• Nie Znaleziono Wyników

Karykatura - groteska - ironia - humor w literaturze czasów saskich : Jan Stanisław Jabłonowski i Karol Mikołaj Juniewicz

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Karykatura - groteska - ironia - humor w literaturze czasów saskich : Jan Stanisław Jabłonowski i Karol Mikołaj Juniewicz"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

Karykatura groteska ironia

-humor w literaturze czasów saskich :

Jan Stanisław Jabłonowski i Karol

Mikołaj Juniewicz

Napis. Pismo poświęcone literaturze okolicznościowej i użytkowej 14, 187-201

2008

(2)

Sławomir Baczewski

Karykatura — groteska — ironia — humor

w literaturze czasów saskich: Jan Stanisław

Jabłonowski i Karol Mikołaj Juniewicz

1. Dwa nurty satyry obyczajowej

P

oniższy szkic nie ma pretensji do wyczerpania tem atu choćby w części; jego celem jest przedstawienie zagadnienia satyry i ironii w twórczości dwóch pisarzy czasów saskich — Karola M ikołajajuniewicza (1697-1756) i Jana Stanislawajabłonowskiego (1669-1731)1. Lokują się oni na dwóch biegunach piśmiennictwa tamtej epoki. Juniewicz kojarzony jest z literaturą niską, popularną, Jabłonow skiem u natom iast bliżej było bez w ątpienia do ośw ie­

conego sarmatyzmu i do prekursorów oświecenia2.1 u Jabłonowskiego, i u Juniewicza je d ­ nak wątki satyryczne powiązane są z dewocją i nakładają się na nią, a ironia służy ostrem u osądowi zjawisk społeczno-politycznych. W spuściźnie po nich pozostały teksty, które — w zamierzeniu przynajmniej — miały dać krytyczną diagnozę ich współczesności.

Juniew icz je s t spadkobiercą potrydenckiej pedagogiki strachu i satyry XVII w ieku, Jabłonow ski natom iast oscyluje m iędzy tradycją literacką baroku a pierw szym i jask ół­

1 D o dnia dzisiejszego podstaw ow ą i najdokładniejszą pracą na tem at satyry w czasach saskich je s t stu d iu m Pauliny B uchw ald-Pelcow ej Satyra czasów saskich (Wrocław 1961).

2 Pojęcie to odnosi się raczej do historii sztuki, ale m ożna je zużytkow ać na potrzeby w ydzielenia pew nej części elity społecznej XVII i pierwszej połow y X VIII w ieku — por. M . Karpowicz, Sztuka

oświeconego sarmatyzmu. Antykizacja i klasycyzacja w środoimsku warszawskim czasów Jana III, Warszawa

1986. W poczet prek u rso ró w now ego m yślenia (pod w zględem politycznym ) zaliczył Jabłonow skie­ go W ładysław K onopczyński — zob. idem , Polscy pisarze polityczni X V I II w. (do Sejmu Czteroletniego), Warszawa 1966, s. 61 i nast. Tak też postrzega go M ieczysław K lim ow icz (Oświecenie, Warszawa 2002, s. 64), ja k i C zesław H em as, który je d n a k w idzi u niego raczej „sarm atyzację” klasycyzmu (zob. idem ,

(3)

kam i klasycyzm u3. Z tego w zględu stylistycznie bliższy wydaje się m u A ntoni P oniń- ski i jeg o Sarmatydy, z ich filozoficznym zacięciem oraz skłonnością do poszukiw ania m oralistycznych uogólnień i głębszych źródeł nadużyć obyczajowych4. N a tym je d n a k bezpośrednie podobieństw a się kończą. O ile zapleczem ideow ym dla satyry P o niń - skiego je s t filozofia stoicka, to u Jabłonow skiego funkcję tę spełnia etyka ugruntow ana na religii w jej ortodoksyjnie katolickim w cieleniu5. W spólnotę je d n a k wyznacza dys- kursyw ny charakter Skrupułu bez skrupułu oraz Sarmatyd, ja k też niew ątpliw a zbieżność kultu ry um ysłow ej6. Sarmatydy mają ponadto pew ne związki także z anonim ow ą satyrą Małpa-człowiek w cnocie, obyczajach i kroju, niekiedy przypisywaną Ponińskiem u i w y­ kazującą ideowe zbieżności z m oralistyką Sarmatyd1. O Małpie-człowieku należy w spo­ m nieć tu choćby okazjonalnie, bo je st to chyba najciekawsza satyra pierwszej połow y XVIII w ieku. Sarmatydy i Małpa-człowiek to swego rodzaju etapy pośrednie, wiodące od Skrupułu... Jabłonow skiego ku Refleksyjom duchownym Juniew icza, których redakcja z roku 1753 w syntetycznych am bicjach bliska jest anonim ow ej satyrze przypisywanej P onińskiem u.

2. Jan Stanisław Jabłonowski

Jeśli chodzi o satyrę, to w odniesieniu do Jabłonow skiego najczęściej przyw ołuje się opublikow any u schyłku życia autora Skrupuł bez skrupułu, który sytuuje się na p o ­ graniczu satyry obyczajowej i politycznej, aczkolwiek ta pierw sza w Skrupule... odarta je s t z drapieżności, raczej realizując się w stonow anym dydaktyzm ie. I chociaż liczne pozostałe po Jabłonow skim pam iętniki potwierdzają, że w rodzona złośliwość nie le­ żała w jeg o naturze, to jej m iejsce zajm uje gorycz, obecna w licznych uwagach za­

3 Jabłonow ski przetłum aczył część bajek w Ezopie nowym z La F ontaine’a, ale ubiera je w szatę trady­ cyjną (bliską Setnikowi opowieści uciesznych M arcina Błażewskiego, kontynuującego tradycję bajki re­ nesansow ej łacińskiej), a przekładając Telemacha, nadaje m u charakter tradycyjnej barokow ej epopei, rezygnując z form y prozatorskiej na rzecz epiki wierszowanej.

