• Nie Znaleziono Wyników

Czasopismo Naukowe : od Zakładu Narodowego imienia Ossolińskich wydawane. R. 7, z. 3 (1834).

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Czasopismo Naukowe : od Zakładu Narodowego imienia Ossolińskich wydawane. R. 7, z. 3 (1834)."

Copied!
70
0
0

Pełen tekst

(1)

NAUKOWE

OD

2 A 3M L J1 2) 'I f ^ ^ © 2) D W 2 S D

I M I E N I A

OSSOLIŃSKICH

W Y D A W A N E .

Razem mtodti przyjaciele!

Rok siódmy.

ZESZYT m .

L WÓW.

VTTTŁOCZNIA NARODOW A OSSOLIŃSKICH.

1834 .

(2)
(3)

1 .

H I S T O R J A

M ŁOD OŚCI

U ,

CZYLI

ŻYCIA JE G O AŻ D O W S T Ę P U NA T R O N . (C iąg dalszy.)

Stefan jescze ra z p rz y s ła ł, ofiarując wszellrie u s ł u g i , jeżeliby obrócono drogę na Kamieniec Im Hilji i B ia łogrodow i, bynajmniej nie tając się z t e i n , ze Król od ża łu je , jeżeli inna obierze.

W trącono Posłów do w ię z ie n ia , toż co t c h u , n a w e t nie obw arow aw szy sobie ty łu wzięciem Chocima , ruszono prosto ku Soczawie.

D opiero postrzegł K ró l, ze wszystkie jego sztuki nie uśpiły S te fan a , gdy go w pogotowiu z a sta ł; łu d z o n zaw iódł się n a zd ra d z ie , k tó rą miała m u była bram y Soczawy otworzyć. O b ­ lężenie tego miasta od r a z u szło o p o r e m , da­

lej naw et przeciw nie. Rozsaczona p o k n ie ja c h , jaskiniach, szlakach W ołosza, tra p iła Polaków

Z e s r y t I I I . r . 1834. 25

(4)

głodem i u ry wkowemi podjazdami. Przyszło az do t e g o , iż żołnierz na tyle przykrości niecie r­

pliwy, zaczął szemrać , sądzić o celu wyprawy, szperać w zamysłach Króla, roztrząsać jego roz­

kazy, i nietylko lękać się nieprzyjaciela , ale się trw oż yć płonnych trefunków , które m u obecna niedola za smutne wykładała wróżki, pamięcią:

że kiedy ruszali ze Lw ow a, koń królewski uto­

n ą ł , w icher woły spiże prow adzące rozegnał, szalony na nich w o łał: «n a swoje złe idziecie;^

gdzieś tam w drodze p iorun szlachcica zabił, a X iądz p rz y mszy opłatek z ręki wypuścił. Im zaś bardziej na sercu u p ad a ł, tem zuchwałej przeciw karności w ierzgał; nakoniec przepełniła się miara hańby i niesczęścia , gdy przyszło na- zad w racać opłoconym gościńcem ; albowiem nie prędzej Stefan ich z klamki p u śc ił, aż w y­

targow ał od Króla węgierskiego jed en w ziemi siedmiogrodzkiej zamek.

D wie się drogi podaw ały: dalsza ró w n a i pe­

w n a ; krótsza dla w ertebów , parow ów , lasów niebezpieczna; Radził tamtę Stefan, Król obrał tę. Czwartym obozem stanęło wojsko na Bu­

kow inie, niezostawiwszy, którędy przechodziło, tylko gruzy i popioły. Puscza rozciąga się na mil d w ie: dzień chylił się ku zachodowi, p r z e ­ cież przednia straż z Wielkopolanów zdążyła ją p rz ebydź, zatknięto obóz przy samym wstępie.

N azajutrz, pierw sze ruszyły działa i wozy, za niemi następow ał Król chory, dalej szli M ało­

( 19** )

(5)

polanie, toż R u śn ia c y ; odwód trzym ał zaciężny żołnierz. Wśród pusczy zatrząsł się na raz ca­

ły las. Waliły się poderżnięte d rz e w a , głuszy­

ły, kaleczyły, g r u c h o ta ły ; nakoniec przecięły ostatnich od pierwszych. T e d y d ru ż y n a W oło­

chów h urm em na wozy p rz y p a d ła : Stefan n a ­ ta rł porządnym szyldem na poślednie p u ł k i , snadno powiodło się ło tro m z n ie b itn e m i; ż o ł­

nierz z żołnierzem, dłużej miał do czyn ie n ia; j e ­ dnakże Polacy nie mogąc przyjść do sprawy, p a r ­ ci mnóstwem, odcinając się pojedynczo, ledw ie wycofali się do wczorajszego obozowiska; i tu jescze oskoczeni. Już jaki taki w ątpił o życiu, z niebios tylko wzywali i spodziewali się r a t u n ­ ku. a Ów jasną g ó r ę , te n święto-krzyską o dw ie-

« dzić ślubow ał, (m ó w i S tryjkow ski); większy

«tchórz w ybierał się do Rompostelli; Wołoszyn

«zaś nigdzie na odpust nie pusczał. » W sam -ezas nadesłał Król na odsiecz, część dw oru. Ci czwałem z gęstwiny wypadłszy, i głosem trąb zw róciwszy na siebie nieprzyjaciela, ulżyli z m o rd o w an y m ; toż coraz świeże posiłki przybywały. P ośpie­

szył i sam K ról, zostało zwycięztwo przy P o la ­ kach; jednak nad owego dnia klęskę, dzieje o j­

czyste okropniejszej niewspominają. Rozjuszony Stefan n aw et jeńcom n iep rz eb ac zy ł, sam rz eź nakazyw ał, i pasł się niesczęśliwych widokiem.

Najwięcej wywieszano za włosy. Bielski t w i e r ­ dzi, że z tej okoliczności zaczęto czupryny pod- galać. Rzadki był dom w P o ls c z e , gdzieby al­

( io 5 )

(6)

bo przyjaciela, albo krewnego n ie o p ła k iw a n o ; n aw et przeszło w pieśń g m in n ą , ze za Króla O lb ra c h ta , w yginęła szlachta. Ani się jescze nieskoiiczyło n a tych m ordac h; cięła w pień dzicz zbestw iona , gdzie tylko jaki lóźny poczet zdybała. Tal<i los spotkał sześciuset M azurów, idących na pomoc Królowi; prawie wszyscy t r u ­ pem polegli. Atoli główny obóz, o bronną ręką oganiał się pierzchliwej zgrai. P od Czernio- wcami odpędzono nieprzyjaciela od P ru tu . Za tą rzeką leżało wojsko trzy dni. Fatalnym by ł ten spoczynek Wołochom dla ra b u n k u , o mało też i naszym nie stał się z g u b ą ; albowiem z fałszywego odgłosu, jakoby nieprzyjaciel zbli­

żał się odbijać zdobycz , wsczął się między W iel­

kopolanami p o p ło c h , i w n e t się wzmógł drugą, ró w n ie kłamliwa wieścią o ucieczce Olbrachta.

o o

Siodłał konie lud r y c e r s k i, gotów niestety w śró d obcój i nieprzyjaznej ziemi odbieżeć K róla, p r a ­ wie w p ó lu m a rłe g o ; aż Zygmunt uczestnik i cel tej niesczęśliwej w ypra w y, który od początku jego choroby p row adził straż p rz y b o c z n ą , w n o ­

cy konno przy pochodniach obiegając cały obóz, wstępując do nam iotów starszyzny, mieszając się między szyki ż o łd a c tw a , tym wskazując p rz y ­ tomnego K róla, owym za jego obecnos'e ręcząc, niebezpieczeństwo, sromotę ucieczki, sławę P o ­ laków, nikczemność łotrowskiej czeredy w ysta­

w iając , w e wszystkich serca przelał odw agę,

( 190 )

(7)

którą sam t c h n ą ł , Króla

z

niebezpieczeństwa

\

imie polskie od ostatniej haiiby ocalił.

Olbracht powróciwszy do k r a ju , trybem s ła ­ bych d u sz, nietrw a ły ch na pom yślną, rów n ie jali i na przeciw ną do le, ile przed tóm z u c h w a ­ ły, tyle teraz nikczemny, pusczając na los cu­

gle rządu w szumnej zgrai hulasczów, opilstw em h a ń b ę swą w ojenną głuszył. Kiedy tymczasem mściwy w ró g ścigał Polaków i w własnej ich zie­

mi. Bo praw ie w rocznice najazdu Wołosczy- zny, Stefan wpadłszy na R uś, wszystko po K ań­

czugę i rzekę Wisłok s p lo n d ro w a ł, w y p a lił, i jeńców n a sto-tysięcy w ybrał. P o nim zaraz ponowdli ra b u n ek T a ta r z y ; toż czego by ł n ie ­ przyjaciel n ie d o sią g n ą ł, pospolite-ruszenie zni- s c z y ło ; nakoniec siedmdziesiąt-tysięcy T u rk ó w w d a rło się nad D n ie s tr , z których nie P olacy zemstę wzięli, lecz ich p o w ra cają cy ch , częścią m ro zy wytępiły, częścią z chciwości łu p ó w sam Stefan zgład z ił, przebrawszy swoich w ż u p a n y i k o n tu s z e , w Bukowinie zdarte z Polaków.

