• Nie Znaleziono Wyników

Widok Pomiędzy wiedzą a sumieniem. Refleksje o bioetyce

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Widok Pomiędzy wiedzą a sumieniem. Refleksje o bioetyce"

Copied!
10
0
0

Pełen tekst

(1)

Maciej I³owiecki

POMIÊDZY WIEDZ¥ A SUMIENIEM Refleksje o bioetyce

Zacznê od przypomnienia. Oto jednym z pierwszych i g³ównych sukcesów biotechnologii by³ w latach 80. transfer genu odpornoœci na herbicydy z bakterii Salmonella do genomu tytoniu. Nowa transgeniczna odmiana tytoniu sta³a siê od- porna na trucizny przeciwchwastowe. Informuj¹c o tym fakcie, jedno z pism (bo- daj¿e amerykañski „Time”) napisa³o tak: „Gen z bardzo groŸnej bakterii zosta³ wprowadzony do roœliny, która gwarantuje ludziom raka p³uc. Wprowadzono go po to, by uodporniæ tê zabójcz¹ roœlinê na trucizny s³u¿¹ce do zabijania dziko rosn¹cych kwiatów”.

Jest to alegoria pocz¹tków biotechnologii postrzeganej przez laików. Bardzo gorzka i smutna ocena, charakterystyczna dla tamtych czasów, kiedy biotechnolo- gia wzbudza³a przede wszystkim skrajne postawy: jednoczeœnie przera¿enie no- wymi mo¿liwoœciami i podziw dla tych mo¿liwoœci. Wtedy bowiem uwierzono od razu, ¿e otworzy³a siê droga do zwyciêstwa nad g³odem, chorobami i staroœci¹.

G³ód, choroby, starzenie siê, krótkoœæ ¿ycia – có¿ mo¿e byæ gorszego w kondycji ludzkiej? I to w³aœnie mia³o znikn¹æ.

Nauki biomedyczne, wszelkie in¿ynierie genetyczne i in¿ynieria embrionalna mia³y nied³ugo rozwi¹zaæ najwa¿niejsze ludzkie problemy. Zwróæmy uwagê: pojê- cie „in¿ynieria” w naukach biologicznych wnosi treœæ wy³¹cznie techniczn¹. Ma to znaczyæ, ¿e jeœli opanuje siê w³aœciwe technologie, rozwi¹zania bêd¹ takie, jak oczekiwano. Podobnie jak z konstrukcj¹ nowoczesnych maszyn czy mostów.

Utopijne i w konsekwencji groŸne i zbrodnicze systemy totalitarne uzna³y tzw.

in¿ynieriê spo³eczn¹ za klucz do przebudowy spo³eczeñstwa (a pisarzy nazywano

„in¿ynierami dusz ludzkich...”). Œwiadomie negowano, ¿e spo³eczeñstwo jest czymœ wiêcej ni¿ konstrukcj¹ techniczn¹, nie mówi¹c ju¿ o duszy.

Toutes proportions gardées, ale podobnie u pocz¹tków fascynacji biotechno- logi¹ nie brano pod uwagê, ¿e coœ, co jest ¿ywe, lub co wspó³tworzy ¿ycie, nie jest wy³¹cznie rodzajem konstrukcji technicznej. Tak oto doszliœmy do jednego z wa¿niejszych pytañ nauki i filozofii: czym zatem jest? Czym jest ¿ycie?

Rozwa¿ania na ten temat zajê³yby ca³y czas, tym bardziej ¿e wci¹¿ nie ma dobrej odpowiedzi. Dla refleksji o bioetyce istotne jest takie stwierdzenie wyjœcio- we: struktury biologiczne s¹ czymœ wiêcej ni¿ konstrukcj¹ techniczn¹, wykonan¹ ze

(2)

specyficznych materia³ów. Owo „coœ wiêcej” to czynnik historyczny, ewolucyjny, oraz pewne w³aœciwoœci tworzywa, niespotykane w konstrukcjach martwych. Te w³aœciwoœci nazywano kiedyœ vis vitalis – si³¹ ¿yciow¹ i tak¹ koncepcjê odrzuci³a nowoczesna nauka. A jednak dziœ znowu zaczêto wprowadzaæ „wrodzon¹ zdol- noœæ” pewnych wybranych uk³adów fizykochemicznych – zdolnoœæ do autokre- akcji, samoorganizacji. Mówi siê o jakimœ rodzaju „ukrytego porz¹dku”, który tkwi w tych uk³adach i pcha je ku formom coraz bardziej uporz¹dkowanym. Samodo- skonalenie siê martwej materii? Brzmi to, mo¿na by powiedzieæ, metafizycznie – ale owa zdolnoœæ do przeciwstawiania siê chaosowi i rozpadowi i do utrwalania zmian i samoreprodukcji zyskuje doœæ g³êbokie podstawy fizyczno-matematycz- ne. Swoj¹ drog¹ to fascynuj¹ce: dlaczego w œwiecie w ogóle obserwujemy tak du¿o porz¹dku, pomimo powszechnego d¹¿enia do nieporz¹dku, g³oszonego przez II zasadê termodynamiki?

