• Nie Znaleziono Wyników

W sprawie nowego zarysu historii Śląska (część II) : Historia Śląska t. 1 do roku 1763, pod red. K. Maleczyńskiego, część II od połowy XIV w. do trzeciej ćwierci XVI w, Wrocław-Kraków 1961

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "W sprawie nowego zarysu historii Śląska (część II) : Historia Śląska t. 1 do roku 1763, pod red. K. Maleczyńskiego, część II od połowy XIV w. do trzeciej ćwierci XVI w, Wrocław-Kraków 1961"

Copied!
10
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

D

Y

S

K

U

S

J

E

WŁADYSŁAW DZIEWULSKI

W sprawie nowego zarysu historii Śląska (część II)

(.H istoria Śląska t. I: do roku 1763, pod red. K. M a i e с z y ń s к i e g o , cz. II: o d p o ło w y X IV do trz e c ie j ćw ierci X V I w . W opracow aniu w zięli udział R. H e c k

i E. M a l e c z y ń s k a , Ossolineom , W rocław—K raków 1961, s. 488, map 4)

Po om ów ieniu części pierwszej tom u pierw szego „Historii Ś ląska” 1 poświę­ cam y niniejsze uw agi krytyczne części drugiej. Struktura części drugiej tom u I tej publikacji — tak sam o zresztą jak i poprzednio om ówionej — jest niezbyt przejrzysta (brak podziału n a w yraźnie oznaczone rozdziały). Całość tworzą trzy w ielk ie partie, z których pierwsza (s. 5—201) ma ty tu ł niefortunny, bo odpowia­ dający raczej całości książki, m ianow icie „Śląsk w okresie od p ołow y X IV w . do trzeciej ćw ierci XVI w iek u ”; partie następne figurują pod tytu łam i „Dzieje p oli­ tyczne” (s. 202—327) i „Rozwój kultury” (s. 328—482).

Partia pierw sza jest w spólnym dziełem R. H e c k ą i E. M a l e c z y ń s k i e j . . R. Heck om ów ił krajobraz, stosunki osadnicze i etniczne oraz stosunki agrarne (s. 5— 100), reszta jest pióra E. M aleczyńskiej.

Z zadania swego R. Heck w yw iązał się bardzo starannie. Na w yróżnienie za­ słu gu je obraz stosunków agrarnych, oparty na w łasnych studiach źródłowych, które znacznie w zbogaciły naszą w ied zę o w si śląskiej w dobie od rod zen ia2. N ie­ które ustalenia jednak budzą w ątpliw ości. I tak, m ów iąc o zagadnieniu pustek n a Śląsku (s. 11— 13), R. Heck n ie pow iązał go ze w spółczesnym kryzysem agrarnym, o którym w spom ina n.a innym m iejscu (s. 47). N iesłuszn e jest tw ierdzenie, że osadnictw o m iejskie i przem ysłow e nie m ogło w tedy się rozw ijać p om yślnie (s. 13), gdyż przeczą tem u inform acje o pow staw aniu nowych osad górniczych i hutniczych nawet w trudnym dla Śląska w iek u X V 3. Przy om aw ianiu stosun k ów etnicznych w m iastach autor opiera się na inform acjach pochodzących dopiero z X VI w . 4 W konsekw encji problem w zrostu siły i znaczenia żyw iołu słow iańskiego na Śląsku, szczególnie G órnym , w ciągu X V w . został potraktow any w sposób zbyt uproszczony (s. 35 n.). Przew agi N iem ców w źródłach X IV w. n ie m ożna tłum aczyć niem czeniem n azw m iejscow ych czy nazw isk choćby dlatego, że w łaśn ie te źródła przechow ały w iele rdzenn ie polskich nazw osobowych, których transkrypcja m u ­ siała przysporzyć pisarzom — Niem com niem ało trudności; n ie można w ięc an'

1 W . D z i e w u l s k i , W s p r a w ie n o w e g o z a r y s u h i s t o r i i ś l ą s k a , P H L IV , 1963, z . 1, s . 93— 107. 2 Z o b . R . H e c k , S t u d i a n a d p o ło ż e n i e m e k o n o m i c z n y m l u d n o ś c i w i e j s k i e j n a Ś l ą s k u w X V I w „ W ro c ła w 1959, s . 139. s Z o b . G e s c h i c h t e S c h le s ie n s h r s g . v o n d e r H i s t o r i s c h e n K o m m i s s i o n t . I, B r e s la u 1938, s. 381 n . 4 Z o s ta ły o n e w y k o r z y s t a n e w p r a c a c h W . D z i e w u l s k i e g o : S t u d i a K ł o d z k i e , „ R o c z n ik K ło d z k i“ t . I I , 1949, s. 74— 97; B y t o m ś r e d n io w ie c z n y , D z ie w ię ć w ie k ó w B y t o m i a , K a to w ic e 1956. s. 36— 38; M ia s to l o k a c y j n e w O p o lu X I I I — X V w ., „ S t u d i a ś l ą s k i e “ N . S . t . I, O p o le 1958, s . 68— 71.

P R Z E G L Ą D H IS T O R Y C Z N Y T o m LV — z e s z y t 2

(3)

H IS T O R IA ŚL Ą S K A

30

£

przeceniać rozm iarów germ anizacji kancelaryjnej, ani te ż n ie doceniać siły oporu żyw iołu rodzimego, który bronił sw ego nazew nictw a osoboiwego. Od końca X IV w . w ystęp uje w yraźnie proces polonizacji niektórych grup społecznych, przede w szyst­ kim -mieszczaństwa średniozamożnego, a naiwet bogatego na Śląsku G órnym w związku z dopływ em żyw iołu -polskiego ze w si górnośląskiej.

O istnieniu zwartego osadnictwa serbsko-łiużyckiego na wschód od lin ii Bobru i K w isy (s. 33) św iadczą przede w szystkim w ydaw an e w X V w. w e Lw ów ku Śląskim zakazy przyjm owania „W endów” czyli Łużyczan do m iejscow ych c e c h ó w 5;, faktu tego autor n iestety nie uwzględnił.

