Grzegorz Marzec
Literatura, głupcze?
Teksty Drugie : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 4 (124), 126-135
12
6
Literatura, głupcze?
W praw dzie Jarosław P łu c ie n n ik tłum aczy p rzy k ońcu swojej najnow szej książ k i1 , że jej ty tu ł zapożyczył - odchodząc nieco od ducha oryginału - od Stanleya Fisha, to jednak czytelnik kolejnych laboratoriów m oże odnieść w rażenie, że w swo jej in terp retacy jn ej praktyce au to r nie tylko m odyfikuje sens Fishow sko-C linto- now skiego zaw ołania, ale też rad y k aln ie się od niego oddala. Powiem tak: czytel n ik o zainteresow aniach teoretycznoliterackich, o ile k ładzie nacisk na teoretycz no-, p o trak tu je tę pozycję jako bogatą, wielowątkow ą, in sp iru ją cą - choć, rzecz jasna, niew olną od p y ta ń i w ątpliw ości - przygodę in te le k tu aln ą; czytelnik, dla którego n ad rz ęd n y będzie człon -literackich, b ardziej zdystansow any wobec roz budow anych ap aratów teoretycznych, m oże nie być przekonany, że sugerow ana ty tu łem obietnica pow rotu do lite ra tu ry została w tej książce spełniona. I w łaśnie F ish pozw ala w yjaśnić, na czym m ogłoby się opierać to istotne zastrzeżenie.
P rzypom nę - odw ołuję się tu ta j do innego niż P łu cie n n ik te k stu , w k tórym p ad a sform ułow anie „ It’s th e poetry, stu p id !”2 - że F ish oprotestow ał p o p u la rn e dziś, głównie za spraw ą kulturow ej teo rii lite ra tu ry czy poetyki k ulturow ej, u zn a w anie tekstów literac k ich za w yraz politycznych, społecznych, ekonom icznych, relig ijn y ch , m ilita rn y c h (i ta k dalej) p rze k o n ań au to ra bąd ź św iatopoglądow ej specyfiki czasów, w których żył. L ub inaczej: nie uważał, że ta k ie postępow anie n ie m a sensu, w prost przeciw nie, m oże być zarów no interesujące, jak i relew antne
1 J. P łu c ie n n ik Literatura, głupcze! Laboratoria nowoczesnej kultury literackiej, U niversitas, K raków 2009. C y taty i od n iesien ia lokalizuję w tekście.
2 S. F ish Why Milton Matters; or, Against Historicism, w: „M ilton S tu d ies” 2005 no 44 (2005), ed. by A.C. L abriola, U niv ersity o f P ittsb u rg h Press, P ittsb u rg h 2005.
dla utw oru literackiego, ale po d jednym w arunkiem , k tó ry nie m a wiele w spólne go z jakim ś estetycznym idealizm em - b adacz nie m oże zapom nieć, że m a do czy n ie n ia p rzede w szystkim z te k ste m lite ra c k im i że w ybór literackiej form y (za m iast m a n ifestu politycznego, filozoficznej dysertacji, eseju z zakresu n a u k spo łecznych, kaznodziejskiej h o m ilii...) pozostaje zasadniczo znaczący i doniosły:
O to, co określam jako zab iera n ie się do rzeczy od drugiej strony. Jeśli tym, co się liczy, jest m iejsce M ilto n a w h isto rii m yśli politycznej, to form a, któ rą p rzy b ierają jego p o li tyczne refleksje będzie (co najw yżej) spraw ą drugiego rzędu. Jeśli pom yślim y o M iltonie jako ryw alu T hom asa H obbesa, Jo h n a H arrin g to n a, Jo h n a L ocke’a, Jo h n a L ilb u rn e ’a, W illiam a P ry n n e ’a - a któ rą to ryw alizację z dużym praw dopodobieństw em by przegrał - to fakt, że pisał on w ierszem zostanie bez w ątp ien ia dostrzeżony, ale nie zajm ie c e n tra l nego m iejsca, zaś h isto ria konw encji poetyckich - łącznie z im p eraty w am i tw orzenia zakodow anym i w tych konw encjach i sensotw órczym i recep tu ram i, jakich one d o sta r czają - stanie się w pierw tłem , by następ n ie, po chw ili, zn ik n ąć z zasięgu w zro k u .3
In n y m i słowy, F ish b ro n i au to n o m ii literatury, m im o że jest jak najdalszy od lite rackiego esencjalizm u. P rzestrzega p rze d w yciąganiem błęd n y ch w niosków z do brej przesłan k i, m ów iącej, że lite ra tu ra nie jest uprzyw ilejow anym i absolutnie u nikalnym dyskursem , jest n atom iast historycznie usytuow ana i wytworzona. Błęd ny w niosek jest następujący: m ożna ją badać jak in n e historycznie usytuow ane i w ytw orzone dyskursy, bez oglądania się na różnice, jakie dzielą lite ra tu rę od p o litycznego p am fletu , k atechizm u, encyklopedii, rozpraw y naukow ej. S tąd „ It’s the poetry, stu p id !” zyskuje p ełniejszy sens p rzy b ardziej dosłow nym przekładzie: „To jest poezja [lite ra tu ra], głupcze!” albo „Tu idzie o poezję [literatu rę], głupcze!” . Z an im w yjaśnię, dlaczego m oim zd a n ie m Jarosław P łu cie n n ik zaczyna rozm ijać się z F ishem , zatrzym am się w tym m iejscu, bo to, co am erykański badacz określa m ia n em „dobrej p rz e sła n k i”, jest rów nież p u n k te m wyjścia polskiego lite ra tu ro znawcy.
