• Nie Znaleziono Wyników

Antoni Czubiński a pierwsza „Solidarność” (1980/1981)

58 KRZySZTOF RZEPA

kację poświęconą Poznańskiemu Czerwcowi ‘56, gdzie m.in. zdecydowanie wystą-pił przeciwko – jak twierdził – mitologizacji tego robotniczego protestu i traktowania go jako swoistej prefiguracji „Solidarności”. To, że A. Czubiński był niezwykle kry-tyczny wobec polityki ówczesnych władz, które swą ustępliwością torowały drogę „kontrrewolucji” – świadczy choćby to, że został przewodniczącym grupy inicjatyw-nej Klubu Wiedzy Społeczno-Polityczinicjatyw-nej „Rzeczywistość”. Powstał on w Poznaniu z początkiem listopada 1981 r. i inicjatywie tej swą obecnością patronował zwolen-nik twardego kursu wobec „Solidarności” i protegowany Kremla – Tadeusz Grabski. W Poznaniu organizatorem klubu „Rzeczywistość” był przewodniczący nieistniejącej już wówczas Rady Programowej Poznańskiego Forum Komunistów Jan Majerczak, który jednocześnie stał na czele innej, bliskiej organizacji narodowo-komunistycznej – za jaką bez wątpienia uchodziło – Zjednoczenie Patriotyczne „Grunwald”3.

Jak zatem A. Czubiński potraktował „Solidarność” w swych pracach poświęco-nych najnowszym dziejom Polski? Najwcześniejsze sądy pochodzą z okresu po sierp-niu 1980 r., kiedy w Poznasierp-niu toczono spór o upamiętnienie zrywu czerwcowego z 1956 r. Zaoponował przeciwko traktowaniu tego protestu – za niepoparte żadnymi dowodami szukanie „metryki” „Solidarności” w tym wystąpieniu, w którym robot-nicy rzucili wyzwanie nie „władzy ludowej” – ale jej błędom i wypatrzeniom4. Nie było więc żadnego zorganizowanego wystąpienia, tylko spontaniczny protest, tym sa-mym odmawiał „prawa” do łączenia obu wydarzeń. Na przekór więc opiniom, któ-re formułowali autorzy Poznańskiego Czerwca 19565, podkreślał – nie można mówić o prostej zależności między nim a protestem robotniczym w 1980 r. Co, zważyw-szy na odrębność kontekstów obu zdarzeń, trzeba autorowi tego sądu przyznać rację. Ale trudno nie spostrzec, że wyczuwał tę zależność. Jak słusznie bowiem podkreś- lał – „doświadczenia czerwca 1956 r. spowodowały […], że wydarzenia grudniowe 1970 r. i sierpniowe 1980 r. w Poznaniu miały bardziej łagodny charakter niż w in-nych częściach kraju”6. Choć nie było bezpośredniej zależności między robotniczy-mi protestarobotniczy-mi z roku 1956 i 1970 oraz 1980, to jednak nie ulegało wątpliwości, że to proletariat występował przeciwko władzy sprawowanej jakoby w jego imieniu. I to A. Czubiński dostrzegał.

W pierwszej po przełomie 1980/1981 syntezie najnowszych dziejów Polski, któ-ra ukazała się w 1987 r. A. Czubiński, ponownie powołując się na słowa ówczesne-go I sekretarza KC PZPR, podkreślił, iż w 1980 r. doszło do protestu, który nie był skierowany „przeciwko zasadom socjalizmu, nie przeciwko naszym sojuszom, nie był to protest przeciwko przewodniej roli naszej partii, którą ukształtowała historia. Skierowany był przeciwko wypaczeniom, przeciwko błędom w naszej polityce”. Jak zatem wyjaśnić fenomen masowego poparcia dla „Solidarności”? Niezbyt przeko-nywająco A. Czubiński dowodził, że to „masy pracujące zgłaszały swój akces do

3 Gazeta Krakowska nr 219 z dn. 9 XI 1981; także P. Gasztold-Seń, Koncesjonowany nacjonalizm. Zjednoczenie Patriotyczne Grunwald 1980–1990, Warszawa 2012, s. 235.

