• Nie Znaleziono Wyników

JEJ ŻYCIE UMYSŁOWE I RUCH LITERACKI

W dokumencie Biblioteka Warszawska, 1879, T. 1 (Stron 66-99)

W C I Ą G U L A T T R Z Y D Z I E S T U *).

( o d 1 8 0 0 — i 8 3 o r .).

P R Z E Z

K . W l. Wójcickiego.

II.

K sięztw o W a rsz a w sk ie .— O rg a n iza cy a j e g o .— D e p a r ta m e n tu .— K o d e k s N a p o ­ le o n a .— O b ja ś n ia ją c e p o d rę c z n ik i now ych u s ta w .— S ta n is ła w W ę g rz e c k i.— Ż y ­ cie d u ch o w o .— J a n P a w e ł W o ro u ic z .— T e a tr n a ro d o w y .— Im ie n in y N a p o le o - n a -— T r a n s p a r e n t rz eź n ik a w a rsz aw sk ieg o .— H u g o K o łłą ta j i jo g o d z ie ło .—

1'oliks Ł u b ie ń s k i.— B a l w y d a n y .— K siążk a o b e jm u ją c a m ow y i w ierszo ów ­ c z e s n e .— T ra g ic y . — K o m e d y o -p is a rz e .— F r a n c is z e k W ęż y k . — K a je ta n K o ź- m ia n .— R o k 1 8 1 2 . — W y p raw a d o M o s k w y .— K lę s k a .— R o z c z a ro w a n ie .—

P rzy b y o ie N a p o le o n a do W arsz a w y i ta je m n y w y ja zd .— B itw a p o d L ip s k ie m I8 1 3 r . — Ś m ie rć k się c ia J ó z e fa P o n ia to w s k ie g o .— Z ach w ian e lo sy K sięztw a W ars z a w s k ie g o .— Cisza lite r a c k a .— Z a b y tk i lite r a c k ie .— W y ro b ie n ie ję z y k a

°J c z y s te g o .— K la sy c z n y k o d e k s .— P o d z ia ł p o czy i. — G a ze ta W a rs z a w s k a .— L is - tyj d o d a te k do n ić j.— P rz e g lą d p r a c w ażniejszych tr e ś c ią .— P a m ię tn ik W a rsz a w ­ k i , p o d re d a k c y ą L . O s iń s k ie g o .— O c en a i w a rto ść te g o o rg a n u .— N ow i u rz ę d n i­

cy sądow i i a d m in is tr a c y jn i.— T ra d y c y o s ta r e i nowe: O k ró lu S o b k u i je g o n a d w o rn y m tr e f n is iu .— P o d a n ia z X V I I I s tu le c ia .

Jeżeli słabym płomykiem życie duchowe gorzało w Warszawie, w czasach tak zwanych pruskich, to zajaśniało do razu więcej, gdy utworzonem zostało Księztwo Warszawskie w r. 1807.

Organizacya tego księztewka, na sposób francuzki, podział k r a ­ ju na departam entu, wprowadzenie Kodeksu Napoleona I, w miejsce dawnego prawa polskiego, zmiana w całój adm inistracyi krajowej, wy­

wołały potrzebę objaśnień i wskazówek nowych, nieznanych tak urzęd- d'kom, ja k i obywatelom. W tćj myśli zaczęła wychodzić coraz więk- Sza liczba dzieł, jako podręczników niezbędnych. Na czele tych p ra ­

*) D alszy ciąg — p a trz z e s z y t za s ty c ze ń r. z.

cowników gorliwych, należy postawić Stanisława Węgrzeckiego, póź­

niejszego prezydenta m iasta Warszawy ').

Jakkolwiek okres istnienia Księztwa Warszawskiego trw ał lat tylko ośm, pozostało w literaturze naszćj mnóstwo broszur, mów, wier­

szy, wywoływanych chwilowemi okolicznościami, które żywo zajmując społeczność tśj epoki, niem ałą wiązankę stanowią.

Życie duchowe zagrało w całćj pełni. N iebrakło też ludzi gru n ­ townej nauki, poważnych statystów, głębszych myślicieli, utalentowa­

nych mówców i poetów.