A jest on następujący: pow ołaniem lite ra tu ry jest jej uczestnictw o w społecz nych interak cjach , w życiu p ub liczn y m i politycznym , w tym w szystkim , co w po d ty tu le zbiera określenie k u l t u r a l i t e r a c k a . M a być to jednak n o w o c z e s n a k u ltu ra literacka, a źródeł i w yznaczników owej now oczesności doszukuje się P łu cie n n ik w m odernizującym projekcie ośw iecenia, przy czym to ostatnie po ję cie zostaje bądź to znacząco poszerzone (zwłaszcza o pragm atystyczny kontekst filozofii anglosaskiej), bądź to rozciągnięte w czasie (pierw iosnków swojego ro zu m ien ia ośw iecenia au to r u p a tru je już w pew nych indyw idualizujących w ątkach renesansow ych), bądź to zm odyfikow ane (na przy k ład przez p o d k reślan ie relig ij nych i m etafizycznych aspektów m yśli oświeceniowej, przez zastąp ien ie rac jo n a lizm u racjonalnością). Z asadniczą artykulację nowoczesność uzyskała jednak w p i sm ach Im m a n u ela K anta, który zaczął od analizy suw erennego p o d m io tu - przy czym, jak podkreśla P łu cie n n ik , sednem oświeceniowego pojęcia podm iotow ości jest autonom iczność sądu (w tym u w alnianie się od u p rzed zeń i przesądów ), wol
12
8
R o ztrząsan ia i ro z b io ry
ność sum ienia i wolność słowa, b ędące dziś fu n d a m e n ta m i nowoczesnej d em o k ra cji - by n astęp n ie pokazać, jak m ożliwe jest przejście od p o d m io tu do sfery inter- subiektyw nej, p u blicznej. A utonom iczności p o d m io tu nie przeczy fakt, że m ożna wyjść ku perspektyw ie innego; K ant używa tu charakterystycznych m etafor „prze k raczan ia” albo „wychodzenia poza” . Intersubiektyw ność Kantowska zostaje wszak że scalona w to talizu jącą tran sc en d e n ta ln o ść, n ajlepiej w yrażającą się w tra n sc e n d en taln y m sądzie sm aku, za spraw ą którego pojedyncze po d m io ty m uszą reago wać na bodźce estetyczne w sposób analogiczny. P łu cie n n ik odcina się oczywiście od K antow skiego tran sc e n d e n ta liz m u i pozostaje przy skrom niejszej in tersu b iek - tywności.
M ożna więc pow iedzieć, że zw racając się k u ośw ieceniu, au to r chce upiec dwie pieczenie na jednym ogniu: po pierw sze, podtrzym ać, w brew rozlicznym ujęciom holistycznym , koncepcję suw erennego po d m io tu , który wszak nie pozostaje zosta w iony sam sobie i m oże na różne sposoby w kraczać w sferę intersubiektyw ną; po drugie, pokazać sposoby w łączania się lite ra tu ry i podm iotów k u ltu ry literackiej w p rze strzeń społeczną, zdialogizow aną, o p artą na rządzących się dem okratycz n ym i zasadam i k ooperacjach - społeczno-kulturow ym odzw ierciedleniem owych p rze m ian jest dla P łu cien n ik a oświeceniowy rozrost sfery p ublicznej po d postacią k aw iarn i czy now oczesnej prasy.
