i
AAAA AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA
ROZRYWKI d l a DZIECI.
N er X X III. i L
is t o p a d a1825.
I.
WSPOMNIENIA NARODOWE.
’ ' 7ibi~~ --- D Z I E N N I K
Fr a n c is z k i Kr a s in s k ie y
w ostatnich latach p a n o w a n ia .Augusta 111.
p isa n y.
D. 3 Marca 1760 w Piątek. — w Warszawie.
Ciekawość moia nie długo natężoną b yła, w idziałam K rólew ica, iuź naw et dwa razy, i po
znał mnie. Ani poym uię skąd mi takie dzie
cinne obaw y przyiśó m ogły do g ło w y ? gdyby się o n , niew iem iak przebrał, wszak bym go poznała; dla czegóż on miał bydź m niey uw aż
nym ? — Ledw iem w dzień Nowego R oku D zien
nik pisać sko ń czy ła, kiedy przyszedł do mego
2 o r n
l r . Ner XXIII. *9
245
pokoiu Xiąże Woiewoda. „Fran usiu! powiedział,
„przeszłaś wszelkie spodziewanie; ułożenie two-
„ie na wczorayszym balu było w yborne, po-
„ dobałaś się powszechnie, a nawet znakomitym
„osobom . Wracam w tey chwili z pokoiów ,
„gdziem wraz z Senatorami i M inistrami, Kró-
„łow i JM ci powinszowania składał, Jego Króle-
„wicowska Mość Xiąźe Kurlandzki przyszedł
„sam do mnie, i wyznał, iż nie widział nigdy
„nic podobnego tobie; i, gdyby nie etykieta
„dw orska, która go przymusza cały dzień dzi-
„sieyszy z Królem JM cią strawić, złożyłby ci
„osobiście powinszowanie swoie.” M yślałam, że mi krew wytryśnie z tw arzy, takim rumień
cem spłonęłam na te przyiemne słow a; Xiąże zaś iakby tego nie widząc odszedł, a mnie zo- stawił z radością i z myślami m em i.... Nie omyliłam się więc w n iczem .... N ie tylko na balach, ale w domu widywać będę Królewica!
nie widział nigdy nic mnie podobnego! te osta
tnie wyrazy nieustannie dotąd słyszę iakby mi
ie kto ciągle powtarzał; a pochlebne słówka
lak mile w ucho wpadaią. — Dano wnet znać
do stołu, nadzwyczay byłam wesoła, Xięźna aż
strofowała mnie kilka razy; zaraz po obiedzie
poieclialiśmy znowu na w izy ty , aleśmy tylko
— 246 —
dwa razy wysiedli; bo wszystkie osoby, któ
rym Xięztwo powinszowania złożyć chcieli, wy- iecliały w tymże samym celu; spotykaliśmy się na ulicach; zatrzymywały się karety, często kil
ka się ich ziechało, oddawano sobie nawzaiem bilety; wielki był krzyk, śmiech, wrzawa. Po
większyła się ieszcze uciecha gdy się ściemniło;
bo wtenczas hayduki i laufry pozapalali pocho
dnie, i pięknie było patrze'ć na to mnóstwo mi- gaiących się świateł, wśród tego natłoku powo
zów, iezdnych, liberyi i koni. Było nawet przy
padków kilka, ale nam Bogu dzięki, nic się nie Stało. Już o późney porze wróciliśmy do domu;
zmęczona, usnęłam prędko, lecz dziwne marze
nia uwiiały mi się we śnie... Nazaiutrz o samem południu, kiedy iuż na cały dzień ubrana, sie
działam z Xiężną w dużym bawialnym pokoiu, którego okna na ogród wychodzą, i nową wkro- śnach rozpoczynałam robotę, wpada z pośpiechem pokoiowiec i woła: „Jego Królewicowska Mość Xiąźe Kurlandzki!” Xięźna zerwała się i pobie
gła przyiąć go u drzwi przedpokoiu; ia w pier- wszem poruszeniu schronić się chciałam, ale cie
kawość przemogła boiazń, i zostałam. Wszedł;
natychmiast przystąpił do krosien; pytał się omo- ie zdrowie? lubo zmięszana, odpowiedziałam
19’*'
247
wyraźnie; a gdy usiadł przy krośnach, zaymuiąc się moią robotą, tyłem na sobie przemogła, że pomimo rąk drżenia, kilka cieniuchnych igieł, dosyć grubym iedwabiem nawlekłam od razu;
Królewic chwalił moię zręczność, bawił z pół godziny, i chociaż naywięcey z Xiężną rozma
wiał, znalazł przecięź sposobność umieszczenia wielu grzecznych dla mnie słówek; mogłam się przekonać, że mnie stróy nie odmienił w iego o-, czach; źegnaiąc się oświadczył, iż spodziewa się widzieć nas dziś iesźcze na balu? Dowiedziałam się wtedy, że Poseł Francuzki. Margrabia d'Ar- genson daie bal, i że ia mam bydź na nim; ia- koż byłam. Niech się schowa wesele Basi; nie co do parady, ale co do grzeczności i zabawy.
Jakże to wszyscy vy tey Warszawie wysoko edu
kowani! co kto usta otworzy to komplement;
naypięknieysze iednak Królewica komplementa;
ale nie mógł tyle ze mną rozmawiać iak na balu maskowym, ia mu też nie odpowiedałam tak śmia
ło; naprzód iuź nie byłam Dziewicą Słońca, tyl
ko sobą samą, to zaraz inaczey; a po wtóre za
wsze się tak zdarzało, iż która z Dam obecnych stała tuż koło nas, iakby podsłuchiwać chciała.
To mi się nie podobało; brzydko tak bydz' cie
kawą, zwłaszcza osobom wysokiey edukacyi.—■
248
Xięźna w bardzo dobrym humorze , Królewic z nią tylko iedną z poważnych Pań na wczoray- szym balu tańcował. Xiąźe ieszcze łaskawszy na mnie iak zwykle, ale i zapytań wszelkich uni
ka., i żadnych mi rad nie daie; coraz z większą niecierpliwością kochaney Siostry wyglądam Cóźbym ia iey też rzeczy powiedzieć m iała!...
Dopiero dziś tydzień iakem Pensyą opuściła, zdaie mi •się, że iuź miesiąc; tyle przez ten czas myśli się przesunęło, tyle uczuć doznało, tak zupełnie inną iestem ... tak rzeczywistość prze
chodzi nawet marzenia.,..
