• Nie Znaleziono Wyników

Pojęcie pola wyrazowego i jego użyteczność w badaniach stylistycznych

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Pojęcie pola wyrazowego i jego użyteczność w badaniach stylistycznych"

Copied!
25
0
0

Pełen tekst

(1)

Walery Pisarek

Pojęcie pola wyrazowego i jego

użyteczność w badaniach

stylistycznych

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 58/2, 493-516

(2)

W ALERY PISA R EK

POJĘCIE POLA WYRAZOWEGO

I JEGO UŻYTECZNOŚĆ W BADANIACH STYLISTYCZNYCH Sądzę, że nie narażając się na zarzut fałszującego rzeczywistość uogólnienia można stwierdzić: pojęcie pola językowego jest obce polskiej myśli lingwistycznej b Sądzę, że bez większego ryzyka można także po­ wiedzieć: kariera tego pojęcia ogranicza się właściwie do językoznawstwa niemieckiego, a większość wypowiedzi na tem at pola językowego ogło­

szonych poza Niemcami ma charakter bądź w tórny (zwłaszcza w Szwecji), bądź krytyczny (zwłaszcza w ZSRR).

Na niepopularności teorii pól językowych poza granicami Niemiec za­ ważyły przynajm niej w pewnym stopniu względy polityczne. Powstanie i rozwój tej teorii przypada bowiem na lata 30-te i 40-te, a więc na okres rządów Hitlera, rozpętanej przez Niemców wojny i powojennych obra­ chunków. W tym okresie — rzecz zrozumiała — do każdej niemieckiej koncepcji w dziedzinie nauk społecznych odnoszono się nieufnie. Jeśli chodzi o językoznawstwo, nieufność była w znacznym stopniu uzasad­ niona. Głównym przedmiotem zainteresowania lingwistyki w Niemczech była wówczas swoistość i niepowtarzalność „słowienia” (,,das Worten”) świata przez niemiecką wspólnotę językową. Te zainteresowania dobrze się godziły zarówno z w zrastającym nacjonalizmem, jak też z politycz­

1 Oto jeden z n a jśw ieższy ch dow odów : M. S z y m c z a k (N a zw y stopni p o k re ­ w ień stw a i p o w in o w a ctw a rodzinnego w h is to rii i d ia le kta ch języka polskiego. W ar­ szaw a 1966), badając n azw y stop n i p ok rew ień stw a w p olszczyźn ie, n ie ty lk o n ie p osłu gu je się p ojęciem pola w yrazow ego (co ła tw o w y tłu m a czy ć odm ien n ym ś w ia ­ topoglądem lin g w isty czn y m ), a le w ogóle n aw et nie w sp om in a, choćby k rytyczn ie, o m ożliw ościach an alizow an ia ty ch nazw zgodnie z w ym a g a n ia m i teorii pola. N azw y stopni p o k rew ień stw a rodzinnego zaś są jednym z k lasyczn ych p rzyk ład ów p od a­ w an ych przez zw o len n ik ó w tej teorii.

(3)

4 0 1 W A L E R Y P I S A R E K

nymi tendencjam i rozszerzenia pojęcia „niemieckiej w spólnoty” poza granice Trzeciej Rzeszy na wszystkie narody mówiące po niemiecku.

Pisząc to, nie chcę wcale sugerować, że koryfeusze niemieckiej ling­ wistyki wysługiwali się hitleryzmowi, ani tym bardziej obarczać ich współodpowiedzialnością za podsycanie w Niemczech szowinistycznych nastrojów. Szukam tylko odpowiedzi na pytanie, dlaczego teoria pola językowego nie zrobiła dotychczas światowej kariery. I znajduję ją w nieufności, z jaką spotykało się z jednej strony wszystko, co nie­ mieckie — poza Niemcami, a z drugiej wszystko, co nieniemieckie — w Niemczech. W yrazem tej obustronnej nieufności była w ieloletnia izo­ lacja niemieckiej n a u k i2.

N iniejszy arty k uł nie jest bynajm niej próbą rehabilitacji niemieckiego językoznawstwa w ogóle, a teorii pola językowego w szczególności, czy też próbą przeszczepienia jej na grunt polski. Ma on raczej informować niż propagować albo krytykować. Jestem bowiem przekonany, że teoria pola w semantyce, bez względu na to, jakie się stanowisko wobec niej ostatecznie zajmie, nie zasługuje na przemilczenie. A jak dotychczas w polskiej literaturze językoznawczej brak nie tylko gruntow nej analizy, ale wręcz dokładniejszej inform acji o tej teorii, o której mówi A. Schaff:

pom im o w sz y stk ic h zarzutów , ja k ie p o sy p a ły się z różn ych stron, jest to m y śl p łodna i n ie m ożna jej po prostu odrzucić b ez p rak tyczn ego w yp rób ow an ia

w a n a lizie ję z y k o w e j3.

Wbrew pozorom — przygotowanie takiej inform acji nie jest rzeczą łatwą. Po pierwsze bowiem, tym samym term inem „pole” (niem. ,,Feld”, ang. „field”) różni uczeni oznaczają pojęcia mające ze sobą bardzo mało wspólnego, po drugie zaś, niekiedy operuje się pojęciem pola językowego, ale na oznaczenie jego używa się innych wyrazów. Uświadamiając sobie te trudności, rezygnuję z ambicji uwzględnienia w niniejszym opracowa­ niu wszystkich współczesnych ujęć teorii pola w językoznawstwie i ogra­ niczam się do wskazania jej głównych nurtów.

2 P isa ł na ten tem at m. in. H. W e i n r i с h, profesor u n iw ersy tetu w K ilonii, w gorzkim a rty k u le o w sp ó łczesn y m języ k o zn a w stw ie n iem ieck im (D ie K e h re der Sprachw issensch aft. S tan d und R ü ck sta n d eine r W issen schaft in Deutschland.

„F rankfurter A llg e m e in e Z eitu n g ” 1965, nr 79): „O gólnie biorąc, jak dotąd, n ie ­ m ieck i w k ła d do języ k o zn a w stw a stru k tu raln ego jest stosu n k ow o skrom ny, a m ię ­ d zyn arod ow e d y sk u sje od b yw ają się częściej bez nas niż z nam i. W tym się p rze­ ja w ia n asze zacofan ie, k tóre tłu m aczy [...] d łu g o letn ia izolacja naukow a N iem iec. [U n iw ersy teck ie k ated ry in d o g erm a n isty k i] o d zw iercied la ją n ie a k tu a ln ą już w iarę w w y ższo ść języ k ó w in d ogerm ań sk ich i u trzym u ją n au k ow ą d y sk u sję na etapie, który już n a leży do p rzeszło ści”.

(4)

Na kilku ostatnich stronach artykułu przedstawiam własną propozycję pojęcia pola językowego, które nazywam polem synonimicznym. Usiłuję tam również wykazać użyteczność zaproponowanego pojęcia w badaniach stylistycznych.

1

Wspólną cechą wszystkich teorii pola językowego jest założenie, że w każdym języku poszczególne jednostki leksykalne są nawzajem od siebie uzależnione, że znaczenie każdej — czy prawie każdej — jednostki leksykalnej zależy od obecności innych jednostek. Wskutek tego nie można badać znaczenia jednego wyrazu bez uwzględnienia innych w y­ razów.

Ten ogólny postulat metodologiczny bywa przez różnych uczonych realizowany rozmaicie, w zależności od tego, które związki między jed­ nostkami słownika uzna się za najważniejsze. Można zaś za rozstrzyga­ jące uznać bądź związki między wyrazami o przeciwnym znaczeniu 4 (np.

krótki — długi), bądź związki między w yrazam i w ystępującym i w tych

samych kontekstach (zwykle chodzi o zdania: np. myśliwy, polować, zw ie­

rzyna), bądź związki między wyrazami oznaczającymi przedmioty, czyn­

ności lub cechy różne, ale należące do tego samego zakresu, klasyfiko­ wane według tego samego kryterium {góra, dolina, wyżyna, szczyt itp., albo: ciepły, gorący, zim ny itp.). Czasem twierdzi się, że całość słownic­ twa stanowi konsekwentnie zorganizowany system, czasem — że syste­ mowa organizacja obejmuje tylko pewne zakresy słownictwa.

W każdym razie w ydaje się rzeczą niewątpliwą, bo w ynika to z na­ tu ry samej rzeczywistości percypowanej przez człowieka, a także ze swoistości różnych kultur, iż współzależność niektórych zespołów (blo­ ków) wyrazowych pozwala się uchwycić i wykazać łatwiej niż innych.

Klasycznym przykładem, a jednocześnie reprezentacyjnym dowodem prawdziwości i użyteczności teorii pola są grupy wyrazów oznaczających kolory. Wbrew naiw nym wyobrażeniom polskie przymiotniki takie, jak:

czerwony, żółty, zielony, niebieski, nie odpowiadają absolutnie ściśle tym

samym kolorom, które np. w języku niemieckim oznacza się w yrazam i

rot, gelb, grün, blau. Oczywiście różnice między językami stosunkowo

sobie bliskimi, jak polski i niemiecki (oba indoeuropejskie!), są niewielkie w porównaniu z różnicami między językiem polskim a którym ś z języ­ ków Indian amerykańskich, niemniej jednak dają się uchwycić ekspery­ mentalnie.

