• Nie Znaleziono Wyników

Od „Bosego” do „Snu o bajce”

Rozważania poprzednie w ym agały pewnego zakłócenia i pomieszania chronologii utworów. Chodziło bowiem o przedstaw ienie koncepcji ogól­ nych, a dobór przykładów dyktow any był troską o uzyskanie możliwie uproszczonego obrazu interesujących nas spraw. Czas jednak na próbę zaprow adzenia pewnego ładu. Przyznajm y od razu, że to rzecz niezwykle tru dn a. Zaledwie jeden utw ór Licińskiego, Bajka, jest opatrzony datą (13 kw ietnia 1908), a o drugim (Sen o bajce) posiadam y dość wiarygodną relację, pozw alającą umieścić go w tym samym czasie. Obie książki w y­ dane przez Licińskiego tuż przed śmiercią (Z pam iętnika uAóczęgi i K siądz Jan Jaskólski) 91 zaw ierają m ateriał dość różnorodny. H alucy­

90 N e w e r l y , Ż y w e wiązanie, s. 98—99. Zob. także: M o r t k o w i c z - O l c z a - k o w a, op. cit., s. 50.

91 Trzeba tu w ziąć pod uwagę m ożliwość, że Liciński umarł, zanim książka K s ią d z Jan Jaskólski opuściła drukarnię. Uprzednio utwór ten publikowany był w w arszaw skim piśm ie satyrycznym „Dzwoniec P olski” (1908, od nru 7/8). Infor­ m ację pozw alającą ustalić datę powstania Snu o bajce przynosi cytow ana już k il­ kakrotnie praca M o n d s c h e i n a O Lu dw iku Stanisławie Licińskim (s. 3).

nacje (1911), zebrane dopiero przez przyjaciół zmarłego pisarza, stanowić

m iały początek szeroko zakrojonej inicjatyw y wydawniczej, obejmującej jego pełny dorobek. Książki Licińskiego kilkakrotnie później wznawiano, nigdy jednak nie doszło do w ydania całości. Pozostała garstka rękopisów (mało zresztą interesujących historyka literatury ) i rozproszone po czasopismach drobne publikacje (głównie wiersze). W tej sytuacji wszel­ kie próby ustalania chronologii utworów, a także ewolucji pisarza ska­ zane są na hipotezy, mniej lub bardziej umotywowane. Igor Newerly, stw ierdzając, że „trudno obecnie połapać się w tym, co wcześniejsze, co późniejsze” w twórczości Licińskiego, „jeśli chodzi o czas napisania” 92, uważa jednak, iż Z pam iętnika włóczęgi to rzecz pow stała wcześniej, natom iast Halucynacje, będące w yraźnym regresem , należą do ostatniego okresu życia pisarza. Zaw arty w tomie Z pam iętnika włóczęgi cykl pt. N otatki obłąkanego wiąże naw et z Halucynacjami 93. Ponieważ prze­ świadczenia tego nie poparto żadnym dowodem, odnotow ujem y je tylko, proponując zupełnie inną koncepcję.

D ebiut Licińskiego był anachronizmem. Pisarz rozpoczął swoją tw ór­ czość od wierszyków w duchu (i formie) M arii Konopnickiej. W spomnij­ m y np. rzecz o chłopcu, który w ędrował przez „gór sczerniałe grzbiety”,

„po m okrym polu, przez kałuże” :

Chłopczyna bosy tw arz m a bladą. Schorzałą pierś mu ogień pali. Łachman okrywa szyję śniadą, A on wciąż idzie dalej.... dalej.

Stój! Stój! Lecz chłopiec m nie n ie słucha, Zgarbiony idzie w swoją stronę, A nad nim hula zawierucha, Wiatr rw ie ubranie złachmanione.