Dnia 5 Stycznia w Niedzielę.,
Ktoby to zgadł? przez cały dzień wczoray- ' szy, Królewic, bale, zabawy i wszelkie marze
nia, zniknęły mi zupełnie z myśli; zaięta byłam siostrą iedynie, łubom iey wcale dptąd nie wi
działa. Przyiechała wczora zrana wcześniey niż przyiechać miała, bo niespodzianie zasłabła; le
dwie stanęła w mieszkaniu swoiem, cierpienia iey się wzmogły; przybiegli tu dać znać; Xięźna na
tychmiast poiechała do niey na cały dzień; iam koniecznie także iecliać chciała, ale mi nie po7 zwolono; w okropnych niespokoynościach by
łam do północy, do trzech Kościołów posyłałaną
na Msze, nareszcie o pierwszey wróciła Xiężną
— 249 ”
z pomyślną wiadomością, że Basia zdrowa, i cór
kę powiła. Dziś prawie na klęczkach prosi
łam, żeby mnie do niey puszczono, ale odpo- wiedziano mi, że ią nie tak prędko zobaczę;
gdyż nie przystoi Pannie dobrze wychowaney odwiedzać Położnicę. Pan Starosta był tu na chwilę, uszczęśliwiony że Oycem został; dzie
wczynka ma bydź śliczna, tłusta, rumiana, bę
dzie się zwała Aniela, dla kochaney Matki na- szey; żeby mi przynaymniey ią widzieć dano;
cóż mi z tego żem Ciotką, kiedy nie znam moiey Siostrzenicy. Królewic dziś rano przysy
łał tu winszuiąc Xięźnie Wnuczki, i dowiadu- iąc się o nasze zdrowie? Jak mi przykro, że Siostry widzieć nie mogę, wyrazić nie potrafię;
takem iey wyglądała niecierpliwie, i na cóż mi się zda iey przyiazd?..
D. 8 Stycznia w e Środę.
Kochana Siostra codzień zdrowsza, ale ie- szcze w łóżku leży; Królewica raz tylko przez te dni widziałam; wyieźdzał onegday na polo
wanie z Królem; ale za to wczora był znowu niespodzianie z wizytą i więcey niż godzinę bawił. Jaki on też dobry bydź musi, iak Oy- ca kocha! o ś. p. Królowey ze łzami ■wspomi
nał; widać równie że wielką skłonność do To-
— 250 —
laków czuie, że mężną ma duszę. Ach! wszy
stko com kiedykolwiek o nim słyszała, com tu sama zapisała w tym D zienniku, wszystko to szczerą iest praw dą; owszem za mało go ie- szcze chw alono; bo któż by opisać potrafił wdzięk iego gło su , uśmiechu, i słodycz spoy- rzenia; ani się dziw ię, że się Imperatorowey podobał, że serce Kurlandczyków skłonił, ani się dziwić będę gdy po śmierci O yca, Polacy Królem go swoim w y k rzy k n ą... I iam mu się podobała! czasem m i się zdaie, że to bydź nie m o że... iednak mi to wczora ieszcze oczy, mo
wa iego , i słowa Xięcia Woiewody stwierdzi
ły. Xiężna mnie nieco zasmuciła, bo iakby niechcący powiedziała u stołu, że Królewicowi bardzo wiele białogłów się iuź podobało, i za
wsze ta którą ostatnią pozna, naypięknieyszą mu się w ydaie... Ale iaka ia też dziecinna!
czegóż się tern smucić? czyż na całym świecie mnie iedną tylko ładną Pan Bóg stw orzył;
w moich oczach wszystkie trzy Warszawskie
piękności, Starościanka W eslowna, Krayezyna
Potocka, Xięźna Sapieźyna daleko odemnie pię-
knieysze; i co ieszcze? umieią wszystkie dodać
sobie w dzięków , a ia tey sztuki bynaymniey
nie znam; Królewic mówi, że w tern móy wdzięk
251
naywiększy; iednak mnie się.-.wydaie, że móy rumieniec gaśnie przy ich licach. Osobliwie na balu Posła Francuzkiego, Krayczyna była zachwycaiąca, i Królewic tańcował z nią dwa razy. Niepodobna żeby oczu nie miał; a wre
szcie czegóż ia to pragnę? dawniey, iedynem życzeniem moiem było widzieć go; potem ży
czyłam sobie od niego bydź widzianą i ukło
nić mu się; nareszcie zaczęło mi się zachciewać ażeby mnie pochwalił; wszystko to się stało a ia nie przestaig na tern, i zdaie się iakbym cze
goś więcey oczekiwać śmiała. Dobrze to ktoś powiedział: życzenia człowieka granic nie maią.
D . 19 S ty c z n ia , w N ie d z ie lę . -
Już też Spodziewam się, że teraz powinnam bydż kontentą; we Czwartek na Balu u Xięcia Wdy Ruskiego, Królewic zemną tylko tańco
wał, w Piątek był znowu z w izytą, wpzora przysłał nam przez swego Adjutanta inwitacyą na nową Operę Włoską Semiramidę, którą wy
stawiono na teatrze Dworskim. — Tam Króle
wic mną iedynie był zaięty, tam prezentowa
ną byłam Królowi, który bardzo dla mnie był
łaskaw; pytał się o oboyga Państwa, szczególniey
o JMC. Dobrodzikę, a przed godziną przyie-
chał tu Pan Starosta z oświadczeniem, iż Kró-
252
lewic chce koniecznie trzymać sam do Chrztu maleńką Anielkę, i to ze mną. Ze mną, broń Boże z kim innym, taka wyraz'na iego wola.—
Ja z Królewicem w iedney parze?., a trzeba
•wiedzieć źe Chrzest będzie paradny, w Kościele Kollegiaty Królewskiey; Miało bydz więcey par w kumy wezwanych, ale przez uszanowanie dla Królewica, iemu tylko zostawiony ten za
szczyt, inni będą świadkami; i w tym celu za
proszą wiele znakomitych osób; cała Warsza
wa o tych Chrzcinach mówić będzie, zapewne i Kurjer Polski tak wielką nowinę umieści. Co też tam Madame Strumle i Panny z pensyi na to powiedzą? co Państwo? co wszyscy w Ma- leszowskim zamku? co Macieńko, poczciwy?
on gotów utrzymywać że to skutek wróżb ie
go. Oy! ten Macieńko! iak on mi często ze swemi słówkami na myśli staie; on tych wszy
stkich ' niespokoyności moich iest przyczyną;
bo gdyby nie on, nigdyby mi żadne niedorze
czne myśli nie postały w głowie; kiedy ia też ledwie parę minut z tych Chrzcin nawet ura
dowaną byłam; Xiężna powiedziała niewiem skąd i dla czego, że kumostwo do małżeństwa iest przeszkodą, i ia na te słowa zadrżałam...
rzecz riiep.oięta! co się to w tey głowie roi! co
253
się w tem sercu dzleie! ta nieustanna wątpił*
wość, to nieustanne przechodzenie z radości do iakieyś obawy, nieznośne. Czasem wysokich nadziei, wesołych myśli natłok, i w iedney chwili iakby kto uciął, smutek, i niesmak u- mysi zaymuie. — Ale co mnie cieszy, ohaczę przecież kochaną Siostrę, choć na chwilę; po Chrzcinach poiedziemy do niey, iuź wstała, zdrowiuteńka, ale ieszcze nie tak prędko wyie- żdzać będżie.
