R O Z R Y W K I
DLA
D Z I E C I .
&
Jak słodkie zatrudnienie, giętki um ysł wspięraĆ, W zbudzać ż y w ą do, czy n ó w szlachetnych ochotę, I gruntować w umyśle nieskażonym cnotę.
ik l j n ś k i.
TOM V. N “ 25.
Z a pozwoleniem Cenzury Rządoioey.
W WARSZAWIE
vr DRUKARNI LUTKIEWICZA YRZY ULICY SENATORSKIZY B® 467.
182Ó.
3S Bg3O(£WIJOgJtJUAŁt3OOUOffJTOQg3GO(3Og3OTTmYnTnnrTiiTTfinf 5OTW
R O Z R Y W K I
DLA D Z IE C I
WYDAWANE
PRZEZ
AUTORKĘ PAMIĄTKI PO DOBREY MATCE.
R O K T R Z E C I .
T O M P I Ą T Y .
Jak s ło d k ie z a tr u d n ie n ie , g ię tk i u m y sł w s p ie r a ć „ W z b u d z a ć ż y w ą do c z y n ó w s z la c h e tn y c h ochotę*
•I g r u n to w a ć w u m y śle n ie sk a żo n y m cnotę.
Fe l i ń s k i,
W W A R S Z A W IE
w Dr u k a r n i Łą t k ie w ic z ap r z y u l i c ySe n a t o r sk ie y N a 467.
1 8 2 6 ,
I
i A A AAA A AA A A A A AAA A A AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA
ROZRYWKI dla DZIECI
N er XXV. i. S tycznia 1826.
I.
W SPOM NIENIA N A RODOW E.
o JÓZEFIE SZYMANOWSKIM.
L ubo Opatrzność .w niedościgłych wyrokach swo
ich Wielu darów odmówiła Oyczyznie naszey, przecież iednego z nay większych dobrodzieystw, zawsze dla nas szczodrą była, i Polsce zawsze lu
dzi znakomitych stało.— Przekonywam się coraz mocniey o tey lubćy prawdzie od czasu , w któ
rym dławaSj-JDzieci moie, te drobne zbiegać za
częłam Rozrywki. Ile razy się wezmę, do zapeł
nienia mieysca JVspomnieniom Narodowym przeznaczonego , tyle razy cisną ,się do, pamięci moiey cnotliwych i -sławnych współrodaków >
miona, i ,w tym naychluhjiićyszyęh , bogactw przyiemnym kłopocie, waham się, nie wiedząc
Tom V. Ner X X r. i
« *
I
'.O - '
A
A A A A A AA A A AA AA A A'AA AA A AA AA A A A A AA A A A A A A A A A
ROZRYWKI dba DZIECI.
N er XXV. i. S t y c z n ia 1826.
I.
W SPOM NIENIA N A RODOW E.
--- ■ —n*Cni-— ——
o JÓZEFIE SZYMANOWSKIM.
L
uboO p a trz n o ść w n ie d o ś c ig ły c h w y r o k ą c h sw o i c h , , to ie lu d a r ó w o d m ó w iła O y c z y z n ie n a s z e y , p rz e c ie ż ie d n e g o z n a y w ię k s z y c h d o b ro d z ie y s tw , zaw sze d la nas sz czo d rą b y ł a , i P olsce zaw szę l u dzi- z n a k o m ity c h stało . — P rz e k o n y w a m się co raz m o ć n ić y o te y lu b e y p r a w d z ie o d czasu , w k tó r y m d l a w a s ^ J z i e c i m o ie , te d r o b n e zbiegać za
c z ę ła m R o z r y w k i . Ile ra z y się w ezm ę, d o z a p e ł
n ie n ia m ie y sc a W s p o m n i e n i o m N a r o d o w y m p rz e z n a c z o n e g o , ty le ra z y cisną ,się d o p a m ię c i m o ie y c n o tliw y c h i s ła w n y c h w s p ó łro d a k ó w i- m io n a , i ,w ty m n a y c h liib o ić y s z y c h , b o .gactw p r z y je m n y m k ło p o c ie , w a h a m s ię , n ie w ie d z ą c
T o m N . N e r X X V .
1Ir
samą które w y b ra ć , o którćm mówić wam pier- Wćy. Nayczęściey glos serca mego się odezwie,:
da w y ro k , i skończy w ahanie; — iego to i dziś usłucham , a od poranku dni moich, przeięta w dzię
cznością i przew iązaniem do S zy m a n o w sk ich ro
dziny, o M ężu tego imienia wam wspomnę.
