• Nie Znaleziono Wyników

Rocznik Mariański. R. 9, nr 10 (1933)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Rocznik Mariański. R. 9, nr 10 (1933)"

Copied!
36
0
0

Pełen tekst

(1)

R O C Z N I K M A R J A Ń S K I

Rok IX. Październik 1933. Ńr. 10.

ORGAN KRUCJATY CUDOW NEGO MEDALIKA W POLSCE.

STO W ARZYSZEŃ DZIECI MARJI I CUDOW NEGO MEDALIKA Wydawnictwo XX. Misjonarzy, Kraków — Stradom 4.

P. K. O. 404.450

(2)

srebra i aluminjum w każdej ilości i jakości można nabyć:

Redakcja Rocznika Marjańskiego Kraków — Stradom 4.

P. K. 0. 404.450.

WSZELKĄ KO RESPONDENCJĘ PROSIMY ADRESOWAĆ:

R E D A K C J A „ R O C Z N I K A M A R J A Ń S K l E O C T KRAKÓW, STRADOM L. 4.

P r e n u m e r a ta r o c z n a w k ra ju 3 z}. — za g ra n ic ą 3'50 zł.

N u m e r p o j e d y n c z y g r . 25.

P ieniądze n a lta n ie j i n a jła tw ie j p r z e s ła ć c ze kiem P. K . O. 404.460.

W R e d a k cji z n a jd u ją s ię do n a b y c ia :

( o p raw n y w p łó tn o , brzeg c z e rw o n y . i ' —z}.

M a u u a lik D z ie c i M arjt | , , , z lo ty . . . 4'20 , l , w ek ó rk ę ...6-50 , D y p lo m p rzyjęcia do S to w arzy szen ia...0'80 ,

z now ego s r e b r a ... 1‘20 , z a l u m i n j u m ...0'30 , Medale do przyjęć

(

Wodę z cudownego Źródła w Lourdes w ysyłam y w raz z nowenną do Niepokalanie Poczętej na każde żądanie. Ofiary dobrowolne p rze zn a cza m y na cele

kościelne.

Za Dobrodziejów i Czytelników naszego pisma

odprawiamy co miesiąc po trzy Msze św.

(3)

CENTRALNY KRAJOWY O R G A N KRUCJATY C U D . MEDALIKA STOW . C U D O W N E G O MEDALIKA I DZIECI MARJI W P O L S C E ROK IX. Redaktor X. Pius Pawellek, Misjonarz. Październik 1933

Moc i skuteczność Różańca św.

R o k u 1571 w y p ły n ą ł n a o k rę ta c h s u łta n tu re c k i Selim II z licznem w ojskiem , ab y p o d b ić W ło ch y . W o jsk o ch rześcijań sk ie, zostające p o d dow ództw em J a n a , a rc y k się c ia a u s trja c k ie g o , by ło liczbą szczupłą, a le zato w op iek ę ró ż a ń c a ufne. N a m orzu Joń- skiem przy w ybrzeżu L e p a n to przyszło do w alnej bitw y. T rzy dni w alczono, a o stateczn ie o d n ie ś li ch rz e śc ija n ie zupełne zw ycięstwo.

T u rcy stra c ili 3 1 .000 ludzi, 200 o k rętó w , a 1.500 c h rześcijań sk ich niew olników z a b ra n y c h od b isu rm a n ó w , od zy sk ało w olność. W R zy­

mie papież P iu s V n a ra d z a ł się w łaśn ie z k a rd y n a ła m i, g d y z n a t­

ch n ien ia B ożego p ow ziął w iad o m o ść o o d n iesio n em zw ycięstwie.

W zniósłszy oczy w n ieb o , z a w o ła ł: ,,D ziękujm y P a n u B o g u za zwycięstwo n am u d z ie lo n e '1. Z d u m ie n i k a rd y n a ło w ie id ą za O jcem św. do k o śc io ła św. P io tr a , a lu d zw ołany o d g ło s e m dzw onów się schodzi. P a p ie ż o d m aw ia L ita n ję L o re ta ń s k ą i do licznych w ezwań d o d aje jeszcze je d n o : W sp o m o żen ie W ie rn y c h , m ó d l się za nam i.

Późniejsze d o n ie s ie n ia o k azały , że w chw ili, g d y się w R zym ie m o ­ dlono, d a le k o n a m o rzu zw ycięstw o p rzech y liło się rzeczyw iście n a stro n ę c h rz e śc ija n . Że zaś to s ta ło się d n ia 7 p a ź d z ie rn ik a 1571 r..

p rzeto P ap ież św ięto M atk i B oskiej R óżańcow ej p o d ty tu łe m N ajśw . P a n n y Z w ycięskiej w pierw szą n ied zielę p a ź d z ie rn ik a w iecznem i czasy obchodzić zalecił.

O d m aw ian ie R ó żań ca św. p o m a g a ło też pojedyńczym osobom w p o trz e b a c h doczesnych. N a p rz y k ła d w czasie trz ę sie n ia ziem i zasy­

p ały g ru zy p ew n ą n iew iastę. G dy g ru zy u p rz ą tn ię to , znaleziono

(4)

j4 żywą i n ie n a ru sz o n ą w raz z dw ojgiem m ały ch dzieci t R óżań­

cem w rę k a c h . S p y tan a, k o m u . ocalenie swe zawdzięcza, n iew iasta rz e k ła : C odziennie o d m aw iałam R óżaniec, przy sobie go nosiłam , i teraz b ę d ą c w niebezpieczeństw ie życia, M atce Bożej Różańcow ej to d u ch u się p o leciłam . — Jej w staw ieniu i opiece zaw dzięczam o ca­

lenie.

Królowo Różańca świętego, módl się za nami.

J a k p o m ocnym je st R óżaniec św. w g odzinę śm ierci,, niechaj pośw iadczy p rz y k ła d św. S ta n isła w a K o stk i. Św ięty m łodzieniec, g o rą c y czciciel M arji, c ią g le g o n o sił przy sw ym b o k u . A gd y P a n B ó g zesłał n a ń c h o ro b ę , k tó r a g o m ia ła zab rać ze ziem i, obw iązał on R ó żań cem rę k ę sw oją. B raciszek p iln u jący c h o re g o sp o s trz e g ł­

szy to zap y ta ł, n ąco trzy m a R óżaniec, k ied y d la gw ałto w n y ch bólów od m aw iać g o nie m oże. Święty o d rzek ł m u : P ra w d a , że nie m ogę.

(5)

227 -

ale trz y m a m g o n a to, ab y m i c ią g le p rzy p o m in ał M arję, a ta p a ­ m ięć b a rd z o m i je s t zb aw ien n a i p o m o cn a. Jakoż n ie d łu g o p o c ie ­ szony o b jaw ien iem się N ajśw . P a n n y sp o k o jn ie w B o g u zasnął.

M nóstw o d o b re g o , m ów i św. A lfo n s Liguori, zaw dzięcza św iat tem u w zniosłem u n ab o żeń stw u . W ie lu p o m o g ło ono w nieszczęściu, w ielu u w olniło od n a ło g ó w i więzów g rzech u , w ielu zaprow adziło do św iąto b liw eg o życia, w ielu w y jed n ało szczęśliw ą śm ierć, w ielu p o ­ łączyło w n ie b ie z M a rją . Poznaw szy ja k dziw nie p ięk n e i b u d u ją c e i skuteczne je st nab o żeń stw o różańcow e, od m aw iajm y je ch ętn ie, uw ażnie i p o b o ż n ie ,' oraz ze św iętem n am aszczeniem . K om u b ra k czasu n a odm ów ienie c a łe g o ró żań ca, n ie c h odm ów i część, a g d y obow iązki sta n u i te g o n ie dozw alają, n iech o d p raw i codzień choćby je d n ą ta je m n ic ę . N ie d ajm y się też o d straszy ć o d o d m aw ian ia r ó ­ żańca św. w y m ó w k am i ludzi św iatow ych, k tó ry c h ró żan iec nuży i m ęczy, k tó rz y się lu b u ją w m o d litw ach g ó rn o lo tn y c h , ale ile razy p o trzeb o w ać b ędziem y o słody i p o ciech y w ciężkich tr u d a c h życia;

alb o pom ocy i zb u d o w an ia, ty le razy w ijm y w ieniec ró żan y d la M arji, M atki Bożej i naszej-, a p rzek o n am y się, że w N iej w szelka ła sk a d ro g i i p ra w d y , w N iej w szelka n a d z ie ja żyw ota i cnoty.

R. 1914 - 1920 .

K to w ejdzie o b ecn ie do św iątyni k rak o w sk ich D om inikanów , zauw aży w n iej niezw ykłą zm ianę.

O to w p o śro d k u k o śc io ła przy k o ń cu p re z b ite rju m u staw iono m a lu tk i o łta rz , n a k tó ry d ło n ie pob o żn y ch s k ła d a ją w ciąż świeże kw iaty d la M a tk i B oskiej R óżańcow ej, K tó ra z C u d o w n eg o O brazu tu ta j ja śn ie je 1

W p ra w d z ie i w d aw n y ch la ta c h ustaw io n o ta k i o łtarzy k , ale ty lk o n a m iesiąc p aźd ziern ik , obecnie w znosi się on już od r. 1914.

T o je s t te n p a m ię tn y ro k w ybuchu w ielkiej e u ro p ejsk ie j w ojny.

M iesiąc p a ź d ziern ik w ty m krw aw ym ro k u g ro m a d z ił liczn iej­

sze, niż zwykle tłu m y , od ch o d zący ch n a fro n t żołnierzy i p łaczących

po n ic h żon i m atek . \

K iedy m ia n o już kończyć nabożeństw o październikow e, w ierni czciciele N ie p o k a la n e j zaczęli g o rą c o p ro sić piszącego te słow a, aby

(6)

O b raz C udow ny p ozostał dalej w p o śro d k u ko ścio ła. Życzenie zo­

s ta ło spełnionem u >

' P rzedziw nie w tedy w zm ogła się Cześć do C udow nego O brazu i rzec m ożna, że M a tk a B oska a n i n a m o m en t nie p o zo stała Sam a.

