• Nie Znaleziono Wyników

Twórczość Ludwika Stanisława Licińskiego

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Twórczość Ludwika Stanisława Licińskiego"

Copied!
43
0
0

Pełen tekst

(1)

Krzysztof Dmitruk

Twórczość Ludwika Stanisława

Licińskiego

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 59/1, 25-66

(2)

KRZYSZTOF DMITRUK

TWÓRCZOŚĆ LUDWIKA STANISŁAWA LICIŃSKIEGO

1. Legenda Licińskiego

Słowo „legenda”, częste ostatnio w pracach literackich *, pojawia się tu ta j przy nazw isku pisarza praw ie zupełnie dziś zapomnianego. A jednak jest ono w tym w ypadku nie tylko usprawiedliwione, ale w prost niezbędne. Rzecz dotyczy bowiem jedynego w swoim rodzaju fenom enu literackiego, otoczonego od pierwszej chwili specjalną atm o­ sferą uczuciową, z którym wiązano zbyt wiele nadziei. Kreowano Licińskiego na malowniczą, fascynującą osobowość, pełną niedomówień, tajem nic, sprzeczności siły i choroby, buntu i milczenia, ascezy i rozpa- sania. N azyw any byw ał „największym talentem Młodej Polski” 2, „jed­ nym z najlepszych prozaików doby o statniej” 3, „znakomitym pisarzem ”, „w ielkim a rty s tą ”, „najsilniejszym , najostrzejszym , najwnikliw szym satyrykiem polskim ” 4, „niepospolicie zdolnym” 5 oraz wielkim tw órcą o „niezw ykłym talencie” 6 itp. Jednocześnie pisarstw o Licińskiego w y­ woływało głębokie oburzenie pewnej części krytyki, k tó ra odmawiała m u wszelkich p raw do zajmowania miejsca w literaturze, degradowała

1 Zob. S. E i l e , Legenda Żeromskiego. Recepcja twórczości pisarza w latach 1892—1926. K raków 1965. — K. W y k a , T rzy legendy tzw . Witkacego. W: Ł o w y na kryteria. W arszawa 1965. — M. S r o k a , L egendy Brzozowskiego. „Twórczość” 1966, nr 6.

2 J. K l e c z y ń s k i , Liciński. „Krytyka” 1912, t. 34, s. 57.

3 J. M o n d s с h e in , „Z pam iętn ika włóczęgi” L. St. Licińskiego. „Kurier” 1908, nr 171, s. 1.

4 M. [L. M o n d s c h e i n ? ] , 30-lecie śmierci L. St. Licińskiego. „Dziennik Lu­ d ow y” 1938, nr 115, s. 6.

5 A l. S w . [ S w i d e r s k a ] , w: „Słowo P olsk ie” 1913, nr 522, s. 10, rubryka: Z ruchu w y d a w n iczeg o .

6 K. [J. K l e c z y ń s k i ] , L u d w ik Sta nisła w Liciński. „Tygodnik Ilustrow any” 1908, nr 18, s. 361.

(3)

do poziomu trzeciorzędnych wyrobników p ió ra 7. Jego biografia stała się przedm iotem tak wielkiej stylizacji, że dziś niezwykle trudno jest oddzielić bezsporne fak ty od narosłej i stopionej z nim i legendy.

Urodził się 17 kw ietnia 1874 w Lubartow ie (dawne Z ag rody)8. Chodził do szkoły w Lublinie, Radomiu, Zamościu i Chełmie, wszędzie w yrzu­ cany „z powodu nieprzystosowania się do system u” 9. Były to lata represji Siengalewiczowskich w gim nazjum lubelskim i równocześnie okres niezwykłej aktywności tajnych kół rew olucyjnych. Razem z Liciń- skim uczęszczał do szkoły A ndrzej Strug, Tadeusz Ulanowski, Feliks Dutkiewicz, Stanisław Brzozowski. Ich wspólna edukacja trw ała jednak krótko. W ydalony ostatecznie z „wilczym biletem ”, rozpoczyna Liciński swą wielką wędrówkę. Od tej chwili życie przyszłego pisarza m ierzy się nie upływ em lat, lecz etapam i „włóczęgi”, a jedyną pewną datą jest dzień 22 kw ietnia 1908, kiedy zm arł w sanatorium doktora Geislera w Otwocku (został pochowany na cm entarzu w Karczewie). Nà gruźlicę chorował zresztą od dzieciństwa 10. Po wyjeździe z Lublina rok studiuje jako w olny słuchacz na U niwersytecie Jagiellońskim , później uczęszcza na w ykłady tzw. „U niw ersytetu Latającego” w Warszawie. Poznaje L ud­ wika Krzywickiego, Juliana Marchlewskiego, Jan a W ładysława Dawida, Wacława Nałkowskiego. Tu spotyka Leona Rygiera i Janusza Korczaka. Legenda każe wierzyć, że choć spotkania te i kontakty były krótko­ trw ałe — osobowość Licińskiego w yw ierała niezwykły w pływ na otocze­

7 W. M o r a c z e w s k i , Liciński: „Halucynacje”. „Słowo P olsk ie” 1912, nr 140, s. 8, rubryka: Z ruchu wydawniczego.

8 Głów ne daty z życia Licińskiego oraz niektóre cenne dane bibliograficzne (w tym inform acje o rękopisach autora Burzy) zawdzięczam znanemu m alarzowi i badaczowi kultury regionu lubelskiego, H enrykow i Z w o l a k i e w i c z o w i . D zięki niem u m ożliw e było też u stalenie prawdziwego m iejsca urodzenia pisarza. Bibliografia T. B r z o z o w s k i e j (w: J. K r z y ż a n o w s k i , N eorom antyzm polski. W rocław 1963, s. 378) podaje m ylnie, że Liciński urodził się w W arszawie. A. G r y c h o w s k i (Lublin w życiu i tw órczości pisarzy polskich. Lublin 1965, s. 178) jako m iejsce urodzenia Licińskiego w skazuje okolice Kamionki, a w ięc p o ­ tw ierdza relację Zw olakiewicza. Z książki G rychowskiego pochodzą także w iad o­ m ości o szkolnych latach i kolegach pisarza. Zob. również w stęp H. L i c i ń s k i e g o do brulionowych rękopisów brata zatytułow anych M ateriały do monografii osady K am ionki pow iatu lubartowskiego w o j e w ó d z tw a lubelskiego. Zbiory Specjalne Bibl. im. H. Łopacińskiego w Lublinie, rkps 1993.

9 J. M o n d s c h e i n , O L u d w ik u Sta nisła wie Licińskim. „Okolica P oetów ” 1937, nr 6, s. 4.

10 Chociaż niektórzy (np. M o n d s c h e i n , O L u d w ik u Stanisławie Licińskim) łączą pow stanie tej choroby z w ypraw ą na Ural i nieustanną ucieczką przed p o ­ licją zaborców, relacja doktora M. B i e r n a c k i e g o (M. B., L. St. Liciński. (W spom nienie pośmiertne). „Kurier” 1908, nr 98, s. 1), który leczył Licińskiego już dużo wcześniej w 'sw oim szpitalu, sprawę tę chyba rozstrzyga.

(4)

T W O R C Z O S C L U D W IK A S T A N IS Ł A W A L IC IŃ S K IE G O 27

nie. W spomnienia i arty k u ły krytycznoliterackie przekazały dość jednolitą w ersję jego życia:

opuścił progi ojcow skie, by badać św iat, lud, nizin bezdenne otchłanie, i „rzeź­ biąc człow ieka” — n ieść mu now e życie. [...] poszedł za głosem serca do ludu z dobrą nowiną, z w łasnym „Hymnem W yzw olenia” na ustach. A w w ędrówce sw ej przypatryw ał się w szelkiej jego niedoli, w szelkiej krzyw dzie od w ieków narosłej; poznał do gruntu cuchnącą pleśń w arstw uprzyw ilejow anych, całą hańbę przeżytych form praw no-społecznych i instytucji kościelno-państw ow ych, upadlających duszę człowieka i czyniących zeń wiecznego niew olnika, i związał to w jeden protest — w księgę złożoną z tych wrażeń, obserwacji i p rzeży ć11.

W yszedł w ięc w posępny, szary dzień sm utnego życia polskiego przed sie ­ bie, z ew angelią przebaczenia, m iłości bratniej i odkupienia w in. Błąkał się, jak człowiek bezdom ny, po zaułkach, twarz w twarz spotykał się z nędzą w ielkiego miasta, z ciem notą, z wyuzdaniem , oglądał w łasnym i oczyma w szystk ie w rzo­ dy — i n ie odwrócił się od niczego ze wstrętem , aby się zamknąć na niedostęp­ nych w ysokościach sztuki dla sztuki i palić tam z pachnących jałowcowych gałęzi pasterski ogień na cześć swojego bóstwa, ale pochylał się jak sam aryta­ nin, nad w szelką niedolą, z jakim ś dziwnym zapam iętaniem patrzył w oczy każdemu nieszczęściu i zstępow ał w coraz to niższe kręgi piekła ludzkiego, graniczącego o m iedzę tylko z pozornie szczęśliwym , spokojnym życiem w arstw uprzyw ilejow anych 12.