Stój! Stój! On poszedł... Gdzie? do kogo? Stój! Darmo! K aszlem się już krztusi... Czyż ludzie w strzym ać go n ie mogą? Czyż być ten chłopiec bosym musi? 94

Pow stają też w tedy ckliwe utw orki o tym, jak poprzez w ichurę dola­ tu je płacz dzieci wołających „mamo, jeść”, a cała przyroda w tóruje rozpaczy i „łzom człowieka” 95. Równocześnie Liciński przeżywa okres fascynacji poezją ludową. Tworzy stylizowane piosenki Z m o tyw ó w siel­

skich i Krakowiak, które w yrażają w różnoraki sposób radosne zdziwie­

nie nad pięknem i bogactwem św iata („jaki świat ten piękny — jeno 92 N e w e r l y , w stęp do: K o r c z a k , op. cit., s. X IX .

93 N e w e r l y , Ż y w e wiązanie, s. 73—74.

94 L. S. L i c i ń s k i , Bosy. „Czytelnia dla w szystk ich ” 1901, nr 2, s. 2. 95 L. S. L i c i ń s k i , Czy zn acie? Jw., nr 18, s. 1.

T W Ö R C Z O S C L U D W IK A S T A N IS Ł A W A L IC IŃ S K IE G O 49

go malować. Jak a ziemia cudna — jeno ją całować”), obrazki Wojtków, których wiosną „wzięło kochanie” 96, „starych dziadziów” opowiadają­ cych w śliwowych sadach „dziwy”, dziewczyn „jak m aliny” 97 etc. Epi- gonizm tych utw orów jest w yraźny. Niewiele większą w artość m ają nie­ co późniejsze i już w ybitnie „m odernistyczne” w p ra w k i98. Wiersze o w ypuszczaniu białych gołębi „na miesięczną bladaw ą poświatę”, rzeczy o mocarzu, którem u „zmokło siano” i „płakał jak dziecko”, liry k i 0 śm ierci w „łachm anach i całunach”, „pędzącej przed sobą całe glo­ by” " .

H alucynacje pow stały dopiero w latach 1904— 1905 (może naw et

1 wcześniej), drukow ał je „Głos” Dawida 10°. Ich późniejszy układ i dobór w książce jest dziełem wydawców, a dołączenie utw orów napisanych tuż przed śmiercią (Bajka i Sen o bajce) — spraw ą przypadkową. Sądzi­ my więc, że po nieudanych próbach lirycznych (istniał podobno naw et cały ich tomik, ale zniszczyli go w czasie rew izji w w ydaw nictw ie carscy ż a n d a rm i101) Liciński stw orzył Halucynacje. Potem dopiero (i to po r. 1905) powstać mogła większość „fragm entów ” 102 P am iętnika włóczęgi i K siądz Jan Jaskólski.

96 L. S. L i c i ń s k i , K rakow iak. Jw., nr 22, s. 1.

97 L. S. L i c i ń s k i , Z m o t y w ó w sielskich. Jw., nr 21, s. 1.

98 Zob. np. L. S. L i c i ń s k i , Sonety. „Przegląd Zakopiański” 1902, nr 17, s. 159. 99 L. S. L i с i ń s к i, Na bladą miesięczną poświatę. „Okolica Poetów ” 1937, nr 6, s. 6. Tamże: Mistrz (s. 5), Słucham (s. 6). Zob. też Lubię formę. „Zakopianka” 1901, s. 48.

100 Zob. „Głos” 1905: D ziw ne rze czy (nry 5—7), Zbrodnia (7), Po śmierci (37), Moje opowiadanie (76). Gość drukowany był w „Literaturze i Sztuce” 1907, nr 7 (Dodatek do „Ludzkości” 1907, nr 151); A jr a w „Przeglądzie Społecznym ” 1906, nry 1—2; S zczu ry w „Echach K ieleckich” 1907, nry 12—17, i „Dzwońcu P olsk im ” 1908, nr 3; Policzek w „Gongu” 1938, nr 5; B ajka w „Tygodniku Ilustrow anym ” 1908, nr 19; Sen o bajce w „Społeczeństw ie” 1909, nry 26—27. W zestawieniu w y ­ zyskano m. in. kartotekę IBL.

