j e t u r o z m o w ę K o n s t a n t e g o z A d a m e m C z a r t o r y s k i m ( d o d a j ą c w ł a s n y k o m e n t a r z ) .

» L i s t y A . J . C z a r t o r y s k i e g o d o ż o n y A n n y z S a p i e h ó w C z a r t o r y s k i e j z l a t Ш 7 —Ü829 n i e ­ d a w n o p r z e k a z a n e B i b l i o t e c e C z a r t o r y s k i c h w K r a k o w i e p r z e z A . Z a m o y s k i e g o ( to m j e s z c z e b e z s y g n a t u r y )

(6)

W I L E Ń S K I O K R Ę G N A U K O W Y 527

liw ym inicjatorem ostrego, reakcyjnego kuirsu, a starał się utrzymać złoty środek. Na dem onstrow anie bardziej tw ardego kursu w p ły w a ło nie ty lk o w ew nętrzne przeko­

nanie Czartoryskiego, że należy /wybrać m niejsze zło dla zażegnania niebezpieczeństwa odebrania kuratorii z irąk P olaków i rzeczyw istej rozprawy z opozycją m łodzieży·.

Znacznie w iększą rolę m ogły odegrać naciski „z prawa” — i to zarówno z centrali petersburskiej, jak z e środow iska uniw ersyteckiego! Tak w ięc być m oże w 1822 r.

u jaw nił się n ie tylko p ełn y rozbrat „reakcyjnego k sięcia” z postępow ym św iatem uniw ersyteckim (s. 41), le c z co najm niej w rów nym stopniu — jakieś św iadectw o dezintegracji itego ostatniego św iata w obliczu pogłębiającej się w łaśn ie w ówczesnej Europie „rewolty m łodzieży”. W ydaje się, ż e dalsze badania pow inny skupić się na konfrontacji „ciała nauczającego” (po w iększej części ukształtow anego w ideałach Oświecenia) z pierw szym pokoleniem rom antycznej m łodzieży. Podobna dezintegra­

cja ujaw iła się w W arszawie, najbardziej drastycznie — w słyn nym fakcie kontra- sygnow ania rozporządzeń o cenzurze przez Staszica i S. K. Potockiego! Bardzo praw ­ dopodobne, iż bliższa analiza uw idoczni dużą zbieżność stanow isk przynajmniej czę­

ści profesury i kuratora. Rozbieżności w ystąpiły z pew nością m iędzy kuratorem a studentam i, ale te w ynikały n ie z jakiegoś uwsteczniania się księcia, lecz raczej z now ego stylu życia m łodzieży, z jej radykalizmu w sferze taktyki politycznej i św ia ­ topoglądu. O „uwsteoznieniu” n ie świadczą żadne ów czesne w ypow iedzi nieoficjalne k sięcia. Nadal orędow ał w tedy za um iarkowanym i reform ami agrarnym i, a zwłaszcza za respektow aniem liberalnej konstytu cji (o czym autor w zm iankuje na s. 46, okre­

ślając to niezupełnie słu sznie jako „naiw ność”). Tezę o tym głębokim rozbracie pod­

waża ponadto fakt jednom yślnego wyboru T w ardow skiego na rektora. Najwidocz­

niej argum enty kuratora trafiły d o przekonania profesurze, a to dow odzi raczej podobieństwa postaw czy — przynajm niej częściow ego — poglądów.

Spraw ę wyboru rektora rtrudno też jednoznacznie ocenić. Kandydat Czartory­

sk iego okazał się rzeczyw iście niefortunny, ale ita jego chęć uzyskania pomocy u N ow osilcowa była dowodem głupoty czy braku w yobraźni, a n ie złej w oli. Nie w ydaje się, by kiurator m iał szanse znaleźć lepszą kandydaturę, która n ie tylko (a n aw et — n ie przede w szystkim ) waloram i naukow ym i m ogła dać jakąkolwiek gwarancję, ż e podoła bardzo trudnym zadaniom. Autor sugeruje tu osobę Pelikana, a le sądząc p o jego dalszej działalności optym izm ten n ie jest uzasadniony. M ianow­

ski cieszył się estym ą k sięcia (zdają się świadczyć o tym listy Czartoryskiego di>

żony z 1822 r.!), a w ięc chyiba n ie kurator b y ł głów ną przeszkodą dla tej kandyda­

tury? W ydaje się po prostu, iż zadanie pełnej obrony p raw i egzystencji uniw ersy­

tetu przekraczało w ty m m om encie m ożliw ości jakiegokolwiek kandydata. A m oże też ich piersi były skrojone „na m iarę kraw ca”, a n ie Fidiasza?

W 1822 r. Czartoryski za dość w ysoką, ale chyba konieczną cenę, uratow ał w ła ­ sny urząd i spokojną egzystencję u niw ersytetu. Chyha już zdaw ał sob ie spraw ę, że jest to zw ycięstw o pyrrusow e, m oże ostatnie. Jeśli n ie podaw ał się do dym isji — prawdopodobnie czyn ił ito w przekonaniu, że n ależy w ytrw ać na stanow isku jak najdłużej. Trudno m u z tego czynić zarzut (por. s. 47). Już następny rok przyniósł finał tej działalności, gdy istotnie traciła ona d efin ityw n ie w szystk ie perspektywy.

Warto natom iast dodać, ż e Czartoryski św ietn ie w yczuw ał kierunek grożących zmian, skoro podobno wręczając dym isję uzyskał obietnicę cesarza, iż następcą jego n ie zostanie N owosilcow.

Ta prośba n ie b yła efektem urażonej dum y czy żalu w sitosunku d o daw nego przyjaciela, (z którego rodziną .także pozostaw ał dawniej w bliskich stosunkach).

Z r e s z t ą n i e s p o s ó b w p e ł n i n e g o w a ć z a s a d n o ś c i t y c h o b a w ! P o t w i e r d z a j ą J e z a r ó w n o d o k o n a n e p o o d e j ś c i u C z a r t o r y s k i e g o n o m i n a c j e r e k t o r a i k u r a t o r a J a k k o n s e k w e n t n e w p r o ­ w a d z e n i e w 1824 r . j ę z y k a r o s y j s k i e g o j a k o o b o w i ą z u j ą c e g o w k o r e s p o n d e n c j i u n i w e r s y t e t u , o c z y m i n f o r m u j e a u t o r l a k o n i c z n i e i parzy i n e j o k a z j i n a s . ST!

