• Nie Znaleziono Wyników

NA

P O Ł O W C Ó W .

( Ciąg dalszy ).

Przeszlibyśmy zal<res niniejszego pism a, gdy­

byśmy całą pieśń p o d o b n ie , jak te kilka w i e r ­ szy ro z trząsa li; w ytkniem y więc tylko jescze kilka w ażniejszych p o m y łe k , tak w rym ow em , jako ież dosłow nem tłómaczeniu.

Str. 11. B r a c i a n i e p i ę b n i e ż p i a ć s t a - r e m i s ł o w y ?

Na to p y tan ie odpowiadamy, z e bard zo nie p ięk n ie, bo u nas tylko koguty p i e j ą , ludzie śpiewają; Sławianie daw n i m ów ili, noro—• G re ­ cy: noceico, śpiewam — ale nie rtAM—'d l a c z e g ó ż my piać mamy ?

Str. J 5 . Kursczanie moi wIires po<ln/,ą szybko T rąb y pieluchą, lielin im był kolebką.

Jakież to trą b y , zwinie kto w p ie lu c h y ?

I!tó-re ż to hełmy, mogą bydź kolebką? Jeżeli Kur- sczanie byli wielkoludy, to i dzieci ich nie mo­

gły bydź Liliputy, ażeby się w hełmach kołysać mogły. Za nadto śmiała p rz e n o śn ia , której so­

bie starosławiański piewca nie pozw olił wTc a l e , pisząc: p o d ’ t r u b a m i p o w i t i , p o d s z e ł o - m y w ’ z l e l i e j a n y ; więc p o d t r ą b a m i , nie:

trąba m i; p o d h e ł m a m i , n i e : w hełmach. W tłóm aczeniu dosłownem ( n a str. 4 0 ) stoi te ż :

« pod trąbami p o w i c i ; pod hełmami w ykołysani; >;

ty lk o , ż e : p o w i c i , nie dobrze t u u ż y to , bo powici K ursczanie, to j e s t : p o w iąz an i, n ie m o­

gliby wcale Igorowi pomagać. nosiTi więc w p ie rw o c ie , znaczy t u : p o r o d z e n i , jak dotąd 0 matkach naszych m ów ią: p o w i ł a s y n a , p o ­ w i ł a c ó r k ę , to je s t: porodziła sy n a, lub c ó r­

kę. Ale taka je st własność języka naszego, że im iesłów : p o w i t y , nie może bydź u żyty za­

m iast: porodzony, ró w n ie jak nie można mówri ć : p o w i ł s i e zamiast u r o d z i ł s i e . Nieuniknał

1 o o o

też Siemiński b łę d u , pisząc:

A Ilurscy męźe wprawni w celne strzały Maiki ich w hełmy w zbroje przewijały.

bo ani w h e łm y , ani w zbroje przewijać nie można.

Str. 14. I b r e s z ą l i s y n a c z e r w o n e s c z y ­ t

y-T arcze mówimy, n ie : s c z y ty ; bo sczyty ju ż u nas p rz y b ra ły in n e , a bardzo dalekie od ta r- szy znaczenie, to je st: w ie rz c h o łe k , cypel, sczyt góry, w i e ż y ; nie powiemy z a ś : tarcza góry,

(

224

)

tarcza wieży, więc nie bierzm y sczytów za broń, którą się w r ę k u nosi. Powtarzam y, co wyżej p o w ie d z ia n o , ze nie wypada gardzić bogactw em naszego języl<a i wytracać słowa praw dziw ie

polskie.

Str. 14. S t r z a ł a m i p i e r z c h n ą ł p u ł k P o - ł o w c ó w z b i t y .

Niewierny, czy tu rozum ieć: «Jak strzały

« p ierzchnął pułk P ołow ców z b ity » albo te z : P ie rz c h n ą ł pułk P o ło w có w strzałam i zbity. D r u ­ gie tłóm aczenie, odpowiada właściwości n a ­ szego j ę z y k a , za pierwszem obstaje B.

S tr. iS . D rugi dzień rano zorza krwawym wschodem Swit w iodą, tuczą w chmury się piętrząca Ciągnie od morza zaćmić cztery słońca.

«Zorza w i o d ą » zapew nie omyłka d ru k a rsk a, bo pow inno b y d ź : z o r z a . . . w i e d z i e , albo tez w mnogiej liczbie: z o r z e wr i o d ą . » Ale ozo­

r z e krw aw ym wschodem świt wiodą » to już jest pomyłką tłómacza; bo w pićrw ocie czytamy:

K r o w a w y j a z o r i s w i e t ’ p o w i e d a j u t ’ co na polskie znaczy: k r w a w e z o r z e ś w i a t ł o p r z e m a g a j ą , bo csv rŁ jest światło, a nOKtfliTi zw yciężać, albo przemagać.

