Krzysztof Dmitruk
Twórczość Ludwika Stanisława
Licińskiego
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 59/1, 25-66
KRZYSZTOF DMITRUK
TWÓRCZOŚĆ LUDWIKA STANISŁAWA LICIŃSKIEGO
1. Legenda Licińskiego
Słowo „legenda”, częste ostatnio w pracach literackich *, pojawia się tu ta j przy nazw isku pisarza praw ie zupełnie dziś zapomnianego. A jednak jest ono w tym w ypadku nie tylko usprawiedliwione, ale w prost niezbędne. Rzecz dotyczy bowiem jedynego w swoim rodzaju fenom enu literackiego, otoczonego od pierwszej chwili specjalną atm o sferą uczuciową, z którym wiązano zbyt wiele nadziei. Kreowano Licińskiego na malowniczą, fascynującą osobowość, pełną niedomówień, tajem nic, sprzeczności siły i choroby, buntu i milczenia, ascezy i rozpa- sania. N azyw any byw ał „największym talentem Młodej Polski” 2, „jed nym z najlepszych prozaików doby o statniej” 3, „znakomitym pisarzem ”, „w ielkim a rty s tą ”, „najsilniejszym , najostrzejszym , najwnikliw szym satyrykiem polskim ” 4, „niepospolicie zdolnym” 5 oraz wielkim tw órcą o „niezw ykłym talencie” 6 itp. Jednocześnie pisarstw o Licińskiego w y woływało głębokie oburzenie pewnej części krytyki, k tó ra odmawiała m u wszelkich p raw do zajmowania miejsca w literaturze, degradowała
1 Zob. S. E i l e , Legenda Żeromskiego. Recepcja twórczości pisarza w latach 1892—1926. K raków 1965. — K. W y k a , T rzy legendy tzw . Witkacego. W: Ł o w y na kryteria. W arszawa 1965. — M. S r o k a , L egendy Brzozowskiego. „Twórczość” 1966, nr 6.
2 J. K l e c z y ń s k i , Liciński. „Krytyka” 1912, t. 34, s. 57.
3 J. M o n d s с h e in , „Z pam iętn ika włóczęgi” L. St. Licińskiego. „Kurier” 1908, nr 171, s. 1.
4 M. [L. M o n d s c h e i n ? ] , 30-lecie śmierci L. St. Licińskiego. „Dziennik Lu d ow y” 1938, nr 115, s. 6.
5 A l. S w . [ S w i d e r s k a ] , w: „Słowo P olsk ie” 1913, nr 522, s. 10, rubryka: Z ruchu w y d a w n iczeg o .
6 K. [J. K l e c z y ń s k i ] , L u d w ik Sta nisła w Liciński. „Tygodnik Ilustrow any” 1908, nr 18, s. 361.
do poziomu trzeciorzędnych wyrobników p ió ra 7. Jego biografia stała się przedm iotem tak wielkiej stylizacji, że dziś niezwykle trudno jest oddzielić bezsporne fak ty od narosłej i stopionej z nim i legendy.
Urodził się 17 kw ietnia 1874 w Lubartow ie (dawne Z ag rody)8. Chodził do szkoły w Lublinie, Radomiu, Zamościu i Chełmie, wszędzie w yrzu cany „z powodu nieprzystosowania się do system u” 9. Były to lata represji Siengalewiczowskich w gim nazjum lubelskim i równocześnie okres niezwykłej aktywności tajnych kół rew olucyjnych. Razem z Liciń- skim uczęszczał do szkoły A ndrzej Strug, Tadeusz Ulanowski, Feliks Dutkiewicz, Stanisław Brzozowski. Ich wspólna edukacja trw ała jednak krótko. W ydalony ostatecznie z „wilczym biletem ”, rozpoczyna Liciński swą wielką wędrówkę. Od tej chwili życie przyszłego pisarza m ierzy się nie upływ em lat, lecz etapam i „włóczęgi”, a jedyną pewną datą jest dzień 22 kw ietnia 1908, kiedy zm arł w sanatorium doktora Geislera w Otwocku (został pochowany na cm entarzu w Karczewie). Nà gruźlicę chorował zresztą od dzieciństwa 10. Po wyjeździe z Lublina rok studiuje jako w olny słuchacz na U niwersytecie Jagiellońskim , później uczęszcza na w ykłady tzw. „U niw ersytetu Latającego” w Warszawie. Poznaje L ud wika Krzywickiego, Juliana Marchlewskiego, Jan a W ładysława Dawida, Wacława Nałkowskiego. Tu spotyka Leona Rygiera i Janusza Korczaka. Legenda każe wierzyć, że choć spotkania te i kontakty były krótko trw ałe — osobowość Licińskiego w yw ierała niezwykły w pływ na otocze
7 W. M o r a c z e w s k i , Liciński: „Halucynacje”. „Słowo P olsk ie” 1912, nr 140, s. 8, rubryka: Z ruchu wydawniczego.
8 Głów ne daty z życia Licińskiego oraz niektóre cenne dane bibliograficzne (w tym inform acje o rękopisach autora Burzy) zawdzięczam znanemu m alarzowi i badaczowi kultury regionu lubelskiego, H enrykow i Z w o l a k i e w i c z o w i . D zięki niem u m ożliw e było też u stalenie prawdziwego m iejsca urodzenia pisarza. Bibliografia T. B r z o z o w s k i e j (w: J. K r z y ż a n o w s k i , N eorom antyzm polski. W rocław 1963, s. 378) podaje m ylnie, że Liciński urodził się w W arszawie. A. G r y c h o w s k i (Lublin w życiu i tw órczości pisarzy polskich. Lublin 1965, s. 178) jako m iejsce urodzenia Licińskiego w skazuje okolice Kamionki, a w ięc p o tw ierdza relację Zw olakiewicza. Z książki G rychowskiego pochodzą także w iad o m ości o szkolnych latach i kolegach pisarza. Zob. również w stęp H. L i c i ń s k i e g o do brulionowych rękopisów brata zatytułow anych M ateriały do monografii osady K am ionki pow iatu lubartowskiego w o j e w ó d z tw a lubelskiego. Zbiory Specjalne Bibl. im. H. Łopacińskiego w Lublinie, rkps 1993.
9 J. M o n d s c h e i n , O L u d w ik u Sta nisła wie Licińskim. „Okolica P oetów ” 1937, nr 6, s. 4.
10 Chociaż niektórzy (np. M o n d s c h e i n , O L u d w ik u Stanisławie Licińskim) łączą pow stanie tej choroby z w ypraw ą na Ural i nieustanną ucieczką przed p o licją zaborców, relacja doktora M. B i e r n a c k i e g o (M. B., L. St. Liciński. (W spom nienie pośmiertne). „Kurier” 1908, nr 98, s. 1), który leczył Licińskiego już dużo wcześniej w 'sw oim szpitalu, sprawę tę chyba rozstrzyga.
T W O R C Z O S C L U D W IK A S T A N IS Ł A W A L IC IŃ S K IE G O 27
nie. W spomnienia i arty k u ły krytycznoliterackie przekazały dość jednolitą w ersję jego życia:
opuścił progi ojcow skie, by badać św iat, lud, nizin bezdenne otchłanie, i „rzeź biąc człow ieka” — n ieść mu now e życie. [...] poszedł za głosem serca do ludu z dobrą nowiną, z w łasnym „Hymnem W yzw olenia” na ustach. A w w ędrówce sw ej przypatryw ał się w szelkiej jego niedoli, w szelkiej krzyw dzie od w ieków narosłej; poznał do gruntu cuchnącą pleśń w arstw uprzyw ilejow anych, całą hańbę przeżytych form praw no-społecznych i instytucji kościelno-państw ow ych, upadlających duszę człowieka i czyniących zeń wiecznego niew olnika, i związał to w jeden protest — w księgę złożoną z tych wrażeń, obserwacji i p rzeży ć11.
W yszedł w ięc w posępny, szary dzień sm utnego życia polskiego przed sie bie, z ew angelią przebaczenia, m iłości bratniej i odkupienia w in. Błąkał się, jak człowiek bezdom ny, po zaułkach, twarz w twarz spotykał się z nędzą w ielkiego miasta, z ciem notą, z wyuzdaniem , oglądał w łasnym i oczyma w szystk ie w rzo dy — i n ie odwrócił się od niczego ze wstrętem , aby się zamknąć na niedostęp nych w ysokościach sztuki dla sztuki i palić tam z pachnących jałowcowych gałęzi pasterski ogień na cześć swojego bóstwa, ale pochylał się jak sam aryta nin, nad w szelką niedolą, z jakim ś dziwnym zapam iętaniem patrzył w oczy każdemu nieszczęściu i zstępow ał w coraz to niższe kręgi piekła ludzkiego, graniczącego o m iedzę tylko z pozornie szczęśliwym , spokojnym życiem w arstw uprzyw ilejow anych 12.
