K O N S T A N C J A H O J N A C K A . / j ? 5. •>
ł i 1 Ł i
fs r i P
*®?3WSPÓŁŻYCIE Z LUDŹMI
K O D E K S T O W A R Z Y S K I
B I B ł\ f G i iyK.A Państwowego s! tóllfil f :CZ(i0QO
w G u W iC A G H
1 __________________ 9 _________ 3 ___________________9
N A K Ł A D i D R U K : A . K R Z Y C K 1 , Z A K Ł A D Y W Y D A W N I C Z E , Ż N I N
W SZELK IE PRAWA Z A S T R Z E Ż O N E
K a żd em u z nas je s t o w iele p rz y je m n ie j obcow ać z lu d ź m i d o b r z e w ych o w a n ym i n iż z ta k im i, k tó r z y rażą brakiem tz w . fo r m , t y c i e w g ru p ie sp o łe c zn e j m o żliw e je s t ty lk o p r z y p rze strze g a n iu p e w n y c h u sta lo n ych fo r m , p ew n ych ka n o n ó w n a tu ry e ty c zn e j, s p o łe c z n e j i to w a rz y sk ie j, k tó r e są w yra zem k u ltu r y danego s p o łeczeń stw a .
C zy m że je s t w ięc ow o d o b re w ychow anie? B o p rzecież sam (a kt p rzyjścia na św ia t w śro d o w isk a , w k tó r y m o d dziecka w pajane są je g o zasady, n ie sta n o w i o d o b ry m w ychow aniu. M o żn a obracać się bez za rzu tu w n a jle p szy m to w a rzystw ie, prowadzić, b ły s k o tliw ie salonow ą ko n w ersa cję, p o p ra w n ie w ym ieniać u k ło n y , p rze p iso w o skła d a ć w izy ty , u m ieć p ię k n ie jeść — a m im o to n ie być w p e łn i d o b rz e w ych o w a n ym .
P ra w d ziw e d o b re w ych o w a n ie to nie szereg w y u c zo n y c h g e stó w co d zie n n y c h , to n ie b e zd u s zn a tresura, ale p rze d e w szy s tk im na w skro ś ży c z liw e u sto su n ko w a n ie się do lu d z i, w yrażające się w p rze strze g a n iu teg o , ażeby n ik t w n a szej obecności a zw ła szcza z naszego p o w o d u nie d o zn a ł p rzy k ro śc i. A ż e b y je d n a k k a żd y c z u l się d o b rze w n a szym to w a rzy stw ie , m u s im y na u czyć się opa
n ow yw ania w szelkich o d ru ch ó w niechęci, u p rze d ze ń , złe g o h u m o ru , e g o iz m u , a n aw et o b ja w ó w ch w ilo w eg o zn u żen ia , g d y je s te śm y w tow arzystw ie.
D o b re w ychow anie w ym aga traktow ania w szy stk ic h z jed n a ko w ą u p rzejm o ścią b ez w zg lę d u na to , c zy m a m y d o czyn ien ia z lu d ź m i za leżn ym i o d nas, c zy też p rze c iw n ie z ta k im i, na k tó ry c h w łaśnie nam za le ty .
Ż a d n a sytuacja n ie u pow ażnia do za pom inania o p r z y s ło w iu
„nie czyń d r u g ie m u, co to b ie n ie m iło “. i m le p s ze w ych o w a n ie, im g łę b sza k u ltu ra — ty m w iększa i szczersza byw a u p rzejm o ść.
N ie p o to s c h o d z im y się z lu d ź m i, a żeb y im narzucać sw o je z łe nastroje i d e p re sje , o c zy m pam iętać p o w in n i ci w szyscy, k tó r z y staw iają p ierw sze k r o k i w p rzysw a ja n iu so b ie zasad d o b reg o w y chowania.
L u d zie p ra w d ziw ie d o b rz e w ych o w a n i p o zn a ją się za w sze i w szę d zie , g d z ie k o lw ie k b y się zeszli. P o p ra w n e fo r m y w sp ó łży c ia nie są — w b rew m y ln y m p o ję c io m , — ani zacieśnione, ani sko stniałe i n ie są p rzezn a czo n e w yłą czn ie d la ja kich ś o zn a czo n ych p r z y p a d k ó w c zy je d n o s te k , dla ja kieg o ś je d n e g o na ro d u c zy rasy — ale stanow ią w su m ie to coś, co u c zy c zło w ieka w łaściw ego p o dejścia d o b liźn ich na c a ły m św iecie, p o d ejścia , k tó r e u ła tw ia p o ro zu m ie n ie , zd o b yw a ją c je d n o c ze śn ie sza cu n ek i sym p a tię. C z y li:
u czy k u ltu r y d u s z y .
S z tu k a w sp ó łżycia z lu d ź m i za jm o w a ła o d n iep a m iętn ych czasów n a jp o w a żn iejsze u m y s ły w szy stk ic h ep o k i n a ro d o w o ści, to te ż ba
gatelizow ać ją m ogą ty lk o ba rd zo n ied o św ia d czo n e je d n o s tk i. N ie p o zo sta w a liśm y i m y , P o la cy, w ty le za in n y m i naro d a m i, a tra
d y c je d o b reg o w ychow ania, g ła d k ic h fo r m , g rzeczn o ści i s ły n n e j gościnności sta ro p o lsk ie j p r z e c h o d z iły w ż y w e j tr a d y c ji z p o k o lenia w p o k o le n ie . A le n ie brak n am i cen n ych d z ie ł z teg o za
kresu p o w sta ły c h z tr o s k i o d o b re ob ycza je m ło d z ie ż y . U w ażne Ich p rzestu d io w a n ie p r z y n io s ło b y sp ra w ie w ięcej p o ż y tk u an iżeli szukanie obcych w zo ró w .
6
/ nic tu nie p o m o g ą d zisie jsze n a w o ływ a n ia : ,,p re c z z k o n w en a n sem '1, ty m b a rd ziej, i e d o b re w ychow anie to n ie k o n w e na n s, ale u m ie ję tn o ść o d p o w ie d n ie g o zachow ania się w każdej- sy tu a c ji. T o te i c z ło w ie k d o jr z a ły m u si m ieć zu p e łn ą p ew ność^
jak w n iektó rych n ieco d zien n ych okolicznościach p o stą p ić w ypada.
Z w ła sz c za k w estie ściśle o ficja ln ych sto su n k ó w , a na w et i u b ioru na n iektó re p u b lic zn e u ro czysto ści i w y stę p y n iep o ko ją n ie ty lk o k o b ie ty , ale ró w n ie d o b rze ro zm a itych n o w o aw ansow anych d y g n i
ta rzy , na k tó r y c h nieraz sió d m e p o ty biją, g d y n ie znając g ra d a cji ró in y c h o ficja ln ych g e stó w n ie są p e w n i, c zy nie p o p e łn ili jagiegoś fa łszy w e g o k ro k u . B o n ie ste ty lak to j u t je st na lynv b o ży m św iecie, i e p rzestrzeg a n ie p e w n y c h usta lo n ych fo r m to w a rzyskich ro z str zy g a nieraz o p o w o d ze n iu i do p o m a g a w p r z e b ija n iu się p rz e z życie.
Z n a jd ą się w p ra w d zie tacy, k tó r z y o d p o w ie d zą : ależ ja w ca le nie p ra g n ę ży ć z lu d ź m i, bo z obcow ania z n im i w ynikają sam e n ie p o ro zu m ie n ia , kw a sy, o b ra zy — a p o co m i to w szy stk o ?
Jeżeli re zu lta t obcow ania z lu d ź m i je s t is to tn ie ty lk o ta k i —
w ina le ż y p o n a jw ię k sze j części w braku zn a jo m o ści o d p o w ied n ich fo r m , n o i ta ktu . W s z e lk ie zaś zarzekania się p r z e d w sp ó łżyciem ' . z lu d ź m i to u to p ie i niezdaw anie so b ie sp ra w y z p o tr ze b real
nego życia i je g o n ie u n ikn io n ych k o n se k w e n c y j. A n ierza d ko naw et z w ła sn eg o p o p ę d u to w a rzyskieg o . K to ż y je n o rm a ln y m życiem w śró d lu d z i a n ie na p u s ty n i, k to pracuje za w odow o lu b s p o łeczn ie, k to m a d o m i r o d z in ę , k to w y ch o w u je d zieci — te n ch ce c zy n ie chce — m u s i w sp ó łż y ć z lu d ź m i. A im c zło w ie k g ła d s zy w o b ejściu , im u p rz e jm ie js zy , ty m ła tw ie j m u p r z y jd z ie po ko n a ć p rzeciw ień stw a lo su i w y w ik ła ć się z n a jtru d n ie jszy c h o p re s y j, k tó re b y ja kieg o ś n ie o b yteg o m ru k a p o ło ż y ły na o b ie ło p a tk i. N ie trzeb a ty lk o id e n ty fik o w a ć u p rz e jm o śc i z uniźo n o ścią r która je s t w iośnie za p rzeczen iem d o b reg o w ychow ania.