Mamy pierwszy dylemat: czy poprawianie natury, jakim jest w gruncie rzeczy biomedycyna i biotechnologia, jest zgodne z owym porz¹dkiem, jest jego wspar- ciem, czy przeciwnie – oznacza w ostatecznym efekcie zak³ócenie wspieraj¹ce chaos i rozpad? Jest to dylemat mimo wszystko zbyt abstrakcyjny, by ktokolwiek bra³ go powa¿nie pod uwagê. Tym bardziej ¿e nie widaæ kryteriów naukowych, które pozwoli³yby zweryfikowaæ któr¹œ z hipotez. Zostawmy wiêc tê kwestiê na boku, podobnie jak hipotezê, ¿e ¿ycie jest po prostu zjawiskiem kosmicznym, a struktury zdolne do osi¹gniêcia poziomu ¿ycia zasiedli³y kiedyœ Ziemiê, co zreszt¹ na to samo wychodzi.

Niemniej pozostaje drugi dylemat, bardziej praktyczny. Nie wiemy, co pcha pewne struktury chemiczne do tego, by w pewnych warunkach sta³y siê zdolne do wykorzystywania tkwi¹cych w sobie (w swej strukturze) informacji i do repro- dukowania tych informacji. Koncepcja jakiegoœ planu czy porz¹dku wprowadzo- nego przez Stwórcê nie wszystkim odpowiada i wedle dzisiejszych kryteriów nie jest naukowa.

Dylemat, o którym teraz mówiê, polega na tym, ¿e nie wiemy, jakie mog¹ byæ konsekwencje technicznego podejœcia do struktur, które nie s¹ maszynami i o któ- rych wci¹¿ nie wiemy do koñca, dlaczego tak dzia³aj¹. Byæ mo¿e ¿adnych konse- kwencji nie bêdzie. Byæ mo¿e konsekwencje – rezultat naszej ingerencji – bêd¹ tylko dobre, bo poprawimy b³êdy natury. Równie prawdopodobny by³by przecie¿

rezultat trzeci: z³e (dla nas!) konsekwencje, poniewa¿ zmieniamy coœ, czego do koñca nie rozumiemy i w dodatku nie mieliœmy jeszcze wystarczaj¹co du¿o cza- su, by uzyskaæ dane o kierunku zmian wywo³anych ingerencj¹. Ba, nie wiemy przecie¿, czy coœ, co my uznajemy za b³¹d natury, nie jest koniecznym elemen- tem nadrzêdnego porz¹dku, jeœli ten porz¹dek istnieje. W tym sensie to, co uwa-

¿amy za b³¹d, mog³oby byæ potrzebne, nawet niezbêdne. Mo¿na powiedzieæ, ¿e to ju¿ argumenty zbyt teoretyczne, jeœli nie wydumane, bo ca³y rozwój cywilizacji

(3)

opiera³ siê na wprowadzaniu wynalazków i ulepszeñ, których konsekwencji – pe³- nych – nie mo¿na by³o przewidzieæ.

Musimy przyznaæ, ¿e rozwój medycyny polega³ na stosowaniu zabiegów i le- ków, których dzia³ania nie pojmowano albo rozumiano wrêcz fa³szywie. Nadto, tworzy siê ju¿ struktury techniczne – komputery – zdolne do symulacji funkcji

¿yciowych i nie mamy pewnoœci, czy ta symulacja nie siêgnie nied³ugo poziomu samoœwiadomoœci. Czy wówczas zatrze siê granica pomiêdzy ¿yciem i maszyn¹?

Tak wiêc, gdybyœmy chcieli zachowaæ racjonaln¹ ostro¿noœæ, nie by³by mo¿li- wy postêp nauki ani rozwój cywilizacji. W takim sensie ostro¿noœæ jest zabójcza dla innowacji. Z drugiej strony opór przeciw nowoœciom, zw³aszcza jeœli dotycz¹ zabie- gów z ludzkim cia³em, istnia³ zawsze. Bo zawsze na pocz¹tku wydawa³o siê, ¿e przekraczamy granice nieprzekraczalne, ¿e coœ wa¿nego bezczeœcimy. Lêkano siê

– jakbyœmy dziœ powiedzieli – naruszenia integralnoœci osoby ludzkiej. I tu trzy przy- k³ady. Kiedy w 1796 r. Edward Jenner zaszczepi³ cz³owieka przeciw ospie, pos³ugu- j¹c siê okropn¹ zawartoœci¹ krost ospowych krowy, wielki Immanuel Kant napisa³ by³ oburzony: „Ludzkoœæ redukuje siê do poziomu zwierzêcego, zaszczepia siê jej bestialstwo”. Co by by³o, gdyby uwierzono Kantowi, a nie Jennerowi? Albo ataki na Ludwika Pasteura za jego „wszczepianie wœcieklizny”. Albo wieloletnie zwalcza- nie transfuzji krwi (nb. francuskie prawo dopiero w 1952 r. zalegalizowa³o transfu- zjê. Niektóre wspólnoty religijne wol¹ do dziœ œmieræ ni¿ przetaczanie krwi).

W miarê poznawania organizmu ludzkiego obszar owej nienaruszalnej inte- gralnoœci ci¹gle siê zmniejsza, a poszczególne narz¹dy i tkanki ulegaj¹ swoistemu odcz³owieczeniu. Wystarczy przypomnieæ historiê przeszczepów. W œwiecie ro-

œlin i zwierz¹t rolnictwo, uprawa, hodowla – czyli ingerencja z zewn¹trz – pojawi-

³a siê u pocz¹tków historii spo³eczeñstw.