R ezygnując z pojęć tran sc e n d e n ta liz m u i obow iązku, jakie K ant w iązał z są dam i estetycznym i, P łu c ie n n ik zm uszony jest wskazać inne, których p otencjał in- tersubiektyw ny nie zniw eczy kluczow ej w tej koncepcji podm iotow ości. Owe p o jęcia, jeśli m ają pozostaw ać w zw iązku z p ro jek tem now oczesności, pow inny p o chodzić z oświeceniowej filozofii i literatu ry , dlatego au to r w yrusza na p oszuki w anie zapom n ian y ch źródeł ośw iecenia, jakim i są kategorie em p atii, w spółczucia, w staw iania się w rolę innego, co było też u K anta, ale w znacznej m ierze w ystępu je w religijnej lite ra tu rz e ośw iecenia, a także w książkach, któ re P łu c ie n n ik u zn a je za istotne an tecedencje now oczesności (zwłaszcza Psałterz Dawidów K ochanow skiego, tra k ta t O wolność sumienia Jana C rella, utw ory Johna M iltona i A ndrew M arvella). W spom niane kategorie są istotnym w yznacznikiem now oczesnej lite ratury, której jednym z celów jest, zd a n ie m P łu cie n n ik a , pokazyw anie p ersp ek ty wy słabych, odrzuconych, w ypchniętych na m argines. W tym p u n k cie autor zbliża się znacząco do perspektyw y k ry ty k i etycznej, nie będącej tu m oże n icią przew od nią, ale też pew nym źródłem cytatów i in sp ira cji (Booth, N ussbaum ). W tym ko n tekście n ie dziwi w każdym razie stw ierdzenie, że
lite ra tu ra w niedokończonym projekcie ośw iecenia [a zdaniem autora, zgadzającego się w tym w zględzie z H aberm asem , pow inien on zostać doprow adzony do końca] m iała słu żyć em ancypacji i u m o raln ien iu , polegającem u na spo strzeg an iu siebie w relacji z in n y m i, na u jrze n iu siebie sam ego jako innego i innego jak siebie samego. (s. 45)
W tej w łaśnie chw ili, jak się wydaje, otw iera się p rze strzeń dla kluczow ego dla P łu cie n n ik a kognityw izm u, który zgłasza, w dużej m ierze uzasadnione, pretensje do opisu wyżej w ym ienionych pojęć, jawi się więc jako nieodzow ne n arzędzie
ana-lizy now oczesnej k u ltu ry literackiej i now oczesnej literatury. Już po tym k ró tk im opisie w idać, że Literatura, głupcze! jest w pew nym sto p n iu zarów no k o ntynuacją, jak i rozw inięciem zag ad n ień staw ianych w p o p rze d n ich książkach P łu cien n ik a. M am tu na m yśli głównie ta k ie pozycje, jak Nowożytny indywidualizm a literatura oraz Literackie identyfikacje i oddźwięki4 . Z asadniczą nowością w om awianej tu książ ce byłby zwłaszcza p o stu lat indyw idualizm u m etodologicznego (IM ), w ykraczają cego wszakże poza klasyczny in dyw idualizm k u intersubiektyw ności, łączącego się z ta k im i k ategoriam i, jak kooperacja, ograniczona racjonalność, analityczność, pragm atyczność. Swoją koncepcję IM P łu cie n n ik w ykłada eksplicytnie w o stat n im , teoretycznym rozdziale, ale - m im o że książka składa się w dużej m ierze z tekstów u p rze d n io już publikow anych - w szystkie w cześniejsze analizy są już przygotow aniem pod n ią g ru n tu i b ardziej niż zgrabnie prow adzą w jej stronę.
Ta teoretyczna propozycja m a na celu pod n iesien ie ran g i now oczesnej p o d m iotow ości, któ ra - w raz z ch a rak te ry sty cz n ą dla siebie postaw ą solilokw ialną (niektóre w yznaczniki: w idzenie innego w sobie, w ątpienie, sum ienie, arg u m e n tow anie), w raz z typow ą dla siebie um iejętnością em patycznego w ychodzenia poza granice w łasnej św iadom ości - pow inna stać się zarówno p u n k te m wyjścia w a n a lizie literack iej, jak i swoistym , globalnym m odelem funkcjonow ania czy to aka dem ii i uniw ersytetów , czy naw et całej p rze strzen i publiczn ej. W tym sensie p ro pozycja P łu cie n n ik a jest nie tylko te o retycznoliteracka, jest rów nież polityczna - do czego on sam się przyznaje, choć tw ierdzi, że zaangażow anie nie jest tu ani prawicowe, an i lewicowe. P rzestrzeń p u b liczn a, w której działają now oczesne po d mioty, to p rze strzeń niew ym uszonej debaty, będąca siecią in te rak cji o partych na w zajem nym za u fan iu , zobow iązaniach, arg u m e n tac y jn y m „targow aniu się”, tj. rów noupraw nionych negocjacjach, m ająca „moc kreacji w ięzi społecznych” i ak ceptująca „rów noupraw nienie p odm iotów ” (s. 63). Jeśli złożyć te określenia w ca łość, to w ychodzi na jaw, że P łu cie n n ik w znacznej m ierze - in sp iracja nie jest zresztą skryw ana - k o n ty n u u je w ątki z te o rii racjonalności kom unikacyjnej H a- b erm a sa5 . Co ciekawe, n ie jed e n raz m ającą ta k funkcjonow ać k u ltu rę P łu cie n n ik
5
Zob. J. P łu c ie n n ik Nowożytny indywidualizm a literatura. Wokół hipotez o kreacyjności Edwarda Younga, U niversitas, K raków 2006; tegoż Literackie identyfikacje i oddźwięki. Poetyka a empatia, W ydaw nictw o U Ł, Ł ódź 2002. Poniew aż jed n ą z figur, której in tersu b iek ty w n y p o ten cjał testu je autor, jest wzniosłość, do pew nego sto p n ia k ontekstem są tu rów nież jego p o przednie książki: Retoryka wzniosłości w dziele literackim, U n iversitas, K raków 2000 oraz Figury niewyobrażalnego. N otatki z poetyki wzniosłości w literaturze polskiej, U niversitas, K raków 2002.