(7)

Oryginalną i słuszną ocenę kuratorstw a Now osilcowa można chyba wzbogacić jedną refleksją. To prawda, że form alnie biorąc pod jego kierow nictw em uniw ersy­

tet i okręg funkcjonow ały jak dawniej. Ale były też niebagatelne ,/niuanse” : ru­

syfikacja korespondencji oficjalnej i pacyfikacja środow iska studenckiego. Wreszcie rzecz najistotniejsza: обоЬа N ow osilcow a gwarantow ała skuteczniejszą w alkę prze­

ciw tajnym zw iązkom m łodzieży, a nade w szystk o skuteczne zw alczanie „narodo­

w ości polskiej”, jej politycznego charakteru. N ow osilcow represjonował filaretów i filom atów , słusznie podejrzewając, iż działali oni w łaśnie w tym kierunku. Jako pragm atyk n ie w idział jeszcze konieczności w a lk i z językiem i kulturą polską, a ty l­

ko czuwał, aby n ie stały się one bazą do m arzeń i działań narodowo-w yzw oleńczych.

Św ietnie ilustruje to kierunek, jaki N ow osilcow nadaw ał śledztwu w spraw ie nauk politycznych, dyskretnie zwracając uw agę na lansow anie zasady suwerenności na­

rodu jako szczególnie n ieb ezp ieczn e7.

N aw iasem m ów iąc najbliższa rodzina n iezbyt w ysoko ceniła (w przeciwień­

stw ie do D. Beauvois) nazbyt teoretyczne, ośw ieceniow e (może naw et russoistyczne) wskazania w ychow aw cze Adama .Kazimierza Czartoryskiego. Tak w ię c Konstanty Czartoryski starał się {z powodzeniem ) w yrw ać w łasn ego syna Adama spod k ie­

row nictwa generała ziem podolskich. Skarżył się, że puław skie w ychow anie ograni­

czać się będzie do zabaw i udziału w spektaklach, „a lekcje by szły Bóg ,wie jak”.

W ielokrotnie też p rosił starszego brata, by objął pieczę nad sw ym bratankiem, w y ­ szukał mu „dobrych m etrów ”, a następnie ‘w ypraw ił n a studia do A n g lii8. Wśród charakterystyk innych postaci jeszcze ty lk o negatywna ocena O czapowskiego może w ydaw ać się niezupełnie uzasadniona.

Interesująca analiza kadry pracow ników U niwersytetu W ileńskiego oraz tempo karier profesorskich dowodzi w yłącznie szlacheckiego pochodzenia kadry naukowej uczelni (zaledwie jeden Polak n ie b ył pochodzenia szlacheckiego!). Ta specyfika śro­

dowiska w ileńsk iego (w stosunku d o analogicznych środow isk w arszaw skiego czy krakowskiego) w ynikała ze struktury narodowej i społecznej Litw y. Trudniej w sk a ­ zać, co b yło źródłem praw nego i rzeczyw istego upośledzenia n ielicznej kadry adiunk­

tów (s. 9Э n.) — czy specyficzny egoizm kadry profesorskiej (jak zdaje się sugero­

w ać autor), czy raczej gen eraln e zasady w zajem nych relacji wewnąitrz środowisk uniw ersyteckich w ówczesnej Europie. Podobnie teza, że brak bezpośredniego związ­

ku m iędzy liczebnością kadry naukowej i studentów w ynikał z rosyjskich zasad biurokratycznych w ym agałaby spraw dzenia, jak relacje te funkcjonow ały na innyah europejskich uczelniach.

W e fragm entach poświęconych strukturze, sytuacji m aterialnej i życiu społecz­

ności profesorskiej znalazły się nieoczekiw anie poglądy te g o środowiska na sprawy reform agrarnych — przy okazji om ów ienia -beneficjów kościelnych uniw ersytetu (s. 127 nn.). Główny kierunek rozw ażań autora ukazuje tw orzenie się i funkcjono­

w anie specyficznej, wyodrębnionej elity intelektualno-społecznej, która zapew niła sobie w p ły w decydujący na funkcjonow anie szkolnictw a średniego, m.in. poprze*

obsadę stanowisk dyrektorów gim nazjów (por. s. 465). Przejaw iało się to w doborze członków, rekrutowanych najchętniej spośród elit m iejscow ych (s. 115), w niechę­

ci d o cudzoziem ców (szczególnie jaskrawych przykładów dostarczają w ypow iedzi rek­

tora Śniadeckiego), a także w przypom nianej przez autora w yraźnej w rogości tego środowiska w stosunku d o pierw szych inicjatyw publikacji w języku litew skim (s. 200 n.). T k w iło w tym d ążen ie d o ugruntowania dom inacji czy w yłączności pol­

skiej kultury w warunkach „kulturalnego pluralizm u” krajów C esarstwa K osyjskie-

1 K o p ia iz p r i e d p i s a n i j a g o s p o d m a s i e n a t o r a N o w o s il c o w a o t 6 a w g u s t a 1823 r i e k t o r u w i l e n - s k a g o u n i w i e r s i t l e t a d a r m o g o , B . C z a r t , r k p s iy 5462, s . 121—124.

8 K o n s t a n t y C z a r t o r y s k i d o A . J . C z a r t o r y s k i e g o , 25 c z e r w c a i 22 l l p c a 1816, B . C z a r t . E w id . 832, s . 368 i 378.

(8)

W I L E Ń S K I O K R Ę G N A U K O W Y 529

go (a nie — jak pisze autor na s. 160 — ,/kosmopolityzmu kulturalnego”!), aprobo­

w anego w pierw szych latach panow ania A leksandra I *. Ta elita intelektualna w y ­ korzystyw ała (a m oże i nadużyw ała) sytuację chyba n ie ty le z poczucia wyższości (s. 161), lecz raczej jako rekom pensatę katastrofy i braiku w łasnego państw a. Umoc­

nien ie polskiej kultury b yło głów ną podstawą optym istycznej w iary w dalszą egzy­

stencję narodu, warunkiem akcepitacji idei słow ianofilskich (autor w zasadzie po­

mija tę sprawę, ograniczając się do n iew ielkiej w zm ianki przy okazji obsady kated­

ry historii — s. 276), poszukiw ania m iejsca narodu polskiego w ramach programu słow ianofilstw a czy-n aw et panslaw izm u. W ydaje się, że na gruncie w ileńskim pro­

gram ten m iał m niej zw olenników niż w W arszawie (co wynikało z braku jakich­

k olw iek ustępstw politycznych caratu w stosunku do polskich aspiracji w zachodnich guberniach cesarstwa).

