D Y R E K C Y I
reągnego i wyzszeM ginw
i u K i -
"W 2'^O łO X 3C L 37‘I
za rok szkolny
187 8 .
3J<9/
■ > y v - - I r - '.
K
, . .. Ät/fe '.' .
.TT
N akładem funduszu szkolnego.
K O Ł O MY J A .
Diukiem H. Zadembskiego i spółki.
1878.
1. Życie i dzieła Grzegorza Wigilancyusza Sarabóbzyfe p a
ety
ł a c i ń s k o-polskiego XVI. wieku opisał Marceli lor-
kawski.
2 . Część statystyczna przez c. k. dyrektora zakładu.
Życie i dzieła
Grzegorza Wigilancyusza Samborczyka
po ety ła c iń s k o - p o ls k ie g o XVI. wfieku
opisał
M arceli T u rk aw ski.
Z wielkiej liczby wydany cli w bicżącem stóleciu łiisto*
ryj literatury polskiej i ogólny cli tejże obrazów należałoby się spodziewać, że w pojawiających się systematycznie co kilka lat nowych wydaniach znajdziemy co raz świeższe szczegóły z ży
cia poetów i pisarzy minionych epok, że autor każdego podo
bnego kompedyum zużytkowawszy nieznane dotychczas źródła, poda nam w ogólności nowe swych badań wyniki, zapatrywa
nia i poglądy na całość i pojedyncze okresy piśmiennictwa n a rodowego, że opierając się na wiarygodnych materyałach i w szczególności uzupełni braki mieszczące się w pojedyńczych ustępach czyli życiorysach zasłużonych na polu ojczystej oświa
ty mężów, — a tym sposobem nada swej pracy piętno nowo
ści, świeżości i wartości. Tymczasem ze smutkiem trzeba wyr znać, iż nasze t. zw. historye literatury polskiej, mało licząc się z temi wymaganiami, nie do tego dążyły celu, gdyż zawie
rały tylko to wszystko, co w skróceniu lub obszernie poprze
dnicy wypowiedzieli; a gdy się czasem zdarzyło, że ten lub ów pisarz nieznane dotąd zamieścił szczegóły lub z własnem wystąpił zdaniem, to mógł być pewnym, iż następny history- ograf wiernie powtórzy jego poglądy. Taki sposób łatwego ko
rzystania z poprzedniczych, częstokroć jednostronnych i błę-
4
tlnych opowieści spaczył u nas właściwe pojęcie zadania, jakie sobie postawiła histórya literatury, a wynikiem właśnie tego spaczonego pojmowania rzeczy było kilkanaście dzieł, pod szumnym wydanych, tytułem, które miały rzekomo przedstawić całobraz umysłowych płodów Polaków. Poznano się ostatecznie na wartości tych przepisywaczy - autorów i wzięto się gorli
wie do opracowań pojedynczych życiorysów, zaczął się wielce chwalebny plan budowania gmachu od powolnego kładzenia podstaw i fundamentu. W tym kierunku zjawiły się w osta
tnich czasach monografie pełne znaczenia i sumiennej, kryty
cznej pracy, zdolne jedynie rozjaśnić ciemny dotąd obraz ży
cia, działalności i wartości jednostek; i gdyby ten pomyślny zwrot nie ustał, wróżyłby on ważną u nas zmianę i przyspie
szył dokonania prawdziwie cennej historyi literatury polskiej.
Tego cośmy wyżej powiedzieli, doświadczyliśmy na G r z e g o r z u " Wi g i l a n c y u s z u . Na podstawie bowiem krótkiego B a d y m i ń s k i e g o artykułu, który w rękopisie spoczywał (skąd czerpał historyograf akademii krakowskiej Sołtykowicz), dalej na podstawie dat i szczegółów z dzieł naszego poety zebranych przez Janockiego, układały się po mistrzowsku po
trzebne życiorysy Grzegorza, które jako takie dostawały się do dzieł naukowych i historyj literatury, choć je czasem w no
wszych podręcznikach zupełnie opuszczano. Kto jednak su
miennie przeczyta wszystkie rzeczone ustępy biograficzne od początku, jak z czasem powstawały i układały się, ten z pew
nością' pozna się na tych literackich elukubracyach i oceni ich znaczenie i wartość.
Zabierając się do skreślenia życia tego poety nie rościmy sobie bynajmniej pretensyi, iż ten przez nas podany życiorys będzie zupełnie dokładnym i wyczerpującym w drobnostkach, ale co tylko posiadaliśmy szczegółów, wiarygodne na sobie no- -szących piętno, było naszym obowiązkiem rzetelnie takowe zużytkować, ku czemu służył nam bogaty materyał rękopiś
mienny, oraz same dzieła poety. Prócz biografii przytoczymy przy koncy s p i s o ile możności najwierniejszy utworów poe
tyckich Grzegorza, których tytuły i treść albo fałszywie poda
wano, albo co ważniejsza, w mniemanem skróceniu poprzekrę
cano. Szczupłość atoli miejsca nie dozwala nam wdawać się w
filologiczne badania, któremi się już w bliskiej przyszłości za
jąć obiecuje kompetentniejszy pod tym względem filolog i spe- cyalista. ])
Głownem źródłem do życia Grzegorza Wigilancyuiza są jego d z i e ł a drukiem ogłoszone. Szczegóły bowiem pojedyn
cze mieszczą się rozrzucone w licznych jego poematach, a pier
wszorzędną w tym kierunku wagę posiada e l e g i a a u t o r a do B a r g e l a , dziekana kaliskiego, przyjaciela i ziomka. 2) Po raz w tóry opisał Grzegorz własny swój żywot w elegii którą poświęcił i posłał przyjacielowi swemu i znanemu peda
gogowi Szymonowi Maryckiemu,3) lecz ta pomimo skrzętnych poszukiwań Radymińskiego i Sołtykowicza bez śladu zaginęła- Byłaby to ciekawa i przyjemna rzecz, mówi o niej Sołtyko- wicz,4) moźnaby się tam pewnie napatrzyć jak śliczną ozdobą mądrości jest chreścijańska skromność. — Wpółwieku z górą po śmierci Grzegorza zajął się opisaniem jego życia his'toryo- graf akademii krakowskiej M a r c i n R a d y m i ń s k i , do cze
go bodźcem był nietylko fakt, że z tytułu swego był obowią
zanym spisywać biografie profesorów akademii, lecz i ta oko
liczność niepomiernie na to wpłynęła, iż jako Samborzami), na
stępca w urzędzie i wielbiciel cnót przejął się poetyckiemi Grzegorza pieniami, pełnemi rzewnych westchnień do miasta
1.) "Wincenty Stroka, profesor tutejszego gim nazyum , znany z niektórych prac na tem polu, zamierza w łaśnie ogłosić drukiem badania swe nad Grzegorzem.
2.) Kosi ona ty tu ł: „ B e v e r e n d o D o m i n o A n d r e a s B a r g e l o Ke o - s a m b o r i t a n o , E c c l e s i a e C a l i s s i e n s i s D e c a n o etc. V i g i l a n - t i u s G r e g o r i u s S a m b o r i t a n u s .S. P. D. N apisał ją jjoeta w K ra kowie, w m uiejszem koUegium, 29. lipca 15 G 5 . r. i um ieścił jako II I. elegią w zbiorze zatytułow anym : „ E c l o g a , A l e x i s , P o l l u x e t C a s t o r “. (W bibl. Zakł. nar. im. Ossolińskich we Lwowie Kr. 14906.
str. 38-54)
3.) Jako profesor Akad. K rak. w ykładał lite ra tu rę i retorykę i zażywał sław-y powagi naukowój. B y ł nauczycielem W alentego, H e rb u rta i So- likowskiego. A utor pięciu dzieł wydanych, od r. 1546-1551. wsławił się jednem p. t. „De Scliolis sen A cadem iis“.
4.) I. Sołtykow icz: O stanie akadem ii krakow skiej i o publicznych a m ia
nowicie uczonych pracach akademików. W Krakow ie 1810. w D ru
k arn i Gröblowskiej str. 359.
rodzinnego. Pozbierał tedy Radymiński starannie wiele z tego, co o Wigilancytiszu bądźto zasłyszał z ust naocznych świad
ków, którzy osobiście go pamiętali lub z opowiadań współcze
śnie żyjących osób znali, bądźt® w rękopisach uniwersyteckich i w niektórych pismach poety znalazł, i na podstawie tych dwóch materyałów ułożył w swych niedrukowanych dotąd zbio
rach wcale udatny Grzegorza życiorys1) któremu jeśli w zu
pełności dla panegiryzmu zawierzyć niepodobna, przecież przy
znać należy przymioty dobre, jakie na sobie nosi, t. j. orygi
nalność, prawdomówność i zapał.