T e n ze s p ó ł g esfó w , k tó re k ró tk o o kreśla m y jako d o b re m a n iery, p o d leg a p e w n y m zm ia n o m nie ty lk o za le in ie o d ep o k, ale m iew a t e i o d m ie n n e zabarw ienia za le in ie o d n a rodow ości. N p . u p r z e j
m ość E u r o p e jc z y k a w ydać się m o ie C h iń c zy k o m szo rstko ścią a na
w e t n ieo krzesa n iem , p o d cza s g d y n am ich cerem o n ia ł to w a rzy sk i w yd a je się przesadą n ie d o p rzyjęcia . A le na o g ó ł u k sz ta łto w a ł się z czasem p ew ien in tern a cjo n a ln y ty p d o b reg o w ychow ania, u zn a n y p rz e z w szy stk ie k u ltu ra ln e n a ro d y , k tó r y p o d ż a d n y m s to p n ie m g e o g ra fic zn y m razić n ie b ęd zie.
D a w n e kręp u ją ce a często n a w et śm ie s zn e n a ka zy i zakazy tak zw a n eg o „ d obrego to n u “ p o tr a fił d z isie jszy c zło w ie k tak u p ro ś
cić i do sto so w a ć d o p o tr ze b s w o je j ep o k i, i e nie ty lk o n ie c zu je ich balastu, lecz p rze c iw n ie w id z i w nich n a w et p e w n e u ła tw ie
nie w obcow aniu. T y m b a rd ziej, t e w cale n ie są uciążliw sze o d nieobycia, k tó r e pozbaw iając c zło w ieka p ew n o ści siebie, a co za ty m id z ie d o b reg o sam opoczucia, zatruw a im n iejed n ą ch w ilę i w yrabia ta k zg u b n ą w następstw ach n ieśm ia ło ść. P o w ia d a m : zg u b n ą , bo c z ło w ie k n ie śm ia ły nie o d w a ży się n ig d y b yć sobą, nie p o tr a fi b yć n a tu ra ln y m , p r o s ty m , c zy li p o p e łn ia na jw iększą n iezg ra b n o ść to w a rzyską . O ile b o w iem p ro sto ta zd o b y w a serca, o ty le w szelkie sztu c zn o śc i i udaw ania ośm ieszają ty lk o człow ieka.
D la teg o to św ia t lu d z i d o b rz e w ych o w a n ych ła tw o w ybacza pew ne niedociągnięcia to w a rzy sk ie poch o d zą ce z n ied o św ia d czen ia , ale na sz tu c zn e p o k ry w a n ie b ra kó w i p o zę p a tr z y z nieufnością.
U p r z e jm o ś ć , k u ltu ra serca i ta k t — to tr z y g łó w n e cn o ty reg u lu ją ce n a jm ą d rze j sto s u n k i m ię d z y lu d ź m i. O ile nie są w ro
d z o n e — m o żn a je p r z y d o b re j w o li, sa m o k ry ty c y źm ie i u siln e j pracy n a d sobą p rz y sw o ić sobie d o teg o sto p n ia , ze staną się d rugą naturą. Pracę n a d r o z w o je m tych nieo cen io n ych w łaściw ości rozpocząć trzeb a je d n a k n iem a l o d k o ły s k i i tu rola w ychow ania
w> d o m u r o d z in n y m tłu m a c z y się jasno.
8
RODZINA
D om rodzinny szkołą żyda
D om rod zin n y jest dla d z ie d najlepszą szkołą ż y d a , w której p rzygotow ują się bez tru d u do przyszłych obow iązków . O d rodziców i ich zachow ania się zależy, jakie będ ą owoce tej nauki, jak się u k ształtu je um ysł i dusza ich dzieci.
A tm osfera dom u rodzinnego, pan u jące w niej zwyczaje, c h a ra k te ry rodziców , ich zalety czy w ady — w szystko to m a niezaprzeczony w pływ n a w rażliw ą, c h ło n n ą psychikę dziecka, które jest najbystrzejszym obserw atorem i krytykiem tego, co się do k o ła niego dzieje. W iele z tych rzeczy m oże naw et nie rozum ieć na razie, ale m im o to zapam ięta je i wyniesie n a dalsze życie jako n ab y tek w artościow y lub ujem ny.
W zajem ny sto su n ek m ałżonków do siebie w codziennym życiu g ra du żą rolę w w ychow aniu dzieci. H arm onijne w sp ó ł
życie, św iadczenie sobie naw zajem d ro b n y ch uprzejm ości i w zględów , okazyw anie szacunku i przyw iązania stw arza dzie
ciom ciepłe ognisko dom ow e, które im zapew nia zdrow e w a
runki rozw oju, pozostaw iając n a całe życie w zruszające w sp o m nienie beztroskiego dzieciństw a. A p o n ad to u g ru n tu je w nich przekonanie o w artości, nie tylko uczuciowej rodziny, lecz także o jej d o niosłym znaczeniu etycznym , w ychow aw czym i społecznym .
Przykład rodziców — ich autorytet
N ajlepszym w ychow aw cą jest d o b ry p rzy k ład . Źadrie za
kazy i kary nie zdziałają tyle, co codzienny, żywy przykład rodziców , pod w arunkiem jednak, że nie będzie w sprzecz
ności z w ydaw anym i rozkazam i i naukam i. N iestety, nie w szyscy rodzice doceniają tę praw dę, nie wszyscy krępują się obecnością dzieci, które w y rastają nieraz w środow isku nie
u stan n y ch sw arów , niezgody i gorszącycli scen. Pod żadnym w arunkiem nie pow inni m ałżonkow ie obniżać w ten sp o só b sw ego au to ry tetu rodzicielskiego, choćby istniały między nimi pow ażne nieporozum ienia. O d y jed n o krytykuje d ru g ie przed dziećmi, gdy zachow ują się w obec siebie szorstko i lekcewa
żąco, jakże potem m ogą oczekiwać p o słu ch u i p o szanow ania, skoro d o b ro w o ln ie podkopali sw oją pow agę. Przykry nastró j w dom u zapada ciężarem w m łodociane d usze, a liczne urazy psychiczne, zatruw ające później d o ro sły m już ludziom życie, m ają sw e źró d ło w takim sm utnym dzieciństw ie, którego nie c h ro n iła m ąd ra m iłość rodziców , ich delikatność uczuć, ich szlachetne form y w życiu codziennym .
Z d o m u , z p rzy k ład u rodzicielskiego p ow inno dziecko w ynieść zam iłow anie d o w szystkich cnót ułatw iających życie i w spółżycie z ludźm i. A więc do praw dom ów ności, d o b ro ci, życzliwości, uprzejm ości i poszanow ania bliźnich bez względu na rangę społeczną lub m ajątek. Skądże jak nie z dom u ro dzinnego pow inno w ynieść zadatki n a jednostkę uspołecznioną, p rzy g o to w an ą do zgodnego pożycia w grom adzie, w yzbytą osobniczego egoizm u i osobistych am bicyjek w sensie ujem nym . D om rodzicielski, o ile m a spełnić należycie sw oje zadanie, m usi być nie tylko szkołą d o b ry c h m anier, ale jednocześnie wyrazicielem najw yższych w artości etycznych.
Uprzejm ość wobec członków rodziny i domowników W zględy uprzejm ości obow iązują rów nież rodzeństw o m ię
dzy sobą. Z nany to objaw , że chłopcy lubią wyw yższać się i naw et dokuczać swoim m łodszym sio stro m , żąd ając m im o to różnych dro b n y ch św iadczeń od nich. Źle robią m atki, które takie zachow anie synów tolerują, a naw et zachęcają dziewczynki do ustępstw a w imię tzw. św iętego spokoju.
W takich w arunkach chłopiec nie nauczy się szacunku d la ko
biety, czego przestrzega każdy do b rze w ychow any m ężczyzna.
10
S iostry jednak nie pow inny o d p łacać braciom pięknym za n a d o b n e, ale w łasnym zachow aniem zm usić d o liczenia się z nim i
D o dalszych krew nych czy to m ieszkających w d o m u , czy przychodzących w odw iedziny pow inna m łodzież odn o sić się z najw yższą uprzejm ością. Jeśli starsi — uszanow ać wiek, jeśli m łodsi — umilić im pobyt. Żadnych grym asów , uśm ieszków złośliw ych ani fochów okazyw ać nie w olno, a w ogóle stale pam iętać o tym , że nie istnieje taka okoliczność, która by uspraw iedliw iała zaniechanie zasad uprzejm ości.
O p ró cz najbliższej rodziny jest jeszcze w dom u ktoś, z kim dzieci o bcują zupełnie blisko. T o słu żb a dom ow a. Jak grzeszą wobec niej dzieci źle w ychow anych ludzi — lepiej nie rozw odzić się nad tym. Podkreślić tylko w tym miejscu trzeba, i to z naciskiem , że kardynalnym w arunkiem d o b reg o wy
chow ania jest ludzkie i grzeczne traktow anie służby. Kto dzieci d o tego nie w droży, kto sam przeciw ko tem u grzeszy, dla tego nie m a m iejsca w śród do b rze w ychow anych ludzi.
