• Nie Znaleziono Wyników

BURSA: NOC OTWARTA NA OŚCIEŻ (uwagi o wierszu Zgaśnij księżycu)

Krew na księżycu. Zimny kwiecień. Pełnia.

Za głośno krzyczysz —powiedziałem do krwi

zbudzisz małego.

Zbudził się Zaczął płakać.1

1.

Aleksander Wat powiada, że najwyższą próbą poezji jest moment, gdy „noc zstępuje w rym”, gdy nawiedza nawołujące się słowa i zmienia je w zmęczone klucze odlatujących ptaków.2 Niekiedy zdarza się, że noc zasypia w wierszu — ujęta w rytm po­ wracających brzmień, prowadzona ich oddalającym się echem. Jej oddech jest wtedy spokojny i czysty. Ale bywa i tak, że za sprawą wiersza noc budzi się w nas — zrywa się z krzykiem w naszych dziecięcych snach. Andrzej Bursa zobaczył to tak:

Z misiem w rączkach zasnęło dziecko Miasto milczy jak tajemnica

Przyczajony za oknem zdradziecko Zgaśnij zgaśnij księżycu!

1 M. Świetlicld, Piosenka obudzonego, w: idem, Schizma, Czarne 1999, s. 61. 2 A. Wat, Holderlin, w: idem, Wybór wierszy, oprać. A. Dziadek, Wrocław

Księżyc srebrne buduje mosty Księżyc płacze zielonymi łzami Księżyc jest tylko dla dorosłych Zasłoń okno zasłoń okno mamo. Z wież wysokich przez liście szpalerów Na dorosłych zstępuje księżyc

Synek ma trzy lata dopiero Jemu jeszcze nie wolno tęsknić. Jeszcze będą burzliwe noce

Srebrne miasta dużo goryczy Wstań mamusiu zasłoń okno kocem Zgaśnij zgaśnij księżycu!3

W pokoju — przytulone do zabawki dziecko. Za oknem noc i majaczące w niej zarysy miasta — mosty, szpalery drzew, wie­ że. Naszkicowaną w taki sposób przestrzeń rozjaśnia — i spaja — srebrne światło księżyca. Jego metaliczna poświata zalewa mia­ sto pogrążone w milczeniu. Tej narastającej fali czegoś, co jest obce i groźne, odpowiada stłumiony okrzyk — rozpaczliwa prośba zrodzona z bezradności i trwogi. Jest w tej prośbie niezmącona czystość dziecięcej naiwności — żarliwej, pierwszej, rodzącej się na naszych oczach. Czytelnik literatury wie jednak, że słychać w niej również echo słów, które przed laty zapisał Mickiewicz i od tamtej poty brzmią nam w uszach:

W oknach zawieście całuny. Niech księżyca jasność blada Szczelinami tu nie wpada.4

3 Tekst przytaczam za pierwodrukiem: A. Bursa, Zgaśnij księżycu, „Życie Li­ terackie” 1955, nr 50, s. 2 (w tym samym numerze pisma ukazał się jeden z najgłośniejszych wierszy poety - Fiński nóż). Zgaśnij księżycu włączono następnie - zachowując kształt pierwodruku - do pośmiertnego tomu: A. Bursa, Wiersze, Kraków 1958.

4 A. Mickiewicz, Dziady. Poema, w: idem, Dzieła, t. 3: Utwory dramatyczne, fragmenty tłum. A. Górski, oprać. S. Pigoń, Warszawa 1955, s. 13.

BURSA: NOC OTWARTA NA OŚCIEŻ 2.

Wiersz Zgaśnij księżycu łączy w sobie przeciwstawne rejestry.5 Zdaje się mówić wszystko i wprost - z poruszającą prostotą od­ daje lęk dziecka. Ale jednocześnie dotyka czegoś nieokreślonego, czegoś, co pozostaje w związku z niejasnym źródłem dziecięce­ go lęku - z grozą nocy, której metonimią jest księżycowy blask. Ewo kowaną w wierszu rzeczywistość organizują krzyżujące się linie — pionowe i poziome. Księżyc zstępuje wzdłuż „wież wy­ sokich” - spływa na ziemię „zielonymi łzami”. I w tym samym ruchu - „buduje mosty”, podąża drogą wyznaczaną przez „liście szpalerów”. W ten sposób porządek wertykalny zestraja się z ho­ ryzontalnym - nurt lunarnej poświaty okazuje się napowietrznym przejściem łączącym niebo z ziemią, otwartą przestrzeń nocy z pogrążonym we śnie wnętrzem, w którym do głosu dochodzi strach. Dziecko śpi - opowiada dorosły. Ale w obrębie dorosłej mowy odzywa się przecież raz po raz głos dziecka. I to właśnie wypowiedziane w dziecięcej dykcji zdania imperatywne ustalają wewnętrzny rytm utworu. Zgaśnij księżycu wolno bowiem czytać jako wiersz toniczny. Rytmiczną miarę wypowiedzi wyznaczają czterosylabowe (z jednym wyjątkiem) nagłosy kolejnych wersów. Jednak wyraźny rytm trzech zestrojów akcentowych ustala się