Na czele pierwszych stanęli: Stanisław Staszic, Stanisław hr. P o­

tocki, Feliks Łubieński, Józef K alasanty Szaniawski, Wawrzyniec Su- rowiecki i w. i.

Wymowa kaznodziejska m iała godnego reprezentanta w osobie Jana Paw ła Woronicza, który zarówno zachwycał wyższą inteligencyą, potęgą myśli i wysłowieniem, ja k um iał się zniżyć w prostocie ducha, a jasnością języka, do pojęcia ludu miejskiego i wiejskiego.

T eatr narodowy w tym okresie odegrał w życiu społecznćm nie­

pospolitą rolę. Um iał on chwytać zręcznie każde silniejsze poruszenie ogółu i w formie to artystycznej właściwej, to ostoniętćj szatą staro ­ żytnych wieków Hellady czy Romy, uwydatniać je na scenie.

Gniotła wprawdzie klasyczność, koloryt i wyraz szczerćj narodo­

wości, ale widzowie umieli, z pod tćj twardćj łupiny, dobrać się zdro­

wego i smakowitego ziarna.

Zapał, który porywał ogół, objawiał się we wszystkich kierun­

kach. Imieniny Napoleona I wywoływały niesłychane inanifestacye.

W arszawa oblewała się łuną iluminacyi, a liczne przezrocza wymownie świadczyły o uczuciach dla tego zwycięzcy świata.

Pamiętam, na Krakowskićm-Przedmieściu transparent, w wiel- ltićm oknie rzeźnika. Przedstawiony w nim był sam pan starszy rzeź­

niczy, który ogromnemu wołowi, wielkim, ostrym toporem, łeb odci­

nał. Strugi krwi tryskały w około, zalewając podnóże, przy którym jaśniał dwu wiersz taki:

*j S ta n is ła w W ę g rz e c k i, z n a k o m ity p ra w n ik , n a le ż a ł do p ierw szy oh p isa rz y w czasach K sięztw a W arsz a w sk ie g o i z n a k o m ite p o ło ż y ł z a s łu g i d la k r a ju . U ro d z o n y w r. 1 7 6 5 , w y k s zta łc o n y w K ra k o w ie i za g r a n ic ą , za p o w ro te m d o k r a ju w szed ł d o słu ż b y p u b lic z n e j; w y b ran y n a p re z y d e n ta m ia s­

t a W arszaw y , k ilk a k r o tn ie w la ta c h 1 8 1 4 — 1 8 1 5 i 1 8 3 0 p ia s to w a ł tę g o d ­ n o ść . J a k o c zło n ek T o w a rz y stw a W a rs z a w s k ie g o P rz y ja c ió ł N a u k b r a ł u d z ia ł w je g o p ra c a c h . U m a rł w W arsz a w ie 1 2 lu te g o 1 8 4 5 r. O g ło s ił d ru k ie m w iele p ra c , k tó r e m ia ły w sw oim czasie d o n io s łe z n a c z e n ie . P r z y to ­ czym y w ażn iejsze: P ism o o p ra w a c h d la K się ztw a W a r s z a w s k ie g o , 1 8 0 9 r., R o zp r a w a o p ro fe sy a c h o ra z o sgstem acie a d m in istra c y jn y m ( 1 8 0 9 r .) . U w agi n a d po w szech n ym m o ra to riu m z d o łą czen iem h isto ry i o zb io rze p r a w p r z e z A . Z a m o ys kie g o ( 1 8 1 0 r .) . D zieje o zn a c ze n iu w ła d z y d u c h o w n śj obok św ieckiej w P olsce ( 1 8 1 8 r . ) i w ielo in n y ch p o m n ie jsz y ch ,

J E J ŻYCIE UMYSŁOWE I R U CH L ITE R A C K I. 6 1

„Kto n ie będzie wierny P o lsce i N a p o leo n o w i, T o mu łe b utnę jak tem u w o ło w i.”

