• Nie Znaleziono Wyników

Warunki — mieszkanie — znajom ość form

Zanim zaczniem y byw ać i naw zajem przyjm ow ać zasta­

nów m y się w przód, jakie m am y do tego w arunki. Czyli, jak się przedstaw ia m ieszkanie, b udżet i czy m y sam i jesteśm y d o ­ statecznie przygotow ani, tzn. poinform ow ani o zw yczajach i obow iązkach, które m im o w ielu ju ż dokon an y ch uproszczeń n a k ła d a życie tow arzyskie.

P ozornie w y glądają te zastrzeżenia b ard zo pow ażnie, m im o to jed n ak przy bliższym rozpatrzeniu n a pew no nie o d straszą nikogo od zam iaru w spółżycia z ludźm i.

O m ieszkaniu m ożna zasadniczo tyle pow iedzieć, że o kul­

tu rze w nętrz nie stanow i nigdy lu k su s, ale d o b ry sm ak w ła­

ścicielki. Środki finansow e g ra ją d ru g o rzę d n ą rolę, jeśli zn aj­

dzie się ręka, k tóra potrafi tani d ro b iaz g tak d o b rać i tak sto ­ sow nie um ieścić, że zachw yci oczy. G d y w m ieszkaniu od pierw szego w ejrzenia czujem y lad i czystość, a m eble, tkaniny i ob razy są rozm ieszczone celowo, bez p rzeład o w an ia i zle­

w ają się w h a rm o n ijn ą całość — w tedy m am y kulturalne w nętrze.

N iezaw sze drogo cen n e dyw any, stylow e m eble, kosztow ne b ibeloty i o ry g in ały m istrzów d łu ta lub pendzla n a ścianach stw arzają w nętrze estetyczne i pociągające. C zęsto byw a w p ro st przeciw nie. A bibelotom należy się o so b n a w zm ianka. M ają o n e jedynie w tedy uzasadnienie w m ieszkaniu, o ile są w pew nym sto p n iu dziełem sztuki albo słu ż ą do praktycznego celu, n p .: flakon lu b w aza n a kw iaty, przycisk n a b iu rk u , p o ­

pielniczka itp. Ale nigdy ta zbieranina ze w szystkich w ystaw , te pieseczki, kotki, ow ady, zw ierzątka, pudełeczka, m otylki, n iezdarne figurynki, zaśm iecające kobiece biurka, stoliki. T o nie są bibeloty, lecz chw asty w m ieszkaniu, których jak n a j­

prędzej wyzbyć się należy.

Jakże nas rażą pokoje p rzeładow ane m eblam i i zagracone przedm iotam i, które nie wiedzieć po co sto ją, ale które „szkoda wyrzucić, bo tyle kosztow ały i są jeszcze zupełnie d o b re " — jakże kłują oczy osław ione ju ż m akatki i robótki ręczne, jakieś w ym yślne i n iep raw d o p o d o b n ie pozbaw ione sensu dekoracje wszelakich kącików, okien itp. Ale rozm iłow anym w nich w ła­

ścicielkom tru d n o w ytłum aczyć, ż‘e szkoda czasu i pieniędzy na te brzydactw a (b o przecież także robótki sp o ro kosztują) — że lepiej było by robić praktyczne i użyteczne trykotaże d la siebie i dzieci, a za to uzyskać w m ieszkaniu więcej w olnej przestrzeni i niepopstrzonych straszy d łam i ścian.

N ie chcąc nikogo urazić — p anie są drażliw e i w rażliw e n a krytykę ro b ó tek — przyznaję, że zd arzają się istotnie piękne okazy w śród ro b ó t ręcznych, ale s ą to n ap raw d ę — białe kruki.

W n ętrza m ieszkaniow e średniej klasy, bo d la takiej jest ta książka przeznaczona, nie m ają pretensji do am filady sa ­ lonów i m uzealnych zbiorów . Idzie przede w szystkim o stw o ­ rzenie praw dziw ego ogniska dom ow ego, m iłego i przytulnego, d o którego dom ow nicy w racają po pracy z rozkoszą. G dzie w szystko jest um ieszczone na w łaściw ym m iejscu, a każdy przed m io t istotnie p o trzebny i albo spełnia rolę użyteczną, albo zaspokaja zm ysł estetyczny, sprzęty nie w chodzą ludziom w d rogę, a sp o só b ośw ietlenia o d p o w iad a przeznaczeniu lokalu.