Tu w ątpliw ość: P łu c ie n n ik w ogóle nie odnosi się d o zasadniczej dla niem ieckiego filozofa tezy, iż w szelka in te rsu b iek ty w n a koncepcja racjonalności poniesie porażkę, jeśli w yjdzie od pojedynczej subiektyw ności czy św iadom ości. Proponow ana przez P łu c ie n n ik a koncepcja podm iotow ości nie daje się z tym przek o n an iem uzgodnić. Zob. J. H ab erm as Teoria działania komunikacyjnego, t. 1, przeł. A. K aniow ski, PW N , W arszaw a 1999, s. 629.
4
12
13
0
R o ztrząsan ia i ro z b io ry
k o n cep tu alizu je p rzy użyciu m etafor z obszaru wolnego rynku, raczej jednoznacz n ie traktow anego aprobatyw nie, co m .in. po B ernardzie M adoffie (nie m ylić z La- koffem!) b u d z i n ie jak i opór.
T eoria kognityw istyczna w prow adza zasadnicze m odyfikacje tradycyjnego IM i pojęć z n im skorelow anych. Przede w szystkim , IM zostaje znacząco ograniczony (z korzyścią dla intersubiektyw ności) dzięki Lakoffa i Johnsona analizie m etafor k o n ceptualnych, któ re są „ucieleśnionym i schem atam i w yobrażeniow ym i”, m ają więc w alor ponadjednostkow y. A spekt cielesny m etafory k o n cep tu aln ej, pow iąza n ie pozn an ia z w yobraźnią i em ocjam i, to z kolei gorset nałożony na zbyt tw ardą postać rac jonalności. Podobne w nioski w ynikają z tw ierd zeń H erb erta Sim ona o zw iązkach racjonalności z em patią. Za P eterem G ärdenforsem , k tóry nazywa in- tersubiektyw nością zdolność do tw orzenia rep rez en ta cji stanów m e n taln y ch in nych lu d zi, P łu c ie n n ik radzi, by połączyć intersubiektyw ność, kooperację i ko m u n ik ację w IM kooperacyjny i z ograniczoną racjonalnością (im aginatyw ną i em- p atyczną, do tego - to zapożyczenie od R o rty ’ego - ro zu m ian ą jako tolerancja), a n astęp n ie podnieść go do ran g i m etody w b a d a n ia c h literack ich , zwłaszcza w ra m ach kulturow ej teo rii literatu ry , ta k jak została ona scharakteryzow ana przez Ryszarda Nycza. Co więcej, ta k ro zu m ian y IM jest w zasadzie reprezentatyw nym sposobem funkcjonow ania w ram a ch in sty tu cji publiczn ej, jaką jest uniw ersytet czy akadem ia. W zw iązku z tym IM n ie m oże zostać zw olniony z obow iązku b a dawczego p rofesjonalizm u i m u si być w sparty pojęciem analityczności, g w aran tu jącym pew ną rzetelność i bezstronność naukow ą. W iele w skazuje na to, że u ta jo n ym zam ie rz en iem p u b lik a cji jest przed staw ien ie takiego p ara d y g m atu b ad ań , k tóry pozw oliłby wyjść z p rak ty k ą czytania lite ra tu ry poza w ąskie ram y w ydzia łów i insty tu tó w polonistycznych i ujaw nić z całą m ocą, jak literack ie obrazowa n ie podm iotow ości staje się m odelem dla funkcjonow ania całej sfery ak adem ic kiej, a naw et społecznej. W obec tego każde pub liczn e p ytanie o now oczesną p o d m iotowość w iązałoby się z koniecznością pow rotu do lite ra tu ry jako m iejsca, w k tó rym podm iotow ość ta zyskała swoją p ełn ą artykulację.