Praw ie w szystkie relacje podtrzym ują m it „nieustających w ędró w ek” 13, „pieszo, bez środków do życia” 14, krańcowej nędzy i głodu. Pisał podobno „na torebkach, na papierze, w który m iał zaw inięty kaw ał chleba, na pudełkach od papierosów” 15. Mieszkał w domach noclegowych, spelunkach, ciągle zmieniał miejsca pobytu i zawody. O bracał się w środowiskach lum penproletariackich. Poznał dokładnie życie bandytów, wszelkiego rodzaju wykolejeńców, prostytutek itp. Jed nocześnie brał udział w walce rew olucyjnej, prowadził akcję uśw iada m iającą wśród ch łopów 16 i uczestniczył w w ypadkach 1905 roku. Wreszcie, „zdradzony przez swoich”, „ścigany, tropiony, prześladowa n y ” 17 przez policję — ucieka za granicę. Z U ralu w raca już ciężko
“ M o n d s c h e i n , „Z pam ię tn ik a włóczęgi” L. St. Licińskiego, s. 1—2. 12 Z. D ę b i c k i , „Halucynacje”. „Kurier W arszawski” 1911, nr 282, s. 2. 13 K., op. cit.
14 W. P o n i e с к i, Liciński. „W olnom yśliciel P olsk i” 1929, nr 8.
15 W. W o l e r t , Zapomniany pisarz-włóczęga. „Gazeta W arszawska” 1932, nr 235, s. 4.
16 M o n d s c h e i n , O L u d w ik u Stanisławie Licińskim.
17 Ibidem. Inną w ersję owej słynnej w ypraw y na Ural i jej konsekw encje po daje przyjaciel poety, L. R у g i e r (Ze wspom nień o Prusie. „Polska Zbrojna” 1946, nr 160, s. 5):
„Po otrzymaniu nieco w iększego honorarium za Pam iętn iki włóczęgi Liciński w padł na szalony i oczyw iście niew ykonalny pomysł: pomimo wyraźnych już sym ptom ów choroby płucnej postanow ił w yjechać na Syberię, by na m iejscu
za-chory. Zatrzym uje się w rodzinnej wsi. S tam tąd wydobywa go Wacław Nałkowski i umieszcza w sanatorium . Liciński przeżyw a w tedy jedyną, prawdziwą miłość. Córka uczonego, Zofia, tow arzyszy mu w ostatnich chwilach życia. Spędza wiele czasu w lecznicy doktora Geislera, opie kując się um ierającym pisarzem. Hanna K irchner stw ierdziła na pod stawie Dziennika Nałkowskiej, że postać Maksa z N arcyzy „jest transpo zycją sylw etki Stanisław a Ludw ika Licińskiego”. A tm osfera tego dziwnego rom ansu m usiała w literackiej w ersji znacznie odbiegać od prawdy, skoro autorka tuż po ukończeniu powieści zanotowała w swym
D zienniku:
T yle w artości było w tym , ty le w ysokiego piękna i cierpienia w ow oczes-nym okresie życia — i takie sm utne dałam mu zw ierciadło w tej biednej Narcyzie.
Jak słusznie pisze H. K irchner, „Pam ięć tego człowieka w racała do Nałkowskiej [...] przez całe niem al życie” 18. Dokonując przeglądu ludzi przew ijających się przez jej salon, wym ieni nazwisko autora H alucy poznać się z piekłem życia w ięźniów politycznych, ofiar carskiej przemocy i okru cieństwa.
N ie słuchając niczyich perswazji w yjechał istotnie — ale niedługo powrócił z drogi, złożony śm iertelną niemocą.
Lekarz zalecił mu natychm iastow y w yjazd do sanatorium w Otwocku, gdyż na dalszą podróż brakło już choremu sił, ale koszty leczenia w sanatorium prze w yższały m ożliw ości finan sow e najbliższego mu grona ludzi.
W tedy postanow iliśm y zwrócić się o pomoc do społeczeństw a, oczyw iście w n a j głębszej tajem nicy przed Licińskim , który w olałby raczej um rzeć niż skorzystać z tej pomocy.
U łożyliśm y odpowiednią odezwę, podkreślając w niej obowiązek społeczny ra tow ania życia tak św ietn ie zapowiadającego się pisarza, przy czym utrzym aliśm y ją w tonie n ie prośby, lecz spokojnego żądania.
Odezwę podpisali W acław N ałkow ski i Jan Lorentowicz; pragnęliśm y jednak zdobyć również i podpis Prusa. [...] Prus przyjął nas uprzejm ie i z dużą życzli w ością w ysłuchał naszej nieśm iałej prośby.
— A leż naturalnie!... Liciński... Tak, czytałem ... To duży talent... Jaka szkoda!... Trzeba go ratować...
I bez chw ili nam ysłu ujął pióro i położył swój podpis pod odezwę. Mało tego: pierw szy zaofiarował się ze składką i w ten sposób zapoczątkował listę ofiaro dawców.
Poskutkowało to nadspodziew anie: znalazł się zam ożny w ielbiciel Prusa i L i cińskiego, który w yraził gotowość pokrycia w szystkich kosztów kuracji, pod w a runkiem, że nigdy n ie zdradzimy jego incognita.
Liciński w yjechał do Otwocka — i chociaż po kilku m iesiącach umarł, ale sp ę dził je przynajm niej w warunkach względnego dostatku i w ygody”.
18 H. K i r c h n e r , Twórczość Zofii N ałkow skiej w latach 1906—1926, s. 95. M aszynopis pracy doktorskiej (Bibi. IBL). Z tego źródła pochodzi także fragm ent Dziennika Nałkowskiej. Zob. również w stęp do: Z. N a ł k o w s k a , Narcyza. K ra ków 1967, s. 20—21.
T W O R C Z O S C L U D W IK A S T A N IS Ł A W A L IC IŃ S K IE G O 29
nacji równocześnie z Sempołowską, Krzywickim, Korczakiem, Lukrecem,
Koryckim, Pogorzelskim, Rogowiczem i braćm i R y g ieram i19. W zmianka o a rty k u le ojca poświęconym Licińskiemu to następny ślad zaintere sowania. I jeszcze uw aga o przyjaźni pisarza z Leonem Rygierem. Dedykacje, fragm enty D ziennika, wreszcie ów epizod z W ęzłów życia, kiedy generał Wysokolski wspomina „przeczytaną w młodości” „dziwną książkę Ludw ika Stanisław a Licińskiego” — oto pozostałe dowody fascynacji Nałkowskiej osobowością tw órcy Pam iętnika w łóczęgi20.
Współczesna k ry ty k a przyjąw szy bez większych zastrzeżeń przed staw ioną w ersję życiorysu Licińskiego poświęciła się niem al całkowicie analizie jego „duszy”, rekonstrukcji osobowości, zam knęła się w kreśle niu w ew nętrznego p o rtretu pisarza. Od wczesnej młodości zadziwiać m iał „trafnością spostrzeżeń i głęboką, często zjadliwą ironią”. Równo cześnie jednak jego „złote serce” przepełnione było współczuciem dla ludzi słabych i chorych. Szczególnie interesow ał się życiem obłąkanych. Wiele czasu spędzał w szpitalach i zakładach psychiatrycznych. Był rzekomo najlepszym uczniem Hieronim a Łopacińskiego, a doktor Mie czysław Biernacki wręcz stwierdził, że „tak szybkiego rozwoju inteli gencji nie zdarzyło m i się spotkać nigdy w życiu” 21. W acław Nałkowski określał Licińskiego jako człowieka „w yjątkowego” i „pełnego” 22, W ła dysław W olert — jako „zjawisko niecodzienne”, „postać niezw ykłą” 23. Leon Choromański akcentow ał wieczną samotność pisarza, jego „instynkt prawdziwego tw órcy”, któ ry nie „bije pokłonów przed fałszywymi bożyszczami” 24. K azim ierz Bukowski widział w Licińskim człowieka
o „sercu C hrystusow ym ”, który
ogarnia bezm ierny ocean krzyw dy i odwiecznej niespraw iedliw ości tylu b ez domnych, w yciąga braterskie dłonie ku zgłodniałym , zbiedzonym rzeszom lu dz kiej nędzy, rozw alającej się w ponurych zaułkach w ielkich m iast, w brudnych szynkach, ostojach w eselnych rozpaczy, w niepłatnych noclegach włóczęgów, w w ięzieniach i kazamatach, w norach tchnących zaduchem śmierci, pełnych zgnilizny i w yziew ów sobaczego ż y c ia 25.
Liciński najczęściej jednak ukazyw any jest jako uosobienie ducha rewolucyjnego, pisarz głęboko związany z przem ianam i społeczno-poli
19 Z. N a ł k o w s k a , Klamra. W: Widzenie bliskie i dalekie. W arszawa 1957, s. 343— 344.
20 Z. N a ł k o w s k a , W ęzły życia. T. 1. W arszawa 1950, s. 13. 21 M. B., op. cit.
22 W. N a ł k o w s k i , N o w y siewca burzy. „Panteon” (Paryż) 1908, nr 2, s. 119. 23 W o l e r t , op. cit.
24 L. C h o r o m a ń s k i , L. ,St. L ic iński: „H alucynacje”. „Prawda” 1911, nr 41, s. 10.
tycznymi, przedstawiciel pokolenia o „głębokiej, sumiennej odpowie dzialności za historię...” 26.
Liciński wśród pisarzy lat ostatnich zajm uje m iejsce odrębne. W ylała się z niego law a wulkaniczna oburzenia na ustrój społeczny, krzyw dy w ydziedzi czonych, m artw otę i szpetność uprzyw ilejow anych. W porównaniu z innymi, którzy również dotykali tych spraw, jest on szorstki, brutalny, nieokiełznany. Tam ci podrwiwają ostrożnie, w ubraniu balow ym , z dobrym wychowaniem , a nieraz w yrachow aniem , on staje rozkraczony, rubaszny, parskający zjadliwym śm iechem , pełen jadu szyderstw a, nieprzejednany, niepom ny na przyzwoitość ani dobry ton. L eje się z niego żółć. Poczucie goryczy rozpala go, daje mu siłę w aleczną. P iw a i bluzga n a o k ó ł27.