4 Z ob. M . Skrzypek, Wstęp w: A. Poniński, Sarmatides seu Satyrae, tł. A. M ączyriska-D ilis, opr. M . Skrzy­ pek, K raków 2005, s. 23 i nast.

5 Tak je s t w Skrupule bez skrupułu; ogólne om ów ienie tego tekstu zob. W K onopczyński, Polscy pisarze

polityczni X V I II iv...., op. cit. P ierw o d ru k Skrupułu... ukazał się w roku 1730 w e Lwowie, anonim ow o.

6 N ie zm ienia to faktu, że związki Ponińskiego ze staropolską tradycją gatunku są czysto zew nętrzne. B ierze o n z niej głów nie pom ieszanie postaci Satyra i gatunku satyry, które ujednolica — choć w spół­ cześnie w ydaje się to naiw ne — um ieszczając swe Sarmatki w literackim królestw ie satyrów, rep rezen ­ tującym dobrotliw y stan natury; je s t w tej m ierze spadkobiercą tradycji p oem atu satyrow ego. W jego obrębie przywilej czystości obyczajów należał satyrom z natury jak o ostatnim rep rezen tan to m złotego w ieku; gdzież zatem , ja k nie pośród nich, m iałby Poniński szukać doskonałości?

7 Z ob. M . Skrzypek, op. cit., s. 38. Tekst Małpy wydała Paulina B uchw ald-P elcow a („A rchiw um Lite­ rackie”, t. 6: Miscellanea staropolskie, t. 1, W rocław 1961, s. 154—331), ja k też pośw ięciłajej sporo miejsca w swojej m onografii (Satyra czasów saskich, op. cit.).

(4)

w artych w Skrupule. .., dotyczących na przykład skłócenia w szystkich ze wszystkim i w Rzeczypospolitej8, a gryząca ironia stanow i je d e n z podstaw ow ych środków wyrazu dla autora. M iała ona m oże źródła w fakcie, iż Jabłonow ski swoje polityczne sympatie zwykle lokował po niewłaściwej stronie, co m ogło zaowocować zgorzknieniem . D w u ­ krotnie nietrafnie obstawiał kandydaturę do tro n u , w 1697 i 1706 roku, pozostając cią­ gle w iernym szeroko pojętej fakcji profrancuskiej9. N iejed no kro tn ie pozostawało m u więc tylko szyderstwo, takie ja k wówczas, gdy w Skrupule... pisze o m anifeście Augusta M ocnego, w którym władca szeroko wyjaśniał pow ody swego p ow ro tu na tron. Jab ło ­ nowski skwitował to jed n y m zdaniem , iż w inien był napisać: „że króla szwedzkiego na głowę pobito i do Turek w ygnano, tedy dla tej racyi pow racam do Polski”10.

Tak ja k szydził z Sasa, tak też nie żałował kąśliwych uwag sw oim współczesnym , piętnując m iędzy innym i pozorną rów ność, w archolstw o i prywatę. Atak na etyczną degrengoladę był w dużej m ierze osobistym rozrachunkiem z przeciw nikam i, a nie zobiektyw izow anym osądem, bo wytykając w spółczesnym niedostatki m oralne i zwy­ kłe błędy, Jabłonow ski najwięcej uwagi poświęcał sprawom , w które zaangażowany był on sam i jego rodzina, takim ja k ocena dom u Sobieskich czy kwestia elekcji po śm ierci Jana III. T ę o b ronn ą i nieco paszkwilancką nutę widać choćby w anegdocie o m otyw a­

cjach przeciw ników Sobieskiego: „niech król Jan zostanie żydem , to on chrześcijani­ nem , et e contra i vice versa”H.

Tym, co szczególnie poruszało Jabłonow skiego w kreślonym w Skrupule... obrazie społeczności szlacheckiej i jej stosunku do władzy, była obserwacja, iż zasadę stanowiła nie tyle naw et walka o interesy, co zwykła złośliwość, „dokuczanie” — by użyć tu ko- lokw ializm u, który najlepiej oddaje zjawisko, zwane przez Jabłonow skiego „weksowa-

n ie m ”. Jeżeli król pow iadał „tak” — sugeruje Jab ło n o w sk i — k o n ieczn ie trzeba było

odrzec m u: „nie”12. W niekoniecznie krzyw ym zwierciadle odzw ierciedlił w ojew oda ruski sposoby, którym i owo „nie” łagodzono, przytaczając anegdotę o Rafale Leszczyń­ skim, ojcu niefortunnego króla Stanisława, skądinąd siostrzeńca Jabłonow skiego. M iał on rzec: „A który to tam taki syn, któ rem u nie dałem ?”. G orzkie szyderstwa, pod ob ­

8 Z ob. J. S. Jabłonow ski, Skrupuł bez skrupułu albo oświecenie grzechów narodowi naszemu polskiemu zw y ­

czajniejszych, a za grzechy nie mianych. Traktat po prostu grzech roztrząsający; na rozdziały podzielony, przez pewnego Polaka tym iż grzechami grzesznego ale żałującego, na poprawę swoję i ludzką podany, wyd. K. J. Tu­

row ski, K raków 1858, s. 8.

9 Było to u w arunkow ane rodzinnym i koligacjami Jabłonow skiego. Był żonaty z siostrzenicą M ary­ sieńki Sobieskiej, Jo an n ą de B ethune, a jeg o siostra A nna była m atką Stanisława Leszczyńskiego — zob. J. G ierow ski, Jan Stanisław Jabłonowski, hasło w: Polski słownik biograficzny, t. 10, W rocław 1964, s. 221-222.

10 J. S. Jabłonow ski, Skrupuł..., op. cit., s. 11. 11 Ibidem, s. 19.

12 T ę potrzebę m ów ienia „nie” w arto by było zestawić z ideą szlacheckiej w olności, w której praw o do o p o ru m iało charakter podstaw ow ego przyw ileju.

