Czesław Hernas
"Servitor humillimus A. T." : o
atrybucji autorstwa pamfletu na ślub
Zygmunta Augusta
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 71/4, 73-77
1980
P a m i ę t n i k L i t e r a c k i L X X I , 1980, z. 4- P L IS S N 0031-0514
CZESŁ A W H E R N A S
„SERVITOR HUMILLIMUS A. T.”
O A T R Y B U C JI A U TO R STW A PA M FL ET U N A ŚL U B Z YG M UN TA A U G U S T A
We wczesnym renesansie rozwinęła się w Polsce ulotna i na ogół bezim ienna saty ra obyczajowo-polityczna. Jej dzieje znamy słabo ze względu na ulotną n aturę życia krążących tekstów. W gronach zaprzy
jaźnionych kolportowano utw ory dłuższe w formie rękopisu, czasem tylko odpis p rzetrw ał i ocalał w jakiejś sylwie. K rótkie tek sty ujęte w epigram at, podobnie jak anegdota polityczna, przekazyw ane były ustnie ·— przetrw ały, jeśli ktoś je przypadkiem zapisał. Żywot społeczny konkretnych tekstów byw ał zwykle krótki jak żywot napisów na m urach czy np. pam fletów , którym i oblepiano karetę królowej B arbary: nisz
czono je lub też po prostu deaktualizow ały się. Ale na ich wzór ukła
dano nowe, a co najważniejsze — od tam tego czasu utrw aliła się na stałe w kulturze i upowszechniła później w różnych kręgach społecznych tr a dycja anonimowej aktualnej satyry i pryw atnej sieci kolportażu w k rę
gach zaprzyjaźnionych. Szczególny rozkw it tej form y twórczości i kol
portażu przypadł na lata późnego baroku, gdy ostro przykrojono granice tolerancji i kiedy rękopiśm ienna ulotka staw ała się jedyną form ą prze
kazu rzeczywistych opinii społecznych. Ilość zachowanych tekstów i wie
lość kopii tych tekstów, które podobały się ówczesnym czytelnikom t—
a były to wypowiedzi krytyczne i ostre — dowodzi, że poza rynkiem druków oficjalnych mogła rozwijać się społeczna dyskusja o stanie Rze
czypospolitej. Próby zahamowania procesu rozwoju owej opiniotwórczej saty ry społecznej były mało skuteczne, choć podjął je już Zygm unt S tary podpisując w r. 1537 edykt wym ierzony przeciw tym , którzy by upowszechniali „famosos libellos, dialogos et rithm os, fictis vel sup- pressis nom inibus, non solum in homines injeriorum ordinorum, sed etiam in consiliarios regni nostri atque ideo in nos ipsos”. Edykt wymie
rzony był przeciw atakom na k u lt świętych, sacra i ceremonie kościelne, lecz na czoło w ysuw ał ochronę czci dworu, prestiżu władzy i osób. A te m at ten chętnie podejm ow ali paszkwilanci i pamfleciści, wśród których nie brak i znanych pisarzy, lecz tu zwykle — dla badacza — zaczynają się kłopoty z domysłami, hipotezam i, ustalaniem własności autorskiej.
74 C Z E S Ł A W H E R N A S
Jeden taki domysł dotyczący autorstw a pragnę podważyć.
Teodor Wierzbowski znalazł kiedyś w Cesarskiej Bibliotece Publicz
nej w P etersburgu (Mss. Lat. O. XVII, 18 fol. 118v— 129) ostry paszkwil przeciw m ałżeństw u Zygm unta Augusta z B arbarą Radziwiłłówną, pt.
Dialogus de coniugio Sigism undi A ugusti Regis Poloniae lunioris, anno 1548 f actus. Interlocutor es E thim us et Sophistrio. Dialog ten ogłosił w cennym tom iku W iersze polityczne i przepowiednie, sa tyry i paszkwile z X V I w ieku (Warszawa 1907) 1, w którym zgromadził teksty ulotne zbierane w różnych bibliotekach i archiwach w ciągu lat 30. Rękopis pe
tersburski — znany m. in. także A leksandrowi Brücknerow i — wrócił do Polski i spłonął w raz ze zbiorami Biblioteki Narodowej w czasie ostatniej wojny.