Stosunek dzieci do zwierząt
Z ainteresow anie dzieci zwierzętam i dom ow ym i i ptaszkam i jest wielkie, a od d o ro sły ch tylko zależy skierow anie go n a w łaściw e tory. T ym czasem co się dzieje? Z m ałym i w yjątkam i nieszczęśliwe zw ierzęta stają się zabaw ką w rękach m ałych, nieśw iadom ych o krutników , a rodzice patrzą na to pobłażliw ie.
Czasem dziecko, zajęte „baw ieniem się " z psem czy kotem lub ptaszkiem , d aje spokój zatru d n io n ej jak ąś pracą m atce, której to na rękę. A to, że pies czy kot szarp an y , targany, pędzony po w szystkich kątach, m altretow any i zm uszany do k ark o łom nych sztuczek, d o skoków w tedy, kiedy w łaśnie po trze
b u je np. sn u i cierpi — nie dochodzi d o św iadom ości ro d zi
ców, którym idzie przede wszystkim o to, ażeby dzieci czym kolwiek zająć i mieć spokój. N ad faktem , że takie traktow anie zwierząt przez dzieci w yrabia w nich okrucieństw o i bezw zględ
ność także w obec ludzi, nie zastanaw iają się, uw ażając to za w ym ysły nudn y ch m oralistów i tych pom yleńców , którzy za
kolenie m iłość do zw ierząt, d o b ro ć i należne im względy, tole
ru ją bezm yślne lub rozm yślne dręczenie stw orzeń, zdanych n a łaskę i niełaskę człowieka. Ale że z takich dzieci nic d o b reg o r ie w yrośnie, to pew ne.
Dzieci przy stole
K w estią sp o rn ą w wielu rodzinach jest sp raw a w spólnych p osiłków dzieci z rodzicam i. U dział dzieci b y łby dlatego w ska
zany, że w łasnym przykładem łatw o je m ożna w drożyć do p o p raw n eg o jedzenia i przy tym zbliżyć się do nich celowiej aniżeli przez doryw czo okazyw ane zainteresow anie i serdecz
ności, zazwyczaj w pośpiechu św iadczonych i ju ż z m yślą o cze
kających zobow iązaniach. Posiłki bez opieki starszych grożą nabyciem brzydkich przyzw yczajeń, które później tru d n o w y
korzenić.
Codzienny stół
Stołow i n a przyjęcia pośw ięcam y d użo uw agi i p rz y stra jam y go najpiękniej, jak um iem y, za to stół codzienny, do którego zasiad ają najbliższe nam osoby, pozostaw iam y w cie
niu. Stół, przy którym schodzim y się co dzień, a dzieci uczą się przy nim p o p raw n e g o jedzenia, zachow ania i zbliżają się do d o ro sły ch . A co z tych obcow ań z nam i w yniosą, to im na zawsze pozostanie w pam ięci albo jako prom ień słoneczny
— albo jako koszm ar nie do zniesienia.
N ie do p u śćm y do tego. I ta k u stró jm y ten fam ilijny, pow szedni stó ł, żeby przyciągał n a teraz, a na później wy
kw itał w e w spom nieniach d o ro sły c h ludzi jak uśm iech dzie
ciństw a.
C zysto w y p ran y o b ru s, biały lub kolorow y, a na nim w azka z polnym i kwiatam i albo całkiem po p ro stu z zielo
nym i gałązkam i, jak a ś zabaw na figurka przed nakryciem , sztućce i talerze lśniące od czystości, sta ra n n ie u b ra n a , uśm iech
nięta m atka, ojciec nieroznegliżow any i bez stałej gazety w ręku
— czyż to aż tak wiele, ażeby się na takie rzeczy nie m ożna zdobyć dla zapew nienia p o żąd an eg o n a stro ju podczas p o sił
ków ? C o za szkoda, że nie doceniam y, czym jest nastró j psychiczny dla odżyw iania ciała. Spytajcie o to dzieci, sp y tajcie służby, a zaraz się dowiecie, kiedy k to z w as był w złym h u m orze przy stole, a uczestnikom jedzenie nie chciało przejść przez g a rd ła . Kiedy to p an o w a ła w d om u o ło w ian a atm osfera,
a istoty zależne od w as drżały, z lęku.
Ludzie jak b y sobie specjalnie w ybierali stó ł ja d a ln y do załatw iania p o rach u n k ó w o sobistych, do w yw lekania żalów, skarg, wym ów ek, kom unikow ania sm utnych w iadom ości o tym , kto zachorow ał lub u m arł albo o rzeczach budzących o brzy
dzenie i w stręt. W y p ły w ają n a wierzch spraw y k u chenno- dom ow e, oczywiście zaw sze przykre, psoty i grzechy dzieci p o d aw an e ojcu n a w ety itp. Po co to w szystko? W szak siedzą te dzieci przy sto le z nam i i słu c h a ją krytycznie lub z trw ogą, w szak są nasze m yśli zaniepokojone tą atm o sferą niezadow o
lenia i zrzędności.
O takich zatrutych obiadach p isa ła raz m ło d a k o b ieta do sw ojej sio stry w ybierającej się za m ąż: cokolwiek b ąd ź ci życie przyniesie — chy b a takich obiadów , jak w naszym dom u, na pew no nie będziesz ja d a ła . Jeśli mi się kiedyś p rzyśnią — chodzę jak zw arzona. Ale u m nie ja d a się zawsze w odśw ięt
nym , rad o sn y m n a stro ju , choćby nie w szystko szło jak z p ła tk a . O d straszy ł m nie p rzy k ład rodzinnego d om u i w spom nienie n a szych zalęknionych m ałych serc, które o d d y ch ały z u lg ą d o piero po odejściu o d sto łu . N iechże tw oje dzieci nie p o z n ają tego uczucia.
Pani d om u, która sa m a go tu je, pow in n a zaw czasu p rzygo
tow ać w szystko tak, ażeby przed podaw aniem do sto łu mieć p o d ręką nakrycia do zm iany, a tylko po d an ia w ychodzić do kuchni — i to bez m iny um ęczonej ofiary. A dom ow nicy — nie w yłączając nietykalnego p a n a d om u — pow inni w yręczać ją w czym się tylko da. Ż adnego przy tym zaaferow ania, n a rz e kań, dąsów , w ym ów ek — przeciw nie, w szystko n a w e s o ła
A po posiłku nie trzeb a przy niesprzątniętym stole roz
k ła d ać się n a o b ru sie z robieniem p apierosów , czytaniem czy innym i zajęciam i, lecz n ap rz ó d doprow adzić s tó ł d o ładu.
I znow u zależy tu praw ie w szystko od pani d om u, k tó ra w łasnym przykładem w ychow uje dom ow ników i zapraw ia do stara n n y ch m anier w codziennym życiu, pam iętając, że tak od święta jak na codzień p o trzeb n e są ludziom do d o b reg o sam o poczucia — piękno, d o b ro ć i uśm iech.
Dzieci w towarzystwie — w lokalach publicznych W p ro w ad zan ie dzieci d o tow arzystw a — ale tylko na w y
raźne życzenie gości — m a tę d o b rą stro n ę, że osw aja je z obcym i i w yrabia n a tu ra ln ą sw obodę. T rzeba jed n ak przy tych eksperym entach uw ażać, ażeby się nie przeciągały za d łu go. poniew aż dzieci lubią p o p ad ać w kłopotliw ą d la obcego otoczenia p oufałość i w tedy sta ją się nużące.
N iem ow lęta lepiej prezentow ać znajom ym w dziecięcym p o koju. D la m atek są one niew ątpliw ie przedm iotem tkliwych za
chw ytów , ale pozornym zainteresow aniem znajom ych kieruje przew ażnie tylko kurtuazja wobec rodziców , której nie wy
pad a nadużyw ać. Bawienie gości opow iadaniem o w yjątkow ych zaletach lub zdolnościach dzieci budzi zaledw ie w yrozum iały uśm iech, więc lepiej tego unikać.
Z ab ieran ie dzieci z so b ą w odw iedziny d o bezdzietnych znajom ych je st dużym nietaktem . Ale i tam , gdzie są w d o m u dzieci, należy w przód porozum ieć się z d o ro sły m i, a nie po
legać na w zajem nym zapraszaniu się dzieci na w łasn ą rękę, co bywa nieraz praktykow ane przez sam odzielne pociechy.
O p o w iad ała mi pew na m atka, jak to jej siedm ioletnia có
reczka ośw iadczyła raz niespodziew anie: — Z apom niałam ci coś pow iedzieć, p rzy g o tu j d o b ry podw ieczorek, bo ja sobie n a dziś zam ów iłam kilka dziew czynek. — Jakże to m o g łaś zrobić bez po p ro szen ia o pozw olenie? — N ie m iałam czasu czekać, aż w rócisz do d om u, przystaw iłam sobie krzesełko d o telefonu i dzw oniłam do każdej. P rz y jd ą n a pew no. — C zyż nie w ym ow ny znak czasu?
P odczas odw iedzin z dziećmi obow iązkiem m atki jest uw ażać n a ich zachow anie, nie pozw alać im m yszkow ać po całym d om u ani w trącać się do rozm ów d o ro sły ch , czy też sam ow olnie rządzić się przy sto le jad a ln y m , d otykać w szyst
14
kiego palcam i albo naw et próbow ać. Jakkolw iek takie w y
bryki d o b reg o hum o ru należy stanow czo ukrócać, jednakow oż trzym anie rozbaw ionych dzieci w karbach p osłuszeństw a nie pow inno n abierać cech o sten tacy jn eg o karcenia o byle drobiazg.