4 W arto tu przypom nieć n eo p o zy ty w isty czn e w y ja śn ien ie, że n iem o żliw o ścią jest z d efin io w a n ie p ojęcia „b yt”, skoro n ie m am y p rzeciw staw n ego p ojęcia „ n ieb y t”.

(5)

4 9 0 W A L E R Y P I S A R E K

Przykład wyrazów oznaczających kolory jest szczególnie wygodny, bo mamy dla nich w zewnętrznej rzeczywistości ostro zarysowany, a przy tym wszystko obejm ujący obszar odniesienia w postaci widma słonecz­ nego. Różnice między znaczeniami przymiotników określających kolory w różnych językach polegają na tym, że niemal w każdym języku do­ konuje się innego podziału widma słonecznego. To znaczy, że w innym miejscu widma przebiega granica między np. barw ą czerwoną a żółtą czy między zieloną a niebieską. Istotne jest przy tym, że utrw alone w ję­ zykach podziały widma często nie pokryw ają się z jego podziałem doko­ nywanym na podstawie długości fal świetlnych, a także często nie od­ zwierciedlają różnicy między tzw. barwami podstawowymi a mieszanymi. Wycinek słownictwa obejmujący wszystkie w yrazy danego języka, które oznaczają kolory, jest jednym z pól wyrazowych („Wortfelder”) zwanych także polami znaczeniowymi (,,Bedeutungsfelder”) tego języka. Według teorii pola cały zasób leksykalny daje się podzielić na takie właś­ nie wycinki. Obok przedstawionego tu wyrazowego pola kolorów 5 („Farb-

fe ld ”) analogicznym wycinkiem słownictwa jest w yrazowe pole pokre­

wieństw rodzinnych (ojciec, matka, córka, brat itp.), pole wartości (np. niem. gut, edel, anständig, korrekt, schlecht, böse, niederfrächtig) czy pole krajobrazu 6 (np. niem. Berge, Täler, Hänge, Mulden, Schluchten, Sättel,

Kämme, Gipfel).

Nie tylko rzeczowniki i przymiotniki, ale także wszystkie inne części mowy układają się w pola, determ inujące znaczenie poszczególnych w ich skład wchodzących wyrazów 1. Można więc wydzielić czasownikowe pole przygotowywania jedzenia (np. niem. kochen, sieden, dämpfen, braten,

rösten, backen — którem u to polu odpowiadałoby polskie: gotować, dusić, smażyć, piec itp.) czy pole sposobów poruszania się zwierząt (np. niem. laufen, kiipfen, kriechen, klettern, schwimmen, fliegen), przysłówkowe

pole wyrazów oznaczających czas (np. dziś, jutro, pojutrze, wczoraj, przed­

wczoraj; obok: teraz, przedtem, potem, wcześniej, później) czy przyim -

kowe pole stosunków przestrzennych (np. niem. in, auf, an, neben, hinter,

vor, über, unter, nach, von, um).

Podane tu przykładowo pola przymiotnikowe, rzeczownikowe, czasow­ nikowe, przysłówkowe i przyimkowe nazywa się p o 1 a m i p a r a t a k-5 Z daniem p sy ch o lo g ó w języka, o tym , że w y ra zy n a zy w a ją ce kolory tw orzą stru k tu ra ln y blok, św ia d czy fak t, iż dziecko uczy się j e d n o c z e ś n i e w szy stk ich n azw g łó w n y ch kolorów .

8 Zob. P. Z i n s 1 i, G runcl und G rat. D ie B e rg w e lt im S piegel der S chw eitzer- deutschen A lp e n m u n d a rte n . B ern 1945.

7 N iem ieck ie p rzy k ła d y p odaję za: W. P o r z i g, Das W u n d e r der Sprache. P r o ­ bleme, M etho d e n und E rg eb n isse der m odernen S prachw issenschaft. W yd. 3. Bern 1962.

(6)

t y c z n y m i . Ich cechą charakterystyczną jest to, że składające się na nie w yrazy są tym i samymi częściami mowy. Teoria pól parataktycznych jest najstarszą i klasyczną wersją teorii pól wyrazowych. Tak ujęli ją najpierw G. Ipsen 8 i J. Trier 9, a później rozwinął L. Weisgerber 10. Sam term in „pole w yrazow e” („Wortfeld”) pochodzi od Triera, który też wprowadził pojęcie pola językowego (,,sprachliches Feld”), odnoszące się do większych niż pole wyrazowe wycinków słownictwa. Według Triera —

pola są to ż y w e rzeczy w isto ści język ow e leżą c e m ięd zy poszczególn ym i s ło w a ­ m i a całościam i słow n ym i, rzeczyw istości, które jako całości częścio w e m ają tę w sp ó ln ą cechę ze słow em , że się łączą w w ię k sz e całości [ergliedern], ze sło w ­ n ictw em zaś, że się dzielą na m n iejsze części [a u sg lie d ern] n .

Sens pojęcia „pole wyrazowe” uzasadnia Trier w innym miejscu na­ stępująco:

Prosta ob serw acja w ła sn eg o m ó w ien ia i sły szen ia uśw iad am ia nam w y ­ raźn ie fakt, że ja k ieś w y p o w ied zia n e w zdaniu słow o otrzym u je sen s n ie ty lk o w zw iązku ze zdaniem , że zdanie n ie jest jedyną rzeczyw istością, od k tórej m a rtw e p ojed yn cze słow o otrzym u je życie, lecz że w znacznie w ięk szy m sto p ­ niu odgryw a tu rolę inna rzeczyw istość, a m ia n o w icie system tego, co o b iek ­ ty w n e w język u (langue w p rzeciw ień stw ie do parole i langage), p rzek azyw an a oraz aktualna dla m ów iącego i słu ch ającego całość pola p o jęciow ego [...]. Słow o u jm u jem y jed y n ie w pow iązan iu z tą całością. P ole znaku sło w n eg o m usi być ak tu aln e, je ś li m a być zrozum iany p ojed yn czy znak sło w n y , a b ęd zie on zro­ zu m ian y tylk o zależnie od stopnia obecności pola. „Z naczy” on ty lk o w r a ­ m ach tej całości i d zięk i tej całości. Poza całością pola zn aczen ie n ie m oże w ogóle w y stęp o w a ć. O gólna nauka o znaczeniu b ęd zie m u siała to u w zg lęd n ić w daleko w ięk szy m stop n iu niż dotychczas [...]. To n ie p o jed y n czy znak coś m ów i, lecz sy stem całości znaków m oże coś m ów ić w ob ec p o jed yn czych zn a ­ ków . W ten sposób słow o kojarzy się z p ozostałym i słow am i tego sam ego p ola p o jęcio w eg o w całość o w ła sn y c h praw ach i od tej całości otrzym u je sw ój zak res ozn aczen iow y. W łaściw e znaczenie jakiegoś sło w a pozn ajem y dopiero w te d y , gdy odgran iczym y je od znaczenia sąsied n ich i p rzeciw sta w n y ch słów . Ma ono sen s ty lk o jako część całości, alb ow iem zn aczen ie w y stę p u je ty lk o w ram ach pola 12.

8 G. I p s e n , D e r neue S p ra chb eg rijj. „Z eitschrift fü r D eu tsch k u n d e” 1932. W yrazu „pole” („F e ld ” ) jako term inu język ozn aw czego p ierw szy u żył Ipsen w r. 1924 w pracy D e r alte O rie n t und die Indogerm anen.

9 J. T r i e r , D e r deutsche W ortschatz in S in n b e zirk des Verstandes. H e id e l­ berg 1931.

10 L. W e i s g e r b e r , Vom W e ltb ild der deutschen Sprache. Cz. 1: D ie in h a lt ­ bezogene G ram m atik. Cz. 2: D ie sprach lich e E rsch liessun g der W elt. D ü sseld orf 1953— 1954.

11 J. T r i e r , Das sp rach lich e Feld. E in e Auseinandersetzung. „N eue Jahrbücher für W issen sch a ft und J u g en d b ild u n g ” 1934, s. 430. Cyt. za: S c h a f f , op. cit., s. 28.

12 T r i e r , D e r deutsche W ortschatz in S in n b ezirk des Verstandes. Cyt. jw ., s. 26— 27.

(7)

4 0 8 W A L E R Y P I S A R E K

W podobnym duchu rozwija tę koncepcję Weisgerber; dla niego pole wyrazowe to

w y c in e k u języ k o w io n eg o duch ow ego św ia ta pośredniego, sk on stru ow an y w organ iczn ym ro zczło n k o w a n iu całości w sp ó łd zia ła ją cej grupy. J e żeli p o je ­ dynczy środek ję z y k o w y jest p unktem , w którym u ja w n ia ją się od ciśn ięte i zm a g a zy n o w a n e w y n ik i języ k o w eg o o tw iera n ia św ia ta , to p ole jest obrębem , w e w n ą tr z k tórego rea lizu je się prow adząca do tego m iejsca praca m y ś l i 13. Konsekwencją takich założeń jest stwierdzenie, że treści wyrazu nie można określić właściwie, jeżeli się nie rozpatrzy go na tle całej stru k­ tury, której jest częścią. Treść każdego w yrazu zależy od istnienia lub nieistnienia w jego polu innych wyrazów. A więc np. szkolna ocena „dob­ rze” ma inną treść w skali czterostopniowej, a inną w skali pięciostop­ niowej. W muzyce te n tylko rozumie należycie oznaczenia tempa, kto zna cały ich zespół: prestissimo, presto, allegro, allegretto, andantino, an­

dante, adagio, larghetto, largo. I właśnie podobne zjawisko jak w przy­

padku tych sztucznie utworzonych terminologicznych systemów oznaczeń tempa w muzyce lub w przypadku języka prawniczego, w którym np. co innego znaczy term in przestępstwo, a co innego term in wykroczenie — zachodzi w słownictwie języków naturalnych. Jak pisze F. K a in z 14, w języku niemieckim der Schuft (łajdak) jest czymś gorszym niż der

Schurke (łotr). Polegająca na s t o p n i o w a n i u różnica między zna­

czeniem tych dwóch wyrazów ujaw nia się jednak dopiero wówczas, gdy się je uwzględni na tle pola wyrazowego, do którego oba należą.

