• Nie Znaleziono Wyników

Życie czynne i życie bogomyślne

W dokumencie Rocznik Mariański. R. 9, nr 10 (1933) (Stron 25-35)

K tó re uczynki są w ięcej z a słu g u ją c e ?

Czy sp raw y tr u d n e i m ozolne życia czynnego, czy też sło d k ie rzeczy życia b o g o m y ś ln e g o ?

Jeżeli przez z asłu g ę życia rozu m ie się zacność w ew nętrzna te g o życia, w idocznem je st, że życie b o g o m y śln e przew yższa życie czynne. T o n a m ozn ajm ił sam Jezus C h ry stu s, g d y m ów iąc o M arcie i M a rji w y rzek ł, że ta o b ra ła lepszą cząstkę. I rzeczyw iście, n asza d o sk o n a ło ść ró w n ie ja k i n asza szczęśliwość zaw isła n a zjednoczeniu n a sz e m z B o g iem . P ew nem je st, że życie b o g o m y śln e łączy n a s z B o ­ g iem d a le k o ściślej i b ard ziej b e zp o śred n io , niżeli życie czynne, c h o ­ ciaż z d ru g ie j stro n y bez w zględu n a w y m a g a n ia życia o b ecn eg o m a o no częstą przew ag ę n a d bogom yślnośc.ią.

A le jeżeli przez z asłu g ę rozum iem y n a g ro d ę w ieczną, ci któ rzy d z ia ła ją z w iększą m iło ścią, w iększą m a ją zasłu g ę i m o g ą też ocze­

kiw ać w iększej n a g ro d y w n iebie. P o w iad a św. b isk u p g e n e w s k i:

„ N ie c h a j M a rta p ra c u je , ale n ie c h nie p rz y g a n ia M a rji; n ie c h M a rja o d d a je się b o g o m y śln o ści, a le n iech n ie lekcew aży b y n ajm n iej M arty , poniew aż Z b aw iciel nasz w eźm ie w o b ro n ę tę, k tó r a b ędzie g a n io n a '1.

P rz y p a d a tu d o b rze te n p ięk n y w y ro k P a w ła ś w .: T e n k tó ry je, n ie c h a j nie g a rd z i nie je d z ą c y m : a k tó ry nie je, jed z ą c e g o n iech nie p o sąd za. A lbow iem g o B ó g przyjął. T y k to ś je st, co sądzisz słu g ę c u d z e g o ? P a n u sw em u sto i a lb o u p a d a “ .

Z re s z tą nie trz e b a b y n a jm n ie j o cen ia ć dzieł ła s k i w e d łu g m ia ­ ry ziem sk iej, a n i dzieł ziem skich w e d łu g m ia ry ła s k i; p ra w id ła s ą ­ d zen ia pow in n y by ć ró żn e. O ile n ieb o d alek ie je st o d ziem i, o tyle dro'gi n a d p rz y ro d z o n e są o d le g łe od d ró g n a tu ry . D ro g i Boże są zupełnie ró żn e od d r ó g ludzkich.

HUSIATYN.

P o ż e g n a n ie N a j c z c ig o d n ie j s z e g o K s ię d z a D y r e k to r a .

Rozwój każdej in sty tu c ji zależy od p racy i s ta ra ń k iero w n ik a sto ­ jącego n a jej czele. On bowiem n a d aje odpow iednie tem po jej życia i reg u lu je je j działalność. — Stow arzyszenie nasze dnia 8 sierp n ia b. r.

stra c iło w łaśn ie sprężynę, k tó ra w p ra w iała je w ruch. Oto 10 la t p racu ­ ją c y w naszej p a ra fji N ajczcigodniejszy K siądz D ziekan W ładysław M atus opuścił nas, ab y rozw inąć działalność n a innem polu. D ając w yraz naszego sm u tk u w ynikłego z powodu te j s tra ty , w spom nijm y o Jego zasługach.

Dziwne k oleje życia przechodzi N ajczcigodniejszy K siądz D yrektor.