101 M o n d s c h e i n , O L u d w ik u Stanisławie Licińskim, s. 4.

102 Jest to określenie S. B r z o z o w s k i e g o \ W spółczesna powieść polska. W arszawa 1906, s. 190). Opowiadania Z pam ię tn ik a włóczęgi L i c i ń s k i zaczął drukow ać w czasopiśm ie „Myśl N iepodległa” (1906, nr 11/12). K siążkow e wyd. 1 ukazało się w r. 1908, 2 — 1912, 3 — 1915 (w Stanach Zjednoczonych, nakładem „Dziennika Ludow ego”. Zob. „Bicz Boży” (Chicago 111.) 1915, nr 5). Halucynacje m iały także trzy edycje (ostatnia w 1917). Wojna przerwała w ydanie całości sp u ś­ cizny literackiej Licińskiego, które przygotow yw ał J. M ondschein (według in for­ m acji K. A. J a w o r s k i e g o ) . Licińskiem u przypisywano jeszcze jedną książkę — S zały miłości. Oto co pisze na ten tem at H. L i c i ń s k i (op. cit.): „W 1923 r. Wiktor P rzecław ski w ydał p ow ieść sw ą pod nazw iskiem śp. Ludwika, m ianow icie Szały miłości. N a skutek energicznej interw encji brata, Hipolita Licińskiego, p. P rze­ cław ski zm uszony został w ycofać z handlu sw ą pow ieść i zobowiązał się usunąć nazw isko »L. S. Liciński« i um ieścić sw oje”. Zob. także: „Kurier Łódzki” 1923, nr 56. — „Kurier Inform acyjny i Telegraficzny” 1923, nry 109, 114.

Istnieje sporo argum entów potw ierdzających tę tezę. Halucynacje (oprócz B ajki i Snu o bajce) przedstaw iają koncepcję człowieka za­ wieszonego w próżni i tkwiącego poza historią. Są jedynie literackim doświadczeniem spraw dzającym i opisującym antynom ie indyw iduum i wspólnoty. Książka Z pam iętnika włóczęgi nie może być natom iast w pełni zrozum iana bez odwołania się do konkretnych w ydarzeń i na­ strojów, związanych ściśle z rokiem 1905. Jest przepojona polityką, aluzjam i społecznymi i obrazam i autentycznych wypadków, które uległy tylko swoistej „poetyzacji”. Burza wreszcie (utwór zam ykający P am ięt­

nik), w brew tw ierdzeniu Newerlego, w yrasta z atm osfery całej książki

i przynosi dram atyczną wizję rewolucji. Sen o bajce, naw iązujący nie­ w ątpliw ie do Burzy, stanowi kolejną interp retację tej problem atyki. Nowością jest m om ent oddalenia, pewnego dystansu, ściszenia tonu, złagodzenia ekspresji i wzmożenia liryzmu. „ Ja ” n arrato ra ujaw nia się znowu w sposób tragiczny, a przeczucie nadciągającej śmierci nadaje utw orow i ch arak ter spowiedzi, ostatniego, proroczego przesłania, niem al testam entu. Dość odległe jest to wszystko od banalnego pozytywistycz­ nego epizodu i wczesnej m odernistycznej przygody.

Dębicki określił kiedyś Halucynacje m ianem „preparatów dokona­ nych skalpelem takiego realizm u, o jakim nie śniło się może jeszcze żadnemu pisarzowi polskiem u” 103. D arujm y patos drugiej części zdania. Pam iętam y, że o Licińskim pisano w ten sposób często. Słowo „p rep arat” natom iast zasługuje na uwagę, i to w obu swoich sensach — biologicz­ nym i chemicznym. Pierw szy odnosi się właśnie do Halucynacji. Rzeczy­ wistość u jęta w szkiełka liryzm u i naturalizm u służy Licińskiemu jako m ateriał do pasjonującego doświadczenia. Pisaliśm y zresztą o tym . Obrazy m onstrualnie powiększone, starannie dobrane, oglądane z gorli­ wością uczonego, k tó ry ma już swoją tezę, a szuka jedynie dowodów. W zainteresow aniu światem nizin tkw i także pierw iastek niezdrowej sensacji i egzotyki. Przypom ina to zabawne studia K onstantego S tan i­ sławskiego, opętanego w pew nym okresie przez demona „dzikiego piękna”.