Je d n i w znosili do N iej załzaw ione oczy, in n i w cichej m odli tw ie b ła g a li o pom oc, in n i w reszcie n a klęczkach obchodzili Jej o ł t a r z !

1 sp raw d ziło się słow o D u c h a ś w .: ,,b ło g o sła w ie n i są ci, którzy u d rzw i J e j czuw ają na k a żd y d zie ń “ l), bo ufność ich zawiedzioną nie została.

Już M oskale zbliżali się p od K rak ó w , doszli do G rab ia, Krze- sław ic, W ieliczki.

D źw ięczały szyby św iątyni od hu k u a rm a t.

M ałoduszni oczekiw ali w ejścia w ro g a w m u ry m ia sta la d a dzień.

A le w ierzący ufali, że K ró lo w a P o lsk i se rc a n a ro d u n ie o d d a na pastw ę w ro g a.

W p o ra n e k N ie p o k a la n e g o P oczęcia w zm ogły się g rzm oty a r ­ m at, że zdaw ało się, że w ró g za chw ilę w eń w ejdzie, tym czasem był to już o d w ró t!

A któż w ypowie dalsze L ask i R ó żańca św. ?

W ieluż to żonom w ró ciła mężów, w ielu m atk o m synów , wielu flzieciom ojców ?! A — jeśli nie w ró ciła, to m oc d a ła do zniesienia ciężkich s tra t. Ż ołnierze g ro m a d n ie przychodzili do zak ry stji, b iorąc n a krw aw e zapasy m ed alik i, a sk o ro ich n ie starczy ło , obrazk i C u­

dow nej M atki N ajśw ., z w ia rą żywą, że b ę d ą im ta lizm an am i obrony i życia. P ow szechną też je st w ia ra K rak o w ian , że B o g aro d zic a przez C udow ny O braz Swój R óżańcow y b y ła T a rc z ą d la m ia sta i n aro d u .

* * *

I poczęła o d b ie ra ć publiczne h o łd y i publiczne b ła g a n ia , jako za d aw nych czasów k lę sk i n ieszczęść!

A rc y p a ste rz diecezji k siążę-biskup A d am S a p ie h a n a początku w ojny zarządził p ro c e sję b ła g a ln ą do trzech św iątyń m ia sta , k tó rej S am przew odniczył, a w śró d n ich w y b ra ł i kościół nasz św. T ró jcy , gdzie k ró lu je Z w ycięska K ró lo w a R ó żań ca św...

* * *

W r. 1916 o b chodził zakon D o m in ik ań sk i 7 00-letnią rocznicę sw ojego istn ien ia.

W o ktaw ę św. D o m in ik a, k tó r a w tym ro k u w y p ad ła dnia 13 sie rp n ia , o d b y ła się w sp a n ia ła p ro c e s ja z C udow nym O brazem ,

(7)

229

celem u p ro sz e n ia M iło sierd zia B ożego d la srodze znękanej Ojczyzny.

K rak ó w przyzw yczajonym je st do różn y ch p ro cesy j, ale rzad k o k tó ra w ta k p o d n io sły m , rzew nym o d b y ła się n a stro ju .

U czestniczyło w n iej o k o ło 60.000 ludzi ze w szystkich sfer, co stan o w iło cy frę dość p o k a ź n ą , je śli się zważy, że mężczyźni byli n a p o lach w alki, a do K ra k o w a , — ja k o tw ierdzy, w ładze w ojskow e nie w puszczały zam iejscow ych.

Z jaw iły się w szystkie B ra c tw a k o ścieln e ze staro ży tn y m i sz ta n ­ d a ra m i i fe re tro n a m i sw oim i. W szy stk ie Z a k o n y z p ro w in cjałam i i przełożonym i. N iep o liczo n e zastępy D u ch o w ień stw a św ieckiego i K a ­ p itu ła k ra k o w sk a ,,in g re m io " .

N. k sięża p ra ła c i-k a n o n ic y k rak o w scy nieśli n a zdobnym tro n ie głow ę św. Jack a.

Z a nim i p o stę p o w a ł z relik w iarzem św. O. D o m in ik a p ro w in cjał k azn o d ziejsk ieg o zakonu O. A lb e rt N ow iński.

W reszcie p rzed staw iciele różnych zakonów w szatach litu rg ic z ­ nych d źw ig ali C udow ny O braz R óżańcow y.

Z a O b razem w licznej asy ście szli obecni w K rakow ie k siążęta K ościoła, ks. a rc y b isk u p A lb in S im on i ks. b isk u p S u fra g a n A n ato l N o w ak .

P o d czas p ro c e sji śpiew ano B o lesn ą cząstkę R óżańca.

I zdaw ało-ci się, że n u c ą ją n ie ty lk o uczestnicy p o ch o d u , ale z m o g ił od w ieków aż do do b y obecnej d źw ig ają się krw aw e m ary , o litość żebrząc M atk i N ie b ia ń sk ie j d la m atk i swej ziem skiej O jczy­

zny.

O koło godz. 7-ej w ieczorem przy dźw ięku „ Z y g m u n ta " i w szyst­

kich k ra k o w sk ic h dzw onów w ra c a ła p ro c e s ja do ko ścio ła.

G dy O b raz C udow ny w b ra m ę św iątyni w noszono, odezw ała się se rd e c z n a p ie ś ń : „ P o d T w o ją O b ro n ę ", a p o tem u o łta rz a już:

„ T e D e u m la u d a m u s !“ — ja k b y w przeczuciu sło d k iem , że n a ró d , k tó ry u c ie k a się „ p o d O b ro n ę Św iętej Bożej R o d zicielk i" w yprosi Ją so b ie i zaśpiew a w cześniej, czy p ó źn iej: „ T e D e u m !“ .

I już ta ,,O b ro n a " C udow na, ja k ju trz e n k a p rz e ja sn a po nocy ciem nej, w schodzić zaczęła.

R o k 1916, to ro k w ielkiej licy tacji n a ro d ó w , k tó re j p rzed m io tem być m ia ła P o lsk a.

N a ro d y , k tó re k rw aw iły się o k ru tn ie , zw róciły ku P o lsce swet oczy i poczęły w ysuw ać p ro je k ty , k to d a w ięcej. I p osypały się zapow iedzie i e d y k ty W o ln o ści P o lsk i!

D la d u c h a w ierząceg o n iem a w ątpliw ości, że to O na, T a C u ­

(8)

dow na K ró lo w a N asza, z a p a la ła n a ro d o w i Sw ojem u ju trzn ię wol­

ności!...

* * *

T ra d y c ja p ublicznych b ła g a ń M a rji p rzed C udow nym Jej O b ra ­ zem snuje się n iep rzerw an ie aż do dni naszych.

I rzeczyw iście!

Jeśli z te o lo g a m i n ie w szyscy m ożem y śledzić, ja k T ą W y­

b ra n a Is to ta w p lata się w C udow ną tk a n in ę W yroków Bożych, jak sta je się d ro g ą tajem n iczą, po k tó re j B ó g zbliża się do ludzkości, a ludzkość idzie k u B ogu, to je d n a k już z dziejów n aszeg o narodu m ożem y poznać, czem M a rja je st d la nas.

W uczuciach g łęb o k iej w dzięczności w inniśm y nie tylko sami uznaw ać Jej O piekę, i M iłosierdzie, ale staw ać się A p o sto łam i, sze­

rzącym i Jej Cześć i C hw ałę!

W szczepiaj m atk o nabożeństw o g o rą c e do M atki B oskiej w serce sw ojego dziecka, bo tam , gdzie ty za nim pójść n ie będziesz m ogła, ta m pójdzie M atk a N ieb iań sk a. A k ied y ciebie zim na p o k ry je m o­

g iła , — M atk a d u c h a n ig d y nie um rze i ciebie dziecku twojemu zastąpi.

Słow em i czynem ro zkrzew iajm y N abożeństw o do M atki Bo­

skiej w g ro n ie naszy ch d ro g ic h i znajom ych, a d am y im m oc na ciężkie godziny życia, talizm an p ociechy i szczęścia.

* * *

W m ow ie, przypisyw anej św. T om aszow i z A kw inu, n a .U ro ­ czystość W niebow zięcia N ajśw iętszej P a n n y jest jed n o b ard zo głę­

bokie z d a n ie :

Jest ta m n a p is a n e :

„M aria — pauca d ic it, m u lta s ig n ific a t!“

T o z n a c z y :

, , M arja — to m a ło słó w , a wiele m y ś li! “

: Ja k n ie g d y ś z n a w a łą dziczy tu re c k ie j, ta k P o lsk a, spełniając w iekow e p o słan n ictw o sw oje, zm ierzyć się m u s ia ła z dziczą bolsze- wizmu.

Już naw et część rd zen n y ch ziem p o lsk ich ro zjęk ła pod prze­

m o cą w ysłanników p iek ła, już sto lica P o lsk i — W arszaw a b y ła za­

gro żo n ą.

I znowu w ko ściele k rak o w sk ich D o m in ik an ó w w oktaw ę św.

Ja c k a 1920 r. pośw ięcono cały dzień b ła g a n iu Z w ycięskiej K rólow ej, ab y przez przyczynę S w ojego Św iętego C zciciela i C hw ały Swej nie­

zw ykłego A p o sto ła a rm ji P o lsk iej p rzy n io sła u p ra g n io n e zwycięstwo.

(9)

231

I żołnierz p o lsk i, chociaż liczeb n ie o w iele od w ro g a m niejszy, zobaczył p rzed so b ą odw ieczną H e tm a n k ę i K ró lo w ą Sw oją, z K tó rei tyle sp ły n ęło w eń m ęstw a, że" o d p a rł w ro g a od w szystkich g ra n ic swej ziem icy...

* * r

P o r. dzieło k lasy czn eg o piew cy M arji O. K o n sta n te g o M arji Żukiew icza D o m in ik a n in a p. t. C udow ny O braz M atki B oskiej R ó ­ żańcow ej w k o ściele k ra k o w sk ic h OO. D o m in ik an ó w , k tó re to dzieło w szystkim po lecam y .

