• Nie Znaleziono Wyników

ścią jego jest cały kościół powszechny.*

W dokumencie Pisma Adama Mickiewicza. T. 7 (Stron 183-191)

Otwartość ta bynajmniej nie obraziła papieża; od­ pisał mu prosząc, żeby przysłał kogo s przyjaciół dla przeświadczenia się lepiej o wszystkiem. »Przy­ bądź sam— dodał nareszcie— i zobacz co robię.1

Hoziusz na wezwanie ponowione uroczyście, po­ spieszył do Rzymu, gdzie otrzymał kapelusz kar­ dynalski i mianowany został legatem apostolskim, dla przewodniczenia soborowi Trydenckiemu. Isto­ tnie nawet on zwołał ten sobor. W yprą wiał na wszy­ stkie strony posłańców i listy, przekładając monar­ chom, że głównym naówczas interesem było zała­ twić spory religijne, a razem obiecując naczelnikom sekt odpowiedź na wszystkie ich zarzuty. Wiele ko­ sztowało go trudu nim zdołał skłonić panujących, żeby ambasadorów swoich przysłali. W yjąwszy bo­ wiem jednego może cesarza Karola V , który jaśniój tę rzecz pojmował, inni królowie, mianowicie hisz­ pański i portugalski, nie przywiązywali żadnej wa­ gi do ruchu obudzonego przez protestantyzm.

D ługi czas Hoziusz przewodniczył soborowi Trydenckiemu, zasiadał na soborze Trydenckim jako najstarszy legat papieża. Ilekroć przychodzi­

ło rosstrzygać kwestyenajzawilsze, odwoływano się zawsze do niego. A le w ostatku począł tęsknić do kraju, widział bowiem biskupstwo swoje zalewane przez luteranizm, a przedewszystkiem był Pola­ kiem. W liście do jednego s przyjaciół powiada:

»Tak duszą i ciałem jestem Polakiem, że często ło ­ wię siebie na gorącym uczynku polakeryi, to jest postrzegam, że gwarzę bez końca i o d rz e czy .(C

Za powrotem do ojczyzny, największóm usiłowa­ niem jego było wprowadzić w wykonanie uchwały Trydenckie. W szystko powstawało przeciw niemu. Miasta prusskie nie mające żadnój narodowości,

zamieszkałe przez Niemców, rozrzucone pośród ludności słowiańskiej, uległe naprzód zakonowi Krzyżaków, później biskupom polskim, znalazły teraz w luteranizmie niejaką, moralną spójnię dla siebie, poczęły już mianować swoich intendentów i superintendentów, w sporach religijnych nie odwo­ ływać się do stolicy polskiej, ale wytaczać je przed własnemi magistratami, istniejącemi na mocy pra­ wa magdeburskiego. Magistraty te, czyli rady miej­ skie, naturalnie chwyciły się skwapliwie sposo­ bności nabycia większego znaczenia, zajęły stano­ wisko rządów krajowych. Zbuntowani mieszczanie nieraz grozili Hoziuszowi. Nieustraszony wszakże niczćm, szedł on prosto na nieprzyjaciela; przeko­ nywał urzędników w rosprawach z nimi o teologii, budował gmin przykładnćm, surowćm i świąto- bliwćm życiem. Temi sposobami udało mu się ura­ tować część przynajmniej pruskiego kraju, ocalić jak powiadał cząstkę swojej ukochanej trzody kozłów.