Bielski kładzie podróż Zygmunta do W ęgier pod czas najazdu ta ta r sk ie g o , n atrą cają c, jakoby b y ł wysłany od O lbrachta po posiłki, oraz p rz y - czytując mu u kartow anie z W ładysławem zw ią­

zku około tej p o ry w Krakowie zaw artego ; dwaj inni dziejopisowie przeciwnie tw ierdzą , wyjazd jego zaszły na zaproszenie W ładysław a, później­

szy dziesięciu miesięcami. Najpodobniejsza, iz nieołrzymując opatrzenia od braci w Polscze,

( 197 )

(8)

czy w L itw ie, szukał go u najstarszego. Owe tez niesczęśliwe zdarzenia, odżywiły były między wszyslkiemi przyduszane dawne niechęci. W ła­

dysław O lbrachtow i przypisyw ał gniew ojca, i miał za złe zatrzym ywanie xieztw szlązluch nad u m o w ę ; O lbracht pam iętał W ładysław ow i klę­

skę w W ęgrzech; na A lesandra dasał sie o Li- O GO

1

O o t w ę , a na obudwócli zw alał swoje w Woło- szech niesczęście. Najsprawiedliwsze były p rzy­

czyny Zygmunta, narzekać na nich wszystkich, ze łudzi wszy go długą nadzieją zysku z cudzego, gdy go m in ę ła , o innym dla niego losie niem y- śleli. Wszakże poróżnienia te pokryw ały u p rz e j­

me pozory, tudzież wzajemność zachowywanych względów, aż je dopiero sama zgoda wydała.

Zygmunta b aw ienie w Węgrzech jaw n ie , jak w yraża K ro m e r, w ystaw iło na oczy lu d zk ie, ile więcej sława cnoty i ro z u m u , niżeli blask berła, a nie postrach urzędniczych siekier um ysły h o ł­

duje ; przew yższał albowiem w wziętości p o ­ wszechnej i szacunku u n a ro d u samego Króla , mimo czego i te n bynajmniej niestygł w b r a t e r - skiem ku n iem u przywiązaniu. Był przeto Zyg­

m u n t jakoby pośrednikiem między dwom a nie- chętnem i krajowemi stronam i; aleć nie zapomi­

n a ł i na ojczyznę. Opisywał żywo W ładysław o­

w i rozliczne jej klęski, r o z rz e w n ia ł go nad p r z e ­ ciwnym jej losem ; i tak daleko go p o b u d z ił, że przyłączywszy do Olbrachtowego swToje posel­

stwo , posiłków dla niej u Cesarza Maxymiljana

( 108 )

(9)

i Rzeszy niemieckiej szukał; sam się tez jescze owera w Krakowie p rzym ierzem (zawcześnie od innych kładzionem— k tóre tajne między bracią um orzyło niesnaski) związał. Królowie i Wielki X ią ż ę , przyrzekli sobie wszelkie u r a z y z p rz y ­ czynami ich w wieczną niepam ięć pus'cić; od­

tą d sczerze m iędzy sobą zyć .w ściślej b r a t e r ­ skiej jedności; zaufnie się p oroz um ie w ać w wszelkich przedsięwzięciach ; łączyć siły p r z e ­ ciwko n iep rz y jacio ło m , osobliwie na o b ro n ę od T u r k a ; załatwnać spory między swojemi p a ń ­ stw am i; obw a row ać szafunek sprawiedliw ości

dla spólnych poddanych ; zgoła wszystkie p o d n ie ­ ty pry w a tn y ch i publicznych u ra z u p rz ą tn ą ć ; ponow iono też sczególnemi układam i Litwy z Ko­

r o n ą związek i pokój z Wołoszą zaw arto , w któ­

rym osobliw sza, że Zygmunt— lubo nie mógł by ł pod swojem im ieniem , nie będąc udzielnym X ią - żęciem , wojny prowadzić, przeciezjako stro n a — p rz y ró w n e m O lbrachta za siebie i za Alexan- d ra z a r ę c z e n i u , wmiesczony został. O lbracht p o w ró c ił W ładysław ow i Xięztvva szlązkie ; W ła ­ dysław zaś nietylko je nadał Zygmuntowi, ale n a ­ w e t zlewek wzsystkich p ra w swoich do części ojczystego sp ad k u , na niego uczynił.

Po śmierci Olbrachta, znow u powszechna ży­

czliwość, Zygmunta na tr o n wrz y w a ł a ; atoli o włos tylko koro n a nie stała się kością niezgody między bracia. Albowiem Władysław', aczkol­

wiek dwie skronie jego az nadło przeciążały,

( 199 )

(10)

uwiódł się dum ą na trze cią, od lulku możniej­

szych podchlebnie sobie ofiarowaną; owszem porywczo rozpisał był po całej Europie donie­

sienie, jakoby mu ją naró d narzucał. Alexan- d e r zaś zagrażał siłą ją zdobyw ać, mając po sobie m atkę, zawsze mężowskiemu prawidłu w ie r n ą , aby n i e j e d e n wszystko g arn ął, i mło­

dszy starszego niepodsiadał. Zygmunt więc skro­

mnie się od tych ro z te rków uchylił. Wszakże Władysław postrzegłszy się zwiedzionym, co- tchu się zpopędliw ego kroku wycofał; owszem czując się do winy przeciw n ie m u , chciał ją znakomitym przywiązania dowodem zatrzeć, nie ju z zwyczajne poselstwo, ale Zygmunta z p o ­ winszowaniem Alexandrowi na jego koronację

w ypraw ując. Nie zdążył Zygmunt na samę u r o ­ czystość; czule jednak był przyjęty i bawił w Krakowie przy K ró lu , aż do jego odjazdu do Litw y; w którym czasie, spólnym z matką kosztem, położył nadgrobek Olbrachtow i; z a w a rł też zA- lexandrem transakcją, ile dochodzić m o ż n a , od­

stępując mu znacznej części sum m , z spadku po ojcu, w raz z zaległemi od niej użytkam i, biorąc w zamian zapis trzydziestu-tysięcy czerwonych złotych na starostwach olsztyńskiem , kazimier- skiem i bieckiem pod w olnem Królowi prawem w y k u p n a , tudzież z zaręczeniem w przypadku bezpotomnego swojego zejścia, pow rotu do niego pomienionych dzierżaw, bez większego obciąża­

nia przez te s ta m e n t, jak pięciu-tysiącmi złotych.

( D o k o ń c z e n i e w n a s t ę p u j ą c y m zes z y ci e. )

( 200 )

(11)

II.

O PISA N IE

GŁOWY PETRYFIKOWANEJ, ZNALEZIONEJ W CYRKULE PRZEMYSKIM;

Z U W A G A M I N A D P E T R Y F I K A T A M I W O G Ó L N O Ś C I I IC H S T O S U N K I E M D O T E O R J I Z I E M I . P r z e z T y t u s a H r . D z i e d u s z y c k i e g o , C z ł o n k a T o w a r z y s t w *

n a u k o w e g o k r a k o w s k i e g o .

Odległość między przednim kątem oka i otworem ucha

podług P. Cuvier. . . . 10” 3 ' "

( C ią g d a l s z y . )

W naszej 10" 2 ’"

Największa szerokość między lukami ja rz m o w e m i, podług

Pallasa... 1 2 " 4 ' "

. . 1 5 " 8’"

W naszej.

Szerokość między częścią naj­

bardziej wydaną wyrostków jarzmowych (Apophysis zygo-

matica)... 1 3 " 8 ’"

13" l " 1 W naszej.

Szerokość tylnej kości głowy, między dolnemi końcami grze-

26

(12)

bienia, za otw orami uszów,

podług P. Cuvicr. . . . 10” 5 ’”

W naszej...12” 3 " ' Szerokość między kości czel­

n ej, czyli dołów oczowych tylniemi wyrostkami, podług

T. Cuvier... 9 “ 1 ” ‘ W naszej...0 ” 1 0 '”

Wysokość o tw o ru nosowego

podług P. C uvier... 2 ” 1 0 ” 1 W naszej... 3 ” Q” ‘

Z tych różnych rozm iarów widzimy, że w naszej głow ie, wszędzie prawie większe, jak w głowach P. Pallasa i Cuvier; bo też i długos'ć głowy n a ­ szego Rynocerosa, większa jak t e , z których wzięte przytoczone tu rozmiary.

Kości zw ierząt ssących lądow ych, znajdujemy dopiero w w arstw ach, wyżej jak gruby w a p ie n ­ nik lezących ; pod nim (powTiada P. Cuvier), mi­

mo wszelkiego s ta r a n ia , nigdziem tego gatunku kos'ci nie widział ( i ) . W arstw y te n a grubym wapienniku leżące, są albo osepowe ( te r ra in s meubles ou d’a llu v io n ; angeschwemmtes L and), 7, kamienia piaskowego, z m arg lu , różnego ga­

tunku glin i piasku złożone, albo też regularnie x kamienia zbite. W pierw szych czyli osepo- wych , widno mnóstwo lionchyiji i innych m o r ­ skich p ro d u k tó w ; drugie zaś, ile razy się

( l ) C u « i e r : n i s e o u r s s u r le s R c y o l n t i o n s ile la s u r f a c e d u gJobc, s. 55.

( 202 )

(13)

nieco wznoszą i stają znaczniejszemi, zawsze prawie okazują, że ze słodkich wód osiadły.

W w arstw ach najpierw ej na grubym w apienniku le ż ą c y c h , znajdujemy kości P a le o te rii, Anaplo- terii i innych z w ie rz ą t, których rodzaje (genus) ju ż zaginęły; te leżą najczęściej w tych r e g u la r ­ nych w a rstw a c h , k tóre ze słodkich wód osiadły.