Ta w alka przeciw „nienarodowyim elem entom ” obejm owała także spraw y dru­

karni i księgarni, nad którym i uniw ersytet spraw ow ał pieczę. W ostrej ryw alizacji odniósł zw ycięstw o — w b rew „rachunkowi ekonomicznem u” (i powszechnie uzna­

w anej potrzebie tanich książek!) — droższy .przedsiębiorca, Polak Zawadzki — zało­

życiel zasłużonej firm y k sięgarsko-w yd a wn iczej, szczęśliw y ryw al „obcego” M ori- t z a 10. Może w arto przy tej okazji uzupełnić w yw ody autora na tem at Towarzystwa Typograficznego (s. 266 i 224 n.), które za jeden z głów nych celów staw iało sobie w ydaw an ie tanich książek polskich i b yło w w iększej m ierze 'kontynuacją mecenatu i inicjatyw preorganicznikow skich sfer arystokratyczno-szlacheckich niż .tendencji pa­

ternalistycznych czy kom ercjalnych

Te skrajne przejawy patriotyzm u i nacjonalizm u, ch ęć utrzym ania bezw zględ­

nego prymatu narodowej kultury oraz niechęć czy lekcew ażenie w stosunku do obcego otoczenia i w pływ ów (także zachodnich!) można uznać za elem enty „nacjona­

lizmu kresow ego”, rozwoju św iadom ości narodowej na pograniczu lub w otoczeniu obcym narodowo. Ta sytuacja rodziła nadm ierne poczucie szczególnej m isji i w alk i z w szelkim i zagrożeniami, ale zarazem — dbałość o czystość narodowej kultury i tworzenie tej niepow tarzalnej aury, w której form owali s ię n ajw ięksi tw órcy pol­

skiej literatury rom antycznej. W zmacniająca się św iadom ość narodowa tej intelek­

tualnej elity, m im o .pojawiających się (i słu sznie ocenianych przez autora negatyw ­ nie) przejaw ów zacietrzewienia, przynosiła taikże w zrost patriotyzm u środowiska uni­

w ersyteckiego, który podobnie jak w K rólestw ie Polskim — osłabiał i podważał ra­

chuby na kompromis i porozum ienie и Rosją.

W sferze św iatopoglądowej elita w ileńsk a nadal hołdow ała Oświeceniu, z jego pozytywam i i negatyw am i. Z tych itradycji w yw odziły się silne akcenty antyklery- k alne (por. s. 168 i in.), które w warunkach w yznaniow ego zróżnicowania środowi­

ska w ileńsk iego i zadawnionych antagonizm ów m iędzy jezuitam i i p ija r m i1* słu żyły

» w i e l o k r o t n i e w s p o m i n a o t y m A . C z a r t o r y s k i w s w e j r e l a c j i „ o p u b l i c z n e m , n a u k o w e m w y c h o w a n i u z a p r o w a d z o n e m n i e g d y ś w U n i w e r s y t e c i e W i l e ń s k i m ii w s z k o ł a c h j e g o z a r z ą - d o w i p o w i e r z o n y c h ” , l u t y 1858, B . C z a r t . E w id . 716, s . 206, 210 i i n .

i« R ó w n i e ż A . K . C z a r t o r y s k i z a p o ś r e d n i c t w e m m ło d s z e g o s y n a — K o n s t a n t e g o a p e l o ­ w a ł d o A d a m a J e r z e g o : „ O b l i g u j ę c i ę j a k n a j m o c n i e j , ż e b y ś w z i ą ł w s i l n ą o p i e k ę s w o j ą p a n a Z a w a d z k i e g o , t y p o g r a f a U n i w e r s y t e t u W ile ń s k ie g o , z k t ó r y m G r o d e k [ p o p i e r a j ą c y M o r itz a

— u z u p . J . S .] k o t y d r z e , n i e w i e m z j a k i e j p r z y c z y n y ” ( K o n s t a n t y C z a r t o r y s k i d o b r a t a A d a m a J e r z e g o , W ie d e ń , 1816 г .? ), B . C z a r t . E w id . 8Î2, s. ЭТ2.

11 P o r . M i c h a ł O g iń s k i d o A . J . C z a r t o r y s k i e g o , (1818), B . C z a r t , r k p s 5482, s. 255 n n . K s i ą ż ę A d a m n i e t y l k o p o p a r ł , a l e s t a ł s i ę n a w e t „ u d z i a ł o w c e m ” t e g o t o w a r z y s t w a (A . C z a r ­ t o r y s k i d o M . O g iń s k ie g o , 26 l i p c a 1818, b r u l i o n , t a m ż e s. 261).

12 P r z y o k a z i j w a r t o z a u w a ż y ć , ż e k o n s t a t o w a n a p r z e z a u t o r a n i e c h ę ć c z y w r o g o ś ć k s.

A d a m a d o j e z u i t ó w (s. 23) b y ł a z n a c z n i e s i l n i e j s z a i d ł u g o t r w a ł a ! W y w o d z ił a s i ę ( j a k C z a r t o ­ r y s k i k i l k a k r o t n i e s t w i e r d z a w p a m i ę t n i k a c h ) z o ś w i e c e n io w e g o w y c h o w a n i a i ś w i a t o p o g l ą d u . W m ło d o ś c i, w P e t e r s b u r g u , w o d m i e n n y m w y z n a n i o w o ś r o d o w i s k u , p r o w a d z i ł o t o p r a w i e d o i n d y f e r e n t y z m u R e l i g i j n e g o . P o 1815 r . (a z w ła s z c z a p o z a ś l u b i e n i u A n n y S a p i e ż a n k i w 1817 r .) w j e g o k o r e s p o n d e n c j i n a p o t k a ć m o ż n a p i e r w s z e , b a r d z o j e s z c z e s ł a b e p r z e j a w y p o b o ż n o ś c i, k t ó r e u m a c n i a j ą s i ę d o p i e r o w l a t a c h 40—5 0 -ty c h .

(9)

w jakimś stopniu integracji tego środowiska. Stąd także w yprow adzić można ten­

dencje do legalizm u i lojalizm u (s. 164, 173). Przy precyzowaniu ogólniejszych w n io­

sków i porównań w tej m aterii trzeba jednak pam iętać, że słaba aktyw ność i lega­

lizm m asonerii w ileńsk iej n ie b yły czym ś specyficznym ; w ynikały bow iem z leg a l­

n ego charakteru teg o ruchu, początkow o popieranego a potem (do 1822 r.) tolero­

w anego przez cara. Mniej w ięcej rów nocześnie w K rólestw ie P olsk im policja próbo­

w ała przeniknąć d o m asonerii i kontrolow ać ją, a gdy to n ie d ało rezultatów — A leksander I zakazał tajnych organizacji. W ydaje się, ż e m asoneria .warszawska podporządkowywała się władzom w stopniu n ie m niejszym niż. w ileńska.