D. 15 Stycznia w e Środę.
Wczora odprawiły się zapowiedziane Chrzci
ny; widziałam Basię; iaka też śliczna! wybielała, zeszczuplała; a zawsze dobra iak Anioł, i szczę
śliwa iak gdyby Królowa iaka. Chociaż Króle- wic prosił bardzo żeby iey córeczce moie imię dano, Basia oparła się temu, bo komuż ieśli nie Matce pierwszeństwo się należy; skłonił ią przynaymniey do obietnicy, że gdy drugą cór
kę mieć będzie, Franciszką ią nazwie, przyrze- kła; a tym czasem tę ochrzcił Xiądz Szembek .Anielą’, ładna dziewczynka, ale niezmiernie czer
wona, podczas całey ceremonii bardzo krzycza
ła, znać że się wychowa; day Boże! bo iuź ią
kocham serdecznie. Niewiedziałam iak sobie
dać z nią. radę, pierwszy raz w życiu dziecko
254
trzym ałam , aż mi Królewic pomagać m usiał, tak mi ręce mdlały. Jaki on też d o b ry ! Jak mi dziwno było stać wraz z nim przed ołta- rzem, w przytomności tylu o só b ; w wielkiey Xiędze obok iego imienia swoie położyć; otoż to zapewne do tey osobliwości ściągały się w różby Macieńkal wszyscy mi tego honoru bardzo winszuią; Królewic od tego czasu nie*
równie grzecznieyszy, nieco poufalszy; nie na
zywa mnie inaczey tylko piękną kumą swoią a maleńka, to nasza Anielka. 1 Pani Starości
nie i mnie piękne podawał podarunki, kobiecie podaiącey dziecko, otaczaiącym ią dworzanom i ubogim sypnął po Królew sku, a Panu Staro
ście obiecał wyrobić u króla Kasztelanią Radom
ską. Ja tyle świadczyć nie m ogę, choćbym z duszy rada, ale i moie krzyźmo dla A nielki, biąła sukieneczka haftowana, nie iedną mnie godzinę kosztow ała;-w tak krótkim czasie trze
ba ią było 'w ykończyć; i Królewic pochwalił tę robotę; póz'niey i czapeczkę iey zrobię w same robótki; czasem iak pomyślę o tylu zaszczytach i honorach, zdaie mi się że to wszystko snem tylko... Ale zapominam o bardzo waźney okoli
czności : Od kilku czasów przedmiotem rozmów
wszystkich w Wysokiem towarzystwie Warsza-
255
wy są Łowy, które Xiąże Hieronim Radziwiłł Chorąży Woyska Litewskiego, gotuie dla ucie
szenia Króla i Królewica. Tysiące, krocie ło
ży, żeby z czemsiś paradnem wystąpić^ zwierza dzikiego z głębi Litwy niemal o sto mil spro
wadza, i to polowanie ma iuź bydz iutro. Czas piękny, mroźno, sanna wyborna, Królewic ko
niecznie radby swoię Kumę powiózł, i tak się stanie. Cztery piękności Warszawskie (bo do trzech dawnych iuż mnie iako czwartą liczą) w iednych saniach poiadą, a Królewic końmi kierować będzie. Wszystkie cztery będziemy miały iednego kroiu ubiór, ale każda inhego koloru, iam sobie obrała amarantowy, Krayczy- na niebieski, Xięźna zielony, Starościanka bron- zowy. Będziemy miały szuby axamitne do sta
nu zrobione z sobolami i takież same kołpaczki.
Szkoda, że Basia tego wszystkiego widzieć nie będzie^ ale ona taka zeswoiey Anielki szczęśliwa, że iuź niczego więcey nie żąda.
D. 17 S ty czn ia w Piątek.
Jak żyię na tym świecie nic podobnego nie widziałam, i iuź podobno nie zobaczę; iakźe te Łowy były wspaniałe I Wyiechaliśmy o go
dzinie dziewiątey zrana; aniby nikt zliczył mnó
stwa sań i koni, nasze iednak były naypiękniey-
256
sze, i zaraz za Królewskiemi jechały. Krole- wic w myśliwskim stroiu, zielonym axami- tnym, nad zwyczay pięknie wyglądał; pojecha
liśmy daleko daleko za Kościół Sto Krzyski; tam między Szulcem i Uiazdó-wem sunąwszy się z gó
ry na ktorey leży cała Warszawa, iest równe pole, (*) zwykle zbożem zasiewane; to pole Xią- źe Ra,dziwił' ogrodzie kazał, i to ogrodzeniem prześlicznem z herbami i napisami; w pośród tego pola, wystawiono zieloną Altanę (**) że-- lazną, na wszystkie strony otwartą, rogatkami żelaznemi przeciw dzikiemu zwierzowi ohro-, nioną, wewnątrz iak na dole tak w górze zielonym axamitem była wybita, a dno przednie- mi krzyżakami wysłane; tam wszedł Król zKró- lewicem; dla przednieyszych Panów było miey- sce wyniesione koło Altany, niedzwiedniami za
słane, za^dla Dam i reszty Panów Amfiteatr z obu stron ogrodzony; cały był pełny, przyległe gó
ry zupełnie okryte ciekawym ludem,' Tem pię- knieyszy był widok, iż zostawiwszy plac wol
ny koło Altany, daley wysadzano drzewami u- lic kilkanaście; wysokie sosny wizerunek pra-
f*) D ziś Ł azienki.
(**) Tę altanę przed dwiema laty w idzieć było można w Łazienkow skim lasku.
— 257 "
wdziwego lasu przedstawiały... Ledwieśmy przy
jechali i zasiedli mieysca swoie, kiedy za danym znakiem z rogów i trąb myśliwskich, z mieysc gdzie zwierza trym ali strzelcy Xięcia Radziwił
ła, puszczono ośmiu Ł o sió w , trzech Niedźwie
dzi, Wilków dwudziestu pięciu, D zików dwu
dziestu trzech; psy wyuczone, przez knieie na
pędzały zwierza przed altanę; ani podobieństwo opisać tego ryku, tey psów i dzikiego zwierza zaiadłości, krzyku niewiast, tey całey wrzawy ; K ról strzelaiąc z altany sam ubił trzech dzików;
pod wystrzałami Królewica padło kilkanaście zwierza, a niedźwiedzia iednego wziął na oszczep;
co iest rzadkiey siły i zręczności dowodem , skórę iego będę miała pod nogi. Przeciągnęła się ta zabawa aż do czwartey po południu; roz
dawano mięsiwa, ciasta, i różne rozgrzewaiące napoie; strzelców i Strażników Xięcia Radziwił
ła było 84
c1>’
wbarwę iego suto przybranych, ze strzelbą- i z dzidami. Prawdziwie każdy z łatwością mógł poznać, że bogaty i wspaniały Xiąźe, Królowi swemu ucztę i zabawę wypra
wia. Bardzo wiele wierszy łacińskich i pol
skich napisano na to polowanie, te mi się nay- lepsze zdawały:
Tu gdzie klęski licznego zwierza i zawody Nie dawno się pierzchliwe śmiele pasły trzody,
258
Tu gdzie gay zielonemi cień podaie drzewy Nie dawno się w kształt fali buyne chwiały siewy.