4 Rzeczywistość nr 11 z dn. 2 VIII 1981.

5 Z. Trojanowiczowa, J. Maciejewski, Poznański Czerwiec 1956, Poznań 1981. 6 A. Czubiński, Czerwiec 1956 w Poznaniu, Poznań 1986, s. 64.

59 Antoni Czubiński a pierwsza „Solidarność” (1980/1981)

»Solidarności« na skutek rozczarowania do dotychczasowych związków zawodo-wych i polityki rządu, z myślą o naprawieniu istniejącego systemu socjalistycznego. Natomiast przywódcy, a szczególnie wywodzący się z KSS KOR doradcy poszcze-gólnych ogniw »Solidarności«, od początku traktowali związek jako siłę politycz-ną służącą do rozbicia istniejącego systemu, obalenia władzy ludowej i zbudowania w Polsce systemu liberalno-demokratycznego”7.

Z taką interpretacją raczej trudno się zgodzić, gdyż z tego, co dziś wiemy, a wie-my znacznie więcej niż wówczas, gdy opinia ta była formułowana – zdecydowa-na większość przywódców „Solidarności” przypisanych im zamiarów nie miała. Byli nie tylko realistami, ale rzeczywiście wierzyli (jeszcze ciągle) w możliwość na-prawy socjalizmu8. Z drugiej strony godna odnotowania jest ostatnia część oceny A. Czubińskiego, w której z wielką przenikliwością przewidział, czym eksperyment ten się miał zakończyć, choć dopiero dekadę później – właśnie zastąpieniem socjali-zmu systemem liberalno-demokratycznym!

Również z wieloma bardziej szczegółowymi ocenami „Solidarności” na kartach tej syntezy zawartych trudno dziś się zgodzić. Choćby ze stwierdzeniem, że „Związek nie był niezależny ani samorządny; sterowany był szczegółowo z zewnątrz”. Miał oczywiście rację, gdy pisał, że „PZPR i rząd znajdowały się w defensywie. […] Panowały zamieszanie i dezorientacja”9. Ale gdy ocenia tło i skutki przełomowego dla trzynastu miesięcy okresu 1980/1981 kryzysu bydgoskiego w marcu 1981 r. – winę za jego wywołanie kładzie na barki opozycji, z czym żadną miarą się nie moż-na zgodzić! Milczy też o tym, że decyzję o rezygmoż-nacji z przeprowadzenia strajku ge-neralnego, co przecież oznaczało wycofanie się, rezygnację z konfrontacji z władzą – podjął dość arbitralnie przewodniczący związku Lech Wałęsa. A. Czubiński, jak wiemy – w opisywanym ciągu zdarzeń, sam dość aktywnie uczestniczył i nie potra-fił go przedstawić z należytym dystansem. Przecież wbrew temu, co pisze, to nie kie-rownictwo „Solidarności” podgrzewało nastroje w kraju. Można wręcz powiedzieć, że sytuacja wymknęła się spod jego kontroli, dynamika tego masowego ruchu

spo-7 A. Czubiński, Najnowsze dzieje Polski (1914–1983), Warszawa 1987, s. 402.

