• Nie Znaleziono Wyników

AKT DRUGI. 117 Chce Zofiją pożegnać

Milczenie. Zofija idzie pomału i staje przy krześle.

Dzisiaj zaraz jadę.

Milczenie. Zofija siada powoli, opiera się na stole trochę odwroco- na od Astolfa.

Zdzisław został szczęśliwszym . . . przeszkód mu nie kładę.

Zofija z nicukonlentowaniem.

Zdzisław ?

Afitolfa

Ach gdyby uczuć bez granic, bez miary, Którym nie podlegając nie można dać w iary, Uczuć, które nasz umysł w ostateczność wiodą, Ręka twoja Zofijo, miała być nagrodą,

Któżby do niej nademnie mógł mieć więcej prawa? A le inne przyczyny wynoszą Zdzisława.

Zofija.

Przyczyny? ija k ie żto ?

Astolfa

Jego sposób życia. On żyjąc śród cichego przed światem ukrycia,

W jednostajnym pokoju, wszystkiem cię otoczy,

Czego twe myśli pragną a szukają oczy.

Zmieniając twe mieszkanie, nie zmienisz zwyczaju, Tak jak i tu, słowika słuchać będziesz w gaju, Jak tu, czysty wód krzyształ odbije twe wdzięki, Jak tu, kwiat czekać będzie dotknięcia twej ręki. Drogie wiejskie rozkosze!

Po krdtkićm milczeniu.

J a , nie jestem w stanie, Twoje piękna Zofijo, uiścić żądanie.

Zważając jakie wrażenie robią jego słowa.

Nieszczęściem, pewien układ zawcześnie zrobiony Przymusza mnie opuścić lube tobie strony.

Chciałażbyś wyjść ze swego, że tak powiem, św iata? Dobrowolną wygnanką zostać na trzy lata?

Nie widzieć swych przyjaciół i drogiej rodziny? Z e mną samym dalekie przebiegać krainy, I niczem nie wstrzymana, nieznana nikomu,

Coraz pod nowym niebem szukać swego domu?

Milczenie. Astolf zdaje się czekać odpowiedzi. Zofija zdaje się niemddz zebrać się na

nie-Lecz wiem, że kto w domowej wychowany ciszy, Niechętnie żyje wmiastach, z przykrością zgiełk słyszy; Ż e zmienność mody w strojach, ledwie nie co doba; Tym co do niej niezwykli, rzadko się podoba; I że wszystko co nowe, ludzie czy zw yczaje, Lubiącym jednostajność ciężarem się staje.

Podobne milczenie jak wprzddy.

Pojmuję także bardzo, choć mieszkam w W arszawie, Ż e można się zakochać w ziemiańskiej zabawie:

W olno i z przyciskiem.

D la rozrywki urządzać i chodować trzody, Sprawiać pieczołowicie warzywne ogrody,

Wglądać w zbiór lnu, konopi, i płócien bieleuie, Patrzyć na wzrost cielątek i krówek dojenie, Karmić rzadkie kokoszki o złocistym czubie. . .

Zofija

l niecierpliwością.

Któż W ać Panu powiedział, że ja tak wieś lubię?

Astolf.

Jakto? piękna Zofija tych zabaw nie lubi, A Zdzisław jej wyborem wkrótce się pochlubi? Cóż ci to za myśl każe szukać tam swobody,

Gdzie w uczuciach zapału, w chęciach niema zgody? Zdzisław choć stanie w świecie obok swojej żony, Czuć będzie, bo ma rozum, ile poniżony;

I bądź pewną, nie długo na scenie zabaw i, Osadzi cię za Dniestrem, lub samą zostawi. Przytem, nie myśl Zofijo, że jesteś nieznaną: Ciebie i ciebie tylko wszędzie wychwalano,

W szyscy cię pragną poznać i widzieć w W arszaw ie, Poznają cię więc wkrótce, ale przy Zdzisławie.