Jó zef S zy m a n o w sk i urodził się roku ię 4 8 ., z Macieią Szymanowskiego Kasztelana Raw skie
go^, i A nny z Łuszczew skich; ztrztech Względów na chlubną zasłużył pam ięć: iako P isa rz, iako K r y t y k , i iako człow iek cnotliw y. — Pisma iego w małey są liczbie / przekład wierszem Ś w ią ty n i W e n e r y w K nidos, trzy d zie śc i sied m sztu k w ier
s z y ro zm a ity c h , tłóm aczenię ie d n c y z pow ieści W o lte r a , d w a ^ lis ty o guście, czyli o sm aku, W yp ra w a W p d d r ó i y z a s a d y do P ra w a k r y m i
na ln eg o , tłó m a czen ię p a m ię tn ik ó w o dawriórn ryeersfrw e, taki spis ich cały. Ta wstrzemięźli
wość p ió r a le g ó / wielką iednak’ może bydź nau- kay bo nieW-lemstwa pisał on mgło ; ale z chęci
‘Wypracowania"’'tego co pisał ;• nłfe" przyznaiąc śo- bić ićriińszu, ‘nie ęhciał stwdrzad", wołał drugich naśladow ać,''ttórnabzyć, wołał zostawić literatu
rze oyczyśfćy mato Pism , lecz wzorowych.' ; Na
pisawszy' Ś w ią ty n ią W e n e r y 1 w K nidos i' która
niezliczone zyskała mu p o c h w a ły ,'i naypdchle-
5
bnieysze od uczących, od płci piękney oklaski, (*•) gdy go kto do przekładu lub tworzenia in
nych pism podobnych zachęcał, zwykł był po
wtarzać: „Świątynia Wenery zrobiła mi u spół-
„częsnych sławę, nie śmiem iuź więcey słabych
„ąiłmoyeh doświadczać, bo chcę tęsław ę w po-
„tomności zachować.” Jakoż nie pisał iuź wię
cey, resztę życia przepędził na czytaniu dzieł
•wzorowych, , i w towarzystwie uczonych. Ulu- bionemi mu byli dawni Autorowie klasśyczni;
tegoczesne pisma znał z opowiadania, starożytne odczyty wał ustawicznie.—Nie stracił bynąymniey.
Szym anowski na tey skromności, na tern rozsą- dnem umiarkowaniu; umieścili go Rodacy w w y borze P isarzów sw oich, i iego tłómaćzeńia wię
kszą mu chwałę przyniosły, iak ,nie.iedne,mu ob
szerne własney głowy płody; bo ieśli Konarskie
go wielbić należy, iż ięzyk Polski ż gruzów ła
ciny wydobył; ieśli Kopczyńskiemu wieczną przyznano. chwałę., iż oczyścił i ustalił Polsczy- znę, wszyscy, a zwłaszcza niewiasty i dzieci S z y manowskiego cenić powinni^ gdyż' on pierwszy
(*) Iz a b ela z F le m in g ó w X. C z a rto ry sk a , te n w z ó r g o rliw y c h P o le k u c z c iła Józefa S zym anow skiego p ięk n y m ry su n k ie m w y o b raża ią- ey m Ś w ią ty n ią S ław y , k tó re y K apłanka ry ie nakótlum nach t'e .iłowa.1
„ Ś w ią ty n ia , W e n e ry w K n id o s Józefa, S z y m a n o w s k ie z o."
T en ry s u n e k c h o w a n y ie st d o tą d tro s k liw ie w pozo stałey Szym ano
w sk ieg o ro d z in ie .
6
)
z mowy pycźyśtey, mowę miłości i czucia, mo
wę pieszczona uczynił. Słodycz, wytrą wnośc, dobór wyrazów, wykończenie, delikatność, przy
mioty niemal do niego, śmiałey Poezyi naśzey nie znane, on w wierszach śwoich zamknął; niechciał nowych dzieł tworzyć, a riow yrodzay pisania utworzył; — i tak talent pomimo wrodzóney Pi
sarzowi temu śkrómności, Twórcą go uczynił.
Dla potwierdzenia słów moich, przytoczę tu dzie
ci lube, kilka wierszy-iego, wiekowi waszemu dostępnych; a gdy doyrzalszelata więcey ich czy'-’
taó wam dozwolą, złączycie niezawodnie w po
chwale sposobu pisania Szymanowskiego, głos wasz z powszechnym głosem.
Nagrobek Xiężniczki Teresy Czartoryskie'y *)
Stańj! i nad tyra, Przechodniu, zastanów się głazem, Smutna nader i luba ta pamiątka razem.
Teresa, wszystkich wdzięków miłym będąc zbiorem, Nadzielą niezawodną i czułcści wzorem,
Czułości, która w sobie często mniey szczęśliwa Liczbę nieszczęsnych zmnieysza i z smutku w yryw a, W samym kwiecie młodości ziemię, porzuciła;
- Róży przyiemność miała ; ile róża żyła !