Przy tak rozlicznych i ciężkich zatrudnieniach, niezmiernie czynne to życie poświęcone jeszcze b y­ ło na usługę stanu. Mianowany posłem rzeczypo- spolitćj, traktował najważniejsze sprawy europej- slde, zawierał układy z dworami: cesarskim, hisz­ pańskim, portugalskim, francuskim i papieskim. Umarł we W łoszech wielkim jałmużnikiem stolicy apostolskiej, pełen smutku, że nie zdołał odeprzeć od swojej ojczyzny reform religijnych, i ubolewa­ ją c nad skutkami jakie stąd dla niej przewidywał. Przed śmiercią jednak, walkę starając się s sekta- rzami poruczyć w ręce pewne, sprowadził do P o l­ ski sławne zgromadzenie, które najlepiej odpowia­ dało temu celowi. Hoziusz znał bardzo dobrze stan swojego kraju, widział że luteranizm i

nizm przypadał najwięcój do smaku arystokracyi, czepiał się wierzchołków społeczeństwa, był w grun­ cie sektarstwem politycznem. Dla walczenia więc przeciw niemu, szukał wojska, stowarzyszenia po­ litycznego, i znalazł je w świeżo ustanowionym na­ tenczas zakonie Jezuitów.

D zieje tego zakonu należą do historyi powsze- chnój; ale nigdzie on nie miał takiej przewagi poli­ tycznej, jakiej s czasem nabył w Polsce. Jezuici znaleźli tu pole działania zupełnie odpowiednie du­ chowi swojej instytucyi, i tępili reformę własnym jój orężem. W ciskali się do domów możnych, pozy­ skiwali sobie dworzan pańskich, rugowali s pom ię­ dzy nich sektarzy; osiadłszy naprzód pałace, pod­ bili następnie miasta i wioski. Tym sposobem przez dwa wieki uporczywej walki, nie stoczywszy ani jednej widocznej bitwy, pokonali różnowierców, za­ garnęli wszystkie szkoły, owładali wszystkiemi sprężynami władzy rzeczypospolitój. Działanie ich sprawiło dla Polski wiele dobrych skutków pod względem politycznym; ale też narobili w niej i nie mało złego. Dobre wynikało s pierwotnego ducha ich instytucyi; złe zaś ze skażenia tego ducha przez naginanie go do okoliczności miejscowych. G dzie indziej, jak wiadomo, umiejętności i sztuki służyły im za środki dopięcia celu: w Chinach byli z nich chemicy i matematycy, w Nowym-Swiecie agrono­ mowie i organizatorowie. W Polsce nie wiele mo­ gli wskórać za pomocą nauk. Mając przeciw sobie płochość, ciekawość, opieszałość wrodzoną Pola­ kom, a zajęci jedynie tem aby utrzymać nienaru­ szony dogmat, weszli niejako w układy z nieprzy­ jacielem, i chociaż sami surowi dla siebie, bo naj­ zaciętsi ich przeciwnicy nie śmieli nigdy powątpie­

wać o czystości ich obyczajów, pobłażali lenistwu, obżarstwu i opilstwu, nie przerażali się bynajmniój coraz wzrastającą, ciemnotą. Dla tego też kiedy filo- zofizm uderzył na nich, mimo swoją obrotność i po- tęgę ufundowaną od wieków, znaleźli się bez obro­ ny wśród narodu odzwyczajonego myślić samo­ dzielnie, nie umiejącego już odpowiedzieć na błysko- tne kłamstwa i śmiałe paradoxy nowej szkoły, od ­ rzucającej przeszłość.

W zrost zakonu Jezuitów w Polsce poczyna się dopiero pod berłem króla Stefana; za panowania zaś Zygmunta Augusta widzimy tylko jednego czło­ wieka prywatnego, jednego prałata, który otoczony zewsząd przeciwnościami, często dotknięty niechę­ cią króla, nielubiony od panów, prześladowany na sejmach, mężnie stawił czoło niebespieczeństwom moralnym, grożącym ojczyźnie. S królem szło mu jeszcze jako tako: puszczając wiele w niepamięć, pozyskiwał niekiedy jego pomoc; ale s panami nie było rady, musiał gwałtownie powstawać na ich szaleństwa, pi*zechodzące wszelką miarę nawet w o- wych czasach, kiedy każdy co chciał dokazywał. Tak naprzykład książę Radziwiłł, wahając się dłu­ go, jaką sobie wybrać religią: luterską, żydowską czy turecką, dał się nakoniec s tern słyszeć, że za­ mierza sam zupełnie nową wymyślić. Innym panom podobneż projekta snuły się po głowie; w sejmach zamiast radzić o , rzeczy publicznój, prowadzono spory o dogmata.