Jest więc teoria Triera i Weisgerbera w znacznym stopniu udaną próbą s y s t e m o w e g o ujęcia strony znaczeniowej słownictwa. I tak samo jak każda współczesna szkoła lingwistyczna analizująca i klasyfikująca znaki ze względu na pełnione przez nie funkcje w systemie — może być uważana za kontynuację myśli F. de Saussure’a. Toż w jego Kursie

językoznawstwa ogólnego czytamy:

W obrębie tego sam ego język a w sz y stk ie w y ra zy p rzed sta w ia ją ce w y o b ra ­ żen ia p o k rew n e ogran iczają się w zajem n ie: sy n o n im y takie, jak redouter, c ra in ­ dre, a v o ir peur, p o siad ają w ła śc iw ą im w a rto ść w y łą c z n ie dzięk i sw ej opozycji; gdyby n ie istn ia ło redouter, cała jego treść przeszłab y na w y ra zy w sp ó łza w o d ­ n iczące. [...] W ten sposób w artość ja k ie g o k o lw ie k sk ład n ik a je s t określona tym w szy stk im , co go otacza; n ie m a tak iego w y ra zu — n a w et je ś li chodzi o w y ra z ozn aczający sło ń ce — którego w a rto ść m ożna by n aty ch m ia st u stalić, jeśli się n ie w e ź m ie pod u w a g ę tego w szy stk ieg o , co znajduje się w o k ó ł niego 15. 13 W e i s g e r b e r , op. cit., cz. 2, s. 64.

14 F. K a i n z , P sy ch o lo g ie der Sprache. T. 5, cz. 1 : P sy ch o lo g ie der E in ze ls p ra - chen. S tu ttg a rt 1965, s. 241. P od ob n e sto p n io w a n ie zachodzi zd aniem K ainza w sz e ­ regu: Vergehen, Verstoss, V e rfe h lu n g , Irrtum .

(8)

Zasadniczą cechą teorii pola jest jej strukturalistyczna orientacja. Po­ dejm ując myśl de Saussure’a, Trier i Weisgerber dokonali — jak pisze S. U llm an n 16 — kopernikańskiej rewolucji w semantyce. Teoria pola jest według niego dla semantyki tym, czym dla psychologii jest psycho­ logia p o staci17, a dla badań strony dźwiękowej języka — fonologia szkoły praskiej. Nie należy jednak sądzić, by teoria pola w tym kształ­ cie, jaki jej nadali Trier i Weisgerber, była jedynym modelem stru k tu ­ ralnej interpretacji semantycznej języka 18. Nie jest propozycją jedyną n a­ wet w zakresie pola parataktycznego (o koncepcjach pola innych niż pa- rataktyczne będzie mowa później).

Tak np. koncepcję Triera—Weisgerbera w swoisty sposób rozwinął A. Rudskoger, wprowadzając dodatkową kategorię ,,pola pojęciowego” (,,notionfield”). Polem pojęciowym nazywa on wycinek pola semantycz­ nego, wycinek, który odpowiada jednemu ze słownikowych znaczeń da­ nego wyrazu. To znaczy, że np. one’s own, particular, right, due przed­ staw iają w wyrazie proper różne pola pojęciowe, ale wszystkie mieszczą się w tym samym polu wyrazowym („semantic field”) relation. Podobnie

wicked, filthy, obscene i unfair odpowiadają różnym polom pojęcio­

wym w yrazu foul, lecz wszystkie należą do pola wyrazowego moral

badness 19.

1G S. U l l m a n n , T h e P rin ciples of Sem antics. A Lin gu istic A p p ro a ch to M e a n ­

ing. Wyd. 2. Glasgow 1959.

17 Teorię pola łączą zresztą z psychologią postaci ścisłe związki. Podkreśla je F. K a i n z (op. cit., s. 242): „Für den S prach psych ologen ist es in teress a n t, dass

die linguis tische T h eorie d er B e d e u tu n g s g r u p p e n ein w iss e n s c h a ft li c h e s P a r a ll e l- p h ä n o m e n o n d a r s t e l l t zu ein er R ich tu n g in n erh alb d er P sycholo gie, die das G e ­ p räge d ie s e r D is z ip lin durch m e h r e r e J a h rz e h n te m a s sg e b lic h b e s t i m m t hat, zu r G e s t a l t - u n d G an zh e itsp sy c h o lo g ie . Das sprachliche Feld is t eine se m a n ti s c h e G a n z ­ heit nach A r t ein es K r a f t f e ld e s , in w e lc h e m die ein z eln en K o n s t i t u e n t e n a u fe i n a n ­ der e i n w i r k e n ”. — Podobnie S. Ö h m a n (W ortinhalt und W eltb ild . Stockholm 1951, s. 81): „In d er g esta ltp sych o lo g isch en Feldtheorie bst von d e r G liederung des Feld es

die R e d e , von d y n a m i s c h e n Z u s a m m e n h ä n g e n d e r e in z eln en F eldteile, da vo n , dass j e d e r T e il v o r g a n g im F eld e von j e d e m ä n d e r n in ih m a b h ä n g t”.

18 Metoda strukturalna dopuszcza także całkowicie odmienne podejście do kw estii znaczenia wyrazu. Można bowiem jako s t r u k t u r ę traktować nie całe słow nictwo ani nie jego w ycinek, ale znaczenie pojedynczego wyrazu. Tą drogą poszedł m. in. W. Z w i e g i n с e w w swojej S e m azjologii (Warszawa 1962), trak­ tując znaczenie wyrazu jako całość złożoną z w ariantów sem antyczno-leksykalnych, oraz J. J. К a t z i J. A. F o d o r (The S tr u c tu re of a S e m a n tic T heory. „Language” 1963), którzy skonstruowali strukturalną teorię znaczenia w duchu gram atyki gene- ratywnej.

(9)

5 0 0 W A L E R Y P I S A R E K

2

Z teorią pola wyrazowego w ujęciu Triera i Weisgerbera łączy się niekiedy teorię języka B. L. W horfa 20. Podobieństwa między tym i dw ie­ ma teoriam i są jednak moim zdaniem niewielkie, a co ważniejsze, poja­ wiają się tylko jako następstwo takich samych założeń badawczych. Otóż kamieniem węgielnym zarówno niemieckiej szkoły Triera—W eisgerbera (nazywającej siebie obecnie językoznawstwem treści — „Inhaltsbezogene

Sprachwissenschaft”) jak i am erykańskiej lingwistyki antropologicznej

jest twierdzenie, że każda społeczność językowa porządkuje postrzeganą rzeczywistość we w łasny sposób. Sposób uporządkowania rzeczywistości znajduje z kolei odbicie w języku (ten zaś odwrotnie: stanowi później okulary, przez które użytkownik tego języka patrzy i percypuje świat). Jeżeli jednak punktem dojścia dla Whorfa było wykazanie różnic między poszczególnymi sposobami klasyfikowania przedmiotów i zjawisk, to dla Weisgerbera, ulegającego m. in. wpływom de Saussure’a, cel badań se­ mantycznych (a raczej „treści językowych”) mieści się w ujaw nieniu systemowości obrazu świata, obrazu właściwego określonej wspólnocie językowej. Ten obraz świata „usłowiony” w języku narodowym odpo­ wiada s y s t e m o w i leksykalnemu, którego częściami są poszczególne pola wyrazowe.

W horf wyszedłszy od spostrzeżenia:

W yraz Fido w y p o w ie d z ia n y przez p ew n ą osobę w p ew n ej c h w ili m oże odnosić się do jed n eg o ok reślon ego przedm iotu, lecz w y ra z do g odnosi się do k la sy o ela sty czn y ch granicach. G ranice tak ich k las są różne w różnych j ę ­ zykach. M ożna b y sądzić, że tr e e oznacza tę sam ą rzecz w szęd zie i dla k a ż­ dego. N ic podobnego. P o lsk i w yraz, który znaczy tree, zaw iera w sob ie także zn aczen ie ‘w o o d ’. [...] W hopi, języ k u Indian a m eryk ań sk ich z A rizony, w yraz o d p ow iad ający w y r a z o w i dog — p o h k o — o b ejm u je też u lu b ion e zw ierzę w og ó ­ le albo zw ierzę d om ow e każdego rodzaju.

