• Nie Znaleziono Wyników

R otm istrz

AKT PIERWSZY. 179 Dyndalska

szturkając ja łokciem,

Cóżto za pytanie!

Aniela.

Nie dasz mi gadać, kochana siostruniu.

Byndalska,

Bo głupstwa gadasz, moja duszko.

Orgonowa.

Cicho, cicho siostruniu. D o M ajora.

Któż są ci Panowie?

Majona

Rotmistrz Sławomir. W szkołach jeszcze przyjaźń nas złączyła; razem wdzieliśmy mundur, razem go nosili i razem może w jednej złożym go mogile. — Nasz poczciwy Kapelan, także dawny tow arzysz, prawdziwy przyjaciel ludzi; wiele rohi, mało mówi, naśladować go należy. — T o, mój Edmund, już wam po części znany z mojegu listu. W jednej nieszczęsnej utarczce, kiedy każdy o sohie tylko myślał a ja raniony pod ubitym leżałem koniem, on mnie szukał, postrzegł, zebrał kilku walecznych, natarł na nieprzyjaciół i osłonił własnemi piersiami; cofał się, nacierał, znowu się cofał i znowu nacierał, aż póki naszych wzrasta­ jąca liczba zwycięztwo nam nie wróciła. Tamto mnie,

mnie broniąc, odebrał tę krysę przez skronie, która więcej w arta, niż dziesięć wieńców!

ściska go z rozczuleniem.

180 DAMY I HUZARY. Zofija mimowolnie.

Acłi to pięknie być odważnym!

spuszcza oczy na bystre spojrzenie matki i ciotek. Organowa.

Dobrze, dość tego, teraz do interesu. Chce po­ mówić z tobą, Panie bracie, zatćm pozwolą Panowie.. .

Oficerowie odchodzą, i Zofija do swego pokoju na znak Orgonowćj.

© © El $t 4 V*

O r genowa, Dyndalska, A n iela, Major.

Orgonowa.

W jednem zwiezłem słowie wszystko ci opowiem;

nie łubie niepotrzebnej przemowy, bo kto ma rozum łatwo pojmie i zrozumie, gdy mu jasno rzecz przełożę. Zatem bez przemowy; lepiej w krótkości powiedzieć o co chodzi, a potem dać przyczyny i dowody. Na­ reszcie, takem mocno oczytana, tyłem żyła w wiel­ kim świecie, tyle mam roztropności i przenikliwości, że się w zdaniu nigdy nie mylę i chyba szalona gło­ wa sprzeciwić mi się może. Przystępując wiec do rzeczy, powiem, że powziąwszy wiadomość, żeś na urlopie i żeś do wsi swojej przyjechał, zaraz zgadłam, że wojskową służbą znudzony, chcesz ją porzucić i na wsi osiąść. Myśl chwalebna, ale do tego potrzeba. . .

Dyndalska prędko.

Pozwól kochana siostruniu, niech ci przerwę: gdy się kogo chce przekonać, nie zawsze najkrótsza mo­

AKT PIERWSZY. 181 w a, najlepszy mową bywa. Trzeba naprzód dać przyczyny, co do czego nas nakłania, potem rzecz w yłnszczyć, a na końcu dać dowody na poparcie swego zdania. Lecz nim do zamiaru przystąpię, wypada uczynić rzut oka na poprzednicze zdarzenia i obecne położenie. A że to rzecz wielkiej w agi, na rozdziały ją podzielę, w których Panu bratu dowiodę:

licząc na palcach.

Ż e dotychczas źle miał w głow ie, że ponosi wielkie straty, że wojskowość nic niewarta, że na wsi osiąść rzecz najlepsza, że rozumnie radzę . . .

Anieiau

Lepiej, duszko moja, napisz dzieło o tem, a teraz pozwól, niech najprościej sza drogą zbliżę się do celu . . .

Orgonowa.

Gadajcie, o gadajcie, gdy tak bardzo gadać lubi­ cie; gadajcie, bardzo proszę. Ja nic nie powiem. Ja nic nie wiem. Ja nic nie umiem. Gadajcie, łaskę mi zrobicie.

© y ad alsk aa

O, i owszem, ja będę milczała; niech kochana siostra rozprawia, gdy jej tak przykrą chwila milczenia. Albo ją może w yręczy, wymowna Anielka.

Amielaa

Ach, gdzieżbym ja się śmiała porównać w wymo­ wie z kochanemi siostrzyczkami, słuchać będę rozdzia­ łów , lub drugiej przemowy bez przemowy.