Opowiadania Gorkiego rozpaliły nas. Zapragnęliśm y zajrzeć w samą głąb życia „byłych ludzi”. W tym celu zorganizowano w ypraw ę, do której należało w ielu aktorów grających w sztuce. N iem irowicz-Danczenko, m alarz Sim ow, ja i inni. Pod przew odnictw em pisarza G ilarowskiego, badającego życie „bosia- ków ”, zorganizowano przegląd Chitrowego Rynku. R eligią „bosiaków” jest w o l­ ność, ich żyw iołem — niebezpieczeństwo, grabież, przygody, m orderstwa i k ra­ dzieże. W szystko to w ytw arza w okół nich atm osferę rom antyzmu i swoistego, dzikiego piękna, którego poszukiw aliśm y w owym c z a s ie 104.

103 D ę b i c k i , op. cit., s. 2.

T W O R C Z O S C L U D W IK A S T A N IS Ł A W A L IC IŃ S K IE G O 51

Stanisław Stem powski opowiada w Pam iętnikach, jak po przeczy­ tan iu pierw szych utw orów Gorkiego zapragnął mieć w swoim piśmie au to ra o podobnych zainteresow aniach i sposobie pisania. Odszukał w tym celu mieszkającego w piwnicy (z kochanką gruźliczką i gromadą głodnych psów) Feliksa Brodowskiego i namówił go do pisania 105. Znisz­ czony nędzą, chorobą (lues), ogólną abulią i przesiąknięty fatalizmem, nie został jednak Brodowski „polskim G orkim ”. Nie został nim też Liciński, aczkolwiek znacznie częściej przebyw ał w kręgu tw órcy Matki.

Liciński rzadko ujaw nia dwuznaczny stosunek do św iata lum pa. U siłuje sugerow ać niezwykle skomplikowane podłoże swoich fascynacji. Z anotujm y jednak m om ent odsłonięcia:

Tu i ów dzie przycupała na palcach chropawa m elodia jakiejś głuchej pieśni. Tam p ięścią w piersi kołatały ponure zwierzenia. W yw ijały usta do uśm iechu cyniczne, rozebrane do koszuli żarciki. Budziły się na zew alkoholu tk liw o ść i tęsknota, żal i ponurość.

N ad w szystkim rozpościerał s^ę ciężki, przygniatający czad, ale zarazem dziw ny, odrębny liryzm . [H 56]

„ P re p a ra t” je st zatem mocno sentym entalny.

D rugi sens term inu, notow any przez słowniki, pozwala spojrzeć na twórczość Licińskiego jako na „związek”, ściślej: „ m i e s z a n i n y zw iązków ”. Jest to chyba dość trafn e określenie Pam iętników włóczęgi. Rzecz ocierająca się nieustannie o literatiirę najbardziej am bitną i o zw ykłą grafom anię, publicystykę prasową i obiegową satyrę — grom adzi w sobie wszystko, co tylko można było w ówczesnej kulturze znaleźć. Nietzsche, Schopenhauer, Dostojewski, Staff 106, Przybyszewski, W yspiański, Żeromski, plejada drugorzędnych pisarzy polskich i ob­ cych — usiłuje stopić się w jedną koherentną całość. Poszczególne utw ory robią w rażenie albo pisanych od końca (aforyzmy, pointa), albo w ogóle pozostają „otw arte” (Niedokończone opowieści). Symbolika, wizje, groteska, pam flet, ironia, liryzm, retoryka, zmieszane, skłócone, tw orzą swoisty „piekielny coctail”. Kakofonia ta jednak chwilami cich­ nie, a naw et zanika praw ie zupełnie, jeżeli spojrzym y na Pam iętnik jako n a próbę rek on struk cji modelu współczesnego świata. Chaos książki okaże się dokładnym odbiciem chaosu rzeczywistości. Liciński usiłuje podać tu diagnozę wielkiej choroby społecznej i zastanaw ia się nad sen­ sem i możliwościami terapii. Jego sądy, uwagi, spostrzeżenia m ają

105 S. S t e m p o w s k i , Pamiętniki. (1870— 1914). W rocław 1953, s. 259 n. 106 C z e k a l s k i jest autorem cytowanej już rozprawy St aff a Liciński. Ocena tej „paraleli” stanow i spraw ę osobną, ale już po dość powierzchownym zapoznaniu się z p ierw szym i tom ikam i Staffa i prozą Licińskiego nietrudno ujaw nić w iele w spólnych m otyw ów i m yśli. Liciński m usiał oczyw iście znać twórczość Staffa, podobnie jak z pew nością czytał w iersze Verhaerena.