— dojdzie do wniosku, że

k ażd y języ k jest obszern ym sy ste m e m w zorów , różnym od in n ych , z a w iera ją ­ cym w so b ie k u ltu ro w o up orząd k ow an e fo rm y i k ategorie, za pom ocą k tórych jed n o stk a n ie ty lk o p orozu m iew a się, le c z tkkże a n a lizu je naturę, spostrzega lu b pom ija ty p y p o k r e w ie ń stw i zjaw isk a, k szta łtu je w ła sn y sposób rozu m ow a­ nia i b u d u je gm ach w ła sn ej św iad om ości.

I to Whorfowi w zakresie badań nad systematycznością zasobu leksy­ kalnego wystarcza, ponieważ

20 Zob. J. T. W a t e r m a n , P e r s p e c t i v e s in L in guistics. C hicago 1963, s. 68: „Szczególnie in te r e su ją c e dla a m ery k a ń sk ich badaczy jest porów n an ie teorii pola w E uropie z p e w n y m i p od ob n ym i teoriam i zap rop on ow an ym i ostatn io przez B e ­ n iam in a L ee W horfa”.

(10)

Z naczenia p o jed yn czych w yrazów są m niej w ażne, niż sob ie n a iw n ie w y ­ obrażam y. Zdania, n ie w yrazy, są istotą m ow y, tak sam o jak rów n an ia i fu n k ­ cje, a n ie gołe liczby, sta n o w ią fa k ty czn e jądro m a te m a ty k i21.

Pod tym ostatniem zdaniem na pewno by się nie podpisał ani Trier, ani Weisgerber. Dla nich bowiem właśnie słownictwo, właśnie treść („Inhalt”) poszczególnych wyrazów zorganizowanych w pola odzwier­ ciedla sposób „słowienia” świata przez określoną wspólnotę. Badając po­ jęcia konstytuujące poszczególne pola wyrazowe oraz współzależności, które zachodzą między tym i polami i w ewnątrz nich, przechodzi się po­ nad zewnętrznością formy dźwiękowej wyrazów do istoty rzeczy i po­ znaje się, co człowiek należący do danej wspólnoty językowej zauważa w świecie i w sobie. Analizując rozczłonkowanie pól językowych, ujaw ­ nia się strukturę myślenia użytkowników języka. Szczególnie pomocne w tej analizie okazuje się porównywanie mających sobie odpowiadać pól wyrazowych w różnych językach. W tym miejscu znów można zacytować de Saussure’a:

F ran cu sk ie m outon m oże m ieć to sam o znaczenie, co a n g ielsk ie sheep, n ie m a jednak tej sam ej w artości, i to z różnych w zględ ów , a szczeg ó ln ie dlatego, że m ów iąc o k a w a łk u m ięsa przyrządzonym i podanym na stół, w a n g ielsk im p o w ie się mouton, a n ie sheep. R óżnica w artości m ięd zy sheep a m outon p olega na tym , że p ierw szy z tych w yrazów m a obok sieb ie drugi sk ład n ik , który n ie istn ie je w przypadku fran cu sk iego 22.

Te słowa pochodzą z wykładów de Saussure’a z lat 1906—1911, ale choć jego stwierdzenie o różnicy między francuskim mouton a angielskim

sheep sformułowaliby dziś przedstawiciele szkoły Triera—W eisgerbera

in a czej23, zasadniczy sens tego stwierdzenia jest dla współczesnej teorii pola językowego nadal aktualny: w yrazy w różnych językach różnie współokreślają swe znaczenie. Opierając się na tym twierdzeniu, będą­ cym s t r u k t u r a l i s t y c z n ą w ersją XIX-wiecznych idei Humboldta, Trier badał, jak język niemiecki rozczłonkowuje „Sinnbezirk” rozumu

(Verstand), Zinsli analizował nazwy ukształtow ania terenu w szw ajcar­

skich dialektach niemieckich, a S. Öhman wykazywała różnice pól w y­ razów używanych w różnych językach na oznaczenie „śniegu”, uw y­ 21 B. L. W h o r f , Language, M in d and R eality. W: Language, T h o ug h t and R eality. C am bridge, M ass., 1956, s. 252, 258.

22 S a u s s u r e, op. cit., s. 124.

23 W edług term in o lo g ii W e i s g e r b e r a , jego szkoła bada n ie zn aczen ie czy w artość w yrazu, ale jego t r e ś ć („B ed eutungslehre” ok reśla W eisgerber jako „ I r r ­ tum"). P onadto n ależałob y, form u łu jąc stw ierd zen ie de S au ssu re’a w duchu teorii pola, p odkreślić, albo że rozczłon kow an ie pól w yrazow ych , do których n a leży fr a n ­ cu sk ie m outon i a n g ielsk ie sheep, jest w obu językach różne, albo że w e fr a n c u s­ kim w y ra zie m outon m am y do czyn ien ia z różnym i polam i p o jęcio w y m i (tak by sfo rm u ło w a ł A. R udskoger).

(11)

5 0 2 Wa l e r y p i s a r e k

datniając bogactwo w tym zakresie języka szwedzkiego w porównaniu z niemieckim 24.

W podobnym duchu wypowiada się Kainz, kiedy stwierdza, że z po­ wodu odmienności rozczłonkowania pól wyrazowych w języku angielskim i niemieckim Anglik z trudnością rozróżnia niemieckie odpowiedniki angielskiego put (setzen, legen, stellen) i mówi пр.: Man muss noch etwas

Salz in die Suppe s te lle n 25.

F. Dornseiff, którego poglądy zresztą stoją pod wieloma względami w w yraźnej opozycji do szkoły Triera—W eisgerbera, przytacza w przed­ mowie do swego słownika następującą anegdotę. Pewnego razu poseł angielski skarżył się Bühlowowi: „Ja, die deutsche Sprache ist so schwer,

immer bedeuten zwei Wörter das gleiche: speisen und essen, springen und hüpfen, schlagen und hauen, senden und schicken”.

Bühlow mu odpowiedział: „Das stim m t nicht. Eine Volksmenge kann

man speisen, aber nicht essen, eine Tasse springt, aber sie hüpft nicht, die Uhr kann schlagen, aber nicht hauen, und Sie sind ein Gesandter, aber kein geschickter” 26.

Różnice w zakresie rozczłonkowania pól wyrazowych stanowią główną przyczynę trudności w ystępujących przy tłumaczeniu tekstu z jednego języka na inny. W zasadzie bowiem to rozczłonkowanie jest w każdym języku odmienne, a ew entualne zgodności, będące czymś wyjątkowym, w ypływ ają ze wspólnego dziedzictwa kulturalnego lub z trw ałych kon­ taktów kulturalnych. Jeżeli tak jest w istocie, jeżeli rzeczywiście tru d ­ ności przekładu są następstw em odmiennego rozczłonkowania pól w yra­ zowych, to trzeba się zgodzić ze zwolennikami teorii pola wyrazowego, którzy głoszą, że w yniki ich badań mogą oddać znaczne korzyści tłu ­ maczom.

Z tym zagadnieniem wiąże się też spraw a wyrazów zapożyczonych z obcych języków. Wielu ludzi (wśród nich naw et niektórzy językoznaw­ cy) sądzi, że nie w arto przeszkadzać pożyczkom leksykalnym, bo one ułatw iają rozumienie obcojęzycznych tekstów. Kto tak twierdzi, nie uświadamia sobie, że w yraz zapożyczony wchodzi w pole wyrazowe roz­ członkowane inaczej niż w macierzystym języku, a w skutek tego zmienia swoje znaczenie. Stąd podobnie brzmiące wyrazy, o ty m samym rdzeniu,

24 T r i e r , D e r deutsche W ortsch atz in S in n b e zirk des Verstandes. Z i n s 1 i,

op. cit. — Ö h m a n , op. cit., rozdz. W in te rlic h e V erhältn isse. — O m nogości o p u b lik o w a n y ch w N iem czech prac n a u k o w y ch p o św ięco n y ch an a lizie pól ję z y ­ k o w y ch w n iem czy źn ie w p orów n an iu z in n ym i język am i in fo rm u je H. G i p p e r, H. S c h w a r z , B ib lio g ra p h isch e s H a n d b u ch z u r S p rachinh altsforsch u ng . K öln— — O pladen 1962.

25 K a i n z , op. cit., s. 233.

26 F. D o r n s e i f f , D e r deutsche W o rtsch atz nach Sachgruppen. Wyd. 5. B er­ lin 1959, s. 6.

(12)

tak samo zbudowane, znaczą w różnych językach co innego (oczywiście nie dotyczy to wyrazów międzynarodowych, czyli tzw. europeizmów i te r ­ minów naukowych). Takie pożyczki nie tylko nie ułatw iają rozumienia obcojęzycznych tekstów, ale nawet je utrudniają.

Jako ilustrację tego twierdzenia Kainz podaje m. in. następujące przy­ kłady: francuskie nerveux (ang. nervous) może znaczyć coś odwrotnego niż niemieckie nervös Francuskie nerveux bowiem często znaczy ‘mocny’, niemieckie nervös zaś zawsze ‘mający słabe nerw y’. Francuskie profes­

seur titulaire to profesor zwyczajny i kierownik katedry, niemiecki od­

powiednik tego wyrażenia natomiast oznacza samą tytularną, honorową godność profesora, bez łączących się z nią obowiązków. Analogiczne róż­ nice zachodzą między angielskim realize ‘uświadamiać sobie’ i francuskim

réaliser ‘urzeczywistniać’, czy między angielskim eventually ‘ostatecznie’

a niemieckim eventuell ‘na wszelki wypadek’ 27.

