• Nie Znaleziono Wyników

Czynnik ludzki w gospodarce

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Czynnik ludzki w gospodarce"

Copied!
29
0
0

Pełen tekst

(1)

Sławomir Kozłowski

Czynnik ludzki w gospodarce

Annales Universitatis Mariae Curie-Skłodowska. Sectio H, Oeconomia 7, 113-140

(2)

A N N A L E S

U N I V E R S I T A T I S M A R I A E C U R I E - S K Ł O D O W S K A

L U B L I N — P O L O N I A

VOL. VII, 6 SECTIO H 1973

In sty tu t E konom ii P o lity czn ej i P lan ow an ia W ydział E konom iczny UMCS

S ł a w o m i r K O Z Ł O W S K I

C zyn n ik ludzki w gospodarce

Человеческий фактор в экономике The Human Factor in Economy

G e o g r a f i a z a s o b ó w l u d z k i c h a r o z m i e s z c z e n i e s i ł w y t w ó r c z y c h

We współczesnej teorii lokalizacyjnej wśród czynników rozmieszczenia sił w ytw órczych w ym ienia się na poczesnym m iejscu zasoby ludzkie. Do­ tyczy to zarów no teorii burżuazyjnych, jak i m arksistow skich.1 Tym niem niej brak jest w iększych prac poświęconych tem u zagadnieniu w w a­ ru n kach gospodarki socjalistycznej. Problem zasobów ludzkich, jako czyn­ nik rozmieszczenia, kw itow any jest najczęściej kilkom a bardzo ogólnymi uwagam i. Je st to natom iast zagadnienie bardzo istotne, którego waga rośnie w m iarę rozw oju gospodarczego społeczeństwa. W ydaje się, że wśród czynników lokalizacyjnych zasoby ludzkie i ich rozmieszczenie w przestrzeni zaczynają nabierać pierwszorzędnego znaczenia. N iektórzy autorzy stw ierdzają w prost, że jest to decydujący czynnik lokalizacyjny.2 Rola czynnika ludzkiego w przestrzennym zagospodarowaniu w ynika stąd, że pracujący człowiek jest najw ażniejszym i niezbędnym czynni­

1 Por. np. E. M. H o o v e r : Lokalizacja działalności gospodarczej, PWN, Warsza­ wa 1962; W. I s a r d : Metody analizy regionalnej (wprowadzenie do nauki o re­

gionach), PWN, Warszawa 1965; K. S e c o m s k i : Wstęp do teorii rozmieszczenia sił wytw órczych, PWTG, Warszawa 1956; Z. P r o c h o w s k i : Lokalizacja zakładu przemysłowego. Problemy teorii, PWN, Łódź 1964; A. P r o b s t : Lokalizacja prze­ mysłu socjalistycznego. Szkice teoretyczne, PWN, Warszawa 1965.

2 Por. J. M i h a l i k : Przestrzenne rozmieszczenie sił w ytw órczych a rezerw y

siły roboczej, „Ekonomista” 1964, z. 3, s. 610—633.

(3)

kiem każdego procesu produkcji. Znaczenie tego czynnika zauw ażalne było ju ż w kapitalizm ie, k tó ry znosząc przypisanie do ziemi podniósł m obilność czynnika pracy. M igracje w poszukiw aniu korzystniejszych w aru n kó w pracy stały się nieodłącznym elem entem gospodarki k ap ita­ listycznej. Były to m igracje na w ielką skalę połączone z burzliw ym roz­ w ojem jednych terenów , przy stagnacji, czy n aw et upadku innych. M igra­ cje w kapitalizm ie są zatem jedn ą z przyczyn (i skutków zarazem ) praw a nierów nom iernego rozw oju w jego przestrzennym aspekcie. Na przełom ie X IX i X X w. rozpoczęły się w ielkie m igracje m iędzynarodow e. Jed n ak i współczesny kapitalizm nie likw iduje m igracji m iędzynarodow ych, jak chociażby zarobkow e m igracje z południa E uropy (Włochy, Grecja. P o rtu ­ galia) n a uprzem ysłow ioną i w ysokorozw iniętą północ. Sw oistą i bardzo znaczącą form ą są obecnie m igracje w postaci tzw. „drenażu m ózgów”, a więc m igracje w ysokiej klasy specjalistów .

W socjalizm ie zastajem y zatem sytuację, w której w ystępuje określo­ ny rozkład p rzestrzen n y zasobów ludzkich. Rozkład ten określony jest głównie przez historycznie u kształtow ane rozm ieszczenie produkcji. W ten sposób współczesna geografia zasobów ludzkich je s t określona przez ży­ wiołowy, d y sh arm o n ijn y p rzestrzennie rozwój kapitalistycznej produkcji. Ten historycznie w ykształcony i zastany przez gospodarkę socjalistyczną przestrzen n y układ stosunków ludnościow ych nie m usi odpowiadać (i bardzo często nie odpowiada) racjonalnem u — ze społecznego p u n ktu w idzenia — rozm ieszczeniu sił w ytw órczych. K apitalistyczni przedsię­ biorcy liczą jedynie poniesione przez nich koszty, ab strahu jąc od tych w szystkich nakładów , k tó re zw iązane są z przem ieszczaniem ludności i które m usi ponosić całe społeczeństw o.3 Chociaż więc ze społecznego p u n k tu w idzenia rozwój pew nych aglom eracji w inien być zaham ow any, więcej n aw et — pow inny nastąpić procesy deglom eracyjne, p ry w atno- -kapitalistyczny p u n k t w idzenia uniem ożliw ia takie zmiany.

G eografia zaludnienia, a zatem i przestrzen ne rozm ieszczenie rezerw siły roboczej je st w socjalizm ie dane przez historyczny proces kształto ­ w ania się gospodarki, a zatem jest ono w jakim ś stopniu podobne do takich czynników lokalizacji, jak zasoby surowcowe, energetyczne czy wodne. Zw raca się uw agę n a to, że czynnik ludzki jest spośród w ym ie­ nionych stosunkow o najb ardziej m obilny. Spośród czynników lokalizacyj­ nych zasoby surow cow e są nieprzenośne; w m ałym stopniu przenośny jest rów nież (głównie przez politykę inw estycy jną i lokalizacyjną) istnie­ jący potencjał produkcyjny. N iektórzy autorzy uw ażają naw et, że czyn­ nik ludzki jest poniekąd doskonale m obilny, że jego przenośność jest

8 W literaturze burżuazyjnej szeroko traktuje na ten temat W. K a p p : Spo­

(4)

Czynnik ludzki w gospodarce 115

zupełna.4 N aw et gdyby tak było, trzeba byłoby się liczyć z ogrom nym i kosztam i takiego przem ieszczania zasobów ludzkich.5

J a k zatem powinno wyglądać rozm ieszczenie nowo lokalizow anych zakładów (przemysłowych, usługowych) z p u n k tu w idzenia geografii czynnika ludzkiego? Czy gospodarka socjalistyczna m a dostosowywać przestrzenną stru k tu rę sił w ytw órczych do istniejącego rozmieszczenia zasobów ludzkich, czy też odw rotnie — dostosowywać (przemieszczać) zasoby ludzkie do inw estycji. Je st to problem bardzo istotny, gdyż — szczególnie w gospodarce Polski — w ystępuje pokaźna rozbieżność m iędzy obszaram i o dużym popycie na siłę roboczą a obszaram i o dużej podaży tego czynnika. Podaż siły roboczej w okresach długich uw arunkow ana jest istniejącym i zasobami ludności i skalą reprodukcji. W k rótkim okresie czasu natom iast na wielkość w olnych zasobów siły roboczej w pływ a ak ty ­ w izacja zawodowa ludności oraz przepływ zbędnej ludności z rolnictw a do zajęć pozarolniczych. W Polsce podaż siły roboczej w ystępu je przede w szystkim n a w iejskich terenach południow o-w schodniej części kraju, popyt zgłaszany jest natom iast przez przem ysł w ielkich aglom eracji.6

W ydaje się, że w regionach słabo zagospodarowanych (o słabym za­ inw estow aniu in frastru k tu raln y m ) w przypadku b rak u rezerw siły robo­ czej sytuacja jest jasna. Przesunięcie siły roboczej na te teren y jest uzasadnione tylko w tedy, jeśli lokalne surowce, zasoby energetyczne czy inne w alory zapew nią w zrost w ydajności pracy, rekom pensujący koszty zagospodarow ania tego regionu, w ty m i koszty przeniesienia siły roboczej. Regionów tego ty p u w Polsce nie m a wiele — m ożna tu w ym ienić tylko w ojew ództw a: koszalińskie, olsztyńskie i białostockie. Przenoszenie lud­ ności na te tere n y nie jest obecnie uzasadnione. P otencjał ludzki jest tam bowiem w ystarczający zarów no dla zapew nienia siły roboczej dla gospo­ darki rolnej, jak i dla rozw ijającego się „przem ysłu turystycznego” . Nie ma w arunk ó w ani do lokalizacji gałęzi przem ysłu wydobywczego, ani

4 Z. Z a j d a w swej pracy (Procesy demograficzne jako czynnik rozmieszcze­

nia produkcji oraz wzrostu regionów [w:] Problemy demograficzne Polski Ludo­ wej, GUS, Warszawa 1967, Bibl. Wiadomości Statystycznych, t. 4) stwierdza: „Trzeci

wreszcie układ — ludnościowy — jest najbardziej mobilny. Wydaje się nawet, że w naszych warunkach ograniczenia w mobilności tego układu leżą nie tyle w nim samym, ile w ograniczeniach stwarzanych przez układ potencjału produkcyjnego i infrastruktury” (s. 198).