T u c z ą w c h m u r y s i ę p i ę t r z ą c a . Coz to za t u c z ą ? Idźmy do słowników P o likarpow a, Lindego, a te tłómaczą słowiańskie na chm ury ( n u b e s ) ; więc podstawiwszy c h m u r'ę za t u c z ę , będzie w powyższem tłó m a c z e n iu : C h m u - r a w c h m u r y się piętrząca ( ? !). YV pierw^ocie

20 ( 225 )

czytamy: c z r n y j a t u c z i a s m o r i a i d u t , więc przełóżmy po polsku: czarna tuczą, lub czarne chm ury z morza idą.

... m ę t n e c i e k ą r z e k i .

W pierw ocie stoi: r i e k i m u t n o t i e k u t ’. To znaczy praw dziw ie dosłownie tłó m a c z y ć ; ale że m u t n o w sławiańskim z n a c z y ; s m u tn o , a t i e ­ k u t ’ , p ły n ą; więc podobno lepiej po polsku i wierniój będzie: r z e k i s m u t n o p ł y n ą , albo­

wiem rzeki, co c i e k ą tylko, nie są rzekami.

Str. 18. G r o ź n e g o n i e g d y S w i a t o s ł a - w a d z i e ł m i .

To n i e g d y , źle tu um iescz o n e, bo mniemać każe, iż Swiatosław gromiący Połowców, ju ż nie ży ł; a on przecie ż y łje s c z e , gdy zaraz niżćj nad pojmaniem Igora w niew olę połowiecką, żale swoje rozwodzi.

S tr. » I wysiadł Igor ze złotego siadła W siadło Kosczcją.

Wzięlibyśmy to za omyłkę d r u k a r s k ą , że za­

miast: s i o d ł a , w s i o d ł o , położono: z siadła w s i a d ł o ; ale gdy do s i a d ł a , przyrym ow ano z w i e r c i a d ł a , to w id a ć , że tłómacz sam tak sobie upodobał i położył; wszakże na tem j ę ­ zyk-, nic wcale nie zyska.

Str. » B o ć z t w e g o s t o l c a w z i ę c i a ł p t a k z a p t a k i e m ,

albo n i ż e j :

Str. 21. B i e ż w e s p r z e ć o j c ó w s t o l e c s z c z e r o z ł o t y.

(

220

)

S t o l e c , s t o l c a , był to w yraz luedyś w po- 'wazneni znaczeniu u ż y w a n y ; ale dziś? każdy się rozśmieje. Czy to d o b rz e, czy źle? łatw o osądzić; ale tru d n o ju ż zwrócić len w yraz do starodaw nego znaczenia, tru d n o teraz przeko­

nać , że tr o n i s t o l e c , to wszystko jedno. Cze­

muż tu nie było pożyczyć starosławiańskiego np£tTo*n>, p r z e s to i?

Str. 2 2 ...K r ó l o m z a s t ą p i ł e ś p u t y . P u t y, nbTW, według słowników sławiańskich, s ą : kajdany, albo pęta. Jakież te tu mają m iej­

sce? O dw ołał się tłómacz w przy pisku 58, do L in d e g o ; ale niech nam daruje. Linde nic o pu- cie nie w s p o m in a , żadnego prz y k ła d u użycia tego słowa w Polscze nie w s k a z u je , przytacza sczególnie miejsca z statutu litewskiego i Voł.

Leg., gdzie o B o j a r a c h p u t n y c h m o w a ; pi­

sze też o p ą t n i k u , ale ni e o p u t a c h . Przy tein, niecli zważy nasz tłóm acz: że sławiański ntSTŁ nie pow inien w ym aw iać się p u t , a l e p u t ’, ró w n ie jak k o i t ł , kość, p o c t ł , g o ść, 3ATk, zięć; nie zaś: k o st, gost, ziat i t. p. , więc za­

miast p u t y , wypadłoby w polskiem pisać i m ó ­ wić p u c i , albo p u c i e , a bez potrzeby, bo m a­

my własne n a s z e : d r o g i , s z l a k i i l o r y ; w r e ­ szcie przybierzm y p ą t y , ale nie puty.

Str. 23. S u ł a s r e b r n e mi n i e c i e c z e j u ż s t r z ę p y .

Znowu S u ła , r z e k a , nie p ły n ie , ale tylko c i e c z e ; mniejsza o t o , bośmy już wyżej n ie ­

( 227 )

dokładność w yra zu tego okazali. Ale cóż zna­

czą s r e b r n e s t r z ę p y ? W pićrw ocie mamy:

CTpS/ft/łti> a to znaczy po polsku s t r u g a m i , al­

bo n u r t a m i ; zostawmyż strzępy sukniom, wstą­

żkom i różnym tkankom , ale nie dajmy ich wodom.

» S a m j e d e n d u s z ą p e r ł o w ą u l a t a . Trzymając się danego od B. p r z e p i s u , to mu­

simy te n wiersz tłómaczyć sobie: «sam jeden j a k d u s z a p e r ł o w a u lata» ale w pierw ocie ( i w tłómaczeniu dosłownem str. 44 ) stoi w y ra ­ ź n ie : s a m j e d e n w y r o n i ł d u s z ę p e r ł o w ą . Do czegóż powyższe przestrojenie? Dla r y mu ? T o nie uchodzi tak zręcznymu piewcy, jakim jest B.