(5)

ne do powyższych, stały się w Skrupule... rodzajem ideologii. Przezierają one przez szkic patologii funkcjonow ania aparatu państw ow ego Rzeczypospolitej, zilustrow any przykładem urzędu podskarbiowskiego. W edług Jabłonow skiego, większości narodu politycznego chodziło o to, aby się na spraw ow anym urzędzie obłowić, a p otem go porzucić beztrosko. Tak samo ja k urzędy, w edle Skrupułu... funkcjonow ały sejmiki, gdzie także najgłośniej przem aw iało złoto. Podskarbiostw o, sejm iki zwykłe i gospodar­ cze stanow iły pod piętnującym piórem autora Skrupułu... swego rodzaju pars pro toto dla opisu sejm u. Tragiczny w gruncie rzeczy obraz dopełniony został przez sądow nic­ two, trybunały koronne, które, ja k pisze Jabłonow ski: „słuszniej m orzem nazwać m ogę zdrad, oszukań, do przedłużania spraw, do zastraszenia i do sam ego przegrania nie­ sprawiedliw ego inw encyi”13. Jabłonow ski skreślił szkic państw a na w skroś przeżartego przez korupcję, w którym rolę w ędzidła w olności spełnia nie opresyjny m onarcha ab­ solutny, ale o ileż bardziej w szechm ocne pieniądze. O sobie sam ym w tym kontekście autoironicznie napisał, iż także mógł się nieco obłowić, ale nie uczynił tego, poniew aż dba o swoje sum ienie. W zw iązku z tym jedy ną dla niego drogą nieprzyczyniania się do pow szechnej degrengolady było zamknięcie się w sprawach pryw atnych, co też, jak pisze z satysfakcją, uczynił. Tak więc szyderstwa Jabłonow skiego form ułow ane były z w ygodnej perspektywy w zniosłego nieuczestniczenia.

O braz codzienności społeczno-politycznej uzupełnił Jabłonow ski w Skrupule... w i­ zją „grzeszków pryw atnych”, piętnując przede wszystkim spryt i zapobiegliwość kobiet, które z pożytkiem dla siebie, a jego zdaniem niesłusznie, korzystały z fo rtu n pozosta­ w ionych przez zm arłych m ężów ; zw ieje „bezecnymi w dow am i”14. N aw iasem mówiąc, poświadczył tu wojew oda ruski ustalenia badaczy, że pośród stanów cywilnych w d o ­ w ieństw o dla kobiet było w epoce staropolskiej najkorzystniejsze13. Dalsza część Skru­ pułu. .. była przede wszystkim obroną ekonom icznych interesów autora, stanowiąc dość

trywialny atak na dzierżaw ców szlacheckich oraz żydow skich arendarzy, ponoć bez że­ nady wykorzystujących dziedzicznych właścicieli; tutaj także podstawową form ą w yra­ zu była gorzka ironia, pom ieszana z tendencją do racjonalizacji własnych tw ierd zeń 16.

Poprzez rozważający, a nie tylko opisujący dyskurs, Jabłonowski zerwał w nim z wy­ pracowaną wcześniej, siedemnastowieczną tradycją satyry17, pozostając odległym również

13 Ibidem, s. 33. 14 Ibidem, s. 39.

15 Z ob. M . Bogucka, Białogłowa w dawnej Rzeczypospolitej, W arszawa 1998, s. 59. 16 Z o b .J . S.Jabłonow ski, Skrupuł..., op. cit., s. 42-43.

17 Jabłonow ski nie naw iązuje ani do konw encji satyr o korzeniach rzym skich, ani też do tradycji po­ em atu satyrow ego; szerzej o tradycji zob. S. G rzeszczuk, O „ Satyrach” Krzysztofa Opalińskiego. Próba

syntezy, W rocław 1961; J. N o w ak -D łu żew sk i, Poemat satyroury w literaturze polskiej X V I - X V I I uńeku. Z dziejów inicjatyury artystycznej Jana Kochanowskiego, Warszawa 1961, ja k też E B uchw ald-Pelcow a, Sa­ tyra czasów saskich, op. cit., zwł. s. 10-51.

(6)

od stylistyki Małpy-czbivieka. To właśnie quasi-analityczne podejście zbliżyło go do Anato­ mii Rzeczypospolitej Stefana Garczyńskiego czy Listu ziemianina Stanisława Poniatowskiego.

N ie potrafił je d n a k w ojew oda ruski zdecydować się na w ierność jakiejś je d n o li­ tej form ule. N aw et w przerażającym obrazie sejm ików szlacheckich, Trybunału i sej­ m ów m im o wszystko starał się zachować powściągliwość, a jego w yw ód m iał charakter w zględnie umiarkowany, skoro autor nie dał się ponieść naturalnej w tej sytuacji te n ­ dencji do skrajnego przerysowania, które znajdziem y choćby u Juniew icza. Pisarz pragnął dotrzeć do źródeł zepsucia, nie był je d n a k w ostatecznym rozrach un ku radyka­ łem, poniew aż nawoływał do pow rotu do „staropolskiej cnoty”, ale przede wszystkim widział m ożliw ość korekty tego, co złe, w aplikow aniu do życia codziennego nakazów m oralnych, płynących z etyki chrześcijańskiej. W zw iązku z tym praktycznych w skazó­ w ek sposobu napraw y państw a w Skrupule... zabrakło, co naturalne z tej perspektywy.

W ^ ^ /-ra c jo n a liz u ją c y m podejściu nie był Jabłonow ski odosobniony. A ntoni Poniński, z którym pew ną w spólnotę autora Skrupułu... ju ż tu odnotow ano, w toku dyskursu przypom ina Jabłonow skiego, który starał się dać rodzaj relig ijn o -p o lity czn o - satyrycznego obrazu bolączek życia codziennego. Poniński natom iast w sw oich niedo ­ kończonych Sarmatydach połączył w je d n o poem at filozoficzny, czy właściwie rodzaj traktatu o obyczajach i obyczajowości, z elem entam i autentycznej satyry; tak ja k u Ja ­ błonowskiego niejednokrotnie w ydobywa się ona z tru d em z dydaktycznego dyskursu filozoficznego. A m biwalencja je st większa u Ponińskiego, poniew aż zdaje się on znać tradycję poem atu satyrowego i podążać w trop za swoistym pom ieszaniem genolo- gicznym , które utrwalił jeszcze Twardowski, czyniąc patronam i swego Satyra na twarz Rzeczypospolitej Persjusza i Juw enalisa, ale zarazem nawiązując do L ukrecjusza18.