Rozważniejsi niepodzielali tego zapału, w smutnćj zaclumie roz­

myślając nad przyszłą dolą swojego kraju. Do takich mężów należał Hugo K ołłątaj, który wydal wówczas wielce ważne dzieło p. n.: Uwagi nad teraźniejszem połażeniem Księzłwa Warszawskiego; było to po zawartym pokoju w Ty lży. W dziele wzmiankowanym wykazuje, że ta cząstka dawnćj Rzeczypospolitój, w samym pomyśle niedołężna, w zarodzie swoim już nosi śm iertelną chorobę, albowiem m ałe państew­

ko nie podoła zadaniu, ażeby byt swój ustalić i przyszłość zapewnić na gruntownych podstawach.

To przekonanie dzieliło wielu poważnych statystów, ale nie mieli tńj cywilnćj odwagi, co K ołłątaj, występowania publicznie. Lękali się powszechnego uwielbienia Napoleona I, które w szał nieraz przecho­

dziło, uważając go nawet za coś w yższego nad człowieka.

T y m c z a se m n o w a o r g a n iz a c y a b u r z y ła w sz y stk o , co b y ło go d n e p o sza n o w a n ia , co m o g ło b y ć u ż y te c z n ie o d ży w io n e i o d p o w ia d a ło z w y ­ czajom n arod ow ym i p otrzeb om k rajow ym .

Na miejsce dawnych województw podzielono Księztwo na depar- tamenta; odrzucono dawne prawodawstwo, nad którem wieki pracowa­

ły i wprowadzono nowy Kodeks Napoleona.

Trudno zaprzeczyć, że w tćj rzeczy zmiana była na lepsze. Tak tćż współcześni ją przyjęli i gorąco się zabrali do przyswojenia sobie nowego prawa i rozwinięcia władz sądowniczych. M inister spraw ie­

dliwości, Feliks Łubieński położył tu ogromne zasługi. Dla przygłu­

szenia cichych sarkań ludzi starćj daty, co zapam iętali dawne statuta, w dniu 1 maja 1808 r. wyprawił suty bal w swoim pałacu, podczas którego śpiewano pieśni, ułożone z tego powodu. W nich oczywiście należało pierwsze miejsce cesarzowi Francyi, to tćż pieśni te zowią go największym czasów mężem.

Ustanowiono trybunały, sąd apelacyjny, sąd najwyższy, a przy otwarciu każdego odbywały się świetne uroczystości, z odpowiedniemi mowami i wierszami, które przepisywano na wyścigi. Łubieński zna­

lazł w społeczności prędko dzielnych pomocników, którzy wykonywali Jego polecenia i patrzymy dziś z podziwem i uwielbieniem, w ja k k ró t­

kim czasie przeprowadzono organizacyą sądów, wprowadzono Kodeks, podług którego wymiar sprawiedliwości szedł należycie i z pożytkiem dla ogółu.

Formacya nowćj armii Księztwa, daw ała tćż obszerne pole do wylewania uczuć: w mowach, pieśniach i wierszach. P isał je po więk- s2ćj części, znany z talentu Ludwik Osiński i o nie się tćż skwapliwie biegano.

. , W yszła wtedy osobna książka p. n.: Krótki zbiór w ierszy, pieśni dl% f/* Pal'r!Joly 6zny ch' która obejmuje te wszystkie objawy, odzwiercie-

a oeż zarazem wybornie owe gorące czasy.

Na scenie narodowćj w Warszawie, obok tłómaczeń Kornela, Ka­

syna, W oltera, wystąpili oryginalni tragicy: Franciszek Wężyk, Ludwik Kropiński, Antoni Hoffman. Dwaj aktorzy ulubieni: Aloizy Żółkow­

ski i L. A. Daniszewski, w komedyjkach i wodewilach chwytali goręt­

sze chwile z życia publicznego i przedstawiali na scenie, ku uciesze serdecznćj, licznych zawsze widzów i słuchaczy. Poeci współcześni odami, kreślonemi z zapałem w natchnieniu prawdziwćm, ja k Wężyk i Kajetan Koźmian, podnosili jeszcze nastrój ogółu. Powtarzano sobie strofkę z ody Wężyka:

Czyliż dotąd nic sły sz y c ie , Jak P an niebios grom y m iota?

