EUGENIUSZ KWIATKOWSKI
EUGENIDSZ KWITKIWSKI
SYLWETKI POLITYKÓW Wstęp: Andrzej Romanowski
LIOTEKA d o m o w a
j i S l B N I O »
WYDAW NICTW O ZNAK KRAKÓW 1990
Opracowanie graficzne JOANNA BUDYN-KAMYKOWSKA
ISBN 83-7006-240-7
Andrzej Rom anow ski
Wielkie Milczenie Eugeniusza Kwiatkowskiego
i
Habent sua fata libelli - Habent sua fa ta manuscripta. Sylwetki polityków polskich i obcych składające się na wspomnienia zatytułowane W takim żyliśmy świecie, opracowywał Eugeniusz Kwiatkowski w Krakowie w pierwszej połowie lat sześćdziesią
tych. Pisał je do szuflady. W obawie przed rewizją ukrywał kopie książki u rodziny i znajomych. Ta ostatnia większa praca z półwiekowego niemal dorobku autora Dysproporcji powstała w czasach powojennego, trwającego ponad dwadzieścia pięć lat Wielkiego Milczenia sanacyjnego wicepremiera. Nie mogła być opublikowana, dopóki istniała PRL.
Eugeniusz Kwiatkowski należy do tych nielicznych postaci historycznych, których znaczenie i ranga w miarę upływu lat nie maleją, lecz rosną. Właściwie dopiero z perspektywy półwiecza widzimy, że niemal wszystko, co określamy obecnie mianem największych osiągnięć Polski przedwojennej, było dziełem tego człowieka: Gdynia i polska flota handlowa, Mościce i rozbudowa Warszawskiego Okręgu Przemysłowego, Stalowa Wola i COP.
Można rzec jeszcze więcej: w całej naszej tysiącletniej historii nie było może nikogo, kto na polu gospodarczym zdziałałby tak wiele i tak mądrze w czasie tak bardzo krótkim... W ciągu kilku zaledwie lat odmienił przecież Kwiatkowski oblicze polskiej ziemi; jak pisał wtedy Melchior Wańkowicz: w miejsce kraju
„leśnego i polnego” zaczął powstawać kraj „zbrojny i przemys
łowy” 1. W tym rozmachu i w tym błyskawicznym tempie ówczesnych poczynań ministra jest coś zapierającego dech, coś przypominającego - nie bójmy się takich porównań - szerokość
1 P o r. M . W ań k o w icz, S zta fe ta . K sią żk a o p o lskim p o chodzie gosp o d a rczym , W arszaw a (1939); ty tu ł ro z d z ia łu V III: „ Z P olski leśnej i poln ej - w P o lsk ę z b ro jn ą i p rzem y sło w ą” .
perspektywy działań Stanisława Staszica łub wyzwoloną społecz
ną energię czasów Kazimierza Wielkiego... I właśnie cała ta gigantyczna praca została w roku 1939 zduszona niemal w zarod
ku - przez wojnę i rozbiór kraju.
Jako wicepremier i minister skarbu w ostatnich latach niepod
ległości. wchodził Kwiatkowski w skład nieformalnego „Quin- queviratu” kierującego całością spraw państwowych (obok prezy
denta Mościckiego, marszałka Rydza-Smigłego, premiera Sławo- ja-Składkowskicgo i ministra spraw zagranicznych Becka). Oka
zał się politykiem niekonwencjonalnym: piłsudczyk z przekonania i wyboru, przeciwnik sejmokracji i orędownik silnego państwa, odgrywał czołową rolę w skupionej wokół Prezydenta „grupie Zamkowej” . Ugrupowanie to chyba najbardziej twórczo adap
towało myśl Piłsudskiego do potrzeb nowoczesnego państwa, usiłowało znaleźć drogę środka między systemem autorytarnym a parlamentarnym. Kwiatkowski był tym, który starał się najusil
niej o wypracowanie kompromisu z opozycją: wprowadzał na Zamek delegację PPS, organizował w domu prywatne spotkania z przedstawicielami stronnictw antysanacyjnych, rokował z M a
ciejem Ratajem, starając się o umożliwienie powrotu do kraju Wincentemu Witosowi...
Ta postawa koncyliacyjna jest wyraźna także w niniejszej książce: wspomni tu autor własną próbę mediacji między Sikor
skim a Piłsudskim, nazwie Witosa wbrew opiniom innych - politykiem „wyjątkowo zrównoważonym” . W istocie, u schył
ku lat trzydziestych oddziaływał Kwiatkowski dokładnie w tym samym kierunku, co wysoko przezeń ceniony Kazimierz Sosn- kowski. Ale - w przeciwieństwie do generała - znajdował się wówczas w sanacyjnej elicie władzy, toteż po katastrofie Września całkowicie podzielił jej losy: dla kolejnych - już emigracyjnych - rządów Sikorskiego i Mikołajczyka pozostał już tylko osobą prywatną.
W sile wieku odsunięty od władzy, pozostał Kwiatkowski politykiem nie w pełni zrealizowanym. Ktokolwiek jednak czytał
by niniejsze sylwetki li tylko jako relację świadka, ktokolwiek poszukiwałby tu jakichś skandalów czy sensacji - tego spotka zawód. Kwiatkowski charakteryzował się zawsze „skromnością osobistego życia, jednakową na każdym zajmowanym stanowis
k u " 2, kierował się poczuciem przyzwoitości i lojalności, wielo
- J. R ak o w sk i. D iariusz w rześniow ego d ram atu, „Z eszy ty H isto ry c zn e ” (P ary ż) 1977, t. 272, s. 39.
krotnie - nie tylko w szkicu o Piłsudskim - oponował przeciw autobiografii typu „Caezar pontem fecit” - „Cezar (nawet) most zbudował” . Z lat po odejściu Kwiatkowskiego z rządu takim zapamiętał go Prezydent Mościcki: „Przyjeżdżał często do mnie, aby mnie informować bezpośrednio o stanie i rozwoju fabryk związków azotowych. Muszę podkreślić, że przy referatach tych poruszał tylko sprawy fabryk, a nie będąc członkiem gabinetu, nie wysuwał nigdy tematów rządowych. Ten sposób pracy Kwiatkowskiego oceniałem bardzo wysoko” 3.
Postawa taka pogłębiła się u Kwiatkowskiego po wojnie:
pozbawiony wszelkich stanowisk, odcięty od możliwości od
działywania na opinię publiczną, odmawiał z reguły udzielania wywiadów, odrzucał prośby o opublikowanie wspomnień, nie reagował na zaczepki i oszczerstwa. Poproszony w r. 1958 0 wyjaśnienie wewnętrznych konfliktów w obozie sanacyjnym, odpisał Marcinowi Markowi Drozdowskiemu: „Nie na wszystkie postawione mi pytania gotów jestem w obecnych warunkach odpowiedzieć” 4. Na propozycję Mieczysława F. Rakowskiego uzupełnienia wiedzy o wrześniu 1939 pisał w liście do redakcji
„Polityki” : „Gdybym usiłował dać stotysięczny pierwszy przy
czynek w genezie wojny 1939 r., zgodnie z moją wiedzą i przeko
naniem, to skutek mógłby być dwojaki tylko: albo praca ta byłaby odrzucona przez cenzurę, albo też wywołałaby polemikę, do której brak mi jest sił i chęci. Dlatego odmówiłem współpracy na ten temat i innym pismom” 5.
Właśnie nie chcąc dostarczać żeru komunistycznej propagan
dzie, wybrał Kwiatkowski postawę Wielkiego Milczenia, wyjąt
kowo tylko przerywanego wypowiedziami okolicznościowymi 1 raczej zdawkowymi. Może przez te ostatnie ćwierćwiecze życia, przez ten zmarnowany dla kraju czas przymusowej emerytury, przypominał sobie słynną strofę Mickiewicza:
Są prawdy, które mędrzec wszystkim ludziom mówi, Są takie, które szepce swemu narodowi;
Są takie, które zwierza przyjaciołom domu;
Są takie, których odkryć nic może nikomu. 6
3 I. M o ścick i, A u to b io g ra fia ( X V I I ) , „ N iep o d leg ło ść " (N o w y J o rk ), t. X IV (1981), s. 82.
4 M . M . D ro z d o w sk i, E ugeniusz K w ia tko w ski. C zło w iek i dzieło, K ra k ó w 1989, s. 224.
5 M . M . D ro z d o w sk i, op. cit. . s. 231.
6 A. M ickiew icz, S to p n ie p ra w d [w:] Z d a n ia i uwagi.
7
II
Na kartach W takim żyliśmy świecie objawia się Kwiatkowski w jeszcze jednej życiowej roli: historyka. Nie jest to wprawdzie rola zupełnie nieoczekiwana. Kto czytał przed wojną Dyspropor
cje (wznowione w PRL w ocenzurowanej wersji), kto poznał powojenny Zarys dziejów gospodarczych świata (w tym także tę jego część, którą opublikował niedawno „Tygodnik Powszech
ny” 7) - ten musiał pozostać pod wrażeniem umysłu o wrodzonej predylekcji do opisywania i syntetyzowania procesów historycz
nych. W niniejszym zbiorze także uderza zupełna swoboda w poruszaniu się po wydawnictwach krajowych i emigracyjnych, po różnojęzycznych monografiach, które czasem dopiero w wiele lat później miały zostać przyswojone polszczyźnie. Zwróćmy uwagę, że książka ta powstawała w czasach, w których dostęp do źródeł zachodnich był znacznie trudniejszy niż dzisiaj, a Kwiat
kowski przecież przez cały okres powojenny nigdzie za granicę nie wyjeżdżał. Pamiętajmy też, że ówczesna historiografia krajowa (pomijając nieliczne wyjątki) znajdowała się w stanie głębokiego upadku: opanowana przez niszczącą metodologię marksistowską, odzwierciedlająca sowiecki punkt widzenia na nasze dzieje, w ża
den sposób nie mogła stać się poważniejszą podnietą intelektual
ną.