Z daję sobie spraw ę, że te n k ró tk i zarys n ie w yczerpuje bogatej problem atyki k siążki Jarosław a P łu cien n ik a. M oże jednak poniższe pytania i w ątpliw ości p o szerzą te n obraz. M ożna je uznać za rozw ażania solilokw ialnego um ysłu.
P rzede w szystkim , książka nie tłum aczy w sposób satysfakcjonujący, jak p o stulow any IM m a się odróżniać od „konstruow ania h isto rii genialnych autorów ” (s. 198), od ujęć psychoanalitycznych czy zwykłej biografistyki. W ydaje się, że p rezentow ane przez P łu cie n n ik a in te rp re ta c je tekstów , precyzyjnie obudow ane h istorycznym i, filozoficznym i, relig ijn y m i i politycznym i ko n tek stam i, dałyby się włączyć w odpow iednio zm odyfikow aną w ersję biografistyki, pow iedzm y - scep tycznej w zględem jednej absolutnej prawdy. Zwłaszcza że często okazuje się, iż bez owych kontekstów pro ced u ry kognityw istycznej in te rp re ta c ji byłyby n ie sk u teczne, a sam e teksty nie p otrafiłyby wygenerow ać sensu, jakie zw iązał z n im i in te rp retato r. Oczywiście, w ynika to po części z przejścia na stronę kulturow ej te o r ii literatu ry , ale w tym sam ym m om encie, zwłaszcza gdy P łu cie n n ik uznaje
Fi-showską teorię w spólnot in te rp re tac y jn y ch za isto tn ą dla pojm ow ania IM , m am y raczej do czynienia z holizm em niż indyw idualizm em .
C zytelnik, z b ra k u dostatecznej eksplikacji, m oże rów nież odczuwać niedosyt innego rodzaju. Czy IM dotyczy jedynie b ad a n ia osobowości literack ich , „tęgich poetów ”, by przywołać kategorię Blooma? To p y tan ie staje się szczególnie istotne wówczas, gdy P łu c ie n n ik - a taka jest przecież k la u zu la k siążki - zwraca swój w zrok k u insty tu cjo m akad em ick im i sposobom funkcjonow ania w ich obrębie. W ydaje się przeto, że p o trze b n y byłby nacisk na osobowość b ad a cz a-in te rp retato - ra, jakiś IM (2) - takiego k ro k u należałoby oczekiwać po te o rii sugerującej swoje zw iązki z te o rią kultu ro w ą (rów nież badacz przem aw ia z pew nej pozycji). N aw et jeżeli ta k ie rozróżnienie zostało dom yślnie przeprow adzone, nie w iadom o za b a r dzo, k iedy jest mowa o IM (1), a kiedy o IM (2). W każdym razie b ra k w książce w yjaśnienia, w jaki sposób b ad a n ie te o retycznoliterackie m iałoby łączyć p ersp e k tywę indyw id u aln ą badacza z perspektyw ą indyw id u aln ą autora, bo sceptycznie nastaw iony do kognityw izm u um ysł m oże nie przyjąć tezy, że poprzez „typowe dla
homo sapiens p ro ce d u ry e m p a tii”6 . Skąd m ogę w iedzieć, zwłaszcza jeśli przyjąłem
teorię w spólnot kom unikacyjnych za swoją w łasną, że in dyw idualna perspektyw a badacza n ie prow adzi go w analizie do odkryw ania jego w łasnych przedsądów ? Z bytnie akcentow anie rozró żn ien ia na IM (1) i IM (2) nie m u si p achnieć G adam e- rowską fuzją horyzontów (która w tym kognityw istycznym otoczeniu byłaby cia łem raczej obcym ), bo problem atyzow anie konkretnego p o d m io tu czytającego jest w hu m an isty ce zjaw iskiem niem al już pow szechnym . Pow ierzchow ne m oim zd a n ie m potraktow anie IM (2) w ynika, jak sądzę, z dwóch ukrytych przesłanek: (a) prześw iadczenia, że nie m ożna dawać zbyt dużych forów d ete rm in a n to m społecz nym i k ulturow ym - wówczas bow iem jednostka zostałaby sprow adzona do roli ich bezw olnego rzecznika, co oznaczałoby likw idację IM jako takiego; (b) skryw a nego nieco w stydliw ie - p o d p ojęciam i p rofesjonalizm u, debaty, b ra k u uprzed zeń - op ty m izm u poznaw czego Jarosław a P łu cie n n ik a . Zbyt silny nacisk na IM (2) m ógłby bow iem doprow adzić do sytuacji ironicznej, w której b adający p odm iot nie m iałby nic więcej do za kom unikow ania niż „nie w iem ” albo „któż m ógłby zagw arantow ać, jaka jest p raw d a” .