Dialogus kończy się form ułą: „Servitor hum illim us A. T ”, którą w y
dawca skom entował w przypisie: „Zapewne inicjały A ndrzeja Trzecie- skiego”. Na żywo, zaraz po ukazaniu się publikacji Wierzbowskiego, umocnił tę hipotezę Brückner w recenzji zamieszczonej w „Pam iętniku Literackim ” (1908), gdzie domyśla się autorstw a Trzecieskiego przy in
nym omawianym w recenzji utworze, natom iast w7 odniesieniu do Dia
logu autorstw o to uważa za pewne, choć już w lekturze recenzenta za
rysował się pewien cień, bo „zacięcie i tem p eram en t” autora Dialogu jakoś nie pasow ały do obrazu osobowości pisarskiej Trzecieskiego. Ale B rückner sarm ackim gestem rzecz rozstrzygnął, uznał, że — jak widać — Trzecieski był... właśnie w paszkwilach najlepszy! Sąd swój B rückner podtrzym ał i później.
N atom iast mimo oczywistych inicjałów „A. T.” sceptycznie odniósł się do tradycyjnej hipotezy autorskiej Tadeusz Grabowski, który w cie
kawym szkicu Paszkw il staropolski w epoce renesansu (1525— 1625) na
pisał:
K to jest zaś autorem dialogu z r. 1548 m ięd zy E th im u sem a S op h istrion em na tem a t m łod ego króla, n ie w iad om o, choć w sz y stk ie cech y w sk a zu ją n ie na T rzycieskiego, a le na za w od ow ego p aszk w ila n ta , jak im b y ł p rzeciw n ik F rycza i Stan k ara — O r z e c h o w s k i 2.
Sugestia wygląda dość prawdopodobnie, poglądy wyrażone w Dia
logu bliskie są w yrażonym w innych pismach Orzechowskiego, autorsko pewnych, odpadają też kłopoty z „tem peram entem ”, bo tego autorowi Quincunxa nie brakowało. Ale to już inna spraw a. Nie można jej podej
mować bez rozstrzygnięcia podpisu „A. T.”
W trud n ej sytuacji znalazł się Jerzy Krokowski, znakom ity badacz
1 „B ib liotek a Z apom nianych P o etó w i P rozaik ów P o lsk ich X V I—X V III w .”
z. 24. W e w stę p ie T. W i e r z b o w s k i z w ięźle in fo rm u je o stan ie w y d a w n iczy m ulotnych p ism p olityczn ych z X V I w iek u .
2 „Sp raw ozd an ia z C zynności i P o sied zeń P A U ” t. 49 (1948), s. 214.
. S E R V I T O R H U M I L L I M U S A . T . ” 75
i wydawca A ndrzeja Trzecieskiego. Zgodnie z tradycją naukową p rzy j
mował autorstw o Trzecieskiego — naw et starał się umocnić je nową argum entacją — ale ukazał istotne trudności, jakie pow stają przy w łą
czeniu Dialogu do biografii literackiej małopolanina:
Czy jed n ak m ógł T rzeciesk i, pozostając w słu żb ie k ró lew sk iej, p ozw olić sob ie na ta k ie z ja d liw e w y stą p ie n ie p rzeciw k ró lo w i (a i p rzeciw R ad ziw iłłom )?
N ależy przyp u szczać, że p a szk w il k u rso w a ł an on im ow o, a dopiero przy sp isa n iu dodano in icja ły A. T. 8
Taka dwoistość postaw y jest zupełnie prawdopodobna i nieraz — jak wiemy z dziejów pism ulotnych — rzeczywiście potw ierdzana. Praw dą jest też, że paszkwil był pisany jako anonim, dowodzi tego zwrot po
przedzający zakończenie: „si liceret faterer nom en m eu m ”, czyli że tekst pisany jest z pełną swobodą sądu, bo au tor z góry zakłada, że nie od
kryje swego imienia.