Analiza semantyczna wyrazu wyizolowanego z jego pola okazuje się szczególnie jałowa w zakresie badań diachronicznych. Tradycyjna sema- zjologia opiera się na założeniu, że każdemu wyrazowi odpowiada jakieś znaczenie wyjściowe, które z biegiem czasu może się zmieniać (pisze się np. o zwężaniu czy rozszerzaniu znaczenia). Błędności takiego stano­ wiska dowodzi H. Gipper na przykładzie wyrazu Weib. Wyraz ten ozna­ czał niegdyś kobietę jako istotę godną szczególnej czci, dziś, poza pew.- nymi połączeniami frazeologicznymi, jest najczęściej obelgą. Tradycyjna semazjologia poprzestaje na konstatacji tego faktu. Zdaniem Gippera takie analizowanie znaczenia wyrazu w oderwaniu od innych wyrazów konsty­ tuujących odpowiednie pole jest błędne. Owa ,,zmiana znaczenia” polega na przesunięciach w rozczłonkowaniu pola, dokonujących się pod w pły­ wem określonych procesów kulturalnych. „Zmiana znaczenia” wyrazu

Weib musiała pociągnąć za sobą i rzeczywiście pociągnęła „zmianę zna­

czeń” innych wyrazów należących do tego samego pola. Analizując losy treści tego wyrazu, trzeba pamiętać o wyrazach Frau, Fräulein, Gattin,

Gemahlin itp., według zasady: przekształcenie jednego elementu powo­

duje przekształcenie wszystkich pozostałych elementów danej stru k ­ tu ry 28.

27 K a i n z , op. cit., s. 398 n.

23 H. G i p p e r , B au stein e z u r Sprach in h altsforsch u n g. D üsseldorf 1963, s. 33: „Die d e u ts c h e S p ra ch e h a t s t e ts ü b e r W ö r t e r fü r ‘Frau’ im e h r e n d e n w i e im a b w e r ­ te n d e n S in ne v erfü g t. D er so g en a n n te B e d e u tu n g s w a n d e l v o n »Weib« w a r nur d e n k ­ bar, w e i l a n d e r e W ö r t e r sich u n t e r d e m E influss der r i tte rlic h e n K u l t u r s t ä r k e r v o r d r ä n g te n und ih m seinen P l a t z str e it ig m achten. O hne die E i n w ir k u n g v o n

»Frau« (mhd. »f r o u w e « ‘d ie H e r r in ’) is t die se V e r ä n d e r u n g im W o r ts c h a t z gar nich t

zu v e rs teh en . M an m u s s den g a n z e n U m k r e i s s i n n v e r w a n d t e r W ö r t e r (»Weib, Frau, Fräulein, G attin , G em ahlin« u sw .) im A u g e haben, w e n n m a n b e g re ife n w il l, w a s m i t d e m W o r t »W e i b « gesch eh en ist. W as sich hier vollzogen hat is t a b e r w e d e r

(13)

5 0 4 W A L E R Y P I S A R E K

3

Zgodnie z poglądami przedstawionymi w dwóch poprzednich rozdzia­ łach znaczenie (treść) wyrazu (pojęcia) koń jest określone przez pozycję w polu zwierząt domowych, tzn. w yraz koń odnosi się do konia, bo w słowniku oprócz niego mamy obok wyrazów krowa, owca, osioł, muł itd. w yrazy klacz, źrebak, ogier itd. Wszystkie te rzeczowniki konsty­ tuują pole p a r a t a к t y c z n e , do którego należy także rzeczownik koń. Związki i zależności między w yrazam i tego samego języka nie ograni­ czają się jednak do sfery parataktycznej. Wiadomo, że np. z całego za­ sobu przymiotników polskich niektóre szczególnie ściśle wiążą się z ko­ niem. To samo odnosi się do czasowników i przysłówków. Związki między wyrazami kary, gniady, narowisty, galopować, zaprzęgać, kłusem, na

oklep a w yrazem koń tkw ią w świadomości każdego użytkownika polsz­

czyzny. Są to związki zachodzące w obrębie wyrazowego pola s y n t a k- t y c z n e g o . Pojęcie pola syntaktycznego wprowadził do teorii pola

W. Porzig 29.

Istnieniem pola syntaktycznego w yjaśnia Porzig znane zjawisko moż­ liwości łączenia się pew nych wyrazów, ze względu na ich wartość sem an­ tyczną, z innym i określonym i wyrazam i. A więc szczeka — pies, gryzie

się — zębami, liże — językiem itd. Każdemu wyrazowi przysługuje ja­

kieś właściwe użycie, w którym reprezentuje on swe znaczenie rzeczowe (,,sachliche Bedeutung”). Użycie metaforyczne (nip. szczekają karabiny,

liże ogień) nie kłóci się z tym stwierdzeniem, ale przeciwnie, podkreśla

je. Użycie metaforyczne bowiem tylko dlatego robi wrażenie na od­ biorcy, że w poczuciu językowym tkwi odniesienie do użycia właściwego. Skoro m etafora się zatrze — przestaje istnieć; koniecznym w arunkiem jej egzystencji jest świadomość, poczucie ,»niewłaściwego” użycia wyrazu. Analizując zasób leksykalny ze stanowiska synchronicznego (a tylko syn­ chroniczne porządkowanie słownictwa według pól wyrazowych ma sens), należy uwzględniać tylko to, co w danej chwili istnieje, a nie to, co istniało niegdyś.

Wyrazowe pola syntaktyczne są tak zbudowane, że w czasowniku czy w przym iotniku tkw ią pewne nieodłączne elem enty procesu, które stanowią jakby nadwyżkę wartości rzeczowej, sterującą jeden wyraz ku innym wyrazom. Czasem chodzi o związki bardzo ścisłe i wąskie (mamy więc w gryźć — zęby, w lizać — język, w blond — włosy), cza­ v o n den k u l t u r e l l e n V e rä n d e r u n g e n g e s e l ls c h a f tl ic h e r V e r h ä lt n is s e noch vo n so n s ti­ gen a u s s e rsp ra c h lic h e n V o r a u s s e tz u n g e n v o ll zu er fassen, so n d e r n nur als ein U m ­ g li e d e r u n g s p r o z e s s in d e r S in n s c h ic h t d es S p r a c h i n h a lt s z u b e g r e i f e n ”.

29 N ie w ą tp liw ie zachodzi p ew n a zb ieżn ość m ięd zy opozycją pól p aratak tyczn ych i sy n ta k ty czn y ch u P orziga a opozycją zw ią zk ó w a so cja cy jn y ch i sy n ta g m a ty czn y ch u de S a u ssu r e’a.

(14)

sem o swobodniejsze i szersze (np. w niem. reiten może być nie tylko

Pferd, ale i Esel albo Camel; w fahren — Wagen, Schlitten albo Schiff).

Niektóre w yrazy wyznaczają jednocześnie wiele różnych elementów pro­ cesu: w reiten zawiera się nie tylko Pferd, ale i Reiter. W w yrazie bac­ ken, użytym np. w zdaniu Morgen backen wir — uwzględnione zostają jednocześnie: Bäcker, Mulde, Ofen, wreszcie Brot czy Kuchen.

Każdy czasownik ma swój własny, mniej lub bardziej określony krąg podmiotów, a jeśli jest przechodni, to i dopełnień. Podobnie każdemu przedmiotowi przynależy określona grupa przymiotników — i odwrotnie, każdy przymiotnik pasuje tylko do określonych przedmiotów. Na tym według Porziga polega istota wyrazowych pól syntaktycznych.

W związku z teorią pól językowych wymienia się niekiedy nazwisko K. Bühlera 30. Nie sądzę, aby to było słuszne. Co więcej, skłonny jestem uważać, że kto łączy idee zawarte w Sprachtheorie Bühlera z koncepcja­ mi Triera, Weisgerbera, Ipsena czy Porziga, daje się uwieść tym, że wszyscy ci używają jednobrzmiącego, ale odpowiadającego zupełnie in ­ nym pojęciom term inu Feld. Jeżeli jednak jakiekolwiek analogie między Bühlerowską Sprachtheorie a teorią pól wyrazowych istnieją, to mogą one dotyczyć jedynie pól syntaktycznych w ujęciu Porziga.

Przypomnijmy, że pole językowe czy wyrazowe (,,sprachliches Feld” albo „Wortfeld”) według Triera—Weisgerbera — to uporządkowany blok słownika odpowiadający określonemu wycinkowi rzeczywistości percypo- wanej i analizowanej przez daną społeczność językową (ściślej: nie cho­ dzi o odniesienie do „obiektywnej rzeczywistości”, ale do duchowego świata pośredniego). Bühler używa wyrazu „pole” na oznaczenie zupełnie innego pojęcia.

