• Nie Znaleziono Wyników

Markward Salzbach : z dziejów Litwy 1384-1410 : (dokończenie)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Markward Salzbach : z dziejów Litwy 1384-1410 : (dokończenie)"

Copied!
13
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

M A RKW ARD S ALZBACH

Z dziejów Litwy 1384 — 1410.

( D o k o ń c z e n ie ).

III.

Z chwilą zaw arcia poko ju raciąskiego zdaw ało się już, że Z a k o n zerw ał z system em p o d b u rz a n ia W ito ld a przeciw ko K o r o ­ nie. Za cenę uznania unii otrzym ał w R aciążu K o n ra d von Jun- gingen p o tw ierd z en ie przym ierza Salińskiego, t. j. tę Żmudź, k tórą mu b y ł W ito ld przed czterema laty odebrał; co więcej, otrzy m ał g w a ra n c y ę od króla, że Ż m udź pozostanie w łasnością Zakonu, a od W ito lda n o w e p rzyrzeczenia dopełnienia wszystkich w a ru n k ó w , ułożonych w Raciążu. Miano też n a osobnym zjeździe z W itoldem , k tó ry się odbył jeszcze tegoż r. 1404 w Kownie, uzupełnić pu n k ta zgody. O s o b n y m aktem pozw olił w Kow nie W ito ld k orzystać Z a ­ konow i z b rze g ó w Niewiaży; zgodzono się, że n ieprzyjm ow anie czynszow ników tylko n a dziesięć lat jest praw o m o cn e, że książę może sobie ze Żmudzi zabrać tylko 230 Żm udzinów do Litwy· Zdaw ało się, że teraz zgoda trw a ła zapanuje. Zakon je d n a k nie p oprzestał n a zaw arciu zgod y co do Żmudzi. D o w o d e m tego dw a inne akta, wskazujące, że w n et po raciąskim zjeździe, pow rócił on do daw nej polityki siania waśni i rozdziału. Z aw arł bow iem tutaj Mistrz o sob n y układ zaczep no -o dp o rn y z W ito ldem , zobowiązując się daw ać mu pom oc przeciw wszelkim jeg o nieprzyjaciołom , z w y ­ jątkiem króla Polski. Oczywiście, takie przym ierze było ju ż p o ­ niek ąd o d stę p stw e m od u z n ania unii, której widocznie p o trz e b o w a ł Mistrz d la gw arancyi Żmudzi i w y w ie ra n ia nacisku o dp ow iedniego na W itold a. Ale mistrz jeszcze bardziej odstąpił od raciąskiej zgody, przyobiecał bow iem księciu, iż będzie opiekunem żony jego A n n y i n a w y p a d e k śmierci księcia zobow iązał się bronić jej p raw

(3)

do spadku, jaki jej książę naznaczy. W itold, potrzebując pom ocy Z ak on u i współdziałania w sw ych zamiarach na wschodzie, p rzy ­ j ą ł te zo b ow iązania mistrza, jakk olw ie k wiedział, iż są w ym ierzone przeciw ko unii. D o w o d e m tej polityki księcia je s t fakt, że w m ie­ siąc po owjrch rokow aniach, zjechaw szy się z k rólem w Kamieńcu, pow tórzył mu przysięgę wierności z o sobną klauzulą, na m ocy k tó ­ rej uniew ażniał w szystkie związki, z kim kolw iekbądź zaw7arte na niekorzyść lub ujmę króla i jego k o ro n y *).

O tym o statnim akcie w ierności W itold ow ej Krzyżacy nic nie wiedzieli, a sądząc że W itold ju ż sta ną ł na drodze, którą mu Zakon wyznaczał, znow u w y s3^łali doń sw eg o p o w ie rn ik a Mark- w arda, k o m tu ra B ran d e n b u rg a . S p r a w y wielkiej dla Z a k o n u wagi, jak podbicie Żmudzi, ufortyfikow anie jej, w czem pom oc W ito ld a była nieocenionej wagi, zasiągnięcie w iadom ości o planach k się­ cia,—w tem w szystkiem nikt tak dobrze nie m ógł Z akonow i u słu­ żyć, j a k to czynił k o m tu r B rand enb ursk i. I W ito ld umiał dla p o ­ lityki puścić w niepam ięć najsroższą obrazę, ja k znow u M arkw ard umiał się u spraw iedliw ić— tak zręcznie i tak się stać pom ocnym księciu, tak umiał zgady w ać życzenia księcia, p o trz e b y i donosić o nich do M alborga, gdzie n atychm iast je z a s p a k a ja n o 2), że s to s u ­ nek ich pow ró cił do d aw n eg o stanu. Co więcej, teraz M arkw ard staje się w ęzłem pom iędzy Z a k o n e m a księciem i żadna w ażniej­ sza s p ra w a zakonna, żadna w iększa w y p r a w a W ito ld o w a nie o d ­ b y w a się bez udziału M arkw arda. W idocznie Zak on miał zaufanie do w y b o rn e g o zn aw cy s p ra w litew skich i charak teru księcia i dał mu misyę n a d z o ro w an ia W itolda. Dla Z akonu, j a k i dla M a rk w ard a było jasnem , że książę po trzykroć zdradził Zakon: d w om a uciecz­ kami, g dy był zbiegiem z Litwy, w P rusiech gościnnie przyjętym , tudzież z d ra d ą na Żmudzi; o b aw iano się, szczególniej w Inflantach, by książę nie pow tó rzy ł na Żm udzi ruchu, k tóreg o skutki d o tą d

bo->) C od . V it. N r. 302.