Inną zupełnie drogę obrał znany nasz bibliograf Jan Da
niel J a n o c k i . Ten mając pod ręką wszystkie prawie dzieła Wigilancyusza w biblotece Załuskich, której był bibliotekarzem, wziął się do ich powierzchownego przeczytania, przyczem od
krył wiele do życiorysu potrzebnych d a t. "Wynikiem tych stu- dyów Janockiego były dwa prawie równobrzmiące w obcych językach napisane artykuły, 2) które pod każdym względem odpowiadały wymogom zeszłego wieku, a nawet i dzisiaj, po
nieważ na prawdziwej opierają się podstawie i zawierają poraź pierwszy zestawiony szereg dzieł Grzegorza, zasługują na ba
czną uwagę pracowników na tern polu.
Na podstawie tych dwóch źródeł t. j. pism Radymińskie- go w rękopisach się znajdujących (które po dwustu latach z ukrycia bibliotecznego wyciągnięto), i prac Janockiego mógł I. S o ł t y k o w i c z podczas wizytacyi akademii krakowskiej stworzyć obszerniejszy życiorys Gi’zegorza,3) w którym pomie-
X.) A rty k u ł p. t. „ M. G - r e g o r i t i s V i g i l a n t i u s S a m b o r . S. T. P.
C. S. F ł o r i a n i „m ieści się w rękop. bibl. Jagiellońskiej Nr. 225. p.
102-105. zatytułow anym : „ P a s t i S t u d i i G e n e r a l i s A c a d e m i a e C r a « o v i e n s i s etc. etc. A nno 1658. Przydano tu testam en t Grzegorza i dwa na śm ierć jego napisane wiersze łacińskie. (P atrz Sołtykowicz str. 490 - 1 , M uczkow ski: E ękopism a M arcina Kadymińskiego.) 2.) Janocki Jo h an D a n ie l: N achricht von denen in der H ochgräflich-
Z ałuskischen B ibliotek sich befindenden ra re n polnischen Büchern.
Zw eiter Theil. B reslau 1749. p. 55 etc.— J a n o c i a n a sive clarorum atqve illu striu m Polonise A utorum Msecenatumrpie memoriae Miscellaa
"Volumen I. Varsavim e t Lipsi®. A. K. S. 1776. p. 93- 99.
3.) J. Sołtykowicza dzieło (patrz w y ż e j! śtr. 1344-364.)
ścil wszystko, czego w dostatecznej ilości dostarczyły mu matery- ały dziejowe. Opierając się na poprzednikach nie poszedł je dnak ślepo za ich przewodem, lecz starał się bystrym wzro
kiem odróżnić prawdę od fałszu, pewne i możebne od wątpli
wego i niemożebnego, na czem też głównie polega jego zasłu
ga i wartość zaokrąglonego życiorysu. A jakkolwiek obraz ży
cia Grzegorza przez tegoż autora przedstawiony zadowolnić mógł ówczesne Avymagania nauki, a zamiłowaniem przejęty i dziwnym pietyzmem dla „poety sarmackiego“ owiany pisarz (Sołtykowicz) niejeden ciemny punkt życia, działalności i zna
czenia Grzegorza rozświecił, przecież nie ochronił się tenże od pominięcia wielu cennych i ważnych zapisków Radymińskiego i Janockiego, obdarzając nas raczej szkicem jak wzorową i do
kładną całością. Dlatego okazuje się potrzeba nowego opisania żywota naszego poety, zwłaszcza źe już sam postęp umiejętno
ści żąda usunięcia mnóstwa błędnych zdań, które się u nastę- nych kompilatorów w niezliczonej przechowały ilości. Mamy tu na myśli odnośne artykuły Bentkowskiego.1) «Tuszyńskiego,2) Wiszniewskiego,3) Swięckiego,4) Sobieszczańskiego,5) Bartosze
wicza,®) Lavollegö,7) Estreichera,8) i innych pisarzy, których
1.) F elix B entkoivski: H istorya L ite ra tu ry Polskiej Tvystamona vr spisie drukiem ogłoszonych T. I. W W arszaw ie i W ilnie. 1814. str. G15-S17.
W ylicza, ja k sam przyznaje, dzieła Grzegorza w edług spisu Janockie
go i Sołtykowicza, podając na czele kilka w ierszy życiorysu bez w ar
tości.
2.) X. M. H ierom in J u s z y ń s k i: D ykcyonarz poetów polskich. II. tom w K rakowie, 1820. str. 157 -161.
3.) M ichał W iszniew ski: H isto ry a L ite ra tu ry Polskiej. Tom VI. w K ra kowie 1844. str. 261-268, krótki, dość u d atn y życiorys, z w łasnem i u- w agam i i dodatkam i; tu znajduje się część elegii do Bargela.
4.) T. S w ięckiego: H istoryczne P am iątk i znam ienitych rodzin i osób da
wnej P olski w ydał J. Bartoszewicz. Tom IV. 1859. str. 49-50.
5.) F. M. Sobieszczańskiego arty k u ł w Encyklopedyi W arszaw skiej O rgel
branda, w ierny W ypis z W iszniew skiego.
6.) Ju lia n Bartoszewicz: H isto ry a lite ra tu ry polskiej potocznym sposobem opowiedziana. W arszaw a 1861. str. 301. Podobny k ró tk i arty k u ł Neh- ringa.
7.) L a Poesie on Pologne par Kene Lavollee. P aris. 1873. p. 21.
8.) K. E streicher: Bibliografia polska XV. i X V I. stólecia. Kraków. 1875. st.148.
8
opowiadania wypisane w skróceniu z dzieła Sołtykowicza nie są wolne od wątpliwych i błędnych rysów. Biorąc na siebie ten miły trud, którego zadaniem będzie skreślenie życia Grze
gorza i wyliczenie jego piśmiennych utworów, usiłować będzie
my objąć całość przedmiotu, uwzględniając przytem ogólne tło czasu i okoliczności towarzyszące przewrotom społecznym w XVI. wieku, oczyścić wreszcie w ogniu krytyki wątpliwe, usu
nąć błędne mniemania poprzedników, słowem: podać o ile mo
żności rzetelny i w i a r o g o d n y życiorys Grzegorza.
„Mają to do siebie niektóre krainy i niektóre miejsca ziemi, iż w nich obficiej nierównie niż gdzieindziej pojawiają się dowcipy, cechą wyższej doskonałości nad innych oznaczo
ne. Za taki właśnie kraj uważano u nas dawniej Ruś Czerwo
ną a w szczególności miasta Lwów i Samborz (Sambor), z któ
rych to mianowicie drugie niemniej żyznością w rozliczne, wy
borne i szacowne płody ziemi, jak i w ludzi w zawodzie do mądrości i umiejętności najszczęśliwszych słusznie szczycić się ma prawo. Marcin Radymiński pisząc) o Grzegorzu Wigilancy- uszu, pięćdziesiąt Samborzanów, którzy wszyscy różnymi cza
sy łatwością i mocą dowcipu i pełnością nauki w Krakowie i w akademii krakowskiej celowali, jednym tchem naraehował, wielu nawet nie wymieniwszy, ani samego siebie, pierwszeń
stwo jednak między wszystkimi ziomkami swymi G r z e g o r z o w i przysądza“ Temi słowy poczyna życiorys Wigilancy- usza dziejopis Sołtykowicz'-) i dodaje: „Jakoż w istocie prace, które tenże po sobie zostawił, usprawiedliwiają aż nadto zda
nie Radymińskiego, zgodne ze zdaniem wszystkich o nim pi
szących.“
Imię jego było Grzegorz ; przezwisko brzmiało po łacinie
„Yigilantius,“ tak się też zawsze pisał, ale jak ta nazwa po polsku opiewała, czy W i g i l a n c k i przez dodanie do polskie-
A by nie zabierać ćlnżo m iejsca będziem y nadal przytaczali nazwisko autora i w skróceniu ty tu ł dzieła cytowanego.
1.) Rękopis biblij. Jagiell. Kr. 225. k a rta 102. B. P a trz wyżej ! 2.) O stanie akadem ii i t. d. str. 344.
go wyrazu końcówki łacińskiej,1) ozy C z u j n i ck i 2) przez tłumaczenie słowa wedle zwyczaju powszechnie przyjętego,3) nie można tem bardziej dziś tego stanowczo orzec, że księgi miejskie (radzieckie, ławnicze, protokóły i landa) w Samborze nie sięgają XVI. wieku; spaliły się one a te, które się za
chowały, pochodzą z późniejszych czasów i ani w tych aktach, ani w licznych nam znanych dokumentach dziejów Sambora dotyczących najmniejszej nie spotkaliśmy wzmianki, ani podob
nego choćby nazwiska.4) Będziemy go więc dla pewności na
zywali AV i g i 1 a n c y u s z e m. Przybierał i używał nadto przy podpisach i tytułach dzieł ówczesnym zwyczajem zawsze sło
wa : „ S a m b o r i t a n u s,“ a już rzadziej „ ł i u t h e n u su lub
„ B u s s u s , “ — pierwsze od rodzinnego miasta Sambora, dru
gie od kraju czyli województwa, w którem to miasto leżało, t. j. od Busi Czerwonej.5)
Urodził się więc w S a m b o r z e (stąd nazywać go bę
dziemy Samborczykiem czyli Samborzaninem) o k o ł o lub t e ż w roku 1523.G) Przywiązanie jego do tego grodu, w którym ujrzał światło dzienne, nie znało granic, ubóstwiał tę mieścinę, żył jej życiem, nie obojętny na historyą Sambora sławił pra
wych obywateli i pobożnjmh jego mieszkańców, opisywał ka
żdy swój tu pobyt czułymi wierszami, poświęcił piękną elegią magistratowi, rajcom i ziomkom, cieszył się jego widokiem,
X.) Tak ja k n. p. K rzycki. Jan ick i i in n i czynili.