Ale Kwiatkowski był szczelnie impregnowany na wpływy komunizmu. Ten emigrant wewnętrzny piszący swe szkice z pun
ktu widzenia dopiero co niepodległego, a obecnie podbitego przez wroga państwa polskiego - stawał się siłą rzeczy bliższy historio
grafii emigracyjnej, i to nawet wtedy, kiedy nie zgadzał się z nią w szczegółach8. Tym samym, biorąc rozbrat z PRL-em, okazał się bliski postawie wszystkich chyba historyków dzisiejszych.
Nie znaczy to oczywiście, by rację miał w każdym szczególe.
Kiedy pisał np. o sytuacji w Rosji lat trzydziestych: „Stalin powołuje się coraz częściej na wskazania Lenina, ale w rzeczywis
tości oddala się coraz bardziej od jego nauki, jego polityki i praktyki” - to skłonni bylibyśmy skorygować to zdanie zgodnie ze stanem współczesnej wiedzy: stalinizm byl przecież logiczną kontynuacją leninizmu. Kiedy w tym samym szkicu o Stalinie wypowie się Kwiatkowski z powściągliwym uznaniem o sowiec
1 E. K w iatk o w sk i. W ielki p rze ło m , „T y g o d n ik Pow szechny” 1989, n r 1.
8 P o r. np . su ro w ą o cen ę p o lity k i K w ia tk o w sk ie g o w N a jn o w szej h isto rii p o lity c z n ej P o lski W ład y sław a P o b o g a -M a lin o w sk ie g o .
kich piatiletkach - to powinniśmy dodać fakt, z którego w tam tych czasach jeszcze sobie w pełni sprawy nie zdawano: ten sukces piatiletek był rezultatem zastosowania na masową skalę łagrowej siły niewolniczej. Ale też na tych dwóch przykładach wyczerpuje się lista - niezawinionych przez autora - nieścisłości. Siła oskarżycielska szkicu o Stalinie jest i tak - nawet na dzisiejsze stosunki - olbrzymia.
Kreśląc sylwetki swoich współczesnych, ukazuje najpierw Kwiatkowski splot czynników zewnętrznych, które złożyły się na ukształtowanie duchowego oblicza bohaterów. W przypadku Stalina podkreśla więc jego „azjatyckość” , w przypadku Hitlera - swego rodzaju „proletariackość” . Kwiatkowski ma świadomość potężnego wstrząsu cywilizacyjnego, jaki przypadł na czas jego życia i opisywanych w książce wypadków. Upadek w I wojnie światowej ostatnich okopów dawnego porządku, odejście w prze
szłość „obozu omszałych tradycji i utytułowanych ludzi” - wszys
tko to zachwiało społeczną strukturą Europy, wysunęło do władzy „warstwy średnie i proletariat” . „Początkowo w Rosji, we Włoszech i w Niemczech, a później w wielu innych krajach całą bez reszty władzę zagarnęli przedstawiciele najradykalniejszych warstw społecznych: demokraci z urodzenia, rewolucjoniści z po
wołania, wrogowie wszelkiego ucisku, którego sami byli ofiarami, głosiciele hasła nieograniczonej wolności... na przyszłość”. Czy świat europejski potrafił sprostać wyzwaniu, jakie niósł wtedy ze Sobą (nie nazwany tu zresztą po imieniu) totalitaryzm? „Roz- dźwięki pomiędzy głównymi zasadami a praktyką życiową wyda
ją się być współcześnie o wiele głębsze niż w przeszłości” - napisze Kwiatkowski, charakteryzując postawę Winstona Churchilla.
Unikając spojrzenia jednostronnego, budując sugestywne po
rtrety psychologiczne ludzi zanurzonych w historię, ocenia autor współczesną mu Europę zdecydowanie pesymistycznie.
Europę, lecz nie Polskę. W porównaniu ze szkicami o Hitlerze, Stalinie czy nawet Churchillu, otwierający książkę portret Piłsud
skiego (najobszerniejszy w całym zbiorze) jest wielką apologią Marszałka. Kwiatkowski pokazuje Komendanta jako polityka dalekowzrocznego i konsekwentnego, wyrastającego ponad wszy
stkich współczesnych. W ujęciu tym Piłsudski jest demokratą, zmuszonym do działań autorytarnych przez wzgląd na dobro państwa. „Byłem świadkiem - pisze Kwiatkowski - jak wysoko postawieni członkowie [...] mafii judzili go namiętnie przeciwko partiom opozycyjnym lub pojedynczym wpływowym politykom” . Wspomina też autor kategoryczny sprzeciw Marszałka wobec
9
projektu Konstytucji kwietniowej: za przyjęcie tej ustawy w r. 1935 „śmiertelnie chory Piłsudski nie może ponosić już żadnej odpowiedzialności” . W równie wyznawczym tonie utrzymany jest rozdział o politycznym protektorze Kwiatkowskiego - Ignacym Mościckim. Autor polemizuje tu zwłaszcza z obiegową tezą 0 „prczydencie-figurancie”, podaje przykłady zakulisowych za
biegów Mościckiego, które z reguły „przynosiły dla państwa pozytywne skutki” . Wtopione w ten rozdział omówienie roli profesora jako światowej sławy uczonego jest skreślone piórem osoby najbardziej kompetentnej: fachowca i współpracownika.
Celem przyświecającym Kwiatkowskiemu nie jest jednak ani hagiografia, ani paszkwil, lecz przedstawienie w każdym po
szczególnym przypadku rzetelnego bilansu zasług i win, aktywów 1 pasywów. Conradowskie „wymierzenie sprawiedliwości widzial
nemu światu” . Sylwetki współczesnych ukazane są w sposób żywy i barwny, z zacięciem publicystycznym i emocjonalnym zaangażowaniem świadka - ale równocześnie przecież z jakimś olimpijskim dystansem historyka w najwyższym stopniu bez
stronnego i rzetelnego. Książka wolna jest zupełnie od nie sprawdzonych, subiektywnych ocen, prób polemik i okazjonalnej obrony własnej politycznej linii. Chociaż w swoim czasie z polity
ką Becka rzadko się Kwiatkowski zgadzał, to w jednym tylko momencie (relacjonując sprawę Zaolzia) przypomina swój ów
czesny protest - przemilczając wszelkie pozostałe konflikty i za
mykając ten najbardziej może sugestywny portret w całym zbiorze wielką pochwalą ministra. Nigdy też nie próbuje Kwiat
kowski „odegrać się” za doznane niepowodzenia i krzywdy.
W końcu to przecież Piłsudski usunął go w r. 1930 ze stanowiska ministra przemysłu i handlu i zamknął mu drogę do dalszej pracy w rządzie, Sikorski zaś wykorzystał internowanie w Rumunii do całkowitego pozbycia się go z życia publicznego. Bezstronność i brak uprzedzeń książki W takim żyliśmy świecie przypomina postawę M ariana Kukiela, który w pisanych na emigracji w tym samym mniej więcej czasie Dziejach Polski porozbiorowych wypo
wiadał się z takim uznaniem o swym osobistym przeciwniku politycznym - Piłsudskim. W obu tych przypadkach mamy do czynienia z obiektywizmem najwyższej próby.
Dotykamy w tym miejscu bardzo istotnej cechy filozofii politycznej Eugeniusza Kwiatkowskiego. Uprawiać politykę - to według niego znaczy: uprawiać czystą grę. Pamiętam, kiedy jako kilkunastoletni chłopak miałem szczęście rozmawiać z nim o dzie
jach Polski niepodległej, uderzało mnie stałe akcentowanie tego,
co dziś bym określił jako czynnik moralny w życiu społecznym.
W niniejszej książce ten postulat wydaje się szczególnie ważny. To przecież ostatnia wojna, przez pryzmat której opisuje się świat miniony, „wypaliła wszystkie kryteria moralne aż do samego dna” . Właśnie podeptanie zasad moralnych zaowocowało od
wróceniem się Europy od Polski, wydaniem naszego kraju na łup
„parweniusza” Hitlera i „Azjaty” Stalina. Widoczne w książce przywiązanie do europejskiego liberalizmu i wartości chrześcijań
skich, szacunek dla solidarystycznej wizji społeczeństwa oraz rujnowanej tradycji, instynktowny i fundamentalny antytotalita- ryzm - wszystko to wykluczało nawet myśl o wydaniu książki w PRL-u. Tym bardziej, że jak zwykle nie stosował Kwiatkowski żadnej autocenzury.
III
Nie jest więc niniejsza książka jedynie zbiorem życiorysów, przeciwnie: biografia staje się tu do pewnego stopnia pretekstem.
W takim żyliśmy świecie - to przecież epitafium dla świata przedwojennego, to także próba sądu nad upadkiem XX-wiecznej Europy, to wreszcie chęć zachowania tradycyjnego systemu wartości, ocalenia go przed wdzierającym się zewsząd potopem.