Sławo! któraś Rzymianow widoki wielbiła Te nam widzieć przewaga daie Radziwiłła, Czy spoyrzysz na Patrzące, na zwierze, na lasy, Nić wspanialszego dawne nie widziały czasy.
Czym sławne były gmachy i gonitwy w Rzymie, Toś zniósł wszystko na ten plac, w ielki Hieronimie I
W ilią Rocznicy Koronacyi Królewskiey tak su to obchodził Xiąźe Radziwiłł, z tey okazyi bę
dzie i dziś bal u Marszałka Bielińskiego: pro- szonam na niego.
D. 19 Stycznia w N iedzielę.
Bal był wspaniały. Królewic wesoły, szczę
śliwy, bo Król go w tym dniu udarowa! ko
sztowną gwiazdą orderową Z samych brylantów.
Wieczerza była suta, tern szczególnieysza, źe ia- k'o w Piątek ani kawałka mięsiwa nie dano. — Ja bardzo wiele tańcowałam, serdecznie też no
gi mnie b o lą , żal mi iednak, żem się z tern wymówiła, bo iuź mam zapowiedziane dziesięć dni siedzenia w i odpoczynku. Xiężna się boi, żeby mi nie zaszkodziły te nieustanne tańce i niewczasy, iakoż w samey rzeczy zbla
dły cokolwiek moie rumieńce. M ieliśmy listy z M aleszowey; JMC Dobrodzika sama pisać do mnie raczyła, bardzo mi zaleca -•ażebym zdro
wia ochraniała, a nadewszystko żebym troskli-
259
wą była o moią sławę i szczęście, żaÓney się nie dopuściła płochości, i wiary zupełney nie dawałam pochlebnym słowom które się o moie uszy obiią. JMC. Dobrodzika mówi, iź często nie piękność prawdziwa, ale iakieś uprzedzenie sprawia, że Pannę za piękną okrzyczą; źe bar
dzo często ztąd. wypływa iey nieszczęście, bo zawróci iey się głowa, gdzieś wysoko swoie widoki zamierzy, i nayczęściey osiada na ko
sza. Mam w Panu Bogu nadzieię iż ze mną tak nie będzie; choćbym nawet zbyt wysoko moie widoki zwróciła, i nie udały się, niktby tego po mnie nie poznał. Jednak do łęz mnie rozrzewnił list JMC. Dobrodziki, noszę go za
wsze w kieszeni i często odczytuię; dobrze to Pan Bóg zrobił, źe słowa Matki albo Oyca tak prosto do serca trafiaią; szczęśliwa młoda Pan
na, która rodzicielskiego nie opuszcza domu;
pomimo wszystkich sukcesów moich, bardzo często Maleszowskiego zamku źałuię.
D. 29 S ty c z n ia w e Środę.
Skończyło się przecie dziesięć dni rekole- kcyi moich; przez ten czas cztery były bale;
ieden z nich maskowy, gdzie w kadrylu Szko
ckim ia z trzema pięknościami figurować mia
łam ; zastąpiła mnie Woiewodzanka Małacho
wska,
260
wska, a ia przez te dnie nogą nie ruszyłam, bo pomimo próżb usilnych Krolewica i Bóg wie nie czyich, Xięźna przebłagać się nie dała;
iak raz co powie, nie zwykła odmieniać zdania.
Żal mi było trochę tych balów szczególniey maskowego, ale nikt tego po innie się nie do
myślił, bo to wstyd, słuszną Panną będąc dzie
cinne okazywać żale; wreszcie] Królewic tak często bywał, i tę moię stałość i męztwo tak wysoko cenił, iż nie mogłam bydź smutną. Od czasu Chrzcin znika codzień bardziey ten wiel
ki przedział który Syna Króla, Xięcia udziel
nego, przyszłego może następcę Tronu, od Sta- rościanki Krasińskiey dzielił; coraz mniey mię
dzy nami etykiety; Królewic chce bydź za ró
wnego rniany; iaka to niepoięta dobroć! Nad wyraz też miłe godziny w iego towarzystwie schodzą; mówi nam o Petersburgu, o Wiedniu gdzie także czas iakiś gościł, opisuie poczci
wych Kurlandczyków, a zawsze choćby dwadzie
ścia było osób, umie wsunąć słówko iakie po.
chlebne, którego znaczenia podobno nikt nie zgaduie, tylko ia iedna. Jak on zna dobrze co się w nieszczęsney Rzeczypospolitey dzieie; ie- dynie przez uszanowanie dla Oyca nie śmie mówić wyraźnie. O Boże! wielki Boże! żeby
Tom i r . N e r X X III. ao
&6i
on też został Królem ! X.ięźna powiada że ztąd pochodzą wszystkie iego nadzwyczayne grzecz
ności, iż sobie zawczasu partyą chce robić, i że gdyby kiedy był K rólem , moźeby na nas i nie spoyrzał; o co temu wcale nie w ierzę.—
Już to ia dobrze widzę, iż Xięźna mu nie sprzy- ia; wszystko mi się zdaie, że ona Lubomirskie
go chciałaby widzieć Królem. W ątpię, żeby się spełniły iey życzenia. — Dziś, iest wieczorna za
bawa u Panien Kanoniczek, tam będę; bardzo dom przyiemny i uczęszczany; Xieni, Panna Ko
morowska prawdziwie godn a,i szanowna biało
głowa. Właśnie wczora przy stole mówiono wie
le o Karioniczfeach. Z Zachorowskich Ordynato- wa Zamoyska bardzo dobroczynna i światła Da
m a, ufundowała to Zgromadzenie, i przepisała mu prawa na podobieństwo takieyźe Dam świe
ckich Kapituły, w mieście Remiremont w L o ta
ryngii będącey. M ów i§, że iey powodem do tey
fundacyi była litość nad młodą Panną, która ze
wstrętem, z rozpaczą prawie szła za m ąż, iedy-
nie dla tego, iż sierotą zostawszy, nie czuiąc w
sobie żadnego do życia klasztornego powołania,
a dla wysokiego rodu iść w służbę nie m ogąc,
nie miała gdzie się umieścić. Chcąc dla podobnie
opuszczonych i równie zacnie urodzonych Dam'
262
z narodu Polskiego, przytułek otworzyć, gdzie- by z chwałą Boga, z honorem swoim i domów sw oich, Chrześciańskie życie prowadzić mogły, nie obowięzuiąc się do Klauzury zakonney, ani do przystoynego małżeństwa drogi sobie nie za
wierając, Ordynatowa Zamoyska ten zakład u- czyniła. Kupiła Mary wił, wielką budowlę na ulicy Senatorskiey będącą, założoną przez Ma- ryą Kazimirę Sobieską, Kaplicę, którą na pa
miątkę zwycięztwa pod Wiedniem stawiać za
częto , dokończyła, część pałacu przerobiwszy na mieszkania dla Kanoniczek, dochód z wynaję
cia reszty im oddała. Składa się to Zgromadze
nie z dwunastu dam; iedna Xieni, iedynaście Ka
noniczek. Ażeby Panna była tam przyiętą, po?
winna mieć lat 15, bydź nietylko z urodzenia szlacheckiego, ale dowieść trzy pokolenia z Oy- ców i z Matek. Jest ieszcze w tern zgromadze
niu ośm Panien które chór niższy składaią, i te powinny bydź szlachcianki; one czynią po
sługi domowe i doglądaią służebnych. Dzia
dek nawet Kościelny powinien bydź szlachci
cem ubogim. Już prawdziwie szlachecki za
kład. —
D : 19 L utego,' w W stę p n ą Środę.