Praw ie w szystkie relacje podtrzym ują m it „nieustających w ędró­ w ek” 13, „pieszo, bez środków do życia” 14, krańcowej nędzy i głodu. Pisał podobno „na torebkach, na papierze, w który m iał zaw inięty kaw ał chleba, na pudełkach od papierosów” 15. Mieszkał w domach noclegowych, spelunkach, ciągle zmieniał miejsca pobytu i zawody. O bracał się w środowiskach lum penproletariackich. Poznał dokładnie życie bandytów, wszelkiego rodzaju wykolejeńców, prostytutek itp. Jed ­ nocześnie brał udział w walce rew olucyjnej, prowadził akcję uśw iada­ m iającą wśród ch łopów 16 i uczestniczył w w ypadkach 1905 roku. Wreszcie, „zdradzony przez swoich”, „ścigany, tropiony, prześladowa­ n y ” 17 przez policję — ucieka za granicę. Z U ralu w raca już ciężko

“ M o n d s c h e i n , „Z pam ię tn ik a włóczęgi” L. St. Licińskiego, s. 1—2. 12 Z. D ę b i c k i , „Halucynacje”. „Kurier W arszawski” 1911, nr 282, s. 2. 13 K., op. cit.

14 W. P o n i e с к i, Liciński. „W olnom yśliciel P olsk i” 1929, nr 8.

15 W. W o l e r t , Zapomniany pisarz-włóczęga. „Gazeta W arszawska” 1932, nr 235, s. 4.

16 M o n d s c h e i n , O L u d w ik u Stanisławie Licińskim.

17 Ibidem. Inną w ersję owej słynnej w ypraw y na Ural i jej konsekw encje po­ daje przyjaciel poety, L. R у g i e r (Ze wspom nień o Prusie. „Polska Zbrojna” 1946, nr 160, s. 5):

„Po otrzymaniu nieco w iększego honorarium za Pam iętn iki włóczęgi Liciński w padł na szalony i oczyw iście niew ykonalny pomysł: pomimo wyraźnych już sym ptom ów choroby płucnej postanow ił w yjechać na Syberię, by na m iejscu

(5)

za-chory. Zatrzym uje się w rodzinnej wsi. S tam tąd wydobywa go Wacław Nałkowski i umieszcza w sanatorium . Liciński przeżyw a w tedy jedyną, prawdziwą miłość. Córka uczonego, Zofia, tow arzyszy mu w ostatnich chwilach życia. Spędza wiele czasu w lecznicy doktora Geislera, opie­ kując się um ierającym pisarzem. Hanna K irchner stw ierdziła na pod­ stawie Dziennika Nałkowskiej, że postać Maksa z N arcyzy „jest transpo­ zycją sylw etki Stanisław a Ludw ika Licińskiego”. A tm osfera tego dziwnego rom ansu m usiała w literackiej w ersji znacznie odbiegać od prawdy, skoro autorka tuż po ukończeniu powieści zanotowała w swym

D zienniku:

T yle w artości było w tym , ty le w ysokiego piękna i cierpienia w ow oczes-nym okresie życia — i takie sm utne dałam mu zw ierciadło w tej biednej Narcyzie.

Jak słusznie pisze H. K irchner, „Pam ięć tego człowieka w racała do Nałkowskiej [...] przez całe niem al życie” 18. Dokonując przeglądu ludzi przew ijających się przez jej salon, wym ieni nazwisko autora H alucy­ poznać się z piekłem życia w ięźniów politycznych, ofiar carskiej przemocy i okru­ cieństwa.

N ie słuchając niczyich perswazji w yjechał istotnie — ale niedługo powrócił z drogi, złożony śm iertelną niemocą.

Lekarz zalecił mu natychm iastow y w yjazd do sanatorium w Otwocku, gdyż na dalszą podróż brakło już choremu sił, ale koszty leczenia w sanatorium prze­ w yższały m ożliw ości finan sow e najbliższego mu grona ludzi.

W tedy postanow iliśm y zwrócić się o pomoc do społeczeństw a, oczyw iście w n a j­ głębszej tajem nicy przed Licińskim , który w olałby raczej um rzeć niż skorzystać z tej pomocy.

U łożyliśm y odpowiednią odezwę, podkreślając w niej obowiązek społeczny ra­ tow ania życia tak św ietn ie zapowiadającego się pisarza, przy czym utrzym aliśm y ją w tonie n ie prośby, lecz spokojnego żądania.

Odezwę podpisali W acław N ałkow ski i Jan Lorentowicz; pragnęliśm y jednak zdobyć również i podpis Prusa. [...] Prus przyjął nas uprzejm ie i z dużą życzli­ w ością w ysłuchał naszej nieśm iałej prośby.

— A leż naturalnie!... Liciński... Tak, czytałem ... To duży talent... Jaka szkoda!... Trzeba go ratować...

I bez chw ili nam ysłu ujął pióro i położył swój podpis pod odezwę. Mało tego: pierw szy zaofiarował się ze składką i w ten sposób zapoczątkował listę ofiaro­ dawców.

Poskutkowało to nadspodziew anie: znalazł się zam ożny w ielbiciel Prusa i L i­ cińskiego, który w yraził gotowość pokrycia w szystkich kosztów kuracji, pod w a ­ runkiem, że nigdy n ie zdradzimy jego incognita.

Liciński w yjechał do Otwocka — i chociaż po kilku m iesiącach umarł, ale sp ę­ dził je przynajm niej w warunkach względnego dostatku i w ygody”.

18 H. K i r c h n e r , Twórczość Zofii N ałkow skiej w latach 1906—1926, s. 95. M aszynopis pracy doktorskiej (Bibi. IBL). Z tego źródła pochodzi także fragm ent Dziennika Nałkowskiej. Zob. również w stęp do: Z. N a ł k o w s k a , Narcyza. K ra­ ków 1967, s. 20—21.

(6)

T W O R C Z O S C L U D W IK A S T A N IS Ł A W A L IC IŃ S K IE G O 29

nacji równocześnie z Sempołowską, Krzywickim, Korczakiem, Lukrecem,

Koryckim, Pogorzelskim, Rogowiczem i braćm i R y g ieram i19. W zmianka o a rty k u le ojca poświęconym Licińskiemu to następny ślad zaintere­ sowania. I jeszcze uw aga o przyjaźni pisarza z Leonem Rygierem. Dedykacje, fragm enty D ziennika, wreszcie ów epizod z W ęzłów życia, kiedy generał Wysokolski wspomina „przeczytaną w młodości” „dziwną książkę Ludw ika Stanisław a Licińskiego” — oto pozostałe dowody fascynacji Nałkowskiej osobowością tw órcy Pam iętnika w łóczęgi20.

Współczesna k ry ty k a przyjąw szy bez większych zastrzeżeń przed­ staw ioną w ersję życiorysu Licińskiego poświęciła się niem al całkowicie analizie jego „duszy”, rekonstrukcji osobowości, zam knęła się w kreśle­ niu w ew nętrznego p o rtretu pisarza. Od wczesnej młodości zadziwiać m iał „trafnością spostrzeżeń i głęboką, często zjadliwą ironią”. Równo­ cześnie jednak jego „złote serce” przepełnione było współczuciem dla ludzi słabych i chorych. Szczególnie interesow ał się życiem obłąkanych. Wiele czasu spędzał w szpitalach i zakładach psychiatrycznych. Był rzekomo najlepszym uczniem Hieronim a Łopacińskiego, a doktor Mie­ czysław Biernacki wręcz stwierdził, że „tak szybkiego rozwoju inteli­ gencji nie zdarzyło m i się spotkać nigdy w życiu” 21. W acław Nałkowski określał Licińskiego jako człowieka „w yjątkowego” i „pełnego” 22, W ła­ dysław W olert — jako „zjawisko niecodzienne”, „postać niezw ykłą” 23. Leon Choromański akcentow ał wieczną samotność pisarza, jego „instynkt prawdziwego tw órcy”, któ ry nie „bije pokłonów przed fałszywymi bożyszczami” 24. K azim ierz Bukowski widział w Licińskim człowieka

o „sercu C hrystusow ym ”, który

ogarnia bezm ierny ocean krzyw dy i odwiecznej niespraw iedliw ości tylu b ez­ domnych, w yciąga braterskie dłonie ku zgłodniałym , zbiedzonym rzeszom lu dz­ kiej nędzy, rozw alającej się w ponurych zaułkach w ielkich m iast, w brudnych szynkach, ostojach w eselnych rozpaczy, w niepłatnych noclegach włóczęgów, w w ięzieniach i kazamatach, w norach tchnących zaduchem śmierci, pełnych zgnilizny i w yziew ów sobaczego ż y c ia 25.

Liciński najczęściej jednak ukazyw any jest jako uosobienie ducha rewolucyjnego, pisarz głęboko związany z przem ianam i społeczno-poli­

19 Z. N a ł k o w s k a , Klamra. W: Widzenie bliskie i dalekie. W arszawa 1957, s. 343— 344.

20 Z. N a ł k o w s k a , W ęzły życia. T. 1. W arszawa 1950, s. 13. 21 M. B., op. cit.

22 W. N a ł k o w s k i , N o w y siewca burzy. „Panteon” (Paryż) 1908, nr 2, s. 119. 23 W o l e r t , op. cit.

24 L. C h o r o m a ń s k i , L. ,St. L ic iński: „H alucynacje”. „Prawda” 1911, nr 41, s. 10.

(7)

tycznymi, przedstawiciel pokolenia o „głębokiej, sumiennej odpowie­ dzialności za historię...” 26.