D ziś lub n ig d y , śm ierć lub życic:

Chwała lub w ieczna srom ota!

Itok 1812 i wyprawa Napoleona do Moskwy, w którój cała jego potęga zdruzgotaną została, zapał ten powoli studzić zaczęły: w miej­

sce jego przyszło u jednych zwątpienie, u drugich wywołana rozpacz bez granicl

Niedowierzanie pierwszym nadbiegłym wieściom o poniesionej klęsce, zastąpiła straszna pewność, gdy sam Napoleon saneczkami przy­

był do Warszawy, i przenocowawszy w hotelu Angielskim, nazajutrz cicho i tajemnie opuścił mury naszego m iasta. W krótce wymowniej­

sze dowody stanęły przed oczyma, gdy oddziały zwycięzkiego wojska ukazywać się zaczęły w granicach Księztwa, a niedługo wkroczyły i w same mury Warszawy.

Przepowiednia K ołłątaja sprawdzać się zaczęła. Niedobitki a r­

mii francuzkićj i polskićj wywołały sm utek powszechny. Wszystko to po krótkim spoczynku pociągnęło ku Saksonii.

Książę Józef Poniatowski wyruszył z pułkam i zagranicę, które zebrać potrafił.

Głosy dawne tryumfu umilkły, wraz z objawami życia duchowe­

go w Warszawie. Przyszłość nie ukazywała się z uśmiechniętćm obliczem!

Marzono, że „największy mąż czasu“ jeszcze się podniesie z try­

umfem, i losy przeciwne zwycięży. Darem na otucha!

Trzydniowa bitwa pod Lipskiem 1813 r. okazała mylność tćj r a ­ chuby. Armia Napoleona po krwawym boju cofać się zmuszona, a ofiarą tćj bitwy został w nurtach Elstery książę Józef Poniatowski.

Napoleon dobiegał do ostatniego kresu swego zawodu. B itw a pod Waterloo i klęska poniesiona, postanowiły o jego losach: zmuszo­

ny abdykować, na sam otnćj, skalistćj wyspie dokończył żywota.

Losy Księztwa Warszawskiego zachwiały się bez nadziei. L ite­

ra tu ra w nićm obumarła.

J E J ŻYCIE UMYSŁOWE I RUCII L ITER A C K I.

W ie le prac i za cn y ch p o m y s łó w c z e k a ło sp ok oju , a żeb y m o g ły być sp o ż y tk o w a n e . T ak p ro jek t O nufrego W y C zechow skiego o T o w a ­ r z y stw ie I ir c d y to w ć m Z ie m s k iś m n a le ż y c ie o p ra co w a n y , d op iero p ó ź­

n iej, w la t je d e n a ś c ie po u p a d k u K s ię z tw a , p rzez k s ię c ia L u b e c k ie g o p o d n iesio n y i p ra w em sejm o w em 1 8 2 5 ro k u w ż y c ie w p row ad zon ym został.

P r z e g lą d a ją c z a b y tk i lite r a c k ie z o k resu K s ię z tw a W a r sz a w sk ie ­ g o, w id zim y , że a n i w p oezyi, a n i w w y m o w ie n ie p o su n ię to s ię d alćj nad w iek X V I I I . Jcd n ćj z a s łu g i w sz e la k o z a n ie d b a ć n ie m ożna: że Jgzyk o jc z y s ty z y s k a ł o g r o m n ie n a w y r o b ie n iu sw o jć m . N a b r a ł on h arm on ii, m e lo d y i, o c z y szczo n y z o s t a ł z ob cych n a le c ia ło ś c i, lubo go k a z iła je s z c z e n ie r a z sk ła d n ia fr a n c u z k a , z w ro ty i w y ra zy n a w e t fra n - cuzlcie, cz e g o ś la d y n a jw y r a ź n ie jsz e m am y w u tw o ra ch lite r a c k ic h t e ­ g o o k r e su .