Liciński to artysta-proletariusz, zarazem bard i wojownik, w ięc pieśń jego jest taka, jakiej po w szystk ie w iek i żądali w ojow nicy — jest „dzika i twarda, jak łoskot rogu i oręża szczęki”. A pieśń taką łatw o „przekuć na m iecze”, łatw o rozniecić w „płom ienie”, których krw aw e blaski zajrzą w najciem niejsze
„podziemia” 28.
Nałkowski określając Licińskiego m ianem „siewcy burzy” twierdzi, że jego twórczość „posiada w wysokim stopniu cechy impulsywne, w yw rotow e” 29.
Rewolucyjność Licińskiego m usiała zrodzić liczne pytania o jego związki z klasą robotniczą i z partiam i lewicowymi. Usiłowano dojść źródła i genezy wielkiego buntu. Już A ntoni Potocki zauważył, że w ypływ a on „z in sty n k tu ”, a nie ma zupełnie charakteru „doktryner skiego” 30. Do podobnego wniosku doszedł Feliks Perl. Rozpatrując twórczość Licińskiego na tle przem ian klasowych i kulturow ych prze łomu w. XIX i XX, badał on stanowisko autora wobec „ocknięcia się owego mocarza, w którego dłoniach leży przyszłość” świata. Liciński został tu potraktow any jako twórca, który mógłby wypowiadać „tajem nicę duszy robotniczej” i zająć miejsce obok Żeromskiego, Struga, Korczaka. Bliższa analiza P erla w ykazuje jednak, że wszyscy ci pisarze byli zaledwie o krok od tej • w ielkiej roli i funkcji, ale „zagubili się w tłum ie” 31 i stracili kontakt z klasą robotniczą. Musi ona zatem czekać na swego własnego twórcę. Grzegorz Glass, autor polemicznej broszurki o twórczości Licińskiego, odczytuje naw et dorobek literacki autora Z pam iętnika włóczęgi jako reakcję na „sformalizowanie” organizacji
26 G. G l a s s , Gromada i człowiek. K raków 1912, s. 15. 27 C h o r o m a ń s k i , op. cit.
28 N a ł k o w s k i , op. cit., s. 124. 29 Ibidem, s. 120.
30 A. P o t o c k i , Polska literatura współczesna. T. 2. W arszawa 1912, s. 289— 290.
31 R e d i v i v u s [F. P e r l ] , W p oszukiw aniu człowieka. „Światło” 1912, nr 20, s. 626.
T W O R C Z O S C L U D W IK A S T A N IS Ł A W A L IC IŃ S K IE G O 31
lewicowych, jako protest przeciwko „bałam utnym walkom politycznym ” , któ re uniem ożliw iają stanie się „aktyw nym sumieniem historii” i „ try bunem ludów ”. Twórczość Licińskiego oceniona zostaje zatem jako „pierwsza w Polsce deklaracja b untu człowieka” 32.
In terp re tacja Glassa jest nieco tendencyjna, co zresztą zauważono już w spółcześnie33, i wiąże się z jego własnym wyborem ideowym i zafascynow aniem teoriam i an archistycznym iM. W przeciwieństwie do koncepcji poprzednich, w ykazujących głębokie współczucie dla „wydzie dziczonych”, Glass akcentuje totalną nienawiść Licińskiego do świata, do ówczesnego społeczeństwa. „Cierpieć za miliony — znaczyło zawsze — cierpieć przez miliony, nigdy jak m iliony”. Liciński jest więc typem
0 o d r ę b n e j p s y c h i c e l u d z i p i ą t e g o s t a n u , raczej — żadnego stanu, której podłożem jest w oln e od sugestii społecznej w yobrażenie o powadze 1 potędze życia, jako nieskończonej bujności form, i człowieku, jako jedynym, przed sobą odpowiedzialnym , rozkazodawcy i kierowniku sw ego losu, dla k tó rego przyśpieszenie rytm u w yzw olenia jest sprawą oddechu, logiką tę tn a 35.
Zasługuje tu także na uwagę opinia Eustachego Czekalskiego: W acław N ałkow ski po przeczytaniu książki Licińskiego w jednym z arty kułów nazw ał go „siewcą burzy”. Liciński jednak faktycznie był n ie siew cą, a samą burzą. Głębokiej świadom ości siewcy, człowieka, co rozumie istotę sw ojej siew by w całej przyczynowej zależności od skom plikowanej m asy socjo logicznych czynników, n ie m iał. I dlatego to, jakby fatalizm u zrządzeniem, gdy konała burza rew olucji w Polsce, konał i człowiek tej b u r zy 38.
Twórczość Licińskiego pojmowano jako zapowiedź „elem entarnego przesilenia poezji w kierunku utopii czekającej bojowników” 37.
Późniejsze oceny pisarstw a Licińskiego idą jednak w kierunku pod kreślenia jego rewolucyjności:
Liciński ■— ten w ieczny rew olucjonista, w łóczęga, proletariusz, w oln om yśli ciel — był w ybitnym artystą, zapatrzonym w w ieczne jutro życia, który n ie szedł przez tw arde życie sam, szedł z tym i, którzy cierpią [...].
Przede w szystkim Liciński ostrze pióra skierow ał przeciw ohydzie m oral nej rozkładającego się społeczeństw a kapitalistycznego, jak również w ykazy w a ł w sposób bezlitosny zgniliznę życia drobnomieszczańskiego.
32 G 1 a s s, op. cit., s. 26, 12.
33 Zob. anonim ową recenzję książki G l a s s a Gromada i człowiek, w: „Przy rodniczy Pogląd na Św iat i Zycie” 1912, nr 3, s. 1.
34 Zob. H. M a r k i e w i c z , Grzegorz Glass. W: Polski słow nik biograficzny. T. 8, z. 36. W rocław 1959, s. 34.
35 G l a s s , op. cit., s. 23, 24.
36 E. C z e k a l s k i , Sta ff a Liciński. (Paralela literacka). „Prawda” 1909, nr 9, s. 12.
37 A. G a h l b e r g , O posłaniu utopijn ym . „Przyrodniczy Pogląd na Świat i Ż y cie” 1912, nr 2, s. 8.
i konkluzja:
Liciński zaś jako satyryk pozostał jedynym pisarzem w literaturze przed wojennej, który tak chłostał rodzime społeczeństwo, jak na to za słu ż y ło 88.
Mondschein uważa Licińskiego za „nieubłaganego szerm ierza wol ności” 39, W olert — za rzecznika „protestu i b u n tu o charakterze spo łecznym” 40. Pismo „Czarno na białym ” określiło go m ianem „ducha bezkompromisowego, obrońcy pokrzywdzonych, bojownika o duchową wolność narodu i człowieka, szerm ierza sprawiedliwości społecznej” 41. „Epoka” widziała w nim „nieugiętego” bojow nika „ideałów wolności i niezależności m yśli” 42. Kazimierz Czachowski uznał Licińskiego za pisarza buntu, którego źródeł należy szukać w „autentycznym głodzie swobody” 43.
Powojenne in terp retacje akcentow ały także w ysoką rangę i odrębność pisarstw a Licińskiego. Franciszek B artnicki nazw ał go „bojownikiem o sprawiedliwość społeczną, o wolność każdego człowieka” H enryk Markiewicz odczytał w twórczości autora B u rzy „bezwzględne f głęboko docierające oskarżenie wszechmocy pieniądza, obłudnej, dwulicowej mo ralności burżuazyjnej, państw a jako ap ara tu przem ocy na usługach klas posiadających” 45. Kazim ierz W yka stwierdził, że Liciński „posiadał dane”, aby ratow ać „honor literatu ry polskiej” w dziedzinie satyry, i był „jedynym prozaikiem, który z założeń naturalistycznego dem askowania kapitalizm u wydobył te wnioski, jakich domagała się epoka im peria lizmu i rew olucji proletariackich” 46. Andrzej Makowiecki traktow ał twórczość Licińskiego jako „studia postawy dekadencko-negatyw istycz- nej, form ułow anej jednak w oparciu o konkretne w ym agania względem rzeczywistości. B unt tego rodzaju nie ma w sobie nic z osławionej jało- wości pesymizmu m oderny, jest postawą pozytywną, m ającą wiele cech współczesnej gniewności m łodych” 47. N astępne interpretacje uw zglę
38 P o n i e с к i, op. cit., s. 8.
39 M o n d s c h e i n , O L u dw iku Sta nisła wie Licińskim. 40 W o l e r t , op. cit., s. 4.
41 [Od redakcji]. „Gong” (dod. literacki „Czarno na białym ”) 1938, nr 5. 42 Sło wo wspomnienia. „Epoka” 1939, nr 12, s. 5.
43 K. C z a c h o w s k i , Obraz literatury polskiej. T. 2. L w ów 1934, s. 246. 44 F. B a r t n i c k i , Liciński — zapom nia ny pisarz-w łóczęga. „Lewy Tor” 1946, nr 3/4, s. 37.
45 H. M a r k i e w i c z , Literatu ra polska wobec rew olu cji 1905 roku. „W szech nica R adiow a” 1951/52, cykl: H istoria literatury polskiej, kurs II, skrypt 33, s. 406. 46 K. W y k a , Zarys współczesnej literatury polskiej. 1884—1925. Kraków 1951 [skrypt], s. 247.