Liciński wśród pisarzy lat ostatnich zajm uje m iejsce odrębne. W ylała się z niego law a wulkaniczna oburzenia na ustrój społeczny, krzyw dy w ydziedzi­ czonych, m artw otę i szpetność uprzyw ilejow anych. W porównaniu z innymi, którzy również dotykali tych spraw, jest on szorstki, brutalny, nieokiełznany. Tam ci podrwiwają ostrożnie, w ubraniu balow ym , z dobrym wychowaniem , a nieraz w yrachow aniem , on staje rozkraczony, rubaszny, parskający zjadliwym śm iechem , pełen jadu szyderstw a, nieprzejednany, niepom ny na przyzwoitość ani dobry ton. L eje się z niego żółć. Poczucie goryczy rozpala go, daje mu siłę w aleczną. P iw a i bluzga n a o k ó ł27.

Liciński to artysta-proletariusz, zarazem bard i wojownik, w ięc pieśń jego jest taka, jakiej po w szystk ie w iek i żądali w ojow nicy — jest „dzika i twarda, jak łoskot rogu i oręża szczęki”. A pieśń taką łatw o „przekuć na m iecze”, łatw o rozniecić w „płom ienie”, których krw aw e blaski zajrzą w najciem niejsze

„podziemia” 28.

Nałkowski określając Licińskiego m ianem „siewcy burzy” twierdzi, że jego twórczość „posiada w wysokim stopniu cechy impulsywne, w yw rotow e” 29.

Rewolucyjność Licińskiego m usiała zrodzić liczne pytania o jego związki z klasą robotniczą i z partiam i lewicowymi. Usiłowano dojść źródła i genezy wielkiego buntu. Już A ntoni Potocki zauważył, że w ypływ a on „z in sty n k tu ”, a nie ma zupełnie charakteru „doktryner­ skiego” 30. Do podobnego wniosku doszedł Feliks Perl. Rozpatrując twórczość Licińskiego na tle przem ian klasowych i kulturow ych prze­ łomu w. XIX i XX, badał on stanowisko autora wobec „ocknięcia się owego mocarza, w którego dłoniach leży przyszłość” świata. Liciński został tu potraktow any jako twórca, który mógłby wypowiadać „tajem ­ nicę duszy robotniczej” i zająć miejsce obok Żeromskiego, Struga, Korczaka. Bliższa analiza P erla w ykazuje jednak, że wszyscy ci pisarze byli zaledwie o krok od tej • w ielkiej roli i funkcji, ale „zagubili się w tłum ie” 31 i stracili kontakt z klasą robotniczą. Musi ona zatem czekać na swego własnego twórcę. Grzegorz Glass, autor polemicznej broszurki o twórczości Licińskiego, odczytuje naw et dorobek literacki autora Z pam iętnika włóczęgi jako reakcję na „sformalizowanie” organizacji

26 G. G l a s s , Gromada i człowiek. K raków 1912, s. 15. 27 C h o r o m a ń s k i , op. cit.

28 N a ł k o w s k i , op. cit., s. 124. 29 Ibidem, s. 120.

30 A. P o t o c k i , Polska literatura współczesna. T. 2. W arszawa 1912, s. 289— 290.

31 R e d i v i v u s [F. P e r l ] , W p oszukiw aniu człowieka. „Światło” 1912, nr 20, s. 626.

(8)

T W O R C Z O S C L U D W IK A S T A N IS Ł A W A L IC IŃ S K IE G O 31

lewicowych, jako protest przeciwko „bałam utnym walkom politycznym ” , któ re uniem ożliw iają stanie się „aktyw nym sumieniem historii” i „ try ­ bunem ludów ”. Twórczość Licińskiego oceniona zostaje zatem jako „pierwsza w Polsce deklaracja b untu człowieka” 32.

In terp re tacja Glassa jest nieco tendencyjna, co zresztą zauważono już w spółcześnie33, i wiąże się z jego własnym wyborem ideowym i zafascynow aniem teoriam i an archistycznym iM. W przeciwieństwie do koncepcji poprzednich, w ykazujących głębokie współczucie dla „wydzie­ dziczonych”, Glass akcentuje totalną nienawiść Licińskiego do świata, do ówczesnego społeczeństwa. „Cierpieć za miliony — znaczyło zawsze — cierpieć przez miliony, nigdy jak m iliony”. Liciński jest więc typem

0 o d r ę b n e j p s y c h i c e l u d z i p i ą t e g o s t a n u , raczej — żadnego stanu, której podłożem jest w oln e od sugestii społecznej w yobrażenie o powadze 1 potędze życia, jako nieskończonej bujności form, i człowieku, jako jedynym, przed sobą odpowiedzialnym , rozkazodawcy i kierowniku sw ego losu, dla k tó­ rego przyśpieszenie rytm u w yzw olenia jest sprawą oddechu, logiką tę tn a 35.

Zasługuje tu także na uwagę opinia Eustachego Czekalskiego: W acław N ałkow ski po przeczytaniu książki Licińskiego w jednym z arty­ kułów nazw ał go „siewcą burzy”. Liciński jednak faktycznie był n ie siew cą, a samą burzą. Głębokiej świadom ości siewcy, człowieka, co rozumie istotę sw ojej siew by w całej przyczynowej zależności od skom plikowanej m asy socjo­ logicznych czynników, n ie m iał. I dlatego to, jakby fatalizm u zrządzeniem, gdy konała burza rew olucji w Polsce, konał i człowiek tej b u r zy 38.

Twórczość Licińskiego pojmowano jako zapowiedź „elem entarnego przesilenia poezji w kierunku utopii czekającej bojowników” 37.

Późniejsze oceny pisarstw a Licińskiego idą jednak w kierunku pod­ kreślenia jego rewolucyjności:

Liciński ■— ten w ieczny rew olucjonista, w łóczęga, proletariusz, w oln om yśli­ ciel — był w ybitnym artystą, zapatrzonym w w ieczne jutro życia, który n ie szedł przez tw arde życie sam, szedł z tym i, którzy cierpią [...].

Przede w szystkim Liciński ostrze pióra skierow ał przeciw ohydzie m oral­ nej rozkładającego się społeczeństw a kapitalistycznego, jak również w ykazy­ w a ł w sposób bezlitosny zgniliznę życia drobnomieszczańskiego.

32 G 1 a s s, op. cit., s. 26, 12.

33 Zob. anonim ową recenzję książki G l a s s a Gromada i człowiek, w: „Przy­ rodniczy Pogląd na Św iat i Zycie” 1912, nr 3, s. 1.

34 Zob. H. M a r k i e w i c z , Grzegorz Glass. W: Polski słow nik biograficzny. T. 8, z. 36. W rocław 1959, s. 34.

35 G l a s s , op. cit., s. 23, 24.

36 E. C z e k a l s k i , Sta ff a Liciński. (Paralela literacka). „Prawda” 1909, nr 9, s. 12.

37 A. G a h l b e r g , O posłaniu utopijn ym . „Przyrodniczy Pogląd na Świat i Ż y­ cie” 1912, nr 2, s. 8.

(9)

i konkluzja:

Liciński zaś jako satyryk pozostał jedynym pisarzem w literaturze przed­ wojennej, który tak chłostał rodzime społeczeństwo, jak na to za słu ż y ło 88.

Mondschein uważa Licińskiego za „nieubłaganego szerm ierza wol­ ności” 39, W olert — za rzecznika „protestu i b u n tu o charakterze spo­ łecznym” 40. Pismo „Czarno na białym ” określiło go m ianem „ducha bezkompromisowego, obrońcy pokrzywdzonych, bojownika o duchową wolność narodu i człowieka, szerm ierza sprawiedliwości społecznej” 41. „Epoka” widziała w nim „nieugiętego” bojow nika „ideałów wolności i niezależności m yśli” 42. Kazimierz Czachowski uznał Licińskiego za pisarza buntu, którego źródeł należy szukać w „autentycznym głodzie swobody” 43.

Powojenne in terp retacje akcentow ały także w ysoką rangę i odrębność pisarstw a Licińskiego. Franciszek B artnicki nazw ał go „bojownikiem o sprawiedliwość społeczną, o wolność każdego człowieka” H enryk Markiewicz odczytał w twórczości autora B u rzy „bezwzględne f głęboko docierające oskarżenie wszechmocy pieniądza, obłudnej, dwulicowej mo­ ralności burżuazyjnej, państw a jako ap ara tu przem ocy na usługach klas posiadających” 45. Kazim ierz W yka stwierdził, że Liciński „posiadał dane”, aby ratow ać „honor literatu ry polskiej” w dziedzinie satyry, i był „jedynym prozaikiem, który z założeń naturalistycznego dem askowania kapitalizm u wydobył te wnioski, jakich domagała się epoka im peria­ lizmu i rew olucji proletariackich” 46. Andrzej Makowiecki traktow ał twórczość Licińskiego jako „studia postawy dekadencko-negatyw istycz- nej, form ułow anej jednak w oparciu o konkretne w ym agania względem rzeczywistości. B unt tego rodzaju nie ma w sobie nic z osławionej jało- wości pesymizmu m oderny, jest postawą pozytywną, m ającą wiele cech współczesnej gniewności m łodych” 47. N astępne interpretacje uw zglę­

38 P o n i e с к i, op. cit., s. 8.

39 M o n d s c h e i n , O L u dw iku Sta nisła wie Licińskim. 40 W o l e r t , op. cit., s. 4.

41 [Od redakcji]. „Gong” (dod. literacki „Czarno na białym ”) 1938, nr 5. 42 Sło wo wspomnienia. „Epoka” 1939, nr 12, s. 5.

43 K. C z a c h o w s k i , Obraz literatury polskiej. T. 2. L w ów 1934, s. 246. 44 F. B a r t n i c k i , Liciński — zapom nia ny pisarz-w łóczęga. „Lewy Tor” 1946, nr 3/4, s. 37.