charakterystyczną form ę uogólnienia i swoistego uniw ersalizm u. Stąd aforyzm i sentencja stają się podstawowym środkiem stylistycznym, np.:

D w ie najniezbędniejsze rzeczy w życiu: rasa i tresura... [PW 23] — Talent? A komuż to potrzebne do praw dziw ej sztuki? [28] nie drwi ten, kto grosza nie ma w kieszeni. [75]

Równie często w ystępują paradoksy, podkreślające zwykle dystans autora do opisywanych spraw, będące w yrazem jego ironii, odrębności i buntu.

Pokora? miłość? przebaczenie? jagnięcia cichość? — w iem , wiem: słysza­ łem... I to już było... I tego już nigdy nie było... [PW 84]

Poznałeś moją chorobę: ja teraz uleczę cię ze zdrowia... [105]

M yślała zapewne, o ileż wyżej stoi akuszeria od poezji... A ja pomyślałem , o ile jednak nożow nictwo w yższe od akuszerii. [89]

upaść aż do w ysokości cnót... [86]

Po n apisie w obcym języku poznałem moją ojczyznę. [61]

Prosił m nie anioł, abym go nienaw iści uczył... Zaprowadziłem go do rzym ­ skiego kościoła... Zapłakał...

P ytał m nie uczony, w którym sk lepie filozofię kupiłem . — Szynk mu pal­ cem pokazałem. W szedł i nie wrócił. [101]

■— Ja zaw sze kłam ię — odparłem ■— i zaw sze praw dę m ówię... [32]

Chwilami paradoks służy ośmieszeniu, satyrze, w yw ołuje efekty groteskowe:

— Ogromnie się boję — szeptał po chw ili. — To trzeba było zostać jenerałem . [PW 59]

— Wiesz? — rzekła — w ażyłyśm y się dziś ze Stachą. — Tak? Ile też panna Stanisław a waży?

— Wyobraź sobie: tylko 137 funtów.

Tego dnia w prowadzonym przeze m nie od niedaw na pam iętniku zap i­ sałem: „Waga żyw ego anioła równa się stu trzydziestu siedm iu funtom m ię­ sa”. [7]

D ew otka m iała męża, który ją karm ił i znosił kapelusze... Bogu oddawała m odlitw y, a księżom ciało... Kochałem się w niej bardzo długo. I dlatego w łaśnie, że się kochałem w dewotce, m usiałem przedw cześnie umrzeć. Z m artw i­ łem się i umarłem . [74]

Lapidarność, aforystyczność stylu podkreśla doskonale ogólną te n ­ dencję książki unikającej wszelkich odwołań do miejsca i czasu p rzed­ staw ionych w ydarzeń. Ludzie tu w ystępujący zwykle nie m ają imion, m iasta — nazw.