2.) T aki pow ziął dom ysł Fr. S i a r c z y ń s k i w rozpraw ie: „ O p i s a n i e m i a s t a S a m b o r a . Czasopism naukow y księg-ozb. nar. im. Ossoliń
skich. It. 1829. zeszyt II. str. 5G.
3.) T ak powszechnie zm ieniano nazw iska u nas i za gran icą n. p. H er- bcst, J a n L eopolita, Ciołek i t. d.
4.) Pochodząc z tego m iasta zajęliśm y się dziejami Sambora, uporządko
w aliśm y w tym celu A rchiw a i zbiory miejscowe i okoliczne, dlatego sum iennie możemy wypowiedzieć to zdanie.
5.) N ie potrzebujem y dodawać, że żowiąc się tak, nie pojmował , tego w se- paratycznern, dzisiejszem znaczeniu, gdyż za czasów Bzoczypospolitej każdy m ieszkaniec jakiegokolw iek pochodzenia mowy i religii na B u
si zwał się Businom , .a b y ł najlepszym Polakiem , ja k n. p, Orzecho
wski, Szymonowi.cz, i t. d.
0.) U m ierając w r. 1573. m iał mieć 50 lat, m usiał się więc W ty m liib o- koło tego roku urodzić.
10
radował wzrostom i opiewał uroczyście każdą ważną zmianę w kierownictwie naczelneni miasta. Aż do zgonu przecliowTał w szlachetnej swej piersi pamięć ojczystego ogniska i w testa
mencie hojne dlań poczynił legaty.
Rodziców jego znamy tylko z imienia, ojciec nazywał się G r z e g o r z , a matka A n n a ; 1) religii byli widocznie rzymsko
katolickiej, a narodowości polskiej, na co z życia jego liczne mamy dowody. Należeli też oboje do stanu mieszczańskiego, a rodzic jego był prawdopodobnie rzemieślnikiem, i to biednym.2) I ku swym rodzicom pałał najgorętszą miłością, płakał zdała za nimi, każda o nich wieść rozrzewniała jego wrażliwą du
szę, a pogłoska choć fałszywa o zgonie ojca bolesne na nim sprawiła wrażenie; tęsknił nieustannie do rodziny, radując się jej widokiem, osobliwie do matki czuł dziecinny pociąg, które
go nic zmrozić i osłabić nie potrafiło; rzewnego nastroju utwo
rami kreślił i sławił ich cnoty i aż do ostatniego tchu czułym był ich synem, przechowując nieskażony i czysty ich obraz w rozżalonem rodziców stratą sercu. — Nie był on jedynakiem owszem z zapisków testamentu 3) dowiadujemy o dwóch bra
ciach : Pawle i Jerzym, i o dwóch siostrach: Agnieszce i J a dwidze, którzy wszyscy mieszkali nieustannie w Samborze. Sły
szymy tamże nadto o Grzegorza rodzinie t. j. o dzieciach je go braci i sióstr, jako to : o Małgorzacie, córce Jerzego, i o córkach Agnieszki bliżej nieznanych z imienia. Jak dla rodzi
ców, tak i dla całej rodziny zachował miłe wspomnienie, cze
go oznakę okazuje nam przechowana wola ostatnia Grzegorza, którą przekazał ubogim swym krewnym bogate naówczas upo
minki i uposażenia.
Jakie było jego domowe wychowanie, jak spędził dziecin
ny swój wiek, pozostanie na zawsze tajemnicą, lecz gdy zwa
żymy, iż żył w otoczeniu ludzi bogobojnych i religijnych, wśród murów tyle skromnych świątyń zawierających, chowany przez
1.) W elegii do B argeld w yraźnie stoi na m arginesie: G r e g o r i u s e t A n n a , Y. G r e g o r i i S a m b . p a r e n t e s .
2.) Z dziejów Sam bora wiemy, że mieszczaństwo tam tejsze składało się ze średniój w arstw y i trudniło się rękodziełami, stąd dedukujem y nasz wniosek. O ubóstwie rodziców często słyszym y w jego dziełach.
3.) P a trz tu niżej dosłowny te x t testam entu!
11 matkę, osobę dziwnej pobożności i rzadkich cnót, pojmiemy z tego łatwo, że umysł dziecka doznawał zawsze wra.źeń w du
chu religijnym, które go późnie) skłoniły do obioru zawodu kapłańskiego, co wtedy tylko mogło mieć miejsce, skoro w mło- dziuchnem niemowlęciu zaszczepione zostały te przymioty, ja kie go później w takiej pełni zdobiły.
Niepewnem też jest, czy pobierał pierwsze nauki elemen
tarne w szkole parafialnej miejskiej w Samborze, która już od dawna istniała, a której nauczycielami byli miejscowi księża lub bakałarze z akademii krakowskiej wysełani. To przede- wszystkiem wpada w oko i naprowadza nas na tę myśl, mimo że na to nie posiadamy żadnej wzmianki, ani pewnego donie
sienia, iż młodziutkiego chłopca („puerum“) nie mogli rodzice wysełać do dalekiej Leczymy (gdzie później przebywał) celem pobierania początkowych nauk, bo ani siły dziecka ani mają
tek rodziców nie pozwalał na to, a pamięć Samborskiej szkoły zachował aż do łoża śnnertelnego^uposażając tęże szczodrze w testamencie.
Prawdopodobnie dopiero wtedy, gdy umysł jego młodziu- chny pojął najelementamięjsze podstawy nauk w Samborze, a rodzice i nauczyciele przekonali się o chęci do nauk i o zdol- ściach jego przyrodzonych, wysłano Grzegorza do miejskiój szkoły w Łęczycy1), gdzie się kształcił w sztukach pięknych i naukach wyzwolonych.-) Ta szkoła łęczycka zażywała już dla swej starożytności, już dla wzorowego prowadzenia w tym cza
sie, wielkiego wzięcia w narodzie, cisnęła się do niej młodzież nawet z Rusi czerwonej, a jako kolonia akademicka otrzymy
wała profesorów i bakałarzy z Krakowa celem udzielania niż
szych nauk.3) A że na mocy dekretów kapitulnych z tego wie-
1.) Elegia, swą do Bargeld, gdzie opisuje swe życie, zaczyna od słó w : „Me praerum quondam L en citia te rra re c e p it“. N a m arginesie sto i: L e n - c z y c a .
2.) Ja n ó c k i: N achricht p. 54. opierając się na elegii tw ierdzi, że w Ł ęczy
cy rozpoczął „die A nfangslehren,,.
3.) Jó zef Łukaszew icz: H iśto ry a szkół w K oronie i W . X. L itew skiem aż do roku 1791. Poznań, 1849. Tom II I. str. 408-9. Szkoła istn iała tu od r. 1-106.
12
ku obowiązany był prałat - scholastyk archikołlegiaty w Łęczy
cy do utrzymywania i żywienia libogich uczniów, nie dziw
■więc, że Grzegorza tu spotykamy, gdyż mógł bezpłatnie pobie
rać naukę i mieszkać w tym zakładzie.
Dalszą nad chłopcem opiekę rozwinęli dwaj bracia Wy- pcelscy, szlacheckiego rodu mężowie *) I tak jeden z nich Piotr Wyscelski, kanonik katedry kujawskiej, wezwał Grzegorza do K ł o d a w y , 2) aby w tamtejszej szkole publicznej, którą utrzymy
wali księża Kanonicy regularni, czyli Augustyni3)a jej nauczy
cielem był wspomniany Piotr, ]ego kosztem i pod przewodem tego dla młodzieży łaknącej wiedzy oddanego księdza osobliwie w teologii się ćwiczył.4) Jak i stosunek, czy pokrewieństwo., czy znajomości lub protekcyi wiązał Grzegorza z Wyscelskimi, którym bardzo -wiele zawdzięczał, nic o tern nie wspomina; 5) zawsze jednak miłe przechował wspomnienie tej „słodkiej wy
chowa nicy,'4 tej szkoły w „małej4 Kłodawie, gdzie poznał i po
lubią! dwóch 0 0 . Augustynów, Franciszka Orłowskiego i Jana Kutnego proboszczów tamtejszych po sobie następujących,
1.) K» ich cześć ułożył późnićj Grzegorz epigram z pochw ałą herbu W y - s.eel:s}beh, którzy na tarczy posili różę z trzepią leriiieszuirii. P a trz m : o- flzy Jz ie ia ra i: „ISploga A lexis etc. p. p7-10J.