* ) ' C ó rk a A d am a C z a rto ry s k ie g o i I z a b e li z F le m in g ó w , p ię k n a , n a d o b n a , m iła , k o c h a n a , u m arła m a lą c d o p ie r o l a t p ię tn a ś c i e , s k u tk ie m o k r o p n e g o p r z y p a d k u . — W r a n n y m u b io r z e s ta ła p r z y k o m i n k u Z r o z p u s z c z o n e m i w ło s a m i , z a p a lił y s ie i p ło m ie ń w ied-ney c h w i l i i le k k ie ie y s z a ty o g a r n ą ł l u g a s z o n o o g ie ń — le c z i ż y c ie zg a sło .
Przechodniu! czyliż Jeszcze suche masz irzenice?
Zwilżysz ie nieomylnie; spoyrzyy ha rodzice.
Do N a d z ie i.
Czy widział kto listek z drzewa , Kiedy go woda porw ała, Albo lekki w iatr powiewa ?
Jak dróżka za nim nie trwała ! Ledwo ią oko doyrzało
Niknie, nic z niey nie zostało.
Nagle dla mnie tak zniknęła Nadzieio! twoia pociecha ; Ledwo uśmiechem błysnęła,
I iużci się nie uśmiecha.
Z blaskiem iednego promyka, Całe moie szczęście znika.
Ułamek z wspomnienia o Cesi.
•Obrazem (w iosny) myśl, tkliwie przeięta, Często się puszcza w przyiemne marzenia, Ni o przytomnych troskach nie pamięta ; Słodkie w przyszłości wybiera wspomnienia.
Nawet na szczęście które uchybiło, Spogląda iakby ieszcze się wdzięczyło.
Temi myślami czule rozrzewniony Które westchnieniem zakończyć się miały!
Rzuciłem okiem w te ogrodu strony,
Gdzie krzak różami stał okryty cały;
8
Każda z nich wdziękiem patrzących wabiła, Lecz iedna wszystkie pięknością zwalczyła-.
Wczora stanęła w tey przyiemney porze Znaczącey młodość, przez liść rozwinięty, Przez świeżą wonność, przez żywość w kolorze.
Przy niey się pączek rumieni zamknięty, Co tylko wróżyć wdzięk kwiatka zaczyna;
Cesię mi obok Matki przypomina.
Szczęśliwa Cesia ledwie czuie życie, I ledwie główkę o swey mocy trzyina, Jeszcze ią miękkie obciska powicie, Jużci do matki wdzięczy się oczyma.
Gdy rączki ku niey szczebiocąc wystawia, Zda się, że słodką pieszczotą przemawia.
Wszak z niey nie spuści oczu Matka tkliwa, Czyli ią nosi, czy w kolebce złoży,
Coraz to nowe w niey w'dzięki odkrywa, Inne wyśledza, inne ieszcze wróży.
Słowem, ilekroć koszykiem zachwieie, Kołysze miłość, szczęście i nadzieie.
Skoro snem słodkim zmruży się powieka., Patrzy iak lice rumieni uśpienie,
Jak uśmiech w ustach pogotowiu, czeka By milił pierwsze oczu otworzenie.
Tak się żądam ocuca pociecha,
Tak się nadzieia, tak szczęście uśmiecha.
O! Matko czuła! niech cię przyszłość cieszy, Bądź w Opatrzności szczerze zaufana,
Twa Cesia 'wzrastać w przymioty pośpieszy,
Będzie nadobna i pewno kochana.
9
O! gdyby tylko szczodra Niebios siła, ToAyaby M atki w Córce pow tórzyła. (*)
S Na obraz Rodziców.
P a trz , iak Rodzice o tw oy los troskliwi Na ten cel wszystko obrócą staranie, Z ęb y twem czuciem iedynie szczęśliwi, Każde tw e mogli uprzedzić żądanie.
Jak dary tobie od nich w yświadczone, Szczere im samym słodycze przynoszą.
Jak życie twoie
zniem i p rz e p ę d z o n e , Będąc twem szczęściem > będzie ich roskoszą.
Lecz nie tylko przysłużyć się można Litera
turze, tworząc lub tłomaeząc Dzieła; iest ieszcze sposób inny, na pozór łatwy, w istocie bardzo trudny i mało dla kogo przystępny; nim iest K ry
tyku. Nikt tego sposobu sprawiedliwiey nie objął nad Józefa Szymanowskiego; przekonać się otćm można czytaiąc listy iego o smaku-, oto iest pićr- wszego początek.' ,,Zdarzyło mi.się czytać obwie-
„ szczenię Wmć Pana, obiecuiące sprawiedliwą
„wyszłych pism w teraźnieyszym roku krytykę...