A kcentow any przez autora lojalizm pracow ników uniw ersyteckich .też n ie w y ­ daje s ię zjaw iskiem odosobnionym. Może należało go zinterpretow ać szerzej — jako przejaw schyłku liberalizmu ośw ieceniow ego. Podobna była np. postaw a niektórych liberałów w sferach rządzących w arszaw skich (np. M atuszewicza, M ostowskiego, po części m oże nawet Staszica i S. K. Potockiego) i w U niw ersytecie Warszawskim.

Oczywiście, sytuacja p raw n o p o lity czn a „kongresowiaków” była nieporów nanie ko­

rzystniejsza, ale też n ie zostały w ykorzystane warunki i m ożliwości działania opo­

zycyjnego w K rólestwie Polskim . Porównanie z U niw ersytetem Jagiellońskim jest raczej zawodne. W K rakowie obow iązyw ała liberalna konstytucja, w ładzę spraw o­

w a li Polacy. Stw arzało to (przynajm niej pod względem form alnym ) szansę odegrania roli opozycji liberalnej przez środowisko uniwersyteckie. W W ilnie n ie b yło m ożli­

w ości tego rodzaju, chociażby z powodu braku instytucji, które pozw alałyby na tego rodzaju działalność.

Pam iętając o obiektyw nych różnicach m iędzy W ilnem a Warszawą czy Krako­

w em można opowiadać się za łagodniejszą oceną Towarzystwa Szubrawców i „Wia­

domości Brukow ych” (por. s. 225 n.). Słusznie w skazuje autor na analogie, a może naw et inspiracje kręgu p uław sk iego i Tow arzystw a Iksów w stosunku do obu ini­

cjatyw w ileńskich, ale nazbyt oetro ocenia t e w szystkie in icjatyw y um iarkow anego liberalizm u w sferze m yśli i estetyki. Z pew nością dużo tu było tradycjonalizm u ale ośw ieceniow ego, który w ówczesnej rzeczyw istości Europy środkow o-w schodniej za ­ chow ał jeszcze niem ało w alorów postępow ych. N ie m ożna też utożsam iać Tow arzy­

stw a Iksów ze środowiskiem puław skim ani jednoznacznie oceniać go jako „bardzo konserw atyw ne i neoklasycystyczne”. K lasycyzm (neoklasycyzm ) w literaturze i tea­

trze jeszcze w tedy n ie należał do bezpowrotnej przeszłości; w recenzjach teatralnych Towarzystw a Iksów napotykam y elem enty nowoczesnej k rytyk i teatralnej, a n ie­

kiedy n aw et su gestie sentym entalno-rom antyczne, które zapowiadają już now ą epokę.

Interesującym elem entem poglądów środowiska u n iw ersyteckiego b yła żyw a i długotrwała batalia m iędzy zw olennikam i nauk hum anistycznych i ścisłych (por.

s. 231). Autor utożsam ia lan sow an ie nauk hum anistycznych z postaw ą arystokratycz­

ną. Może to dotyczyć jedynie filologii; natom iast w wypadku filo zo fii i now ej histo­

riografii (rzecz jasna, niepodobna tu zaliczyć starego A. K. Czartoryskiego!) raczej m am y d o czynienia z rodzeniem się p ostaw y rom antycznej. W łaśnie rom antyczny światopogląd dokona nobilitacji tych dwu fundam entalnych nauk hum anistycznych, a Śniadecki broniąc prymatu nauk ścisłych pozostaw ał w zgodzie ze sw ą postawą ośw iecenia, z jej pragm atyzm em i niechęcią do historiozofii. O czyw iście, w konkret­

nych sytuacjach istotnym kluczem do interpretacji mogą też być zacietrzewienia i partykularyzm y uczonych, płynące z um iłowania ich profesji, a ze strony Czarto­

ryskiego ponadto chęć lik w id ow an ia sporów w ew nątrz środow iska (a m oże i dys­

kretne poparcie bliskiego m u Gródka).

W bogatym , w ielostronnym o p isie środowiska w ileńsk iego najbardziej zaska­

k u je sw oista konfrontacja jego w ielkiej roli w sferze kultury (a po części i autory­

tetu w społeczeństw ie, chociaż o tym p lize Beauvois lakonicznie) oraz ograniczone­

g o zasięgu tego środowiska, (por. s. 174, 210 nn. i in.). W obcym (przynajmniej w

(10)

W I L E Ń S K I O K R Ę G N A U K O W Y 531

w iększej części) otoczeniu, .w całkow icie feudalnej strukturze społeczeństw a i reak- cyjno-sam ow ładnym charakterze m onarchii środowisko uniw ersyteckie siłą faktu m usiało pozostać izolowane. W zależności od sytuacji ogólnej m ogło stać się sw oistą utopią, doskonałą Republiką Uczonych albo też „intelektualnym zaściankiem ”. S ta ­ ło się chyba czymś pośrednim . Pod w pływ em w ielkich „wiatrów histoarii” przełomu XVIII—X IX stulecia w ykazyw ało — zgodnie z dominującymi tendencjam i — skłon­

ność do ew olucji ku konserw atyzm ow i (czy przynajm niej — oportunizmowi), ale rów nocześnie starało się utrzym ać w łasne poglądy, przyw ileje i odrębności. Z dru­

giej strony ta odrębność przybierała niekiedy postać skrajnego partykularyzmu świadczącego o braku związku z rzeczyw istym i potrzebam i otoczenia, m in . w dzie­

dzinie prasy. Przykładem — in icjatyw y autorsko-redaktorskie M ostowskiego (pozo­

stające w rażącym dysonansie z e skrom nym i m ożliw ościam i środowiska!), a przede w szystkim — Gródka, który w iele kolejnych num erów „Gazety Literackiej” w y p eł­

n iał płodam i sw ego pióra i w alczył o publikow anie jej w yłącznie w języku łaciń­

skim! Przykładem izolacji niezaw inionej przez uniw ersytet b ył z k olei zupełny brak w pływ u doświadczeń uczelni w zakresie agrotechniki na gospodarkę rolną prow in­

cji (por. s. 260).