„Pole” („Feld”) dla Bühlera to punkt odniesienia (orientacja) procesu językowego, istotny zarówno dla nadawcy jak i odbiorcy każdego prze­ kazu. Skuteczne użycie znaków językowych umożliwiają jego zdaniem dwa pola: pole wskazania („Zeigfeld”) i pole symbolu („Symbolfeld”). Pole wskazania odnosi się do konkretnej s y t u a c j i , w której dochodzi do użycia danych środków językowych, a jego ważność ujaw nia się w po­ praw nym rozumieniu takich wyrazów, jak tu, tam, na prawo, na lewo,

na górze, z przodu, z tyłu, ja, ty. Charakterystyczną cechą funkcjonowa­

nia pola wskazania jest to, że mówiący może się uciec do chw ytu demon­

stratio ad oculos. Pole symbolu zaś opiera się na kontekście (w szerokim

znaczeniu tego słowa). Tak więc sytuacja i kontekst stanowią dwa źródła, z których wypływa dokładna interpretacja językowego powiadomienia 31. 30 Zob. S c h a f f , op. cit., s. 27: „F ilozoficzne p od staw y teorii pola w ram ach ogólnej teorii znaku w y ło ż y ł K arl B ühler w sw ojej S p r a c h t h e o r ie ”.

31 K. B ü h l e r , S p ra ch th eo rie. Jena 1934, s. 149: „Das Z e i g f e l d d e r S p ra ch e

(15)

-5 0 6 W A L E R Y P I S A R E K

Opozycja pola wskazania do pola symbolu służy Bühlerowi do uzasad­ nienia opozycji wyrazów wskazujących („Zeigwörter”) i nazywających

(„Nennwörter”). W yrazy nazywające, które należą do sfery „Symbolfeld”,

w ystępują zawsze w jakimś otoczeniu („Umfeld”) 32. Term in „Umfeld” przejął B ühler — jak sam oświadcza — z nauki o kolorach. Tak samo jak w rażenie każdej kolorowej plam y na zamalowanej powierzchni obra­ zu, zależnie od kolorów z nią sąsiadujących (to sąsiedztwo to właśnie

„Umfeld” danej plamy), odbieram y jako element całości, tak i rozumie­

nie poszczególnych znaków językowych bywa współokreślane przez związany z nimi kontekst, czyli otoczenie („Umfeld”) 33.

Funkcję otoczenia nie zawsze pełnią znaki językowe, ale one pełnią ją najczęściej. Zdarza się jednak, że okoliczności, w których użyty został znak językowy, stanowią otoczenie w ystarczające do zrozumienia znaku (np. w tram w aju w ystarczy powiedzieć konduktorowi: Normalny) — w tedy zrozumienie w yrażenia umożliwione jest przez otoczenie sym prak- tyczne („sympraktisches U mfeld”). W innych wypadkach znów przed­ miot, na którym w yrażenie zostało umieszczone (np. nazwa miejscowości na drogowskazie) w sposób dostateczny spełnia funkcję otoczenia znaku językowego: jest to otoczenie symfizyczne (,,symphysisches Umfeld”). Zwykle jednak funkcję otoczenia w arunkującego zrozumienie jakiegoś w yrazu czy w yrażenia spełniają wyłącznie inne znaki językowe, które

stanowią otoczenie synsem antyczne tego w yrazu lub wyrażenia.

Bühlerowskie „otoczenie synsem antyczne” może przypominać (jak zauważyłem poprzednio) do pewnego stopnia ,,syntaktische Wortfelder” Porziga; jest ono jednak czymś innym. Wiąże się ściśle z Biihlerowską teorią konotacji. Nie tylko czasownik przechodni konotuje obiekt, ale tak-rung; S e n d e r u n d E m p f ä n g e r le b e n w a c h e n d s t e t s in d ie s e r O rie n tie ru n g und v e r ­ steh en aus ih r die G e s t e n u n d L e i t h i l f e n d e r » d e m o n s tr a t io ad oculos«. U n d die D eix is a m P h a n ta s m a , d ie w i r g e s c h i ld e r t haben, n ü tz t, w e n n n en n e n d V e r s e t z u n g e n m o b i li s i e r t sind, d a s s e lb e Z e i g f e l d u n d d ie s e lb e n Z e i g w ö r t e r w i e die d e m o n s tr a t io ad oculos. D as s p r a ch lich e S y 7 n b o l f e l d i m Z u s a m m e n g e s e tz e n S p r a c h w e r k s t e ll t ein e z w e i t e K l a s s e v o n K o n s t r u k t i o n s - u n d V e r s t ä n d n is h i lf e n bereit, die m a n u n te r d e n N a m e n K o n t e x t z u s a m m e n f a s s e n kann; S itu a tio n und K o n t e x t s in d also ganz grob g e s a g t die z w e i Q uellen, aus d e n e n in j e d e m Fall die p r ä z is e I n t e r p r e ­ tation sp r a c h lic h e r Ä u s s e r u n g e n g e s p e i s t w i r d ”.

I d alej, s. 150— 151: „Die S p r a c h e m a l t n ic h t in d e m A u sm a s s, w i e es m i t

m e n s c h lic h e n S t i m m i t t e l n m öglic h w ä r e , so n d e r n s y m b o li s ie r t; d ie N e n n w ö r t e r sin d G e g c n s t a n d s s y m b o l e . A b e r e b e n so w i e die F a rb e n des M a le r s ein er M alfläche, so b e d ü r f e n d ie sp r a c h lic h e n S y m b o l e ein es U m fe ld e s , in d e m sie a n g e o r d n e t w e r ­ den. W i r g e b e n ih m d e n N a m e n S y m b o l f e l d d e r S p r a c h e ”.

32 T. M i l e w s k i (Z a r y s j ę z y k o z n a w s t w a ogólnego. Cz. 1: T eo ria j ę z y k o z n a w ­

s t w a . L u b lin 1947, s. 131) w y ra z „ U m f e l d ” tłu m a czy jako „ tlo”.

33 B ü h l e r , op. cit., s. 155: „Das e in z e ln e e rs c h e in t m i t a n d e r e n S e in e s g le i­

(16)

że np. przysłówek szuka czasownika, a dajmy na to wyraz biblioteka kieruje ku sferze, w której mieszczą się pojęcia nazywane w yrazam i

książka, wypożyczać itp. Zgodnie z takim ujęciem w yrazy w słowniku

są tylko z d a t n e do wystąpienia w polu („feldfähig”)! 34 4

Na początku niniejszych rozważań zwróciłem uwagę na trudności w w yczerpującym przedstawieniu teorii pola językowego, które płyną m. in. stąd, że wielu uczonych realizując w praktyce jej postulaty, nie posługuje się charakterystyczną dla tej teorii terminologią. Jeżeli zaś przyjmiemy, że istotą teorii pola jest zasada semantycznego analizowania jednostki leksykalnej zawsze j a k o j e d n e g o z w i e l u elementów zorganizowanej w określony sposób większej stru k tu ry słownikowej, dość nieoczekiwanie ujaw nią się pokrewieństwa między teorią pola a ,,ono- mazjologią” F. Dornseiffa. Pokrewieństwa to nieoczekiwane, bo Dornseiff i Weisgerber ostro krytykow ali nawzajem swoje stanowiska. Dornseiff zarzucał Weisgerberowi mistyczny stosunek do pól wyrazowych, Weis­ gerber dowodził, że onomazjologia Dornseiffa umieszcza punkt odniesie­ nia poza językiem, i tym samym uniemożliwia uchwycenie w arstw y t r e ś c i językowych, które tkwią wciśnięte między oznaczenami a rze­ czami.

Zdaniem Dornseiffa możliwe są dwa kierunki badania słownictwa: semazjologiczny, od dźwięku wyrazowego do pojęcia (wynikiem takiej procedury są słowniki alfabetyczne), i onomazjologiczny, od pojęcia do wyrażenia (wynikiem tej procedury są słowniki uporządkowane według działów znaczeniowo-rzeczowych). W badaniach onomazjologicznych cho­ dzi o ustalenie, jakich środków językowych używają różni ludzie, kiedy chcą wyrazić określone treści. Tak zrozumiana „onomazjologia” Dorn­ seiffa („Onomasiologie”, „Onomastik” lub ,,Bezeichnungslehre”) konty­ nuuje w prostej linii kierunek zapoczątkowany na przełomie w. XIX i XX przez R. M eringera i H. Schuchardta pod nazwą ,,Wörter und Sa­

chen”, tyle że zastosowany do badań ściśle synchronicznych.

B ogactw a zasobu lek sy k a ln eg o w danym języku — p isze D o rn seiff — n ie od k ryje się przez to, że się zapyta, skąd pochodzi w y ra z X, ani przez to, że się 34 Do p ew n ego stop n ia zgodnie z p ojęciem „otoczen ia” B ilhlera w y p o w ia d a się A. P. U s h e n k o (T h e Field T h e o r y of M eanin g. A nn Arbor 1958, s. 43), który rea lizu je p ostu lat b adania znaczenia w k o n tek ście w form ie tezy, że ani w y ra zy , ani w y ra żen ia n ie m ają sam odzielnego znaczenia, że dopiero proste, p o jed y n cze zdanie je st jego n ajm n iejszą jed n ostk ą („single n o n -c o m p o u n e d i n d i c a ti v e se n te n c e

is th e u n it of m e a n i n g ”). Tej tezie p rzeciw sta w ia się L. A n t a l (C o n t e n t , M e a n ­ ing and U n d e rsta n d in g . The H agu e 1964, s. 26): „the se n te n c e is th e g r e a t e s t u n it of m e a n i n g and th e s m a ll e s t u n it of c o n te n t”.