„Jeżeli ten trybunał bezstronnym upoważniony
„sądem, wkaźdem dziele rozstrzygać będzie, co
(*) S p ełn iły się te ż y c z e n ia , ale n ie o ie;zy ł» się długo ic h spełnieniem c z u ta M a t k a , bo Cecylia z D em bow skich G ra b o w sk a , uma»ła p rze
ży w szy z aled w ie la t trzy d zieści.
DO
„iest'uźytecznćm, co płonnym, co iść powinno za
„wzór do naśladowania, co za przestrogę do chro-
„nieniia się, słowem: co warto pochwały, co na-
„ganyi, sprawiedliwie Wmć Pana i Kollegów ie-
„ go, ^yyroki, niezawodną przyniosą korzyść i dla
„piszących i dla czytelników. W takowym Areo-
„pagu, dowcip z rozumem podawać powinien
„pisma wspartemu umieiętnością rozsądkowi, a
„gust simakownempiórem, niechybne ogłaszać de-
„cyzye!, Przedsięwzięcie to tym więcćy przynie-
„ sie chwały, im trudnieysze iest w naleźytem iak
„bydź przystało, wykonaniu. Krytyka sama po-
„ winna bydź doskonałego pisania wzorem, ina-
„czćy nie tylko zamierzonego chybi celu, ale
„gorszącym przykładem umacnia te złego gustu
„wady, lj.tóre wykorzenić m iała.... i t. d.” Jak opisać umiał przymioty k rytyki Szym anowski, tak i piastować nią potrafił; cichym lecz zgodnym wyborem Sędzią dobrego smaku mianowany, dom iego stał się nieznacznie domem uczonćy porady;
należał czynnie do utworzenia szanownego To
warzystwa Przyiaciół Nauk w Warszawie, któ
remu Literatura Oyczysta tyle iuź iest winna; za-
kładaiący ie uczęszczali do niegb, zasięgali iego
zdania, i z nim wspólnie u k ład a\ Zgromadzenia
zasady, w ostatnich czasach życia Szymanowskie-
- 1 1
go nie było Dzieła, któreby przed wyiściem swo-.
iem na świat, pod sąd iegó oddane nie zostało. Zno- sili w dom iego uczone swe prace, Krasicki, Stani' sław Potocki, Niemcewicz, Woronicz, Dmochow
ski, Molski, Albertrandi, Czacki, i wielu innych, którzy zbogacili Literaturę Polską; przyiemnie, trafnie i życzliwie udzielał im swoich pośtrzeźeń y ieżeli iaką podawał odmianę, nie narzucał iey,' do woli Autora oddaiąc iey przyięcie lub odrzu
cenie, każdy iednak cenił iego uwagi', korzystać chciał z rady. Tłómacz Eneidy mozolił się przy nim nad przekładem wiersza i. w Pieśni drugiey:
Conticuere omnes intentique ora tenebant....
Szymanowski chodząc po pokoiu wyrzekł nawia
sem: „A czyby tak obrócić tego nie można:
Umilkli w szyscy, całych zaięło słuchanie!
i tak został wiersz ten całkowicie przez tłóma- cza przyięty. — Cisnęła się także do Szymanów*
skiego i Młodzież z pierwiastkami pióra swego.
Wytwornym obdarzony smakiem, rzadką trafno?
ścią w sądzeniu, oceniał od razu, wartość dzie?
ł a , zdatność piszącego; ale równie delikatny i dobry, iak światły i sprawiedliwy, niezrażał za- czynaiących surowością, nie używał uszczypli
wych wydrw{wań, (tak łatwych tym, którzy
iskrę dowcipu maią)-, lecz umiał bez obrażenia
1 2
draźliwóy u każdego miłości własńey wskazać wady, pisma, sprostować zdania,. właściwy kie
runek nadać zdolnościom Pisarza, a nawet przy
prowadzić go zręcznie do zupełnego płodu swe
go zniszczenia. O! iakźe tćm godnĆnr piastowa
niem krytyki wiele się przysłużył Literaturze Oyczystey! to udoskonalaiąc iuż wzorowe Pisma, to eachęcaiąc adatnićyszych z młodzieży, to na- p?owadzaiąc ich na właściwą im drogę, to uwal- niaiąc świat uczony od złych lub nikczemnych' płodów, to nareszcie ukrócaiąc zarozumienie, wspólne wszystkim niemal probuiącym się Pisa
rzom. Jeden z nich Ignacy Tański, skończywszy szkoły, i czuiąc w sobie }atwość;:da wiersza, u- myślił zaraz bydź Autorem; napisał więc So- medyą, a chlubny .z swego dzićła, poddał go pod krytykę Szymanowskiego, w przekonaniu, iż naywyźsze od niego otrzyma pochwały. — Szy-- manowski przyiął wdzięcznie złożone sobie dzie
ło. W kilka dni zapytuie się go młody" Autor, iak sądzi o iego Komedyi? Nikogo zarumienić nie zwykły, krytyk odpowiada: „ Nie miałem ie-.
