CIACH.
Roztropna uwaga.
M aleńka Felunia B. wyiezdżaiąc w podróż z Rodzicami zabrała z sobą naydroższe dziecinnego w ieku skarby, lalk i, gałganki, zabawki. Jedne
go poranku gdy iuź- kaw ał spory ód mieysca no
clegu odjechano, postrzegła, że w karczmie lal
k i swoie zostawiła. Strapiła się m ocno, ale po chw ili tak się odezw ała: „Jak tćż to dobrze,
„ że ia leszcze dzieci niem am , mogłabym ich tak
„gdzie zapomnieć.”
Dziecinne w yobrażenie.
Dzieci często zupełnie inaczey rzeczy rozumie
j ą , iak m y tłomaczyć im chcemy, bo ich umysł słaby wszystko do swego poięcia stosuie. Tak sześcioletniey Anusi G. Ciotka u którey się
cho 45 cho
-wa tłomaczyła przy nauce: „żeBogdo wszystkie
go dobrego człowiekowi dopomaga, i że z iego łaską naytrudnieyszey pracy łatwo dopełnić mo
żna, byle gorąco o tę pomoc Go prosić.” Anusia słuchała tych słów uważnie, a po nauce wzięła się do pończoszki, chcąc dopełnić zadaneynaten dzićń roboty; po krótkićy chwili iednak odbie
gła od nićy, poszła do służących pokoiu i tam chodzić sobie zaczęła. „Czem uA nusia nie robi?
spytano ićy się, Ciocia gnićwać się będzie iak za- danćy nie dopełnisz.”— ,, O! zupełniem o to spo-
„koyna, odpowie misternie dziewczynka, Ciocia
„mnie dziś nauczyła, że Bóg do wszystkiego do-
„brego pomaga, byle prosić Go szczerze; ia tćż
„tak pięknie się modliłam— i umyślnie wyszłam
„z pokoiu; On mi tam pewnie kilka drutów zrobi!
— 46
-IV.
WYIĄTKI DO UKSZTAŁCENIA SERCA i STYLU SŁUŻYĆ MOGĄCE.
W I Ą Z A N I E P O L K I .
PISMA STANISŁAW A 'LUBOMIRSKIEGO.
P r z y s ł o w i a M o r a l n e
czyli
O CNOCIE I O FORTUNIE.
T reść Przysłow ia iedynastego.
H o y tr o ś c.
Hoyność szlachetną iest cnotą, towarzyszka wspaniałego umysłu, zwierciadłem dobroczynno
ści Bóstwa. Ktokolwiek darami Fortuny obsy
pany został, niech wie że podskarbim iest Nieba, i że w tych któremi się cieszy dobrach, insi tak
że część maią. Insi, ale nie wszyscy; gdyż bo
gactwa twoie z cnoty, i dla cnoty, rozdawać po
trzeba; dobrodzieystw przed niewdzięcznych sy
pać nie należy. Daway tym, których tłoczy nie- przyiaźne cnocie ubóstwo, i którzy z niem się pasuią; daway tym, których zazdrość złupiła;
47
ale występnym, próżniakom, podłym, nie daway, dla nich hoyność iest trucizną; niech nie iaśnie- ią dobrodzieystwy, ci którzy by ie niewdzięczno
ścią przyćmili. Hoyności twoiey przyday to go
dło : Potrzebie i cnocie.'
Treść Przysłowia dwunastego.
Stateczn o ść.