2.) W ym żnio o i&in powiada w elegii do B argolai „ad so iussorat, , . . , (me) , . . venire . , . “ (P atrz wyżej !)
il.) T.ukaszewicz tamże, Tom IV. str. 280, nie wiele nam donosi o tej szko
le 5 nie wiadomo tez n a pewne, kto tf, szkolę założył. Tenże przypusz
cza, ga b y ła ona kolonią akadem icką i dziełem Sędziwoja Czeehehi, m agistya teologii i przełożonego księży kanoników reguł, w Kłodaw ie około p. 1105, którego D ługosz wychwala z głębokiej nauki.
4.) J a n o e k i; K aohrlcht p. ód.
5.) W elegii rzeczonćj mówi. że go wezwał P io tr W yscelski „iure , o p a t r i a i n e a “, coby nas naprow adziło na przypuszczenie o juktćmś opiokunstwie i o przybyciu do Kłodawy ze Satubora, tój ojczyzny, jak ją zawsze nazywał, Ale ja k o pierwsżem nic nie wiemy bliższego, ta k i drugie zda się nam w ątpliw em z powodu obszernego znaczenia „pa- t r i a * w owych czasach, zwłaszcza, że uczęszczał w Łęczycy do szkół, a więc stąd m ógł być wezwanym do Kłodawy. M ógł w praw dzie po
wrócić do Sambcya, lecz później praw ie po T llccfo przepędzonein eią.
gienr u a naukach.
13 Tu nabrawszy wiole, zapału do 'stanu kapłańskiego udał się za pośrednictwem kanonika władysławskiego Macieja "Wy- ścielskiego, (brata Piotra), głośnego podówczas łeka.rza-fizyka, do " Wł a d y s ł a w k a , aby w tamtejszej kapitule dokończyć na
uk teologicznych, A był już po tenczas delikatnym, dorastają
cym młodzieńcem, jakim się mianuje, a więc miał 16—18 l a t ; otóż mogło to się stać około roku 1542.'J — Następnie powo
łany został na pomocnika do szkoły czerneuskiej na Mazo
wszu,2) gdzie kanonik Serafin, proboszcz miejscowy przy swym w stole go mile przyjmował i w swym domu gościł, gdzie go po
lubili właściciele tej miejscowości: starosta czerneński F»lix Parys, kasztelan i starosta Floryan Parys z żoną Anną i Adam Parys, tudzież Stanisław Wilcki, Franciszek Karczewski i Mi
kołaj Siennicki, gospodarze i sąsiedzi okoliczni,którym a przede- wszystkiem Parysom zawdzięczał,3) że wsparty pieniężną po
mocą i ich wysłany powozem odwiedził po siedmiu latach,4) spędzonych na studyaeh po za obrębem miasta ojczystego, swych rodziców. Bytność jego w Samborze po raz ] ierwszy od Opuszczenia go chłopcem stanowi ważną w jego życiu chwilę, bo po długiem niewidzeniu ujrzał i uradował się sędziwą matką, starym ojcem, którego śmierć zwiedziony fałszywą wieścią zda
ła rzewmemi łzami opłakał, a teraz ujrzał go zdrowym,5) bo
1.) Tamże w elegii niżdj, — i W iszniew ski: H L P . VI. T. sfcr. 264-5. Zwie się tam „p auper“, może ubóstwo skłoniło go do obioru tego zawodu.
Ifiu mówi tam o uczęszczaniu do szkoły, a z tego, że następnie p ełn ił ol owiązki nauczycielskie, widocznem jest, że przedtem wyświęcić się musiał', bo jako ksiądz m ógł tylko być nauczycielem .
2.) Sam oistnym nanczyeiolem nie mógł jeszcze być, nie posiadając p otrze
f
bnej do togo kw alifikacji, choć pow iada niżej w elegii z n a n e j: „ . . . t r & d i t a (mihi) e r a t c u r a s e l i o l a e (Cernensis).“
3.) W spom ina o każdym z osobna czule i w ym ienia dobrodziejstwa od nick otrzym ane, tudzież p rzy m io ty i ick zalety. Niżej w elegii.
4.) Tam że mówi : „ H i n c p r i m u m s e p t e m t r a n s a o t i s j u g i t e r a n - n i s , I n p a t r i a m r e d i i . . . “
5.) W powyższćj elegii m ów i: „ . . A tque meo salvnm re stitu e re P a tri.
Q u e m d e p l o r a r a m f a l s o r u m o r e s e p u l t u m , I n c o l u m e m v i
d i (g ratia mira) P a t r e m . L o n g a e v a m M a t r e m , g r a n d a e v u m c e r n e r e P a t r e m , M a g n a f u e r e m i k i g a u d i a ; m a g n a m e i s . “
14
cieszył się widokiem miasta rodzinnego, które w tym czasie za rządów Bony, właścicielki całej Samborszczyzny, coraz bar
dziej się podnosiło. Będąc podówczas już księdzem1) obcuje tu z duchownymi, jak z proboszczem kościoła parafialnego (pod wezwaniem św. Jana) Jerzym Szymonowieńskim. Z podeszłego wieku klerykiem Wojciechem rodem z Krosna, przyjmywany przytem szczodrze i serdecznie obiadami i ucztami przez swych kolegów. Lecz i ziomkowie jego, obywatele Samborscy, nie by
li obojętni dla dziecka miasta, wyświęconego sługi bożego; na wyścigi starali się uprzyjemnić mu pobyt, sprawiając uczty w celu jego uczczenia, za co się im wywdzięczył wyliczeniem nazwisk i przymiotów Samborzanów, obiecując kiedyś obszer
nie o nich pomówić, z czego też później zaszczytnie się wy
wiązał.2)
Wybierającemu się do Sambora Grzegorzowi przewodni- czyła jeszcze inna skryta myśl, której jakkolwiek wyraźnie nie wypowiada, to nie trudno się jej z dalszego postępowania i na
stępnych kroków życia jego domyśleć. Chodziło mu widocznie o to, aby zebrawszy jakiś fundusz, uzupełnić mógł studya swe na akademii krakowskiej i tam złożyć niezbędne do sprawo
wania publicznych urzędów w nauczycielstwie examina, bo dotychczasowe uczenie w Czernej mogło być tylko tymczaso
we, prowizoryczne i zastępcze; to też dopiął zamierzonego ce
lu ; otrzymawszy bowiem zasiłek pieniężny od rodziców, wspar-
1.) Jakkolw iek tego ani w tiij elegii, ani nigdzie w yraźnie nie pow iedział kiedy b y ł na księdza wyświęconym, naprowadza nas na tę m yśl to, ża pisze o sobie jak o przyodzianym „veste n ite n te “ (frazes XV I. wieku m ający oznaczać suknię kapłańską) że obcuje i przebyw a po większej czgści z duchownymi, że sprawował ju ż urząd nauczycielski i że w re
szcie mieszczaństwo z ta k ą uniżonością i ty lu hołdam i tylko wobec pośw ięconej w ystępuje głowy.
2.) W spom ina tam że o M acieju K leszyńskim, Tomaszu W aw rzyńcu Tom- kowskim, Jakóbie llzecznickim , o rów ieśniku swoim i bogatym Jan ie Zelarze, A damie Sarnie, P io trze synu K a fa ła ; a z w ielką czcią i wy
laniem praw i o Janio Płockim , K ry sty n ie Drozdowskim, dwóch probo
szczach, o dwóch braciach Łanczyńskich, wreszcie o hojnym Jan ie Czysżkowskim, którem u zawdzięcza -wsparcie pieniężne.- T u mówi p^zy opisie obyw ateli: „ ■ ■ ■ Q u o s a l i o p o t i n s m e m o r a b o t e m p o r e c u n c t o s . . co w r. 1561. w osobnym uczynił wierszu, umieszczo
nym na czele dzieła p. t. „ T h e o r e s i s III.
