• Nie Znaleziono Wyników

-vr-ewrtrçwenie. ROK WYDANIA ANNEE D'EDITION

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "-vr-ewrtrçwenie. ROK WYDANIA ANNEE D'EDITION"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

[ B.D.I.C)

-vr-ewrtr çwe-

IM L - A R O L O

N° 9-10 C123-124]

SEPTEMBRE-OCTOBRE WRZESIEŃ-PAŻDZIERNIK

: isi 1966

E U R O P E

ROK WYDANIA

ANNEE D'EDITION

XV

Przypomnijmy sobie Europę z przed lat trzydziestu ! Za szczyt dobrej dyplomacji uważano „dogadanie się"

nie z sąsiadem, ale z sąsiadem sąsiada. Sąsiada nale­

żało okrążyć i związać siecią umów z jego nieprzyjaciół­

mi. I tak Rosja Sowiecka gadała — i „dogadała się"

— z hitlerowskimi Niemcami, Niemcy z Hiszpanią i Włochami, Litwa z Czechosłowacją, a Polska z Fran­

cją i Wielką Brytanią. Wyniki tej genialnej koncepcji odczuliśmy na własnej skórze. Oceniliśmy — po nie- wczasie — jaką wartość mają uroczyście podpisane

„pakty o nieagresji" a nawet przymierza wojskowe (alianse). W chwili wybuchu wojny dwa państwa które podpisały z Polską pakty o nieagresji. Sowiety (1932) i Niemcy (1934) stały się agresorami i napadły na nasz kraj. Z trzech aliansów jakie wtedy posiadaliśmy ża­

den nie został wykonany zgodnie z podpisaną umową.

My, polscy federaliści, podobnie jak nasi koledzy w innych krajach Europy wyciągnęliśmy z teg.o stanu rzeczy wniosek. „Europa aliansów" należy do prze­

szłości, trzeba budować inną Europę, opartą nie na złudnej „suwerenności", ale na związkach organicznych,

E U R O P A

S I Ę O D S

z których nie można się wycofać w każdej chwili przez podarcie papierka na którym wypisano litanię zobo­

wiązań i przyłożono woskowe pieczęcie.

DLACZEGO FEDERACJA EUROPEJSKA?

Nie mając złudzeń co do „suwerenności", której w naszej epoce żaden kraj nie może w pełni zreali­

zować — pragniemy zabezpieczenia naszej niepodle­

głości, gdy ją Polska wreszcie odzyska. Trwałe za­

bezpieczenie naszego niepodległego bytu może dać tylko Europa federalna i dlatego o nią walczymy.

Federacja Europejska jest w dzisiejszej sytuacji je­

dyną drogą do rozwiązania problemu niemieckiego.

Powtarzamy często na łamach „Polski w Europie", że jedyne Niemcy jakie nas mogą zadowolić, to Niemcy nie mające pełnej swobody dysponowania swoimi siłami zbojnymi (a w tym i ewentualną bronią ato­

mową) i nie posiadające własnej dyplomacji. Ale czyż można się spodziewać, żeby państwo, które jest dzi­

siaj trzecią potęgą gospodarczą świata zgodziło się na takie ograniczenia, o Ile inne państwa nie będą nimi objęte? O.T.A.N.-NATO rozwiązała ten problem — przez włączenie do jego wojsk całości niemieckiej Bundes­

wehry; było to — jak widzimy — rozwiązanie czasowe, bo Francja, w imię hasła „niepodległości" wycofała się z atlantyckiej organizacji wojskowej. A czy pewnego dnia nie mogą tego zrobić Niemcy, korzystając z jakiejś okazji, np. ze zmniejszenia kontygentów amerykańskich czy angielskich na ich terenie? ' co wtedy? Ci, którym się nie podobała zjednoczona Europa będą mieli nie­

zależną Bundeswehrę opartą o potężny przemysł nie­

miecki. Czy wtedy Niemców znów diabeł nie skusi i czy „suwerenność" kogokolwiek obroni?

Dlatego też nasza wizja przyszłej Europy — to Fede­

racja Europejska oparta na pełnej integracji i wypo­

sażona — poza istniejącymi instytucjami gospodar­

czymi — we wspólny organ kierujący polityką za­

graniczną i sprawami obrony. Na ten temat wiele razy już pisaliśmy i jeszcze nieraz do niego wrócimy. Dziś

— dla jasności obrazu — przypominamy tylko nasze stanowisko zasadnicze.

CO MAMY ROBIĆ ?

Czy — zanim Federacja Europejska nie powstanie — mamy ograniczyć się tylko do czekania i wyrażania po­

bożnych życzeń? Na pewno nie! Polityki się nie robi siedząc w fotelu. A ponieważ niepodległość Polski jest sprawą polityczną musimy „robić politykę".

„Rewolucjonistom europejskim", sympatycznym zre­

sztą, wydawało się, że zjednoczenie Europy można prze­

prowadzić przez zwołanie Konstytuanty Europejskiej, złożonej z przedstawicieli „ludu europejskiego", któ­

rej poddadzą się zaraz rządy istniejących państw i która wyłoni ze swego grona rząd europejski. Doświadczenie wykazało, że budowa nowej Europy musi iść innymi

Z A C Z Y N A Ą S I A D Ó W

drogami? Nie świadczy to wcale, że organizacje pracu­

jące na rzecz jedności europejskiej nie mają nic do zrobienia. Owszem, nawet dużo ! Mobilizują bowiem opinię publiczną, a w krajach demokratycznych jest to prawie równoznaczne z działaniem na wyborców, że tego rodzaju akcja może mieć praktyczne skutki okazało się to naprzykład w pierwszej turze wyborów prezydenckich we Francji, w której sprawa zjednocze­

nia Europy odegrała rolę decydującą.

Nie mają więc racji ci, którzy uważają, że wszelkie zmiany w Europie mogą być wyłącznie dziełem rzą­

dów i kierowanych przez nich dyplomatów. Działacze polityczni, działający na płaszczyźnie swego narodu, a nie państwa mają dużą rolę do odegrania, o ile oczy­

wiście chcą i umieją ją odegrać.

Wiele napisano we współczesnej literaturze polity­

cznej o fenomenie „przyśpieszenia historii" który sformułował bodajże Halévy. Rzeczywiście, wypadki w ostatnim ćwierćwieczu idą bardzo szybko naprzód i zmiany jakie zachodzą w społeczeństwach są szybsze niż w poprzednich epokach. Z tego mało naszych roda­

ków zdaje sobie sprawę. Tradycyjnie „pozostawiając sprawę czasowi" są przekonani, że ponieważ oni się nie zmienili inne społeczeństwa powinny pozostać w takim stanie — bez zmian na lepsze czy na gorsze — jakimi je znaliśmy przed katastrofą drugiej wojny światowej. Otóż tak — niestety albo na szczęście — nie jest. Jeden z naszych byłych dyplomatów powie­

dział niedawno : „Czas pracuje dla nas... pod warun­

kiem, że mu będziemy trochę pomagali!"