Petryfikow ane zaś s ł o n i e , czyli M amuty, p e t r y ­ fikowane Mastodonty, Rynocerosy i Hippopota- my, słow-em najsławniejsze gatunki (species) n i e ­ znanych ju ż te ra z z w ie rz ą t, ale należące do r o ­ dzajów (genus) jescze znanych , łub też wielkie do nich maiące podobieiistwo, znajdujemy d o ­ p i e r o , jak mówi P. C u v i e r , w wyższych jescze od tamtych w a rstw ach i to nigdy praw ie w r e ­ g u l a r n y c h , ale zawsze w gruncie osepowym (1).

P ostrzeż enie to i naszego Rynocerosa głowa p o ­ tw ie r d z a , gdyż j ą także w g ru n c ie osepowym znaleziono; taki bowiem g r u n t , mają wszystkie rzek k o r y t a , a zwłascza w niższej swej części, gdzie spadek i szybkość biegu ubywa. W miejscu gdzie tę głow ę w ydobyto , koryto rzeki Sanu , ma brzegi bardzo płytkie i w ysłane mieszaniną z gliny, rynia, rum ow iska i różnego gatunku pia­

sku. W p odobnym składzie ziemi i w takiem p o ­ łożeniu , często już znachodzono kości R y n o ­ c e r o s a t e i c h o r i n u s . Część wierzchniej sczo- ki, k tórą P. T ra u lle ofiarował instytutow i fran -

( 203 )

( 1 ) C u v i e r . D i s c o u r s , s. 55 i 50

(14)

e u z k ie m u , znaleziona została koło Abbeville w piaskach rzeki Soinine. Sczekę wierzchnią , któ­

r ą P. Cuvier widział u P. Rigollot, członka Akademii w A m ien s, wykopano pod tem miastem w w arstw ie złożonej z ry n iu i piasku. P. Fau- ias pokazywał P. Cuvier miedzy innem i kością- m i, także część sczeki R y n o cero sa, znalezioną po wielkim w ylew ie nad brzegiem rzeki P o , o kilkanaście mil po wyżej Placencji. W hrabstw ie W a rw ic k , wTN e w h a m , koło Rugby, znaleziono 1815 ro k u dwie czaszki i in n e kości z R ynoce- rosów, a obok nich trzy wielkie zęby słoniowe i kilka rogów je le n ic h ; sczątki te leżały także w ryniow atym i gliniastym piasku. Świeżo zaś jescze, znaleziono w Ł aw to n , blizko miasta R ug­

by, ró ż n e kości r y n o c e r o s i e , to je s t : część sczeki d o ln ej, trz y kości pacierzow e (ye rtebra e), je d n o ram ie (os hum eri), część kości łokciowej (u ln a s. cubitus) kość bezimienną (os innom ina - tum ) i goleniową (tibia). Rości te leżały z p r z e - dniemi zębami słoniow em i, w mieszaninie z ry - niow atego piasku i g l i n y , czyli w gruncie n a ­

zw anym przez P. Buckland rumowiskiem poto- p o w e m ; g ru n t zupełnie jlodobny do te g o , w którym takie kości zwyczajnie się znacbodzą (1).

N akoniec, znaleziony 1771 ro k u pod 04 stopniem ( 204 )

( l ) B u c k l a n d ’ s : R e l i ą u i a e d i l u y i a n a e ; o r o b s c r y a t i o n s , o n tl ie o r g a n i e R e m a i n s c o n t a i u e d in c a y e s , fi s s u re s a n d d i la v ia l G r a v c l . L o n d o u , 1823 in ^ to . C u y i e r O s . fos. T . I I . Cz. 1 s. 5 0 — 55 .

(15)

północnej szerokości całkowity Rynoceros, na k tó ry m , nietyłko ciało i sk ó ra , ale szerść n a w e t w w ielu miejscach pozostała, leżał także w pia­

sku zagrzebany i także n ad brzegiem rzeki , to je st Wilji, która się rzuca do Leny, a ta do lo­

dowatego morza (1). Odwołując się w ięc do t e ­ go, co poprzedza, możemy z największą tw ierdzić p ew n o śc ią , że głowa w korycie Sanu znaleziona, jest głową Rynocerosa teicborinus, nie zaś Hippo- potama i M am m uta, jak się z początku domyśla­

no. Szkielety głów Hippopotama i M am m u ta, tak są do R ynocerosów n ie p o d o b n e , że domysł t e n , nie mający najmniejszego do p ra w d y p o d o ­ bieństwa , po przeczytaniu umiesczonego na czele pisma tego osteologicznego opisania, w oczach każdego Zootoma całkiem upada.

Starożytne n aro d y znały ju ż Rynocerosa. A- te n e u s z , odwołując się do M azuriusza i Kalli- x en a z R h o d u , opisuje wspaniałą u c z tę , k tórą d aw ał Ptolomeusz Pliiladelphus Król egipski; po tej b y ł try u m faln y o b c h ó d , na którym m iędzy innem i w y m y sła m i, prow a d zo n o na czele d łu ­ giego i pysznego orszaku, ró ż n e osobliwe z w ie ­ r z ę t a ; między temi znajdow ał ^ię także R yno­

ceros z Etiopii (2). Na igrzyskach daw anych lu -

( 1 ) P a l l a s . D c R e l i ą u i i s A n i m a l i m n c x o t i c o r u m p e r A si am b o r e a l e m r c p e r t i s , C o m p l c m e n t u u i . P a t r z : N o v i C o m m e n t a r i i A c a - d e in ia e P c t r o p o l i t a ń a e t. 17.

( 2 ) A t h e n a e i : D c i p n o s o p h i s t a r u m lib. X V . c u m J a c o b i D a l e c h a m p i i l a t i n a i n t e r p r c t a t i o n e c t tiotisk L u g d u n i , 1012. —•

P a t r z : K. 5 s. 1 9 6 —201 , v

( 205 )

(16)

dow i, za czasów Pompejusza w ielkiego, ujrzano pierw szy ra z Rynocerosa w Rzymie i Europie.

Piszący o tein Pliniusz, p o w ia d a , ze miał jeden róg n a nosie; porów nyw ajgc zaś dalej Rynoce­

rosa ze słoniem , u w a ża, ze jest rów ne j z nim długości, ale daleko krótsze ma nogi; nakoniec, ze w walce ze s ło n ie m , stara się z w ła s c z a , t r a ­ fić przeciwnika swojego rogiem w brzuch (1).

August zwyciężywszy K leopatrę, w y p ra w iał w Rzymie wielkie dla ludu igrzyska, na k tó ry ch , między wielu innem i z w ie r z ę ta m i, zabito także Rynocerosa i Hippopotama. Sadząc p o t e m , co pisze o nim Dyon Rasiusz, zdaje się, że Ryno- ceros t e n , miał tylko je d e n róg n a nosie (2).

Strabon opisuje także Rynocerosa zjed n y m r o ­ giem , którego sam w id z ia ł; wspomina n a w e t o zagięciach jego skóry (3). Pauzaniasz pierw szym jest z pisarzów, który opisuje Rynocerosa o dwóch ro g a c h , którego tak£e bykiem z Etiopii nazy­

w a ( ri). Za rządów Cesarza Domiciana, było w R z y m ie , aż dw a R ynocerosy tego ostatniego

( 300 )

( 1 ) C. P l i n i i s e c u n d i : N a t u r a l i s h i s t o r i a e li b. 37. I n t e r - p r c t a t i o u e e t n o t i s i l l u s t r a y i t J . I l a r d u i n u s S. J. i n u s u m Del p h i n i . P a ri s ii s , 1685. P a t r z : T . I I . K. 8 r o z . 2 6 s. 1C7.

( 2 ) D i o n i s C a s s i i N ic ae i R o m a n a e h i s t o r i a o lib. 25 ni im- r u m a 56 a d 61. I n t e r p r c t e , G u i l i c l m o X y l a n d r o . B a s ilc a c, 1558

P a t r z : h. 51 . s. 282.

( 3 ) S t r a b o n i s : R e r u m G c o g r a p h i c a r u m lib. 17. I n l c r p r c t c G u i l i c l m o X y l a n d r o . B a s i l c a c , 1571. P a tr z : k. 16 s. 901 i 902.

O ) P a u s a n i a e : V e t e r i s G r a e c i a e d c s c r i p t i o . R o m u l u s Arna- s a c u s v c rt it . F l o r e n t i a c , 1551. P a t r z : H. 9. s. 359.

(17)

gatunku; widzimy ich do tychczas na niektórych medalach bitych za tego panow ania (1). T ra ia n (2 ), Antonin pobożny (3) Heliogabal (4) i Gordian III (5), pokazywali także rzymskiemu ludowi Rynocerosy. Hozmas zaś w yra źnie pisze, ze R ynoceros z Etiopii ma dw a rogi i niemi ruszać m oże (0). N a k o n ie c , wypiszemy tu jescze z xię- g iJo b rozdziału dziesiątego(?)to, co przytacza Son- nini na d o w ó d , ze Rynoceros najgłębszej s ta ro ­ żytności już b y ł znany. « Czyliż Rynoceros be- dzie chciał tobie służyć, albo zamieszka u żło­

b u tw e g o ? Czyliż uwiążesz Rynocerosa na o r a ­ nie le jc e m ? Alboż będzie łam ał skiby dolin za to b ą ? Alboż będziesz m iał ufność w wielkiej mocy jego i zostawisz m u ro b o tę tw oję ? Czyliż m u w ierzyć będ z ie sz, że ci w róci nasienie t w o ­ je i gumno tw oje zgromadzi ( 7 ) ? »

( 1 ) M a r t i a l i s : E p i g r a m m a t u m lib. X V . a d u s u m D e l p h i n i Pa ri s ii s , 1680 s. 16 i 17.— C u v i e r : O s s e m . f o s s . T . I I . c z ę ś ć 1,

s. 21 .