Doszliœmy do udowodnionej tezy: istnienie nieprzekraczalnych granic w nauce zale¿a³o od stanu samej nauki i stanu œwiadomoœci spo³ecznej. By³y to zatem gra- nice dot¹d ZMIENNE. Ale nasze pytanie brzmi: czy bêd¹ zawsze zmienne?

Jeszcze jedna teza, której mo¿na broniæ, jest taka: postêpu w nauce ani w tech- nice nie da siê zatrzymaæ i zawsze bêdzie dokonane (zrobione, wynalezione) to, co da siê wykonaæ. W¹tpliwoœci etyczne nigdy dot¹d niczego w tej mierze nie zahamowa³y. Dla porz¹dku znów przypomnê historiê wyj¹tkow¹. Oto wielki uczo- ny francuski Jacques Testart („twórca” pierwszego we Francji „dziecka z pró- bówki” – dziewczynki Amandynki) zaproponowa³ ju¿ w 1986 r. wstrzymanie ba- dañ w zakresie tzw. in¿ynierii embrionalnej i uczyni³ coœ, co uczeni czyni¹ bardzo rzadko: zrezygnowa³ z w³asnych œwietnie zapowiadaj¹cych siê badañ w tej dzie- dzinie. „Przyszed³ czas – powiedzia³ w jednym z wywiadów – samoograniczenia siê uczonych [...]. Uprzednio zap³odnienia in vitro mia³y œciœle okreœlon¹ funkcjê

– by³o ni¹ danie dziecka bezp³odnej matce. W przysz³oœci – któr¹ ju¿ nadchodzi – bêdziemy próbowali wyprodukowaæ dziecko o odpowiednich cechach, wedle okre-

œlonej miary [...]. ¯¹dam praw tak¿e dla logiki nieodkrywania, dla etyki niebada-

(4)

nia”. I jeszcze: „Przestañmy udawaæ, ¿e same badania naukowe s¹ neutralne, ¿e tylko ich zastosowania mog¹ byæ dobre lub z³e”1. Logika nieodkrywania, etyka niebadania – to coœ zupe³nie nowego, choæ dziœ zaczyna byæ stosowana wobec niektórych metod i niektórych obiektów.

Przyznam, ¿e nie wiem, czy Testart ma racjê. Takie za³o¿enie, jakie czyni, kryje w sobie groŸbê, ¿e mylnie interpretuj¹c niebezpieczeñstwa, które mo¿e przy- nieœæ dany kierunek badañ, zahamujemy coœ (zrezygnujemy z czegoœ), co w³aœnie mog³oby przynieœæ niewiarygodne dobrodziejstwa.

Motywacja Testarta prowadzi nas do idei programowania cech cz³owieka, tym bardziej ¿e w ogóle pomys³ ulepszania potomstwa jest zadziwiaj¹co zwi¹zany z psychik¹ Homo sapiens. Bardzo ³atwo wyobraziæ sobie pêd rodziców do ulep- szania cech swego potomstwa. Pojêcie „ulepszanie” zawiera element wartoœciuj¹- cy – bêdziemy mogli wybieraæ cechy, które naszym zdaniem s¹ „najlepsze”. Naj- pierw mog¹ to byæ sprawy doœæ w koñcu marginalne, np. rodzice wybior¹ kolor oczu. Mog¹ to byæ sprawy istotne – ze wzglêdów zdrowotnych, ze wzglêdu na d³ugowiecznoœæ, odpornoœæ, eliminacjê wad genetycznych itd. W koñcu zacznie siê braæ pod uwagê wzglêdy ekonomiczne, spo³eczne, wreszcie... ideologiczne, a nawet i to, co wska¿e moda.

Mo¿na w publicystycznym skrócie powiedzieæ, ¿e o ile przez wieki cz³owiek toczy³ swoist¹ grê z przyrod¹ (takie pojmowanie poznawania i tzw. podboju przy- rody jest dopuszczalne), o tyle teraz zaczyna tak¹ grê sam ze sob¹. Nie bardzo wiemy, jakie s¹ regu³y tej gry, ani nawet, czy regu³y istniej¹. Argumentacja, co usi³owa³em dowieœæ wczeœniej, i¿ coœ jest naturalne, a coœ nie jest, nie daje siê obroniæ, bo prawie i tak nie ma ju¿ w naszym œwiecie „czystej natury”, a my sami jesteœmy prawie sztuczni. Granice w œwiecie nauki – znów powtórzê – s¹ zmienne, a nadto w³aœnie celem nauki jest przekraczanie granic. Nie wydaje siê, by zakazy prawne mog³y to zmieniæ, choæ oczywiœcie ich istnienie jest niezbêdne, bo pomagaj¹ uœwiadomiæ sobie, czego rozs¹dni ludzie nie chc¹.

Wiêkszoœæ uczonych i powo³anych do dzia³ania w imieniu spo³eczeñstw insty- tucji wypowiada siê np. przeciw klonowaniu ludzi. Nie jest to tylko kwestia in- tuicji, choæ przecie¿ czujemy w³aœnie intuicyjnie, ¿e klonowanie ludzi jest czymœ

innym ni¿ klonowanie zwierz¹t i klonowanie samych ludzkich tkanek i narz¹dów.

Jest to kwestia pewnych najbardziej g³êbokich zasad moralnych i tylko na tym gruncie mo¿na podj¹æ dyskusjê i szukaæ rozwi¹zañ.