Sir. £1. A z Bialogrodu w północ, jak zwierz lu ty

Skoczył.

Znowu w yraz gwałtem naciągany do naszej mowy, l u t y zamiast d z ik i, albo srogi. P a t r z ­ my do słownika L in d eg o , a tam znajdziem y: l i t o i l u t o za je d n o ; tak też l i t o ś ć i ł u t o ś ć . Ma- myż i l u t y , bra ć za l i t o ś c i w y ?

S tr. 2o. Czcm’ miotasz strzały na lube mi woje ? Małoż ci jeszcze po gór bujać szczycie I chwiać korabie po morza błękicie ? •

Dotąd Ł a d o , Ł a d a znaliśmy tylko jako b ó ­ stwo sławiańskie. Opisują nam go Naruszewicz, Siestrzeńcewicz, Rakow iecki i innych wielu. Wszy­

( 228 )

scy mu jedno i to samo znaczenie nadają. Nic wiemy z a te m , dla czego B. słowa p ie ś n i: n a m o j e j a ł a d y w o i (1), p rzekłada: na moje lu ­ be woje. Jest tu lulka pomyłek. M o j e j a ł a ­ d y w yraźnie jest drugi spadek rzeczownika żeń.

ł a d i a zaś, nie jest l u b y , albo l u b a , ale łódź (2) z wiosłami. Za w o i bardzo łatw o było położyć:

wTo j e ; ale cóż te w polskiem zna c z ą ? L i n d e w słowniku sw oim , dziwnie zażarto w ał z czy­

telnika, gdy p rz y s ło w ie : w o y , n a p isa ł: o b a c z U w o y , a przy tem słow ie: u w o y , odesłał zn o ­ w u do: w o y , i tak nic się od niego w tem miej­

scu dowiedzieć nie można.

W oj e odbijają się jescze u nas w s ł o w i e : w o jew oda; wszelako pierw iastkow y te n w y ra z , odmienilśmy już n a b o j e , i przy tym zostanie­

my. W te m miejscu zaś, użyć go nie możemy, bo się nie zgadza z p ierw ote m mającym w o i BOH, to j e s t : h u f c e , w o j s k o . Za k o r a b i e też ruskie mamy nasze p o lsk ie, k o r a b i e , o k r ę ­ t y, s t a t k i i t. p . ; chcąc się w racać do s ta ro ­ żytnej sławiańskiej mowy, musielibyśmy z a m ia s t:

lubię, mówić: l u b l i u , zamiast: kupię, k u p l i u , zamiast: ziemia, z e m l i a ; krótko powiedzia­

wszy^, cały słownik Lindego z a rz u c ić , a o ruskie lub moskiewskie się starać. Ale do tego jescze,

( 229 )

( 1 ) R a k o w i e c k i ( P r a w d a r u s k a , I. 5 9 ) m y l n i e u m i e ś c i ł : m o j u ł a d u .

( 2 ) Zol). L e s y k . P o l y k a r p ,

chwała Bogu! nie p rz y szło , i tak prędko podo­

bno nie przyjdzie.- Nie psujmy więc języka; bo za zepsutym jęz y k ie m , tak jak cień za ciałem, idzie koniecznie upadek sm a k u , nauk i ośw ie­

cenia.

Str. 20. O D n i e p r z e s ł a w ą c i e k ą c y po z i e m i .

Znowu nie wierny, jak te n wiersz rozumieć;

czyli: D niep r j a k s ł a w a ciecze po ziemi? czyli tez istotnie s ł a w ą ( i n s t r u m ) cieltący (?). Nie można zaś tutaj po m in ąć, że sła w a , ani ciecze, ani p ły n ie , a le p o la tu je , leci. Zapatrzywszy się atoli na p i e r w o t , nie potrzeba wcale o ciecze­

n i u , pły n ien iu , lub latan iu m ów ić, bo tam stoi:

O D n i e p r e s ł o w u t y c i u , to je s t; o Dnieprze s ł a w n y !

Str. » G ł u c h o k l e k o c e z i e m i a , t r a w a s z u m i .

W pierwocie m am y : k 1 i k n u s t u k n u z e m 1 i a, to po polsku p ra w d z iw ie : «stuku puku ziem ia»

n i e : klekoce ziemia, bo tylko bociany klekocą.

Str. 27. I b o s y m w i l k i e m b i e ż y lt’ ł ę ­ g o m D o ń c a :

B o s y w i l k , to p r a w d a , bo n i e m a obuwia;

ale te n niepotrzebny ep itet, można było złago­

dzić w t e n sposób: I jak wilk boso bieży k’ ł ę ­ gom Dońca.