A le p o to c z y s to ść h a r m o n ijn ą p o ls k ie m u w ie r sz o w i d a ł L u d w ik O siń sk i, ję d r n o ś ć i s i łę d a w n ą o d n o w ił F r a n c isz e k W ę ż y k , ja s n o ś ć i d o ­ b itn o ść w y ra żeń K a je ta n K o ź m ia n i J a n P a w e ł W o ro n icz w p ism a c h sw o ich p ro zą i w ie r sz e m .

P r z e p isy Kodeksu klasycznego n ic d o z w a la ły ż a d n e g o w yb ryk u w form ach ra z p r z y ję ty c h , z tą d d z ie lo n o p o ezy ą p o lsk ą na: liry czn ą (p ie śn i, o d y , a n a k r e o n ty k i, d y ty ra m b y i w ie r sz e u czu ciow e); p o e z y ą d ra m a ty czn ą ; b a jk i i p o w ieści; p o ezy ą h e r o ic z n ą (w d z ia ł te n liczon o H o m era , W e r g iliu s z a , O ssy a n a , T a ssa , W a lt e r -S k o tt a , Wojnę Choeim- s 'Cfl K r a s ic k ie g o ); ep igram atu : sa ty r ę p o d cią g n io n o do d z ia łu d y d a k ­ ty c z n e g o .

T e g o p o d z ia łu tr z y m a n o s ię ś c iś le aż do c z a só w M ick iew icza . Wymowa również na właściwe sobie działy podzieloną została.

I b y ła c is z a i sp ok ój w św ie c ie lite r a c k im : n ik t n ie ś m ia ł s ię w yrw ać z j a k ą ś n o w o stk ą . S ta li b o w iem n a p iln śj s tr a ż y ow ych p r z e - P>sow m ę ż o w ie z a s łu g i, ta le n tu i w ielk iój p o w a g i, k tó ry ch im io n a

tz m ia ly c h lu b n y m r o z g ło s e m po c a ły m k raju .

P r a s a p e r y o d y c z n a sła b y m o d d ech em z a led w o d a w a ła o zn a k i źy - la r i Gazeta W arszawska ja k o p ism o p o lity c z n e , z p o czą tk iem roku o 0 7 , bo w p ierw szćj p o ło w ie m aja. z a c z ę ła d o łą c z a ć L is ty co ty d z ie ń , 0 dw a, p o ś w ię c o n e k w e sty o m n ajw a żn iejszy m sp o łe c z n y m i sp raw om narodow ym ; w o b ję to śc i p ó ł a r k u sz a lu b a rk u sza ś c is łe g o d ru k u , n o s i­

ły ad res d o k o g o p is a n e , i w ięcej ża d n e g o n ie m ia ły ty t u łu . N a jw ię -1 je d n a k ż e j e s t a d r e so w a n y c h do J ó z e fa K a la s a n te g o S z a n ia w sk ie g o , sto n k a T o w a r z y s tw a W a r s z a w s k ie g o P r z y ja c ió ł N a u k , i a u to r a w ielu z ie f tr e ś c i filo zo ficzn ej. J a k ić j w ó w cza s p isa rz te n u ż y w a ł op in ii

c a ły m k ra ju , n a jlep ićj o d m a lu je n am u stę p z lis tu p u łk o w n ik a N e y - ąua do P io tr a M a le s z e w s k ie g o , b. k o n tr o le r a w o jsk fr a n cu zk ich , z a - (e s z k a łe g o w P a r y ż u . N e y m a n p is z e do n ie g o , ta k s i ę w y ra ża ją c

d- K. S z a n ia w sk im :

uZuasz tego męża wprawne pióro i zajęte miłością ojczyzny ser- ' snasz jego talenta, geniusz, nieskazitelne i staro-rzym skie cnoty

i obyczaje: są one ccnionemi i uwielbiane przez światłych a zawsze wiernych narodowi Polaków.“

Listy te pisały znakomitsze postacie, które w sprawach publicz­

nych przeważny brały udział.