Doszed³em wreszcie do g³ównej tezy. Jest to teza, ¿e istniej¹ równolegle prawda naukowa i prawda moralna i ta pierwsza w œwiecie ludzi musi byæ podporz¹dkowana tej drugiej. Jeœli potrzebne s¹ jeszcze przyk³ady zderzenia tych dwóch prawd (i dwóch horyzontów dzia³ania), to z obszaru biomedycyny

1 Cyt, za: J. Testart, Przejrzysta komórka, PIW, Warszawa 1990.

(5)

mo¿na przywo³aæ – powiedzmy – przeszczep g³owy (mózgu cz³owieka), tworzenie jego tzw. genetycznego horoskopu, nie mówi¹c ju¿ o „stosowaniu” embrionów ludzkich w lecznictwie czy w³aœnie wspomnianym, genetycznym ulepszania ga- tunku Homo sapiens. „Polem zderzenia” obu prawd jest kwestia traktowania embrionów, zap³odnieñ pozaustrojowych, macierzyñstw zastêpczych, œmierci na

¿¹danie, granica obowi¹zku utrzymywania przy ¿yciu i tak dalej i dalej.

Zdumiewaj¹ce, jak wiele tego rodzaju problemów wspó³czesnoœci pojawi³o siê w czasach bardzo dawnych, np. u Platona czy Owidiusza. Jak wiele staro¿ytnych mitów zawiera³o w sobie nowoczesne pytania bioetyczne – np. opowieœæ o Chi- merze, Minotaurze, Asklepiosie, który wskrzesza³ zmar³ych, a¿ zabi³ go Zeus, boj¹c siê, ¿e zostanie zak³ócony porz¹dek œwiata. Motyw tworzenia nowego cz³owieka z martwych sk³adników przewija siê w literaturze i sztuce przez ca³y czas, a¿ s³ynny Michai³ Bu³hakow u¿ywa biotechnologii do ukrycia wielkiej satyry politycznej.

Zwrócimy uwagê, ¿e skoro podobne problemy drêczy³y ludzi we wszystkich epo- kach, widaæ musz¹ nale¿eæ do jakichœ podstawowych spraw kondycji ludzkiej.

Najwiêcej takich spraw dotyczy, ze zrozumia³ych wzglêdów, samego cz³owieka i zarazem najbardziej wyraŸnie uwidacznia siê bioetyka w perspektywie chrzeœci- jañskiej. Oto garœæ cytatów, trochê d³ugich, ale koniecznych. „Cz³owiek usi³uje za- pewniæ sobie ca³kowit¹ w³adzê nad kluczowymi wydarzeniami ¿ycia, mo¿e w³aœnie uciekaj¹c przed niepokoj¹cymi go pytaniami i ³udz¹c siê, ¿e dziêki absolutnej wol- noœci zostanie panem swego losu. W ten sposób móg³by wreszcie urzeczywistniæ odwieczne marzenie o samotworzeniu, wykluczaj¹c ca³kowicie niepewnoœæ, przy- padek i tajemnicê. Widziane w takiej perspektywie normy moralne mog¹ siê wyda- waæ jedynie niezrozumia³ymi ograniczeniami, narzucanymi przez irracjonaln¹ oba- wê, podczas gdy rozum ludzki otwiera przed wolnoœci¹ wspania³e mo¿liwoœci”.

A jednak – stwierdza dalej kardyna³ Ratzinger – tylko normy oparte na Objawieniu (nie tylko na prawie, bo wtedy s¹ wyrazem woli prawodawcy, który je ustanawia), normy oparte na pojêciu godnoœci ka¿dej osoby ludzkiej i sensie jej narodzin, ¿ycia, cierpienia i œmierci s¹ w stanie nas uchroniæ przed traktowaniem ludzi jak rzeczy.

„¯ycie ludzkie ma charakter sakralny, kto dotyka ludzkiego ¿ycia, wchodzi w dzie- dzinê zarezerwowan¹ dla Boga [...]. Sakralny charakter zak³ada zobowi¹zanie etycz- ne, tj. wyklucza uprzedmiotowienie osoby, która nigdy nie stanie siê rzecz¹ s³u¿¹c¹ innym celom poza ni¹ sam¹ – jest zawsze œwiêta”2. Katechizm Koœcio³a Katolickie- go stwierdza wprost: „¿ycie ludzkie jest œwiête” (KKK 2258).

Kardyna³ Ratzinger doda³ jeszcze jedno, o czym bioetycy nie zawsze pamiêtaj¹:

„Sakralny charakter [¿ycia] poci¹ga tak¿e zobowi¹zanie do profesjonalnego pozio- mu, poziomu sztuki – i sprzeciwia siê wszelkiej szarlatanerii”. Lekcewa¿enie wy- mogów nauki, specjalnoœci zawodu, jest tak¿e g³êboko sprzeczne z moralnoœci¹.

2 Wyst¹pienie kard. Josepha Ratzingera podczas inauguracji Zespo³u ds. Bioetyki w Rzymie roku 1991, publ. w: „Przegl¹d Powszechny” 1992, nr 3.