„szcze czasu ićy odczytać! ” W kilka tygodni Tański, niecierpliwie oczekuiący spodzie waney pochwały, przypomina znowu Szymanowskie
m u swoię. Komedyę: „Jeszcze niedokończyłem
13
„czytania!” mówi tamten półgębkiem. — Urażo
ny ; tą zwłoka młodzieniec o d c h ó d z iz n ie u k o n - tentow aniem ; 'ale przyszedłszy do dom u rozwa
ża, ze iego Kom edya w iednym Akcie napisana, długiego czasu do odczytania nie wymaga-; i przy
puszcza dom ysł, iż się zapewne podobać nie u- miała. ■ Lękaiac się obrazy miłośći jwłasney swO- ićy, i zniszczenia słodkich marzeń, lubo uczęszcza do domu Szjyttianow skiego, nie śmie- iuź iednak przypom inać mu Swoiey K o m e d y i,(ile że ten cią
gle o niey milczy)-, i nareszcie1 sam o n ie y zapo
mina. W lat dopiero k ilka, k ied y 'iu ź , Tański mógł bydź Sędzią prac Literafckich, przychodzi mti to iegó'dzieło ria pamięć-; szuka między swe- mi papierami kópii, znayduie,. czyta, i dostrze
ga p rzy c z y n y ' dla którćy o nićm S zy m a n o w sk i zamilczał. Bieży dziękować, mu iż gO- ochronił ó'd< tiieochybnegó zawstydzenia, a k ry ty k czule gó przepraszał, że się ośmielił to pierwsze iego dzieło w iećzney poświęćić niepamięci. —
U nas, w każdym czasie kto znakomitego Po
laka c n o tliw y m nazw ie, inż tem' samem,, iakby powiedział że i dobrym 'był.'O byw atelem . K a
ż d y 'z nich tak głęboko w sercu Oyczyznę nosi, ze iey miłość w duszy iego ze wszystkiemi uczu
ciami się' spaia, z samą cnotą iednoczy. Tak by-
— i4 —
ło z Szym anowskim ; miłość rodzinney ziemi na czele uczuć iego i zalet iaśniała; nie tylko ią ko
chał gorąco, ale użytecznym ićy bydź umiał często z uymą własnćy spokoyności i zdrowia, i -zawczasu się poświecił obywatelskiey usłudze.
W młodym wieku wezwany-był od Stanisława Augusta, do Kamery Króle wskiey. Pracował w niey szczególnie nad urządzeniem dochodów Królewskich,, nad uporządkowaniem intrat sto
łowych i ich wydatkiem; Król umieiąc cenić zdatność iego, zaszczycił go stopniem Szambela- na swego Dworu. Z wyboru Obywateli był, po
słem na Seymie 1778 r. Na czteroletnim, nie li
czyli go Prawodawcy między sob.ą^ dzielił on ie
dnak z niemi wszystkie prace, udzielając im swych uwag, i wspieraiąc radą ich usiłowania, bo da
leki od wszelkiey próżności, w usługach swoich dla Oyczyzny, raćzey szukał użytku niźli wyda
jności; wybrany iednak został na tym Seymie do DcputacyiiPrawodawezey, i, zaiął. się szczególnie ułożeniem Kodexu Kryminalnego; którego nie- dostawało Prawom Polskim. Zarysy do niego u- mieszezone w zbiorze, pisni^Szymanowskiego, są .oraż zarysami duszy iegp i sposobu ■ myślenia.
