CIACH.
Czułość Ew u n i.
Nie trudno o dowcip u dzieci; ta iskra umysło
wa naypierwey w ich głowie iaśnieie; wiele też mamy ich słówek dowcipnych, odpowiedzi traf
nych, mniey nierównie wyrazów czułości; lecz za to więcey by ie cenić należało. Czyż naprzykład nie iest szacownieyszym nad naydo Wcipnieysze słowko .ńastępuiący tkliwey dziewczynki po
stępek i odpowiedz: — Ewuni S. W nieby^ności Oyea zrobił się wrzodek ‘za uchem, zbierał się właśnie z wielkim bólem, kiedy Oyciec wrócił do domu, a witaiąc się z dziećmi gdy koley na Ewunię przyszła, o cierpieniu iey nie wie
dząc, wziął ią iak miał zwyczay, obiema ręka
mi za głowę, podniósł w górę i ucałował ser
decznie. Dziewczynka ani pisnęła, ale gdy ią Oyciec postawił na ziemią pobiegła do drugie
go pokoiu, skryła się w kącik, i płakała rze
wnie, bo ią naciśniony wrzodek niezmiernie
302
bolał. Spostrzegła to Matka, lecz długo wypy
tywać się musiała nim iey Ewunia wyiawiła pra
wdę. „Czemuźeś nie krzyknęła, i nie powiedzia-
„ła Tacie?” spytała się rozczulona. „Kiedy mnie
„całował.” odpowiedziała dziewczynka.
Delik a tn o ść Stasia.
Stasiowi Ł. któremu Bóg nie wiele dał zdol
ności umysłu, lecz serce delikatną czułością u- posaźył, sprzeciwiał się brat młodszy; biedny Staś iak mógł się bronił, prosił go, błagał, nic nie pomagało. Nareszcie iuż nie wiedząc iak sobie radzić, uczynił mu groźbę, którą (po so
bie sądząc) nayokropnieyszą bydź mniemał:
„Poczekay, powiedział, będg. niedługo moie Uro-
„ dżiny, nic od ciebie nie przyimę.”
303 I V .
WYIĄTKI DO UKSZTAŁCENIA SERCA i STYLU SŁUŻYĆ MOGĄCE.
---W I Ą Z A N I E P O L K I .
PISMA STANISŁAW A LUBOMIRSKIEGO.
P r z y s ł o w i a M o r a l n e czyli
O CNOCIE I o f o r t u n i e. .
Trćść' Przysłowia szóstego.
Je d n o s t a y n oŚć u m y s ł u. ;
Ale coż rzec kiedy wszystkie doczesne do
bra i wszystkie, życia pociechy odstąpią? kiedy nastaną na żywot niep.rzyiącięle, fałszywi.po
wstaną świadkowie, niesprawiedliwy Sędzia po
tępi, kiedy wydrą ci honor, kiedy stracisz ma
jętność, dostatki, kiedy, ci Rodzice, żona, dzie
ci i przyiaciel umrze. Cóż wtedy począć?.. Ta
kim hurmem złego naciśniony, będzieszźe ie- szcze umysł dręczył? od innych obrażony, na
*nimźe mścić się zechcesz, iiedyne lekarstwo two- ie w truciznę zamienisz? O nie! niesłuszną by
łoby rzeczą, ażebyś sroźącemu się losowi, kiedy
*“ 3°4 —
ci wszystko iuź wydarł,' umysł ieszcze rzucił.
Nie odmieniayźe Więc nigdy umysłu' twoiego;
hiech zawsze będzie iednaki; niech pamięta, źe choćbyś naywiększe nieszczęścia i straty poniosł, zawsze iest pociecha.— Nastaią na,żywot tw'oy, ale masz umysł nieśmiertelny, który umrzeć nie może: ćmią cię zarzutami fałszywi świadkowie, niesprawiedliwy sędzia potępia, ale iest prawda;
która się póz'niey czy prędzey odkryie, iest Bóg który cię iuź niewinnym widzi’; giną ci maję
tności, ale masz większe bogactwa, cnotę, nau
kę, obyczaie; umieraią ci rodzice ,■ m ąż, żona, dzieci, przyiaciel? ale cóż? kiedy tam idą gdzie i ty póydzieśz... Niechże więc to cię iedynie trapi, co iest cnocie przeciwnegó; a tego gdy się nie dopuścisz, zawsze iednostaynego umysłu bydź możesz, bo ci wszyscy wszystko -wziąść mogą, ale cnoty żaden.
Treść Przysłowia siódmego.
Pr a w d z iw e ż w y c i ę z t w o.