właśnie za sprawą wspomnianych form imperatywnych — zamy­

kających dwie pierwsze i ostatnią strofę wiersza. Jakby opowieść dorosłego była stale podszyta dziecięcym lękiem. Jakby opierała się na dziecięcym nawoływaniu. Jakby z niego brała własną tona­ cję i skalę. Te dwa nurty to zarazem dwie optyki — dorosła i dzie­ cięca. Dorosłe spojrzenie uwydatnia otwierającą się perspektywę

5 Badacze i komentatorzy widzą w utworze kilka podstawowych napięć i konfliktów: między arkadią dziecięcego pokoju i mroczną stroną dorosłe­ go życia, między światem realnym (danym w „dorosłym” doświadczeniu) i przekształcającą rzeczywistość „dziecięcą” wyobraźnią (zawieszoną pomię­ dzy fantazją i snem), wreszcie między fantazmatem idyllicznego dzieciństwa i dojmującą naturą egzystencji - przeżywanej równie boleśnie przez dzieci i przez dorosłych (vide m. in.: J. Kwiatkowski, Czarna poezja, w: idem,

Klucze do wyobraźni, wyd. 2, Kraków 1973; J. Cieślikowski, Wielka zaba­ wa. Folklor dziecięcy. Wyobraźnia dziecka. Wiersze dla dzieci, Wrocław 1985;

M. Chrzanowski, Andrzej Bursa. Czas, twórczość, mit, Kraków 1986; E. Du­ naj-Kozakow, Bursa, Kraków 1996).

tego, co dopiero nastąpi - daje szansę tęsknocie, żywi nadzie­ ję. Oko dziecka rozpoznaje to, co jest teraz — widzi świat zimny i okrutny. Ale pozwala też dostrzec podszewkę takiego świata - z niej wyprowadza pragnienie ciemności. I udziela mu głosu. Ten głos brzmi śpiewnie — niemal jak kołysanka. Niesie ze sobą baśniową aurę - zaklina rzeczywistość, chwyta jej muzyczny ton. Nie wyczerpuje się jednak w kojącej tonacji. Jest również echem czegoś na wskroś dramatycznego — przyświadcza wzbierającej nocy. Dziwna melodyjność tego głosu uwypukla scalającą silę eufonicznych porządków — zwłaszcza odległych rymów opartych na rezonansach, które księżyc skojarzą z milczeniem tajemnicy, z tęsknotą za czymś, co przerasta miarę tęskniącego, z doznaniem goryczy. Rozkołysany rytm tworzy też samą osnowę wypowia­ danego świata — spaja sprzeczne rejestry, zespala obrazy, łączy w całość rozsypane frazy. Zgaśnij księżycu składa się z czterech strof. Każda z nich to odrębne wypowiedzenie — organizowane składniowo przez tok parataksy i zamknięte znakiem interpunk­ cyjnym. Pierwsza i ostatnia strofa zakończone są wykrzyknikiem. Dwie środkowe - kropką. Takie rozwiązanie naprowadza na jeszcze jeden ślad wewnętrznej polaryzacji wiersza. Myślę o ry­

sującej się w utworze osi symetrii, która rozdziela przeciwstawne modalności świata przedstawionego i jednocześnie odsłania ich nieoczywiste podobieństwo.6 Po jednej stronie sytuuje się sen dziecka z jego baśniową optyką pozwalającą rozpoznać w księ­ życu budowniczego mostów i mieszkańca wież, który nawie­ dza świat ludzi i przynosi coś, czemu nie można sprostać, coś przejmującego do głębi - jak płacz. Przeciwległy biegun tworzy jawa dorosłych. Pewna —jak gorycz, która nadciąga z przyszłości. Burzliwa — niczym pełna przygód noc. I lunatyczna — skoro „Na