W twórczości Jana Stanisława Jabłonow skiego na Skrupule... obecność w ątków sa­ tyrycznych czy raczej szerzej: kom izm u się nie w yczerpuje. Z najduje on dla siebie sporo miejsca w Ezopie nowym polskim. Z b ió r ten składa się z dw óch części — Żywota Ezopa Fryga oraz antologii zatytułowanej Sto i oko bajek19. D o dnia dzisiejszego nie d o ­ czekał się on nowoczesnej edycji, aczkolwiek sądzę, że niew ątpliw ie na nią zasługuje, jako u tw ór zdecydowanie wybijający się na tle produkcji wydawniczej pierwszej poło­

w y XVIII wieku.

18 W dw óch p unktach pozostał Poniński tradycji staropolskiej w iern y — w m izoginizm ie i krytycznym osądzie Trybunału; osobliw ością je s t u niego jednak, połączone w je d n o , krytyczne w idzenie patologii sądow nictw a najw yższego szczebla jak o efektu zakulisow ych działań „alkow ianych”. N ow ością całko­ w itą było pojaw ienie się tem atu pojedynków , który po tem zaistniał w Punkcie honoru D em bow skiego, pierwszej praw dziw ie now oczesnej satyrze czasów saskich — zob. A. S. D em bow ski, P unkt honoru, w:

Poeci polskiego baroku, wyd. J. Sokołowska, K. Żukow ska, t. 2, W arszawa 1965, s. 475^484.

19 J. S. Jabłonow ski, Ezop noivy polski, to jest życie Ezopa filozofa frygskiego. Sto i oko bajek przy tym wy­

branych z ksiąg różnych autoróiv niektórych też Ezopa niektórych autora inwencyi i wierszem polskim z krótką przy każdym moralizacyją spisane, Lipsk 1731. Dalsza lokalizacja przytoczeń i odw ołań — bezpośrednio

(7)

Załączony do Ezopa nowego polskiego żyw ot greckiego bajkopisarza zaprzecza p rze­ konaniu, że na przestrzeni XVII w ieku dzieło B iernata z Lublina wyszło z obiegu czytelniczego. W edle w stępnych deklaracji sam ego Jabłonow skiego, p u n k tem wyjścia dla jeg o zbioru miał być La F ontaine i jeg o Fables20. W praktyce je d n a k La Fontaine pozostał w zorcem deklaratyw nym . C h o ć zbiór jeg o bajek zawierał rzeczywiście żyw ot Ezopa, to polski autor z początków XVIII w ieku skorzystał z niego w sposób specyficz­ ny: parafrazując tekst La F o ntaine’a, i nie oparł się pokusie skorzystania z istniejącego Ezopa B iernatow ego, w obec którego przeróbka Jabłonow skiego w ykazuje b ezpośred­ nie tekstow e filiacje. Liczne bezpośrednie naw iązania realizują się w sparafrazow a­ nych cytatach z Żywota B iernatow ego. Z ależność uw idocznia się naw et w form ie: La F ontain e’owski żyw ot spisany był prozą; Jabłonow ski w ślad za w zo rem B iernata utrzym ał wiersz. P odobnie rzecz m a się ze zb io rem bajek. Ich form uła: „sto i o k o”, czyli sto je d e n bajek pochodzi z tradycji schyłkowego renesansu, a nie francuskiego klasycyzm u, i na gruncie polskim najbliższy m u je s t Setnik przypowieści uciesznych M ar­ cina Błażewskiego21.

U B iernata ogrom ną rolę spełniała krytyczna obserwacja stosunków społecznych i ich osąd z perspektyw y człow ieka zdeklasow anego, niem ającego swojego miejsca w hierarchii. Jabłonow ski jak o reprezen tan t elity społecznej czasów A ugusta II (choć był u króla w niełasce) nie m ógł do końca przyjąć za swoją drapieżnej wizji stosunków społecznych, która w Żywocie Ezopa Fryga była bezp o śred n im źródłem k o m izm u 22. Z postaci nieustraszonego b o jo w n ik a o w o ln o ść , ja k ą w y k reo w ał an ty k lery k aln y

B iernat, pozostał w Ezopie nowym polskim błazen i m ędrzec, niekonstestujący ładu społecznego. Z prześm iew czej kreacji, wyszydzającej autorytety m oralne i porządek świata, utrzym any został tylko w ątek antyfem inistyczny, a konflikt m iędzy E zopem a żoną Ksanta urósł om alże do rangi dram aturgicznego c e n tru m utw oru, stanowiąc je d e n z w ielu elem en tó w antyfem inistycznej satyry, ostrzejszej u Jabłonow skiego niż w utw orze Biernata. D rastyczna w izja rzeczywistości, porządkow anej przez prawo pięści, została ucyw ilizow ana i złagodzona, poniew aż Jabłonow ski przefiltrow ał swoją narrację o E zopie przez pryzm at dośw iadczenia francuskiego klasycyzm u, usuwając m iędzy innym i liczne fizjologizm y i większość niew ybrednych żartów, odnoszących się do biologicznych aspektów ludzkiej egzystencji. Pozostaw ił tylko konieczną p o ­ czątkową scenę, w której poprzez w yw ołanie w ym io tó w E zop dow iódł swojej nie­ w inności. N ajpraw dopodobniej poeta uznał za niedopuszczalne, aby „prostackie”

20 Z ob. Przedmowa, w: ibidem, k. A3 v.

21 Szerzej na ten tem at: J. A bram ow ska, Polska bajka ezopowa, P oznań 1991. A bram ow ska podkreśla lafontenizm Jabłonow skiego.

22 Por. liczne prace na ten tem at Stanisława G rzeszczuka: Blazeńskie zwierciadło. Rzecz o humorystyce

soidzdrzalskiej X V I i X V I I wieku, K raków 1994, Staropolskie potomstwo Sowizdrzała, Warszawa 1990 oraz

(8)

koncepty, na których bazował sowizdrzalski z ducha dow cip Biernatowy, m ogły zna­ leźć się w dziele, które za w zó r swój (niezgodnie z realizacją faktyczną) podaw ało La F ontain e’a.