N a b o ż e ń s tw o do N ajśw ięt sze go Oblicza

Z n a m y W e ro n ik ę z owej szczęśliwej chw ili, k ied y P a n Jezus pierw szy c u d uczynił n a jej korzyść i uw olnił ją od p rzy k rej d łu g o ­ letniej c h o ro b y ; i w idzim y ją znow u w dn iu n a zawsze p am iętn y m , ja k się nie lę k a sro g o śc i żołnierzy i Żydów i śm iało zbliżą się do Z b aw iciela, b y M u n ieco ulżyć i pocieszyć Go, o c ie ra ją c Jeg ó N ajśw iętsze O blicze. C ierp ien ia n a G olgocie już się zakończyły.

P. Jezus o d d a ł o sta tn ie tc h n ie n ie ; W e ro n ik a chow a p iln ie sk a rb d ro g o c e n n y , k tó ry o trz y m a ła od d o broczyńcy sw ego. N a, te n w idok pytam y s i e b ie : ta cu d o w n a zasło n a z od cisk iem rysów Z b aw iciela, będzież jej o so b istą w ła sn o śc ią ? A ch! w eselm y się tą szaqovy,ną p a ­ m iątk ą, k tó r ą Jezus C h ry stu s u d a ro w a ł K ościół' Swój. T e n d o b ry P an p o zo staw ił ją dzieciom Sw oim w chw ili, kiedy opuścił ziem ię p o ­ d o b n ie ja k w ielcy k ró lo w ie d la o d p o rtre to w a n ia siebie b io rą najbie- g lejszy ch m a la rz y , P a n Jezus c h c ia ł n am sam odm alow ać Sw oje N ajśw . O blicze, a d la w y rażen ia Je g o rysów użył swej K rw i i potu i łez Sw oich.

C ieszm y się w ięc tym d a re m , k tó ry Jezus C h ry stu s w osobie W e ro n ik i o fia ro w a ł c a łe m u K ościołow i.

* * *

Czyliż P ism o św. nie nazyw a C h ry stu sa P. u p ra g n io n y m od w szystkich n a ro d ó w ? praw dziw ym S alo m o n em , k tó re g o O blicze zie­

m ia c a ła o g lą d a ć p r a g n ę ła ? L udzie od p oczątku św iata w zdychali za p rzy jście m Je g o , g o rą c e m i m o d ła m i p ro sili oń B o g a, i n ie c ie r­

pliw ie czek ali czując, iż O n ty lk o p o tra fi łzy ic h osuszyć, z sm utków w ysw obodzić i ra d o ś c ią n a p ełn ić.

S am Z b aw iciel, ucząc S w ych uczniów , pow iedział im : :,,B ło ­

(10)

g o sław io n e oczy, k tó re w idzą, co wy w idzicie; b o w ielu królów i pro­

ro k ó w p ra g n ę ło m ieć to szczęście, a nie m ieli g o “ . P. Jezus w o stat­

n ich d n ia c h S w ego śm ie rte ln e g o życia n ie zapom niał o t e m : i prze­

w id u jąc iż po Jeg o ch w aleb n y m pow rocie do n ie b a , zapragniem y jeszcze w idzieć przedziw ne ry sy J e g o N ajśw . O blicza i żałow ać bę­

dziem y, żeśm y nie żyli w owym szczęśliwym czasie, kiedy Judea cieszy ła się Je g o przyjściem n a ziem ię; P a n Jezus nieskończenie do­

b ry u m ie ra ją c , zostaw ił d la p ociechy K o ścio ła W ize ru n ek Swój.

D u ch nasz pocieszony tą pierw szą m yślą, ra d b y jeszcze wie­

dzieć, gdzie te n d a r p ozostał i gdzie rozpoczęło się jaw ne nabożeń­

stw o do Św iętego O blicza? — M oże w Jero zo lim ie?... A ch! nie, Jero zo lim a niew dzięczna, b o g o b ó jcze m iasto , n ie m iało litości nad łzam i B oga-Ć złow ieka... N ależało w ięc, żeby W ize ru n ek otrzym any przez W e ro n ik ę , i w tem się o k azu ją o patrznościow e zam iary Boże, o d n iesio n y był do stolicy k atolicyzm u, gdzie zastęp ca Jezusa Chry­

stu sa m iał m ieć sw ą g łó w n ą sied zib ę; i ta m też rozw inęło się nabo­

żeństw o do Ś w iętego O blicza, zap o czątkow ane n a dro d ze Kalwaryj- skiej przez tę, k tó r ą n iep rzerw an a tra d y c ja zowie W e ro n ik ą .

G d y b y b o g o b ó jcze m iasto b y ło p o zn ało s k a rb ja k i utracić m iało , zastosow ać m o g ło do siebie słow a sędziw ego T o b ia sz a : „B ło­

g o sław io n y n iech będzie B óg żyjący, n a w ieki w ieków , b ło g o sła­

w ionym n iech będzie on i je g o k ró le stw o ; d o tk n ą ł n a s k a rą , z przy­

czyny n iep raw o ści naszy ch ".

W idzim y w ięc, Jero zo lim a nic nie w ied ziała o dziele zadość- czynnem Św iętego O b licza: n ie ta jn o nam , iż P a n Jezus w tem mieś­

cie w ielkie cu d a d o k o n a ł; tu ta j m ieszk ała czas ja k iś nasza b ohaterka, o k tó re j m ów im y i m iała, w ierzyć m ożna, swój w łasny d o m ; mimo to w szystko, nie Jero zo lim a, a le R zym b y ł p ierw szą k o le b k ą tego n ab o żeń stw a. Później O p atrzn o ść Boża c h c ia ła je m ieć w mieście T o u rs, u b o g a c o n e A rc y b ra c tw e m : „ U r b i e t O rb i“ d la c a łe g o świata.

W Jerozolim ie n iedaw no zaprow adzonem zostało, d o p iero wów­

czas, kiedy na w szystkich k ra ń c a c h ku li ziem skiej zaczęło się rozwi­

ja ć , przez połączenie stow arzyszeń m iejscow ych z arcybractw em w T o u rs.

M ylą się p rzeto n iek tó rzy m n iem ając, że z m iejsca, n a którem b y ł dom św. W e ro n ik i, cześć Ś w iętego O blicza w zięła swój początek, a to d la te g o , że d o ń przyw iązany je st od p u st siedm iu la t i siedmiu k w a d ra g e n ; w szystkie od p u sty do ro k u 1892, pew nym m iejscom Jerozolim y udzielone zostały n a p a m ią tk ę cudow nych faktów , jakie się ta m sp ełn iły . A w ięc jeszcze raz po w tarzam , że nabożeństw o pu-

(11)

— 23 B

blicznc do Ś w ięteg o O b licza n ie is tn ia ło w d o m u W e ro n ik i, ty lk o w ow ym d n iu , k ied y sto w arzy szen i A rc y b ra c tw a w T o u rs , u n ie sie n i pobożną h o jn o ś c ią , k u p ili śliczny o b raz Ś w iętego O blicza, k tó ry z ło ­ żono w m ie jsc u , g d z ie s ta ł o n g iś d o m n aszej św iętej b o h a te rk i. B yła to m oże p ie rw sz a k o p ja w id z ia n a tu ta j od chw ili, k ied y praw dziw y W ize ru n ek o d je c h a ł d o R zym u.

Lecz p rz e d sta w m y so b ie dzieje z o d le g le js z y c h p rzeszłości, p o ­ w róćm y d o Ś w ięteg o O blicza o d ro k u 34 p o n a ro d z e n iu P a n a J e ­ zusa i p o d ziw iajm y ta je m n ic z e z am iary O p atrzn o ści, że nie c h c ia ła , aby to m ia sto , k tó r e p lw o cin am i T w a rz B o g a-C zło w iek a o k ry ło , m iało p ierw sze p o d n ie ś ć s z ta n d a r w y n a g ra d z a ją c y przez N ajśw . O b li­

cze. W sc h ó d zd aw ał się b y ć w inniejszy. P a n Jezus c h c ia ł przeto , żeby p raw d ziw e z ad o śću czy n ien ie w y n ik n ęło z Z a c h o d u ! N ie jestże to także d zieło n a s z e g o o d k u p ie n ia ? C złow iek zaw inił, a jed y n ie g o d n e w y n a g ro d z e n ie za je g o w in y B ó g ty lk o uczy n ił! M ożem y w ięc o d e z w a ć , się do W e ro n ik i: O szczęśliw a n iew iasto , n ieb o , ziem ia, A niołow ie i lu d zie p o d ziw iają tw e szczęście i w inszują ci. P ra w d z i­

wie b y ła ś A n io łe m O b licza P a ń s k i e g o : A n g e lu s faciei eju s, ja k m ów i Izajasz p r o r o k ; ty ś b y ła n arzęd ziem Jezusow em do w y rw an ia z b o g o b ó jc z e g o m ia s ta n a jsz a c o w n ie jsz e g o s k a rb u , k tó ry m Z baw iciel św iat u d a ro w a ł; ty tak że z o sta ła ś w y b ra n ą do n o szen ia O blicza Św ię­

te g o m o n a rc h o m i k sią ż ę to m ziem skim . O p u ściłaś Jero zo lim ę i p o ­ dążyłaś d o m ia s ta w ieczn eg o , ab y ta m czynić zad o ść za w iny b ra c i tw o ic h ; w szyscy w ie rn i to b ie zaw dzięczać m a ją p o ciec h ę i szczęście, że m o g ą w idzieć u p ra g n io n e O blicze Z baw iciela. O n w yłącznym przyw ilejem to b ie pow ierzył te n d ro g o c e n n y depozyt i przez ciebie przekazał G o Swej O blubienicy, K ościołow i św., by byli szczęśliwi, którzy jem u cześć o d d a ją . T e n czcigodny W ize ru n ek będzie silnym puklerzem przeciw najazd o m nieprzyjaciół dusz naszych i m ocnem przedm urzem , k tó re n as o ch ro n i od grożących nam niebezpieczeństw .

Ja k W e ro n ik a przen io sła Święte Oblicze z Jerozolim y do Rzy­

m u? W b ib ljo tece W a ty k a ń sk iej znajduje się w ia ro g o d n a h isto rja o tem przeniesieniu. Sław ny te o lo g an g ielsk i T om asz S tap lo to p czytał ją całą . B aroniusz zapew nia także o jej istnieniu.