T W O R C Z O S C L U D W IK A S T A N IS Ł A W A L IC IŃ S K IE G O 33
d niają w pełni elem enty dem askatorskie twórczości Licińskiego, wiążąc go jednak ze swoiście pojętym anarchizm em 48. Ju lian Krzyżanowski do sądu takiego dodaje efektowne określenie: „Villon neorom antyczny” 49. Istnieją jeszcze dwie odmiany legendy. Licińskiego ukazuje się jako jednego z przyjaciół-satelitów Korczaka. Drugim m iał być Rygier. Pisarz oglądany z tej perspektyw y, jest zagubionym dekadentem , który nigdy „nie zdołał wyjść poza krąg alkoholicznego czadu, zwątpień i obsesji”. Jest przewodnikiem Korczaka, spraw cą jego „tragicznych w ykolejeń i nocnych wędrówek na granicy śm ierci i obłędu” 50. Ocena Igora Newerlego w ypadła znacznie łagodniej, ale i autor Żywego
wiązania łączy nazwisko Licińskiego z dość stereotypow ym modelem
człowieka i literata. Prowadzony przez „niewidomego szatana”, ma być pisarzem „negacji pozostawionej samej sobie” . Demaskując „ohydę życia”, wchodzi w końcu i sam „w czysty smak ohydy”. Gromadzi jej w sobie coraz więcej w narkotycznym pragnieniu sięgnięcia ostatecznych granic. Daje w ten sposób twórczość „prześwinioną z duchem ” 51. Zda niem Newerlego interesujące są tylko utw ory z wczesnego okresu tw ór czości Licińskiego, „zanim nędza, gruźlica i wódka zrobią swoje”. Był on w tedy „wrażliwy, cierpiący”, „zbuntow any”, „cięty, odkrywczy w spojrzeniu, z gębą szubrawca i gorzkim, tajonym liryzm em ” .
N ie m a w śród dekadentów żadnego, który by z równą zajadliwością do bierał sią do korzeni społecznych nędzy, w yzysku i upodlenia. I nikt z taką pasją, z pam fletow ą brutalnością n ie obdzierał z dostojeństwa kleru 52.
Mamy tu więc ’niezmiernie szeroki w achlarz różnych interpretacji, od w ersji anhelliczno-chrystusowej, poprzez koncepcje pieśniarza „wy dziedziczonych”, barda św iata lumpów, „zw iastuna burzy” i płomien nego rew olucjonisty, aż po rzecznika polskiego odłamu europejskiej anarchii. Spraw a skom plikuje się jeszcze bardziej, gdy zbadamy propo zycje k ry ty k i literackiej w spraw ie roli i miejsca, jakie zajm uje Liciński w literaturze i kulturze XX wieku. Widać to najlepiej w próbach łączenia jego twórczości z najw ybitniejszym i dziełami epoki. Wacław Nałkowski odnajduje w Licińskim ducha Nietzschego:
48 Zob. K r z y ż a n o w s k i , op. cit., s. 293. — Rok 1905 w literaturze polskiej. Opracował i w stępem opatrzył S. K l o n o w s k i . W arszawa 1955, s. 731. — Liciński L u d w ik Stanisław. W: Wielka encyklopedia powszechna. T. 6. Warszawa 1965, sv.
49 K r z y ż a n o w s k i , op. cit., s. 292.
50 H. M o r t k o w i c z - O l c z a k o w a , Janusz Korczak. Wyd. 2, rozszerzone. W arszawa 1961, s. 51, 49.
51 I. N e w e r l y , w stęp do: J. K o r c z a k , W ybór pism. T. 1. Warszawa 1951, s. X IX , X X .
52 I. N e w e r l y , Ż y w e wiązanie. Warszawa 1966, s. 74, 73.
P am iętn ik włóczę gi to szereg potężnych cięć przez w szystk ie organy dzisiej szego ropiejącego ustroju społecznego, ukazujących ohydne ich przekroje. Śm iałość i siła tych cięć przypom inają Nietzschego, ale gdy N ietzsch e zadawał je z przeszłościowego stanow iska „pana”, cięcia naszego „w łóczęgi” są dokony w ane z przyszłościow ego stanow iska zbuntowanego niew olnika. W szędzie za tapia on z w ściekłością swój długi i ostry nóż, w szystko rozcina, zew sząd w y tacza ukrytą ropę: z rodziny i wychow ania, kobiety i m iłości, patriotyzm u, K ościoła i państwa, pospolitości i tępoty ciem nego, niew olniczego tłum u, odda nego władzom i księżom , gotowego, jak pies, gryźć rękę, która zryw a jego ob rożę53.
Związki Licińskiego z Nietzschem ujaw nia również Tadeusz Dą browski 54. Rangę pisarza i ch arakter jego twórczości Nałkowski ukaże poprzez następujące zestawienie:
Róża K aterli jest, obok takich utworów, jak Płomienie Brzozow skiego lub Pam iętn iki włóczęgi Licińskiego, najbardziej naprzód w ysun iętą placów ką m y śli społecznej polskiej na polu literatury, powiem w ięcej — są to w szystko w praw dzie strasznie gorzkie lekarstw a, ale od ich przyjęcia lub odtrącenia przez chore polskie społeczeństwo zależy jego życie lub śm ie r ć 55.
Jan Kleczyński widzi w nim polskiego Balzaka. O dnajduje rzekomo wspólną im obu „bezm ierną miłość i w ielkopańską pogardę dla ludzi”, patrzenie na świat z „pozycji jego stw órcy”, „z w yżyn swej potęgi”, wielką znajomość świata (owo widzenie ludzi „na w skroś”), „kult boha terów ” i uwielbienie „najdziwniejszych paradoksów psychologicznych”56. Równocześnie zw raca uwagę na związki z Dostojewskim i Gorkim, przyznając bezwzględną wyższość artystyczną i ideową Licińskiemu. Porów nanie do Gorkiego zresztą sp o ty k am y niezwykle często. W ystę puje ono w artykułach Zdzisława Dębickiego, W acława Moraczewskiego, Grzegorza Glassa, który tw ierdzi np. w prost, że Liciński „przerasta rosyjskiego pisarza k u ltu rą i dziedzictwem głębokiej poezji sam otni- ctw a” 57. Podobny sąd w ydaje Mondschein 58.
Dopatryw ano się u niego pokrew ieństw pisarskich z M u lta tu lin 59, Hamsunem, Londonem 60, Poem, H offm annem 61, W h itm an em 62. Czekal ski przeprowadził: drobiazgową paralelę m iędzy Licińskim a Staffem .
53 N a ł k o w s k i , op. cit., s. 120.
54 T. D ą b r o w s k i , Wizerunki. „Krytyka” 1908, t. 2, s. 45— 46.
55 W. N a ł k o w s k i , V otu m separatum. (Z p o w o d u sądu o „R ó ży” ). „W olne Słow o” 1910, nr 72/73, s. 21.
58 K l e c z y ń s k i , op. cit., s. 57—58.
57 D ę b i c k i , op. cit. — M o r a c z e w s k i , op. cit. — G l a s s , op. cit., s. 16. 58 M o n d s c h e i n , „Z pam iętn ika włóczęgi” L. St. Licińskiego, s. 2.
59 M., op. cit.
60 W о 1 e r t, op. cit., s. 4. 61 G a h l b e r g , op. cit., s. 29. 62 C z a c h o w s k i , op. cit., s. 248.
T W O R C Z O S C L U D W IK A S T A N IS Ł A W A L IC IŃ S K IE G O 35
„S taff — to człowiek marzenia, Liciński — to władca rzeczywistości”. A utor S n ó w o potędze odstąpić m iał „berło” człowiekowi, „którego życiem była walka, krw aw ej pracy znój o Dziś” 63. Czachowski wiązał Licińskiego ze szkołą Żeromskiego, Krzyżanowski z Sienkiew iczem 64. O m aw iając twórczość W ładysława Broniewskiego i spraw ę tzw. litera tu ry proletariackiej Czachowski przypom ina Licińskiego jako wspólnego poprzednika tych zjawisk 65. Lubelska „K am ena” poświęcając Licińskie- m u n o tatk ę w 30-lecie śm ierci uznaje go za „prekursora nowych k ieru n ków literack ich ”, wyprzedzającego „pod niejednym względem naszych fu tu ry stó w i aw angardzistów ” 66.
Oczywiście bezpośrednie konfrontacje twórczości pisarza z wym ie nionym i w zoram i m usiały nasuwać poważne wątpliwości co do sensu w ielu porów nań i koncepcji. Chcielibyśmy tu zwrócić uwagę na jeden niezw ykle ważny mom ent. Praw ie wszystkie artykuły, niezależnie od tego, spod czyjego pióra wyszły i jakich dotyczą związków, usiłują przedstaw ić Licińskiego jako wielką szansę naszej literatury,, jako pisa rza, którego ciągle było brak. Rozwichrzona, niejednolita, amorficzna proza au to ra Halucynacji pozwalała mieć złudzenie, że tęsknoty kry ty k i i czytelników do polskiej literatu ry typu Dostojewskiego i Gorkiego, twórczości o charakterze nowoczesnym i europejskim, zostają tu wreszcie ukojone. Jesteśm y dalecy od dosłownego traktow ania częściowo tylko przytoczonego tu m ateriału. Czytając studia o Licińskim nie możemy oprzeć się wrażeniu, że chwilami jego pisarstw o służy za pretekst do w yrażenia tych w łaśnie m arzeń i nadziei. K rytyka posiadała pełną świadomość narzucającej się często — niedoskonałości w arsztatow ej pisarza, k tó ra w połączeniu z poprzednimi poęhwałami była szczególnie niepokojąca. Usiłowano rozwiązać ten problem, podkreślając chorobę Licińskiego.