EUROPA SĄSIADÓW

A więc pomagajmy, w miarę naszych możliwości, któ­

re wcale nie są takie małe jak się wielu Polakom,

zamkniętym w „getcie" wydaje. I tu musimy wrócić do punktu wyjściowego: ta realna Europa przyszłości

— to „Europa sąsiadów". Dobre stosunki Polski z Francją, Włochami czy Bułgarią nie zmienią sy­

tuacji w naszym regionie Europy. Zmienią ją dopiero dobre stosunki Polaków z Litwinami, Ukraińcami, Bia­

łorusinami, Słowakami, Czechami i... Niemcami. Ta­

ka jest rzeczywistość, czy się to komuś podoba czy nie. O ile jednak geografia jest niezmienna, na historię mają wpływ ludzie. Jeżeli nie mamy przyszłym polskim pokoleniom przygotować roskoszy trzeciej wojny świa­

towej, tym razem prawdopodobnie atomowej, to mu­

simy myśleć o ułożeniu stosunków z sąsiadami, ze wszystkimi sąsiadami ! I to lepiej dzisiaj niż jutro, i lepiej jutro niż pojutrze. Oczywiście, nasi sąsiedzi mają identyczne obowiązki wobec nas.

żyjemy w czasach współzależności państw, jednych od drugich. Niema dzisiaj w Europie kraju, który mógł­

by się zamknąć w swoich granicach, bez ryzyka ka­

tastrofy gospodarczej w najbliższych latach, a kultu­

ralnej — w niedalekiej przyszłości. Współczesna eko­

nomia zmusza do wymiany handlowej ; wielki, wyda­

wałoby się, obszar państw KOMEKONU nie mógł się obejść bez obrotów handlowych z Zachodem, a Polska „ludowa" prowadzi ożywiony handel z Nie­

miecką Republiką Federalną, mimo braku stosunków dyplomatycznych i mimo niezałatwienia sprawy uznania granicy na Odrze i Nysie.

Dlatego też ułożenie stosunków z sąsiadami jest dla każdego kraju koniecznością. Jeżeli chodzi o Polskę, to pamiętamy, że konflikt z Czechami kosztował nas zatrzymanie broni i amunicji w czasie bitwy war­

szawskiej w 1920 r., a wojna celna z Niemcami trwa­

jąca szereg lat, zaważyła na rozwoju gospodarczym Polski przedwojennej.

WARUNKI DIALOGU

Jeżeli wykluczymy niemożliwe dla jakiegokolwiek państwa zamknięcie się we własnych granicach pozo­

stają dwa sposoby ułożenia stosunków z sąsiadami:

wojna albo dialog. W epoce atomowej wojna w Europie wydaje się mało prawdopodobna; niewielu zresztą ma na nią ochotę. „Patriotyczny" slogan: „Jedna bomba atomowa, a wrócimy znów do Lwowa", który się słyszało 20 lat temu wyszedł już z mody.

Pozostaje więc dialog. Od szeregu lat żyjemy zresztą w epoce dialogu. Hasło do niego dał chyba Jan XXIII- ci zwołując Sobór o zadaniach ekumenicznych. Koś­

ciół katolicki zrezygnował nie tylko z inkwizycji, dla której trzeba współpracy władzy świeckiej, ale także z potępienia jako broni w stosunku do przeciwników.

Sobór niczego nie potępił, nawet komunizmu. Na nic nie rzucił klątwy. Wszystkich : innowierców-chrześci-

jan, żydów, mahometan, a nawet ateuszy wezwał do dialogu, obliczonego na długie lata. Sobór wyraził swoje najgłębsze przekonanie, że dialog będzie poży­

teczny dla wszystkich, którzy go prowadzą. Dla dia­

logu Kościół nie stawia żadnych warunkó"', choć jego przedmiotem jest najwyższe dla katolików dobro:

wiara.

Także i w sprawach doczesnych dialog staje się w naszej- epoce bramą do przyszłości. Stosuje się go we wszystkich dziedzinach, we wszystkich krajach cy­

wilizowanych. Na terenie Francji np. widzimy dialog między syndykatami, rządem i przedsiębiorcami; na innym odcinku toczy się on w sprawie środków anty- concepcyjnych ,itd., itd. O co chodzi w każdym dia­

logu? O takie przygotowanie opinii publicznej, aby powzięte w pewnym momencie decyzje miały za sobą większość, a więc aby ich wykonanie mogło się od­

bywać z jak najmniejszą dozą przymusu.

WOJNA CZY DIALOG

Jakie są warunki naszego dialogu z sąsiadami, z którymi musimy ułożyć warunki normalnego współ­

życia? Przede wszystkim ci, którzy dialog podejmują muszą dobrze wiedzieć o co im chodzi, na jakiej (dokończenie na str. 2)

FOREIGN FRIENDS, ATTENTION ! On page 8 we are publishing our „Inter­

national Page" in English, in German and in French.

AMIS ETRANGERS, ATTENTION ! A la page 8 nous publions notre „Page Internationale'" en anglais, en allemand et en français.

ACHTUNG AUSLANDISCHE FREUNDE I

Auf der Seite 8 geben wir „Die Interna­

tionale Seite" in englischer, in deutscher und in franzosicher.

P p 9 /

(2)

(ciąg dalszy ze str. 1)

płaszczyźnie w jakich ramach chcą go prowadzić. Po­

lacy są w swojej większości narodem skrajności: umie­

ją albo kochać, albo nienawidzieć. W danym wypadku nie chodzi ani o jedno ani o drugie : chodzi o ułożenie normalnych stosunków z sąsiadem za miedząz którym będziemy mieli więcej codziennych spraw i interesów niż z innymi narodami. Jeżeli przytem będziemy się mogli kochać, chwała Bogu, ale nie to jest celem dialogu, przynajmniej w pierwszej jego części. Dru­

gim warunkiem jest zrozumienie, że żądanie od part­

nera dialogu, żeby uznał w 100% polskie tezy czyni dialog i niepotrzebnym i niemożliwym. Niepotrzebnym, bo po co prowadzić dyskusję z kimś, kto się godzi cał­

kowicie z naszym punktem widzenia. Niemożliwym, bo na takich warunkach nikt z nami dialogu prowadzić nie będzie.

Z kim należy dialog prowadzić? Oczywiście z tymi, którzy po stronie naszego partnera dążą do normalizacji stosunków z narodem polskim. Dialog prowadzony z ludźmi, których programem jest walka z Polską i z Polakami niema żadnego sensu. Z takimi ludźmi trzeba walczyć, a nie dyskutować ! Pocieszmy się jednak, że po doświadczeniach ostatniej wojny takie grupy w każdym z otaczających nas narodów stanowią mniej­

szość. Wstępem do dialogu jest znalezienie ludzi do­

brej woli po stronie naszego partnera.

Kto z Polaków powinien prowadzić dialog? Oczy­

wiście ci, którzy wierzą w skuteczność tej formy przy­

gotowania przyszłego współżycia narodów. Ponieważ nie chodzi w tym wypadku o jakieś rokowania czy pod­

pisywanie paktów, zabawa w dyplomatów nie wydaje się specjalnie potrzebna. Przy stawianiu pierwszych kroków na drodze do dialogu, jakieś formalne man­

daty byłyby raczej obciążeniem niż pomocą. Nikt nie może gwarantować skuteczności wszystkich prób — które skądinąd trzeba podejmować — i pewna ilość ludzi dobrej woli może się ,,spalić". Nieraz już tak bywało, nawet kiedy później inicjatywa wydawała owoce.

Ale dobra wola nie wystarczy. Być dobrym pa­

triotą to trochę za mało na prowadzenie dialogu : trzeba znać problem nad którym się dyskutuje i to znać go przynajmniej w tym stopniu co partnerzy dys­

kusji. Ponieważ trudno dyskusję prowadzić na wszy­

stkie tematy jednocześnie, trzeba raczej ograniczyć się do dziedziny, w której dyskusja może być pożyteczna i nie skończyć się na ogólnikach. Pamiętać trzeba, że w naszych warunkach płaszczyzną dyskusji jest poro­

zumienie się na pewien temat między politycznie myślącymi ludźmi należącymi do dwu narodów, a nie między pełnomocnikami dwu państw. Takie podejście do zagadnienia jest może mniej ambitne, ale za to bardziej konkretne.