Podtekst książki zawiera przy tym, jak się zdaje, rodzaj za
mknięcia i podsumowania długich lat Wielkiego Milczenia - sta
łych wewnętrznych zmagań autora z komunizmem.
Właśnie te bolesne zmagania stanowią największą chyba tajem
nicę życia Eugeniusza Kwiatkowskiego. Nigdy nie wyjaśnił on w pełni przyczyn, dla których w r. 1945 zdecydował się wrócić do podbitego przez Stalina kraju. Nigdy nie wytłumaczył, dlaczego nic pozostał na emigracji, nie wydal w wolnym świecie całości Dziejów gospodarczych świata, nie opublikował tam - bez obawy rewizji i represji - kolejnych tomów nigdy nie ukończonych wspomnień. Swoim powrotem i zadeklarowaną lojalnością wobec narzuconych władz wprowadził przecież do obozu niepodległoś
ciowego spore zamieszanie: Janusz Jędrzejewicz nie zawahał się użyć wobec tej decyzji słowa: „dezercja” 9.
W rzeczywistości sytuacja przedstawiała się zupełnie inaczej:
żaden inny okres w życiu Eugeniusza Kwiatkowskiego nie miał rangi równie heroicznej. Sanacyjny wicepremier był zawsze zdecy-
11 J. Jędrzejew icz, W słu żb ie idei, L o n d y n 1972, s. 149.
dowanym antykomunistą: manifestował tę postawę w Dyspropor
cjach, w rozmaitych wystąpieniach publicznych przed wojną.
Jeżeli jako „Delegat Rządu do Spraw Wybrzeża” zdecydował się na współpracę z wrogiem, to z jednym ściśle określonym celem:
niedopuszczenia do zagłady gospodarki rynkowej, ergo: tworze
nia podstaw niezależnej ekonomii, która miała stać się fundamen
tem przyszłej niepodległości. Dlatego właśnie w latach 1945-47 podejmował Kwiatkowski usilne próby dopuszczenia do przemy
słu stoczniowego kapitału obcego, dlatego starał się o izolowanie od zarządzania gospodarką morską ludzi z PPR-u, oponował przeciw ekonomicznym decyzjom władz centralnych, restytuował na podległym sobie terenie przedsiębiorstwa prywatne, zainic
jował - udaremniony zresztą wkrótce - samorządny Związek Gospodarczy Miast Morskich Rzeczypospolitej... Wytrawny poli
tyk, prowadził swoją grę: szedł z komunistami i mylił im kroki;
wciągając nowych ludzi w obce im dziedziny, starał się razem z nimi dryfować z wyznaczonego przez Stalina kursu. Czegokol
wiek więc nie powiedzielibyśmy o szczegółach wykonania (które pewnie nie w każdym przypadku były najszczęśliwsze) - to przecież właśnie Kwiatkowski jako pierwszy wypracował ten model polskiej reakcji na totalitaryzm, jakim się stała wolna i kompleksowa aktywność gospodarcza. W wiele lat potem tym właśnie szlakiem będą podążać tacy ludzie, jak np. Stefan Kisielewski czy Mirosław Dzielski.
Lojalność wobec nowych władz była poza tym ceną, za którą mógł sobie Kwiatkowski pozwolić na publiczne, ostre pięt
nowanie praktyk antydemokratycznych, antyspołecznych, anty- narodowych... W całkowitej zaś dyskrecji usiłował on równocześ
nie pomagać ludziom ściganym przez bezpiekę, na co dziś dopiero znajdujemy dowody w archiwach. Działał więc Kwiatkowski na kilku polach równocześnie, a ograniczenie stawiał sobie tylko jedno: musiał widzieć choćby cień skuteczności. Wielkie Milczenie wybrał wtedy, kiedy nawet taki rezultat okazał się niemożliwy.
Powstały u schyłku życia zbiór sylwetek siedmiu polityków jest bardziej kontynuacją niż przerwaniem tego milczenia. Jak już wspomniałem, wielu rzeczy Kwiatkowski nie wyjaśnił, wielu tajemnic nie odkrył, wielu dyskusyjnych opinii nie zinterpretował.
W zestawieniu z Ostatnim raportem Becka, Nie ostatnim słowem oskarżonego Sławoja, Autobiografią Mościckiego - niniejsza ksią
żka może w istocie wydać się trochę blada. A przecież te szkice, napisane pięknym językiem i uroczym, nieco staroświeckim stylem, są po trosze wszystkim: biografią znanych ludzi, osobis
tym wspomnieniem i esejem historycznym. Między wierszami zaś ukryty jest najdyskretniej autoportret samego Kwiatkowskiego:
człowieka łączącego wierność dla przegranej (jak się wtedy wydawało) polskiej sprawy z szerokością spojrzenia Europej
czyka, z uznaniem dla pluralizmu racji. W ten sposób ta książka, zrodzona z tradycji, sięga równocześnie w przyszłość, w naszą
„solidarnościową” teraźniejszość, co do której nadejścia nie miał Kwiatkowski nigdy żadnych wątpliwości. Sam ją zresztą bezwied
nie zapowiedział przemówieniem wygłoszonym w r. 1947 w...
Stoczni G dańskiej10.
„Są prawdy, które mędrzec wszystkim ludziom mówi” ... Wiel
kie Milczenie, z którego idei zrodziła się także ta książka, okazało się faktem o przesianiu ideowym nie mniej doniosłym niż przedwojenna działalność tworząca „polski cud gospodarczy” ...
Przypominam sobie w tym momencie niedawną rozmowę, którą odbyłem w Waszyngtonie z Janem Nowakiem-Jeziorańskim.
„Spotkałem - mówił mi Kurier z Warszawy - wiele czołowych postaci, które występowały na polskiej scenie politycznej w okre
sie niepodległości i w latach wojny. Ale człowieka o tak krysz
tałowym charakterze, o takiej bezwzględnej uczciwości, o takim niezwykłym natężeniu patriotyzmu - nie znałem” . Właśnie książ
ka W takim żyliśmy świecie potwierdza w całej rozciągłości prawdziwość tej opinii. Jest świadectwem, że - do pewnego stopnia - z Eugeniusza Kwiatkowskiego jesteśmy my wszyscy.
Kraków, wiosna 1990
l0 E. K w ia tk o w sk i, W obronie p o lskiej racji sia n u [w:] P ism a o R zeczyp o sp o litej M orskiej, Szczecin 1985, s. 192-193.
•••'rv i f ' r. : v ::r >PXKnAi. r.A'-.. •••»’. o r ; ,a { l
■ I 'ïi f V / ! . - j■■ : ' ■ fl* ^ Tif 1 -■ \ '
: ii-l-b - : ÍL”‘H (_ '; í . h ' . V f l # - . ; -.fc- ■■
"• ;'>i y y j/p
j - , , ł » , t. ” rSTli r>J U A-aXÂ -. V; aLiiÄ'vöWC/a-iJl/;-- ji-'v ' !ï , t¿;¡ rjíi'E V-:. ¿¿ÍH.)ÍUi ; v ^ í A í?d ;. ^ i ¡ , ' :‘T i;“i a ^ a : -r< : ; 7 '.i'.- a '■..
" 'S ; v/tv:¡: v i ' r ä K f át/ íí ;
a i f t f ' S i v - ■■>*$./"... . . i '
- E-.y,. . . i ■■.;1 : \ ... ■ ' 111 V-* ' , • ,.1 . — ; ; y *yï..- ... .. . .a/ " y
• ;.VV .: ' :. . í' i>{ :■ ! '. ; VÍVS. ■ - ¿ < . < !V-" L ' . '■'ñifiin:■'• :-. :>>'■■> -'a '3a' ' ::a ■fiîtvïj’â'i ■ -'■ ' : ‘ :ń: .' '-. -.'ifä.-:..'
xitP'-tjp-':
: a : > . . K & ■ : . ; . . • í * • -: '
a ' .nr.-.róyt/L-^U}
r'y ; ' .: ■ ; yá ' ' ( : ; X: '■■ ■; i ! :’'y : -'j
" i S ® 1
■fíüH iíSñ ÍÍT*; Ł S f ; .sdvrs: • ? 7 : -4 - i f j a í s j í i i K í
'SïB ôi^A rar-jiA .a- - ß ö |M iai|K . ,.x jfWfcdísitVH:-.)' lífvAi í..A A ijW v A A-ifei.i-ww í,;üí*i b:7çt&î%
í Í ^ I í f Ü ^ í - ^ ■ ■"•- - T i s t e ? •' % o * ^ a ü í c ? t r - i ; á í ; s ¡ '
' Y î S j f é , - r W ÿ i . ' J f f i i . 3 ï ï V . ’ ' ' * a : ; ‘ J ' M
A í p t e áffi-tóncfi *?.,■?.lfA?swj
. , , . . . i .. . • •
á{ ’ : i f - ■ ‘ ■ ' ■ >-fí*q.Oí'
> h m
.., , -y. - . •:, .’.; .*.:; 1 1 ; y. >' ■: !-■- . ■ . ■■ _y ., y._ U.. ■' ‘.y.;, ' '. , ; ,y,'
' ': ’V.; :.'.: Vy.v, à/ yS’ESNUtvtÿVà'^V * ¡ : v..-V '«'■■'•■< •■ .‘:; a;.:;
-■ . ■;■ - 'V . ;T ■ ..; ,; . -. '.. ,!?,á -"Vy-.v.. .a:'' < a ';y í-.:^ v a a !