Powiedzieliśmy jednak, że P am iętnik w przeciwieństwie do H alucy­

nacji przyw raca człowieka historii, sprzęga go na nowo z rzeczywistoś­

T W Ô R C Z O S C L U D W IK A S T A N IS Ł A W A L IC IŃ S K IE G O 53

w szystkim procesów i problemów powszechnych, pow tarzających się i typowych. N otuje tylko podstawowe antynom ie epoki i abstrakcyjny model (ideał) człowieka sprawdza w konkretnych sytuacjach. Powstaje w ten sposób interesująca wizja świata, pozbawiona elem entów przy­ padkow ych i drugorzędnych. Nie znaczy to, że jest ona pełna i nie pozbawiona subiektywizmu. W rekonstruow anym modelu nie zobaczymy np. naw et śladu zainteresow ania problem atyką klasy robotniczej, a słowo „fa b ry k an t” pojawia się bodajże tylko dwa razy. C entralne zagadnienie w alki klasowej rozpatruje Liciński jedynie w płaszczyźnie: chłopstwo, in sty tu cje państw ow e i kler. Cenne jest jednak dostrzeżenie podstawo­ wej cechy determ inującej ch arakter wszelkiej więzi i stosunków spo­ łecznych, tj., powtórzm y za Krzywickim, „fetyszyzmu pieniężno-towaro- wego”. Liciński idzie tu niew ątpliw ie śladem autora K w estii rolnej, uważającego, że „kupno—sprzedaż” jest zasadniczym zachowaniem społecznym człowieka XX wieku, a targ „codziennym objawieniem ” 107. Ujmowane z tej perspektyw y społeczeństwo okazuje się tylko „kup­ kam i złota” (PW 106), „ojcowie narodu” — „giełdziarzam i serc” (89), lite ra tu ra przedm iotem „handlu płodów głupoty ludzkiej” (67) etc. Liciński tw orzy obraz świata, gdzie wszystko jest do kupienia, a proces w ym iany w artości degeneruje człowieka ostatecznie i nieodwołalnie.

Aptekarz n ach ylił się nad m ym uchem i szeptał: — Pluń mu w oczy.

Z dziwiłem się. — Za co?

— Za to, że jest kelnerem .

— K iedy nie umiem... — tłum aczyłem się. — E! ty, widzę, życia n ie znasz zupełnie.

Sam splunął i jeszcze w ięcej się ucieszył. Kelner podziękow ał mu i poszedł po bażanty... [PW 70]

— Czemu „pochwalony” n ie rzekłeś? W szakże chłop jesteś? ■— Chłop, panie! Widzisz panie, że mam gębę pięściam i rozbitą. — Nic to... ja ci ją wygoję...

•— Żebyście m i tak panie w ygoili krowę, co m i ją ksiądz za pogrzeb dziecka zabrał, i te podatki, od których grzbiet się wygiął...

— Bredzisz, człowieku. Syty i rum iany jesteś, a narzekasz na księdza i po­ datki... Chyba nie chłop polski jesteś? Weź oto ten złoty pieniądz na pam iątkę i powiedz, żeś w esół i z życia zadowolony.

■— Macie, panie, w ładzę przekonywania... W istocie w esół jestem i zado­ w olony z życia.

— A w idzisz, bracie... I najlepszym człow iekiem w tw ojej parafii jest pro­ boszcz, a najlepszym proboszczem na św iecie — Bóg.

•— Tak, panie, najlepszym człowiekiem w mojej parafii jest proboszcz108.

107 L. K r z y w i c k i , W otchłani. W arszawa 1909, s. 5, 121—139. 108 L. S. L i c i ń s k i , W cyrku. „Kultura” 1908, t. 3, s. 85—86.

Pieniądz stanowi jedyną realną podstawę oceny ludzi: „Ach! pan nie masz pieniędzy? To najgorsza legitym acja. Wszystko uszłoby, ale nie to ” (PW 18) — mówi burm istrz. W oczach policji fakt, że bohater „źle się ubiera, mało jada i niewygodnie m ieszka” (PW 58), jest dowo­ dem największej wagi.

Przedm iotem handlu jest moralność:

A le siły m oralne trzeba tak samo kupić w kramiku jak m ąkę na k lu ­ seczki.

N ie można być uczciwym , dobrym, w spaniałom yślnym ; można tylko zdo­ być kredyt na uczciwość, dobroć, w spaniałom yślność.

— Ile acan m asz dochodu rocznego? — T yle a tyle.

■— Masz otw arty kredyt na ty le a ty le przym iotów.

I miłość:

Siadyw ali uśm iechnięci oboje i zachw ycali się sobą. On pokazyw ał jej sw oją portm onetkę i rachował pieniądze, ona pokazyw ała mu białe zęby, ślicznie toczone ramiona, czasem łyd ki kawałek. Okres miłości...

— P rzelicytuje go czy n ie przelicytuje? — m yślałem . A le przelicytow ała... [PW 86—87, 36—37]

Liciński czyni znak równości między kobietą „porządną” a prosty­ tutką. Uważa naw et, że p ro stytu tk a ma więcej godności, jest bardziej uczciwa i szczera. Ma przy tym odwagę pełnić swój zawód jawnie, zachowując czystość w ew nętrzną i głębokie poczucie honoru. Liciński bliski jest tu ocenie prostytucji dokonanej przez Feliksa Brodowskiego (Respha), Stanisław a Brzozowskiego (zab. Ból z cyklu Neurotica) i S te­ fanii Sempołowskiej 1C9. Społeczeństwo zmienia miłość w jeszcze jedną form ę wyzysku człowieka.