( 2 ) C. P l i n i i . N a t u r a l i s h i s t o r . lib. 37 . P a t r z s. 167, ( 5 ) J u l i u s C a p i t o l i n u s , in v i t a A n t o n i n i p i i , P a t r z : H is . A u g u s t a e S c r i p t o r c s V I . L u g d . B a t a v o r u m , 167 1. T . I . s. 274-

( 4 ) A e l i u s L a m p r i d i u s , in v i t a A n t o n i n i Il e l i o g a b a l i . P a t r z : His. A u g u s t a e S c r i p t o r e s VI. L u g d u n i B a t a v : 1671. t. I . s. 8 64.

( 5 ) J u l i u s C a p i t o 1 i n u s , in v i t a G o r d i a n i t e r t i i . P a t r z H i s . A u g s t . S c r i p t . L u g d . B a t a v . T . I I . s. 133.

( 6 ) M o n t f a u c o n : C o l l e c t i o n o v a P a t r u m e t S c r i p t o r u m g ra e c o r u r a T . I I . s. 334.

(7 ) N o u v . D i c t i o n . d ’ his t: n a t u r . t. 19. s. 37 6 i 377. B ib lja , t ł ó m a c z e n i a X . J a K ó b a W u y k a z W ą g r o w c a , w W a r s z a w i e , 1821

*. I s. 672. W t e ś c i e h e b r a j s k i m , z w i e r z e o M ó r ć m w t e m miej

( 207 )

(18)

Pierwszy R ynoęeros, którego w późniejszych wiekach widziano w E u ro p ie, był jednorożec przysłany 1513 r. z l n d j i d o Lizbony, Eminanu- elowi Królowi portugalskiemu. Król darował go za osobliwość P a p ie ż o w i, ale Rynoceros ten nie d o płynął do R z y m u , bo talt sie podczas p rz ep ra w y r o z h u k a ł, że razem ze statkiem uto­

n ą ł (1). Drugiego przyw ieziono 1685 r. do An- glji. Trzeciego, pokazywano 1 7 3 9 , czwartego 1741 r. w wielu krajach E u ro p y (2). Ten, którego osteologją P. Cuvier w dziele swojem opisał, był więc p iąty; przyw ieziono go 1771 r. bardzo młodego do V ersallu, gdzie zdechł 1793 roku, mając 25 do 20 lat. Szósty przeznaczony do m enażerji w iede ńskie j, zdechł w Londynie 1800 roku, wTl<rótce po przyw iezieniu z l n d j i . Siódmy nakoniec, którego tem u lat kilka pokazywano we Francji i w Niemczech, b y ł i tu w e L w ow ie , w Polscze i Galicji pierw szy; ztąd prow adzono go do Rossji. Z tych siedmiu żaden nie miał dwóch rogów (3).

( D a l s z y ciąg w n a s t ę p u j ą c y m z e s z y c i e . )

( 208 )

sc u xięgi J o b m o w a , n a z w a n e R e e m . E d y c j a W u l g a t a , nas*

W u j e k i i n n i , t ł ó m a c z ą z g o d n i e R y n o c e r o s . M a r c i n L u t e r , z am ia s t N a s h o m , p i s z e E i n h o r n , J e d n o r o ż e c . ( Z re s z t ą R y - u o c e r o s j u z z u a n y b y ł za c z a s u M o j z e s z a , k i e d y o n i m w s p o ­ m in a ją N u m . X X I I I . 22. X X I V . 8 i D e u t e r . X X X I I I . 1 7 ) .

( 1 ) B u f f o n : H i s t . n a t u r e l l e . E d i t . d. C a r le t. P a r i s D e t e r v i i - l e , 1802. Q u a d r u p e d e s t. I I I . s. 16.

* ' ( 2 ) B u f f o n : H i s t . n a t u r . Q u a d . t. I I I . s. 6. — W i l h e l m U n t e r . o. d. N a t u r g e . S a ii g e th . t. II . s.

( 3 ) C u y i e r : O ss . foss. t. II. Cz. 1. s. 20— 23.

(19)

III.

O H I S T O R J I

TOD W ZG LĘD EM

R E L I G J I N Y M I F I L O Z O F I C Z N Y M

( Z R e v u e b r i t a n m q u e )

• ( D o k o ń c z e n i e ) .

Ale nie w samej historji nowszych czasów — odbija i w starożytnych b a r w a , którą G i b b o n y i H u m y cieniować umieli. W zapasach z re li- gją chrystuso-wą, G i b b o n przedstaw ia nam w y ­ padki w kształcie filozoficznym i sceptycznym.

M i t f o r d wszystkie kroniki greckie podciągnął pod r o z b ió r : w wywodzie sprawy, sprzyjał m o ­ narchiom.

P rze d n i m , nie troscząc się częstemi sprzecz­

nościami bez względu na ducha i światło— B a r - t h e l e m y , R o l l i n , C r e v i e r , żywcem T u c y - d y d a i P l u t a r k a p o w ta r z a li; Pisarzów rz y m ­ skich i g re c k ic h , u w a żan o długo za źródła do­

wodne ( n i e z b i te ) , a wiarygodne. Ich wnioski przyjm ow ano bez wyjątku , n a w e t przesądy zy­

skały praw o obywatelstwa. Skład p łanet w e ­ d ług wyobrażeń daw nych , krajo-znaw stwo (jeo-

27

(20)

grafja) b łę d n e , metafizyka ciem na, którćj się trzym ali; wszystko słowem do xiąg ich wolny miało prz ystę p, co tylko wygnanem było z koła w iedzy ludzkiej. Potępiano zabójcę— gardzono złodziejem; aliści złodziejstwo i rozboje Sparta- nów , naszym szkolnym nałogom w strę tu nie czy­

niły. Nie dbano bynajmniej , kto wiary godniej­

szy, czy T u c y d y d współczesny Temistokla, czy o kilka wieków p rz ed nim żyjący P l u t a r k ? F a ł s z głoskami greckiemi w ydrukow any, ró ­ w nał się p r a w d z i e . Ostatni z szperaczów n i ż s z e g o p a ń s t w a (Bas-Empire) zyskiwał za­

ufanie. Wieki, pisarze, ich d z ie ła , wszystko to ­ nęło w tej rozległej krainie starożytności. L o n ­ g i n a miano współczesnym H e r o d o t a . P o d o ­ bnie jeografji Indjiów nieznający, sądząc że miasto Bombaj blizko Kalkuty leży, daje spra­

wunki do d r u g ie g o , podróżnym zwiedzającym pierw sze.

Owoż s ta n , w jakim M i t f o r d zastał lnstorją grecką; obalił system — d o w ió d ł, że greccy i rzymscy pisarze? umieli kłamać i mogli.. Krytyki udziałem było d o tąd , uczucia i zdania demokra­

tyczne.sławić; on stał się otw artym przeciwnikiem demokracji i wykluczył z opowiadania swego gór- ność i w y m o w n o ść, a owym mniemanym cnotom republikanckim wartość istotną nadał. Atoli nie- dośćbezstronny k r y ty k — z teorjąswoją, do której stosował budow ę h isto rji, wi n n e popadł błędy-

Gdzież ów potoczny i świetny wykład wyda­

( 210 )

(21)

rzeń znaleźć, którego T u c y d y d taV< wspaniały w/.ór nam zostaw ił? Telia każdego n aro d u p e ł ­ na jest odpowiedzi, po d ań , zbijań i zarzutów , a w tym rozległym manowcu nieskończonych swa- rów, stawa do wallu L i n g a r d za w iarą katoli­

cką, a S o u t l i e y uzhrojon w dowody za p ro te ­ stancką; system H urn e g o obala i nisczy B r o ­ d i e , a M i t f o r d spraw ę swoją kończy wygraną ; ależ wkrótce znajdzie się przyjaciel wolności greckiej, co go przed sąd wyższy zapozwie.

Wśród, tylu obron , pełznie powaga lustorji —•

mnożą się spory — szukamy sędziów.

Z tej zdań r ó ż n o ś c i, wytryska nakoniec świa­

tłość; ważą się, porów nyw ają wyroki przeci­

wne , wnioskowania mniej więcej b łędne , w z a­

jemnych doznają sprostowań. Stronność scze- gółow a, ustępuje bezstronności ogólnej; m ę ż o ­ wie światli, nieuprzedzeni wymownością jednego, zarówno wszystkim słucb dają i ro z tr z ą s a ją c , znosząc, w yrokując, stanowią niejako tr y b u n a ł;

wiadomo im , że P I u t a r l i r e t o r , z wolności u- r o j o n e j , sen ra c z e j, a M i t f o r d m onarchista, satyrę u tw o r z y li—• obadwa wiec naocznie będą przymuszeni zrzec się uprzedzeń swoich. S c h i l ­ l e r zwięzły i z uniesieniem kreślący, acz delda- matorczy niekiedy — M u l l e r wznioślejszy, wspanialszy i obfity, ale ro z w lo k ły ; obadw a z pomiędzy dziejopisów niemieckich, zdołali p o ­ niekąd ustrzedz się błędów filozoficznej szkoły.

O innych, e r u d y t a m i zwanych, powiemy k ro ­

( 211 )

(22)

tko: iż jako szperacze pożyteczni, dociekacZe, pracow ici, wiele miejsc ciemnych w dziejach wyjaśnili, ale ich cierpliwość i pracowitość je- njuszom ustąpić winne.