W ro k u 1913 w p aźd ziern ik u p rz y je ch a ł do H u sia ty n a i już z ain tereso ­ w ał się m łodzieżą ta k żeńską ja k i m ęską, — n a w stępie założył chór, k tó reg o nie było, — w ty m sam ym ro k u zaprow adził pierw szy p iątek m iesiąca k u czci Serca Jezusow ego. W ro k u 1914 w sierp n iu odwiózł śp.

k się d za k a n o n ik a P odrazę do Lwowa do szp ita la n a operację, — w tym czasie w y b u ch ła w ojna św iatow a.’ Po k ró tk im czasie Przew ieleb n y ksiądz k an o n ik P o d raża um arł, a Czcigodny K siądz D y re k to r w raca do H usiatyna, do ludu zniszczonego p rzez w o jsk a ro sy jsk ie. Zanim probostw o jak o tak o n a p raw ili — zam ieszkuje ty m czasem u .jed n eg o z m ieszczan w w ielkich niew ygodach, — a potem sam m łody k a p ła n n a probostw ie w tow arzy stw ie kościelnego. T rzy la ta życia z m oskalam i. — C iężka i żm udna p ra ca w p a rafji, a ta k ż e i po zag ran icam i tj. w Rosji. Czcigodny K siądz D y re k ­ to r nie zacieśniał p ra cy sw ojej, — ale n a mocy przy w ileju nadanego przez Sam ą N iepokalaną, a potw ierdzonego p rzez K ościół św ięty, — u trzy m ał S tow arzyszenie założone w ro k u 1908 p rzez P rzew ieleb n ą S iostrę M arję A b t. — Z ebraii nie było — zabroniono zgrom adzać się w czasie wojny, ale n as w te d y b y ła m ała g a r s tk a 16 d ziew czątek — (dziś n as je s t ogółem z całej p a rafji 115 Dzieci M arji, a stow arzy szo n y ch an iołków 85). Ta m ała g a r s tk a n a le ża ła do chóru, — p ró b y śpiew u odbyw ały się pod okiem W ielebnych S ió str M iłosierdzia, k tó re wów czas m ieszk ały n a pro b o ­ stw ie — po wyrzjuceniu ich ze s z p ita la przez w o jsk a rosy jsk ie. Często Czcigodny K siądz D y re k to r udzielał nam ra d ja k postępow ać m am y, ab y n a w e t nie dać złego p rz y k ła d u , — choć pogrążony b y ł w tru d a c h apo- sto lsk iej służby, je d n a k n a p racę nad nam i zaw sze znalazł czas i siłę.

R o ztaczając w p ły w sw ego ducha dookoła, w g ląd ał we w szy stk ie eta p y naszego życia nie szczędząc św ia tły c h ra d i pomocy. Je g o to zasługą, że Stow arzyszenie pomimo zab u rzeń w ojennych, zachow ało cn o tę czy sto ­ ści. Je g o to życie p rz y k ła d n e i n au k i sp raw iły , że m łodzież nie poszła n a

249

m anow iec grzechu, lecz rw a ła się k u dobrem u, p ra k ty k u ją c czę stą sp o ­ w iedź i K om unję św. — W ro k u 1917 k ied y m oskale cofnęli się za Z b ru cz — N iem cy przed Z bruczem w szczęli bitw ę, k tó ra trw a ła k ilk a m iesięcy — po p a ru dniach w yrzucili nas N iem cy z m iasta, — z naszych k ry jó w e k , nie pozw alając nic z sobą zabrać. — W tenczas razem z ludno­

ścią u c ie k ły n asze W ielebne S iostry i już nie w róciły. N ajczcigodniejszy nasz k siąd z D y re k to r nie w y je ch a ł daleko, ale zo stał pom iędzy ludem , by móc w sp ie rać sw em i św iatłem i rad am i — objeżdżając wsie i m ia ste cz k a

I I I I

I I I I M

Najczcigodniejszy Ks. Kanonik Władysław Matus, Proboszcz Husiatyński Dziekan Czortkowski Dyrektor Dzieci Marji.

— gdzie w ojsko p rzezn aczy ło nam schroniska. Po ośm iu m iesiącach w ró ­ ciliśm y do H u s ia ty n a do sw oich zgliszcz i ruin, jednocześnie z ludem w rócił n a sz N ajczcigodniejszy K siądz D y rek to r. K ościół został, ale zgru- c h o ta n y ta k , że gro ził zaw aleniu, tro s k ą było, aby zachow ać go od ruiny.

Z am ieszk ał tym czasow o u jednego z m ieszczan ta k ja k w r. 1914 z t ą różnicą, że było raniej m ieszk ań — ludzie m ieszkali po piw nicach.

