• Nie Znaleziono Wyników

a bezpieczeństwo Polski

W dokumencie Nowe Zagłębie, 2013, nr 5 (35) (Stron 33-39)

Z prof. dr. hab. Mieczysławem Stolarczykiem, kierownikiem Zakładu Stosunków Międzyna-rodowych w Instytucie Nauk Politycznych i Dziennikarstwa Uniwersytetu Śląskiego w Ka-towicach, rozmawia Marek Barański

Polityka

Jeden z najważniejszych etapów kryzysu ukra-ińskiego związany jest z aneksją Krymu przez Rosję w marcu 2014 r.

Nie budzi żadnych wątpliwości, że wła-dze Rosji, decydując się na przyłączenie Krymu do Rosji, złamały wiele podstawo-wych norm prawno-międzynarodopodstawo-wych, w tym normę poszanowania integralno-ści terytorialnej Ukrainy i nieingerencji w sprawy wewnętrzne tego kraju, które to normy Rosja zobowiązała się respek-tować, zarówno w umowach dwustron-nych podpisadwustron-nych w miniodwustron-nych latach z Ukrainą, jak i w porozumieniach wielo-stronnych. Jednocześnie należy mieć na uwadze, że „błyskawiczna” inkorporacja Krymu do Rosji miała poparcie zdecydo-wanej większości mieszkańców Krymu.

16 marca 2014 r. na Krymie, zamieszka-łym w większości przez Rosjan, zosta-ło przeprowadzone referendum w spra-wie przyłączenia półwyspu do Rosji, nie uznawane przez Ukrainę i Zachód. Zde-cydowana większość głosujących opo-wiedziała się za zjednoczeniem Krymu z Rosją. Prezydent Rosji Władimir Pu-tin, jak i wielu polityków i publicystów rosyjskich, inkorporację Krymu do Ro-sji uzasadniali odwołując się do prece-densu proklamowania niepodległości Kosowa w 2008 r., którą wbrew woli Serbii szybko uznała większość państw Zachodu. Faktem jest, że proces zmia-ny mapy politycznej Europy poprzez ogłoszenie niepodległości przez jeden z regionów danego kraju, wbrew woli władz centralnych, miał miejsce w roku 1999 i w latach następnych, kiedy to Sta-ny Zjednoczone i wiele inSta-nych państw NATO zaangażowało się, po kilkumie-sięcznych bombardowaniach wybranych celów w Kosowie, Serbii i Czarnogórze, najpierw w podtrzymywanie Kosowa jako swojego protektoratu, a następnie w proces uznania jego niepodległości, wbrew stanowisku Serbii.

W naszym kraju dominuje stanowisko, że peł-ną odpowiedzialność za wywołanie kryzysu na Ukrainie ponosi były prezydent Ukrainy Wiktor Janukowycz oraz prezydent Rosji, Władimir Pu-tin, który nie chce dopuścić do integracji Ukra-iny z Unią Europejską. Czy podziela Pan Profe-sor to stanowisko?

To bardzo uproszczony i jednostronny punkt widzenia, charakterystyczny dla dyskusji na temat kryzysu ukraińskiego

w naszym kraju. W mediach, jak i w dys-kusjach polityków, ale także w opraco-waniach większości analityków domi-nuje jednostronny, manichejski sposób prezentowania wydarzeń na Ukrainie.

Ze względu na jednostronność przeka-zu, obarczanie odpowiedzialnością za kolejne fazy kryzysu ukraińskiego tyl-ko jednej strony (Rosji i prorosyjskich polityków ukraińskich) i bezkrytyczne podejście do wszystkich działań podej-mowanych przez nową grupę rządzącą w Kijowie w polskich mediach mamy do czynienia nie z próbą obiektywnego in-formowania o sytuacji na Ukrainie, ale z antyrosyjską wrzawą propagandową.