M oże jeszcze n ig d y nie było tak łatw o urządzić m ieszkanie ład n ie i tanio, jak dziś. G d y daw niej w n ajskrom niejszych w aru n k ach nie m ogło się obejść bez sak ram en taln eg o salo n u , sypialni, jad aln i i to w ybieranych zależnie od ceny a bez troski o je d n o litą całość — dziś w obec m ody tapczanów m o żn a przyjm ow ać gości w każdym pokoju. C o więcej, np.

32

typow e jad aln ie i salo n y są dziś w niełasce u w ielkośw iatow ych snobów . Ja d a się w pokojach przyjęć na okrągłym lub ow alnym siole z d ro gocennego drzew a, a z obow iązkow ych daw niej parad n y ch kredensów ani śladu. Jest to jeden więcej dow ód, że m oda robi koncesje na korzyść zacieśnionych bud że­

tów i trudnych w arunków m ieszkaniow ych, pozw alając na p o d ­ trzym yw anie życia tow arzyskiego nie tylko w ybrańcom fortuny.

P rzychodząc do kogoś po raz pierw szy oceniam y prze­

ważnie po m ieszkaniu, co za ludzie w nim m ieszkają i rządzą.

Czy pani d o m u sw oje i swojej rodziny m ieszkanie uważa tylko za lokal d o przenocow ania, spożyw ania posiłków i w ykony­

w ania niezbędnych czynności codziennych — lokal, w którym n iesposób odpocząć lub przyjąć przyjaciół. Czy też stw orzyła przytulny dom , gdzie m ożna z rozkoszą odprężyć um ysł i ciało, nie urazić niczym oczu ani duszy, porozm aw iać poufnie, znaleźć w ygodny kąt do pracy lub lektury; gdzie jedno drugiem u nie zaw adza, gdzie w szystko jest na swoim m iejscu, a kosztem

„ sa lo n u “ nie spycha się najistotniejszych potrzeb i w ygody rodziny na ostatni plan, redukując je do m inim um .

Ludzi, którzy u nas byw ają, uderza rów nież niezwłocznie atm osfera psychiczna dom u. W zajem ny stosunek m ałżonków do siebie, dzieci do rodziców i naw zajem . Niem niej i stosunek d o służby. O n a to, ta atm osfera psychiczna rozstrzyga, czy naw iązujem y z kimś bliższą, czy tylko oficjalną znajom ość, czy też w ogóle w ycofujem y się uprzejm ie.

Przy najszczuplejszych d o chodach i najskrom niejszym urzą­

dzeniu, ale przy właściw ej pani dom u może pow stać takie ognisko dom ow e, przy którym nie tylko najbliższa rodzina z radością skupiać się będzie, ale które potrafi przyciągnąć i z poza kręgu rodzinnego ludzi sp rag n io n y ch atm osfery życzli­

wości, pogody i harm onii.

P ozostaw ałby jeszcze trzeci w arunek, tj. znajom ość pe­

wnych reguł obow iązujących w życiu tow arzyskim . Zacznijm y od pierw szych wizyt.

W izyty — zajazdy

U bolew ania n ad upadkiem życia tow arzyskiego nie w y­

d a ją mi się słu szn e w całej rozciągłości. Ludzie i teraz odw ie­

dzają się i przyjm ują, tylko nie robią z tego sp ra w tak u ro ­ czystych jak daw niej, lecz upraszczają je w ten sp o só b , ażeby było więcej o bopólnej przyjem ności a m niej zachodów i wy­

datków . Mniej też wagi p rzy k ład ają d o przek arm ian ia swoich gości.

Pierw szym krokiem do naw iązania sto su n k ó w tow arzyskich jest złożenie wizyty tym , z którym i pragnęlibyśm y żyć. Do takiej wizyty trzeba jednak być w jakiś sp o só b upow ażnionym , gdyż w przeciw nym razie m oże zdarzyć się taka przykrość, że ktoś nie życząc sobie bliższego zaznajom ienia się, zb ag a­

telizuje wizytę i albo jej wcale nie o d d a, albo rzuci tylko k artę.

Za upow ażnienie uważa się poza pokrew ieństw em — w yraźną zachętę z czyjejś stro n y oraz znajom ości jeszcze z okresu przed ślubem .