-W roku 1794. był Członkiem Pady Naywyższey;;
•rozsądkiem hamował zbytnie uniesienia:; uiniar-
t
»5
kowany, wstrzymywał okrucieństwa, a surową cnotą gromił ty ch , którzy z powszechnego: zabu-t rżenia korzystaiąc, wywyższenia swego, mieli wi
doki. — Równie iak na publiczne cnoty Szym d*
nowśkiego tak i na domowe śmiało zapatrywań się można; nie było rządnieyszego i lepszego Pa
n a, czulszego krewnego i brata, stalszego przy
jaciela, przykładnieyszego syna. — Zadany, po naywykwintnie'yszych towarzystwach dla niepo- iętey przyiemności w obcowaniu, i dziwnie mi
łego rozumu, wyrywany sobie przez naypier- wsze w kraiu osoby, on był nayszczęśliwśzy kie
dy w wieyskiem ustroniu, sędziwey Matce dłu
gie iesienne wieczory rozmową swoią umilał i skracał. Zyiąęy przyiaciele Szym anowskiego wspominaią dotąd z uczuciem, otćm iego doM a- tki przywiązaniu, o tey uległości, z iaką był dla niey, iuż sam będąc wdoyrzałym wieku. T ak ią kochały iż .po zgaśnieniu Oy cayzny, ona, mu. nay- więćdy tęskne i zwątlonc źyćie słodzi-łap gdy. i ią zabrały mu Nieba, iuż żyć nie miał ani isiły ani ochoty;; i tak iedney Matki strata zdrowia-*
drugićy życia go pozbaw iła!.. Przyiaciela,'gdzież
by szukać czulszego, . bezinteresownieyszęgo?
Młode lata w domu Xcia Augusta Czartoryskiego,
W oiewody Ruskiego spędziwszy, czułą związał
— 16 —
się przyjaźnią z synem iego .znanym i -wielbio
nym powszechnie Adamem Czartoryskim ; do- c h o w a ł ią d o z g o n u . Towarzyszył mu .w p o dróżach do obcych kraiów , i 'takd pozyskał iego i zaęney -Siostry . ufność,, iż po śmierci S ie cią "Woiewody, gdy się otw orzył Spadek ogro
mnego m aiątku, Sto. milionów przenoszący, do- stoyne rodzeństwo zgodziło się na to , aby ich Jó
z e f S zy m a n o w sk i tym maiątkiem podzielił. On m iędzy niemi miał bydź pośrzednikiem , iego zdanie było dla nich ostatecznym w y ro k iem ; do
pełnił S zy m a n o w sk i tey .przyiacielskićy ącz tru- dney i pracow itey posługi, ukończył ią z zupeł- nem zadowoleniem • stron oboyga, i nie przyiął żadney ofiarowąney nagrody, przyiaźń ich tylko i życzliwość do śmierci zamawiając sobiei — Z tak tk liw ć m ,d e lik a tn em sercem , S zy m a n o w sk i nie żaw atł przećież-związków m ałżeńskich, 'w m łod
szym -w ieku losy O yczyznyizaym ow ały go w y
łącznie, pÓźnieyŁćiągle cierpiący, nie chciał wi- dokiem nieustauney boleści, rozdzierać serea tkli- w ćy towarzyszki-, i w ołał dokonać : życia samo
tnie;. Ale lepićy od słów moich poznać go da
dzą, te w y ią tk i z listów iego pisanych w przecią
gu, lat'dziew ięciu, do osoby którą.kochał czule, i- cenił w ysoko, przed-którą- nić nie: m iał,tayne^
go;
— i7 —
go; kreślone od ręki, będą oraz dowodem słody
czy i delikatności pióra jego-
d. 22 Lipca 1792 r. z Krakowa.
• . . . 0 Daruy mi proszę, żem niewspomniał o mo
iem zdrowiu; łatwo o niem zapomnićć pisząc do Ciebie; żywsze uczucie nie pozwala nawet po
strzegać m nieyszego... W reszcie przyzwyczai
łem się iuż do moich cierpień, będąc codzienne- mi, oswoiły mnie z sobą.
Winnym szczęścia bydź Tobie, podwoiłoby dla mnie samo szczęście!.,.
Lubo wielu znaiomych w Krakow ie spoty
kam , wewnętrzne uczucie odeymuie chęć od większych społeczności, i tam naymiley przytrzy- muie, gdzie można i wynurzyć co człowiek my
śli i swobodnie się smucić.
d. 24 Lipca.
Z utęschnieniemnayży wszem wyglądałem dzi- sieyszey poczty, dwa razy posyłałem po listy , i dwa razy smutną dla siebie usłyszałem odpo
wiedź: że ich niemasz. Żebyś Pani moia wie
działa, iak długo czekać od W torku do Soboty.
. . . Odbierać listy od Ciebie i pisać do ciebie, radbym żeby było całkowitem moiem życiem w teraźnieyszem oddaleniu.
d. 31 L ip ca z W ie lic z k i.
Wyiechałem z Krakowa źęby bydź spokoy-
Tom y . N e r X X V . . a.
18
nićyszym; przykro ieąt nader słyszeć' o tem ca się dzieie, a kiedy od tęgo wszystkiego- oddalić się duszą niemożna, przynaymniey nie należy u- cancia pomnażać nowym coraz żywiołem żahi i zgryzoty...