I m y dziś po odczytaniu te g o szacow nego ręk o p isu w języku łaciń sk im , m am y szczęście okazać g o tu taj naszym czytelnikom w m owie o jc z y s te j: C esarz T y b erju sz dotknięty ciężką ch o ro b ą, r a ­ dził się w ielu lek arzy i pró b o w ał niem al w szystkich lekarstw i całej u m iejętności ludzkiej, je d n a k nie znalazł żadnej ulgi. W idząc to, w e­

zwał do siebie w szystkich senatorów i pow iedział i m : cierpię okrop-

(12)

nic i d o tą d w całe j pro w in cji rzym skiej nie m o g ą znaleźć sztucznego le k a rstw a n a stra sz n ą c h o ro b ę m o ją ; trzeb a w ięc uciec się do in ­ n e g o śro d k a . S łyszałem , że w o k o licach Jerozolim y je st znakom ity człow iek, im ien iem Jezus, p otężny w m ow ie i c z y n ie ; n a je g o słowo u m a rli z g ro b ó w po w stają, i w szelkie ch o ro b y i k alec tw a znikają.

W y b ierzcie w ięc k o g o ś, u d a ro w a n e g o w ielką m ą d ro śc ią i wielką zdolnością, poślijcie go do Jerozolim y, żeby n a m przyprow adził tego człow ieka, n iech m u okaże najw iększą cześć, lecz przedew szystkiem n iech czyni co m oże, by ja k n a jp ręd zej przyw ieść g o tu. Jeśli jest B ogiem , m oże by ć b a rd z o pożytecznym P ań stw u , a jeśli jest czło­

w iekiem , może tak że być w ielką p o m o cą n aszem u rządow i.

S en ato ro w ie w ysłuchaw szy C esarza, je d n o g ło śn ie zaw ołali: „ N a ­ leży się, iżby W asz a C e sa rsk a M ość z asięg ła ra d y te g o człowieka, a b y co ry ch lej m o g ła być u w olnioną od te j tra p ią c e j c h o ro b y 1'.

W ty m celu w y b rali zaraz k a p ła n a św iątyni, m ęża sław nego i odw ażnego, im ien iem W o lu zjan a i pow iedzieli je m u : „N asz m o­

n a rc h a chce ciebie p o słać do Jerozolim y, żebyś m u s ta m tą d przy­

wiózł co ry ch lej człow ieka sp raw ied liw eg o , zw anego „ Jezu sem ", na co k ró tk o o d p o w ied ział: „ G o tó w jestem sp ełn ić ro zkazy m eg o do­

s to jn e g o P a n a “ .

S en ato ro w ie niebaw em w ró cili oznajm ić cesarzow i w ybór W o­

lu zjan a i c h ę tn ą gotow ość jego.

T y b e rju sz uszczęśliw iony tą w iad o m o ścią k a z a ł spiesznie przy­

w ołać W o lu zjan a, k tó ry p rzy b y ł niezw łocznie. C esarz odezw ał się d o ń w te sło w a: „ W im ię b o g ó w n ie śm ie rte ln y c h i w im ię Boga b ogów , obow iązuję cię, żebyś w im ien iu m o jem u d a ł się do Jero ­ zolim y, d la znalezienia Jezusa N a z a re ń sk ie g o , p ro ro k a , lek arza, tego zn ak o m iteg o m ęża, k tó ry leczy w szystkie c h o ro b y i w szystkie k a ­ lectw a : przyw iedź m i go ja k n a jp rę d z e j, bo we d n ie i w nocy cierpię straszn e boleści, k tó re m n ie tra p ią . Jeśli m i przyprow adzisz tego w ielkiego człow ieka, z w szelkiem i h o n o ra m i, jak ie się jem u należą, obsypię cię b o g a c tw y i będziesz zw any w p ań stw ie rzym skiem ojcem ojczyzny. U czynię w szystko co zechcesz i p ostaw ię cię na czele sen ato ró w ".

Z aled w ie W o lu zjan u sły szał te słow a, o d d a ł sw ą czołobitność i p o w ied zia ł: „ Z a m ia r m eg o n a jd o sto jn ie jsz e g o p a n a je st dobry i p o b o żn y ". P ożegnaw szy cesarza, p u ścił się w d ro g ę do Jerozolim y.

W czasie n ieo b ec n o ści W o lu zjan a, cesarz c ie rp ia ł jeszcze g w ał­

tow niej. C. d. n.

(13)

W łasność literacka.

Przedruk wzbroniony.

D alszy ciąg w nast. n-rze.

Błogosławiona Katarzyna Laboure i Cudowny Medalik

R O Z D Z IA Ł I.

Dziecięctwo i pierwsze lata młodości.

B ło g o sła w io n a K a ta rz y n a L a b o u re zw ana tak że Z o e , przyszła na św iat 2. m a ja 1806, w F ain -les-M o u tiers, m ałej w iosce d e p a r ­ ta m e n tu C o te -d ’O r. W io s k a ta licząca dziś 208 m ieszkańców , p o ło ­ żona je s t w b lisk o śc i ru in s ta re g o k la sz to ru B enedyktynów , w k a n ­ to n ie M o n b a rd , w o k rę g u S e m u r; są to uprzyw ilejow ane stro n y ro d zin n e św. B e rn a rd a i św. J o a n n y de C h a n ta l. K a ta rz y n a , ochrzczo­

n a n a s tę p n e g o d n ia przez O. Jerzeg o M am era, b y łe g o B en ed y k ty n a z M o u tier, k tó r y p e łn ił fu n k cje p roboszcza w F a in , m ia ła otoczyć n ie g a s n ą c y m p ro m ie n ie m ch w ały sw oją ro d zin ę, liczącą siedem na- ścioro dzieci, z k tó ry c h sied m io ro u m a rło w w ieku dziecięcym , a ty l­

ko sied m iu ch ło p có w i tro je dziew cząt dożyło w ieku d o jrzałeg o . O jciec je j, P io tr L a b o u re , by ły w ychow anek se m in a rju m d u ­ ch o w n eg o , p e łn ił obow iązki w ó jta n iew ielkiej sw ojej gm iny; o b ją ­ wszy je p o b lisk im sw oim krew nym . U p raw iał też w ła sn ą ro lę i całe szczęście p o k ła d a ł w d o b re m w ychow aniu licznej sw ojej dziatwy.

M a tk a zaś, L u d w ik a M a g d a le n a G o n ta rd , p o ch o d ziła z S enailly, n ie d a le k ie j w si; b y ła to k o b ie ta g łęb o k iej w iary. O bydw oje rodzice n ie zan ie d b y w ali n iczeg o , by d a ć sw oim dzieciom w ychow anie n a w sk ro ś ch rz e śc ija ń sk ie . Z d o m u ro d z in n e g o w y n io sła K a ta rz y n a pierw szy zasiew cn ó t, k tó re u p ra w ia później z ta k w ielk ą d o s k o n a ­ łością.

W p rzeciw ień stw ie do sw oich b ra c i i sió str i przez dziw ny zb ieg oko liczn o ści tru d n y do w y tłu m aczen ia, zdaje się, że K a ta rz y n a nie uczęszczała n ig d y do szkoły. Je d n a k p ro szo n a w dw udziestym ro k u życia n a m a tk ę c h rz e s tn ą , p o d p is a ła się pew ną r ę k ą : „ K a ta ­ rzy n a L a b o u rć Z o e “ , — N a p is a ła sam a, że n au czy ła się czytać i p isa ć d o p ie ro w Z g ro m a d z e n iu , a nieliczne w łasn o ręczn e jej

(14)

zapiski jak ie p o siad am y , św iadczą niezbicie, że nie p o sia d a ła ona n ajm n iejszej znajom ości o rto g ra fji.

Może te n b ra k w iadom ości, ch ro n ią c y ją od w ielu ro ztarg n ień , p rzy p ad ł jej w u d ziale z w oli T e j, k tó r a sa m a m ia ła ją pouczyć i pow ierzyć jej m isję w ażniejszą od w szystkich innych.

Z aledw ie rozpoczęła dziesiąty ro k życia, k ied y w dniu 9 paź­

d ziern ik a 1815 r. stra c iła u k o c h a n ą sw oją m atk ę. S ta rsi jej bracia daw niej opuścili dom ro d zicielsk i, ażeby sobie stw orzyć b y t sam o­

dzielny. A u g u st, n ajm ło d szy , liczył sześć la t, trz e c ia z c ó rek M arja A n to n in a , m ia ła la t siedm . P io tr L a b o u re pow ierzył zarząd swego dom u n a jsta rsz e j swej có rce dw udziestoletniej M arji L udw ice, a dwie m łodsze K a ta rz y n ę i A n to n in ę, zw aną T o n in ą , p o sła ł chwilowo do jed n ej z sw oich sió str, M a łg o rz a ty , zam ężnej J e a n ro o t, która m ieszk ała przy d rodze, pro w ad zącej z Montbard do F a in . C iotka ta, rów nież b a rd z o pobożna, szczęśliw ą b y ła, że m oże d a le j prow adzić ch rześcijań sk ie w ychow anie dziew czynek, rozpoczęte z ta k wielkiem pow odzeniem przez z m arłą m atk ę. Je d n a z jej czte rech c ó rek Klau- d y n a zachow ała sw oją kuzynkę g łę b o k o w p am ięci, z czego póź­

niej zd ała św iadectw o zap isan e w p ro c e sie b eaty fik acy jn y m . P o upływ ie 2-ch la t t. j. w ro k u 1817, po w ró ciły c ó rk i P io tra L a b o u re n a żąd an ie o jca do d o m u ; b y ło to p rzed uroczystością p rzy jęcia przez K atarzy n ę pierw szej K o m u n ji św., w yznaczonej na dzień 25 stycznia 1818. N iek tó rzy św iadkow ie w zezn an iach swoich w czasie p ro c e su b e a ty fik a c y jn e g o m ów ili o pierw szej K om unji św. tej służebnicy Bożej, lecz nie pow iedzieli nic szczeg ó ln eg o ; zdaje się, że nadzw yczajność jej życia zaczyna się tro c h ę później.