8 Por. K. Modzelewski, Zajeździmy kobyłę historii. Wyznania poobijanego jeźdźca,Warszawa 2013, s. 275–276; gdzie pisze: „W tamtym czasie tylko nasz zajadły wróg mógł twierdzić, że jesteśmy wro-gami socjalizmu i zmierzamy do restauracji ustroju kapitalistycznego. W wielkonakładowym tygodni-ku »Jedność« – oficjalnym piśmie szczecińskiej »Solidarności« […] – redakcja podejmowała polemikę z takimi zarzutami. Gdy »Trybuna Ludu« pisała o siłach antysocjalistycznych w NSZZ »Solidarność«, nasi szczecińscy koledzy replikowali: »To nie my, tylko wy jesteście siłą antysocjalistyczną, bo zwraca-cie się przeciwko klasie robotniczej«. Wynika z tego jasno, że słowo »socjalizm« oznaczało dla redakto-rów szczecińskiej »Jedności« coś dobrego, a określenie »przeciwnik socjalizmu« było obelżywym epite-tem. […] Pierwsza »Solidarność« była z ducha egalitarna, kolektywistyczna i socjalistyczna przynajmniej w tym sensie, że akceptowała państwową własność fabryk i od państwa oczekiwała zaspokojenia podsta-wowych potrzeb społecznych. W naszych powielanych biuletynach, które wydawano poza cenzurą i na naszych wiecach, gdzie w 1981 r. już prawie nikt nie liczył się ze słowami, padały żądania dalekie od re-alizmu. […] Nikt jednak nie żądał reprywatyzacji fabryk i majątków odebranych po wojnie przemysłow-com, kamienicznikom i ziemianom. Takie postulaty nie mieściły się w horyzoncie ideowym ówczesnej »Solidarności«. Chodziło nam o sprawiedliwość społeczną, a nie o wyrównanie kosztem społeczeństwa strat poniesionych po 1945 r. przez kapitalistów”.

60 KRZySZTOF RZEPA

łecznego, jakim był ten z nazwy jedynie związek zawodowy – rządzić się zaczę-ła swoimi wzaczę-łasnymi prawami. A więc to nie kierownictwo „Solidarności” wezwało do tworzenia własnych autonomicznych organizacji przez rolników, studentów, czy wreszcie milicjantów – tego autentycznie pragnęło wielu przedstawicieli tych środo-wisk. Tej oddolnej społecznej dynamiki A. Czubiński zdaje się nie dostrzegać, w jego narracji przesłonięta ona zastała przez skupienie się na prezentacji gremiów kierow-niczych obu stron konfliktu. Choć znowu trudno nie protestować, gdy twierdził, że to „Solidarność” parła do konfrontacji z władzą, to jednak nie sposób się nie zgo-dzić z A. Czubińskim, który okres przed wprowadzeniem stanu wojennego skwito-wał stwierdzeniem „Wielu ludzi czuło się zmęczonych i pragnęło stabilizacji i spoko-ju. Zdolność mobilizacyjna »Solidarności« malała”10.

Czy po przełomie w 1989 r. A. Czubińskiego ocena „Solidarności” uległa zmia-nie? Miał kilka razy temu dać wyraz, najpierw, kiedy został ekspertem sejmowym do oceny stanu wojennego (powołanym z rekomendacji lewicy w 1994 r.). Sejm zwrócił się do grona ekspertów (oprócz prawników także historyków) z prośbą o sporządze-nie opinii dotyczących procedowanego przez Izbę wniosku o pociągnięcie do odpo-wiedzialności konstytucyjnej i karnej przed Trybunałem Stanu autorów „wprowadze-nia i realizacji” stanu wojennego11. W czasie posiedzenia Komisji, w której obradach 7 listopada 1995 r. wzięli udział także eksperci – A. Czubiński pozostał wierny swe-mu wcześniejszeswe-mu przekonaniu, że decyzja o wprowadzeniu stanu wojennego była zasadna i konieczna. Jego zdaniem: „1981 był rokiem ostrego zmagania się o władzę, […] związek ponawiał swoje żądania, prowadził do eskalacji wydarzeń i już właści-wie jesienią, w pewnych kołach »Solidarności« mówiło się o przejęciu władzy”12.

Z taką konkluzją polemizowała K. Kersten, która twierdziła, że „Solidarność” od samego początku nie dążyła do przejęcia władzy, do stworzenia własnego rządu, do obalenia systemu. „Solidarność” chciała niewątpliwie tylko zreformować system, lecz – jak przyznawała – wszystko, co robiła, stanowiło zagrożenie dla tego systemu. Dodawała nadto, że co prawda „S” się radykalizowała, lecz był to rezultat nacisku, walki z władzami, które nie akceptowały jej w takiej postaci, w jakiej ten ruch spo-łeczny się rozwijał. Chciano więc go rozbić, zneutralizować i po części zlikwidować tę jego część, którą utożsamiano z dawną opozycją, zwłaszcza z KOR-em13. To zasad-niczy przedmiot sporu, w którym – jak wszystko dzisiaj za tym przemawia – w moim przekonaniu A. Czubiński nie miał racji.