_ Staraliśmy się okazać, jak żółwiem stopniowa, niem i powolnemi zmiany, liistorja z poetycznej i oratorczej (krasomówczej), została s c e p t y c z n ą i r o z b i o r o w ą . Zaiste straciw szy cechę w ie r ­ sza bohaterskiego i d r a m a tu , nie tyle zajmuje nas. Azaz porównajmy opowiadania T u c y d y d a l ub X e n o f o n t a , z opowiadaniami R o b e r t s o ­ n a i H u m a ; szukajmy u n o w o ż y tn y c h , scen w e dług T a c y t a , a okaże sie, iż dzisiejsi nie- posiadają tej sztuki co s ta r o ż y tn i, ujęcia czy­

telnika , wzbudzenia namiętności w ypadków l u ­ dzkich widowiskiem, lu b wielkością losu i cha­

ra k te ró w podległych zmianą. W edług nich, p r a ­ w d a to samo co n u d o t a : R o b e r t s o n r o z ­ wlokły: G i b b o n a styl świetny, bez zwięzłości:

L i n g a r d i H u n i e , bez dramatyczności; zimny ich jenjusz zdaje s p r a w ę , ro z trząsa i waży wy­

padki bez r u c h u i życia. Pisma ich miescza fakta, nie bez t a le n tu , zręcznie u ł o ż o n e — lecz n ie malują ludzi nam p o d o b n y c h — występnych, lub cnotliwych , sczęśliw ych, albo pognębionych.

Rzekłbyś , iż nas niecbcą bawić przez skromność, a uczyć nie m ogą, wyłączając te sczegóły, któ- r e b y ujęły suchości rzeczy. Historja ma swoją d w o r s k o ś ć ( * ) n a w z ó r hiszpańskiej ; bez niejby

( 212 )

( * ) E t i q u c t t e .

(23)

z glodn i zimna zginęła, jak ów K r ó l , co go nili!

nie r a to w a ł , bo właśnie służbowy nie b ył na swojem miejscu.

Wy padli i niniejsze, jako nieznaczące wypuscza- j ą —• inne troskliwie ro z s tr z ą s a ją , jak gdyby o- b ra z w zarysach, malował cienie i ciało! Ubliżał- że T acyt poważności dziejów, wyjawiając skry- tości N eronow ego pałacu? Nie był-że n ajsu ro ­ wszym z dziejopisów?(*) Zapełnione rozdziały o- pisainibitew ,traktatów , r o z r u c h ó w (zaburzeń), niczego nien au c zą, jeśli nam nie malują współ- działaczów i bohaterów , w zmianach i pismach charakterystycznych. Atoli najmniejsze zd a rz e ­ nie zaostrzy naszą ciekawość, czytając B os w e 1- l a lub S a i n t - S i m o n a pisma. C l a r e n d o n nie- obawiając s ię , czyli czytelnika znuży, z m n ó ­ stw em dowodów, za-i przeciw -w niosków , zgoła o b ustronnych zarzutów , na każdej stronnicy wy­

stąpił. Gdyby natomiast w ćw iartach swych j a ­ łow ych i m artw ych , czasy te w tysiące odcie­

nia płodne, w w iernym i św ietn y m , acz może na- strzępionym obrazie okazał, i gdyby wskrzesił wielką i szlachetną postać H e m p d e n a , co p a ­ nem sie b ie , stro n n ictw u powolny, rej w nim za­

w sze w odził, co udatnie skromny, niezbite p o d ­ s uw ał kw estje, ażeby w krótkich w y r a z a c h , bieg rzeczy zm ien ić; gdyby nam W a n e g o poczci­

( 215 }

O S f i r m a t O S ( w y r a ? P l i n i u s z a l n t o d s i e g o ) .

(24)

wość i szlachetność błędem podchwycone (w n ie- p o l t g ę a i i e i n o m a m i e n i u ) w ystaw ił, albo K rom w ełla, co acz p ro stak , ziajał ty raństw e m , w które miał ojczyznę w tr ą c i ć ; obłudny, lccz głęboki jenjusz, wolno z ciemnoty swej wycho­

dzący, rozwijający skrzydła, płoszący lud zu­

chwały i wojsko b u rz liw e , zmuszający do ule­

głości Holendrów ch orągw ie, trzymający w za­

wieszeniu Szwecją u zb ro jo n ą , a razem szalę między państwy rywalizującemi z Iliszpanją i F ran c ją ; gdyby czytelnika z wymową biblijną H a r r i s o n a , z zapałem rozkiełznanym Xięcia R uperta i jego tow arzyszy za poznał, historja taka, kreśląca wielkie w spt»łeczeństwTie w zrusze­

nia , obok lekkich , porywczych i dzielnych od­

cieni W alter-Skotow i właściw ych, nie będzież ciekawszą i sczerszą?

W mojem p rz e k o n a n iu , dziejopis nie dopiął za m ia ru sw ego, jeżeli przestając na prostym wskazaniu wielkich katastrof— obrazu nieskre- ślił stanu społecznego w ogólności. Katastrofy r z e c z o n e , są raczej wybuchem miny przez czas p o d ło żo n ej, do której zabójcza iskra zwolna się przybliżała. Nie widziemy zatem owej spokoj­

nej zmiany, k tó ra tło i istotę towarzyskości sto­

pniowo p r z e r a b ia , k tó ra n a r o d y z u b ó s tw a , ciemnoty i b a rb a rz y ń stw a dźwiga, a na stopie zamożności i światła stawia (civilisation).

*Patrząę na geologa (mówi biskup W a t s o n ) który się w głąb ziemi z a n u rza , ażeby co za-

( 21* )

(25)

wióra zbadał, równani go z muszką (ciron) r o ­ zważającą własności organiczne słonia, na któ­

rym usiad ła.» P orów nanie to nie słuszne co do geologów, trafnie do dziejopisów da się przystosować. Niezapoznająż częstokroć w e w n ę­

trznych poruszeń społeczeństwa? Czytałem dzie­

je Anglji, w których ani słowa o początkach m e t o d y z m u. Przebiegałem dzieje kościelne, wzmiankujące o Lutrze bardzo nawiasowo. W ie­

lu dziejopisów panow ania Jerzego II. przy pi­

so wało ważność nazwisku W i l k e s , które było słowem związkowem, h a słe m , marą.

Tym sposobem dziejopis, staje się tylko p rz e ­ wodnikiem (cicerone) wśród zdarzeń i czasów;

jak podróże, podobnież nauka dziejów' wpływa na nasz rozum. P rzedzieram y się w now y o- l>ręb (sph^re), w’ now ą społeczność; obyczaje, j ę ­ zyki, pomysły, wszystko co nas otacza, nosi na sobie wyłączną cechę. Koło myśli naszych r o z ­ szerza się, rozmaitość nieskończona p rz edm io­

tów, usposabia nas w sądzeniu człowieka i władz jego. Azaż zły w ybór oszuka cię; nabrawszy w podróżach naw yknień płytkiego um ysłu, w r ó ­ cisz nie świadom jak w yjechałeś— ró w n ie nic zyskasz, obarczywszy pamięć nazw am i bitew i (genealogją) rodowitością Królów.

Wspomnij na owe podróżniki, co w ylądow a­

wszy w D o w r z e , polują z Lordami, są na ce- remonji kaw alerów p o d w i ą z k i , lub na p r z e ­ glądzie gwardji, zwiedzają kościół S. P aw ła,

( 215 )

(26)

przebiegają zwierzyniec i wracają w przekonaniu, że dobrze Anglję poznali. Jakaż ich znajomość?

jakie ich rozw ażań ce le ? Dwa gmachy p u b li­

c z n e — dwie parady. — Atoli znająż, niogą-li się posczycić, źe z dokładnością zgłębili zasady n a ­ szej t.owarzyskości ? jej sprężyny i dzielną a mi­

stern ą oświatę ; jej p ra w a w ty lo -k ro tn y ch wy­

gięciach , zagadkowość naszych obyczajów, tkan­

kę, iż tak r z e k ę , naszych prz esądów , naszych zw yczajów ? Mogłaż kościołów i pałaców u r o ­ czysta p o stać, nauczyć ich o te m ? Nie zaiste!

Chcąc użytkować z tych szacownych badań , n a ­ leżało zwiedzieć najodludniejsze m iejsca, po ­ znać człowieka prostego w jego zatrudnieniach co dziennych, bydź w7teatrze i giełd zie, odw ie­

dzić skromnej rodziny ognisko; na ucztach, w salonie bogacza, u progu nędzarza, słuchać p rz e ­ sadnej świegotliwości wymuskanego panicza, lub gminnego djalektu, i n a w e t p rzed w ystę­

pkiem nie cofać k r o k u ; pod tym niezbędnym w arunkiem poznamy ludzi i kraje widzenia n a ­ szego godne. P isa rzu dziejów, naśladuj po­

dróżnika tego! wojny, bitwy, sojusze powierz- chow nem i są i często błędneini stan u m o ra ln e ­ go społeczeństwa znakami. Płochy, bez rozsą­

dku, szalony, kto się jedynie n a d niemi zasta­

nawiać pragnie. P raw dz iw y filozof, aby zro ­ zumiał Rzym t a c y t o w y , chcąc mieć zasób h i­

storycznych zdarzeń , nie powinien na pismach tego wielkiego męża przestawać — niechaj od­

( 216 )

(27)

czyta ozdobne P e t r o n a , ś w ie tn e , acz dwó- znaczne S e n e k i , i piesezotliwe P l i n j u s z a młodszego xięgi; niech wezwie do ra d y w sp ó ł­

czesne gmachy, posągi, medale. D o w o d ó w tych zbliżenie samo z d o ln e , jeśli nie u z u p e łn ić , to dać przynajmniej rz eteln e w y obra żenie plem ie­

nia ludzkiego pod Cesarzami. Mozę historyk dokładny osczędzić tej pracy badaczow i, godząc w piśmie swoim, rom ans z historją, wdzięk scze- gółów z w yw odem filozoficznym i ducha w y ­ w ołać czasu. W poparciu m niem ań s k ru p u la­

tn y , trafnem sądzeniem faktów i zasad obda­

rzony, w sztuce grupow ania osób, porządko­

w a nia zd a rz e ń , oświeci i zajmie, zgoła zw róci dziejom te n w dzięk, któ ry się stał własnością powieści i r o m a n s u , n ie będących tylko naśla­

dowaniem historji.