B ajkajabłonow skiego nie je s t „czystym” apologiem , ale niejednokrotnie sytuuje się na pograniczu facecji, satyry, a naw et baśni — bo i takie teksty w zbiorze Sto i oko bajek odnajdziem y (np. bajki 10 Smok, lis i chłop i 46 Król i pastuch). „Bajka” w je g o ujęciu była gatunkiem na tyle pojem nym , że w zbiorze pom ieściły się w ierszow ane now ele (.Efeska matrona czy Białogłowa i sekret), ja k też teksty kontynuujące tradycję fraszki staropolskiej (Baba w notvym kożuchu).

Z treści satyrycznych najsilniej obecne są w zbiorze wątki antyfem inistyczne. Wy­ rażają je teksty takie ja k m iędzy innym i Białogłowa i sekret, Zona i diabeł oraz w sp om n ia­ na ju ż Efeska matrona. Ta ostatnia je st przetw orzeniem popularnego tem atu, mającego swoje źródła w Satyrykach Petroniusza, opowiadającego o kobiecie om dlewającej z bólu po stracie męża, rychło je d n a k znajdującej pociechę u boku spotkanego nad m ężow ­ skim grobem kochanka23.

Jak w spom niałem , term in „bajka” je st dla Jabłonow skiego tak pojemny, że włącza on do swego zbioru także obiegowe anegdoty, takie ja k ta o tyranie Syrakuz Polikrate- sie, k tórem u pew na kobieta życzyła długiego życia, tłum acząc m u:

„ [...] znałam ja i ojca twego, Ten był dosyć zły, i ludzie go klęli Poty, aż z świata bogowie go wzięli. W ysłuchali ich, biorąc nam dość złego, Ale ci w zam ian dali nam gorszego, A to je st ciebie. To zaś ja gdy widzę, Ż eby nad ciebie gorszy, w naszej bidzie, N a tro n po tobie nie nastąpił panem , M odlę się bogom , padając kolanem , Żebyś ty ju ż żył, i panował z lichem ” —

Tak przymawiała ta baba z uśm iechem [51. Tyran i baba, s. 122].

Polityczna satyra w zbiorze bajek pojawia się tylko dwa razy: w bajce 69, naw ią­ zując do fakcyjnych podziałów w Rzeczypospolitej, oraz szeroko w bajce 97 Lucyper po swiecie lecący, tak tłumaczącej źródła ciągłych kłótni w Polsce: oto spadając z nieba,

23 Ta sam a zresztą historia została przytoczona niedługo p o tem w Sarmatides Ponińskiego, zaczerpnięta albo z popularnego w ówczas Ezopa nowego polskiego, albo bezpośrednio z Petroniusza, którego im ien ­ nika uczynił Poniński je d n y m z b ohaterów swojej anegdoty o niestałości kobiet — zob. A. Poniński,

Sarmatides seu satyrae.. . , op. cit., s. 223-321; J. S. Jabłonow ski, Ezop n o u y ..., op. cit., s. 209-214; Petro-

(9)

Lucyfer rozpadł się na kawałki, różne części jeg o ciała spadły na różne narody, dając początek narodow ym grzechom . N a Polskę spadły tylko tablica do spisywania grze­ chów, kreda i gąbka:

Ż e zaś Lucyper miał tablicę, lichy Z kretką i gąbką, do pisania grzechy, Te troje z ręku diabelskich wypadły, I na Królestw o nasze Polskie padły. Stąd m y Polacy, kiedy się zjedziem y N a komisyją, wszystko rachujemy, A pieniędzy nic w ojsku nie dajemy. G dy zaś na sejm y w alne się zjeżdżamy, Jed n e mażemy, drugie poprawiamy,

Trzecie na now o prawa piękne piszem , O egzekucji ja k żywo, nie słyszem, Stąd też widziem y, co się z Polską dzieje, Polak ją płacze, cudzoziem iec śmieje [s. 221].

N ie brak też w bajkach ironii, pom ieszanej z satyrą obyczajową, pojawiającą się od niechcenia, ta k ja k m iało to miejsce w bajce pierwszej: Szczur i ser holenderski (s. 1), gdzie szczur udał się na pokutę do spiżarni, za pustelnię obierając sobie krążek sera, a w finale bajki odgania inne szczury, bo chce um artw iać się sam otnie w swym erem ie; całość je s t satyrą na hipokryzję fałszywych bigotów. P odobnie je s t w bajce 38 Błazen, co rejestr błaznów pisał (s. 91), będącej kpiną z naiwności. Błazen w pisuje tam do rejestru błaznów swego pana, bo ten dal pieniądze pew n em u w ęgierskiem u kupcow i, aby w ę­ grzyna m u przywiózł, a nie wziął żadnego pokw itow ania. P u en tą jest, ja k pisze Jabło­ nowski, polskie m ądre przysłowie: nie w ierz nikom u, a nikt cię nie oszuka. Podobnie prześm iew cza je st autorska bajkaJurysta i diabeł (s. 240), gdzie głów ny bohater — praw ­ nik — bezskutecznie starał się nie trafić do piekła.

C hociaż nie brak u Jabłonow skiego odniesień do w spółczesności, to jed n ak w dużej m ierze hum orystyczne i ironiczne akcenty obecne w Stu i oku bajek są dziedzictw em tradycji bajki ezopowej.