Kilka lat później, w 1998 r. ukazała się nowa, znacznie rozszerzona synteza dziejów powojennej Polski, w której A. Czubiński potraktował Polskę tego okre-su jako „twór typowo zimnowojenny. Powstał on pod wpływem stalinowskich dą-żeń do opanowania Europy Środkowo-Wschodniej, które doprowadziły do zim-nej wojny, trwającej z różnym nasileniem do rozpadu bloku radzieckiego w latach

10 Tamże, s. 405.

11 Ekspertami historykami byli: Krystyna Kersten, Antoni Czubiński, Janusz Gaworski, Jerzy Holzer, Janusz Krupski, Jarema Maciszewski, Andrzej Paczkowski, Andrzej Werblan, Marian Zgórniak.

12 Biuletyn nr 2016/II Komisja Odpowiedzialności Konstytucyjnej /nr 43/, s. 2. Strona internetowa: orka.sejm.gov.pl/biuletyn.nsf/ [dostęp: 20.11.2012].

61 Antoni Czubiński a pierwsza „Solidarność” (1980/1981)

1989–1990”14. Perspektywa, z której spojrzał na powojenne dzieje Polski, uleg- ła znacznej zmianie. Przestała być bytem suwerennym. Czy ta zmiana optyki autora zaważyła na jego – dotąd bardzo krytycznej – ocenie „Solidarności” w najnowszych dziejach Polski?

Autor, pisząc o początkach związku, podkreślił: „Mimo że porozumienia gdań-skie obie strony (strajkujący i rząd) uznały za kompromis, mówiono, że nie ma tu pokonanych ani zwycięzców, faktycznie był to wielki sukces strajkujących i, gene-ralnie biorąc, całej opozycji. Panowała wielka euforia. Do »Solidarności« zgłasza-ło się wielu ludzi, licząc, iż nareszcie powstała samodzielna organizacja mas pracu-jących”. Tym bardziej że jak podkreśla A. Czubiński – „Wraz z powstaniem NSZZ »Solidarność« w Polsce wyłoniła się nowa siła polityczna, która zaczęła wywierać duży wpływ na dalszy bieg wydarzeń. Była to siła wywodząca się ze środowiska ro-botniczego”. Można by więc sądzić, że autor tych słów doszedł do przekonania, iż „Solidarność” stała się autentyczna (w przeciwieństwie do PZPR reprezentacją świa-ta pracy!). Jednak świa-taki wniosek (wziąwszy pod uwagę lewicowe poglądy uczonego) staje się już mniej jednoznaczny, gdyż zauważa, że „Kategorycznie odrzucała ona ideologię komunistyczną. Dominowały w niej koła chadeckie. Od początku miała też bliskie powiązania z Episkopatem. Wałęsa demonstrował swój katolicyzm”15.

W tych konstatacjach znalazło się zbyt wiele sądów kategorycznych, można w nich doszukać się wielu uproszczeń. Ale „Solidarność”, stając się „elementem an-tykomunistycznym”, została niejako wpisana w nową, akceptowaną rzeczywistość, gdzie to klasa robotnicza znalazła wreszcie swą reprezentację. A. Czubiński w oce-nie „Solidarności” jest daleki od jednoznaczności. Z ocenami krytycznymi (złamała ustalenia zawarte z przedstawicielami rządu, zajmowała się polityką, jej przywódcy bali się zwykłej pracy związkowej) kontrastują opinie pozytywne: „cieszyła się ol- brzymią popularnością i stopniowo przekształciła się w ruch społeczno-polityczny. Formalnie nazywała się związkiem zawodowym. Faktycznie była czymś więcej niż przeciętna partia polityczna; była wielką partią reform”16.