Razi tw ierdzenie o rzezi ludności w G liwicach rzekomo dokonanej w 1431 r.. przez w ojska obozu katolickiego (s. 36); autor oparł się na kiepskim przekładzie· kroniki D ługosza dokonanym przez K. M e c h e r z y ń s k i e g o , który przeinaczył tekst oryginału m ów iący o czym innym °. Warto dodać, że stanow i to sprzeczność ze stw ierdzeniem na s. 243 (część E. M aleezyńskiej), gdzie m ow a o wym ordow aniu, w Gliwicach tylko starszyzny husyckiej (s. 243).

Czy rozwój gospodarki rybnej istotnie był -powiązany przyczynowo z surowym przestrzeganiem licznych postów (s. 41)? Przeciw ko tem u przem aw iałyby przyto­ czone rów nież przez autora dane o dalszej rozbudowie gospodarki staw ow ej w X V I w. — już po trium fie reform acji. Czy raczej n ie należałoby szukać w y ja ś­ nienia tego m. in. w m asow ym w yw ozie ryb do :ziem Korony Polskiej, a naw et do W iednia (por. s. 42)?

Gdy idzie o rzem iosło w iejsk ie, autor n ie docenia poparcia, j-akieg-o udzielali rzem ieślnikom w iejsk im -panowie feu daln i zainteresow ani w zakładaniu placów ek rzem ieślniczych w swych, dobrach z uw agi na pobierane od nich czynsze. Szukanie w yjaśnienia w działaniu elem entu dem ograficznego (s. 43) n ie znajduje podbudowy w znanym m ateriale źródłowym , trąci w dodatku pandem ografizm em.

Czy dopiero w rozpatrywanym okresie pojaw iają się zw olna różnice w roz­ woju poszczególnych rejonów Śląska (s. 43)? Czynniki decydujące o tym zjaw isku, przede w szystk im m niejsze znaczenie mias.t oraz gorsza jakość gleby na Górnym Śląsku, zaznaczyły się już w cześniej, a w yraźna różnica m iędzy bardziej zaawanso­ w anym w rozwoju gospodarczo-społecznym Dofaym Śląskiem a Śląskiem Górnym uw ydatnić się m usiała już w czasie kolonizacji średniowiecznej, zwłaszcza, że k olo­ nizację na praw ie zachodnim przeprowadzono w okolicach polskich w ten sposób, że daw ne ciężary chłopskie pozostały w znacznym stopniu n ietknięte (jak stw ierdza słu sznie sam autor na s. 77). Rów nież n ie trafia do przekonania w yjaśnienie zaobserwowanego zjawiska cofania się od -połowy X IV w. folw arku pańskiego przed gospodarstwem km iecym konkurencją tego ostatniego na ry-n-ku i utrzym y­ waniem się realnej wartości czynszu pieniężnego (s. 47). Czy niie w ażniejszy był brak rąk roboczych? W każdym bądź razie jednoczesny w zrost anarchii feudalnej wskazuje, że czynsze chłopskie n ie zaspakajały już rosnących potrzeb feudałów . W tabeli na s. 64 zaliczono n iesłusznie do ludności w iejsk iej „dzierżycieli fol­ w arków ” ; chodzi tu przecież o folw arki m ieszczańskie -w obrębie gruntów m iej­ skich 7. Szkoda, że ta-bela na s. 67 obrazuje tylko podział gospodarstw chłopskich w edług w ielkości, autor nie inform uje natom iast choćby przykładowo, jaki areał zajm owały poszczególne kategorie tych gospodarstw, (zachowały się dane doty­ czące ziem i nyskiej).

6 B. O . S u t o r i u s , G e s c h i c h t e d e r S t a d t L ö w e n b e r g a u s U r k u n d e n u n d H a n d s c h r i f t e n . g e s a m m e l t cz. I, B u n z l a u 1784, s . 1-17.

6 Z o b . W . D z i e w u l s k i , S p o ł e c z e ń s t w o ś lą s k ie a H u s y c i, O R V , 1960, s . 8 n .

7 W . D z i e w u l s k i , Z a l u d n i e n i e ś l ą s k a w k o ń c u X V I i p o c z ą t k u X V I I w i e k u , P Z V III ,.

(4)

310 W Ł A D Y S Ł A W D Z IE W U L S K I

W opisie w alki klasowej chłopstwa autor skłonny jest wyolbrzym iać niektóre zjaw iska. Opuszczanie gospodarstw przez poddanych, klasztoru w Gzarnowąsach nie koniecznie trzeba tłum aczyć uciskiem (s. 901; podobno objarwy w ystęp ow ały i gdzie indziej i były skutkiem kryzysu agrarnego, jaki dotknął szereg krajów europejskich w X V wieku.

Chcąc w ykazać rzekom e powiązanie najazdów husyckich z ruchem chłopskim, autor nie cofa się przed dow olną interpretacją źr ó d e ł8. N atom iast nie dostrzega bardzo ciekawej form y w alk i klasow ej chłopów, stosow anej przez nich już w XIV, a najsilniej w X V w., m ianow icie prowadzenia przez poszczególnych chłopów „zwad’’, czyli w ojen pryw atnych z ich ciem iężcam i. Praw o zw yczajow e uw ażało tę form ę w alki za legalną lub conajm m ej półlegalną, pod warunkiem zachowania pew nych form alności, przede w szystkim jawnego w ypow iedzenia (Absage); czyn li­ k i feudalne dążyły jednak do pozbawienia chłopów tego uprawnienia aż spraw ę rozstrzygnęły definityw nie: w Niem czech — w ieczysty pokój krajow y z 1495 r., na Śląsku zaś — ustanow ienie pokoju krajowego na początku X VI w . R. Heck w spo­ m in a o zwadach chłopów z feudałam i (s. 93), nie ocenia jednak ich znaczenia w spo- .sób w łaściw y.