г) W w y d a n e j p r z e z D -ra J o a c h im a K s ię d z e p o d s k a r b ie g o Z ak on u : D a s M a r ie n b u r g e r T r e s s le r b u c h , p e łn o z t y c h lat p o z y c y i r a c h u n k o w y c h n a w ie l­ k ie p r e z e n t a i lic z n e u s łu g i tak dla k s ię c ia ja k i dla k s ię ż n e j L it w y , p o c z ą w s z y od c u k r ó w , o w o c ó w i w in z a g r a n ic z n y c h , a k o ń c z ą c n a k la w ik o r d a c h d la k s ię ­ ż n e j. r u m a k a c h i o lb r z y m ic h w y d a tk a c h n a w y s y ła n e d la k s ię c ia p o s iłk i w o ­ j e n n e . P o z y c y a w y d a t k ó w z б w r z e ś n ia 1405 r. w s k a z u je , ż e M a rk w a rd b y ł u W ito ld a ; z e w s p ó ł c z e s n y c h lis t ó w w i e m y z a ś, ż e W it o ld d o m a g a ł s ię , b y Z a k o n w y s ła ł h e r o ld a d o W i e l k i e g o N o w o g r o d u z o z n a jm ie n ie m o z a w a r c iu R a c ią s k ie g o p o k o ju , i w n e t Z a k o n s p e łn ia ż y c z e n ie , c z e g o d o w o d e m p o z y c y a w y d a t k ó w n a o w e g o h e r o ld a . T r e s s le r b u c h , str. 360.

(4)

M A R K W A R D S A L Z B A C H . 123

leśnie o dczuw ano. Ale Żm udź była łącznikiem P ru s z Inflantami, do jej aneksyi dążył od w ie k ó w Zakon, za jej cenę odstąpił od p ra w do Litwy, uznał n a w e t unię, nie dziw na tedy, że nie uzna­ w a n o w Prusiecb z a p a try w a ń landm istrza Inflantczyków, k tó ry w tej darow iźnie Żmudzi u p a try w a ł d ar D anaów . D la lepszego z a p ew n ie n ia się o wierze księcia i je g o szczerości dla Zakonu, używ ano M arkw arda, teraz ju ż doświadczeniem b o g ateg o i czuj­ nego, ażeby p rzestrzegał Zakon, skoro tjdko ujrzy coś n a Litw ie podejrzanego.

P la n em Z a k o n u było jaknajszybciej przyprow adzić do sk utku tak przyłączenie Żmudzi do P ru s, ja k i jej fortyfikacyę, a w końcu już raz zam ierzone, lecz uch y lo n e przez W ito ld a zupełne odcięcie od Litw y. I do tego wszystkiego p o trz e b o w a n o pom ocy W itolda, tak w' ludziach j a k i w m ateryale. T r z y bow iem tw ierdze now e p o s ta n o w io n o wybudowrać: n a d Niewiażą, D ubissą i n a d Niemnem, a n a d to u c hw alo n o w Kłajpedzie i Ragnecie, a także n a d Netą, w iel­ kie założyć m iasta fortyfikow^ane. W s z ę d y m ógł W ito ld być p o ­ mocnym, a mógł i szkodzić. T o ż o b s y p y w a n o księcia i księżnę pochlebstw am i, z a sy p y w a n o daram i, aby tylko rychlej cel zam ie­ rzo n y osiągnąć. Ku pom ocy u ży w an o dobrze z planem obeznanego i szczerze pragn ącego najlepszych s k u tk ó w dla Z akonu, k o m tu ra M arkw arda. W r. 1405 je s t M ark w ard wt ustaw icznych poselstw ach

na Litwie; w archiwum królew ieckiem Niemieckiego Z a k o n u pełno św ia d ec tw i listów, świadczących o j e g o błogiej w skutki działal­ ności dla Z akonu. W p o ch leb ny ch słow ach uw iadam ia M arszałek w kw ietniu księcia, że w y sy ła k o m tu ró w B ra n d e n b u rg a (Markwarda) i Bałgi n a Litw ę, a cokolw iek książę z nimi po stanow i o Żmudzi i Żm udzinach, tego się święcie trzym ać będą *). P o sta n o w io n o w ów czas pozostaw ić Żm u d zin ó w p rzy ich własności, t. j. że w'olni, mogli rozporządzać nią dowolnie; mogli n a w e t po sprzedarzy w ła ­ sności ziemskiej w ynieść się, gdzie się im podobało. Musiał Zakon przystać n a to żądanie Żm udzinów , nie m yśląc je d n a k o d o trzym aniu słowa. I z n o w u w lipcu Mistrz w y sy ła kom tu rów B ra n d e n b u rg a i Ra- gn e ty do W ito ld a i po n o w nie obiecuje z a stoso w ać się do tego, c ok ol­ wiek uradzą z księciem o Ż m u d z in a c h 2). Także w e w rześniu bawi M ar­ k w a rd w p oselstw ie u W ito ld a 3) a p o d koniec listopada zdaje sp raw ę Mistrzowi z pom ocy, ja k ą św iadczy Zakonow i WTitold na Żmudzi 4).

*) C o d . V it. N. 306.

2) C o d . V it. N . 319.

3) C o d . V it. N . 133 (d a ta r o k u f a łs z y w a , p o w in n o b y ć 140£>).

(5)

W n a s tę p n y m roku, g d y to ju ż Żm udzini zmuszeni byli dać za­ k ładn ikó w Zakonow i, bawi k o m tu r Markwrard n a Litwie i n a rad za się z księciem w sp ra w ac h Ż m u d z i 1). W lutym 1407 r. w ra z z soł­ tysem Żmudzi ogląda n a d D u b is s ą miejsce n a bu d o w ę zam ku i zdaje s p ra w ę o wielkiej dla Z a k o n u przyjaźni k s ię c i a 2).