Wszystko tam swe miejsce, swą ważność sto­

sowną znajdzie, co tylko w pływ ało n a oświa­

t ę , co ją ukształcało, pod jakira-kolwiek w zglę­

dem n aukę człowieka upowszechniało. W p ić r- wszym rzędzie ujrzysz zdarzenia znaczniejsze i w p ły w y ; dalej zajmą cię pomniejsze stopniowo re z u lta ty , powiastki charakterystyczne , zmiany w zwyczajach życia d o m o w e g o , m ow ie i k u n ­ sztach ; przebiegniesz n a - r a z , obóz, dw ór, mia­

sta, wsie lu d u nieznanego, a widok tak u ro z m a ­ icony, głębokiemi uwagami metafizyki zwiększo­

ny, wskaże ci dalsze umysłu ludzkiego koleje.

Tak atoli świetna, w zdarzenia dram atyczne i

28

( 217 )

(28)

pomniejsze ciekawości obfita bistoi'ja, obejmując całość i sczegóły, nie

s ą d z ę ,

iżby ła tw ą do w y k o ­ nania była. Jescze nam umysł ludzki nie Wydał po­

dobnego dzieła, które dotąd zsamycli urywków złożone. M a c i n t o s h i H a l l a m pisali liisto- rją k o n s t y t u c j i n a s z e j ; Cl a r e n d o n zbiór z da ń, głosów, intryg i mów kawalerskich; L i n - g a r d apołogją p a p ie ż ó w ; f l u m e panegiryk Stu­

artó w podali; W a l t e r - S 1:o t część romantyczną malowniczą i gminną z różnych epok w dziejach wyczerpał. Zasoby te rozsiane, historją w łaści­

wą stanowią. D w ie mamy historje w każdej:

je d n a w y d a r z e ń , druga o b y c z a j ó w . O d ry ­ wając nici jednego w ą t k u , traciemy w ierność ogółu. Czemuż u b iory z czasów Jakóba I. znaj­

duję w N i g l u , a wypadki tejże epoki w H u ­ ra i e ? C ł a r e n d o n a p u r y t a n ó w , dopiero po przeczytaniu O l d m o r t a l i t y (*) poznaję do­

kładnie. Rozdwojenie to h i s t o r j i , z nadużycia w y nikłe, przeciw i się rozsądkowi. Ztąd w zię- tość powszechna pisem W a l t e r - S k o t a , który wielu zajętych opisami bitew, o b lęże ń , poselstw, ro z ru ch ó w , a część dramatyczną zaniedbujących kronikarzy, d o p ełnił sczęśłiwie.

K atedra w L in k o ln , odznacza się dotąd wspa- niałościa okien kolorow ych i snyce rka; idąc za

o J J o • c

podaniem , jest to praca u c z n ia , którem u n a u ­ czyciel w z b ran iał się objawić sztukę. Odłamki

( 218 )

(*) P. o m a n s W . S k a t a • P u r y t a n i e s zk oc cy .

(29)

jego zbierał on pilnie i składał kunsztow ną r ę ­ ką; mozajka zręcznego czeladnika, uznaną zosta­

ła wyższą n a d wszystkie podobne rob o ty , a mistrz zazdrosny z rozpaczy um arł. W. Skot u c z n ie m , poprzednicy zaś jego mistrzem poko­

nanym. Wziął się do szperali, n ietknięte pozo- stałki przez nich w zgardzone ze b ra ł i u tw o rz y ł romanse.

Wystawmy sobie tym planem prz ez znakomi­

tego p is a rz a , d z i e j e a n g i e l s k i e kreślone.

Początki n a sz e, pożyczyłyby farb najżywszych i "najtrafniejszych od b a lla d , kronik i powieści ry c ersk ich i gminnych. Szlibyśmy w parze z k a ­

w aleram i F r o a s s a r t a i z pielgrzymami C h a u ­ c e r a ; jaskinia w R o b in -H o o d , pałac N uncyu- s z a , m onaster w krużganki i wystawy gotyckie strojny, zamek feudalny, plac gonitw i t u r n i e ­ jów, stałyby nam otw orem. Świadki tw orzenia się umysłowego i r e z u lta tó w m oralnych usta­

w odaw stw a fe u d aln eg o , żylibyśmy zm iesczanem chełpiącym się bogactwy i p rz yw ile jam i, i z n ę ­ dzarzem — pod strzechą gościnnego wieśniaka siedzącym ; z h ero ld a m i, dw ore m i Królami. Co za różnica między żywem m alow idłem , a z im n e - mi i uczonością najeżonem i badaniami ? P o d s ta ­ w ą tej pracy, byłaby u m i e j ę t n o ś ć —■ jej to w a ­

rzystw em f i l o z o f j a i d r a m a t . Niedość w niepew nych i ogólnych rysach n auk odrodzenie w skaz ać— należy przytoczyć lic z n e , zabawne a uwagi godne drobności; zjednoczyć (zpoufalić)

( 2 J 0 )

(30)

nas z tą żądzą wiedzy umysłowej w Europie, ztćm zapalczywem rzuceniem sie w klassyczność, co wszystkie stany(classes) obiegłszy, w b a łw o ch w al- ' cze naśladownictwo wielt X V I wtrąciła.

Historją właściwą oddana r e f o r m a c j a , nie- tylko byłaby prostem odsczepieńslwem wiary, wojen i ty lu królestw upadku p rz y c z y n ą — ale poróżnieniem r o d z in , waśnią d om ow ą, walką oj­

ca przeciw sy n o w i, b ra ta przeciwko siostrze;

widzielibyśmy wszystkie niemal serca, okropną namiętnością m io ta n e, po domach miesczan, w pokoju X ię ż n e j, na rynku. Takie obrazy, ta le n ­ t u W a l t e r - S k o t a żądają— malowanie zaś cha­

ra k te ró w H enryka VIII, Franciszka I. Króla F ran.

L u tra i K a lw ina , penzla T a c y t a . Od kolebki aż do grobu, ścigalibyśmy Henryka VIII ro z r z u t­

ność , sw a w o lę , dzikie samolubstwo i owe ty - rańskie namiętności, co duszę jego z n a tu ry szlachetną i popedliw ą skaziły. Niemniej by ł­

by cieka w ym , a godnym wielkiego mistrza w i ­ ze ru n ek Elżbiety, k tóra u m i z g i (cocjuette) z m atki, a dumę i samowładność z ojca odziedzi­

czyła. Słaby jescze i niedoskonały czytamy w Z a m k u K e n i l w o r t h zarys tej istoty, stokroć dziwaczniejszej w rzeczywistości, jak w ro m a n ­ sie. AYszakże przyznajmy jej w p ły w wielki na stan polityczny Europy, i ówczesnej cywilizacji.

U p ra w a sztuk p ięk n y c h , n a pływ dostatków i b o ­ gactw, postęp ś w i a t ł a , ulepszone stosunki do­

mowe uderzają nas. W miejscu zamków o b ro n ­

{ 220 )

(31)

n y ch , powstają upiększone rę ką zamożności sie­

dliska, kwitną m ia sta , słyną rz eźb y h e r b o w e L o n g l e a t a i piękne włości B u r l e i g h a ; puste w ygony w urodzajne zamieniają się niwy, rybackie koczowiska, w przystanie ludne, chatki ubogie, w skrzętne i wygodne domki. Dalej nadszedłby czas w ojen dom ow ych; zawiść do Stuartów nie w y - szłaby n a g le , jak w ir z g łę b i m o rz a ; nimby w y ­ b u c h ł a , 'p ie r w e jb y w s e r c a c h ro z tla ła ; sai'kanie nimby w obradach parlamentowTych osiadło — p ie rw b y obiegło rodziny. Bylibyśmy p rz y to m ­ ni zwadom i i’ozterkom początkowym; swawoli i pow ażnym n ro c z y sto śc io m ; kazaniom zapa­

leńców n iepodległości, pośw ięceniu się ziemiań­

skiej prostotą p ie rw o tn ą t c h n ą c e j, lecz o d w a­

żnej, szlachty. T u , śmiały i zw inny p u r y t a n w p strym s tro ju , w surowej i udatnej postawie, słowy dziw acznem i, z pisma S. p rzeplatanem i ucinkami m ó w ią c y — tam platoniczny re p u b li­

k a n i n — mąż z m o n a rc h ji piątej.

T ak pisząc, łatw o w paść można w b łęd y ro - cznikarzy, niedorzecznem isczegółami n astrz ępić, i pod je d n ą form ę podciągnąć historją. Lecz myśl tę naszą, tę jescze przez nikogo nie zdziałaną zmia­

n ę w h i s to r ji, większy od H om era, T acyta i Sze­

kspira jenjusz spełniając, i błędów uniknąć i d r o ­ bnostki, jak dalece te do metafizycznych w y ­ wodów, lub filozoficznych praw d, za p o trze b n e u z n a , w ybrać n ie zaniedba. Nie zakw itł jescze po tylu wiekach podobny, umysłowy u tw ór.