Rozpoczyna Horodyski konsyliarz w Administracyi publicznćj Departam entu Warszawskiego, A. Gliszczyński, poseł na sejm kon­

stytucyjny i Józef Neyman, pułkownik głośnego imienia z 1794 roku.

Sam J. K. Szaniawski, Aleksy Dembowski, Ja n Nepomucen M ała­

chowski referendarz koronny, Ignacy Stawiarski prawnik, Józef L i­

piński tłómacz Passa Jerozolimy Wyzwolonej, Wawrzyniec Surowiecki mąż wielkićj nauki, wykładający wówczas w Szkole Prawa statystykę Księztwa Warszawskiego: drukował obszerny L ist o potrzebach k ra jo ­ wych, opartych na gruncie podstaw narodowych. Józef Łęski, profe­

sor m atem atyki i fizyki w Liceum Warszawskiem, dotykając nauk ści­

słych, ztąd prace swoje nazywał Listy fizyczne. Łęski będąc rytowni­

kiem dobrym na miedzi i stali, do Listu swego (w porządku ogólnego zbioru XXV-go) przyłączył kompozycyą R egnault’a, przedstawiającą:

W jazd tryum falny Napoleona do świątyni nieśmiertelności.

Jestto wyborny rysunek w konturach, a sztychowany przez Ł ę­

skiego. Przedstaw ia na wozie wspaniałym siedzącego Napoleona.

W sparty lewą ręką na księdze praw, prawą ma wspartą na mieczu, który trzym a bożek wojenny, umieszczony na tymże wozie. Minerwa uzbro­

jona dzidą i egidą, siedzi po lewćj stronie mocarza, którego czoło zdo­

bi wieniec laurowy. Cztery dzielne rum aki ciągną ten wóz wspaniały do świątyni nieśmiertelności. Nad siedzącym Napoleonem wznosi się orzeł cesarski i Chwała trzym ając wieniec. Na przodzie poprzed ru ­ makami w galopie ulatują postacie niewieście, uosabiające Sprawiedli­

wość i Religią. Obok postępującego wozu i koni, widzimy Pokój trzy­

mający gałązkę oliwną, prowadzi Obfitość i Bogactwo, ucharakteryzo- wane dwoma Geniuszami, z których jeden niesie róg napełniony kw ia­

tam i i owocami, a drugi skrzynkę ze złotem i drogiemi kamieniami.

Przy tćj grupie idzie Lew jako znamię Mocy, na którym siedzi Geniusz Legii Honorowćj.

Pochód ten poprzedza Zwycięztwo rozdające palmy i wieńce, bieży wyprzedzając orszak, który się kończy grupą wojowników, obcią­

żonych zwycięzkiemi łupam i. W około Szczęśliwość i Wesołość roz­

rzucają kwiaty, a młode dziewice palą wonne kadzidła.

Na drugim planie, wprost tryumfatora wznosi się Świątynia Nie­

śmiertelności, przy którćj frontonie unoszą się w obłokach Francya i jćj Geniusz: pierwsza wskazuje bohatćrowi tron, który na niego cze­

ka; drugi przedstawia mu koronę i berło dawnych monarchów fran- cuzkich.

Z przeciwnćj strony poza wozem tryumfalnym, Herkules uzbro­

jony w maczugę, gromi ciemnotę, zabobon, niezgodę, anarchią i wście­

kłego lam parta. Przed tą grupą Czas, który zawsze utrw ala pamięć

J E J ŻYCIE UMYSŁOWE I RUCH LITE R A C K I. 65

i sławę prawdziwych bohatćrów, ujmuje tablicę spiżową, na której Klio ryje historyą Bonapartego.

Oryginał tego obrazu około 30 stóp szeroki a 16 wysoki, uzna­

nym był za najlepsze dzieło pędzla R egnault’a, gdyż wedle wyrażenia J. Łęskiego: „ostateczną swą świetność otrzymuje ze świetności kar- nacyi, żywości draperyi i wdzięku pędzla.“

List ten redakcya Gazety W arszaw skiej m usiała odbijać w po*

dwójnćj liczbie egzemplarzy, a i te nie wystarczyły tłumowi ciekawych, aby ujrzeć apoteozę ulubieńca wszystkich.