N a jsta rsz a c ó rk a , M a rja L u d w ik a, p ro w ad ziła gospodarstw o w dom u ojca, i s ta r a ła się, ja k m o g ła n a jle p ie j, w yro b ić sw oje dwie m łodsze sio stry , K a ta rz y n ę i T o n in ę , przyczem ciężkie ro b o ty po­

w ierzała służącej b a rd z o przyw iązanej do dom u. P o upływ ie sześciu m iesięcy u w ażała, że sio stry jej, zw łaszcza K a ta rz y n a , p o tra fią ją zastąp ić, a poniew aż czuła się p o w o łan ą przez B oga, o trzy m ała od ojca w czerw cu 1818 r. pozw olenie w stąp ien ia do Z g ro m ad z en ia SS. M iło sierd zia. P io tr L a b o u rć , g orliw y ch rześcijan in , k tó ry przez ja k iś czas sam m n ie m a ł się p o w o łan y m do sta n u duchow nego, nie śm ia ł sprzeciw iać się B ogu i. pozw olił swej n a js ta rs z e j córce opuścić dom ro d zin n y , p om im o m ło d e g o w ieku K a tarzy n y i T oniny i w ielkości żąd an ej o fiary . D la służebnicy Bożej, liczącej dopiero la t d w an aście, rozpoczęło się zupełnie now e życie.

K atarzy n a cieszyła się szczęściem sw ojej sio stry , a n ie ch cąc

(15)

237

go niczem zam ącić, p rz y ję ła bez w a h a n ia ciężkie obow iązki, k tó r e n a n ią sp a d ły ; w sk azu jąc n a sw oją m ło d sz ą sio strę , p e łn a zapału rzek ła do o jc a : „ M y dw ie d am y sobie ra d ę z g o sp o d a rstw e m " .

P io tr L a b o u re zatrzy m ał jeszcze w sw oim dom u w ie rn ą słu żącą, w y k o n y w u jącą najcięższe ro b o ty . S łu g a ta b y ła p ew n eg o d n ia św iadkiem rozczu lającej sceny. O p o w iad ają, że św. T e re s a z A vila straciw szy m a tk ę , w je j m iejsce o b ra ła sobie N ajśw . P a n n ę za sw oją m a tk ę . K a ta rz y n a L a b o u re , zaję ta pew nego d n ia w ięcej niż zwykle m y ślą o swej z m arłej m a tc e , u czu ła ja k b y n a g łe n a tc h n ie n ie ;, wziąwszy k rzesło , w yszła n a n ie z p o śp iech em i ch w y tają c w sw pje d rżące ra m io n a sta tu ę N ajśw . P a n n y z n a jd u ją c ą się w p o k o ju ro d z i­

ców, z m iło śc ią p rz y c isn ę ła ją do p iersi, ja k o sw oją je d y n ą m atk ę.

W chw ili te j w eszła do p o k o ju słu żąca i zb u d o w ała się tem aktem dziecięcej m iło ści swej m ło d ej p a n i ku M arji.

Z d a je się, że już od w czesnej m ło d o ści N ajśw . P a n n a p o b u d z a ła m ło d ą dziew czynę, n a d k tó r ą w szczególniejszy sposób czuw ała, do a k tó w , k tó re sp o ty k a się zw yczajnie ty lk o u dusz p ow ołanych alb o do św ięto ści a lb o do ja k ie g o ś n ad zw y czajn eg o p o sła n n ic tw a . F a k ty te s ta ły się zn an e przez jej sio strę T o n in ę i doszły do p ro cesu b e a ty fik a c y jn e g o .

O d c z te rn a s te g o ro k u życia, dw a la ta po przyjęciu K o m u n ji św., a o śm n aście m iesięcy po odjeździe M arji L udw iki, K a ta rz y n a , dziecko jeszcze, d o d a je do n u żący ch zajęć g o sp o d y n i dom u p o st w p ią td k i so b o tę . U p rzed zo n y o te m ojciec, n ajp ierw chce jej za­

b ro n ić ty c h u m a rtw ie ń , lecz K a ta rz y n a p ro si ta k serd eczn ie, że P io tr L a b o u re , g o rliw y c h rz e śc ija n in , zgadza się n a to.

Czyż p ięk n y te n o d ru c h , w ykonyw any w c ią g u w ieków w ielo­

k ro tn ie przez dusze w y b ra n e , nie p o ch o d ził z n ie b a ? K iedy K a ta rz y n a u d a w a ła się do k o śc io ła n a m odlitw ę, k lę k a ła zawsze n a k am ien n ej p osadzce, u n ik a ją c ław ek i klęczników . — W p ro cesie b e a ty fik a c y j­

nym n ie k tó rz y św iadkow ie uw ażali te n a k t u m a rtw ie n ia i p o k u ty za g łó w n ą przy czy n ę a rtre ty z m u , z pow odu k tó re g o później bardzo^

c ie rp ia ła .

Lecz n a te m n ie k o n iec — en e rg ic z n e to dziew czę, k tó re ja k zobaczym y nieb aw em , b y ło d o sk o n a łą g o sp o d y n ią i p a n ią domu,, p o m im o liczn y ch sw oich zajęć, chodzi n a Mszę, św. naw et w dnie pow szednie, do k ap licy h o sp icju m w M o u tie rs-S a in t-Je a n , o d d a ­ lo n e g o 0 - 3 / 4 m ili. J e d n a z S ió s tr te g o zak ła d u p isze: „ S łu ż e b n ic a Boża p rz y ch o d ziła do naszej k a p licy n a Mszę św. w c ią g u ty g o d n ia , ja k 'm o g ł a n ajcz ęściej. Z au w ażo n o , że m o d liła się z w ielkiem n a b o

(16)

żeństw em ". — Isto tn ie , w F a in nie b y ło n ig d y Mszy św. w dzień pow szedni, a naw et n ie zawsze w niedzielę. K a ta rz y n a pisze w r.

1824 do sw ojej u k o c h a n e j siostry, M arji L u d w ik i: „ J e s t tylko je d n a M sza św. w niedzielę i to jeszcze proboszcz sąsied n iej p arafji m usi m ieć upow ażnienie o d p ra w ia n ia dw a razy Mszy św., by m óc ją u n as o d p raw ić. N ieszp o ry b y w ają śpiew ane przez nauczyciela, n a tu ­ ra ln ie bez b ło g o sław ień stw a. C hcąc się w yspow iadać, trz e b a iść b a rd z o d a lek o , by znaleźć sp o w ied n ik a". — A m ło d a dziew czyna szła g o szukać bez w a h a n ia — nic nie by ło w sta n ie ją pow strzym ać, — M sza św., E u c h a ry s tja w o łtarzu , K o m u n ja św. p o c ią g a ły ją nie- przezw yciężenie.

B ra k k a p ła n a i tru d n o ść w uczestniczeniu w n abożeństw ach, k tó re u w ielu ludzi p rzyczyniają się do o sła b ie n ia w iary , przeciw nie pow iększały ją jeszcze w sercu m ło d ej K a tarzy n y L a b o u re , gdyż ab y b r a ć u d z ia ł w n ab o żeń stw ach , m u sia ła czynić liczne w ysiłki i ponosić praw dziw e o fiary , k tó re przy g o to w y w ały ją c ią g le na p rzyjęcie co ra z now ych ła sk . T o też od te g o czasu, n ieb o zdaje się szczególnie n a d n ią czuw ać. S io s tra jej T o n in a w y ra ż a ła się później, że „ b y ła z a n a d to p ro s tą i n aiw n ą d la te g o , co złe“ .

W p ra c y b y ła n ieu tru d z o n ą . Jed en ze św iadków p ro c e s u a p o ­ s to lsk ie g o m ó w i: „ O d d w u n asteg o ro k u życia zaczęła się, pow ażnie w y ra b ia ć d o p ra c y , do znoju i p o d k ie ru n k ie m o jca przyzw yczajała się do p o rz ą d k u , przezorności, inicjatyw y, przym iotów ta k p o trz e b ­ n y ch S io s tro m M iło sierd zia we w szystkich ic h zaję ciach ".

P rz y g o to w an ie, k tó re zd aje się b y ć op atrzn o ścio w em , w sze­

sn asty m ro k u jej życia sta je się jeszcze d o k ład n iejszem . W ted y t a m ło d a dziew czyna w n ajściślejszem p o ro zu m ien iu z s io strą , dla k tó re j je s t p rz y k ła d e m , o d d a je się w raz z n ią życiu jeszcze p ra c o ­ w itszem u, gdyż do swej p ra c y d o d a ją czynności w y konyw ane d o ty c h ­ czas przez słu żącą, k tó r a w ty m czasie o p u ściła do m P io tra L aboure.

N ie p r z e b ie r a ją . w p ra c a c h i z ró w n ą o ch o tą w y k o n u ją ro b o ty n a j­

niższe i n ajżm u d n iejsze, p rz y p a d a ją c e zw ykle służbie, ja k i zajęcia w ykonyw ane zw yczajnie przez c ó rk i dom u. O bie sio stry pro w ad zą ra z e m życie praw dziw ie zakonne, n ie b io rą c żad n e g o u d ziału w ro z­

ry w k ach św iatow ych i uczestnicząc g o rliw ie w n ab o żeń stw ach p a ­ rafji.

In n y św iad ek m ów i: „ B y ła to p o n a d swój w iek d o sk o n a ła g o sp o d y n i. U trzy m y w ała dom we w zorow ej czystości i porządku.

G dy ojciec jej lu b ro b o tn ic y p raco w ali w polu, z a n o siła im posiłki.

Je d y n ą jej ro zry w k ą b y ły go łęb ie. W d o m u jej o jca b y ł g o łę b n ik

(17)

sław ny n a c a fą okolicę, w k tó ry m h o d o w an o 700 — 800 g o łęb i.

K a ta rz y n a lu b iła p rzy n o sić im z ia rn o ; g o łę b ie znały ją , zlatyw ały się do niej i zdaw ały się z n ią baw ić. S io s tra jej — d o d a je św iadek o p o w iad ała m i, że by ły to sceny p e łn e u ro k u " . —

T rz e c i św iad ek d o d a je : „ K ie ro w a ła sk rzętn ie w szystkiem i ro b o ­ tam i w ielk ieg o fo lw ark u , n a jp ie rw przy pom ocy służącej, a potem sam a z m ło d sz ą sw oją s io s tr ą ; — g o to w a ła , zan o siła ro b o tn ik o m p o siłk i w p o le, o p iek o w ała się sw oją m ło d szą s io strą z tro k liw o śc ią iście m a c ie rz y ń s k ą i n ie c o fa ła się p rzed żad n y m tru d e m .