15 ty niemniej przez ziomków, osobliwie przez Jana Cyskowiusza, bogatego obywatela Samborskiego, pospieszył licząc blisko dwa
dzieścia lat, a więc około roku 1543. do Krakowa.1) na akade
mią Jagiellońską, aby z tej krynicy, pełnej umiejętności i wyż
szych nauk, zaczerpnąć dla się nowy zasób wiedzy i uzyskać potrzebne do dalszego zawodu stopnie akademickie. Krótko o tern wyraża się w swej elegii,2) mówiąc:
„ . . . Ad C r a c i tandem redeunti moenia dextro Sumpta milii tato L a u r ę a p r i m a fiut.“
AV tem wypowiedzeniu nie słyszymy nic, coby nam do
myśleć się kazało, że zapisał się na wszechnicę krakowską i u- częszczał na wykłady sławnych w tym czasie profesorów, jak
kolwiek niektórzy biografowie Grzegorza wyraźnie o tem pi
szą.3) Faktem jest jednak, że w metryce uniwersytetu kra
kowskiego, gdzie każdy wstępujący do tej najwyższej w Pol
sce szkoły słuchacz nieodzownie musiał być wciągniętym czy
li immatrykulowanym, osoba Grzegorza Wigilancyusza nie jest wymienioną, że więc nie jest jako publiczny słuchacz zapisa
nym.1) Z drugićj strony prawie niemożebnem się nam wydaje, aby Grzegorz uzbrojony w szczupły zapas wiedzy, jakiej nabył w szkołach prowincyalnych, nie zamierzał jej uzupełnić zdoby
czami zaezerpniętemi u światowych powag; jąk prawie nie do uwierzenia byłoby przypuszczenie, że w obec wielkich wyma
gań był Grzegorz od razu wstanie .złożyć exaraina celem uzy-
1.) T rudno oznaczyć dolcladnio tój daty życiu Grzegorza, ale w p rzy b li
żeniu przynajm niej da się powiedzieć, że je śli opuszczając po raz pierw szy Sam bor m iał 12 lat, to po siedmiu latach nauki z powrotom li
czył 19 lat, a więc około r. 1543. przyjechał do stolicy Polski.
2) Tamże, niżej !
3) Jan o c k i: N achricht p. 54. i Janociana p. 93. W iszniew ski H L P . YI. p.
2G0. a z nim Sobieszczański w Encyklopedyii. Ci dwaj ostatni w iedzą naw et o wyćwiczeniu się G rzegorza n a akad. krak. w językach h eb raj
skim i greckim.
4.) W czasie pobytu naszego w Krakowie przeglądnęliśm y dokładnie rę- kopism a dobrze zachowane, któro noszą ty tu ł „ksiąg m e try k “; a osobli
wie rękopis bibl. Jagiellońskiej p. N r. 260. p. t. „ M e t r i c a s t u d i o - s o r u i n t e r t i a p a r s “ zaw ierający zapiski z pierwszej połow y XVI.
wieku, ale naw et podobieństw a im ienia, nazw iska i pochodzenia nie spotkaliśm y.
16
skania stopnia ba.kałarza, nie wdrożywszy si^ należycie w me
todę, teoryą i praktykę.1) Może być, że • Wigilancyusz nie roz
porządzając znacznymi funduszami, a tern samem nie będąc w możności słuchania kilku kursów akademickich, nie zapisał się jako publiczny uczeń, lecz słuchał prelekcyj jako nadzwyczaj
ny i prywatny słuchacz, a jako taki nie potrzebował odbyć im- matrykulacyi. Do składania examino w promowujących na ba
kałarza niebyło koniecznie potrzebnem słuchanie kilkuletnie wy-
■ kładów uniwersyteckich, to też mógł w prawdzie Grzegorz na podstawie odbytych nauk w Łęczycy, Kłodawie i Władysławku, dalej praktyki w Czernej i przygotowania się na frekwentacyi wykładów akademickich, ukończywszy wreszcie swe naukowe ćwiczenia, mógł, mówimy po złożeniu publicznie prób swej zdol
ności otrzymać stopień bakałarza. Co się tyczy czasu, kiedy osiągnął tę pierwszą godność akademicką to chyba w przy
puszczeniu podać możemy mniej więcej rok 1 5 4 6., ponieważ właśnie braknie księgi promocyjnej doktorów, magistrów i ba
kałarzy, którzy od r. 1542-1560. w akademii krakowskiej stop
nie uczone uzyskali.2)
Rozległe i rozliczne było znaczenie b a k k a l a u r e a t u w ciągu dziejów, dopiero od czasu papieża Grzegorza IX. który ten tytuł w X III. wieku zaprowadził w wydziale teologicznym uniwersytetu paryskiego, służył na oznaczenie kandydata ma- jącego prawo do wykładu na akademii nauk, choć nie liczył się jeszcze do właściwych profesorów.3) Skoro ten bakkalaureat po innych zaprowadzono fakultetach jako najniższą godność akademicką, był Wigilancyusz tern samem uznanym za zdatnego
1.) I. Muczkowski: S ta tu ta eto. (Patrz tu niżej!) p. L X IV -L X V . wylicza w szystkie przedm ioty potrzebne przy składaniu exam inu n a bakałarza, co możemy żmiało nazw ać wygórowanem i żądaniam i.
2.) J o z e p l i u s M u c z k o w s k i : S t a t u t a nec non L i b o r P r o m o - t i o n u m Philosophorm n O rdinis in U niversitate Studiorum Jagiolloni- ca ab anno ld02. ad annum 18-19. Cracovise. 1819. p. 199-200.
3.) P. H. L e w e s t a m w Encyklopedyi O rgelbranda — a rty k u ł p. t. „ B a e - c a l a u r e u s . “ pochodził tun w yraz od „bacca la u re a “ (stąd W igilancy- usza poetyczne wyrażenie „ p r i m a L a u r e a “), oznaczał, gierm ka w średniowiecznej łacinie, później kanonika drugiego rzędu, wreszcie pro- m ocyą nauczycielską.
17
do uczenia pierwszych początków w wydziale nauk i umiejęt
ności, w którym się promowował. I tak mógł on jako bakałarz nauk wyzwolonych i filozofii uczyć w szkołach prywatnemi lub trywialnemi zwanych: gramatyki, dyalektyki i retoryki.1) A m iuuyżo osoby tego stopnia brano pospolicie do uczenia w szkołach fam y cli, przecież nadawała widocznie ta godność Sam- borczykowi daleko większe prerogatywy, skoro na podstawie tego dyplomu udzielał—jak się w krotce przekonamy •— przed
miotów w liceum przemyskiem i w gimnazyum Iwowskiem.
Teraz otwierało się przed młodym pedagogiem obszerne i wdzięczne działalności pole w zawodzie, w którym doczekać się mógł uznania ogółu, zaszczytów i dostojeństw w ojczyźnie i wdzięcznej pamięci w szkolnictwie narodowem u potomności.
Pierwszem miejscem pracy na s a m o i s t n e m stanowisku było l i c e u m w P r z e m y ś l u , którego to zakładu kierownictwo jako kolonii akademickiej") poruczono Wigiłancyuszowi liczą
cemu się podówczas jeszcze do młodzieńców.3) Uzyskał tę po
sadę za namową i wstawieniem się, lecz n i e na wezwanie Walentego Herburta, ówczesnego kanonika krakowskiego,4) i z chlubą pełnił przez trzy lata (od r. 1547-1550.)5) włożone nań obowiązki rektora, poczem zastąpił go przyjaciel Sabestyan Fulsztyński, głośny muzyk - poeta, któremu też przypadł w u- dziele zaszczyt ostatecznej w duchu humanistycznym i klasy
1.) Sołbykowicz: O stania akad. krak. i t. d. sfer. 589. przypisek.
2.) Sołbykowicz tam że str. 3-45.
3.) W elegii do B argela mówi o tern: „ . .. K ussica tu m cem ens i u v e - n e m P r a o m i s l i a factum , P r i s c a r e g e n d a r n i k i s p o n t e L y - c a a d e d i t . etc.
4.) Ełe/lnie pojął w elegii zaw arto słowa poety naszego Janocki (N ach
ric h t p. 5-1-. i Janociana p. 93.) jakoby biskup H e rb u rt go pow ołał do Przem yśla, bo tenże b y ł kanonikiem krak. w ty m czasie, a dopiero w r. 1560. n a tę godność postąpił. M ógł Grzegorza namówić, ale nie za
wezwać, do czego tylko Z aduski m iał prawo. P a trz Ł ę t o w s k i : K a ta log biskupów, prałatów i kanoników krakow skich. 1852. T. II I. s. 63-65.
5.) Sam powiada we w ierszu w r. 1565. n a uczczenie P rzem y ślan ułożonym żo: „ . . . G y m n a s i i r e x i p r a e c e p t o r h a b e n a s , A n n o r u m a p a t i o m e r e t i n e n + e t r i u m (patrz tu niżej!). W iadom o nam, że już w r. 1550. b y ł nauczycielom we Lwowie, a więc n a la ta 1547 - 1550.
przypada jego tu pobyt.