5 J. M i h a 1 i k (op. cit.) podaje, że koszt przesunięcia pracownika stałego w ynosi w Polsce powyżej 200 tys. zł, w Czechosłowacji około 70 tys. koron, w ZSRR ok. 10 tys. rubli. Przeniesienie zaś pracownika sezonowego kosztuje odpowiednio w Polsce — 6 tys. zł, w CSRS — ok. 10 tys. koron.

6 Por. Z a j d a : op. cit. Zob. też: J. O b o d o w s k i . Terytorialne zmiany w roz­

mieszczeniu ludności zatrudnionej w okresie XX-lecia i w perspektywie [w:] Pro­ b lemy demograficzne Polski Ludowej, s. 174—189.

(5)

przem ysłu w ytw arzającego energię. Oczywiste je st także, że w takich regionach n ieefekty w n a ekonom icznie byłaby lokalizacja gałęzi przem ysłu 0 w ysokiej pracochłonności.

O dw rotną sy tuację m am y n a obszarach o w ysokim zaludnieniu, a więc dysponujących nadw yżkam i siły roboczej możliwej do w ykorzystania. Na ty ch teren ach w skazana jest lokalizacja zakładów o wysokiej praco­ chłonności. Jednocześnie ze w zględu na to, że obszary te cechują braki w inw estow aniu w urządzenia transportow e, w skazane jest, by lokalizo­ w ana tu działalność charakteryzow ała się stosunkow o niską energochłon­ nością i m ateriałochłonnością. Oba w spom niane w arunki spełniają takie gałęzie, jak : przem ysł elektrotechniczny, radiotechniczny, niektóre gałęzie przem ysłu spożywczego. Oczywiście, lokalizacja tego ty p u gałęzi w re ­ gionach o gęstym zaludnieniu wiąże się nie tyle z obniżką bezpośrednio ponoszonych kosztów produkcji, co z elim inacją szeregu kosztów dodat­ kow ych w iążących się z przesuw aniem tych zasobów ludzkich (budownic­ two m ieszkaniow e i socjalne itp.).

P roblem atyka rozm ieszczenia zasobów ludzkich i ich w pływ u na bie­ żące i przyszłe rozm ieszczenie sił w ytw órczych nie ogranicza się jedynie do globalnych wielkości zaludnienia różnych obszarów. Pow ażne znacze­ nie m a stru k tu ra ludności. Dotyczy to zarów no stru k tu ry w edług płci 1 w ieku, jak i stru k tu ry zawodowej.

A naliza stru k tu ry ludności w edług płci jest istotna, gdy chodzi o lo­ kalizację przem ysłów zgłaszających zapotrzebow anie na m ęską, bądź żeń­ ską siłę roboczą. Przem ysł ciężki — jak pow szechnie wiadom o — nie rozw iązuje problem ów zatru d n ien ia kobiet. W regionach o rozw iniętym przem yśle ciężkim pow stają więc pow ażne problem y ekonom iczne i so­ cjalne zw iązane z zatrud n ieniem kobiet. Najczęściej pow oduje to ko­ nieczność lokalizacji zakładów pracy dla kobiet, co z kolei niekorzystnie w pływ a n a rozrost aglom eracji m iejskich. Sy tuacja taka w ystępuje na w iększą skalę na G órnym Śląsku, jak rów nież jest typow a dla większości m ałych m iast Polski.7

Może w ystąpić też sy tu acja odw rotna. Lokalizacja w danym ośrodku zakładów zatru d n iających przew ażnie kobiety (np. przem ysł w łókienni­ czy) rów nież w yw ołuje sk u tk i negatyw ne. Kobiece załogi składają się

7 J. P i e t r u c h a (Programowanie zatrudnienia w gospodarce socjalistycznej.

Teoria — m etody — zastosowanie, PWN-SIN, Katowice—Kraków 1971) wym ienia

woj. katowickie wśród trzech w ojew ództw o najniższej aktywności zawodowej ko­ biet w miastach. Aktywność „typu a”, tj. liczba zawodowo czynnych na 100 osób ludności powyżej 14 lat, wynosi tu dla kobiet miast — 38,7, gdy przeciętnie dla Polski — 42,9, zaś w wojew ództwach o najwyższej aktywności dochodzi do 49 (s. 207). Ta sama w ielkość dla m ężczyzn wynosi 79,7 (Polska — 70,0). Jednocześnie w skaźnik bezczynności zawodowej w ynosi dla kobiet województw a 0,54%, gdy dla mężczyzn jedynie 0,009% (s. 258).

(6)

Czynnik ludzki w gospodarce il7

często z osób niezam ężnych, a zatem nieustabilizow anych życiowo, co w yw ołuje dużą fluk tu ację kadr. Problem y te typow e są dla ośrodków przem ysłu włókienniczego, opartego głównie na pracy kobiet.8

Na politykę lokalizacyjną w pływ a też stru k tu ra ludności w edług w ie­ ku. W ystarczy wspom nieć o tym, że duża liczba dzieci i m łodzieży na pew nych terenach w ym aga stw orzenia dla nich miejsc nauki, jak również zaplecza socjalnego i zdrowotnego. W ychodźstwo młodych ludzi ze wsi pow oduje proces starzenia się ludności rolniczej i osłabia potencjał p ro ­ dukcyjny poszczególnych gospodarstw. Pociąga to za sobą rów nież określo­ ne konsekw encje n a tu ry socjalnej, jak konieczność zorganizow ania sfery usług um ożliw iającej tej ludności prow adzenie gospodarstw.

Niem niejsze znaczenie — szczególnie w e wczesnym okresie rozw o­ ju — m a dotychczasow a stru k tu ra zawodowa ludności poszczególnych regionów. Przew aga ludności rolniczej, o b rak u trady cji pracy w prze­ myśle, u tru d n ia lub wręcz uniem ożliwia lokalizację na tym terenie za­ kładów w ym agających w ysokokw alifikow anej siły roboczej. W ystarczy tu w spom nieć o trudnościach w osiągnięciu odpowiedniej jakości produkcji, z jakim i borykały się przez długi okres czasu Olsztyńskie Zakłady Opon Sam ochodow ych (OZOS), a to z powodu bardzo niskich kw alifikacji chłopsko-robotniczej załogi. Trudności te w ystępują szczególnie w pierw ­ szych latach budow y gospodarki socjalistycznej.

Z rozw ażań dotychczasow ych w ynika, że zależnie od układu różnych w arunków korzystne dla gospodarki może być zarówno lokalizow anie zakładów w m iejscu w ystępow ania zasobów siły roboczej, jak też od­ w rotnie — przenoszenie zasobów ludzkich na nowe tereny lokalizacyjne. Żadne z tych rozw iązań nie jest lepsze od drugiego — obydwa m uszą w ystępow ać obok siebie. M igracje ludności są koniecznością, bez której nie m ożna racjonalnie zorganizować gospodarki.9 Je st to w ażne o tyle, że w ładze regionalne, opierając się na nie budzącym wątpliwości tw ierdze­ niu o konieczności w szechstronnego i racjonalnego w ykorzystania wszel­ kich rezerw siły roboczej w społeczeństwie socjalistycznym dom agają się na terenach sw ych regionów lokalizacji zakładów likw idujących lokalne nadw yżki zasobów siły roboczej. Przyjęcie tej zasady prowadzić m usia­ łoby do zlokalizowania całego przem ysłu i usług na terenach o gęstym zaludnieniu, a zatem oznaczałoby utrw alenie historycznie wykształconego rozm ieszczenia sił w ytw órczych i zaludnienia. Z ogólnospołecznego p u n k tu

8 W w ojewództwie łódzkim współczynnik aktywności zawodowej „typu a” w y­ nosi dla kobiet 46,8, zaś dla mężczyzn 77,4 ( P i e t r u c h a : op. cit., s. 207).

9 „Bez przeprowadzenia na większą lub mniejszą skalę odpowiedniego prze­ siedlenia mas pracujących nie można osiągnąć racjonalizacji rozmieszczenia prze­ mysłu, uprzemysłowienia nowych regionów i wprowadzenia do gospodarki narodowej nowych zasobów naturalnych.” ( P r o b s t : op. cit., s. 80).

(7)

w idzenia w pew nych przypadkach bardziej korzystne i racjonalne są rozw iązania m igracyjne.