6 Biegnąca przez środek wiersza oś podziału ujawnia się najmocniej w lu­ strzanej relacji ufundowanej na podobieństwie struktury środkowych strof (zwłaszcza wpisanych w nie obrazów), ale do głosu dochodzi na przestrzeni całego utworu - między innymi w rozłożeniu form imperatywnych, w na­ pięciu między milczeniem nocnego miasta i zapowiedzią burzliwych nocy, w dialektyce grozy i tęsknoty, blasku i ciemności, dziecięcego snu i dorosłej jawy (więcej na ten temat piszę w szkicu Zgaśnij księżycu, w: Czytanie Bur­

sy, pod red. A. Czabanowskiej-Wróbel i G. Grochowskiego, Kraków 2004,

dorosłych zstępuje księżyc”. Ta lunatyczna aura zjawia się z siłą tęsknoty - bierze wszystko w swoje posiadanie i sprawia, że doro­ słość zamieszkuje „Srebrne miasta”, wyzbywa się poczucia grozy, zamyka usta dziecięcej prośbie:

Wstań mamusiu zasłoń okno kocem Zgaśnij zgaśnij księżycu!

3.

Inicjalny obraz wiersza zawiesza realność ewokowanego świa­ ta. Dziecko zasnęło i z jego snu wyłania się świat tonący w bi­ narnym blasku - magiczna rzeczywistość o baśniowych rysach wywiedziona z dziecięcych wyobrażeń. Ale zarazem śni się to, co widać za oknem - księżycowa noc, wyłaniające się z mroku drze­ wa i wieże miasta. I śni się też przebudzenie. Lub odwrotnie. To jawa wkracza w senną rzeczywistość - wybudza ze snu, wywle­

ka na jaw jego podszewkę, sprawia, że świat widziany za oknem staje się korelatem wnętrza, w którym sen życie ujął i zmienił je w poetycką materię pejzażu wewnętrznego. Ta lustrzana struk­ tura ma naturę chiazmu. Odwraca szyk jawy i sennego marzenia - wyostrza różnice, odsłania podobieństwa. Wpisuje w świat oś symetrii. Po jednej jej stronie umieszcza łzy. Po drugiej - liście. W pierwszej strofie kładzie nam przed oczy przejrzystą szybę okna. W ostatniej - niewidoczny koc. Naprzeciw jaśniejącego złowieszczym blaskiem księżyca stawia przestraszonego chłopca, który w rączkach trzyma misia — atrybut dzieciństwa i ślad oswo­ jonej grozy. Pomiędzy nimi rozpięty jest most lunarnej poświaty — most snu.

4.

Geometryczną strukturę ewokowanego w wierszu świata two­ rzą linie poziome i pionowe. Horyzontalny porządek inicjowany jest przez mosty, które buduje księżyc. Wertykalny - przez księ­ życowe łzy. Gra odbić sprawia, że płacz i zstępowanie stają się

tym samym. Płynące łzy zmieniają się w liście. A jeśli „liście szpa­ lerów” istotnie są „zielonymi łzami”, jeśli udzielają sobie nawza­ jem kolom i odwróconego jak w lustrze kształtu, to wolno może dopowiedzieć, że w mokrych liściach blask szkli się ze szczególną siłą, że ich ruchliwa połyskliwość intensyfikuje i ożywia spływa­ jący na ziemię blask. W ten sposób nurt światła zyskuje stop­ niowo coraz wyraźniejszą, coraz bardziej namacalną materialność — blask, Izy, liście. I zarazem zmienia swój kierunek. Pionowa oś zstępowania przekształca się w horyzontalnie zorientowaną Unię ujętej w szpalery drzew alei, w której swoje przedłużenie znajduje figura mostu. Tym mostem jest potok płynącego blasku - prze­ sączający się przez noc, przenikający przez szybę okna, nawiedza­ jący sen dziecka. Stmga zimnego srebra. Stmmień światła, który jest płaczem.

5.

