• Nie Znaleziono Wyników

1 S 1 S M 1 S Ł

1 L aha , źe miała mieszkanie w stawie O bszerne, nic z łe , i przy murawie, Ze miała sposobność w wieczór szarawy Więcej od innych zjeść trawy;

Odęta papę, nos rozszerzyła, I napomniała że kiedyś z wiosny Nic nie zieloną lecz szarą była.

I rzekła : A pfe ! jak ja nie lubię Tego molłochu, co ze mną w przyjaźni Chce tak zachodzić, — jakże mię drażni Ta poufałość , -—

On coś chce razem widzę pływać ze m ną,

26

A gdy być zaczęło biało [>o ziemi, Polazła w błolo razem z innćini 1 jej maląlek na wiosnę polem

Była barwa szara, Jaką niegdyś miała siara

Tak — między trawą i — między błotem.

* *

*

L udzie! niech wielkość hańby pojm uje, Kio W sobie z tą zabą podobieństwo czuje.

SŁOWIK I WÓŁ.

B l J B l X .

S ło w ik co z śpiewań swych słynie, W upodobanej sobie przebywał krzewinie 1 cudnie śliczną pieśnią wysławiał przyrodę ,

Skryty w gałązki zielone, młode.

Przerwawszy swa pieśń chwały w której miał zabawę, Zbliżył się do Wolu,

Który w dali sprzętywał całą gębni trawę Z poziomego stołu,

Uzefcl: D aruj, jeżli się źle wyda moja śmiałość t —- Ja widzyc twe okazałość ,

28

I u ciel)ie jednego za dwie osób nogi, Dalej jak sądzić mogę z pozoru,

Dla niesłuszności odporu Zdobi ci głowę bodziec dwójrogi;

Prawie ciągle wachlował swojemi uszam i, Stażem grzbiet swój biczował kita długowłosa.

Słowik uciął. — Przybiega, — a Wól letni słowy, Od koszenia swej trawy nie podniosłszy głowy

Rzecze: Ptaszyno moja ty biedna , Twój głos pochwały sobie nie zjedna.

Twoja glosinka jeszcze wronie nie doniosła, Co na jodły wierzchołku , jak usiedzie w lesie

A zaśpiewa — to tak glos dłu---go ktoś jej niesie, Lecz inlodyś, możesz być dobrej nadziei,

Tylko wziąść się, pójść do kniei,

Brać godziny i uczyć sio śpiewać tak jak wrona, Praca trudności pokona.

Do mnie przychodź, my czasem zaśpiewamy o ba, Albo jeżli się spodoba

Ucz sio śpiewać od mego przyjaciela Osia, Lub od jego sąsiadki od starej Oślicy, K tórą, jak krzyknie, słychać w całej okolicy.

Słowik się zaśm iał, rzekłszy, na lo nie mam chęi

•lak Wrony lak i Osła śpiew nic mię nie nęci, Widząc Wasze Wysokość, aż pomyśłić zgroza , Na co masz cztery nogi, jakem wyrozumiał, T o je s t, ty byś się na dwóch utrzymać nic um iał,

A rogi masz do powroza.

Bajka la jest Krytykom na cześć poświęcona, Coby chcieli by słowik śpiewał tali jak wrona.

MOTYL

H A J H A M .

Motyl widzgc u swoich skrzydeł Miłych dla oka dość malowideł,

Gonił po świecie w szerz, w zdluz za drugiemi , By się pokazać czem on przed niemi.

Udawał przyjaźń, choć ich nic lubił, Wodze języka przed niemi gubił L fyj J Na nieprzytomnych w śrzód posiedzenia, Który jakiego gdzie z nich plemienia, —

lie ma kropel: po latawicach, — Na skrzydłach żółtych lub lilijowych, Kogo zdobiły znaki perłowe.

Kto nosił żałobę, kto miał suknie płowe. ——

Ten tyle a tyle miał znaków czerwonych , Złotych, srebrzystych, zmarnotrawionych, —- Ten tyle razy na różach siadał, —

Ten piołunowe gorycze z ja d a ł,—

Ten w ogniu zginął z nieostrożności.

Tamten zaś w płynie swe pogrzćbł kości,—

A wszystkich niby znał pochodzenia, Różnice, co i jak ich ocenia.

Gdy podupadły przyszarzył skrzydła, Takiego liczył między straszydła ; Alboteż między m uchy, komary, Choćlo był m otyl, tylko biedny, siary.

Na czele możnych wyniosłych stawał 1 nawet lego mu nie przyznawał,

32

Do dzikich gęsi, których zwyczaje Zwidzać sii strony i obce kraje, Do pawiów, których ogon złocisty Domów ozdobą jest rozloczysty, O tych więc tylko rozmawiał m ilo, Gdy mu źle mówić ju ż się sprzykrzyło, 0 równych sobie i mniejszych robakach Skrzydlastych, jak sam , motylach nie ptakach.

Lecz gdy on tak w tych marzeniach krąży

Nii;ma co szydzić, źe ktoś ubogi,

7, dostatku do ub.oslwa tylko chwilka drogi.

I to, y.c źle ten życia używa,

Komu na trudach pożytecznych zbywa.

Jeszcze nakoniec bajka wskazuje, Jaki wstyd sobie straszny gotuje Gdv się wywyższa jaka malizna

W leni, czego w świecie nikt jej nic przyzna.

SZCZUPAK.

B A J K I XII.

■uflywając Szczupak w głębiach wielkiej wody, Widział okropne, tysiączne bezprawia,

Jak się zjadają le rybie narody, I jak bez końca to się lak ponawia.

Gdy lak zwaza to łolrowstwo, Ze bracia zawsze drą ze sobą koly, Przysiągł całkiem na ubostvvo,

Nauczycielem obrał sie cnoly.

Gromadził tedy dzialwę na głębinie.

Dzialwo! rzeki do n iej, kara was nic m inie, Jcźli pradziadów wy za wzór weźmiecie I lak jak oni w zbrodniach zyć zechcecie.

Lepiej ze czasem lislcl; zjecie głodni ,

Tak Szczupak pływał, nauczał, pracował, Cnoty poselstwo sprawował,

Lecz ra z , gdy właśnie był dokończał mowy, Dla swej rozrywki kucharz dwórowy Zapuścił czerpak zwieszony u drąga,

I z wody pana mówcę wyciąga. — Co za nieszczęście w cnotliwej sprawie!!

Rzucił jak długim w kuchni na ławie, Porwał za siekacz, rozpłatał biedaka,

O co za niclitość taka!

1 w wnętrznościach irm popatrzył skrytych,

A tam — Siedini braciszków znalazł w skryciu oneni, Z głową i ogonem,

Jeden z drugiego dobytych ,

36

T ak , źe ostatni ten Jegomość tlu ly , Co do bajki lu nam służy,

Z łych największego był siedmi biedaków Niewinnych jak sam , szczupaków Mało co mniejszej wielkości od siebie Połknął i użył w swojej potrzebie.

* *

*

Czasem cię skrzywdzi ten co cnole głosi, Jak ten co zbroje dla łolrowstwa nosi.

KOT I MYSZ.

Powiązane dokumenty