P o p su ło by to zabaw ę i dzieciom , i do ro sły m .
Kino, teatr, cyrk to nie są w idow iska odpow iednie dla w ieku dziecięcego, ch y b a ze specjalnym dla dzieci p rogram em . M imo że nie pozw ala na to higiena ciała ani duszy, w idujem y tam jednak naw et dw uletnie m aleństw a. Siedzi takie biedactw o na kolanach m atki lub ojca, a w łaściwie kręci się na w szystkie stro n y , nudzi się, grym asi, ch ru p ie cukierki podaw an e d la za
baw ienia, szczebioce rozkosznie n a g lo s i n ieustannie o coś pyta przeszkadzając nieśw iadom ie widzom . N p. podczas wy
św ietlania obrazó w w kinach w chwilach najbardziej em ocjo
nujących słyszym y n araz piskliw ym dyszkancikiem w ypow ia
d an e d y sk retn e polrzeby i uspokajające tłum aczenia rodziców . C o za korzyść widzą oni w prow adzeniu dzieci na n ieo d p o w iednie dla tego wieku w idow iska, odbyw ające się zazwyczaj w jak najgorszym pow ietrzu — tru d n o pojąć. W praw dzie m atki w yjaśniają, że nie m ogąc nikom u pow ierzyć m aleństw a na ten czas, zabierają je z so b ą tylko' z konieczności, ale czy dla chw ilow ej rozryw ki m atki w olno n arażać dziecko n a szko
dliw e w pływ y, a obcych ludzi n a nieprzyjem ności?
Dzieci w podróży — na letnisku — w tramwaju I autobusie Jest to rzeczą ch arak tery sty czn ą, że ktokolwiek w siadając d o przedziału kolejow ego spostrzeże w nim dzieci — w ycofuje się pospiesznie. Robią to nie tylko m ężczyźni, uciekają również i kobiety, w ystraszone perspektyw ą tego, co w dro d ze p rzy j
dzie znosić. Przedział zam ienia się z reg u ły w pry w atn y a p a r- tam encik dziecięcy, o d pow iednio zag racony i zaśm iecony, w którym króluje m ały, nieśw iadom y ty ran i niew olniczo ule
gająca mu we w szystkim m atka. C złow iek m usi ze stoicyzm em zrezygnow ać z oso b istej sw o b o d y , znosić cierpliw ie krzyki i gry m asy dziecka, asystow ać różnym odrażającym funkcjom i jeszcze d o tego uśm iechać się uprzejm ie i niem al z zachw ytem , bo inaczej czekają g o z a tru te sp o jrze n ia i złośliw e docinki.
Dzieci chow ane rozum nie od pierw szej chwili, nie n a p rzykrzą się nikom u, naw et w łasnej m atce. Aż żal zbiera, dlaczego tak m ato m atek i w ychow aw czyń korzysta z praw i
dłow ych zasad w ychow ania niem ow ląt i robi z nich tyranów zakłócających spokój d o rosłych. Ile to energii idzie w ten sp o só b n a m arn e, ile niepotrzebnie straco n eg o czasu!
N ielepiej dzieje się n a letniskach.
T am , gdzie są w pensjonacie m ałe dzieci albo d o ra sta ją c a m łodzież trzeb a bez n a m y słu szukać innego pom ieszczenia, o ile ktoś istotnie dla w ypoczynku przyjechał. M atki n a ogół nie znoszą uw ag pod adresem sw oich dzieci, a kto się na nie odw aży, to stanow czo w róg dzieci i m izantrop. N iepokojenie w sp ó łlo k ato ró w dzikim i harcam i od ra n a do nocy po kory
tarzach i sch o d ach , pod drzw iam i i oknam i, niesforne zacho
w anie w obec starszy ch , b rak uprzejm ości, w łaźliw ość i nahal- ność, złośliw e p so ty tłum aczą m atki p o trzeb ą ru ch u i zabaw y.
P otrzebie tej nikt nie przeczy, ale przecież n a w szystko m ożna znaleźć odpow iedni czas i m iejsce, tak ażeby uszanow ać cudzy sp o k ó j i odpoczynek. D o ro śli m ają chy b a co najm niej rów ne p raw a.
T ram w aj, au to b u s bo także teren y popisów niesforności dzieci, a czasem uchybień pedagogicznych rodziców . N iechęć d o k upow ania biletów d la dzieci w wieku obow iązującym do tego, sprzeczki z k o n d u k to ram i i um niejszanie lat dzieciom uczy je kłam stw a i oszukiw ania, a szorstkość rodziców w obec otoczenia w p aja w nie zasad y egoizm u i bezw zględności. T oteż takie dzieci zachow ują się w tram w ajach tak, jak g d y b y w szyscy pow inni im ustępow ać z d ro g i, p o trącając sąsiadów , sta ją w zabłoconym obuw iu n a siedzeniach, ro b ią g ło śn e uw agi itp. A nabyw szy takich m an ier w dzieciństw ie sto su ją je później w życiu, nie zd ając sobie z tego sp raw y jak bardzo są nieodpow iednie i ja k rażą ludzi d o b rze w ychow anych.
W iek szkolny
W wieku szkolnym m usim y w pajać w m łodzież respekt d la nauczycieli i korep ety to ró w p ry w atn y ch , nie krytykow ać ich
16
w obecności dzieci, nie robić ujem nych uw ag o szkolnych system ach nauki i p ro g ram ach , przeciw nie budzić w nich uczucia szacunku dla w ładz i przełożonych. Z krytyką m ogą zaczekać do wieku dojrzałego, kiedy już p o traifą rozróżnić między dobrem a złem . W iek szkolny jest rów nież okresem , w którym trzeba m łodzież z całą stanow czością w drażać do punk tu aln o ści i obow iązkow ości. K ażdą chęć uchylania się od sp ełn ian ia szkolnych obow iązków ukrócać w zaro d k u , nie tole
row ać żad n y ch w ykrętów i z m iejsca w yjaśnić: dlaczego.
S to su n ek m łodych d o stary ch zatracił dziś daw ną, p e łn ą praw dziw ego respektu i czci, ofrm ę, która przechow ała się za
ledwie w niewielu rodzinach. B ezcerem onialność, jakiej św iad kam i byw am y często, m usi w yw ołać p rotest. N ie idzie b y n ajm niej o jak ąś uniżoną czołobitność, ale po p ro stu o przy zw oitą form ę obcow ania, obow iązującą przecież także w obec rów nych wiekiem . N iektórzy w śród m łodych w y o b rażają sobie, że ludzie dojrzali, a ju ż broń Boże podeszli wiekiem — to okazy na w ym arciu, nie m ające już nic do pow iedzenia w życiu.
Z dajem y sobie spraw ę, że jest to objaw przejściow y, ale naw et jako zjaw isko przem ijające jest bard zo niesym patyczny i nie pow inien być tolerow any. O d y się jednak zastanow im y, kto tem u w inien, m łodzi czy starzy, trzeba przyznać, że niestety raczej starzy. D om rodzinny w idocznie nie potrafił zaszczepić m łodzieży tej potrzeby serca, która dyktuje szacunek dla wieku, widocznie b rak by ło m ądrej m atki, nieustępliw ej w w ycho
w yw aniu ku d o b rem u . N ieporozum ienie pom iędzy obiem a generacjam i d a ło b y się łatw o w yjaśnić przy o b opólnej d o b rej woli, a obie stro n y zyskałyby tylko na połączeniu d o św iad czenia lat d o jrzałych z zapałem m łodości. N ierzadko widujem y przecież w p ro st sio strzan y sto su n ek m atki z córką, a kole
żeński — ojca z synem . G ra n ica wieku przesu w a się łatw o, gdy u m y sł p o zo staje m łody, a człowiek kroczy z postępem . S tarsze pokolenie złożyło zresztą niezaprzeczone dow o d y takiej żyw otności w o statn ich dziesiątkach lat.
Młodzi i starzy
Życie towarzyskie i społeczne m łodzieży
H arcerstw o i sp o rty a także w ym ogi bieżącej chwili w p ro w ad z ają w cześnie m łodzież szkolną w pracę społeczną i w sp ó ł
życie tow arzyskie nie tylko z rów ieśnikam i. Ale cokolw iek by się m ów iło o sam odzielności dzisiejszej m łodzieży, p o trzeb u je
■ona w tych sp raw ach bezsprzecznie pom ocy starszych. Rodzice pow inni interesow ać się tą stro n ą życia sw oich dzieci i nie zw alać odpow iedzialności za nią w yłącznie na zak ład y naukow e, lecz och o tn ie podzielić się w łasnym i dośw iadczeniam i i w spólnie rozw iązyw ać w yłaniające się przed now icjuszam i trudności.