Nie sposób się nie zgodzić z A. Czubińskim, gdy stwierdzał, że „Powstanie NSZZ »Solidarność« otworzyło nowy etap w dziejach Polski Ludowej”17. Jednak kreśląc pa-noramę zmian w tym nowym okresie dziejów Polski, nie tylko nierównomiernie rozkła-da akcenty, ale wręcz nie unika sądów demaskatorskich. I tak pisząc o „Solirozkła-darności”, widzi w niej znacznie więcej elementów negatywnych niźli zasługujących na uznanie. Stąd czytelnik odnieść może wrażenie, że to właśnie ona (uprawiając „demagogię spo-łeczną”, głosząc „hasła nacjonalistyczne”, „organizując nowe strajki i demonstracje”) miała przede wszystkim „program na nie”, a więc to ona ponosiła główną winę za ów-czesne załamanie. Nie dość tego – zmierzając do „nowej organizacji społeczeństwa, silnie propagowano hasła anarchosyndykalistyczne. Gene ralnie zmierzano do osła-bienia państwa i przekształcenia Polski w federację zakładów, regionów i związków.

14 A. Czubiński, Polska i Polacy po II wojnie światowej (1945–1989), Poznań 1998, s. 7. 15 Tamże, s. 643.

16 Tamże, s. 645. 17 Tamże, s. 647.

62 KRZySZTOF RZEPA

Wzywano do zerwania sojuszu z ZSRR i oparcia się na sojuszu z kapitalistyczny-mi państwakapitalistyczny-mi Zachodu z USA na czele”18. Są to sądy daleko idące, niestety autor nie opatrzył ich – jak to zwykł przecież robić – stosownymi odsyłaczami. Wiemy prze-cież, że władze wyraziły zgodę na niezależne związki zawodowe, ale to właśnie one chciały wymusić ich decentralizację (branżową i terytorialną), aby je osłabić. Tylko sprzeciw tych, którzy to niebezpieczeństwo dostrzegli (K. Modzelewski)19, spowo-dował powołanie do życia struktury ogólnokrajowej, która miała koordynować dzia-łalność struktur regionalnych i później wyłonionych – organizacji branżowych. Owe tendencje „anarchosyndykalistyczne” zostały więc przezwyciężone! Oczywiście, że w tym dziesięciomilionowym, wielonurtowym ruchu społecznym aż roiło się od róż-norakich, nieraz daleko idących pomysłów, także dotyczących polityki zewnętrznej – ale zazwyczaj górę brał umiar – ta rewolucja miała charakter (by przywołać znane określenie J. Staniszkis) – samoograniczającej, a więc uwzględniającej tak zewnętrz-ne, jak i wewnętrzne uwarunkowania! Tego aspektu A. Czubiński jednak w swej dość jednostronnej charakterystyce „Solidarności” zdaje się nie dostrzegać. W pewnej mie-rze wynika to z charakterystycznego dla niego prezentystycznego sposobu pmie-rzedsta- przedsta-wianiu problemów, ale również jest to rezultat jego jednoznacznych ideowych wy-borów, gdzie górę bierze jednoznacznie lewicowa orientacja. Ta zaś nie do końca w politycznym konkurencie dostrzega adwersarza, z nim się nie polemizuje, lecz trak-tuje jako zasługującego na potępienie – wroga. Za takiego bowiem uważa organiza-cję, której – jak w dalszym ciągu powtarza – „Cele »Solidarności« od początku wy-kraczały poza program związku zawodowego. Przywódcy jej zmierzali do obalenia systemu”20. I ponownie „Wielu przywódców »S« odżegnywało się od socjalizmu i nie miało zamiaru kruszyć o niego kopie. Tak samo było z ZSRR. Werbalnie wielu ludzi podtrzymywało tezę o koniczności utrzymania dobrych stosunków z tym państwem. W praktyce zaś fala antyradziecka przybierała na sile, a przywódcy »S« nie przeciw-działali jej, ponieważ bali się, by nie utracić popularności. Coraz większego znaczenia nabierały demagogia społeczna i tendencje nacjonalistyczne”. To prawda, że z opinią tą sąsiaduje stwierdzenie, iż także po drugiej stronie barykady, a więc w PZPR ście-rały się dwie tendencje – „broniące starych pozycji, skrzydło reformatorskie” oraz „rewizjonistyczne”21. Ale znowu autor skupia się na powierzchni zjawisk, wyraź-nie z jego pola obserwacji wymykają się procesy, które drążyły społeczne „doły”. Dotyczy to obu stron konfliktu. Pisze wprawdzie o oddolnych inicjatywach wewnątrz partii – by wspomnieć tu reformatorskie struktury poziome czy konserwatywne i na-cjonalistyczne grupy związane z „Rzeczywistością” i „Grunwaldem” (od których te-raz wyraźnie się dystansuje!)22 – to jednak czytający odczuwa brak „zejścia” do głęb-szych sfer społecznych, w których przecież odgrywał się ów spór, konflikt, rewolucja – mająca zmienić oblicze kraju i wpłynąć w znacznym stopniu na układ

