wie panowanie Iwana IY ; on bowiem skupił w sa mym sobie całe jestestwo państwa moskiewskiego, i historya chcąc w yłożyć stan tego kraju, musi przypatrywać się pilnie stanowi wewnętrznemu sa- mowładzcy. Jego myśli, jego drgnięcia, jego ski nienia stanowiły o losie wielu pokoleń; on sam je den nadawał kierunek prawodawstwu i obrotom ■wojennym; cokolwiek historycznego zaszło w M o skwie, to nie wyrobiło się ani w senacie, ani w ża dnej radzie wielkiego księcia, ale w głębi jego ducha.
Iwan, powodując się jeszcze radami świątobliwe go spowiednika swego i sławnego Adaszewa, ros- przestrzenił był granice moskiewskie podbojem carstw Kazania i Astrachanu. Są wzmianki, że właśnie w tym czasie kiedy Kazań zdobyty został, poczęły objawiać się w słowach i postępkach wiel kiego księcia pierwsze znaki przerażającej zmiany, jaka zachodziła w jego duszy. G dy dostojnicy i bojarowie przyszli mu winszować tak korzystnój i świetnej zdobyczy, zamyślił się nagle i pogląda- ją c ponuro, przemówił s cicha, jakby sam do sie
bie: aNie boję się już bojarów, obejdę się już bez nich.*
Zmiana ta wszakże głównie datuje od obłóżnój choroby jego, którą miano za śmiertelną. Leżąc słaby i bezwładny, miał porę poznać usposobienia bojarów, schwycił na gorącym uczynku złą stronę natury ludzkiej. Ci ludzie, którzy nie umieli zna- leść wyrazów na oddanie swojej czci i miłości ku niemu,, którzy go nazywali Zbawicielem Kusi, D u chem Świętym wcielonym, widząc teraz bliskim zgonu, zapomnieli o jego małem dziecku, a miarko wali komu s krewnych uwięzionych, albo
trzyma-nych pod dozorem rządu, tron dostaćby się powi nien. Podobno nawet spowiednik i faworyt księcia, lękając się zamieszek jakie długa małoletność jeg o następcy mogłaby sprawić, skłaniali się ku jedne mu 8 pretendentów. W ielki książę, wezwawszy do siebie bojarów dawniej tak nadskakujących i kor nych, nie mógł na łożu boleści uprosić, ubłagać, żeby je g o syna obwołali panem Moskwy. W krótce z wielkióm podziwieniem wszystkich, ozdrowiał i powstał.
Nie zaraz wszakże rozjątrzone jego uczucia wy szły na wierzch. Zawsze wyrachowany i chytry, umiał je kryć i powściągać. Zdawało się, że zgoła nie pamiętał co widział i słyszał w ciągu swojej choroby. Rozdawał jałmużny, obsypywał dworzan nowemi łaskami, obchodził się uprzejmie ze star szyzną. Czasami tylko słówko wymówione niby przypadkiem, wzmianka wtrącona jakby od nie chcenia, mogły dać poznać, że nie zapomniał naj- mniejszój okoliczności, że wiedział każdego po imieniu, kto się sprzeciwiał jego woli. Pomału za czął usuwać się od zgiełku dworskiego, żył coraz bardziój samotnie. Pierwsze oznaki jego niechęci okazały się w cierpkości, z jaką odrzucał ju ż zda nia swego spowiednika i ulubieńca. Postrzegli oni niezadługo, że nie mieli już poco bawić na dworze. Mnich wrócił do klasztoru, Adaszew otrzymał od ległe od stolicy gubernatorstwo.
Oddalenie się tych dwóch cnotliwych ludzi, było hasłem nowego porządku rzeczy. Zawiść i potwarz poruszyły się s kątów przeciw nieobecnym; intry
ganci, pochlebcy opadli wielkiego księcia, przekła dając mu jak sromotnej ulegał kurateli. * Jak mo głeś Najjaśniejszy Panie— mówiono mu— znosić tak
ciężką, niewolę? Oni nie pozwalali ci nawet pić wina, wzbraniali cieszyć się pięknością Moskiewek."1
Pałac książęcy przybrał natychmiast inną postać. L u d moskiewski zawsze s trwogą i czcią zbliżał się do siedliska swoich władzców, ale nigdy Kremlin nie wzbudzał w nim tyle poszanowania, jak podczas kilkunastu lat bogobojnego życia Iwana. W idząc tu ciągle schodzących się pobożnych kapłanów, po ważnych urzędników, zgodę i szczęście domowe w rodzinie monarszej, miejsce to uważano prawie za święte, bito pokłony na progu pałacowym. T e raz działo się wcale inaczej. D w ór napełnił się stekiem śmieszków, błaznów, śpiewaków, tancerzy; dzień i noc brzmiał hałas biesiad i zabaw. Obok tego toczyła się sprawa mnicha Sylwestra i zacne go Adaszewa, obwinionych o to, że za pomocą uro ku rzuconego na wielkiego księcia, byli nim owła- dali. Iwan wbrew ju ż dawnemu zwyczajowi krajo wemu, nie oddając ich pod sąd właściwy, sam za brał się sądzić. Ten krok rospoczyna pierwszą rzeź, pierwsze tak zwane opały, czyli przewianie narodu *).
Naprzód padł ofiarą brat Adaszewa, a razem z nim ulega karze cała jego rodzina, czego nigdy dotąd nie widziano ani na Rusi, ani w Moskwie. Sławna s piękności i cnót Marya Adaszew wtrąco na do więzienia, przed zgonem swoim w męczar niach, musiała patrzeć na ścięcie swych dzieci. Nastę
*) W prowincyacli Polski bliższych dawnych granic rossyj- skich, znane jest wyrażenie: być w opałach to jest znajdować się w ciężkich obrotach, w wielkicm niebespieczeństwie. Wszędzie zresztą mówi się u nas opalać zboże, krupy i t. d. Stąd opałka na czynie służące do tego; stąd także opałki odwiane plewy i złe ziarna.
pnie idą. pod miecz dalsi krewni i przyjaciele tego domu. P o wytępieniu Adaszewów Iwan rzuca się na innych panów i bojarów. Dymitr Oboleński padł przebity własną jego ręką. Stary książę Rep- nin zato że nie chciał tańcować na balu, że miał za grzech przywdziać maskę, utracił życie. Drugi p o ważny mąż, który nie mógł pić wiele i odmówił pu- haru podawanego mu przez księcia, został wrzu cony do piwnicy, gdzie go uduszono lejąc miód w gardło. Książe W ołkoński, prezydujący w ra dzie bojarów, umarł zamorzony głodem. Prawie wszystkie znakomitsze familie wyginęły okrutnym sposobem.
W ielu natenczas uciekało skraju szukając schro nienia w granicach Polski. Tak ratowali się: Lasz- kin, Kurakin, Worotyński. Ten ostatni był naczel nikiem partyi litewskiej. Długo bowiem ścierały się s sobą w Moskwie dwa główne stronnictwa. Jedno, zwane litewskiem, chciało ustalić ład i po rządek w państwie, łagodnemi wszakże środkami, drugie, kierowane przez Szujskich, zalecało ter roryzm. A le po zaszłej dopiero zmianie i po upad ku Szujskich zniknął już wszelki ślad stronnictw; pojedyncze tylko osoby, dla własnych widoków, ubiegały się o względy samowładzcy.