Hoziusz, umiejący trafnie przemawiać do w sp ół­ rodaków, tak odezwał się jednego razu nazjeździe szlachty pruskiój i w części mazowieckiej:

„O narodzie dobrodusznych ludzi!.,. Jeżeli już wam koniecznie zachciało się szaleć, szalejcież;

ale przynajmniej nie przestawajcie być Polakami. Czy trzeba wam nowej wiary? nowego Boga? T oż macie tego urwisza Grzegorza z Mazowsza: zrób­ cie go sobie Bogiem, a będziecie mieli swój oso­ bny mazowiecki kościółek. Będzie to głupstwo, ale przynajmniej swoje własne. Szukacie religii w y­ godniejszej , przestronniejszej, słowem, radzibyście dobrać obuwie któreby nie cisnęło nogi?... W leź­ cież w chodaki swojego Mazura Grzesia. Po co sprowadzać pantofle z Genewy i z Wiirtemberga?*

Takim to popularnym a często i grubiańskim ję ­ zykiem nastając wszędzie na nowatorów, wydo­ bywał on przeciw nim dawniejsze uchwały sejmo­ we o cudzoziemcach, żądał nowych postanowień, i nakoniec wymógł że ich wywołano s kraju. Szla­ chta ze swojej strony zasłaniała się przywilejami. „M ożna— powiadano— zmusić chłopów i mieszczan do uległości biskupom; ale my co mamy prawo obierać królów, możemy również obrać sobie i pa­ pieża; a jak nie ulegliśmy despotyzmowi świeckie­ mu, tak nie nagniemy się i pod despotyzm du­ chowny.(c

W śród tych zatargów, król obowiązany czuwać nad niebespieczeństwem granic i wciągnięty w woj­ nę o Inflanty, nie miał już skąd brać ani pieniędzy ani wojska. Jako wielki książę litewski, zarządzał on jeszcze skarbem swojego księstwa, ale wkrótce utracił i ten środek, gdy sejmy ^kłoniły go do od­ dania Litwy pod jednakie prawa s Koroną. Tylko niektórzy możni panowie przychodzili mu w po­ moc własną kieszenią i hufcami swroich wojsk na­ dwornych. Radziwiłł z 4,000 straży królewskiej i zebraną garstką domowego żołnierza kilku magna­ tów, wstrzymał najazd Moskwy, zniósł 30,000 woj­

ska moskiewskiego, zabrał wszystkie ich tabory i zabił naczelnego wodza, a wkrótce potóm odparł drugą, armię wielkiego księcia Iwana.

Iwan w swym kraju mordował dalej poddanych. Panowanie tego tyrana uważane jest za plagę zło­ żoną s klęsk wszelkiego rodzaju. Napady szczurów wędrownych i szarańczy niszczyły zasiewy polne; powietrze wybiło resztki ludności Nowogrodu, Pskowa i Tweru. Chłopstwo tłumami ściągało się do Moskwy szukając chleba: wielki książę z obawy zarazy kazał je odganiać od stolicy. Pośród po­ wszechnej nędzy i żałoby, on jeden zdawał się być wesoły, wyprawiał biesiady, pił s czeredą swoich ulubieńców, bawił się dowcipem kuglarzy i śmie­ szków. W esołość ta wszakże była tylko pozorna. Człowiek ten co siał przestrach koło siebie, sam także lękał się bez ustanku czegoś okropnego, i kto- by dał temu wiarę, myślił ciągle o sposobach ucie­ czki. W ^ym celu posyłał do królowej angielskiej, prosząc o przytułek i list -wolnego przejazdu, na przypadek jeśliby musiał ze swego państwa ucho­ dzić. Królowa Elżbieta przyrzekła mu wyznaczyć ziemię na pobyt, z warunkiem, aby tam utrzymy­ wał się własnym kosztem. Akt ten oryginalny s pod­ pisami królow ćj, lorda Arundel i wszystkich lor­ dów rady, znajduje się w archiwum moskiewskiem. U roiło się jeszcze było Iwanowi wcale co innego. Odpędzając jedne żony nawet bez rozwodu, a bio­ rąc drugie pomimo upomnienia kościoła, mając przytem mnóstwo nałożnic, powziął dziwną myśl zaślubić sobie starą królowę Elżbietę. Królowa od­ mówiła ręki, ale nawzajem podawała mu inne, nie mnićj osobliwsze propozyeye, o których powiemy później. Tymczasem zaś dostarczała wielkiemu