(6)

Rozumiem naturalnie, ¿e sacrum osoby ludzkiej nie musi byæ zasad¹ przyj- mowan¹ przez niechrzeœcijan, chodzi³o mi tylko o wyjaœnienie, dlaczego chrzeœci- janie bezwzglêdnie uznaj¹ istnienie granicy nieprzekraczalnej. My zaœ mo¿emy zastanawiaæ siê, czy nauki bioetyczne dotar³y mo¿e teraz do takiej granicy. Nie jest to „granica nieprzekraczalna” w rozumieniu wiary, bo oczywiœcie stale siê j¹ przekracza, zreszt¹ nie tylko w dziedzinie biotechnologii czy biomedycyny. Jest to raczej próg, bardzo istotny, po którym zaczyna siê sterowanie w³asn¹ ewolucj¹, nawet w ogóle ewolucj¹ i który pozwala na tworzenie ¿ycia, nowych ¿ywych istot i tak dalej. Istotnie, weszliœmy w kompetencje Boga. Zaczyna siê, jak to uj¹³ je- den z teologów, „œliskie zbocze”

W najwiêkszym skrócie przypomnê pytania i problemy pojawiaj¹ce siê w zwi¹zku z ró¿nymi wydarzeniami w trakcie biegu po owym „œliskim zboczu”

(bêdê siê ju¿ trzyma³ tego okreœlenia). Nadal wiêc w XXI wieku nie ma bezspor- nej definicji œmierci, czyli koñca ¿ycia, ani jego pocz¹tku osobniczego. Istniej¹ tylko definicje operacyjne, zmieniane w miarê postêpu nauki, niekiedy umowne, arbitralne. Na przyk³ad w raporcie Mary Warnock w sprawie sztucznej prokreacji w Wielkiej Brytanii 24 specjalistów prezentuj¹cych skrajnie ró¿ne pogl¹dy na œwiat uzgodni³o (przy 2 g³osach sprzeciwu), ¿e na ludzkich zygotach mo¿na prowadziæ eksperymenty tylko do 14 dni od zap³odnienia. Na ogó³ jednak nie ma zgody na status prawny, moralny zygoty ludzkiej. Trwaj¹ spory o mo¿liwoœæ wykorzysty- wania ludzkich embrionów do eksperymentów biomedycznych. Trwaj¹ spory o sta- tus cia³a - czy cia³o jest „w³asnoœci¹” zmar³ego, czy jego rodziny? Czy godzi siê handlowaæ narz¹dami zmar³ych albo tkankami p³odów?

W 1975 r. Karen Quinlan zapad³a w œpi¹czkê okreœlan¹ oficjalnie jako „stan wegetatywny”. Po od³¹czeniu od respiratora zaczê³a jednak oddychaæ. Od¿ywia- no j¹ dojelitowo, zmar³a po dzisiêciu latach, w 1985 r. Literatura naukowa opisuje kilkanaœcie takich dobrze udokumentowanych przypadków, w tym kilka niewyja-

œnionych medycznie przebudzeñ, czyli wyjœcia ze stanu wegetatywnego. W roku 2006 pojawi³y siê doniesienia, ¿e w najg³êbszym „stanie roœlinnym”, przy p³askiej krzywej elektroencefalografu, pewne obszary mózgu jednak pracuj¹, a cz³owiek- roœlina odbiera bodŸce, notuje pewne wydarzenia, i po przebudzeniu pamiêta swoje lêki i wie, jak odnosili siê do niego bliscy. Jeœli siê to potwierdzi – odkryliœmy koszmar. Tym bardziej ¿e nie ma mo¿liwoœci trzymania przy ¿yciu wegetatyw- nym wszystkich, którzy zapadli w ten stan.

Historia Terri Shiavo postawi³a znowu w centrum uwagi kwestiê arbitralnoœci decyzji o cudzym ¿yciu i œmierci. Nawiasem mówi¹c, ta sprawa pokaza³a te¿ jed- n¹ z twarzy mediów – mówiono wrêcz o „medialnej pornografii œmierci”, gdy¿

agoniê Terri z upodobaniem œledzi³y telewizje. Jak wiemy, s¹d nakaza³, by prze- stano ¿ywiæ tê dziewczynê, pomimo i¿ p³acili za to jej rodzice. Jedni uznali, ¿e skazano ja na œmieræ z g³odu, inni – ¿e pozwolono jej godnie umrzeæ, uwolniono od „¿ycia bez sensu”. Czy ktoœ pamiêta, ¿e ca³a ta historia trwa³a 15 lat? Czy

(7)

mo¿na rozstrzygn¹æ, czy Terri by³a ¿ywym cz³owiekiem w stanie wegetatywnym, czy te¿ martwym cz³owiekiem ¿yj¹cym w „ciele roœlinnym”?3.

Kolejne kwestie sporne tylko przypominam: pierwsze „dziecko z próbówki”

(Louise Brown, która sama ma ju¿ dziecko), problemy zap³odnienia pozaustrojo- wego, embrionów czekaj¹cych (?) w zamro¿eniu, matki zastêpcze, babcie rodz¹- ce w³asne wnuki, wreszcie coraz konkretniejsze próby „ci¹¿y w próbówce”.

Spory dotycz¹ce klonowania obecnie przycich³y, choæ dylematy pozosta³y.

Wiêkszoœæ uczonych i moralistów jest przeciwna klonowaniu ludzi. Dlaczego? Nie ma przecie¿ naukowych dowodów, ¿e ludzki klon nie mo¿e byæ tak¹ sam¹ osob¹ ludzk¹, jak osoby powsta³e „inn¹ drog¹”. Nie ma te¿ zreszt¹ dowodów, ¿e mo¿e byæ przeciwnie i klon z racji zabiegów embrionalnych nie bêdzie normalnym cz³o- wiekiem. Mo¿e wiêc chodzi o coœ innego ni¿ dowody naukowe?