Wysoki gmach iest cnota, upadnie nie pod
parta; podporą cnoty iest stateczność; cnota czło
wieka, ona cnotę doskonali. Ale iakże wielu iest takich, których lajda wietrzyk wzrusza, i płon
ny źmienney fortuny płomień, tam i sam popę
dza. Trzciny niemocne, koła wietrzne, mowa ludzka ich nagina, tocząca się fortuna obraca; są igrzyskiem, piórkiem ulotnem, kostkami do rzu
cania, według zmiennego losu; podli, nędzni, nie godni mężów imienia!.. Ty raz obrawszy cnotę, bądź przy nićy stałym; niech ci się zawsze po
doba dobre, które ci się raz podobało, niech się niepodoba złe, które się raz nie podobało; niech czyni umysł, co raz czynić postanowił; wtenczas doskonałym i chwalebnym czcicielem cnoty zo
staniesz, gdy zawsze będziesz iednakim; męzka rzecz iest zawsze iednego ćhcićć i iednego nie- chcieć. W tem wszystkiem coś powinien Bogu,
48
co bliźniemu, w szczęściu i nieszczęściu, słowu w rzeczach obiecanych, sobie w postanowieniu i uczynkach, bądź stateczny. Słowem, ieśli chcesz doskonałym bydź mężem, niczego nigdy upornie nie broń, przy wszystkiem dobrem stóy statecznie.
T reść Przysłowia trzynastego.
Cie r p l iw o ś ć.
Pięknem cnot wszelkich zakończeniem, nie
zwyciężonego umysłu siostrą, córką męztwa, szczęścia matką naypewnieyszą, iest Cierpliwość.
Naucz się więc cierpieć, lekce ważyć i znosić trudności; sam Bóg doskonałą cierpliwość nazna
czył, bo ią obrał Sobie; i uymą cnoty Swoiey byłby Sądził, gdyby nie był cierpiał. Boska też to cnota, i do wykonania naytrudnieysza; ale nad nia póżytedznieys^ćy niema; bo nic częstszego iąk zasmucenie, boleść, niedostatek; a ona iedna ciężkim okowom złego ulżyć umie, ona iedna prześladowania losit odpędza, ona iest pieczęcią cnot i doskonałości ludzkićy.—
Treść Przysłowia czternastego.
Fo r t u n a.
Z świątyni cnoty przystąpmy do Fortuny przybytku, z trudnego i cienistego domo
stwa
-T- 49 —
£twa zbliżmy się dp ła tw ć y , "wspaniałćy b u dowli; pozorny ipy napis: %ały?z,ę j- Wgtystkirii, aachęcą przechodnią} z^otą nadzieia ną kwi^cjL-r
■stey kotw icy opąrta w zyw ą g o , łą.kęmą doSjtątr ków i honorów chciwość pobudzą. Cóż czynić?
W’niyść, Nie! pr$ęyr#yy się raczdy iw^wierciedle K« cnot które M ądrość traym ą, a pozpasz iąk m yl
ne te pozory. O baczyszcfem ny gmach raczey .do "więzienia podobny; tam gmin zaślepiony, p e
łen chciw ćy pożądliwości, niesmaki zamiast bo- gactw pożera. Tam Pani tego m ieyscą poczwa- ra nie niewiasta, nie łaska lecz icdza, naśmięwp się z ty c h , którzy ią miewolniczem czczą kola
nem; depce ich, m ord nie, zahiia. Tego cierniem wieńczy, owego dośtatkąm i dław i, tego rozdzie
ra pazurem zazdrości, owego złotym dusi łań
cu ch em ... I taż to iest ulubieńców Fortuny ro- skosz! o podła i zmienna B ogini! ledw ie do sie
bie pociągnie, iuż zdradza; ledw o sprzyiać po- cznie, iuż ustaie; ledw o dopomoże, iuż porzuca;
ślepa, omylna, fałszywa, śliska,, cnoty i praw dy i nieprzyiaćiołką, iluż niegodnych panamą uczy-
■ n iła , ilp panów żebrakam i! Ileż razy zbrodnię w ypiosłą, cnotę pognębiła, ile razy pysznych u- czciła, skrom nych zd eptała! Nau.cz że się czło
wiecze iak iey masz w ierzyć, iak z nią
postę-Tom V. N et X X V . 4
50
pować, Przed igraiącą uciekay, uniizgaiącą się pogardżay, wielką okiełznay,. mierną trzymay, na trwałą oglądaysię, krótkiey nie źałuy, nie- bezpiecznćy nie szukay, przeciwną znoś, zbyte- czney strzeż się, swoię poznay,' cudzey nie źą- day. Bo ci pewnieysza i lepsza niska z cnota chata, niż 'wysoki z fortuną pałac.