L isty te budziły niesłychane zajęcie w kole czytelników polskich.

Treścią ich bowiem były: poważne poglądy na stan ówczesny kraju, badanie położenia politycznego, zarazem wskazówki potrzeb naglą­

cych i ofiar, poświęcenia, którem i je zaspokoić można. Jeżeli z tćj strony wydatnieje wyniosły duch obywatelski co do spraw krajowych, r»ie spuszczają te listy z uwagi i rozwoju literatury ojczystćj, oraz wa­

żniejszych dzieł ja k np. Statystyka P olski. Zawadzi tu i wiersz przy- dłuższy. Tak cały L ist XVIII z daty 3 lipca 1807 r., pisany przez Alojzego Orchowskiego do pułkownika Neymana, obejmuje długi, ale pełen zapału i uczucia jędrny wiersz Orchowskiego p. n.:„ Na popis ba­

talionów II i III Legii Polskiej, na żołdzie Rzeczypospolitą W łoskiśj zostających, w dniu 27 września 1802 r. przy mieście Pawi i pod wodzą generała dywizyi i inspektora Dąbrowskiego odbyty.“

Spojrzawszy na datę, widzimy, że Orchowski pisał ten wiersz w Medyolanie, kiedy jeszcze myśli nie m iał Napoleon o Księztwie W ar- szawskićm: nasz poeta-obywatel uniesiony widokiem legionistów, cześć im oddając za ich wytrwałość i bohatćrstwo, jakby w wieszczćm prze­

czuciu, przepowiada blizko szczęśliwszą dla nich przyszłość, gdy spo­

czną na rodzinnćj ziemi. Sprawdziło się to rzeczywiście, ale w pięć lat późnićj.

L ist X X IX z tego powodu wielce jest zajmujący, że odsłania nam nieznane stosunki Surowieckiego z Woroniczem, wówczas kano­

nikiem warszawskim, nad czćm pracowali i co głównie mieli na myśli.

Surowiecki tak ów list zaczyna:

„Do autora L eehiady, do m iłośnika starożytności narodowych, do tak szanownego przyjaciela, nigdy się nie przemawia innym języ­

kiem, tylko tym, który mu je st najprzyjemniejszy.

„Kiedy świat gorzał w pożogach wojny, a ludzie trapili się n a­

wzajem mozolnemi wróżbami o przyszłych wypadkach: my w samo- tnćm ustroniu spokojni, zwiedzali naprzemian przedwieczne ludy Indu, Kaukazu, Tanaizy i Erydanu. Przegarniając ich szczątki, rozmiecio­

ne od tysiąca burzących czasów, szukaliśmy w nich najdrobniejszych śladów początku, obyczajów, religii wielkiego narodu Słowian. Ta zabawa zawsze nam była najmilszą, zawsze ukazywała nowe coraz po­

nęty nienasyconćj naszćj ciekawości. Czasem, gdy szczęk oręża roz­

szerzył trwogę aż do samych progów naszćj samotności, gdy spokojne umysły już przerażał smutkiem, jedno wspomnienie o sławnych

wy-Tom I , sty c z e ń 1879. 9

roczniach Światowita, o wspaniałych świątyniach potężnego Trój gło­

wa, o srogich karach mściwego Prowa, zacierało w momencie cały ten obraz nieprzyjemny. Doczekawszy się nareszcie lepszych czasów, po­

mówmy jeszcze przed światłymi rodakam i o tern, co nam tak wiele sprawiało ukontentowania na osobności.“

I dalćj podaje program, a ja k sam nazywa ,,Obraz dzieła o po­

czątkach, obyczajach, religii dawnych Słowian.“

Wczytując się w ten obszerny zarys, dostrzegamy, że kreśliła go ręka prawdziwie uczonego męża, znającego ten przedmiot do gruntu, oznajomionego dokładnie z najwaźniejszemi źródłami do takićj pracy, szukającego pomocy i objaśnień w podaniach, zwyczajach i obrzędach ludowych. To nam wskazuje, że Surowiecki pierwej niż Zoryan Do­

łęga Chodakowski (Adam Czarnocki), oceniał ważność badań etnogra­

ficznych, tylko sam ich ja k tam ten nićm iał sposobności zbierać.