Diagnoza prenatalna: Czy mo¿na „eliminowaæ” p³ody b¹dŸ noworodki z wa- dami, które im nie pozwol¹ „¿yæ po ludzku”? Czy mo¿na ratowaæ za wszelka cenê kogoœ, kto musi szybko umrzeæ i przedtem cierpieæ?

Eutanazja: Czy mo¿e istnieæ prawo decydowania o cudzej œmierci, skoro cier- pi¹cy nie mo¿e podj¹æ decyzji? Czy prawo wyboru œmierci jest prawem cz³owie- ka do wolnoœci? Dyskusja trwa, w praktyce zaœ zakres stosowania eutanazji stale siê zwiêksza. Mo¿na przestawiæ dwa skrajne stanowiska. Pierwsze – prawo do

¿ycia ka¿dej istoty ludzkiej bez wzglêdu na jej stan jest prawem naturalnym i pra- wem boskim i stanowi nieprzekraczaln¹ zasadê moraln¹. Drugie – nale¿y braæ pod uwagê konkretne przypadki i oceniaæ u¿ytecznoœæ takiego czy innego rozstrzy- gniêcia; u¿ytecznoœæ nie tylko w sensie materialnym, ale w sensie „najlepszego wyjœcia” dla danej osoby, jej bliskich i otoczenia.

Kolejne pole trudnoœci: sterowanie œwiadomoœci¹. Przez wszczepienie do mó- zgu odpowiednich urz¹dzeñ nanotechnologii mo¿na totalnie kontrolowaæ zacho- wanie cz³owieka. Aparaty do odczytywania myœli mog¹ skutecznie poprawiæ ja- koœæ ¿ycia sparali¿owanym, ale mog¹ te¿ byæ u¿yte do celów antyludzkich.

Ingerencja w genom przynosi najwiêcej nadziei i zarazem najwiêcej zagro¿eñ.

Skoro geny w ogromnym stopniu odpowiadaj¹ „za wszystko” – m.in. za wy¿sze uczucia, inteligencjê, emocje, wiarê – wszystko te¿ mo¿na zak³óciæ. Nie znamy ci¹gle rozmiarów ryzyka ingerencji w ludzki genom. Z drugiej strony nie mo¿na pozbyæ siê tak skutecznego narzêdzia poprawy losu chorych i starych.

Nie ma równie¿ pewnoœci, jakie mo¿e byæ ryzyko ingerencji genetycznej na szczeblu wirusów, bakterii, roœlin i zwierz¹t. Istotne staje siê pytanie, czy skutki takiej ingerencji zale¿¹ od jej rozmiarów, czy od czegoœ jeszcze? Do czego mo¿e

3 W 2009 r. g³oœna by³a sprawa W³oszki Eluany Englaro, która zapad³a w œpi¹czkê po wypad- ku w 1992 r. Od³¹czono j¹ od aparatury utrzymuj¹cej od¿ywianie po 17 latach, wkrótce zmar³a.

Ciekawe, ¿e w dyskusji potem powtórzono wszystkie te same argumenty za i przeciw, jakie od lat siê podnosi.

(8)

prowadziæ ³¹czenie genów ludzko-roœlinno-zwierzêcych? Czy nie utracimy w ten sposób kontroli nad biosfer¹ w innym jeszcze wymiarze, ni¿ ja tracimy dot¹d?

Do sfery bioetyki nale¿y problem traktowania zwierz¹t w ogóle – i co do tego nie ma w¹tpliwoœci. Czy jednak powinno siê zmieniæ relacje ludzi w tymi zwie- rzêtami, które niew¹tpliwie wedle najnowszych badañ wykazuj¹ zal¹¿ki œwiado- moœci typu ludzkiego, jak np. delfiny, s³onie, wy¿sze ma³py, ba – nawet œwinie czy niektóre ptaki, a zreszt¹ wiele, wiele innych, nawet tak odleg³ych od nas jak morskie g³owonogi, oœmiornice itp. Zreszt¹ okazuje siê, ¿e pomiêdzy zwierzêtami i ludŸmi ró¿nice s¹ mniejsze, ni¿ s¹dzono, a lêk, stres i ból – czyli cierpienie –

³¹czy nas jak najbardziej. Sprawa zwierzêcego cierpienia pozostaje wci¹¿ wielkim moralnym obci¹¿eniem ludzkoœci.

Kwestii bioetycznych mo¿na wymieniæ jeszcze wiele. Nie chodzi jednak teraz o ich przegl¹d. Chodzi o to, by zdaæ sobie sprawê, jak wiele pytañ pozostaje bez odpowiedzi i jak bardzo móg³by siê zmieniæ œwiat i kondycja jego ¿ywych miesz- kañców, gdyby znaleziono wyraŸne odpowiedzi.

Bioetykê zwyk³o siê ostatnio dzieliæ na trzy g³ówne opcje czy sfery. Tak wiêc mówi siê o BIOETYCE CZERWONEJ. Jej symbolem jest krew – hemoglobina, a jej zasady dotycz¹ przede wszystkim sfery biomedycznej i ingerencji w organi- zmy ludzi, czyli stosunek ludzi do ludzi.

Jest BIOETYKA ZIELONA. Jej symbolem jest zielony liœæ, chlorofil i jej za- sady dotycz¹ traktowania ca³ej biosfery.