Treść Przysłowia piętnastego.
Chw ała.
Świetną niewola, wspaniałą rozwalina, cie
niem którego gonią śmiertelni, iest chwała; pod
nieca ich do nićy próżność i pycha, a nie wie
dzą, że ile honorów tyle ciężarów, ile godności, tyle igrzysk fortuny, ile wysokich stopni, tyle nasienia smutków i starań, tyle celów piorunom, tyle dla nieszczęścia ścieszek. Nie było ieszcze siedzącego na wysokim szczycie chw7ały, który
by żywotem błogim, spokoynością umysłu się cieszył. I będziesz że żądał wielkości i chwały?
Ach! nic. bliższego ziemi iako tron, nic bliższe
go Nieba iak cnota. Nie ubiegay się więc za omylnem dobrem. Wierz mi, berła wielkim nie czynią, ani złoto, ani świecidła, ani też odęte
go gminu zgraia, ale cnota wielkim czyni; wszel
ka władza cnocie nie próżney chwale służy, ten
7
— 5i* —
iest Panem, kto sobie swoie Królestwa daie, któ
rego wieńczy cnota, i prawdziwą chwałę dusza cnotliwa osiada. Tey naylepszćy, prawdziwćy, nieśpjiertelnćy roskoszy, gorąco wam życzę.
Koniec Przysłów Lubomirskiego.
W I A D O M O Ś C I
MOGĄCE BYDZ MATKOM PRZYDATNE- »
LISTY MĄTKI O WYCHOWANIU CÓREK SWOICH. ,
LIST DW U DZIESTY TRZECI.
Wczora wieczór kilka do nas zeszło się Ma
tek i osób trudniących się wyćhowaniem dzie
ci; a ponieważ przedmiot myśl zaymuiacy nay- częstszym bywa rozmowy przedmiotem, na ży
wych rozprawach o wychowanint zeszło nam prędko i mile godzin kilka. Chcąc powtórzyć dziś ieszcze przyjemności doznaney wczora, i powtórzyć ią w naymilszy dla mnie sposób, zdam Ci sprawę kochana Siostro, ż iedney z
nay-4*
52
dłuższych spfzećzek. Szło o to, czy trzeba, czy nie trzeba chwalić i nagradzać dzieci? Jedni utrzymywali, źe ubliża-się cnocie i nauce plą
cąc postępy w niehj słowy i zmysłowemi rzecza
mi, źe to duszy bogactwo', ten skarb umysłu, zamożne są same z siebie, i wraz z sobą nay- czystszą, naywiększą nagrodę niosą; źe wpaiać w dzieci tę zasadę, iż dla czegoś dobrze się czy
n i, iest postępkieip ni.ęszląchetnym,- źe takowy tryb, dzieci zawczasu interesownemu czyni, obu
dzą próżność-,- do Obłudy chęć daie, chciwość podnieca, zazdrość- rodzi; niefiawiści początkiem bywa. — Drudzy zaś twierdzili, że nie trzeba bydź skorym w upatrywaniu złych skutków, w rzeczy samćy z siebie niewinnćy; że pochwa
ły i nagrody dawane dzieciom, od nich iako hołd oddany cnocie i nauce; a nie iako ubliżenie iest uważany ; że dzieci nie będąc tak subtelnemi iak niektórzy ludzie,-wykwintnych zdań nie przy- puszczaią do głowy, i rzecz pod zmysły ich wpa- daiąea naydzielfiiey do umysłu im trafia; źe tyl
ko dla wysoko umiejętnych i długiem doświad
czeniem obznaymionych z cnotą, sucha często nauka; kosżtuiąca ofiara sama z sobą nagrodę przynieść może,- ale dziecku z nadto wielką tru