Gdy innym rozkazywać pragniesz, bądźźe so
bie posłusznym, a gdy innym podlegać nie chcesz, ucz się żebyś sam sobie podlegał; gdy walczyć pragniesz, naprzód na siebie zaźyi wędzidła; al
bowiem żadney niema męźnieyszey iako z samym sobą potyczki, żadnego chwalebnieyszego
zwy-305
ęięztwa, lako z siebie samego. Szukasz nieprzy
jaciół, w polu się z niemi potykasz, a w domu masz nieprzyjaciela, przeciw któremu woiować nie śmiesz; namiętnościami rozerwany i iakoby rozdwoiony sam w sobie, ledwie zaczynasz z so
bą woynę, iuź ustępuiesz; i sam od siebie zwy
ciężony, niesławnym poymańcem zostaiesz. O!
iakaź to nieozdobna woyna! Starayże się samego siebie pokopać; staw cnoty naprzeciw namiętno
ściom, a sławnieyszyin niż z tysiąca innych zwy
cięstw wyidzięsz, bo człowiek niema większego nieprzyiaciela nad samego siebie, on ieden cno
ty pozbawić może.
Treść Przysłowia ósmego. .
Mądrość.
W ślepey i przepaścistey życia ludzkiego dro
dze, któż ziemskiemu pielgrzymowi prawdziwy pokaże gościniec? kto mu. światłem będzie? Oto Mądrość. Ona sama błogosławiona i czysta, ona cnot mistrzyni; bez niey nie możemy ani poznać, ani obrać, ani rozeznać, ani strzedz się źadney rzeczy. Przez nią poznaiemy stan nasz, tayną i skrytą wadę,’sposobność do czynienia cnoty, czas kaźdey rzeczy; .przez nią obieramy cnotę przed wszystkiem, pożytek we wszystkim; przez nig.
rozeznaiemy przysługę bez interesu, przyiażń
— 3o6 —
bez przysady, honor bez próżności, fortunę beż niebezpieczeństwa; przez nią strzeżemy się oka- zyi do występku, uczuciów nieporniarkowanych, człeka obłudnego, zmyślonego przyjaciela, chwa
ły ust własnych, sprawy z przewrotnemi, dumy, nikczemnego próżnowania, nieuważnego podey- rzenia, zbyteczney fortuny.— Gdy ona przewo
dnikiem ci będzie, cokolwiek uczynisz, rostro- pnością się nazwie.
Treść przysłowia dziewiątego.
Łaskawość.
Kto się krzywdami nie wzrusza, kto się nie gniewa, ten i sam ma pokóy, i każdego nim obda
rza. Gdzie gniew iest, tam spokoyność ustępu
je, gdzie łaskawość i słodycz przystąpi, pokóy zakwita, zgoda się zgromadza; gdzie się zemsta knuie, tam obraza rośnie,’nienawiść się zapala;
gdzie łaskawość przewyższy, miłość się rozżarza, gniew gaśnie. Jeżeli się zgubienie gotuie,. nie
przyiaciel się cieszy, bliźni umiera; ieżeli łaska
wość odpuszcza i uwalnia, nieprzyiaciel ginie, przyiaciel się rodzi.—Ten który jadowitym gnie
wem zaostrzonych piersi, łaskawością i słodyczą nie łśgodzi, ten gorszy od dzikich zwierząt, bo rozmyślniey szkodzi; ten który nie sądzi się bydź szczęśliwym póki nad nieprzyjacielem się nie
po-307
mści, który nie rozumie si'ę bydż potężnym, pó
ki niższemu ciężkim nie iest, nie zna wcale co sła
wie iego przyzwoite. Wszak Boga przez dobro- dzieystwa poznaiemy;.
a
zatem ieśli naśladować ęhcesz Boga, daruy urazy , nieprzyjaciołom od- puszczay, i owszem dobrodzieystwy ich zwycię-.żay. Nigdy wdzięcznieyszytonie iesteś Bogu, iak kiedy przepuszczasz.
Treść przysłowia dziesiątego.
HołJOR.
Honor iest każdemu, skarbem drogim i sza
cownym; z nabytego chlubisz się, -cieszysz się z popartego, nad obrażonym boleiesz; żadne dobro tyle ci frasunku nie przynosi, a chceszźę wiedzieć żeś sam czgsto zabóycą iego, a mógłbyś zawsze bydż panem ? chcesz wiedzieć iaką śmier
cią honor twóy kona, iakimmógłby wiekować ży
wotem Oto .pycha śmiercią iest honoru, skro
mność zachowaniem iego. Tamta wynosi żeby pogrążyła , ta uniża,żeby wyniosła; tamta szczyci się i iest wzgardzona, ta się ukrywa i iest szukana.