R z e k ł I g o r , x i ę c i a w z i ą ł e ś n a t w e w e ł ­ ny*

W ł n a , w o ł n a starosławiańska, miała podwoj-( 230 )

ne znaczenie, raz jal< nasza w ełna owcza, a potem jak f al a, albo bałw an wodny ( W e l l e po niem.). Wracając się więc do t e g o , cośmy wyżej p o w iedz ie li, zyczemy nie ubożyć języka m nożeniem w yrazów jednoznacznych (e q u iv o - ques ) , ale go owszem w z b o g a c a ć , nadając ka­

żdej rzeczy w łasne nazwisko. P r a w d a , że i b a ł - w a n ma rozm aite znaczenie, ale tak podobne je d n o do d rugiego, że się nie łatw o pom ylić, np. bałw an so li, bałw an w o dy; bałw an posąg, bałw an człowiek i t. Jakieby zaś podobieństw o miała w e łna owcza do b ałw a n ó w wodnych ? nie wiemy. Mickiewicz w pożegnaniu Child-Harol- da użył w y ra zó w : f a l e i b a ł w a n y , ale nie użył wTełny, choć lepiej od nas rusczyznę poznał.

Str. 29— 30. O Bojanie mówiliśmy w y ż e j; tu tylko dodać w y p a d a , że chociaż wiescza dusza w X ie c iu Smoleńskim Wsesławie m ieszkała, cho­

ciaż bohaterow ie Ukrainy : C hm ielnicki, Ilosiń-' ski, M azepa i in n i, byli razem ulubionymi śpie­

wakami ludu, przecież żadnego z nich nie zwano Bojanem; w re sz c ie B o j a n a B o j a r wcale co innego.

Str. 30. Pienia w iescze, a raczej głosy lutni, od wieków rozmaite prz y b ie rały p o r ó w n a n ia , osobliwie w liryce. Tak P in d a r w Olimp. II w r o t ­ ce 5. p o ró w n y w a pienia do s trz a ł:

IToM.cc fiói lin ayxa vo s antea ' Ev8ov iv x l tpocperpag

'Pcorarra <svmoioiv.

( 231 )

Naśladował to miejsce nasz Sarbiewski (L. IV Od. 2):

S unl et norarum non rucuac milii Laudiun p h a r e t r a e : proine reconditum

O fllusa t e l u m : quem sonoro Pieridum jaculem ur a r c u S it m e la praesul.

Sezytniejsze p o ró w n a n ie zrobił Schiller:

E in Regenstrom aus Felsenrissen E r kommt m it Donners Ungestiim;

Bergtriim m er folgen seinen Giissen Und Eichen stiirzen u n terih m ; E rstaunt mit wollustyollem Grausen H iirt ilm den W anderer und Iauscht;

So strimien des Gesanges Wellen H ervor aus nie cntdeckten Oucllcn.

( Die Macht des Gesanges ) A Mickiewicz, nasz Mickiewicz co pisze?

Gdybym był zdolny w ł a s n e o g n ie p r z e l a ć W piersi słuchaczów i wskrzesić poslaci Zmarłej przeszłości: gdybym umiał s t r z e l a ć B r z m i ą c e i n i s ło w y do serca współbraci.

(W allenrod. Pieśń W ajdeloty), Na innem miejscu zaś:

Duchy me bóstwem zapalę

G ło s u m i o t w ó r z , s t r u m i e n i e ! A z a g r z m i ę p i e r s i ą , jaką Cheruby Zagrzmią światu na skonanie.

(H ym n na dzień zwiastowania P. M.)-Nieznany piewca sławiański w pieśni o Igorze, porów nyw a (jakeśmy widzieli) grę na lutni do

(

232

)

do dziesięciu sokołów pusczonych na łabędzie.

Sokoły są palce śpiew aka, a łabędzie strony.

Jak sokoły na ła b ę d z ie , tak tez palce na stro n y w padają; w którą stro n ę pierw ej u d e r z a , ta pierw sza z a b r z m i, i to jest właściwe znaczenie owej przenośni.

T am że przyp. 6. Żaden z dziejopisarzów o T ro ja n ie X ięciu ruskim nie wspom ina; przecież B. bierz e go za p r z o d k a , a Siem. za dziada Igo- ro w ego. W pierw ocie stoi: P i e t i b y ł o p i e s I g o r e w i , t o g o (Olga) w n u k u . Nie ma zatem wzmianki, ze T ro ja n by ł przodkiem, a tera mniej, że b y ł dziadem I g o r a , i owrszem tu i zaraz n a czele pieśni n ap isa n o , że Igor b y ł Olega, nie T r o ja n a , wnukiem. Dla te g o , zgadzam się z G odebskim , że T ro jan musiał zapew ne bydź sła­

wnym b a r d e m , który po p rz ed ził Bojana.