A Boguź dzięki! iuź po Zapustach! widzę
20°
263
że i zabawy naprzykrzyć się mogą, niewiem czybym zrachować potrafiła, na wielu byłam balach przez te trzy tygodnie? a tak mnie zmę
czyły, że iuż nic robić mi się nie chciało, a raczey na nic czasu znalez'dz' nie mogłam, bo mnie zaymowały stroie, wizyty, asamble i in
ne gale. Zycie takie zrazu przyiemnem się zda- ie, ale iakiś niesmak wewnętrzny zostawia; nie pamiętam, żebym kiedy tyle chwil smutnych, tyle godzin nudnych spędziła, a tym czasem tyle osób mnie ma za nayszczęśliwszą, tyle mi zazdrości. Podobno to Basia tego mi narobiła, iuż od dwóch tygodni bywam u niey dosyć, często, ona lęka się o mnie; sama tak szczęśli
wa, iżby koniecznie rada żeby móy los podo
bnym był do iey losu; a to boday iuż rzecz niepodobna; trwogę i niespokoynośc swoię w moie serce przelała, i ia cóś przemyśliwać za
czynam... Jak też Krayczyna Potocka piękną by
ła na wczorayszym balu maskowym... ubrana za Sułtankę, zdawało się że panuie nad innemi białogłowami. Wszyscy byli w zachwyceniu.
Jak wiele tańcowała! Ja prócz iednego Polone
za nie tańcowałam wcale, noga mnie nagle za
bolałą, wielu mnie prosiło i Królewic zapraszał w końcu, alem iuż nie chciała. A Boguź dzię
ki! iuż po zapustach.
2€4
D; 20 Lutego w Sobotę,
Choć słów kilka na prędce— niespodzianie ia
dę na parę tygodni do Sulgostowa wczora je
szcze o tem wzmianki nie było, chociaż Pań
stwo Starostwo iuż tu byli z pożegnaniem; ale dziś rano przyszedł do mego pokoiu Xiąźe Woiewoda i powiedział, że niezmiernie o tę ła
skę Siostra i Szwagier proszą, że tam może i Państwo przyiadą, a zatem zobaczę się z niemi.
Nawykła powodować się wolą Xięcia, który wiem iż tylko dobra moiego pragnie, usłucha
łam i iadę, Xiężna także wyiazd móy pochwa
la; korci mnie tylko że Królewic o niczem nie wie, a nie śmiałam zlecić nikomu, ażeby nie
znacznie o tem wspomniał... X iężnabyto nay- lepiey potrafiła, ale cóż? kiedy tak iey się bo- ię l.. Może on też nie bardzo moim odiazdem się zmartwi, może i uważać go nie będzie...
tyle pięknych białychgłów w Warszawie... Kray- czyna nigdzie nie iedzie... Ale iuż na mnie wo- łaią, trzeba się pakować.
D. 15 IYIarGa w N iedzielą
Od dwóch dni iestem napowrót w Warsza
wie; nie wiem iakim cudem Dziennik móy, któ
ry zdaie mi się żem włożyła do sepecika, zo
stał tu w kantorku, i w Sulgostowie nic pisać
2C5
nie mogłam. Blisko trzy tygodnie tam bawi
łam, zdało mi się że dłuźey; Państwa nie wi
działam, dopiero za cztery dni ziadą do Staro
stwa, a Xiąźe Wda sam po mnie przyiechał, i pół dnia czekać nie chciał; rozstawionemi koń
mi w dniu iednym przylecieliśmy tutay ; Kró- lewic był zaraz nazaiutrz, uważałam że zmie
niony, zdaie się że słaby; dał mi do zrozumie
nia: iż wyiazd móy nagły bez pożegnania tak go zmartwił; powiedział mi z goryczą, iż wię- cey względów mieć należy dla kuma, dla przy, iac.iela... Przyiaciela? Królewic przyiaci.elem mo
im! O! teraz żal mi żem odieżdźała... chociażem tego nie raz iuż i wSulgostowie serdecznie ża
łowała... Xiąźe W’da mówi iednak, że bardzo dobrze się stało; przyznaię się, że często go nie rozumiem, ale słucham ślepo, bom sobie wy.
stawiła oddawna, iż on w układzie losu moie-
go wielką grać będzie rolę. Xięźna łaskawie
mnie przyięła. W Sulgostowie naywięcey mi
czasu zeszło na pieszczeniu się z Anielką, która
przedziwna dziewczynka, i na robocie; iuż dawno
iak obiecałam na pewną intencyą wyhaftować.po-
duszkę do Pana Jezusa do Fary; u Basi (bo tak się
zwać pozwala} znalazłam wszystko co mi było
do tego potrzeba, i tak pracowałam pilnie, żem
266
skończyła. To były moie naymilsze momenta;
zdawało mi się że każdy ścieg przyśpiesza speł
nienie taiemnych życzeń, których to i wypi
sać nie śmiem.... W Sułgostowie obchodzono suto rocznicę wesela Basi, dużo się gości zie- chało; co to odmian w tym roku? naywięcey ich w sobie samey spostrzegłam; i co dziwne
go? rok temu nie równie byłam Weselsza, a przecież nie chciałabym może bydź taką iak wtenczas, nie chciałabym do tey nic nie zna*
czącey swobody powracać. Jedn.ak wtedy da
leko byłam szczęśliwszą, bo byłam nią ciągle i zawsze, a teraz tak krótkie szczęścia, takie długie niespokoyności, obawy, i niesmaku chwile.
D. 19 Marca w e Czw artek. ,
Królewic wczora tyle był wesół i przyie- mny iak w początkach poznania się naszego, a ia oddawna równie miłego dnia nie pamiętam.