Z o b io rem n a Mistrza Z a k o n u Ułamka von J u n g in g e n , m ęża du m nego i g w a łto w n e g o c h arakteru , nie przestał być M arkw ard dalej p o w ie rn ik iem Z akonu i p o słem litewskim , ale teraz już W i ­ told przez niego przesłał życzenia do Mistrza co do posiłków n a w y p ra w ę m oskiew ską. Zdaje się też, że i przez M a rkw arda z g o ­ dzono się na zjazd, m ający w styczniu 1408 r. w K ow nie przyjść do skutku. Na zjeździe tym W ito ld popierał praw7a Jagiełły do D rezdenka, oświadczając, iż przyw ileje polskie przem aw iają b a r ­ dziej za praw am i polskiemi, aniżeli przyw ileje Z akonu za je g o pretensyam i do D rezdenka. Oczywiście, że to nie po do b a ło się Ulrykowi v o n ju n g in g e n , a jeszcze bardziej ubodło go, g d y się dowiedział tutaj, że Żmudzini oskarżają go o tw artym i listami o b r u ­ talne i niegodziw e ich trak to w anie. R ó w nież u b od ło m istrza, że i w spraw ie granic m azow ieckich W it o ld nie przyzn aw ał słuszno­ ści p re te n s v o m Z akonu, jak k o lw ie k M arkw ard, w P rzew ałk ach b ę ­ dąc u księcia, wiele zadał sobie tru d u aby W ito ld a i w tej s p r a ­ wie pozyskać dla Zakonu.

Nie o glądał się je d n a k Mistrz U lry k n a te, zdaniem jego, d ro b n e rzeczy; owszem, p rzynaglał u rzę dników swych na Żmudzi do u stalenia rzą d ó w ab solutnych Z a k o n u w tej anekto w anej ziemi. N atomiast M a rkw arda wysłał wraz z w ójtem Sam bii i z wielkim oddziałem Ż m udzinów w 1800 koni na w y p ra w ę W ito ld a m o­ skiew ską 3). Z tej w y p ra w y p rze słał M ark w ard 25 lipca p rze s tro g ę dla Marszałka, mianowicie, że P o la cy (którzy rówTnież w k ilk a n a ­ ście chorągw i przybyli na w ypraw ę), mówili pow szechnie o zw ią­ zku Mistrza z królem Z yg m u n tem przeciw ko Polsce, i że k om tu r w' rozm owie z W ito ldem zaprzeczył tem u i prosi, ab y i Marszałek tak samo nap isał księciu 4). D oniósł też o zdradzie Św idrygiełly, który, wznieciwszy bunt, p rze sz e d ł do obozu m oskiewskiego. D o ­ dać należy, że o tej zdradzie księcia miał Mistrz U lryk w ia d o ­ mość od W ito ld a , miał ją n a w e t przez o s o b ne go posła od sam ego

<) lb . N. 334.

’ ) Ibid. N. 3t!0, cf. p. 143.

3) S S . rr. P r. 226 i C od . V it. p. 972.

(6)

M A R K W A R D S A L Z B A C H . 125

Św idrygiełły, atoli ani odpis3^wał W ito ldo w i z ubolew aniem nad postęp k iem b u n tow niczego księcia, ani też nie uwiadomił go o p o ­ selstwie Św idry g iełły . A je d n a k o w o ż o tem poselstw ie W ito ld się dow iedział i oczywiście b rak odpowiedzi ze stro n y Mistrza wziął sobie bardzo do serca.

Z araz z p o w ro te m W ito ld a z m oskiewskiej w y p r a w y zaczęły się jak ie ś większe n ieporozum ienia Z ak o nu ze Żmudzinami. W i ­ told, widząc, iż Zakon nie dotrzym uje Żm udzinom przyrzeczeń, b o ­ lał n a d tem, zw łaszcza,że zgoda przy nim i za j e g o pośred nictw em się stała, a teraz Żm udzini niepokoili go skargami. N a w e t urzędnicy Z ako n u przestrzegali Ulryka, aby nie łamał d anego Żm udzinom p rz y r z e c z e n ia J). On zaś, po sta n o w iw sz y raz stanow czo i z całą surow ością p rze p ro w a dz ić aneksyę, nie oglądał się ju ż na prze­ strogi, a n a w e t stał się w yzy w ający m podczas swej podróży, p o d ­ jętej celem oglądnienia fortyfikowanej K łajpedy i R ag nety . W t e ­ dy to W itold, dow iedziaw szy się o pobycie Mistrza w pobliżu Litwy, w ysłał doń poselstw o, przed kład ając p ro je kt zjazdu, skoro ju ż tak niedaleko od siebie przebyw ają. U lry k odmówił. W itold jeszcze raz dał do poznania potrzebę, a n a w e t konieczność po rozum ienia się co do Żm udzinów , zwłaszcza, że w łaśnie podó w czas z w ielom a s k a r­ gami cisnęli się doń Żmudzini i niepokój na granicach w zrastał, ale i na to Ulryk nie dał odpowiedzi, przyzwalającej n a p r o j e k t 2). Przeciw nie, wysłał on n a L itw ę M arkw arda, z apew ne z tajnem p o ­ leceniem, aby zbadał z a p atry w a n ia W ito ld a, a s k orob y dostrzegł, że ów nie stoi bezw zględnie po stronie dążeń Mistrza, aby go prze­ strzegł...