3. Karol Mikołaj Juniewicz

Karol Mikołaj Juniew icz nie ustępował bynajm niej w ykształceniem czy to Jab ło ­ now skiem u, czy Ponińskiem u, jeg o tw órczość je d n a k znalazła się na d rugim biegunie literatury saskiej. W ywodził się on z niezam ożnej szlachty, a cale dojrzałe życie spędził w klasztorze, co odcisnęło się na jego twórczości. Ten paulin częstochowski w swoich Rejleksyjach duchownych na mądry Salomona sentyment łączył sprzeczności, będąc erudy- tą w masce ludowości. W rażenie tej ostatniej uzyskał dzięki dosadności wyrażania się

(10)

i śmiałości środków ekspresji. Juniew icz posługiwał się pełną paletą chw ytów satyry, w ypracow anych w staropolskiej tradycji, a ze w zględu na rzekom e głębokie inspiracje biblijną Księgą Eklezjastesa um ieścił w roli m ędrca — zamiast postaci Satyra — k ró ­ la Salom ona. Juniew icz wyzyskał nie tylko konw encjonalny zasób tem atów, znanych ju ż z Satyr O palińskiego (i tekstów wcześniejszych, od Krótkiej rozprawy Reja i Satyra Kochanowskiego począwszy), ale też rozpow szechnioną w w ieku XVIII konw encję „lam entów K orony”. O sobliw ością Rejleksyj duchownych je s t język i sposób wyrażania poglądów, lokujący się na pograniczu stylu niskiego i literatury plebejskiej, zarazem je d n a k niew olny od erudycyjnych popisów.

Poem at Juniew icza zachował się w dw óch wersjach: starszej (1731), bliższej cza­ sowo Skrupułowi bez skrupułu, i m łodszej (1753), sąsiadującej raczej z Punktem honoru i Sarmatydami. W starszej w ersji poem atu żywioł satyryczny był nieco m niej ekspono­ wany. W drugiej, dw ukrotnie obszerniejszej redakcji m a on ju ż m iejsce dom inujące, spychając na m argines nie tylko „refleksje polityczne”, ale też zagadnienia religijne24.

D o pierw szorzędnych sposobów w yrazu zalicza się w Rejleksyjach duchownych kary­ katura. Jak daleko ona sięga, niech zaświadczy przedziw na teoria na tem at upadku Rzy­ m u 25, zgodnie z którą nastąpił on w efekcie niepoham ow anego obżarstwa, czy swoista wariacja na tem at frazy Kochanowskiego: „Pańska ręka m nie dotknęła”, otwierającej Tren X V II, brzm iąca u Juniew icza:

T knie cię Bóg palcem A w n et padalcem

Po skokach leżysz [1731, s. 81; 1753, s. 120] —

lub też inna, przetwarzająca m elancholijny topos Ubi sunt — gdzie M idas

zlotem obżarty [...] U tonął w smole,

Acz w złocie pływał.

24 D w a głów ne w ydania to: K. M . Juniew icz, Refleksie duchowne na mądry króla Salomona sentyment oraz

na krótkość życia ludzkiego, śmierć, sąd straszny, wieczność szczęśliwą i nieszczęśliwą, krótkim polskiego rytmu stylem chrześcijańskiemu oku spod umbry zakonnej na widok uydane..., C zęstochow a 1731; idem , Refleksje duchowne na mądre o próżności śuńatowej króla Salomona zdanie oraz na krótkość życia ludzkiego i wszystkich rzeczy przemijających, śmierć, sąd straszny, wieczność szczęśliwą i nieszczęśliwą; z przydatkiem żalu i lamentów grzesznika biorącego w rozsądną uwagę też same w uryrażonych punktach rejleksyje; tudzież okrutną mękę Pańską, krótkim polskiego rytmu nowo imventowanego stylem, W ilno 1753 (w tym że roku ukazało się też w yda­

nie pod zm ienionym tytułem : Uwagi pobożne i polityczne na mądre króla Salomona o próżności światowej

zdanie... krótkim nowej inwencyi wierszem polskim remostrowane a wielkiemu imieniowi i honorowi Jaśnie Wielmożnego Jego Mości Pana Platera starosty giegobrockiego dedykowane). Z e w zględu na daleko posunięte

różnice m iędzy w ersjam i tekstu, w dalszych przytoczeniach (lokalizow anych bezpośrednio w tekście głów nym ) będę oznaczać datę w ydania każdej z redakcji.

(11)

Także śm ierć pod piórem Juniew icza je s t śm iesznie trywialna:

[... ] Rzucać się będziesz W okropnej trw odze. [...]

Szpetnie zbiedniejesz, Pianą się zlejesz,

Przejm ą cię zm ory [... ]

N ic nie zostanie,

T ylkojękanie [1731, s. 88; 1753, s. 134].

Posługując się ch ętn ie karykaturą, bliską n ieraz grotesce, Ju n iew iczo w sk a satyra obyczajow a dotykała tem atów , takich ja k a n ty fe m in izm , k tó ry łączy Refleksyje du­ chowne z tw órczością Jabłonow skiego, Sarmatydami, an o n im o w ą Małpą-człoiuiekiem oraz tradycją w cześniejszy ch stuleci. K obiety u Ju n iew icz a są pyszne i len iw e26. W iele w ysiłku w kładają w uchylanie się od pracy, a drobiazgi tak b ardzo je ro z ­ praszają, że nie m ają czasu na u g o tow anie o b iad u 27. R o zrz u tn o ść je s t dla n ich n a ­ tu raln a, ale bardziej zatrw ażająca okazuje się słabość do tru n k ó w i p rz ew ro tn o ść, w yrażająca się choćby w zdradzie na oczach m ęża. Jed y n ą rzeczą rzeczyw iście k o ­ biety interesującą je s t

Lice wygładzić

Twarzy pieszczonej,

Trefić, pudrow ać,

W łosy farbować [1731, s. 50; 1753, s. 79; 1753 (2), s. 65].

Aby zaradzić całem u złu, którego pow odem są kobiety, poeta udziela rad tradycyj­ nych, zalecając bicie28.

Ale karykaturalny obraz kobiet był tylko częścią w iększego zam ierzenia, o b e jm u ­ jącego wszystkie stany, w tym szlachtę płci m ęskiej. U Jun iew icza przeciętn y szlach­ cic spędzał czas na nieróbstw ie, przede w szystkim — na grze w karty i pijaństw ie od rana, łykając co chw ila „d u b el-an y żu z flaszeczki”29. To próżniacze życie w ujęciu paulina dopełniane było przez bezbrzeżną pychę, choć satyryk podkreślał, że dla tego

26 Z ob. ibidem, 1731 s. 51; 1753 s. 79. 27 Z ob. ibidem, 1731 s. 49; 1753 s. 78.

28 Z ob. M . Bogucka, Białogłowa w daivnej Rzeczypospolitej, op. cit., s. 47 i nast.; K. M . Juniew icz, Reflek­

syje..., 1731 s. 52.