45 H. M a r k i e w i c z , Literatu ra polska wobec rew olu cji 1905 roku. „W szech­ nica R adiow a” 1951/52, cykl: H istoria literatury polskiej, kurs II, skrypt 33, s. 406. 46 K. W y k a , Zarys współczesnej literatury polskiej. 1884—1925. Kraków 1951 [skrypt], s. 247.

(10)

T W O R C Z O S C L U D W IK A S T A N IS Ł A W A L IC IŃ S K IE G O 33

d niają w pełni elem enty dem askatorskie twórczości Licińskiego, wiążąc go jednak ze swoiście pojętym anarchizm em 48. Ju lian Krzyżanowski do sądu takiego dodaje efektowne określenie: „Villon neorom antyczny” 49. Istnieją jeszcze dwie odmiany legendy. Licińskiego ukazuje się jako jednego z przyjaciół-satelitów Korczaka. Drugim m iał być Rygier. Pisarz oglądany z tej perspektyw y, jest zagubionym dekadentem , który nigdy „nie zdołał wyjść poza krąg alkoholicznego czadu, zwątpień i obsesji”. Jest przewodnikiem Korczaka, spraw cą jego „tragicznych w ykolejeń i nocnych wędrówek na granicy śm ierci i obłędu” 50. Ocena Igora Newerlego w ypadła znacznie łagodniej, ale i autor Żywego

wiązania łączy nazwisko Licińskiego z dość stereotypow ym modelem

człowieka i literata. Prowadzony przez „niewidomego szatana”, ma być pisarzem „negacji pozostawionej samej sobie” . Demaskując „ohydę życia”, wchodzi w końcu i sam „w czysty smak ohydy”. Gromadzi jej w sobie coraz więcej w narkotycznym pragnieniu sięgnięcia ostatecznych granic. Daje w ten sposób twórczość „prześwinioną z duchem ” 51. Zda­ niem Newerlego interesujące są tylko utw ory z wczesnego okresu tw ór­ czości Licińskiego, „zanim nędza, gruźlica i wódka zrobią swoje”. Był on w tedy „wrażliwy, cierpiący”, „zbuntow any”, „cięty, odkrywczy w spojrzeniu, z gębą szubrawca i gorzkim, tajonym liryzm em ” .

N ie m a w śród dekadentów żadnego, który by z równą zajadliwością do­ bierał sią do korzeni społecznych nędzy, w yzysku i upodlenia. I nikt z taką pasją, z pam fletow ą brutalnością n ie obdzierał z dostojeństwa kleru 52.

Mamy tu więc ’niezmiernie szeroki w achlarz różnych interpretacji, od w ersji anhelliczno-chrystusowej, poprzez koncepcje pieśniarza „wy­ dziedziczonych”, barda św iata lumpów, „zw iastuna burzy” i płomien­ nego rew olucjonisty, aż po rzecznika polskiego odłamu europejskiej anarchii. Spraw a skom plikuje się jeszcze bardziej, gdy zbadamy propo­ zycje k ry ty k i literackiej w spraw ie roli i miejsca, jakie zajm uje Liciński w literaturze i kulturze XX wieku. Widać to najlepiej w próbach łączenia jego twórczości z najw ybitniejszym i dziełami epoki. Wacław Nałkowski odnajduje w Licińskim ducha Nietzschego:

48 Zob. K r z y ż a n o w s k i , op. cit., s. 293. — Rok 1905 w literaturze polskiej. Opracował i w stępem opatrzył S. K l o n o w s k i . W arszawa 1955, s. 731. — Liciński L u d w ik Stanisław. W: Wielka encyklopedia powszechna. T. 6. Warszawa 1965, sv.

49 K r z y ż a n o w s k i , op. cit., s. 292.

50 H. M o r t k o w i c z - O l c z a k o w a , Janusz Korczak. Wyd. 2, rozszerzone. W arszawa 1961, s. 51, 49.

51 I. N e w e r l y , w stęp do: J. K o r c z a k , W ybór pism. T. 1. Warszawa 1951, s. X IX , X X .

52 I. N e w e r l y , Ż y w e wiązanie. Warszawa 1966, s. 74, 73.

(11)

P am iętn ik włóczę gi to szereg potężnych cięć przez w szystk ie organy dzisiej­ szego ropiejącego ustroju społecznego, ukazujących ohydne ich przekroje. Śm iałość i siła tych cięć przypom inają Nietzschego, ale gdy N ietzsch e zadawał je z przeszłościowego stanow iska „pana”, cięcia naszego „w łóczęgi” są dokony­ w ane z przyszłościow ego stanow iska zbuntowanego niew olnika. W szędzie za­ tapia on z w ściekłością swój długi i ostry nóż, w szystko rozcina, zew sząd w y ­ tacza ukrytą ropę: z rodziny i wychow ania, kobiety i m iłości, patriotyzm u, K ościoła i państwa, pospolitości i tępoty ciem nego, niew olniczego tłum u, odda­ nego władzom i księżom , gotowego, jak pies, gryźć rękę, która zryw a jego ob rożę53.

Związki Licińskiego z Nietzschem ujaw nia również Tadeusz Dą­ browski 54. Rangę pisarza i ch arakter jego twórczości Nałkowski ukaże poprzez następujące zestawienie:

Róża K aterli jest, obok takich utworów, jak Płomienie Brzozow skiego lub Pam iętn iki włóczęgi Licińskiego, najbardziej naprzód w ysun iętą placów ką m y­ śli społecznej polskiej na polu literatury, powiem w ięcej — są to w szystko w praw dzie strasznie gorzkie lekarstw a, ale od ich przyjęcia lub odtrącenia przez chore polskie społeczeństwo zależy jego życie lub śm ie r ć 55.

Jan Kleczyński widzi w nim polskiego Balzaka. O dnajduje rzekomo wspólną im obu „bezm ierną miłość i w ielkopańską pogardę dla ludzi”, patrzenie na świat z „pozycji jego stw órcy”, „z w yżyn swej potęgi”, wielką znajomość świata (owo widzenie ludzi „na w skroś”), „kult boha­ terów ” i uwielbienie „najdziwniejszych paradoksów psychologicznych”56. Równocześnie zw raca uwagę na związki z Dostojewskim i Gorkim, przyznając bezwzględną wyższość artystyczną i ideową Licińskiemu. Porów nanie do Gorkiego zresztą sp o ty k am y niezwykle często. W ystę­ puje ono w artykułach Zdzisława Dębickiego, W acława Moraczewskiego, Grzegorza Glassa, który tw ierdzi np. w prost, że Liciński „przerasta rosyjskiego pisarza k u ltu rą i dziedzictwem głębokiej poezji sam otni- ctw a” 57. Podobny sąd w ydaje Mondschein 58.

Dopatryw ano się u niego pokrew ieństw pisarskich z M u lta tu lin 59, Hamsunem, Londonem 60, Poem, H offm annem 61, W h itm an em 62. Czekal­ ski przeprowadził: drobiazgową paralelę m iędzy Licińskim a Staffem .

53 N a ł k o w s k i , op. cit., s. 120.

54 T. D ą b r o w s k i , Wizerunki. „Krytyka” 1908, t. 2, s. 45— 46.

55 W. N a ł k o w s k i , V otu m separatum. (Z p o w o d u sądu o „R ó ży” ). „W olne Słow o” 1910, nr 72/73, s. 21.

58 K l e c z y ń s k i , op. cit., s. 57—58.

57 D ę b i c k i , op. cit. — M o r a c z e w s k i , op. cit. — G l a s s , op. cit., s. 16. 58 M o n d s c h e i n , „Z pam iętn ika włóczęgi” L. St. Licińskiego, s. 2.

59 M., op. cit.

60 W о 1 e r t, op. cit., s. 4. 61 G a h l b e r g , op. cit., s. 29. 62 C z a c h o w s k i , op. cit., s. 248.

(12)

T W O R C Z O S C L U D W IK A S T A N IS Ł A W A L IC IŃ S K IE G O 35

„S taff — to człowiek marzenia, Liciński — to władca rzeczywistości”. A utor S n ó w o potędze odstąpić m iał „berło” człowiekowi, „którego życiem była walka, krw aw ej pracy znój o Dziś” 63. Czachowski wiązał Licińskiego ze szkołą Żeromskiego, Krzyżanowski z Sienkiew iczem 64. O m aw iając twórczość W ładysława Broniewskiego i spraw ę tzw. litera­ tu ry proletariackiej Czachowski przypom ina Licińskiego jako wspólnego poprzednika tych zjawisk 65. Lubelska „K am ena” poświęcając Licińskie- m u n o tatk ę w 30-lecie śm ierci uznaje go za „prekursora nowych k ieru n ­ ków literack ich ”, wyprzedzającego „pod niejednym względem naszych fu tu ry stó w i aw angardzistów ” 66.

Oczywiście bezpośrednie konfrontacje twórczości pisarza z wym ie­ nionym i w zoram i m usiały nasuwać poważne wątpliwości co do sensu w ielu porów nań i koncepcji. Chcielibyśmy tu zwrócić uwagę na jeden niezw ykle ważny mom ent. Praw ie wszystkie artykuły, niezależnie od tego, spod czyjego pióra wyszły i jakich dotyczą związków, usiłują przedstaw ić Licińskiego jako wielką szansę naszej literatury,, jako pisa­ rza, którego ciągle było brak. Rozwichrzona, niejednolita, amorficzna proza au to ra Halucynacji pozwalała mieć złudzenie, że tęsknoty kry ty k i i czytelników do polskiej literatu ry typu Dostojewskiego i Gorkiego, twórczości o charakterze nowoczesnym i europejskim, zostają tu wreszcie ukojone. Jesteśm y dalecy od dosłownego traktow ania częściowo tylko przytoczonego tu m ateriału. Czytając studia o Licińskim nie możemy oprzeć się wrażeniu, że chwilami jego pisarstw o służy za pretekst do w yrażenia tych w łaśnie m arzeń i nadziei. K rytyka posiadała pełną świadomość narzucającej się często — niedoskonałości w arsztatow ej pisarza, k tó ra w połączeniu z poprzednimi poęhwałami była szczególnie niepokojąca. Usiłowano rozwiązać ten problem, podkreślając chorobę Licińskiego.