Wreszcie istnieje BIOETYKA PRZYSZ£OŒCI. Jej zasady mia³yby dotyczyæ ochrony przysz³ych pokoleñ i tego, co im po sobie zostawimy. Refleksja dotyczy pytania, czy mamy jakieœ obowi¹zki moralne wobec przysz³ych pokoleñ i jeœli tak, jakie s¹ to obowi¹zki? Przy tym nie wystarcz¹ ju¿ bana³y w rodzaju, ¿e nie wolno zatruæ do koñca œrodowiska czy niszczyæ gatunków, bo to siê wydaje oczy- wiste. Mniej oczywiste – czy da siê coœ ocaliæ, choæ takie próby podejmujemy.

Dylemat jest g³êbszy: czy nasza nieograniczona chêæ zaspokajania doraŸnych potrzeb i zrozumia³ej eliminacji cierpienia w ogóle nie jest sama w sobie sprzecz- na z przysz³ymi potrzebami gatunku, biosfery, planety? Czy mo¿na w ogóle te obie potrzeby pogodziæ?

Mo¿na stwierdziæ przynajmniej jedno. Jeœli chce siê je pogodziæ, trzeba kon- trolowaæ wiele poczynañ, a wœród nich równie¿ poczynania biotechnologii.

Wracam do refleksji ogólniejszych. Znamy g³ówne pytania, „œliskie zbocza”, znamy ró¿ne stanowiska wobec ró¿nych poczynañ. Stanowisko chrzeœcijañskie jest najbardziej wyraziste i najtrudniejsze. Czy mo¿liwe jest takie ujêcie, które mog³oby byæ rozwa¿ane przez niechrzeœcijan, a dla chrzeœcijan nie bêdzie herezj¹?

Przyjrzyjmy siê pogl¹dowi, wedle którego wszystkie argumenty za i przeciw (w zakresie tego, co przywyk³o siê nazywaæ in¿ynieri¹ genetyczn¹, in¿ynieri¹ embrionaln¹ czy biotechniczn¹) musz¹ ust¹piæ wobec zasadniczego, pierwotnego wyboru. Jest to wybór nieuchronny i dotyczy zreszt¹ nie tylko problemów biome-

(9)

dycznych; oœmielê siê twierdziæ, ¿e dotyczy wrêcz wszystkiego, co ma w ¿yciu prawdziwe znacznie!

Jest to, krótko mówi¹c, wybór miêdzy czymœ, co mo¿na nazwaæ „etosem u³a- twiania”, a czymœ, co mo¿na nazwaæ „etosem granicy” (lub mo¿e „etosem odpo- wiedzialnoœci”).

Etos u³atwiania oznacza uznanie za podstawê ludzkich dzia³añ tego wszyst- kiego, co u³atwia ¿ycie w najszerszym tego s³owa znaczeniu i co w³aœnie z tego powodu staje siê nie tylko dopuszczalne, ale i po¿¹dane za wszelk¹ cenê. W tym sensie u³atwianie staje siê wartoœci¹ najwy¿sz¹, wy¿sz¹ od odpowiedzialnoœci. Jest to postawa bliska utylitaryzmowi, ale nie ca³kowicie z ni¹ to¿sama, bo nie chodzi tylko o korzyœci praktyczne i oczywiste.

Etos granicy mia³by byæ po prostu uznaniem, i¿ w dzia³aniach ludzi istniej¹ nieprzekraczalne granice i ¿e nie wolno ich przekraczaæ nawet wówczas, kiedy mniemamy, i¿ takie przekroczenie przyczyni siê do postêpu czegokolwiek, do czy- jegoœ szczêœcia, do zmniejszenia sumy nieszczêœcia, nie mówi¹c ju¿ o u³atwianiu

¿ycia.

Jeœli zatem kierujemy siê „zasad¹ u³atwiania”, dopuszczalne staj¹ siê ekspery- menty na ludzkich zarodkach (skoro przyczyniaj¹ siê do rozwoju medycyny i te- rapii), dopuszczalna jest eutanazja, skoro ma u³atwiæ godn¹ œmieræ, dopuszczalne s¹ np. ograniczenia w leczeniu ludzi starych i nieproduktywnych, skoro u³atwi to ratowane m³odych i produktywnych, dopuszczalne jest... Dajmy spokój wylicza- niu! Istota sprawy polega przecie¿ na tym, i¿ mamy do rozwi¹zania dylematy rze- czywiste, a nie pozorne i ¿e „etos u³atwiania” wabi racjonalnoœci¹ – stoj¹ za nim racje ekspertów i naukowo uzasadnione motywy (a tak¿e i zw³aszcza – ¿¹dania wielu ludzi).

Brzmi to mo¿e doœæ surowo. Ojciec Jacek Salij, znany dominikanin, zwróci³ mi kiedyœ uwagê, ¿e nale¿y odró¿niæ „etos granicy doktrynalnej” od „etosu grani- cy mi³oœci”. Wydaje mi siê to bardzo wa¿ne i w³aœnie chrzeœcijañskie. Jak na ra- zie przecie¿ motywy biotechnologii i biomedycyny nie wydaj¹ siê zbyt zbie¿ne z „etosem mi³oœci”.