Do odosobnionych należą głosy, że po-ważne błędy popełniła także ukraińska opozycja, coraz bardziej radykalizują-ca swoje stanowisko wobec prezydenta Janukowycza, a po jego obaleniu tak-że nowe grupy rządzące Ukrainy, któ-re użyły armii wobec własnych obywa-teli we wschodnich obwodach Ukrainy, chcących się integrować nie z UE, lecz z Rosją. Po stronie nowej grupy rządzącej w Kijowie nie było woli politycznej (do września 2014 r.) do rozmów z przed-stawicielami separatystów, nazywanych przez władze w Kijowie terrorystami, o zakresie autonomii wschodniej części Ukrainy. Przez wiele miesięcy, po stro-nie grup rządzących Ukrainy, domino-wało stanowisko na militarne zwycię-stwo w tym bratobójczym konflikcie, w którym ginęła także ludność cywilna.

Nowe władze Ukrainy traktowały ten konflikt bardziej jako wojnę z Rosją niż ze skrajnie zdeterminowanymi, uzbro-jonymi w znacznym stopniu przez Ro-sję, obywatelami własnego kraju.

Mówiąc o uwarunkowaniach kryzy-su ukraińskiego, nie należy również za-pominać o roli Polski i innych państw Zachodu, których polityka przyczyniła się do sytuacji, która już prawie od roku ma miejsce na Ukrainie.

Co Pan Profesor ma na uwadze, mówiąc o współ-odpowiedzialności państw Zachodu za wywoła-nie kryzysu ukraińskiego 2013/2014?

Powinniśmy pamiętać, że po uzyskaniu przez Ukrainę niepodległości w 1991 r., państwo to, ze względu na swoje geopo-lityczne, jak i kulturowo-cywilizacyjne usytuowanie między Wschodem a Za-chodem stało się obszarem rywalizacji

i ścierania się interesów – z jednej stro-ny Federacji Rosyjskiej (Rosji), a z dru-giej Stanów Zjednoczonych, NATO , Unii Europejskiej, w tym także Polski. Zna-cząca rola Ukrainy w stosunkach mię-dzynarodowych okresu pozimnowojen-nego wynikała nie tyle z jej potencjału ekonomicznego czy demograficznego, ile przede wszystkim z jej usytuowana geo-politycznego. Przez pierwsze dwie deka-dy okresu pozimnowojennego Ukraina pełniła rolę państwa buforowego mię-dzy euroatlantycką przestrzenią poli-tyczną i bezpieczeństwa, z główną rolą USA, i przestrzenią polityczną i bezpie-czeństwa, budowaną przez Rosję. Cechą charakterystyczną polityki zagranicznej Ukrainy w owym czasie było, w więk-szości etapów polityki zagranicznej tego kraju, balansowanie między Wschodem a Zachodem. W wymiarze koncepcyj-nym politykę tę określano jako „politykę wielowektorowości”. Zbigniew Brzeziń-ski mając na uwadze olbrzymie znacze-nie geopolitycznego usytuowania Ukra-iny dla rywalizacji mocarstw, użył swego czasu wobec niej określenia „sworzeń geopolityczny na euroazjatyckiej sza-chownicy”. W Polsce, w Stanach Zjed-noczonych i w wielu innych państwach Zachodu dużym uznaniem cieszy się stanowisko autorstwa Z. Brzezińskiego, że wyeliminowanie wpływów rosyjskich na Ukrainie uniemożliwi Rosji odbudo-wę pozycji imperium euroazjatyckiego.

Bez Ukrainy Rosja może wciąż próbo-wać zdobyć status imperialny, lecz była-by wówczas imperium głównie azjatyc-kim. Warto zaznaczyć, że realizacja tej koncepcji oznaczała „wypychanie” Ro-sji w kierunku Azji.