W arto nadm ienić, że niechęć do m igracji osiadłej wiąże się też z okreś­ lonym i utru d n ien iam i w w aru n k ach b ytow ania na nowo zagospodarow a­ nych obszarach. Dotychczasow a polityka ekonom iczna preferow ała bo­ wiem budow ę sam ych zakładów produkcyjnych, bez uw zględnienia ko­ niecznej in fra stru k tu ry społecznej. B rak m ieszkań, konieczność zamiesz­ kiw ania przez w iele lat w hotelach robotniczych, trudności w ustabilizo­ w an iu życia rodzinnego, b rak in fra stru k tu ry socjalnej i handlow ej — w szystko to są czynniki, k tó re u tru d n ia ją stabilizację załóg w now ych ośrodkach fabrycznych. W efekcie n aw et bodźce płacowe nie są w stanie zapew nić rozw ijającym się przedsiębiorstw om w zględnie stałej załogi.10 W dotychczasow ych rozw ażaniach zw racaliśm y uw agę n a jeden z ele­ m entów kształtu jący ch dzisiejszy p rzestrzenn y obraz zaludnienia kraju, jakim je st historycznie u kształtow ana te ry to rialn a stru k tu ra sił w y tw ór­ czych. Nie jest to jednak elem ent jedyny. Jeśli będziem y abstrahow ać od ruchów m igracyjnych (zarówno w ew nątrzkrajow ych, jak i m iędzy­ państw ow ych), to czynnikiem w pływ ającym bezpośrednio na stan zalud­ nienia poszczególnych obszarów okaże się rozwój dem ograficzny społecz­ ności lokalnych. W socjalizmie, gdzie obow iązuje zasada pełnego zatru d ­ nienia, w yraźnie określony jest związek rozw oju dem ograficznego danego tere n u z podażą siły roboczej, a w dalszej konsekw ncji i — z zatru d n ie­ niem. H istoryczny proces rozw oju dem ograficznego je st zatem elem entem , k tó ry m usi być b ra n y pod uw agę przy kształtow aniu dzisiejszego obrazu przestrzennego rozm ieszczenia sił w ytw órczych, a także przy planow aniu. Zróżnicow anie p rzy ro stu n aturalneg o jest szczególnie silne w krajach w ielkich, w ielonarodow ych. K ażdy naród wnosi bowiem sw oje w łasne trad y cje co do wielkości i stru k tu ry rodziny. Zróżnicow anie przyro stu n a ­ turaln eg o widoczne jest w zw iązku z tym szczególnie silnie w k rajach takich, jak ZSRR czy S tany Zjednoczone. Tym niem niej n aw et w w a­ ru n k ach polskich (przy jednolitym w zasadzie etnicznie społeczeństwie) u w idaczniają się pokaźne różnice w przyroście n atu raln y m na poszczegól­ nych obszarach. Na przykład, słabo zaludnione tere n y zachodnie Polski cechują się w ysokim przyrostem n atu raln y m (szczególnie w miastach), co zm ienia całkow icie w yjściow ą geografię zaludnienia tych obszarów. W ysoki p rzy ro st n a tu ra ln y w y stęp u je też na wsi, szczególnie w Polsce południow o-w schodniej i południow ej. E fektem tych procesów jest ukształtow anie dzisiejszego obrazu (m odyfikow anego w pew nym stopniu procesam i m igracyjnym i) dem ograficznego Polski. N ajsilniej zaludnione

10 Por. K. S e c o m s k i : Elementy polityki ekonomicznej, PWN, Warszawa 1970, s. 134—149; zob. też: S. K o z ł o w s k i , J. W a s z c z y ń s k i : Elementy polityki

(8)

Czynnik iudzki w gospodarce il9

obszary u kładają się w Polsce na kształt trójkąta, którego podstaw ę sta­ nowi południow a granica państw ow a zaś wierzchołek opiera się o G dańsk.11 Oczywiście takie ukształtow anie procesów dem ograficznych rzu tu je na rozm ieszczenie sił w ytw órczych. Zm iany w ty m zakresie, ze względu na wielkość kosztów przesuw ania siły roboczej, nie mogą być zbyt szybkie.

R easum ując m ożna stwierdzić, że na dzisiejszy obraz geografii za­ ludnienia w płynęły czynniki ekonomiczne (historycznie ukształtow ana przestrzen na stru k tu ra sił w ytwórczych) oraz czynniki dem ograficzne (zróżnicowany przyrost naturalny).

U kształtow ane zaludnienie k raju w pływ a bezsprzecznie na współczesne i perspektyw iczne rozmieszczenie sił w ytw órczych; jest jednym z czyn­ ników lokalizacyjnych. To, czy rozmieszczenie nowo budow anych obiek­ tów produkcyjnych i usługow ych dostosowywać będziemy do rozm iesz­ czenia ludności, czy też odw rotnie, poprzedzone być powinno rachunkiem efektyw ności tych w ariantów .

„W warunkach socjalizmu bowiem przestrzenna redystrybucja siły roboczej musi być oparta na określonej koncepcji, z wykluczeniem wszelkiego w olunta­ ryzmu.” ls

Chodzi o to, by w ykorzystać istniejące zasoby dla uzyskania możliwie najw iększych efektów w całej gospodarce narodow ej. Przenoszenie zatem zasobów ludzkich na inne obszary jest uzasadnione wówczas, kiedy uzyskany dzięki tem u w zrost w ydajności pracy pokryje z nadw yżką do­ datkow e (szeroko rozum iane) koszty przesunięcia tych zasobów. W r a ­ chunku tym, poza w ym iernym i elem entam i kosztów, m uszą być jeszcze brane pod uw agę stra ty i korzyści społeczne (pozaekonomiczne), wiążące się z zaspokajaniem nie tylko ekonomicznych, ale i socjalnych potrzeb (n p .: potrzeby k u ltu ry , rekreacja, w ypoczynek itp.).

Na zakończenie w arto zwrócić uwagę, że obecny stan rozm ieszczenia sił w ytw órczych nie przedstaw ia się zadowalająco na tle zaludnienia kraju. Obok obszarów o deficycie siły roboczej, która w tych w arunkach stanow i swoisty, tru d n y do przezw yciężenia i bardzo kosztow ny próg roz­ wojowy, istn ieją też obszary o nadw yżkach (jaw nych lub ukrytych) siły roboczej, k tó re w ym agają jak najszybszego zainw estow ania. Polityka przestrzen na pow inna tym zagadnieniom poświęcać więcej uwagi.

Dotychczas była m owa o czynnikach kształtujących rozmieszczenie zasobów ludzkich niezależnych od potrzeb typ u pozaekonomicznego. Ko­ nieczne jest jednak stw ierdzenie, że w w arunkach socjalistycznej gospo­ darki planow ej m usi zostać w yelim inow ana żywiołowość w kształtow aniu się przestrzennego rozm ieszczenia ludności, łącznie z żywiołowością ru ­ chów m igracyjnych. Chodzi tu o to, że rachunek ekonomiczny prow adzony

11 Por. O b o d o w s k i : op. cit. 12 M i h a l i k: op. cit., s. 611.

(9)

przez przedsiębiorstw o czy d aną branżę nie zapew nia w arunków optym al­ nych z m akroekonom icznego i społecznego p u n k tu widzenia. K oszty obcią­ żające przedsiębiorstw o (gałąź) z ty tu łu w zrostu zatrudnienia, a zatem i zaludnienia danego obszaru, sprow adzają się — w pew nym uproszcze­ niu — do kosztów płac. Nie bierze się tu natom iast pod uw agę kosztów zw iązanych z zam ieszkaniem pracow nika (i rodziny) na danym terenie, kosztów zw iązanych nie tylko z budow nictw em m ieszkaniowym , lecz także z obciążeniem sieci energetycznej, gazowej i wodociągowej m iasta, z koniecznością zapew nienia środków kom unikacji, w aru nk ów dla w y ­ chow ania i kształcenia dzieci, ochrony zdrow ia i lecznictw a itp. Koszty te k sz ta łtu ją się w różny sposób, zależnie od rodzaju sieci osiedleńczej, jak a w y stępu je w regionie czy k raju . W iadome jest, że optym alne pod wzglę­ dem wielkości kosztów, a jednocześnie zapew niające wszelkie stand ardy życiowe w ym agane przez współczesnego człowieka jest m iasto średnie — kilkudziesięciotysięczne. Zarów no m iasta bardzo m ałe (te ze względu na niepodzielność inw estycji), jak i w ielkie aglom eracje (ze względu na koszty pokonyw ania kolejnych progów rozw ojow ych, takich jak w ydłu­ żenie sieci kom unikacyjnej, wodociągowej, konieczność budow y podstacji pom p itp.) nie zapew niają niskich kosztów zam ieszkania ludności, przy czym koszty te wyższe są w w ielkich aglom eracjach.13 N ajlepszym roz­ w iązaniem rozm ieszczenia ludności z tego p u n k tu w idzenia byłaby rozbu­ dowa m iast średniej wielkości. W ydaje się niezbędne w prow adzenie elem entu tego ty p u kosztów do prow adzonego rach u n k u efektyw ności now ych lokalizacji. K onieczne jest jedn ak do tego porzucenie branżow ego p u n k tu w idzenia na rzecz ujęcia m akroekonom icznego, uw zględniającego koszty społeczne. Z agadnienie powyższe sygnalizujem y tu, gdyż jest ono — naszym zdaniem — fu n dam entalne dla praw idłow ego ukształtow ania przestrzennego obrazu naszej gospodarki. Porów nanie obniżki bezpośred­ nich kosztów p rodukcji z ty tu łu koncentracji zakładów ze w zrostem kosztów z ty tu łu nadm iernego w zrostu aglom eracji może dać odpowiedź n a pytanie, k tó rą drogę w b rać.14 W litera tu rz e w skazuje się, że przy takim rach u n k u konieczność k oncentracji przestaje być oczywista. Konieczne

13 Wskazują na to zarówno badania polskie, jak i prowadzone za granicą. Przy­ kładowo w ZSRR koszt jednego mieszkańca najniższy jest w m ieście 20-tysięcznym (przy przyjęciu optymalnego poziomu wyposażenia usług), w miastach 500 tys. do 1 min jest wyższy na m ieszkańca o 3%, w miastach pow. 1 min — o 4% (W. P i e- r i e w i e d i e n c i e w : Migracja nasielenija i ispolzowanija trudowych riesursow, „Woprosy Ekonomiki” 1970, z. 9, s. 37).

14 Podobne ujęcie można spotkać w literaturze radzieckiej. W spomniany P i e- r i e w i e d i e n c i e w (op. cit.) stwierdza, iż „optymalnym z ekonomicznego punktu widzenia jest miasto, w którym różnica między tym, co potrzebuje jego mieszkaniec, a tym co on wytwarza, jest największa, a nie to, w którym koszty utrzymania jednego mieszkańca są najm niejsze” (s. 38).