3
18
cznym reorganizacji tej szkoły.1) Lubiany przez biskupa prze
myskiego Zaduskiego i przez obywatelstwo miejskie długo pa
miętał o przebytych tu chwilach, sławiąc pieniami i miasto i jego mieszkańców.2)
Nieprzeparta żądza sławy skłoniła go w r. 1650. do opuszcze
nia szkoły przemyskiej, skoro zwabiony i namówiony został listownie3), aby objął wraz z Benedyktem Herbestem i Andrze
jem Bargelem przewodnictwo świeżo otworzonego gimnazyum we Lwowie.4) Tu zawiązał się ścisły, przyjacielski stosunek między "Wigilancyuszem a oboma kolegami, którego nie zzię- bił ani czas, ani bolesne przejścia. Uczyli oni przez trzy lata —- jak wyraża się Herbest w mowie swojej do senatu lwowskiego5)—
„z zaletą i zarobieniem sobie na powszechny szacunek“ ; i ten czas pobytu we Lwowie od r. 1550-1553. spędzony w towa
rzystwie mile wspominanych kanoników Jana Trzciany i Sta
nisława Knota na wesołych biesiadach0) zapisał się tak głębo
ko w jego pamięci, iż po wielu latach z przyjemnością opisy
wał te chwile i w osobnej elegii uwielbiał senat i obywateli Lwowa.7)
1.) Niżej w elegii nwpowiada to, źo Sot>. Ful. „reform avit L atiis, Joniis- que m odis.“
2.) U czynił to w r. 15G5. napisaw szy V. elegię z przeznaczeniem dla P rze
m yślan, sławiąc ich. zalety. Mdwi tana: „ . . . V r b s - o a (Przem yśl), quam mem oras, m u l t o e s t n o t i s s i m a n o b i s : etc. Dzieło jo g o : E c l o g a A l e x i s etc. Bibl. Ossól. N r. 14906. p. 67-76.
3.) Sam mówi w elegii: „Indo L e o n i n a m s c r i p t i s a l l e c t u s i n u r - b e m, Gł es s i G y m n a s i i m u n i a p r i m a s u i . . . e t c .
4.) B e n e d y k t H e r b e s t , sław ny pisarz i profesor akad. krak.. jego ser
deczny d ruh i przyjaciel, rodem z Nowego M iasta, blisko P rzem yśla położonego. O nim czytaj Sołtykow ieza: O stanie akad. i t. d. str. 344- 348. daszyńskiego : D ykcyonarz II. 327. etc. W iszniewskiego H LP. I.
VI. str. 149. etc. A n d r z e j B . a r g e l rodem z Sambora, dziekan kaliski, proboszcz Samborski, bj ł Grzegorza najserdeczniejszym przyjacielem i powiernikiem .
o.) Sołtykowicz tam że str. 328. W iszniew ski tam że str. 149. nota.
6.) W spom ina o obu w elegii do Bargela.
7.) Je s tto IV. elegia w zbiorze p. t. „Ecloga, A lexis etc. Bibl. Osoll. N r 14906. p, 57-66,
19 Z niewytłumaczonego nam powodu opuszcza Grzegorz stolicę Rusi i spieszy do Krakowa. Po drodze zbacza na połu
dnie w zamiarze uczynienia małej do Węgier wycieczki i przez K arpaty zdążył do Munkacza, gdzie przez dwa dni bardzo go
ścinnie przyjęty przez pewnego Dymitra na zamku, orzeźwiony na ciele raiłem przyjęciem i na duchu pokrzepiony, wraca do Krakowa.1)
Tu za powrotem nowe oczekują go zaszczyty, otrzymał bo
wiem stopień m a g i s t r a i obrany został jednogłośnie k o l e g ą m n i e j s z y m (Collega minor), a jako taki uczył poezyi2) w t. zw. Collegium Minus, t. j. w szkole przygotowawczej na akademią, istniejącej przy uniwersytecie Jagiellońskim. Rozpo
czął ten zawód wraz z Herbestem, który przybył ze Lwowa po złożeniu potrzebnych dowodów uzdolnienia w naukach filo
zoficznych i po odbyciu ważnych naówczas dysput.3) Ta go
dność i urząd zabezpieczały mu los i lepszy byt, a posada w Collegium Minus, wróżyła świetne Grzegorzowi w przyszłości widoki.4) Chwilę tę ważną życia uczcił Wigilancyusz stosowną, kolegom większym poświęconą elegią, w której podziwia i wiel
bi ich rozum, powagę i sławę powszechną, mieni się szczęśli
wym, że tak uczonego grona wybrany został niższym towarzy
szem, a sam akt uroczysty wprowadzenia go na urząd w koś
ciele św. Anny przypomina mu jego patronkę najdroższą mat-
1.) O pisał tę krótkij wycieczkę w elegii do B argela kilku wierszami. — W inniśm y tu dodać, że Janocki (N achricht p. 5.1). nic nie wić o n au czycielstwie G rzegorza we Lwowie, lecz że go akad. krak. sam a z P rz e m yśla zażądała.
2.) Mówi o t& n; „H ic (seil, in Polonia Minor.), r e d i m i t u s L a u r o . . . . . E t C o l l e g a M i n o r c o m m u n i v o c e c r e a t u s , C o n d i t a C a- s t a l i d u m s a c r a p r o f e s s u s e r a m . . . etc.“ To ostatnie oznacza prefesurg poezyi.
3.) S o l t y k o w i c z : O stanie akadem ii str. 590. w nocie, opisuje sposób składania exam inu n a m istrza (m agistra) czyli profesora, do czego trze
ba było przejść przez kilkudniow e doświadczenia z odbytych n au k fi
lozoficznych, n a trzy la ta pospolicie rozkładanych; skoro znalezieni b y li godnymi, odbierali wyzwolenia, licencyaturą, zwane, — poczem nastę- pyw ały dysputy i uroczystość doręczenia dyplomów.
4.) 'W nowej elegii mówi z tego pow odu: . . . „ a l i a r u r s u m . . . t e m p e r a . . . , S u m m i h i f o r t u n a m v i s u s h a b e r e b o n a n i . . . .
20
kę.1) Napisał tę elegią 6. Li p c a , 15 5 3 . w Collegium Minus w Ivrakowie-); możemy więc ten rok przyjąć za pewną datę powołania jego na profesora w tym zakładzie. Nowy Grzego
rza tytuł magistra („magister artium liberalium“) nadawał mu prawdopodobnie jako 5. zw. „magister legens“ prawo do odczy
tów uniwersyteckich 3) ; nie wykładał jednak tamże, gdyż po
wołanym został do Collegium artistarum, składającego się z czternastu profesorów, których powołaniem było kształcenie młodzieży akademickiej w naukach usposabiających ją do ró
żnych wydziałów. To więc collegium, stanowiące część wydzia
łu filozoficznego, było posredniem między szkołami parafialne- mi a uniwersytetem; tak, iz według dzisiejszego rozkładu na
uk uważane, zastępowało wyższe klasy gimnazyalne co do na
uk filologicznych.4)
Jak spędził na tem stanowisku czas kilkuletni, nie poda
je ani on sam, ani znane nam źródła; tyle tylko pewnego wiemy, że przez ośm lat nie ruszał się z Krakowa, choć i w tym punkcie niektórzy pisarze innego a błędnego są zdania,5) źe z werwą i zapałem rzucił się na pole poezyi, której za- wdzięoza nieśmiertelne imię.6) ‘Wśród tej pracy wierszopisar-
1.) Joatto H . elegia (w zbiorze p. t. E e l o g a , A l e x i s etc. p. 34-37) za- tytuło-n-ana: „ R e v e r e n d i s P a t r i b u s , D o m i n i s D o c t o r i b u s e t M a g i s t r i s : C r a c o v i a e i n O o l l e g i o M a i o r i m a n e n t i b u s:
D o m i n i s : e t P a t r o n i e s u i s m e r i t o s e m p e r o b s e r v a n d i s . V- G r e g o r i u s S a m b o r i t a n u s , S. D. - a tu mówiąc o św. Annie, do
daje: „ . . . Cu mq u e sua „N atum M atre saluto su u m “.
2.) D ata napisania poem atu: „Cracovise, e Celłegio M inori, pridie Nonas Ju lij, A nno Domino 1553.“
3.) L e w e s t a m w eneyid. Org-elbr. pod w yrazem „ m a g i s t e r . “ B yl bo
wiem i t. zw. m agister scholarum nadzorujący szkołę k ated raln ą lub parafialną.
4.) Ł ukaszew icz: Plistorya szkół itd. Tom II I. str. 47, i 54.
5.) Sołtykowicz (tamże str. 345.) ja k zdaje się nie wiedzieć o całym po
bycie 'W igilancyusza i jego czynności w K rakowie, ta k niesłusznie idąc za R adym ińskim twierdzi, że m iędzy r. 1554-1560. Częścią w K ł o d a w i e nowm zaprow adzoną szkołę ja k o kolonią akadem ii otw orzył i w P oznaniu następnie był nauczycielem . Tymczasem, je śli ju ż pierwsze doniesienie w prost je s t nieprawdziwem, to pobyt jego w stolicy W ielko- polski przypada n a kilka la t później.
G.) P a trz niżej rozdział: „ P i s m a “.