( 221 )

(32)

T ru d n o albowiem w jednym człowieku znaleść ra zem , moc powzięcia , trafność wzroku , z d r o ­ w e z d a n ie , w y trw a łą pracow itość, w yobraźnię żyw ą, wielkość pomysłu i rozmaitość w dokonaniu dzieła. P odobny imaginacjiny i sczytny wzór, ośmielam się poddać pod rozwagę czytelników.

Historji takiej zjawienie , lubo n i e p e w n e , iż ma- te rja ln ie n ie p o d o b n e , wątpić nie należy. Wszak­

że nie bez pożytku n in ie js z e , tego idealnego udoskonalenia u w a g i— nauczają nas bowiem, iż nie zawsze wielbić należy jenjuszów naszych u tw o ry , ani się uprz ed za ć przeciwko mistrzowi, którego sztuki granice przekroczyć żądamy.

A l e s a n d e r B a t o w s k i .

( 222 )

(33)

I V .

U W A G I

NAD POLSK IM I PR ZEK-Ł ADAMI PIEŚN I

O W Y P R A W I E

IGORA ŚWIATOSLAWICZA

NA

P O Ł O W C Ó W .

( Ciąg dalszy ).

Przeszlibyśmy zal<res niniejszego pism a, gdy­

byśmy całą pieśń p o d o b n ie , jak te kilka w i e r ­ szy ro z trząsa li; w ytkniem y więc tylko jescze kilka w ażniejszych p o m y łe k , tak w rym ow em , jako ież dosłow nem tłómaczeniu.

Str. 11. B r a c i a n i e p i ę b n i e ż p i a ć s t a - r e m i s ł o w y ?

Na to p y tan ie odpowiadamy,

z e

bard zo nie p ięk n ie, bo u nas tylko koguty p i e j ą , ludzie śpiewają; Sławianie daw n i m ów ili, noro—• G re ­ cy:

noceico,

śpiewam — ale nie rtAM—'d l a c z e g ó ż my piać mamy ?

Str. J 5 . Kursczanie moi wIires po<ln/,ą szybko T rąb y pieluchą, lielin im był kolebką.

Jakież to trą b y , zwinie kto w p ie lu c h y ? I!tó-

(34)

re ż to hełmy, mogą bydź kolebką? Jeżeli Kur- sczanie byli wielkoludy, to i dzieci ich nie mo­

gły bydź Liliputy, ażeby się w hełmach kołysać mogły. Za nadto śmiała p rz e n o śn ia , której so­

bie starosławiański piewca nie pozw olił wTc a l e , pisząc: p o d ’ t r u b a m i p o w i t i , p o d s z e ł o - m y w ’ z l e l i e j a n y ; więc p o d t r ą b a m i , nie:

trąba m i; p o d h e ł m a m i , n i e : w hełmach. W tłóm aczeniu dosłownem ( n a str. 4 0 ) stoi te ż :

« pod trąbami p o w i c i ; pod hełmami w ykołysani; >;

ty lk o , ż e : p o w i c i , nie dobrze t u u ż y to , bo powici K ursczanie, to j e s t : p o w iąz an i, n ie m o­

gliby wcale Igorowi pomagać. nosiTi więc w p ie rw o c ie , znaczy t u : p o r o d z e n i , jak dotąd 0 matkach naszych m ów ią: p o w i ł a s y n a , p o ­ w i ł a c ó r k ę , to je s t: porodziła sy n a, lub c ó r­

kę. Ale taka je st własność języka naszego, że im iesłów : p o w i t y , nie może bydź u żyty za­

m iast: porodzony, ró w n ie jak nie można mówri ć : p o w i ł s i e zamiast u r o d z i ł s i e . Nieuniknał

1 o o o

też Siemiński b łę d u , pisząc:

A Ilurscy męźe wprawni w celne strzały Maiki ich w hełmy w zbroje przewijały.

bo ani w h e łm y , ani w zbroje przewijać nie można.

Str. 14. I b r e s z ą l i s y n a c z e r w o n e s c z y ­ t y-

T arcze mówimy, n ie : s c z y ty ; bo sczyty ju ż u nas p rz y b ra ły in n e , a bardzo dalekie od ta r- szy znaczenie, to je st: w ie rz c h o łe k , cypel, sczyt góry, w i e ż y ; nie powiemy z a ś : tarcza góry,

( 224 )

(35)

tarcza wieży, więc nie bierzm y sczytów za broń, którą się w r ę k u nosi. Powtarzam y, co wyżej p o w ie d z ia n o , ze nie wypada gardzić bogactw em naszego języl<a i wytracać słowa praw dziw ie

polskie.

Str. 14. S t r z a ł a m i p i e r z c h n ą ł p u ł k P o - ł o w c ó w z b i t y .

Niewierny, czy tu rozum ieć: «Jak strzały

« p ierzchnął pułk P ołow ców z b ity » albo te z : P ie rz c h n ą ł pułk P o ło w có w strzałam i zbity. D r u ­ gie tłóm aczenie, odpowiada właściwości n a ­ szego j ę z y k a , za pierwszem obstaje B.

S tr. iS . D rugi dzień rano zorza krwawym wschodem Swit w iodą, tuczą w chmury się piętrząca Ciągnie od morza zaćmić cztery słońca.

«Zorza w i o d ą » zapew nie omyłka d ru k a rsk a, bo pow inno b y d ź : z o r z a . . . w i e d z i e , albo tez w mnogiej liczbie: z o r z e wr i o d ą . » Ale ozo­

r z e krw aw ym wschodem świt wiodą » to już jest pomyłką tłómacza; bo w pićrw ocie czytamy:

K r o w a w y j a z o r i s w i e t ’ p o w i e d a j u t ’ co na polskie znaczy: k r w a w e z o r z e ś w i a t ł o p r z e m a g a j ą , bo csv rŁ jest światło, a nOKtfliTi zw yciężać, albo przemagać.

T u c z ą w c h m u r y s i ę p i ę t r z ą c a . Coz to za t u c z ą ? Idźmy do słowników P o likarpow a, Lindego, a te tłómaczą słowiańskie na chm ury ( n u b e s ) ; więc podstawiwszy c h m u r'ę za t u c z ę , będzie w powyższem tłó m a c z e n iu : C h m u - r a w c h m u r y się piętrząca ( ? !). YV pierw^ocie

20

( 225 )

(36)

czytamy: c z r n y j a t u c z i a s m o r i a i d u t , więc przełóżmy po polsku: czarna tuczą, lub czarne chm ury z morza idą.

... m ę t n e c i e k ą r z e k i .

W pierw ocie stoi: r i e k i m u t n o t i e k u t ’. To znaczy praw dziw ie dosłownie tłó m a c z y ć ; ale że m u t n o w sławiańskim z n a c z y ; s m u tn o , a t i e ­ k u t ’ , p ły n ą; więc podobno lepiej po polsku i wierniój będzie: r z e k i s m u t n o p ł y n ą , albo­

wiem rzeki, co c i e k ą tylko, nie są rzekami.

Str. 18. G r o ź n e g o n i e g d y S w i a t o s ł a - w a d z i e ł m i .

To n i e g d y , źle tu um iescz o n e, bo mniemać każe, iż Swiatosław gromiący Połowców, ju ż nie ży ł; a on przecie ż y łje s c z e , gdy zaraz niżćj nad pojmaniem Igora w niew olę połowiecką, żale swoje rozwodzi.

S tr. » I wysiadł Igor ze złotego siadła W siadło Kosczcją.

Wzięlibyśmy to za omyłkę d r u k a r s k ą , że za­

miast: s i o d ł a , w s i o d ł o , położono: z siadła w s i a d ł o ; ale gdy do s i a d ł a , przyrym ow ano z w i e r c i a d ł a , to w id a ć , że tłómacz sam tak sobie upodobał i położył; wszakże na tem j ę ­ zyk-, nic wcale nie zyska.

Str. » B o ć z t w e g o s t o l c a w z i ę c i a ł p t a k z a p t a k i e m ,

albo n i ż e j :

Str. 21. B i e ż w e s p r z e ć o j c ó w s t o l e c s z c z e r o z ł o t y.

( 220 )

(37)

S t o l e c , s t o l c a , był to w yraz luedyś w po- 'wazneni znaczeniu u ż y w a n y ; ale dziś? każdy się rozśmieje. Czy to d o b rz e, czy źle? łatw o osądzić; ale tru d n o ju ż zwrócić len w yraz do starodaw nego znaczenia, tru d n o teraz przeko­

nać , że tr o n i s t o l e c , to wszystko jedno. Cze­

muż tu nie było pożyczyć starosławiańskiego np£tTo*n>, p r z e s to i?

Str. 2 2 ...K r ó l o m z a s t ą p i ł e ś p u t y . P u t y, nbTW, według słowników sławiańskich, s ą : kajdany, albo pęta. Jakież te tu mają m iej­

sce? O dw ołał się tłómacz w przy pisku 58, do L in d e g o ; ale niech nam daruje. Linde nic o pu- cie nie w s p o m in a , żadnego prz y k ła d u użycia tego słowa w Polscze nie w s k a z u je , przytacza sczególnie miejsca z statutu litewskiego i Voł.

Leg., gdzie o B o j a r a c h p u t n y c h m o w a ; pi­

sze też o p ą t n i k u , ale ni e o p u t a c h . Przy tein, niecli zważy nasz tłóm acz: że sławiański ntSTŁ nie pow inien w ym aw iać się p u t , a l e p u t ’, ró w n ie jak k o i t ł , kość, p o c t ł , g o ść,

3

ATk, zięć; nie zaś: k o st, gost, ziat i t. p. , więc za­

miast p u t y , wypadłoby w polskiem pisać i m ó ­ wić p u c i , albo p u c i e , a bez potrzeby, bo m a­

my własne n a s z e : d r o g i , s z l a k i i l o r y ; w r e ­ szcie przybierzm y p ą t y , ale nie puty.