W świecie, w którym w ym iana towarowo-pieniężna zastępuje w szyst­ kie inne więzi międzyludzkie, największej jednak degeneracji ulega państwo:

Szpiegi otoczone szpiegam i szukały w szędzie kontrszpiega. Kapłan szpie­ gow ał żołnierza, żołnierz policjanta. „Obywatel” korzystał z tych zdobyczy k u l­ tury i szpiegował, czy szpieg należycie szpieguje. Położono kopyta na czynach i zamiarach, na słowach i m yślach. „Wolność w oli, m iłość chrześcijańska” — krzyczał oprawca... [PW 22—23]

Obrona status quo, utrzym anie nienaruszonych w artości m aterialnych staje się głównym zadaniem systemu policyjnego. Liciński ujaw nia absurdalność m achiny urzędniczej w zaborze austriackim i brutalność

109 В r o d o w s к i, op. cit. — Znicz. Noworocznik literacki. W arszawa 1903, s. 3—10. — N. G ą s i o r o w s k a , Zycie i działalność Stefanii Sem połow skiej. War­ szaw a 1960, s. 16.

T W Ô R C Z O S C L U D W IK A S T A N IS Ł A W A L IC lN S K IE G O 55

zaborców rosyjskich. W wierszu K u ltu r a 110 piętnuje m etody pruskiej hakaty. W ystępuje także przeciwko wojnom „w imię ojczyzny i w iary” (PW 13), kpi z „idei państwowości” (18), system u zdobywania k arier i orderów (23—27) itp. Ojczyzna podobna jest do wielkiego domu nocle­ gowego, posiadającego swoją arystokrację („łóżka z pościelą”) i swój p ro letariat (barłóg słomiany w kącie „izby w ilgotnej” (47)). Cokolwiek istnieje na świecie, nosi znamiona podziału, nierówności, wszystko u tra ­ ciło swą jedność.

Liciński podejm uje także jeden z najważniejszych i zarazem n ajb ar­ dziej drażliw ych problemów naszej kultury. Łączy mianowicie spraw ę alienacji politycznej z alienacją religijną. Jest to, jak wiadomo, dość istotny składnik filozofii młodego M arksa, Feuerbacha i... starego Ba­ kunina m . Bez w ątpienia można by również wyśledzić związki z Scho- ( penhauerow ską k ry ty k ą religii i licznymi atakam i K ierkegaarda na chrześcijaństwo, jako żandarm a życia, etc. Rzeczą zupełnie banalną w ydaje się przyw ołanie tu Nietzschego: „Kościół, odpowiedziałem, jest rodzajem państw a, i to najbardziej zakłam anym ”, „gdzie państw o się kończy, tam dopiero zaczyna się człowiek” 112. Później wzbogacimy ten krąg o polskie koncepcje.

K ry ty k a religii i Kościoła nabiera u Licińskiego rozmiarów nieco­ dziennych. Jest on chyba jednym z niewielu polskich pisarzy, u którego nienawiść do k leru osiąga takie natężenie i przechodzi naw et w swoistą obsesję. Kościół ukazany zostaje jako instytucja, która wspólnie z rzą­ dem trzym a naród w niewoli i nędzy. Jego metody w alki z przejaw am i wolności i niezależności myśli są perfidne i bezwzględne:

O wieczki moje!... C ofnijcie w asze karzące pięści. Chrystus kazał przeba­ czać. Bezbożność ludzka odebrała nam nasz fundam ent wiary, Św iętą In kw i­ zycję. Więc choć słuszny gn iew wasz, prawa św ieck ie do w ięzienia w as zapę­ dzą. N ie ruszajcie bezbożnika. Puśćcie go całego. Jesteście przecie szafarzam i chleba i soli. O dmówcie mu ich, a sam z głodu zdechnie. Tak kazał Chrystus.

Powiązane dokumenty