O bow iązki harcerskie pozn aje m łodzież w sw ojej chorągw i, z p ra c ą społeczną zaznajam ia się w szkole, to p ra w d a , ale p rak ty czn e w prow adzenie idei w czyn nie je st łatw e. W tym to w łaśnie m om encie trzeb a ją w esprzeć m ąd rą, przyjacielską rad ą . A i pierw sze sam odzielne kroki w obcow aniu z ludźm i poza dom em nie są wcale łatw e ani d la onieśm ielonych now ą sy tu a c ją , ani naw et d la zbyt pew nych siebie. Ileż to sp o so b
ności do n iezgrabnych poczynań p rzy n o szą im prezy szkolne lub byw anie w d om ach rów ieśników . W tych p rzypadkach cz u jn a , ale nie narzucająca się opieka i ra d a starszych zd o byw a sobie g o rącą w dzięczność z ak ło p o tan y ch d e b iu tan tó w na
terenie społeczno-tow arzyskim .
D o życia tow arzyskiego p rzy g o to w u je m łodzież najlepiej urządzanie dla niej zabaw w dom ach p ryw atnych i pow ierzanie je j roli g o sp o d arzy , o d d an ie w jej ręce organizacji we w szyst
kim, od zaproszeń począw szy aż do przy rząd zan ia bufetu. Je st to sp o so b n o ść, przy której dziewczęta i chłopcy p rzek o n ają się, że m uszą w niejednym korzystać z dośw iadczeń m atki. D la rodziców znow uż zd arz a się d o b ra okazja d o d y sk retn eg o czuw ania n ad rozbaw ioną g ro m ad k ą i jej m anieram i. P o m ostem w iodącym do h arm o n ijn eg o w spółżycia o b u generacyj jest zaufanie m łodych a tak t starych.
Życie tow arzyskie m łodzieży po ukończeniu szkół średnich, czyli w okresie stu d ió w n a w yższych uczelniach, zyskuje n a sam odzielności i sw obodzie osobistej nie zatracając jednakow oż nic z nab y ty ch w d om u d o b ry ch form . C ó rk a lub syn m iesz
18
k ając z rodzicam i sto su je się tak sam o jak przedtem do ich zobow iązań tow arzyskich. Poniew aż jednak m łodzież naw ią
zuje poza dom em znajom ości koleżeńskie, m oże w p o ro z u m ieniu z rodzicam i przyjm ow ać w dom u sw oich now ych zn a
jom ych, których bezw arunkow o p rzed staw ia rodzicom . Po w spólnym zaznajom ieniu rodzice u suw ają się, nie okazując p reten sji do b ra n ia udziału w zabaw ie m łodych.
O ile m łodzież w yjeżdża z d om u n a stu d ia d o innego m iasta — chłopcom przychodzi o wiele łatw iej naw iązanie znajom ości na obcym terenie, łatwiej — zlikw idow anie nie
o d p ow iednich. M łode dziewczęta m uszą być b ard zo o stro ż n e w w yborze pom ieszczenia i bliższych znajom ości, gdyż kon
sekw encje niew łaściw ego środow iska m o g ą się dla nich okazać zg u b n e.
T ow arzyskie i społeczne życie m łodzieży daje d u żo sp o so b n o ści do byw ania n a zebraniach związkowych i zabaw ach,
■do w spółżycia z ludźm i nie tylko w ram ach koleżeńskich zn a jom ości. M łoda dziew czyna b io rąca udział w tym życiu nie pow in n a niczym zw racać n a siebie uw agi, nie w yróżniać się ani stro jem , ani dezy n w o ltu rą m anier. Bo jakkolw iek obecnie p a n u ją znacznie sw obodniejsze obyczaje tow arzyskie i niejedno
■co daw niej by ło na indeksie tow arzyskim nie razi dziś nikogo, to jed n ak sp raw y tak tu i przyzw oitości nie zostały i nigdy nie z o sta n ą zm ienione. A także b y stre oko opinii społecznej nie
•straciło nic z żyw otności i d lateg o m ło d a dziew czyna żyjąca p o za dom em rodzicielskim podw ójnie m usi uw ażać na sw oją
reputację, k tó ra zależy od zachow ania godności o sobistej w każdej sytuacji. M ożna byw ać i przyjm ow ać u siebie, baw ić się w esoło i z h u m o rem , ale uw ażać gdzie, kiedy i z kim, a p rzede w szystkim nie pozw olić w sw ojej obecności n a nie
odpow iednie zachow anie kolegów czy naw et koleżanek. C za
sem za najniew inniejszy w gruncie rzeczy w ybryk d o b reg o h u m o ru w ypada pok u to w ać dłu g ie lata. Bo jak się d o kogoś przyczepi jak a ś m arka, niesp o só b się jej pozbyć. N ab y te je d n ak w d om u rodzinnym zasad y u ch ro n ią m ło d ą dziew cz y n ę p rzed niejednym gorzkim rozczarow aniem , k tó re byw a
udziałem zbyt im pulsyw nych n a tu r, nie krępujących się żadnym i w zględam i.
Sport w życiu m łodzieży
S p o rty i ćwiczenia fizyczne w eszły w życie m łodzieży tak silnie, a upraw ian e rozsądnie i z um iarem tyle przynoszą zd ro
wia, h u m o ru i radości, że tylko zachęcać by do nich należało.
N iestety, oprócz wielu jasnych stro n m ają też i sw oje cienie:
p rzesad ę w w ysiłkach ifzycznych, k tóra prow adzi do po
w ażnych schorzeń, ru b aszn o ść, a naw et b ru ta ln o ść form . G orszące sceny n a boiskach podczas zaw odów m ogłyby n ajzagorzalszych zw olenników o d straszy ć od p ro p ag o w an ia sp o rtó w , zw łaszcza zaw odniczo, gdyż w łaśnie na tym tle objaw ia się p rzesada i bru taln o ść. C zegóż bo św iadkam i by
w am y nieraz na tych w idow iskach? Bójki, w yzw iska, w ul
g arn e słow nictw o, niekarność, b a rb a rz y ń sk a bezw zględność w obec otoczenia, nierycerskie traktow anie w spółzaw odników . A już mecze piłki nożnej to nie turnieje o pierw szeństw o w sp raw n ej grze, lecz istne walki n a noże — w tym przy
p ad k u n a p o d k u te gw oździam i b u ty — w alki nib y o śm ierć lub życie.
G d y nie p o m ag ają ani interw encje w ładz klubow ych, ani u p o m nienia publicystów w prasie, gdyż nie o d stra sz a ją p o w ażne okaleczenia i procesy sąd o w e o uszkodzenie ciała — czy b y nie w arto pom yśleć o reakcji ze stro n y społeczeństw a, k tó re by om ijało b ru ta ln e im prezy. M oże finansow e stra ty , uniem ożliw iające w yjazdy i sp ro w ad zan ie zagranicznych d ru żyn, przyw iodłyby w reszcie do opam iętan ia roznam iętniony o d łam sportow ców .
Strój m łodzieży
Z asadniczym nakazem w u bieraniu dzieci i m łodzieży d o rastającej je st celow ość i p ro sto ta . Z u p ełn ie zresztą tak sam o ja k u d o ro sły c h .
20
M ałe dzieci źle się czują w strojniejszych szatkach, k tó re tylko przeszkadzają w zabaw ie, bo trzeba zawsze w tedy uw ażać, ażeby ich nie pom iąć lub nie poplam ić. Sam więc zdrowy;
in sty n k t dziecka w skazuje, jak je ubierać. M ateriały jasn e, w esołe, łatw e do p ran ia, krój p ro sty , niew yszukany, o to co jest n ajodpow iedniejsze na każdą okoliczność, a do czego w zory łatw o znaleźć m ożna w czasopism ach kobiecych.
Kwestię ub io ru m łodzieży w wieku szkolnym u n o rm o w ał szczęśliwy nakaz noszenia m un d u rk ó w , o statn io i dla dziew cząt. Z arządzenie bard zo na czasie i bardzo potrzebne. Może nareszcie znikną z ulic m iasta, z tram w ajów i au to b u só w nie
u d o ln e kopie film owych gw iazd, z fryzuram i ułożonym i trw ałą o n d u lacją, z ustam i ukarm inow anym i i spojrzeniam i w am pów , co z p ro sto tą m u n d u rk a nie było by w harm onii. Może n a reszcie zobaczym y p ro ste , m iłe, m ło d e dziewczęta, odpow iednio d o wieku u b ran e i zachow ujące się, których jedynym , niesfał- szow anym wdziękiem będzie n a tu ra ln o ść w łaściw a w iośnie życia.
N a chw ile uroczystości dom ow ych, n a zabaw y i wizyty, z rodzicam i w skazane są sk ro m n e m ateriały i m odele. Ż adne ciężkie jedw abie, koronki, w yszukane przy b ran ia lub ozdoby, żad n e ostatnie krzyki m ody w kroju czy też tjarwie. P rzesad n e stro jen ie dziew cząt i p rzykładanie zbyt wielkiej wagi d o ich ub io ru w yrabia tylko szkodliw ą próżność i m ałostkow ość. P ro sto ta we w szystkim — to najpiękniejsza o zd o b a m łodocianego w ieku.
W a rto przy tej sp o so b n o ści w spom nieć i o sporto w y ch d resac h .