Henry Kissinger w jednym z artyku-łów pisał na początku marca 2014 r., że zdecydowanie zbyt często kwestia ukra-ińska stawiana jest na ostrzu noża: albo Ukraina dołączy do Wschodu, albo do Zachodu. Tymczasem, jeśli Ukraina ma przetrwać i rozwijać się, nie może opo-wiedzieć się po żadnej ze stron prze-ciwko drugiej – powinna funkcjonować jako most między nimi. W tym samym artykule H. Kissinger akcentował, że ze względu na skomplikowaną historię i strukturę społeczeństwa ukraińskiego, bardzo poważne różnice występujące między zachodnią i wschodnią Ukrainą, jakakolwiek próba zdominowania

jed-Polityka

nej części przez drugą może prowadzić w ostatecznym rozrachunku do wojny domowej lub do rozpadu. Zdaniem in-nego znain-nego analityka spraw między-narodowych, Marka Leonarda, Zachód nie powinien zmuszać elit politycznych Ukrainy i społeczeństwa tego kraju do wybierania między Rosją a Zachodem.

Ukraińcy, historycznie, kulturowo, geo-graficznie są gdzieś pośrodku. A żadne-go kraju nie należy wpychać w kryzys tożsamościowy. W pełni podzielam to stanowisko. Podobnie jak stanowisko znanego teoretyka stosunków między-narodowych, Johna J. Mearsheimera, który w jednym z artykułów opubliko-wanych w połowie tego roku argumen-tował, że Ukraina jest dla Rosji ważnym państwem buforowym i że Zachód in-geruje tam na własne ryzyko. Uważam, że UE niepotrzebnie postawiła Ukrainę przed alternatywą: albo umowa stowa-rzyszeniowa, albo unia celna z Rosją.

Trwający nadal kryzys ukraiński jest kolejnym, ale nie ostatnim, etapem geo-politycznej rywalizacji państw o wpły-wy na Ukrainie. W moim przekonaniu, jednym z najpoważniejszych błędów, ja-kie popełniły państwa członkowsja-kie UE i NATO w latach 2013–2014 wobec roz-woju sytuacji na Ukrainie, była akcepta-cja dla rewolucyjnych, a nie ewolucyj-nych zmian w tym kraju, w tym pełna akceptacja dla dążeń części elit poli-tycznych Ukrainy i części społeczeń-stwa ukraińskiego do szybkiej integra-cji z UE a w perspektywie także z NATO.

Błędna była polityka zakładająca szyb-kie wyjście Ukrainy z roli państwa bu-forowego. Z punktu widzenia interesów Rosji było to trudne czy wręcz niemożli-we do zaakceptowania przez grupy rzą-dzące tego kraju.

Mając na uwadze to, co Pan powiedział na te-mat błędów Zachodu w polityce wobec Ukrainy, można wnioskować, że podobne błędy popeł-nione zostały także w polityce wschodniej Pol-ski. W polskim dyskursie politycznym eksponuje się zasadność podejmowanych przez nasz kraj działań wobec Ukrainy. Czy w Pana ocenie po stronie polskiej popełnione zostały jakieś błę-dy w ocenie sytuacji na Ukrainie i w podejmo-wanych przez stronę polską działaniach w cza-sie trwania kryzysu ukraińskiego?

Kryzys ukraiński wpłynął na pogorsze-nie bezpieczeństwa Polski. Stanowisko

to podzielają zarówno przedstawiciele partii rządzących w Polsce,jak i ugru-powań opozycyjnych, a także analitycy spraw międzynarodowych i publicyści.

Stanowisko to podziela także, jak wy-nika z badań sondażowych, większość społeczeństwa polskiego.

Istotne pogorszenie bezpieczeństwa Polski, szczególnie jego wymiaru su-biektywnego (poczucia bezpieczeństwa), jest przede wszystkim wynikiem działań polityków ukraińskich, zarówno prezy-denta Janukowicza (np. zwlekanie z roz-poczęciem poważnych rozmów z opo-zycją), jak i przedstawicieli ugrupowań opozycyjnych, a przede wszystkim dzia-łań podejmowanych przez Prawy Sek-tor, oraz polityki Rosji wobec Ukrainy, w tym głównie aneksja Krymu i wspie-ranie przez nią prorosyjskich separaty-stów we wschodniej części Ukrainy (np.

poprzez dostawy sprzętu wojskowego).