G dyby L iciński nie był p isyw ał śm iertelnie chory, gdyby go n ie paliła go rączka, przeczucia śm ierci n ie w praw iały go w stan zdenerwowania, w którym w szystk o w ym ykało mu się z rąk — gdyby n ie m usiał się śpieszyć, śpieszyć, śp ieszyć ze w szystkim , co pisał, wiedząc, że inaczej zejdzie do grobu n iew yp o w iedziany, n ie znany [...] ®7.
63 C z e k a l s k i , op. cit.
64 C z a c h o w s k i , op. cit., s. 234—250. — K r z y ż a n o w s k i , op. cit., s. 283— —306.
65 C z a c h o w s k i , op. cit., t. 3 (Lwów 1936), s. 458.
66 j. m. [J. M o n d s c h e i n — w edług inform acji K. A. J a w o r s k i e g o ] , W dniu 22 k w ie tn ia minęło 30 lat od zgonu L. St. Licińskiego. „Kamena” 1938, nr. 8, s. 160. Podobny sąd w ydał B a r t n i c k i (op. cit., s. 38): L iciński m iał „w y przedzić tak zw any futuryzm polski”.
Pisać m iał w atm osferze „nieuchronnej a rychłej śm ierci”, w „po drażnieniu psychicznym”, w ywołanym brakiem sił i czasu, u m arł zbyt wcześnie, w „godzinie młodzieńczego uniesienia, kiedy na usta ciśnie się zbyt wiele uczuć gwałtownych i w szystkie chcą krzyczeć razem ” 68. Z tych powodów twórczość jego nie zna „cyzelerskiej roboty”, nie p rzy nosi postaci „skończonych”, ludzi „pełnych”.
P alił się niszczącym ogniem konania. I to, co Balzac rzucił w tw arz św iatu postacią Vautrina, to on m usiał pokazywać w skrótach rysunkowych, w h alu cynacjach, w izjach gorączkowych — i śpieszył się, śpieszył się — m oże i to, co pisze, jest za długie? Zwierał się, skupiał, ściągał nitkam i nerw ów drgających w szystk ie krw aw e zgrzyty w jeden obraz, w jedno zdanie, w jeden jęk, n ie ubłagane szyderstwo, aż cyniczne [...]69.
Liciński daw ał więc w ielki „skrót” i syntezę współczesności, dbając jedynie o „potęgowanie mocy w yrazu”, o ekspresję.
Tym oto sposobem k ry tyk a literacka naw et słabości pisarza w yzy skała w tw orzeniu tej niecodziennej legendy. Posiąść m iał on „swój własny język”, „silny, w yrazisty, ostry, zabójczy a niezapom niany w sarkazmie, to znów pełen subtelnego liryzm u, krw aw iący bólem. Ekstatyczny i m odlitew ny” 70. Doszedł do całkiem „oryginalnej form y tw órczej” 71, która już w 1912 r. odczytana została w sposób niezwykle nowoczesny:
Intuicyjnie w ytw orzył on w Halucynacjach ferm ent liryczny zrównujący różnice napięcia w izjonerskiego, unaocznił w m oralnej naturze problem u p sy chologicznego rozłam towarzyszący stale stanom półświadom ości. W żadnym utw orze współczesnego piśm iennictw a polskiego n ie napotykam y tak znam ien nego rozbratu z dezorientacją stylow ą „m istyki”. I jest to zerw aniem jak n a j bezw zględniejszym z kłam liw ą niezaradnością sztuki boskiej, czystej... Trzeba, by twórca w darł się w m iąższ duszy, gdy pleni się sym boliczny polip 72.
Jego twórczość to „rozpasana, m oralna N iagara” 73, w której „pękają nerw y” i „bolą oczy” 74.
Tyle legenda. Użycie tego określenia w ty tu le i przyjęcie metody w ykładu chciałoby się uspraw iedliwić jednak raz jeszcze. W szystkie praw ie wypowiedzi o twórczości Licińskiego łączy niechęć do podjęcia
68 C h o r o m a ń s k i , op. cit., s. 10. 69 K l e c z y ń s k i , op. cit., s. 55—56.
70 M o n d s c h e i n , O L u d w ik u Sta nisła wie Licińskim, s. 4. 71 P o n i e с к i, op. cit., s. 8.
72 G a h l b e r g , op. cit., s. 29.
73 D. Z g l i ń s k i , L. St. Liciński: „Halucynacje". „Przegląd W ileński” 1912, nr 1, s. 10.
74 E. R a p p a p o r t , W gorączce i na jawie. „Tygodnik Ilustrow any” 1911, nr 43, s. 858.
T W Ô R C Z O S C L U D W IK A S T A N IS Ł A W A L IC IŃ S K IE G O 37
konkretnych rozważań, analiz, konfrontacji i dowodów. Emocje, napięcia uczuciowe, zaangażowanie osobiste piszących zajm ują tu zwykle miejsce rygorów intelektualnych, trzeźwości i obiektywizmu. Zgodzono się raz jeden na osąd niezwykle pochlebny — i nigdy właściwie nie próbowano go zw eryfikow ać 75. Broniono się zresztą przeciwko tem u dość energicz nie: „rzeczy tych w ogóle analizować niepodobna” 76 — pisał Daniel Zgliński, twórczość Licińskiego „burzy wszelkie szkolarskie brednie 0 analizie, syntezie, akcji, powieści, dram acie” 77 etc. — tw ierdził Glass. I wreszcie dowód ostatni. Współcześni sami zdobyli się na ocenę ch ara k teru w łasnej fascynacji Licińskim i ujrzeli „atm osferę m iraży 1 niedomówień legendy człowieka chorego, którego jaw y nikt nie rozu m iał” 78.
2. W kręgu „innych” i „innego”
Są dwa gatunki ludzi: ludzie w olni i inni. Zostawm y innych. (R. de Gourmont, Le Château Singulier)
W szeregu licznych opozycji stanowiących istotę twórczości Liciń skiego proponujem y na początek w ybór tylko jednej. Jest nią spraw a monologu i dialogu. Uprzedzając późniejsze rozważania, przyjm ijm y tu, że n a rra to r (podmiot liryczny) wyposażony został przez autora w pewien stopień w iedzy o rzeczywistości, m a swoją wizję świata, modelowy obraz jego stru k tu ry i w łasne utopie. Otóż istotnym problem em prozy Liciń skiego jest w łaśnie antynom ia: posiadania tajem nicy i niemożliwości jej przekazania. B ohater uw ikłany jest tu chyba w kluczowy problem epoki, a próby rozwiązań pozytywnych tw órcy mieszczą się w niej całkowicie. Zasadniczym sposobem prezentacji św iata jest n arracja w pierwszej osobie. H alucynacje to opowiadania świadka, „uczestnika” i podmiotu w ydarzeń, przeniesione jednak w inny w ym iar rzeczywistości. Stanowić one m ają treść wizji, które autor kiedyś przeżył i obecnie usiłuje opisać. Rzecz dzieje się zatem pozornie w świecie snów. W istocie ukazyw ane „historie” są tylko relacją, wspomnieniem praw dziw ych wypadków, tylko tak potw ornych, niesam owitych i bolesnych, że aż „nierzeczywi
75 W yjątek stanow i artykuł M o r a c z e w s k i e g o (op. cit.), ale i ten autor odsłania w konkluzji źródła swojej niechęci do Licińskiego, który posłużył jedynie jako pretekst i punkt w yjścia do ataku przeciwko warszawskim literatom i a t m osferze tego „nieszczęśliw ego m iasta, gdzie w szystk ie m yśli zm ieniają się w dow cipy” (s. 8).