Oto ramy dialogu, bez względu na to z którym z naszych sąsiadów toczyć go będziemy. Zasady są jedna­

kowe dla wszystkich, choć sytuacje są różne. Od kogo zacząć? Powtarzamy: dialog należy prowadzić ze wszystkimi naszymi sąsiadami, bo z każdym z nich mamy jakieś sprawy sporne do omówienia. Już dziś,

a nie dopiero w przeddzień jakichś rokowań oficjal­

nych (kiedy one nastąpią?) musimy się starać, aby u każdego z naszych sąsiadów mieć sieć ludzi z któ­

rymi kontakt jest nawiązany ; wszędzie powinniśmy mieć jaknajwięcej jednostek i grup, których perspek­

tywy: pokojowe współżycie w zjednoczonej Europie — są wspólne z naszymi.

PROBLEM NIEMIECKI

Oczywiście sprawą najbardziej aktualną jest dla nas dzisiaj problem niemiecki. Granica na Odrze i Nysie jest od lat dwudziestu realnością i stoi za nią cały naród Polski. Ale stanowisko rządu Niemieckiej Re­

publiki Federalnej, trzymającego się sztywnej i nie mającej wiele wspólnego z rzeczywistością formułki prawnej o granicy z 1937 r. pozwala Sowietom ,,stać na straży" Odry i Nysy, a przy tej okazji i na straży...

Narodu Polskiego. Chociaż uznanie naszej granicy przez inne kraje, a zwłaszcza mocarstwa zachodnie, które podpisały Układ Poczdamski — byłoby dla nas poli­

tycznie bardzo ważne, to jednak najistotniejszą ope­

racją polityczną jest zdobycie dla tej granicy poparcia narodu niemieckiego. Sprawa nie jest łatwa, ale także nie jest beznadziejna. Wielu Niemców — i to nie­

raz zajmujących poważne stanowiska w społeczeństwie

— zrozumiało już że powrót do granic przedwojen­

nych jest nierealny; niektórzy z nich starają się to wytłumaczyć swoim rodakom. Ludzie ci mogą i po­

winni być dla nas kluczem do narodu niemieckiego, ale pod warunkiem, że po stronie polskiej znajdą rozmówców. Niestety ta część narodu polskiego, która może i powinna działać politycznie czoka „aż się Niemcy poprawią" i nie tylko nie występuje z własnymi inicjatywami, ale nawet jest głucha na we­

zwanie Episkopatu Polski, przy jednoczesnym pod- kraślaniu swego przywiązania do katolicyzmu.

Tymczasem sytuacja na odcinku polsko-niemieckim wcale nie sprzyja spokojnemu siedzeniu w fotelu.

„Przyśpieszenie historii" działa i w tej dziedzinie. Z jednej strony dyplomacja Niemiec zachodnich jest w trakcie zjednywania sobie „demokracji ludowych" : Ru­

munii, Bułgarii, Węgier, a nawet — w pewnym stop­

niu — Czechosłowacji. Z drugiej — niemieccy odwe­

towcy z osławionym Wenzel Jaksch'em na czele sta­

rają się umiędzynarodowić swój problem i już pozy­

skali współpracę francuskich organizacji repatriowa­

nych z Algierii. Akcja ta, dla której pozyskali już. b.

kandydata na prezydenta republiki p. Tixier-Vignan- cour, rozwija się w najlepsze, bez specjalnych protes­

tów ze strony polskiej. Jak to często bywa, ci którzy zachłystują się w słowie i w piśmie „obroną Odry i Nysy" nabierają wody w usta kiedy Zgromadzenie Narodów Ujarzmionych odznacza p. Jaksch'a swoim medalem. A więc Niemcy — oficjalni i prywatni — wrodzy granicy na Odrze i Nysie mobilizują, a Polacy w wolnym świecie przekonują jedni drugich o słusz­

ności stanowiska za którym stoją wszyscy, i przeko­

nywujący i przekonywani.

Kiedy w dyskusji publicznej nad polityką wschodnią Niemieckiej Republiki Federalnej, która się niedawno

odbyła w Paryżu w gronie międzynarodowym, po­

stawiono wybitnemu dyplomacie, reżymowemu pytanie : Czy tak długo jak nie będzie załatwiona sprawa grani­

cy na Odrze i Nysie nie należy prowadzić dialogu z Niemcami? Odpowiedział on, że jest przeciw rozmowom oficjalnym na inne tematy, tak długo jak sprawa za­

sadnicza nie zostanie rozstrzygnięta ; nie dotyczy to jednak rozmów, które nie są prowadzone na płasz­

czyźnie oficjalnej. Bardzo słuszne stanowisko, pokry­

wające się zupełnie z naszym. Trochę śmiesznie wy­

glądają ci, nie-komuniści i nie-urzędnicy reżymu, któ­

rych skrupuły formalne są większe niż owego dyplomaty o sławnym nazwisku. Pomijając już, że mery­

torycznie nie mają racji !

INICJATYWA A.E.F.

Słowa te piszemy w momencie w którym z inicjatywy naszej centrali europejskiej „ACTION EUROPEENNE FEDERALISTE" stworzony został Międzynarodowy Komitet dla ułatwienia dialogu polsko-niemieckiego.

Zamieszczony w niniejszym numerze polski przekład komunikatu prasowego poinformuje naszych Czytelni­

ków o celach jakie sobie ten Komitet stawia. Od siebie tylko dodamy, że jako polscy federaliści jesteśmy wdzięczni naszej europejskiej centrali za zaintereso­

wanie się problemem, który dla nas jest tak ważny i tak trudny. Dialog do jakiego A.E.F. nas zachęca będzie wymianą zdań ludzi wolnych i ludzi dobrej woli z obu stron. Będziemy go prowadzić wobec świad­

ków — innych Europejczyków. Zapraszamy do niego wszystkich Polaków, którzy mają coś do powiedzenia, tak z tej jak i z tamtej strony żelaznej kurtyny. Dla tych drugich będziemy to wspaniała okazja do wyka­

zania, że owa żelazna kurtyna praktycznie nie istnieje już. Nie wyłączamy z dialogu także i Niemców z t. zw.

Niemieckiej Republiki Demokratycznej. Czy jedni i drudzy odpowiedzą, na nasze zaproszenie, to już ich sprawa. W każdym razie drzwi zostają dla nich otwarte.

Nie chodzi tu bowiem o jakieś tajne konwentykle, ale o konstruktywną wymianę myśli której celem jest nor­

malizacja stosunków między Polakami i Niemcami, za­

nim nadejdzie moment organizowania współżycia mię­

dzy Polską a Niemcami.

Wielu naszych rodaków przestrzega nas, że bierzemy się do sprawy niepopularnej, bo podobno nawet Kar­

dynał Wyszyński miał trudności z przekonaniem Pola­

ków o konieczności dialogu. Odpowiadamy na to, że naszym zadaniem nie jest szukanie popularności, ale szukanie rozwiązań, które wytrzymałyby próbę życia.

Jeżeli znajdą się wśród nas inni proponujący rozwią­

zania bardziej popularne, chętnie ich wysłuchamy. Pod warunkiem, że będą to rozwiązania, a nie tanie slogany którymi niektórzy karmią polską społeczność w wolnym świecie od ćwierć wieku ze znanym nam wszystkim skutkiem.