N ie będzie chyba p rzesadą stw ierdzenie, że ap a rat kognityw istyczny zapew nia autorow i owo n iezbędne m in im u m naukow ości i u gruntow ania dla wiedzy, głów nie dzięki swoim zw iązkom z n au k a m i ścisłym i, które zajm ują się b ad a n ie m um y słu, na p rzy k ła d n eurologią, na k tó rą P łu c ie n n ik p aro k ro tn ie się pow ołuje. Te zw iązki m ogą wszakże wywołać niechęć po stronie kulturow ej teo rii lite ra tu ry i nie chodziłoby tylko o obawę - ktoś m ógłby postaw ić ta k i za rzu t - p rze d upodrzęd- n ie n iem b ad a ń literac k ich w zględem innych, b ardziej precyzyjnych nau k . P roble m atyczne jest tu raczej typowe dla tych o sta tn ic h dążenie do uniw ersalizacji. Przy znam , że granica m iędzy „esencjalistycznym m odelem dośw iadczenia now ożytne
W idać zresztą w tym cytacie, że rów nie dobrze zam iast kognityw izm u m ogłaby się
13
2
R o ztrząsan ia i ro z b io ry
go” (którego P łu cie n n ik upraw iać nie chce) a „m odelem bliższym n ieostrym k ate goryzacjom um ysłu w iększości osobników g atu n k u homo sapiens” (który P łu cie n n ik upraw iać chce - s. 95) m oże nie być nazbyt klarow na i ścisła.
Z kolei sam p o stu lat IM - w tej części, w której odnosi się do funkcjonow ania in sty tu cji ak adem ickich - został pom yślany jako akt norm atyw ny dla naukow ych p rak ty k i dyskursów, jed n ak ciężar owej norm atyw ności spraw ia n iek ied y w raże n ie n adm iernego. Rzecz jasna, każda teoria jest w jakiejś m ierze norm atyw na, ale w łaśnie owo „w jakiejś m ie rze” za każdym razem m oże podlegać gradacji. K ładę n acisk na ową norm atyw ność, bo jest ona dodatkow o silnie pow iązana ze swo istym au to rsk im zaangażow aniem em ocjonalnym i aksjologicznym . I chociaż IM bazuje głów nie na pojęciach zapożyczonych z kognityw izm u i p ragm atyzm u, to po chw ili urasta do ran g i ogólnej recepty na działan ie p rze strzen i uniw ersytetu. P łu cie n n ik tw ierdzi, że p rak ty k i, jakie związał z IM , z n a jd u ją swe dodatkow e uza sadnienie w samej „przestrzeni k u ltu ro w ej” ośrodków naukow ych (s. 198). Jeśli jed n ak w eźm iem y w naw ias całą koncepcję IM , m oże nas spotkać niespodzianka: okaże się na przykład, że określenia w iązane z IM (niew ym uszona dyskusja, roz m owa, kooperacja, eksp ery m en tato rstw o , analityczność) są zestaw em dość p o w szechnie podzielanych w artości i to rów nież przez te strony debaty, któ re autor w yraźnie d ezaprobuje jako nienow oczesne, na przy k ład p rzedstaw icieli „różnego ty p u m itotw órstw a” (s. 201). I oni m ogliby tw ierdzić, choć nie zostaliby przyjęci do k lu b u IM , że h o łd u ją tym sam ym w artościom , a ich p rak ty k i nie są, jak im p u tu je im autor, „ślepym zau łk iem i zepsuciem kultury, dryfow aniem w m o rzu b a r b arzyństw a” (s. 201). Być m oże zam iast tworzyć norm atyw ny p ro g ram działania jednostek badaw czych, autor, ta k podkreślający pozytywne cechy liberalnej go spodarki, pow inien uwierzyć w „niew idzialną rękę u n iw ersy te tu ”, tzn. przyjąć, iż p o trafi on sam regulow ać swoje w ew nętrzne praktyki.