geopolitycz-18 Tamże, s. 652–653.

19 K. Modzelewski, Zajeździmy kobyłę historii, s. 250–258. 20 A. Czubiński, Polska i Polacy, s. 659.

21 Tamże, s. 666–667. 22 Tamże, s. 679.

63 Antoni Czubiński a pierwsza „Solidarność” (1980/1981)

ny w Europie i Świecie. Ten polski fenomen, sprowadzony do konfliktu na szczy-tach władzy, opisywany najczęściej na polityczno-społecznej „powierzchni” – został moim zdaniem potraktowany zbyt jednowymiarowo, a główna siła sprawcza owej transformacji – masy robotnicze skupione w „Solidarności” i wsparte przez pozosta-łe grupy spopozosta-łeczne – zostały potraktowane po macoszemu. Dla A. Czubińskiego de-miurgiem dziejów nie były więc „solidarnościowe” i partyjne masy, które w znacznej swej części wsparły masowy ruch protestu przeciwko realnemu socjalizmowi, ale par-tyjny i związkowy – solidarnościowy aparat – biurokracja.

Po tej obszernej prezentacji opinii autora wyrażonych w jego najobszerniejszej syntezie najnowszych dziejów Polski, gdzie okresowi przełomu sierpień 1980 – gru-dzień 1981 poświęcił bez mała sto stronic, pora przejść do krótkiego omówienia ocen sformułowanych w ostatnich jego pracach. W Historii Polski XX wieku, która uka-zała się w 2000 r., na kilku stronach analizy wydarzeń z okresu epizodu sierpniowo-grudniowego nazwanego okresem dwuwładzy, nie znajdziemy już tak jednoznacz-nie kategorycznych ocen negatywnych, które autor ferował uprzednio pod adresem związku, a właściwie jego władz. Są one wprawdzie zgłaszane, ale już nie w tak ostry jak poprzednio sposób. Nieco bardziej krytycznie autor odniósł się także do polityki ówczesnych władz, sugerując, że zabrakło im determinacji w podjęciu głębszych re-form, które mogłyby zmienić sytuację i zapobiec pogłębianiu kryzysu23.

W podobnym duchu, podkreślając pozytywne strony, jak i nie unikając sądów krytycznych, A. Czubiński charakteryzował pierwszą „Solidarność” w ostatnim swo-im eseju poświęconym ewolucji polityki wewnętrznej Polski w latach 1956–198024. Można więc stwierdzić, iż A. Czubiński do „Solidarności” w pierwszym okresie jej działalności (choć jego poglądy uległy pewnej ewolucji), to jednak pozostawał jej krytycznym recenzentem.