G dyby L iciński nie był p isyw ał śm iertelnie chory, gdyby go n ie paliła go­ rączka, przeczucia śm ierci n ie w praw iały go w stan zdenerwowania, w którym w szystk o w ym ykało mu się z rąk — gdyby n ie m usiał się śpieszyć, śpieszyć, śp ieszyć ze w szystkim , co pisał, wiedząc, że inaczej zejdzie do grobu n iew yp o­ w iedziany, n ie znany [...] ®7.

63 C z e k a l s k i , op. cit.

64 C z a c h o w s k i , op. cit., s. 234—250. — K r z y ż a n o w s k i , op. cit., s. 283— —306.

65 C z a c h o w s k i , op. cit., t. 3 (Lwów 1936), s. 458.

66 j. m. [J. M o n d s c h e i n — w edług inform acji K. A. J a w o r s k i e g o ] , W dniu 22 k w ie tn ia minęło 30 lat od zgonu L. St. Licińskiego. „Kamena” 1938, nr. 8, s. 160. Podobny sąd w ydał B a r t n i c k i (op. cit., s. 38): L iciński m iał „w y­ przedzić tak zw any futuryzm polski”.

(13)

Pisać m iał w atm osferze „nieuchronnej a rychłej śm ierci”, w „po­ drażnieniu psychicznym”, w ywołanym brakiem sił i czasu, u m arł zbyt wcześnie, w „godzinie młodzieńczego uniesienia, kiedy na usta ciśnie się zbyt wiele uczuć gwałtownych i w szystkie chcą krzyczeć razem ” 68. Z tych powodów twórczość jego nie zna „cyzelerskiej roboty”, nie p rzy ­ nosi postaci „skończonych”, ludzi „pełnych”.

P alił się niszczącym ogniem konania. I to, co Balzac rzucił w tw arz św iatu postacią Vautrina, to on m usiał pokazywać w skrótach rysunkowych, w h alu ­ cynacjach, w izjach gorączkowych — i śpieszył się, śpieszył się — m oże i to, co pisze, jest za długie? Zwierał się, skupiał, ściągał nitkam i nerw ów drgających w szystk ie krw aw e zgrzyty w jeden obraz, w jedno zdanie, w jeden jęk, n ie ­ ubłagane szyderstwo, aż cyniczne [...]69.

Liciński daw ał więc w ielki „skrót” i syntezę współczesności, dbając jedynie o „potęgowanie mocy w yrazu”, o ekspresję.

Tym oto sposobem k ry tyk a literacka naw et słabości pisarza w yzy­ skała w tw orzeniu tej niecodziennej legendy. Posiąść m iał on „swój własny język”, „silny, w yrazisty, ostry, zabójczy a niezapom niany w sarkazmie, to znów pełen subtelnego liryzm u, krw aw iący bólem. Ekstatyczny i m odlitew ny” 70. Doszedł do całkiem „oryginalnej form y tw órczej” 71, która już w 1912 r. odczytana została w sposób niezwykle nowoczesny:

Intuicyjnie w ytw orzył on w Halucynacjach ferm ent liryczny zrównujący różnice napięcia w izjonerskiego, unaocznił w m oralnej naturze problem u p sy ­ chologicznego rozłam towarzyszący stale stanom półświadom ości. W żadnym utw orze współczesnego piśm iennictw a polskiego n ie napotykam y tak znam ien­ nego rozbratu z dezorientacją stylow ą „m istyki”. I jest to zerw aniem jak n a j­ bezw zględniejszym z kłam liw ą niezaradnością sztuki boskiej, czystej... Trzeba, by twórca w darł się w m iąższ duszy, gdy pleni się sym boliczny polip 72.

Jego twórczość to „rozpasana, m oralna N iagara” 73, w której „pękają nerw y” i „bolą oczy” 74.

Tyle legenda. Użycie tego określenia w ty tu le i przyjęcie metody w ykładu chciałoby się uspraw iedliwić jednak raz jeszcze. W szystkie praw ie wypowiedzi o twórczości Licińskiego łączy niechęć do podjęcia

68 C h o r o m a ń s k i , op. cit., s. 10. 69 K l e c z y ń s k i , op. cit., s. 55—56.

70 M o n d s c h e i n , O L u d w ik u Sta nisła wie Licińskim, s. 4. 71 P o n i e с к i, op. cit., s. 8.

72 G a h l b e r g , op. cit., s. 29.

73 D. Z g l i ń s k i , L. St. Liciński: „Halucynacje". „Przegląd W ileński” 1912, nr 1, s. 10.

74 E. R a p p a p o r t , W gorączce i na jawie. „Tygodnik Ilustrow any” 1911, nr 43, s. 858.

(14)

T W Ô R C Z O S C L U D W IK A S T A N IS Ł A W A L IC IŃ S K IE G O 37

konkretnych rozważań, analiz, konfrontacji i dowodów. Emocje, napięcia uczuciowe, zaangażowanie osobiste piszących zajm ują tu zwykle miejsce rygorów intelektualnych, trzeźwości i obiektywizmu. Zgodzono się raz jeden na osąd niezwykle pochlebny — i nigdy właściwie nie próbowano go zw eryfikow ać 75. Broniono się zresztą przeciwko tem u dość energicz­ nie: „rzeczy tych w ogóle analizować niepodobna” 76 — pisał Daniel Zgliński, twórczość Licińskiego „burzy wszelkie szkolarskie brednie 0 analizie, syntezie, akcji, powieści, dram acie” 77 etc. — tw ierdził Glass. I wreszcie dowód ostatni. Współcześni sami zdobyli się na ocenę ch ara k teru w łasnej fascynacji Licińskim i ujrzeli „atm osferę m iraży 1 niedomówień legendy człowieka chorego, którego jaw y nikt nie rozu­ m iał” 78.

2. W kręgu „innych” i „innego”

Są dwa gatunki ludzi: ludzie w olni i inni. Zostawm y innych. (R. de Gourmont, Le Château Singulier)

W szeregu licznych opozycji stanowiących istotę twórczości Liciń­ skiego proponujem y na początek w ybór tylko jednej. Jest nią spraw a monologu i dialogu. Uprzedzając późniejsze rozważania, przyjm ijm y tu, że n a rra to r (podmiot liryczny) wyposażony został przez autora w pewien stopień w iedzy o rzeczywistości, m a swoją wizję świata, modelowy obraz jego stru k tu ry i w łasne utopie. Otóż istotnym problem em prozy Liciń­ skiego jest w łaśnie antynom ia: posiadania tajem nicy i niemożliwości jej przekazania. B ohater uw ikłany jest tu chyba w kluczowy problem epoki, a próby rozwiązań pozytywnych tw órcy mieszczą się w niej całkowicie. Zasadniczym sposobem prezentacji św iata jest n arracja w pierwszej osobie. H alucynacje to opowiadania świadka, „uczestnika” i podmiotu w ydarzeń, przeniesione jednak w inny w ym iar rzeczywistości. Stanowić one m ają treść wizji, które autor kiedyś przeżył i obecnie usiłuje opisać. Rzecz dzieje się zatem pozornie w świecie snów. W istocie ukazyw ane „historie” są tylko relacją, wspomnieniem praw dziw ych wypadków, tylko tak potw ornych, niesam owitych i bolesnych, że aż „nierzeczywi­

75 W yjątek stanow i artykuł M o r a c z e w s k i e g o (op. cit.), ale i ten autor odsłania w konkluzji źródła swojej niechęci do Licińskiego, który posłużył jedynie jako pretekst i punkt w yjścia do ataku przeciwko warszawskim literatom i a t­ m osferze tego „nieszczęśliw ego m iasta, gdzie w szystk ie m yśli zm ieniają się w dow ­ cipy” (s. 8).