Str. .31. Przyp. 7. Bożek trz o d y i pasterzów , nie n az y w ał się u Sławian W e l e s , al e W o - ł o s z (1), cały więc wniosek B. wysoko n a stro

-( 233 )

( 1 ) S i e s t r z e n c e w i c z . R e c h . b i s t . s. !’o r i g . d e S a r m . I I I . 6 1 0 . w y p r o w a d z a n a z w i s k o t e ° o b o ż k a o d w o ł u , a l b o o d w o ł o t ( o l b r z y m a ) , d o d a j ą c , z e S ł a w i a n i e n a W o ł o s z a p r z y s i ę g a l i , W i ­ d a ć t o z N e s t o r a p o d r . 9 0 7 , g d y p i s z e o O l e g u : K l i a s z a s i a o r u z y j e m s w o i m i P e r u n o m B o h o m s w o i m i W o ł o - s o m s K o t i m B o h o m . T o ż s a m o n i e m a l p i s z e K a r a m z i n ( I s t o r . g o s u d a r s t . r o s s i j . I . 8 9 ) o W o ł o s i e (Bodorfc) n i e W e l e s i e , j a k m y l n i e B u c z y ń s k i p r z e ł o z y ł . N i e w i e r n y z a ś , zk<id G o d e b s k i w y c z y t a ł , z e W e l e s d z i a d B o j a n a , b y ł m i a n y u S ł a w i a n , „ z a B o g a w o j n y . ” — N a r u s z e w i c z i R a k o w i e c k i p o m i n ę l i g o z u p e ł ­ nie .

30

jony, bo Bojana s y n e m b o ż y m czyniący, sam przez się upada.

» Przyp. 8. J a r , miało u Starosławian dwo­

jakie znaczenie: f^pi, gniewliwy, zapalczywy, (i- ra c u n d u s , fu r io s u s ) ( l ) ; mpt,, jary, ja re zboże (fru g e s v e r n a e ) . Polacy tylko w drugiem zna­

czeniu tego słowa u ż y w a j ą ; żeby miało zna­

c z y ć : s i l n y , o tem sie doczytać nie możemy, a j a r k i są owce w iec ie wykocone.

» Przyp. 11. D z i w , D z i w o było bóstwo karzące u Sławian , to p ra w d a; ale kiedy w p ier- wocie n apisano: D i w l',l i c z e t w i r c h u d r e ­ w a , to nie koniecznie mowa o tein bóstwie pogańskićm ; bo cóżby to w czasach chrześciań- skich, kiedy pieśń pisano, na drzewie robić miało ? ale tu trzeba się domyślać ptaka raro- ga (?), który za dziwo brano.

Str. 32. Przyp. 14. O R u s k a z i e m i o , t y ś za S z e ł o m i a n e m , ma to samo znaczyć c o :

<'Ruska ziem io, górujesz ju ż nad innemi.» M iej­

sce to należy do n a jtru d n ie js z y c h , nic tu z p e ­ wnością tw ierdzić nie m o ż n a , sam tylko domysł popłaca. Otoz i nasze domysły. S z ł e m , s ż e ­ l o m , s z o ł o m , s z i s z a k w e dług słownika Po­

ły karpo wa , oznaczają zawsze h e ł m , s z y s z a k ; ( 234 )

( 1 ) L e x y k . P o l y k a r p o w a ; D o b r o w s h y I n s t i t . i i u . —

( 2 ) C z y t . o t y m p t a k u s ł o w n i k L i n d e g o . J n k i e b y ł o z d a n i e w d a w n y c h c z a s a c h o n i m , m o ż n a s ię p r z e k o n a ć z K a d ł u b k a : i m o s o l u s G r i f a l c o n i s a s p e c t u s i m b e c i l l e s m i s c r i u n c u l o r u i n t u r m a s d i u e n t i l o t . ( L i b I V c. 1 4 ).

s z e ł o u i i a n zatóiu łatw o może bydź w zięte za przym iotnik: szyszakiem pokryty, czyli zaslonio- ny. Itiedy Igor p rz eb y ł granicę i n apadł Po- łow eów , mógł piew ca p o w iedz ie ć: Ruska zie­

mio! ju ż jesteś z a s ło n io n a , bo wojsko ją p r z e ­ gradza od nieprzyjaciela, jak sam n aw et piewca cokolwiek niżej m ó w i : H u s i c z i w e l i k a j a p o - l i a c z r l e n y m i s z c z y t y p r e g o r o d i s z a . Al­

bo też podstawmy inne tłómaczenie. W dziejach sławiańskich często czytamy o Z a c h e ł m i e i o Z a c h e ł m i a n a c h . Ze c h e ł m znaczy: g ó r ę , to niepodpada żadnej w ątp liw o ści; wiec pow yż­

sze nazwy, w teraźniejszym polskim j ę z y k u , tłó- maczą się n a :' Z a g ó r z e i Z a g ó r z a n i e Ileż to wsi galicjiskich poświadcza to tw ierdzenie.

Weźmy np. Z a c h e ł m n e , wieś wr powiecie w a ­ dowickim pod L an c k o ro n ą, za lasem i górą d o ­ tąd C h e ł m zwaną. Podobnie wszystkie w s ie : Z a g ó r z e , Z a g ó r z a n y , N a g ó r ż a n y i t. p.

dia tego się tak nazywają , że albo z a g ó r ą al ­ bo n a g ó r z e , leżą. Riedy więc Igor z w o j­

skiem p rz e b y ł góry graniczne od Połowców, dotąd między B ońcein i Donem w i d o c z n e , p ie ­ wca opisujący to zdarzenie mógł zaw ołać: R u ­ s k a z i e m i a j u ż Z a c h e ł m i e m ( Z a g ó rzem ) już za góry rozszerzona.