Szokujące na p ierw szy rzut oka w ydaje się powierzenie uniw ersytetow i funkcji cenzury. Autor poświęca tem u aż 15 stron lokując ten paragraf na pierwszym m iej­

scu w rozdziale zatytułow anym skrom nie „Zewnętrzna działalność kulturalna”!

W rzeczyw istości ta decyzja, sform ułowana najprawdopodobniej pod w pływ em „mło­

dych przyjaciół cara” była przejaw em uitylitarno-oświeceniowego przekonania, że nieskrępow any rozwój m yśli da się harm onijnie pogodzić z postulatem jej przy­

datności dla państwa i społeczeństw a. Taka cenzura powierzona zwolennikom ten ­ dencji umiarkowanie liberalnych czy konserw atywnych m ogła działać skutecznie]

niż nacisk niekom petentnej adm inistracji ogólnej — aż do m omentu zaostrzenia kur­

su reakcyjnego z jednej i w dzierania się now ych idei d o św iadom ości społeczeństw a z drugiej strony. U niw ersytecki K om itet Cenzury odm aw iał zgody n a publikację z powodu niezgodności tekstu z „regułami dobrego sm aku”, czy „regułami teatru”,

„wyrażeń niepopraw nych” lub „szokujących”, z powodu „scen strasznych przypomi­

nających fanatyzm przeszłych stu leci” czy p o prostu — „nieużyiteczności” danej książki. Zdaje się t o świadczyć, że w funkcjonowaniu cenzury dom inow ały d o koń­

ca tendencje ośw ieceniow o-liberalne. Ocena taka w ym agałaby znacznie gruntow niej- szej analizy — w pieirwszym rzędzie statystyk i w szelkich .motywów negatw nych decyzji kom itetu skonfrontow anej (w m iarę m ożliwości) z treścią zakw estionow a­

nych tekstów . W zm iankowane przez autora w ypadki odm ow y zezw olenia na druk kilku książek litew skich (s. 204) św iadczą, że kierunek działań nieraz odbiegał od ośw ieceniow ych wzorców , słu żąc dominacji jednej tylk o form uły kultury, a co w ię ­ cej — bardzo ściśle sprecyzow anym potrzebom politycznym i ideologicznym .

Autor nazbyt rozszerza p ojęcie cenzury obejm ując n im rów nież nagm inne w tedy p erlustrow anie korespondencji pocztow ej. iWydaje się, że b ył to specyficzny ele­

m ent policyjnego nadzoru (zmierzający do utrudnienia kom unikow ania się w celach przeciwnych władzy, a przede w szystkim — zdobycia dodatkowych inform acji w w alce przeciw „w szelkim know aniom ”. Mimo w szystk o m a chyba rację Ryszard W o ł o s z y ń s k i twierdząc, że raczej n ie represjonowano w ted y nadaw ców czy adresatów listów zaw ierających krytykę oficjalnych p ozycji (autor ogranicza się do zaprzeczenia tej opinii — na s. 192).

C harakterystyka nauk i nauczania uniw ersyteckiego została rozbita na kilka podstaw ow ych działów zgodnych z zakresem konkretnych w ydziałów uczelni. Może w arto było pokusić się o bardziej syn tetyczn e przedstaw ienie tych spraw? Propozy­

cję Czartoryskiego rozszerzenia lis ty członków honorowych uniw ersytetu autor słu sz­

nie ocenia n egatyw n ie ze w zględów m erytorycznych (s. 236). A le warto uw zględ­

(11)

nić tu sugestię, że celem tego projektu mogło być zapoczątkowanie jakiejś sym bio­

zy w sferze kultury, a co najw ażniejsze — zdobycie w pływ ow ych protektorów i zne­

utralizowanie działań wrogów sw obody rozwoju i dom inacji p olskiej kultury w za­

borze rosyjskim . Natomiast w charakterystyce „zaplecza bibliotecznego” (s. 240 nn.) nazbyt imało uwagi poświęcono spraw om jej gromadzenia (zwłaszcza zakupów obej­

m ujących nawet całe pryw atne k o le k c je ls).

C harakterystyka programów i 'treści nauczania w skazuje na ciągłą w alk ę zw o­

lenników ograniczenia się d o .zasad i dorobku Oświecenia z rzecznikami nowszych treści i koncepcji w poszczególnych dyscyplinach naukowych, zwłaszcza „naukach moralnych i politycznych” — itzn. filozofii, ekonom ii politycznej i historii (s. 267 n.).

Zw yciężyły w obu w ypadkach tendencje konserw atywne, w ileńska elita ośw iecenio­

wa odcięła się od eknomii 'politycznej Adama Smitha, Say’a i Sismondiego, od w iel­

kiego dorobku klasycznej filozofii niem ieckiej i zdobywającego w ielką popularność wśród m łodzieży Schellinga. Jed yn ie w zakresie historii po długiej w alce odniósł sukces reprezentant kierunku rom antycznego — L elew el, rychło usunięty z katedry w następstw ie spraw y filom atów . Na W ydziale Literatury i Sztuk Pięknych n ow e tendencje odnosiły sukcesy trw alsze choć mniej spektakularne — w -postaci zainte­

resow ania folklorem , a zwłaszcza językiem litew skim i białoruskim .

Obszerna analiza środowiska studenckiego (s. 313 nn.) dow odzi znacznej liczeb­

ności słuchaczy uniw ersytetu w ileń sk iego w porównaniu do innych uczelni Cesar­

stwa. Studenci w w iększości (w 1822/1823 r. — w 6 8°/o) rekrutow ali się z gubernii w ileńsk iej, grodzieńskiej i m ińskiej. Ciekawe, że już w 1800 r. wśród 256 studentów aż 79 pochodziło z mieszczan, a 4 — z rodzin chłopskich (Beauvois n ie bez racji poddaje w w ątpliw ość te liczby redukując — chyba trochę nadmiernie, udział stu­

dentów nie szlachty do 10®/o ogólnej liczby!). Czytając w tymże rozdziale bardzo dobrą, oryginalną charakterystykę m entalności i działań środowiska filareck o-filo- m ackiego oraz udziału studentów w ileń sk ich w pow staniu listopadow ym można ty l­

ko w yrazić żal, iż n ie udało się stw orzyć podobnej w wypadku środow iska naucza­

jącego.

Tom II otw iera charakterystyka całego aparatu szkolnictw a niższych szczebli.