(10)

Czynnik ludzki w gospodarce 1 2 1 jest jeszcze zaznaczenie, że dotychczas nie uw zględniam y w rachu n ku efektyw ności w ariantów lokalizacyjnych s tra t niew ym iernych z ty tu łu zniszczenia n aturalnego środowiska, zachwianie równowagi w przy ro­ dzie itp. W ydaje się, że uw zględnianie aspektów nieekonom icznych, takich jak ochrona przyrody, jest możliwe jedynie wówczas, jeśli w artości te w yceni się i w prow adzi do rachunku. Je st to tak samo niezbędne jak uw zględnianie kategorii ceny ziem i.15

C z y n n i k l u d z k i a r o z w ó j g o s p o d a r c z y

Z agadnienie czynnika ludzkiego w rozw oju gospodarczym i w zajem ­ nych zależności m iędzy rozw ojem ludności a postępem w gospodarce jest jednym z bardziej kontrow ersyjnych we współczesnej ekonomii tak b u r- żuazyjnej jak i m arksistow skiej. W literatu rze m arksistow skiej w ystępuje swoiste rozdw ojenie poglądów na te kwestie.

N iektórzy ekonomiści w istniejących zasobach ludzkich widzą nie tyle czynnik, co ham ulec rozw oju. W ysoki przyrost n atu raln y i jego kon­ sekw encje w postaci wysokiego p rzyrostu g rupy ludności w w ieku zdol­ ności do pracy określa się niekiedy m ianem klęski. W języku naukow ym problem przedstaw iany jest delikatniej, tym niem niej niektóre poglądy sprow adzają się do tego samego. W eźmy pracę S. Kuzińskiego O c zy n ­

nikach w zro stu gospodarczego Polski Ludow ej. Uważa on zatrudnienie

za jeden z bezpośrednich czynników rozw oju gospodarczego Polski. Lo­ gika tego stw ierdzenia pociąga za sobą pogląd, że istnienie zasobów siły roboczej w w ieku zdolności do pracy jest korzystne dla gospodarki kraju. E fekt jego rozw ażań przedstaw iony w niew iele stron dalej w ygląda n a ­ stępująco:

„Problem ten określony przez fakt parokrotnie szybszego niż w piętnastu krajach Europy tempa wzrostu ludności w wieku zdolności do pracy i fakt wysokiega od­ setka ludności rolniczej, nie jest niestety takim embarras de richesse, który można by spokojnie pozostawić „do eksploatacji” twórcom anegdot o płodności naszego narodu. Jest to kłopot prawdziwy i dotkliwy.” 16

A więc istnienie rezerw siły roboczej jest — w m yśl rozw ażań auto ra — dotkliw ym kłopotem . Trzeba podkreślić, że nie chodzi S. K uzińskiem u

15 Szerzej na temat sieci osadniczej traktuje B. M a l i s z : Problematyka i m e ­

toda optymalnego rozmieszczenia ludności, Biuletyn KPZK z. 4/13, Warszawa 1962,

oraz — Metoda analizy progow ej w zastosowaniu do planowania miast i regionów, PWN, Warszawa 1971. Tam też cytowana jest szeroka literatura przedmiotu. Za­ gadnienie ochrony środowiska człowieka bardzo szeroko omawia autorka francuska J. D o r s t : Zanim zginie przyroda, Wiedza Powszechna, Warszawa 1971.

16 S. K u z i ń s k i : O czynnikach wzrostu gospodarczego Polski Ludowej (Nie­

które zagadnienia inwestycji, zatrudnienia, handlu zagranicznego i spożycia), KiW,

(11)

0 w zrost liczby niem ow ląt, a więc grupy nieprodukcyjnej, co mogłoby być uzasadnione, ale o p rzy ro st siły roboczej w pełni ukształtow anej, w w ieku zdolności do pracy.

Czy rzeczywiście zasoby siły roboczej mogą stanow ić klęskę dla k raju 1 ham ulec jego rozw oju? W ydaje się, że do zagadnienia tego należy po­ dejść w sposób historyczny, stosując analizę o p artą o zm iany w stosun­ kach produkcji. W w arun k ach kapitalizm u, gdzie m otyw em działalności jest zysk, zatru dn ien ie całości rezerw siły roboczej w k ra ju „przeludnio­ n y m ” często nie jest możliwe. Z atru dn ieni m uszą bowiem przynieść ka­ pitalistom odpow iednio w ysokie zyski, pokryw ające akum ulację produk­ cyjną rozproszonych przedsiębiorstw , oraz zapew nić luksusow ą konsum p­ cję. W gospodarce socjalistycznej nic nie stoi jed nak na przeszkodzie, by zatru d nić całą siłę roboczą. N aw et gdyby zatrud n iony w y tw arzał jedynie rów now artość sw ojej siły roboczej, bądź p ro du k t nie pokryw ający w pełni tej w artości, to i tak u trzy m yw an ie go jako bezrobotnego nie m iałoby sensu. W przy p adk u zatru d n ien ia go odpadłby bowiem przynajm niej problem zapew nienia m u pew nego m inim um egzystencji. N adw yżka w y­ tw orzona przez in n ych m ogłaby być w większej części przeznaczona na akum ulację p ro d u k cy jn ą i w dalszej konsekw encji na stw orzenie bardziej nowoczesnych, w yżej w y d ajn y ch m iejsc pracy.

Oczywiście zdawać sobie należy spraw ę z tego, że w ydajność pracy tej krańcow o zatru d nian ej siły roboczej jest znacznie niższa niż zatrud nio ­ nych dotychczas, co pociąga za sobą także spadek w ydajności w całej go­ spodarce narodow ej. W ynika to z ograniczoności stojących do dyspozycji społeczeństw a środków i konieczności stosow ania niskiego poziom u tech­ nicznego uzbrojenia pracy. Z p u n k tu w idzenia społeczeństw a jest to jednak korzystne, gdyż zapew nia w zrost w olum enu dochodu narodowego, a zatem i zaspokojenia potrzeb społeczeństw a. E w en tualn y bezrobotny m usi bo­ wiem w socjalizm ie korzystać — w tej czy innej postaci — z w ytw orzo­ nego przez innych dochodu narodow ego. Z atrudn iając go i zwiększając naw et w stosunkow o niew ielkim stopniu dochód narodow y pow iększam y stopień zaspokojenia potrzeb społeczeństw a. Taka polityka zatrudnienia m usi oczywiście pociągać za sobą określone posunięcia w zakresie polityki płac. Chodzi tu szczególnie o konieczność m odyfikacji dotychczasow ych form podziału, m. in. przesunięcie części dochodu dzielonego w edług k ry ­ teriu m potrzeb do dochodu dzielonego w edług pracy. Mimo kom plikacji w polityce płac, efek ty zw iązane z likw idacją bezrobocia przem aw iają jednak za zatru d nien iem niezaktyw izow anych zawodowo rezerw siły ro ­ boczej.

Na m arginesie pow yższych rozw ażań w arto dodać, że p rz y ję ty dziś spo­ sób m ierzenia społecznej w ydajności p racy niezbyt praw idłow o odzw ier­ ciedla ogólny cel socjalizm u, jakim jest m aksym alizacja dobrobytu

(12)

społe-Czynnik ludzki w gospodarce 123

czeńslw a skw antyfikow anego (z pew nym uproszczeniem) w postaci dochodu narodowego. W ydajność społeczna m ierzona jest bowiem jako wielkość pro­ dukcji czystej (dochodu narodowego) na jednego zatrudnionego. Zatem p rzy ro st zatru dn ien ia o niskiej w ydajności krańcow ej pogorszy ogólny w skaźnik tak rozum ianej w ydajności społecznej, m imo że — jak już w ska­ zano powyżej — sy tu acja tak a jest dla społeczeństwa korzystniejsza niż utrzym yw anie ty ch czy innych form bezrobocia. Dlatego w łaściw ym m ier­ nikiem społecznej w ydajności pracy m ogłaby być, naszym zdaniem, w iel­ kość dochodu narodow ego w przeliczeniu na członka społeczeństwa posia­ dającego potencjalną zdolność do pracy (w p rakty ce byłby to dochód naro ­ dow ych podzielony przez wielkość zatrudnienia powiększoną o n iezatru d- nione rezerw y siły roboczej). Taka w ydajność byłaby niesprzeczna z celem społecznym, poniew aż każdy dodatkowo zatrudniony naw et o niskiej w y­ dajności indyw idualnej zwiększałby ją. Najbliższa tak rozum ianem u po­ jęciu w ydajności społecznej jest społeczna w ydajność pracy w odniesieniu do rolnictw a indyw idualnego. Je st ona obliczana jako iloraz produkcji czystej i liczby ludności związanej z indyw idualną gospodarką chłopską. O dróżnia się ją od w ydajności technologicznej m ierzonej wielkością pro­ dukcji czystej n a przeliczeniow ą jednostkę w pełni zatrudnioną w rol­ nictw ie (lub na jednostkę czasu pracy rolnika).17

Czy oznacza to, że naw ołujem y do w zrostu zatrudnienia na bazie prym ityw nej techniki, tak jak to miało m iejsce np. w Chinach w okresie tzw. W ielkiego Skoku (chałupniczy w ytop stali itp.)? Niektórzy, powołując się na słowa O. Langego, widzą jedynie dwie możliwości — albo w ysoka technika i bezrobocie, albo pry m ity w n a technika i pełne zatrudnienie. O. Lange stw ierdził, że kraj o znacznych zasobach siły roboczej i ograni­ czonej ilości dóbr kapitałow ych ma dwie alternatyw y:

[pierwsza] „to zatrudnienie istniejącej siły roboczej na bazie zacofanej, prymi­ tywnej techniki produkcji, co oznacza niską wydajność pracy, a w ięc niski dochód re­ alny na głowę ludności; druga: to zastosowanie bardziej nowoczesnej techniki produk­ cji, umożliwiającej wyższą wydajność pracy. Oznacza to jednak bezrobocie lub niepeł­ ne zatrudnienie siły roboczej, ponieważ istniejące dobra kapitałowe nie wystarczają do zatrudnienia całej siły roboczej na bazie nowoczesnej techniki produkcji. N ie­ możność pełnego wykorzystania siły roboczej prowadzi do niskiego dochodu naro­ dowego na głowę.” 18