Str. » Przyp. 15. Tłómaczy B. dla czego narzędnikow i ( in s tru m e n ta li) podsuwa inne znaczenia, tw ie rd z ą c , ż e to j ę z y k o w i j ę d r - u o ś c i i m o c y d o d a j e . Wszakże, gdy zaraz

(

235

)

potem przyznaje, ze « u nas zagęściło się dziś niesczęśliwe (?) j a k o tak, że w wielu miejscach jest już praw ie niepodobieństw em użyć korzy­

ści, jakie to najznamienitsze (?) nagięcie ję z y ­ kowi naszemu nadaje» więc nie walczmy z n i e ­ p o d o b i e ń s t w e m , zostańmy przy właściwem użyciu narzędnika i choć przy n i e s c z ę ś 3 i w e m, ale widocznie do jasności mowy potrzebnćm : j a k o , j a k .

Str. 33. Przyp. 21. Oleg by ł synem Swiatosława Jarosławicza X. C zernichow skiego, który (w edług N estora) u m a rł roku 1076. M usiałby więc Oleg za życia ojca objąć rządy w T m u to ra k a n ie , kie­

dy t a m, jak mniema B. od 1065 r. panow ał;

ale wypadało odwołać się do ź r ó d ła , z którego ta wiadomość czerpana, tem b a r d z ie j, gdy z Ne­

stora pokazuje się p rz e c iw n ie , że r. 1077 jescze, Roman (S w iatosław icz), do którego się Borys sch ro n ił, w T m utoraka nie p an o w a ł; Oleg zaś tyli',o u stryja swego Wszewołoda w Czernicho­

w ie, bez rz ą d u przesiadyw ał, r. 107S do Trau- torakania zem knał, tam 1079 r. z bratem Roma-o ' nem przeciwko P ołow com w ojow ał, Roman w bitw ie poległ, on w n iew olę rozbojników m o r­

skich się d o s t a ł ; po czem X iążę W szewołod n ie ­ jakiego R acibora, rządzcą w T m u tara k an iu p o ­ stanowił. D opiero 1083 r. w rócił Oleg z G re ­ cji i w Tinutaralianie się usadow ił; od tego więc ro k u ,•— ale nie od 1 0 6 5 — poczyna się panow anie Olega. Zęby zaś to panow anie było b a r d z o

( 236 )

n i es p o li oj n e, jak B. pisze, o tein z współczesnego dopełniacza kroniki Nestora , dowiedzieć się nie m ożna; niewiadom o wreszcie, co znaczą wy ra z y ; p a n o w a ł . . . . b a r d z o n i e s p o k o j n i e ? Czyłi Oleg by ł niespokojny, to je st: ze nikomu pokoju nie d a ł , czyli tez je m u pokoju nie d ano?

Str. 35. Przyp. 26. Żeby Z ł a i K a r n a byli w odzow ie P olow ców , na to nie ma d o w o d u ; przeciw nie owszem tw ierdzić można , źe tak nie j e s t; bo ile tylko im ion, lub nazwisk p o ło w ie­

ckich w Nestorze i innych kronikarzach ruskich czytamy, żadne z nieb na samogłosko się nie- kończy, ale na spółgłoski, najwięcej k, g, p, t, np. A b a n e k , A ł a k , A ł t u n o p , A t u r g , Ba s z ­ li a r t , B l u s z , B o n a k , G z a g , K o b i a k , K o ń - c z a k , O s a ł u k i t. p. Zdaje się z a te m , ze tu p rz enośni użył p ie w c a , do oznaczenia k a r y (za lekkomyślność I g o r a , że się p o rw a ł na w y­

praw ę, nie zebraw szy sił dostatecznych) i Z ł a to je s t niesczęścia , jakie przez to na Ruś s p ro w a ­

dził.

Str. 36. Przyp. 33. W edług kroniki Nestora (od Sylwestra i innych do r. 1206 doprow adzo- 1 nej) nie J a r o s ł a w , ale S w i a t o s ł a w Wsewo- ( łodowicz od r. 1162 w Czernichowie panow ał.

» Przyp. 36. Kiedy o s z a r s z u n a c h al ­ bo s z e r e s z i r a c h mo wa , nie zawadzi dodać, że b ro ń palna odwiecznej starożytności sięga, i nie dopiero z wynalezieniem p ro c h u nastała.