Do sprawy dialogu — dziś z Niemcami, jutro z Ukraińcami, pojutrze z innymi sąsiadami — wracać bę­

dziemy niejednokrotnie. Chcąc budować Europę, nie m a m y i n n e g o w y j ś c i a : m u s i m y z a c z ą ć o d s ą s i a ­ d ó w !

CENTRE D'ACTION EUROPÉENNE FÉDÉRALISTE (A.E.F.)

Paryż, dnia 10.X.1966 r.

KOMUNIKAT PRASOWY

Wydarzenie w Polsce w ciągu Roku Tysiąclecia wykazały, że Naród Polski popiera inicjatywę swoich biskupów, którzy wezwali go do rozpo­

częcia dialogu z narodem niemieckim, nie cze­

kając na normalizację oficjalnych stosunków mię­

dzy dwoma państwami.

Memorandum Kościołów protestanckich w Niemczech i wymiana listów między Episkopatem polskim i niemieckim w końcu 1965 r. stanowiły wielki krok w stosunkach między dwoma naro­

dami.

Jednocześnie dialog polsko-niemiecki interesuje całą Europę, a niedawne wydarzenia na płasz­

czyźnie dyplomatycznej przypomniały o koniecz­

ności szukania rozwiązania problemu niemiec­

kiego możliwie jak najszybciej.

Z tych właśnie przyczyn ACTION EUROPEEN­

NE FEDERALISTE (międzynarodowa centrala federalistów europejskich) powzięła inicjatywę utworzenia MIĘDZYNARODOWEGO KOMITE­

TU DLA UŁATWIENIA DIALOGU POLSKO- NIEMIECKIEGO.

Ten Komitet, którego utworzenie ma swoje źródło we wspomnianych wyżej deklaracjach ka­

tolików i protestantów, ale jest całkowicie nieza­

leżny od Państw i Kościołów, obejmuje osobis­

tości reprezentujące szeroki wachlarz opinii poli­

tycznych i religijnych. Celem Komitetu jest pa­

tronowanie inicjatywom różnych stowarzyszeń, instytucji i osób pragnących organizować dialog na różnych odcinkach stosunków polsko-niemiec- kich. Komitet działać będzie na płaszczyźnie sto­

sunków narodu z narodem (a nie między pań­

stwem a państwem) wykorzysta wszystkie moż­

liwości aby ułatwić wzajemne zrozumienie Pola­

ków i Niemców w ramach akcji na rzecz Zjed­

noczenia Europy.

Zgłosiły dotychczas swoje przystąpienie do Ko­

mitetu następujące osobistości:

1. — Generał BETHOUART, senator, b. dowód­

ca w Narwiku, b. gubernator francuskiej zony okupacyjnej w Austrii.

2. — Giuseppe BETTIOL, poseł do parlamentu, reprezentant w Radzie Europy, profesor uniwersytetu w Padwie.

3. — John BIGGS - DAVISON, członek Izby Gmin.

4. — Erik BLUMENFELD, poseł do Bundes­

tagu.

5. — Hendrik BRUGMANS, Rektor Kolegium Europejskiego w Bruges, Prezes Rady or­

ganizacji międzynarodowej „Action Euro­

péenne Fédéraliste".

6. — Arthur CALTEUX, prezes Naczelnej Rady Ubezpieczeń Społecznych, prezes Luksem­

burskiej Rady „Ruchu Europejskiego".

7. — Desmond DONNELY, członek Izby Gmin.

8. — Georg ECKERT, dyrektor Międzynarodo­

wego Instytutu Podręczników Szkolnych, prezes niemieckiej Komisji U.N.E.S.C.O.

9. — John HYND, członek Izby Gmin.

10. — Gerhard JAHN, poseł do Bundestagu, pre­

zes Towarzystwa NIEMCY-IZRAEL.

11. _ Tytus KOMARNICKI, dyplomata, b. re­

prezentant Polski przy Lidze Narodów.

12. — Marian KUKIEŁ, generał, profesor Uni­

wersytetu Jagiellońskiego.

13. — Jerzy LERSKI, profesor uniwersytetu w San Francisco.

14. — Ernst MAJONICA, poseł do Bundestagu, prezes Niemieckiej Rady „Ruchu Europej­

skiego".

15. — Ludwig METZGER, poseł do Bundestagu, b. Minister Stanu.

16. — Raymond MONDON, deputowany-mer METZU.

17. — Birger NERMAN, Profesor uniwersytetu w Sztokholmie.

18. — Friedrich Carl von OPPENHEIM, bankier, prezes niemieckiej organizacji federalistów

„Europa-Union" Deutschland.

19. — Gonzague de REYNOLD, pisarz szwajcar­

ski.

20. — Denis de ROUGEMONT, pisarz, dyrektor Europejskiego Centrum Kultury w Ge­

newie.

21- — Ignazio SILONE, pisarz włoski.

22. — Theodore WESTERTERP, poseł do parla­

mentu holenderskiego.

23. — André VOISIN, Prezes Zarządu „Action Européenne Fédéraliste", Sekretarz Gene­

ralny „Mouvement National des Elus Locaux".

24. — Paul van ZEELAND, b. premier belgijski.

Lista ta nie jest zamknięta i oczekiwane &ą nowe zgłoszenia.

Sekretariat Komitetu powierzono Delegatom Action Européenne Fédéraliste. Siedziba Komi­

tetu mieści się: 38, Avenue Hoche, PARIS-VIII°, a jego nazwa oficjalna brzmi: COMITE INTER­

NATIONAL POUR PROMOUVOIR LE DIALO- QUE POLONO-ALLEMAND.

(3)

NOTATKI EUROPEJSKIE

W wyniku konferencji zwołanej z inicjatywy O.C.D.E.

< Organisation pour la Coopération et le Développement Economique) grupa 32 firm przemysłowych reprezentu­

jąca 16 państw europejskich ukonstytuowała „Europej­

ski Związek dla Badań Przemysłowych". Przewodniczą­

cym Rady Związku został wybrany prof. Casimir, szef pracowni naukowych Philips'a.

Firma Brown-Boveri & Co., Mannheim i Komisja

„Euratomu" podpisały umowę o współpracy technicz­

nej w dziedzinie atomowej.

Komisja E.W.G. jeszcze w tym roku przedstawi Ra­

dzie Ministrów propozycję dotyczącą całkowitej reali­

zacji "swobody poruszania się" i wykonywania zawodu pracowników fizycznych w krajach Wspólnoty.

Cel ten ma być osiągnięty do 1.VII.1968 r. Natomiast w styczniu br. Komisja przedłożyła już Radzie pro­

jekt nowego przepisu regulującego ubezpieczenia so­

cjalne pracowników fizycznych migrujących.

Nestlé i Standard Oil Co., (New Jersey), jedne z najważniejszych w świecie towarzystw chemicznych nawiązały współpracę : obie firmy wyraziły zgodę na wspólne prowadzenie badań nad produkcją surow­

ców bogatych w proteiny za pomocą biosyntezy.

Współpraca francusko-niemiecka w sprawach doty­

czących podręczników szkolnych postępuje naprzód.

Dwa tomy geografii francuskiej przetłumaczono na ję­

zyk niemiecki. Z drugiej strony wydawnictwo Hatier nabyło prawa autorskie atlasu światowego pochodzenia niemieckiego.

Rada Ministrów Wspólnoty postanowiła, że najpóź­

niej do listopada 66 roku Komisja otrzyma nowy man­

dat dla negocjacji z Austrią. W chwili obecnej grupa ekspertów (z państw-członków E.W.G.) zajmuje się badaniem rezultatów rozmów osiągniętych do tej pory.