76 Z g l i ń s k i , op. cit., s. 10. 77 G l a s s , op. cit., s. 30. 78 G a h l b e r g , op. cit., s. 28.

(15)

stych”, przekraczających konwencjonalne pojęcia o normalności i praw ­ dzie. W ten sposób „halucynacje” nie są techniką przyw oływ ania i prezentacji świata, tylko jego oceną. Zaw ierają m otyw y fantastyczne, które pełnią jednak funkcje odrębne i specjalne. Liciński posługuje się najczęściej koncepcją n arrato ra „głośnego”. D ekonspiruje go właściwie wszystko: kom entarz liryczny, apostrofy, styl, wreszcie ciągłe ujaw ­ nianie sytuacji i czasu n arracji („Teraz, gdy przeszłość chcę myślom pokazać” (H 142 ) 79). W zbiorze Z pam iętnika włóczęgi ów charakter lirycznej spowiedzi zostaje utrzym any, a naw et wzmocniony przez ujaw nienie zmyślonego wprawdzie, ale istotnego adresata:

Słuchasz m nie pani, i blask dziw ny oczy ci promieni. Lubię te oczy zasłu ­ chanych blasków... Lubię ci m ów ić dalekiej [...] Lubię cię, której nie ma... [PW 65]

Obok sytuacji zwierzenia i wspomnień (Niedokończone opowieści,

W yznanie, W yjaśnienie, Samotność, Chimera itd.) pojaw ia się w książce

Z pam iętników włóczęgi mom ent retorycznych uniesień, przemówień, wezwań (Am or Am bulans, Ironia, Nagana, Higiena, Poczucie w iny, De­

dykacja). W obu przypadkach spraw ą niezwykle w ażną będzie niewielkie

stosunkowo „nastaw ienie na słuchacza”. Ogólnie biorąc, Liciński prze­ konany jest o niemożliwości wszelkiego porozum ienia ze światem . P rzed­ staw ia koncepcję człowieka uwięzionego w sobie samym, darem nie usiłującego przekroczyć m ur dzielący go od innych ludzi. W sposób jaskraw y przeświadczenie to w ystępuje w kom prom itacji dialogu, jako środka łączącego bohatera z resztą gromady ludzkiej. Dialog traktow any jest tu jako form a przekroczenia własnej samotności, jako próba odna­ lezienia swego miejsca w otaczającym świecie. Próba, dodajmy, bez­ sensowna i absurdalna. Każdy mówi innym językiem. Naw et odpowiedzi na proste pytania, dotyczące tożsamości n arrato ra, jego nazwiska, wieku, zawodu etc., okazują się zbyt wieloznaczne. Urzędnik galicyjski prze­ prow adzający badanie aresztowanego słusznie uznaje jego odpowiedzi jedynie za prowokację (PW 15— 18). B ohater nie potrafi rozmawiać szczerze z rodzicami, i siostram i (N iew idom y i szatan), z kochanką (Na

cmentarzu), z towarzyszam i niedoli, przypadkow ym i znajomymi, przy­

jaciółmi i wrogami (np. Niedokończone' opowieści i N otatki obłąkanego). „Nie mogę się porozumieć z resztą ludzi” (PW 89) — stwierdza. Sam bywa świadkiem bezsensownych dialogów, w których brak funkcji ko­ m unikatyw nej, a funkcja fatyczna ulega zachwianiu. Pow staje w ten sposób mowa „niezrozumiałego dla nas znaczenia”.

78 Cytując utw ory L. S. L i c i ń s k i e g o , używ am y następujących skrótów: H = Halucynacje. Kraków [1911]; P W = Z pam ię tn ika włóczęgi. Wyd. 2. W arszawa 1912. Cyfry przy skrócie oznaczają stronice.

(16)

T W O R C Z O S C L U D W IK A S T A N IS Ł A W A L IC IŃ S K IE G O 39 — Wiesz?... a w iem . — Wiesz?... — Wiem. — A n ie w iesz! — A wiem ... — Tak? — A tak!... — A m oże nie? — A tak... — I wiesz?... — Wiem... [H 57—58]

Jedyny dialog m ający pew ne „napięcie” i doprowadzający do poro­ zum ienia dotyczy spraw związanych z w ym ianą towarową, przekazyw a­ niem dóbr m aterialnych, pobudzaniem do konkretnych zachowań, z system em zakazów i nakazów. Jest to jednak dialog „narzucony” człowiekowi przez zewnętrzność, a więc nieautentyczny i pozorny.

— Praw niku! — Hę?

— D ajcie no papierosa. — N ie mam...

— To dobranoc. [PW 51]

B rak wzajemnego zainteresowania, brak „ludzkiego interesu ” jest tu grobem wszelkiego kontaktu. Instnieje jeszcze inne ograniczenie: kłam ­ stwo — „dla przyjemności, dla sportu”, „z nałogu”, kłam stwo połączone z „naiw nym m arzycielstw em ”, „w yrafinow anym i wizjami i poetyckimi u tw oram i” (H 35). W ten sposób n arra to r Licińskiego skazany zostaje właściwie na prow adzenie monologu zorientowanego na tych, „którzy dopiero p rzy jd ą”, a więc skierowanego w przyszłość i trochę w próżnię. Tak wygląda założenie generalne. W praktyce n arrato r prezentuje różne etapy i stadia uw ikłania bohatera w spór ze współczesnością. Od d ra ­ m atycznych prób naw iązania z nią więzi aż do absolutnej, ostatecznej negacji i ascezy milczenia. P unktem wyjścia jest tu koncepcja „innego” . Celowo nie przyw ołujem y tu narzucających się doktryn filozoficznych, nazwisk i dzieł. Uważamy ją bowiem za zasymilowaną własność k u ltu ry całej epoki. Jej rom antyczną form ułę tylko w nieznaczny sposób roz­ szerza Stirnerow skie uznanie człowieka za istotę niepowtarzalną, „jedy­ n ą ”, zwróconą całkowicie w kierunku swego „teraz”.

— N aw et u nas w „budzie” jest jeden „fako” zupełnie podobny do ciebie. — I z czegóż to podobny?

Zaśmiał się...

— Dobre sobie... Z oczów, z nosa, z włosów: z czego chcesz. — N ie w ierz w takie podobieństwa. [PW 69]

(17)

Każdy ma swój „sty l” (H 118), każdy jest inny. Odnosi się to przede wszystkim do samego n arrato ra. „Dziwnym” nazyw a go złodziej (PW 43), „cudaka” widzą w nim chłopi (78), więźniowie uderzeni są jego „sztyw­ nością” (57), lite rata z „H urtow ej sprzedaży sztuki na prenum eraty roczne, kw artalne i miesięczne” etc. nieustannie zaskakuje jego „inność” (28—31). W świecie mieszczańskim w ywołuje powszechne zdumienie, że nigdy „nie pragnął być” ani „radcą”, ani „dyrektorem ”, że nigdy nie m arzył o tym, jak to „lokaj przyniesie kaw ę do łóżka” (35). Wszyscy pragną zniszczyć jego indywidualność. A ptekarz chciałby, aby n arrato r został aptekarzem , uważając, że to jedyna rzecz napraw dę godna czło­ wieka (69). Podobnie powroźnik, u którego jakiś czas mieszkał:

K ilka dni było nam zupełnie dobrze. A le powroźnika bolała m oja inność. Chciał w ypłoszyć ze m nie w szystko, co było mu obcym. Środki ku temu: przy­ kład dobry, rada, w reszcie postronek.

Poklepał m nie po ram ieniu i spytał: — Dlaczego pan n ie jest powroźnikiem?

Przym rużył chytrze oczy i z w yższością sędziego w stosunku do przestępcy, jakby z w ysokości trybunału, powtórzył:

■— Cóż? dlaczego pan nie jest powroźnikiem? — Bo nie chcę — odparłem spokojnie. Rzucił n ie dokończony bat na ziem ię.

— Jak to m ożna n ie chcieć być powroźnikiem? [PW 39]

Liciński daje także przykłady ludzi, z których „Każdy lubił być tym, czym nigdy nie był” (PW 49).

Tytuł: redaktor. Okładka: św ietna przeszłość, talent, « projektow ane m ał­ żeństw o z hrabiną. Intrygi rodziny, sam obójstwo narzeczonej, dom noclegowy. Komentarz: bydlę, rok na utrzym aniu u jakiejś w ariatki [...], dom n o­ clegowy...

Tytuł: kandydat. Wiedeń, Nicea, Rzym, przegrany w karty m ajątek, ale bogata ciotka w zanadrzu. Przyszłość: sklep, kandydatura na posła.

Dopisek: kelner. Przeszłość — Podgórze. Rzym, N icea — blaga. Kariera — kawiarnia. Przyszłość ■— klinika, prosektorium . [PW 50—51]

Bohaterowie prozy Licińskiego „g rają” zawsze kogoś innego. „By­ w ają między nim i aktorzy w brew wiedzy i aktorzy w brew woli” — mówi Z a ra tu s tra 80. Słusznie zauważa M arta W yka-Hussakowska, że „g rają” też bohaterowie Próchna Berenta, ale „gra” ta jest „bronią przeciwko tłum ow i” 81. U Licińskiego aktorstw o często jest przekleń­ stwem, tragedią nieautentyczności człowieka. Maski stanowią zaporę tru d n ą do przekroczenia. Chęć „bycia innym ” osiąga niekiedy tak wielkie

80 F. N i e t z s c h e , Dzieła. W przekładzie W. B e r e n t a . T. 1. W arszawa 1905, s. 236.

81 M. W y k a - H u s s a k o w s k a , O „Próchnie” W acła wa Berenta. W zbiorze: Z pro b le m ó w literatury polskiej X X wieku. T. 1. W arszawa 1965, s. 317.

(18)

T W O R C Z O S C L U D W IK A S T A N IS Ł A W A L IC IŃ S K IE G O 41

natężenie, że prow adzi aż do unicestwienia, do śmierci samobójczej

(Dyzió).

Przypom nijm y raz jeszcze Nietzschego: „Kto inaczej czuje, idzie do­ browolnie do domu obłąkanych” 82. K antow skiej moralności, zbudowanej na racjonalizm ie, przypisyw ał Liciński powstanie zła. Skoro rozum rodzi zbrodnię, to szaleństwo i obłąkanie daje wstęp do krainy dobra i świę­ tości. S tąd bohaterowie tej prozy w ybierają szaleństwo i uciekają weń pełni nadziei na ocalenie. Rozum jest już „zajęty”, zabrany i skompro­ m itow any przez bogatych i przez zbrodniarzy. „W olny” pozostaje tylko

obłęd.