Był naprzód zrana, ale tylko na godzinę, bo z Królem wybierał się na polowanie do puszczy Kapinoskiey; w-wieczór zaś gdyśmy się go ani spodziewali przybiegł, ia myślę że piechotą, bo sam, bez żadnego hałasu. Polowanie bardzo się udało, i przedziwne było zdarzenie. Kapi- nowska puszcza graniczy z lasami iakiegoś Za
borowa, dziedzic iego nta bydź Szlachcic wca-
267
le do rzepzy; ten maiąc iuż kilka razy Króla na gruncie swoim , i zawsze częstuiąc go suto, W altanie umyślnie na to wystawioney przy dro
d ze, (*) przymawiał się iuź kilka razy o Jakąś nagrodę; Król mu Starostwo obiecał, ale pod warunkiem żeby niedźwiedzia zabił w iego le- sie; iuź kilku ubito, a Król obietnicy zapomniał;
nareszcie dziś w oczach K ró la, Szlachcic zabił sam ogromnego niedz'wiedzia; nie tracąc i chwi
li przyciągnął zwierza pod iego n ogi, i powie
dział: Nayiaśnieyszy Panie! U rsu s estt privi- legium non est. Niedźwiedź iest, a przywileju nie ma. K ról się rozśmiał serdecznie, i świę
cie Starostwo przyrzekł. — Przeszło dwie go
dzin bawił K rólew ic; teraz nieco iest wolniey.
szy, może niekiedy wymknąć się z pokoiów Kró
lewskich , bo dway iego bracia Albrycht i Kle
mens s§. teraz w Warszawie. Królewic Klemens dziwnie ma bydź dobry i nabożny; do Stanu Duchownego ma powołanie, i zapewne Xiędzem będzie; Słuszna rzecz, ze strony K ró la, iż kil.
ku maiąc Synów , iednego na służbę Boską po
święci. Dobrze iednak, że ta koley nie na Kró- lewica Karola padła.
D. 24 Marca w e Wtorek.
Chociaż to w p o st, bardzo mi wesoło dnie
(*) Mieysce gdzie była ca Altana ieszcze iest wid oczne*
26s
od mego powrotu ze wsi schodzą. Królewic iak tylko może wyrywa się z Królewskiego Pa
łacu, i do nas przybiega; mówi zawsze, izmy, cięży bardzo ta dworska etykieta, ale iuż od dnia iutrzeyszego ustaną nasze zabawy. Xięźna ma pa
rę pokoików ciągle dla siebie gotowych u PP.
Sakramentek, i tam co rok przed Wielkanocą na os'm dni się zamyka, dla przygotowania się dostatecznego do spowiedzi; wszystkie pobo- żnieysze Panie tak robią, i ia naturalnie źeXię- źnie towarzyszyć będę. Przez ośm dni będzie
my tylko widzieć Xięźy, czytać xiąźki nabożne, robić sprzęty do Kościoła, albo co dla ubogich.
D.
2 K w ietnia w ‘W ielki Czwartek.Już nasze Kekolekcye odbyte, spowiedź' Wielkanocna odprawiona, i nie pamiętam dawno
ażebym tak spokoyną, tak swobodney myśli była. Wielkieć to i nieocenione dobro w zgo
dzie bydz' z sobą i z Bogiem! O! iak miłe, iak słodkie, iak poważne obrzędy w iary naszey, iakie szczęście wychowanym bydż' w ich peł
nieniu! Wybornego miałam Spowiednika, Xię- dza Bodue; on iest w modzie bo Francuz, ale i bez mody zawsze byłby przewodnikiem du
chownym z mego wyboru, gdyż prawdziwie
święty człowiek; a w takim z łatwością uznać
— 269 —
namiestnika' Boga; takiego rad skwapliwie się słucha! Nie mało godzin mi zeszło na oso
bnych z nim rozmowach. Jak też trafić umiał do serca moiego, iaką skruchą go przeiął, iak wchodził w moie położenie, iak zbiiał próżność, miłość własną! Jak mnie przeświadczyć potra
fił o marnościach rzeczy ludzkich, o niebezpie
czeństwach świata, o słodyczy życia poświęco
nego Bogu!.. Doprawdy było kilka momentów w których miałam ochotę szarą Siostry, w iego szpitalu zostać. Już nad tern nie żartem du
małam, przechadzając się żywym krokiem po izdebce moiey; czemuż w ten moment weszła pokoiowa, i o strzelcu Królewica coś mówić zaczęła; rozerwała świątobliwe myśli moie, i luźem ich potem uchwycić nie mogła... Jednak sam Xiądz Bodue mówił mi nieraz, że i żyiąc w świecie zbawionym bydż można, byle w ni- czem cnocie nie uchybić; i że taka świętość ieszcze więcey ma zasługi, bo trudnieysza; dla
czegóż nie mam się, odważyć na trudnieyszy zawód, kiedy czuię w sobie dostateczne siły;
iuź ia nic podłego, nic niegodnego Krasińskich imienia nie zrobię;, ieśli grzeszę, to nie tem, że nisko, ale prędzey tem, że wysoko patrzę.
Xiądz Bodue i tego nie gani; on powiada, że
— 270 —■
nie szkodzi dążyć do wysokiego szczytu, byle iść do niego drogą cnoty, byle nad nim widzieć zawsze Boga, i bydź gotową bez szemrania wró- cić na dół, gdyby taka była wola Jego. W ta*
kim ia też zupełnie stanie zostaię, i doprawdy tak iestem dziś lekka, swobodna, tak mi oddy
chać łatwo, iż mi żal że ten tydzień iuź minął, lubośmy nikogo a nikogo przez ten czas niewi- działy; dziś' za to wszystkich zobaczę. Będziemy
W
Zamku, na zwykłych Wielko Czwartkowych ceremoniach, bardzom ich ciekawa.
D : 10 K w ie tn ia , w P ią te k , I
wielki Tydzień i wielkonocne święta mi
nęły. Nie mogę mówić, żeby te dnie były bez przyiemności, owszem miałam wiele chwil szczę
śliwych, ale co ta spokoyność umysłu i serca, to iuź gdzieś uleciała... iuź się też i nagrzeszyło nie mało; ten biedny człowiek taki słaby i ułomny!
pomimo, naystalszych przedsięwzięć i zamiarów^
za naymnieyszą okazyą do dawnego się wraca.