N ie w szystk ie tezy autora są rów n ie przekonujące. Słusznie podważa on opinie o wzorowaniu system u szkolnictw a na .projektach Condorceta (s. 429), a le n ie po­

dobna zgodzić się, że klim at „reform istyczny” i „inowacje 1802— 1803 r. w ynikały

— — z projektów rew olucjonistów francuskich” (s. 429)! W ypływ ały one raczej z tradycji K om isji Edukacji Narodowej m odyfikowanych pod w pływ em odm iennego system u p raw no-państw ow ego i now ej roli ośw iaty — w łaśn ie w obliczu n iebez­

pieczeństw , jakie niosła rew olucja francuska. Podobnie tezę, iż system edukacji w Hosji „nie m ógł ostać s ię korozji ze strony Ś w iętego Przym ierza” (s. 440) należałoby zastąpić odwrotną, wskazującą ha jego rolę awangardy lub głów nego pola realizacji tego procesu uwsteczniania polityki i ideologii caratu.

Interpretacja innych faktów i opinii bardziej związana z konkretem n ie budzi w ątpliw ości, poza sporadycznym i wyjątkam i. Do tych ostatnich należy np. uznanie niechęci Czartoryskiego do przedstaw ień teatralnych w szkołach za wyraz postaw y zdecydowanie konserw atywnej (s. 445). W ydaje się, że znacznie w ażniejszym argu­

m entem na rzecz tej tezy o konserw atyzm ie mogą być w yraźne analogie między jego m arzeniami o funkcjonowaniu nowego liceum w murach dostojnego zamku (s. 446), a praw ie rów noczesnym i projektam i wskrzeszenia tradycji idealizow anego rycerstwa śred niow iecznego14. W sprawach szkolnictw a średniego i niższego stano­

19 W p i e r w s z y c h l a t a c h a k c j e t a k i e r e k o m e n d o w a ł A . K . C z a r t o r y s k i ( w z m i a n k i w Jeg o l i s t a c h d o s y n a A d a m a , B . C z a r t . E w i d . 1046). | f ·

i i P o r . A . J . C z a r t o r y s k i , „ O c z a s a c h d a w n e g o r y c e r s t w a ” , C z a r t . E w id . 693 ( p r a c a z a ­ p o c z ą t k o w a n a c h y b a o k o ło 1810 r.)·

(12)

W I L E Ń S K I O K R Ę G N A U K O W Y 533

wi&ko Adama C zartoryskiego :było trochę bardziej konserw atyw ne, sztyw n e, ale i tu przejęcie kierownictw a przez N ow osilcow a oznaczało zdecydowane zaostrzenie kur­

su. Autor w spom ina (s. 448 n.) o zam knięciu niektórych szkół, zakazie dostępu dla poddanych ale n ie form ułuje w niosków . Natomiast zbyt optym istycznie interpretu­

je dążenie Nowosilcowa do utrzym ania całości okręgu, co w yn ik ało n ie z solidary­

zow ania się z interesam i ośw iaty, a ze zrozum iałego u każdego biurokraty dążenia do zachowania zakresu sw ej w ład zy. W ładze centralne chyba dobrze orientow ały się w działalności Now osilcowa, a n adały m u i utrzym ały znacznie szersze upraw­

nienia an iżeli Czartoryskiemu. Zresztą p olityka tych w ładz w sp raw ie ośw iaty w okręgu w ileńsk im zm ierzała już praw dopodobnie do dalej idących, niekorzystnych zmian, jak o tym świadczą losy projektu zreorganizowania K om itetu Szkolnego (s. 463 n.).

Drobiazgowa charakterystyka szkolnictw a niższego i średniego, a zwłaszcza k ie ­ row nictw a terenow ego (dyrektorzy) dowodzi pogłębienia partykularyzm ów (nie ty l­

k o m ięd zy W ilnem a Krzemieńcem ), które w w iększym stopniu w ynikały z form o­

w ania się elit regionalnych niż z daw nych tradycji odrębności p row in cji n ie po­

wodujących chyba odrębności w sferze ośw iaty w okresie Rzeczypospolitej. M niejsze znaczenie m ieli w izytatorzy — z w yjątk iem Tadeusza Czackiego. Jego sukcesy (zwięź­

le charakteryzow ane na s. 479 nn.) św iadczyły, ż e Czartoryski m ógł jednak bardzo m ocno w p ływ ać na decyzje ośw iatow e „najwyższych szczebli”, zwłaszcza w pierw ­ szych latach panow ania Aleksandra I, gdy m łody car tanim kosztem m anifestow ał sw ój liberalizm i przychylność dla spraw y polskiej. Osiągnięcia Czackiego można b yło scharakteryzować jako przykład zw ycięskich zmagań „inicjatyw y oddolnej” ze sprecyzowanym (ale póki co n ie utrwalonym ) system em form alno-biurokratycznym ośw iaty, a zarazem jako ryw alizację rozm aitych ośrodków i — co w ażniejsze — odm iennych koncepcji szkodnictwa realizow anych w W ilnie i Krzemieńcu. W ydaje się, że koncepcje Czackiego i K ołłątaja b yły bardziej utylitarne, a w zajem ne stosunki m iędzy „św iatem uczonych” a otoczeniem — bardziej otwarte, co w yn ik ało z m n iej­

szego dystansu intelektualnego m iędzy kadrą nauczającą a św iatem zew nętrznym , a przede w szystk im ze sposobu finansow ania szkolnictw a krzem ienieckiego. Ekspo­

n ując b laski n ie należy jednak przem ilczać i cieniów osobowości Czackiego (autor ledw ie w zm iankuje tu o jednej ty lk o takiej sprawie). D ostrzegał je n aw et przy­

jaźnie d o w izytatora w ołyńskiego usposobiony książę kurator. A le uznając jego sła ­ bości i błędy (nie zaw sze najlepszy dobór kadry nauczającej, niedostateczne od­

dzielanie sp raw i zbiorów w łasn ych i licealnych, bałagan — zw łaszcza w sprawach finansow ych) pierw szy dołożył- starań, ab y ugruntować o n im p am ięć i pośmiertną sław ę. Sam pokryw ał d łu gi czy niedobry w kasach szkolnych i z dobrym skutkiem zachęcił ziem ian w ołyńskich i podolskich d o dobrowolnych, znacznych ofiar na rzecz rodziny Czackiego p o jego śm ierci w początkach 1813 r.ls.

