• Nie Znaleziono Wyników

baczenia sobie samemu. M ądrość sprawiedliwych

C Z E S Ł A W M IŁ O S Z

SPRAWOZDANIA

I

W n u m e ra c h n a jb liższ y c h pom ieścim y w sp o m n ien ia o z m a rły c h n iezw y k łej m ia ry p i­

sa rza c h : A . S tru g u , B. K oskow skim , p ro f. K. T w a rd o w sk im i o p u b lik u jem y ocenę Tch tak d o n io słe j d la w spółczesnego życia um ysłow ego w P olsce tw órczości.

D W U G ŁO S O B. M ICIŃ SK IM

B O L E S Ł A W M lC lttS K I: „Podróż do piekieł", W a rs z a w a 1937, B ib lio tek a P rosto z M ostu.

W dobie, k ie d y w w ielu jeszcze p se u d o -in te le k tu a ln y c h sfe rac h p a n u je duch W in a - w e r-k re isu (w y ra że n ie z o d czy tu S. I. W itk iew ic za ), a filo zo fó w nie m a w domu, p o n iew aż w y p ro w ad z ili się w lo g isty k ę (w y ra że n ie Irzy k o w sk ieg o ), ju ż z tych p rz y ­ czyn „P o d ró ż e do p ie k ie ł" M ic iń sk ieg o b y ły b y k sią ż k ą g o d n ą chętnego p rzy jęcia.

P o n a d to s y m p to m a ty cz n ą ze w z g lęd u n a w iek a u to ra i je g o p rz y n ależ n o ść do fo r­

m u ją c eg o się p o k o len ia , w k tó ry m p a d ły hasiła n a w ro tu do is to tn ie js z e j prob lem aty k i lite ra c k ie j. M iciń sk i św iad czy , że h a sło m o d p o w ia d a ć z a c z y n a ją sp ełn ien ia.

N ie z a le ż n ie je d n a k od k o n iu n k tu ry i sy m p to m aty czn o ści tom M icińskiego jest n a d e r o ry g in a ln y m z jaw isk iem . E ssa y e sw o je o sad za M ic iń sk i n a p ra w ie że dzie­

w iczym u n a s p o g ra n ic z u lite r a tu r y i filo z o fii. T y lk o Je rz e m u S tem pow skiem u są te te re n y d o stęp n e, choć całk iem o d m ie n n ie je on w y zyskuje. P o g ra n icz e w d w o ja ­ k im zn aczen iu : p ro b le m a ty k a ta k ic h p o sta ci lite ra c k ic h , ja k O dyseusz, R o binson K ru- zoe, P ick w ick — n a b ie ra pozn aw czy ch i m eta fizy cz n y ch ro zm iaró w , z ag ad n ien ia n a to m ia s t czysto filo zo ficzn e r e a liz u ją się n a jp e łn ie j w lite ra c k ic h o dpow iednikach.

P o sta ć jest m item , re a liz u ją c y m treść p o jęc ia , p o jęc ie ko m ó rk ą, ja k a m usi być roz­

b u d o w a n a w k o n stru k c ję lite ra c k ą , b y życiem się n asy ciła. P ow szechność, p o n a d cz a ­ sow a a k tu a ln o ść p o sta ci im a g in a c y jn y c h i m y ślicieli, k tó ry ch M ic iń sk i czyni akto­

ra m i filo zo ficzn eg o w id o w isk a, p o m n aż a w sym boliczny i uczuciow y sposób zaw arte w n ich p ię tn o ogólności. S ta n y i in te rp re ta c je , w y k w ita ją c e n a ty m p o g ran ic zu , z n a j­

d u ją w M iciń sk im w y ją tk o w o czułego i e ru d y c y jn e g o różdżkarza.

W id o w is k o filo zo ficzn e... J a k iś m oralitet filozoficzny, p o n a d rz a ty i ku ltu ry w zniesiony, u s ta w ia ją c y z a g a d n ie n ia ja k a k to ró w i lite ra c k im a k to ro m epok roz­

m a ity c h k a żą cy ro z w ija ć się logicznie, ja k p ro b lem o m . P o d ró ż O Jy se u sz a „w głąb k r a ju , g d z ie rę k a ludzika soli p rz e n ig d y do stra w y n ie sy p ie, p ro w a d z i do doliny Jó z e fa ta" , do d o lin y o d p o w ied zi o sta te cz n y ch n a p y ta n ia o w a rto ści św iata i losu lu d zk ieg o . T y c h p o d ró ż y w filo zo ficzn y m p rz ew o d n ik u M iciń sk ieg o — bo i rek ap itu - la c ją je s t ten m o ra lite t — je s t k ilk a, z n am ie n n y c h d la czasów , w ja k ic h je odby­