Obie te a ltern aty w y związane są z niskim dochodem na głowę miesz­ kańca. K tórą zatem z nich w ybrać? Nowoczesna technika zapew nia wyższą dynam ikę rozwojową, lecz jednocześnie tow arzyszą jej pokaźne stra ty

17 Por. np. W. H e r e r : Rolnictwo a rozw ój gospodarki narodowej, PWE, War­ szawa 1962, s. 10—15.

18 O. L a n g e : Niektóre problemy planowania gospodarczego w krajach nie-

rozw iniętych [w:] O. L a n g e : Pisma ekonomiczne i społeczne 1930—1960, PWN,

(13)

społeczne, wiążące się z u trzym aniem bezrobotnych. P ry m ity w n a technika, to słabsza dynam ika rozw ojow a, lecz jednocześnie uniknięcie tych stra t społecznych i utrzy m y w an ie rezerw ludzkich w stałej zdolności do pracy, w drażanie do dyscypliny p racy i organizacji procesu produkcyjnego. W y­ daje się, że w k ra ju socjalistycznym żadna z ty ch a ltern aty w nie może być b ran a pod uwagę. W łaściw ym rozw iązaniem będzie tu m odel m ie­ szany i tak spraw ę widzi O. Lange wTe w spom nianej p racy.19 Je st to model, przy któ rym :

»>[•■•] w ysiłek inw estycyjny może być skierowany na wybrane kierunki produk­ cyjne w określonych gałęziach czy branżach, gdzie można w ogóle nie brać pod uwagę korekt wynikających z postulatów związanych z pełnym zatrudnieniem w socjalizmie, a w ięc w pełni stosować np. automatyzację. Całą zaś rezerwę siły roboczej można skierować do tych dziedzin, które jeśli nie będą preferowane, zosta­ ną rozw inięte przy wykorzystaniu bardziej pracochłonnego typu postępu technicz­ nego.” 20

Taki m odel m ieszany — w y daje się — zapew nia stosunkow o najw yższy dochód narodow y w przeliczeniu na jednego m ieszkańca i relaty w nie n a j­ w iększy dobrobyt. To rozw iązanie w ydaje się jedynie możliwe i zgodne z zasadniczym i celam i gospodarki socjalistycznej. W sytuacji, jak a obecnie jest w Polsce i innych k rajach socjalistycznych, każdy zatru dn ion y może przyczynić się do zw iększenia w olum enu dochodu narodow ego, do lepszego zaopatrzenia ry n k u , a tym sam ym i potrzeb społeczeństwa. J e s t tak naw et wówczas, kiedy w y tw arza on tylko płacę roboczą dla siebie i faktycznie nie tw orzy nadw yżki ekonom icznej.

N adm iar ludności, w y stęp u jący w słabiej rozw iniętych k rajach socja­ listycznych, trak tow ać należy więc jako potencjał produkcyjny, który może być w ykorzystany dla przyspieszenia rozw oju. N adm iar ludności m a więc c h arak ter w zględny i ujaw nia się tylko w określonych w a ru n ­ kach. Zwrócić należy uwagę, że nad m iar ów n a w e t w kapitalizm ie m a c h a ra k te r względny. Nie m a bowiem kraju, w którym ludność byłaby zbyt liczna w stosunku do bogactw n a tu raln y ch w ystępujących na jego teryto riu m . N adm iar ludności w y stępu je relaty w n ie w stosunku do nie­

19 Ibid. Podobnie J. Obodowski stwierdza: „Chodzi tu o m ieszany typ gospo­ darki, w którym mamy do czynienia z elem entam i intensywnego gospodarowania w gałęziach rozwojowych opartego o selekcję celów, a także formy zatrudnienia, przy których angażuje się dużo pracy ludzkiej.” Por. jego wypowiedź — A k tyw n a

polityka zatrudnienia, „Życie Gospodarcze” 1970, nr 10. Zobacz także A. R a j k i e -

w i c z : Bilansowanie siły roboczej, „Życie Gospodarcze” 1970, nr 8.

20 A. M e l i c h : Zasada racjonalnego zatrudnienia podstawą regionalnego bilan­

sowania siły roboczej [w:] Teoretyczne po d sta w y regionalnego bilansowania siły roboczej, Śląski Instytut Naukowy, Zeszyty Naukowe, nr 35, Katowice 1971, s. 22.

Autor stwierdza tam też, że takie rozwiązanie „[...] może um ożliwić zarówno pełne wykorzystanie siły roboczej, jak też przyczynić się do zapewnienia najwyższej stopy efektywności gospodarowania, uwzględniając realne m ożliwości tej gospodarki” (s. 22).

(14)

Czynnik ludzki w gospodarce 125

w ielkiej (mniej korzystnej) liczby rozporządzalnych środków produkcji i konsum pcji.21

Tak więc, nadm iar siły roboczej może być w socjalizmie w ykorzystany zarów no dla zw iększenia podaży na ry n k u artykułów konsum pcyjnych, jak i — co jest szczególnie w ażne w pierw szym okresie budow y gospo­ darki socjalistycznej — rów nież dla rozszerzania bazy produkcyjnej. Przy tym zw raca się uwagę, że kraj socjalistyczny „[...] może tę ludność masowo w ykorzystać do budow y now ych gałęzi działu I [...] (w znacznej m ierze naw et w form ie różnych prac ochotniczych)”.22 W w arunkach socjalistycz­ nej własności środków produkcji zapewnić więc można całkow ite w y­ korzystanie czynnika ludzkiego i zapewnić stosunkow o szybki rozwój gospodarki. Pod tym względem k raje socjalistyczne m ają przew agę nad k rajam i kapitalistycznym i. W arto dodać, że w rozw iniętych k rajach ka­ pitalistycznych w okresie odpow iadającym współczesnemu etapow i nasze­ go rozw oju (okres szybkiej industrializacji) rów nież były duże rezerw y siły roboczej, któ ra ,,[...] była bardzo silnym czynnikiem przyspieszonego rozw oju, głównie dlatego, że stw arzała w ielką podaż taniej siły roboczej, niezbędnej do szybkiej industrializacji” .23 Poglądy o negatyw nym w pły­ w ie nad m iaru siły roboczej na gospodarkę kraju, ze względu na w zrost konsum pcji indyw idualnej i zwężenie rozm iarów akum ulacji, nie są więc w pełni słuszne. W pływ ten ujaw nić się może tylko przy w adliw ej orga­ nizacji produkcji prowadzącej do m arnotraw ienia zasobów ludzkich.

Z poruszonym i tu zagadnieniam i w iążą się silnie spraw y tzw. racjo­ nalnego zatrudnienia. Rozum iane jest ono rozmaicie. Racjonalne zatru d ­ nienie byw a przeciw staw iane polityce pełnego zatrudnienia. D efiniuje się je jako ,,[...] takie zatrudnienie, k tóre zapew nia m aksym alizację w yni­ ków ekonomicznych, przy m inim alnych nakładach pracy żyw ej”.24 Tak rozum iane racjonalne zatrudnienie przeciw staw ia się najczęściej polityce m aksym alizacji zatrudnienia na szczeblu przedsiębiorstw a.25 Dla nas in te ­ resu jący jest przede w szystkim problem racjonalizacji zatrudnienia w u ję ­ ciu m akroekonom icznym . Lakoniczną, lecz w yczerpującą — zdaje się — definicję dają radzieccy autorzy pracy Dem ograficzne problem y za tru d ­

nienia, w której stw ierdzają, że:

21 Por. R. S t o j a n o v i ć : Teoria wzrostu gospodarczego w socjalizmie, PWN, Warszawa 1965, s. 61—63.

22 Ibid., s. 119. 23 Ibid., s. 122.

24 J. O b o d o w s k i : Racjonalne i pełne zatrudnienie, „Życie Gospodarcze” 1970, nr 6.

25 Por. B. F i c k : Polityka zatrudnienia a płace i bodźce, PWE, Warszawa 1970, s. 53—74.

(15)

„[...] racjonalne zatrudnienie ludności rozpatruje się jako najlepsze (najkorzyst­ niejsze) połączenie pełnego zatrudnienia i efektywnego wykorzystania zasobów pracy.” 28

Społeczno-ekonom iczna treść pojęcia pełnego zatrudnienia oznacza zaś zgodność m iędzy zapotrzebow aniem (popytem ) na pracę w gospodarce narodow ej i liczbą w olnych m iejsc (podażą) pracy, zaspokajających ten p o p y t nie tylko w skali k raju , lecz i w k onk retn y ch regionach, poszcze­ gólnych m iastach i osiedlach w iejskich.27 Pełne zatrudnienie jest tu ro­ zum iane bardzo szeroko, łącznie z dostosow aniem stru k tu ry tery torialn ej po p y tu i podaży rą k roboczych. Inaczej in te rp re tu je się to zagadnienie w litera tu rz e polskiej, zresztą i p rak ty k a naszego k ra ju w skazuje na znaczne dysproporcje p rzestrzenne m iędzy m iejscam i pracy a m iejscam i w ystępow ania rezerw siły roboczej. B. Fick stw ierdza:

„[...] nie ma jeszcze bezrobocia, jeśli ktoś nie dostanie pracy w miejscu swego zamieszkania i nie chce jej podjąć gdzie indziej, a ma przy tym zapewnione środki utrzymania. Nie ma też bezrobocia jeśli ktoś um yślił sobie zostać urzędnikiem, a nie ma takiej pracy, jest za to inna, której nasz -«bezrobotny» nie chce podjąć.” 28

K w estia dostosow ania więc stru k tu ry przestrzennej i zawodowej po­ p y tu i podaży siły roboczej w idziana jest tu inaczej niż u autorów ra ­ dzieckich. Bezsprzecznie, w aktualnej sytu acji w Polsce nie m ożna re ­ zygnować z istniejących już m iejsc pracy na pew nych terenach, likw ido­ wać je i przenosić na tereny, gdzie w y stęp u ją rezerw y siły roboczej. W ydaje się jednak, że n a dłuższą m etę — przy wzięciu pod uwagę eko­ nom icznych i społecznych kosztów przenoszenia siły roboczej — spraw a nie jest tak oczywista. Dopiero po dokładnym przeanalizow aniu tych kosztów odpowiedzieć można, k tóre stanow isko jest właściwe. Za pełne zatru d n ie­ nie m ożna uznać sytuację, gdy nie m a w iększych rozbieżności m iędzy podażą a popytem na siłę roboczą w skali gospodarki narodow ej (zakła­ dając oczywiście wysoki stopień m obilności siły roboczej).