Śmieje się głośno.

Przebacz ten śmiech niewczesny;

śmieje się

lecz wystawiam sobie

śmieje się

Jak ten dobry wieśniaczek wyda się przy tobie.

Śmieje się.

Lecz ja mu nie uwłaczam, nie czynię zniewagi; Człowiek uczciwy, czytał dzieło Xiędza W agi, Gospodarz pracowity, przystojny mężczyzna, A le trochę...prostaczek, każdy mi to przyzna.

120 C U D Z O Z IE M C Z Y N A .

Zofija Wstając.

Słucham Pana Astolfa, wymowie się dziwię, Lecz go dotąd zrozumieć nie mogę prawdziwie.

Astolf.

N ie chcesz zrozumićć, powiedz, i to męką moją,

Tyś nieczuła, mnie tylko czucia nie pokoją; Lecz jeśli chcesz szczerości a gardzisz wymową, O najdroższa Z o fijo !... klęka.

Zofija. A ch ! wybiega. Astolf. Zofijo! słowo! Astolf wstając.

Cóżem za głupstwo zrob ił!. . .kląkłem niepotrzebnie; Dobrzem zaczął i mówił, a skończył haniebnie. Z jaką wzgardą milczała! czy kocha Zdzisław a? Nie. Lecz mnie już posądza. . . Przeklęta rozpraw a! T a k , niema co i wątpić, już wpadli na drogę, Odkryją tajemnice, zgubionym być mogę.

Zdzisław, Zdzisław to zdziałał... z układu, mnie badał Lecz z kądże o n. . . ha ! Etienne może się wygadał.

Etienne! E tien n e! Stefanie!

otwićra drzwi.

A K T D R U G I. m

S <8 IB S?

A Astolf, Etienne. Etienne za drzwiam i. •Słucham, biegnę.

Postępując za Astolfem , ktdry chodzi d u iym krokiem.

Już jestem ...jestem ...jestem . ..Panie.

Astolf w gniewie.

T y byłeś gdzieś trębaczem?

Etienne prostując się.

W kompanii drugiej

Półku pierwszego strzelców, na Pańskie usługi.

A stolf.

I dla tego, żeś trąbił za Renem dwie mile, Kłamiesz, he?

Etienne.

Jak się uda.

Astolf.

Dowcipu nie tyle, Bardzo proszę. Twojato niewstrzymana mowa Szkodzi mi tu najwięcej i zgubić gotowa.

Etienne.

Mnie tu na rękach noszą.

Astolf.

Tak jest, na kułakach, Widać po sinym nosie i czerwonych znakach:

m C U D Z O Z IE M C Z Y Z N A .

Lecz powiedz, nie lękaj się, wyznaj, czy w tej dobie Gadałeś co z Zdzisławem, tak, w swoim sposobie?

E t ie n n e .

I czegóżbym się lękał, żem mu duby prawił, Sam Pan jego zdziwieniem byłbyś się ubawił.

A sto łf przystępując.

Otóż słowo zagadki. Cóż mi trzyma ręce, Ż e . . .

Etienne cofając się.

Słowo Pańskie, słowo . . .

Astolfa

Ż e ci łba nie skręcę ?« (

Rzuca się na krzesło. E t i e n n e ode drzwi bljźtSj powoli przystąpiwszy.

E t ie n n e .

Jak Pan chciałeś, zostałem wielce poważany, Na sposób cudzoziemski przerabiam dworzany; W czoraj, jak się John ze mną do Marka zabierze, Ostatnie polskie wąsy padły jak paździerze,

A z ferezyi szpencer takem mu w ykroił, Ż e się dzisiaj z radości, jak Bela opoił.

Astolfa

T a k , to sposób jedyny: prawdą wesprę baśnie. Id ź, proś Pana Zdzisława.

E tie n n e .

Otóż i on właśnie.

Powiązane dokumenty