182 DAM Y I H U ZA R Y . ©rg-oaowa.

Proszę mówić, bardzo proszę.

Dyndalska.

Bez ceremonii, bardzo proszę. A n ielan Mówcie, mówcie, bardzo proszę.

Organowa, Dyndalska, Aniela®

Bardzo proszę.

Organowa idąc ku drzwiom.

Nie przeszkadzam.

Dyndalska podobnież.

Zostawiam.

Aniela podobnież.

Odchodzę.

©pgouowa, Byndalska, Aniela, [kłaniając się po kilka razy ode drzwi.

Mówcie, mówcie, proszę; bardzo proszę.

Wychodzą.

8 D 2 9 A m

Major, Rotmistrz, Kapelan, Porucznik, następnie wchodzą zamyśleni i stają przy Majorze, ktdry od początku przeszłej sceny nieporuszenie na środku stoi. Rotmistrz, Porucznik w

mundurach ; Kapelan w snrducie.

R o tm is tr z

po krotkićm milczeniu.

AKT PI E li WSZY, Kapelan.

Zaprzęgać nie każą?

Porucznik.

Jakimże rozkazem zaszczyciły nas damy ?

Major.

Ra ra ra ra ra ra , rozumiecie?

Rotmistrz.

Któż to zrozumie?

Major.

I ja nie zrozumiałem, w uszach mi tylko dzwoni

Rotmistrz.

Jednak . . .

Major.

Nic nie widm.

Porucznik.

Przecie . . .c

M ajor.

N ic, nic u kata! Gdy jedna mówi, druga jej za­ zdrości, jedna od drugiej mędrszą się mniema; tak chociaż wszystko zawsze w jednem słow ie, gadaninie końca niema, a o co rzecz idzie, mądry kto zgadnie. Jednak, czy się dowiemy czy nie, wypada przyjąć je godnie. Połączmy nasze starania. Nieszczęście tylko że nikogo nie mamy takiego w domu, cohy umiał da­ my przyjąć.

Poriiozniko

Aha: źle, kobiet niema.

184 DAMY I HUZARY. Kapelan.

Niema gdyrać komu.

Rotmistrz.

Szkoda w samej rzeczy, żeśmy się ostatniej pozbyli.

Major.

Hej! Grzesiu! Rembo! Zaraz wszystko będzie.

Rembo i Grzegorz w chodzą. D o Remba.

Niech Kutasiński na łysego wsiędzie i dalej w pogoń za klucznicą; a jak ją dojdzie, niech baba nie trzepie, nie rozprawia, i czem prędzej na łysego wsiada.

Kapelan.

Nie uchodzi, nie uchodzi.

Porucznik

śmiejąc się, do Remba.

I niech tęgim kłusem wraca.

Kapelan.

Ale nie uchodzi.

Major

A le czemu? czyż nie kłusują nasze markietanki?

do Remba.

Z resztą jak zechce, niech zrobi; byle mi

patrząc na zegarek

na jedćnastą klucznicę przystawił. Marsz! Jedno już jest. Rembo odchodzi.

Rotmistrz.

W szystko to jeszcze fraszka, ale obiad, obiad, to sek; bo nie zwodźmy się umiejętnością Kordesza.

185

Słynie on wprawdzie w obozie, jak najlepszy kucharz; ale cóż um;e dobrze zrobić, mówiąc między nami: huzarską pieczeń i pieczeń huzarską.

Kapelan.

Nie uchodzi, nie uchodzi.

Rotmistrz.

Dla dam, innych przysmaczków, innych łakoci potrzeba. Trzeba jakiejś na stół ozdoby, coś piękne- go, coś lekkiego.

Major®

Wiem, wiem czego trzeba. W szystko to Grześ zrobi. Byw ał po rożnych miastach, po różnych dwo­ rach, widział różne kuchnie; Grześ, Grześ zrobi ciasta.

Grzegorz.

A le . . .

Major.

A ty mój Edmundzie, zatrudnisz się z łaski swo­ je j, szykiem potraw; bo to słyszę, teraz rzecz wiel­ kiej w agi, czy ryba po mięsie, czy mięso po rybie. A Grześ, chłopak w ciernie nie bity, zrobi, choć czego nie umie.

Grzegorz.

Ale . . .

Major.

Ale zrobisz ciasta.

Grzegorz.

Ale ja Panie Majorze , dalibóg nie umiem.

Powiązane dokumenty