Bursa eksponuje lunarną poświatę - jakby chciał, żebyśmy zo­ baczyli sam blask. Powie o księżycu, że jest on „Przyczajony za oknem zdradziecko”. Słowniki podpowiadają, że „przyczajony” to tyle, co „skryty za czym, czyhający na kogo w ukryciu, śledzący kogo z ukrycia”, zaś „zdradziecko” to „oszukańczo, podstępnie”, ale też skrycie i w złych zamiarach - „w sposób grożący niebez­ pieczeństwem”.7 Księżyc przyczajony zdradziecko jawi się więc jako źródło zagrożenia — tym większego, że w zdradziecki sposób przybiera postać, która mami i zwodzi. Rzecz w tym, że księżyc czai się „za oknem”. Jeśli więc istotnie jest ukryty, to kryje się za taflą szkła - jakby nieosłonięta niczym szyba była zasłoną, jakby osłaniała czyhające za nią zarzewie grozy. Okno pełni mediacyj­ ną funkcję - jest jak most pośredniczący między przeciwległy­ mi brzegami. Łączy nieogarnioną, jaśniejącą noc z wnętrzem, w którym śpi mały chłopiec. Most pozwala znaleźć się w miejscu niedostępnym - jest napowietrznym traktem. Dlatego w sym­

7 Vide: Słownik języka polskiego, pod red. W. Doroszewskiego, przedruk elek­ troniczny, Warszawa 1997; Słownik języka polskiego, red. nauk. M. Szym­ czak, t. 3: R-Z, Warszawa 1989.

bolicznym imaginarium pełni funkcję zwornika wiążącego ziem­ ską rzeczywistość z niebem, świat żywych ze światem umarłych. W wierszu Bursy budowniczym mostów jest księżyc, którego po­ świata staje się drogą dla zstępującej nocy.

6.

W porządku symbolicznym sensy związane z księżycem two­ rzą wielowątkowy splot. Księżyc jest między innymi obrazem nieśmiertelnej duszy - duchowego pierwiastka, który nieustannie ociera się o zatracenie i wciąż odradza się na nowo. Rytm księ­ życowych faz mówi o tajemnicy nierozerwalnej jedności wzro­ stu i przemijania - życia i śmierci. I mówi również o tajemni­ cy zmartwychwstania - odsłania grozę powstania z martwych. Księżyc bywa też postrzegany jako brama wiodąca w zaświaty i tym samym staje się emblematem śmierci, która otwiera istnie­ nie na rzeczywistość niepoznawalną - osłoniętą ciemnością i ciszą nocy, istniejącą w odwróceniu, zjawiającą się w wyobraźni pod postacią snu, w jego nierzeczywistym wymiarze. Lunarny blask jest również symbolem inicjacyjnym, który odnosi się do ciemnej iluminacji - wtajemniczającej w sprawy groźne, przeklęte, złe, diabelskie. Tradycja ludowa mówi o niebezpiecznym - zwłaszcza dla dzieci - prześwietleniu, którego źródłem może być padająca na śpiących poświata księżyca. W wierszu Bursy podobnie - księ­ życowy blask wiąże się z tym, co zakazane i budzące trwogę. To dlatego dziecko ponawia swoje prośby. Dlatego „Księżyc jest tyl­ ko dla dorosłych”. Istota wpisanego w tę formułę zakazu odsłania się w dystychu zamykającym przedostatnią strofę:

Synek ma trzy lata dopiero Jemu jeszcze nie wolno tęsknić.

Księżyc sprowadza tęsknotę - uczy tęsknić. A wraz z tęsk­ notą zjawia się gorycz - „dużo goryczy”. To właśnie ta wzbie­ rająca gorycz każe zamieszkiwać „Srebrne miasta” - tonące w księżycowych łzach, zanurzone w zimnym, metalicznym bla­ sku. Póki co trzyletniego chłopca od świata goryczy oddziela szy­

ba — przejrzysta zasłona. Tęsknota wciąż jeszcze jawi się jako coś nie do udźwignięcia — budzi grozę. Ale zapowiedź goryczy jest jak obietnica czegoś nieuchronnego. Spełni się nieodwołalnie