(17)

5 0 8 W A L E R Y P I S A R E K

zapyta, co w y r a z X zn aczył w c z e śn ie j, ale ty lk o w tym w yp ad k u, je ś li się zada pytanie: co się w d anym języ k u da p o w ied zieć o ...? 35

Dornseiff stoi na stanowisku onomazjologicznym z podziwu godną konsekwencją. Rozpatrując np. sposoby w yrażenia pojęcia ‘niewiedza’ (Nichtwissen), podaje jako jeden z możliwych znaków gest wzruszania ramionami. W innych grupach znaczeniowo-rzeczowych znajdziemy w re ­ jestrze środków w yrażania także znaki symboliczne (np. ‘sich ergeben’ — biała flaga) oraz gesty foniczne (np. ‘Übelwollen’ — ätsch). Za każdym razem stara się uchwycić rzeczywiście wszystkie sposoby, słowne i poza- słowne (z pominięciem różnic co do części mowy), za pomocą których mógłby Niemiec w yrazić określoną treść. A więc w rejestrze środków w y­ rażania w każdej grupie rzeczowej znajdą się po znakach pozasłownych (jeżeli tylko takie istnieją) rzeczowniki, przymiotniki, czasowniki, przy­ słówki, przyimki, a także w yrażenia i zw roty frazeologiczne. Dornseif- fowska ,,Sachgruppe” nie ma więc w gruncie rzeczy wiele wspólnego z parataktycznym i czy syntaktycznym i polami wyrazowymi poza tym, że powstała podobnie jak one, w w yniku dążenia do analizy poszczególnych wyrazów jako elementów większych całości leksykalno-semantycznych.

Nie zamierzonym efektem słownika Dornseiff a jest to, że odsłania on słabe strony koncepcji pola wyrazowego. Dornseiff notuje bowiem w swych grupach rzeczowych obok wyrazów i wyrażeń należących do podstawowego słownictwa języka niemieckiego także w yrazy i w yraże­ nia, których użycie ograniczone jest terytorialnie lub środowiskowo. Z całą pewnością zaś nie ma człowieka, który by znał całość zasobu leksykalnego swego ojczystego języka 36.

Jeżeli więc poszczególni użytkownicy języka nie znają wszystkich wyrazów składających się na „system ” leksykalny, to — zgodnie z zało­ żeniem teorii pola wyrazowego — i wszystkie pozostałe, czy choćby większą ich część, rozum ieją niewłaściwie. Bo przecież brak jednej jed­ nostki w polu wyrazow ym pociąga za sobą przesunięcia w rozczłonko­

35 D o r n s e i f f , op. cit., s. 14.

36 Z. K l e m e n s i e w i c z , P o p r a w n o ś ć i p e d a g o g ik a j ę z y k o w a (W: W k rę g u

j ę z y k a lite r a c k ie g o i a r t y s t y c z n e g o . W arszaw a 1961, s. 20): „Język to sy stem u ż y w a l­

n ych w o k reślo n y m czasie i środ ow isk u sp o łeczn y m środ k ów p rzek a zy w a n ia (ko­ m u n ik acji) i w y ra ża n ia (ek spresji) przy pom ocy a rty k u ło w a n y ch głosów treści n a ­ szego życia duchow ego. A le każd y z nas rea lizu je w sw oim m ó w ien iu tylk o p ew ien w y c in e k tych m o żliw o ści, za leżn ie od p łci, w iek u , w y k szta łcen ia , p rzyn ależn ości do grupy so cja ln ej i za w o d o w ej, osob n iczych w ła śc iw o śc i p sy ch iczn y ch i jakości ca ło k szta łtu życia d u ch ow ego, sp ecy ficzn y ch potrzeb w y w o łu ją c y c h dany akt m ó ­ w ie n ia i o k o liczn o ści m u to w arzyszących . M ożna ted y p ow ied zieć, że żadna je d ­ n ostk a n ie zna całości języ k a z d o św ia d czen ia w ła sn e j m ow y, a d ośw iad czen ie to jest zaw sze częścio w e i jed n o stro n n e”.

(18)

waniu całego pola, a tym samym zmianę znaczenia (treści) innych jed­ nostek. Jakże się więc dzieje, że ludzie mówiący tym samym językiem porozumiewają się naw et wtedy, kiedy różnice w znajomości zasobu leksykalnego są między nimi bardzo duże? Jak się to dzieje, że dorośli mogą porozumieć się z dziećmi, których słownik jest bez porównania uboższy, a więc tym samym zupełnie inaczej rozczłonkowany?

Oczywiście podobne pytania można postawić każdej strukturalistycz- nej teorii języka, ale ani w dziedzinie morfologii, ani w dziedzinie składni nie są one tak kłopotliwe jak w dziedzinie leksykologii. Kłopotliwość tych pytań zostaje w znacznym stopniu stępiona przez stwierdzenie H. Glin- z a 37, że w gruncie rzeczy j ę z y k n a t u r a l n y n i e j e s t s y s t e ­ m e m w p e ł n y m t e g o s ł o w a z n a c z e n i u , a l e ż e m a t y l ­ k o n i e k t ó r e e l e m e n t y , n i e k t ó r e c e c h y s y s t e m u ; j e s t s y s t e m a t o i d e m .

Całkowicie swoistą odmianą teorii pola, a raczej próbą przekształce­ nia jej w technikę badania znaczenia wyrazów, jest koncepcja d y f e- r e n c j a ł u s e m a n t y c z n e g o zaproponowana przez C. E. Osgoo- da 38. Badacz ten, właściwie nie językoznawca, ale psycholog, stoi na sta­ nowisku, że znaczenia („notion”) wyrazów nie da się ustalić ani m eto­ dami lingwistycznymi, ani przez pytania typu „Co rozumiesz przez w y­ raz stół?”, ani przez pytania typu „Jak nazwiesz tę rzecz?”, lecz tylko eksperymentalnie.

Technika dyferencjału semantycznego polega na tym, że badany otrzym uje skalę, której dwa przeciwległe bieguny są oznaczone wyrazam i o przeciwstawnym znaczeniu, i na tej skali ma umieścić analizowane słowa. Oto przykład takiej skali o biegunach flexible i rigid, na któ­ rej zostały już umieszczone w yrazy tree i stone.

tree stone

flexible I---1--- Li--- 1---1---- !--- I--- 1 rigid

Oczywiście jednak taka skala nie w ystarcza do określenia znaczenia (pojęcia) ani w yrazu tree, ani wyrazu stone, ale zdaniem Osgooda w ystar­ cza większa liczba takich skal. Wprowadził ich ogółem 50. Później jednak na podstawie przeprowadzonych eksperymentów stwierdził, że ta pięćdzie­

siątka daje się sprowadzić do 3 głównych wymiarów („dimensions”), któ­ re są najważniejszym i czynnikami („factors”) określającymi znaczenie. A więc: 1) w ym iary takie, jak good — bad, pleasant — unpleasant, sa­

cred — profane itp.) redukuje Osgood do „czynnika w artości” („evalua­ tion”); 2) w ym iary takie, jak strong — weak, large — small, heavy —

37 H. G 1 i n z, Die in n e r e F orm des D eutschen. Bern 1952, s. 21.

38 C. E. O s g o o d , G. J. S u c i , P. H. T a n n e n b a u m, The M e a s u r e m e n t

(19)

W A L E R Y P I S A R E K

light itp. redukuje do jednego „czynnika mocy” („potency”); 3) w ym iary

takie, jak active — passive, fast — slow, sharp — dull itp. sprowadza do jednego „czynnika aktywności” activity”).

Osgood stwierdza, że jak w ykazały jego badania w różnych środowis­ kach kulturowych, dla ogromnej większości wszystkich wyrazów n aj­ ważniejsze bywa to, jak d o b r y , jak m o c n y i j ak a k t y w n y jest

oznaczany przedmiot.

Propozycja dyferencjału semantycznego znalazła wielu zwolenni­ ków 39, ale też i wielu przeciwników. Z rezerw ą odnosi się do niej m. in. w ybitny psycholingwista am erykański, J. B. Carroll:

J est rzeczą n iepraw dopodobną, aby c a łe „zn aczen ie” pojęcia m ogło być w y zn a czo n e tech n ik ą d y feren cja łu sem an tyczn ego, p o n iew a ż rodzaj d o św ia d ­ czen ia rep rezen to w a n eg o przez jak ieś p o jęcie n ie m oże być w yczerp u ją co o p i­ san y za pom ocą w y m ia ró w , jak w y m a g a ta tech n ik a. Z auw ażm y przy tym , że w y stę p u je n ieja k a sztu czn ość w o k reśla n iu p rzeciętn ej w y n ik ó w u zysk an ych od w ie lu osób. P o jęcia są zasadniczo id io sy n k rety czn e, zależne od szczeg ó l­ n ych d ośw iad czeń jed n ostk i, d ośw iad czeń zarów no sło w n y ch jak i n iesło w n y ch ; ja k ie k o lw ie k p o d o b ień stw o m ięd zy p ojęciam i u różnych osób p olega na zb ież­ ności w y n ik a ją cej z podobnych d ośw iadczeń! C hciałoby się d y feren cja ł sem a n ­ ty czn y n azw ać „ d o św ia d czen io w y m ” d y feren cja łem , p o n iew a ż w y zn a cza on in d y w id u a ln e d o św ia d czen ia lu b sk ło n n o ści p rzy n a leżn e pojęciom . G rupy je d ­ n ostek czasam i różn ią się sw y m i p ojęciam i; rozw ażm y np., jak różnią się p a­ cy fiśc i i a b so lw en ci W est P o in t w ro zu m ien iu pojęcia A R M IA 40.