Już Nestor pod r. 941 o w ypraw ie Igora R uryko­

(

237

)

wicza na Carogrod pisząc, dodaje: «Feofan-źe

*uzriete ja wo liadech s ognem i puszczati na-

«cza tru b am i ogn na łodji rusliyja: i byst wi-

«dieli straszno cziudo. Rus-źe widiecbu 1 pła-

« m e ń , w metaebusia w odu m orskoju, cbotia-

«szczi ubresti. Tako wozratiszaś wo swojasy. Tiem

«priszedszim w zemliu s w o ju , pow iedachu kozdo

« swoim i o by wszem i o ładnem ogni: jakoze i

«m o ły n y ja , re c z e , ize na nebesi Grecy imut u

« seb e , puszczajuszcze zgut’ nas i sebo radj ne

« odoliecbom im .»

Wspomina o tem Karamzin (1) pisząc: «Ros-

« sijanie priw iedennyje w uzas i bezporiadok tak

«nazywajemym o g n i o m g r e c z e s k i m , koto-

« ry m Feofan ( T h e o p h a n ) zazeg mnogija suda

«icb, i kotoryj pokazałsia im n eb iesn o ju mołnie-

«ju w r u k a c h ozłowlennago w r a b a , udaliliś k’

«beregom Małoj Azji.» T en ż e sam Raramzin pod r. '1185 pisze: . . . « n e smotrja na je b o sa-

<<mostrielnje, neobyknow ennoi w eliczyny łuki

« (edwa napiatywajemje piatydesiatju wojnami)

«i na iskusstwo bywszalio s nim (R onczakiem)

«Biesermenina iii charazskabo T u rk a strielaw-

«szabo ż y w y m o g n e m , kak skazano w lieto-

« p is i: w ierojatno g r e c z e s k i m , a mozet byt’ i aporochom (2).»

W yraźnie wiec N estor p isze, źe t r ą b a m i ( 238 )

( 1 ) I s t o r j a h o s u d . T . 1 H 8.

( 2 ) T a m ż e T . I I I . 6 3 .

p u s c z a D O o g i e ń , który palił lodzie ruskie.

Jakiż to był ogień? Ł a d n y , p is z e N estor, ale nie piękny, tylko łodziowy albo okrętow y, co o d ­ powiada greckiemu: daAc<aaiov nvg. Szlecer(Schlo- zer) (1), rozpisał się dosyć o tyra ogniu; p r z y ­ tacza wielu pisarzów, a z tych p o k a z u je się, ze g r e c k i o g i e ń nietylko z nafty i s ia r k i, a l e u a - wet z tych samych złożony by ł części, z których się proch strzelny składa. Taki ogień znany juz był w VII wieku Grekom , Chińczykom zaś jescze dawniej. Leon Filozof Cesarz wschodni (I X w ie ­ ku) w T a k t y c e p isze: «ignis cum t o n i t r u et

«fumo ignito p e r śiphones emissuś et incendens

«nayes»; były to więc podobno teraźniejsze r a ­ ce , czyli rakiety kongrewskie , a musiały bydź i narzędzia do tego sto so w n e, coś nakształt dział i mozdzierzów tera ź n ie jsz y c h , albo szmi- gownic.

Str. 30. Przyp. 39. Nie zawsze w ypada brać każdą rzekę za D u n a j, albo że Dunaj w pismach słowiańskich, znaczy jaką bądź rzekę. Tak np.

kiedy mowa jest o Jarosławie halickim, że za­

p iera ł w rota D u n a jo w i, że trzym a ł p o D u ­ n a j s ą d y , niewiedzielibyśmy, którą tu r z e ­ kę rozumieć czy D niestr, czy Swice, czy San, czy P e łte w i t. d. ? T u więc istotnie rzekę D u ­ naj dosłownie b ra ć należy, bo wiemy z kronik w spółcz esnych, albo nie wiele p ó ź n ie jsz y c h ,

(

239

)

( 1 ) N e s t o r . 1 80 2. I V T . 32 . s q q .

/.e Jarosław halicki panow ał do ujścia Seretu i P r u t u (1 ) ; wiemy zaś i to , że obie te rzeki do D u n a ju l<oło Galacza wpadają, a zatem Jaro ­ sław halicki p a n o w a ł , aż do brzegu D una­

j u i odpraw iał sądy; mógł n a w e t zawierać

■wrota (u jś c ie ) tej rz ek i, bo nie bardzo daleko ztamtą wpadał do morza czarnego.

Str. 39. I g o r . . . k r z e p k o ś c i ą s w o j ą uni ś c i ą g n ą ł ; lep iej: «walecznością swoją urn

«(rozum) w y śc ig n ą ł bo tak mieć chce sła- wiańskie: i ż e i s t i a g n a u m k r e p o s t i j u s w o j e j u .

( D alszy ciąg w następującym z e sz y c ie .)

( 2^0 )

( l ) P o u s t i a S e r e t u i P r u t a , p i s z e K a r a r a z i n I s t . h o s u d . r o i . I I I . 6 9 .