Jeżeli zważymy, że W ito ld był niejako rękojmią d otrzym ania przyrzeczeń, uczynionych przez Zakon Żmudzinom, że sami d osto j­ nicy Z a k o n u doradzali Mistrzowi aby oszczędzał Żm ud zinó w i nie łamał obietnic, jeżeli zw ażym y cały szereg zarządzeń w p ro s t prow okacyjnych, j a k np. zabronienie handlu z L i tw in a m i 3), j a k a re sz to w a n ie zboża polskiego, k tó re król głod em naw iedzonej L i­ tw ie d ro g ą w o d n ą przez P r u s y przesłał i na co Mistrz b y ł z e ­ z w o l ił 4), m usim y przyznać słuszność W itoldow i, iż spraw iedliw ie ujm ow ał się za pokrzyw dzonym i, słusznie p rzestrzegał Zako n przed nastę p stw a m i, zwłaszcza że one i L itw ę wciągnąć m usiały w zamęt

O b . lis t M a r sza łk a d o M istrza z 10 g r u d n ia 1408 r. C. V it. N r. 387. P r z y p o m in a to U lr y k o w i sa m W it o ld w l iś c ie z w r z e ś n ia 1409 r. C, e p . V it. p. 193.

3) Ib. N. 391. *j Ib . N. 393.

(7)

wojny. W ito ld ścierpiał n a w e t zamknięcie granic żmudzkich, lubo w obec g ło d u było niemal koniecznością z a k up yw a ć zboże n a Ż m u ­ dzi, gdzie też jeszcze w zimie Litwini zak up y poczynili, a teraz przy zam kniętych granicach natrafili na przeszkodę w ich s p ro w a d z e ­ niu. P ragn ien iem księcia Ьз7к> ju ż jedynie, aby Żmudzini, którzy się w y prow adzili do Litw}7, nie tracili swej ziemi, lecz by j ą sw ym synom pozostaw ić mogli, tak, że bojarzy-rodzice mogliby pozostać s w o b o d n ie n a Litwie, podczas g d y dzieci zostałyby na po zo sta­ wionej im glebie żmudzkiej p o d da ny m i Z a k o n u 1). Ale i n a to nie chciał przystać Ulryk i w y d a ł rozkaz M arszałkowi Z akonu, aby w raz z k o m tu rem M arkw ardem , z k o m tu re m R a g n e ty i sołtysem Żmudzi pojechał na L itw ę i żądanie zam knięcia Żmudzi księciu przedłożył.

D nia 21 kwietnia 1409 r. p rzy b yło p o se lstw o do K ow n a, gdzie bawił książę. W itold, lubo już mocno podrażniony, w yszedł na s p o ­ tkanie m arszałka, to w arzyszył mu n a zam ek i, ja k zwykle, u stołu posadził go n a h o n o ro w em m ie js c u 2). Na posłuchaniu wyraził M arszałek u b o le w a n ie Mistrza, że z p o w o d u granicznych n iepo ko ­ jó w , książę obecnie nie je s t zadowolon}?·, że Mistrza boli to, jeżeli k tó ry z jeg o urzęd n ik ó w staje się p o w o d e m trosk księcia i że przysłał właśnie poselstw o w7 t\7m celu, aby wspólnie z księciem nieporozum ienia usunąć. Z daniem Mistrza — ciągnął dalej m arsza­ łek — b y ło b y najlepiej, aby książę zabrał sobie należących się mu z układu 250 Żm udzinów, a będzie spokój, co m ogłoby także zajść i podówczas, g d yby książę łaskaw ie zrzekł się swej własności na rzecz Z ak o n u 3).

Cóż t o —o dp a rł W ito ld — chcecie mię zmusić do zabrania lub p o zo staw ien ia w am moich Żmudzinów!?

T e g o nie czynimy, książę; m ożem y wszakże pozostać przy tem, j a k d o tąd s p ra w a stoi, należy tylko szczelnie zamknąć w szy st­ kie drogi, z L itw y prow adzące i tylko dwie pozostaw ić wolne, a m v będziem y przestrzegać, aby w szyscy Litwini, wchodzący do naszej Żmudzi, mieli przepustki od u rzęd n ikó w litewskich. W taki s p o ­ sób zapobiegnie się n ieporządkom i skargom . Na pro jek t ten zga­ dzał się książę i ju ż oblicze je g o się rozjaśniło.

W tej chwili M arkw ard, miarkując, że przyszła chwila sta ­ no w cza w y w a rc ia nacisku n a księcia, śmiały j a k zawsze, tem

bar->) Ib . N. 394. a) C od. V it. p. 173. 3) C. V it. p. 978.

(8)

MARKVVARD S A L Z B A C H . 127

dziej że działał tu z u pow ażn ien ia Mistrza, p rzystąp iw szy do k s ię ­ cia, wziął go na stronę i rzecze: O d lat p iętn a stu posłuję od Z a ­ konu stale, wielem usług księciu wyświadczył, w wielu w y p r a ­ wach byłem tow arzyszem jeg o , g d y był na w yg naniu , sześć lat byłem n a Litwie, a g d y książę opuścił Zakon, pośredn iczy łem p o ­ między Mistrzem a księciem i przyw iodłem do sku tk u zgodę. T e ­ raz zauważyłem, że książę uniósł się, dając odpow iedź m arszałkowi na je g o przedłożenia, w yłuszczone z polecenia Mistrza. Znać z a ­ m iarów księcia nie mogę, to tylko wiem, że jeżeli kto podm ów ił W aszą Ks. Mć., ab y odw rócił się od Zakonu, a książę na to z g o ­ dziłeś się, wiedz, że już po trzykroć zawiodłeś nas, a g d y by ś i te ­ raz chciał pow tórzy ć zawód, nig d y b y ś już nie zdołał oczyścić się w oczach E u r o p y z takiego czynu.

Książe był obu rzony i n aty chm iast wjrsłał Sunigajłę, starostę K ow ieńskiego, tudzież Mikołaja, pisarza sw;ego, do Mistrza z za p y ­ taniem, czy się Zakon solidaryzuje z obelgą, w yrządzoną mu przez posla M arkw arda. Ulryk von Ju n g in g en zaprzeczył, p odobnie jak to już raz je g o p o przed n ik uczynił, o d pow iadając przez Sunigajłę, że M ark w ard nie miał polecenia obrazić księcia, lecz że mówił od siebie w dobrej wierze, z przyjaźnią a nie w złości, raczy mu tedy książę przebaczyć x).