Jednakże pogorszenie bezpieczeństwa Polski jest także w znacznym stopniu na-stępstwem polityki naszego kraju wobec Ukrainy i Rosji, w tym bezgranicznego i jednostronnego poparcia dla wszyst-kich działań, nawet tych niezgodnych z prawem wewnętrznym Ukrainy, po-dejmowanych przez Euromajdan. Poli-tycy polscy uczestniczyli w wielu mani-festacjach na Majdanie i popierali także te najbardziej radykalne ugrupowania Majdanu, których członkowie ekspono-wali zdecydowanie antyrosyjskie posta-wy i brak woli do kompromisu z prezy-dentem W. Janukowyczem.

Popierani przez polską klasę politycz-ną liderzy Majdanu występowali z pro-jektem przyspieszonej integracji Ukra-iny z Zachodem w imieniu wszystkich Ukraińców. Nie doceniali skali podzia-łów występujących w społeczeństwie ukraińskim w sprawie integrowania się z UE czy z Rosją, jak i w innych kwe-stiach dotyczących podziałów wystę-pujących w społeczeństwie ukraińskim.

Sądzę, że najpoważniejszym błędem elit politycznych Ukrainy, które przejęły wła-dzę w Kijowie po obaleniu prezydenta W. Janukowycza, było właśnie niedoce-nianie podziałów występujących wśród Ukraińców i „rewolucyjna niecierpliwość”

w przyspieszaniu procesu integrowania Ukrainy z Zachodem. Uważam, że gdy-by opozycyjne wobec administracji pre-zydenta W. Janukowicza elity

politycz-ne Ukrainy podtrzymały dotychczasowy kierunek na ewolucyjne, stopniowe zbli-żanie całej Ukrainy do Zachodu, bez ra-dykalizmu i działań zdecydowanie an-tyrosyjskich (np. decyzja nowych władz o statusie języka rosyjskiego), nie doszło-by do aneksji Krymu przez Rosję i kolej-nych faz tego kryzysu. Jednym z najważ-niejszych motywów inkorporacji Krymu do Rosji były obawy grup rządzących Ro-sji, że nowe władze w Kijowie wypowie-dzą umowę podpisaną przez prezyden-ta W. Janukowicza, dotyczącą baz Floty Czarnomorskiej na Krymie. Elity poli-tyczne Majdanu nie przewidziały głów-nych implikacji zamachu stanu, w tym oderwania Krymu od Ukrainy i dzia-łań, jakie podjęli prorosyjscy separaty-ści we wschodniej Ukrainie, dążący do oderwania wschodnich regionów Ukra-iny od tego kraju i przyłączenia ich do Rosji. Liderzy ugrupowań opozycyjnych wobec prezydenta W. Janukowycza nie kierowali się realistyczną oceną sytu-acji w Ukrainie, lecz nadmiernie ide-alistycznymi przesłankami o szybkiej integracji całej Ukrainy z UE. Uważam, że Ukraina nie utraciłaby Krymu, gdy-by nie rewolucyjna niecierpliwość Pra-wego Sektora i innych radykałów Maj-danu, eksponujących antyrosyjskie hasła.

Kryzys ukraiński pogorszył bezpie-czeństwo Polski, ale paradoksalnie, poli-tyka Polski wobec Ukrainy i Rosji przy-czyniła się do tego kryzysu. Polska klasa polityczna oraz polskie media, w zdecy-dowanej większości, zdecydowanie i bez-krytycznie, popierały wszystkie działania coraz bardziej radykalizującego się Maj-danu. Przedstawiciele większości partii politycznych reprezentowanych w pol-skim parlamencie, wielokrotnie udawali się do Kijowa, przemawiali do manife-stujących na Majdanie Ukraińców, obok przywódców głównych ugrupowań ukra-ińskich, w tym także nacjonalistycznej i antypolskiej partii „Swoboda”, wprost nawiązującej do symboliki, haseł i pro-gramu UPA, której lider Oleh Tiahny-bok wzywał na Majdanie do rewolucji i obalenia prezydenta Janukowycza. Pol-scy politycy przemawiali do manifestu-jących na Majdanie, zagrzewali ich do oporu przeciwko legalnej władzy i obie-cywali Ukraińcom szybkie przystąpie-nie do UE. Tak szerokie i zdecydowa-ne wsparcie polskiej klasy polityczi zdecydowa-nej,