Świeżo zaślubieni m ałżonkow ie zaczynają pierw sze wizyty od tych, którzy byli gośćm i na ich ślubie albo w jakiś inny sp o só b okazali im sw oją życzliwość z okazji tej uroczystości.

P rzedtem upew niają się telefonicznie, czy państw o dom u będą obecni, na znak, że nie chcą zbyć wizyty w rzuceniem biletów.

W braku telefonu trzeba sobie jak o ś inaczej poradzić, ażeby zdobyć pew ność zastania w dom u.

Pierw sza w izyta nie pow inna trw ać dłużej ponad 20 m inut, m oże jed n ak przeciągnąć się do pół godziny w razie ożywionej rozm ow y i zachęty gosp o d arzy . Przy pożegnaniu w ypada w spom nieć o rewizycie w taki m niej więcej sp o só b : m am y nadzieję zobaczenia p a ń stw a u siebie — alb o : cieszym y się nadzieją itd.

Rewizyta obow iązuje w term inie od 3—5, a najpóźniej do 7 dni. D łuższa zw łoka ró w n ałab y się niegrzeczności albo nie­

znajom ości zwyczaju, toteż w ym aga w iaro g o d n eg o w y tłu ­ m aczenia.

Jeżeli na osobiście złożoną wizytę odpow ie kto ś sam ym w rzuceniem biletów — sto su n k i tow arzyskie m ożna uw ażać za

34

zerw ane. Spofkaw szy jed n ak tych ludzi w tow arzystw ie, zacho­

w ujem y się w praw dzie z wielką rezerw ą, lecz uprzejm ie.

W zwyczaju tym w yjątek stanow i sędziwy wiek albo inna nie­

m ożność zjaw ienia się z rewizytą osobiście, i w tym w ypadku nikt ro zsąd n y nie m a o to żadnych pretensyj.

D o sk ład an ia pierw szych wizyt przyjęte są dwie p o ry : od 12— 13 w p o łu d n ie i od 17— 18 po p o łu d n iu . Jed n ak ze w zględu na p rzedpołudniow e godziny pracy zaw odow ej, o b o ­ wiązki dom ow e i porę obiadow ą w niektórych d om ach, o d p o ­ w iedniejszą o kazała się po ra od 17— 18 godziny, co też przy­

jęto się w zwykłych tow arzyskich sto su n k ach . P o ra w sam o p o łu d n ie obow iązuje tylko w sferach urzędow ych i d y p lo m a­

tycznych.

Zwyczajem ogólnie przyjętym m łodsi sk ład ają pierw si wi­

zytę starszy m , co się praktykuje w pryw atnym życiu tow arzy­

skim . W* sferach urzędow ych i dyplom atycznych sto su n k ach p a n u ją inne zwyczaje. (P a trz rozdział: Sfery urzędow e i d y ­ plom atyczne).

Ludzi sam otnych obow iązują w życiu tow arzyskim te sam e zwyczaje, z nieznacznym i zaledwie zm ianam i: sam o tn a kobieta rew izytuje tylko m ałżeństw a, nigdy sam otnych mężczyzn. N a przyjęcia zap rasza m ieszane tow arzystw o a nie sam ych tylko mężczyzn. Zanim przyjm ie zaproszenie na przyjęcie u sa ­ m otnego mężczyzny upew nia się przedtem , kto je st zaproszony i czy będą p ary m ałżeńskie.

Sam otnego mężczyznę rew izytuje tylko m ężczyzna. O dy wiek i stanow isko pozw ala mu na urządzanie przyjęć u siebie w d o m u — m ow a o czysto tow arzyskich a nie oficjalnych — p o m ag a m u pełnić hon o ry dom u kobieta z rodziny albo za­

przyjaźnione m ałżeństw o, co przyjęciu n a d a je zaraz m ilszy ch arak ter.

P oza tym w szystko inne, czego w ym agam y tak od kobiety d o b rze w ychow anej i m ającej poczucie godności osobistej, jak od mężczyzny — obow iązuje tak sam o kobietę sam o tn ą czy zam ężną, m ężczyznę sam o tn eg o czy żonatego. P o d tym wzglę­

dem żadnych różnic nie m a. Z d arza ją się tylko źle w ycho­

w ani mężczyźni, którzy pozw alają sobie na agresyw ność w sto ­ sunku do kobiet sam o tn y ch , nie obaw iając się przykrych n a ­ stępstw ze stro n y bliskiego jej m ężczyzny. K obieta taktow na wywalczy sobie jednak z czasem takie stanow isko w tow a­

rzystw ie i społeczeństw ie, że naw et źle w ychow ane jed n o stk i zostaw ią ją w spokoju.