A le z korespondencyi, k tó ra się w tej spraw ie pom iędzy Mal- borgiem a W iln em zawiązała, widocznem było, że książę bolał z p o w o d u obrazy, a z drugiej s tr o n y —że dorozum iew ał się, iż Z a ­ kon um yślnie wyw ołał tę obrazę. Pisze bow iem książę do U lryka von Ju n g in g e n , że k o m tu r M arkw ard wyraźnie mu pom iędzy in- nemi m ów ił o niezadow oleniu Mistrza z pow odu częstych listów, wr spraw ie króla Polski i księcia J an u sza pisanych. Co więcej, książę zaprzecza ja k o b y mial daw ać M arkw ardow i kiedykolwiek ja k ą ś cedułę co do granic pom iędzy Z akonem a Mazowszem; p r z e ­ ciw nie— powiedziałem mu w P r z ew a łk a c h —pisze W ito ld —że układ s ta ry graniczny, pom iędzy Z a k o n e m a M azowszem d ok um entn ie stw ierdzony, je s t j e d \ rnie rozstrzygającym sporną sp ra w ę granic... i dodaw ał, że Zakon, jak mi pisze król Jagiełło, — zakłada wsie i bu duje zamek w granicach księcia J a n u s z a 21. N aw et w liście do Mistrza wyraźnie w skazuje W ito ld na w rog ie zam iary Zakonu, o k tó ry c h M arkw ard musiał wiedzieć, skoro się posunął do obelgi.

„M usiał on mieć coś na sercu, albo też podejrzew ał, że ja mam

‘) C od . V it. N. 396. lis t W ito ld a d o M istrza z б m a ja 1409 r.

(9)

zamiar u d erzy ć n a Zakon, lub że może Zakon na nas chce o b r ó ­ cić swój o r ę ż ...Ł) Z resztą i sam, Mistrzu, ośw iadczyłeś naszym p o ­ słom, że m ożn aby się obyć bez o b jaw ó w wzajem nych gniew u, gdyż ju ż niedługo p o trw a przyjaźń, a m ożnaby j ą zerw ać i bez złości...2).

O kazuje się z tej korespo n d en cyi, że M arkw ard działał w K o ­ wnie prowokująco, zgodnie z w o lą Ulryka, ja k w ogólności, że Z a ­ kon w y w o ły w a ł sp ra w ę żmudzką, aby sp row ok ow ać W itolda. W dążeniu do aneksyi Żmudzi i do oddalenia W ito ld a od K o ro ny , po sunięto się do kroku, k tó ry leżał w n aturze h a rdeg o i g w a łto ­ w nego Mistrza, U lryka J u n g in g e n a . N a s tęp s tw e m tego k roku było pow stanie na Żmudzi. Z asady co do Żm udzinów , na które zgodził się był M arkw ard w raz z k o m tu rem Bałgi na L i t w i e 3), rozw iały się j a k m gła pod náporem burzy, ja k a w n et objęła Ż m udź całą. Chciano wzniecić p o d o b n ą bu rzę i na Litwie, a jakiś przyjaciel Z akonu, zap ew n e S w id ry g iełły stronnik, obiecyw ał Zakonowi wzniecić p o w sta n ie w okolicy G r o d n a i Merecza przeciw ko W i ­ toldowi, i, rzecz charakterystyczna, p o w o ły w a ł się w sw em piśmie na k om tu ra M arkw arda, oraz n a wójta Żmudzi, którzy m ogą poręczyć za ścisłe do p row ad zen ie planu do s k u t k u 4). Musiał się spostrzedz W itold i zap obiedz złemu, o żadnjmi bow iem w ybuchu p ow sta nia w G rodzieńskiem nie słyszymy, a dop iero w trzy miesiące później sły szym y o zamieszkach, wszczętych przez sprzym ierzeńca Zakonu, Św idrygiełłę, na Litwie, w sk u te k k tórych W ito ld kazał ściąć kilku książąt, stro n n ik ó w buntow n iczeg o Sw idrygiełły, a jeg o sam ego wtrącić do w ię z ie n ia 5). Nie j e s t wykluczonem , że zaburzenia te z owem zapew nieniem , danem Mistrzowi, b y ły w związku. Co do p o w sta n ia na Żmudzi, dodać należy, że M arkw ard otrz\Tm yw ał od p o d w ła d n y c h sobie k o m tu ró w wiadomości o złym obrocie prow o- kacyi, że m ianowicie cała Żm udź o d p a d ła od Z akonu, a sam W i­

told zd o b y w a F r e d e b u r g nad D u b i s s ą 6). W wojnie, k tó rą w net potem U lryk obrócił n a Polskę, bierze M ark w ard udział i w raz z ko m tu rem O s te ro d y pu sto szy m ieczem i pożogą przylegle p o ­ w iaty m azow ieckie i z o g ro m n ą zdobyczą i łupami w ra c a do P ru s 7). ') I b id e m N. 396, p. 172. 2) Ib id e m p. 173. 3) C od . V it. N. 406. *) Ib id e m N. 414 list z 21 c z e r w c a 1409 r. s) C. V it. N. 434. 6) C od . V it. N. 424, list k o m tu r a R a g n e t y z 26 s ie r p n ia 1409 r. ’) P o s i lg e 303.