W każdym razie, ostatnie z zacytow anych zdań m ogłoby być tego dowodem , P łu cie n n ik zbliża się do ujęć spod zn a k u m ocno zaangażow anej krytyki etycznej (akcentow anie w IM sprzeciw u wobec niew rażliw ości na lu d zk ą krzyw dę, b rak u em patii, a naw et w spółczucia). Podobnie jak w pew nych n u rta c h krytyki etycznej, w których p odm iot określany jest w relacji do innego, używ ane są tu ta k ie pojęcia, jak „grzeczność”, „z au fan ie” czy „zobow iązanie”, pozw alające w ręcz u zasadnić w yjątkowy ch a rak te r lite ra tu ry realizującej pro jek t m odernistyczny: „Jednak to dopiero oświecenie uczyniło pow szechnym (ilościowo istotnym ) zaw ołaniem grzecz ność nakazu jącą sceptycyzm wobec en tu zja zm u prow adzącego do gw ałtow ności” (s. 13). W w ydaniu Jarosław a P łu cie n n ik a - który w znacznej m ierze czyni aksjo logię swoim p u n k te m wyjścia i dojścia, pew nie zasadne byłoby pytan ie, czy nie prow adzi to autora do zbyt jednostronnego pow iązania podm iotow ości z szeroko pojm ow aną dem okratycznością - krytyka ta uznaje, że koncepcje naukow e w yłą czające perspektyw ę podm iotow ą prow adzą do, raz jeszcze przypom nę, „dryfowania w m o rzu b arb a rz y ń stw a”. Czy m iałoby to dotyczyć rów nież, w yrzuconej w yraźnie z IM , F oucaultow skiej te o rii apodm iotow ych sił władzy? Pewne jest nato m iast, że k oncepcji IM m ożna postaw ić zarzut analogiczny: w ątpliw ości, sum ienie,
delibe-racja nie są w ystarczającym i gw arantam i, że teoria pow stała w ram ach IM nie b ę dzie „psuciem k u ltu ry ” (trzeba by jeszcze w pierw n orm atyw nie określić w yznacz n ik i tej kultury, k tóra m ogłaby zepsuciu ulec). N ie będzie też g w arantem p o d łą czona przez P łu c ie n n ik a do IM , a w yw iedziona z P eirce’a m aksym a badaw cza, n akazująca „w yobrażanie sobie p raktycznych konsekw encji p rze d m io tu m yśli” . N ik t bow iem , i to jest właściwa lekcja z P eirce’a, nie jest w stanie zatrzym ać gry znaczeń i działań, w jakich ta m yśl w eźm ie udział, nie m a zatem m ożliw ości m yś lowego zam knięcia pragm atycznych konsekw encji owej gry. Peirce m ów ił, owszem, o ostatecznym in te rp re tan c ie, ale m ów ił też o nieskończoności semiozy.
W róćm y jednak do literatury, bo to ona pow inna być m otorem całego tego p rzed sięwzięcia: „ It’s the poetry, stu p id !” . C hciałbym tu zgłosić, całkow icie w tórując w tym w zględzie in ten cjo m Stanleya F isha, p ytanie o bardziej ogólnym c h a rak te rze. Czy m ianow icie kognityw izm , ze swoim p rze d k ład a n iem sem antyki p onad w szelką „gram atykę p o ezji”, jest w łaściw ie zdolny do uchw ycenia specyfiki k o n k retnej w ypow iedzi literack iej, tego w łaśnie, że jest ona ta k a nie inaczej skon struow ana i w te n sposób odróżnia się od inn y ch gatunków mowy? - przy czym, podkreślę, nie chodzi tu o jakiś źle pojęty esencjalizm an i też o całościowe, w isto cie niedorzeczne, podw ażenie przydatności kognityw izm u w b ad a n ia ch literackich, ale w łaśnie o z g ru n tu Fishow ski nam ysł n a d historycznie i p ragm atycznie um o tyw ow anym i różnicam i pom iędzy lite ra tu rą a in n y m i ty p am i dyskursów. P ytanie to dotyczy rów nież interp retacy jn eg o przedsięw zięcia Jarosław a P łu cie n n ik a , bo tam , gdzie opiera się on na ró żn o rak ich pom ysłach zaczerpniętych z kognityw i- zm u, głównie na m odelu conceptual blends T urnera i F auconniera, zdaje się tracić z oczu lite ra tu rę i w idzi po p ro stu dyskurs uczestniczący, na tych sam ych zasa dach co in n e dyskursy, w społecznych grach i interakcjach. M ożna w ręcz odnieść w rażenie, że jedynym u za sa d n ien ie m dla lite ra tu ry jest tu ta j osoba au to ra-litera- turoznaw cy i gdyby nie te n fakt, koncepcję IM dałoby się w yprow adzić dosłow nie skądinąd. Z n am ien n y jest tu ta j ro zdział pośw ięcony Psałterzowi Kochanowskiego, gdzie w g runcie rzeczy in te rp re ta c ji nie zostaje p o d d an y an i jeden jego fragm ent, m am y n ato m iast w ykład o n aro d z in ac h now ożytnej podm iotow ości w ram ach k u l tu ry protestan ck iej, której p rze k ład K ochanowskiego m a być d o bitnym przy k ła dem . B rak analizy prow adzi do paradoksalnego i całkow icie ahistorycznego w nio sku, że Psałterz w yraża to sam o dośw iadczenie podm iotow e, co stru m ie ń św iado m ości. Z asadne byłoby w ta k im razie p y tan ie, dlaczego ren esan s nie w ynalazł stru m ien ia św iadom ości i dlaczego nie został on w yzyskany przez K ochanow skiego - a m uszę pow iedzieć, że perspektyw a Psałterza à la Molly Bloom w ydaje się co n a j m niej kusząca. Jeśli naw et przyjąć tezę, że m am y tu do czynienia z historycznie różnym i etap am i kształtow ania się nowoczesnej form uły podm iotow ości, z p rze jaw am i szerszej form acji kulturow ej o tożsam ości uchw ytnej w dłuższej p ersp e k tywie, to teza ta nie zn a jd u je w książce satysfakcjonującego uzasadnienia. Z sam e go fak tu , że różne osoby w różnych czasach zw racały uwagę na podm iotow y aspekt uczestnictw a w k u ltu rz e, nie w ynika b ynajm niej, że m ożna sprow adzić je do w spól nego m ianow nika p rze k o n ań i celów. Indy w id u alizm A i in dyw idualizm B, p o d
13
3
134
R o ztrząsan ia i ro z b io ry
m iotowość C i podm iotow ość D m ogą być ze sobą całkow icie n iekom patybilne, a naw et m ieć u źródeł dążenia nieu su w aln ie sprzeczne. Tutaj w każdym razie w i dać, że wzięcie w naw ias kw estii specyfiki literackiej m oże doprow adzić analizę kognityw istyczną (i oczywiście nie tylko kognityw istyczną!) do w yciągania w nio sków z niekiedy złudnego podobieństw a.