Polityka

w tym wielu polskich posłów i euro-posłów, dla opozycji w Kijowie zosta-ło zapewne przez nią odbierane jako zachęta do kolejnych działań niekon-stytucyjnych. Politycy żadnego innego państwa nie zaangażowali się tak bezpo-średnio, w takiej skali, z taką intensyw-nością i tak bezkrytycznie, jak politycy polscy, w popieranie „ukraińskiej rewo-lucji”. Można było odnieść wrażenie, że dla wielu polskich polityków i dziennika-rzy był to swego rodzaju substytut „ko-lejnej wyprawy na Kijów”, prowadzonej nie w imię „miłości do Ukrainy i Ukra-ińców”, ale przede wszystkim w imię

„przyłożenia Rosji”. Celem tej polityki było wyrugowanie wpływów rosyjskich na Ukrainie i skonfliktowanie tego kraju z Rosją. Była to także daleko idąca inge-rencja polskich polityków, posłów i eu-roposłów oraz byłych premierów Polski, Jerzego Buzka i Jarosława Kaczyńskie-go, w wewnętrzne sprawy Ukrainy. Na-leży jednak zaznaczyć, że w tym samym czasie, kiedy wielu polskich polityków angażowało się w jednostronne i bez-krytyczne wspieranie Majdanu, mini-ster spraw zagranicznych Polski Rado-sław Sikorski oraz polska dyplomacja podejmowały działania, zmierzające do kompromisowego rozwiązania kryzysu ukraińskiego, chociaż bez angażowania w ten proces Rosji. Apogeum tych wy-siłków było doprowadzenie przez mini-strów spraw zagranicznych Trójkąta We-imarskiego (Polski, Niemiec i Francji) do podpisania w dniu 21 lutego 2014 r. po-rozumienia między prezydentem Janu-kowyczem a liderami głównych ukraiń-skich partii opozycyjnych. Jednakże po aneksji Krymu przez Rosję dyplomacja polska znacznie zaostrzyła swoje stano-wisko wobec Rosji. Polska należała do tej grupy państw, które domagały się na-łożenia na Rosję jak najbardziej dotkli-wych dla niej sankcji.

Zaskakiwał brak wyobraźni politycz-nej polskiej klasy polityczpolitycz-nej, większo-ści polskich analityków oraz większowiększo-ści polskiego środowiska dziennikarskiego w kwestii odpowiedzi na pytanie: Jakie mogą być konsekwencje realizacji co-raz bardziej radykalnych postulatów Majdanu? Polskie elity polityczne i in-telektualne, wśród których dominowało przekonanie, iż najlepiej ze wszystkich

państw UE i NATO rozumieją i znają specyfikę państw obszaru WNP, szcze-gólnie zaś realiów Ukrainy i Rosji, nie dostrzegały, z nielicznymi wyjątkami, do chwili inkorporacji Krymu do Ro-sji i rozpoczęcia działań we wschodniej Ukrainie przez prorosyjskich separaty-stów, głębokich podziałów występują-cych wśród obywateli Ukrainy. W peł-ni akceptowały występowapeł-nie liderów Majdanu w imieniu całego społeczeń-stwa ukraińskiego, mimo że znaczna część tego społeczeństwa nie zgadza-ła się z ich programem (np. w zakre-sie antyrosyjskości, szybkiej integracji z UE, członkostwa Ukrainy w NATO).