Str. 23. S u ł a s r e b r n e mi n i e c i e c z e j u ż s t r z ę p y .

Znowu S u ła , r z e k a , nie p ły n ie , ale tylko c i e c z e ; mniejsza o t o , bośmy już wyżej n ie ­

( 227 )

(38)

dokładność w yra zu tego okazali. Ale cóż zna­

czą s r e b r n e s t r z ę p y ? W pićrw ocie mamy:

CTpS/ft/łti> a to znaczy po polsku s t r u g a m i , al­

bo n u r t a m i ; zostawmyż strzępy sukniom, wstą­

żkom i różnym tkankom , ale nie dajmy ich wodom.

» S a m j e d e n d u s z ą p e r ł o w ą u l a t a . Trzymając się danego od B. p r z e p i s u , to mu­

simy te n wiersz tłómaczyć sobie: «sam jeden j a k d u s z a p e r ł o w a u lata» ale w pierw ocie ( i w tłómaczeniu dosłownem str. 44 ) stoi w y ra ­ ź n ie : s a m j e d e n w y r o n i ł d u s z ę p e r ł o w ą . Do czegóż powyższe przestrojenie? Dla r y mu ? T o nie uchodzi tak zręcznymu piewcy, jakim jest B.

Sir. £1. A z Bialogrodu w północ, jak zwierz

lu ty

Skoczył.

Znowu w yraz gwałtem naciągany do naszej mowy, l u t y zamiast d z ik i, albo srogi. P a t r z ­ my do słownika L in d eg o , a tam znajdziem y: l i t o i l u t o za je d n o ; tak też l i t o ś ć i ł u t o ś ć . Ma- myż i l u t y , bra ć za l i t o ś c i w y ?

S tr. 2o. Czcm’ miotasz strzały na lube mi woje ? Małoż ci jeszcze po gór bujać szczycie I chwiać korabie po morza błękicie ? •

Dotąd Ł a d o , Ł a d a znaliśmy tylko jako b ó ­ stwo sławiańskie. Opisują nam go Naruszewicz, Siestrzeńcewicz, Rakow iecki i innych wielu. Wszy­

( 228 )

(39)

scy mu jedno i to samo znaczenie nadają. Nic wiemy z a te m , dla czego B. słowa p ie ś n i: n a m o j e j a ł a d y w o i (1), p rzekłada: na moje lu ­ be woje. Jest tu lulka pomyłek. M o j e j a ł a ­ d y w yraźnie jest drugi spadek rzeczownika żeń.

ł a d i a zaś, nie jest l u b y , albo l u b a , ale łódź (2) z wiosłami. Za w o i bardzo łatw o było położyć:

wTo j e ; ale cóż te w polskiem zna c z ą ? L i n d e w słowniku sw oim , dziwnie zażarto w ał z czy­

telnika, gdy p rz y s ło w ie : w o y , n a p isa ł: o b a c z U w o y , a przy tem słow ie: u w o y , odesłał zn o ­ w u do: w o y , i tak nic się od niego w tem miej­

scu dowiedzieć nie można.

W oj e odbijają się jescze u nas w s ł o w i e : w o jew oda; wszelako pierw iastkow y te n w y ra z , odmienilśmy już n a b o j e , i przy tym zostanie­

my. W te m miejscu zaś, użyć go nie możemy, bo się nie zgadza z p ierw ote m mającym w o i BOH, to j e s t : h u f c e , w o j s k o . Za k o r a b i e też ruskie mamy nasze p o lsk ie, k o r a b i e , o k r ę ­ t y, s t a t k i i t. p . ; chcąc się w racać do s ta ro ­ żytnej sławiańskiej mowy, musielibyśmy z a m ia s t:

lubię, mówić: l u b l i u , zamiast: kupię, k u p l i u , zamiast: ziemia, z e m l i a ; krótko powiedzia­

wszy^, cały słownik Lindego z a rz u c ić , a o ruskie lub moskiewskie się starać. Ale do tego jescze,

( 229 )

( 1 ) R a k o w i e c k i ( P r a w d a r u s k a , I. 5 9 ) m y l n i e u m i e ś c i ł : m o j u ł a d u .

( 2 ) Zol). L e s y k . P o l y k a r p ,

(40)

chwała Bogu! nie p rz y szło , i tak prędko podo­

bno nie przyjdzie.- Nie psujmy więc języka; bo za zepsutym jęz y k ie m , tak jak cień za ciałem, idzie koniecznie upadek sm a k u , nauk i ośw ie­

cenia.

Str. 20. O D n i e p r z e s ł a w ą c i e k ą c y po z i e m i .

Znowu nie wierny, jak te n wiersz rozumieć;

czyli: D niep r j a k s ł a w a ciecze po ziemi? czyli tez istotnie s ł a w ą ( i n s t r u m ) cieltący (?). Nie można zaś tutaj po m in ąć, że sła w a , ani ciecze, ani p ły n ie , a le p o la tu je , leci. Zapatrzywszy się atoli na p i e r w o t , nie potrzeba wcale o ciecze­

n i u , pły n ien iu , lub latan iu m ów ić, bo tam stoi:

O D n i e p r e s ł o w u t y c i u , to je s t; o Dnieprze s ł a w n y !

Str.

»

G ł u c h o k l e k o c e z i e m i a , t r a w a s z u m i .

W pierwocie m am y : k 1 i k n u s t u k n u z e m 1 i a, to po polsku p ra w d z iw ie : «stuku puku ziem ia»

n i e : klekoce ziemia, bo tylko bociany klekocą.

Str. 27. I b o s y m w i l k i e m b i e ż y lt’ ł ę ­ g o m D o ń c a :

B o s y w i l k , to p r a w d a , bo n i e m a obuwia;

ale te n niepotrzebny ep itet, można było złago­

dzić w t e n sposób: I jak wilk boso bieży k’ ł ę ­ gom Dońca.

R z e k ł I g o r , x i ę c i a w z i ą ł e ś n a t w e w e ł ­

ny*

W ł n a , w o ł n a starosławiańska, miała podwoj-

( 230 )

(41)

ne znaczenie, raz jal< nasza w ełna owcza, a potem jak f al a, albo bałw an wodny ( W e l l e po niem.). Wracając się więc do t e g o , cośmy wyżej p o w iedz ie li, zyczemy nie ubożyć języka m nożeniem w yrazów jednoznacznych (e q u iv o - ques ) , ale go owszem w z b o g a c a ć , nadając ka­

żdej rzeczy w łasne nazwisko. P r a w d a , że i b a ł - w a n ma rozm aite znaczenie, ale tak podobne je d n o do d rugiego, że się nie łatw o pom ylić, np. bałw an so li, bałw an w o dy; bałw an posąg, bałw an człowiek i t. Jakieby zaś podobieństw o miała w e łna owcza do b ałw a n ó w wodnych ? nie wiemy. Mickiewicz w pożegnaniu Child-Harol- da użył w y ra zó w : f a l e i b a ł w a n y , ale nie użył wTełny, choć lepiej od nas rusczyznę poznał.

Str. 29— 30. O Bojanie mówiliśmy w y ż e j; tu tylko dodać w y p a d a , że chociaż wiescza dusza w X ie c iu Smoleńskim Wsesławie m ieszkała, cho­

ciaż bohaterow ie Ukrainy : C hm ielnicki, Ilosiń-' ski, M azepa i in n i, byli razem ulubionymi śpie­

wakami ludu, przecież żadnego z nich nie zwano Bojanem; w re sz c ie B o j a n a B o j a r wcale co innego.

Str. 30. Pienia w iescze, a raczej głosy lutni, od wieków rozmaite prz y b ie rały p o r ó w n a n ia , osobliwie w liryce. Tak P in d a r w Olimp. II w r o t ­ ce 5. p o ró w n y w a pienia do s trz a ł:

IToM.cc fiói lin ayxa vo s antea ' Ev8ov iv x l tpocperpag

'Pcorarra <svmoioiv.

( 231 )

Cytaty

Powiązane dokumenty

W Polscze nie było Margrabstw dziedzicznych, równic jak innych tytułów; w pier- wiastkowem bowiem urządzeniu godności i urzędów krajowych Rzeczpospolita

Jakoż m ieszkańce tego klim atu są pow iększej części ru m ian i, bujnych miąs i po­.. dlegają chorobom zapalnym sczególniej płuc i naczyń

niech w sercach nienawiść się lęgnie , Lecz do sczytu gdzie się wzniósł, szyderstwo nic sięgnie—.. Wstał jak ork an, by obwiać ze świata pleśń starą, Lotem

żn o ść, ziem iaństw a, rzem ieślnictwa i handlu czyli kupiectw a, a skutkiem tego roztrząśnienia będzie gotowa odpow iedź na głów ne pytanie

szego Króla Im ci Jana

ści rozciągać.. Aimena posypane ziarna pszenicy, w ydały jem n węglikiem zaśniecone kłosy.. Od pocisków złośliwych i te oryginalne sztulu nie są w olne..

kolwiek od czasów rozterek Xiążąt między sobą, a bardziej od napadów' mogolskich mocno osłabione, przecież aż do wyjazdu Metropolity Maxyma na siedzibę do

cnej chwały, p rz ez k tó rą do nauki zapalał.. polskim, to w łacińskim języku.. Snigurski Biskup prz em yski, za wstawieniem się J.. Szew, który spaja kość