-Jeszcze będą burzliwe noce Srebrne miasta dużo goryczy

Srebrny blask w końcu spowije wszystko. Czy można w ja­ kiś sposób ujść temu wyrokowi? Czy można uniknąć wygnania ze świata, o którym wciąż pamiętają nasze sny? Nie można. Ale o tym świecie, o możliwości ocalenia - mówi dziecięca proś­ ba. Jeśli zostanie spełniona - koc odsłoni to, czego nie widać. W oczach stanie ciemność — uwidoczni się jej milcząca tajemni­ ca. Koc jest atrybutem praktycznej codzienności, ale za sprawą dziecięcego pragnienia spełnić ma funkcję zasłony okrywającej rzeczywistość, która powinna zostać ukryta. Rozwieszenie zasło­ ny przypomina o istnieniu niewidzialnego świata, o duchowym wymiarze istnienia - budzącym trwogę i nieprzeniknionym. Na drogę wiodącą w jego stronę, naprowadza dziecięcy strach - do­ znanie grozy, bezradność wobec czegoś, co jest nie do zniesie­ nia, nie do udźwignięcia. To po tej drodze świat odesłany w noc, w przestrzeń snu — powraca do swojego źródła. Przekracza gra­ nicę okna — wypełnia uśpione wnętrze, odzywa się w słowach dziecka. Jako proste pragnienie: „Wstań mamusiu zasłoń okno kocem”. I jako niedorzeczna prośba: „Zgaśnij zgaśnij księżycu”.

7.

A jeśli księżyc istotnie zgaśnie? Czy zapadnie wtedy ten gęsty, miękki mrok, który mógłby otulić przestraszone dziecko? Czy gasnący księżyc odsłoniłby ciemność, która spowija, koi, ucisza? Nie wiem, nie jestem pewien. Tadeusz Miciński widział to w ten sposób:

Noc mi rzuciła swą czarną zasłonę na serce - a okręt mój płynie wśród lodu.

Pan Jezus furtę ozwarl - ma zranione czoło, lecz w oczach ironii błyskanie.

Pan Jezus śmieje się - i księżyc gasi.8 I jeszcze tak:

Na księżycu czarnym wiszę patrząc w gwiazd gasnących ciszę. W mroku dumnym i bezgłośnym ze strzaskaną harfą snów

płynę - szukam jej - nie odnajdę już.9

W tym „mroku dumnym i bezgłośnym” widać gasnące ist­ nienie. Widać „czarną zasłonę” - opadający na wszystko woal nieosłoniętej nocy. Jej ciemność nie ma dna. Sączy się z własnej rany - obmywa nasze, wzbiera nad nimi, rozlewa się w nieskoń­ czoność. Jest czystym tonem milczącego nieba. Jest niezmąconą ciszą, w głąb której prowadzi - jak mówi Lorca w wierszu Rozla­

na krew — „księżyc otwarty na oścież”.10

8.

W utworze Bursy spotkanie oko w oko ze światłem nocy staje się udziałem trzyletniego chłopca. Jakby poeta chciał powiedzieć, że jedynie dziecko może ujrzeć jawę jaśniejącej nocy, że tylko ono śni sny dostatecznie czujne, że w dziecięcych snach przesyconych lękiem, w trwodze przebudzenia pod dotknięciem luny jest coś, co później bezpowrotnie zagłuszą „burzliwe noce” dorosłego

8 T. Miciński, Wybór poezji, wstęp i oprać. W . Gutowski, Kraków 1999, s. 170. 9 Ibidem, s. 104.

10 Wyimelc z wiersza Federico Garcii Lorki cytuję za: idem, Poezje wybrane, wy­ bór i przekład J. Ficowski, wstęp S. Zembrzuski, Warszawa 1975, s. 127.

świata. Ale po dorosłej stronie rzeczywistości jawa nocy śni nam się niekiedy - przebłyskuje spod ciemnej tafli lustra, przesącza się przez mokrą ciemność, wybrzmiewa spod odgłosów nocnej burzy. I kiedy budzimy się z krzykiem, nie wiemy, co to jest, choć ostrze świtając w ciemności wciąż w nas tkwi. Kazimierz Wierzyński mówi o tym tak:

A może mi się przywidziało, Może to deszcz i noc i potem Lustro naprzeciw okna dniało I wiatr przewracał się z łoskotem. I nadszedł świt nieznany, drżący, Na nowy dzień mnie wołał w śnie tern I obudziłem się krzyczący,

Przebity światłem jak sztyletem.11

u K. Wierzyński, Przebity światłem, w: idem, Wybór poezji, wybór, oprać, tekstu, wstęp K. Dybciak, komentarze K. Dybciak i K. Dybciak, Wrocław 1991, s. 448.

WAT: BŁAWE ŚWIATŁO