W przedstaw ieniu innych przejawów w alk i klasow ej autor nie zawsze posługuje się w łaściw ą term inologią. Czy można m ów ić o w yw ołaniu zaburzeń przez anabap­ ty stó w w e w si Stolec w 1526 r. i ich stłum ieniu (s. 94 n.), skoro w rzeczyw istości m iejscow i anabaptyści padli ofiarą represji mających charakter prew encyjny i od­

straszający? N ie w ydaje się również, że określenia „bunt zbrojny” i „powstanie” zo sta ły użyte w łaściw ie w stosunku do w ystąp ien ia chłopów w si Piotrow ice w 1527 r. (s. 95). Wynika to już z opisu w ypadków podanego przez sam ego autora (sprzecz­ k a ze starostą i bójka chłopów z załogą zamkową, która jednak opanow ała sytua­ cję). B ył to w ięc zatarg bardzo daileki od najw yższej form y w alk i klasow ej chłop­ stw a , jaką stanow i powstanie, czyli świadom e w ystąpienie z bronią w ręku w ce­

lu obalenia czy zmiany istniejących stosunków.

W partii następnej (s. 101—201) bardzo ubogo potraktowano problem y ustro­ jowe i charakterystyka monarchii czeskiej Karola IV i stosunku Śląska do niej znalazła się dopiero przy om ówieniu dziejów politycznych (s. 202—205).

Dzieje gospodarcze i społeczne ślą sk a E. M aleczyńska rozpoczyna od przed­ staw ien ia rozw oju górnictw a i hutnictwa. Na samym w stęp ie p rzeciw staw ia się powszechnie .przyjętej opinii o przejściow ym upadku górnictwa w drugiej połow ie XIV w. (u autorki m ylnie: „w pierwszej połow ie XV w .”); zdaniem jej są to ra­ czej „trudności .wzrostu” spow odow ane intensyfikacją poszukiwań i kopaniem co­ raz głębszych szybów (s. 100 n.). N łe podaje jednak dowodów, nie uw zględnia rów­ nież tak oczyw istych faktów jak załam anie się produkcji górniczej w Złotoryi, Mi- kołajow icach, Bytom iu.

N atrafiam y też na n ieścisłości z zakresu dziejów techniki. I tak, m łot poru­ szany siłą w od n ą był znany na Śląsku n ie dopiero od X V w., (por. s. 112), Lecz co najm niej od początku poprzedniego stulecia®. N iem ieckie określenie Bergmei&ter (s. 115) m ożna było zastąpić rodzimym „górmistrzem” w ystępującym od X V I w. w polskich tekstach śląskich. D otk liw ą lukę w w ykładzie stanow i pom inięcie orga­ nizacji pracy w hutnictw ie ' i charakterystyki stanow iących osobną grupę społecz­

8 Z a ła m a n ie s ię o d d z ia łó w c h ł o p s k i c h w c z a s ie b itw y p o d N y są w 1428 r. t ł u m a c z y o n T z e k o m ą n i e c h ę c i ą c h ło p ó w d o w a lk i z h u s y t a m i . T r z e b a b y ć k o n s e k w e n t n y m i u z n a ć w te d y z a s y m p a t y k ó w ł m s y t y z m u r ó w n ie ż w o js k a n ie m ie c k i e , k t ó r e n i e j e d n o k r o t n i e p ie r z c h a ł y p r z e d w o js k ie m h u s y c k im . E . H e c k s w o b o d n i e p r z e c h o d z i d o p o r z ą d k u n a d n ie r ó w n i e l ic z n ie j s z y m i p r z e k a z a m i ź ró d ło w y m i, k t ó r e ś w i a d c z ą o w r o g im s t o s u n k u c h ło p ó w ś l ą s k i c h d o h u s y tó w w c z a ­ s ie i c h n a j a z d ó w n a Ś lą s k (z o b . W . D z i e w u l s k i , S p o ł e c z e ń s t w o ś lą s k ie a h u s y c i , s . 3 4 n .) . 0 M ia n o w ic ie w 1328 r . w J e s e n i k u ( d a w n ie j F ry w a ld ó w ) u k a z u j e s ię p ie rw s z a k u ź n i c a ś l ą s k a p o ś w i a d c z o n a p r z e z ź r ó d ł a p i s a n e (C D S X X , s . 15).

(5)

H IS T O R I A ŚL Ą SK A

311

ną „kuźników ” oraz zatrudnianych przez nich pracowników najemnych, o których tyle pisze W. Roździeński.

Opis rzem iosła m iejskiego nie w ydaje się dostatecznie pogłębiony i m iejscam i jest mało precyzyjny. Tak w ięc m ylne są inform aje na s. 122 o przypadającym rzekomo na XV w. „wyodrębnieniu się tkactw a w ełn ian ego” (z czego?), nie odróż­ nianie folusza od w alcowni (s. 124), posługiwanie się germ anizm em „kowale m ie­ dzi” (s. 125) zam iast poprawnej nazwy tradycyjnej „kotlarze”, nazwanie „ndciarza- m i” przędzarzy (tamże), fantastyczna wiadom ość o istnieniu cechu zegarm istrzów w Opolu na przełom ie XVI i XVII w . (s. 125). Nie w ypada rów nież operować go­ łosłow nym tw ierd zen iem ,, iż rzem iosło pozacechowe „stanowiło 8— 10°/o całej w y ­ twórczości” (s. 126); wiadomo, że stan źródeł nie pozwala przeprowadzać tego ro­ dzaju obliczeń nie tylko dla rozpatrywanego okresu, ale i dla czasów znacznie późniejszych. Co ma oznaczać określenie „złote cech y” (s. 129 i 131)? Trąci prze­ sadą tw ierdzenie o m ieście późnośredniowiecznym jako „masowym pracodawcy w zakresie pracy n ajem nej” (s. 135); w iększość ludzi zatrudnianych przez władze m iejskie nie m iała nic w spólnego z pracą produkcyjną. Przesadne jast również twierdzenie o utrudnianiu czeladnikom odejścia z warsztatu. Cechy zostały znie­ sione przejściowo nie tylko w A ustrii i Czechach (por. s. 135 przyp. 203), ale także w 1556 r. na Sląisku w k sięstw ach koronnych. Eksport tkanin śląskich obejm ował w tym okresie to.wary wyprodukow ane przez m iejskich m ajstrów cechowych, nie zaś przez tkaczy w iejskich, którzy zaspokajali potrzeby lokalne (niska jakość ich wyrobów, w zrost zapotrzebowania na płótno w skutek rozpowszechnienia się zw y­ czaju noszenia bielizny). Autorka pom ija zupełnie um owy kupców niem ieckich z cecham i śląskim i w spraw ie dostaw tkanin w ytw arzanych przez członków ce­ chów (Z u n ftkäu fe).