W y ro b io n a ta k cudow nie przez ła s k ę z n ie b a , przez p ró b y i w y p ad k i, życie ro d z in n e i w ielk ą w iern o ść w w ykonyw aniu o b o ­ w iązków ciężkich i żm udnych, g o to w ą b y ła n a g o d n e przyjęcie n a j­

lżejszego ch o ćb y odezw ania się n ie b a .

239

R O Z D Z IA Ł II.

P o w o ła n ie — P o stu la t.

B ło g o sła w io n a K a ta rz y n a zw ierzyła się pew nego razu sw ojej sio strze T o n in re z tem , że w dzień pierw szej K o m u n ji św. w r. 1818 u sły sz a ła p ierw sze w ezw anie Boże do życia zak o n n eg o . D łu g o za­

ch o w y w ała tę ta je m n ic ę i zak o m u n ik o w a ła ją n a jp ie rw ty lk o swej m ło d ziu tk iej sio strze, k tó r a b y ła jej w iern ą tow arzyszką w cięż­

kiej p ra c y w d o m u ojcow skim — św iadkiem życzliwym i dyskretnym , jej p o b o żn y ch ćw iczeń — p ew n ą p o d p o rą , k tó r a nie zaw iodła n i­

g d y . — K ied y n a g lą c e ro b o ty n a fo lw ark u p rzeszk ad zały K a ta ­ rzy n ie w o d d a w a n iu się ćw iczeniom pobożnym lub w przy d łu żan iu ich, w ted y T o n in a zastęp o w ała ją c h ę tn ie , d a ją c jej przez to m oż­

ność p ó jś c ia n a m szę św. lu b p rz y s tą p ie n ia do K o m u n ji św. w dzień powrszedni. T e n s ta n rzeczy zacieśn ił sto su n ek m iędzy sio stram i i uczynił g o b a rd z o serd eczn y m . — D zięki T o n in ie znam y b ard zo zajm u ją c e szczegóły z pierw szych la t p o k o rn e j służebnicy Bożej.

K a ta rz y n a m ia ła k ilk a razy sp o so b n o ść w yjścia dob rze zam ąż i P io tr L a b o u re c h ę tn ie b y łb y zezw olił n a jej m ałżeń stw o , lecz m ło d a dziew czyna bez w a h a n ia o d rz u c a ła w szystkie n a d a rz a ją c e się p a rtje , gdyż już o d d a w n a sk ie ro w a ła sw oje serce i m yśli o w iele wyżej.

Czy K a ta rz y n a od sam e g o p o czątk u m y ś la ła o Z g ro m a d z e n iu S. M iło sierd zia ? — W ie d z ia ła , że s io s tra jej M a rja L u d w ik a czujć

(18)

240

się w n iem b a rd z o szczęśliw ą i często odw iedzała k a p lic ę znajdu ją c ą się przy szp italu w M o u tiers-S ain t-Jea n , o d d alo n y m m niej w ięcej 2 k ilo m e try od F a in . N ie m ów iła o tem n ig d y i kilk u św iad­

k ów p ro c e su w yw nioskow ało1 z te g o m ilczenia — zdaje się niesłusz­

n ie — że z p o czątk u b y ła n iezd ecy d o w an ą — w każdym razie nie m a n a to dow odu — żad en d o k u m en t o tem n ie św iadczy. Pew nem je st to, że już w tedy d o sk o n a le u m ia ła zachow ać ta je m n ic ę ; - d łu g o i zazd ro śn ie strz e g ła ta jem n icy sw ego p ow ołania.

N a d e sz ła je d n a k chw ila, k ied y m u s ia ła otw orzyć swe sęrce p rzed ojcem i p ro s ić o je g o zgodę. P io tr L a b o u re , k tó ry oddał B o g u i św. W in c e n te m u 4 P a u lo sw oją n a js ta rs z ą có rk ę, odmówił K a ta rz y n ie pozw olenia, a w idząc, że ta d ru g a c ó rk a, k tó r ą kochał g o rą c o , p o m im o w szystko zdecydow aną je st także dom opuścić, s ta r a ł się ją rozerw ać i w prow adzić n a c a łk ie m in n ą d ro g ę. Syn je g o K a ro l p ro w ad ził w P a ry ż u re s ta u ra c ję d la ro b o tn ik ó w . Chy­

try w ieśn iak p o sła ł K a ta rz y n ę do n ie g o , gdyż sąd ził, że stolica ze sw em i rozryw kam i i r e s ta u ra c ja ze sw ym w esołym n astro jem i czczą g a d a n in ą p rę d k o w prow adzą m yśli K a ta rz y n y n a in n e tory.

S m u tn e dośw iadczenie w ykazuje, że w iele m ło d y c h dziewcząt w ydostaw szy się z p ro w in cji do P a ry ż a , przyw iązuje się szybko do życia p e łn e g o rozryw ek w stolicy i z p rz y k ro śc ią p o w ra c a pod ro d z in n ą strzech ę. Lecz p o w o łan ie K atarzy n y L a b o u re b y ło nie­

zachw iane, a d ziałan ie N ajśw . P a n n y w yw ierało n a n ią już wpływ silny i zw ycięski. — Życie w stolicy, a, zw łaszcza życie w re s ta u ­ ra c ji ro b o tn iczej o d stręczy ło ją n a ty c h m ia s t, .więc też s ta r a ła się niezw łocznie P ary ż opuścić.

W m iędzyczasie p is a ła do sw ojej sio stry M arji L udw iki, m ia ­ now anej n ied aw n o przeło żo n ą szp itala w C a ste lsa rra sin , i wyłusz- czyła jej sw oje życzenia i tru d n o śc i. W odpow iedzi, s io stra odpisuje jej w sposób entu zjasty czn y życie co d zien n e S io stry M iło sie rd z ia :

„ C o to je st b y ć S io s trą M iło sierd zia? T o je st o d d a ć się B o g u bez zastrzeżeń, by służyć M u w u b o g ic h i nieszczęśliw ych, .osładzać n ied o lę, być duch o w n ą m a tk ą niew in n y ch dzieci, opuszczonych przez w y stępnych rodziców , lito w ać się n a d w szystkim i nieszczęśliw ym i, odw iedzać i p ielęg n o w a ć ic h w ch o ro b ie , a w reszcie dopom óc im do o d d a n ia o sta tn ie g o tc h n ie n ia n a se rc u Bożem.

Jak ie w zniosłe zad an ie! S io stry M iło sierd zia n a śla d u ją c Jezusa C h ry stu sa w je g o życiu p raco w item i d o b ro czy n n em , s ta ją się jak b y ro zn o sicie lk am i Je g o m iło sierd zia, p o słan n iczk am i J e g o d o ­ b ro c i, narzęd ziam i Je g o łask aw o ści. O n n am p o d a je Sw oje Serce,

(19)

241

w lew a w n a s sw oje uczucia, sw o ją m iłość d la dzieci, czyni nas a p o sto łk a m i S w ego m iło sierd zia.

P rz e ło ż o n a w C a s te ls a rr a s in p o ró w n u je p o tem dość tra fn ie S io strę M iło sierd zia z zak o n n ic ą o d d a n ą życiu k o n tem p lacy jn em u . S ta n zak o n n ic y p o zo rn ie w y d aje się b y ć do sk o n alszy m od naszego,, Z a to p io n a w k o n te m p la c ji zdaje się by ć bliższą B o g u — o n a jęczy w u k ry ciu ja k g o łę b ic a — w znosi rę c e k u n ieb u , by b ła g a ć o m i­

ło sie rd z ie Boże. S io s tra M iło sierd zia, d o ró w n u je jej przez w znio­

słość sw ojej p ra c y i w ielkość sw oich zw ycięstw ; — p o w in n a zach o ­ wać tę s a m ą czystość se rc a i c ia ła i to sam o o d erw an ie się od

stw orzeń. ,

Z a k o n n ic a je st ja k żo łn ierz, k tó ry w czasie p o k o ju czuwa n a d .b e z p ie c z e ń stw e m w arow ni. S io s trę M iło sierd zia p o ró w n ać m ożna z żo łn ierzem sto ją c y m n ap rzeciw w ro g a . Je d e n i d ru g i zasłu g u je na w dzięczność n a ro d u , lecz te n , k tó ry w alczy, o tyle o d b ie ra w ięcej

hon o ró w , że o d w a g a je g o b y ła w y staw io n a n a cięższe p ró b y " . P o p o ró w n a n iu s tro n zew nętrznych n a stę p u ją w liście tym uw agi, d o ty czące sam ej S io s try M iło s ie rd z ia : „ N ie w y m ag a się od nas, ta k ja k od zak o n n ic , ciężkich u m a rtw ie ń , w łosiennicy, b iczo ­ w ania i t. p . ; w szystko to zastęp u jem y w ykonyw aniem naszych czynności, k tó r e są b a rd z o p rzy k re,., ja k sądzi św iat, k tó ry nie zna n a g r ó d i p o ciec h w e w n ę trz n y c h " !.

D la u z u p e łn ie n ia d o d a je S io s tra M a rja L udw ika w sw oim liście u stęp , z k tó r e g o n ie k tó rz y św iadkow ie w nioskow ali, że m łodsza jej s io s tra się w a h a ła ; — w n io sek te n nie je st p rzekonyw ującym , a ta je m n ic a strz e ż o n a ta k zazd ro śn ie przez m ło d ą dziew czynę je st d o stateczn em w y tłu m aczen iem : „ N ie je st naszym zwyczajem zach ę­

cać k o g o k o lw ie k do w stą p ie n ia do n aszeg o Z g ro m a d z e n ia , ufam , 5e B ó g p rzeb aczy m i tę sła b o ść w zględem c ie b ie ; On wie, że z b a ­ w ienie T w o jej duszy je st m i ró w n ie d ro g ie m ja k m oje w łasn e i że p ra g n ę g o rą c o , b y ś b y ła w liczbie ty ch , któ rzy k ied y ś usłyszą w o­

ła n ie : P ó jd źcie b ło g o s ła w ie n i O jca m eg o , otrzy m acie k ró lestw o w am z g o to w an e o d zało ż en ia św iata. A lbow iem ła k n ą łe m , a d aliście m i jeść, p ra g n ą łe m , a n a p o iliśc ie m ię, b y łem n a g im , a przyodzialiście m ię, c h o ry m , a naw ied zieliście m ię, b y łem w w ięzieniu, a przyszliście do m n ie ". — O to p o w o łan ie praw dziw ej S io stry M iło sierd zia".