Józef Piłsudski
S yntetyzując sw oje pogląd y na osobę i działalność Jó zefa Piłsudskiego M ichał S okolnicki stwierdził: „In d y w id u al
ność P iłsudskiego - c h a ra k te r i um ysłow ość - odznaczała się tą rz a d k ą cechą, że była n iep o w tarzaln a, nie zapożyczo
na u nikogo, ani w swych zam ierzeniach, ani w swych m oty w ach " Ju ż ten jed en bezsporny fa k t nak azu je liczyć się z tym , że historycy - polscy i obcy - p rag n ący ocenić możliwie o biektyw nie epo k ę Piłsudskiego, usiłujący w yw a
żyć d o k ład n ie jego osobisty w kład w k ształtow anie losów R zeczypospolitej w okresie m iędzyw ojennym , m uszą n a p o tkać na olbrzym i sp lot w ątpliw ości i trudności. W tym bowiem p rz y p ad k u zaw ieść m ogą w szelkie uproszczone i konw encjon alne m ierniki o ra z szablonow e k ry teria i oce
ny. Przew idyw ał to sam Piłsudski, m ów iąc o sobie: „życie takie z najw iększym trudem p o d d aje się jakiejko lw iek k o n tro li” . Pow iedzenie to nie było w najm niejszej naw et mierze przejaw em próżnej zarozum iałości, ale pro sty m sk o n stato w an iem fa k tu dostrzegalneg o dla każdego su b tel
niejszego um ysłu. Je d n ą z głów nych przyczyn tego sta n u rzeczy było to, że życie Józefa Piłsudskiego od najw cześ
niejszej m łodości sp latało się co raz ściślej, co raz bardziej bezpośrednio i niepodzielnie, z history czną w alką tego p oko len ia o przyw rócenie Polsce należnego jej p ra w a do sam odzielnego bytu państw ow ego.
Jó ze f P iłsudski uro d ził się 5 g ru d n ia 1867 r. w Z ułow ie, w powiecie św ięciańskim , ziemi wileńskiej. W p arę lat później, w 1874 r., ro d z in a P iłsudskich zam ieszkała n a stałe w W ilnie, gdzie przyszły tw órca L egionów , zwycięski w ódz
1 M . S o k o ln ick i, P o lem ik i [w:] Ś w ia d ectw a h isto rii, L o n d y n 1963, s. 98.
15
w osiem nastej decydującej bitw ie św iata w 1920 ro k u i naczelnik pań stw a, uczęszczając do szkół p odstaw ow ych i średnich, przeżył sw oją w czesną „g ó rn ą i c h m u rn ą ” m łodość. Z nalazł się on teraz w śro d o w isk u nie tylko niezw ykle bujnym i żyw otnym , ale i dość szczególnym . S tanow iło on o bow iem zw arty i je d n o ro d n y sto p dw óch w artościow ych, odm iennych a częściow o uzupełniających się żyw iołów , polskiego i litew skiego. Zw yż czterystulet- nich dziejów d o brow olnej i niezam ąconej sym biozy p a ń s t
wowej o b u b ra tn ic h n a ro d ó w nie m o żn a było unicestw ić żadnym „ u k a z e m ” czy też form alnym aktem . W tych stuleciach P olska w nosiła do w spólnej sk arb n icy sw oją w ysoką k u ltu rę u trw a lo n ą w arcydziełach artystycznych, arch itek to n iczn y ch i literackich, swój przo d u jący wów czas, d em o k ra ty czn y ustró j praw ny, swój nieprzeciętny zm ysł organizacyjny o ra z swoje gorące uczucia naro d o w e; społe
czeństw o litew skie zaś d o d aw ało do tego sw oją żelazną w ytrw ałość, swoje zam iłow anie ład u i dyscypliny, sw oją zdolność kon sekw entnego m yślenia i d ziałan ia politycz
nego, a przede w szystkim swój w ro d zo n y in sty n k t p a ń st
wowy.
M łody Jó z e f P iłsudski - nierozdzielna część d u ch ow a tego złożonego śro d o w isk a - był niezw ykle chło nn ym odbio rn ik iem określonych p rą d ó w i fal w tej specyficznej, kresowej atm osferze. U czucia n aro d o w e o ra z św iadom ość przem ocy i ucisku w ładz carskich były na tej ziem i po d koniec X IX wieku nie m niej silne i żywe ja k za czasów A d a m a M ickiew icza, Jo a c h im a Lelew ela, braci Ś niadec
kich, T o m asza Z a n a , a tradycje ru c h u F ilaretó w i P ro m ie
nistych były w śród m łodzieży wileńskiej bliskie i wciąż ak tu aln e. W rzeczyw istości o lbrzym ia w iększość ludności zam ieszkującej to m iasto uw ażała się za o rg an iczn ą część n a ro d u polskiego, m ającego nieodw ołalne p raw o p o w ta rzan ia z najgłębszym uczuciem słów w ieszcza narod ow ego:
„Litw o! O jczyzno m oja!” . T o też n astro je w rogości i b u n tu m łodzieży w ileńskiej w obec najeźdźców ze w sch o d u były przem ożne i pow szechne, tym bardziej rozżarzon e, im b rutalniejsze były m eto d y stosow ane tu przez czynow -
ników carskich. O tych czasach szkolnych nap isał później Jó ze f Piłsudski:
Bezsilna wściekłość dusiła mnie, a wstręt, że muszę znosić w milczeniu deptanie mojej godności i słuchać kłamliwych i pogardliwych słów 0 Polsce, o Polakach i ich historii, palił mi policzki! 2
Ten okres przym usow ego m ilczenia i bezczynności p o lity cznej skończył się dość w cześnie, gdyż ju ż w osiem nastym roku życia Józefa Piłsudskiego, b ezpośred nio po u k o ń czeniu szkoły średniej i zdan iu m a tu ry w W ilnie. R o k wcześniej uderzył w niego d otkliw y cios: śm ierć ukochanej m atki, tego płonącego znicza polskości tak żarliwej i tak nieugiętej, ja k a przejaw iała się ta k często n a w schodnich kresach R zeczypospolitej. M łody Jó z e f P iłsudski m iał ju ż w ów czas sk ry stalizow any św iato p o g ląd polityczny i pierw szy plan działania. P rag n ą ł teraz m ów ić głośno i pisać, działać i w alczyć n a rzecz w yzw olenia Polski. U siłow ał też pogłębić i u m ocnić dystan s dzielący go o d w szystkiego, co rosyjskie, co obce, co n arzu co n e siłą, a zbliżyć się ja k najbardziej do szerokich w arstw udręczonego i sponiew ie
ranego społeczeństw a. D latego w 1885 ro k u zapisał się na studia m edyczne u n iw ersytetu charkow sk iego. W p ersp ek tywie d aw ało m u to bliski, a nie b u dzący szczególnych podejrzeń policji carskiej k o n ta k t z ludźm i. A le realizacja tych planów nie pow iodła się. Przecież ten m łody, nie
sp o kojny d uch , n astaw io n y w każdym nerw ie na ciągłą 1 bezk o m p ro m iso w ą w alkę, n aład o w an y m ateriałem w yb u
chow ym , nie był w stanie ograniczyć się d o pedantyczneg o i spokojnego stu d io w an ia różnych przejaw ów p ato lo g icz
nych w o rg an izm ach ludzkich; dostrzeg ał on w yraźnie stan patologiczny całych naro d ó w i klas społecznych. W jego ro zum ieniu w a lk a z tą w ielką p ato lo g ią spo łeczno-polityczną była o wiele w ażniejsza i w ym agała nieodzow nie ostrych zabiegów chirurgicznych. D la w ypełnienia tego wielkiego zad an ia p o czął więc poszukiw ać sprzym ierzeńców tak sam o ja k on m łodych, w ybuchow ych, am b itn y ch , a nie
zdolnych do biernego w yczekiw ania na w y p ad k i dziejowe.
2J. P iłsu d sk i, P ism a zbiorow e, W arsz a w a 1937-38, t. II, s. 47.
Ale w ładze uniw ersyteckie zorien tow ały się rychło w nie
bezpiecznej akcji tego m łodego P o lak a i ju ż w 1886 r.
relegow ały go z charkow skiej uczelni. Pow rócił więc do W ilna i tu - naw iązując łączność z działaczam i rew olucyj
nym i - k o n ty n u o w a ł sw oją p racę p olityczną. S k utek był łatw y do przew idzenia. N iedośw iadczonego jeszcze m ło dzieńca areszto w an o w m arcu następ n eg o ro k u , po czym - w dw udziestym ro k u życia - sk az an o na pięcioletnie zesłanie na Sybir. T ak rozpo czy n ała się d la Józefa P iłsu ds
kiego ciężka i tw ard a szkoła życia. Przeniesiony po pew nym czasie zn ad Leny d o T u n k i, zetk n ął się tam z więź
niem politycznym i zesłańcem B ronisław em Szw arce, b.
członkiem C en traln eg o K o m itetu , sterującego w a lk ą n a ro d u polskiego w 1863 ro k u . P iłsudski, ch ło n ąc chciwie relacje i k o m en tarze bezpośredniego św iadka i uczestnika ru c h u p ow stańczego, okazyw ał m u najgłębszy szacunek ja k o żyw em u sym bolow i Polski w alczącej z ca rsk ą p rz em o cą. Te sp o tk an ia i w ielogodzinne rozm ow y ze Szw arcem , ja k rów nież liczne k o n ta k ty z zesłańcam i rosyjskim i, wy
żłobiły trw ałe i m ocne ślady w um yśle i duszy Józefa Piłsudskiego. T eraz dojrzew ał on szybko ja k o w ytraw ny działacz polityczny.