Lepiej w ypadł opis handlu ów czesnego, choć i on nie jest w olny od uchybień. A utorka przem ilczała klęskę, jaką poniósł K raków w pierwszej rundzie zatargu handlow ego z W rocławiem (s. 138). Tytuł punktu „Śląsk w ramach kszałtow ania się ogólnokrajowych rynków ” (s. 145—153) nie odpowiada treści, gdyż om awia się w nim n ie proces tworzenia się tych rynków, lecz stosunki handlowe i demograficzne Śląska z centralnym i ziem iam i polskimi; w rzeczyw istości do scalenia gospodar­

czego naw et samego Śląska było jeszcze daleko i twierdzenie o „rozwijaniu się w spólnoty życia gospodarczego Śląska z Rzeczpospolitą Polską” (s. 152) jest bez­ podstawne. Punkt „Organizacja handlu i pracy w jego obrębie” (s. 153 n.) zawiera bardzo w iele n ieścisłości i .pomyłek. Po pierw sze kupcy-hurtow nicy (mercatores) trudnili się n ie tylko handlem zagranicznym ; zadaniem ich było przede wszystkim sprowadzanie towarów spoza rynku lokalnego. „Wielcy kram arze” (określenie skąd­

inąd nieznane) ani nie w chodzili w skład patrycjatu (s. 153 n.), zwłaszcza w w ięk ­

szych m iastach, gdzie zaliczano ich zrzeszenia do cechów rzem ieślniczych (por. w yw ody autorki na s. 154), ani też w ejście w ich szeregi nie było zw iązane z po­ siadaniem „kramów w sukiennicach” (s. 153). Autorka m yli tu chyba kramarzy (in stitores) z krojownikam i sukna (pannicidae). R ównież przepisy ograniczające prawo detalicznej sprzedaży sukna przez tkaczy p ow stały n ie z inicjatyw y kra­ m arzy (s. 153), których ta spraw a zupełnie n ie obchodziła, lecz były w ydaw ane w in­ teresie krojow ników sukna. Jarmarki w om awianym okresie słu żyły nie tyle w y ­ m ianie m iędzy dzielnicowej (s. 156), ile w ym ianie m iędzy rynkam i lokalnym i. N ie­

dostatecznie podkreślono penetrację kapitału zachodnioniem ieckiego; autorka

w spom ina jedynie o Fuggerach (s. 157 n.). Załączona m apa gospodarcza Śląska pod koniec XVI w. niie uwzględnia zupełnie bardzo ważnego szlaku pod'sudeckiego, przez co szereg m iast w ujęciu m apy traci charakter w ęzłów drogowych; całość, gdy idzie o przebieg dróg handlowych, opiera się na m apie drogowej, która została d o ­ łączona do w ydanego w latach m iędzyw ojennych pierw szego tomu „Geschickte

(6)

312

W Ł A D Y S Ł A W D Z IE W U L S K I

Schlesiens” 10, n ie uw zględnia natom iast w yników nowszych badań J. N o -

w a k o w e j .

Stosunki m onetarne w X IV ;w. autorka charakteryzuje jako „dość pom yślne” (s. 158), zapom inając o stałym pogarszaniu monety. Kupno ren ty — zastępcza f o r ­ ma kredytu — n ie b yło dokonywane jedynie na rzecz kościoła (s. 165); każda k się­ ga m iejsk a z X IV czy X V w. podaje m nóstw o transakcji tego typu zaw ieranych m iędzy m ieszczanam i.

Również w partiach traktujących o zróżnicowaniu społecznym w m iastach znajdujem y w iele niedokładności. Nie dostrzega autorka toczącej się w w ielu m ia ­ stach, zw łaszcza górnośląskich, w alk i rzem ieślników o dostęp do prawa m iejskie­ g o 11, n ie stosu je dwóch k ryteriów przy określaniu podziału ludności m iejskiej na w arstw y (posiadanie dóbr m aterialnych i kryterium ustrojow oipraw ne), zaskakuje niepopartym żadnym i dowodam i tw ierdzeniem o „zam knięciu się cechów ” (s. 160). nieściśle przedstaw ia pochodzenie biedoty („głównie ludzie opuszczający w ieś n ie­ legalnie”. s. 170), zapom inając o społecznych skutkach pierwotnej akum ulacji ka­ pitału. Tw ierdzenie, że w alka o „w olny poniedziałek” · m iała na celu „przede w szystkim u m ożliw ienie po 5-dm ow ym tygodniu pracy dodatkowego zarobku”, n ie jest udokum entow ane (s. 171). Jest to sprzeczne zarów no z ustaw odaw stw em ce­ chowym i jego skutkam i społecznym i, jak i z obyczajow ością średniow ieczną. A utorka popada zresztą niebaw em w sprzeczność z sam ą sobą, pisząc, że „tydzień roiboczy trw ał [...] 7 dni, przerw y czyniono' tylko w kilka najuroczystszych św ią t w roku” (s. 173). A obow iązek św ięcenia niedzieli?

Znacznie lepiej w ypadło om ów ien ie stosunku m iast do feu dałów d stanow iska polityoznego ośrodków m iejskich (s. 175—185). Autorka n ie u w yp uk liła jednak wzm ocnienia isię znaczniejszych m iast śląskich w ciągu niespokojnego w iek u XV, co znalazło w yraz w ich postaw ie w obec feu dałów i panujących. N ie odpowiada prawdzie tw ierdzenie, że w X IV w . w w iększości m iast zostają w ykupione z rąk monarszych w ójtostw a (s. 75), zwłaszcza, że urzędy w ójtow skie z reguły stanow iły w łasność osób pryw atnych. N iepraw dą jest, że to patrycjat w rocław sk i „najsilniej n ienaw idził” Jerzego z Podiebradu (s. 182), gdyż w rzeczyw istości, jak w yn ik a nie­ dwuznacznie ze szczegółowych relacji Eschenloera, patrycjat ten skłaniał s ię ku ugodzie z husyckim królem Czech; pospólstw o i biedota, pałające nien aw iścią do króla-kacerza, ciągle posądzały radę m iejską o konszachty z Jerzym i nastroje ka- pitulanckie. Do spraw tych powraca autorka w ramach „dziejów politycznych”, rozw ijając tę sam ą, niesłuszną koncepcję stosunku różnych w a rstw społeczeństw a do króla Jerzego (s. 268, 282, 235).