76 Z g l i ń s k i , op. cit., s. 10. 77 G l a s s , op. cit., s. 30. 78 G a h l b e r g , op. cit., s. 28.
stych”, przekraczających konwencjonalne pojęcia o normalności i praw dzie. W ten sposób „halucynacje” nie są techniką przyw oływ ania i prezentacji świata, tylko jego oceną. Zaw ierają m otyw y fantastyczne, które pełnią jednak funkcje odrębne i specjalne. Liciński posługuje się najczęściej koncepcją n arrato ra „głośnego”. D ekonspiruje go właściwie wszystko: kom entarz liryczny, apostrofy, styl, wreszcie ciągłe ujaw nianie sytuacji i czasu n arracji („Teraz, gdy przeszłość chcę myślom pokazać” (H 142 ) 79). W zbiorze Z pam iętnika włóczęgi ów charakter lirycznej spowiedzi zostaje utrzym any, a naw et wzmocniony przez ujaw nienie zmyślonego wprawdzie, ale istotnego adresata:
Słuchasz m nie pani, i blask dziw ny oczy ci promieni. Lubię te oczy zasłu chanych blasków... Lubię ci m ów ić dalekiej [...] Lubię cię, której nie ma... [PW 65]
Obok sytuacji zwierzenia i wspomnień (Niedokończone opowieści,
W yznanie, W yjaśnienie, Samotność, Chimera itd.) pojaw ia się w książce
Z pam iętników włóczęgi mom ent retorycznych uniesień, przemówień, wezwań (Am or Am bulans, Ironia, Nagana, Higiena, Poczucie w iny, De
dykacja). W obu przypadkach spraw ą niezwykle w ażną będzie niewielkie
stosunkowo „nastaw ienie na słuchacza”. Ogólnie biorąc, Liciński prze konany jest o niemożliwości wszelkiego porozum ienia ze światem . P rzed staw ia koncepcję człowieka uwięzionego w sobie samym, darem nie usiłującego przekroczyć m ur dzielący go od innych ludzi. W sposób jaskraw y przeświadczenie to w ystępuje w kom prom itacji dialogu, jako środka łączącego bohatera z resztą gromady ludzkiej. Dialog traktow any jest tu jako form a przekroczenia własnej samotności, jako próba odna lezienia swego miejsca w otaczającym świecie. Próba, dodajmy, bez sensowna i absurdalna. Każdy mówi innym językiem. Naw et odpowiedzi na proste pytania, dotyczące tożsamości n arrato ra, jego nazwiska, wieku, zawodu etc., okazują się zbyt wieloznaczne. Urzędnik galicyjski prze prow adzający badanie aresztowanego słusznie uznaje jego odpowiedzi jedynie za prowokację (PW 15— 18). B ohater nie potrafi rozmawiać szczerze z rodzicami, i siostram i (N iew idom y i szatan), z kochanką (Na
cmentarzu), z towarzyszam i niedoli, przypadkow ym i znajomymi, przy
jaciółmi i wrogami (np. Niedokończone' opowieści i N otatki obłąkanego). „Nie mogę się porozumieć z resztą ludzi” (PW 89) — stwierdza. Sam bywa świadkiem bezsensownych dialogów, w których brak funkcji ko m unikatyw nej, a funkcja fatyczna ulega zachwianiu. Pow staje w ten sposób mowa „niezrozumiałego dla nas znaczenia”.
78 Cytując utw ory L. S. L i c i ń s k i e g o , używ am y następujących skrótów: H = Halucynacje. Kraków [1911]; P W = Z pam ię tn ika włóczęgi. Wyd. 2. W arszawa 1912. Cyfry przy skrócie oznaczają stronice.
T W O R C Z O S C L U D W IK A S T A N IS Ł A W A L IC IŃ S K IE G O 39 — Wiesz?... a w iem . — Wiesz?... — Wiem. — A n ie w iesz! — A wiem ... — Tak? — A tak!... — A m oże nie? — A tak... — I wiesz?... — Wiem... [H 57—58]
Jedyny dialog m ający pew ne „napięcie” i doprowadzający do poro zum ienia dotyczy spraw związanych z w ym ianą towarową, przekazyw a niem dóbr m aterialnych, pobudzaniem do konkretnych zachowań, z system em zakazów i nakazów. Jest to jednak dialog „narzucony” człowiekowi przez zewnętrzność, a więc nieautentyczny i pozorny.
— Praw niku! — Hę?
— D ajcie no papierosa. — N ie mam...
— To dobranoc. [PW 51]
B rak wzajemnego zainteresowania, brak „ludzkiego interesu ” jest tu grobem wszelkiego kontaktu. Instnieje jeszcze inne ograniczenie: kłam stwo — „dla przyjemności, dla sportu”, „z nałogu”, kłam stwo połączone z „naiw nym m arzycielstw em ”, „w yrafinow anym i wizjami i poetyckimi u tw oram i” (H 35). W ten sposób n arra to r Licińskiego skazany zostaje właściwie na prow adzenie monologu zorientowanego na tych, „którzy dopiero p rzy jd ą”, a więc skierowanego w przyszłość i trochę w próżnię. Tak wygląda założenie generalne. W praktyce n arrato r prezentuje różne etapy i stadia uw ikłania bohatera w spór ze współczesnością. Od d ra m atycznych prób naw iązania z nią więzi aż do absolutnej, ostatecznej negacji i ascezy milczenia. P unktem wyjścia jest tu koncepcja „innego” . Celowo nie przyw ołujem y tu narzucających się doktryn filozoficznych, nazwisk i dzieł. Uważamy ją bowiem za zasymilowaną własność k u ltu ry całej epoki. Jej rom antyczną form ułę tylko w nieznaczny sposób roz szerza Stirnerow skie uznanie człowieka za istotę niepowtarzalną, „jedy n ą ”, zwróconą całkowicie w kierunku swego „teraz”.
— N aw et u nas w „budzie” jest jeden „fako” zupełnie podobny do ciebie. — I z czegóż to podobny?
Zaśmiał się...
— Dobre sobie... Z oczów, z nosa, z włosów: z czego chcesz. — N ie w ierz w takie podobieństwa. [PW 69]
Każdy ma swój „sty l” (H 118), każdy jest inny. Odnosi się to przede wszystkim do samego n arrato ra. „Dziwnym” nazyw a go złodziej (PW 43), „cudaka” widzą w nim chłopi (78), więźniowie uderzeni są jego „sztyw nością” (57), lite rata z „H urtow ej sprzedaży sztuki na prenum eraty roczne, kw artalne i miesięczne” etc. nieustannie zaskakuje jego „inność” (28—31). W świecie mieszczańskim w ywołuje powszechne zdumienie, że nigdy „nie pragnął być” ani „radcą”, ani „dyrektorem ”, że nigdy nie m arzył o tym, jak to „lokaj przyniesie kaw ę do łóżka” (35). Wszyscy pragną zniszczyć jego indywidualność. A ptekarz chciałby, aby n arrato r został aptekarzem , uważając, że to jedyna rzecz napraw dę godna czło wieka (69). Podobnie powroźnik, u którego jakiś czas mieszkał:
K ilka dni było nam zupełnie dobrze. A le powroźnika bolała m oja inność. Chciał w ypłoszyć ze m nie w szystko, co było mu obcym. Środki ku temu: przy kład dobry, rada, w reszcie postronek.
Poklepał m nie po ram ieniu i spytał: — Dlaczego pan n ie jest powroźnikiem?
Przym rużył chytrze oczy i z w yższością sędziego w stosunku do przestępcy, jakby z w ysokości trybunału, powtórzył:
■— Cóż? dlaczego pan nie jest powroźnikiem? — Bo nie chcę — odparłem spokojnie. Rzucił n ie dokończony bat na ziem ię.
— Jak to m ożna n ie chcieć być powroźnikiem? [PW 39]
Liciński daje także przykłady ludzi, z których „Każdy lubił być tym, czym nigdy nie był” (PW 49).
Tytuł: redaktor. Okładka: św ietna przeszłość, talent, « projektow ane m ał żeństw o z hrabiną. Intrygi rodziny, sam obójstwo narzeczonej, dom noclegowy. Komentarz: bydlę, rok na utrzym aniu u jakiejś w ariatki [...], dom n o clegowy...
Tytuł: kandydat. Wiedeń, Nicea, Rzym, przegrany w karty m ajątek, ale bogata ciotka w zanadrzu. Przyszłość: sklep, kandydatura na posła.
Dopisek: kelner. Przeszłość — Podgórze. Rzym, N icea — blaga. Kariera — kawiarnia. Przyszłość ■— klinika, prosektorium . [PW 50—51]
Bohaterowie prozy Licińskiego „g rają” zawsze kogoś innego. „By w ają między nim i aktorzy w brew wiedzy i aktorzy w brew woli” — mówi Z a ra tu s tra 80. Słusznie zauważa M arta W yka-Hussakowska, że „g rają” też bohaterowie Próchna Berenta, ale „gra” ta jest „bronią przeciwko tłum ow i” 81. U Licińskiego aktorstw o często jest przekleń stwem, tragedią nieautentyczności człowieka. Maski stanowią zaporę tru d n ą do przekroczenia. Chęć „bycia innym ” osiąga niekiedy tak wielkie
80 F. N i e t z s c h e , Dzieła. W przekładzie W. B e r e n t a . T. 1. W arszawa 1905, s. 236.
81 M. W y k a - H u s s a k o w s k a , O „Próchnie” W acła wa Berenta. W zbiorze: Z pro b le m ó w literatury polskiej X X wieku. T. 1. W arszawa 1965, s. 317.
T W O R C Z O S C L U D W IK A S T A N IS Ł A W A L IC IŃ S K IE G O 41
natężenie, że prow adzi aż do unicestwienia, do śmierci samobójczej
(Dyzió).
Przypom nijm y raz jeszcze Nietzschego: „Kto inaczej czuje, idzie do browolnie do domu obłąkanych” 82. K antow skiej moralności, zbudowanej na racjonalizm ie, przypisyw ał Liciński powstanie zła. Skoro rozum rodzi zbrodnię, to szaleństwo i obłąkanie daje wstęp do krainy dobra i świę tości. S tąd bohaterowie tej prozy w ybierają szaleństwo i uciekają weń pełni nadziei na ocalenie. Rozum jest już „zajęty”, zabrany i skompro m itow any przez bogatych i przez zbrodniarzy. „W olny” pozostaje tylko
obłęd.