N ie złam any na d u ch u pięcioletnim zesłaniem n a Sybe
rię, Piłsudski p o w ra ca w 1892 r. przez W arszaw ę do W ilna i rozw ija pon o w n ie - w ra m a ch świeżo założonej Polskiej P artii Socjalistycznej - żyw ą działaln o ść polityczną. N a razie walczy słow em i piórem . W ro k u n astęp n y m , w u z n a niu jego odw agi, bojow ości, talentów i w pływ u na o to cze
nie, zostaje w ybrany n a członka o d d ziału litew skiego K o m itetu C en traln eg o PPS, rozciągając spo radycznie sw o
ją akcję p olity czną rów nież i na K ongresów kę. W tym okresie p ra ca jeg o k o n cen tru je się głów nie na red ag o w a
niu, d ru k o w a n iu i k o lp o rto w a n iu w ydaw anego w W ilnie od p o cz ątk u 1894 r. nielegalnego czasopism a socjalistycz
nego po d nazw ą „ R o b o tn ik " . Piłsudski rozum iał bow iem , że klasa ro b o tn icz a m oże być i je st najbardziej bojow ą częścią społeczeństw a, a jej w alka m oże być najbardziej ow ocna i skuteczna. S pinał więc je d n ą k la m rą p o stu laty
p o lity czn o -n aro d o w e ze społecznym i w nierozdzielną ca
łość. A kcja ta cieszy się znacznym pow odzeniem , zw łasz
cza o ile zw aży się w a ru n k i, w jak ich o n a się rozw ijała. N ie w yczerpuje to je d n a k ani sił, ani tem p eram en tu bojow ego Józefa Piłsudskiego. K o rz y sta on z każdej sposobności do m o n to w an ia d u c h a o p o ru przeciw ko w ładzy carskiej. T ak np. gdy w 1894 r. c a r A lek san d er III m a przybyć do W arszaw y na uroczystość położenia kam ienia w ęgielnego pod budow ę nowej i okazałej cerkw i praw osław nej w sa m ym sercu Polski, P iłsudski redaguje i k o lp o rtu je gw ałtow ną odezw ę, by nie p ozostaw ić tej z p rem edy tacją d o k o n y wanej prow o k acji bez słow nego choćby p ro testu ze stro n y polskiej. G d y zaś po d ługotrw ałych, żm udnych i k oszto w nych zabiegach Polacy uzyskali zgodę w ładz na z b u d o w a nie p o m n ik a A d am a M ickiew icza w W arszaw ie i na odsłonięcie go w stu letn ią rocznicę u ro d zin wieszcza n a ro du, w 1898 r., P iłsudski w ydaje odezw ę, w której stw ierdza, że „w idm o o lbrzym a M ickiew icza” stać będzie o d tą d w W arszaw ie nie ja k o sym bol u gody i poro zu m ien ia z zab o rcą, ale ja k o w yraz niezłom nego o p o ru przeciw ko obcym „gnębicielom ludu p olskiego ” . R ów nocześnie w tych latach Piłsudski pisuje arty k u ły do londyńskiego
„P rzed św itu ” , bierze czynny u dział w pracach i zjazd ach p artyjnych, a w 1896 ro k u ja k o delegat PPS walczy i zw ycięża na M iędzynarodow ym K ongresie Socjalistów w L ondynie, p rz ep ro w ad zając - po ostrej w ym ianie zd ań i w brew opozycji g ru p y filorosyjskiej - rezolucję o praw ie Polski do sam o stan o w ien ia o w łasnym losie.
T ym czasem rozw ój PPS, walczącej zaró w n o o p raw a klasy robotn iczej, ja k i o n aro d o w e p o stu laty Polski, szedł wielkim i sko k am i n ap rzó d , szczególnie w K ongresów ce i w zaborze au striack im . Piłsudski, p om im o św iadom ości zw iększonego znacznie niebezpieczeństw a w łasnego, decy
duje się w 1899 r. przenieść redakcję „ R o b o tn ik a ” w raz z d ru k a rn ią d o robotniczej stolicy w K ongresów ce, tj. do Ł odzi. A le policja i ż a n d a rm e ria ca rsk a była tu znacznie liczniejsza i spraw niejsza niż w W ilnie. W y kryła więc tajn ą d ru k a rn ię i w nocy z 21 n a 22 lutego 1900 r. areszto w ała
19
m ałżonkó w P iłsudskich. Józefa o sad z o n o w słynnym dzie
siątym paw ilonie cytadeli w arszaw skiej. J e m u 'te ż groziła najcięższa odpow iedzialność; to też przyjaciele „ Z iu k a ” podjęli n aty ch m iast zabiegi, aby go w ten czy inny sp o sób wyzwolić z tej opresji. Po wielu p ró b a ch osiągnęli to, że p o d sam koniec tego ro k u przew ieziono go - p o d p o zorem b a d a ń - do szp itala psychiatrycznego w P etersb u rg u , gdzie z ap ew n io n ą m iał perspektyw ę ucieczki. N iezw ykle cenn ą p o m o c w tej spraw ie o k az ał lekarz tego szpitala, P o lak , d r W ładysław M a z u rk ie w ic z 3. D ro g ą o k rę żn ą przez L o n dyn Piłsudski d o ta rł p o d koniec 1901 r. d o G alicji i zam ie
szkał w K rakow ie, gdzie ja k o członek PPS p ro w adził sw oją akcję po lity czn o -o rg an izacy jn ą nadal.
T ak nadszedł ro k 1904, rok w ybuchu w ojny jap o ń sk o - -rosyjskiej. A ktyw ność Piłsudskiego w zrosła n aty ch m iast b ard zo pow ażnie. P rzedzierając się na teren K ongresów ki organ izo w ał p o cz ątk o w o m asow e d em o n stracje przeciw ko m obilizacji m łodzieży polskiej do arm ii carskiej. R zucił w ów czas hasło, że P olacy m ogą walczyć zbrojnie w yłącznie o w łasną n a ro d o w ą spraw ę, nie o im perialistyczne cele c a ra tu n a D alekim W schodzie. Je d n a z takich w ielkich m anifestacji o d b y ła się 13 listo p a d a 1904 r. na placu G rzybo w sk im , w W arszaw ie. C h cąc w yzyskać sytuację w ytw o rzo n ą w R osji, Piłsudski zam ierzał p o d jąć akcję z a k ro jo n ą na znacznie szerszą skalę. W tym celu d o ta rł do T o k io , by porozum ieć się z rządem ja p o ń sk im co do sk o o rd y n o w a n ia w ybuchu p o w stan ia polskiego, sk iero w a
nego przeciw ko ca rato w i. T a p ró b a n a d a n ia spraw ie polskiej m iędzy n aro d o w eg o c h a ra k te ru nie p ow iod ła się nie tylko z p o w o d u przeciw działania R o m a n a D m o w skiego, k tó ry zjaw ił się także w Jap o n ii, ale przede w szystkim dlateg o , że rząd ja p o ń s k i nie p ra g n ął ro z
szerzenia k o n flik tu z R osją i p ra w d o p o d o b n e g o w ciąg
nięcia do niego innych m o carstw eu ropejskich. T ym nie
m niej incydent ten m iał z polskiego p u n k tu w idzenia pow ażniejsze znaczenie dlateg o , że po ra z pierw szy w życiu
3 „ K ro n ik a W arsz a w y ” , R. X I (1936), z. 4, s. 19.
tego p o k o len ia starły się dw a różne św iatopo glądy, dwie odm ienne o rien tacje polityczne. Piłsudski stał zdecy do w a
nie na stan o w isk u , że o w łasną w olność i niepodległość m uszą w alczyć sam i P olacy i n ik t nie m oże w yręczyć ich w tym zadan iu ; D m o w ski zaś wierzył w sto p n io w ą ew olu
cję sto su n k ó w rosyjsko-polskich, m ogącą d o p ro w ad zić do tak szerokiej au to n o m ii, że zbliży się o n a asym pto tycznie do gran ic istotnej niepodległości. T a k ą politykę d y k tu ją n aro d o w i p olskiem u - w edług D m ow skiego - tendencje pruskiego „ D ra n g nach O sten ” . T a różnica w pog ląd ach będzie się w przyszłości pogłębiać.
Tym czasem je d n a k nieprzew idziana k a ta s tro fa w ojenna Rosji na D alekim W schodzie w yzw oliła o stre napięcia rew olucyjne za ró w n o w sam ej R osji, ja k i na ziem iach polskich, znajdujących się we w ład an iu cara. F a k t ten w ciągnął P iłsudskiego sam oczynnie d o akcji bojow ej. W je go m n iem an iu n ad ch o d ziła chw ila k o n k re tn e j p ró b y sil, k tó ra niezależnie o d d o ra źn eg o pow o d zen ia czy n iep o w o dzenia m a tę w artość, że będzie now ym św iadectw em niezłom nych d ążeń n a ro d u polskiego do niepodległości.