N astępny rozdział („Ekonomika i infrastruktura szkodnictwa”) ilustruje różno­

rodność form organizacyjnych i typ ów szkół, która u trzym yw ała s ię m im o dążeń w ładz centralnych d o w ięk szej u nifikacji. Odrębności utrzym yw ały się naw et w fundam entalnych sprawach finansow ania szkolnictwa 'lokalnego, co m usiało pow o­

dować zn aczne dysproporcje w sytu acji m aterialnej szkół. A utor słusznie uznaje za nierealne w prowadzenie dobrowolnych składek ziem ian jako finansow ej pod­

staw y szkół, a le zbyt m ocno ogranicza spraw ę do naturalnej skłonności uchylania się od dodatkowych obciążeń finansow ych (s. 547). Warto b yło uw zględnić i inne m otyw y, w ynikające z p oglądów ogółu szlacheckiego n a tem at szkół publicznych, ze stopnia zaspokojenia aspiracji ziem ian d o w pływ ania n a nie, w reszcie z faktu

i* D u ż o s k r ó t o w y c h i n f o r m a c j i ( w r a z z e ś w i a d e c t w e m , ż e k s i ą ż ę A d a m m i a ł w J a k i m ś s t o p ­ n i u „ k o m p l e k s n iż s z o ś c i” w s t o s u n k u d o C z a c k ie g o ! ) z a w i e r a j ą z a p i s y „ D z i e n n i k a ” C z a r t o r y s ­ k ie g o z p o c z ą t k u 1813 r . (B . C z a r t . E w i d . 994, k . 1 n .).

10

(13)

w ciąż jeszcze bardzo ograniczonego korzystania z tych szkół przez synów bogatej szlachty.

Mimo sceptycznej op inii autora d alsze jego w yw ody o sieci szkół świadczą, że inicjatyw y indyw idualne w zakresie fundowania czy poprawy w arunków pracy po­

szczególnych szkół były jeszcze nierzadkie. Dobry przykład daw ał sam kurator, któ­

ry starał się rozw ijać w sw ych dobrach szkolnictw o niższe, ludow e (a przynajm niej apelow ał o to do najbliższej rodziny!), zgodnie z ośw ieceniow ą wiarą, że szkoły takie staną się panaceum na w szystk ie słabości społeczeństw a i n ied ole ludu.

C harakterystyczne b yło utrzym anie się znacznej liczby szkół prowadzonych przez kler (por. s. 578 nn.), co w yn ik ało z zacofanej struktury gospodarczo-społecznej tych ziem, a po 1815 r. — tak że z ew olu cji p olityki ośw iatow ej caratu. Poparcie czy sym patię w ładzy zyskiw ała jedynie ta część kleru (zwłaszcza jezuici — rekom endo­

w ani przez J. de Maistre’a), która zdawała się gw arantow ać najw ygodniejszy dla caratu m odel światopoglądu przyszłego w ychow ania, a zwłaszcza — kosmopolityzm czy przynajm niej obojętność iw stosunku d o spraw narodowych. D latego realizowa­

n ie słynnej zasady U w arow a często będzie szło w parze z dążeniem do zreduko­

w ania roli kleru katolickiego w szkoln ictw ie lub też utrzym aniem tej roli jako prze­

ciw w agi w ychow ania opartego na „arogancji uczonych”. Kurator jako człowiek O św iecenia nadal n ie był zw olennikiem rozszerzania roli Kościoła w system ie ośw ia­

ty, ale jego niechęć do Kościoła z pierwszych iat X IX w . znacznie osłabła p o 1815 r.

Przem awiają za tym jego dążenia do udziału kleru w propagowaniu patriotyzmu i św iadom ości narodowej w początkow ym okresie K rólestw a Polskiego.

Duża rola kleru w szkolnictw ie pogłębiała poczucie odrębności religijnej i naro­

dowej w sferze ośw iaty i całej kultury, osłabiała czynniki jednoczące (por. s. 617 nn.).

Beauvois słusznie ukaizując te reperkusje niekiedy je wyolbrzym ia. Przesadnie interpretuje każdą bardziej krytyczną uw agę na tem at carskich urzędników i admi­

nistracji itd. jako w yraz antyrosyjskiej p ostaw y (s. 418 п.). Tak mogła to odczu­

w ać carska biurokracja, ale inną fun kcję grały te sądy w św iadom ości szlacheckiej.

Tradycyjna niechęć do kadry urzędniczej i jej funkcjonowania w żadnym wypadku n ie b yła równoznaczna z program ową wrogością d o całego państw a, m onarchii i na­

rodu. Narodowa „rywalizacja w prow incjach południow ych”, o której pisze autor (s. 618 nn.) — w brew zapew nieniom Czackiego — w pierw szych latach X IX w . nie rozgryw ała s ię na płaszczyźnie ośw iatow ej, lecz raczej politycznej. J eśli w 1807 r.

„w ycofano” a. W ołynia Czackiego i K ołłątaja w głąb R osji — to n ie z powodu ich działalności ośw iatow ej, lecz dla osłabienia groźby zbrojnego w ystąpienia Polaków p o stronie Napoleona (co m u n aw et sugerow ali jakobini polscy).

Na północno-w schodnich krańcach okręgu w ileńsk iego działania zmierzające do zagwarantow ania szkolnictw u rosyjskiego charakteru rozpoczęły się tu ż po przejęciu tych ziem przez Rosję. Przyniosły chyba rezultaty, m.in. w postaci znacznie m niej­

szej liczby Polaków i grup spolonizowanych.

K onkretne dane pozw oliły autorowi na uw zględnienie w szystkich podstawowych składników analizy statystyczn o-op isow ej środowiska nauczycielskiego (s. 655 nn.) i uczniow skiego (s. 687 nn.). Zaskakuje m .in. ogromna przew aga gubernii w ołyńskiej i m ińskiej nad pozostałym i pod w zględem liczb y nauczycieli św ieckich (s. 655), cho­

ciaż w zakresie liczby uczniów znajdow ały s ię na 3—4 m iejscu. Godna odnotowa­

nia jest w iększa „stabilizacja pracow ników ” (wynikająca p ew n ie z braku innych m ożliw ości kariery) czy znacznie bardziej różnorodny pod w zględem narodowym dobór nauczycieli (na co w p ły w a ł zapew ne skład narodow ościow y nauczycieli do­

m owych i MerU, spośród których rekrutow ała się część pracow ników szkolnictwa).

Z pewnością pozytywnym zjaw isk iem b y ła dominacja nauczycieli w w iek u 30—40 lat (s. 658), totóra w 1823 r. (stanow iącym podstawę statystyki) mogła wynikać z du­

żej roli zreform ow anego U niw ersytetu W ileńskiego w dostarczaniu kadry nauczy­

(14)

W I L E Ń S K I O K R Ę G N A U K O W Y g g g

cieli. Środow isko nauczycieli sta ło znacznie niżej niż uniw ersyteckie w hierarchii społecznej i w w iększości w ypadków postaw ą i m entalnością przypom inało urzęd­

ników niższego lub średniego szczebla. Rzesza uczniowska była bardziej zróżnico­

wana (s. 696 n.), ale W ilno u stępow ało pod tym w zględem innym okręgom nauko*

w ym Rosji (por. s. 701).