W porozumieniu z akademickimi organizacjami euro­

pejskimi już istniejącymi studenci Uniwersytetu w Strasburgu powołali Komitet („Comité de liaison des étudiants européens fédéralistes de Strasbourg") w ce­

lu zacieśnienia łączności i dalszej współpracy nad pro­

pagowaniem idei europejskiej.

Polskich studentów, którym sprawa zjednoczenia Eu­

ropy jest bliska sercu i zainteresowanych współpracą na tym odcinku odsyłamy po szczegółowe informacje pod adres : C.L.E.E.F.S. (bureau 19), 16, rue de Boux- willer, 67 — Strasbourg.

W miejscowości Mondorf (Luksemburg) odbyło się 2-dniowe kollokwium poświęcone perspektywom ekono­

micznym trzech regionów : Lotaryngia, Luksemburg i Saara. Kollokwium zorganizowało Forum Federalistów Europejskich w Rhin-Moselle i Dom Kultury w Otzen- hausen (Sarre). W pierwszym rzędzie delegaci badali trudności, jakie hamują szybki rozwój ekonomiczny powyższych regionów. Na przykład, Lotaryngia odczuwa szczególnie rozpiętość taryf przewozowych.

Zdaniem p. de Maud'huy z Metzu, w celu polepszenia sytuacji gospodarczej regionów należy : — po pierwsze

— zmobilizować małe przedsiębiorstwa do racjonalnej produkcji, po II-gie — ulepszać stopniowo środki komu­

nikacji. Panowie M. Simon (Luksemburg) i Osthoft (Saara) podkreślili, że powinno się jak najdalej wyko­

rzystać strukturę naturalną regionów i położyć główny nacisk na ich współpracę ekonomiczno-polityczną. Dla podtrzymania nawiązanych kontaktów i realizowania powziętych wytycznych delegaci zawiązali 9-osobowy Komitet.

8 i 9 czerwca odbyły się po raz drugi rozmowy mię­

dzy delegacją jugosłowiańską na czele z przedstawicie- ' lem Izby Handlu Zagranicznego p. Peter Tomic a dele­

gacjami państw „Siódemki". W spotkaniu wziął udział sekretarz generalny AELE. Stosunki handlowe między Jugosławią a krajami „Siódemki" mają realną szansę rozwijania się. Przedyskutowano szereg propozycji zmierzających do ułatwienia wzajemnej wymiany han­

dlowej. Z satysfakcją obie strony podkreśliły, że t. zw.

Kennedy-Round w wielkim stopniu przyczyni się do nawiązania współpracy przemysłowej.

Negocjacje między Jugosławią a „Siódemką" będą trwały dalej. Następne spotkanie przewidziane jest wiosną 1967 r.

5-6.V. v/ gmachu Rady Europy w Strasburgu odbył się II Europejski Kongres Miast Bliźniaczych (villes jumelées). W kongresie wzięło udział 250 delegatów z różnych krajów. W przemówieniach delegaci przede wszystkim podkreślili europejski charakter imprezy.

Zaapelowali oni do Rady Europy żeby gorąco po­

parła akcję „Miast Bliźniaczych". W tym celu nale­

żałoby stworzyć wyposażone w odpowiednie środki Eu­

ropejskie Biuro Młodzieży.

Delegaci wypowiedzieli się również za współpracą z gminami krajów, które nie należą do instytucji Europy Zachodniej.

Sekcja francuska Rady Gmin Europy zorganizowała 12.VI w Paryżu Europejski Kongres Radnych z regionu paryskiego, z udziałem pp. Alain Poher, przewodni­

czący Parlamentu Europejskiego, René Mayer — prze- worniczący Francuskiej Organizacji „Ruchu Europej­

skiego" i Jean Bareth — sekretarza generalnego Rady Gmin Europy. Debaty toczyły się pod kątem powią­

zania wytycznych polityki lokalnej z ogólną polityką Wspólnego Rynku i na temat konstrukcji europejskiej i solidarności atlantyckiej.

Ostatnie sprawozdanie odnośnie ewolucji sytuacji so­

cjalnej w krajach Wspólnoty wykazało, że spożycie na głowę mieszkańca wzrosło o 1/3 w okresie od 1958-1965 r.

to znaczy o 4,2 % rocznie.

Liczba bezrobotnych spadła z 2,75 milionów do 1,5 mi­

liona.

Natomiast sytuacja mieszkaniowa poprawiła się zni­

komo, jedynie o 265.000 mieszkań więcej w 1965 r. niż w roku 1958.

Już wkrótce Wysoka Rada E.W.W.S. przedstawi per­

spektywiczny 5-letni plan pracy. Wytyczne planu poprze­

dziły badania analizujące możliwości i perspektywy rozwoju produkcji Europejskiej Wspólnoty Węgla i Sta­

li. Prace prowadzone były pod kierunkiem p. Roger Reynaud. Przeprowadzone obliczenia wskazują, że wzrost produkcji stali będzie przebiegał następująco : z 85 milionów ton w 1965 r. do około 95 milionów ton w 1970 r. i 110 milionów ton w roku 1975.

Komisja Wspólnoty przedstawiła Radzie min. „Szós­

tki" propozycję dotyczącą ujednostajnienia zarządzeń od­

noszących się do zwolnienia z cła mieszanki napę­

dowej w zbiornikach utylitarnych. Ostateczne uregu­

lowanie tej sprawy przewiduje się do 1.1.1970. Ale w celu zmniejszenia trudności związanych bezpośrednio z reglamentacją ustalono etap pośredni do 1.1.1967 r., który przewiduje uwolnienie od cła do 200 litrów mie­

szanki w rezerwuarze.

W dniach 30.VIII-6.IX.66 r. odbyła się w Strasburgu Europejska Konferencja Demograficzna. Program pracy Konferencji dotyczył pięciu tematów :

1. Ewolucja przyrostu naturalnego.

2. Ewolucja śmiertelności.

3. Ruchy migracyjne (migracja międzynarodowa — mo­

tywy polityczne, ekonomiczne, kulturalne i migracja wewnętrzna w poszczególnych krajach europejskich).

Powiązania międzynarodowe między przyrostem na­

turalnych, śmiertelnością a ruchami migracyjnymi i ich odbicie w strukturze narodów oraz konsekwen­

cjach ekonomicznych i socjalnych.

Badania demograficzne (sytuacja aktualna i pers­

pektywy współpracy między państwami).

4.

5.

53,3°/o ! Nie, to nie jest większość w wyborach — pre­

zydenckich czy municypalnych — ale udział Stanów Zjednoczonych w ogólnej produkcji 21 państw należą­

cych do O.C.D.E. (Ameryka Północna, Europa nie-ko- munistyczna plus Jugosławia i Japonia).

Następne miejsca zajmują — daleko z tyłu — Niemcy (N.R.F.) — 8,6%, Wielka Brytania — 7,7%, Francja — 7,3 % ... Sześć krajów Wspólnego Rynku reprezentuje razem 22,7 % czyli tylko 42,5% potencjału amerykań­

skiego.

W chwili kiedy tyle się dyskutuje nad przegrupowa­

niami gospodarczymi i politycznymi, czyż te które ma­

ją jako ramy Europę nie są najpilniejsze? („Combat"

8-9 X 66 r.).

Zebrała SZPERACZKA

10.

11.

12.

14.

15.

16.