T oteż w organizacyjnych ra m ach PPS, w łączności z ru chem rew olucyjnym , Piłsudski w 1905 r. tw orzy na terenie za b o ru rosyjskiego pierw szą regu larn ą, z b u d o w an ą na w zór w ojskow y O rganizację B ojow ą, o w yraźnych celach p o lityczno-n arodow ych. Jej członkam i byli m .in. A lek san d er P ry sto r, W alery Sławek i K azim ierz S osnkow ski.
W rzeczywistości była to w ielka, p ra k ty c zn a szkoła p la n o wej i m etodycznej walki z głów nym za b o rcą , a należeli do niej zaró w n o PPS-ow cy, ja k i b ezpartyjni różnych odcieni politycznych czy społecznych. O rganizacja ta praw ie przez trzy lata p ro w ad ziła m ałą ale zaciętą w alkę p o d jazd o w ą, przejaw iającą się nieu stan n ie w najm niej oczekiw anych przez w ładze carskie m iejscach. Jed nym z o statn ich frag m entów tej akcji była - k ierow an a przez Piłsudskiego - w alka pod B ezdanam i, sto czo n a 26 w rześnia 1908 r.
Wiele przyczyn złożyło się n a to , że ów czesny ruch rew olucyjny o k azał się prak ty czn ie m ało skuteczny.
W społeczeństw ie p olskim przeciw staw iały się sobie różne 21
orien tacje i koncepcje polityczne. W sam ym PPS - n a tle działalności bojow ej P iłsudskiego - n astąp ił w 1906 r.
fo rm alny rozłam : w iększość w ysunęła na czoło p ro g ra m u w alkę klasow ą, p o w ażn a m niejszość, p o p iera jąca bez za
strzeżeń pogląd y Piłsudskiego, utw orzyła pod jego przew o dnictw em tzw. F rak cję R ew olucyjną. A le najistotniejszą przyczyną n iepow odzenia było całko w ite załam anie się ruch u rew olucyjnego w sam ej Rosji. Przyw ódcy polskiej O rganizacji Bojowej em igrow ali więc, zn a jd u jąc azyl głów nie w Galicji. N ieco wcześniej przyw ódcy rosyjscy em ig
row ali do F in lan d ii, F ran c ji, N iem iec lub d o Szwajcarii.
A nalizując krytycznie działaln o ść bojow ą w latach 1906—8, Piłsudski u p atry w ał przyczyny sto su n k o w o m ałej skuteczności akcji w tym , że ścierały się ze so bą dw a niew spółm ierne m echanizm y bojow e: m obilizow ani od w y p ad k u do w yp ad k u , źle i niejednolicie uzbrojeni, p o ło wicznie dow odzeni cywilni ideow cy i zap aleńcy - z re g u la r
ną organ izacją typu w ojskow ego, działającą p od a u to rytetem p ra w a państw ow ego. R ozp o czy n ając po n o w n ie pracę od sam ych p odstaw , począł więc korygow ać swoje m etody . A u p ó r P iłsudskiego w o rg an izo w an iu w alki czynnej z przem ożnym i za b o rca m i P olski był w p ro st bezprzykładny. Ż ad n e g o zniechęcenia, żadneg o w yczer
pania sił i w iary w końcow e pow odzenie, żadnego cienia fatalizm u i rezygnacji nie m o żn a d o szu k a ć się w jego psychice. Z każdego d o ra źn eg o niepow odzenia p o trafił w yciągnąć odw ażnie właściwe i pozytyw ne w nioski na przyszłość. W okresie pom iędzy zlikw idow aniem O rg a n iza
cji Bojowej a w ybuchem pierw szej w ojny św iatow ej P iłsu d ski z g ru p ą sw oich najbliższych w spółpracow nikó w p o święca się b u d o w a n iu w ykw alifikow anej k ad ry w ojska polskiego; m a to być fachow y i ideow y k o n d e n sa t zdolny do stopniow ego, d o stateczn ie szybkiego ro z ra sta n ia się - gdy okoliczności będą tego w ym agać czy też n a to zezw alać - w n a ro d o w ą arm ię p o lsk ą. T ak i cel przyśw iecał przy tw orzen iu w 1908 r. tajnego Z w iązku W alki C zynnej, rozw iniętego od 1910 r. w jaw n y Zw iązek Strzelecki, tem u celowi służyć m iały c o raz liczniejsze pub likacje książkow e
z zakresu zag ad n ień w ojskow ych, do tego celu zm ierzało tw orzenie niższych i wyższych kursów oficerskich oraz prow adzenie częstych ćw iczeń polow ych itd. Było to głów ne, ale nie jed y n e zadanie Piłsudskiego. R o zu m iał on dobrze, że ruch w ojskow y m usi m ieć oparcie w woli społecznej, m usi być ściśle zh a rm o n izo w an y z p ow ażną akcją polityczną. W spółdziałał więc czynnie i bezpośrednio w pow o łan iu d o życia na terenie G alicji K om isji S kon- federow anych S tro n n ictw N iepodległościow ych, a także oddziaływ ał p o śre d n io n a pow staw an ie w innych śro d o w is
kach p olskich ruchów niepodległościow ych i organizacji w ojskow ych. S to p n io w o posiew rzucony przez P iłsud
skiego w ydaw ać p oczął co raz obfitsze plony.
T ak d obiegał d o ko ń ca okres p ró b , okres gro m ad zen ia dośw iadczeń, ro zb u d o w y zrębów o rganizacyjnych i pielęg
now ania myśli o bliskiej i n ieo d p artej konieczności p o d jęcia now ych w alk o niezaw isłość Polski. T eraz rozp o czy nało się w życiu i działalności Józefa P iłsudskiego p ię tn a stolecie jeg o w ielkich i historycznych osiągnięć, jeg o w y
trwałej i nieustannej w alki, słow em i p iórem , orężem i osobistym przykładem , walki z reguły zwycięskiej i w k o ń cowym efekcie skutecznej, a sporadycznie przynoszącej porażki czy niepow od zenia. Ale w ielka, ak ty w n a i p rzeło m ow a d ziałalność nie była nigdy i nigdzie w olna od przypadkow ych pom yłek czy naw et oczyw istych błędów . Jed n ak że fenom enem w osobow ości Piłsudskiego było to.
że poprzez k on cen trację swojej myśli i swojej woli d o chodził d o tak w yostrzonej i tak subtelnej intuicji, iż dostrzegał perspektyw iczny o b ra z przyszłości znacznie d o kładniej, konk retn iej i niezaw odniej niż jego p artn e rzy polityczni. Ju ż ten jed en fakt w ystarczał, by pow od ow ać często „ k ró tk ie spięcia” lub naw et ostre spo ry z przeciw nikam i, któ rzy byli prześw iadczeni, że to nie oni, ale Piłsudski błędnie ocenia przyszłość, choć po upływ ie pew nego czasu życie sam o najczęściej przyznaw ało jem u słusz
ność. C zyż nie je st w ym ow nym fak t, że w styczniu 1914 r.
na Zjeździe Socjalistów w Paryżu Piłsudski przew idział w edług relacji W. C zernow a - w bliskiej przyszłości
23
w ybuch w ojny rosyjsko-austriackiej na tle ryw alizacji n a B ałkanach; nie m iał też w ątpliw ości, że za A u strią sta n ą N iem cy, a F ra n c ja nie p o zo stan ie biern ym o b serw ato rem tych dziejow ych zm agań. Jeżeli połączone siły F rancji i A nglii - głosił Piłsudski - o k ażą się niedostateczne, to prędzej czy później w ciągnięta będzie do tego k o n flik tu A m eryka. Jak i m oże być przebieg tej do m niem anej w ojny św iatow ej? P iłsudski o d p o w iad a , że w edług jego oceny zw ycięstw o pójdzie z za ch o d u n a w schód, co znaczy, że R osja będzie p o k o n a n a przez N iem cy i A ustrię, a te z kolei p o b ite b ęd ą przez koalicję zach o d n ią. T o przypuszczenie w skazyw ać m usi rów nież P o la k o m k ierunek ich d z ia ła n ia 4.
A u to r am ery k ań sk i, późniejszy prezes F u n d acji K ościusz
kow skiej, p rzy taczając ten epizod d o d aje od siebie: „o czy wiście n ik t w to w ów czas nie w ierzył” . Z p o d o b n y m i zjaw iskam i i fa k ta m i będziem y sp o ty k ać się często w latach przyszłych.
T ym czasem w połow ie 1914 r. bieg w ypad ków n a arenie politycznej nie tylko p oczął się law inow o przyspieszać, ale - co było znacznie gorsze - pow o d o w ał pow szechną b ezrad n o ść i całkow itą dezorien tację św iatow ej opinii publicznej. W ciągu k ilku dni k o n flik t raczej lokalny i prestiżow y przero d ził się w g roźny k o n flik t m iędzy
n aro d o w y , w ciągając d o w alki zbrojnej najw iększe potęgi m ilitarne E u ro p y i Azji. O d pierw szych dni sierp nia było oczywiste, że jed n y m z głów nych teatró w niszczących d ziałań w ojennych s ta n ą się ziemie polskie. N a sz a o p in ia p u b liczn a zo stała u sam ego w stępu ro z b ita n a kilka odm ienn ych, w rogich i zw alczających się „ o rie n tacji” : filorosyjską i filo au striack ą, aktyw istyczną i pasyw istycz- ną, w sch o d n ią i zach o d n ią. O biektyw nie każdej z tych orientacji m o żn a było p rzypisać oczyw iste błędy czy n ie
zgodność z n a ro d o w ą „ ra c ją s ta n u ” , gdyż k aż d a z nich była zb u d o w an a nie n a k o n k re tn y c h fa k tach politycznych, ale na dość dow olny ch h ip o tezach i złudnych nadziejach.