(10)

M A R K W A R D S A L Z B A C H . 129 K r e w ta i klęski, spadłe n a Polskę i Mazowsze za ujęcie się za LitwTą, b yły tym kitem, k tó ry spajał n a ro d y w je d n ę falangę, ja k ą w rok później widzimy p o d G run w aldem . Ani się spodziew ał M arkw ard, p o w iernik Z ak on u i w ierny poseł Mistrza, mający za zadanie rozluźniać unię, niedopuszczać do związku n a ro d ó w , że prace je g o tak z g u b ne miały dla Z akonu wydać owoce. On jed n a k do k ońca w ytrw ał w roli ś m ierteln eg o w ro g a unii. P iln o w a ł za­ wsze granic w schodnich Z akonu i— na miesiąc przed G runw ald em , g dy to Zak o n olbrzymie czynił p rz y g o to w a n ia —odbierał rap o rty od sw ych p o d k o m en d n y ch , że W ito ld pow ołał pod b ro ń Ż m udzi­ nów, że wysłał nap rzó d arm a ty i zabronił zryw ać rozejm u z Z a k o ­ nem przed t e r m in e m 1). W id o czn ie pilnow ał on teraz Litw y i W'i- tolda bardziej aniżeli k iedykolw iek przedtem .

P o d G run w a ld e m niósł o statnią chorągiew k om andoryi i m ia­ sta B ran d e n b u rg a , przed staw iającą o rla c z e r w o n e g o 2). Miał p od nią prócz K rzyżaków i mieszczan B r a n d e n b u rg a , także i zaciężnych, d obrze uzbrojonych. Mimo świetności błyszczących hełm ów i p a n ­ cerzy, w ojska krzyżackie do zn ały pogrom u. Uciekł z a p ew n e i M ar­ kw ard, a pojmał go w n iew o lę ojciec naszego h istoryografa, Jan D ługosz z Niedzielska, rów nocześnie biorąc w niew olę Schön- burga, wTójta Sam b ijsk ie g o ,Ju rk a , tow arzysza Mistrza i kilku innych K rzj’žaków. W myśl rozkazu Jagiełły, Długosz miał dostaw ić j e ń ­ ców W ito ld o w i. Książę o dgrażał się królowi, że każe ściąć jeńca, ale król go przestrzegał, by tego nie czynił. I byłby W ito ld d a ro ­ wał życie jeńcow i, ale g d \r w parę dni później w pochodzie oba- czył tego, k tóry tak dotkliwie dw ak ro ć go obraził, zawołał:

Bist du hy Markward?...

Jam tutaj, — odrzekł h ard o k o m tu r — aby znieść los, — k tó ry mię dnia wczorajszego w niedolę wtrącił, a k tó iy ciebie, nie znającego m iary fortuny, jutro pogrążyć może...

Obrażom^ tem z u c h w a lstw e m książę, kazał ściąć M arkw arda i je g o towarzyszy, k tóry to rozkaz Rusini i Litwini, u bok u księcia będący, natychm iast w jrkonali 3).

Król Jagiełło, litościwy zawrsze dla jeń c ó w , skarcił ten srogi w y ro k W itolda. Litość nad nieszczęsnymi jeńcam i jest chlubą z w y ­ cięzcy 4).

■) C. Vit. N. 444, lis t k o m tu r a R a g n e ly d o M ark w ard a. 2) D łu g o s z , XI 46: B a n d e r ia P r u te n o r u m .

3) B a n d e r ia u D łu g o s z a , O p e r a I, ?87.

l > D łu g o s z p o d a je d w ie , d a ją c e s ię p o g o d z ić , w e r s y e o ś m ie r c i M ar­ k w a rd a , je d n ą w B a n d e r ia P r u te n o r u m , O p e r a I, 587, d r u g ą w H is to r y i X I , 63.

(11)

T a k skończył życie mąż, którego uw ażać m ożna za typ K r z y ­ żaka z czasów najw yższego rozk w itu Z a k o n u i największej jego siły. J e s t on p o słu szny m Krzyżakiem aż do p o św ię c e n ia —a to dla zwiększenia blasku Zakonu; je s t ry g o ry s tą aż do zapom nienia o so­ b ie —a to celem podniesienia u roku w ła d z y Zakonu; j e s t śmiałym aż do szaleństwa, aby tylko pod n iebiosa w ynieść znaczenie Z a ­ konu. W o d z em j e s t M arkw ard, ale wodzem zniszczenia, chętnym do rozlew u krw i całego świata, aby tylko Krzyżacy mogli nad tem m orzem k rw a w e m zaśpiew ać hym n tryum fu. A m bicya p a n o ­ w a n ia —n ieu m ia rk o w a n a niczem, dążenie do władzy i siły Zakonu, je s t bodźcem czjm ów tego m nicho-rycerza. Wrszelkie wyższe cele, jakie staw iały sobie Z a k o n y ry cersk ie średniow ieczne, są m u obce; cała d u c h o w a s tro n a zadań zako n n ych je s t mu zupełnie obojętną, może n a w e t nien aw istną i w strętną. Nie dziw, że w o bec tego zaparcia się sw ego p ow ołania duchow nego, j e s t M arkw ard kłam li­ w ym i obleśnym , lecz ty lk o —celem zasiania waśni w śród przeci­ wników Z akonu, je s t ch y try m i p rze w ro tn y m ale— dla zniszczenia nienaw istn ego związku narodów ; j e s t h a rd y m i pysznym aż do