(12)

w ysokiego m niem an ia o sobie („że pan w ielm o żn y ”) jed y n y m fu n d a m e n tem byl „pólrolek m ały”30. C h o ć pogrążony w nędzy, prow in cjo nalny szlachcic Jun iew icza

Z pychą powagi Jak indyk nagi

Burcząc, zażywa [1753, s. 77].

Całe życie tego „wielkiego pana” toczyć się miało się pośród łatanej odzieży, baranich kożuszków, starej strzelby, podniszczonej szabli, szczurów31, słomianej pościeli i p od u ­ szek... z cieląt, mieszkających w tej samej izbie, oraz oparów alkoholu32. Ten ostatni problem je st jed n y m z ważniejszych składników satyrycznego rozrachunku z rzeczywi­ stością33. Pijaństw u Juniew icz poświęcił około czterystu wierszy poem atu — i choć tem at podjął w połowie XVII wieku K rzysztof Opaliński, a satyra epoki chętnie do niego nawią­ zywała, to trzeba przyznać, że podejście paulina do tego problem u była diam etralnie inne: Opaliński buduje wizję ogólną, z rzadka ją konkretyzując; Juniew icz natom iast skupia się na szczegółach. Karykaturalny pijany dw orek szlachecki stanowił u niego swoistą alegorię całej Rzeczypospolitej, oglądanej z perspektywy prowincjonalnej. W ten sposób swoisty reportaż z życia rodziny szlacheckiej posłużył do wyciągnięcia ogólnych wniosków.

Pijaństw u nieodłącznie towarzyszy u Juniew icza rozrzutność34, jako tem at satyry oby­ czajowej poświadczana także u Potockiego, Opalińskiego, a wcześniej w Satyrze na twarz Rzeczypospolitej Twardowskiego i jeszcze wcześniej u Reja, a po raz pierwszy w przem y­ ślany sposób piętnowana przez Frycza M odrzewskiego. Novum znam ionującym inne czasy jest fakt, że rozrzutność u Juniew icza skojarzona została z ubóstwem ; to ostatnie nie było ku zadziwieniu pisarza dla niej ham ulcem — w prost przeciwnie, napędzało ją.

W związku z przemianam i w kulturze pierwszej połowy XVIII wieku Juniew icz siłą rzeczy eksploatował także tem aty nowe, na tle zwyczajów, które przyszły do Polski z dw oru drezdeńskiego — były to bale maskowe oraz swoboda obyczajowa35. Budziły one w auto­ rze głęboką niechęć, odczuwał je jako zagrożenie dla świata tradycyjnych wartości sarmac­ kiego społeczeństwa; dotyczyło to szczególnie posiadania metres i kochanków, co starał się spopularyzować „Saxegalant”, August II. T ą nową m odę piętnuje paulin ostro, pisząc:

Tać to francuska, N ie owa ruska

Trwa teraz m oda,

30 Ibidem, 1731 s. 46; 1753 s. 38. 31 Z ob. ibidem, 1731, s. 46; 1753, s. 38. 32 Z ob. ibidem, 1753, s. 76.

33 Z ob. ibidem, 1753, s. 42-47. 34 Z ob. ibidem, 1753, s. 57.

(13)

Ż e pani kocha

N iem ca czy W łocha

M ąż na to zgoda [1753, s. 70].

U Juniew icza te drezdeńsko-w arszaw skie zwyczaje są parodią sam ych siebie, bo są praktykow ane w śród średniej szlachty w otoczeniu sygnalizowanej ju ż wcześniej nędzy, co czyniło j e tym bardziej groteskow ym i. Skoro je d n a k odrzucim y prześm iew ­ czy ton, to opisy codzienności w do m u szlacheckim okażą się u Juniew icza zbieżne z relacją Kitowicza. O ile je d n a k ten ostatni idealizował czasy saskie36, to Juniew icz daje ich drapieżny „obraz z natury”.

O bśm iaw szy pychę szlachecką i zepsucie obyczajow e, nie pozostaw ił też J u n ie ­ w icz suchej nitki na samej istocie szlachectw a37 — etosie rycerskim . Szlachta o w ­ szem , b ron i się św ietnie — w edług słów paulina — ale nogam i, uciekając z pola bitwy, a poniew aż krew szlachecka je s t droga, w ięc szlachta jej skąpi38. Z ironią pisze więc:

D roga szlachecka Krew, lecz niem iecka

W swym kusym stroju,

C eny nie zważa [1753, s. 90].

W ypowiedź ta była niewątpliwie w yrazem przekonania o zbankrutow aniu ideałów rycerskich. Satyryk dostrzegł je d n a k z kolącą drw iną, że nie był to upadek całkowity. Polacy bow iem , kiedy

Zgrzeją się trunkiem ,

Wraz się całują, Wraz i w ojują R óżnym rynsztunkiem , To pistoletem , To deski bretem , To szkła pociskiem, I kuflów czasem [1753, s. 95].

36 Z ob. J. K itow icz, Opis obyczajów za panowania Augusta III, opr. M . D ernałow icz, W arszawa 1999, s. 241.

37 Tak ja k je postrzegano w XVIII w ieku. W X V I stuleciu pojęcie szlachectw a utożsam iano z cnotą. 38 Z o b . K. M . J u n ie w ic z ,Refleksyje..., 1753 s. 77.

(14)

Rzeczpospolita w tym krzyw ym zw ierciadle ukazana została jak o kraj bezprawia. Pisarz wyciąga na światło dzienne głęboko patologiczny charakter życia społecznego w Polsce,

[... ] gdzie zgrabić W olno i zabić

Człeka ja k sowę,

G dy się naw inie

We złej godzinie [1753, s. 92].