[b.d.i.c]

R a d z i m y

przeczytać

1. — Valérien MEYSZTOWICZ : „La Pologne dans la chrétienté 966-1966", Nouvelles Editions Lati­

nes, Paris, 1966, 185 str.

Henri DENIS : „Histoire de la pensée économi­

que", Coll. „Thémis", P.U.F., Paris, 1966, 756 str.

Maurice DUVERGER : „Introduction à la politi­

que", Coll. „Idées", Ed. Gallimard, Paris, 1964, 382 str.

André THIERY : „L'économie pour l'homme", 174 str., cena 9 F.

Alexandre MARC : „Dialectique du déchaîne­

ment, fondements philosophiques du fédéralis­

me", 122 str., cena 8 F.

Guy HERAUD : „L'Europe des ethnies", 296 str., cena 15 F. Editions Presses d'Europe.

Nelson ROCKEFELLER : „L'avenir du fédéra­

lisme", 100 str., cena 9 F. Editions presses d'Eu­

rope.

Michel MOUSKHELY : „Structures fédérales"

(broszura), str. 28, cena 2 F, Editions Presses d'Europe.

Paweł MAYEWSKI, wydał — „The Broken Mir- ror" A Collection of writings from contemporary Poland (7 autorów). Random House, New York, 1965, 209 str., cena 2 dol. 75.

Claude BRUCLAIN : „Le Socialisme et l'Euro­

pe". Paris, Seuil, 144 str. Cena 8,50 F.

„ESPRIT" Numéro spécial : Les étrangers en France, Paris, 448 str. Cena 10,00 F.

J. ERERSEN i H. SPERL — „Répertoire de la jurisprudence relative aux traités instituant les Communauté européennes 1963", Karl Hymans Verlag, Kôln, 1965, str. 114.

"Comité d'action pour les Etats-Unis d'Europe (1955-1965)", Centre de Recherches européennes, Lausanne, 1965, str. 184.

Industrie nucléaire et pouvoirs publics", Maison Fer. Larcier, Bruxelles, 1966, str. 85.

Dialog Episkopatów, polski i niemiecki, Zwią­

zek Dziennikarzy R.P. Londyn, 1966, str. 167.

M. St. KORO WIC Z — Dix siècles de relations franco-polonaises", Librairie Polonaise, Paris, 1945, str. 78.

17. — Edmond JOUVE — "Le général de GAULLE et la construction de l'Europe" (1940-29 janvier 1966) Ed multigraphiée, Paris, 1966, str. 800.

18. — R.P. Mario REGUZZONI — "La Réforme de l'enseignement dans la Communauté économique européenne", Aubier-Montaigne, coll. "Recher­

ches économiques et sociales, 1966.

19. — Raymond POIGNANT — "L'enseignement dans les pays du Marché commun", Institut pédagogi­

que national, coll. "Mémoires et Documents sco­

laires", 1966 r.

20. — François MAUCONDUIT — "La Commission eu­

ropéenne des droits de l'homme", coll. "Aspects européens", ed. Sijthoff, Layde, 1965, str. 560.

21. — Ugo RONFANI — "Perché de Gaulle", Edizioni Laterza, Bari.

22. — Katharina FOCKE — "Europâer in Frankreich — Eine Dokumentation", Europa Union Verlag, 1966, str. 216.

23. — George J. FLEMMING — „Polska mało znana", Instytut Literacki, Paryż, 1966, str. 161, cena 10 F.

24. — "L'économie de marché dans l'intégration de l'Eu­

rope occidentale", 7e Congrès flamand des scien­

ces économiques, Louvain, 8-9. V.65. Ed. Béatrice Nauwelaerts, 1966, Louvain, Paris, 2 t. str. 388 i 92.

25. — Jean LALOY : „Entre Guerres et Paix" (1945- 1965), Paris, 1966, Pion.

26. — Józef LOBODOWSKI: „Terminatorzy Rewolucji", Londyn, 1966, 317 str. Polska Fundacja Kultu­

ralna.

27. — René DABERNAT : „Les Nouveaux Bolcheviks", Paris, 1966.

28. — Georges BONNEVILLE : "Y a-t-il une Culture européenne ?", Paris 1953, Ed. du Conquistador, 251 str., 4,00 F.

29. — J. KUROŃ i K. MODZELEWSKI — „List otwar- warty do Partii", Instytut Literacki, Paryż, 1966, str. 95, cena 7 F.

30. — Wacław LEDNICKI — „Rosyjsko-polska "enten­

te cordiale". Instytut Literacki, Paryż, 1966, str.

142, cena 9 F.

31. — Guy MICHELAT et Jean-Pierre H. THOMAS —

"Dimensions du nationalisme", Paris, A. Colin, 1966.

32. — W.J. GANSHOF VAN DER MEERSCH — „Orga­

nisations européennes — I tom. Paris, Ed. Sirey, 1966, str. 580 ; Bruxelles, Etablissements Emile Bruylant.

33. — Victor PREVOT — „Géographie du monde contemporain", Paris, Librairie Belin, 1966, str. 464.

(4)

Węgrzy uroczyście obchodzili w tym miesiącu 10-tą rocznicę powstania i walk w Budapeszcie. Manifestacja paryska była wspaniała tak swoimi rozmiarami jak i udziałem w niej leaderów politycznych opozycji francuskiej. W ostatnim okresie wydano sześć książek po francusku na temat powstania węgierskiego. A przecież akcja naszych węgierskich przyjaciół nie ogra­

niczyła się tylko do Francji !

Nieobecny na uroczystościach węgierskich był tylko rząd francuski i przedstawiciele większości parlamen­

tarnej. Jest to konkretny wynik obecnej polityki fran­

cuskiej wobec Europy Wschodniej, który nie dotyczy tylko Węgrów, ale wszystkich wschodnio-europe jeży­

ków. Nie z woli Węgrów, na trybunie mówców zasiedli tylko przedstawiciele antykomunistycznej opozycji. —

„Rozumiemy politykę odprężenia wobec Wschodu, ale nie pociąga ona obowiązkowo za sobą zapomnienia i wy­

parcia się" — stwierdził w swoim przemówieniu Jean LECANUET ; dodał on, że obecne przyjacielskie sto­

sunki z Niemcami nie przeszkadzają Francji czcić bohaterów ruchu oporu. — Zwycięstwo — wołał so­

cjalista M. E. NAEGELEN — wyniknie z ostatniego boju o wolność. Toczmy więc ten bój codzień ! — A przedstawiciel federalistów francuskich Max RICHARD mówiąc o . „Europie od Atlantyku do Uralu" wyraził obawy, że ta droga do większej niż obecna Europy mo­

że mieć jako skutek podbudowanie reżymów komu­

nistycznych i zniechęcenie narodów Europy Wschodniej, nie rozumiejących dlaczego Zachód trzyma z ich cie- miężycielami. — Wszyscy mówcy podkreślali, że choć ten zryw ludu węgierskiego — a w szczególności jego klasy robotniczej — został zgnieciony przez sowieckie czołgi na rozkaz uśmiechniętego Chruszczowa ; to jed­

nak powstanie w Budapeszcie otworzyło nową erę w Europie wschodniej, kiedy reżymy komunistyczne zdały sobie, sprawę, że są granice dla uciskania ludności.

Jeżeli jest trochę lżej w Imperium sowieckim, to w dużej mierze zawdzięczamy to tym, którzy padli na ulicach Budapesztu lub później zginęli w komunisty­

cznych więzieniach. Nie zapominajmy przy tym, że na czele powstania stali starzy komuniści, jak Imre NAGY i generał Pâl MALETER.