W alki klasow e w m iastach w drugiej połow ie X IV w . opisane zostały bardzo pobieżnie. I tak, »wypadki w Św idnicy w 1369 r. m iały n ieco odm ienny i pow ażniej­ szy charakter n iż przedstawia autorką (s. 185)12. Osobne om ów ien ie należy się „nastrojom prohusyckim w m iastach” (s. 189 nn). N a innym m iejscu w ykazałem , że sym patie prohusyckie wśród ludności m iejskiej b yły nader krótkotrw ałe i prze­ istoczyły się rych ło w zdecydow ane n astroje a n tyh u syok ie13. Autorka mimo to u si­ łu je bronić straconej pozycji. Czytamy w ięc, że „źródła sp isan e ręką feu dałów starały się oczyw iście pom niejszać ow e nastroje prohusyckie w m iastach”. Autor­ ka w ie jednak niechybnie, że dla czasów, w których toczyły się w alk i husyckie, mamy źródła ob fite i nader różnorodne, przy czym n ie w szystk ie on e zostały w y ­

io D ie H a n d e ls s tr a s s e n u m 1500, G e s c h i c h t e S c h le s ie n s t . I, m ię d z y s . 376 a 377. η Z o b . G . B i e r m a n n , G e s c h i c h t e d e s H e r s o g t h u m s T e s e h e n , 2 w y d . T e s e h e n 1894, s. 164. 12 P. J . S c h m i d t , G e s c h i c h t e d e r S t a d t S e h w e i d n i t s t . I, S c h w e i d n i t z 1846, s. 120— 126, N a m a r g i n e s i e : G e m e i n e t o n i e „ b i e d o t a " , J a k m y l n i e p is z e E . M a le c z y ń s k a le c z p o s p ó ls tw o (ła c . u n i v e r s i t a s c i v i u m ). 13 w. D z i e w u l s k i , S p o ł e c z e ń s t w o ś lą s k ie a h u s y c i , s. 18 nn.

(7)

H IS T O R IA ŚL Ą SK A

313

tworzone p rzez feudałów . N ie jest też jasne, dlaczego feu dąłow ie m ieliby „po­ m niejszać” rzekom e nastroje prohiusyckie, zw łaszcza .w korespondencji prowadzo­ nej m iędzy sobą, bo i takich źródeł zachow ało s ię sporo. Z dziw ienie budzi argu­ m ent, że m iasta śląskie zdobyte przez h usytów n ie m ogły dostać s ię w ich ręce bez pom ocy ludności m iejscow ej. P o pierw sze, jest oczyw iste, że każda forteca d aje s ię zdobyć przy użyciu odpow iednich środków technicznych; p o drugie źró­ d ła inform ują, że w śród m iast, które E. M aleczyńska w yszczególnia jako zdobyte dzięki pom ocy ludności, figurują tak ie jak np. Chojnów, które husyci zdobyli do­ piero p o przełam aniu zaciętej obrony mieszczan. N ie m a też żadnego oparcia w źródłach opinia, że w wypadkach 1428— 1434 r. na Śląsku (najazdy husyckie) odegrał dużą rolę obok czynnika społecznego także antagonizm elem en tu słow iań­ skiego i niem ieckiego (s. 189).

Opis zaburzeń w L egnicy w 1453 r. rów n ież jest w tłoczony w ram y ustalone­ go z góry schem atu. Autorka przem ilczała całkow icie antyozeski i antyhusycki charakter ruchu m iejscow ego pospólstwa, ukazując go w brew źródłom jako ruch antyhabsburski (s. 191— 192). „N am iestnik habsburski Rrotzky” — to w rzeczyw i­ stości starosta czeski Procek z K unsztatu, kuzyn Jerzego z Podiebr.adu, przysłany przez niego w celu podporządkowania miasita bezpośrednio koronie czeskiej, w m yśl planów m iejscow ego pałrycjaitiu. Warto zauważyć, że na innym m iejscu (s. 266) autor­ ka d aje bardziej zgodne z prawdą przedstaw ienie w ypadków legnickich. Także antybusyckie zaburzenia w N ysie (r. 1458) E. M aleczyńska pom inęła m ilczeniem ; w ypadki te oczyw iście nie pasują do jej konstrukcji: antyhusycki patrycjat, prohu- syckie pospólstw o i biedota.

D zieje polityczne Śląska w ed łu g E. M aleczyńskiej to n iem al w yłącznie gęsta

prin cipu m ac ducum. N iestety nie zaw sze ich opis jest ścisły. Np. Bolko III opol­

ski zmarł w ed łu g autorki w 1372 r. (s. 210), Jan Kropidło m usi „szukać przez d łu ­ g ie lata przytułku u krzyżaków jako biskup kam ieński” (s. 213),4, Ząbkowice są w latach 1378— 1411 w zastaw ie .u m argrabiów brandenburskich (s. 215), dow iadu­ jem y się o księciu Janie I naciborsko-karwińskim (sic!, s. 216), ogólnośląski zw ią­ zek k siążąt rycerstw a i m ia st z 1402 r. jest w ym ierzony przeciw ko Zygm untowi Luksem burczykowi i jego partyzantow i W ładysław ow i Opolskiem u (s. 220, ten ostatn i w ów czas już n ie żył! — W. D.). O „powstaniu husyckim na Ś ląsku ”, jak już w spom nieliśm y, ob fite źródła w spółczesne milczą. Brak inform acji źródło­ w ych autorka zastępuje szczegółam i fantastycznym i, np. o w spółdziałaniu chłopów w okolicach K łodzka z huisytami (s. 235), o żyw iołow ym pow staniu, które „towa­ rzyszyło w szędzie pochodowi w ojsk Prokopa W ielkiego w r. 1428” (s. 238), o szcze­ rym przyjęciu h usytów na Opolszczyźnie, o paleniu przez nich tylko klasztorów, kościołów, siedzib pańskich i karczem (s. 237), o dobrowolnym poddaniu się husy- tom Bytom ia i Gliwic (s. 240) dtd.