W e d ł u g p ie r w s z e j , p o jm a n y z o s ta ł ś c ię t y z a ra z, c z e m u s ię je d n a k s p r z e c iw ia o d p o w ie d ź M a rk w a rd a , d a n a W ito ld o w i, ż e w c z o r a j s z y d z ie ń w tr ą c ił g o w n i e s z c z ę ś c ie — in n e m i s ło w y , ż e to z a p y ta n ie W ito ld a d z ia ło s ię n a z a ju tr z d o p ie r o p o b itw ie . W H is to r y i X I, 63 n ie o p o w ia d a D łu g o s z o o jc u s w y m , ja k o o ty m , k tó r y M a rk w a rd a z p o le c e n ia J a g i e ł ł y p r e z e n t o w a ł W it o ld o w i, le c z w s p o m in a , ż e W ito ld o p o w ia d a ł p r z y s p o tk a n iu s i ę z a ra z p o b it w ie g r u n w a ld - sk ie j z J a g ie łłą , ż e p o jm a n o M a rk w a rd a i ż e g o ś c ią ć k a ż e , d a le j— ż e W it o ld ju ż b y ł p o s t a n o w ił d a r o w a ć ż y c ie Mai k w a r d o w i, ja k to d o r a d z a ł J a g i e ł ł o , — a le b u tn a o d p o w ie d ź M a rk w a rd a s k ło n iła k s ię c ia d o w y d a n ia w y r o k u ś m ie r c i, co s ię s ta ło 22 lip c a in st ationibas prope Mo m n g k . B y ło b y w ię c to o p o w ia d a n ie z g o d n ie j s z e z o d p o w ie d z ią M ark w ard a, o k tó r e j w s p o m in a D łu g o s z w B a n d e- ry i. C o do t e g o o s t a t n ie g o o p o w ia d a n ia , k tó r e z r e s z tą p o g o d z ić m o ż n a z p ie r w - s z e m , z a u w a ż y ć n a le ż y , ż e 22 lip ca s ta ły w o js k a o b o z e m w D z ie r z g o n iu , a w M o­ rą g u b y ły 1 9 —2(1 lip c a ( D łu g o s z X I, 74) K r z y ż a c k ie ź r ó d ła m ó w ią o śm ie r c i M a rk w a rd a o g ó ln ik o w o : d e n h e r in d ise m o r la g e ly s k o p p e n , (S u m m a r iu m S S r e r P r. V 22(i) lu b w y m ie n ia ją g o p o m ię d z y z a g in io n y m i p o d G r u n w a ld e m (S S r . P r. III, 317 u w a g a ) a w n ie m ie c k ie j r e d a k c y i „Ilia c a u s a “ (C od. e p . V it. p 10 1(1, 1033). w y m ie n io n y j e s t p o ś r ó d tr z e c h , k tó r y c h W it o ld ś c ią ć k a z a ł c o n tr a r e g u lá m m ilita r e m p o s t c a p tiv ita te m : M a rk w a rd k o m tu r c z u B r a n d e n b e r g , S c h o n ­ b u r g v o ig t z u S a m la n d , J u r g e M arsch alk d e s m e is t e r s k u m p a n . J e d e n z n o ­ w s z y c h b a d a c z y ( S ta v e n h a g e n , L iv la n d u n d T a n n e n b e r g ) p o m a w ia J a g i e ł ł ę , ż e z r o z m y s ł u k a z a ł M a rk w a rd a d o s ta w ić W it o ld o w i, k tó r e to t w ie r d z e n ie w y r a ź n ie s p r z e c iw ia s ię n ie ty lk o ju ż s a m e m u D łu g o s z o w i w j e g o H is to r y i X I, 6 í, g d z ie te n o p o w ia d a ż e k ról o d r a d z a ł i z g a n ił c z y n k s ię c iu , a le ta k ż e ś w ia d e ­ c tw u in n y c h j e ń c ó w z p o d G r u n w a l d u , k tó r z y c h w a lili lu d z k o ś ć i s p r a ­ w ie d liw o ś ć k róla: d a s si in k e in e m h e r r e n s ic h g r o s lic h e r h a b in g e h ö r t ir b ite n c zu g e r e c h t ig k e it , w e n d e n k o n ig (C od . V it. N. 4 5 b ».

(12)

M A R K W A R D S A L Z B A C H . 131

w yzw ania przeciw sobie stokroć potężniejszego, k tó re g o p rag n ą łb y sw oją ha rdo śc ią wytrącić z ró w n o w a g i, aby go zepch n ąć w p rze ­ paść. W szy stk ie te p rz y w a ry są je d n a k w ynikiem p osłu sz e ń stw a Zakonowi. O n albo otrzym uje w y raźn e rozkazy użycia tych p o d ­ stę p ó w i obłudy względem w ro g a Z akonu, albo też o d czuw a in- tencye starszyzny swojej, i po myśli jej działa. P rz ew ro tn o ś ć ta staje się jeg o n aturą, rozw ija się p o d w p ły w e m Z a k o n u w potęgę; niepow odzenie nie zraża M arkw arda, owszem, staje się bodźcem do czynu, p o d nietą do po n o w ie n ia prób; trzykroć zawiedziony, boleśnie dotknięty w dumie, niemal w yszydzony, po raz czw arty staje do apelu, skoro tak a była w ola przełożonych Zakonu, za k tó rą on nietylko szedł z całą powolnością, ale zdolnościami sw em i uzupełniał to, co nie stało w rozkazach lecz było taj nem życzeniem Z akonu. A skoro wszystkie zaw iodły rachuby, z h a rd y m słow em na ustach, tak p rzeciw nem zak on nem u tryb ow i życia i p o ­ w ołaniu, tak niezgodnem z chrystyanizm em , k tórego rycerzem się mienił — ginie M arkw ard na rozkaz tego, którego dawniejsza apo stazy a obciążała go, p o d to p o re m L itw inów , któ ry ch tysiące miał n a swojem sumieniu.