Politycy polscy nie dostrzegali, że rady-kalizacja nastrojów protestujących i re-akcja władz, w tym używanie policji do spacyfikowania protestujących na Maj-danie, mogą doprowadzić do konfliktu wykraczającego poza Kijów czy wręcz do wojny domowej w Ukrainie, której konsekwencją może być podział Ukra-iny. Politycy naszego kraju, zamiast za-chęcać opozycję ukraińską do przemian ewolucyjnych w Ukrainie, zdecydowa-nie opowiedzieli się za „rewolucyjnym przyspieszeniem”, nie zdając sobie spra-wy, jakie negatywne może mieć to kon-sekwencje nie tylko dla Ukrainy, ale także dla Polski oraz dla sytuacji mię-dzynarodowej w Europie. Jak już wspo-mniałem, Polska zdecydowanie poparła i zaakceptowała bez zastrzeżeń formal-noprawnych przeprowadzony w lutym 2014 r. zamach stanu w Ukrainie. Szkoda, że strona polska nie przekonała Ukra-ińców do narodowej zgody i kompro-misu, który mógłby – jak w Polsce po 1989 r. – przynieść stopniową delegity-mizację starego reżimu, nie wywołując popłochu w rosyjskojęzycznej części Ukrainy i gwałtownej reakcji Kremla.

Działania, podejmowane przez więk-szość polskich polityków w kolejnych miesiącach protestów na Majdanie, wy-nikały nie tyle z dążenia do ustabilizo-wania sytuacji na Ukrainie, poprawy po-ziomu życia społeczeństwa tego kraju oraz przebudowy systemu politycznego i ekonomicznego naszego wschodniego sąsiada, ale przede wszystkim z przeko-nania, że jest to dogodny moment, by osłabić czy nawet wyeliminować wpływy Rosji na Ukrainie i ostatecznie wygrać

rywalizację z Rosją o ten kraj. W Pol-sce dominowało stanowisko, do chwili aneksji Krymu przez Rosję, że do roz-wiązania kryzysu na Ukrainie nie nale-ży dopuszczać Rosji. Widziano potrzebę zwołania w tej sprawie międzynarodo-wej konferencji, lecz bez udziału Rosji. Mimo tak daleko idących powiązań na-tury historycznej, cywilizacyjno-kultu-rowych, ekonomicznych oraz powiązań związanych z geopolitycznym usytuowa-niem Rosji i Ukrainy, po stronie polskiej brak było woli politycznej i realistyczne-go myślenia, oprócz opinii nielicznych badaczy spraw międzynarodowych, do uznania uzasadnionych interesów ro-syjskich na Ukrainie. Takie stanowisko nie wynikało z obiektywnej i realistycz-nej oceny sytuacji w Ukrainie. Było one zdeterminowane przede wszystkim, do-minującą wśród polskich elit politycz-nych i opiniotwórczych, rusofobią czy wręcz antyrosyjską histerią dominującą w polskich mediach w okresie kryzysu ukraińskiego W tym samym czasie wie-lu zwolenników miała teza, że Ukraina jest polem interesów USA. Dla grup rzą-dzących w Rosji zaangażowanie Polski, Stanów Zjednoczonych i innych państw w poparcie dla „Euromajdanu” było ko-lejnym etapem, realizowanej w okresie pozimnowojennym przez Stany Zjed-noczone i Zachód, polityki „okrążania Rosji” i ograniczania jej wpływów na obszarze byłego Związku Radzieckiego, a ściślej na obszarze WNP (obszar by-łego Związku Radzieckiego bez państw nadbałtyckich).

Wspomniał Pan, że kryzys ukraiński wpłynął na znaczne pogorszenie bezpieczeństwa Pol-ski. Jakie, w Pana ocenie, są najważniejsze im-plikacje kryzysu ukraińskiego dla bezpieczeń-stwa narodowego i międzynarodowego Polski?

Kryzys ukraiński nie został zakończo-ny. Chociażby tylko z tego względu rze-czą niemożliwą jest trafne rozpoznanie wszystkich jego następstw dla bezpieczeń-stwa narodowego i międzynarodowego, w tym dla bezpieczeństwa Ukrainy, Ro-sji, Polski i innych państw naszego sub-regionu, dla relacji rosyjsko-ukraińskich, polsko-ukraińskich i polsko-rosyjskich, dla funkcjonowania NATO i UE oraz dla bezpieczeństwa międzynarodowego w regionie Europy i bezpieczeństwa

mię-Polityka

dzynarodowego w wymiarze globalnym.

Niektóre z jego implikacji uwidocznią się zapewne dopiero w dłuższym okre-sie i będą mieć różny stopień zbieżności z formułowanymi obecnie prognozami.