.. Naymiłćy mi iest każdą nowinę wiedzićć od Ciebie, Pani móia, bo wtenczas czuię zaraz tę pociechę, Że ią mam od' Ciebie, że Twoie wyra
zy czytam, że z Tobą rozmawiam.... Całuię rą
czki' Twoie i zawsze iedne wynurzam zapewnie
nia', o tem szczerćm i naytchliwszćm przywiąza
niu, które czuię mnićy dbaiąc, że go wyrażać w miarę czucia niepotrafiam.
d . 15- S ierp n ia.
Twoie listy,.Pani, stąią się dla mnie iedyną, tdgą w teraźnićyszym smutku ... radbym. tylko, żebyś’, się starała, odurzyć na wszystko co się dzieie, że
byś'zbyt do serca: niebrała, tego czemu pomódz nię podobna; żebyś nieszkodziła zdrowiu Twemu.
Azaliż Opatrzność’przewinie to pasmo nieszczęść;
oebraniaymy czułość naszą na przyiemnieysze momenta.. . .
Mogąż bydź Twoie Bisty długiemi dla mnie?' przedłużaiąc ie, wierz proszę, że przedłużasz ino- ie naysłodsze uczucie.
d. i W rz e śn ia z, S ięn iąw y .
. . Gnićwam się prawdziwie na stan móy tak o-
*9
braźłiwy zdrowia, Se każdą okoliczność śirrsrtitą wypłacać musi stratą SWoia; iak gdyby po wię- ksaey części całe życie z takiego flłetttkane- było pasma.
Czas iakiś to zabawiwszy puszczę się W dro
gę prosto do siebie; i lepićy iak d'o siebie, bo do Matki i do Ciebie-, Pani moia.
d. 7 W rześnia:
. . Mieliśmy to Karpińskiego, który iuz edukaeyi Dominika Radziwiłła poprzestał. Powiedał mi wiele pieśni swoich na pamięć’, które w celu śpie
wania w kościele dla pospólstwa napisaL Nie
które bardzo ładne;
.« Kończę, zaręczając stałość inaytkliwszą czwłość tego sentymentu, któremu znajomość’ serca, sza
cunek , przyjaźń, dały początek, wzrost i całą żywość.
d. 17 W rześnia. z Dembaia.
Wyglądam zawsze Twoich listów z naywięk- szem utęschnieniem, bo cóż może teraz bydź dla mnie słodszem iak Twoie listy, co poźądańszeui iak wiadomość o Tobie, co iedynie koiącem przy
krość oddalenia, iak Twoie łaskawe wyrazy?
d. 19 P aźd ziern ik a z S i e n i a w y *
.. Sama Sieniawa iest w smutnem położeniu, o- gcód dosyć piękny, drzewa donośnej ale to nic w porównaniu, do Wysocka, gdzie tak iest. ogród
4*
2 0
wspaniały, że tą wspaniałością; każdy wchodzą
cy musi bydź uderzonym. Szpalery lipowe wy
sokości niewidzianey, Piramidy świerkowe, gust rysunkja dawny, ale bardzo poważny. Osobli
wie szpaler sadzony od Jana Sobieskiego w cza
cie kiedy z Wiedeńskiey wyprawy powrócił.
d, 2 | P a ź d z ie rn ik a 1792.
. .. Miłożmi iest widzićć K1...z którym od młodości związała mnie czuła przyiaźń. Usługi iego oddane z sławą kraiowi, do dawnego uczu- eia przydały ieszcze winne od Obywatela obo
wiązki. Szczęśliwy, że takie pełnił usługi, szczę
śliwy, że ż wysłużoną iuź sławą łączyć umie tak naturalną skromność, która do:poszanowania win
nego przydawać każę tkliwą, przyiaźń. Zawsty
dzić nawet potrafił fortunę, wracaiąc się chętnie do szczupłey bardzo mierności, nie chcąc w ni- czem urazić delikatnego sposobu myślenia. Pier
wsze iego moinenta widzenia się Z Xięciem rozrze
wniły mnie prawdziwie; zdawało mi się, żem wi
dział syna, który z wdzięcznością odnosi Oycu sławę za iego d\a siebie starania. Obadwa się aż do łez uściskali. Każdy go potem sobie wydzie
rał. ..
d. 9 Maili 1793-r. z W a rsz a w y .