O trzym aw szy zaproszenie na przyjęcie w d om u, w którym nie byw aliśm y dotychczas, składam y bilety do dni siedm iu m niej więcej po bytności. Jest to uw ażane za pierw szą wi­

zytę, w odpow iedzi na co, rzecz jasn a, n astęp u je rewizyta.

N aw iązaw szy już sto su n k i tow arzyskie lubią panie „w padać na chw ilkę" do siebie bez poprzedniego porozum ienia się, czy to dla znajom ej do g o d n y dzień i po ra. O ile zauw ażą pew ne skrępow anie gosp o d y n i, niech nie p y tają: czy może prze­

szk ad zam ? bo przecież uprzejm ość i tak każe zaprzeczyć, choćby się siedziało jak na rozżarzonych węglach. VV takiej sytuacji najlepiej będzie pożegnać się możliwie prędko i odejść bez żadnych uw ag lub p rzepraszań. Liczmy się z tym , że n iespodziane wizyty praw ie zawsze przychodzą nie w po rę i w prow adzają odw iedzanych w zakłopotanie. P odtrzym yw anie sto su n k ó w tow arzyskich nie polega na terroryzow aniu znajo­

m ych nieoczekiw anym i w targnięciam i i przekreślaniem cudzego p orządku dnia, rozkładu godzin pracy. W a rto by w tym wzo­

row ać się na zw yczajach zagranicznych, a chociażby paryskich, gdzie przyjęte są wizyty „su r ren d ez -v o u s", a każda inna wy­

w ołałaby zdziwienie. Zwyczaj rzeczywiście god n y pochw ały i naśladow ania w świecie ludzi pracy i czynu.

Kto przyjdzie z odw iedzinam i niespodzianie i usłyszy, że pani nie przyjm uje — nie pow inien się obrażać. Przecież to ludzka rzecz być chw ilow o nieusposobionym albo mieć zajęcie nie do odłożenia. A gdy usłyszym y, że pani nie ma w d o m u , to choćbyśm y mieli pew ność, że jest, nie próbujm y forsow ać w ejścia, nie w ypytujm y, czy n ap ra w d ę nie ma, gdzie poszła, kiedy wróci, a nad e w szystko nie rozsiadajm y się w ygodnie w oczekiwaniu jej pow rotu. T ru d n o opisać na jakie przykrości n arażają dom ow ników takie m aniery znajom ych.

36

W stałe dnie przyjęć przychodzim y już bez zapow iedzi raz iub dw a w sezonie, jeżeli nas łączą dalsze sto su n k i, jeżeli bliższe — kilkakrotnie, przy czym uw ażam y na rew anż. Z n a­

jom e, które m ają sta łe dnie przyjęć, odw iedzam y tylko w tych określonych dniach. W yjątek stanow ią życzenia i kondolencje.

Czasem zdarzy się, że zaw rzem y n a jakim ś n eu traln y m gru n cie znajom ość z kim ś n atrętnym , kogo w olim y unikać, a który bez cienia zachęty] z naszej stro n y złoży wizytę w dom u.

W takim p rzy p ad k u nie m am y p o trzeby krępow ać się rewi­

zytow aniem .

Pierw szych w izyt nie sk ład am y w dzień W ilii, podczas W ielkiego T y godnia, w św ięta Bożego N aro d zen ia i W ielkiej- nocy, w dzień N ow ego R oku, w Popielec, w D nie Zad uszne, w dnie wielkich przyjęć w ieczornych.

N ie odw iedzam y znajom ych zbyt w cześnie przed południem , zbyt późno wieczorem , w porze obiadow ej. Ani w tedy gdy m am y pew ność, że pani d om u w yszła chw ilow o lub w yjechała.

N ie m ając stałeg o d n ia przyjęć i licząc się z niespodzie­

w anym i odw iedzinam i, zapow iadam y służbie z góry, o ile w jakim ś dn iu nie m ożem y nikogo przyjąć. S łużąca wie w tedy, jak się m a zachow ać i nie w ykręca się niezgrabnie: zaraz zo­

baczę, czy pani nie w yszła. A zostaw iw szy za drzw iam i gościa nie p rzeprow adza cichych p ertrak tacy j w pokoju i nie kom u­

nikuje potem zaafero w an a: przepraszam , nie zauw ażyłam , kiedy pani w yszła. — W szyscy w iem y dobrze, co to znaczy, lepiej więc nie n arażać znajom ych n a takie dw uznaczne sytuacje.