Piłsudski m iał ja s n ą św iado m ość tego, że w tym his
“ „ Z eszy ty H isto ry c zn e ” , P a ry ż 1963. z. 4, s. 187; St. P. M ierzw a, J. P iłsudski [w:]
C rea t M e n a n d W om en o f Poland, N ew Y o rk 1943, s. 351.
torycznym starciu dw óch bloków liczyć się będzie tylko siła fizyczna i zw artość polityczna społeczeństw . T ylko czas stanow ić będzie w o statecznym ro z rac h u n k u w ielką nie
w iadom ą, czas, k tó ry kryje w sobie cały sp lo t nieprzew i
dzianych w ydarzeń i now ych sytuacji. W iedział też dobrze, że o d p o w ied n ią siłą nie ro z p o rzą d za i ro z p o rzą d zać nie może. W chw ili w ybuchu w ojny decydujące znaczenie dla Piłsudskiego m iały dw a w skazania sterow nicze: po pierw sze to, że w konflikcie tym nie m oże z a b ra k n ą ć choćby sym bolicznej ale ja k najbardziej niezależnej polskiej fo r
macji w ojskow ej, w alczącej o spraw ę p olsk ą a zdolnej do stania się w od po w ied n ich w a ru n k ach z a h a rto w a n ą w b o jach k a d rą przyszłej arm ii polskiej; po w tóre u stalił dla siebie i sw oich p o czy n ań orientację „ w a ru n k o w ą ” , sp ro w a
dzającą się w zasadzie do tego, by w alcząc system atycznie i wszędzie o p ra w a polityczne Polski, d o raźn ie łączyć się z zab o rcą najprzyjaźniejszym a najm niej niebezpiecznym przeciw ko zab o rcy najgroźniejszem u i najniebezpieczniej
szemu. W tej myśli w ydał ro zkazy m obilizacyjne dla Z w iązków i D ru ż y n Strzeleckich n a terenie G alicji i skie
row ał 6 sierpnia 1914 r. sfo rm o w a n ą w K rakow ie k o m panię k a d ro w ą w sile ok. 180 ludzi n a teren ziemi kieleckiej w zaborze rosyjskim . O d tą d wysiłki P iłsudskiego rozw ijają się rów nocześnie w trzech kierunkach: w ojskow ym , p o lity cznym i organizacyjnym .
Siły bojow e P iłsudskiego rosły sto su n k o w o szybko i składały się przew ażnie z elem entów w ybitnie ideow ych.
W imię organizacyjnej jedności tw orzących się Legionów Polskich, d n ia 22 sierpnia 1914 r. Piłsudski p o d p o rz ą d kow ał sw oje o ddziały p o d polityczne zw ierzchnictw o N a czelnego K o m itetu N a ro d o w eg o w K rak o w ie, nie p o z o staw iając żadnej w ątpliw ości, że będzie n ad a l w alczył o ja k najpełniejszą sam odzielność L egionów , o sk o n cen tro w an ie ich akcji bojow ej n a ziem iach rdzennie polskich o raz o rozszerzenie ich p o d staw y politycznej. Ju ż w p o c z ą t
kow ym okresie w ojny oddziały P iłsudskiego - p rz eo r
ganizow ane p o d koniec 1914 r. w pełną, „p ierw szą”
brygadę L egionów P olskich - w ykazały sw oją w ysoką 25
w arto ść bojow ą, zapisując w dziejach o ręża polskiego now e, w spaniałe osiągnięcia i tryum fy.
S po śró d licznych potyczek i w alk m ożna tu dla p rzy kład u w ym ienić bitw ę sto czo n ą w dniach p aźd ziern ik o wych 1914 r. p o d L askam i w o k ręg u D ęb lina, w listopadzie p o d K rzy w o p ło tam i, następ n ie ciężką i pełną b o h atersk ic h epizodów cz tero d n io w ą bitwę w okresie św iąt Bożego N a ro d zen ia p o d Ł ow czów kiem w rejonie tarn o w sk im , kie
ro w a n ą przez szefa sztab u pierwszej brygady, K azim ierza Sosnkow skiego, w której odznaczyli się w ybitnie n iek tó rzy m łodzi oficerow ie, ja k por. B u rh ard t-B u k a ck i, p p o r. B ort- now ski, Ścieżyński i in. W m aju 1915 r., po przełam aniu fro n tu rosyjskiego p o d G orlicam i, pierw sza b rygad a p rz e
kroczyła N idę i ścigając cofające się w ojska rosyjskie p osuw ała się szybkim i m arszam i na w schód. D oszło w ów czas - w drugiej połow ie m aja - d o uporczyw ych i zacię
tych w alk pod K o n a ra m i, przynoszących now e laury bojow e brygadzie Piłsudskiego. A ż do p o czątków drugiej połow y 1916 r. w alki trzech b rygad Legionów P olskich na różnych fro n tach : ce n traln o -p o lsk im , k arp ack im , b u k o w i
ńskim , lubelskim i w ołyńskim , pom im o słabego w yposaże
nia technicznego zapisyw ały wiele legendarnych osiągnięć i b o h atersk ic h w yczynów , ja k słynna szarża ułan ó w drugiej brygady pod R o k itn ą , ja k bitw y p o d M oło tk o w em , po d Jastk o w em , pod K o łk am i, pod P olską G ó rą , pod K ostiu- clm ów ką i in. O ddziały legionow e - p o tra k to w a n e przez naczelne dow ództw o austriackie ja k o zło d o raźne - rzucane często nagłym i rozkazam i na odcinki fro n tu najniebezpiecz
niejsze i n ajtrudniejsze, w ychodziły z najcięższych opresji ze stratam i nieraz znacznym i i bolesnym i, ale bez osłabienia du ch a bojow ego i za u fan ia do w łasnego dow ództw a.
Jeżeli p ionierska epopeja legionow a P iłsudskiego nie zapisała w tej w ojnie jeszcze w iększych i historycznie bardziej w ażkich aktyw ów , to dlateg o , że od p o cz ątk u w ojny pow stały zasadnicze d y sonanse n a tu ry politycznej, ciążące przem ożnie nad o rg an izacją i ro z b u d o w ą polskich sił zbrojnych. Przede w szystkim pom iędzy św iato po gląd em politycznym Piłsudskiego a nastaw ieniem ogólnym i ta k
tyką sto so w an ą przez N aczelny K o m itet N a ro d o w y w K rakow ie, a w szczególności przez jego D e p a rta m e n t W ojskow y kierow any przez W ładysław a S ikorskiego, u ja wniły się od p o cz ątk u zasadnicze różnice, nieraz w b ard zo ostrej form ie. F a k t ten p ró b o w a n o początk o w o ukryw ać przed p olską o pinią publiczną, a gdy to było ju ż niem oż
liwe, przypisy w ano w inę tru d n o ścio m harm onijnej w spó ł
pracy z P iłsudskim . W m iarę je d n a k , ja k różnice poglądów pogłębiały się i m nożyły, D e p a rta m e n t W ojskow y p o d jął o tw artą , pełną nam iętn eg o żaru, często nie przebierającą w śro d k ach w alkę przeciw ko tw órcy pierwszej brygady Legionów Polskich. O stre k o n tro w ersje dotyczyły p o c z ą t
kow o politycznego o p arcia i organizacji zw iązku polskich sil zbrojnych. Piłsudski p ra g n ął, by Legiony tra k to w a n e były ja k o sojusznik A ustrii, m ający - poza ściśle sk o o r
dy n o w an ą d ziałalnością bo jo w ą przeciw ko w spólnem u w rogow i, tj. R osji carskiej - w łasne, polskie cele polityczne.
Z takiego p u n k tu w idzenia w szystkie szczegóły dotyczące Legionów m iały - w pojęciu P iłsudskiego - znaczenie zupełnie zasadnicze, m ogące zadecydow ać o rozroście form acji polskich. S tąd w alka i o sp raw ow anie d o w ó d z t
wa, i o kon cen trację ro zproszonych odd ziałów legiono
wych n a jed n y m , uzgo dnionym odcin ku wielkiego fro n tu w schodniego, i o form ułę przysięgi, i o typ u m u n d u ro w a nia, i o dystynkcje w ojskow e, i o sp osó b tw orzenia uzupełnień stan ó w bojow ych pułków i wiele innych.
Zupełnie o d w ro tn e cele i tendencje przyśw iecały w tych spraw ach naczelnym w ładzom w ojskow ym m onarch ii, ta k zw anem u w ów czas A O K . U siłow ały one p o d p o rz ą d k o w a ć Legiony P olskie d o w ó d z tw u au striack iem u , chciały asym i- lować form acje polskie do c.k. L an d stu rm u , politycznie sprow adzić je do roli jakiegoś k o rp u su posiłkow ego, prze
znaczając go do w yko n y w an ia ciężkich, ale d ru g o rzęd n y ch za d ań strategiczn ych, n arzu ca ją c każdej z trzech u fo r
m ow anych brygad legionow ych inne d ow ód ztw o, inne zadania bojow e, na innym odcin k u fro n tu , a częściow o naw et inne u m u n d u ro w a n ie i o dm ienne dystynkcje.