w ano. N a jp ie r w są to p o d ró że w leg e n d ę p rz estrz en n ą , k tó ra k iero w ała odkryw ­ cam i w ieków m in io n y c h , d a le j p o d ró ż e w fik c ję a rty s ty c z n ą , k tó ra m ia ła ratow ać człow ieka, w ynosząc go n a d czas i los — w reszcie p o d ró ż n ie z n a n a w iekom po p rzed ­

nim p e re g ry n a c ja w g łąb osobow ości lu d zk ie j, g d zie d rz e m ią tw o ry , o ja k ic h n ie

T a m , g d zie b ra k n ie ow ego o rg an iczn eg o p rz ero śn ię cia , p ro z a M icińskiego sta je

K ilka l a t tem u w y d a w a ło się, że p ow ieść s k ła n ia się do u s tą p ie n ia ze stan o w isk a,

sta łb y m ty m i ro z trz ą s a n ia m i o c za ro w an y , tr a k tu ją c je ja k o u ry w k i w ybo rn eg o eseju.

cy, je s t n a jb a rd z ie j osobistym , n a jb a r d z ie j in te le k tu a ln y m sposobem o d z y w an ia się.

o p ra w d ę o d czu w a n ia , o te p ra w d y , k tó re sta n o w ią o n aszy m życiu, o naszym z ro ­

M iciński p o d ró ż u je do p iek ie ł d ro g a m i n iesp o isty m i, p ły n ie n a fa la c h w zru szen ia.

T ru d n o ściśle u sta lić , co też za p o d ró ż o d b y ł M iciń sk i. W te j ch w ili p o n ie k ą d p rz y ­ p om ina c zarn o k siężn ik a T w a rd o w sk ieg o . S iedzi n a sw ej książeczce p ra w ie ja k b y n a księżycu, m ięd zy n ieb em a ziem ią. U k a z a ł się n a m i ty m sam y m gestem je d n o ­ cześnie zasłonił. C z y ta ją c go, m a się o chotę z aw o łać: „ W id z im y cię, ju ż się n ie ch o ­ w a j!" A le on n a s n a ra z ie n ie słu ch a. T k w i w s w o je j k la ro w n e j, p rz ez ro cz y stej, k ry staliczn ej s u b s ta n c ji, ja k ow ad zie sk rzy d ełk o w b u rsz ty n ie . O d stóp do głów cudow nie p rz y b ra n y w k o ro n eczk i z k w o ta c y j, co raz to k ie r u je j e to tu , to tam , lecz ja k g u ślarz, sym bolicznie, z p o w a g ą, lecz n ie je d n o z n a c z n ie . B y ło b y je d n a k lekkom yślnie z je g o p rz y g o d y n ie w y c iąg n ą ć w n iosku, p o n iew aż n ie je s t tr u d ­ ny i p o sia d a zn aczen ie w ażne o g ó ln ie . T y cz y sp ra w y , o k tó re j m ów iłem n a w stępie, a m ian o w icie p o trze b y z n a lez ien ia n o w y ch z u p ełn ie fo rm , b a rd z o osobistych, b a r ­ dzo b ezp o śred n ich , w k tó ry c h m o żn a by w y p o w ia d a ć o p o rn e p ra w d y o sobie, o lu ­ dziach, o życiu, w k tó ry c h m ożna b y m ów ić o o d c zu w a n iu św ia ta i istn ie n ia , w k tó ­ rych m ożna b y p rz e d sta w ia ć u jrz e n ie sw o je i o d k ry c ie rzeczy rd z en n y c h , n ie u s ta ­ w ia ją c tego k o n ieczn ie n a po w ieścio w y m sto ja k u . W „ P o d ró ż a c h do p ie k ie ł" w ła śn ie dźw ięczą te w szystkie sp ra w y , cicho w p ra w d z ie ja k dzw oneczek i z asło n ięte ja k sto rą , ale w ty m w y p a d k u n ie m a rtw m y się ty m , że o d b ió r n ie je s t jeszcze d o sk o n ały . W ażne je s t, że w o g ó le m ożna, że f a la w y ru szy ła, że j ą je d n a k słychać. T rz e b a p a ­ miętać, że to je s t pierw sze teg o ro d z a ju k ra jo w e n a d a n ie . P r o s tu je ono ścieżki.

T A D E U S Z B R E Z A

D W U G ŁO S O GA ŁCZYŃSKIM

Powiązane dokumenty