W yszkolona służąca przy jm u je przybyłych w p rz e d p o ­ koju czy hallu, p om aga zdjąć okrycie i jeśli nie zna gości, pyta grzecznie, kogo m a oznajm ić, z ap rasza do p o koju i zaw ia­

d am ia p a n ią d o m u , k tó ra nie d aje d łu g o czekać n a siebie i zja­

wia się m ożliwie jak najprędzej. G d y b y się tak zdarzyło, że nie m oże zaraz przyjść, zastępuje ją m ąż i w yjaśnia p rzy ­ czynę. W nieobecności m ęża załatw ia to ktoś z dom ow ników , d o ro sły c h lub d o rastający ch dzieci, w ostateczności służba.

Jeżeli pani dom u m usi n iedługo w yjść w sp raw ie niecier- piącej zwłoki — pow inna to w krótce po przyw itaniu szczerze

zaznaczyć, w yjaśnić o co idzie i w sp o só b ujm ujący zaprosić na jakiś najbliższy dzień. I w tym p rz y p ad k u nie m a pow odu do ob rażan ia się.

Spotkaw szy p anią dom u na schodach lub przed dom em , nie pozw alam y na to, ażeby z nam i w racała, lecz p o ro zm a­

w iam y z nią tow arzysząc jej kilka m inut. A nie wiedząc, czy jej w czym kolwiek nie skrępujem y, nie p ro p o n u jem y o d p ro ­ w adzenia.

W izyty in teresan tó w w d om u przy jm u jem y uprzejm ie i życzliwie, lecz z rezerw ą. Jeżeli wizyta dotyczy żony — m ąż nie m a obow iązku zjaw iania się, — i na o d w ró t.

Zajazdy

O w izytach trw ających dłuższy czas, kilka dni lub tygodni, w arto pom ów ić choćby dlatego, że dla ludzi nie posiadających gościnnego p o koju, odpow iedniej słu żb y i w arunków fin an ­ sow ych, sta ją się takie zajazdy istn ą plagą. A cóż d o p iero w tedy, g d y p a n i d om u p racu je zaw odow o. Ale są tacy p ra k ­ tyczni ludzie, którzy otw arcie w yznają, że gdy b y mieli zajechać d o ho telu lub p e n sjo n a tu , m usieliby c h y b a zrezygnow ać z p o ­ dróżow ania. I w idocznie w ydaje się im to n ajp ro stszy m roz­

w iązaniem p ro b lem u , ażeby d ru d z y pokryli koszty ich roz­

rywek.

Jeszcze nie zd arzy ło m i się słyszeć, ażeby ktoś zachw ycał się szczerze zajazdam i krew nych lub znajom ych tam , gdzie nie m a p okoju gościnnego, którego u n as przecież z reguły m ieszkania klasy średniej nie p o siad ają. K to m ieszka w większym m ieście alb o w pięknej okolicy czy w pobliżu uzdrow isk — tem u krew ni i znajom i zam ienią dom w p ry w atn y p e n sjo n a t.

O tyle d la nich dogodniejszy, że ani zam aw ianie pokoi, ani o p ła ta za cały p o b y t w raz z utrzym aniem nie obow iązuje.

Z d a rz a się, że n a w e t z p rem ed y tacją nie zap o w iad ają sw ego p rzy jazd u , ażeby nie sp o tk ać się z przeproszeniem . G d y już ra z s ą n a m iejscu — p rzep ad ło . Z nam przy p ad ek , w którym n iep ro szo n a najeźdźczym przekonaw szy się naocznie, że w szyst­

kie łóżka, tap czan y i sofy w całym d o m u są już o k u p o w an e

przez po d o b n y ch jak o na najeźdźców , a jej dzieciątko naw et przy system ie sardynkow ym nie znalazłoby pom ieszczenia, zadecydow ała zgodliw ie i n a d e r p om ysłow o: tru d n o , będzie m usiał biedaczek sp ać w w annie. Tylko, na m iłość Boską, pam iętajcie wym ościć ją dobrze kocami i p o duszkam i, ażeby mi się dziecko nie przeziębiło!