Nie j e s t je d n a k M ark w ard najgorszym z zakonnej braci, ja c y w ów czas w P ru siech i Inflantach słynęli z tej strony. Go- swinem, k om turem z Grobin, k tó ry dla celów Z ako nu utopił k a n o ­ nika V u lehavere, nie był M arkward; nie był tym p ro k u ra to re m Z akonu, K a sp rem W a n d o fe n , k tó ry doradzał na przyszłość Mi­ strzowi Z ak o n u sprzątać księży n iew ygodn ych w taki sposób ze świata, aby nie ściągać na się podejrzenia J); nie ro sp ra w ia n o o nim j a k o landm istrzu S y gfrydzie von Spanheim , że ściąć kazał kupca z Lubeki z p o w o d u odrzucenia Odeli, kochanki landm istrza, n a rz u ­ canej m u na ż o n ę 2); J a n em L ic hte nw a ldem lub K o n ra d e m von F ra n k en b e rg , którzy porzucili Zakon, aby służyć W ito ld ow i, p o ­ g a rd z a ł M arkw ard, ja k o apostatam i. Ale brutalność, podstęp, gwałt, o b łu d n e u d a w a n ie — były nm a rcydobrze znane i pilnie przezeń prak ty k o w a n e . W szak że wzrósł w środow isku, w któ rem nie w a ­ hano się króla, za przyjęcie chrztu, za dokonanie chrystyanizacyi L itw y, nazyw ać obłudnikiem i poganinem , dla pięknej królowej i jeszcze piękniejszego kró le stw a pozw alającym sobie trochę w o d y w ylać na głowę; w śro do w isk u, w7 którem dzieło b r a te rs tw a ludów, unię, szkalow ano jak o p od k o p a n ie katolicyzmu, ja k o zbrodnię p r z e ­

l) C u r. E st. L iv l. U B . V III N. 36.

(13)

ciwko Kościołowi, jako popieranie przeciw ko niem u p og a n i schiz- m aty k ó w , oraz jak o zacofanie. J e d en z now szy ch badaczy nie­ mieckich ^ rzuca kamieniem n a takich polityków, w ychodząc z za­ sady, że, jak k o lw ie k godzi się na dążenie Z akonu w Inflanciech do założenia p a ństw a, to je d n a k po tęp ia środki, jakich ów ku tem u ce­ lowi używał. O nich bow iem mówi, że nietylko z m oralnego s ta ­ n ow iska, któ reg o m iarodajność w s p ra w a c h polityki może być zaczepianą, po tępić je należ}?, ale w p r o s t z tego p o w o d u , że nie- m oralność ta by ła n ie p o lity c z n ą .. Dzieje bowiem p rzekonały, że polityka żelaznej ręki Z a k o n u zrobiła fiasko. Cóż Zakonowi p o ­ m ogło — m ówi on dalej — że p rze c iw n ik ó w znienacka napadał, p o d d a n y c h ich do niew ierności nakłaniał, niew yg od ny ch sobie ludzi z drogi sprzątał i nie w stydził się system atycznie okłam y ­ wać p apieża i kuryi?...

Z astosu jm y ten sąd m odern istyczneg o histo ry ka do naszego w y p a d k u a dostrzeżemy, że i ze stanow iska efektu politycznego zasług iw ałb y M arkw ard n a potępienie. Nie m ożemy w szakże żadną m iarą podzielać takiego z a p a try w a n ia i nigdy nie u znalibyśm y dzia­ łalności M arkw arda jak o dodatniej i m oralnej, g d y b y ona pom yślne dla Z ak o n u przy n io sła owoce. Nie d latego bow iem czyny jego i cała działalność była niem oralną, że ani liga Z akonu z W ito l­ dem, ani poróżnienie Litw y z Polską i Mazowszem, ani popieranie W ito ld a przeciw ko Polsce i p o d k o p y w a n ie unii, nie przyniosło ow o c ó w dla Z ak o n u pom yślnych, ale dlatego, że cała działalność ta by ła sam a w sobie, bez w z g lę d u na skutek, niem oralną. O n a bow iem sprzeciw iała się instytucyi Zakonu, je g o p o w o ła n iu i była sprzeczną z duchem chrystyanizmu. A jeżeli w skutkach, j a k to już zauw ażano, niem oraln a ta działalność przyczyniła się do tem rychlejszego u trw ale n ia unii, a co za tem poszło, do pośpie­ sznego szerzenia zachodniej cywilizacyi, nie mieczem i ogniem, ja k j ą szerzyli Krzyżacy, lecz w s p o sób odpow iedni zasadom c h ry ­

styanizmu, to w takich objaw ach u p a try w a ć należy rzą d y wTyższe n a d w szelkie ra c h u b y i kom b in acye ludzkie, rządy Opatrzności. Złe i p rze w ro tn e M arkw ard y i G o s w in y służą tutaj by b u d ow ać dzieło b ra te rs tw a ludów i pokoju, oraz dać św iadectw o dążeniom niższych cywilizacyą n a ro d ó w do w y ż y n i szczytów chrystyanizmu.

A N T O N I P R O C H A S K A .

') J. v o n H a ller: V e r s c h w ö r u n g v o n S e g e w o l d 1316. M itlheil. liv l. G e s ch . t. 20, p. 149.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Если, согласно мифу, после захвата власти в Афи- нах Менесфеем, Тезей бежал на остров Скирос, где погиб от рук царя долопов Ликомеда,

В роли второго компонента выступает субстантив-предикат, причем наличие общих с референтом-местоимением свойств часто уточняется при помощи

Автор приводит основные биографические факты из жизни писателя и под- черкивает, что Ладинский практически не известен как поэт и

The work on the decoration of the main sanctuary is not fin- ished yet, but the drawings of the eastern wall and separate scenes from other walls will be completed shortly. The work

Therefore, the basic aims of the Union’s consumer policy as envisaged for the years 2007–2013 – according to the Communication from the Commission to the Council, the

The objective of this paper is to analyse our attempts to find a suitable method for supporting the energy transition process in existing districts in major cities, with