A więc na jakiej podstawie późniejszy kopista dopisywał inicjały autora i dlaczego t y l k o inicjały? Oto wątpliwości, jakie tu się rodzą.
Jerzy K rokowski przygotow ując tom 1 Dziel w szystkich Trzecieskie
go: Carmina. W iersze łacińskie, w fundam entalnej dla nauki serii „Bi
blioteka Pisarzów Polskich” — zgodnie z tradycją i w łasnym przeko
naniem włączył dyskutow any tu dialog do tomu, który m iał zamknąć w s z y s t k i e pisma łaciń sk ie4, bo w yrażane wątpliwości m erytorycz
ne, biograficzne, nie naruszały znaków autorskich „A. T.”
Tym znakom chciałbym przywrócić właściwe znaczenie, co — jak sądzę — przekreśla hipotezę o autorstw ie Trzecieskiego. „Biblioteka P i
sarzów Polskich” — jak wiadomo — narzuca zasadę drobiazgowej w ier
ności wobec źródła. Należę do tych, którym powyższa zasada podoba się, bo jeśli przekazuję obraz źródła pedantycznie, to być może w jakimś drobiazgu, którego nie doceniam, ktoś po mnie odkryje rzecz istotną.
Tak jest w naszym przypadku.
Rękopis Dialogu spłonął, źródłem jest więc antologia Wierzbowskiego i jego u k ł a d graficzny tekstu. Jeśli zdanie końcowe podam y — jak u Wierzbowskiego — w dw u wersach:
S e r v i t o r h u m i ll im u s A. T.
to zgodnie ze zwyczajem czytelniczym, praw em odbioru, domyślamy się tu podziału wypowiedzenia na dwie inform acje. Pierwsza to grzeczno
* J. K r ó k o w s k i , A n d r z e j T r z e c i e s k i , p o e ta h u m a n i s t a i d z i a ła c z r e j o r - m a c y j n y . W arszaw a 1954, s. 33.
4 A. T r z e c i e s k i , C a rm in a . W ie rsz e łacińskie. O pracow ał, przełożył i w s tę pem p op rzedził J. K r ó k o w s k i . W rocław 1958. B P P , В 8. — Godzi się tu przypom nieć, że prace nad p rzygotow an iem ed y cji ła ciń sk ich p ism T rzeciesk iego rozpoczął K ró k o w sk i jeszcze przed w ojn ą, d zięk i czem u d y sp o n o w a ł także odpisam i ze źródeł, k tó re w czasie w o jn y u le g ły zn iszczeniu.
76 C Z E S Ł A W H E H N A S
ściowa form uła końcowa, koda epistolarna, symboliczne określenie sto
sunku do adresata, w różnych w ariantach stosowane w listach, mowach czy dedykacjach, jak w naszym przypadku. W wersie drugim nato
m iast powinien wystąpić podmiot mówiący, jego imię, nazwisko lub jedno i drugie, inicjały, jak w powyższym tekście, czy jakikolw iek znak, który identyfikuje, lub brak znaku, jeśli co innego identyfikuje adresata i — oczywiście — jeśli chce on być zidentyfikowany.
Gdy jednak napiszemy końcowe zdanie w jednym wersie:
S e r v i t o r h u m i ll im u s A. T.
— wówczas usuwam y graficzny sygnał podziału i przyjąć n o sim y , że obok możliwości odczytania dwu różnych inform acji, dw u równoważni
ków zdania kolejno identyfikujących autora — „Sługa najniższy. A ndrzej Trzecieski”, brać trzeba pod uwagę i taką ewentualność, że jest to jeden wers i jedno zdanie.