Ci wszyscy, którzy są sportow cam i z krwi i kości, w iedzą d o b rze jak się u b rać należy i dlatego m ają zawsze właściw e zacięcie, sw oisty szyk i ton. Rozum ieją, że celow ość i w ygoda p rzed e w szystkim , a dopiero potem d ro b n e koncesje na korzyść sezonow ej m ody w zakresie barw , tkanin lub jeszcze w ygodniej
szych i bardziej uproszczonych form kroju.
Ale te śm ieszne figury, jakie w idujem y w środow iskach sp o rto w y ch lu b w gó rach , ud ając tu ry stó w czy narciarzy.
albo p ara d u ją c e z zaaferow anym i m inam i po ulicach m iast w dro d ze n a najzw yklejszą tow arzyską wycieczkę, kończącą się dancingiem , — aż p ro szą się o ołów ek k arykaturzysty! Co za o rgia barw , co za zabójcze fasony, co za przejęte m iny i o sten tacyjne sz astan ie się w najludniejszych m iejscach przed oczym a rozbaw ionych widzów.
P od adresem tych w łaśnie okolicznościow ych sp o rtsm an ek i sp o rtsm a n ó w życzliwa uw aga: przypatrzcie się praw dziw ym sportow com i bierzcie z nich wzór, ale przede w szystkim nie udaw ajcie kogoś, kim w rzeczyw istości nie jesteście. A jeśli już koniecznie idzie o zaprezentow anie cudacznego d re su — to najodpow iedniejszym m iejscem p okazu będzie d la niego
— m ask arad a.
*
22
UROCZYSTOŚCI RODZINNE
Slub
U roczystości rodzinne, do których należą m. i. ślu b y , m a ją u stalo n e form y, przekazane przez tradycję, a zm ieniające się co pewien czas w zależności od w arunków i w ym ogów życia codziennego. N ie należy się dziwić, że tego rodzaju ściśle w ew nętrzne uroczystości po d leg ają pew nym nakazom z zew
n ątrz. Przecież każdy z n as m a jakieś kolo życzliwych, którzy p ra g n ą z nam i dzielić radości czy sm utki. N iektóre znow u sytuacje w y m ag ają zetknięcia się z w ładzam i kościelnym i.
W y p a d a więc d o ro słem u człowiekowi znać zwyczaje o g ó ln ie przyjęte w takich chw ilach i wiedzieć, w jakiej form ie pow ia
dam iać, zapraszać, przyjm ow ać, dziękow ać itp.
O kresu p o p rzedzającego sam ślu b nie p o ru szam , g d y ż w obec znanej sw obody tow arzyskiej m łodego pokolenia wiem y, jak łatw o o zaw arcie znajom ości przy w spólnych stu d ia c h , w pracy społecznej i biurow ej lub w życiu sportow ym . Jest to zapew ne lepsza fo rm a obcow ania m łodych, g dyż d a je m ożność p oznaw ania się w życiu codziennym , w w aru n k ach zw ykłych, a nie p o p rzestaw an ia n a sto su n k ach w yłącznie tow a
rzyskich, jak to daw niej byw ało.
M ówiąc jed n ak o sw obodzie m łodego pokolenia nie m am b ynajm niej n a m yśli ryzykow nych eskapad we dw oje czy to n a bale, czy na wycieczki, albo odw iedzin sk ład an y ch kolegom w kaw alersldch m ieszkaniach. U nas czy w A m eryce — w iem y, jak się to zazwyczaj dla dziew cząt kończy.
U roczystość zaślubin może być obecnie n ad e r uproszczona.
C o raz częściej słyszym y o ślubach w porze p o ra n n e j, w obec
ności tylko rodziców i dw óch św iadków . N a taki cichy p o ra n n y ślu b w k ład a p a n n a m ło d a kostium lu b su k n ię w izytow ą
i płaszcz w zimie, a w lecie lekkie okrycie. P an m io d y jest w zupełnie ciem nym ubraniu lub w czarnej m ary n arce i czar
nym obuw iu. D o tego c h arak teru stro ju sto su ją się i inni obecni.
Po cichym ślubie n a stęp u je zwykle śn iad an ie w dom u ro dzicielskim p an n y m łodej lub kogoś z najbliższej rodzin)', czy też zam ów ione specjalnie w restau racji, w osobnym pokoju.
Zazw yczaj odbyw a się ono w gronie, które zn ajd o w ało się w kościele przy cerem onii ślu b n ej. N a p ro g u now ego miesz
kania w itają m ło d ą p a rę rodzice chlebem , solą, a czasem i lam pką wina.
Z darza się, że w p ro st od ślubu p ań stw o m łodzi idą do pracy zaw odow ej, a niedaw no pewien m iody lotnik po wyjściu z kościoła ośw iadczył obu zdum ionym ro dzinom : — Bawcie się d o b rze i wypijcie za nasze zdrow ie, bo my zaraz odlatujem y do siebie. — 1 odlecieli! M ożna sobie w yobrazić zdum ienie obec
nych i ciężki żal rodziców , którzy zapew niali, że lotnik jest najczulszym sy sn e m i w ogóle najlepszym chłopcem pod sło ń cem i nie mogli pojąć, dlaczego zrobił im taką p rzykrość?
N aw et więc i w takiej chwili pań stw o m łodzi pow inni liczyć
&ę z uczuciam i tych, którzy ich wychow ali.
Jeżeli ślu b był cichy należy w ysiać dalszym krew nym , przyjaciołom i znajom ym d ru k o w an e zaw iadom ienie o zaw artym m ałżeństw ie w jak najkrótszym czasie, możliwie w kilka dni p o ślubie. Zwykle zatem trzeba zam ów ić i zaadresow ać zaw ia
dom ienia już przed ślubem .
N ajb ard ziej uroczysty z p u n k tu w idzenia kościelnego jest ślu b około godziny 10— 11 ra n o po m szy św., w ysłuchanej przez m łodą parę, cały orszak ślu b n y i przyjaciół. P an n a m ło d a ma w ów czas suknię ślu b n ą z w elonem , pan m łody — żakiet i lakierki (nie frak!). Panie w orszaku ślubnym — p o p o łudniow e stro jn e su k n ie ja sn e z kapeluszam i, panow ie — ża
kiety i cylindry.
Jednakże p rzed p o łu d n ie jest p o rą, w której w iększość ludzi pracuje, jeśli więc pragniem y na uroczystość zaślubin zgro
m adzić całą rodzinę i jak najliczniejsze g ro n o znajom ych, wy
bieram y p o rę p o p o łu d n io w ą o k oło godziny 17— 18. O ficjalnym
24
strojem p an n y m łodej jest w tedy biała toaleta z w elonem ślu b n y m , p an a m łodego — frak. Panie w orszaku ślubnym m ają suknie w ieczorow e, a z kolorów dozw olone są w szystkie z w yjątkiem białego. Podczas żałoby albo nie uczęszcza się na śluby, albo zdejm uje się ją na te krótkie chwile, co w obec m ody czarnego koloru n a każdą okoliczność m oże się o g ra niczyć do jakiegoś jasn eg o szczegółu przy czarnej toalecie.
S praw a bukietów nie przedstaw ia trudności. P a n n a m ło d a d o staje białe kwiaty, drużki w kolorach h arm onizujących z ich toaletam i.
P a n n ę m ło d ą p ro w ad zą do o łtarza albo dw aj drużbow ie, alb o jej ojciec. P a n a m łodego drużki albo m atk a p a n n y m łodej.
N ależność za obrząd ek ślu b n y w kościele oraz za p ojazdy orszaku w yrów nuje pan m iody, który, po porozum ieniu z ro dzicam i, om aw ia w parafii szczegóły uroczystości. W szystkie zaś inne w ydatki złączone z uroczystościam i weselnym i należą do rodziców p an n y m łodej.
Z aw iadom ienia w ysyła się na tydzień lub dw a przed ślu bem , ale jeszcze wcześniej zapraszam y osobiście tych, których prag n iem y mieć w orszaku ślu b n y m . Z aw iadom ienia są d ru k o w ane albo litografow ane n a białym kartonie, t. zw. b ry sto - lowym , złożonym w pól. P o lewej stro n ie zaw iadam iają rodzice p a n n y m łodej, po praw ej — p an a m łodego o dacie ślubu sw oich dzieci. U sam ego d o łu , po obu stro n a c h , p o d aje się ad resy obu rodzin, ab y ułatw ić nad sy łan ie życzeń.
O pow tórnym zam ęściu rozsyła się zaw iadom ienia po ślubie.
Zwyczaj sk ład an ia upom inków m łodej parze obow iązuje tylko osoby związane w ęzłam i bliższej znajom ości, przyjaźni czy też koleżeństw a. Rodzaj zaś ich, to nieco zawilsza sp raw a.
W y p ad a przecież ofiarow ać coś, co i rad o ść spraw i, i nie znajdzie się n araz w kilku egzem plarzach, i — co tu ukryw ać!