Pycha przyihiot nadęty, córka głupstwa, matka niesławy;'skromnośćcnota ozdobna, córka roztro
pności, matka honoru; pycha iest cień niczego, przepaść zguby; skromność światłem doskona
ło-So8
łóści, bramą zachowania. Mylisz się więc, ieśli pychę obroną honoru twego rozumiesz* Ona nieprzyiacielem, która cię z niego obiera, ona złodzieiem który ci dobre imię kradnie, ona gro
bem gdzie grzebiesz sławę twoię; bo nikt kła- mliwszym nie iest, iako pyszny o sobie. Honor zaś dwoiaki miewa początek z uczynków i z ustj niech pierwszy ma od ciebie, a drugi od ludzi.
Ty czyń, a niech mówią drudzy. — (D a ls zy Ciąg nastąpi/
V.
W I A D O M O Ś C I
MOGĄCE BYDŹ MATKOM PRZYDATNE.
LISTY MATKI O WYCHOWANIU CÓREK SWOICH.
LIST DWUDZIESTY DRUGI.
Mafti więc dzisiay rozwięZać zapytanie Two- ie, i powiedzieć Ci, kochana Siostro, iakim sposobem głuszę próżność w Córkach moich, i trzymam ię w klubach rózsędku. Trzeba mi się naprzód zastanowić co to iest próżnośc i
Tom IV . N e r X X III. 23
309
Podobno opisać iy można w krótkich słowach, zowiyc: źle zastosowany miłościy własny; bo czyż nie tego próżnym zowiemy, który wyso
ko ceni nie wiele warte przy m io ty ?—Miłość własna iest iednem z naypierwey budzycych sig w nas uczuć; ieszcze dziecię W pieluchach, iuź lubi kiedy go chwały, ieszcze mówić wy
raźnie nie umie, iuż dla pochwały co dobrego uczyni, Moźnaź by tg zdolność umysłu, ten dar dro^i głuszyć i wytgpiać? Broń Boże! straconym byłby naylepszy sposób prowadzenia dziecig- cia, ale należy strzedz pilnie tego, aby ta zdol
ność została miłościy własny, nie zaś znikcze- mniała przeistaćzaiyc sig w próżność. Nie tay- my sig z tern, m y Matki nayczęściey do tey sm utney dopomagamy zmiany; gdybyśmy dzie
ci nasze chwaliły iedynie z rzeczy prawdzi
wie szacownych, nigdyby próżnemi nie były.
Ale cóż zyskuie pochwał naywigcey? oto pig- kność, u b ió r, błahe talenta; dziecie slyszyc to nieustannie, w tych marnych rzeczach mu
si wartość człowieka założyć; przeistacza swo- ig miłość; własny, zamieniaiyc iy w próżność.
Chwalmy dzieci nasze z przymiotów, z przy
zwoitego i grzecznego ułożenia, z pracowito
ści, z przykładania sig do n au k , a wpoiemy w nie szlachetny miłość własny. Z tych
na-1 na-1O
wet rzeczy, chwalmy ie wtedy kiedy prawdzi
wie zasłuży, i to nie przed obcemi. Wielu Matkom mogłoby się przytrafić, co się iedney
^darzyło: Miała zwyczay powtarzania przed, wszystkiemi dowcipne słówka swego syna, i to w iego przytomności, on też raz gdy wie
le było gości, tak się odezwał: „Cóż to
„M am o? nie opowiesz tym Paniom i Panom
„com ia dziś rano tak dowcipnie powiedział! ” Ale rzecz iest nader prawdziwa, że trudno wszystkim zakazać chwalić; będź nałóg, bądź zapomnienie, ia sama która nigdy z błahych rzeczy córek moich nie chwalę, nie raz spo
strzegam: iż chwalę inne dzieci, z urody, z u- hioru, z dowcipu; toż samo od innych osób moie dziewczęta spotyka, i im starsze będę, tern się to częściey zdarzać będzie. Złym skut
kom podobnych pochwał tak zapobiegam; sta
ram się przekonać ie, że nie warto do nich żadney przy więzy wać ceny. Moia Marynia, na przykład, wiesz iaka piękna! zdało by mi się rzeczą bardzo nagannę chcieć to ukryć przed n ię ; naprzód tę taiemnicę wydaie każde zwier
ciadło, każdy kto ię widzi, i żal nawet mogła by mieć do mnie gdybym ia iedna nie uzna
wała iey urody; mówię też o niey owszem, ale iako o rzeczy zupełnie naturalney, mówię
do-— -5 i « do-—
syć często chcęc ię z temi wyrazami oswoić, ale powtarzam iey, źe te wdzięki nie uwalniaią iey od nabycia cnót i przymiotów, przestrzegam, żeby o brodzie swoiey sama nie wspominała i i nie chełpiła się z niey. Romansowe to tylko heroiny sę piękne a nie wiedzę tego, istotnie żyięce kobiety znaię dobrze kiedy ładne, i wię- cey maię od tamtych zasługi, ieśli się z tego daru nie wynoszę. Boć piękność tak iest da