Wydaje siê wa¿na jeszcze jedna okolicznoœæ, stale siê tutaj przewijaj¹ca. Zwo- lennicy „etosu granicy” mog¹ siê myliæ w okreœlaniu tej granicy i zapewne czasem siê myl¹. Nie jest bowiem ³atwo ustaliæ tego rodzaju granice – inaczej zbyteczna by³aby mo¿e ca³a dyskusja na ten temat. Ale fakt istnienia wielkich trudnoœci i omy-

³ek nie oznacza, i¿ granice nie istniej¹ albo ¿e mo¿na znaleŸæ coœ poœredniego po- miêdzy „u³atwianiem” a „granic¹” (nawet uwzglêdniaj¹c „zasadê mi³oœci” w kon- kretnych przypadkach). Wobec tego myœlê, ¿e jednak skazani jesteœmy na wybór.

Jest to wybór tym trudniejszy, ¿e nie mamy do czynienia zawsze z oczywi- stym z³em i oczywistym dobrem. Musimy wybieraæ najczêœciej pomiêdzy warto-

œciami konfliktowymi (takie pojêcie wprowadzi³a prof. Maria Ossowska, twier- dz¹c zreszt¹, ¿e dla ka¿dej wartoœci mo¿na znaleŸæ wartoœæ konfliktow¹).

(10)

Ograniczenia na przyk³ad w pozyskiwaniu komórek macierzystych prowadz¹ do ochrony embrionów ludzkich, ale zarazem utrudniaj¹ zwalczanie pewnych cho- rób. Wyjœciem jest oczywiœcie znalezienie innego Ÿród³a takich komórek i jakby pogodzenie wartoœci konfliktowych. „Pogodzenie” tych wartoœci albo jakiœ kom- promis zachowuj¹cy to, co w nich najistotniejsze.

Niew¹tpliwie nauka i technika dosz³y do punktu, w którym mo¿na bêdzie pro- gramowaæ nowe ca³kiem istoty i nowe – wykszta³cone nieewolucyjnie – relacje miêdzy nimi. Mo¿e to byæ kapusta produkuj¹ca leki dla ludzi lub œwinka daj¹ca nam narz¹dy zastêpcze. Mo¿e byæ piesek dowolnej wielkoœci i kszta³tu, np. ratle- rek wielkoœci doga i dog mniejszy od ratlerka – co ju¿ siê w³aœnie dokona³o. Mo¿e te¿ byæ nowy gatunek cz³owieka, a nawet cz³ekozwierzêcia.

Ostatnio uczeni brytyjscy zwrócili siê o zgodê na stworzenie hybrydy cz³owie- ka i krowy – na razie na poziomie embrionu4. Taki eksperyment (przypominam mit o Minotaurze!) pomo¿e zwalczaæ choroby neurodegeneratywne (takie jak cho- roba Parkinsona czy Alzheimera). Zgodê (lub nie) mia³by wydaæ Urz¹d Zjedno- czonego Królestwa ds. Zap³odnienia i Embriologii Cz³owieka (United Kingdom’s Human Fertilisation and Embryology Authority). To klasyczny przyk³ad wyboru miêdzy wartoœciami antagonistycznymi. Ponadto o zgodê do urzêdów musz¹ siê zwracaæ naukowe instytucje publiczne, bo nie dostan¹ grantów. Instytucje pry- watne nie musz¹.

Jedno jest pewne: te same metody i techniki prowadz¹ do bardzo ró¿nych celów, cele zaœ mog¹ byæ zawsze dobre albo z³e, albo nieznane z góry. Wszelkie prawa natury mo¿na ju¿ przechytrzyæ, wszelkie granice ingerencji s¹ kwesti¹ umo- wy. Nie pozostaje nic innego, jak wprowadziæ zasady etyczne, których podstawo- wy kanon wspólnie siê uzna. Ale, byæ mo¿e, nie wszyscy i nie do koñca zechc¹ uznaæ taki kanon. Pozostaje w koñcu w³asne sumienie – niematerialna wartoœæ spoza nauki, niemo¿liwa do zdefiniowania – niemniej jednak, jak zawsze, tylko ono w³aœnie pozostaje jako drogowskaz.

4 W Wielkiej Brytanii ustawa „The Human Fertilisation and Embriology Bill” ju¿ legalizuje two- rzenie hybryd zwierzêco-ludzkich.

Cytaty

Powiązane dokumenty

To this end, techniques from the reliability theory were applied to a commercial sewer maintenance database to quantify the impact of lateral house connections

Пушкин не приемлет отказ от литературно-книжной традиции, не отвергает церковно­ славянского слога, но и не пренебрегает формами

Wbrew podstawowym kanonom badawczym nikt z wypowiadających się nie przywiązuje szczególnego znaczenia do rozstrzyg- nięcia (ustalenia), jakiego wydarzenia historycznego dotyczą

Być może zaś wystarczyłoby powiedzieć, że podstawowy podział to podział na użycia UR i UA i że użycie UR dzieli się na użycia URI (referencyjneStrawson>

Liczba chromosomów jest różna; człowiek ma 23 pary, szympans, goryl i orangutan po 24 pary.. Chromosomy człowieka nr 5, 9, 12 i 17

In the experiment three flow patterns were observed: (1) a locally governed circulation cell (2) a pattern in which the drifter initially floats offshore and is then advected

organizmów takie same lub podobne fun­ kcje i podobnych do siebie budową. Tak więc np. białko przenośnika elektronów w oddychaniu i fotosyntezie, cytochrom c,