21
kiej nie zaniedbuje obowiązków swego stanu, owszem prócz nauczycielstwa w Collegium mniejszem pomaga Grzegorz przy
jacielowi swemu Herbestowi, gdy tenże przeszło przez pięć lat na usilne żądanie magistratu krakowskiego sprawował rząd szkoły P, Maryi (gdzie jeszcze naówczas łacińskie i greckie na
uki, studia Łtumaniora zwane, młodzież pobierała) podobnie jak wspólne nauczycielstwo Grzegorza z Herbestem we Lwowie miało miejsce. Gdy jednak Herbest, opuszczając w r. 1559. ten zakład i przenosząc się do konwiktu skierniewickiego, napisał i przed
łożył magistratowi krakowskiemu w rozprawie plan reorgani- zacyi szkoły P. Maryi w ducku humanistycznym,1) wtedy po
wierzył senat miasta tę czynność Grzegorzowi, którego też w r. 1561. w godności p r z e ł o ż o n e g o tej szkoły spotykamy.2) Postępując za praktyeznemi i gruntownemi wskazówkami znaw
cy i przyjaciela, postawił Grzegorz to gimnazyum na wysokiej sto p ie; działając nadto w myśl postępu wiedzy, stworzył z te
go wyższego instytutu szkołę szlackeckę (schola nobilium), a zwano ją w MVI. wieku tak powszechnie dlatego, że w niej wychowywali się nietylko synowie mieszczan krakowskich, na prawie magdeburskiem osiadłych, ale i młodzież szlachecka, spo- sobiąca się do wyższych w stanie duchownym i obywatelskim sto p n i3). Jeśli jednak wszytkiego dokonać nie podołał, uspra
wiedliwia Grzegorza krótkość czasu, bo zaledwie trzylecie, pod-
1.) Soltyko’.vicz tarnżo ytr. 329-331. W roku 1559. w ydał H erbest dziełko p. t. „B enedicti H e r b e s t i , N eapolitani, Cracoviensis Scholasapud S.
Mariae Tem plum In stitu tio . Cracovia3. Siebeneyeher.“
2.) P rz y dziele: T h e o r e s i s w r. 1561. w K rakowie wydanćm zwie się:
G f y m n a s i i G r a c o v i e n s i s a p u d . C h r i s t i f e r a m M a r i a m V i r - g e n e m P r a e f e c t i . (Patrz niżej „P ism a“). J a n o c k i (Janociana p.
93) dał powód następnym pisarzom , Juszyńskiem u (Dykcyonarz II. 155), Sołtjdrowicżowi (O stanie str. 350), W iszniew skiem u, Sobieszczańskie- m u i innym do fałszyw ego zapatryw ania, jak o b y Grzegorz po pow ro
cie z P oznania został dyrektorem gim nazyum P a n n y M aryi, i to przez sen at K rak. zwabiony, tym czasem rzecz m iała się przeciwnie, jak o z chronologicznego w ynika zestawienia.
o.) Bardzo szczegółową rozpraw ę napisał o tój szkole prof. K a r o l M e c h e r z y ń s k i p. t. „O szkole P. M aryi w Krakowie, któ ra w ydruko
w aną została w zbiorowćm piśm ie: Z a k ł a d y U n i w e r s y t e c k i e w K r a k o w i e “ . K raków. 1864. str, 1-11.
22
czas którego sprawował wraz z przybranymi dowolnie pomo
cnikami nadzór i kierownictwo tej szkoły.1)
Herbest bawił tymczasem dwa lata2) w Skierniewicach, przewodnicząc konwiktowi szlacheckiemu, pod zwierzchnictwem i opieką prymasa Jana Przyrębskiego zostającemu, poczem stęskniony za koleżańskiem, akademickiem życiem, przybył do Krakowa, aby nadal kończyć rozpoczęte o Cyceronie wykłady na uniwersytecie. Któż pojmie i zrozumie wielką radość, jaką Grzegorz na samą wieść o przybyciu „najsłodszego przyjacie
la i mecenasa“ uczuł ? Pod świeżem wrażeniem napisał śliczny powitalny na jego przyjęcie wiersz, który jako prawdziwą per
łę sztuki rytmicznej umieścił Herbest na czele wydanego przez siebie życiorysu Cycerona3) W ylał w nim nasz poeta wszyst
kie uczucia, całe bogactwo wysłowienia, tłoczącego się na myśl, że go ujrzał i żyć będzie obok ukochanego serca, i z pi'aw- dziwym zapałem i górnem natchnieniem woła przy końcu po
ematu do H erbesta:
„Vive, mane, laetare, doce : requiesce, labora:
Scribe, vige: florę, pange: nitesce, vale.“
Odtąd oddawali się obaj razem swym zajęciom nauczy
cielskim, Herbest w Collegium większem, Grzegorz w mnięj- szem, aż naraz wybuchł głośny w dziejach oświaty s p ó r l i t e r a c k i między Herbestem i Jakóbem Górskim.4) Przedmiotem tej walki na pióra i dysputy było wręcz przeciwne pojmowanie zasad i warunków o k r e s u ; podsycał i potęgował tę sprzeczkę
1.) Od r. 1559-1562 t. j. aż do w yjazdu swogo do Poznania.
2.) Od połowy r. 1559-1561.
3.) W iersz ten dość długi poprzedza życiorys Cycerona i nosi ty tu ł: „ Vi - g i l & n t i u s G r e g o r i u s S a m b o r l t a n u s B e n e d i c t o H o r b e s t o N e a p o l i t a n o C r a c o v i a m r e d e u n t i , S. P . D . “ w dziele p. t.
B e n e d i c t u s H e r b e s t u s N e a p o l i t a n u s : M T ullii Ciceronis V ita etc. Cracovise: E x officina M atbaoi Siebeneycheri. A nno 1561. B łędnie przypisyw ali niektórzy, że pow stanie tego poem atu innej przypisać należy okoliczności, k tó ra m iałaby się nadarzyć przy powrocie H e r
besta z P o z n a n i a , co jed n ak później nastąpiło.
4.) Obszernie tra k tu ją o tem : W iszniew ski H L P . Tom VI. 145-157. B ar
toszewicz: H L P . str. 159-160. i Sołtykowioz w ustępach przy życiu Górskiego i H erbesta.
upór, ryw alizacja i fałszywa ambicja, ni© pozwalająca na przy
znanie i oddanie słuszności tej stronie, któraby na to zasłużyła;
szermierzono więc broszurami przez oba obozy wydawanemi, aż znudzony długiem trwaniem sporu i zgiyziony Herbest (widząc, że większość uczonych przychylać i oświadczać się zdaje wprost za zdaniem Górskiego) opuścił Kraków, udając się do Maciejo
wskich, a później zawezwany przez biskupa Czamkowskiego do Poznania.') Trudno nam bez pewnych świadectw na pewne powiedzieć, jak dalece w tej sprzeczce o teorye peryodu czynny brał udział nasz Grzegorz; ale są wyraźne na to ślady, że nie był obojętnym na cały tok sprawy, cały ówczesny świat naukowy zajmującej,2) że widocznie stał po stronie Herbesta,3) którego dozgonnie kochał, że mimo to oddawał słuszność i przeciwni- kowi, stawiając się na bezstronnem stanowisku tam, gdzie tego
słuszność wymagała.4)
Oddalenie się Herbesta wywarło bolesne na "YVigilancy- uszu wrażenie ; tak był do niego przywiązanym, iż w r. 1562.—■
tego samego jeszcze roku, poszedł za nim do P o z n a n i a , jak
by na dobrowolne wygnanie, nierozerwany jego przyjaciel Grze
gorz.5) Tu poruczono im przekształcenie liceum Lubrańskiego
1.) W edług powszechnego św iadectwa współcześnie ży ją c y c h ; dlatego zby- tecaną w ydaje nam się szerm ierka Sołtykowicza (O stanie akadem ii str. 345-347 i n o ta 3.), staczana z Bzepnickim, czy dopiero przy koń
cu życia lub wcześniej Czarnkowski zawezwał H erbesta, bo to już obo- jętnem je s t w obec faktu, że ton biskup go powołał.
2.) Dowodem tego interesow ania się je s t pośrednictw o Grzegorza w od
daniu dzieła i listu H erbesta sławnem u przem yskiem u kanonikowi, po
litykow i i mówcy Stanisławow i Orzechowskiemu. P a tr z ’Wiszniewski H L P . VI. str. 154-5. n o ta 19Ö.
3.) D rukow ał bowiem swe wiersze wraz z polem icznem dziełem H erbe
sta przeciw Górskiemu napisanem p. t. „Periodica disputato etc.“ 18G2.
w Krakowie. (W iszniewski tam że str. 153.).
4.) Chwali Górskiego G rzegorz w poemacie w r. 1565. w ydanym, k tó ry stanowi ty le razy ju ż w spom nianą elegią do B argela, gdzie w szyst
kich przyw odzi profesorów akadem ii.