Z biedy ro zszerzy ł się ty fu s, k tó ry d ziesiątk o w ał ludzi. W iele m iał p ra cy N ajczcig o d n iejszy K siądz D y re k to r, chodził od domu do domu i niósł po ­ moc duchow ą. Po piw nicach, gdzie leżało k ilkoro n a b arło g ach , p rzesu w ał się n a k lęc zk a c h i s łu c h a ł spow iedzi. K iedy tro ch ę ty fu s się uspokoił, to Czcigodnego K siędza D y re k to ra n ajw ię k sz ą tro s k ą było, aby kościół

zabezpieczyć, — to też jeździł, inżynierię sprow adzał, radził, kom binow ał,

— nie bacząc n a tru d y z tem połączone. — W iele p racy kosztow ało zanim te n p ięk n y dom Boży p rz y b ra ł ta k w sp an iałą szatę, n a zew n ątrz i w e­

w n ą trz ,— n a m iejsce s ta re j pogru ch o tan ej posadzki s ta n ę ła nowft - zam iast połam anych, nowe ław ki. Kościół ko m p letn ie odnowiony, ani zn ak u n iebezpieczeństw , a lud ru s k i i żydow ski, zazdroszczą nam, bo u nich i do dziś Dom Boży nędznie w ygląda. Z rozrzew nieniem przypom inam y sobie ja k Czcigodny K siądz D y re k to r o n ajd ro b n iejszą rzecz w kościele tro szczy ł się, — a cieszyło Go, kied y o łtarze były przy stro jo n e, kiedy św iece lub k w ia ty k to ś zakupił, — d b ał o w zorow y porządek w Domu Bożym, a to nas podnosiło n a duchu i my za p rzy k ład em naszego

dusz-H u s ia ty n . — S to w . D zieci M arji ze s w o im n ie o d ż a ło w a n y m d y re k to re m .

p a sterz a s ta ra ły się, aby Dom Boży w y glądał czysto i przyzw oicie. W ro­

ku 1918 u k ra iń c y objęli w schodnią M ałopolskę — tru d n o opisać wiele w y ­ cierp iał nasz N ajczcigodniejszy ks. D y rek to r. W pierw szym dniu napadli go, s z ty le t do piersi przyłożyli, a sam i zab ierali o s ta tk i co posiadał, - w nocy n apadli — trzy m ali pod s tra ż ą ja k zbrodniarza, — a kiedy w y ­ w ozili z p ro b o stw a to chłopcy ru scy rzucali kam ieniam i, — k tó ry m później za rządów P o lskich dużo dobrego robił. J a k ty lk o Polacy zaw itali do nas, to s ta ran iem było Czcigodnego księdza D y re k to ra w płynąć na parafjan, aby się nie m ścili nad sw oim i h raćm i rusinam i. — Sam w szy stk im p rz e ­ baczył z serca i, czynił dobrze. Za w olnej P olski usilnem staran iem było, aby pomimo b ra k u W ielebnych S ióstr M iłosierdzia S tow arzyszenie rosło, rozw ijało się, więc w ro k u 1919 w niósł prośbę do N ajczcigodniej­

szego K siędza W iz y tato ra K sięży M isjonarz}' o pozwolenie prow adzenia S tow arzyszenia i przyjm ow ania k a n d y d a te k now ych. Po otrzym aniu po­

zw olenia — liczne przy jęcia do w szy stk ich stopni począwszy od a sp ira n te k

251

A n io łk a — skończyw szy na D ziecku M arji, — ja k w szy stk ie były szczęśli­

w e tru d n o opisać, a Czcigodny K siądz D y re k to r p raco w ał dalej. Jeg o p rag n ien iem było, aby i w w ioskach n ależący ch do p a ra fji H u siaty ń sk iej Stow arzyszenie pow stało, — to te ż w k ró tk im czasie zostało spełnione.

P ra c o w ał n iestru d zen ie nad rozw ojem teg o pięknego dzieła — przem yślał, u rz ąd z ał w spólne w ycieczki — w ieczorki, p rzed staw ien ia pogadanki, k tó rem i k s z ta łc ił nasz um ysł i u p rzy jem n iał chw ile w służbie M atki N ie­

p o k alan ej, — przeto te ż tro sk liw em u jego k iero w n ictw u Stow arzyszenie dużo zaw dzięcza. Chociaż nie m yślim y sy stem aty czn ie podaw ać zasług Czcigodnego K siędza D y re k to ra , to jed n a k trz e b a zaznaczyć w dzisiejszych czasach — rozw ój A kcji k ato lick iej, dzieło m isyjne, dzieło miłosierdżiia czyli T ow arzystw o Św iętego W incentego a Paulo, k tó re w sp iera wiele