K a ta rz y n a L a b o u re o p is a ła w idocznie sw ojej starszej siostrze tru d n o śc i, ja k ie n a p o ty k a ła n a d ro d ze sw ego p o w o łan ia, zw łaszcza ze stro n y o jca, gdyż s io s tr a d o d a je w swym liśc ie : „ W ię c jeśli B óg cię w o ła, daj Jem u pierw szeństw o, O n zasłu g u je n a nie p od każdym

(20)

w zględem . N ie chodzi o to, by w y b ierać m iędzy zakonam i, ale by odpow iedzieć n a w o łan ie Boże, pom im o n acisk u przeciw nego ze stro n y ro d z in y 11.

W ty m m niej w ięcej czasie, m iała K a ta rz y n a sen, do k tó re g o ja k się zdaje, przyw iązyw ała pew ne znaczenie. — O pow iedziała go k ró tk o p rzed sw oją śm ie rc ią w in firm e rji c h o rej sw ojej siostrze M arji L udw ice, w o b ecn o ści S io stry C o sn ard , ów czesnej wice- asy ste n tk i, k tó r a p o w tó rzy ła go z c a łą d o k ła d n o ś c ią w czasie pro- p ro cesu .

B yło to we F a in — m o d liła się w ed łu g sw ego zwyczaju sam a w k a p licy N ajśw . P an n y . N a g le w idzi n iezn a n eg o jej k a p ła n a wy­

ch o d ząceg o z zak ry stji, o d zian e g o w św ięte szaty, n io sąceg o w ręk u k ie lic h ; — w łos je g o siwy, tw arz tc h n ą c a d o b ro c ią , oczy p ełn e ognia

— idzie o d p raw iać Mszę św. — K a ta rz y n a drży, kiedy k a p ła n prze­

cho d ząc zw raca n a n ią sw oje w ielkie w y raziste, oczy. Rozpoczyna Mszę św .; z a in try g o w a n a m ło d a dziew czyna sp o g lą d a n a n iego;

ile k ro ć k a p ła n o d w ra c a się, by pow iedzieć „ D o m in u s vob iscu m “ zatrzym uje n a niej sw oje przenikliw e sp o jrzen ie. Skończyw szy Mszę św. d a je jej znak, by się zbliżyła i poszła za nim do zakrystji.

K a ta rz y n a L a b o u re d a le k a od te g o , by u słu c h a ć w ezw ania, wychodzi szybktf z k o śc io ła nie w iedząc, co m a sądzić o tem , co w idziała.

P rz e d p o w ro tem do dom u w stęp u je do znajom ej rodziny, by odw iedzić osobę c h o rą . Z aled w ie w eszła, sp o s trz e g a czcigodnego k a p ła n a , k tó ry p rzyszedł za n ią i zw raca się do niej m ó w iąc: „ D o ­ b rze je st m ieć s ta ra n ie o c h o ry ch . U ciekasz teraz p rz e d e m ną - lecz n ad ejd z ie dzień, k ied y sa m a przyjdziesz do m nie. B ó g m a szczególne zam iary w zględem ciebie. P a m ię ta j o te m “ . Sen ten, bo był to ty lk o sen, rozw iał się, p o zo staw iając w m ło d ej asp iran tc e g łę b o k i pokój i ra d o ś ć iście n ieb iań sk ą.

K im je st te n k a p ła n ? Co m a ją znaczyć je g o słow a m niej lub w ięcej tajem n icze? Z aciek aw io n a zad aje sobie to p y tan ie. T ajem nica o d k ry je się niebaw em .

P rzy k o ń cu sw ego lis tu pisze jej S io s tra M a rja L u d w ik a:

„ P r a g n ę b ard zo , byś przep ęd ziła ja k iś czas u naszej d ro g ie j b ra to ­ wej, k tó r a cię do te g o z a c h ęcała, nabędziesz ta m tro c h ę nauki, p o trzeb n ej b a rd z o w jak im k o lw iek b y ło b y się położeniu. N auczysz będziesz się ćw iczyła w p isan iu , rach u n k ach , a przedew szystkiem się m ów ić po fra n c u sk u tro c h ę lep iej, aniżeli m ów ią w naszej wiosce, w pobożności, g o rliw o ści i m iło ści u b o g ic h " .

H u b e rt L a b o u rć , n a js ta rs z y syn P io tra , k a p ita n żan d arm erji..

(21)

24 i

k a w a le r L e g ji H o n o ro w e j, ożenił się z k u zy n k ą sw oją J o a n n ą Gon- d a rd . M ło d a p a n i L a b o u rś p ro w ad ziła w owym czasie w C hatillon- su r-S ain e p e n s jo n a t, k tó r y w k ró tc e sta ł się p u n k te m z b o rn y m całej okolicznej szlach ty . K a ta rz y n a p ro s iła sw oją b ra to w ą o przyjęcie jej do p e n s jo n a tu , n a co J o a n n a zg o d ziła się c h ę tn ie . O trzym aw szy z łatw o ścią pozw olenie o jca, u d a ła się K a ta rz y n a o ch o tn ie do dom u b r a to w e j; w szakże m ia ła się ta m nauczyć w k ró tk im czasie w szy st­

k ieg o , co b y ło jej p o trz e b n e m do w stą p ie n ia do Z g ro m a d z e n ia . Lecz p ręd k o s p o s trz e g ła , ja k a p rz e p a ść dzieli p ro s to tę życia w iejsk ieg o w dom u ojcow skim , o d śro d o w isk a tro c h ę a ry s to k ra ty c z n e g o p e n ­ sjo n atu b ra to w e j. Z aled w ie p rz y b y ła , zaczęła m yśleć o pow rocie.

Lecz B ó g oczekiw ał ją tam . B iu ro d o b ro czy n n o ści w C hatil- lon p ro w a d z o n e b y ło przez S io stry M iło sierd zia. K a ta rz y n a odw ie­

dziła je niezw łocznie. Jak ież b y ło jej zdziw ienie, k ie d y w chodząc po raz pierw szy do rozm ów nicy, p o z n a ła w w iszącym ta m p o rtre c ie sęd zi­

w ego k a p ła n a , k tó r e g o w e F a in w id ziała w e śnie i k tó ry k ilk a ­ k ro tn ie p a trz y ł n a n ią sw oim p rzenikliw ym w zrokiem , k a z a ł jej się zbliżyć, a w reszcie rz e k ł do n ie j: „ N a d e jd z ie dzień, w k tó ry m przyjdziesz do m n ie, —- B ó g m a sw oje z am iary w zg lęd em C ie­

b ie". — Z a n ie p o k o jo n a p y ta, kim je s t te n k a p ła n ? — T o św ięty W in ce n ty a P a u lo . — P rz e ję ta żywo te m tw ierd zen iem , o tw iera przy pierw szej sp o so b n o śc i se rc e sw oje p rzed k sięd zem W in c e n ty m H e n ­ rykiem P ro s t, p ro b o szczem w C h a tilło n , k tó ry m ów i jej bez w a h a n ia :

„ T a k je s t, d zieck o m o je, m yślę, że starzec, k tó ry u k a z a ł ci się we śnie, je s t św. W in c e n ty a P a u lo , wzywa cię, ab y ś z o sta ła S io ­ strą M iło sie rd z ia ".

B ó g w pływ a n a n ią jeszcze w in n y sposób. W b iu rze d o b ro ­ czynności w C h a tilło n p ra c o w a ła w tym czasie m ło d a S io s tra M iło ­ sierdzia, S. F ra n c is z k a W ik to rja S ejo lle, k tó r a zajm o w ała się n a j­

pierw d ziećm i, a później od w ied zan iem u b o g ic h . Z d a je się, że S io stra ta o d e g ra ła szczeg ó ln ą ro lę w rozw oju te g o b u d z ą c e g o się, niezw ykłego p o w o łan ia. N ik t nie p rz e n ik n ą ł lepiej m ło d ej K atarzy n y L a b o u rś , ja k o n a. P o ro k u 1830, nie w iedząc nic o ta jem n icy jasn o w id zącej, n a sa m ą ty lk o w iad o m o ść o o b jaw ien iach , bez w ah a n ia g ło s iła , że S. K a ta rz y n a je s t uprzyw ilejow aną M arji i aż do sw ojej śm ierci, k tó r a n a s tą p iła p rz e d o d k ry ciem p raw d y , z w racała uw agę w szystkich n a S io s trę K atarzy n ę.

S. S e jo lle , p rzyzw yczajona do o b co w an ia z m ło d em i dziew czę­

tam i, p rę d k o n aw iązu je z n ajo m o ść z n o w oprzybyłą, stw ierdza w k ró t­

ce jej p o w o ła n ia i z pow odzeniem p ra c u je n a d je g o urzeczyw istnię-

(22)

niem . T rz e b a uzyskać dw ie rzeczy — przedew szystkiem pozw olenie ojca, a n a stę p n ie upow ażnienie n a odbycie p o stu la tu przez przyszłą sio strę w C h atillo n .

P a n i H u b e rto w a L a b o u re i S. S ejolle przez sw oją przełożoną, zdobyw ają obydw a pozw olenia, p o n a d to p a n i H u b e rto w a spraw ia w y m a g a n ą zw yczajnie sk ro m n ą w ypraw ę i p a n n a K a ta rz y n a L ab o u re w stępuje do p o stu la tu , n ie pow róciw szy p raw d o p o d o b n ie przedtem do F ain .