Oczywiście ani N aczelny K o m itet, ani jego D e p a rta m e n t 27
W ojskow y nie a p ro b o w a ł ślepo tych tendencji austriack ich w ładz w ojskow ych, prześw iadczonych d o głębi o p rzy szłym , pełnym zw ycięstwie m ilitarn y m pań stw cen traln y ch w tej w ojnie. N a to m ia s t obie instytucje, tj. N K N i jego D e p a rta m e n t W ojskow y, nie p ragnęły i nie uw ażały naw et za m ożliw e p ro w a d zen ia jakiejkolw iek w alki z w ojskow ą b iu ro k ra c ją au stria c k ą , ufając, że d o p ły n ą kiedyś do sw oje
go orien tacyjnego ideału, do przekształcenia u stro ju d u alis
tycznej m o n arc h ii w federację trzech ró w norzędn ych państw : A ustrii, W ęgier i Polski, zw iązanych k o ro n ą H absb u rg ó w . T a P olska w imię realizm u politycznego w yrzekała się m ilcząco z a b o ru pruskiego. P ro g ram ten zam ierzał N K N realizow ać na d ro d z e ścisłej i lojalnej w spółpracy , n a dro d ze p ro d u k o w a n ia m em oriałó w i pety cji, k o rz y sta n ia z audiencji u „najw yższych czy nn ikó w ” , w rzeczyw istości na d ro d z e najm niejszego o poru.
O tó ż Jó z e f Piłsudski był zdecydow anym w rogiem szu k a
nia i k o rz y sta n ia z drogi najm niejszego o p o ru , ufania szeptanym o b ietnicom n a przyszłość i zam y k an ia oczu n a zm ieniającą się z m iesiąca n a m iesiąc sytuację w ojenną i p olityczn ą n a arenie m iędzy narodow ej. D latego też niebaw em niep o ro zu m ien ia istniejące pom iędzy P iłsudskim a N K N -em i D e p a rta m e n te m W ojskow ym rozszerzyły się rów nież na teren ściśle polityczny. B ystry um ysł P iłsu d skiego d o strze g ał w yraźnie n ie o d p a rte n astęp stw a z a ch o dzących zm ian i w ydarzeń o wiele wcześniej niż um ysły zaw odow ych polity k ó w . Szczególnie trzy następ u jące k o n k retn e fa k ty skłan iały P iłsudskiego do p o d d a n ia ponow nej analizie jeg o w łasnej o rientacji „w a ru n k o w e j” . Pierwszym z nich było znaczne p rzedłużanie się zm agań bojow ych, zw łaszcza n a froncie zachodnim ; w połow ie 1915 r. o ż a d nym „b łyskaw icznym ” rozstrzygnięciu m ilitarn y m m ow y ju ż być nie m ogło. F a k t drugi w iązał się ze sto p n io w ą, ale n ieo d w raca ln ą red u k cją pozycji politycznej i m ilitarnej A u stro -W ęg ier na korzyść ich p a tro n a niem ieckiego. T rze
ci - b od aj najw ażniejszy - w ynikał z w yparcia w ojsk rosyjskich z głów nych, ce n traln y ch ziem polskich, łącznie z ich histo ry czn ą stolicą, W arszaw ą.
W nioski, k tó re z tych fa k tó w w yprow adzał, były z a sadnicze i dalekosiężne. T ak więc w czasie sw ojego k ró t
kiego p o b y tu w W arszaw ie Piłsudski zgrom adził w dniu 16 sierpnia sw oich przyjaciół politycznych i w sp ó łp raco w ników z K on gresów ki, ok u p o w an ej ju ż przez pań stw a centralne, i o d b y ł z nim i w ażn ą n arad ę. W szystkich zebranych zaskoczyły w ów czas słow a P iłsudskiego, że zbliża się czas zm iany zasadniczej o rientacji w Polsce w sensie zw rócenia fro n tu w alki przeciw ko N iem com , którzy - w obec w idocznego załam yw an ia się siły bojow ej w ojsk rosyjskich - zajęli na ziem iach polskich miejsce R o s ji5. T ak ty czn ie zabiegał o zasadniczą deklarację w spraw ie przyszłości Polski ze stro n y pań stw centraln ych , ale nie dlateg o , by wierzył, że taki a k t będzie m iał znaczenie isto tn e i bezpośrednie, tylko w p rz ek o n an iu , że - w obec załam y w an ia się c a ra tu - d ek laracja ta k a p rzy służy się p o śre d n io spraw ie polskiej, n ad a ją c jej znaczenie m iędzynarodow e. G d y tego p o stu la tu d o ra źn ie zrealizow ać nie m ógł, złożył d em on stracy jn ie 29 lipca 1916 r. p o d an ie o dymisję- z funkcji d ow ódcy stw orzonej przez siebie pierwszej b ryg ady L egionów Polskich, m otyw ując ją w y ra
źnie „b rak iem politycznych rozstrzygnięć w spraw ie P o l
ski” . N ie p o d trzy m a n y w tej walce ani przez N K N , ani przez D e p a rta m e n t W ojskow y, otrzy m ał ż ą d a n ą dym isję 27 w rześnia tego ro k u , a sp raw a ta o d biła się głośnym echem za ró w n o w Polsce, ja k i za gran icą 6.
P om im o że w ojn a p rz y b rała teraz c h a ra k te r „po zycyj
nej” , sytuacja og ó ln a zm ienia się ja k w kalejdoskopie.
F ro n t p o łu d n io w y i w schodni a b so rb u je w szystkie siły w ojskow e w yraźnie słabnącej A ustrii; fro n t zachodni p oże
ra tak o g ro m n e o fiary w ludziach, że R zesza N iem iecka n a p o ty k a na w ciąż w zrastające tru d n o ści w uzupełn ian iu braków . R ów nocześnie były z a b ó r rosyjski, szczególnie K ongresów k a, p o siad a znaczn ą ilość m łodych m ężczyzn, zdolnych d o służby w ojskow ej a nie zm obilizow anych przy
5 „ R o c z n ik i W arsz a w y ” , R. X I (1936), z. 4, s. 23.
6 P o r. a rt. M . S o k o ln ick ie g o , „ N ie p o d le g ło ś ć " , L o n d y n , t. V II (1962), s. 153.
29
nagłym w ybuchu w ojny. W szystko to skłania p ań stw a ce n traln e d o ogłoszenia 5 listo p ad a 1916 r. a k tu dw óch cesarzy, zapow iad ająceg o niepodległość Polski, bez o z n a czenia jej granic i statu su p raw nego , ale z podkreśleniem bliższego zw iązku z N iem cam i i A u strią. K o n k re tn ie idzie im teraz o stw orzenie m ożliwie licznej arm ii polskiej, p o d p o rz ąd k o w an e j oczywiście celom m ilitarnym i politycz
nym p ań stw cen tralnych. A by te zam iary zak am u flo w ać przed szero k ą o pinią publiczną, tw o rz ą p o d koniec 1916 r.
fikcyjny zalążek w ładzy polskiej: T ym czasow ą R adę S tan u w W arszaw ie, p o w o łu jąc Józefa Piłsudskiego n a e k sp o n o w ane stan o w isk o kiero w n ik a kom isji w ojskow ej. Z n a j
dujący się zaś w stanie pow olnej agonii i dekom pozycji k rakow ski N K N przechodzi wielki w strząs polityczny, gdyż tzw. au stro -p o lsk ie rozw iązanie schodzi n a dalszy, co raz w idoczniej nierealny plan. D e p a rta m e n t W ojskow y n a to m ia st przyjm uje a k t „p iąte g o lis to p a d a ” za d o b rą m onetę i tw orzy n aty ch m iast p o tężny a p a ra t w erbu nk ow y , rozsiany p lan o w o na o b szarach obu okupacji K o n g re só w ki. Ale w rzeczyw istości pow odzenie akcji w erbunk ow ej do ochotniczej arm ii polskiej zależy nie tyle od a p a ra tu i p ro p a g a n d y D e p a rta m e n tu W ojskow ego, ile raczej od p ostaw y P iłsudskiego. T rzecią bow iem dziedziną jeg o d ale
kow zrocznego w ysiłku była p ra ca o rg anizacy jna, rozw ija
n a intensyw nie od pierw szych dni w y buchu wielkiej w ojny.
K o n c en tro w ała się o n a głów nie n a pow o łan iu do życia i ro z b u d o w an iu m asow ej organizacji p aram ilitarn e j, tzw.
Polskiej O rganizacji W ojskow ej, w skrócie PO W .
P orucznik T ad e u sz Z uliński, b ra ta n e k członka rząd u n aro d o w eg o z 1863 r., chem ik P olitechniki Lw ow skiej, jed en z najw ybitniejszych oficerów Z w iązku Strzeleckiego, głęboko p rzyw iązan y d o Piłsudskiego, spraw ow ał bard zo tru d n ą i o d pow ied zialną funkcję k o m e n d a n ta PO W n a te
renie całej K ongresów ki w okresie od p aźd ziern ik a 1914 r.
d o sierpnia 1915 r. Ż uliński, po pow rocie n a w łasną pro śb ę d o służby frontow ej, ra n n y ciężko w bitw ie p o d K am ieniu- chą, zm arł 5 listo p a d a 1915 r. P rzedtem je d n a k d o k o n a ł wielkiego i historycznego dzieła: całą K ongresów kę p ok rył