U POLAKÓW MNIEJ GŁOŚNO...

Polacy zachowali się dyskretniej wobec październi­

kowej rocznicy. Ukazało się na ten temat kilka artyku­

łów, ale jakoś nikt się nie palił do przypominania atmos­

fery jesieni 1956 r. Ani ci, którzy wówczas dawali prasie zagranicznej wywiady, w których sygnalizowali że są do dyspozycji "Kraju" na wypadek gdyby Gomułka miał jakieś kłopoty z obsadzeniem ministerialnych stano­

wisk, ani ci którzy de tegoż Gomułki wysyłali depesze, ani ci którzy wygłaszali przemówienia wzywające roda­

ków w Kraju, aby przy wyborach dali poparcie "towa­

rzyszowi Wiesławowi", ani ci którzy z uporem maniaka krzyczeli, że nastąpi „drugi etap" itd., itd. Nie sposób ich zliczyć, tak ich było dużo! Dołączali wszyscy do po­

tężnych głosów naszych zachodnich... sojuszników czy opiekunów, którzy w swojej propagandzie przedstawiali Gomułkę jako zbawcę Kraju, piękny typ polskiego patrioty, który jest z gruntu antyrosyjski i... tylko cze­

ka na okazję. Ponieważ krew się nie polała w Warsza­

wie, zapomniano o krwi przelanej na ulicach Poz­

nania. Sławiono „ewolucjonizm", którego uosobieniem byli Gomułka, Spychalski i... Cyrankiewicz. Tak, ten sam Cyrankiewicz, który jeszcze w czerwcu wołał do robotników poznańskich: „Ręka, która się podniesie na władzę ludową będzie odcięta!"

Węgrzy mogą powiedzieć, nie bez dumy: „Tylko czołgi sowieckie uratowały komunizm w naszym kra­

ju". Polacy wolą nic nie mówić, a myślą po cichu :

„To propaganda zachodnia uratowała Gomułkę, a Go­

mułka komunizm!" A przecież Węgry przeżyły rewo­

lucję Beli Kuna, w tym samym prawie czasie kiedy Polacy — wszyscy Polacy — odpierali ofensywę so­

wiecką na przedmieściach Warszawy.

KRAJ ZOSTAŁ OSZUKANY

Węgrzy wykorzystali dziesięć lat od powstania w Bu­

dapeszcie, aby presją na reżym Kadara wymóc wię­

cej swobody i więcej chleba. W Polsce nowe fale złudzeń przychodzące z Zachodu osłabiły nacisk na reżym. W usta Gomułki wkładano zdania, których on nigdy nie wygłosił, w jego imieniu dawano za­

pewnienia, których on nigdy nie żyrował. Wszystko to w celu, aby w Polsce nie doszło do rewolucji! Cel zbożny, ale gdyby Chruszczow i jego towarzysze doszli do wniosku, że w Polsce mogą sobie pozwolić na roz­

grywkę zbrojną, czy nie sprowokowaliby jej zamiast grać scénario z Gomułką? Przecież decyzja skrwawienia Węgier przyszła dopiero wtedy kiedy w Polsce Go­

mułka miał już władzę w rękach, kiedy polska hipo­

teka została usunięta. Już przecież dzisiaj w Kraju mało ludzi ma co do tego wątpliwości, że Polacy zo­

stali oszukani przez sprytnego Chruszczowa przy oczy­

wistej współpracy Gomułki. Jego „bicie pięścią w stół" w czasie spotkania z delegacją sowiecką usłyszeli przede wszystkim ci, którzy na tym spotkaniu nie byli.

Lektura numeru „Nowych dróg", oficjalnego organu P.Z.P.R., zawierającego stenogramu ze słynnego VlII-go plenum Komitetu Centralnego Partii nasuwa już wiele

Dziesięć lat później

Październik, węgierski i

wątpliwości. To co napisał Jedlicki, a następnie — choć w innym naświetleniu — Kuroń i Modzelewski nie pozwala już na złudzenie, którymi karmiono Pola­

ków nawet wtedy kiedy nie było żadnych obaw że po­

wiedzenie prawdy o Gomułce — wiernym narzędziu sowieckim będzie mogło wywołać ową słynną rewo­

lucję.

POLACY ZAGRANICĄ. TAKŻE

Opowiadania o dobrym Gomułce rozładowało arse­

nał antykomunizmu wśród Polaków w wolnym świecie.

Ten ostry antykomunizm bazował się na poczuciu krzywdy, jaką, sowiecki okupant i jego polscy współ­

pracownicy wyrządzili Krajowi. Tymczasem w jesieni 1956 r. masy polskie poza krajem dowiedziały się, że do władzy doszedł ten, który wszystkie krzywdy zała­

godzi, a może nawet winnych ukarze. Wyrobienie poli­

tyczne nie jest u Polaków stroną najmocniejszą; jeżeli jest tak dobrze — orzekli nasi emigranci — to po co się z tym Gomułką bić: całujmy się z nim! Teoria

„złotego środka" na którą być może liczono u Polaków nie istnieje. Wrogość do reżymu w masach została przełamana w o wiele większej mierze przez propa­

gandę zachodnią niż przez wysiłek placówek komu­

nistycznych.

BROŃ REŻYMU? WIZY !

A potem przyszły wizy, najpotężniejsza broń w ręku reżymu. Wizy, to więcej niż Partia, „Pax", „ZBoWiD",

„Znak", „Polonia" i „Zachodnia Agencja Prasowa" ra­

zem wzięte. Bo wizy, to oznaka dla każdego, że ma w Polsce kogoś lub coś bliskiego, że między nim a Krajem istnieją więzy które trzeba uszanować, jeżeli się sza­

nuje wolność człowieka. A na Zachodzie wolność czło­

wieka się szanuje ! Dlatego przeciw wyjazdom stawiano tamy oparte na argumentach politycznych, słusznych oczywiście ale niezrozumiałych dla „maluczkich", któ­

rym przez dziesiątki lat pisma i organizacje wmawiały, że „polityka to brudna rzecz". Kiedy z płaszczyzny politycznej, niedostępnej dla patriotycznego, ale „odpo- litycznionego" szeregowca trzeba było zejść na teren życia prywatnego, na sakramentalną ciocię w Polsce która — zapomniana przez lata — odżyła po paździer­

niku 1956 r. — zabrakło argumentów. Niebawem różni spryciarze, mający w wyjazdach te i owe mało patriotyczne interesy, zdali sobie sprawę, że organizacje, niepodległościowe są wobec nowej sytuacji bezbronne

— przypuścili do porządnych, ale nie rozumujących kategoriami politycznymi ludzi atak frontalny. A po­

nieważ — jak mówią Francuzi — apetyt przychodzi w czasie jedzenia, za jedną ciocią w Polsce przyszła druga, za drugą trzecia i każdy z naszych rodaków zagranicą został wyposażony w bardzo liczną rodzinę.

żerując na przywiązaniu do Ojczyzny — albo po prostu do rodziny — panami sytuacji stali się roz- dawcy wiz, a więc reżymowi konsulowie i ich agenci.

Na niektórych terenach, naprzykład w zachodnich Niemczech organizacja przez którą nie można dostać wiz do Polski, możliwie bezpłatnie i szybko — niema wielkich szans; na innych terenach jest trochę lepie i o tyle, że wizy załatwiają, biura podróży. Skutek jed­

nak jest ten sam. Miejmy odwagę stwierdzić otwarcie, że wyniki akcji „odpolityczniania" mas polskich dziś możemy podsumować : panami są ci, którzy dają wizy do Kraju !