Oczywiście zainteresow anie stanam i patologicznymi ma swoje źródło w modzie kierunku literackiego, w badaniach doktora Féré, Lombrosa, Laschiego, Rossiego, szkoły w Nancy (Bemheim, Delboeuf, Breillon) i innych, w inspiracjach Hoffmanna, Poego, Gogola, Dostojewskiego, n a­ szych naturalistów , Żeromskiego, wreszcie Przybyszewskiego („degene­ racja [...] to geniusz” 83). Wskażemy tu jeszcze najbardziej pokrew ną Licińskiem u postawę n arrato ra w znanej powieści Niemojewskiego:

O szalonych powiadają, że są bardziej logiczni niż ludzie norm alni. I za­ iste, w szystko m ożna im zarzucić prócz w adliw ego wnioskowania.

Ludzie szaleni mają jeszcze w iele różnych zalet, których n ie posiadają ludzie norm alni. Są niezm iernie sumienni, spraw iedliwi, w ygłaszają nieraz głębokie m yśli i uważają, że czyn powinien być bezpośrednim n astępstw em p ostan ow ien ia84.

Szaleństwo stanow i przy tym cenę, jaką płaci się za poznanie praw dy. Inną ceną jest śmierć. W opowiadaniu Licińskiego Po śmierci bohater, popełniwszy samobójstwo, przekracza tylko fizyczną granicę świata. Wszystko trw a dalej. W staje z katafalku i nie zauważony przez nikogo obserw uje swoje otoczenie z obojętnością i poczuciem dystansu. Zyskuje tajem nicę, ale odgrodzony od ludzi, musi pozostać z nią na zawsze: „Jak ja to widzę inaczej! — Jak mi ich żal...” (H 137).

Licińskiego fascynuje problem u tra ty osobowości jednostki. Idzie tu tropem S tirnera, Nietzschego, Le Bona i B akunina 85. Opozycja indyw i­ duum i społeczeństwa jest rozwiązywana różnie. Zanotujm y na razie odpowiedzi negatywne.

82 N i e t z s c h e , op. cit., s. 13.

83 S. P r z y b y s z e w s k i , Na drogach duszy. K raków 1902, s. 87.

84 A. N i e m o j e w s k i , L isty cz ło wieka szalonego. Warszawa 1899, s. 6, 7. 85 Zob. np. Filozofia egzystencjalna. W arszawa 1965, s. 74—90. — G. D e l e z u e , Nietzsche et la philosophie. Paris 1962. — H. G i l l n e r , F r yd er yk Nietzsche. Filo­ zoficzna i społeczna d o k try n a im moralizmu. W arszawa 1965. — N i e t z s c h e , Dzieła, t. 1— 13. — L e B o n , Psychologia tłumu. L w ów 1899. — M. Б а к у н и н , Собрание сочинений. Т. 1—4. Москва 1934— 1935.

(19)

Poczucie zależności od tłum ów podsycało moją nienaw iść.

Poznałem , że jestem igraszką w ich ręku. Od dzieciństw a używ ano mnie za środek. N ie byłem nigdy dla nich sobą — czyniono ze m nie tylko obiekt do w ykonania jakichś tam zasad. [H 107—108]

We wspom nianym opowiadaniu Po śmierci proces sprowadzenia oso­ bowości do rzeczy, jej krańcowej reifikacji, ukazany został w sposób specjalny:

I oto su nie mój pogrzeb ku Powązkom... I za pogrzebem idzie ty le rubli modlitwy...

I udręczone krępakam i form idą teatralne uprzejmości... Męczą się i zie­ wają... a idą., „ostatnia posługa”...

W krawatach białych idą za pogrzebem nekrologi, kroczą m oje p łatn e i n ie­ płatne biografie — ostatnia m oja dekoracja [...]. [H 137—138]

W obu swoich najważniejszych książkach Liciński podkreśla silny związek, jaki istnieje między odrębnością n arrato ra a stosunkiem doń „reszty św iata”. Jest to swoiste studium bezwzględnego osamotnienia człowieka, k tó ry m a głębokie poczucie swego stanu:

W szystkie stosunki z ludźm i pozrywałem jeszcze w zaczątku choroby, resztki w ęzłów rw ały się sam e przez się [...].

B yłem sam — jeden jedyny na całym św iecie, bez odrobiny przyjaciela lub krewniaka. [H 15]

W innym miejscu bohater zamyka się w samotności jak w muszli: „zatarasow ał drzwi od m ieszkania”, mimo że nikt i tak nie m iał przyjść, zasłonił okna i trw ał w ciemności niemal doskonałej. W ym yka się tylko nocą i błądzi po m artw ym , uśpionym mieście (H 106— 107).

Jego azyl jest w rzeczywistości wygnaniem, jest wyrokiem. P rze­ ciwko narratorow i toczy się bowiem proces. W ezwany przed sąd hono­ rowy, przysłuchuje się przewodowi z rozbawieniem i „z niesm akiem ” . Obojętnie śledzi, jak opuszczają go przyjaciele i stronnicy, jak upada jego spraw a i zbliża się wyrok. Oskarżenia nie sprecyzowano, powiado- m iając go tylko o tym, że zbrodnia jest wielka, a „w ystępek” zasługuje na potępienie. Skazany ostatecznie „na infam ię” i „przym usową sam ot­ ność” (H 105— 106), pragnie na nią zasłużyć.

Brała m nie chętka zadokum entować czym ś moją zbrodniczość. Zabić kogoś!? — za mało.

W szelkie zbrodnie w ydaw ały m i się czym ś pospolitym .

Pragnąłem czegoś niezwykłego. Jednocześnie zacząłem się godzić z w yro­ kiem . Zarzucałem mu tylko banalność. [H 106—107]

N asuwają się n atrętn e paralele. Nie podejmiem y ich tu jednak, mimo iż dotyczą — młodszego od Licińskiego o lat dziewięć — autora Procesu. Obok obsesji procesu, śledztwa, nieustającego sądu charakterystyczny

(20)

T W O R C Z O S C L U D W IK A S T A N IS Ł A W A L IC IŃ S K IE G O 43

jest m otyw ciągłego zagrożenia. Największą intensywność osiąga on w w izjach i halucynacjach:

W staw ały m i w szystk ie w iedźm y w szystkich w dzieciństw ie zasłyszanych bajek, diablice i upiory, psy śpiew ające i o północy chichoczące drzewa... Szczekały, w yły, na k ęsy m nie szarpały.

P ęk ały o zmrokach brudne wrota piekieł, a sam czart wypuszczał przez n ie udręki i chichoty. Na m nie szło, w szystko na mnie...

L iście kasztanow e pchały się do celki, w yrastając w potw orne zwierzęta. N apełn iły celkę jakim ś dziwnym m laskaniem i ćpaniem, sykaniem i rzęże­ niem . [H 94—95, 27]

Próżno bohater zam yka oczy: dziewczyna trzym a mu „powieki w dłoniach, ukazując, jak potw ory pełzają” (H 27) po jego ciele.

A szczury przyszły do m nie cichym korowodem, gromada upiorów. Zda­ w ało m i się, że w yskakują spoza drzew czarne — z tw arzam i ludzi. Suną się z nożam i zabójców przez ciem ne ulice; zapełniają suteryny i szynki; prą n a ­ przód, aby św iat zalać jak powodzią. Zem sty pragną za to, że w jamach i norach żyły; krw i łakną... Chwila jeszcze, a wedrą się w królew skie komnaty P op iela ■— zaduszą go. Chodźcie, szczury! — królem Popielem jestem . [H 169]

W arto jeszcze przypomnieć dziwaczną wizję dziewczyny tańczącej kankana na obalonych krzyżach, trupich czaszkach i gnijących ciałach rodziny bohatera. Trupy szepcą o czymś między sobą i zbliżają się do niego powoli (H 27—28). Osaczony i sam otny — jest przy tym skazany wyłącznie na ziemię. Nietzscheańskie, krótkie i ostateczne, unicestwienie wszelkiej transcendencji („Bóg u m a rł”, „nie m a diabła, nie ma piekła” 86) otrzym uje u Licińskiego swoiste rozwinięcie. N arrator zwraca się do Boga:

A ty głuchy, ty pomarszczony, ty stary staruszek — nigdy n ie płakałeś? i n ie kochałeś nigdy? I tak w ieczn ie błogosław iłeś? — O, niedobry starcze •— podejdź! kam ień ci do szyi przywiążę z litości i zepchnę cię do wody. [PW 101]

Inny utw ór tra k tu je śmierć Boga jako fak t dokonany:

„Bóg” — mówisz... Odkryję ci tajem nicę... Poszedł na spacer oglądać kwiaty, które stw orzył nad rzeką. — Pośliznął się i — utonął... [PW 106].

Niebo jest więc puste. Pragniem y zaznaczyć, że to stw ierdzenie dla Licińskiego podstawowe. B ohater może liczyć już tylko na siebie.

W tej sytuacji dokonuje wyboru, pozornie bardzo konw encjonal­ nego — zostaje włóczęgą. Istnieje jednak kilka modeli „włóczęgi” w literatu rze końca XIX i początku XX wieku. Turgieniewowski Rudin, poszukiwacz lepszego świata, włóczęga Rimbauda, Nietzscheańskf wiecz­ ny wędrowiec, zbiegający ziemię w podróży bez celu. Z aratustra określa siebie m ianem „przechodnia”, tułacza”, „wygnańca z ziem ojczystych”

(21)

który pełen „obcości” — szuka „nie odkrytej ziemi dzieci swoich” 87. Dodajmy tu Andriejewowskich poszukiwaczy praw dy (Bazyli Tebański, Judasz Anatema), radosnych pielgrzymów Leopolda S taffa i bosiackich włóczęgów Maksyma Gorkiego. B ohater Licińskiego najbliższy w ydaje się klim atowi d ram atu Na dnie i wczesnych opowiadań autora Matki. Przy dokładniejszym zbadaniu spraw a okaże się jednak bardziej skom­ plikowana. Otóż „bosiak” Gorkiego jest nam iastkową, kom pensacyjną ideą wolności i niezależności człowieka. Nie wiadomo dokładnie, gdzie zaczyna się sfera świadomego wyboru, a gdzie ingerencja losu i świata. Jest nowoczesnym Odyseuszem, który tęskniąc do swojej Itaki, staran ­ nie omija drogi do niej prowadzące. R atuje w ten sposób swoją duszę. Jest wolny i niezależny. Żyje jak ptak.