Naprzykład, czy to rzecz słychana, w Wielki Czwartek, nazaiutrz po Spowiedzi i Komunii, dałam się unieść próżności; doprawdy, że cza
sem gniewa mnie ta uroda.— Gdym tego dnia
ubierać się miała w żałobę, ialt zwykle w tey
porze, weszła do mego pokoiu Xięźna, za nią
s-71
iey panny służebne, i przyniosły mi ubiór prze
pyszny zupełnie biały; suknia atłasowa z wiel
kim ogonem, wieniec z róż białych na głowę, takiż bukiet do boku, i długi blondynowy we- lum ; zdziwienie moie Xięźna zaspokoiła, mó
wiąc: że iest taki zwyczay u dw oru, iż w Wiel
ki Czwartek po skończonem w kaplicy pałaco- wey Nabożeństwie, Król i wszyscy zchodzą się do wielkiey sali, w którey iuż zastaią przy na
krytym stole dwunastu Starców; Król umywa im nogi nas'laduiąc pokorę Z
bawicielanaszego, usługuje gdy iedzą, a podczas tey ceremonii ie- dna z znakomitych pierwszego towarzystwa Pa
nien, biało i pięknie ubrana, chodzi do przy
tomnych Panów z tacą, i prosi o dar iaki dla ubogich. Król sam zawsze tę Pannę wymienia, i na ten raz mnie kwestarką mianować raczył;
zebrane zaś pieniądze zawczasu Xiędzu Bodue, na Szpital iego iuż na dokończeniu będący, prze
znaczył. Ucieszyłam się niezmiernie tą powie
ścią; ale cóż? wcale nie w tey myśli, że przy
łożę się do tak miłosiernego uczynku, lecz że
się nie pokaźę światu w żałobie, w ktorey mi
nie do twarzy, źe w gronie tylu D am , ia iedną
pięknie i biało ubrana będę, a zatem naypię,
knieysza. Nie byłaż to niesłychana próżność,
2 1 2
zwłaszcza w dzień ta k i? ...' Lźey mi na sercu, źem ten błąd tu wypisała. — Kwesta udała się iak naypomyślniey, do czterech tysięcy dukatów zebrałam ; sam Xiąże Karol Radziwiłł mówiąc do mnie: „Panie kochanku! trzebać co dać tak piękney Damie!” sypnął od razu pięćset sztuk złota, aż się taca ugięła. Z początku byłam nie śmiała, nogi mi drżały przy nizkim ukłonie, który przed każdym uczynić wypadało; a le ,'po
tem ośmieliłam się, i dopieroź w ten dzień przy
dały mi się prawdziwie Metra od tańcu nauki.
Marszałek Dworu oprowadzał mnie, wymieniał każdego z Panów i prosił za mnie; bo iuż co mówić? tobym nie była potrafiła; a kiedy ta
ca stawała się zbyt ciężką, wypróżniał ią w o- sobny worek. Nasłuchałam się komplementów co nie miara ; Królewic mi powiedział, że szczę
ście wielkie żem pieniądze nie serca zbierała, bo każdy byłby musiał oddać mi swoie; ia mu na to: ,‘,Nie prosiłabym nigdy o rzecz takową, bo któżby dbał o uproszone serce.?” Podoba-' ła mu się ta moia otwartość; dziwię się iednak iak mógł sądzić, żebym ia inaczey myśleć mo
gła? Niewieście prosić kogo o serce? choćby
Króla samego^ miałabym za podłość! Przyiąć
kiedy się dobrowolnie odda, i kiedy się przy-
273
iąć godzi, to co innego... Ale gdzie się m y
śli rnoie zapędzaią, wcale o czem innem pisać wypada.— Ceremonia umywania nóg dziwnie mi się podobała; ten Król zchylony u nóg ubogich Starców, stoiący potetn za ich stołkami, ieszcze mi dotąd tkwi w pamięci; a do tego nasz Au
gust trzeci,, choć iuź nie młody, bardzo piękny, poważny, i wszystko mu przystoi; Królewic Ka
rol zupełnie się wdał w Oyca. W wielki Pią
tek obchodziłyśmy groby, w grubey żałobie;
w siedmiu kościołach byłyśmy, w każdym od- mawiaiąc po pięć pacierzy; u Fary klęczałam go
dzinę całą przy grobie P
auskim. Rezurekcya była paradna w wielką Sobotę w wieczór, mu
zyka dworska prześliczna.— Święcone u nas by
ło okazałe,, i do wczorayszego dnia ciągle za
stawiano stoły ciastami i mięsiwem. Ktoby mi też był powiedział rok temu, kiedy właśnie ia- ko w trzeci dzień moiego na Pensyą przybyć cia, smutnie u Madame Strumle nad skromnem święconem dumałam, że ia w ten Poniedzia
łek świąteczny z Królewicem dzielić się będę;
a był u nas dnia tego, iedliśmy z iednego talerza. Jak mi też smakuie mięso po tych czter
dziestu dniach postu; w wielki Tydzień tak tu
iak w Maleszowey z oleiem iedliśmy, a w
— 274 —
■wielki Piątek wcale suchotami. I Królewic po
ścił, zdaie mi się też, źe dużo zmizerniał. — Właśnie wczora z niespokoynością wpatrywałam się w niego, myślałam, źe tego nie zważał bo rozmawiał z Xięciem; a on cni potem za tę nie*
spokoynośc dziękował. Aźem się zawstydziła;
iak też to młodey Pannie baczną bydż trzeba;
nie dosyć iey w słowach bydz' ostrożną, ieszcze i oczu pilnować musi. Proszę, na co się przy- dadz' mogą w takim razie guwernantki ? dobrze Xiężna mówi, źe która Panna siebie nie strze
że, tey i dziesięć guwernantek upilnować nie potrafi.
D. 15 K w i e tn i a w e Ś ro d ę.
Jutro wyieżdżamy z Warszawy, Xięztwo ia- dą do dóbr swoich do Opola, i ia z niemi; był list od JMC. Dohrodzieia do Xięźney, w którym zezwala na to abym bawiła przy niey, póki się iey nie naprzykrzę, i sama mnie nie Wypędzi;
spodziewam się, źe to nie nastąpi, bo staram się iey przypodobać iak tylko mogę i umiem.
Xięźna wzbudza we mnie szczególne iakieś u- szanowanie i boiaźii; wołałabym niewiem co zro
bić iak ią obrazić, a kiedy na mnie łaskawie
spoyrzy, i widzę, źe ze mnie kontenta, iakby
mi się JNiebo otwierało. Jeśli kiedy sędziwych
— 275 —
lat doczekam, chciałabym mieć tę wspaniałość;
sam Królewic iey się boi.— Niewiem iak to wy.
tłómaczyć, alem kontenta z tego, źe nie do Ma- leszowey iadę. Nabiła mi się głowa tą myślą żem tam wracać nie powinna, taką samą, iak wyiechałam; a gdybym teraz wróciła, źadney.
by odmiany nie było. Zadney? ach! iest i wielka... ale cóż z niey?,.. Nie sposób iednak, żeby rzeczy w tym stanie długo zostały; musi koniecznie nastąpić iakaś stanowcza zmiana; po.
myślna, mnie iuź nie zdziwi, przeciwną znieść potrafię; bom szlachetnie urodzona, bom Chrze.
Ścianka. Ale iakie ia tu kreślę zagadki; gdyby też komu dostał się ten Dziennik w rękę, my- ślałby żem nie spełna rozumu; a ia właśnie dla tey obawy, tak nie wyraźnie piszę; ia kiedy myślę o N im , to się boię żeby kto myśli mo
ich nie usłyszał,^a pisaćbym zaś miała? I to iuź za nadto >—lepiey przestać, i pod cztery zam
ki ten papier schować!.... chwilka dłużey, a wydałaby się taiemnica.