Oczywiście zainteresow anie stanam i patologicznymi ma swoje źródło w modzie kierunku literackiego, w badaniach doktora Féré, Lombrosa, Laschiego, Rossiego, szkoły w Nancy (Bemheim, Delboeuf, Breillon) i innych, w inspiracjach Hoffmanna, Poego, Gogola, Dostojewskiego, n a szych naturalistów , Żeromskiego, wreszcie Przybyszewskiego („degene racja [...] to geniusz” 83). Wskażemy tu jeszcze najbardziej pokrew ną Licińskiem u postawę n arrato ra w znanej powieści Niemojewskiego:
O szalonych powiadają, że są bardziej logiczni niż ludzie norm alni. I za iste, w szystko m ożna im zarzucić prócz w adliw ego wnioskowania.
Ludzie szaleni mają jeszcze w iele różnych zalet, których n ie posiadają ludzie norm alni. Są niezm iernie sumienni, spraw iedliwi, w ygłaszają nieraz głębokie m yśli i uważają, że czyn powinien być bezpośrednim n astępstw em p ostan ow ien ia84.
Szaleństwo stanow i przy tym cenę, jaką płaci się za poznanie praw dy. Inną ceną jest śmierć. W opowiadaniu Licińskiego Po śmierci bohater, popełniwszy samobójstwo, przekracza tylko fizyczną granicę świata. Wszystko trw a dalej. W staje z katafalku i nie zauważony przez nikogo obserw uje swoje otoczenie z obojętnością i poczuciem dystansu. Zyskuje tajem nicę, ale odgrodzony od ludzi, musi pozostać z nią na zawsze: „Jak ja to widzę inaczej! — Jak mi ich żal...” (H 137).
Licińskiego fascynuje problem u tra ty osobowości jednostki. Idzie tu tropem S tirnera, Nietzschego, Le Bona i B akunina 85. Opozycja indyw i duum i społeczeństwa jest rozwiązywana różnie. Zanotujm y na razie odpowiedzi negatywne.
82 N i e t z s c h e , op. cit., s. 13.
83 S. P r z y b y s z e w s k i , Na drogach duszy. K raków 1902, s. 87.
84 A. N i e m o j e w s k i , L isty cz ło wieka szalonego. Warszawa 1899, s. 6, 7. 85 Zob. np. Filozofia egzystencjalna. W arszawa 1965, s. 74—90. — G. D e l e z u e , Nietzsche et la philosophie. Paris 1962. — H. G i l l n e r , F r yd er yk Nietzsche. Filo zoficzna i społeczna d o k try n a im moralizmu. W arszawa 1965. — N i e t z s c h e , Dzieła, t. 1— 13. — L e B o n , Psychologia tłumu. L w ów 1899. — M. Б а к у н и н , Собрание сочинений. Т. 1—4. Москва 1934— 1935.
Poczucie zależności od tłum ów podsycało moją nienaw iść.
Poznałem , że jestem igraszką w ich ręku. Od dzieciństw a używ ano mnie za środek. N ie byłem nigdy dla nich sobą — czyniono ze m nie tylko obiekt do w ykonania jakichś tam zasad. [H 107—108]
We wspom nianym opowiadaniu Po śmierci proces sprowadzenia oso bowości do rzeczy, jej krańcowej reifikacji, ukazany został w sposób specjalny:
I oto su nie mój pogrzeb ku Powązkom... I za pogrzebem idzie ty le rubli modlitwy...
I udręczone krępakam i form idą teatralne uprzejmości... Męczą się i zie wają... a idą., „ostatnia posługa”...
W krawatach białych idą za pogrzebem nekrologi, kroczą m oje p łatn e i n ie płatne biografie — ostatnia m oja dekoracja [...]. [H 137—138]
W obu swoich najważniejszych książkach Liciński podkreśla silny związek, jaki istnieje między odrębnością n arrato ra a stosunkiem doń „reszty św iata”. Jest to swoiste studium bezwzględnego osamotnienia człowieka, k tó ry m a głębokie poczucie swego stanu:
W szystkie stosunki z ludźm i pozrywałem jeszcze w zaczątku choroby, resztki w ęzłów rw ały się sam e przez się [...].
B yłem sam — jeden jedyny na całym św iecie, bez odrobiny przyjaciela lub krewniaka. [H 15]
W innym miejscu bohater zamyka się w samotności jak w muszli: „zatarasow ał drzwi od m ieszkania”, mimo że nikt i tak nie m iał przyjść, zasłonił okna i trw ał w ciemności niemal doskonałej. W ym yka się tylko nocą i błądzi po m artw ym , uśpionym mieście (H 106— 107).
Jego azyl jest w rzeczywistości wygnaniem, jest wyrokiem. P rze ciwko narratorow i toczy się bowiem proces. W ezwany przed sąd hono rowy, przysłuchuje się przewodowi z rozbawieniem i „z niesm akiem ” . Obojętnie śledzi, jak opuszczają go przyjaciele i stronnicy, jak upada jego spraw a i zbliża się wyrok. Oskarżenia nie sprecyzowano, powiado- m iając go tylko o tym, że zbrodnia jest wielka, a „w ystępek” zasługuje na potępienie. Skazany ostatecznie „na infam ię” i „przym usową sam ot ność” (H 105— 106), pragnie na nią zasłużyć.
Brała m nie chętka zadokum entować czym ś moją zbrodniczość. Zabić kogoś!? — za mało.
W szelkie zbrodnie w ydaw ały m i się czym ś pospolitym .
Pragnąłem czegoś niezwykłego. Jednocześnie zacząłem się godzić z w yro kiem . Zarzucałem mu tylko banalność. [H 106—107]
N asuwają się n atrętn e paralele. Nie podejmiem y ich tu jednak, mimo iż dotyczą — młodszego od Licińskiego o lat dziewięć — autora Procesu. Obok obsesji procesu, śledztwa, nieustającego sądu charakterystyczny
T W O R C Z O S C L U D W IK A S T A N IS Ł A W A L IC IŃ S K IE G O 43
jest m otyw ciągłego zagrożenia. Największą intensywność osiąga on w w izjach i halucynacjach:
W staw ały m i w szystk ie w iedźm y w szystkich w dzieciństw ie zasłyszanych bajek, diablice i upiory, psy śpiew ające i o północy chichoczące drzewa... Szczekały, w yły, na k ęsy m nie szarpały.
P ęk ały o zmrokach brudne wrota piekieł, a sam czart wypuszczał przez n ie udręki i chichoty. Na m nie szło, w szystko na mnie...
L iście kasztanow e pchały się do celki, w yrastając w potw orne zwierzęta. N apełn iły celkę jakim ś dziwnym m laskaniem i ćpaniem, sykaniem i rzęże niem . [H 94—95, 27]
Próżno bohater zam yka oczy: dziewczyna trzym a mu „powieki w dłoniach, ukazując, jak potw ory pełzają” (H 27) po jego ciele.
A szczury przyszły do m nie cichym korowodem, gromada upiorów. Zda w ało m i się, że w yskakują spoza drzew czarne — z tw arzam i ludzi. Suną się z nożam i zabójców przez ciem ne ulice; zapełniają suteryny i szynki; prą n a przód, aby św iat zalać jak powodzią. Zem sty pragną za to, że w jamach i norach żyły; krw i łakną... Chwila jeszcze, a wedrą się w królew skie komnaty P op iela ■— zaduszą go. Chodźcie, szczury! — królem Popielem jestem . [H 169]
W arto jeszcze przypomnieć dziwaczną wizję dziewczyny tańczącej kankana na obalonych krzyżach, trupich czaszkach i gnijących ciałach rodziny bohatera. Trupy szepcą o czymś między sobą i zbliżają się do niego powoli (H 27—28). Osaczony i sam otny — jest przy tym skazany wyłącznie na ziemię. Nietzscheańskie, krótkie i ostateczne, unicestwienie wszelkiej transcendencji („Bóg u m a rł”, „nie m a diabła, nie ma piekła” 86) otrzym uje u Licińskiego swoiste rozwinięcie. N arrator zwraca się do Boga:
A ty głuchy, ty pomarszczony, ty stary staruszek — nigdy n ie płakałeś? i n ie kochałeś nigdy? I tak w ieczn ie błogosław iłeś? — O, niedobry starcze •— podejdź! kam ień ci do szyi przywiążę z litości i zepchnę cię do wody. [PW 101]
Inny utw ór tra k tu je śmierć Boga jako fak t dokonany:
„Bóg” — mówisz... Odkryję ci tajem nicę... Poszedł na spacer oglądać kwiaty, które stw orzył nad rzeką. — Pośliznął się i — utonął... [PW 106].
Niebo jest więc puste. Pragniem y zaznaczyć, że to stw ierdzenie dla Licińskiego podstawowe. B ohater może liczyć już tylko na siebie.
W tej sytuacji dokonuje wyboru, pozornie bardzo konw encjonal nego — zostaje włóczęgą. Istnieje jednak kilka modeli „włóczęgi” w literatu rze końca XIX i początku XX wieku. Turgieniewowski Rudin, poszukiwacz lepszego świata, włóczęga Rimbauda, Nietzscheańskf wiecz ny wędrowiec, zbiegający ziemię w podróży bez celu. Z aratustra określa siebie m ianem „przechodnia”, tułacza”, „wygnańca z ziem ojczystych”
który pełen „obcości” — szuka „nie odkrytej ziemi dzieci swoich” 87. Dodajmy tu Andriejewowskich poszukiwaczy praw dy (Bazyli Tebański, Judasz Anatema), radosnych pielgrzymów Leopolda S taffa i bosiackich włóczęgów Maksyma Gorkiego. B ohater Licińskiego najbliższy w ydaje się klim atowi d ram atu Na dnie i wczesnych opowiadań autora Matki. Przy dokładniejszym zbadaniu spraw a okaże się jednak bardziej skom plikowana. Otóż „bosiak” Gorkiego jest nam iastkową, kom pensacyjną ideą wolności i niezależności człowieka. Nie wiadomo dokładnie, gdzie zaczyna się sfera świadomego wyboru, a gdzie ingerencja losu i świata. Jest nowoczesnym Odyseuszem, który tęskniąc do swojej Itaki, staran nie omija drogi do niej prowadzące. R atuje w ten sposób swoją duszę. Jest wolny i niezależny. Żyje jak ptak.