Oczywiście, zwrócić należy uwagę, że pełne zatrud nien ie może być osiągnięte przy różnym poziom ie aktyw ności zawodowej ludności. P rz y j­ m ując, że cała m ęska siła robocza w w ieku zdolności do pracy jest w za­ sadzie zatrudniona (wliczając w to um ow nie rów nież mężczyzn odby­ w ających służbę wojskową) m ożem y stw ierdzić, że udział zatrudnionych w gospodarce narodow ej w ogólnej liczbie ludności będzie zależał od stopnia zawodowej aktyw izacji kobiet.

R acjonalne zatru d n ien ie — jak w ynika z przytoczonej powyżej de­ finicji — w iąże się z zagadnieniem efektyw nego w ykorzystania zasobów

26 Diemograficzeskije proble m y zaniatosti, Izd. Ekonomika, Moskwa 1969, s. 10. 27 Ibid., s. 11.

(16)

Czynnik ludzki w gospodarce 127

pracy. Przez efektyw ne w ykorzystanie zasobów siły roboczej rozum ie się zaś:

„[...] takie gałęziowe i regionalne rozdysponowanie zdolnej do pracy ludności, przy którym zabezpieczone jest wytworzenie łącznego produktu o określonej struk­ turze, zaś materialne i duchowe potrzeby ludzi są zaspakajane przy m inimalnych w danych warunkach nakładach pracy społecznej.” 29

Tak więc, zatrudnienie jest racjonalne w tedy, kiedy spełniona jest zasada pełnego zatrudnienia, a gałęziowa i regionalna stru k tu ra zatru d ­ n ienia odpowiada potrzebom . J e t to więc pojęcie niesprzeczne z pojęciem pełnego zatrudn ien ia; stanow i natom iast jego konkretyzację i jego szcze­ gólny przypadek.30 Oczywiście tak rozum iane zatrudnienie racjonalne jest pojęciem zm iennym historycznie. Zm ieniają się bowiem potrzeby, których zaspokajaniu m a ono służyć, oraz zm ienia się poziom rozw oju gospodar­ czego. Z atrudnienie optym alne będzie miało korzystny w pływ na rozwój gospodarczy, a inne przypadki mogą nie dynam izować rozw oju. Mogą być w reszcie tak ie sytuacje, kiedy pełne zatrudnienie staje się ham ulcem rozw oju. Stąd polityka ekonomiczna pow inna zwracać baczną uw agę na stru k tu rę zatrud n ienia w kraju, jak rów nież analizować k ieru nk i zmian tej stru k tu ry w bardziej rozw iniętych krajach. U łatw i to w ykorzystanie możliwości rozw ojow ych, jakie tkw ią w racjonalnym , tj. pełnym , lecz jednocześnie efektyw nym zatrudnieniu.

Z przeprow adzonych dotychczas rozw ażań wynika, że rola czynnika ludzkiego w rozw oju gospodarczym jest ogromna. Jeśli kierujem y się interesem społeczeństw a jako całości, a nie poszczególnych jego części (klas i grup społecznych), pow inniśm y pustulow ać pełne i racjonalne za­ trudnienie, gdyż tylko wówczas osiągnąć można m aksym alnie wysoki w olum en pro d u k tu społecznego o pożądanej strukturze, elim inując jed ­ nocześnie szereg negatyw nych zjaw isk społecznych związanych z jaw nym lub utajo n ym bezrobociem.

29 Diemograficzeskije problemy zaniatosti.,., s. 13. A. Melich zaś stwierdza na ten temat: postulat pełnego zatrudnienia w socjalizmie musi być rozpatrywany nie tylko w aspekcie poziomu, ale w pierwszym rzędzie w aspekcie prawidłowej struktury zatrudnienia, gdyż od niej w dużym stopniu zależy, czy pełne zatrudnienie przekształca się w zatrudnienie racjonalne, w którym łączy się wymogi ekono­ miczne ze społecznymi [...] Te dwa postulaty [pełne i racjonalne zatrudnienie — przyp. mój S. K.] dadzą się w ięc pogodzić i w cale się nawzajem nie wykluczają, gdy potraktujemy jednolicie tak poziom, jak i strukturę zatrudnienia.” A. M e l i c h :

op. cit., s. 23—24.

80 J. O b o d o w s k i stwierdza: „W odniesieniu do całej gospodarki racjona­ lizacja zatrudnienia nie musi natomiast powodować spadku nakładów pracy żywej — w skali tej gospodarki, jeśli z punktu widzenia podaży siły roboczej i w interesie społecznym w ystępuje potrzeba organizowania większej liczby m iejsc (przy m niej­ szym koszcie, a zatem oszczędnym uzbrojeniu pracy i przy niższej wydajności pracy).” Zob. Racjonalne i pełne zatrudnienie.

(17)

Czy z rozw ażań tu przedstaw ionych w ynika, że a u to r je st zw olenni­ kiem polityki pronatalistycznej w jej najbardziej rad yk alny m w ydaniu, zm ierzającej do m aksym alizacji p rzy ro stu natu raln ego ? Oczywiście, nie. K w estia ru ch u n aturaln eg o ludności i jego pow iązania z rozw ojem gospo­ darczym nie może być utożsam iana z zagadnieniem zatrud nien ia rezerw siły roboczej i ich rolą w procesie rozw oju. P rzyrost n a tu ra ln y nie jest rów noznaczny z przyrostem siły roboczej — w ystęp uje tu rozbieżność zarów no w czasie, jak i w rozm iarach oraz w stru k tu rz e obu wielkości. Stąd zagadnieniem w ym agającym odrębnego om ówienia jest problem zw iązków i zależności m iędzy rozw ojem dem ograficznym a rozw ojem go­ spodarczym . Om ówienie to jest niezbędne dla przedstaw ienia pełnego obrazu roli czynnika ludzkiego w gospodarce.

R o z w ó j d e m o g r a f i c z n y a r o z w ó j g o s p o d a r c z y Zw iązek m iędzy zjaw iskam i dem ograficznym i a rozw ojem gospodar­ czym nie ulega w ątpliw ości. Faktem jest jednak, że zależności te ujm o­ w ane są najczęściej jednokierunkow o, jako w pływ sytuacji dem ograficznej n a rozwój gospodarczy, a głów nie — na podział dochodu narodow ego na konsum pcję i akum ulację. W k raja ch socjalistycznych do niedaw na p ra k ­ tycznie pom ijano w p ły w rozw oju gospodarczego, jego poziom u i tem pa n a kształtow anie się zjaw isk dem ograficznych. Jeszcze do dziś nie uw zględ­ n ia się w polityce ekonom icznej, a szczególnie w planow aniu długookre­ sowym, możliwości k ształtow ania pożądanej sytuacji dem ograficznej za­ rów no w skali k raju , jak i w poszczególnych regionach.31 Zjaw iska um ie­ ralności i rodności tra k tu je się zazwyczaj jako uw arunkow ane biologicznie i — w zw iązku z ty m — przyszłe tendencje przew iduje się na podstaw ie obserw acji historycznych (ekstrapolacja trendów ).

„[...] prognozy rozwoju ludności, z których planista czerpie dane natury demo­ graficznej, sporządza się na podstawie założeń co do ewolucji parametrów um ie­ ralności przyjmowanych na ogół trafnie oraz co do parametrów płodności dokony­ wanych często dowolnie. Te ostatnie założenia stosunkowo rzadko sprawdzają się w rzeczywistości; okazują się błędne szczególnie wówczas, gdy prognozę sporządza się w jednym w ariancie.” 32

Rzeczywistość w ygląda jednak inaczej. B adania współczesne, p row a­ dzone zarów no w k rajach kapitalistycznych, jak i socjalistycznych (głównie w ZSRR), w y kazują istnienie w yraźnej zależności m iędzy po­ ziomem rozw oju gospodarczego oraz tem pem tego rozw oju a kształtow a­ niem się p aram etró w dem ograficznych. Zależność m iędzy tym i procesam i m a więc c h a ra k te r o bustronny; w ystęp uje tu pew ien rodzaj sprzężenia

81 Por. M. O k ó l s k i : Czynnik demograficzny w rozw oju gospodarczym, „Eko­ nom ista” 1970, z. 3, s. 551—553.

(18)

Czynnik ludzki w gospodarce 129

zw rotnego, bowiem sytu acja gospodarcza w pływ a na rozwój dem ogra­ ficzny, ten n atom iast z kolei nie pozostaje bez w pływ u n a gospodarkę. Isto tne jest jed n ak to, że interesujący nas związek ujaw nia się tylko w okresach długich.33

Jakkolw iek interesująca nas zależność jest dw ustronna, om ówienie jej w ym aga pew nych uproszczeń w yrażających się w oddzielnym tra k to ­ w aniu zależności rozw oju gospodarczego od procesów dem ograficznych i w pływ u poziom u rozw oju gospodarczego na porcesy demograficzne. Om ówim y te zależności osobno.