5.) H erbest w M arcu t. r. złożył funkcyą publicznego profesora i stopień kolegi większego w ręce rek to ra i przeniósł się do W ielkopolski. — B a . d y m i ń s k i donosi sam o tem i porów nuje ich do O resta i Pyladesa, P a trz Sołtykowicz str. 338,
24
na sposób odpowiedni, aby umiejętności i oświata tam się dźwi- podupadłe nauki podniosły, a z niemi frekwencya się zwiększyła. Ci dwaj uczeni i gorliwi w powołaniu swojem na
uczyciele potrafili w krótkim czasie tak podnieść to kollegium, że należało do najlepszych instytutów wychowawczych w Pol
sce i tę chwilę za ich prowadzenia zalicza to liceum do naj
świetniejszej epoki swego istnienia.1) W prawdzie przeważna zasługa pomyślnego rozwoju poznańskiego gimiiazyum spada na trzech Herbestów, zawsze jednak choćby mała część należy się słusznie Grzegorzowi, który przez rok prawie, w najtru
dniejszym czasie początkowego przejścia ku lepszemu wykła
dał tu retorykę, poetykę i humaniora.-) Tu też w Poznaniu ujrzał po 10-letniem niewidzeniu Tomasza Predecyusza (Prae- decium), oddanego mu towarzysza, który go często u siebie ugaszczał.3)
Lecz ledwie i to nie całe dwanaście miesięcy w Pozna
niu przepędził, z niewiadomego nam powodu podążył Grzegorz w r. 1563. do Krakowa,4) aby stosownie do zabezpieczonego sobie przy odjeździe do Poznania miejsca rozpocząć dalej prze
rwane prelekcye w mniejsżem kollegium5), na co akademia chętnie przystała, bo szanowała ten podziwienia godny zapał przyjacielski Grzegorza dla Herbesta i niechciała go z tego po
wodu tracić16). Jeszcze przez dwa następne lata (1563. i 1564. r.) piastując ten urząd kolegi mniejszego, postawiony na czwartem miejscu między czernastoma towarzyszami, odznaczył się Sa.m- borczyk pięknym talentem poetyckim i olbrzymią pracą, po-
1.) Ł ukaszew iaz: H isto ry a szkół i t. d. Tom U L str. 483-4.
2.) Jan o ck i: N achricht p. 54. Janociana p. 93. m ów i: „Deinceps Posna- ni® . . . iu v o n tu ti lectori et nobiliori, rhefcoricen, atque pootieen, alias- que litte ra s lium aniores tra d id it.“
3.) W elegii do B argela'
4.) Może być, że zam ierzał oddalić się n a pewien czas z K rakow a, aby tem prędzej uśm ierzyły się um ysły rozgorączkow ane sporem H erbe
sta Z Górskim, a g dy w idział pom yślny obrót rzeczy, pow rócił nazad.
5.) W elegii do B argola m ów i: „H inc V ladislai d u o d e n o m e n s o Pa- lestram P e r me comm uni fata reviso bono. A tque refio M i n o r rursum C o l l o g a re v e rs u s : E t potior quarto qui fu it ante, l o c o . . . “ 6.) Sołtykowicz tam że str. 347.
25 dojmując się dokonania dzieła, do którego potrzeba było wiel
kich zdolności, gruntownej znajomości języków biblijnych i za
dziwiającej wytrwałości, aby się wziąć do rytmowania całej biblii1,) Te przymioty, znane cnoty i przekonania
je g oreligij
ne zjednały mu powszechną miłość między przełożonymi, to też został na początku r. 1565. powołany na profesora k o l l e - g i u m w i ę k s z e g o . 2) Mianowany on został na miejsce zmar
łego podczas zarazy w r. 1564. doktora Mikołaja Szadeka, któ
rego czułemi opłakiwał wierszami..3) Wywdzięczając się za ten zaszczyt, który go z powodu powierzenia mu katedry na aka
demii spotkał, poświęcił kolegom większym w dowód pamięci
„tych czystych, sławnych dni“ rzewne wspomnienie towarzy
szów pracy w Collegium Majus, wyliczał ich imiona, tytuły»
zatrudnienia ich zawodu i przymioty, a było ich szesnastu.4) Gorącem też było jego życzeniem, jak się wyraża, zastosować tak swe obyczaje do ich, aby w tern zgromadzeniu uczonych panowała nierozerwana zgoda i jedność, kwitnęły te zalety i cnoty, które w całej pełni zastał tamże zakorzenione. — W a- kademii zaliczał się Wigilancyusz do wydziału filozoficznego i wykładał politykę., ekonomią i filozofią; a jako zwyczajny a- ka de rui i profesor miał prawo korzystania z wielkich preroga
tyw uniwersytetowi przysługująpych, między innemi z nadanych w r. 1530. przez Zygmunta I. swobód, które równały się przy
wilejom rodowitej szlachty.5)
X.) P a trz między „P ism am i“ n iż e j!
2.) Mówi o tem w rzcczonćj elegii . . . Vix d u o s i g n i f e r i perm ensus lim ina Coeli, ad M a j o r a C e l o r Y e n i o M u s a e a y o c a t u s . . . 3.) W E legii IV- do senatu i obyw ateli Lwowa wystosowanej. Zbiór: E c -
l o g a , A l e x i s etc. p. 57-6G. i E p ig ram at osobny p. t. „ Jocosum, E xtem porale. D octor N icolaus Sadecus, e t M. G regorius Sambor. “ 4.) W E legii do Bargela, przystępując do „ N a r r a t i o I . “ w ym ienia na
stępujących według starszeństw a profesorów : M ichała z W iślicy, Seba- sty an a z K leparza, F elixa Bendorsyusza, J a n a D obrosielskiego, Z yg
m unta Obrembskiego, P io tra z W arszawy, Stanisław a Pincew skiego, M i
kołaja z Bodzęcina, J a n a Leopolitę, M arcina z Pilzna, Jak ó b a G ór
skiego, Ja n a z W ieliczki, A ndrzeja Tropera, J a n a z K urzelow aM usceń- skiego, M acieja z Płocka, M arcina z K łodaw y. P otem opisuje: „ M o r e s e t i n g e n i a C o l l e g a r u m M a i o r u m . “
5.) Łukaszew icz: H istorya szkół itd. T. II I. str. 42, 46, 822-3.
4
26
Przeglądając księgi metrykami zwane akademii krakow
skiej, znajdujemy zapiski z czterech lat, w których wymienione są. Grzegorza .wykłady w Collegium minus i majus, t. j. od r.
1564-1567. włącznie3). I tak wykładał Grzegorz w zimowym kursie r. 1664. w drugiej klasie Collegium Minus listy Owidy- usza, w letnim, zaś G e o r g i k i W e r g i l e g o ; w r. 1565. z oddziału „Galerii“ “) w zimowym kursie L i b r os A r i s t o t ę l i s E l ę n c h o r n m , w letnim AVer g i l eg o: „ P a r v a Na t u r a il, a a r t is ,“ ale już w Collegium Maius. W r. 1566. wykładał w II. klasie tegoż kollegium m e t a f i z y k ę i w y c i ą g i nie
znane bliżej. W r. 1567. miał tylko w pierwszem półroczu wy
kłady o A r y s t o t e l e s i e : ,j.De o r t u e t i i i t e n .s u , “ poczem braknie zapisków. Z w jjątkiem ostatniego roku nie brał wca
le udziału w. dysputach,3) które się na akademii regularnie od
bywały ; może być z tego powodu, iż nie hołdował scholasty- cznym za,sadom, co się li tylko “w clyspntack lubowały, lecz przy
chylał się do klasycyzmu i humanizmu t. j. do nowszego prą
du pogardzającego czczemi gadaninami i płytkimi dowodami.
Zasługi dotychczasowe Grzegorza w dziedzinie szkolni
ctwa i sława poetycka, którą sobie kilku poematami wyrobił, zjednały mu wzięcie między duchownemi osobami. Tym winien Grzegorz to, iż obranym został po śmierci astronoma Piotra k a n o n i k i e m k o l l e g i a t y św. A n n y w K r a k o w i e d n i a 2 3. l i p c a r. 1565. Następnie potwierdzony przez Piotra Po- rembskiego,4) czasowego zastępcę biskupa, wprowadzonym zo
stał uroczyście i ceremonialnie w Obowiązki, przyczem dorę-
.1.) Eękopis "bib]. JagiellohsH ej w K rakow ie Kr. 220. p. t. „ C o d e x d i l i - g e n t i o r u m e t n e g l o g e n t i o r u m p h i l o s o p h i a o f a c u l t a t i s i n A c a d e m i a Gr a c . p r o f e s s o r n m ... M e t r i c a v u l g o a p p e l - l a t u s . “ Ogólnie panuje błędne zapatrywanie, jakoby Grzegorz był.pro- fesorem t e o l o g i i , a przecież z wykładów łatw o poznać, do jakiego n a leżał fakultetu.
2.) G alcnus b y ł sław ny astrolog-doktor; dzieła jego wszystkie przetłóm a- e ź y li: Jó zef S truś i Zim m eraiann. (W iszniewski H L P . VI. str. 213-214.) 3.) 'W m etryce powyższej są zapiski, k tó ry i kiedy ja k iś profesor uczest
n iczył dysputom, otóż z ty c h w yciągam y nasz wniosek.
*1.) ' Tem u poświęcił w r. 15G5. elegia, I. w zbiorze: E c l o g a A l e x i s etc.
jako swernu m ecenasowi, (p. 1(1-33.) Czytaj o nim e t o w s k i e g o : Ka- italog t. d, III. 475.