Całkowitem u zniekształceniu uległa -przy tej sposobności ciekaw a postać k się­ cia Bolka V, 'pierwszego libertyna w ystępującego w naszych źródłach (s. 236, 240, 243 i 246). Przede w szystk im autorka podaje o nim k ilk a m ylnych inform acji. I tak nie jest prawdą, źie początkowo trzym ał się on z dala od w szelkich układów an ty- husyckich i że po zawarciu z dowódcam i husyckim i „daleko idącego układu” (w rzeczyw istości b ył to układ o neutralności, do którego dała się nakłonić w ięk ­ szość książąt śląskich) przeprowadzi! od razu „sekularyzację dóbr kościelnych, zw łaszcza bogatej k olegiaty w Głogówku” 15. N ie wiadom o skąd autorka zaczerpnę­

14 A u t o r k a p o m y l i ł a t u P o m o r z e Z a c h o d n i e z P o m o r z e m G d a ń s k i m .

15 W r z e c z y w is to ś c i k o l e g i a t a w G ło g ó w k u b y ł a u p o s a ż o n a n a d e r s k r o m n i e (2 w sie i d z ie ­ s i ę c i n y z k l i k u I n n y c h o s ie d li, z o b . A. W e i t z e l , D a s K o l l e g i a t s t i f t г и т . h e i l i g e n B a r t h o l o m ä u s

i n O b e r - G lo g a u , „ Z e i t s c h r i f t d e s V e r e in s f ü r G e s c h i c h t e S c h le s i e n s “ t . X X X , 1896, p a s s i m ) .

(8)

314

W Ł A D Y S Ł A W D Z IE W U L S K I

ła wiadom ość, że Bolko już w czasie w alk 1429— 1430 opanow ał Ujazd, K oźle, To­ szek i dużą część Górnego Śląska i że obiecyw ał K orybutow i odstąpienie Gło­ gówka, a m oże i całego k sięstw a opolskiego „po planow anym opanowaniu D olnego Śląska” (s. 240—243). W ypada zapytać, jak Bolko V m ógł dysponow ać całym księ­ stwem opolskim , skoro podówczas panował tylko w Głogówku i okolicy? K lęska, jaką poniósł Bolko w bitw ie z M ikołajem Raciborskim, zdarzyła się nie pod Trzeb­ nicą, jak m ylnie podaje autorka, lecz pod Rybnikiem — jak w ykazał już C. G r ü n - h a g e n 1'. Autorka zbyt stanow czo twierdzi, że Bolko n ie przystąpił do ogólnego związku książąt śląskich zaw iązanego 21 w rześnia 1433 17, poza tym m ylnie infor­ m uje, że książę żył w ustaw icznej w ojnie z biskupem w rocław skim 18, utrzym ywał obrządek utrakw istyczny na całym sw ym terytorium , oraz po śm ierci stryja B er­ narda posiadł rów nież Opole (s. 246). Skąd wiadomo, że Bolko zaślubił Elżbietę Pilecką akurat w 1418 r. (s. 225)?. Z drugiej m ałżonki Bolka — Jadwigi Biesówny, córki m ożnego rycerza z K u jaw w dzisiejszym pow iecie prudnickim , autorka zro­ biła „plebejkę Jadw igę B essów nę z K u jaw ” (s. 262). Sam ego Bolka E. M aleczyńska z niew iadom ych powodów zalicza do praw icow ej frakcji husyckiej — utrakw istów (s. 367 i 374), aczkolwiek nie w iem y nic o stosunkach Bolka z tym odłam em , m a ­ my natom iast inform acje, że układał się on w latach 1428— 1430 z taborytam i. Jak w ykazaliśm y na innym m iejscu, szczerość husyckich przekonań Bolka jest bardzo problem atyczna, a to z uwagi na jego notoryczny lib en tyn izm I9.

Lepiej prezentują się strony poświęcone anarchii feudalnej na Śląsku w po- łow ie X V w. (s. 265 n.). Zjawisko to staje się jednak lepiej zrozum iałe jako e le ­ m ent kryzysu ustroju feudalnego, znajdującego m. in. w yraz w kryzysie agrarnym i spadku dochodów rycerstwa.

Stopień germ anizacji P iastów i Przem yślidów śląskich w X V W . autorka n ie­

w ątp liw ie przejaskrawia (s. 267); przeczą tem u choćby przytoczone częściowo przez nią liczne przykłady m ałżeństw książąt górnośląskich z Polkam i oraz w ypadki w spółdziałania politycznego z K rólestw em Polskim i utrzym ywania ożyw ionych stosunków z dworem krakowskim . Mamy tu raczej do czynienia z taw. w arstw ą pośrednią (niem. Z w isch en sch ich t), n ie deklarującą się w yraźnie ani po stronie pol­ skości, ani po stronie niem ieckości. Autorka w yolbrzym iła zgoła niesłusznie po ­ stać k sięcia M ikołaja II opolskiego; niepodejrzane źródła pozw alają stw ierdzić, że zarówno on, jak i jego brat Jan Dobry byli osobnikam i już zd egenerow an ym i20 i nazyw anie diworu M ikołaja II „ośrodkiem propolskiej m yśli politycznej”, jak rów nież w zm ianka o jego „zadzierżystej polskości” (s. 298) są zupełnie bezzasadne.

Przy opisie w ypraw polskich na Śląsk w latach 1438 i 1474 należało ukazać złą ich organizację i nieudolno-ść prowadzenia, a nie ukrywać ich złych stron (s. 247 i 289 n.). „Kurs antysłow iański” w szczęty rzekom o przez M acieja Konwina (s. 292У jest tworem fantazji; M aciejowi chodziło o złam anie opozycji i w okolicach n ie ­ m ieckich rządy jego budziły n ajw iększą niechęć. W opisie rządów habsburskich na Śląsku (s. 309) nie podkreślono antym iejskiej polityki Ferdynanda I, która prze­ cież zarysow uje się zupełnie w yraźnie w św ietle pow szechnie znanych źródeł. Za.