V

U W A G I

I P O S T R Z E Ż E N I A

NAU ROZUMOWANIEM

J. X. BENED. LEWICKIEGO, O DZWONIE LWOWSKIM Sto JURSKIM,

W C Z A S O P IS M IE N A U K O W EM IM . O S S O L IŃ S K IC H u a r. 1 8 31 . Ź e s z . I V . W o d d z i a l e V I . u m i e s c z o n e m . —

P r z e z X . B . K o m p . Z . S. B . W . u c z y n i o n e r . 1 83 2.

{ Z o d p o w ied zią X . Ben. L ew ickiego.)

( P o k o ń c z e n i e ) .

g ) Sam a u to r , w Czasopiśmie na harcie 135 polegając na zdaniu Philippa Stral ( Gescliich- te d er russisch. Kirche Hall. 8 3 0 ) ze zn aje, z e d z w o n y d o R o s s j i a ż d o r o k u 1340 p r z y ­ w o ż o n e b y ł y z G . r e c j i — a d o p i e r o o k o ­ ł o t e g o r o k u t a m ż e l a ć z a c z y n a n o i t. d.

w ięc i dzwon S.Jurslti w r.1 2 9 2 , na lat u przednio 54,za Dymitra Alexandrowicza nie mógł bydź odle­

wany -— Zdanie to czyli świadectwo Filipa Stral potw ierdza zupełnie i najstosowniej wyznanie wyż pomienionych badaczów n a tu ry rossjisluch, że w M o s k w i e z n a j d u j e s i ę j e d e n d z w o n

31

s t a r o ż y t n y — p ó ź n i e j s z y j e d n a l i s z e ś c i o l a t a m i o d l w o w s l i i e g o S . J a r s k i e g o , i bez w ątpienia odlew any w roku 1346, to jest: w rok po sprow adzeniu do Uossji, według S tr a la ,

ludwisarni.

O J p. D atum ze Strahla przywiedzione tym końcem , aby okazać, i/, dawniejszego dzwonu w całej ftossji n iem a. A na tn i sam aulor uwag przeciwnych, polegając na zdaniu młodych zbieraczy starożytności rossjiskich przystaje.

Na resztę wnioskowań autora, z powyższego datum zrobio­

nych , tę tu pokładam uwagę, iż na Itusi południowej — bli­

żej k-ólestwu polskiemu i Niemców położonej, a przeto prę­

dzej niż którekolwiek strony Rusi północnej wpływu zacho­

dniej kultury doznalej, tem bardziej, iż ju ż Xiąż.ę Daniel Niemców, Polaków i innych cudzoziemców, do krajów swych przyzywał i przyjmował— dzwony ju ż dawniej lano i nie zkąd- inąd sprowadzono. 1 tak około roku 1259 w Kijowie i Cheł­

mie (w Moskwie zaś i Nowogrodzie dopiero r. 15 5 3 ) dzwo­

ny lane znacbodziemy (f ). Zob. histor. państwa rossjiskiego, przez Itaramzyna wydań, polsk. tom IV not. stron. 6 i testu str. 2 5 5 , lub onćj cdyc. rossjiską tom tenże IV not. str. 10 wiersz 5ty, a textu str. 200.

T o , co o młodych ludziach wysianych kosztem rządowym powiedziano, nic ^więcej niedowodzi, jak że i oni z wielu innemi dotychczas mylnie czytali napis dzwonu, nie zważa­

jąc na punkt— kropkę. A to się łatwo przy uprzedzonym już zkąd-inąd umyśle stać mogło z tą d , iż czytano na dzwo­

nie we dzwoniey wiszącym, nie zaś na ziem i, przy znpeł-( 2 42 )

(*■) D o s t r z e ż o n a fę w a ż n a u w a g ę , w in ie tjd m w y d a w c y t ' ż a s o p i s m a n a u k o w e g o .

nćm świetle, po zdjęciu ouego ze sta re j, do nowo-wymurowa.

nej— le/ncym.

h ) W x ięg o z b io rze S. Onufrego znajduje sio rękopistn ruslii, p o d t y t u ł e m: M e t r y k a S w i a - t i j s z y c h A r c l a i e r e j e w , K n i a z e y , E p i s k o ­ p ó w , I h u m e n ó w i t. d. pisany wszędzie je d n a re ką około połowy wieku zeszłego. Co ztąd można pozna ć, ponieważ pisarz w wykazie chronologi­

cznym Ihum enów S. Jursltieh snanął na Sylwe­

strze M alskim, bywszym za M etropolity Atana­

zego Szeptyckiego Offiejałem diecezalnytn l w o ­ wskim i razem Superiorem klasztoru S.Jurskiego.

W tej tedy xiędze bezim ienny a u to r , trzecim Ihum enem m onasteru S. Jurskiego, stanowi po- mienionego Eufimia, około roku P. 1340— i wiek życia jego doprow adza do roku 1 3 0 3 — p rz y ­ znaje mu odlanie rzeczonego dzw onu w r. 1341 i założenie fundam entów na cerkiew m urow aną pod przew odnictw em architekta D o r e . Opi­

suje to Anonim temi dosłownie w y ra z y : P o -

suje to Anonim temi dosłownie w y ra z y : P o -

Powiązane dokumenty