dnością przychodzą, ażeby zachęty, podniety nie
55
potrzebowały. W reszcie że całe w ychow anie będąc tylko usposobieniem do dalszego ży cia, nie można żądać od dzieci w iększćy niśli od lu
dzi doskonałości; a gdzież to są te istoty bezin
teresow ne? niech każdy ile nas iest weydzie w diiśzę swoię^ niech się zapyta siebie, a dow ie się, że w szystko dobre co Czyni, d la czegoś iest Czynione; że czy to dla c h w a ły , czy dla pię
knego u łudzi imienia, czy dla pozyskania przy- iaeiół; czyli tćz dla' szczęścia w przyszłćm ży
ciu pracuiem y? nikt z rias bezintereśow nym nie iest; każdy od kolebki do grobu za. pochw ałą
•i nagrodą goni; i że o to idzie iedynie, ,-żebydżie- ciom wskazać zawczasd cel szlachetny i praw dzi- w y. — Którego zdania będziesz , kochana Sio
stro ? ciekawam, ale. ćdś mi szepće' do ucha, Źe w raz ze mną da-leka od tey w ytw orności zdań i uczuć, którem i teraz unosi się wielu; skłohisz się Za drugićm ; które i ih w prostocie moićy na’d pićrwsze pfżenośzę.
— ' 54 — SEN i ŚM IERĆ.
P R Z Y P O W I E Ś Ć ,
Bratersko uięci, wędrowali z sobą Anioł snu z Aniołem śmierci. Było to w wieczór. Siedli na wzgórku niedaleko mieszkań ludzkich. Ci- cłipśe panowała w około; odgłos .wieczornych
■dzwonów przebiiał tylko kiedy niekiedy; powie
trze. Spokoynie i milcząc (iak to obyczaiem ich byw a) siedzieli dway bracia, a noc zbliżała się.
W tern powstał Anioł snu z miękkiey darniny, i iął sypać swe dary z rogów, które trzymał w rę
ku. Wieczorne wietrzyki rozniosły ie na skrzy
dłach po mieszkaniach strudzonych rolników.
Wnet sen słodki wszystkich ogarnął': — od star
ca, który na kiju się wspićra, do niemowlęcia w kolebce. Chory zapomniał o swych bólach, nieszczęśliwy o smutku; ubogi o nędzy. Powie
ki wszystkie oczy przykryły. Dopełniwszy obo
wiązku swego dobroczynny Anioł, sam się poło
żył obok czuwąiącego brata. Gdy zorza zaiaśnia- ła, porwał się i zawołał radośnie: „Błogosławią
„mnie teraz ludzie, iako przyiaciela i dobroczyń-
„cę. O! iakaż to roskosz, niewidzialnie dobrze
„ czynić! Posłance Wielkiego Ducha iakźe
szczę-55
„śliwi Jesteśmy! iak piękne ciche pow ołanie na-
„ sz e !” Tak m ówił snu Anioł, Spoyrzał ną nie
go Anioł śmierci z boleścią i przyćm ione iuź czar
ne oko iego łza ieszcze przyćmiła. „A ch! cze-
„m uź? w y rz e k ł, i ia myślą o wdzięczności synów
„człowieka cieszyć się nie m ogę? mnie ludzie
„ swym nieprzyiacielem zow ią! ” —-„ Co mówisz ?
„Bracie! pow iedział snu A nioł; czyż i ciebie Spra-
„w iedliw y przy wielkićm ocknieniu sVvoiem Do-
„broczyńcą n ie u z n a ie ? czyż ci nie błogosław i?
^ n ie iesteśmyź braćm i, posłańcami iednego Oy-
„ c a ? ” — T ak pow iedział, Loko Anioła śmierci błysnęło także radością.