Łatwiej niż długookresowe implikacje wskazać jest bezpośrednie, najważniej-sze moim zdaniem, następstwa kryzysu ukraińskiego dla bezpieczeństwa naro-dowego i międzynaronaro-dowego Polski. Jed-nym z najważniejszych, jeśli nie najważ-niejszym, jest wzrost poczucia zagrożenia ze strony Rosji.

Poczucie zagrożenia ze strony Rosji znacznie w Polsce wzrosło po inkorpo-racji przez Rosję Krymu. Nie należały do odosobnionych głosy o zagrożeniu wybuchem poważnego konfliktu zbroj-nego, czy nawet wybuchu trzeciej woj-ny światowej. Często też używana była argumentacja, że po zajęciu Krymu Ro-sja zajmie najpierw wschodnią Ukrainę, a następnie podbije zbrojnie cały ten kraj.

W następnej kolejności Rosja uderzy na państwa bałtyckie (Litwę, Łotwę i Esto-nię), a kolejnym etapem ekspansji Rosji będzie Polska. Dominowały emocje nad racjonalną, obiektywną, czy nawet tylko zdroworozsądkową, analizą rzeczywisto-ści. W mediach dominowała antyrosyjska histeria wojenna i głosy zachęcające do zdecydowanego wystąpienia przeciwko Rosji. Harmonizowały z tym wypowie-dzi premiera rządu polskiego. Donald Tusk w jednej z wypowiedzi na począt-ku kwietnia 2014 r. stwierdził, że zagro-żenie wojenne może się pojawić w każ-dej chwili, chociaż nie sądzi, by Polska w najbliższym czasie miała jej doświad-czyć. Stanisław Koziej, szef Biura Bezpie-czeństwa Narodowego, pisał na początku sierpnia 2014 r., że grozi nam regular-na wojregular-na regular-na dużą skalę. Zregular-naczregular-na część analityków spraw międzynarodowych eksponowała stanowisko, by stanowczo odrzucić jako z gruntu błędne, a społecz-nie nadzwyczaj szkodliwe dla tworzenia bezpieczeństwa narodowego, tzw. prze-widywania o braku zagrożeń militarnych Polski w bliższej czy dalszej perspekty-wieWojenna retoryka i wzmacniane po-czucia zagrożenia ze strony Rosji miała m.in. na celu konsolidowanie społeczeń-stwa wokół władzy. Na dalszy plan

W następnej kolejności Rosja uderzy na państwa bałtyckie (Litwę, Łotwę i Esto-nię), a kolejnym etapem ekspansji Rosji będzie Polska. Dominowały emocje nad racjonalną, obiektywną, czy nawet tylko zdroworozsądkową, analizą rzeczywisto-ści. W mediach dominowała antyrosyjska histeria wojenna i głosy zachęcające do zdecydowanego wystąpienia przeciwko Rosji. Harmonizowały z tym wypowie-dzi premiera rządu polskiego. Donald Tusk w jednej z wypowiedzi na począt-ku kwietnia 2014 r. stwierdził, że zagro-żenie wojenne może się pojawić w każ-dej chwili, chociaż nie sądzi, by Polska w najbliższym czasie miała jej doświad-czyć. Stanisław Koziej, szef Biura Bezpie-czeństwa Narodowego, pisał na początku sierpnia 2014 r., że grozi nam regular-na wojregular-na regular-na dużą skalę. Zregular-naczregular-na część analityków spraw międzynarodowych eksponowała stanowisko, by stanowczo odrzucić jako z gruntu błędne, a społecz-nie nadzwyczaj szkodliwe dla tworzenia bezpieczeństwa narodowego, tzw. prze-widywania o braku zagrożeń militarnych Polski w bliższej czy dalszej perspekty-wieWojenna retoryka i wzmacniane po-czucia zagrożenia ze strony Rosji miała m.in. na celu konsolidowanie społeczeń-stwa wokół władzy. Na dalszy plan

W dokumencie Nowe Zagłębie, 2013, nr 5 (35) (Stron 33-39)

Powiązane dokumenty