P r o c e s y d e m o g r a f i c z n e a r o z w ó j g o s p o d a r c z y N a pierw szy rz u t oka w ydaje się, że w pływ procesów dem ograficznych, a szczególnie przyrostu naturalnego na rozwój gospodarczy jest nega­ tyw ny. P rzy ro st natu raln y, będący różnicą m iędzy urodzeniam i a zgonami, obarcza produk ty w n ą część społeczeństwa pow ażnym i kosztam i utrzym a­ nia m łodej generacji. Są to obciążenia wiążące się z ukształtow aniem samego człowieka, w ychow aniem i w ykształceniem oraz budow ą urządzeń koniecznych dla życia i w dalszej perspektyw ie pracy now ych członków społeczeństwa. Ten elem ent obejm uje więc zarów no inw estycje konsum p­ cyjne (mieszkania, szpitale itp.), jak i produkcyjne (środki produkcji). W przypadku, kiedy m am y do czynienia z prostą reprodukcją ludności (tzw. ludność stacjonarna), tj. gdy każda n astępna generacja zastępuje dokładnie poprzednią, obciążenia w skazane powyżej nie są rzeczyw istym i inw estycjam i. W takiej sytuacji chodzi jedynie o u trzy m an ie w poprzed­ nim stanie w szystkich środków trw ałych niezbędnych do życia i pracy człowieka, a więc problem ogranicza się jedynie do am ortyzacji tych urządzeń oraz rem ontów przyw racających w artość pierw otną i inw estycji odtw orzeniow ych. G dy ludność powiększa się, tzn. kiedy m am y do czy­ nienia z repro du k cją rozszerzoną, każdy przyrost odpow iadający nowej generacji stanow i rzeczyw iste obciążenie z ty tu łu zwiększenia liczby lud ­ ności.34 W ielkość obciążeń z tego ty tu łu jest różna, zależnie od ty p u w y­ kształcenia, jak i zdobyw ają nowi członkowie społeczeństwa. A. Sauvy stw ierdza, że w e F rancji koszt samego tylko kształcenia w yrażony w la­ tach pracy (tj. w artości rocznego dochodu narodowego n a jedną osobę w w ieku produkcyjnym ) wynosi dla: robotnika (szkoła podstaw owa) — 0,4 lata, robotnika w ykw alifikow anego (zawód) — 0,9 lat, nauczyciela —

33 Por. Diemograficzeskije problemy zaniatosti.,., s. 40—41.

34 Por. A. S a u v у : Zwią zki pomiędzy wzrostem liczby ludności i rozwojem

gospodarczym, „Przegląd Statystyczny” 1961, z. 1, s. 9—10. Zob. też E. V a l k o v i c s : W p ły w reprodukcji ludności na kształtowanie się zjaw isk ekonomicznych [w:] Teoretyczne i praktyczne problemy reprodukcji siły roboczej, Zeszyty Naukowe

SIN, z. 26, Katowice 1970, s. 9—30. 9 A n n a łes, se ctio H, t. VII

(19)

2,8 lat, in ży n iera — 3— 4 lat, a jeśli wliczy się w to zróżnicow any koszt samego w ychow ania (różna długość okresu bezproduktyw nego), to dla robotnika kw alifikow anego otrzym am y 6 lat, zaś dla inżyniera 11 lat p racy .35

Również dużą pozycję stanow ią w ydatki inw esty cy jn e zw iązane z p rzy ­ rostem n atu raln y m . W p rzypadku w spom nianej już ludności stacjonarnej (reprodukcja prosta) zw iększenie dochodu narodow ego (tak globalnego, jak i per capita) o pew ien odsetek w ym aga określonego zw iększenia kw oty przeznaczonej n a inw estycje (zakładając stałość w spółczynnika efekty w ­ ności tych inw estycji). W śród ekonom istów — dem ografów zachodnich określa się je m ianem inw estycji ekonom icznych. U trzym anie spożycia (poziomu życiowego) rosnącej liczby ludności n a poziom ie nie zm ienionym rów nież w ym aga zw iększenia nakładów n a inw estycje. I jeśli przyjm iem y, że ludność rośnie w tak im tem pie, w jakim w p rzy p adku ludności stacjo­ n arn ej zwiększać się m iał dochód narodow y, to nakład na inw estycje m usi w zrosnąć o wielkość taką, jak w tam ty m przypadku. W idoczne jest zatem, że p rzy ro st ludności odbiera niejako szansę w zrostu stopy życiow ej lu d ­ ności, gdyż zm usza do w ydatkow ania środków m ogących popraw ić stopę życiową n a inw estycje o ch arak terze dem ograficznym (tzw. inw estycje dem ograficzne). W spom niany już A. Sauvy zestaw ił w szystkie m ożliwe przypadki zależności tem pa w zrostu dochodu narodow ego per capita od w zrostu liczby ludności i stopy inw estycji p rzy założeniu, że w spółczyn­ nik efektyw ności inw estycji w ynosi 0,25.

Dotychczasowe rozw ażania sugerują, że w zrost ludności stanow i realne obciążenie dla społeczeństw a. P rz y ro st n a tu ra ln y h am u je bowiem w zrost stopy życiowej (obniża jego tempo). Z tego więc p u n k tu w idzenia ko­ rzy stn y dla społeczeństw a byłby przyro st m inim alny, najlepiej zerow y lub wręcz ujem ny.

H istoryczne porów nania m iędzynarodow e w skazują jednak, że społe­ czeństw a o w yższym przyroście ludności osiągają relaty w nie wyższy po­ ziom rozw oju.36 Z agadnienie nie jest więc tak proste, jak w ynika z do­ tychczasow ej analizy. W skazuje się tu n a korzyści zw iązane — szczególnie w w aru n k ach ograniczoności ry n k u m iędzynarodow ego — ze zwiększe­ niem skali produkcji (a więc potanieniem produktów ), z dalej posunię­ ty m podziałem pracy oraz relaty w n y m zm niejszeniem „kosztów stały ch” lu b względnie stałych przypadający ch n a jednego m ieszkańca (chodzi tu o koszt dużej części adm inistracji państw ow ej, utrzym an ia arm ii itp.).87

35 S a u v y : op, cit., s. 10.

3# Por. S t o j a n o v i ć : op. cit., s. 122. Zobacz też: S a u v y : op. cit., s. 12. Ten ostatni jako przykłady najbliższe nam podaje Niem cy i Anglię oraz Belgię i Ho­ landię.

37 Por. T. M a k o w s k i : Rozwój gospodarczy a problem demograficzny, „Ze­

(20)

Czynnik ludzki w gospodarce 131

Dla dynam iki rozw oju gospodarczego decydujące znaczenie m a stru k ­ tu ra ludności w edług w ieku i elastyczność tej stru k tu ry . Co do s tru k tu ry ludności w edług w ieku, może ona być: progresyw na, stacjonarna i de­ gresyw na. Pierw szy przypadek dotyczy społeczeństwa młodego, w którym w ystęp u je duży przyrost n a tu ra ln y i jego konsekw encją jest ciągły w zrost liczby ludności. W każdym następnym roku — zgodnie z w y stępującą tu rozszerzoną repro du k cją ludności — obserw ujem y zw iększającą się liczbę urodzeń. S tacjonarny typ składu ludności oznacza, że w ystępu je p ro sta reprodukcja czynnika ludzkiego. D egresyw ny typ s tru k tu ry polega na przew adze zgonów nad urodzeniam i (reprodukcja zwężona). W efekcie rok rocznie zm niejsza się liczba urodzeń. W każdym z w ym ienionych typów s tru k tu ry ludności wyróżnić można pew ne gru py w ieku m ające isto tn y w pływ na w zrost gospodarczy. G rupy te to: ludność w w ieku przedprodukcyjnym (dzieci i młodzież), ludność w w ieku produkcyjnym i ludność w w ieku poprodukcyjnym (określana też m ianem starców). Elem entem produkcyjnym jest jedynie ludność grupy środkow ej, ab stra ­ h u jąc oczywiście od przypadków skrajnych, kiedy zarówno ludność przed- jak i poprodukcyjna może być zatrudniana (np. w okresach w ojen ze w zględu na deficyt m ęskiej siły roboczej).

Proporcje pom iędzy ludnością w w ieku produkcyjnym i n iep rod u kcyj­ nym nie są obojętne dla społeczeństwa. Oczywiście, m ożna zadać tu p y ­ tanie, k tóra z grup ludności nieprodukcyjnej obciąża bardziej producen­ tów. W edług badań niem ieckich koszty utrzym ania przeciętnego przed­ staw iciela każdej z trzech grup ludności (wiek przedprodukcyjny, dorośli producenci, starcy — w iek poprodukcyjny) m ają się do siebie jak : 1 : 2 : 1,7. A więc potrzeby człowieka starego są o około 70% większe niż dziecka.38 W idoczne jest zatem, że osoby w w ieku poprodukcyjnym są dla społeczeństw a w iększym obciążeniem niż dzieci. Nie to jest jednak n a j­ w ażniejsze. Jeśli przyjęliśm y regresyw ną stru k tu rę ludności, to efektem będzie proces starzenia się ludności, proces niekorzystnych zmian w tzw. piram idzie w ieku (odwrócona piram ida wieku). Bowiem „starzenie się, to jest w zrost udziału ludzi starych, nie w ynika, jak to się m niem a z prze­ dłużenia życia, lecz w yłącznie ze spadku urodzeń.” 39 Ten z kolei prow adzi do spadku liczby osób w w ieku produkcyjnym . W efekcie w następnym

38 Obliczenia F, Burgdoerfera, cyt. za M a k o w s k i m (op. cit., s. 32).

39 S a u v y : op. cit., s. 12. Por. też Diemograficzeskije problemy zaniatosti... Stwierdza się tam, że w Związku Radzieckim udział ludzi w wieku poprodukcyj­ nym wzrósł z 8,1% w 1939 r. do 12,2% w 1959 r., 12,5% w 1961 r. i 13,9% w 1966 r. Dem ografowie radzieccy widzą przyczynę tego stanu przede wszystkim w przedłu­ żeniu średniej długości życia, która wzrosła z 44 lat w r. 1926/1927 do 70 lat w r. 1965/1966. Jednocześnie występuje jednak spadek liczby urodzeń, którego oddzia­ ływ anie na proces starzenia się ludności będzie rosio w miarę zbliżania się średniej długości życia do pewnego wieku stanowiącego fizjologiczną asymptotę.