Już tedy Pani moia na wsi u siebie naymil-
Szego używa powietrza; iuź każdemu pączkowi,
i
—■ e i —
każdemu przybyłemu^ listkowi przypatruie się i daie staranie; a my tu tęschnietny i połykamy kurz i brudy Warszawy. Ja przecie z rozkazu Doktora umywam się z nich regularnie, ale ie- szcze znaczńey folgi nie czuię.
d- 8 G ru d n ia 1791 z W arszaw y -
Daruy mi że do tych czćłś nie pisałem do Cie
bie; wiadome Ci iuż zapewne okoliczności niech będą wymówka nroią. Naylekcey złożyć swoie smutki w przyiaźnćm sobie sercu; ale kiedy są wspólne, wtenczas wzaiemnie tylko pogłębiaią iuż niemogąca się zagoić ranę. Kiedy nieszczęście przyidzie do pewnego kresu, naylepićy o niem t nie mówić, żeby mówienie nie zdawało się na
rzekaniem na to przeznaczenie, które z uszano
waniem znosić należy.-.^
d- 14 G ru d n ia- ,
.. Siedzieć będę w Warszawie do wiosny, czeka
jąc wszystkich wyroków losu iźtkie dla nas wy
mierzone. Wielbiłem zawszę Opatrzność, nie bę
dę nigdy mruczćć na nią. Poiadę do Grądów (*),' iuż mnie żadne nie uyrzy piasto, poświęcę mnie milczeniu i zaciszy. Familia będzie moim świa
tem i społeczeństwem...
( * ) G rą d y w ieś d z ie d zic z n a Józefa Szym anow skiego o trz y m ile od W a rsz a w y , nięd/tleJ^o B ło n ia ; smakow-nym ią -p rz y o z d o b ił domem i ogrodem . M iłą m u b y ła bo b liska L e s z n a g dzie u k o ch an a M at
k a ciągle m ieszk ała.-*
— 2$, —•
d. 2j Lutego 1795.
.. Cózkolwiek bądź, trzeba umieć znosić i to cier
pliwie; ta iest korzyść która umieiący myśleć, ęzerpa w okolicznościach teraźnieyszych...
Niewiadome są wyroki Opatrzności, ale ona iest zawsze.
Miłoz mi było czytać to co piszesz o moićy Matce... Móy Bozeliakaź to powinna bydź mi
łość dzieci dja takiej Matki, kiedy do uczucia tak naturalnego łączyć ieszcze nalepy tak winne dla osoby i przymiotów uwielbienie! Ile mi u- czyniła dobrodziejstw! i iakiem to sercem! ...
r. i80o z Warszawy*
,. Juz teraz część moia polityczna w letargu. — P o choroby przywiązany smutek nie każę się drugim komunikować, bo on iak ziewanie iest Zaraźliwy, Lepiey się dzielić dobrym humorem i wesołością,
Czasem Opatrzność podoba sobie wybićrać małe środki do uczynienia wielkich dobro-
dzieystw,»»
Z ostatniego listu >8®t roku, w krotce przed śmiercią pisanego.
,, Odday Opatrzności, to co ia ićy poruczyłem...
radzić się będę kilku Doktorów, ale niech się dzieje co Bóg przeznaczył...”
Jakiem uczuciem tchną te ostatnie wyrazy,
lakiem tchnęła od ocknienia się swego, tkliwa
Szymanowskiego dusza-. Bo powiedziawszy ze był dobrym Synem, Obywatelem, Krewnym, panem, przyiacielcm, czyż ieszćZC mówić potrze
ba, ze światła i hiczein niezachwiana pobożność i wiara, przewodnikiem była iego drogi? każdy czyn iego przekonywał wszystkich O tćy praw
dzie, łecz Utwierdziła ją śmierć, to prawdziwe rozwiązanie ziemskiego życia; w mićy prawym okazał się Chrześeianiwem. Dolegliwe cierpie
nia zwiastowały mu iey przyiścić na długi czas nim zawitała} ale od młodości -nosząc ZaWśze W pamięci tę ważną i nieomylna godzinę, goto
wał się do niey bez trwogi i smutku. Chćiał' naprzód rozporządzić wcześnie sWoim maiątfciem, lecz boiąc się tym czynem zasmucać krewnych i przyiaciół, iednego tylko zaufanego wezwał do siebie (*), iemu swóy zamiar powierzył, zady- ktował Sam ostateczną wolę, i na sześć miesię
cy przed śmiercią podpisany Testament- złożył w ręce przyiaźni, obowiazuiac aby w Sądzie był oddany, gdy tego będzie potrzeba. Oto z tego Aktu Wyiatek.
„Niemaiąc inney fortuny stałćy had spadkO- ,,Wą, przekonany iestem, że mi się inaczey nią
( * ) Od teg o to p rzy ik ciela S tytn a h ó w sk ieg o , R adcy Stan u Józefa Ne- tre b sk ie g ó , W y d a w ca R o z r y w e k m a sobie u d z ie lo n e triększ^ część u m ieszczo n y th tu szczegółów .