rem Bożym iak inne; przyiemny ieśli nie ce
niony, niebezpieczny, skoro go kto nad wszy
stkie przełoży. Wtakiem przekonaniu chowam moię Marynię; Ludwisię iey siostrę, która pra
wie brzydka, ani mniey kocham, ani mniey pieszczę; mówię iey wręcz o iey szpetności, ale ię przyzwyczaiam do m yśli, że to nie iest żadnę przeszkodę do szczęścia; ieszcze im też nie przyszło ani rązu do głowy, iedney chełpić się z urody swoiey, drugiey trapić się szpetno- ścię.— Od zbytecznego zaięcia się stroiem i u- podobania w nim, tego zwykłego próżności o- wocu, mam nadzieię uchronienia ich, naprzód przykładem, powtóre wlaniem wnie smaku do ważnieyszych zatrudnień. Będę lubiły zaymo- wać się gospodarstwem, porządkiem domor wym, czytaniem, każda z nich będzie miała iakiś talent, gdzież znaydę czas na stroję?,
wre— 3 1 2
-szcie gust ten naybardziey obudzą się w kobie
tach kiedy dorastaiy,’ a moie córki od lat dwu
nastu, choćbyśmy naybogatszemi byli, nic ni©
będy nosiły, tylko to co sobie sanie uszyią, wyhaftuiy, zrobiy. To naypewnieyszy stroyni- ctwa hamulec; wielu osobom które iuż za
smakowały w uźytecznem, w umysłowem za
trudnieniu, odpadłby wnet gust do stroiów, gdyby nie tylko wymyślić ale zrobić sobie sa
me wszystko musiały; praca ręczna kiedy po
trzebna i użyteczna, naywyżey'edukowany ko
bietę bawi i zaymuie, ale nad błahy i nieprzy
datny godzin kilku nie wysiedzi.-- Co się zaś tycze talentów, które sy iakby na pograniczu próżności i miłości własney, te wystawiam cór
kom moim, nie iako cel ich edukacyi, ale iak miły dodatek. — Jest to stróy którym pię
kna osoba się zdobi, żeby ieszcze piękniey- szy się wydać, ale nie iest to piękność sama. —»' Tańcować tyle tylko uczyć się będy, żeby przy
zwoitego nabrać ułożenia-, i zwyczayne umieć tańce; nigdy ie na żadne nie wystawię wido
wisko; a teraz i potem zawsze więcey ich ro
boty niśli ich talenta zwracać będy uwa
gę moię; koszula pięknie uszyta, zawsze większy uzyska pochwałę od głowy dobrze wy.
rysowaney; i dziś i potem więcey daleko
cza-— 313 cza-—
su poświęcaię i poświęcać będę robocie, iak talentom. Chociaż Ludyyisia niepospolity ma zdatność do muzyki, ( i cieszy mnie tem mo
cno bo temu talentowi nad wszystkie inne pier
wszeństwo daię) nie myślęc z niey robić Ar
tystki, przed nikim popisywać iey się nie każę;
gdyż to sposób naypewnieyszy napoienia dzie
cipróżnościę; obcy słuchacze przez grzeczność, chwalić muszę choć ieszcze niema z czego. —•
Ludwisia gra więc dotęd przed nami i domo- wetni, nie zmięszałaby się iednak gdyby iey i przed obcemi grać przyszło, bo niema pró
żności; wie, źe ma do muzyki zdatność, że to iest miły, dobroczynny talent, i że obowięzkiem iey iest rozwijać go w sobie ile możności; a iak ióy siostra źadney w tem niema zasługi, źe od niey ładnieysza, tak ona, że gra lepiejr od niey, kiedy tamta mniey ma daleko wro- dzoney zdatności.
3»4-C I E N I E ,
PR ZY PO W IEŚĆ .
W iasnym dniu iesiennytn luhięcy się za
stanawiać chłopczyk, uważał niemal cięgle, cie
nie, które ciała rozmaite rzucały; widział iak ogromne w długich poranku godzinach, małe były i prawie żadne w p o łu d n ie; iak potem rosły znowu i ogromnemi się stawały. Tłó- maczył m u światły Nauczyciel tych odmian przyczynę, a do tych nauk fizycznych, tę do
dał moralnę: „Jak cienie od ciał, tak przykro
ś c i od losu człowieka nieodstępne, raz ma-
„łe, drugi raz w ielkie, wtedy tylko niemal
„żadne, kiedy szczęście na wysokim szczycie
„stanie; lecz to południe trwa krótko, wieczór
„zaś i poranek d łu g i!”