P o stu la t jest pierw szą p ró b ą — p rzy g o to w an iem poprzedzają- ccm b e zp o śred n io S e m in arju m lub w ejście do Z g ro m a d z e n ia . Głów­

nym je g o celem je st zapoznanie się raczej zew nętrzne z życiem Sifóistr i z jeb codziennem i zajęciam i.

W szy stk ie dom y Z g ro m a d z e n ia m o g ą przyjm ow ać po stu lan tk i, n a jc h ę tn ie j . je d n a k w ysyła się je do n ajw iększych dom ów , gdzie po d en erg iczn y m i ro ztro p n y m k ie ru n k ie m przełożonej m o g ą o d d a­

w ać jak ieś u słu g i i zaznajom ić się p ręd zej z dziełam i. R ozum ie się, że ta pierw sza p ro b a c ja , k tó r a je st ty lk o p ró b ą , nie obow iązuje ich do niczego. N ie o trzy m u ją żad n e g o ty tu łu w sk azu jąceg o na p rzynależność do Z g ro m a d z e n ia , ja k n a p rz y k ła d ty tu ł ,,siostry", nie opuszczają jeszcze stanow czo św iata i zachow ują naw et suknie św ieckie. Lecz żyjąc razem' z S io stra m i, b io rą c u d ział w ćw iczeniach pobożnych, w y k o n u ją najw ażniejsze przepisy re g u ły i zaznajam iają się z c n o ta m i w łaściw em i o b ra n e m u s ta n o w i; w idząc z b lisk a dzieła pow inny ćwiczyć się w w sp ó ln y ch p ra c a c h , ja k p ielęg n o w a n ie cho­

ry ch , odw iedzanie u b o g ich , w ychow yw anie dzieci i t. p. W te n spo­

sób p o zn ają Z g ro m a d z e n ie , n a b ie r a ją d u c h a p o w o łan ia, zaznaja­

m ia ją się z p ra k ty k a m i, dziełam i i obow iązkam i życia S ióstr. Po skończonym p o stu lacie m a ją zu p ełn ą w olność w y b o ru , czy pow rócić do dom u ro d z in n e g o , czy też w stąp ić do S e m in a rju m i uczynić przez to now y k ro k n a d ro d ze pośw ięcenia i o d e rw a n ia się od swo­

ich u k o ch an y ch . — P o s tu la t, p o przedzony ścisłem b a d a n ie m prze­

szłości, d o b re g o im ien ia, w y k ształcen ia, zdolności i zdrow ia aspi- ra n tk i, trw a zw yczajnie trzy m iesiące, w zm acnia on praw dziw e po­

w o ła n ia i usuw a te, k tó re są n iezdecydow ane, pow ierzchow ne, lub o p a rte ty lk o n a uczuciu.

S łu żeb n ica Boża ro zp o częła w ięc p o stu la t w C h atillo n w pierw ­ szych d n ia c h 1830 r. Czas te n b y łb y może. m in ą ł niepostrzeżenie, g d y b y nie dw ie okoliczności, k tó re n a szczęście zachow ały jeg o p a ­ m ięć. R e g u ła S ió str M iło sierd zia, do k tó re j sto su ją się p o stu lan tk i, p rzep isu je sio stro m o d m aw ian ie b a rd z o p ięk n ej m odlitw y, nazwanej,

(23)

Cudowne nawrócenia.

O sta tn ie g o m a ja b ieżą ceg o ro k u , S io s tra z B iu ra In fo rm acji o N ędzy W y jątk o w e j przy D o m u C e n tra ln y m S ió str M iłosierdzia w W arszaw ie, po o d p raw ien iu m ajo w eg o nab o żeń stw a z u bogim i sch o d zący m i się co d zien n ie n a o b iad , pow iedziała im p a rę słów 0 b e a ty fik a c ji S io s try K atarzy n y L a b o u re , a zarazem o C udow nym M e d a lik u i c u d a c h , jak ie M a tk a N ajśw iętsza przez n ieg o d ziałała, poczem zaczęła ro zd aw ać M ed alik i z a strz e g a ją c , że jeżeli k to nie m a z am iaru uszanow ać, to n ie c h lepiej w cale n ie bierze. W szyscy je d n a k p rzyjęli go c h ę tn ie i z w dzięcznością.

W k ilk a d n i później, ja k iś człow iek, la t około 50-ciu, zbliża się do S io s try i c a łu ją c w rę k ę m ów i:

— „ P ro s z ę S io stry , te n M ed alik to je st m o cn y “ .

— „ J a k to p a n ro z u m ie " , sp y ta ła .

— „ P o w ie m S io strze c a łą p raw d ę, daw no już n ie b y łem u sp o ­ w iedzi, a ja k m i g o S io s tra założyła, to ja k b y coś chodziło za m n ą 1 w ciąż m i m ów iło, żebym się w y sp o w iad ał, aż m u siałem ta k uczy­

nić".

I k ła d ą c rę k ę n a p iersi, d o d a ł:

— „ T e ra z z N im żyć i u m ie ra ć p ra g n ę " .

S io s tra b a rd z o b y ła zdziw iona i g łęb o k o w zruszona tem o św iad ­ czeniem . C złow ieka te g o p raw ie n ie znała, bo ty lk o od czasu do czasu p rzy ch o d ził n a o b iad y , n ie p ra c o w a ła n a d nim sp ecjaln ie, w ięc je g o n a w ró c e n ie b y ło jed y n ie p o d b ezp o śred n iem d ziałan iem la sk i Bożej.

(24)

szego p aźd ziern ik a 1932 ro k u , przy b y ła w ieczorem do n aszego szp itala W o jciech o w sk a M a rja n n a , la t 27, c h o ra n a gruźlicę płuc i kiszek, w stan ie n iep rzy to m n y m , z p ia n ą n a u stach , k o n ając a.

P rę d k o w łożyłam jej n a szyję C udow ny M edalik i n iero zb ierając jej p o sła ła m po księdza, a b y zdążył choć O leje św. nałożyć, dow ie­

d ziałam się przy tem od jej rodziny, że od d aw n a nie przystępow ała do S a k ra m e n tó w św.

P o nam aszczeniu O lejem św. m o d liłam się przy k o n a ją c e j, ale k o n a n ie p rz e c ią g a ło się do w ieczora. W ieczorem n ad spodziew anie polepszyło jej się nieco, objaw y k o n a n ia znikły, p rzy to m n o ści je d ­ n a k nie odzyskała, d o p iero n a d ru g i dzień zra n a w ró ciła jej nietylko przytom ność* ale i mowa. P o p rzy g o to w an iu w y sp o w iad ała się i szczę­

śliw a p rzy jęła K om unję św. T e g o sa m e g o d n ia, p o p o łu d n iu , praw ie bez k o n a n ia u m a rła .

N iech będzie ch w ała i dzięki N ie p o k a la n e m u S ercu M arji, ta k zawsze p ełn em u litości d la b ied n y ch grzeszników !

O wartości dobrej intencji

Jak orzeł m łode o rlę ta po d n o si do sło ń ca, i k tó re p a trz ą na słońce p ro sto , sk ła d a do g n iazd a , a k tó re n a ń nie p atrzy , rzuca o ziem ię, ta k stw orzeni dla B o g a w N ieg o c ią g le p a trz e ć i w szyst­

kie nasze spraw y d la N ieg o przedsięw ziąć m am y. P a n Jezus m ówił też, że m y m ożem y M u być — (i pow inniśm y) b ra te m i sio ­ s trą ...: „P rzy łó ż m nie jak o pieczęć do se rc a tw eg o ". — S trzelec żeby dobrze celow ał, zam yka oko i je d n e m p atrzy , ta k n a m lew e t. j.

chw ały ludzkiej zam knąć, a p a trz e ć p raw em , to je st in te n c ją w prost d la B oga. — N a in te n c ji też d o b re j w szystko zależy, w arto ść, n a g ro ­ da ; nie jest w iele, z jak im pożytkiem to ro b iliśm y , lecz w ed łu g tego, ja k ro b iliśm y . Z n a k i po k tó ry c h poznać, czy z czystej in te n c ji ro b i­

liśm y s ą : 1) czy cieszy n as, g d y w idzim y, że in n i czynią to sam o od n a s lepiej ? Czy dziękujem y za to B ogu, że d ru d zy ta k dob rze i le ­ piej się sp raw u ją ? 2) K iedy z ró w n ą o ch o tą i gotow ością i d o b rą w olą ro b im y to i owo, co k ażą sta rsi, z zu p ełn ą o b o jętn o ścią, co do rzeczy. 3) Czyli w yczekujem y p ochw ały i u zn an ia ? D laczego służyć B o g u ? 1) Przez b o jaźń k a ry ? 2) o b ietn icę n a g ro d y ? 3) n a j­

wyższy sto p ie ń d la B oga, d la Je g o n ieskończonej d o b ro ci ? Św. B o n a­

Cytaty

Powiązane dokumenty

Najśw. Marji Panny wspólnem przystąpieniem do Sakramentów św. 3-ciej zebrały się wszystkie Sodaliski i aspirantki przed plebanję, skąd wyruszyły w procesji do

Stowarzyszenie rozwija się głównie wskutek opieki materjalnej ze strony Sióstr Miłosierdzia, które urządzają stowarzyszonym opłatek, święcone, przy stosownej

Było ich sześć, a wszystkie prawie z dodatkiem śpiewów, żeby tylko wspomnieć bardzo starannie, a poważnie wykonaną kantatę — zachęcającą w „Finale"

czynić się mogły znakomicie do podniesienia na duchu i do pokrzepienia) a zachęty do nowej wytrwałej pracy. Najważniejszym był sam dzień 19 lifpca,

Aniołowie, idąc dalej, spotkali bezdomną sierotę, tułającą się po świecie, dla k tó rej obcym jest domowe ognisko, i żadne serce nie jest jej własnością;

Mały Bolesław Karliński, a syn Stanisława i Marji Karlińskich, był gwiazdą dla Ojców, a słoneczkiem dla rodziców. W młodym, bo prawie w 7-mym roku życia

Zachw iała się ich wiara, ufność upadła, zwątpienie i małoduszność ogarnęły serca wszystkich, miłość jakby nieśm iało ukryła się w głębi serca.. Nawet

Miłość Boża w życiu wielkich