Z ajazdy — m niejsza o to czy do rodziny czy do znajo m y ch — bez upow ażnienia do nich w yraźnym zaproszeniem , są szczytem nieprzyzw oitości i nietaktu. Prócz zakłócenia spokoju i try b u życia całej rodziny, prócz narażania wszystkich na niew ygody i n a d p ro g ram o w e w ydatki, w ym agają najeźdźcy rozm aitych św iadczeń, jak o prow adzania po m ieście i pokazyw ania o so ­ bliwości, pom ocy przy zakupach, dostarczan ia im rozryw ek itp.

W ten sp o só b kosztem cudzych niew ygód, kłopotów , w ydatków i p racy baw ią się beztrosko, nie w ydaw szy n a p o b y t ani grosza.

O d takich w izyt niech B óg chroni naw et nieprzyjaciół.

Z ap raszając kogoś n a dłuższy p o b y t do siebie po w in ­ niśm y przygotow ać m u w ygodne pom ieszczenie, łóżko świeżo po słan e, pokój sta ra n n ie u przątnięty, a w zimie o d pow iednio ogrzany i w yw ietrzony. W b ra k u łazienki trzeb a pam iętać o d o ­ starczan iu dostatecznej ilości zim nej i gorącej w ody ran o i wieczór, a także po obiedzie.

S łużąca sp rz ą ta codziennie, śle łóżko ran o i w ieczorem , czyści rzeczy bez u p o m in an ia się o to, ale goście nie zaśm ie­

cają p o koju bezm yślnie i u łatw iają u trzym anie go w p orządku.

Pierw sze śn iad an ie d o staje gość d o sw ego p okoju n a estetycznie i czyściutko zastaw ionej tacce. Filiżanka i d zb a­

nuszki n ag rzan e, pieczywo świeże. R odzaj śn iad an ia i po rę om aw iam y przedtem z gośćm i, p y tają c o ich g u sty i w ym ie­

niając, co m ożem y podać. D o godzin reszty posiłków pow inni się goście dosto so w ać i nie n arażać g o sp o d arzy n a czekanie.

Jeżeli m ają in n e p lan y w ciągu dnia, zaw iadam iają o tym na czas.

Jakiekolw iek g ry m a sy ze stro n y gości i w ym agania krę­

pujące p o rząd ek dom ow y są niedopuszczalne w kołach ludzi

do b rze w ychow anych, jak rów nież okazyw anie gościom nieza­

dow olenia z ich p o b y tu , n apom ykanie o kłopotach itp.

Ani goście, ani g o sp o d a rze nie są obow iązani do przeb y ­ w ania razem całym i dniam i, co było by poza tym wcale nudne.

M ożna te spraw y uregulow ać tak, ażeby sobie naw zajem nie przeszkadzać, a m im o to korzystać ze sw ego tow arzystw a.

G o sp o d arze sta ra ją się o uprzyjem nienie p o b y tu swoim gościom , lecz bez krępow ania ich sw obody.

Z apow iedzianych gości oczekuje ktoś z rodziny n a dw orcu, a odjeżdżających o dprow adza.

G oście odjeżdżając dziękują g o sp o d arzo m za p o b y t, a zaraz po przyjeździe do dom u po w tarzają podziękow anie listow nie.

Służbie trzeba zostaw ić napiw ek i podziękow ać grzecznie, a podczas p o bytu nie żądać za wiele p o słu g i nie robić wy­

m ów ek za opieszałość. i' Przyjęcia

G łó w n ą tro sk ą w organizow aniu przyjęć w kulturalnych d om ach jest zapew nienie gościom m iłej, w esołej zabaw y w d o ­ bran y m gronie. U zupełniającym i akcesoriam i je st p rzy g o to ­ w anie m ieszkania, estetyczne nakrycie sto łu , um iejętne zesta­

wienie ja d ło sp isu , zręczna o b słu g a , a głów nie — d o b ry hu m o r i serdeczny nastró j obo jg a p a ń stw a dom u.

Rozmowa

Pani d om u zap raszając n a przyjęcie m usi zastanow ić się nie tylko nad tym , ćo podać, ale jak d o b ra ć gości, ażeby mieli sobie coś więcej do pow iedzenia p o n a d codzienne b anały.

Solą każdej wizyty, każdego przyjęcia je st rozm ow a. Z d aw ało by

Solą każdej wizyty, każdego przyjęcia je st rozm ow a. Z d aw ało by

Powiązane dokumenty