I chociaż P łu cie n n ik , czytając R a j utracony, stw ierdza, że „ów legion [osobowo ści w podm iocie] koduje się w języku i p o d m io tach m ow y” (s. 124), to w in te rp re tacjach, zwłaszcza tych, które w ykorzystują am algam aty koncep tu aln e, au to r p ra k tycznie nie dociera do poziom u języka, zatrzym ując się jedynie na g ru n cie języko wego sensu. W rezu ltacie zaprezentow ana lek tu ra jawi się czytelnikow i jako do zn a n ie dw uznaczne (złożone z p rzyjem ności i bólu, a więc do pew nego stopnia w zniosłe), biorące się stąd, że obudow ana wokół te k stu h isto ria ryw alizacji dok try n społecznych i religijnych to pełna sm aczków przygoda, ale już in te rp re tac je z użyciem am algam atów spraw iają w rażenie p arafraz, do których łatw o udałoby się dojść i bez a p a ra tu dostarczonego przez kognityw izm . Jakim ś odzw ierciedle n ie m tej postaw y autora jest - w chw ili, w której p oszukuje on u zasad n ien ia dla kateg o rii dialogow ości jako fu n d a m e n tu społecznej kooperacji - n iem alże zrów nan ie dialogow ości B achtina z racjonalnością kom u n ik acy jn ą H aberm asa (s. 57). B achtin oczywiście daje dobre n arzędzia do opisu solilokw ialnego um ysłu; ch a rakterystyczne jednak, że an i razu nie pojaw ia się w książce jako klasyk le k tu ry skupionej na stylach-św iatopoglądach. M ożna też m ieć w ątpliw ości, czy kluczowe dla H aberm asa pojęcie racjonalnej arg u m en tacji było ta k istotne dla B achtinow - skiej dialogowości.
W tej m ierze w ykrzyknik obecny w ty tu le k siążki pow inien m oże zostać za m ien io n y na pytajn ik . Ale te n p y ta jn ik odnosiłby się nie tylko do literatu ry , ale i b a d a ń literack ich , przem ieszczających się po różnych bezdrożach, nie tylko n ie pew nych swojego p rze d m io tu , ale i p roblem atyzujących sam p odm iot, piszących m ałe narracje, a p rzy tym m arzących o m odelow aniu inn y ch dyskursów n a u k o w ych (jak to było o statnio w historiografii) lub przynajm niej o za sia d an iu przy jednym stole z tym i, którzy profesjonalnie d eb a tu ją o czymś szerszym niż tylko lite ra tu ra . Z asługą Jarosław a P łu cie n n ik a jest m iędzy in n y m i to, że ową p ro b le m atyczną sytuację diagnozuje i p ro p o n u je kurację.
Abstract
Grzegorz MARZEC
Institute of Literary Research, Polish Academy of Sciences (W arsaw )
It’s Literature, Stupid?
Review: Jarosław Płuciennik, Literatura, głupcze! Laboratoria nowoczesnej kultury literackiej [‘It's Literature, Stupid! Laboratories of Modern Literary Culture'], Cracow 2009.
The reviewer mainly questions the extent to which the methodological individualism proposed by Płuciennik can be applied in literary studies, or its usefulness in describing the conditions in which a literary imaging of subjectivity would be accepted as a model for the functioning of the social sphere as a whole. The central question is whether the proposed paradigm leaves out literature as such. Yet, the cognitive theories applied in this book may result in approaching literature would as a discourse that participates in social interactions according to the same rules that govern all other discourses.