Ta drobna popraw ka edytorska jest — jak zobaczymy — decydująca, bo przyw raca właściwe odniesienie do tekstu łacińskiego. Końcowym kom ponentem Dialogu jest przesłanie, dedykacja biskupowi Samuelowi M aciejowskiemu, a dyskutow ana tu form uła stanowi jej w ew nętrzną, zam ykającą wypowiedzenie część. Proponuję więc m ałą popraw kę edy
torską, przyw racającą n atu raln y ład tekstu, a podkreśleniam i wydoby
wam ogniwa tego ładu:
D o m in o m e o co le n d issim o , a m p l i s s i m o ac r e v e r e n d i s s i m o p ra es u li, d o m i n o S a m u e l i epis copo C r a c o v ie n s i s a l u t e m p l u r i m a m in C hris to Iesu.
N e e x i s t i m e t m e A m p l i t u d i n i T u a e d ia l o g u m hunc scrip sisse, u t alicui v e s t r u m in eo n o m i n a to r u m f a m a e a liq u id d e t r a h e r e m , a u t a p u d a l i q u e m m a l a m e x i s t i m a t i o n e m p a r a r e m ; s e d p r o p t e r e a sc rip si, u t T u a A m p l i t u d o sc iret, qui r u m o r e s et s e r m o n e s in t e r vu lg u m . V a le q u a m lon gissim e, fe licissi- m e e t a m p l i s s i m e Praesul.
Si licere t, f a te r er n o m e n m e u m . S e r v i t o r h u m i ll im u s A [ m p l i t u d i n i s J T [ u a e].
Popraw ka ta nie wymaga dyskusji. W przekładzie polskim oczywiście zmienią się „inicjały” : Sługa najniższy W[aszej] W[ysokości]”, a zatem nie ma żadnych podstaw, by wiązać tekst z A ndrzejem Trzecieskim.
Mamy więc klasyczny tekst anonimowy, pisany przez człowieka, który zaufaniem obdarzał biskupa Maciejowskiego 5. Jak p rzyjął ten do
8 In ten cję d ed y k a cji b isk u p o w i M a ciejo w sk iem u o d czytu ję op ierając się na sam ym tek ście, a n aru szając tu tra d y cję n aukow ą. P rzy d a w n y m założeniu przyj
m u jącym a u torstw o T rzeciesk iego w d ed yk acji d o szu k iw a n o się sen só w p rzew rot
nych. Jerzy K r ó k o w s k i w w sp o m n ia n ej m on ografii (op. cit., s. 32— 33) uw ażał, że p a m flet został „zad ed yk ow an y z ło śliw ie b isk u p o w i S a m u elo w i M a cie jo w sk ie
m u ”, k tó ry — jak w iad om o — w raz z Janem T arn ow sk im p op ierał to m a łż e ń stw o . A le taka in terp retacja b yła k on ieczn a (i m ożliw a) ty lk o przy d a w n ej h ip otezie autorsk iej. W sam ym jej tek ście b o w iem n ie m a żad n ych śla d ó w p otw ierd zających ta k ie od czytan ie. W ręcz p rzeciw n ie, ułożona została w sty listy c e p ełn eg o respektu d la k ra k o w sk ieg o biskupa.
„ S E R V I T O R H U M I L L I M U S A . T . 77
wód zaufania biskup krakowski, nie wiemy. Może po takim darze w spom niał na starą m aksym ę „Timeo Danaos et dona jerentes”, bo nazwisko jego znalazło się w tym pamflecie trochę jak P iłat w Credo, ale jest tu postacią prestiżową, osobą godną w iary, a dla twórców ano
nimowych tekstów krytycznych znamienne jest to poszukiwanie au to ry
tetu, człowieka, do którego można się odwołać, powiadomić go. Bo ano
nimowej krytyce społecznej od wieków towarzyszy przekonanie, że
„u góry” — jak wszędzie — zmaga się zło z dobrem, że godni zaufania ludzie wpływowi, ci „u góry”, po prostu nie znają praw dy, która dobrze widziana jest „na dole”. Trzeba więc — jak to uczynił nasz bezimienny autor — przed osobą wpływową i godną w iary odsłonić praw dziw ą opi
nię społeczną „jakie pogłoski i szem rania krążą wśród tłu m u ”.