(21)

pokoleniu zm niejszy się odsetek ludności zawodowo czynnej, spadnie jej zdolność produkcyjna, w zrośnie natom iast liczba starców, czyli obciążenie społeczeństw a ludnością n ieprodukcyjną. W efekcie w każdym następ ny m pokoleniu sy tu acja pogarsza się, coraz w iększa je st liczba starców w sto­ sun ku do ludności produkcyjnej i coraz w iększą część dochodu narodo­ wego pochłoną jej potrzeby. We F ran cji np. szacuje się, że w 1970 r. starcy, stanow iący 18% ludności, konsum u ją 27% dochodu narodow ego.40 W ywód pierw otny, z którego w ynikało, że przy ro st n a tu ra ln y jest h a ­ m ulcem w zrostu stopy życiowej członków społeczeństwa, ogranicza się tylko do krótkiego okresu czasu. W okresach długich sy tu acja jest n a­ tom iast odw rotna. M ały lub u jem n y przyrost n a tu ra ln y ham uje wówczas w zrost dobrobytu. Z tego więc p u n k tu w idzenia korzystna dla rozw oju gospodarczego jest rozszerzona reprod uk cja ludności.

Z agadnienie s tru k tu ry ludności w edług w ieku nie w yczerpuje się jed n ak n a problem ie ludności w w ieku poprodukcyjnym . Ma ono znacznie szerszy aspekt. Obok bow iem starzen ia się ludności w społeczeństwie jako całości, ujem nem u przyrostow i dem ograficznem u tow arzyszy starze­ nie się ludności p rodukcyjnej. W iadom e jest natom iast, że optym alny w iek do pracy — zależnie zresztą od ty p u zajęcia — przypada najczęściej na dolny (młody) w iek w grupie produkcyjnej. U ludzi starszych w y d aj­ ność zaczyna spadać (spadek spraw ności fizycznej), rośnie absencja, a także liczebność w ypadków p rzy pracy. W efekcie przesunięcia w stru k tu rze w ieku pracujących na rzecz ludności starszej prow adzić m usi do spadku społecznej w ydajności pracy, czego konsekw encją są potencjalne straty, jakie ponosi społeczeństw o z ty tu łu takiej, a nie innej s tru k tu ry wieku.

Postęp techniczny i o rganizacyjny oraz zm iany popytu na ry n k u od­ działują na p rzem iany stru k tu ra ln e w gospodarce, a w konsekw encji na przem iany stru k tu ra ln e w zatrudnieniu . Nie może być bow iem rozw oju bez zm ian s tru k tu ry zatrudnienia. W przyp adk u ludności stagnacyjnej lub degresyw nej tak ie p rzem iany stru k tu ra ln e pow odują konieczność przekw alifikow ania w ielu pracow ników w w ieku podeszłym, przenoszenia z jednych do innych działów, przyuczania do nowych zawodów, jak rów nież now ych technologii. Jeśli dodam y do tego rów nież przem ia­ ny w stru k tu rz e p rzestrzennej, pociągające za sobą konieczności przem ieszczeń zasobów ludzkich (siły roboczej), to zauw ażym y, jak pow ażnym ham ulcem w ty ch przem ianach je st ludność starsza. W p rzy ­ p adku rozszerzonej rep ro d u k cji ludności nowo k ształtującą się siłę roboczą m ożna przygotow ać zarów no do odpow iednich gałęzi produkcji, jak rów nież w7drożyć ją do osiągnięć współczesnej nauki i techniki. Łatw iej też dostosować jej zasoby do przestrzennego rozm ieszczenia sił w ytw ó r­ czych. Zagadnienie to nie m a jedynie ch a ra k te ru hipotetycznego. A. Sauvy

(22)

Czynnik ludzki w gospodarce 133

stw ierdził, że zły skład ludności stał się ham ulcem w rozyvoju ekono­ m icznym F rancji i Belgii. Stw ierdza on wręcz, że „[...] stabilność s tru k tu ry ludności ham uje rozwój ekonom iczny”.41

W rozw ażaniach dotychczasow ych traktow aliśm y przyrost n a tu ra ln y jako kategorię całościową. Analiza nie byłaby jednak pełna, gdybyśm y pom inęli stru k tu rę przyrostu naturalnego i jej konsekw encje dla procesu rozw oju gospodarczego. Na wielkość (stopy) przyrostu naturalnego skła­ dają się dw ie wielkości: stopa urodzeń i stopa zgonów. Ta w ew nętrzna s tru k tu ra p rzy ro stu naturalnego nie jest obojętna dla gospodarczego roz­ w oju kraju . D ana stopa przyrostu naturalnego może być rezultatem róż­ nych stóp rodności i um ieralności. Np. dw uprocentow y przy rost n a tu ra ln y m oże być efektem stopy urodzeń rów nej 5% i stopy um ieralności rów nej 3%, jak rów nież stopy urodzeń 11% i stopy zgonów 9%. Sytuacja, gdy obie stopy są wysokie — przedstaw ia okoliczność niepom yślną dla rozw oju gospodarczego k ra ju i to w dw ojakim sensie: po pierwsze, tem po w zrostu ludności w w yniku wysokiej um ieralności jest (a raczej może być) nie­ dostateczne i powodować może istnienie ludności degresyw nej oraz sta­ rzenie się społeczeństw a; po drugie, koszty utrzym an ia i w ychow ania części ludności w w ieku przedprodukcyjnym (dzieci) są stosunkow o w y­ sokie, co nie zw raca się w postaci późniejszego w ykorzystania tej ludności już jako członków g rupy produkcyjnej. W ynika to stąd, że duża część ty ch dzieci m a (przy wysokiej stopie um ieralności) nikłe szanse dożycia w ieku produkcyjnego i tym bardziej przeżycia go. Ta sytuacja je st dość częsta w k rajach słabo rozw iniętych.

„[...] kombinacja wysokiej stopy urodzeń i wysokiej stopy umieralności jest bardzo niekorzystna, gdyż wysoka stopa urodzeń oznacza duży przyrost dzieci, a w y­ soka umieralność uniem ożliwia zachowanie przy życiu dostatecznej ich liczby, i «spłacenie» nieprzerwaną produkcją w okresie ich zdolności do pracy tych inw es­ tycji, które zostały na nie wyłożone w postaci wydatków na żywność, odzież, mieszkanie, wychowanie, nauczanie i inne świadczenia. Można powiedzieć, ponie­ kąd paradoksalnie, że jedno z nieszczęść krajów nierozwiniętych polega nie na tym, że brak tam dostatecznych środków na inwestycje, lecz że zbyt w ielkie są inwestycje nieprodukcyjne. W praktyce wTszelkie inwestycje w krajach zacofanych przezna­ czone są na w yżyw ienie i przygotowanie nowych pokoleń do pracy produkcyjnej, a nie na inwestycje na rozwój gospodarczy. Jeśli traktuje się to jako inw estycje — co wydaje się słuszne — nie trudno dojść do wniosku, że inwestycje w krajach zacofanych są w stosunku do dochodu narodowego dużo wyższe niż w krajach rozwiniętych, o niskiej stopie urodzeń i umieralności, a może nawet i w yższe — licząc na głowę ludności. Nieszczęściem jest, że tak w iele z tych sum inwestycyjnych pozostaje nieprodukcyjnymi wskutek wysokiej umieralności, uniemożliwiającej -«spła­ tę» z procentami kapitału włożonego w młode pokolenie, podczas gdy -«spłata» taka jest normalnym procesem w krajach współczesnych.” 42

41 S a u v y : op. cit., s. 13.

42 H. S i n g e r : Problèmes d’industrialisation des pays insuffisamment dév e­

Cytaty

Powiązane dokumenty

w zakresie filozofii i socjologii - chrześcijańskich nauk społecznych, przed­ stawiając rozprawę pt. Antropologiczne-etyczne aspekty regionalizmu. W 1995 roku

czej sytuacja jest jasna. Przesunięcie siły roboczej na te tereny jest uzasadnione tylko wtedy, jeśli lokalne surowce, zasoby energetyczne czy inne walory zapewnią wzrost

Oczywiście taki stan rzeczy dawał szerokie pole do wyzysku, który i dziś jeszcze często się praktykuje — dochodzi też nieraz do tego, że w czasie złej

Rycina 1. Lokalizacja punktów badawczych na trasach narciarskich. Źródło: Google Earth Figure 1. The location of the reserach points on the ski slopes. Source: Google Earth.. Udział

Posłużono się trzema kwestionariuszami: Kwestiona- riuszem klimatu uczenia się (LCQ), Skalą podstawowych potrzeb psychicznych (BPNS) oraz Skalą wymiarów rozwoju

I nie jest wcale istotne, iż Szymon nie zdaje sobie sprawy z tego, że działa jako Najwyższy Kapłan w odnowionym kulcie święta Pojednania, wyma­ wiając imię Syna

Niektóre czynniki działają zawsze w kierunku wzro­ stu wydajności pracy (postęp techniczny), inne mogą w określonych przy­ padkach prowadzić do regresu (nieodpowiednia

When even the window, an appa- UHQWVFUHHQRISULYDF\³EHFRPHVWKHFRQGLWLRQIRUFDPRXÀDJH>ZKHQ@SRVLQJ on display [an act of exposure through the window] erects the walls of the