księciu lekarzy, inżynierów i wszelkiego rodzaju kunsztmistrzów.

Król polski przewidywał jakie niebespieczeństwo mogło wyniknąć s tego zachodzenia cara w stosun­ ki z mocarstwami Europy. Przekładał więc cesa­ rzowi, miastom anzeatyckim, i mianowicie królowej angielskiój, że ta wznosząca się na Północy potę­ ga, może s czasem stać się groźną Europie, że ró­ żna od reszty państw chrześciańskich, opiera się na zupełnie innych zasadach, ma wcale inne potrze­ by i, jak się zdaje, osobne swoje posłannictwo; a zatem chrześciaństwo powinne byłoby wspólnemi siłami wrzrostowi jej położyć tamę.

W jednej nocie dyplomatycznej Zygmunta A u ­

gusta do królowej angielskiej są następne słowa: „Powtarzamy W . K . Mości, że car Moskwy, nie­ przyjaciel wszelkiej wolności, codzień powiększa swoje siły przez stosunki handlowe i zwiąski z na­ rodami cywilizowanemi. W . K. M ość wiesz o jego okrucieństwie i morderstwach. Jedyna nasza otu­ cha polega na tem, żeśmy wyżsi umiejętnościami i sztuką, ale wkrótce, z łaski sąsiednich monar­ chów, będzie i on tyleż umiał.®

Nic dziwnego, że królowa angielska i książęta niemieccy zgoła nie uważali na te przestrogi, kiedy sami Polacy, naoczni świadkowie krwawych

bes-i

>rawiów Iwana, patrzący na wycinanie

w

pień ca-

ych miast inflanckich, na rzeź i męki polskich jeń ­

ców

wojennych, nie chcieli wspierać swojego króla,

owszem częstokroć umyślnie krępowali mu ręce. D uch stronnictw politycznych i sekt religijnych ogarnął całkiem nietylko sejmy ale i radę króle­

wpadł w ponurą posępność i niekiedy przewidywał rzeczypospolitój nieszczęścia jakie miały na nią przyjść s Północy. Mówią nawet, że gdy pytano kto po nim ma tron objąć, za odpowiedź wskazał palcem na Północ, bądź, że przez to wróżył Pola­ kom co ich czekało, bądź, że chciał przerazić i na dobrą drogę naprowadzić.

Hoziusz, równie jak Zygmunt August niespokoj­ ny o przyszłość Polski, zwracając oczy to na dom austryacki, to na francuski, radził królowi, aby re­ sztę dni swoich poświęcił ustaleniu w Polsce dyna- styi wziętej z Zachodu; ale bezdzietny król odpo­ wiadał, że nie czuł już siły myślić o przyszłości kraju, którego obecność wydzierała mu się z ręki.

LEfcCYA TR Z Y D Z IE S TA TRZECIA.

W dokumencie Pisma Adama Mickiewicza. T. 7 (Stron 183-191)

Powiązane dokumenty