(z o b . W . D z i e w u l s k i , H e r e z ja B o l k a O p o ls k ie g o , „ S t u d i a z D z ie jó w K o ś c io ła K a to lic k ie g o “ ' t . I, z . 1, 1960, s. 187).

le C. G r i i n ł i a g e n , H u s s i t e n k ä m p f e d e r S e h le s le r 1420— 1435, B r e s l a u 1872, s . 248 n . 17 W ie m y , ż e B o lk o w r a z z e s w y m o jc e m i b r a t e m p r z y s t ą p i ł d o l i g i a n t y ł r a s y c k i e j , k t ó r a z o s t a ł a u t w o r z o n a b y ć m o ż e w r . 1433. W y n ik a t o z d o k u m e n t u b e z d a t y (W . U r b a n , S t u d i a

n a d d z i e j a m i w r o c ła w s k ie j d i e c e z j i w p ie r w s z e j p o ło w ie X V w i e k u , W ro c ła w 1959, s. 155), w k t ó ­

r y m w ś r ó d c z ł o n k ó w lig i f i g u r u j e k s ią ż ę o p a w s k i W ilh e lm ; w y m ie n io n y o b j ą ł p a n o w a n i e po· ś m ie r c i o jc a , k t ó r a n a s t ą p i ł a w 1433 r.

18 Z o b . W . D z i e w u l s k i , H e r e z j a B o l k a o p o ls k ie g o , s. 188. i» T a m ż e , s. 181 n n .

(9)

H IS T O R IA ŚL Ą SK A

315

interesujące natom iast trzeba uznać inform acje obrazujące poglądy szlachty pol­ skiej na spraw ę śląską (s. 326 n.).

Przem iany kultury i obyczajowości chłopstwa i feudałów om ówił w oparciu. 0 bogaty m ateriał źródłowy R. H eck (s. 328—341). K ulturą m iejską zajęła s ię E. Maleczyńska, ujęcie jej jednak w zbudza zastrzeżenia. I tak w ygląd zew nętrzny 1 zabudowę m iast oraz w ew nętrzne w yposażenie m ieszkań opisuje ona w yłącznie na podstaw ie m ateriałów źródłowych dopiero z XVI, a nawet XVII w . (s. 341· 349). Inaczej ma się spraw a z zobrazowaniem ubioru, pożyw ienia i higieny (s. 349— 355); te zagadnienia autorka um iała potraktować n.ie statycznie, lecz dynam icznie, aczkolwiek inform acje pochodzące sprzed XVI w. uwzględniła dość pobieżnie. Po­ dobnie ma się spraw a z obrazem życia obyczajow ego w m iastach (s. 355 361). W rozdziale poświęconym kulturze um ysłowej, rów nież pióra E. M aleczyńskiej, gd y idzie o om ów ienie ideologii kościelnej i prądów antykościelnych, zastanaw ia po­ m inięcie nurtu libentyńskiego, którego reprezentantam i byli książęta z lin ii P ia­ stów opolskich, Bolko V i Mikołaj II. W yolbrzymiono natom iast rolę husytyzm u, który n a gruncie śląskim znalazł n iew ielu zw olenników ; autorka zalicza do ide­ owych husytów n aw et rycerzy, którzy łączyli się z wojskam i husyckim i, ażeby uczestniczyć w rabowaniu kraju (s. 367). Obraz kleru w epoce przedreform acyj- nej (s. 368—374) jest bardzo jednostronny; autorka rozwodzi się nad zepsuciem du­ chowieństwa, pom ija natom iast czynione w łaśnie w tym czasie próby podniesienia

autorytetu kościoła rzym skiego (tworzenie bractw kościelnych, zakładanie licz­

nych klasztorów franciszkanów-obserwanitów 21).

Na tle ujem nego obrazu stosunków przedreformacyijnyeh sam a reform acja przedstaw ia się jako zjaw isko ze wszech miar pozytywne. Pośw ięcając słu szn ie w iele uwagi lew icow ym odłamom ruchu reform acyjnego, szczególnie anabaptyz- m owi (szwenkfeldyzm niestety autorka potraktowała po m acoszem u mimo jego· rdzennie śląskiego charakteru) E. M aleczyńska zaniedbała om ów ienia skutków spo­ łecznych tryum fu nauki Lutra, w szczególności nie odsłoniła reakcyjnego oblicza luteranizmu.

Wiemy przecież, że w krajach luterańskich w XV I i XVII w. starano się przy­ stosow ać całe życie ludności do wskazań kościoła. Zbór odgryw ał w pew nej m ie­ rze rolę służebną w stosunku do panującego ustroju. Modlono się oficjalnie o uży­ czenie czeladzi pokornego ducha, służbę zmuszano do chodzenia do kościoła. Wroc­ ław ska ordynacja kościelna z połowy XVI w. nakazała duchownym napominać lud do posłuszeństw a w obec zwierzchności. Głoszono pogląd, że na tym św iecie rządzą normy objaw ione bezpośrednio przez B o g a 22. Jest rzeczą pow szechnie znaną, że pastorzy laterańscy w daleko w iększym stopniu w trącali się w życie p ryw atne w ier­ nych, aniżeli księża katoliccy. Także zależność duchownych ew angelickich od pa­ nów feudalnych była w ięk sza niż w czasach przedreformacyjnych;' pew ien autor niem iecki słusznie zauważył, że jeżeli ksiądz katolicki był sługą pana feudalnego, to pastora ew angelickiego można uznać za niewolnika. Toteż protestanccy feuda- towie należycie doceniali rolę luteranizm u jako środka utrzym ania ludu w posłu­ szeństw ie i stąd w yw odziła się ich dbałość o rozbudowę sieci kościołów; np. tylk o w księstw ach świdnickim i jaworskim ufundow ali oni i w yposażyli w zględn ie od­ budowali lub w yrem ontow ali, czy też nabyli w drodze umowy od katolików ogó­ łem 111 k o ścio łó w 23.

21 L. T e i c h m a n n , S c h le s ie n s O b s e r v a n t e n k l ö s t e r v o r d e r R e f o r m a t i o n , „A rchiv f ü r sc h le sis c h e K irc h e n g e s c h ic h te “ t . I II , 1938, s. 87—97.