— będzie m iało jakąś p raktyczną w artość. D ysk retn y w yw iad w gronie najbliższych w tajem niczonych o d d a łb y o b u stro n o m p o żą d an e usługi... Ale cokolwiek b ąd ź ofiarujem y, czy rzecz sk ro m n ą, czy kosztow ny przedm iot, pam iętajm y o jednym w a
ru n k u : nigdy nie daw ać czegoś byle zbyć, byle załatw ić spraw ę, lecz zastanów m y się zaw czasu n ad rodzajem odpow iedniego upom inku i szukajm y ze szczerą chęcią zrobienia przyjem ności o b darow anym .
O trzy m an ie zaw iadom ienia o m ającym się odbyć ślubie obow iązuje do złożenia życzeń bąd ź osobiście po ślubie w ko
ściele, bąd ź listow nie czy telegraficznie. O trzy m an e zaw iado
m ienie o m ałżeństw ie zaw artym przed pew nym czasem nie obow iązuje' do w ysłania życzeń, choć oczywiście m ożna to zrobić, jeśli chcem y okazać specjalną życzliwość m łodej parze.
Istnieje piękny zwyczaj bło g o sław ien ia m łodej parze tuż przed ślubem przez rodziców , a w ich braku przez kogoś n aj
starszego w rodzinie. Jest to tak w zruszająca chw ila i jedyna w życiu (bo tylko przy pierw szym ślu b ie), że pow inna o d byw ać się w yłącznie w gronie odbierających i udzielających b ło g o sław ień stw a — jako w yraz najczystszej, najbezinlere- sow niejszej m iłości rodziców , a wdzięczności i pokory dziecięcej ze stro n y m łodych. N iechże w tedy będą sam i z sobą.
Lecz m im o łatw o zro zum iałego w zruszenia, tow arzyszą
cego żegnaniu się córki z dom em rodzicielskim i rodziców z dzieckiem , trzeba się opanow ać n a tyle, ażeby pod ejrzan a czerw oność oczu i nosa nie zd rad ziła przelew anych przed chwilą łez. Był czas inny, odpow iedniejszy, d o załatw ienia z sobą tej uczuciow ej spraw y, niż ta chw ila przezw ana „ w eseln ą", prze
znaczona na uśm iech i najlepsze nadzieje n a w sp ó ln ą przy
szłość m ałżonków .
Urodziny — chrzest
O przyjściu n a św iat dziecka d o nosim y krew nym i g ro n u życzliwych m niej więcej do trzech dni, na co zaw iadom ieni o d po w iad ają niezwłocznie życzeniam i
D aw ny zwyczaj odw iedzania m łodej m atki, g d y jeszcze leżała w łóżku, z o stał zupełnie zarzucony jako niewłaściwy z wielu pow odów , przede w szystkim zaś z higienicznych w zględów . Jedyny w yjątek m oże stanow ić w yraźne zaproszenie do odw iedzin, które naw et i w takim p rzy p ad k u pow inny trw ać
26
b ard z o krótko. Po złożeniu gratulacji i zapytaniu o zdrow ie w ypada pow iedzieć coś m iłego pod adresem dziecka, ale bez sztucznych zachw ytów i przesady. Rozm ow a m usi być p o g o d n a i lekka, tak żeby chorej niczym nie wzruszyć. Ale lepiej odczekać z odw iedzinam i aż do czasu, g d y m a tk a w róci do pełni sił i n orm alnego try b u życia.
A w ogóle z odw iedzaniem chorych, nie tylko m łodych m atek, trzeba być bard zo o strożnym . Dowiedziaw szy się o ch o robie w dom u znajom ych spieszym y okazać w spółczucie i za
pytujem y o stan zdrow ia pisem nie lub telefonicznie. Zjaw ienie się osobiste m oże w praw ić w kłopot rodzinę zajętą pielęgno
w aniem c horego. D opiero w okresie rekonw alescencji m ożna przyjść z wizytą, ale zabaw ić jak najkrócej. G d y b y rodzina nie p ro p o n o w ała w ejścia do pokoju pacjenta, nie należy nalegać.
W rozm ow ie z chorym najlepiej jest nie robić żadnych uw ag o w yglądzie, więc ani zachw ycać się, jak ktoś do b rze w ygląda, ani ubolew ać nad zaszłą zm ianą. Kwestię tę w ogóle pom inąć m ilczeniem . D la palaczy przestro g a, że w pokoju chorego bezw arunkow o palić nie w olno, choćby znając czyjś n ieo p a
now any n ałó g chory sam zap raszał do tego.
C horym kobietom przynosim y kw iaty, a sto su n k i bliższej p rzyjaźni upow ażniają do przyniesienia słodyczy lub jakichś specjalnie ulubionych przysm aków , o ile dieta na to pozw ala.
R odzina nie okazuje odw iedzającym zniecierpliw ienia, wy
raża w dzięczność za dow ody zainteresow ania się chorym , o d pow iada cierpliw ie i uprzejm ie na wszelkie zapytania, m ów iąc oczywiście tylko to, co uzna za stosow ne, czego nikt z ludzi rozsądnych nie weźmie za złe.
C erem onia ch rztu o dbyw a się w kościele. Tylko w w yjątko
wych okolicznościach, i to za specjalnym pozw oleniem w ładz p arafialnych, przychodzi ksiądz do d om u.
W y b ó r rodziców jest sp ra w ą b ard zo w ażną, chociażby z tego w zględu, że nie znając przyszłości nie w iem y, czy nie w ypadnie im kiedyś zająć się losem dziecka. D latego do b rze jest w ybierać ludzi nie tylko nam życzliwych, ale i w pełni sił, za rad n y ch , energicznych. Z aproszeniu n a rodziców chrzestnych nie w y p ad a odm aw iać, ch y b a że istnieją jakieś w ażne, isto tn e
przeszkody, które należy podać. Ale przezorność i tak t n a kazuje upew nić się w przód, czy ta godność, połączona w przy
szłości z uciążliwym i nieraz obow iązkam i, nie będzie d la kogoś kłopotliw a.
N ikt z zaproszonych na uroczystość chrztu nie m a o b o wiązku sk ład an ia upom inków prócz rodziców chrzestnych.
R odzaj tych upom inków , z m ałym i o dm ianam i, jest m niej więcej ustalony. D ziew czynkom ofiarow ujem y m edalik z łań cuszkiem , coś z biżuterii (z m yślą o przyszłości), jakieś cen
niejsze p rzy b o ry toaletow e. C hłopcom m ożna dać ryngraf, kosztow ne spinki, zegarek, sre b rn e nakrycie stołow e w futerale itp. O sta tn io weszły w m odę praktyczniejszego rodzaju upo
minki pod p ostacią papierów w artościow ych albo książeczek oszczędności. W niektórych dzielnicach istnieje w sferach uboższych zwyczaj dodaw ania do upom inku kilku albo kilku
nastu m etrów pięknego białego p łó tn a, zw anego krzyżinem , a czasem spraw iania kom pletnego ubioru chrzestnego.
Rodzice chrzestni m uszą też pam iętać o d atk u pieniężnym dla niańki, która przynosi dziecko do chrztu.
T ak rodziców jak gości obow iązuje stró j wizytowy, a panie, zależnie od rodzaju przyjęcia, stro jn iejsza lub skrom niejsza toaleta. M atka ch rzestn a nie m oże być czarno u b ra n a ze względu na zakorzenione o d d aw n a uprzedzenie, że ten kolor nie przynosi szczęścia.
Zazwyczaj trzym a dziecko do chrztu je d n a p a ra rodziców , są jed n ak sfery tow arzyskie, w których za p rasza się po kilka par.
Rodzice chrzestni niech nie m yślą, że ich obow iązki kończą się z chw ilą dokonanej cerem onii kościelnej. O chrześniaków trzeba się system atycznie dow iadyw ać, pam iętać D d ro b n y ch upom inkach okolicznościow ych, śledzić ich rozw ój fizyczny i um ysłow y i w ogóle okazyw ać im takie zainteresow anie, ażeby czuli, że w rodzicach chrzestnych m ają praw dziw ie im o d d an y ch przyjaciół.
Imieniny
W p raw d zie niektórzy o b ch o d zą nie im ieniny, lecz u ro dziny, je st to jed n ak trad y cja p ro testan ck a, gdzie przy n a d a
28
w aniu im ion dziecku nie obiera się, jak się to u katolików dzieje, p a tro n a , tym sam ym więc tylko d a ta urodzin byw a obchodzona.
Dzień im ienin to dzień życzeń i p o d aru n k ó w , które m ają być w idom ym znakiem pamięci, życzliwości czy przyjaźni.
D latego też niedopuszczalną jest rzeczą, ażeby podaru n k i h\ ly zb y t kosztow ne, przechodzące isto tn ą m ożność ofiarodaw cy, gdyż nie m ożna solenizantom psuć radości św iadom ością, że p o d a ru n e k ukróci! inne potrzeby rodziny. K osztow ny p o d a runek m a jeszcze i tę d rasty c zn ą stro n ę, że niepokoi m yślą o koniecznym rew anżu.