Liciński starannie i bardzo konsekw entnie buduje koncepcję swego bohatera — wygnańca rzeczywistego. W ypędzony z domu przez ojca, usuw any z kolejnych zaborów, przekradający się wiecznie przez granice, pozbawiony domu, skazany na nieustanną wędrówkę, zam ykany w wię­ zieniach i konający w szpitalach. Jego włóczęga jest więc czymś ze­ w nętrznym , jest mu brutalnie narzucona.

Bohater prozy Licińskiego odnosi się do swego losu w sposób bardzo złożony. Z jednej strony pozycja outsider’a napaw a go dumą, z drugiej jest przekleństw em . Problem to niezwykle skomplikowany i szeroki. Jego pełne przedstaw ienie przekracza rozm iary tej pracy. Zaznaczmy jednak kierunek przyszłej interpretacji. „Włóczęga” jest, jak powie­ dzieliśmy, ofiarą czynników zew nętrznych. Odcięcie od społeczeństwa dokonało się bez jego woli i bez jego zgody. Instytucje, których celem powinna być obrona i w zajem na adaptacja jednostek, zostają wyzyskane w celu roztoczenia kontroli nad jego samotnością i losem. Mamy tu zatem klasyczny przypadek alienacji. Liciński pragnie ją jednak prze­ zwyciężyć. W y r o k z a m i e n i ć n a w y b ó r . P rezen tu je dwie moż­ liwości takiej zam iany — bu n t w jego w ersjach dandysa i rew olucjo­ nisty oraz przełam anie obcości przez współczucie dla drugiego cierpią­ cego człowieka. Rozciągnięcie w łasnej samotności na całą ludzkość, a więc likwidację owej samotności.

Spraw a Halucynacji to problem obezwładnienia miłością bestii ludz­ kiej, problem zdzierania z niej maski i dotarcia do „głębin człowie­ czeństwa”. Koncepcja „włóczęgi” daje tu korzyść podwójną. Umożliwia dokonywanie eksperym entu na szerokim i różnorodnym m ateriale oraz zapewnia przeprow adzającem u próby stanowisko specjalnie uprzyw ile­ jowane. „Włóczęga” jest zawsze „na zew nątrz”, jest „obcy”. Stąd w ę­ drów ka w poszukiwaniu „człowieka” stanow i także spraw dzanie moż­

(22)

T W Ô R C Z O S C L U D W IK A S T A N IS Ł A W A L IC IŃ S K IE G O 45

liwości pokonania i przezwyciężenia alienacji, próbę pow rotu do „istoty g atu n k o w ej”.

H alucynacje otw iera opowiadanie Gość, które można określić mianem

tra k ta tu o miłości, nienawiści i współczuciu, a które zarazem pełni rolę klucza do całego cyklu. Gość jest relacją o wizycie złożonej narratorow i przez Nieznajomego. W izyty takie zdarzały się w literaturze tego okresu dość często. Satanizm Licińskiego, polegający m. in. na zatarciu granic m iędzy Bogiem a diabłem, należał do motywów dość powszechnych (zob.

N iew idom y i szatan, Twórczość, Ironia). Nieznajomy poddaje n arrato ra

próbie. A takuje jego wizje człowieka bez grzechu („czyż może być człowiek złym? Biednym raczej, zbrukanym , niezaradnym , ale złym? nigdy!...”), siłę m oralną ludzkich aniołów pow stających „do prom iennych snów ”, w iarę w odrodzenie. Nieznajomy przypom ina wszystkie niesz­ częścia, otw iera na nowo piekło pamięci i in stynktu odwetu. N arrator ulega. Jego idea zostaje „rozbita na kaw ałki jak szklane naczynie” (H 9, 11). U stępuje zresztą nie tyle przed logiką argum entacji Nieznajo­ mego, ile raczej przed jego emocjami. Pod wpływem Boga-szatana zam ierza napisać dram at, w którym ludzie będą „Mali i brutalni, przebiegli i złośliwi, słabi i bezczelni, przew rotni i rozuzdani”. Mają „pełzać”, „przerażać”, „budzić w stręt i odrazę”, „szczekać”, „wyć”, świecić „sztucznym, upiornym ” św iatłem (H 12). I w tedy Nieznajomy doświadcza go raz jeszcze, budzi nowe wątpliwości:

A jeśliś n ie w ysłu ch ał w szystkich tych dźwięków, co się szamocą o ściany serc jak niejedna boska nuta, co w tobie gra?” [H 13]

P ogarda i nienawiść nie są zatem najlepszym punktem wyjścia dla pisarza i człowieka.

H alucynacjom patronuje duch Dostojewskiego. Pełno tu motywów

z Biesów, Zbrodni i kary, Idioty. Liciński zwykle je zresztą upraszcza, a niekiedy naw et tryw ializuje. Przyw ołanie Dostojewskiego ma tu jednak sens inny. Liciński podejm uje koncepcję „zbawienia przez grzech”, ideę współczucia jako podstawy więzi społecznej, pokory — jako największej w artości człowieka.

N ie bój się ludzi, do których mord krw aw y i kał w szelk i przysycha, bo oni braćm i są tw oim i; n ie lękaj się krw i i śmierci, bo one są dzieckiem człowieka; n ie pysznij się cnotą tchórzliw ej sytości, bo ona te zbrodnie stworzyła... [H 141]

Próbę rozgrzeszenia człowieka ze zła i utożsam ienia dobra z jego praw dziw ą istotą — zawdzięcza może Liciński także antropologizmowi F euerbacha i koncepcjom Bakunina. Uwolnienie ludzi z odpowiedzial­ ności za ich upadek pozwala domyślać się wpływów lek tury Bielińskiego. U nas tradycyjne pojęcia dobra i zła, cnoty i grzechu atakow ał Edward Abramowski, a pod jego wpływem — niekiedy także i Żeromski (Dzieje

(23)

grzechu, Duma o H etmanie, W alka z szatanem). W Programie w ykładów nowej ety ki czytamy:

przestępstw o w ynika niezbędnie z w arunków życia, w ychow ania, z ustroju społecznego, w reszcie z chorobliwego stanu duszy człowieka. Odpowiedzialności zatem być n ie może.

Abramowski uważa więc, że

żaden przym us społeczno-państw ow y n ie m oże ludzi u szlachetnić ani też zła tam ow ać i że tak zw any w ym iar spraw iedliw ości jest zw yczajnym gw ałtem nad jednostką lu d z k ą 88.

Podobną tezę, iż „zło samo w sobie nie istnieje, jest tylko nieobec­ nością dobra” 89 usiłował, nieudolnie zresztą, ilustrow ać Feliks Bro­ dowski. Z pokrew ną problem atyką spotykam y się również we w cześniej­ szej twórczości Janusza Korczaka.

Halucynacje są rozwinięciem w ahań i wątpliwości opowiadania

wprowadzającego. N arrato r próbuje przeprowdzić konfrontację „współ­ czującej” postaw y człowieka ze świadomością gromady.

Odnajdę oto zbrodniarza i pocałunek mu na czole złożę. — Tyś zabił...

Widzę, jak w szystk ie czucia w nim się chwieją, niby dalekie echa hura­ ganów. Biorę jego serce w dłonie, jak białą gołębicę. [H. 152]

U tw ory prezentują kolejne stadia tego doświadczenia. Kończy się ono zresztą klęską. Bohater zostaje odtrącony przez społeczeństwo, a mszcząc się na nim, zryw a ostatnią szansę porozumienia (Moje opowiadanie,

Policzek), miłość napotyka nieprzenikniony m ur w postaci ludzkiej

ohydy, żądzy pieniędzy, pychy (Ajra). Św iat obłąkanych jest dostępny tylko przez m ałą chwilę, a próba porozumienia kończy się tragicznie (Dyzio). Nadzieja, że może w świecie zbrodniarzy i lumpów, w cierpieniu i wspólnym bólu, w solidarności (Liciński używa kilkakrotnie tego sło­ wa) — odnajdzie sens życia, okazuje się jeszcze jednym złudzeniem.

— Rozprawa nożowa — szepnął m i Janusz. — Wiem — odparłem.

Poczułem jednocześnie, że to „wiem ” łzy m i z oczu w yciska. Tu ludzie stoją w im ię jakichś zasad z nożami w ręku, a ja tylk o „w iem ”. I nic w ięcej... I naw et n ie m ogę w ięcej... „Wiem” tylko i... „w iem ”... a później pójdę na śn ia ­ danie. [H 60]

C ytat pochodzi z opowiadania, które w yjątkowo kończy się inaczej. Do „rozpraw y nożowej” jednak nie dojdzie. Janusz, przyjaciel n a rra ­

88 E. A b r a m o w s k i , Program w y k ła d ó w n o w e j etyki. W: Filozofia społeczna. W ybór pism. W arszawa 1965, s. 63.

Cytaty

Powiązane dokumenty