D: 24 K w ie tn ia w Piątek w Opolu:
Blisko od tygodnia tu iesteśmy, mieysce do
syć przyiemne, mnie iednak nie bardzo weso
ło ; ale bo mi się też nic nie darzy. Drzewa powinnyby się iuż zielenić, a ieszcze zupełnie
czarne,
276
czarne, powinnoby bydz’ ciepło, a zimno; chcia- łam zacząć haftować, brak mi naypotrzebniey- szych iedwabiów; chciałam grać, klawicymbał odstroiony, dopiero do Lublina poślą po orga
nistę.— Jest tu biblioteka dosyć znaczna, ale klucz od niey u samey Xiężney i boię się pro
sić o niego. Xiąźe ma różne nowe xiąźki fran- cuzkie, dzieła Woltera naysławńieyszego Auto
ra we Francyi, za kilkanaście Tomików w mo
ich oczach, dał sześć dukatów w złocie; Xiężna czytać mi ich nie pozwala. Co gorsza, przy
szedł świeżo z Paryża, romans za którym wszy
scy przepadaią, Nowa Heloiza, przez jakiegoś Russa napisana; iuźem go miała czytać, ale coż?
sam Autor umieścił w przedmowie te słowa: ża
dna Matka nie da tey xiążki córce swoiey; i Xiężna zakazała mi ią surowo. Do tych wszy
stkich przeciwności, cóż ieszcze zdarzyło mi się wczora? Xiężnie Doktorowie Warszawscy ka- zali gdy będzie na wsi konno ieżdzić dla zdro
wia; ona śmiała się z nich, mówiąc: że tego nigdy nie uczyni, oni iednak obstawali przy swoiem, i Xiąźe kupił dla niey śliczną powol
ną klaczkę z^wygodnem siodłem, przyprowa
dzili ią tu , 3Ćięż na iednak ieżdzić nie chciała, ledwie ią namówili, żeby się przeieźdźała na o-
Tom IN . N er X X III. 2 1
a.’]']
sle po ogrodzie, co od kilku dni codziennie czy
ni; ale mnie, która się koni nie boię, przyszła niezmierna ochota ieżdźenia konno; odezwałam się z nią wczora; Xięźna mnie strofowała, zo- wiąc tę zabawę bardzo nieprzyzwoitą dla Pan
ny, i pożegnać się z tym proiektem musiałam;
a iak też zawrócił mi głowę, iak iuź w myśli dokazywałam na tym koniu, ieżdźiłam na po
lowanie i z kim ieszcze?.... Bardzo tu dwor
no i wiele osób się zjeżdża iako do Woiewody;
nie wiem dla czego mnie to wszystko nie bawi;
widziałam i Michała Chronowskiego, owego nie
gdyś pokoiowca naszego, zupełnie się odmienił;
Xiąźe za rekomendacyą JMC. Dobrodzieia, od
dał go do Palestry Lubelskiey, i on tam dobrze się ma kierować, ale wychudł, nachylił się, ia- kichciś rumieńców osobliwych dostał i kilka krys ma na twarzy; ani razu od ślubu Basi nie tań
cował; iuź teraz nie mazury, nie krakowiaki, ale Ex-dywizye, kondemnaty, kaduki ma w gło
wie; strasznie się nudny zrobił, bo nic niem o
żna zrozumieć co mówi.— Kto bywa w Opolu
bardzo przyiemny i zabawny, to Xiąźe Marcin
Lubomirski, brlat stryieczny Xięcia, ale znacznie
młodszy; znałam go iuź w Warszawie; Xięźna
zawsze cóś w nim do nagany znaydzie, mnie zaś
278
on się niesłychanie Spodoba; ma tu niedaleko H rabstw o Janowieckie, i bardzo nas do siebie za
prasza, może poiedziemy. Z nim rozmawiać mi
l o , bardzo lubi zabaw y, niezm iernie w esoły;
w ielki przyiaciel K rólew ica; iak go też chwali, to aź serce rośnie!
(Dnia i Maja w Piątek — w Janowcu, Od dwóch’dni bawiemy w Janow cu, i Xiążę M arcin zawczasu ośw iadcza, że nas nie tak pręd
ko puści. | Piękniey tu nierów nie iak w O p o lu , a rów nie dw orno. Niewiem czy iest w swiecie kto hoynieyszy, weselszy i gościnnieyszy od Xię- cia M arcina. Pieniędzmi tak sypie is ie ie , m ów i X iężna, iak gdyby się spodziew ał, że mu w y
rosną i że ie zbierze. Co on te ż 'te r a z robi?
Przez śliczny las, k tó ry ma niedaleko z a m k u , każę wycinać wielką perspektyw ę ; z gabinetu gdzie mieszkam i piszę, widzę właśnie', w tey c h w ili, iak padaią wspaniałe drzew a pod siekie
ram i przynaym niey stu rob o tn ik ó w ; najiiey koń
cu stawiaią pałacyk; ale z takim pośpiechem , że się zdaie że w oczach ro śn ie ; zj W arszawy i Bóg w ie nie skąd nasprowadzał M aystrów ,'przepłaca ic h , ale założył się z Xięciem W w d ą , że w p rz e - ciągu czterech tygodni Pałacyk stanie, i ia p e wna ieste m , że wygra. Cały ten [las ma Skazać
21*
279
ogrodzić, i Zwierzyniec w nim założy; okolica obfituie w dzikiego zwierza, ale on rozesłał lu dzi swoich w 'dalekie strony, żeby mu i ło
siów i niedźwiedzi sprowadzono. Wszystko mi się zdaie, że wstawianiu tego pałacyku, i w za
kładaniu tego zwierzyńca iest iakaś taiemnica, i raczey ią przeczuwam, niżeli zgaduię. Daleko mi weseley w Janowcu, prześliczne mieysce, za
mek wspaniały na górze nad Wisłą, starożytny bo ieszcze po Firleiąch; widok ztąd na Kazimierz, na Puławy XX. Czartoryskich bardzo przyiemny, sal i pokoiów bez końca, malowania i sprzęty przepyszne. Ale podobno w całym Zamku móy pokoik naymilszy, iest w wysokiey wieży; zda
ie mi się, żem iakąś romansową heroiną, od cza
su iak w nim mieszkam; są w nim okna na trzy strony, z każdego czaruiący widok; w iednem nayczęściey siedzę, bo mnie nad wszelki wyraz ta perspektywa i ten wzrastaiący Pałacyk zay- muie. Na ścianach iest Olimp; iVenery mu do
tąd brakowało, teraz ią posiada ; powiedział grzecznie Xiąźe Marcin, gdy mnie tu wprowa
dzał. Dziwnie mi miło w tern oknie, w tym ga
binecie; zdaie mi się iakby w Janowcu coś do
brego przytrafić mi się miało.
D. 3 Maia w Niedzielę-