Jak tłum aczy czytelnikowi paulin, dzieje się tak, bo

[... ] w Polszczę wszytko W olno, co brzydko

Świat cały łaje [1753, s. 92].

Jed y n y m śro d k iem dla od n alezien ia spraw iedliw ości było oczyw iście p rz e k u p ­ stw o, je d n a z tych patologii w Polsce schyłku czasów saskich, k tó re p ow odow ać m iały w edle Ju n iew icz a „strach od B oga”, i k tó re w p ro st „pom sty w ołają”; w tym u tyskiw aniu był o n k o n ty n u a to re m tradycji, ale w tó ro w ał też Ja b ło n o w sk iem u i innym .

W m rocznej wizji Juniew icza w połow ie w ieku XVIII szlachta je st zdegenerow ana, chłopi zepsuci, kobiety w ystępne, a pijana Rzeczpospolita gnije. T ę po n u rą diagnozę w ykolejonego polskiego społeczeństwa zamyka poruszający radykalizm em obraz „tań­ ca stanów ”, który swego czasu ujął Czesława H ernasa:

Jest to przysłowie W podolskiej m owie,

C o się tu przyda:

D rze koza łozę, W ilk zaś drze kozę,

A chłop dla Żyda

Z wilka drze skórę, I w n et na lurę

D o karczm y wlecze,

G dzie Ż ydek chłopka Jak w róbel z snopka

(15)

Żyda zdzierają Gdy wymyślają

Ekspens panow ie, Panów zaś trudząc

W sprawach i łudząc, D rą patronow ie, Patrona zasię

Bierze czart na się, Z edrze i skruszy,

G dy niegodziwie

Wydrze grosz chciwie

Z ubogiej duszy [1753, s. 106].

A utor wykłada pokrótce naczelne zasady w życiu społecznym R zeczypospo­ litej: wyzysk, ucisk i przem oc. M anifestują się one nie tylko w życiu politycznym , ale i w codziennej egzystencji, w której do rozryw ek należy bicie „dw orskim korba- czem ”, a słabszych przyw ołuje się do porządku pięścią. O sobliw ość polega na tym , że Juniew icz — sam szlachcic, a także du chow ny — uderza w tony charakterystyczne raczej dla literatury kręgu plebejskiego. Jednak poprzez swój zakonny status wyłączony przynajm niej w pewnej m ierze z życia świeckich, m ógł Juniew icz dostarczyć jednego z najostrzejszych w pierwszej połow ie w ieku XVIII obrazów życia codziennego w R ze­ czypospolitej. Z tej perspektyw y stworzył syntetyczną „satyrę na w szystko”, o spek­ tru m niem al tak szerokim ja k w spom niana na w stępie Malpa-czlowiek.

W izja świata, rządzonego wyłącznie przez odw ieczne prawo silniejszego, zbliża Juniew icza do tonacji literatury sowizdrzalskiej, o korzeniach antystanow ych39. Ó w związek był zresztą podkreślany przez Czesława H ernasa40. D o literatury plebejskiej odsyłają czytelnika rów nież zasadnicze prawa rządzące światem przedstaw ionym w poem acie Juniew icza. Są nim i brutalna przem oc, fizyczne udręczenie, pragnienie ucieczki, wreszcie zasada siły przed praw em , która awansuje do roli ostoi „porządku” społecznego Rzeczypospolitej.

Satyra Juniew iczajest przesycona goryczą, l y m dobitniejszy efekt, że treści w yrażo­ ne są w potoczystym , pięciozgłoskow ym , skocznym wierszu.

W tym Juniew iczow skim obrazie świata — błazeńskiego zwierciadła, w ykrzyw io­ nym i zdeform ow anym nie m a nic przypadkowego. Poeta bow iem był św iadom ym satyrykiem, co wyraził, pisząc:

39 Z ob. S. G rzeszczuk, Staropolskie potomstwo Sowizdrzała, op. cit., s. 119 i nast. 40 Z ob. Cz. H ernas, Barok, W arszawa 1998, s. 556.

(16)

Cyt! Pani M uzo [... ] N ie tykaj głosem,

Lecz uchodź z nosem O d Pańskiej bramy,

N ieraz ten miewa, C o szczerze śpiewa,

W nagrodę plagi [1753, s. 49].

I w tym także ten doktor teologii, witający niegdyś w yrafinow aną łacińską m ow ą wjeżdżającego do Polski Augusta III, je st po części spadkobiercą literatury plebejskiej: ostatnią instancją, która zamyka usta krytyka, je s t kij.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Sprawiedliwy, czyli osoba która w czasie II wojny światowej uratowała od śmierci chociaż jednego Żyda, może otrzymać od strony izraelskiej świadczenie

Na zajęciach powinieneś posiadać akty prawne niezbędne do pracy na ćwiczeniach (Konstytucja RP, literatura podana przez prowadzącego na pierwszych zajęciach, inne akty prawne

Ze zbiorów Bibljoteki m ożna korzystać bezpłatnie przez pracę w obrębie Bibljoteki, lub przez wypożyczanie objektów bibljotecznych poza jej obręb.. W ypożyczanie

ców Niemiec tylko Karol IV zasłużył sobie najednoznacznie pozytywną ocenę, bo "wiel- ce czcił i poważał Kapłanów N amiestoików Chrystusowych", dzięki czemu

Dziechcińska H., M aria Beata Z aw iszanka - tłum aczka francuskiego romansu, w: Barok polski wobec Europy.. Sztuka przekładu,

Plan zamku z zaznaczeniem miejsca odkryć dzono występowanie ułamków ceramiki i kawałków kości zwierzęcych, głównie kości krowy i świni.. W górnej części

Ożywienie działalności kierownika zespołu i zebrania zespołu adwo­ kackiego w ramach uprawnień z art. jest możliwe i koniecz­ ne dla dobra adwokatury, chociaż

Według tego wyroku „uznanie nie może być dowolne, lecz musi opierać się na okolicznościach wskazujących na celowość zastosowania do skaza­ nego dozoru”, a