W przedostatnim rozdziale pośw ięconym szkołom p ow iatow ym w ie le danych świadczy o żyw otności tradycji K om isji Edukacji Narodowej (sprawy podręczników, a zw łaszcza dobór książek w bihliotekach szkolnych). Podobnie jak na u niw ersyte­

cie i tu następow ały zimiany w program ach i roli poszczególnych przedm iotów nau­

czania (szczególnie języka polskiego, historii i geografii) oznaczając stopniow e przej­

ście od Oświecenia do Romantyzm u. Szczególnie w lekcjach historii pobrzm iewały już akcenty rom antyczne (apologia patriotyzm u, niepodległości i w olności, próby tłum aczenia „Historii w ojn y trzydziestoletniej” Schillera), ale podręczniki i ogólny program nauczania pozostały w najlepszym w ypadku ośw ieceniow e.

Z najw iększym i trudnościam i (zwłaszcza w zakresie finansów i książek) bory­

kało się szkolnictw o parafialne, om ówione w ostatnim rozdziale. Na tym szczebla dopuszczano w ograniczonym stopniu język ukraiński i litew sk i, a n aw et w yd aw a­

no p ierw sze książki dla ludu. Z opisów w ynika raczej ciem ny czy sm ętny obraz tego szkolnictw a, co prawdopodobnie można uznać za następstw o dominujących w p ły­

w ów ziem iaństw a na jego sytuację materialną.

W parostronicowym zakończeniu autor lakonicznie inform uje o represjach lat 1831— 1832 i rekapituluje sw e w yw ody. Czyni to jak zw yk le z w erw ą polemiczną.

Między innym i opowiada się za tezą o zdecydowanej dominacji elem entów ośw iece­

nia w kulturze polskiej (i szkolnictw ie okręgu w ileńskiego) oraz krytycznie ocenia

„mit W ilna” stw orzony w m ickiew iczow skich „Dziadach” (s. 901). Z ty m ostatnim można się zgodzić bez zastrzeżeń, z poprzednim można w ieść przyjazne spory.

Monografia na/pisana z w ielkim polotem zawiera n iew iele tylk o drobnych po­

tknięć. N iezupełnie odpowiada rzeczyw istości określenie „gorączka reform ” (s. 21) w w ypadku „młodych przyjaciół cara” bardzo p ow oli przygotow ujących projekt na­

der umiarkowanych zmian. Podobnie informacja, iż m łody Adam Czartoryski został w ysłan y d o Petersburga w 1795 r. dla „w ykształcenia i uform ow ania się ” (s. 22).

N iesłusznie używ a autor określenia „Comité Secret” (s. 430), gdy ow a grupa najb liż­

szych w spółpracow ników m łodego cara nazyw ana była — zgodnie z jej charakterem i pozycją — K om itetem N ieoficjalnym (Com ité N on-oficiel, N iegłasnyj Komitiet);

zresztą błąd ten w ynikający z d aw niejszych opracowań spotyka s ię w historiografii n agm in nie

„Lumières et société en Europe d e 1’Est” — m imo w ielk iej ob jętości i n ieco skomplikowanej struktury — n ie jest lekturą nużącą. Spraiwia to bandzo dobry tok narracji, um iejętność splatania rozważań ogólnych z konkretnym i, a naw et anegdo­

tami. Wyróżnia się im ponującą erudycją iw sferze historycznego konkretu, bogactwa problem atyki, 'umiejętności łączenia w ątk ów , śm iałością i oryginalnością hipotez, opinii, sugestii, współgraniem potoczystego opisu z w ielkością cenn ych tabel i w y­

kresów statystycznych. W iele tu cenn ych przem yśleń n a tem at d ziejów n au k i i oś­

w iaty, genezy inteligencji, spraw y chłopskiej, k w estii w yznaniow ej i narodowej, k u l­

tury, m entalności i ideologii poszczególnych grup, a tak że kom paratystyki w skali Europy południow o-w schodniej lub Słow iańszczyzny. N a p odstaw ie szerokiej, różno­

rodnej dokum entacji oficjaln ej i najbardziej osobistej B eauvois odtw arza pięk ne idee tam tego system u ośw iaty a zarazem jego n ie zaw sze św ietlaną codzienność, uzależnio­

ną od w ład z centralnych, nacisków szlachty, intryg, am bicji i słab ości jednostek.

W sposób przyjazny a le zarazem krytyczny ukazuje w ielką rolę kulturalną okręgu naukowego w ileńskiego, w ielk ie osiągnięcia kultury polskiej, unikając zarazem apo- logetyki i hagiografii.

(15)

S w ym w ielkim , rzetelnym trudem Beauvois p ięknie uczcił 400-lecie ufundow a­

nia U niwersytetu W ileńskiego. Może w arto pom yśleć o udostępnieniu w jakiejś skróconej w ersji rezultatów rozprawy, które w sposób trw ały wzbogacają dorobek badań historycznych w zakresie kultury, a zarazem są przykładem łączenia sym patii rozumnej z rygoram i historycznego obiektywizm u.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Występują ponadto: metafory orientacyjne (rzucać czar to „w dół” – podnosić czar to „w górę”), które można za Krzeszowskim uzupełnić odpowiednio

measuring points in the v ertical. In computing the depth integrated suspended transport the shape of the concentration and velocity profiles are neglected .. Based on the results

Zasada minimalnej interwencji, przejawiająca się przede wszystkim w dominacji środków pozasądowego rozwiązywania spraw nieletnich (w ramach diversion), jak

Zaskoczony spokojnym przeprowadzaniem akcji powrotu unitów do pra- wosławia papież Grzegorz XVI (1831-1846) nie podjął w zasadzie konkret- nych działań na rzecz powstrzymania lub

Dans le cimetiere il у a deux grandes categories de tombes: celles qui sont taillées dans le rocher (et aui sont les plus anciennes) et celles qui sont en

Otóż Jezus Chrystus przedstawia się dzisiejszej młodzieży, dążącej do określenia samej siebie i buntującej się przeciwko w szelkim barierom i ogra­ niczeniom

A challenging signal processing problem is the blind joint space- time equalization of multiple digital signals transmitted over mul- tipath channels.. This problem is an abstraction