Pokuśmy się teraz o próbę podsumowania. Po pierwsze – niewątpliwie A. Czubiński był krytyczny wobec „Solidarności”. Uznawał, iż zmierzała ona do nie-realnego i dla Polski niezwykle groźnego – w ówczesnej sytuacji geopolitycznej – de-montażu systemu realnego socjalizmu. Z czym – jak wiemy – nie wszyscy się zga-dzali, a przynajmniej wyrażali podobne sądy w sposób bardziej zniuansowany. Choć później stępił nieco ostrze swej krytyki, to jednak przekonaniu temu pozostał do koń-ca wierny, twierdząc, że zmiany, do których parł związek, musiałyby się skończyć obcą (radziecką) interwencją i narodową katastrofą. Po drugie – choć pisze o progra-mie „Solidarności”, to ogranicza się jedynie do bardzo skąpych wzmianek. Zadawala się właściwie nazwaniem jej „wielką partią reform”, ale o nich niestety właściwie milczy. Czytelnik nie dowie się, do czego (oprócz „obalenia socjalizmu”) właści-wie dążyła „Solidarność”. Jest to w znacznej mierze rezultat dość tradycyjnej, pre-zentystycznej metody badawczej, stosowanej przez badacza, który skupia się przede wszystkim na obserwacji zjawisk natury politycznej.

Wielka to szkoda, że A. Czubiński nie uzupełnił swej analizy tego istotnego prze-łomu o prezentację koncepcji, która wzbogacała lewicową analizę owego

przeło-23 A. Czubiński, Historia Polski w XX wieku, Poznań 2000, s. 308–315.

24 A. Czubiński, Od „Października” do „Sierpnia”. Ewolucja polityki wewnętrznej Polski w latach 1956–1980, [w:] tegoż, Studia ostatnie, Poznań 2009, s. 330–348.

64 KRZySZTOF RZEPA

mu w Polsce. Mam tu na myśli zignorowanego przez niego L. Nowaka i jego teorię o systemie trój-panowania klasowego25. A szkoda, bo wtedy rzeczywiście wiele się w Polsce działo, nie tylko „za łeb wzięli się Jaruzelski i Wałęsa”. Można więc mieć żal do A. Czubińskiego, że nie spojrzał na to starcie z szerszej, a zwłaszcza głębszej perspektywy. Nie sposób rzecz jasna oczekiwać od niego – jako „rasowego” history-ka apologii solidarnościowego ruchu, choć był przecież mu tak bliski swym robotni-czym charakterem, to jednak można mieć pretensję, że nie pochylił się nad jego głęb-szą istotą: czego pragnął, skąd jego wizja wyrastała i jak się zmieniała, a do czego w końcu doprowadził.

Jak ostatnio zauważył A. Friszke, to był rzeczywisty przełom w najnowszych Polski: nie „»Karnawał« – tak często się mówi o 16 miesiącach legalnego działa-nia »Solidarności«, bagatelizując sens tych wydarzeń i ich dramatyzm. W istocie była to walka z Moskwą prowadzona środkami pokojowymi, zmierzająca do wybi-cia się Polski na niepodległość w ten sposób, by uniemożliwić ZSRR zduszenie tych aspiracji. Ta walka w realiach 1981 roku zakończyła się przegraną, ale w jej trakcie stworzono nowy sposób postrzegania systemu i zależności Polski od ZSRR, co unie-możliwiło już powrót do wiary w grę pozorów, która była niezbędna dla sprawnego funkcjonowania systemu. Uformowała się kontrelita – przywódcy, którzy będą zdol-ni doprowadzenia polityki wymagającej uznania różnych realiów i postrzegani jako alternatywa dla przywódców PZPR. »Solidarność« ujawniła nędzę systemu opartego ostatecznie na nagiej sile”26.

Konkludując, można zauważyć, że A. Czubiński w swej analizie ograniczył się do sfery politycznej, a więc do powierzchni zjawisk, nie dostrzegł, iż poza organiza-cją partyjną, także związkową – narodzić się może także owa spontaniczna więź, ona to w okresie przełomu umożliwiła przecież narodziny społeczeństwa