Mężatki Dzieci Marji z Husiatyna obecnie należące do Tow. Św. W incentego a Paulo.

ubogich n a ciele i n a d uszy i wiele innych to w a rzy stw św ieckich. O p a trz ­ ność Boża z e s ła ła tu n a k re sy N ajczcigodniejszego Księdza D y rek to ra, k tó ry w te j zaniedbanej niegdyś p arafji, — przyczynił się bardzo do w szech stro n n eg o rozw oju ty lu stow arzyszeń. Pod w p raw n ą rę k ą Przezacne.- go K sięd za D y re k to ra rozpoczęła się bardziej in ten sy w n a praca, w yłoniły się szersze ho ry zo n ty , a liczne nowo utw orzone sekcje pociągały do c z y n ­ nego ud ziału i Dzieci M arji. — Miłe i sw ojskie były zeb ran ia z Czcigod­

nym K siędzem D y rek to rem , dopom agały nam piąć się w górę, a okoliczno­

ściowe n a u k i i w skazów ki uczyły w y ra sta ć duchowo. Zaw sze o p u szczały ś­

my salę z eb rań z w y raźn y m drogow skazem n a dalsze życie. W p racę nad nam i Czcigodny K siądz D y re k to r w k ła d ał dużo łagodności, w yrozum ienia i stało ści, a n ad zw y czajn ą dobrocią w ytw o rzy ł sp ecjaln ą atm osferę, o k tó ­ re j nie m ożem y w spom nieć bez w zruszenia. W ięc nie dziw, że lud żegnał go z ta k im bólem , zasłużył się ciężk ą i żm udną p ra cą n a 2 0 -stołetnicj

placów ce k resow ej jak o gorący p a trjo ta , żarliw y apostoł p racy ośw iato­

253

k u ła do łó żk a ; a poniew aż zdaw ało się, że nie dożyje 8 grud. więc 18 list. zo stała zao p atrzo n a św ięt. sa k r. i p rz y ję ta do Stow. ze w szystkiem i eerem onjam i, w obecności S. Dyr. i a s p iran tek . Czcig. ks. D yr. powiedział rzew n ą n au k ę, zw racając uw agę n a w ielk ą łask ę, ja k ą zaszczyciła ją M arja, przy sp ieszając term in p rzyjęcia jej, w liczbę sw ych dzieci, jako pierw szą z now opow stającego Stow. W krótce M arja zerw ała te n pierw szy k w ia te k w o k taw ę Niep. P oczęcia gdy dzwoniono n a „A nioł P ań sk i" zga­

s ła cicho i spokojnie. Dzieci Mar. odw iedzały ją w chorobie, a po śmierci u rządziły zbiórkę n a pogrzeb, ab y ulżyć biednym rodzicom i odprow a­

dziły n a cm e n tarz w Med. złożyły n a mogile w ieniec od Stow. i zamówiły m szę św. za jej duszę. P rzed pierw szem przyjęciem Czcig. ks. Dyr. da­

w ał rek o lek cje, spow iadał i przy g o to w y w ał jak n a jle p ie j, a gdy nadszedł w reszcie p ięk n y dzień 8-go grud. w prow adził p rzed o łtarz, grono dziew­

c zy n ek w bieli, polecił ich m odlitw om w iernych w czasie sum y, k tó rą ofia­

row ał n a ich in ten cję, a po „A ve M aris S tella" przem ów ił w te słow a:

„D rogie Dzieci M arjil Tego, co się w te j chw ili ro zg ry w a w naszych oczach, nie opisze pióro, ani poda do wiadom ości żaden dzienńik, nie w y­

św ietli żaden film, ale tam w nieb iesk ich p rzestw o rzach zapisane i w y­

św ietlone zostanie n a w ieczną rzeczy p am iątk ę.

B t O G . K A T A R Z Y N Ą L A B G U R Ś

„Piękny i promieniejącą jest w niebie Ta, która żyła tak ukryta na

ziemi.-(P. Pius XI.)

255

godzinę, ale jeszcze często po dwie p a ry k lęczały. W zięłyśm y ta k ż e udział

W dokumencie Rocznik Mariański. R. 9, nr 10 (1933) (Stron 25-35)

Powiązane dokumenty