Liciński starannie i bardzo konsekw entnie buduje koncepcję swego bohatera — wygnańca rzeczywistego. W ypędzony z domu przez ojca, usuw any z kolejnych zaborów, przekradający się wiecznie przez granice, pozbawiony domu, skazany na nieustanną wędrówkę, zam ykany w wię zieniach i konający w szpitalach. Jego włóczęga jest więc czymś ze w nętrznym , jest mu brutalnie narzucona.
Bohater prozy Licińskiego odnosi się do swego losu w sposób bardzo złożony. Z jednej strony pozycja outsider’a napaw a go dumą, z drugiej jest przekleństw em . Problem to niezwykle skomplikowany i szeroki. Jego pełne przedstaw ienie przekracza rozm iary tej pracy. Zaznaczmy jednak kierunek przyszłej interpretacji. „Włóczęga” jest, jak powie dzieliśmy, ofiarą czynników zew nętrznych. Odcięcie od społeczeństwa dokonało się bez jego woli i bez jego zgody. Instytucje, których celem powinna być obrona i w zajem na adaptacja jednostek, zostają wyzyskane w celu roztoczenia kontroli nad jego samotnością i losem. Mamy tu zatem klasyczny przypadek alienacji. Liciński pragnie ją jednak prze zwyciężyć. W y r o k z a m i e n i ć n a w y b ó r . P rezen tu je dwie moż liwości takiej zam iany — bu n t w jego w ersjach dandysa i rew olucjo nisty oraz przełam anie obcości przez współczucie dla drugiego cierpią cego człowieka. Rozciągnięcie w łasnej samotności na całą ludzkość, a więc likwidację owej samotności.
Spraw a Halucynacji to problem obezwładnienia miłością bestii ludz kiej, problem zdzierania z niej maski i dotarcia do „głębin człowie czeństwa”. Koncepcja „włóczęgi” daje tu korzyść podwójną. Umożliwia dokonywanie eksperym entu na szerokim i różnorodnym m ateriale oraz zapewnia przeprow adzającem u próby stanowisko specjalnie uprzyw ile jowane. „Włóczęga” jest zawsze „na zew nątrz”, jest „obcy”. Stąd w ę drów ka w poszukiwaniu „człowieka” stanow i także spraw dzanie moż
T W Ô R C Z O S C L U D W IK A S T A N IS Ł A W A L IC IŃ S K IE G O 45
liwości pokonania i przezwyciężenia alienacji, próbę pow rotu do „istoty g atu n k o w ej”.
H alucynacje otw iera opowiadanie Gość, które można określić mianem
tra k ta tu o miłości, nienawiści i współczuciu, a które zarazem pełni rolę klucza do całego cyklu. Gość jest relacją o wizycie złożonej narratorow i przez Nieznajomego. W izyty takie zdarzały się w literaturze tego okresu dość często. Satanizm Licińskiego, polegający m. in. na zatarciu granic m iędzy Bogiem a diabłem, należał do motywów dość powszechnych (zob.
N iew idom y i szatan, Twórczość, Ironia). Nieznajomy poddaje n arrato ra
próbie. A takuje jego wizje człowieka bez grzechu („czyż może być człowiek złym? Biednym raczej, zbrukanym , niezaradnym , ale złym? nigdy!...”), siłę m oralną ludzkich aniołów pow stających „do prom iennych snów ”, w iarę w odrodzenie. Nieznajomy przypom ina wszystkie niesz częścia, otw iera na nowo piekło pamięci i in stynktu odwetu. N arrator ulega. Jego idea zostaje „rozbita na kaw ałki jak szklane naczynie” (H 9, 11). U stępuje zresztą nie tyle przed logiką argum entacji Nieznajo mego, ile raczej przed jego emocjami. Pod wpływem Boga-szatana zam ierza napisać dram at, w którym ludzie będą „Mali i brutalni, przebiegli i złośliwi, słabi i bezczelni, przew rotni i rozuzdani”. Mają „pełzać”, „przerażać”, „budzić w stręt i odrazę”, „szczekać”, „wyć”, świecić „sztucznym, upiornym ” św iatłem (H 12). I w tedy Nieznajomy doświadcza go raz jeszcze, budzi nowe wątpliwości:
A jeśliś n ie w ysłu ch ał w szystkich tych dźwięków, co się szamocą o ściany serc jak niejedna boska nuta, co w tobie gra?” [H 13]
P ogarda i nienawiść nie są zatem najlepszym punktem wyjścia dla pisarza i człowieka.
H alucynacjom patronuje duch Dostojewskiego. Pełno tu motywów
z Biesów, Zbrodni i kary, Idioty. Liciński zwykle je zresztą upraszcza, a niekiedy naw et tryw ializuje. Przyw ołanie Dostojewskiego ma tu jednak sens inny. Liciński podejm uje koncepcję „zbawienia przez grzech”, ideę współczucia jako podstawy więzi społecznej, pokory — jako największej w artości człowieka.
N ie bój się ludzi, do których mord krw aw y i kał w szelk i przysycha, bo oni braćm i są tw oim i; n ie lękaj się krw i i śmierci, bo one są dzieckiem człowieka; n ie pysznij się cnotą tchórzliw ej sytości, bo ona te zbrodnie stworzyła... [H 141]
Próbę rozgrzeszenia człowieka ze zła i utożsam ienia dobra z jego praw dziw ą istotą — zawdzięcza może Liciński także antropologizmowi F euerbacha i koncepcjom Bakunina. Uwolnienie ludzi z odpowiedzial ności za ich upadek pozwala domyślać się wpływów lek tury Bielińskiego. U nas tradycyjne pojęcia dobra i zła, cnoty i grzechu atakow ał Edward Abramowski, a pod jego wpływem — niekiedy także i Żeromski (Dzieje
grzechu, Duma o H etmanie, W alka z szatanem). W Programie w ykładów nowej ety ki czytamy:
przestępstw o w ynika niezbędnie z w arunków życia, w ychow ania, z ustroju społecznego, w reszcie z chorobliwego stanu duszy człowieka. Odpowiedzialności zatem być n ie może.
Abramowski uważa więc, że
żaden przym us społeczno-państw ow y n ie m oże ludzi u szlachetnić ani też zła tam ow ać i że tak zw any w ym iar spraw iedliw ości jest zw yczajnym gw ałtem nad jednostką lu d z k ą 88.
Podobną tezę, iż „zło samo w sobie nie istnieje, jest tylko nieobec nością dobra” 89 usiłował, nieudolnie zresztą, ilustrow ać Feliks Bro dowski. Z pokrew ną problem atyką spotykam y się również we w cześniej szej twórczości Janusza Korczaka.
Halucynacje są rozwinięciem w ahań i wątpliwości opowiadania
wprowadzającego. N arrato r próbuje przeprowdzić konfrontację „współ czującej” postaw y człowieka ze świadomością gromady.
Odnajdę oto zbrodniarza i pocałunek mu na czole złożę. — Tyś zabił...
Widzę, jak w szystk ie czucia w nim się chwieją, niby dalekie echa hura ganów. Biorę jego serce w dłonie, jak białą gołębicę. [H. 152]
U tw ory prezentują kolejne stadia tego doświadczenia. Kończy się ono zresztą klęską. Bohater zostaje odtrącony przez społeczeństwo, a mszcząc się na nim, zryw a ostatnią szansę porozumienia (Moje opowiadanie,
Policzek), miłość napotyka nieprzenikniony m ur w postaci ludzkiej
ohydy, żądzy pieniędzy, pychy (Ajra). Św iat obłąkanych jest dostępny tylko przez m ałą chwilę, a próba porozumienia kończy się tragicznie (Dyzio). Nadzieja, że może w świecie zbrodniarzy i lumpów, w cierpieniu i wspólnym bólu, w solidarności (Liciński używa kilkakrotnie tego sło wa) — odnajdzie sens życia, okazuje się jeszcze jednym złudzeniem.
— Rozprawa nożowa — szepnął m i Janusz. — Wiem — odparłem.
Poczułem jednocześnie, że to „wiem ” łzy m i z oczu w yciska. Tu ludzie stoją w im ię jakichś zasad z nożami w ręku, a ja tylk o „w iem ”. I nic w ięcej... I naw et n ie m ogę w ięcej... „Wiem” tylko i... „w iem ”... a później pójdę na śn ia danie. [H 60]
C ytat pochodzi z opowiadania, które w yjątkowo kończy się inaczej. Do „rozpraw y nożowej” jednak nie dojdzie. Janusz, przyjaciel n a rra
88 E. A b r a m o w s k i , Program w y k ła d ó w n o w e j etyki. W: Filozofia społeczna. W ybór pism. W arszawa 1965, s. 63.