A teraz pytanie, co kom u m ożna ofiarow ać? O tym roz
strzygać m usi stopień zażyłości, delikatność o raz ta k t
K obiety o b d a ro w u ją się zazwyczaj dro b n y m i upom inkam i, jak : p rzy b o ry toaletow e, perfum y, p ap ier listow y, drobiazgi z zakresu galanterii skórzanej czy też g ard ero b y w ykonanej w łasnoręcznie lub kupnej, książki, nu ty , p ren u m eraty czasopism , ab o n a m e n t do czytelni, na koncerty, do teatru , kwiaty. Rzeczy zbytku lub codziennej potrzeby.
M ężczyzna może oifarow ać kobiecie kw iaty, czekoladki lub w ogóle słodycze, ow oce, książki, album z w łasnoręcznie w y
k onanym i fotografiam i, o b ra z itp.
Są n a ten tem at sprzeczne zdania, czy kobieta także może o b darow yw ać m ężczyznę? N iezaw odnie, prócz narzeczonego, kuzynów m a i „obcy“ m ężczyzna praw o do naszej pam ięci, w yrażonej w realnej postaci d ro b n e g o upom inku, jeżeli n a
praw d ę je st d o b ry m , m iłym , cenionym znajom ym lub p rzy jacielem rodziny. M ałostkow y sto su n e k „kobiety w obec męż
czyzny" niechaj ustąpi m iejsca p ro sty m , n atu raln y m sto su n k o m człowieka do człowieka. N iejed n o k ro tn ie zaś w ybiera kobieta u p om inek dla m ężczyzny w imieniu m ęża, a b o d o rad za w w y
borze, pow in n a więc wiedzieć, jakie p o d a ru n k i ofiarow ać w y
p a d a a jakich nie.
W ych o d ząc po za ram y szab lo n u : papierośnica, cygarniczka, popielniczka, scyzoryk, n óż do p apieru, pióro wieczne, sreb rn y lub złoty ołów ek — m ożna intelektualiście ofiarow ać książkę łub
sztych, zbieraczow i — p rzed m io t Jego zainteresow ania, filate
liście — ła d n y d o b ó r znaczków pocztow ych, m elom anow i — n u ty alb o cenne płyty. K raw aty, szaliki, laski, spinki i inne praktyczne drobiazgi należy zachow ać dla najbliższej rodziny.
Życzenia w raz z upom inkiem przesyłam y w dniu imienin ran o . O ile wiem y, że solenizantka m a zwyczaj p rzyjm ow ania gości w tym dn iu , pow tarzam y życzenia osobiście, sto su jąc się ściśle do godzin przyjęć. Jeżeli n p . w yznaczono po rę od 17—20 godziny — nie m ożem y przyjść na kilka m in u t przed dw udziestą, bo o tej porze goście pow inni zbierać się do o d e j
ścia. N a wieczór m ogą przyjść tylko w yraźnie zaproszeni.
T ylko w w yjątkow ych okolicznościach sk ład am y żjc z e n ia telefonicznie, gdy n p . w ostatniej chwili przeszkodziło coś w yjściu. Życzenia telefoniczne łatw o przy b ierają form ę p o g a
wędki, a ta m oże przeszkodzić g o sp o d arzo m w pełnieniu o b o wiązków w obec gości w dn iu tak „g o rąc y m ", jakim byw a dzień im ienin, szczególnie w d o m u o só b o rozległych sto su n kach tow arzyskich.
Pam iętając o o b d aro w y w an iu d o ro sły c h , nie m ożem y za
pom nieć o dzieciach.
W w yborze p o d aru n k ó w d la nich trzeb a się kierow ać nie tylko płcią m ałych solenizantów , ale rów nież wiekiem o raz ideologią w ychow aw czą rodziców (dziecku pacyfisty nie przy
niesiem y k arab in k a). P raktyczne upom inki, jak : p ren u m eraty , m apy, p rzy b o ry szkolne, sp o rto w e, m alarskie, rękodzielnicze, książki, m eble są odpow iednie dla dzieci starszych. D la m ło d szych najm ilsze b ęd ą oczywiście zabaw ki: p ro ste, nieskom pli
kow ane, higieniczne. Słodycze w dużych ilościach są p o d a
runkiem chętnie przez dzieci w idzianym , ale kłopotliw ym dla rodziców , którzy w obaw ie o zdrow ie dziecka m uszą m u o d eb ra ć to, co jest jego bezsprzeczną w łasnością, a zatem spraw ić dziecku w tym dniu przykrość.
P o d a ru n e k m a do spełnienia dw a zad an ia: spraw ić k o m u ś radość — o raz godnie reprezentow ać ofiarodaw cę, jego kul
tu rę i sto su n ek do o b d aro w an eg o .
*
30
ŻYCIE TOWARZYSKIE
Warunki — mieszkanie — znajom ość form
Zanim zaczniem y byw ać i naw zajem przyjm ow ać zasta
nów m y się w przód, jakie m am y do tego w arunki. Czyli, jak się przedstaw ia m ieszkanie, b udżet i czy m y sam i jesteśm y d o statecznie przygotow ani, tzn. poinform ow ani o zw yczajach i obow iązkach, które m im o w ielu ju ż dokon an y ch uproszczeń n a k ła d a życie tow arzyskie.
P ozornie w y glądają te zastrzeżenia b ard zo pow ażnie, m im o to jed n ak przy bliższym rozpatrzeniu n a pew no nie o d straszą nikogo od zam iaru w spółżycia z ludźm i.
O m ieszkaniu m ożna zasadniczo tyle pow iedzieć, że o kul
tu rze w nętrz nie stanow i nigdy lu k su s, ale d o b ry sm ak w ła
ścicielki. Środki finansow e g ra ją d ru g o rzę d n ą rolę, jeśli zn aj
dzie się ręka, k tóra potrafi tani d ro b iaz g tak d o b rać i tak sto sow nie um ieścić, że zachw yci oczy. G d y w m ieszkaniu od pierw szego w ejrzenia czujem y lad i czystość, a m eble, tkaniny i ob razy są rozm ieszczone celowo, bez p rzeład o w an ia i zle
w ają się w h a rm o n ijn ą całość — w tedy m am y kulturalne w nętrze.
N iezaw sze drogo cen n e dyw any, stylow e m eble, kosztow ne b ibeloty i o ry g in ały m istrzów d łu ta lub pendzla n a ścianach stw arzają w nętrze estetyczne i pociągające. C zęsto byw a w p ro st przeciw nie. A bibelotom należy się o so b n a w zm ianka. M ają o n e jedynie w tedy uzasadnienie w m ieszkaniu, o ile są w pew nym sto p n iu dziełem sztuki albo słu ż ą do praktycznego celu, n p .: flakon lu b w aza n a kw iaty, przycisk n a b iu rk u , p o
pielniczka itp. Ale nigdy ta zbieranina ze w szystkich w ystaw , te pieseczki, kotki, ow ady, zw ierzątka, pudełeczka, m otylki, n iezdarne figurynki, zaśm iecające kobiece biurka, stoliki. T o nie są bibeloty, lecz chw asty w m ieszkaniu, których jak n a j
prędzej wyzbyć się należy.
Jakże nas rażą pokoje p rzeładow ane m eblam i i zagracone przedm iotam i, które nie wiedzieć po co sto ją, ale które „szkoda wyrzucić, bo tyle kosztow ały i są jeszcze zupełnie d o b re " — jakże kłują oczy osław ione ju ż m akatki i robótki ręczne, jakieś w ym yślne i n iep raw d o p o d o b n ie pozbaw ione sensu dekoracje wszelakich kącików, okien itp. Ale rozm iłow anym w nich w ła
ścicielkom tru d n o w ytłum aczyć, ż‘e szkoda czasu i pieniędzy na te brzydactw a (b o przecież także robótki sp o ro kosztują) — że lepiej było by robić praktyczne i użyteczne trykotaże d la siebie i dzieci, a za to uzyskać w m ieszkaniu więcej w olnej przestrzeni i niepopstrzonych straszy d łam i ścian.
N ie chcąc nikogo urazić — p anie są drażliw e i w rażliw e n a krytykę ro b ó tek — przyznaję, że zd arzają się istotnie piękne okazy w śród ro b ó t ręcznych, ale s ą to n ap raw d ę — białe kruki.
W n ętrza m ieszkaniow e średniej klasy, bo d la takiej jest ta książka przeznaczona, nie m ają pretensji do am filady sa lonów i m uzealnych zbiorów . Idzie przede w szystkim o stw o rzenie praw dziw ego ogniska dom ow ego, m iłego i przytulnego, d o którego dom ow nicy w racają po pracy z rozkoszą. G dzie w szystko jest um ieszczone na w łaściw ym m iejscu, a każdy przed m io t istotnie p o trzebny i albo spełnia rolę użyteczną, albo zaspokaja zm ysł estetyczny, sprzęty nie w chodzą ludziom w d rogę, a sp o só b ośw ietlenia o d p o w iad a przeznaczeniu lokalu.
M oże jeszcze n ig d y nie było tak łatw o urządzić m ieszkanie ład n ie i tanio, jak dziś. G d y daw niej w n ajskrom niejszych w aru n k ach nie m ogło się obejść bez sak ram en taln eg o salo n u , sypialni, jad aln i i to w ybieranych zależnie od ceny a bez troski o je d n o litą całość — dziś w obec m ody tapczanów m o żn a przyjm ow ać gości w każdym pokoju. C o więcej, np.