Sytuacja jest niebezpieczna o tyle, że nie chodzi tu już o obywateli polskich, ani nawet o uchodźców.

Przedmiotem presji „wizowej" reżymu stała się więk­

szość społeczności polskiej, która dziś ma obywatel­

stwo kraju zamieszkania. W ten sposób reżym uzależnia od siebie obywateli francuskich, brytyjskich, belgij­

skich itd. Ma to w sobie szereg niebezpieczeństw dla jednej i dla drugiej strony uczestniczącej w operacji wizowej.

Ale sprawa wiz nie jest bynajmniej istotą zagadnie­

nia. Stanowi tylko znakomity przykład jakie następ­

stwa może pociągnąć za sobą zła ocena sytuacji poli­

tycznej i zaangażowanie się niepotrzebne po stronie ekipy, która nie była niczym innym jak tylko zmianą warty komunistycznej w naszym Kraju. Dziś, gdy Go­

mułka jest z kolei nie tylko znienawidzony, ale lekce­

ważony i wyśmirwany przez cały naród trzeba nadal płacić koszta pozycji, które 10 lat temu nosiły etykietę

„postępowych".

Tak więc naród został w październiku oszukany, niestety przy biernej a nawet czynnej współpracy niektórych Polaków w wolnym świecie, którym naogół nic poza brakiem zmysłu politycznego nie można za­

rzucić. Czekali oni na „drugi etap" nawet wówczas kiedy Gomułka — po styczniowych „wyborach" 1957 r.

— cynicznie zaczął się wycofywać z całej frazeologii

„Października". — Osłabiona została w ten sposób pre­

sja wewnętrzna na reżym. Po niej przyszło osłabienie presji, która z zewnątrz wywierała czwarta część na­

rodu polskiego, żyjąca w wolnym świecie. Oszukani zostali jedni i drudzy!

PO BILANSIE, WNIOSKI

Ten smutny bilans polskiego „Października" w dzie­

sięć lat później musimy zakończyć jakimś pozytywnym wnioskiem. Wydaje się, że wniosek taki może się spro­

wadzić do konieczności jak najszybszego przemyślenia obecnie istniejącej sytuacji. Polacy w Kraju wypra­

cowują sobie własne metody walki o wyprowadzenie Polski z ostatniego miejsca (przed Albanią) jakie zajmuje ona dziś wśród „satelitów" nie tylko na skutek ustroju komunistycznego, ale także na skutek bezna­

dziejnej tępoty wodzów Partii. Rodacy nasi w Kraju drugi raz nie dadzą się oszukać i ani Kliszce, ani Mo­

czarowi, ani Gierkowi już nie uwierzą.

Jeżeli chodzi o 10.000.000 Polaków w wolnym świecie, to albo z walki o powrót Polski do Europy zrezygnują i zadowolą się dostarczeniem reżymowi turystów II-ej kategorii, albo „okopią się na nowych pozycjach", jak mawiają nasi kombatanci. Na pewno niema powrotu na stanowiska, które były usprawiedliwione w czasie

„zimnej wojny", ale do dzisiejszej sytuacji zupełnie nie pasują. Trzeba szukać czegoś nowego. Trzeba zrobić wysiłek w kierunku wypracowania nowej dialektyki i nowej taktyki. Różne możliwości działania tak na Kraj jak i na społeczność polską w wolnym świecie nie tylko istnieją, ale jest ich nawet sporo. Niema

GOMUŁKA dostał zgodę moskiewskiego Polit- biura na objęcie rządów i przeprowadzenia ta­

kich reform, któreby nie godziły w całość impe­

rium sowieckiego..

Polacy w Kraju nauczyli się w twardej szkole obydwu okupacji być realistami. Wiedzą, że na- razie wszystkiego osiągnąć nie mogą, więc wyry­

wają totalizmowi jedno ustępstwo po drugim.

Nie znaczy to wcale, że widzą w GOMUŁCE jakiegoś Mojżesza, ktry ich wywiedzie z domu niewoli sowieckiej. Nie znaczy to wcale, że go­

dzą się na komunizm, w nowym, „gomułkow- skim" wydaniu. Nie znaczy to wcale, że rezygnu­

ją z celu ostatecznego, którym jest wolna i demo­

kratyczna Polska, w rodzinie wolnych narodów Europy.

Jak długo GOMUŁKA cieszyć się będzie po­

parciem Polaków w Kraju, którego dziś Naród udzielił mu dla przeprowadzenia zapowiedzia­

nych przez niego zmian? Oczywiście tak długo jak długo GOMUŁKA będzie wykonywał to co zapowiedział! Jeden z dzienników paryskich, któ­

ry przychylnie odniósł się do akcji GOMUŁKI twierdzi, że poparcie polskiego robotn'ka będzie GOMUŁCE wycofane, gdy za kilka miesięcy okaże się, że nie potrafił on polepszyć bytu cier­

piących nędzę mas polskich. Dodajmy, że każde ustępstwo wobec Rosji uderzy silnie w popular­

ność GOMUŁKI, co było widać już po jego po­

wrocie z Moskwy, gdy wyniki rokowań zawiodły oczekiwania większości Polaków.

Bardzo mało ludzi, tak w Kraju jak i na emi­

gracji, marzy o powrocie do stanu z 1939 roku, czy to w dziedzinie politycznej, czy to w dzie­

dzinie gospodarczej. Ale między wielką własnoś­

cią ziemską, a kołchozem jest bardzo duża prze­

strzeń dla różnych systemów demokracji gospo­

darczej do której dążą Polacy.

Niestety więc W SPRAWACH POLSKI EMI­

GRACJA NIE MOŻE DAC SWEGO POPARCIA GOMUŁCE.

Mówią nam niektórzy: „Przecież GOMUŁKA nie może działać zbyt dzybko, aby nie drażnić Rosji". Odpowiadamy na to : „Nie wymagajcie od nas byśmy tam gdzie chodzi o losy całego Kraju dawali kredyt komukolwiek, choćby się nazywał GOMUŁKA. Poczekamy do chwili kiedy GO­

MUŁKA podda się próbie wolnych wyborów, a na straży jego polityki nie będzie stało 40 dy­

wizji sowieckich otaczających Polskę.

Ze stosunkiem do GOMUŁKI jest tak, jak z szukaniem mieszkania. Każdy chce dobrze miesz-

Cytaty

Powiązane dokumenty

Dokładna analiza wskazała na obecność DNA kobiety (24–48% preparatu), chromosomu Y (zapewne płodu) i genomów bakterii: Staphylococcus saprophyticus (gronkowiec) (37–66%)

Zwróciłem jego uwagę na to, że wystarczy jedy- nie na początku dotknąć magnesu przewodem, a następ- nie można go odsunąć (tutaj pewna uwaga: nie należy utrzymywać

lejki do specjalistów się skrócą i czy poprawi się efektywność działania systemu ochrony

Każdy: producent, żeby ją później sprzedać, spółka dystrybucyjna, która będzie używała magazynu energii, żeby poprawić bezpieczeństwo funk- cjonowania sieci,

Nie twierdzę też, że teatr publiczny w Polsce pojawił się po raz pierwszy 19 XI 1765, co imputuje mi Patryk Kencki, który jako znawca epoki i uważny czytelnik Raszewskiego,

stkich organizacji polskich jest dopilnowanie, by w tych szkołach średnich, w których naucza się języka polskiego — jak np. Natomiast tam, gdzie dotąd języka

Gdzie jest więcej?... Gdzie

Gdzie jest więcej?... Gdzie