Obejmując myślą ogrom dzieła, zwątpiwszy czyby sam podołał tak mozolnemu zadaniu, nie zrażał się trudnościami, ale skrzętnie ma- tery ał cenny zgromadzał do budowy, którą czy samby dźwignął, czy silniejszym dłoniom powierzył. Ze skromnością też właściwą mężowi prawdziwćj nauki, pisze w tym liście:

„Te trudności nie były mi tajne, nie dałem się im jednak od­

straszyć; znalazłem sposoby, które, chociażbym nie ukończył w tak rozmaitych przedmiotach połączoną pracę, zapewniają jćj jednak zu­

pełną wartość.

„Ułożony porządkiem m ateryi sumaryusz wyjątków z najrzad­

szych dzieł, wraz z uwagami do 300 arkuszy druku wynoszący, będzie obfitćm źródłem, z którego uczeni, bez mozolnego szperania, bez rzad­

kich lub małoco znanych autorów, w pięciu lub sześciu językach, śmiało będą mogli czerpać. Za jednym rzutem oka, znajdą osobno wszelkie podania z wielu przypiekami o bóstwach, obrządkach, uroczystościach, 0 obyczajach, o prawach, o charakterze, początkach, o orężu, stroju 1 t. d. nąrodów słowiańskich. Obok zaś tych, dla stosunku historycz­

nego pod podobneini względami Greków, Celtów, Skitów, Persów, In ­ dów, Egipcyan, Gotów, Germanów, Laponów, Normanów i t. d. Za pomocą takiego dzieła nietrudno będzie ciekawym objaśnić się w każ­

dym przedmiocie, a uczonym wypracować i rozszerzyć, a niekiedy spro­

stować w nawale rzucone moje uwagi. W każdym razie spodziewam się mocno, że ta praca z wielu m iar oświeci dzieje narodów europej­

skich, i obali niejedno błędne zdanie, o którćm dotąd nikt nie śmiał powątpiewać.“

Zgromadzeniu tak obfitego m ateryału poświęcał Surowiecki kil­

kanaście lat pracy, o którśj nik t nie wiedział, tylko najbliższy jego przyjaciel J. P. Woronicz. Z listu, o którym mówimy, spostrzegamy, że autor jego w rozświetleniu pierwotnych dziejów Polski, stan ął do- razu na tern stanowisku, do którego daleko późnićj dobierało się do­

piero grono badaczy naszych. Spojrzyjmy na plan pomyślanego dzie­

ła W. Surowieckiego, jaki sam na początku pomienionego listu podaje:

J Ź J ŻYCIE UMYSŁOWE I RUCH LITE R A C K I. 67

,,Wywód początków wielkiego narodu Słowiańskiego.

„Obyczaje, prawa, postać i charakter tego ludu.

„Religia, bóstwa jego pogańskie, obrządki, uroczystości stosowa­

ne z obceini.

„Zaprowadzenie osad w różne strony świata i los tych do pano­

wania W ładysław a Jagiełły.

„Przem ysł, handel, rękodzieła tego ludu.

„Nakoniec, obyczaje, prawa, przemysł, rękodzieła, charakter, stan topograficzny, polityczny i statystyczny Polski w szczególności, aż do wieku XV.”

Cóż spowodowało Borowieckiego do pomysłu tak ogromnego dzieła, gdy po kilkunastu latach zbierania doń zasobów, przyszedł do wątpliwości, ażali go potrafi sam wykonać?

Spowiedź jego piękną, szlachetną, jako przedwstęp do programu swego pomieścił. Borowiecki przeżył najsm utniejsze chwile w dzie­

Spowiedź jego piękną, szlachetną, jako przedwstęp do programu swego pomieścił. Borowiecki przeżył najsm utniejsze chwile w dzie­

W dokumencie Biblioteka Warszawska, 1879, T. 1 (Stron 66-99)

Powiązane dokumenty