22 A. R o m b o w s k i , N a u k a j ę z y k a p o ls k i e g o w e W r o c ła w iu , W ro cław I960, s. 56 η. 23 j . B e r g , D ie G e s c h i c h t e C er g e w a l ts a m e n W e g n a h m e d e r e v a n g e lis c h e n K i r c h e n u n d K i r c h e n g ü t e r i n d e n F ü r s t e n t h ü m e r n S c h w e i d n i t z u n d J a u e r w ä h r e n d d e s s i e b z e h n t e n J a h r ­ h u n d e r t s , B re s la u 1854, s. 235—260.

(10)

316

W ŁA D Y S Ł A W D Z IE W U L S K I

Trzeba natom iast podnieść z uznaniem trzeźw ą oceną w p ływ u reform acji na k ształtow an ie się stosun k ów narodowościowych, w szczególności konkluzję, że „kościół katolicki z jego łacińską liturgią i z jego m odlitw am i in vu lgari, prze­ znaczonym i raczej dla ludu, dawał o w iele m niej pokus i pola do nacisku [ger- m anizacyjnego] niż liturgia protestancka” (s. 406).

Tak sam o za udane naileży uznać partie pośw ięcone szkolnictw u, dziejom książek i bibliotek, hum anizm owi, piśm iennictw u historycznem u i geograficzne­ m u, rozwojow i nauk ścisłych oraz zabytkom piśm iennictw a polskiego (s. 406— 464). Ostatni rozdział pracy trak tu je o s-ztukach plastycznych (s. 464—482). Do oce­ n y jego jest p ow ołany oczyw iście tylko historyk sztuki, ale zarazem nasuw a się pytanie, czy n ie byłoby lepiej, gdyby i napisanie jego powierzono fachow cow i — hi­ storykow i sztuki. Czasy S ealigerów i L ipsiusów panujących nad całą w iedzą w spół­ czesną dawno· m inęły.

Spróbujm y dokonać teraz oceny całości publikacji. N iew ątpliw ie w części drugiej tom u I „Historii Śląska” znać p ew ien postęp w porównaniu z częścią pierwszą. Idzie o wykład, który tym razem jest zw arty i jasny i n ie spotykam y już roz­ w lek łych w yw odów , powtarzania się i zbędnych szczegółów. K onsekw entnie utrzy­ m ano też charakter popularnonaukowy publikacji.

N atom iast tak sam o, jak w partiach •poprzedniego tomu, poświęcono za m ało m iejsca sprawom górnośląskim , które w in ny specjalnie interesow ać historyków polskich z uw agi n a zdecydow anie polskie oblicze etniczne tego regionu. Można też w yliczyć in ne usterki w spólne obydw u dotychczas -wydanym w olum inom „Hi­ sto r ii Śląska”. W skazane w yżej błędy m erytoryczne i potknięcia m ają jedynie cha­ rak ter przykładow y, w rzeczyw istości jest ich znacznie w ięcej. W tej sytuacji książka traci charakter informatora, na którym m ożna zawsze polegać.

Tak samo jak w części I spotykam y w toku w ykładu łaoińskie i niem ieckie fragm enty bez podania przekładu lub .przynajmniej om ów ienia (np. s. 134, 145, '228, 312, 371 n.), co utrudnia korzystanie z d zieła czytelnikom nie znającym tych języków . I tu rzucają się w oczy przekręcone nazw y osobowe, jak Puta z Czastc- w ic (s. 235 i 238), Snoberein (s. 238), Kolde (s. 241, 245, 266), Damping (s. 293 i 294 passim), uporczyw e obdarzanie k sięcia K onrada K ąiskiego niem ieckim przydom ­ kiem „Kanitner” (s. 228, 244, 260), przekręcone nazw y m iejscow e jak Grotków (passim), Lubień (s. 208), Chocznów (s. 208), Złota Góra (s. 457). Głośna bitw a pod Chojnicami w 1454 r. figuruje jako „bitwa pod K onitz” (s. 275). Dane geografii hi­ storycznej nasuw ają bardzo dużo zastrzeżeń. Zgorzelec zalicza autorka do m iast śląskich (s. 187), w ieś Stolec w pobliżu Ząbkowic um ieszcza pod Jaworem (s. 199),

ziem ia kłodzka figu ru je jako „księstw o” (s. 199), G łogów jako m iasto górnośląskie

(s. 418). Warto też w ym ienić nieznany geografii historycznej „banat B ośni” (s. 300). Rażą sform ułow ania niepopraw ne pod w zględem językow ym jak np. „szereg ksią­ żąt sprzym ierzyło s ię ” (s. 229, 293), „jak będzie Słow ian przeciwko drugiem u Sło- w ianow i pom agał”? (s. 240), „obrzynacze k ieszen i” (s. 356) — co ma oznaczać rze­ zim ieszków , „najw ybitniejszy z m ajstersengerów niem ieckich” (s. 464).

Cytaty

Powiązane dokumenty

8 Celem analizy nie jest tu ocena przekładów pod względem ich wierności w stosunku do oryginału w odniesieniu do kodu artystycznego, a jedynie pokazanie

Szczególne walory zabytkowe przedstawia zachowany cykl pro­ dukcyjny walcowania blach i wytwarzania z nich na­ rzędzi gospodarczych oraz układ napędowy walcow­ ni (z dużym

Tadeusz Chrzanowski i Marian Kornecki powtó- rzyli tezy prezentowane przez badaczy niemieckich, osadzając budowę kościoła w II połowie XIII wieku, a jego przebudowę – w II

Później, gdy najwyższe władze sporto- we zapoznały się z terenem, możliwcćciami rozwo- jowymi Płocka i potrzebami sportu rozszerzono pier- wotny projekt i

Objawy nieuzasadnione wynikami badania (niewyjaśnione dolegliwości somatyczne).. • Niejednorodna grupa objawów – najczęściej

Jedna prowadzi badania byłych więźniów politycz- nych okresu stalinowskiego, Sybiraków, byłych więźniów obozów koncentracyjnych, kombatantów i innych, druga – ocalonych

Zaletą tego typu podłoża w boksach jest możliwość zastąpienia słomy z zachowaniem dobrego stanu higieny krów i komfortu wypoczynku.. Wadą natomiast jest

Wynik generowany przez funkcję jest wykorzystywany w wyrażeniu w tym miejscu, w którym następuje wywołanie funkcji.. Za