K rytyczne słowa Carrolla na tem at dyferencjału semantycznego od­ noszą się w znacznym stopniu do teorii pola wyrazowego w ogóle. Chodzi mianowicie o to, że przez przesadne akcentowanie wagi systemowego rozczłonkowania słownictwa popada się w sprzeczność z oczywistymi fak­ tami codziennego doświadczenia. Mimo różnic w posiadanym zasobie lek­ sykalnym ludzie mogą się porozumiewać. Język rzeczywiście — przy­ najm niej jeśli chodzi o słownictwo — jest tylko systematoidem.

5

Bodajże największą zdobyczą językoznawstwa ostatniego półwiecza w zakresie sem antyki stanowi odkrycie, że znaczenie środków języko­ wych jest zjawiskiem złożonym. Wykazano, że aby określić, co i jak znak językowy znaczy, nie w ystarcza zbadanie relacji zachodzących mię­ dzy tym znakiem a faktam i pozawyrażeniowymi, czyli tzw. obiektywną (m aterialną lub psychiczną) rzeczywistością. Różni uczeni w różny sposób

39 Z etk n ą łem się z jej za sto so w a n iem w In sty tu c ie S o cjo lo g ii i P sy ch o lo g ii u n i­ w e r sy te tu w L u b lan ie w roku 1966.

(20)

dają w yraz temu odkryciu. Zwykle mówi się i pisze o znaczeniu funkcjo­ nalnym i leksykalnym. Taka dwuwymiarowość znaczenia nie wszystkich jednak zadowala. W. Zwiegincew 41 dorzuca trzeci element. Zgodnie z za­ proponowanym przez niego schematem: jednostki języka m ają na po­ ziomie fonologicznym wyłącznie znaczenie funkcjonalne, określone przez funkcje językowe; na poziomie morfologicznym — znaczenie gram atycz­ ne, które charakteryzuje się funkcją językową i łączliwością z szeregiem logicznym; na poziomie leksykalnym — znaczenie leksykalne, którem u przysługują funkcje językowe, łączliwość z szeregiem logicznym oraz łączliwość z szeregiem przedmiotowym. Według tego schematu poszcze­ gólne w yrazy danego języka mają znaczenie trójwymiarowe. Graficznie można by to przedstawić tak:

Ale i ten trójwym iarow y schemat nic pomieści całości problem atyki znaczenia leksykalnego. Nie ma w nim miejsca np. dla elementów ekspre- sywno-emocjonalnych. Można tu przyjąć dwojakie rozwiązanie: albo w y­ łączyć elementy ekspresywno-emocjonalne poza znaczenie (i tak robi Zwiegincew), albo uzupełnić przedstawiony model czwartym wymiarem, stylistycznym. To drugie rozwiązanie w ydaje mi się bezwzględnie słusz­ niejsze, gdyż zapobiega największemu niebezpieczeństwu: badaniu przed­ miotu, który istnieje tylko w umyśle badającego.

Wyrazistość znaczenia leksykalnego uw ydatniają m. in. relacje za­ chodzące między poszczególnymi wyrazami należącymi do tego samego parataktycznego pola wyrazowego. A więc np. wyrazistość leksykalnego znaczenia wyrazu matka jest określona przez obecność w słownictwie polskim wyrazów ojciec, dziadek, ЪаЪка, syn, córka, brat, siostra, żona itp., czyli wyrazów należących do wyrazowego pola pokrewieństwa.

Podobnie wyrazistość znaczenia stylistycznego uw ydatniają relacje między poszczególnymi wyrazami należącymi do tego samego szeregu „synonimicznego” . A więc np. wyrazistość stylistycznego znaczenia w y­

(21)

5 1 2 W A L E R Y P I S A R E K

razu matka jest określona przez obecność w słownictwie polskim w yra­ zów: mateczka, macocha, mamusia, mama, rodzicielka, macierz itp. Po­ dobnie jak w przypadku omawianego w poprzednich rozdziałach w yrazo­ wego pola kolorów (,,Farbfeld”) brak wyrazów oznaczających różne ro­ dzaje bieli czy zieleni pociąga za sobą używanie w odniesieniu do tych różnych rodzajów bieli albo zieleni jednego wyrazu — tak w przypadku pola synonimicznego brak wyrazów bliskoznacznych jakiegoś w yrazu zmusza do używania tego samego w yrazu w okolicznościach, w których w innym języku, bogatszym w synonimy, w ystąpiłyby różne wyrazy.

W ten sposób z a k r e s u ż y c i a każdego wyrazu (czyli, mówiąc bardziej potocznie, znaczenie wyrazu) wyznaczają oprócz funkcji języ­ kowych, łączliwości z szeregiem logicznym, łączliwości z szeregiem przed­ miotowym (według teorii pola: stosunków strukturalnych w ew nątrz da­ nego pola) także sto su n k i42 w ramach danego pola synonimicznego. Na współokreślaniu przez te cztery czynniki polega czterowymiarowość zna­ czenia każdego wyrazu. I nie jest — moim zdaniem — rzeczą słuszną ani wyłączanie aspektu stylistycznego („momentów ekspresywno-emocjo- nalnych”) poza problem atykę znaczenia leksykalnego 43, ani zaliczanie go do zjawisk parole, a nie do zjawisk langue 44, ani tym bardziej wyłącza­ nie studiów nad stylistycznie uw arunkow aną synonimiką poza ram y lek­ sykologii. Różnica między stylistyką a leksykologią nie może polegać na tym, że każda z nich bada tylko niektóre elem enty znaczenia wyrazów, gdyż w takim w ypadku część zjawisk językowych w ymykałaby się w ogóle z pola widzenia językoznawcy.

Możliwe są natom iast dwa różne podejścia do tych samych w gruncie rzeczy faktów językowych: można opisywać to, co użytkownik języka ma do wyboru, oraz to, co w konkretnym w ypadku w ybrał. Możliwości w y­ boru zaś zachodzą we wszystkich czterech w ymiarach znaczenia wyrazu 45. I tak w w ym iarze funkcji językowych mówiący może niekiedy wybierać między w yrażeniem treści rzeczownikowym i czasow nikow ym 46 (np.

przylot i przylecieć), między rzeczownikowym i przymiotnikowym (np.

42 U m y śln ie n ie o k reślam ty c h sto su n k ó w p rzym iotn ik iem „stru k tu raln y”. Z p ew n o ścią re la c je m ięd zy p oszczególn ym i w y ra za m i n a leżą cy m i do jed n ego pola syn on im iczn ego są jeszcze bardziej p ły n n e niż rela c je m ięd zy elem en ta m i in n ych p ól w yra zo w y ch .

43 Tak p o stęp u je m. in. Z w i e g i n c e w (op. cit., s. 233— 258).

44 Tak p o stęp u je m. in. W e i s g e r b e r ( M u tte r sp ra c h e u n d G e iste sb ild u n g . G öttin gen 1929, s. 85 п.).

45 N iezb ęd n e są tu d w a zastrzeżenia: 1) w yb ór jest za w sze w w ięk szy m lub m n iejszy m sto p n iu ogran iczon y bądź uprzednim k o n tek stem , bądź k on sytu acją, bądź treścią w y p o w ied zi; 2) n ie w sz y stk ie w y ra zy w rów n ym stop n iu w e w szy stk ich w y m ia ra ch d ają ró w n ie b ogate m o żliw o ści w yb oru .

46 Zob. R. W e l l s , N o m in a l an d V e r b a l S ty l e . W zbiorze: S t y l e in Language. E dited by T. A. S e b e о k. N ew Y ork 1960, s. 213— 220.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Przestępstwo - zachowanie się człowieka będące czynem, realizującym znamiona określone w ustawie karnej, naruszającym przy braku jakichkolwiek okoliczności

Integration of Active Morphing Technology With Smart Morphing Wing Concept for Simultaneous In-Flight Performance Optimisation, Load Alleviation and Flight Dynamic Control

Ruch ten zawsze rozpoczyna się od zad- niej nogi, cechą charakterystyczną galopu jest rów- nież moment zawieszenia, kiedy żadna z kończyn nie dotyka podłoża.. W galopie

V dňoch 11.–12.10.2013 Slovenský výbor Svetovej organizácie pre predškolskú výchovu (SV OMEP), Ministerstvo školstva, vedy, výskumu a športu v SR, Pre- šovská univerzita

A resztow any pod nazw i­ skiem W iśniew skiego w Radomiu, przew ieziony został do cyta­ deli w arszaw skiej, gdzie zaraz po pier wszem przesłuchaniu, nie chcąc w

[r]

aanleiding van deze notitie is door werkgroep 5 van de TAW de vraag gesteld in hoeverre de uitkomsten tevens bruikbaar waren voor andere lokaties van de Nederlandse

C: Nie, można być matematykiem, no, mogę być matematykiem spokoj­ nie, mogę się bawić w algebrę, ale jeżeli algebra jest naginana do rze­ czywistości — bo